Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Niki jest zafascynowana sąsiadem, który jak ognia unika życia towarzyskiego i wydaje się skupiony wyłącznie na pracy. To najprzystojniejszy, a zarazem najbardziej uparty mężczyzna, jakiego spotkała. Niestety Blair traktuje ją z dystansem, czasami wręcz niegrzecznie. Irytuje go jej zainteresowanie, daje do zrozumienia, że już raz się sparzył i nie chce ponownie leczyć złamanego serca. Nie docenia Niki, która szybko odkrywa, jak go przekonać, że uczucia są równie ważne, jak zdrowy rozsądek.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 312
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tłumaczenie:Ewelina Grychtoł
Największą pasją Nicolette Ashton była geologia. Mężczyźni natomiast, ku rosnącemu zaniepokojeniu jej ojca, zdawali się wcale jej nie interesować. Jako nieśmiała introwertyczka bała się choćby odezwać do kogokolwiek poza rodziną i przyjaciółmi.
Niki była drobną, szczupłą dziewczyną o subtelnej urodzie, brzoskwiniowej cerze i długich blond włosach. Jej szaroniebieskie oczy przywodziły na myśl zachmurzone niebo w mglisty jesienny poranek. Ale choć budziła powszechne zainteresowanie, nigdy nie zgodziła się z nikim umówić.
Nieśmiałość nie była jedynym powodem. W jej życiu był już pewien mężczyzna. Uważał, że jest dla niego za młoda, jednak Niki uparcie podkochiwała się w nim od lat, oczywiście utrzymując ten fakt w tajemnicy. Jej koleżanki, nie mniej zaniepokojone niż ojciec, wciąż próbowały ją swatać z tym czy innym kolegą, ale Niki nie chciała o tym słyszeć.
Czas mijał, a ona traciła nadzieję, że obiekt jej uczuć kiedykolwiek je odwzajemni. W końcu zaczęła się zastanawiać, czy koleżanki jednak nie miały racji? Przecież chciały dla niej jak najlepiej. Może poznanie jakiegoś miłego chłopaka naprawdę wyszłoby jej na dobre?
Pod koniec semestru koleżanki dopięły swego i umówiły ją na randkę w ciemno z chłopakiem mieszkającym nieopodal ich uczelni w Billings. Niki nie znała go za dobrze; sama dojeżdżała z Catelow w Wyomingu, gdzie mieszkała z ojcem na rodzinnym ranczu.
Gdy w końcu się spotkali, Niki od razu pożałowała swojej decyzji.
Był nachalny i zwyczajnie chamski, zwłaszcza kiedy uparła się, że chce wrócić do domu, zamiast pojechać z nim do jego mieszkania. Doskonale wiedziała, co by to oznaczało. Jakkolwiek niemodna i anachroniczna byłaby jej postawa w porównaniu z innymi studentkami, Niki nie zamierzała podążać za tłumem.
Harvey, bo tak nazywał się jej irytujący towarzysz, nie chciał przyjąć do wiadomości odmowy. Był przecież przystojny, dobrze zbudowany, a na dodatek grał w drużynie piłkarskiej. Wszystkie dziewczyny marzyły, żeby pójść z nim do łóżka!
Lub, jak właśnie się przekonał, wszystkie oprócz Niki.
– Chyba cię pogięło – mruknął, gdy wjeżdżali przez bramę wiktoriańskiej posiadłości. – Mamy dwudziesty pierwszy wiek, dziewczyny puszczają się z kim popadnie! To normalne!
– Nie ja. Zgodziłam się tylko zjeść z tobą obiad, Harvey.
Chłopak warknął gniewnie, parkując przed wejściem na ganek, i rzucił jej niepokojące spojrzenie.
– Twój stary jest w domu?
– Jeszcze nie. Ma spotkanie biznesowe. Ale jego przyjaciel przyjeżdża na kilka dni, powinien zaraz tu być – dodała pospiesznie, zdając sobie sprawę, jak lekkomyślne były jej słowa.
W jej kłamstwie było ziarno prawdy. Blair Coleman, przyjaciel rodziny i właściciel koncernu naftowego, faktycznie miał ich odwiedzić. To właśnie w nim była nieszczęśliwie zakochana. Ale choć czekała niecierpliwie na jego przyjazd, nie wiedziała, o której godzinie ma dotrzeć do Catelow.
– Muszę już wejść – dodała.
– Odprowadzę cię. – Harvey wysiadł z samochodu i otworzył jej drzwi. Sprawiał wrażenie, jakby usilnie się nad czymś zastanawiał.
Ale Niki myślała tylko o tym, że zaraz będzie mogła zamknąć za sobą drzwi i wreszcie się od niego uwolnić.
– Dzięki.
– Nie ma za co – odparł, uśmiechając się niepokojąco.
Włożyła klucz w drzwi, a te otworzyły się same. Może ojciec jednak już wrócił?
Odwróciła się, żeby pożegnać Harveya… ale w tej samej sekundzie chłopak wepchnął ją do środka i zatrzasnął za nimi drzwi.
– I co zrobisz, cwaniaro? – wycedził szyderczo. – Każda dziewczyna, której poświęciłem mój cenny czas, musi mi za to podziękować! Każda! – Pociągnął ją do salonu i brutalnie rzucił na kanapę.
