Makbet - William Shakespeare - ebook

Makbet ebook

William Shakespeare

0,0

Opis

Makbet (ang. Macbeth) – tragedia Williama Shakespeare’a napisana około roku 1606, należy do najczęściej wystawianych i adaptowanych sztuk szekspirowskich, jest również najkrótszą tragedią jego autorstwa. Sztuka oparta została na przekazach historycznych dotyczących króla szkockiego Makbeta spisanych w kronice Raphaela Holinsheda (ok. 1570–1577), a pośrednio na kronice Historia gentis Scotorum (1527) Hectora Boece (która była źródłem dla Holinsheda). Sztuka jest archetypiczną opowieścią o niebezpieczeństwach związanych z żądzą władzy i zdradą przyjaciół. Obecny jest w niej wątek charakterystyczny dla średniowiecznego moralitetu: główny bohater ulega pokusie władzy, następuje jego stopniowy upadek moralny, aż do zbrodni, która pociąga za sobą kolejne, nie mija go jednak kara – traci wewnętrzny spokój i poczucie sensu życia. (Za Wikipedią).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 84

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




William Shakespeare 

 

 

Makbet

 

 

przełożył Jan Kasprowicz 

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki:  Juliusz Susak

 

Na okładce: William Rimmer (1816-1879), Trzy wiedźmy, scena z „Makbeta” (ok. 1850), licencja public domain,

źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Three_Witches_(scene_from_Macbeth)_by_William_Rimmer.jpg

Plik rozpoznano jako wolny od znanych ograniczeń praw autorskich, włącznie z prawami zależnymi i pokrewnymi.

 

Tekst wg edycji z roku 1924. 

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http: //www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7639-433-6 

 

 

 

OSOBY:

DUNKAN, król szkocki

Jego synowie:

MALCOLM

DONALBEIN

Wodzowie:

MAKBET

BANKO

Panowie szkoccy:

MAKDUF

LENNOKS

ROSSE

MENTEL

ANGUS

KATNES

FLENS, syn Banka SIWARD, hrabia northumberlandzki, dowódca wojsk angielskich. MŁODY SIWARD, jego syn SEJTON, oficer pod rozkazami Makbeta LEKARZ ANGIELSKI LEKARZ SZKOCKI SIERŻANT ODŹWIERNY STARZEC LADY MAKBET LADY MAKDUF DAMA w usługach Lady Makduf HEKATE i TRZY CZAROWNICE

LORDOWIE, PANOWIE, DOWÓDCY WOJSK, ŻOŁNIERZE, ZBÓJCY, SŁUDZY i GOŃCY.

Duch BANKA i wiele innych zjawisk.

Rzecz dzieje się przy końcu IV aktu w Anglji, przez wszystkie inne w Szkocji, w zamku Makbeta.

AKT PIERWSZY.

SCENA I.

Otwarte pole.

(Gromy i łyski. Wchodzą TRZY CZAROWNICE)

PIERWSZA CZAROWNICA: Kiedyż znowu jest nasz zbór Śród błyskawic, gromów, chmur?DRUGA CZAROWNICA:  Kiedyż koniec znajdzie swój Szalejący, wrzący bój? TRZECIA CZAROWNICA:  Przed zachodem to sięstanie. PIERWSZA CZAROWNICA:  A gdzie miejsce na spotkanie? DRUGA CZAROWNICA:  Na wrzosisku nasza meta. TRZECIA CZAROWNICA:  Mamy spotkać tam Makbeta. PIERWSZA CZAROWNICA:  Bury kocie, jam niegłucha! DRUGA CZAROWNICA:  W bagnie woła mnie ropucha. WSZYSTKIE:  Szpetność upiększa, piękność szpeci, Pośród mgły lećmy i zamieci!

(wychodzą)

SCENA II.

Obóz pod Forres.

