Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Powieść z bestsellerowego cyklu Magiczne Drzewo
Kuki, Gabi i Blubek chcą ocalić swoją szkołę, która ma być zburzona. Znajdują magiczny przedmiot. Jednak by użyć jego mocy, muszą zdobyć zaginioną część. Walczą z olbrzymim Łowcą i oszustami sprzedającymi znikające zabawki. Uciekają z dziwnej wyspy i tworzą niesamowity statek. Lecz gdy czar zmienia ich w kamienie, uratować ich może tylko mówiący pies…
Opowieści Magicznego Drzewa są podstawą znanego na świecie cyklu filmowego, nagrodzonego Emmy – telewizyjnym Oscarem – za wyobraźnię, mądrość i humor.
Andrzej Maleszka, reżyser filmowy, autor powieści i scenariuszy. Jest zdobywcą wielu nagród na międzynarodowych festiwalach. Jego filmy i powieści są pełne fantastycznych przygód. A jednocześnie opowiadają o ważnych sprawach.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 160
Data ważności licencji: 10/1/2026
Dedykuję mojej wspaniałej Mamie
W dwutysięcznym roku nad doliną Warty przeszła straszliwa burza. Trwała bez przerwy przez trzy dni i trzy noce. Przerażone zwierzęta kryły się w najgłębszych norach. Małe dzieci chowały głowy pod poduszki, by nie słyszeć nieustającego huku grzmotów. W wielu domach zgasło światło, a dachy porwała wichura.
Trzeciego dnia piorun uderzył w olbrzymi stary dąb rosnący na wzgórzu. Drzewo pękło i runęło na ziemię. Zadrżały domy w całej dolinie, a burza natychmiast ustała.
Nie był to zwyczajny dąb. Było to Magiczne Drzewo. Miało w sobie ogromną, cudowną moc, lecz wtedy nikt o tym nie wiedział.
Ludzie zawieźli je do tartaku i pocięli na deski. Z drewna zrobiono setki różnych przedmiotów, a w każdym przedmiocie została cząstka magicznej mocy. W zwyczajnych rzeczach ukryła się siła, jakiej nie znał dotąd świat. Wysłano je do sklepów i od tego dnia na całym świecie zaczęły się niesamowite zdarzenia.
– Kup mi to! Ja chcę to mieć. Mamo! Tato! Kup mi to!
Tłum dzieci biegł parkową aleją. Ciągnęły za ręce rodziców i krzyczały:
– Ja muszę to mieć! Kup mi to!
Wszyscy pędzili do wielkiego namiotu ustawionego w centrum parku. Nad wejściem wisiał transparent:
WSPANIAŁE ZABAWKI. CUDOWNE GADŻETY.
W powietrzu unosił się przyjemny zapach. Był tak mocny, że aż kręciło się w głowie.
Przed namiotem dzieci i rodzice ustawiali się w długiej kolejce. Inni próbowali się wcisnąć do wnętrza bez kolejki.
– Nie pchać się! – krzyczeli ludzie. – Każdy chce wejść!
Nagle tłum ucichł. Z namiotu wyszedł chłopiec z wielkim pudłem w rękach. Postawił je na ziemi i wyjął czerwony samochód.
Wszyscy krzyknęli z zachwytu, bo samochód był cudowny. Wyglądał jak prawdziwe porsche! Światła świeciły, silnik huczał, a kierownica sama się obracała. Auto zaczęło pędzić przez park tak szybko, że ledwo było je widać. Nagle TRZASK! Zabawka uderzyła w betonowy kosz i rozpadła się na kawałki.
Tłum na placu jęknął.
Chłopiec się roześmiał. Wcisnął czerwony guzik na pilocie. Wtedy części auta podskoczyły i znów się połączyły! Powstał nowy samochód, jeszcze wspanialszy. Pojazd uniósł się i zaczął fruwać nad parkiem!
Zachwycone dzieci klaskały. Teraz wszystkie próbowały się wepchnąć do namiotu. Wielu to się udało.
W namiocie stała długa lada. Leżały na niej setki cudownych zabawek. Sterowane pojazdy, roboty, lalki i maskotki. Obok piętrzyły się kartony z Lego Technic i dronami. Dalej królowały smartfony, smartwatche i konsole.
