Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
15 osób interesuje się tą książką
”Makbet” to tragedia Williama Shakespeare’a napisana około roku 1606, należy do najczęściej wystawianych i adaptowanych sztuk szekspirowskich, jest również najkrótszą tragedią jego autorstwa.
Sztuka oparta została na przekazach historycznych dotyczących króla szkockiego Makbeta.
Sztuka jest archetypiczną opowieścią o niebezpieczeństwach związanych z żądzą władzy i zdradą przyjaciół. Obecny jest w niej wątek charakterystyczny dla średniowiecznego moralitetu: główny bohater ulega pokusie władzy, następuje jego stopniowy upadek moralny, aż do zbrodni, która pociąga za sobą kolejne, nie mija go jednak kara – traci wewnętrzny spokój i poczucie sensu życia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 82
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wydawnictwo Avia Artis
2018
Lordowie, panowie, dowódcy wojsk, żołnierze, zbójcy, słudzy i gońcy. Duch Banka i wiele innych zjawisk.
Rzecz dzieje się przy końcu czwartego aktu w Anglii, przez wszystkie inne – w Szkocji.
PIERWSZA CZAROWNICA
Rychłoż się zejdziem znów przy blaskuBłyskawic i piorunów trzasku?DRUGA CZAROWNICA
Gdy bitwa owdzie wrzącaDociągnie się do końca.TRZECIA CZAROWNICA
Więc przed zachodem słońca.PIERWSZA CZAROWNICA
Gdzież schadzka?DRUGA CZAROWNICA
Jak ten chrustNa wrzosach.TRZECIA CZAROWNICA
Tam Makbet z naszych ustDowie się o swych losach.PIERWSZA CZAROWNICA
Słyszę głos arcywiedźmy.WSZYSTKIE TRZY
Ropucha skrzeczy. Jedźmy!Szpetność upięknia, piękność szpeci;Nuże przez mgły i par zamieci!Znikają.DUNKAN
Cóż to za człowiek krwią zbroczony?Wnosząc z jego ran,będzie on mógł nam udzielićnajświeższą wieść o bitwie.MALKOLM
Jest to mężnyWojownik, panie, którego odwadzeWinienem wolność. Witaj, przyjacielu!Powiedz królowi, jaki był los bitwy,Kiedyś jej pole opuszczał.ŻOŁNIERZ
Wątpliwy,Jak los dwóch burzą miotanych pływaków.Którzy o siebie zwarci wysilająCałą swą sztukę. Okrutny Makdonwald(Godzien haniebnej nazwy buntownika,Bo go natura mnóstwem wszelkich złościUposażyła), wsparty posiłkamiKemów z zachodnich wysp i galloglasów.Brał już nad nami górę i fortuna,Jak nierządnica, zdała się uśmiechaćPrzeklętej jego sprawie: gdy wtem Makbet,Dzielny nasz Makbet, gardząc szalą szczęścia,Mieczem, dymiącym się krwią jak kadzidłem,Torując sobie drogę wśród zastępów,Przedarł się aż do zdrajcy i dopótyNieubłagane zadawał mu cięcia,Aż go rozrąbał od czaszki do szczękiI głowę jego zatknął u blank naszych.DUNKAN
O zacny mężu, waleczny Makbecie!ŻOŁNIERZ
Jak gdy ze wschodu, skąd słońce zabłysło,Wypada burza brzemienna gromami,Tak z radosnego nam przed chwilą źródłaWynikła nagle bieda. Uważ, królu:Zaledwie słuszność, uzbrojona męstwem,Zmusiła nędznych kemów do ucieczki.Aliści szczęścia próbując na nowo,Wzmocniony świeżym ludem i rynsztunkiem,Natarł norweski władca.DUNKAN
Nie strwożyłożTo naszych wodzów, Makbeta i Banka?ŻOŁNIERZ
Jak wróble orła albo lwa zające.Zaprawdę, zdało się, że to dwa działaPodwójnie ostrym ładunkiem nabite.Z tak podwojoną uderzyli siłąNa nieprzyjaciół. Czy chcieli się skąpaćW gorących ranach, czy też upamiętnićDrugą Golgotę, tego już nie umiemPowiedzieć. Siły już mnie opuszczająI rany moje wzywają pomocy.DUNKAN
Zdobią cię one tak samo jak wieści,Które przyniosłeś: jak jedne, tak drugieTchną chwałą. Niech go opatrzą lekarze.Żołnierz wsparty na ramieniu dwóch innych wychodzi.Wchodzi Rosse.Któż się to zbliża?MALKOLM
Szlachetny tan Rosse.LENNOX
