Laboratorium Palestyna. Jak Izrael eksportuje technologię przemocy na cały świat - Loewenstein Antony - ebook + książka

Laboratorium Palestyna. Jak Izrael eksportuje technologię przemocy na cały świat ebook

Loewenstein Antony

0,0
47,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Laureat Walkley Book Award 2023, najważniejszej dziennikarskiej nagrody w Australii

Nominacja do Moore Prize 2023, nagrody przyznawanej za książki promujące prawa człowieka

Ponad 100 000 sprzedanych egzemplarzy

Jak Izrael zarabia na okupacji Palestyny?

„Laboratorium Palestyna” to książka, która odpowiada na to pytanie z druzgocącą precyzją. Od ponad pół wieku izraelski przemysł obronny wykorzystuje okupowane terytoria palestyńskie jako teren testowy – miejsce, gdzie sprawdza działanie broni, systemy nadzoru i technologie inwigilacji. Efekt? „Sprawdzone w boju” rozwiązania trafiają dziś do armii, reżimów i korporacji na całym świecie – od Europy po Birmę, od Jeffa Bezosa po uchodźców na Morzu Śródziemnym.

Antony Loewenstein – niezależny dziennikarz żydowskiego pochodzenia – odsłania kulisy tego globalnego biznesu, korzystając z tajnych dokumentów i relacji świadków i własnych dochodzeń. Pokazuje, jak z cierpienia Palestyńczyków powstał dochodowy model eksportowy: inwigilacja, przemoc, przetrzymywanie bez wyroku – opakowane w język „innowacji” i „bezpieczeństwa”.

Ta książka nie pozwala odwrócić wzroku. Wstrząsa, prowokuje i zostaje z czytelnikiem na długo. „Laboratorium Palestyna” to nie tylko opowieść o Palestynie. To opowieść o świecie, w którym każdy z nas może stać się testowanym przypadkiem.

Antony Loewenstein – niezależny dziennikarz żydowskiego pochodzenia – odsłania kulisy tego globalnego biznesu, korzystając z tajnych dokumentów i relacji świadków i własnych dochodzeń. Pokazuje, jak z cierpienia Palestyńczyków powstał dochodowy model eksportowy: inwigilacja, przemoc, przetrzymywanie bez wyroku – opakowane w język „innowacji” i „bezpieczeństwa”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 395

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Świat pełen jest wyrw, załomów, pęknięć – zarówno tych fizycznych, jak i niewidocznych gołym okiem szczelin rzeczywistości. Aby móc docierać do tego, co niepoznane, stworzyliśmy Szczeliny, poświęcony literaturze faktu imprint Wydawnictwa Otwartego. Pragniemy zrozumieć otaczające nas zjawiska, dlatego oddajemy głos ekspertom, którzy najlepiej potrafią wytłumaczyć zawiłości współczesnego świata.

Tytuł oryginału: The Palestine Laboratory. How Israel Exports the Technology of Occupation Around the World

© Antony Loewenstein, 2023

Copyright © for this edition by Wydawnictwo Otwarte 2025

Copyright © for the translation by Agnieszka Sobolewska

Opieka wydawnicza: Rafał Czech

Opieka redakcyjna: Anna Małocha, Dagmara Małysza

Przyjęcie tłumaczenia i konsultacja merytoryczna: Nina Michnik (rozdz. 1–3), Antoni Jakubowski (rozdz. 4–7)

Adiustacja: Anna Kowalczyk / Wydawnictwo JAK

Korekta: Bogumiła Ziembla / Wydawnictwo JAK,Janina Burek / Wydawnictwo JAK

Promocja i marketing: Martyna Dziadek

Projekt okładki: Filo Estudio

Adaptacja okładki na potrzeby polskiego wydania: Monika Drobnik-Słocińska

ISBN 978-83-8399-506-9

Zajrzyj do Szczelin!

szczeliny.pl

facebook.com/szczeliny

instagram.com/szczeliny

www.otwarte.eu

Dystrybucja: SIW Znak. Zapraszamy na www.znak.com.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Jan Żaborowski

