63,99 zł
Miasto o stu twarzach, które intryguje i zachwyca.
Stare, blisko tysiącletnie miasto założone przez Berberów u podnóża gór Atlas. Pierwsza stolica królestwa, od której Maroko wzięło swą nazwę. Od barwy murów nazywane Czerwonym Miastem. Przez podróżnych i kupców zwane Bramą Południa. Berberowie i Arabowie, Żydzi, Andaluzyjczycy i Afrykanie, Francuzi i Hiszpanie przybywali tu od wieków. Przynosili swoje religie i języki, tradycje i stroje, muzykę i potrawy. Marrakesz jak wielki port przyjmował ich, gościł i wchłaniał. Stąd jego niezliczone twarze i barwy.
Zapraszam Cię do Marrakeszu na spotkanie z Orientem. Miasto otuli nas zapachem ambry i jaśminu, oszołomi bogactwem kolorów. W starej medynie potargujemy się na sukach i posmakujemy tadżinu i tandżiji. Wsłuchamy się w głosy muezinów i transową muzykę gnawa. M Avenue zachwyci nas nowoczesnością, Guéliz sztuką i architekturą art déco. Marrakesz to nieustanny taniec starego z nowym. Jednak wszystko ma tu niepowtarzalną nutę, której próżno szukać w innych miastach.
– Beata Lewandowska-Kaftan
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 305
Rok wydania: 2025
Marrakesz należy po raz pierwszy oglądać z samolotu [...]
podziwiać w ten sposób niewiarygodną plątaninę ulic,
zaułków, placyków, suków, pałaców, ogrodów i niezliczonych
kwadratowych domów z wewnętrznymi podwórzami.
Domy zbudowane na pokładach innych domów,
pałace z ubitej ziemi, popiołów i krwi, rozżarzone do białości,
rozsiane wewnątrz murów koloru pustyni.
Taki wydał mi się Marrakesz, gdy zawieszony nad nim
pochylałem twarz nad jego twarzą[1].
Jean Mazel
Każdy kraj ma jedno takie miasto,
które przyciąga spojrzenia
i daje początek historiom i mitom[1].
Tysiąc lat temu rozciągała się tu czerwona pustynia, którą z rzadka tylko przemierzali pasterze kóz. Pewnego dnia zza gór przybyli na wielbłądach jeźdźcy spowici w pustynne woale i rozłożyli się obozem w pobliżu góry Guéliz. Namioty z owczej wełny ustawili w krąg, wewnątrz zbudowali mały meczet i kasbę, w której ukryli wszystko, co mieli cennego. Nocami siadywali przy ogniskach, słuchali opowieści i pieśni kobiet z gór, pogryzając daktyle z doliny Draa. Pestki toczyły się do dołków po wbitych w ziemię oszczepach, by dać początek gajom palmowym, które dziś otaczają Marrakesz.
To słowa legendy, ale wiele w nich prawdy. Jeźdźcami byli Berberowie Sanhadża z pustyń Mauretanii, pasterze wielbłądów, wolni jak wiatr nomadzi lubujący się w karawanowym handlu złotem i solą oraz rozbojach. W X wieku skupili się wokół świętego męża Abdallaha Ibn Jasina, który głosił islam czysty i mistyczny. Żyli w surowym rygorze i budowali na swej drodze kolejne gliniane ribaty – ufortyfikowane klasztory. Dlatego nazywano ich almurabitun (ludzie z ribatu). Głosząc swą wiarę, posuwali się na wschód i północ, podbili bogaty emirat Sidżilmasy, zdobyli Atlas Średni, a potem południowe stoki Atlasu Wysokiego. Przez górskie przełęcze przeszli na leżące na północy pustynne równiny i stanęli warownym obozem przy skale Guéliz, skąd mogli kontrolować trzy górskie drogi prowadzące karawany z Sahary na nadmorskie równiny. Był rok 1062, gdy zbudowali niewielką fortecę i meczet, otoczone najpierw namiotami, a z czasem domami z gliny. Ich charyzmatyczny przywódca Jusuf Ibn Taszfin wkrótce doprowadził do powstania pierwszego państwa Maroko i podbił Andaluzję, a „ludzie z ribatu” dali początek pierwszej marokańskiej dynastii Almorawidów.