Po niedawnym pobycie w szpitalu Niki wciąż była osłabiona. Nie znając żadnych technik samoobrony, nie miała szans w starciu z silnym, umięśnionym sportowcem, jakim był Harvey. Bez wysiłku przewrócił ją na plecy, a jej blond włosy rozsypały się w nieładzie wokół twarzy, na której pojawił się chorobliwy rumieniec. Niki zaczęła się dusić. Walczyła ze wszystkich sił, choć wiedziała, że nie uda jej się uciec. Próbował odebrać jej coś, co należało tylko do niej. Była wściekła, a bezsilność tylko potęgowała jej furię.
– Zostaw mnie! – krzyknęła gniewnie. – Ty idioto! Nie pozwolę ci…
– Nie powstrzymasz mnie – wydyszał, usiłując zedrzeć z niej sukienkę. Jego ciężar przygniatał ją, odbierał dech. – I nie ma tu nikogo, kto mógłby ci pomóc…
– Nie byłbym taki pewien – rozległ się głęboki, ochrypły głos.
Niki zerknęła w stronę, z której dochodził, i nie pomyliła się. W drzwiach stał potężny mężczyzna, powód, dla którego z nikim wcześniej nie umówiła się na randkę.
Blair Coleman.
Pijany Harvey z początku nie zdał sobie sprawy, w jak wielkich znalazł się tarapatach. Zrozumiał to, dopiero gdy umięśniony olbrzym podniósł go za kołnierz i cisnął o podłogę.
– Co ty robisz? Nie wiesz, kim jestem?! Rozwalę cię! – ryknął Harvey, skacząc na nogi, i bez zastanowienia rzucił się na przeciwnika.
Blair zaśmiał się ironicznie. Przepona atakującego Harveya napotkała wielką jak młot pięść, która powaliła go na kolana. Spróbował się podnieść, ale Blair podniósł go za fraki i popchnął na kanapę, na drugim końcu której wciąż leżała oszołomiona Niki.
– Powiem tacie! – wrzasnął chłopak. – Mamy prawników…
– Ja też. A teraz wstań i przeproś Nicolette za to, co chciałeś jej zrobić – dodał Blair. Jego głos ciął powietrze jak brzytwa.
– N…nie – zająknął się chłopak.
– Twój wybór. Chętnie powiadomię szeryfa. – Dla podkreślenia swoich słów niespiesznie wyjął telefon z kieszeni.
– Bardzo cię przepraszam, Nicolette – wykrztusił czerwony jak burak Harvey.
Niki poprawiała rozchełstane i podarte ubranie. Jej oczy błyszczały gniewem urażonej cnoty.
– Poczekaj, aż powiem o wszystkim ojcu! On też ma dobrych prawników.
– Byłem pijany! – krzyknął Harvey, wpatrując się w nią z rozpaczą. Nagle uśmiechnął się złośliwie. – Możesz być pewna, że napiszę coś o tobie na Facebooku!
Blair zbliżył się. Harvey zrobił krok do tyłu.
– Pozwól, że dam ci pewną radę – powiedział cicho Blair. – Nie próbuj odgrywać się na niej w internecie. Moi ludzie będą regularnie cię sprawdzać. Jeśli zobaczę chociaż słowo na jej temat, uratuje cię tylko wyjazd z kraju, zanim dopadną cię moi ludzie. Jasne? – Jego budzące grozę ton i postawa świadczyły, że mówi poważnie.
– T…tak. Jasne. Bardzo.
Blair obrócił jego głowę w stronę drzwi. Harvey zrozumiał aluzję. Powstrzymał ochotę, by puścić się biegiem, ale i tak wyszedł w dużym pośpiechu.
Jej wybawiciel stał jeszcze chwilę przy oknie, upewniając się, że napastnik naprawdę odjechał. Korzystając z okazji, Niki przyjrzała mu się dokładniej.
Wąskie markowe spodnie przylegały do muskularnych ud, a pod zieloną koszulą rysowały się umięśnione bary. Czarne jak smoła oczy były głęboko osadzone w szerokiej, opalonej twarzy, którą okalała burza falujących czarnych włosów. Miał duże dłonie i stopy, ale wyglądał bardzo proporcjonalnie, bez grama zbędnego tłuszczu.
Gdy ojciec po raz pierwszy zaprosił go do domu, Niki miała siedemnaście lat. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia, a inni mężczyźni przestali się liczyć. Śniła o nim i pragnęła go, mimo że nie rozumiała jeszcze do końca, co to znaczy.
– Dziękuję – szepnęła. Miała wysoki, dziewczęcy głos. – Nie wiem, jak bym sobie poradziła bez ciebie… – Jej oddech był płytki i urywany.
Blair nachmurzył się.
– Masz astmę, prawda?
Skinęła głową.
– I właśnie przechodziłam zapalenie płuc. – Uśmiechnęła się nieśmiało. – Dziękuję, panie Coleman.
Grymas gniewu zniknął z jego twarzy, odwzajemnił uśmiech.
– Blair. Po prostu Blair. Dobrze cię znowu widzieć, Niki, choć wolałbym spotkać się w przyjemniejszych okolicznościach.
Zdobyła się na krótki i trochę ochrypły śmiech.
– Ja też. Ale cieszę się, że byłeś w domu. – Wciąż kurczowo ściskała podartą sukienkę, pilnując, by nie odsłoniła za wiele.
– Zrobił ci krzywdę?