(Wrzawa wojenna za sceną. Wchodzą DUNKAN, MALKOLM, DONALBEIN, LENNOKS i świta; spotykają rannego SIERŻANTA)

DUNKAN:  Cóż to za człowiek skrwawiony? On, sądząc Z jego wyglądu, będzie mógł najświeższy Skreślić stan buntu. MALKOLM:  To sierżant, co dobrym I mężnym będąc żołnierzem, zapobiegł Pojmaniu memu. Witaj, dzielny druhu! Powiedz królowi, jaki był los bitwy W chwili, gdyś pole opuścił. SIERŻANT:  Wątpliwy, Jak los znużonych dwóch pływaków, którzy, Spleceni z sobą, s ta ra ją się całą Wysilić sztukę. Okrutny Makdonwald, Wart będąc tego, by być buntownikiem, Albowiem w nim się zaroiło mnóstwo Wszelakich łotrostw natury, otrzymał Od wysp zachodnich posiłki, tłum Kernów I Galloglassów, przytem i fortuna, Uśmiechająca się jego przeklętej Waśni, snać była dziewką buntownika. Lecz wszystko na nic. Gdyż Makbet waleczny — Na miano to zasłużył — potrafił, gardzący Fortuną, swoim błyskawicznym mieczem, Który się dymił posoką straceńców, Torować sobie drogę, aż się przedarł, Kochanek męstwa, Do oczu szui; nie ścisnął mu ręki I nie rzekł prędzej:  „bądź mi zdrów”, dopóki Nie rozciął łotra od czaszki do szczęki I głowy jego nie zatknął na blankach. DUNKAN: Waleczny krewniak! Szlachcic to prawdziwy! SIERŻANT: Jak stąd, skąd słońce pierwsze rzuca błyski, Zerwą się naraz pioruny i burze,

Druzgocąc statki — tak z źródła, z którego Zdało się dla nas wypływać zbawienie, Wzbiła się klęska. Zważaj, królu szkocki, Zważaj:  zaledwie słuszność zbrojna w męstwo Zmusiła Kernów szybkonogich własnym Zaufać piętom, kiedy pan norweski, Próbując szczęścia, jął łyskliwą bronią I umocniony świeżemi posiłki. Walczyć na nowo. DUNKAN:  Czy to nie strwożyło Naszych dowódców, Makbeta i Banka? SIERŻANT:  Owszem, jak wróble orłów, lwa zające; Chcąc mówić prawdę, muszę rzec, że, niby Działa podwójnym nabite ładunkiem, Tak oni Z dwakroć podwójną uderzyli mocą Na tego wroga. Czy myślą się kąpać W ranach, dymiących krwią, i jeszcze jedną Stwarzać Golgotę, tego ja powiedzieć Już nie wydołam... Słabnę, o pomoc krzyczą moje blizny. DUNKAN:  Zdobią cię one tak, jak twoje słowa; Jedne i drugie smakują zaszczytem. Idźcie, sprowadźcie mu lekarzy!

(SIERŻANT w towarzystwie dwóch innych żołnierzy wychodzi)

Któż to Nadchodzi tutaj? MALKOLM:  Zacny hrabia Rosse.LENNOKS:  Jakiż to pośpiech widać w jego oczach! Tak człek wygląda, który, zdałoby się, O nadzwyczajnych chce pomówić sprawach.

(wchodzi ROSSE)

ROSSE:  Boże, zbaw króla!

DUNKAN:  Skądże, zacny hrabio? ROSSE:  Z Fajf, wielki królu, gdzie sztandar Norwegów Urąga niebu, a szeregi nasze Owiewa chłodem. Sam Norweg z straszliwie Licznym zastępem, Mający pomoc nikczemnego zdrajcy, Tana Kawdoru, walkę wszczął okrutną. Wtem oblubieniec Bellony, w bojowych Wyskoczył próbach, stanął przeciw niemu Z równą mu siłą i, miecz z buntowniczym Zmierzywszy mieczem i ramię z ramieniem, Przełamał hardy jego umysł — słowem Zwycięstwo przy nas! DUNKAN:  O szczęście ty wielkie! ROSSĘ:  Norweski Sweno prosi o układy, Lecz m y nie chcemy zgodzić się na pogrzeb Jego żołnierzy, pokąd nam nie złoży W skarbcu na wyspie świętego Kolumba Dziesięć tysięcy talarów. DUNKAN:  Nie będzie Moich serdecznych zdradzał interesów Ów tan Kawdoru. Idź natychmiastową Śmierć mu obwieścić, a zaś jego mianem Odznacz Makbeta, on dzisiaj jest panem. ROSSE:  Spełnię to, panie! DUNKAN:  Co tam ten stracił, to Makbet dostanie.

(wszyscy wychodzą)

SCENA III.

Wrzosowisko.

(Grzmoty. Wchodzą TRZY CZAROWNICE)

PIERWSZA CZAROWNICA: Gdzieś to bywała, siostro?