Dla nomadów z pustyni najcenniejsza jest woda. Dlatego Jusuf Ibn Taszfin sprowadził z Persji matematyka i inżyniera, który zaprojektował genialny system studni i kanałów zwany khettara, by doprowadzał do pustynnego miasta wodę z podnóży gór Atlas. Jego część wciąż działa. System khettara dostarczał wodę szybko rozwijającemu się miastu oraz sadzonym wokół niego gajom palmowym, które dały początek istniejącym i dziś Ogrodom Agdal. Kolejni władcy z dynastii Almorawidów rozbudowali miasto i otoczyli je glinianymi murami obronnymi. I mury, i domy miały charakterystyczną czerwonawą barwę tutejszej pustyni, bo z jej pyłu powstały. Tak narodziła się medyna, serce Marrakeszu.
Miasto rozwijało się dzięki handlowi – dla kupców i karawan było wielkim rynkiem na szlakach, które wiodły z owianych legendą afrykańskich krain położonych na południe od Sahary. Sprowadzano stamtąd złoto, kość słoniową, oleje, orzechy kola, masło shea i niewolników w zamian za bezcenną tam sól z saharyjskich kopalń oraz broń, żelazo, tkaniny, papier czerpany i inne dobra z Maghrebu.
Kopuła starego hammamu, mural z datą założenia miasta, a obok antena satelitarna i klimatyzator – oto Marrakesz.
Bab Agnaou uchodzi za najpiękniejszą z bram w murach medyny.
Nazwa miasta wzięła się ponoć od zawołania marrakouch! – „uciekaj!”. Kupcy mieli być tu łupieni wysokimi podatkami i mytem przez bezwzględnych władców berberyjskich. Prawda to czy nie, Marrakesz za Almorawidów stał się stolicą imperium obejmującego trzy czwarte Półwyspu Iberyjskiego zdobytego przez Berberów, Baleary oraz połowę Maghrebu aż po Algier. A Maroko wzięło swą nazwę właśnie od Marrakeszu! Czerwone Miasto, Brama Południa, Wrota Pustyni – jak bywa nazywany – na zawsze pozostał najważniejszym miastem marokańskiego południa, a każdy, kto nim władał, rządził i górami, i pustynią, czerpiąc ogromne zyski z transsaharyjskiego handlu.
Bogactwo i władza budzą pożądanie. Wojowniczy berberyjscy górale z Atlasu pozazdrościli Almorawidom potęgi. Ruszyli na nich zbrojnie pod wodzą duchowego przywódcy Ibn Tumarta, który ogłosił się mahdim, zbawicielem. Marrakesz bronił się dzielnie przez dziesięć miesięcy, ale w końcu padł, wzięty głodem w marcu 1147 roku. Zwycięzcy nie oszczędzili nikogo z rodziny władcy, zajęli pałac i zniszczyli zbudowane przez poprzedników meczety. Tak rozpoczęła się epoka autorytarnych rządów Almohadów, którzy powiększyli i umocnili imperium Maroka. Zbudowali potężną flotę, w górach Atlas rozwinęli górnictwo miedzi, żelaza, ołowiu i srebra, wspierali rzemiosło, sprowadzając mistrzów z muzułmańskiej podówczas Andaluzji.