Skwapliwy pośpiech widać w jego oczach.Kto tak wygląda, ten bywa zwiastunemNiezwykłych rzeczy.ROSSE
Niech Bóg chroni króla!DUNKAN
Witaj, szlachetny tanie! skąd przybywasz?ROSSE
Z Fajf, miłościwy królu, gdzie norweskiSztandar przed naszym pochylony wiejeI chłodzi nasze wojska. Dumny Norweg,Sam przez się silny, a do tego jeszczeWsparty przez tego nikczemnego zdrajcęTana Kawdoru, srogi bój rozpoczął —Gdy wtem Bellony szczęsny oblubieniec,Makbet, okryty zbroją, jako skałaStanął przeciwko niemu i samowtórRamię z ramieniem, ostrze z ostrzem starłszy,Ukrócił hardy jego umysł: słowem,Zwycięstwo przy nas.DUNKAN
Szczęsny dniu!ROSSE
Król SwenoProsi o pokój i nie wprzód mu wolnoPogrzebać ludzi poległych w tej bitwie,Aż nam do skarbca na wyspie Sankt KolmesDziesięć tysięcy dolarów wypłaci.DUNKAN
Nie będzie mi już bruździł ten tan Kawdor;Już zdradom jego naznaczona meta.Idź mu śmierć obwieść, tanie, i MakbetaPowitaj jego mianem.ROSSE
Śpieszę panie.DUNKAN
Co on utracił, to Makbet dostanie.Wychodzą wszyscy.PIERWSZA CZAROWNICA
Gdzieś była, siostro?DRUGA CZAROWNICA
Wieprzem rżnęła.TRZECIA CZAROWNICA
A ty gdzie? Opisz swoje dzieła.PIERWSZA CZAROWNICA
Żona jednego kupca wełnyKasztanów miała rańtuch pełnyI złote łuszczyła z nich jądro.„Daj mi je”, rzekłam, a ta kukłaZe wzgardą na mnie fukła:„Precz, stary czopie, precz, ty flądro!”Poczekaj no, pomyślałam, ptaszku,Pokażę ja ci, czym ja czop!Mąż jej popłynął do Damaszku,Na sicie śmignę za nim w tropI w spodzie okrętu skurczonaPrzycupnę jak szczur bez ogona;Za babę odpowie mi chłop.DRUGA CZAROWNICA
Mój wiatr ci dam.TRZECIA CZAROWNICA
I ja mój dam.PIERWSZA CZAROWNICA
Dziękuję wam.W mocy mej wszystkie inne mam;Wszystkie porty, gdzie szaleją,I przeciągi, kędy wiejąZmienną róży swej koleją;Kłuć go będę, szczypać, dręczyć,Cherlać musi i kawęczyć;Snu nie znajdzie w noc i we dnie.Przez dni siedm, siedm razy siedmPastwą będzie wrażych wiedm;A jeżeli z burz nawałyOkręt jego ma wyjść cały,Trzeba, by go wichrów szałyTęgo pierwej skołatały.Patrzcie, co to ja mam.DRUGA CZAROWNICA
Pokaż nam.Jakiś skóry kawalec.PIERWSZA CZAROWNICA
Sternika to jest palec,Którego orkan mój pomacał,Kiedy do domu wracał.TRZECIA CZAROWNICA
Trąba brzmi, puzon dmie:Makbet, Makbet zbliża się.WSZYSTKIE TRZY
Dalej, dalej, siostry wiedźmy,Czarodziejski krąg zawiedźmyOt tak, ot tak, ot tak;Trzykroć tak i trzykroć wspak,Trzykroć jeszcze do dziewięciu:Pst! — już po zaklęciu.Wchodzą Makbet z Banko.MAKBET
Tak ponurego dnia i tak pięknego,Jak żyję, nigdy jeszcze nie widziałem.BANKO
Dalekoż jeszcze Forres? Ale któż sąTe tam postacie wywiędłe i szpetne?Nie zdają się mieć nic wspólnego z ziemią,Są jednak: na niej. Żyweż wy jesteście?Zdolne na ludzką mowę odpowiedzieć?Zdawałoby się, że mnie rozumiecie,Bo wszystkie razem chude swoje palceDo ust zapadłych przykładacie. PozórNiewieści macie, ale wasze brodyNie pozwalają mi w tę płeć uwierzyć.MAKBET
Jeśli możecie, mówcie — kto jesteście?PIERWSZA CZAROWNICA
Cześć ci, Makbecie! Cześć ci, tanie Glamis!DRUGA CZAROWNICA
Cześć ci, Makbecie! Cześć ci, tanie Kawdor!TRZECIA CZAROWNICA
Cześć ci, Makbecie! Przyszły królu, cześć ci!BANKO
Czego się wzdrygasz, zacny przyjacielu?Zdajesz się jakby przerażony wróżbąTak mile brzmiącą? W imię prawdy! mówcie:Czyście wy tylko łudzącymi mary,Czy rzeczywiście tym, czym się rzekomoJawicie oku? Szlachetnego megoWspółtowarzysza broni pozdrawiacieRzędem tytułów, przechodzących wszelkieJego nadzieje, mnie nic nie mówicie.Jeśli, świadome siejby czasu, wiecie,Które się ziarno udać ma, a któreZmarnieć, żadnego nie wydawszy plonu,Przemówcie do mnie, który ani stojęO wasze względy, ani się niełaskiWaszej obawiam.CZAROWNICE