Wokół lady kłębił się tłum kupujących. Sprzedawcą był brodaty mężczyzna. Uśmiechał się promiennie do dzieci, podając im zabawki. Pieniądze kasowała ruda kobieta, a nastolatka w okularach pakowała zakupy.
Jakiś chłopiec przy ladzie krzyczał:
– Mamo! Kup mi wojowników sterowanych smartfonem. Oni potrafią naprawdę walczyć. Kup mi ich!
– Oczywiście!
Jego mama wyjęła z portfela kartę Visa.
Brodaty sprzedawca pokręcił głową.
– Nie można płacić kartą. Tylko gotówka.
Kobieta wysupłała kilka banknotów i podała kasjerce. Uszczęśliwiony syn wziął pudło z wojownikami.
Następni klienci przepychali się do lady. Wszyscy kupowali zabawki jak szaleni.
Nagle w namiocie zapiszczał sygnał, ledwo słyszalny w hałasie.
Dziewczyna w okularach spojrzała na zegarek. Podbiegła do sprzedawcy:
– Tato, musimy uciekać. Już czas. Uciekajmy!
Brodacz natychmiast krzyknął:
– Koniec sprzedaży! Zamykamy!
Klienci protestowali:
– Dlaczego!? Tak długo czekaliśmy!
– Koniec sprzedaży! – wołał sprzedawca. – Proszę wyjść!
Niezadowolony tłum zaczął się rozchodzić.
– Szybko – szeptała dziewczyna w okularach. – Została minuta!
Brodacz wyjął spod lady klatkę, w której coś się poruszało. Osłonił ją czarnym aksamitem. Ruda kasjerka wzięła woreczek z pieniędzmi. Oboje wybiegli z namiotu. Dziewczyna w okularach pognała za nimi.
– Pospieszcie się! – wołał brodacz.
Przeciskając się przez tłum, popędzili na parking. Stał tu żółty samochód o niesamowitym kształcie. Pisnął sygnał. Otworzyły się drzwi. Cała trójka wskoczyła do auta. Zahuczał silnik i samochód błyskawicznie odjechał.
Na placu został tłum dzieci i rodziców. Szczęściarze, którym udało się zrobić zakupy, dumnie trzymali kolorowe pudła. Reszta gapiła się na nich z zazdrością.
Nagle rozległ się krzyk. To jakieś dziecko otworzyło karton, by wyjąć zabawkę.
Pudło było puste!
– Moja zabawka zniknęła! – zawołało dziecko. – Nie ma jej!
Zabrzmiał kolejny krzyk, potem następne: „Moja zabawka także zniknęła! Mojej też nie ma! Gdzie moja konsola? Nic nie ma!”.
Wszyscy zaglądali do kartonów. Były puste. Zakupy zniknęły!
Najmłodsze dzieci zaczęły płakać. Rodzice chcieli biec do namiotu i ze zdumieniem zobaczyli, że namiot zniknął!
Wtedy ludzie otworzyli szerzej oczy. Rozglądali się niepewnie, jak zbudzeni ze snu. Jakby nie pamiętali, co się działo przed chwilą… Dzieci ocierały łzy, choć już zapomniały, czemu płaczą. Rodzice wzięli je za ręce i wszyscy w milczeniu zaczęli się rozchodzić.
Plac opustoszał. Została tylko sterta pustych kartonów.
Tydzień później w auli szkoły numer siedem zebrali się wszyscy uczniowie.
Byli odświętnie ubrani. Dziewczyny miały białe bluzki i granatowe spódniczki, a chłopcy eleganckie koszule. Nikodem zwany Trupkiem założył nawet krawat.
Był ostatni dzień roku szkolnego. Wtedy zawsze odbywała się uroczysta akademia.
Kuki, Gabi i Blubek siedzieli na końcu auli. Oglądali świadectwa, które wręczył im w klasie wychowawca.
– Nie jest źle – powiedział Kuki. – Tylko z matmy mam tróję, reszta okej. A ty, Gabi?
– Dwie szóstki, reszta piątki. Mam świadectwo z paskiem.