W wyrazie solidarności z Palestyńczykami i Izraelczykami walczącymi o sprawiedliwą przyszłość

Przedmowa. Laboratorium Gaza

Atak Hamasu na Izrael 7 października 2023 roku był szokująco brutalny. Poziomem wyrafinowania zupełnie zaskoczył Izrael, unieszkodliwiając jego wojsko oraz rozbudowaną architekturę monitoringu i inwigilacji wokół Strefy Gazy. Około 1200 Izraelczyków, zarówno żołnierzy, jak i cywilów, zginęło lub zostało porwanych, co wprawiło żydowskie państwo w stan paraliżu, strachu i wściekłości, niemający precedensu w ostatnim półwieczu.

Bliski Wschód nigdy czegoś takiego nie widział. Oto grupa bojowników z główną bazą w Gazie rzuciła na kolana i na chwilę oślepiła najpotężniejszy kraj w regionie. Zadała cios utrzymującemu się od dawna przekonaniu, że 2,3 miliona tkwiących w Strefie Gazy Palestyńczyków można w nieskończoność przetrzymywać bez konsekwencji w tym największym na świecie więzieniu pod gołym niebem.

Żaden z tych względów nie usprawiedliwiał dokonanych przez Hamas masakr. Były one okrutne i bezprawne, co więcej, nie przysłużyły się sprawie palestyńskiej, a wręcz jej zaszkodziły, doprowadziły bowiem do niewyobrażalnych cierpień milionów Palestyńczyków bez żadnych widocznych korzyści politycznych. Sytuacja Palestyńczyków na ich ojczystej ziemi, w kraju przodków, stała się jeszcze bardziej niepewna.

Jak było do przewidzenia, Izrael natychmiast odpowiedział na atak kampanią wojenną budzącą wszechogarniający szok i przerażenie. Siły izraelskie zabiły w Gazie co najmniej 40 tysięcy Palestyńczyków, w tym wielu cywilów i dzieci. Zrównały też z ziemią znaczną część oblężonego terytorium, tak że tereny te przestały się nadawać do zamieszkania. O to właśnie chodziło: o zmuszenie Palestyńczyków do życia w miasteczkach namiotowych lub opuszczenia Gazy.

Skalę popełnianych potworności trudno opisać. Masowe groby Palestyńczyków. Ciała ze śladami tortur. Zbombardowane, spustoszone, niezdatne do użytku szpitale. Izraelscy żołnierze filmowali upokorzenie Palestyńczyków, by pokazywać je na TikToku: pozowali wśród obróconych w gruzy szkół i meczetów, przymierzając ukradzioną Palestynkom bieliznę. Do tego dochodziły tortury palestyńskich jeńców. Nie były to odosobnione przypadki czy wynik żołnierskiej samowoli, ale częste działania, odzwierciedlające żądzę krwi w izraelskim społeczeństwie, którego znaczna część nie widzi w Palestyńczykach ludzi zasługujących na równe traktowanie ani prawo do bezpieczeństwa.

„Prawica chce więcej, więcej, więcej” – pisał w 2024 roku izraelski dziennikarz Gideon Levy w „Ha­aretzu”1. „Podobnie myśli wielu Izraelczyków, którzy nie uważają się za prawicowców. Wszyscy dotąd zabici, okaleczeni, wysiedleni i głodujący mieszkańcy Gazy to dla nich za mało. Chcą więcej”2.

Zdjęcia z Gazy miały charakter apokaliptyczny – przywodziły na myśl Drezno zbombardowane przez aliantów pod koniec II wojny światowej albo iracki Mosul zniszczony przez siły międzynarodowe pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych w 2017 roku, kiedy odbijano miasto z rąk Państwa Islamskiego. Amerykański prezydent Joe Biden oraz większość państw zachodniego świata opowiedzieli się 7 października po stronie Izraela i mimo dokonywanej przez niego rzezi wsparcie to pozostało właściwie niezachwiane. Było ono praktycznie niekwestionowane. Stany Zjednoczone, Niemcy, Holandia, Australia i Wielka Brytania czym prędzej dostarczyły Izraelowi broń, by wspomóc go w walce. Było jasne, że dla nich życie Palestyńczyków się nie liczy. Zginęły całe rodziny, całe dzielnice zostały zrównane z ziemią. Moi palestyńscy przyjaciele w Gazie, z którymi spędzałem czas, odkąd po raz pierwszy pojechałem tam jako reporter w 2009 roku, stracili dach nad głową i środki do życia. Zostali uchodźcami na własnej ziemi. Kilkorgu szczęśliwcom udało się uciec do Egiptu i dalej – ku niepewnej przyszłości.