Marrakesz zyskał wtedy nową dzielnicę Kasbah, w której sułtan Abu Jusuf Jakub al-Mansur zbudował ufortyfikowany pałac oraz stojący do dziś meczet (meczet Al-Mansura). Mury miejskie wzmocniono dzięki zastosowaniu nowej techniki: w szalunkach z desek ubijano masę z gliny, kamyków i wapnia, która zastygała, a z czasem w suchym klimacie południowego Maroka mineralizowała w twardy monolit. Tę samą technikę stosowano i wtedy, i dziś przy budowie nowych domów, a meczety oraz ufortyfikowane bramy miejskie wznoszono z kamienia. Korytarze w bramach załamywały się kilkukrotnie, co miało powstrzymać impet atakującej konnicy wroga. Marrakeszańska medyna zyskała kształt bliski obecnemu. I jeszcze coś bardzo ważnego: swój symbol, meczet Al-Kutubijja, którego charakterystyczny minaret stał się wzorem dla wszystkich minaretów budowanych w krajach Maghrebu i muzułmańskiej Andaluzji[1*].
Kolejna marokańska dynastia – Marynidzi – wywodziła się z koczowniczych berberyjskich plemion żyjących na pustyniach dzisiejszej Algierii. Dwunastowieczny kronikarz Ibn Abi Zar tak o nich pisał:
Nie znali pieniądza i nie rządzili nimi emirowie. Dumni i wzgardliwi nie znosili zaczepki ani przymierza. Nie znali się ani na rolnictwie, ani na handlu, a ich jedynymi zajęciami było polowanie, konna jazda i rozboje. Na ich majętność składały się konie, wielbłądy i Murzyni, żywili się zaś mięsem, owocami, nabiałem i miodem[2].
Byli znakomitymi wojownikami. Posuwając się na zachód, raz za razem zwyciężali armię Almohadów i zdobywali kolejne miasta na północy Maroka: Fez, Tabę, Meknes i Rabat. Ośmieleni zwycięstwami ruszyli na południe i w 1261 roku Abu Jusuf Jakub zdobył Marrakesz i przyjął tytuł amir al muslimin, „władca muzułmanów”, podkreślając swoją wysoką pozycję wobec innych władców północnej Afryki. Marynidzi chcieli zaznaczyć swą odrębność, porzucili więc Marrakesz i zbudowali od podstaw własną stolicę. W odróżnieniu od Madinat al-Hamra, Czerwonego Miasta, powstało Białe Miasto Marynidów, czyli Nowy Fez. Marrakesz za ich panowania (od połowy XIII do połowy XV wieku) podupadł, bo całą uwagę skupili na Fezie. Budowali tam liczne meczety i madrasy, wspierali uczonych, a wielki uniwersytet Al-Karawijjin stał się najważniejszą uczelnią świata islamu. Marrakeszowi dostała się tylko jedna ważna szkoła, madrasa Ben Jusuf – dziś jeden z najpiękniejszych zabytków medyny.
Nawet w wąskich, pełnych ludzi i towarów uliczkach suków da się znaleźć ustronne, spokojne miejsce.
Czerwone mury, błękitne niebo, palmy i ośnieżone szczyty Wielkiego Atlasu – takie widoki tylko w Marrakeszu.
Mury i domy medyny najpiękniejsze są popołudniami, gdy oświetla je chylące się ku zachodowi słońce.
Później nastało ponad sto lat rozdrobnienia Maroka na mniejsze sułtanaty oraz następujących po sobie epidemii i klęsk nieurodzaju. Dopiero z nastaniem Sadytów, pierwszej arabskiej dynastii Maroka, państwo stopniowo wróciło do dawnej świetności. Rozkwitł i Marrakesz, który znów stał się stolicą. Budowano na potęgę, tym bardziej że z Andaluzji, ostatecznie odzyskanej w 1492 roku przez królów hiszpańskich, masowo ściągali do Maroka muzułmanie i żydzi, wśród których było wielu znamienitych uczonych, artystów, rzemieślników, kupców. Wielki sułtan Ahmad al-Mansur zawojował kawał świata aż po leżące nad rzeką Niger bogate królestwo Songhaj. W 1594 roku zdobył legendarne miasto Timbuktu, które obłożył wysokim trybutem wynoszącym ponad trzysta kilogramów złota rocznie. Czerpał też krociowe zyski zarówno z handlu solą, jak i złotem czy niewolnikami, a skarbiec w Marrakeszu pęczniał od sztab znakowanych sułtańskim godłem. Al-Mansur kazał zbudować olbrzymi pałac El Badi, uchodzący wówczas za najpiękniejszy na świecie. W jego sąsiedztwie powstały pałace bogaczy i notabli ozdabiane z najwyższym kunsztem na podobieństwo tych w andaluzyjskiej Grenadzie, która dla muzułmanów stanowiła odzwierciedlenie raju na ziemi. W architekturze upowszechnił się styl mauretański, któremu Marrakesz zawdzięcza jedne z najpiękniejszych zabytków, w tym zjawiskową nekropolię zwaną grobowcami Sadytów. Miasto rozrosło się, zajmując w XVI wieku blisko pięćset hektarów powierzchni w obrębie murów miejskich, które znów trzeba było poszerzyć; ówczesny Kraków wraz z Wawelem był prawie pięć razy mniejszy. W medynie, w sąsiedztwie pałacu El Badi powstała z woli sułtana wydzielona dzielnica żydowska mellah, w której wyznawcy judaizmu mieli swoje jesziwy (szkoły) i synagogi. Jedna z nich działa do dziś, choć po utworzeniu Izraela większość żydów opuściła Maroko.