– Nie wydaje mi się…
– Zobaczmy. – Posadził ją na kanapie i dotknął brzegu potarganej tkaniny. – Nic z tych rzeczy – dodał szybko, gdy oblała się rumieńcem, biorąc jej reakcję za oznakę nieśmiałości. – Jestem o wiele za stary, żeby przystawiać się do dziewczyny w twoim wieku. A poza tym jestem zaręczony.
– Och.
Typowe. Nie dość, że mężczyzna jej życia uważa ją za dziecko, to jeszcze wkrótce się ożeni. Jej serce rozpadło się na małe kawałeczki. Ale nie dała nic po sobie poznać; zamiast tego rozluźniła nieco swój kurczowy uścisk.
– Wybacz. Miałam trochę stresujący wieczór.
– Zauważyłem. – Zsunął górę jej sukienki, odsłaniając koronkowy stanik. Ale to nie bieliznę chciał zobaczyć. Zamiast tego obejrzał dokładnie siniaki na jej piersiach, tuż nad miseczkami. Miała takie śliczne, malutkie piersi…
Nie! Natychmiast zdusił w sobie pożądanie. To było nie na miejscu, zwłaszcza teraz. Ale zaraz wezbrał w nim gniew, gdy dostrzegł na jej ramionach więcej siniaków.
– Szkoda, że nie uderzyłem go mocniej – wycedził przez zęby.
– Ale się zdziwił, kiedy cię zobaczył! – przypomniała sobie Niki, uśmiechając się z satysfakcją. – Wiesz, jest gwiazdą piłki nożnej. – Przewróciła oczami. – Chyba dlatego uważał, że wszystko mu się należy…
– Niestety, niektórzy mężczyźni tak właśnie myślą. A teraz odwróć się, skarbie. – Przesunął ją, by obejrzeć jej plecy. Było na nich jeszcze więcej siniaków.
– Jest bardzo źle? – zapytała z niepokojem.
Blair westchnął i obrócił ją z powrotem przodem do siebie. Jego czarne oczy błyszczały ze złości.
– Trzeba zabrać cię do szpitala, a potem porozmawiać z szeryfem. To przekracza wszelkie granice…
– Nie mam dowodów. Nie uwierzą mi na słowo.
– Widziałem większość z tego, co się wydarzyło.
– Ale nie byłeś z nami w samochodzie. Może powiedzieć, że obiecałam mu to, czego chciał, a potem się rozmyśliłam.
Blair zaklął.
– Nie podoba mi się myśl, że ujdzie mu to na sucho.
– Och, dostanie wystarczającą nauczkę, kiedy przyjdzie mu tłumaczyć się z siniaków. Opowiem wszystkim, że to dzieło moich pięści!
Blair parsknął śmiechem.
– Stanie się żywą legendą. Prawie mi go żal!
– Nie wyglądasz jak ktoś, kto często wdaje się w bójki – zauważyła nagle, marszcząc brwi.
Blair wzruszył ramionami.
– Mój… ojciec – zaczął z wahaniem – założył rafinerię, która z czasem rozrosła się w międzynarodowy koncern. Od początku wychowywał mnie na swojego spadkobiercę. Postanowił, że nauczy mnie tej pracy od podstaw, zacząłem więc jako zwykły robotnik na platformie wiertniczej. – Zacisnął usta. – Syn szefa nie był najbardziej popularnym facetem w ekipie, jak się pewnie domyślasz. Inni uznali, że zrobią ze mnie popychadło.
– Pewnie szybko dostali nauczkę!
– I owszem – zgodził się. – Przykro mi to mówić, ale będziesz miała okropne siniaki.
– Gdybyś nie przyszedł na czas, byłoby dużo gorzej… – Zadrżała, po raz pierwszy uświadamiając sobie całą grozę sytuacji. Nagle zaniosła się szlochem. – Przepraszam – wykrztusiła.
Blair podniósł ją i posadził sobie na kolanach.
– Wyrzuć to z siebie, Niki. Nie boję się łez – powiedział miękko, muskając ustami jej włosy.
Całkiem się rozkleiła. Rzadko znajdowała pocieszenie u innych. Jej ojciec nie należał do facetów, którzy lubią czułości. Tak jak Blair był nafciarzem, i podobnie jak on pracował w młodości na platformie wiertniczej. Jej matka umarła, gdy Niki była w szkole podstawowej, więc przez większość jej życia mieli tylko siebie nawzajem, no i to wielkie ranczo, które ojciec odziedziczył po jej dziadku. A teraz miała prawie dwadzieścia lat i Blair był pierwszą osobą, która przytuliła ją na pocieszenie. No, może oprócz gosposi Edny Hanes…
Przylgnęła mocno do jego szerokiej piersi, płacząc nad ostateczną stratą ukochanego. Dotychczas pielęgnowała cichą, nieśmiałą nadzieję, że kiedyś dorośnie na tyle, żeby Blair dostrzegł w niej kobietę. A tymczasem on postanowił się ożenić. Jej naiwne mrzonki legły w gruzach. Dobrze chociaż, że ocalił ją przed tym przerośniętym bydlakiem.
– Moje biedactwo – wymruczał czule, opierając podbródek na jej głowie. – Tak mi przykro…
– Nie wiedziałam, że mężczyźni mogą się tak zachowywać – wyjąkała łamiącym się głosem. – Nie chodzę za często na randki. Wolę żyć przeszłością. Myślę czasem, że odnalazłabym się w epoce wiktoriańskiej. Nie pasuję do współczesnego świata.