Nigdy wcześniej zachodnia klasa polityczna ani wielu przedstawicieli mediów nie okazało tak otwarcie pogardy wobec samego istnienia Palestyńczyków. Nakba (czystka etniczna dokonana przez Izraelczyków na Palestyńczykach w 1948 roku) była katastrofą, której pamięć pozostaje wśród Palestyńczyków żywa do dziś. Jednakże liczba zabitych i wypędzonych z Gazy od 7 października znacznie przekracza liczbę ofiar tamtego haniebnego wydarzenia. Możemy tylko zgadywać, do czego doprowadzi ten najnowszy kataklizm – jedno jest pewne: do niczego dobrego.

Jak mamy sobie tłumaczyć te rozmyślne upokorzenia i z premedytacją popełniane zbrodnie? Trudno oprzeć się wrażeniu, że Izrael dostrzegł w obecnej sytuacji dziejową szansę, by dokończyć to, co rozpoczął w 1948 roku: Nakbę na miarę biblijnych kataklizmów, która sprawi, że palestyńska tożsamość na zawsze rozproszy się po świecie. Były izraelski premier Naftali Bennett przedstawił zarys swojej wizji przyszłości: „Izrael musi się dziś stać Doliną Krzemową w Sparcie […]. W okrutny sposób przypomniano nam [7 października], że istnienie Izraela wymaga stałego zachowywania czujności, bycia silnym i bardzo, bardzo twardym”.

To marzenie jest już jednak stawiane pod znakiem zapytania przez bezprecedensową kampanię bojkotów i żądań embarga na broń oraz zapowiedzi możliwych procesów przeciwko izraelskim żołnierzom – wszystko to staje się realną perspektywą w następstwie masowych rzezi dokonywanych przez Izrael w Gazie. Bezduszność Izraela, w tak rażący sposób lekceważącego cierpienie Palestyńczyków, przyniosła protesty społeczne na całym świecie na skalę niespotykaną od czasu masowych manifestacji przeciwko inwazji na Irak w 2003 roku pod amerykańskim przywództwem. Sondaże opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych pokazują, że zwłaszcza młodzi Amerykanie, w wieku od 18 do 35 lat, są zdecydowanie przeciwni polityce administracji Bidena wobec wojny w Gazie oraz niechęci Białego Domu do powstrzymania działań Izraela.

W politycznym środowisku w Izraelu natomiast zawrzało od ludobójczych nawoływań do starcia Gazy z powierzchni ziemi – takie żądanie regularnie pojawia się wśród polityków, dziennikarzy i ogółu społeczeństwa. Kan, publiczny izraelski nadawca radiowo-telewizyjny, pokazał nagranie wideo izraelskich dzieci śpiewających „Unicestwimy wszystkich” w Gazie. Tymczasem premier Izraela Binjamin Netanjahu, który już wcześniej mierzył się z masowymi protestami w kraju przeciwko za­kusom swojego skrajnie prawicowego rządu na słaby i często nieudolny Sąd Najwyższy, tradycyjnie nie poczuwał się do odpowiedzialności za porażkę wywiadu i wojska 7 października. Nie wiadomo, jak długo pozostanie jeszcze przywódcą państwa.

O tym, że 7 października obrona Izraela zawiodła, zdecydowało połączenie dwóch czynników: technologicznej arogancji – wiary, że izraelski aparat inwigilacji stanowi barierę nie do pokonania – i fatalnego w skutkach niedostrzegania przez agencje wywiadu wyraźnych oznak tego, że Hamas przygotowuje duży atak. Przekonuję w tej książce, że otoczenie Gazy przez Izrael płotami, drutami, dronami i urządzeniami podsłuchowymi zawsze opierało się na złudnym przekonaniu, że Palestyńczycy ulegną i pogodzą się z życiem w takim więzieniu.