Żaden z późniejszych Sadytów nie mógł się równać z Ahmadem al-Mansurem. Rządzili zwykle krótko, a dworem wstrząsały krwawe walki o tron. W XVII wieku kraj znów rozpadł się na dzielnice. Jedność przywrócili mu na przełomie XVII i XVIII stulecia Alawici, którzy rządzą Marokiem do dziś. O władzę walczyli długo, w końcu sięgnęli po nią dzięki „czarnej armii”, składającej się z wcielanych do niej pod przymusem Afrykanów z Południa, obcych etnicznie Berberom, którzy przez dziesięciolecia opierali się władzy Alawitów. Na początku XVIII wieku armia liczyła ponad sto trzydzieści tysięcy ludzi skoszarowanych w dziesiątkach garnizonów na terenie całego Maroka, sprawowała nadzór wojskowy nad poddanymi i brutalnie pacyfikowała wszelkie powstania czy próby oporu Berberów. A że bunty miały miejsce głównie w górach Atlasu Średniego, stolica została przeniesiona do Meknes, skąd łatwiej było je kontrolować. Najbardziej krwawe rządy sprawował sułtan Mulaj Ismail, który niechlubnie wsławił się także tym, że setkom jeńców kazał burzyć i grabić pałac El Badi, a cenne marmury i zdobienia przewozić blisko pięćset kilometrów do budowanego dla niego pałacu w Meknes. Dwór i notable wyjechali za sułtanem z Marrakeszu do nowej stolicy, ale miasto pozostało ulubioną rezydencją alawickich władców, którzy zajęli istniejące lub budowali nowe pałace i tradycyjne marokańskie domy, riady, nadal w ulubionym stylu andaluzyjskim.
Zmienne, burzliwe losy Marrakeszu sprawiły, że medyna ma niepowtarzalny dwoisty charakter – jest jednocześnie pustynną fortecą i andaluzyjskim miastem. Wędrując ulicami, napotykamy surowe ściany miejskich murów i forteczne bramy, a parę kroków dalej wpatrujemy się w mukarnas, finezyjne zdobienia pałacowych nisz. Za pozbawionymi ozdób zewnętrznymi ścianami riadów kryją się patia z bajecznie kolorowymi mozaikami. Za prostymi murami pałacowych ogrodów szemrzą fontanny o finezyjnych kształtach, a wnętrza komnat zdobią rzeźbione i malowane sufity z cedru. Na wąskich ulicach medyny co chwila coś wprawia nas w zachwyt: pięknie kuta brama ogrodu, nisza meczetu cała w arabeskach ze stiuku, miejska fontanna wyłożona mozaiką zellidż. Ale jest coś, co pozostaje niezmienne: kolor murów i ścian – za dnia czerwonawy, ochrowy, o zachodzie słońca zmienia się w soczysty cynober. To kolor Marrakeszu, Czerwonego Miasta.
Przypisy