3,84 zł
Makbet (ang. Macbeth) – tragedia Williama Shakespeare’a napisana około roku 1606, należy do najczęściej wystawianych i adaptowanych sztuk szekspirowskich, jest również najkrótszą tragedią jego autorstwa. Sztuka oparta została na przekazach historycznych dotyczących króla szkockiego Makbeta spisanych w kronice Raphaela Holinsheda (ok. 1570-1577). Sztuka jest archetypiczną opowieścią o niebezpieczeństwach związanych z żądzą władzy i zdradą przyjaciół. Obecny jest w niej wątek charakterystyczny dla średniowiecznego moralitetu: główny bohater ulega pokusie władzy, następuje jego stopniowy upadek moralny, aż do zbrodni, która pociąga za sobą kolejne, nie mija go jednak kara – traci wewnętrzny spokój i poczucie sensu życia. (Wikipedia)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 79
William Shakespeare
Makbet
tłum. Leon Ulrich
/ Otwarte pole. /
/ Grzmoty i błyskawice. — Wchodzą trzy Czarownice. /
1 CZAROWNICA
Gdzie, kiedy nowe spotkanie?
W grzmotach, błyskach, huraganie?
2 CZAROWNICA
Gdy wrzawa bitwy ustanie,
Jedno wojsko z pola pierzchnie.
3 CZAROWNICA
A więc jeszcze zanim zmierzchnie.
1 CZAROWNICA
Gdzie?
2 CZAROWNICA
Na stepie.
3 CZAROWNICA
Sam na sam,
By Makbeta spotkać tam.
1 CZAROWNICA
Idę, kotku.
WSZYSTKIE
Już ropucha
Woła na nas. Zaraz! Zaraz!
Brzydnieje uroda, brzydota pięknieje,
Więc dalej, więc dalej, przez mgły i zawieje!
/ Znikają. /
/ Obóz niedaleko Forres. /
/ Alarm za sceną. — Wchodzą: król Duncan, Malcolm, Donalbain, Lennox, Służba, spotykają rannego Żołnierza. /
KRÓL DUNCAN
Co to za żołnierz? Wnosząc z jego stanu,
On nam potrafi świeżą dać wiadomość,
Jak stoi teraz bój z buntownikami.
MALCOLM
To sierżant, który z lwią odwagą walczył,
Aby mię wyrwać z rąk nieprzyjaciela.
Witaj, kolego! Opowiedz królowi,
Jak się ważyły losy wojujących,
Kiedy plac bitwy ranny opuszczałeś.
ŻOŁNIERZ
Zwycięstwo, królu, wahało się jeszcze,
Armie podobne dwom były pływakom,
Co się chwytając śmiertelnym uściskiem,
Daremnią całą sztuki swojej biegłość.
Srogi Macdonwald (wart być buntownikiem,
Tak wszystkie ludzkiej natury sprosności
Do jego podłej zleciały się duszy)
Przyzwał do siebie z zachodnich wysp kernów
I gallowglasów, a zmienna fortuna
Do buntownika uśmiechać się zdała,
Jakby chcąc jego nałożnicą zostać.
Wszystko daremno, bo Makbet waleczny
(Nikt na tę nazwę lepiej nie zasłużył),
Gardząc fortuną, z dobytym orężem,
Który się dymił krwią nieprzyjaciela,
Chwały kochanek, do tego nędznika
Drogę wyrąbał, nie ścisnął mu ręki,
Ni go pożegnał, dopóki mu wprzódy
Czaszki po samą nie rozpłatał szczękę,
Głowy na naszych nie zawiesił blankach.
KRÓL DUNCAN
Dzielny szlachcicu! Waleczny kuzynie!
ŻOŁNIERZ
Jak nieraz z strony, z której wstaje słońce,
Wybiega chmura gromami brzemienna,
Tak nam ze źródła spodziewanych zwycięstw
Niebezpieczeństwo wytrysnęło nowe.