– Ja też. – Odsunął głowę, by spojrzeć w jej mokre od łez oczy. – Wciąż jesteś dziewicą?
Przytaknęła. Co dziwne, rozmawianie z nim o tych sprawach wcale nie było krępujące. Czuła się, jakby znała go od lat, co właściwie było prawdą.
– Tata zabierał mnie do kościoła w każdą niedzielę, dopóki nie wyjechałam na studia – wyszeptała. – Wiele dziewczyn mówi mi, że jestem naiwna. Że nikt nie ożeniłby się z kobietą, która zachowała niewinność do ślubu. Uważają, że potrzeba doświadczenia, aby uwieść mężczyznę. – Spojrzała na niego z ciekawością, przekrzywiając głowę jak ptaszek. – Czy to prawda?
Odgarnął mokre włosy z jej policzków, czując, jak jego ciało mimo woli reaguje na jej bliskość. W myślach zbeształ się za tę reakcję. Chociaż Niki była już na studiach, w porównaniu z nim wciąż była dzieckiem.
– Myślę, że niewinność to piękna i rzadka rzecz – powiedział po chwili. – I że twój mąż będzie bardzo szczęśliwym człowiekiem.
– Dzięki. – Uśmiechnęła się nieśmiało. Otworzyła usta, jakby zamierzała coś dodać, ale zaraz je zamknęła.
– Coś jeszcze chciałabyś wiedzieć? Śmiało, pytaj.
– Czy twoja żona będzie bardzo szczęśliwą kobietą? – wyrwało jej się.
Blair roześmiał się serdecznie.
– Nie. Zdecydowanie nie. – Spojrzał w jej błyszczące oczy. – Jesteś szczera do bólu, co?
– Jestem. – Uśmiechnęła się do niego. – Opowiesz mi o swojej narzeczonej? Jaka jest?
– Czarne włosy, niebieskie oczy, piękna, wyrafinowana, artystyczna – podsumował ją krótko.
– I bardzo ją kochasz?
– Jest pierwszą kobietą, którą poprosiłem o rękę. Całe życie byłem zbyt zajęty zarabianiem pieniędzy, żeby myśleć o życiu prywatnym. A przynajmniej o stałym związku…
– Jest miła? – przerwała mu Niki.
– Co to za pytanie? – parsknął nieco zbity z tropu.
– To znaczy czy będzie się tobą opiekować, kiedy zachorujesz, i czy będzie dobrą matką dla waszych dzieci? – Zdała sobie sprawę, że zależy jej na szczęściu Blaira nawet z inną kobietą.
To było niewygodne pytanie. Elise nie znosiła chorób, unikała ich jak zarazy. Oświadczyła też, że nie planuje dzieci, a na pewno nie w ciągu najbliższych kilku lat. Dlaczego wcześniej o tym nie myślał? Oświadczył jej się w takim pośpiechu, że nie zdążył nawet zastanowić się, czy będą dobranym małżeństwem. Pragnął jej tak mocno, że zrobiłby wszystko, by w końcu ją zdobyć, włączając w to ślub. Doprowadzała go do szaleństwa, zawsze wycofując się w ostatniej chwili…
– Chcesz mieć dzieci? – dodała Niki, widząc jego zmieszanie.
Czule wsunął kosmyk jej włosów za ucho.
– Chciałbym – odparł, wzdychając ciężko.
– Ojej, wybacz. Palnęłam głupstwo…
– Nie, nie. – Uśmiechnął się z wysiłkiem. – Po prostu nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ale jestem pewien, że zaopiekuje się mną, jeśli będzie trzeba.
Słysząc to, Niki z ulgą odwzajemniła jego uśmiech.
– Myślę, że będziesz wspaniałym mężem.
Blair znów spojrzał na jej podartą sukienkę.
– Moje biedactwo – westchnął. – Miałaś okropny wieczór…
– Cóż, skończył się lepiej, niż się zaczął.
Nagle drzwi otworzyły się i Todd Ashton wszedł do domu. Stanął jak wryty, widząc córkę na kolanach przyjaciela. Wyglądała, jakby…
– Laura umówiła mnie na randkę w ciemno z takim jednym Harveyem – wyjaśniła szybko. – Kiedy nie zgodziłam się pójść do jego mieszkania, zaciągnął mnie tutaj. Gdyby pan Coleman go nie powstrzymał… – Przełknęła ślinę, nie umiejąc dokończyć.
– Moi prawnicy skontaktują się z jego rodzicami – oznajmił lodowato jej ojciec.
– Zaproponowałem, że zawiozę ją do szpitala i zadzwonię po szeryfa – wtrącił Blair. – Nie zgodziła się.
– Moja biedna córeczka. Przepraszam. Powinienem być w domu, ale przez te cholerne problemy z budżetem musiałem zwołać nadzwyczajne posiedzenie zarządu…
– Świetnie cię rozumiem. – Blair uśmiechnął się pokrzepiająco do sponiewieranej dziewczyny. – Lepiej?
– O wiele lepiej. Jeszcze raz wielkie dzięki – dodała, po czym z niechęcią wysunęła się z objęć Blaira i stanęła na nogi. Przytulanie było miłe.
Blair parsknął śmiechem.