– No jasne – mruknął Blubek. – Ty zawsze musisz być najlepsza!
– Niezupełnie – westchnęła Gabi. – Z zachowania mam tylko DOBRE. Właściwie nie wiem czemu. A ty, geniuszu? Pokaż oceny.
– Nie ma mowy! – zawołał Blubek, chowając świadectwo do plecaka. – Grunt, że przeszedłem do następnej klasy. Ojciec powiedział: „Jak nie przejdziesz, przenoszę cię do innej szkoły”.
– To byłoby okropne – stwierdził Kuki.
– Mam nadzieję, że zawsze będziemy razem – powiedziała Gabi. – To znaczy aż do ósmej klasy.
W tym momencie w auli zapadła cisza. Na scenę wszedł dyrektor szkoły.
Wszyscy byli pewni, że powie to co zwykle. Będzie życzyć udanych wakacji i każe uważać w czasie kąpieli. Zawsze to powtarzał na koniec roku. Jednak tym razem było inaczej. Dyrektor stał na scenie ze smutną miną i długo milczał. Wreszcie podniósł mikrofon i powiedział ponurym głosem:
– Uczennice i uczniowie. Muszę wam przekazać smutną wiadomość.
Dzieci patrzyły niepewnie.
– Z przykrością chcę was zawiadomić, że po wakacjach już się nie spotkamy. Nasza szkoła zostanie zamknięta.
Uczniowie zaczęli wołać: „Zamknięta!? Jak to? Dlaczego!?”.
– Nasza szkoła będzie zlikwidowana – powtórzył dyrektor. – Dziś widzimy się po raz ostatni. Zostaniecie przeniesieni do innych szkół. Do różnych, w zależności od tego, gdzie mieszkacie. Lista jest wywieszona w holu.
– Ale co się stało!? – zawołał Kuki. – Czemu zamykają naszą szkołę!?
– Na tym terenie będzie zbudowana galeria handlowa – oznajmił dyrektor. – Dlatego budynek szkoły zostanie zburzony. Tyle mogę wam powiedzieć. I chcę jeszcze dodać, że… Że chociaż czasem trudno było z wami wytrzymać, to jest mi smutno, że już was nie zobaczę. Że nie będziemy tutaj, razem…
Zamilkł i opuścił głowę.
Zapadła zupełna cisza. Uczniowie byli oszołomieni tym, co usłyszeli, i nikt się nie odzywał.
– To już wszystko – westchnął dyrektor. – Resztę informacji prześlemy rodzicom. Żegnam was, dzieciaki.
Uczniowie tłoczyli się w holu przed tablicą ogłoszeń. Wisiała na niej lista z nazwiskami i numerami szkół.
– Idziemy do różnych szkół – powiedział ponuro Blubek. – Mnie przenoszą do piątki, a ciebie, Kuki, do ósemki.
– A ja idę do trójki! – zawołała Gabi.
– To jest bez sensu! – wściekał się Kuki. – Czemu nie możemy być razem?
– I czemu w ogóle zamykają naszą szkołę!? – zawołała Gabi. – Po co tu jakaś głupia galeria?
Zobaczyli, że korytarzem idzie nauczycielka, pani Szulc. Była ich wychowawczynią, gdy chodzili do niższej klasy. Bardzo ją lubili.
Podbiegli do niej.
– Proszę pani! – zawołał Kuki. – Proszę nam powiedzieć, o co tu chodzi! Jakim prawem zabierają naszą szkołę?
Pani Szulc spojrzała na nich smutno.
– Działka, na której stoi szkoła, jest prywatną własnością.
– I co z tego?
– Właściciel ją sprzedaje – powiedziała nauczycielka. – Po prostu chce zarobić pieniądze.
– A czemu my nie możemy jej kupić!? – spytała Gabi. – Zrobimy zrzutkę. Każdy rodzic da trochę pieniędzy.
Pani Szulc smętnie pokręciła głową.
– To nie jest trochę pieniędzy. To bardzo dużo pieniędzy.
– Ile?
– Dwadzieścia milionów.
– Co!? Aż tyle?
– Niestety tak…
Dzieci zamilkły. Było jasne, że rodzice nie zbiorą takiej kwoty.