Słuchaj mnie tylko, królu Szkocji, słuchaj!
Zaledwo męstwem wsparta sprawiedliwość
Z placu potyczki zniosła kernów śmiecie,
Gdy król norweski, który na nas czyhał,
Z świeżym zastępem, z wyostrzoną bronią.
Rozpoczął atak.
KRÓL DUNCAN
Czy to nie strwożyło
Mych wodzów dzielnych, Makbeta i Banqua?
ŻOŁNIERZ
O tak, jak stado wróbli trwoży orła,
Albo lwa zając. By prawdę powiedzieć,
Byli jak działa podwójnie nabite,
Tak swoje krwawe ciosy podwoili,
Jakby się chcieli kąpać w krwi dymiącej,
Lub jaką drugą uwiecznić Golgotę.
Lecz rany moje wołają o pomoc.
KRÓL DUNCAN
Słowa ci twoje, jak rany przystoją,
W obu zarówno jasny świeci honor.
Więc go bez zwłoki wiedźcie do doktora!
Wyprowadzają Żołnierza. — Wchodzi Ross.
Kto się tam zbliża?
MALCOLM
Ross, nasz than waleczny.
LENNOX
Jaki w źrenicach jego pośpiech widać!
Twarz to człowieka, który wiadomości
Przynosi dziwne.
ROSS
Boże, strzeż nam króla!
KRÓL DUNCAN
Waleczny thanie, skąd do nas przybywasz?
ROSS
Z Fife, wielki królu, gdzie norweska flaga,
Miotana wichrem, mrozi naszych serca.
Sam król norweski, z niezliczoną armią,
Przez niewiernego popierany zdrajcę,
Thana Cawdoru, bój rozpoczął straszny.
Lecz nasz waleczny Bellony małżonek,
Zbrojny odwagą, stanął z nim się mierzyć
Ramię na ramię, szabla przeciw szabli,
I dziką jego poskromił odwagę.
Zwycięstwo przy nas!
KRÓL DUNCAN
O szczęście bez granic!
ROSS
Sweno, norweski król, błaga o pokój.
Zanim otrzymał od nas przyzwolenie,
Aby pogrzebał swych poległych trupy,
Na Kolumbana świętego wprzód wyspie
Dziesięć tysięcy talarów nam spłacił.
KRÓL DUNCAN
Than nas Cawdoru drugi raz nie zdradzi.
Idź, niech natychmiast głowa jego spadnie,
A pozdrów jego tytułem Makbeta!
ROSS
Spełni się wola króla, mego pana.
KRÓL DUNCAN
Co Cawdor przegrał, Makbeta wygrana.
/ Step. /
/ Pioruny. — Wchodzą trzy Czarownice. /
1 CZAROWNICA
Gdzie byłaś, siostro?
2 CZAROWNICA
Zabijałam świnie.
3 CZAROWNICA
A ty gdzie?
1 CZAROWNICA
Żona majtka w swym fartuchu
Miała kasztany; mlaska, mlaska, mlaska!
Daj mi, mówiłam. — Precz stąd, czarownico!
Otyłe ścierwo zawołało do mnie.
Mąż jej na Tygrze płynie do Aleppo,
By go dognać, w przetak siędę,
Bez ogona szczurem będę,
Będę deski gryść, gryść, gryść!
2 CZAROWNICA
Wiatr ci jeden w pomoc dam.
1 CZAROWNICA
Dzięki wam!
3 CZAROWNICA
Ja dam drugi.
1 CZAROWNICA
Ja mam resztę na usługi,
Wiem gdzie, kiedy, wieje jaki,
Znam każdego wszystkie szlaki,
Jakby na żeglarza karcie.
Ja wysuszę go jak siano;
Ani wieczór, ani rano
Sen nie zamknie jego powiek;
Jak wyklęty będzie człowiek.