DRUGA CZAROWNICA:  Biłam świnie. TRZECIA CZAROWNICA:  A ty gdzie, siostro? PIERWSZA CZAROWNICA: Żeglarza jednego żona kasztanów miała pełno I gryzie, i gryzie, i gryzie... „I mnie daj!” — tak ją proszę... „Precz, wiedźmo, precz ode mnie!” wrzasnęło tłuste babsko... Małżonek jej na Tygrze popfynął do Aleppo: Za nim ja, w sicie skulona, Popłynę, jak szczur bez ogona, Dam ja mu, dam mu, o, dam! DRUGA CZAROWNICA:  Mój wiatr tu masz! PIERWSZA CZAROWNICA:  O, grzeczność znasz! TRZECIA CZAROWNICA:  I moim służę. PIERWSZA CZAROWNICA: Wszystkie wichry mam i burze, Wszystkie porty, gdzie szaleją, Wszystkie kąty z mgłą, zawieją, Ze żeglarskich znam ja map! Suszyć będę go, jak siano, Sen ni wieczór, ani rano Nie zawiśnie mu u powiek, Jak wyklęty będzie człowiek! Dziewięćkroć po siedem nocy Będzie kwękał, wiądł w mej mocy, Choć nie zginie jego łódź Ty ją, burzo moja, wódź! Patrz, co mam tu! DRUGA CZAROWNICA:  Pokaż! Pokaż! PIERWSZA CZAROWNICA: Widzisz:  palec mam sternika, Rozbiła go burza dzika.

(odgłos bębnów)

TRZECIA CZAROWNICA:  Bęben! Bęben! Hu! Makbet idzie tu!

WSZYSTKIE:  Siostry wiedźmy, dawać dłonie! My, co krajem lądy, tonie, Tu do koła! Tu do koła! Trzykroć ku mnie, trzykroć k’sobie, Jeszcze trzykroć, dziewięć zrobię — Już się przerwał czarów krąg!

(wchodzą MAKBET i BANKO; żołnierze w pewnej odległości)

MAKBET:  Tak ponurego dnia, a tak pięknego Nigdym nie widział dotąd. BANKO:  Jak daleko Liczy się jeszcze do Forres? A cóż to Za zwiędłe widma w takim dziwnym stroju? Nie wyglądają na mieszkańców ziemi, Chociaż są na niej... Czyście żywe? Można Przemawiać do was? Snać mnie rozumiecie, Bo wszystkie chudy przykładacie palec Do warg zapadłych. Zda się, że jesteście Białogłowami, przecież brody wasze Nie pozwalają mi na tłumaczenie, Iżeście niemi naprawdę. MAKBET:  Przemówcie, Jeśli możecie! Kimże wy jesteście? PIERWSZA CZAROWNICA: Cześć ci, Makbecie, cześć, tanie Glamisu! DRUGA CZAROWNICA: Cześć ci, Makbecie, cześć, tanie Kawdoru! TRZECIA CZAROWNICA: Cześć ci, Makbecie, co zostać masz królem! BANKO:  Dlaczegoś, panie, tak osłupiał? Zdajesz Lękać się rzeczy, które brzmią tak pięknie?... W imieniu prawdy:  czyście upiorami, Czy rzeczywiście tem, czem snać jesteście Z powierzchowności? Cnego mego druha

Pozdrowiłyście obszernym tytułem I zapowiedzią mających go spotkać Świetnych dostojeństw, królewskich nadziei, Nic nie mówicie zaś do mnie. Jeżeli Możecie wglądnąć w siejbę dni i wiecie, Które z ziarn wzejdzie, które nie — przemówcie Także i do mnie, który ani prosi O wasze względy, an i się obawia Niełaski waszej. PIERWSZA CZAROWNICA:  Cześć ci! DRUGA CZAROWNICA:  Cześć ci! TRZECIA CZAROWNICA:  Cześć ci! PIERWSZA CZAROWNICA: Mniej od Makbeta wielki, przecież większy! DRUGA CZAROWNICA: Nie tak szczęśliwy, a jednak szczęśliwszy! TRZECIA CZAROWNICA: Nie będąc królem, królów płodzić będziesz! Więc cześć wam obu, Makbecie i Banko! PIERWSZA CZAROWNICA: Makbecie, Banko, cześć wam obu razem! MAKBET:  Ciemne mówczynie, powiedzcie mi więcej Przez śmierć Synela jam tanem Glamisu — Wiem to, lecz skądże i tanem Kawdoru? Wszak tan Kawdoru żyje, tan szczęśliwy, A zostać królem mniej leży w granicach Wiary, niżeli Kawdoru być tanem. Powiedzcież-że mi, czemu zawdzięczacie Tę tak niezwykłą wiadomość? Lub poco Zatrzymujecie krok nasz w tem pustkowiu Takiem proroczem pozdrowieniem? Mówcie, Proszę was!... BANKO:  Ziemia wydaje tak samo