– A nie możemy chociaż iść razem do jednej szkoły? – spytał Kuki.
Nauczycielka znów pokręciła głową.
– W innych szkołach brakuje miejsc. Nie mogą przyjąć tylu uczniów. Dlatego musicie być rozdzieleni.
– To jest okropne! – zawołał Kuki.
– Wiem… – westchnęła pani Szulc. – Wierzcie mi, że zrobiliśmy wszystko, co możliwe, by uratować szkołę. Dyrektor walczył w urzędach… Niestety przegraliśmy. Za tydzień teren zostanie sprzedany. A potem naszą szkołę zaczną burzyć. – Nauczycielka spojrzała smutno na dzieci. – Wiem, co czujecie. Ale już nic nie da się zrobić.
Kuki, Gabi i Blubek szli do domów w ponurych nastrojach. Nikt się nie odzywał.
Wiedzieli, że ostatni raz wracają razem ze szkoły. Już nigdy nie będą rozmawiać na korytarzu. Nigdy się nie spotkają w stołówce. A w nowych szkołach na pewno będą się czuli fatalnie. Przecież nikogo tam nie znają.
– Szkoda, że nie mamy jakiegoś magicznego przedmiotu* – westchnął Blubek. – Po prostu byśmy wyczarowali forsę i kupili szkołę.
– Po co to gadasz! – zdenerwował się Kuki. – Nie mamy żadnego przedmiotu. Czerwone krzesło nie działa, atrament się skończył. Niczego nie mamy.
Gabi się zatrzymała.
– To znaczy…
– Co?
– Że trzeba znaleźć nowy przedmiot. Wiemy, że istnieją.
– Ale nie wiemy gdzie – powiedział Kuki.
– Trzeba szukać.
– Sami nigdy nie znajdziemy. Potrzebny jest przewodnik, czyli Korto. Tylko on wie, gdzie są magiczne przedmioty. A Korto już nie istnieje.
– Istnieje, tylko jest wirtualny – przypomniał Blubek.
– I co z tego!? – zawołał Kuki. – Wiesz, że nie umiemy go przywołać! Próbowaliśmy wiele razy i nie przyszedł.
– Kiedyś się udawało – powiedziała Gabi.
– To było kiedyś…
– Musimy jeszcze raz spróbować.
– Teraz?
– Lepiej wieczorem. Bo wirtualny Korto jest zrobiony ze światła. W ciemności lepiej go widać.
Wieczorem Gabi i Blubek przyszli do Kukiego. Oczywiście był tam też Budyń. Kundelek już wiedział, co się stało, i bardzo się zmartwił. On też lubił szkołę na Kasztanowej. Przecież tam się urodził i mieszkał, gdy był szczeniakiem.
– Możemy zaczynać? – spytała Gabi.
Kuki zerknął w okno. Zapadał już zmrok.
– Okej. Zaczynajmy.
Zgasił światło i wszyscy usiedli wokół stołu. Starali się maksymalnie skoncentrować. Wreszcie Kuki głośno powiedział:
– Korto, chcemy, żebyś do nas przybył!
Czekali długo, lecz wirtualny skorpion się nie pojawił.
– Ja spróbuję – szepnęła Gabi. – Korto, prosimy, żebyś przyszedł. I żebyś nam pomógł. Prosimy cię!
Żadnego efektu.
Przyjaciele siedzieli w ponurych nastrojach. Wiedzieli, że bez pomocy Korto nie znajdą magicznego przedmiotu. Lecz on nie chciał do nich przybyć.
– Szefie, a czy ja mogę spróbować? – zapytał kundelek.
– Dobra, próbuj. Ale na pewno się nie uda.
Psiak wskoczył na krzesło, a stamtąd na stół.
– Korto! – zawołał. – Nie kombinuj, tylko do nas przyjdź! Chyba pamiętasz, że dużo razy cię ratowaliśmy. Więc się nie wygłupiaj i nam pomóż. Musisz nam pomóc!
Nic się nie zdarzyło. Korto się nie pojawił.
– Nie ma na co czekać – powiedział Kuki i włączył lampę. – Wiedziałem, że się nie uda, bo…
W tej chwili powiał silny wiatr. Zatrzasnęło się okno. Lampa zgasła, w pokoju zapadła ciemność.