Cześć ci, Banko, cześć!PIERWSZA CZAROWNICA
Mniej wielkim będziesz niż Makbet, a większym.DRUGA CZAROWNICA
Nie tak szczęśliwym, a przecie szczęśliwszym.TRZECIA CZAROWNICA
Nie będąc królem, królów płodzić będziesz:Cześć wam więc obu, Makbecie i Banko!PIERWSZA CZAROWNICA
Makbecie, Banko, cześć wam!DRUGA CZAROWNICA
Cześć wam!TRZECIA CZAROWNICA
Cześć wam!MAKBET
Ciemne Sybille, więcej mi powiedzcie!Przez śmierć Sinela jestem tanem Glamis,O tym wiem; ale skądże tanem Kawdor?Tan Kawdor żyje w szczęściu i dostatku.Królem zaś zostać jest to dla mnie rzecząMniej jeszcze mieścić się mogącą w sferzePrawdopodobieństw niż być tanem Kawdor,Mówcie, skąd macie tę dziwną wiadomość?I w jakim celu nas tu na tych wrzosachZatrzymujecie tak dziwnym proroctwem?Odpowiadajcie, rozkazuję wam.Czarownice znikają.BANKO
Ziemia wydaje bańki tak jak woda:Mieliśmy próbę ich. Gdzież one prysły?MAKBET
W powietrze. Co się zdawało cielesne,To się rozwiało jako z wiatrem oddech,Gdyby się były jedną chwilę dłużejWstrzymały!BANKO
Powiedz mi, czy rzeczywiścieByło tu coś takiego, o czym mówim,Czy też, nie wiedząc o tym, spożyliśmyOwej niezdrowej rośliny, od którejZmysły durzeją?MAKBET
Masz być ojcem królów.BANKO
A ty sam królem.MAKBET
I tanem Kawdoru.Nie także brzmiało to, cośmy słyszeli?BANKO
Tak, co do joty. Któż to ku nam zdąża?Wchodzą Rosse i Angus.ROSSE
Król się z najwyższą radością dowiedziałO tym podwójnym zwycięstwie, Makbecie.Kiedy mu twoje osobiste starcieZ wodzem powstańczych wojsk opisywano,Zdumienie wiodło w nim spór z uwielbieniemI usta jego sypały pochwały;Lecz słów mu na nie zbrakło, gdy usłyszał,Jakeś to jeszcze w tym samym dniu, niczymNieustraszony, bo nawet widokiemWłasnego dzieła, na pobojowiskuRozbił norweskie hufce. Lotem ptakaSzła wieść za wieścią, a każdy jej goniecPodnosił twoje zasługi w obroniePraw majestatu i dodawał wątkuDo chwały twego imienia.ANGUS
JesteśmyPrzysłani, wodzu, żeby ci oznajmićKrólewskie dzięki, żeby cię przed królaPowieść oblicze, nie żeby wypłacićDług waleczności twojej przynależny.ROSSE
Na wstęp do większych zaszczytów, Makbecie,Jakieć czekają, kazał mi król ciebiePowitać tanem Kawdoru.Cześć ci więc pod tym tytułem, cny tanie,Bo od tej pory on jest twoim.BANKOdo siebie
Przebóg!Więc szatan mówi prawdę?MAKBET
Kawdor żyje,Dlaczegoż w cudze szaty mnie stroicie?ROSSE
Ten, co tę nazwę nosił, żyje jeszcze;Ale na życiu, którego niegodzien,Surowy cięży wyrok! Czy on w zmowieBył z Norweżczykiem, czy skrytą pomocąWspierał przywódcę buntu, czy nareszcieKnuł z obydwoma zamach na kraj własny,Tego ja nie wiem, tylko wiem, że zdradaStanu, wyznana i udowodniona,Upadku jego stała się przyczyną.MAKBETdo siebie
Glamis i Kawdor! Najważniejszej jeszczeBrakuje rzeczy.głośnoDzięki wam, panowie;na stronie do BankaWątpiszże widzieć twe dzieci królami,Gdy ci te same usta to przyrzekły,Które nazwały mnie tanem Kawdoru?BANKOpodobnież do niego
Wieszczba ta, jeśli wiarę w niej położysz,Może zapalić w tobie niebezpiecznąŻądzę korony. Często, przyjacielu,Narzędzia piekła prawdę nam podają,Aby nas w zgubne potem sieci wplątać;Łudzą nam duszę uczciwym pozorem,Aby nas znęcić w przepaść następstw;głośnoSłówko,Mości panowie.MAKBETdo siebie
Dwie wróżby, będąceNiby prologiem świetniejszej przyszłości,Już się sprawdziły.głośnoZa trud wasz, panowie,Wdzięczny wam jestem.znowu do siebie
To nadprzyrodzone