– Dobrze wiedzieć, że dalej umiem się bić.
– Chyba pójdę się położyć. Jestem taka zmęczona…
– Nie powinnaś tak wcześnie wracać do szkoły – wtrącił ojciec.
– Nie mogłam opuścić sesji! Wczoraj napisałam ostatni egzamin. Dlatego Laura umówiła mnie z Harveyem. – Niki westchnęła. – Mieliśmy świętować początek wakacji…
– Kiedy skończysz studia, Elise i ja zabierzemy cię do restauracji na szampana i homary – obiecał Blair.
Niki uśmiechnęła się z przymusem. Miała złamane serce.
– Musielibyście poczekać jeszcze rok czy dwa, ale tak czy inaczej dzięki. Byłoby super.
– Elise?
– Moja narzeczona – wyjaśnił z uśmiechem Blair. – Bierzemy ślub za dwa tygodnie. Dopilnuję, żebyście dostali zaproszenie!
– Chyba nie damy rady – odparł Todd, uśmiechając się przepraszająco. – Ale wyślę wam prezent, obiecuję.
Tymczasem zmęczenie Niki wzięło górę. Życzyła im dobrej nocy i poszła do sypialni.
– Cholerny łobuz – mruknął Blair kwadrans później, popijając koniak. – Rzuciłem go na kolana i kazałem mu ją przeprosić. Była taka przerażona…
– Chyba nie byłem za dobrym ojcem – wyznał Todd. – Niki często spędzała czas sama. Za często.
– Ile ma lat?
– Dziewiętnaście. Prawie dwadzieścia.
– Pamiętam, jak miałem dziewiętnaście lat. – Blair uśmiechnął się. Musiał zapomnieć o pożądaniu, które poczuł, trzymając Niki w ramionach. Była o tyle za młoda… a poza tym właśnie miał się żenić. – Dawno temu, w średniowieczu. Niki jest miłą dziewczyną. Wychowując ją, odwaliłeś kawał dobrej roboty.
– Dzięki. I dziękuję za uratowanie jej przed tym piłkarzem.
Blair wzruszył ramionami.
– Od czego są przyjaciele?
Minął rok, zanim Blair powrócił na ranczo. Widywali się z Toddem przy różnych okazjach, ale nie był u niego w domu ani razu od czasu niefortunnej przygody Niki.
Jego małżeństwo przeżywało kryzys. Poważny kryzys. Z tego powodu Blair był wiecznie ponury i niechętnie rozmawiał z Toddem, choć czasami gawędził z Niki na Skypie.
Trwały święta Bożego Narodzenia. Jak co roku, Niki samodzielnie ubrała choinkę. Była wysoka na trzy metry, przystrojona czerwonymi anielskimi włosami i czerwonymi aksamitnymi kokardami. Zwieszały się z niej wszystkie ozdoby, jakie tylko można wymyślić, a zwłaszcza te mechaniczne. Były więc pociągi, które jeździły, tancerki, które tańczyły, i statki kosmiczne, które migały laserami. Była doprawdy niezwykła.
– Nigdy nie miałem choinki – wyznał Blair. – Ale następnym razem chyba się skuszę!
Niki zaśmiała się cicho.
– Poproś Elise, żeby przystroiła ją dla ciebie.
Blair skrzywił się.
– Elise nie przepada za Bożym Narodzeniem.
Niki przechyliła głowę i przyjrzała mu się z ciekawością.
– A ty?
Wzruszył ramionami.
– Lubię je. Moja matka uwielbiała święta, każdego roku kupowała nowe dekoracje. Mam je gdzieś pochowane…
– Wydajesz się smutny – zauważyła.
– Mama umarła rok temu. Nadal czuję pustkę po niej.
– Nie masz rodzeństwa?
Pokręcił głową.
– Mój… ojciec umarł dziesięć lat temu. Od tego czasu mieliśmy tylko siebie.
– Teraz masz Elise – przypomniała Niki, spuszczając wzrok. – Ona jest twoją rodziną.
– Masz rację – zgodził się z pewną niechęcią.
Zastanowiło ją to. Przecież gdy ostatni raz się widzieli, wydawał się taki szczęśliwy, opowiadając o zbliżającym się ślubie, a z rzadkich rozmów na Skypie żadnego kryzysu nie wyczuła.
– Podobno wiele małżeństw zaczyna się burzliwie, a kończy szczęśliwie – wypaliła.
Spojrzał na nią błyszczącymi czarnymi oczami.
– Mówisz?
– Wiem, nie jestem autorytetem w kwestii związków. Pewnie przypominasz sobie moją pierwszą próbę w tym kierunku. – Zaśmiała się krótko.
– Nie mów, że od tego czasu ani razu nie byłaś na randce! – zawołał z zaskoczeniem.
Niki skrzywiła się.
– Cóż, bałam się spróbować jeszcze raz – wyznała. – Nie wiedziałam, czy znów będziesz w pobliżu i uratujesz damę w opresji… w razie gdyby chłopak znowu chciał odwieźć mnie do domu – zażartowała. Nie mogła przecież wyznać, że i tak na całym świecie nie było mężczyzny, który mógłby się z nim równać.
Wsunął ręce do kieszeni.
– A co tam u naszej gwiazdy piłki nożnej?
– Wyprowadził się na Wschodnie Wybrzeże zaraz po tym, jak prawnik mojego ojca pomówił z jego ojcem. Dziwna sprawa.