Kuki rozglądał się niespokojnie.
– Co się dzieje?
– Zobaczcie – szepnęła Gabi. – Tam!
W ciemności pojawił się zielony promień lasera i zaczął rysować w powietrzu linie. Powstał obraz skorpiona stworzony ze światła. Lśniąca istota fruwała wokół dzieci jak bańka mydlana.
– Jest Korto! – zawołał Kuki. – Udało się!
– Cii, nie krzycz – uciszyła go Gabi. – Bo go spłoszysz.
Podeszła ostrożnie do świetlistego stworzenia.
– Witaj, Korto. Jak to dobrze, że przybyłeś. Musisz nam pomóc. Chcemy znaleźć magiczny przedmiot, żeby ocalić szkołę. Musimy go zdobyć, rozumiesz? Pomóż nam.
Korto patrzył uważnie na dzieci.
Czekali w napięciu. Wreszcie usłyszeli cichy głos skorpiona.
– Pomogę wam. Lecz pamiętajcie, że przedmiot, który mogę wskazać, jest niebezpieczny…
– Dobrze – powiedział Kuki. – Powiedz, jaki to przedmiot?
– Jest tym, który się porusza, choć jest nieruchomy. A kto go odszuka, ten wcale go nie znajdzie. Żeby zdobyć jego siłę, trzeba szukać dalej.
– Nie rozumiem. Co to znaczy?
Korto nie odpowiedział.
– A gdzie jest ten przedmiot?
– Tego powiedzieć nie mogę – szepnął Korto.
– To jak mamy go znaleźć? – spytał bezradnie Kuki.
Świetlisty stwór zamigotał, zbladł. Bali się, że zniknie, ale obraz znów się rozjaśnił.
Korto zbliżył się do dzieci i powiedział cicho:
– Sprawię, by to miejsce wam się przyśniło.
– Przyśniło? – zdziwił się Kuki.
– Tak. W nocy wyślę wam sen. Wiele snów… Będzie w nich wiadomość… Zapamiętajcie wasze sny, a znajdziecie ten przedmiot. Lecz musicie wiedzieć, że to będzie tylko…
– Co?
– Zapamiętajcie sny… Wtedy zrozumiecie.
Korto nie powiedział już nic więcej. Zmienił się w małą kroplę światła, która po chwili zniknęła.
Siedzieli bez słowa w ciemności, myśląc o tym, co powiedział Korto. W końcu Blubek włączył lampę.
– Zrozumieliście coś z tego? – spytał.
– Trochę – powiedział Kuki. – Istnieje magiczny przedmiot. Jest niebezpieczny i dziwny.
– Tyle też skumałem. Ale o co chodzi z tym: „Jak ktoś go znajdzie, to wcale go nie znajdzie”. Co to znaczy?
– Nie mam pojęcia. Jak zobaczymy ten przedmiot, to chyba się wyjaśni.
– Ale gdzie go szukać?
– Dowiemy się w nocy – przypomniała Gabi. – Korto powiedział, że wyśle nam sen z wiadomością.
– Ja nigdy nie pamiętam, co mi się śniło – mruknął Blubek.
– A mnie rzadko się coś śni – westchnął Kuki. – Chyba że oglądam horror, wtedy śnią mi się koszmary.
– Musimy zaufać Korto – powiedziała Gabi. – Obiecał, że we śnie dostaniemy informację, więc na pewno tak będzie. Tylko trzeba te sny zapamiętać. Albo lepiej zapisać.
– Spotkajmy się u mnie jutro rano – zaproponował Kuki. – Każdy opowie, co mu się śniło. Potem zdecydujemy, co robimy dalej.
O siódmej rano zapiszczał alarm w telefonie Kukiego.
Chłopiec otworzył oczy i rozejrzał się nieprzytomnie. Za oknem świeciło słońce. Na stoliku obok łóżka leżał otwarty notes i ołówek.
– Miałem zapisać sen! – przypomniał sobie Kuki.
Wyskoczył z łóżka i coś zapisał w notesie. Po namyśle jedno słowo skreślił i napisał inne.