Dziś wiemy, że izraelski wywiad miał informacje o planach Hamasu co najmniej na rok przed atakami, a jednak nie wierzył, że ta grupa bojowników jest zdolna do poważnej eskalacji czy też nią zainteresowana. Była to więc klęska wywiadu o katastrofalnych skutkach, przypomina­jąca porażkę Stanów Zjednoczonych, które przeoczyły najważniejsze sygnały przed zamachami terrorystycznymi 11 września 2001 roku.

Nie powstrzymało to jednak Izraela przed testowaniem nowych broni podczas kampanii w Gazie po 7 października, w ramach taktyki spalonej ziemi. Te narzędzia wojny były z dumą prezentowane w mediach społecznościowych, zarówno przed krajowymi, jak i zagranicznymi odbiorcami, w tym potencjalnymi kupcami z całego świata. Izrael używał broni opartej na sztucznej inteligencji, z bezprecedensową brutalnością uderzając w cele niewojskowe. Pewien oficer izraelskiego wywiadu określił to mianem „fabryki masowych zabójstw”.

Tak właśnie działa palestyńskie laboratorium. Dlatego spodziewam się, że po ataku 7 października izraelski przemysł zbrojeniowy rozkwitnie. Czołowy koncern obronny w tym kraju, Elbit Systems, już podał, że odnotowuje „znaczny wzrost popytu”. Izrael był licznie reprezentowany na światowych targach zbrojeniowych w Singapurze i Paryżu, gdzie promował broń, zabójcze drony i technologie inwigilacji sprawdzone w warunkach bojowych w Gazie. Nie ulega wątpliwości, że narzędzia zadawania śmierci tak bezwzględnie stosowane wobec Palestyńczyków niebawem pojawią się w innych strefach konfliktu.

Dla mnie, dziennikarza zajmującego się od ponad dwudziestu lat relacjami między Izraelem a Palestyną, wydarzenia z 7 października i ich następstwa były druzgocące. Codziennie oglądam zdjęcia i filmy przedstawiające Palestyńczyków zabitych w Strefie Gazy. Tych zbrodni dokonuje się także w moim imieniu, bo jestem Żydem, a zdecydowana większość zorganizowanej społeczności żydowskiej na świecie bezwarunkowo popiera izraelski rząd. Szukam oparcia wśród żydowskich dysydentów w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Europie i Australii, którzy krzyczą: „Nie w naszym imieniu!” i protestują zarówno przeciwko masakrze dokonanej przez Hamas, jak i przeciwko brutalnej reakcji Izraela.

Nigdy dotąd, przez te wszystkie lata w dziennikarskim zawodzie, moja praca nie spotkała się z tak dużym zainteresowaniem. Od 7 października 2023 roku dostałem dosłownie tysiące wiadomości ze wszystkich zakątków świata, głównie od osób wyrażających poparcie dla krytycznego żydowskiego spojrzenia na ten konflikt. Niezliczone media, w tym telewizje CNN i Al Jazeera English, regularnie przeprowadzają ze mną wywiady na temat izraelskiego przemysłu zbrojeniowego i represyjnych technologii stosowanych przez ten kraj wobec Palestyńczyków.

Jednym z najbardziej poruszających doświadczeń tego okresu było dla mnie odkrycie bangladesko-amerykańskiego artysty Debashisha Chakrabarty’ego. Stworzył on serię grafik inspirowanych moją książką, ukazujących, w jaki sposób Izrael sprzedaje najbardziej represyjne technologie na świecie przywódcom odpowiedzialnym za jedne z najgorszych przypadków łamania praw człowieka. Jego prace zrobiły furorę w internecie. A potem wydarzyło się coś jeszcze bardziej niezwykłego: grafiki Chakrabarty’ego przeniosły się ze świata wirtualnego do realnego. Zaczęły się pojawiać w formie plakatów na propalestyńskich demonstracjach, od Bangladeszu po Stany Zjednoczone. Przekaz o Laboratorium Palestyna wyszedł poza karty książki i zaczął oddziaływać na aktywistki i aktywistów, obywatelki i obywateli na całym świecie.