– Faktycznie.
– Mam nadzieję, że jeśli jeszcze raz spróbuje tego samego, trafi na córkę mafiosa, i znajdą go w rzece w betonowych butach! – oświadczyła zdecydowanie.
Zaśmiał się pod nosem.
– Co za bezwzględność!
– Hm, może trochę przesadziłam. Mógłbyś to powiesić? Nie dosięgnę… – Wskazała pustą gałązkę blisko wierzchołka choinki, na której planowała umieścić ostatnią aksamitną kokardę.
– Dosięgniesz. Pomogę ci. – Złapał ją mocno w talii i podniósł bez większego wysiłku. Była lekka jak piórko. Dotyk miękkiej skóry i zapach jej ciała wytrąciły go z równowagi.
– Ale jesteś silny! – zawołała, gdy z powrotem postawił ją na ziemi.
Blair pospiesznie odsunął się od niej.
– To dlatego, że ciągle walczę z zarządem – odparł.
Niki zrobiła krok do tyłu i z zadowoleniem oceniła swoje dzieło.
– Jak myślisz? Może być?
– Jest prześliczna. Czy macie z ojcem jakichś innych członków rodziny?
– Nie bardzo. Tata ma ciotkę, ale mieszka za granicą. Sam był jedynakiem. Moja matka miała brata, ale umarł, kiedy byłam w gimnazjum. – Uniosła wzrok, napotykając jego spojrzenie. – Właściwie czemu Elise nie przyjechała z tobą? Chciałabym ją poznać. Tata na pewno też – łgała jak z nut. Gdyby od niej to zależało, nie oglądałaby jej na oczy.
– Wyjechała ze znajomymi do Europy.
– Ojej. – Nie wiedziała, co powiedzieć, wróciła więc do swoich dekoracji.
Nagle zdała sobie sprawę, że oddech Blaira brzmi nieco chrapliwie.
– Wszystko w porządku?
– Coś mnie drapie w gardle. To pewnie alergia. Zawsze mnie męczy o tej porze roku.
– Mnie też – przyznała Niki. – Tylko że moja zwykle kończy się zapaleniem płuc. Przechodziłam je, kiedy miałam jakieś dwanaście lat. Od tego czasu lubi nawracać. To takie niesprawiedliwe! Przecież nawet nie palę.
– Ja też nie – odparł Blair. – Ale ludzie wokół mnie tak. Kaszlałem już przed wejściem na pokład samolotu. Pewnie to po prostu alergia.
Niki przytaknęła, choć jej zdaniem Blair miał takie objawy, jakie miała ona przy początkach zapalenia płuc. Ale cóż, mężczyźni nigdy nie chcą przyznać się do choroby. Być może uważają ją za oznakę słabości.
Gdy następnego ranka Blair nie wstał na śniadanie, zmartwiona Niki poprosiła ojca, żeby zajrzał do jego sypialni. Nie była pewna, czy Blair nosi piżamę, więc wolała nie naruszać jego prywatności.
Todd wrócił po minucie z zaniepokojoną miną.
– Poproszę Freda, żeby przyjechał go zbadać. Ma gorączkę i ciężko oddycha. Myślę, że to zapalenie oskrzeli, a nawet coś więcej.
Niki nie musiała pytać, skąd wie. Zbyt wiele razy chorowała, by mógł pomylić objawy.
– Dobry pomysł – zgodziła się.
Wkrótce doktor Fred Morris przyjechał zbadać Blaira. Oględziny zakończył przepisaniem syropu na kaszel i antybiotyku.
– Jeśli nie poprawi mu się w ciągu trzech dni, zadzwoń – polecił Toddowi.
– Dobrze.
– A ty trzymaj się z daleka od jego sypialni, aż antybiotyk nie zacznie działać – ostrzegł Niki. – Nie chcemy, żebyś znowu to złapała.
– Nie musi być zaraźliwe – zaprotestowała.
– Ale może. Zrobisz to dla mnie?
– Dobrze, panie doktorze. – Zdobyła się na słaby uśmiech.
– Grzeczna dziewczynka. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, jestem cały dzień w gabinecie – poinformował jej ojca, gdy ściskali ręce na pożegnanie.
– Będę pamiętał. Jeszcze raz dziękuję.
– Nie ma problemu.
Niki postanowiła namówić ojca, żeby zadzwonił do Elise i powiedział jej o chorobie męża. Todd niechętnie podszedł do tego pomysłu, ale męczył przyjaciela tak długo, aż zdobył jej numer.
Niki nie słyszała ich rozmowy, ale gdy jej ojciec wyszedł ze swojego biura, w jego oczach czaił się zimny gniew.
– I jak? Przyjedzie?
Todd fuknął ze złością.
– Powiedziała, że zajmowanie się chorymi ludźmi to robota dla lekarzy. Nie lubi chorób i nie chce się zarazić od męża. Poza tym ma jutro bal w Wiedniu.
Niki aż skręciło w żołądku. Na miłość boską, co to za kobieta?
– To nie nasza sprawa – przypomniał jej ojciec.
– Był dla mnie taki dobry, kiedy napadł na mnie Harvey. – Cicho westchnęła. – Miałam nadzieję, że znalazł miłą dziewczynę, która zaopiekuje się nim i urodzi mu dzieci.