Podszedł Budyń.
– I co, szefie? Śniło ci się coś?
– Tak, ale to było kompletnie bez sensu. Mam nadzieję, że Gabi i Blubek mieli ciekawsze sny.
O dziewiątej przyszła Gabi. Po chwili dotarł Blubek.
– Gabi, ty zaczynaj – zdecydował Kuki. – Powiedz, co ci się śniło.
– No więc miałam sen, że jestem w sklepie.
– Co kupowałaś?
– Jabłka. Sprzedawczyni podała mi jedno. Poprosiłam o drugie, a ona zawołała: „Nigdy nie proś o to samo, zanim dzień nie minie”. Potem sklep zniknął, a ja się obudziłam.
– Dziwny sen… – powiedział kundelek.
– A co się tobie śniło, Budyń? – spytała Gabi.
– Zapach.
– Zapach?
– Tak. Psom często śnią się zapachy. Ten był bardzo mocny… Jak go kiedyś poczuję, na pewno go poznam.
– A ty, Kuki? – spytała Gabi.
– Ja miałem strasznie głupi sen – powiedział Kuki. – Goniłem litery.
– Co!? – zdziwił się Blubek. – Jak można gonić litery?
– Te litery miały nogi. Uciekały jak wystraszone myszy. W końcu je dopadłem.
– I co wtedy?
– One ustawiły się w szeregu i powstało słowo BŁĘKITNY, a obok litery RR.
– Bez sensu – mruknął Blubek.
– Niekoniecznie – powiedziała Gabi. – To może być wskazówka, że mamy szukać niebieskiego przedmiotu z literami RR.
– Masz rację! – zawołał Kuki.
– Blubek, a ty? – spytała Gabi. – Co ci się śniło?
– Nie wiem. Mówiłem, że nie pamiętam snów.
– To słabo – powiedział Kuki.
– Spokojnie. Włączyłem wieczorem kamerę w telefonie. Nagrywała mnie całą noc.
– Po co?
– Ja często gadam przez sen. Może powiedziałem coś ważnego. Zaraz sprawdzimy.
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
* Ważne informacje o wcześniejszych zdarzeniach znajdziecie w specjalnym rozdziale.
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej
Projekt okładki i ilustracje
Andrzej Maleszka
Copyright © by Andrzej Maleszka, 2023
Opiekun projektu
Aleksandra Wójcicka
Opieka redakcyjna
Magdalena Kilian-Antoine
Pomoc redakcyjna
Julia Adamek
Korekta
Magdalena Kilian-Antoine
Sylwia Stojak
Anna Szulczyńska
Magdalena Wołoszyn-Cępa / Obłędnie Bezbłędnie
Fotografie bohaterów: Maciej Mańkowski i Michał Lichtański Na okładce i ilustracjach wykorzystano fragmenty zdjęć autorstwa: © Andrzej Maleszka, © vitanovski/iStock, © MDMIJAN/Freepik, © twindesigner/AdobeStock, © JasperW/AdobeStock, © pronoia/AdobeStock, © anatoliy_gleb/AdobeStock, © Christine/AdobeStock, © NewAfrica/AdobeStock, © JoseLuisStephens, © alexandre zveiger/AdobeStock, © VolkerPreusser/Alamy, © QQuin/AdobeStock, © pvl0707/AdobeStock, © Inna/AdobeStock, © Saran/AdobeStock, © Finna/AdobeStock, © Jarek Witkowski/AdobeStock, © deberarr/AdobeStock, © Tandem Stock/AdobeStock, © STOCK PHOTO 4U/ AdobeStock, © Bignail/AdobeStock, © Digitalpress/AdobeStock, © alexkich/ AdobeStock, © Roman/AdobeStock, © waewkid/AdobeStock, © chandlervid85/AdobeStock, © Elena Schweitzer/AdobeStock, © PIRMYN/ AdobeStock, © Konstantin Yuganov/AdobeStock, © Tahsin/AdobeStock, © graphicvil2/Freepik
ISBN 978-83-240-5101-4
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków,
Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: [email protected]
Wydanie I, Kraków 2023
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Aneta Vidal-Pudzisz