Powstaje coraz liczniejszy ruch ludzi zaniepokojonych zjawiskiem opisywanym w tej książce: testowaniem broni w warunkach bojowych na Palestyńczykach. Czytelnicy i czytelniczki są zdeterminowani, by wykorzystać zdobytą wiedzę do wywierania presji na rządy państw oraz na producentów broni. O takim wpływie na rzeczywistość większość publicystów może tylko pomarzyć.

Nie znaczy to, że położenie kresu Laboratorium Palestyna będzie łatwe. Atak Hamasu 7 października i izraelska reakcja ośmielają siły wojskowe i polityczne, które chcą sformalizować niekończącą się izraelską „wojnę z terroryzmem”. W praktyce oznacza to promowanie Izraela jako najdzielniejszego wojownika w światowej walce z islamistycznym terrorem. Zwolennicy Izraela porównują Hamas do nazistów i krytykują każdego, kto kwestionuje taktykę konieczną do pokonania tej organizacji. Jeśli oznacza to bombardowanie palestyńskich szpitali, szkół i obozów dla uchodźców, trudno.

Taką samą „logiką” posługiwały się Stany Zjednoczone po 11 września – i dokąd nas ona zaprowadziła? Przyniosła światu ponad dwie dekady bezprawnych wojen z krajami muzułmańskimi oraz globalny program tortur. Pokazuję w tej książce na wielu przykładach, że Izrael od dawna twierdzi, iż prowadzi cywilizacyjną walkę z terrorystami, wyręczając w niej Zachód. Ta retoryka tylko przybrała na sile po 7 października.

Historia Izraela i Palestyny uczy nas przede wszystkim – choć jest to lekcja w znacznej mierze ignorowana w stolicach zarówno Zachodu, jak i krajów arabskich – o niebezpieczeństwie wynikającym z pozostawienia bez rozwiązania trwającego od wielu dekad konfliktu. Zmiana w tym zakresie zacznie się od społeczeństwa obywatelskiego i działaczy na rzecz pokoju w wielu różnych krajach, którzy rozumieją, że Palestyna jest papierkiem lakmusowym dla każdego, kto deklaruje pragnienie lepszego, bardziej humanitarnego świata.

Niezwykły międzynarodowy odzew, z jakim spotkała się ta książka, pokazuje, że świat jest spragniony rzetelnego dziennikarstwa śledczego na temat Izraela i Palestyny, które skupia się na złowrogich siłach wykorzystywanych, by walka między tymi dwiema nacjami wciąż trwała.

maj 2024

Granice wyznaczone przez zawieszenie broni w 1949 roku
Izraelskie osiedla na Zachodnim Brzegu Jordanu w 2020 roku

Wstęp

Apartheid w Republice Południowej Afryki trwał 46 lat. W Izraelu trwa już 72 lata i wciąż nie widać końca.

Nathan Thrall, 2021

Kiedy zaczynałem pisać o Izraelu i Palestynie na początku pierwszej dekady XXI wieku, internet dopiero raczkował, a mainstreamowe media rzadko dopuszczały krytyczne głosy na temat izraelskiej okupacji. Wychowałem się w liberalnej syjonistycznej rodzinie w australijskim Melbourne, w której popieranie Izraela nie stanowiło może dogmatu, ale bez wątpienia było czymś, czego oczekiwano. Moi dziadkowie uciekli z nazistowskich Niemiec i Austrii w 1939 roku i przybyli do Australii jako uchodźcy. Nic więc dziwnego, że – chociaż nie byli zagorzałymi syjonistami – postrzegali Izrael jako bezpieczną przystań na wypadek ewentualnych przyszłych prześladowań ludności żydowskiej.