Bańki, jak woda, i one są niemi. Lecz gdzież zniknęły? MAKBET:  W powietrzu. Pozory Ciała odrazu tak się roztopiły, Jak dech na wietrze. Czemuż nie zostały? BANKO:  Czy to naprawdę było coś takiego, O czem mówimy? Albo czy też może Nie zażyliśmy cykuty, wiążącej Rozum? MAKBET:  Twe dzieci mają być królami. BANKO:  Ty masz być królem. MAKBET:  I tanem Kawdoru. Czy tak to brzmiało? BANKO:  Taka była nuta I takie słowa... Lecz któż się tu zbliża?

(wchodzą ROSSE i ANGUS)

ROSSE:  Król nasz, Makbecie, z radością wysłuchał Wieści o twoim sukcesie. Gdy czytał, Jak narażałeś w walce z buntownikiem Własną osobę, dziw i chęć uwielbień Spierały w nim się o to, co zatrzymać, A co ma tobie ustąpić... I umilkł Z dziwu, albowiem, przeglądając resztę Tego samego dnia, zobaczył ciebie, Jak rozbijałeś norweskie szeregi Bez strachu przed tem, czegoś sam dokonał: Przed straszliwemi obrazami śmierci. Jak grad, tak gęsto sypały się wieści, Jedna za drugą, a każda dla ciebie Niosła pochwały za obronę państwa I rozlewała ją przed nim. ANGUS:  Przysłani Jesteśmy poto, by ci złożyć dzięki Imieniem króla naszego i pana,

By cię przed jego sprowadzić oblicze, A nie, ażeby ci płacić. ROSSE:  W zadatku Większych zaszczytów kazał cię powitać Tanem Kawdoru! Bądź więc pozdrowiony, Najdostojniejszy tanie w tej godności — Ona jest twoją. BANKO:  (na stronie) Czart więc mówi prawdę? MAKBET:  Wszak tan Kawdoru żyje, więc dlaczego W cudze stroicie mnie szaty? ANGUS:  Dotychczas Ten, Co był tanem, jeszcze żyw; atoli Wyrok surowy ciąży mu na życiu, Które ma stracić według swej zasługi. Czy z Norwegczykiem był w zmowie, czy skrytą Wspierał pomocą przywódcę rokoszu, Czy z tem i tamtem pracował na zgubę Swojego kraju — nie wiem, przecież zdrada Główna, wyznana i udowodniona, Powaliła go. MAKBET:  (na stronie) Glamis! Tan Kawdoru! Przede mną jeszcze, co największe!...

(do Rosse i Angusa)

Dzięki Za wasze trudy!

(na stronie do Banka)

Nie masz ty nadziei, By twoje dzieci zostały królami. Gdy te, co tana Kawdoru zrobiły Ze mnie, przyrzekły też niemniej i tobie? BANKO:  (na stronie do Makbeta) Jeżeli temu zawierzysz, toś jeszcze I do korony zapalić się gotów,

Będąc już tanem Kawdoru... Rzecz dziwna: Często, by zyskać nas na naszą zgubę, Mówią nam prawdę narzędzia ciemności, Jakimś uczciwym ujmują drobiazgiem, Aby najgłębiej oszukać nas w skutkach...

(głośno)

Jedno słóweczko — proszę cię, kuzynie. MAKBET:  (na stronie) Dwie wygłoszono prawdy, niby trafne Jakieś prologi podniosłego aktu Monarszej sztuki... (głośno) Dzięki wam, panowie!

(na stronie)

Nadprzyrodzona ta zapowiedź szczęścia Złą być nie może... nie może być dobrą; Jeżeli złą jest, dlaczegóż mi dała Zadatek szczęścia, zacząwszy się prawdą? Zostałem tanem Kawdoru... Jeżeli Zasię jest dobrą, czemuż mnie sprowadza