Miesiące, tygodnie, dnie,
Niech więdnie, marnieje, schnie;
Choć się barka nie rozpryska,
Niech nią wieczna burza ciska!
Patrzcie, co mam.
2 CZAROWNICA
Pokaż! pokaż!
1 CZAROWNICA
Palec majtka, który zginął,
Kiedy już do domu płynął.
/ Bęben za sceną. /
3 CZAROWNICA
Bębny biją; czas już nam!
Makbet tam!
WSZYSTKIE
Przeznaczeń siostry, dłoń w dłoni,
Posłanki lądów i toni,
Tak kołują, krążą tak.
Trzy te biorę, te trzy ty,
Do dziewiątki jesacze trzy.
Koło czarów zakreślone.
/ Wchodzą: Makbet i Banquo. /
MAKBET
Dnia tak szpetnego i pięknego razem
Nie miałem jeszcze.
BANQUO
Do Forres jak daleko?
Co to za wyschłe i dziwne stworzenia?
Nie wyglądają na mieszkańców ziemi,
Chociaż są na niej. Mówcie, czy żyjecie?
Czy was śmiertelny człowiek pytać może?
Zda się, że moje rozumiecie słowa,
Każda z was bowiem suchy kładzie palec
Na zwiędłe usta. Macie kobiet postać,
Lecz brody wasze tak myśleć mi bronią.
MAKBET
Jeśli możecie, mówcie, kto jesteście?
1 CZAROWNICA
Witaj, Makbecie, witaj, thanie Glamis!
2 CZAROWNICA
Witaj, Makbecie, witaj, thanie Cawdor!
3 CZAROWNICA
Witaj, Makbecie, przyszły witaj królu!
BANQUO
Dobry mój panie, dlaczego się wzdrygasz,
Lękasz się rzeczy, co brzmi tak rozkosznie?
W imię was prawdy zaklinam, powiedzcie,
Czy tylko zmysłów jesteście złudzeniem,
Czy kształty wasze są rzeczywistością?
Kolegę mego godnością dzisiejszą
Witacie, razem z wielką przepowiednią
Przyszłych dostojeństw, królewskiej nadziei,
Tak, że oniemiał, jakby zachwycony.
Dla mnie milczycie; lecz jeśli możecie
Sięgnąć spojrzeniem w przyszłości nasiona,
I przepowiedzieć jakie ziarno puści,
Przemówcie do mnie, do mnie, co nie proszę
O łaskę waszą, jak się nienawiści
Waszej nie lękam.
1 CZAROWNICA
Witaj!
2 CZAROWNICA
Witaj!
3 CZAROWNICA
Witaj!
1 CZAROWNICA
Mniejszy, a przecie większy od Makbeta.
2 CZAROWNICA
Nie tak szczęśliwy, a przecie szczęśliwy.
3 CZAROWNICA
Ty królów spłodzisz, choć nie jesteś królem.
Witajcie przeto, Makbecie i Banquo!
1 CZAROWNICA
Banquo, Makbecie, witajcie, witajcie!
MAKBET
O, jeszcze jedno słowo, ciemne wieszczki!
Przez śmierć Sinela jestem thanem Glamis,
Lecz jak Cawdoru? Than Cawdoru żyje,
Żyje szczęśliwy; żeby królem zostać,
To równie wiary przechodzi granice,
Jak to, że jestem dziś thanem Cawdoru.
Mówcie, skąd dziwna wiedza wam ta przyszła?
Mówcie, dlaczego na tym dzikim stepie,
Tym pozdrowieniem proroczym nasz pochód
Zatrzymujecie? Zaklinam was, mówcie!
/ (Czarownice znikają.) /
BANQUO
Ziemia, jak woda, ma także swe bańki;
To były bańki ziemskie; gdzie zniknęły?
MAKBET
W powietrzu; co nam zdało się cielesne,
Jak gdyby oddech w wiatr się rozpłynęło.