Choć takie przekonania były powszechne w większości społeczności żydowskich na świecie, szybko zacząłem odczuwać dyskomfort – w obliczu zarówno jawnego rasizmu wobec Palestyńczyków, jak i bezrefleksyjnego popierania wszystkich działań Izraela. Przypominało mi to sektę, w której głosy sprzeciwu były potępiane i odrzucane. Pamiętam moich żydowskich przyjaciół z czasów młodości, którzy powtarzali to, co usłyszeli od rodziców i rabinów. Mało który z nich był w Izraelu, nie mówiąc już o Palestynie, ale dominowała narracja oparta na strachu: Żydzi są nieustannie atakowani, a rozwiązaniem jest istnienie Izraela. I nie ma znaczenia, że ceną ich bezpieczeństwa jest cierpienie Palestyńczyków. Wydawało mi się to wypaczeniem nauki płynącej z Holokaustu. Mam dziś zarówno australijskie, jak i niemieckie obywatelstwo – z powodu ucieczki mojej rodziny z Europy przed II wojną światową. Jestem Żydem ateistą.

Kiedy w 2005 roku po raz pierwszy odwiedziłem Bliski Wschód, nadal miałem złudzenia co do Izraela i Palestyny. Wierzyłem wtedy w rozwiązanie dwupaństwowe i prawo Izraela do istnienia jako żydowskie państwo. Dziś nie popieram ani jednego, ani drugiego. Po tym pierwszym pobycie przez wiele lat przygotowywałem relacje z Zachodniego Brzegu Jordanu, Gazy i Wschodniej Jerozolimy, dokumentując coraz silniejszą izraelską kontrolę w Palestynie. W latach 2016–2020 mieszkałem w dzielnicy Asz-Szajch Dżarrah we Wschodniej Jerozolimie i często widziałem, jak izraelska policja nęka i upokarza Palestyńczyków. Codzienna rzeczywistość okupacji oznaczała przytłaczający ucisk dla tych, którzy nie byli Żydami. Wstydziłem się za to, co robiono w moim – jako Żyda – imieniu. Dziś popieram jednopaństwowe rozwiązanie konfliktu: wspólne państwo, w którym wszyscy obywatele mogą żyć na równych prawach.

Ewolucja moich poglądów w ciągu ostatnich dwudziestu lat odzwierciedla rosnącą na całym świecie świadomość tego, czym zawsze był Izrael i dokąd zmierza. Debata publiczna na ten temat wyraźnie się zmieniła od początku XXI wieku, a zmianę tę podyktowały fakty – to, co się działo na tych terenach.

Na początku 2021 roku najważniejsza izraelska organizacja na rzecz praw człowieka B’tselem opublikowała raport, w którym stwierdziła, że na obszarze „od rzeki Jordan po Morze Śródziemne panuje system żydowskiej supremacji. Jest to apartheid”. Potem podobne wnioski przedstawiły w swoich raportach Human Rights Watch i Amnesty International. Ponad pół wieku okupacji oraz te trzy ważne raporty zrobiły swoje. Chociaż Palestyńczycy mówili o tym od kilkudziesięciu lat, potrzeba było czasu, by zmiana perspektywy przebiła się do elit i opinii publicznej Zachodu. Dziś nie da się zaprzeczyć, że Izrael jest krajem nieliberalnym, a wielu zachodnich liberałów nie ma już oporów, by mówić o tym głośno1.

W sondażu z 2021 roku jedna czwarta amerykańskich Żydów zgodziła się ze stwierdzeniem, że Izrael jest państwem apartheidu. Przyznaje to nawet wydawca „Ha­aretzu”, najbardziej postępowego, choć syjonistycznego, izraelskiego dziennika. „Wytwór syjonizmu, państwo Izrael, nie jest państwem żydowskim i demokratycznym, lecz stało się państwem apartheidu, co widać jak na dłoni” – napisał Amos Schocken w 2021 roku. „Można by o tym długo dyskutować, ale na pewno nie można powiedzieć, że Izrael spełnia założenia syjonizmu jako demokratyczne państwo żydowskie”2.