– Mało prawdopodobne, żeby ta kobieta kiedykolwiek chciała mieć dziecko – zadrwił Todd. – Mogłoby to zaszkodzić jej życiu towarzyskiemu!
Niki z żalem pokręciła głową.
– Cóż, w takim razie my musimy się nim opiekować.
– Tak, ja i pani Hanes zajmiemy się nim, póki nie przestanie zarażać – podkreślił z naciskiem. – Nie będę ryzykować twojego zdrowia. Nawet nie próbuj mnie namawiać.
– Okej, tato. – Przytuliła go z uśmiechem.
– Mądra dziewczynka. – Pocałował ją w czubek głowy. – Biedaczysko. Jeśli są małżeństwem dopiero od roku, a już jest tak źle… – Nie dokończył zdania, nie musiał.
– Może będzie lepiej – bąknęła Niki bez przekonania.
– Możliwe. Co ty na to, żeby pani Hanes zrobiła nam coś do jedzenia?
– Zapytam ją.
Edna Hanes była gosposią Ashtonów od ponad dwunastu lat. Niki uwielbiała ją; była dla niej jak matka. To ona pomagała jej przetrwać kolejne nawroty choroby, nawet jeśli Todd był w domu. Mimo całej swojej miłości do córki, nie umiał zajmować się chorymi. Nie, żeby był złym ojcem; wręcz przeciwnie.
– Czyli nie przyjedzie? – zapytała Edna, mając na myśli żonę Blaira.
– Nie. Idzie na bal. W Wiedniu. – Niki wymownie przewróciła oczami.
Edna zrobiła zdegustowaną minę.
– Pan Coleman jest dobrym człowiekiem – powiedziała, wyciągając na blat patelnię. – Nie podoba mi się, że ożenił się z kimś takim jak ona. Pewnie nie na nim jej zależy, tylko na jego pieniądzach, ale żeby mieć jedno, musi znosić drugie.
– Powiedział, że jest piękna.
– Uroda nie jest tak ważna, jak charakter.
– Ja też tak myślę.
– Szkoda, że nie jesteś starsza, moje dziecko – wetchnęła Edna.
– Dlaczego?
– A, nieważne – odparła szybko. Czasem zapominała, jak mało jeszcze Niki wie o życiu. – Tak tylko mówiłam do siebie. Pokroisz mi cebulę? Wezmę się za zapiekankę.
– Chętnie ci pomogę.
Następnego dnia Niki zakradła się do sypialni Blaira, gdy jej ojciec rozmawiał na dworze z brygadzistą, a Edna poszła na zakupy.
Było z nim źle.
Leżał przykryty od pasa w dół, nie miał na sobie piżamy. Niki zachwyciła się jego szeroką i umięśnioną klatką piersiową pokrytą gęstymi kręconymi włosami.
Gdy dotknęła jego czoła, otworzył przekrwione oczy.
– Nie powinno cię tu być – powiedział z wysiłkiem. – Mogę cię zarazić.
– Nie boję się, przynajmniej nie o siebie. Powinno już ci być lepiej. Kiedy antybiotyk zaczyna działać, można poczuć różnicę.
Wziął chrapliwy oddech i spróbował się uśmiechnąć.
– Dostałem penicylinę. Powinna zadziałać, tak mówi lekarz.
– Może nie tym razem. Zaraz do niego zadzwonię.
Wyszła z pokoju i wybrała numer doktora Morrisa.
Zdenerwował się, gdy usłyszał, że wchodziła do sypialni Blaira.
– Posłuchaj, jeśli jeszcze raz na to zachorujesz, może się rozwinąć w zapalenie opłucnej.
– Ależ doktorze – uspokajała go łagodnie Niki – wiesz przecież, że właśnie skończyłam serię antybiotyków. Mało prawdopodobne, że coś znowu złapię. Poza tym nikt inny nie ma na to czasu. Edna nie wychodzi z kuchni, a tata jest w trakcie negocjowania kontraktu. Nie, żeby dobrze sobie radził jako pielęgniarka – parsknęła.
Doktor Fred westchnął.
– Rozumiem. Czy Coleman nie ma przypadkiem żony? Dzwoniłaś do niej?
– Gdzieś w Europie jest bal, na którym koniecznie musi się pojawić – odparła, nie kryjąc pogardy.
– Ach tak – odparł wymijająco. – Cóż, w takim razie wyślę nową receptę, coś mocniejszego, a także mocniejszy syrop. Postaraj się, żeby przyjmował jak najwięcej płynów. I nie chcę cię widzieć w moim gabinecie…
– Będę ostrożna, panie doktorze – obiecała, podziękowała i odłożyła słuchawkę.
– Niki, to cholerstwo w końcu cię dopadnie… – burknął z niezadowoleniem Blair, kiedy weszła do jego sypialni, niosąc nowe lekarstwa.
– Po prostu bądź cicho i grzecznie weź tabletkę, dobrze? – oznajmiła tonem siostry oddziałowej, podając szklankę soku pomarańczowego z pokruszonym lodem.
Blair spojrzał na nią z zaskoczeniem.
– Skąd wiedziałaś, że lubię sok pomarańczowy?
– Nie wiedziałam – odparła rozbawiona. – Ale teraz wiem. No, dasz radę. Weź tabletkę. – Gdy chciał coś odpowiedzieć, podstępem wcisnęła mu ją do ust.