Ach, jakbym pragnął, by zostały dłużej!
BANQUO
Czy to stworzenia były tu istotne,
Lub czyśmy jedli zatrute korzonki,
Których nasz rozum został niewolnikiem?
MAKBET
Twe dzieci będą królami.
BANQUO
Ty królem.
MAKBET
Thanem Cawdoru wprzódy, czy nie prawda?
BANQUO
Tak jest, to były własne ich wyrazy.
Kto się przybliża?
/ Wchodzą: Ross i Angus. /
ROSS
Król błogą wiadomość
O twych zwycięstwach odebrał, Makbecie;
Czytając twoje wśród walki przygody,
Niepewny, czy ma wielbić, czy się dziwić,
Sam nie wie, jak ma objawić swe czucia,
Dumając niemy, przy rozprawy końcu,
Widzi cię znowu wśród norweskich pułków,
Niestrwożonego własnej szabli dziełem;
Co chwila nowe odbiera poselstwa
O nowych kształtach potyczki i śmierci;
Każdy posłaniec do nóg jego ciska
Nowe pochwały dzieł twych bohaterskich,
Spełnionych w jego królestwa obronie.
ANGUS
Naszego pana dzięki ci przynosim,
Nie żeby twoje zasługi zapłacić,
Żeby cię tylko prowadzić do niego.
ROSS
A na zadatek świetniejszych zaszczytów
Thanem Cawdoru pozdrowić cię kazał.
Więc cię tytułem witam, thanie, nowym,
Jest twoim.
BANQUO
Możeż diabeł mówić prawdę?
MAKBET
Jak to? Wszak jeszcze than Cawdoru żyje,
Czemu mnie w odzież stroisz pożyczaną?
ANGUS
Żyje ten, który Cawdoru był thanem,
Lecz życiu jego sąd grozi surowy,
Które utracić zbrodnią swą zasłużył.
Czy spiski knował z Norwegią otwarte,
Czy buntownikom tajemnie pomagał,
Czy z dwoma razem wrogami pracował
Na zgubę kraju, nie umiem powiedzieć,
Lecz dowiedziona zdrada i wyznana
Potępia zdrajcę.
MAKBET
/ na stronie /
Glamis, than Cawdoru,
A potem — potem — jeszcze tytuł wyższy!
do Rossa i Angusa
Przyjmcie me dzięki!
do Banqua
Czy się nie spodziewasz,
Że kiedyś dzieci twe królami będą,
Gdy mają na to od tych obietnice,
Które mi thaństwo Cawdoru przyrzekły?
BANQUO
Wiara w ich słowa może w thanie Cawdor
Rozbudzić także myśli o koronie.
To dziwna! Nie raz ciemności narzędzia,
Żeby do naszej pociągnąć nas zguby,
Prawdę nam mówią; chwytają nam dusze
Zwodną ponętą uczciwych drobnostek,
Aby nas potem popchnąć w ciemną przepaść. —
Kuzynie, słowo.
MAKBET
/ na stronie /
Dwie ich przepowiednie
Już się spełniły, jak szczęśliwy prolog
Do królewskiego w przyszłości dramatu. —
Raz jeszcze dzięki składam wam, panowie! —
na stronie
Nadprzyrodzone trzech istot podszepty
Złe być nie mogą, nie mogą być dobre.
Jeśli złe, czemu prawdą zaczynają
I pomyślności dają mi zadatek?
Jestem Cawdoru thanem. Jeśli dobre,
Dlaczego ucho nadstawiam pokusom,
Na których straszny obraz włos się jeży,
Mężne me serce w mych się tłucze piersiach,
Z siłą naturze ludzkiej niezwyczajną?
Strach mniej jest straszny, mniej ma w sobie grozy
W rzeczywistości, niż strach w wyobraźni.
Myśl, której tylko marzeniem morderstwo,
Wstrząsa tak słabą ludzką mą naturą,