– Despotka – mruknął ochryple. Wypił łyk soku i skrzywił się.
– Ojej, jest za kwaśny! Przepraszam. Znajdę ci coś mniej drażniącego. Gatorade? – zaproponowała.
– Szczerze mówiąc, wolę sok. Szkoda, że nie mam…
– Pastylek na kaszel? – dokończyła za niego, grzebiąc w reklamówce. – Jak dobrze się składa, że poprosiłam o nie Teksa. Mam też dla ciebie nowy syrop.
Nalała mu łyżkę syropu, którą posłusznie wypił. Ich spojrzenia spotkały się; w jego czarnych oczach dostrzegła rozbawienie i czułość.
– Twój ojciec rozpęta piekło, gdy cię tu znajdzie.
Niki przewróciła oczami.
– Edna pytała, co chciałbyś zjeść na obiad. Coś lekkiego, może omlet? Robi je ze świeżymi ziołami.
– Nie jestem głodny – odparł po chwili wahania. Nie chciał zranić uczuć Edny, ale nie znosił jajek.
– Lubię jajka. Mamy świeże przez większość roku, kiedy nasze kury się nie pierzą. – Urwała na moment i zmrużyła oczy. – Nie lubisz jajek, prawda? W takim razie co powiesz na rosół z makaronem?
– Cholera. Jak to odgadłaś? – zapytał ze śmiechem.
– Nie wiem – odparła szczerze.
– Wolałbym rosół, jeśli to nie problem – przyznał. – Nie cierpię jajek.
– W takim razie powiem Ednie.
Przez chwilę studiował w zamyśleniu delikatne rysy jej twarzy.
– Kiedy zaczynasz semestr?
– W styczniu – odparła. – Już wybrałam przedmioty.
– Jak w tym śniegu udaje ci się dotrzeć codziennie na uczelnię?
– Jeden z naszych chłopaków mnie podwozi – odparła ze śmiechem. – Mamy kowboja, który dorastał w północnej Montanie. Da sobie radę w każdych warunkach.
– Nie wygodniej byłoby wynająć ci mieszkanie bliżej kampusu?
Niki zawahała się, nim odparła:
– Nie lubię być sama.
Wyciągnął rękę i splótł ich palce ze sobą.
– Nie wszyscy mężczyźni zachowują się jak zwierzęta, Niki.
– Wiem o tym – odparła, wzruszając ramionami. – Ale… wciąż zastanawiam się, co by było, gdybyś nie uratował mnie tamtej nocy.
Blair spochmurniał. On też wiele razy nad tym rozmyślał. Niki była delikatna niczym cieplarniana orchidea. Nie dawało mu spokoju, że ryzykuje własne zdrowie, by się nim opiekować, podczas gdy jego żona świetnie się bawi w Europie i nie ma czasu nawet do niego zadzwonić, nie wspominając o wsparciu w walce z chorobą.
Nigdy nie powiedział Niki, dlaczego tak naprawdę poślubił Elise. Nie chodziło o to, kim była, ale o to, kogo mu przypominała. Właśnie stracił ukochaną matkę, a Elise bardzo ją przypominała. Podeszła do niego na przyjęciu, gdy wciąż przeżywał żałobę, i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia.
Ale choć z wyglądu były podobne, ich charaktery całkowicie się różniły. Elise nie miała w sobie tego dobra i empatii, które cechowały jego matkę. Zdał sobie sprawę, że mimo całkowicie odmiennego wyglądu, Niki przypominała ją dużo bardziej. Elise była równie empatyczna, co głodny rekin.
– Nie mówisz za wiele – zauważyła.
Uśmiechnął się łagodnie.
– Dobre z ciebie dziecko.
– Mam prawie dwadzieścia jeden lat! – oburzyła się.
– Skarbie, ja mam trzydzieści siedem.
– Naprawdę? – Przyjrzała mu się wielkimi, łagodnymi szarymi oczami, które w świetle lampki nocnej miały odcień srebra. – Nie wyglądasz. Nie masz nawet siwych włosów. Tylko nie mów, że farbujesz! – zażartowała złośliwie.
Wybuchnął śmiechem, który przerodził się w gwałtowny kaszel.
– Ojej, przepraszam! – zawołała wystraszona. – Powinnam czasem ugryźć się w język…
Blairowi udało się w końcu złapać oddech.
– Niki, jesteś jak powiew wiosny – powiedział. – I nie, nie farbuję. Mój ojciec był Grekiem. W dniu śmierci wciąż miał czarne włosy, a był po sześćdziesiątce. – Nie doprecyzował, że ma na myśli biologicznego ojca. Nie wiedział ani nie obchodziło go, skąd pochodził mężczyzna, który go wychował.
– Pamiętam, że mój dziadek…
– Do diabła, co ty tu robisz? – warknął Todd, gdy zobaczył córkę siedzącą na łóżku koło Blaira.
– A niech to, przyłapał nas! – jęknęła Niki.
Tytuł oryginału: Wyoming Rugged
Pierwsze wydanie: Harlequin Books, 2015
Opracowanie graficzne okładki: Emotion Media
Redaktor prowadzący: Grażyna Ordęga
Opracowanie redakcyjne: Joanna Krakowska
Korekta: Małgorzata Narewska
© 2015 by Diana Palmer
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2018
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
HarperCollins jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce: 123 rf. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25
ww.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-276-3728-4
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.