Twierdzeniom Izraela, jakoby był kwitnącą demokracją w sercu Bliskiego Wschodu, przeczą fakty. Wszystkie izraelskie media, a także wydawcy i autorzy muszą przed publikacją przedstawiać teksty i materiały dotyczące spraw zagranicznych i bezpieczeństwa głównemu wojskowemu cenzorowi Sił Obronnych Izraela (Israeli Defense Forces – IDF). Taki system nie funkcjonuje w żadnym innym zachodnim kraju. To archaiczny przepis, wprowadzony niedługo po narodzinach państwa izraelskiego. Cenzor może całkowicie zablokować publikację materiału lub usunąć z niego pewne fragmenty3. Jego decyzje o dopuszczeniu takich a nie innych treści do publikacji budzą duże wątpliwości, bo priorytety establishmentu bezpieczeństwa narodowego mogą znacznie odbiegać od tego, co jest wymagane do funkcjonowania zdrowego, demokratycznego państwa. Sprzeczność ta stała się oczywista, gdy główna cenzorka Ariella Ben Avraham odeszła w 2020 roku ze stanowiska i objęła posadę w czołowej izraelskiej firmie z dziedziny cyberinwigilacji, NSO Group.

Przez dziesięciolecia w zachodnich mediach na temat Izraela i Palestyny debatowali na ogół wyłącznie Żydzi. O okupowanych Palestyńczykach mówiono, ale ich nie wysłuchiwano. To wyciszenie palestyńskich głosów zostało jasno pokazane w badaniu Mahy Nassar z Uniwersytetu w Arizonie. Palestyńczycy napisali niecałe dwa procent artykułów wyrażających opinię autora wydrukowanych w „New York Timesie” między 1970 a 2020 rokiem i jeden procent tych, które ukazały się w tym okresie w „Washington Post”4. Dziś znacznie częściej można zobaczyć i usłyszeć Palestyńczyków – od Noury Erakat przez Yousefa Munayyera po Mohammeda el-Kurda – którzy przedstawiają inny punkt widzenia.

Każdy reportaż z Palestyny pozostaje wyzwaniem. Ahmed Shihab-Eldin jest amerykańsko-kuwejckim dziennikarzem palestyńskiego pochodzenia, nominowanym do nagrody Emmy. Opowiedział mi, jak w 2015 roku pracował nad materiałem dla „Vice” o urodzonych w Szwecji osadnikach, którzy zdewastowali dom palestyńskiej rodziny w dzielnicy Silwan we Wschodniej Jerozolimie. Jego ekipa sfilmowała, jak wyrzucali z domu zabawki palestyńskiej dziewczynki, wyrywali rury i niszczyli meble. „Vice” tę scenę wycięło.

„Stary, żydowskie osiedla to totalnie kontrowersyjny temat” – powiedział Shihabowi-Eldinowi redaktor z „Vice”. „Niektórzy uważają je za nielegalne. Izrael nie. Dlatego nie możemy pokazać tego zajścia, bo będzie to wyglądało zbyt jednostronnie i jeszcze bardziej skomplikuje tę już skomplikowaną historię”.

Surowe traktowanie Palestyńczyków i stosowanie wspieranego przez państwo profilowania rasowego sprawiły, że Izrael zyskał ogromną popularność nawet wśród grup tradycyjnie wrogich Żydom. Izraelską flagę widziano na wiecu 6 stycznia 2021 roku przed szturmem prawicowych manifestantów na waszyngtoński Kapitol. Wiesza się ją obok flagi konfederatów w całych Stanach Zjednoczonych5. Również skrajnie prawicowi demonstranci w Wielkiej Brytanii, Niemczech i innych krajach wymachują na manifestacjach flagami Izraela.

Przywódca altprawicy Richard Spencer wychwalał Izrael w 2018 roku: „Żydzi raz jeszcze są w awangardzie, wymyślają na nowo politykę i znaczenie suwerenności, wskazują drogę Europejczykom”6. Wypowiedział te słowa po przyjęciu przez Kneset ustawy o Izraelu jako państwie narodu żydowskiego, które sformalizowało żydowską supremację i pogrzebało jakiekolwiek złudzenia co do demokracji dla wszystkich obywateli Izraela. Spencer nazywa siebie „białym syjonistą”.

Wyrażał powszechne wśród skrajnej prawicy przekonanie, że Izrael stoi na pierwszej linii obrony zachodniej cywilizacji przed muzułmańskimi hordami. Świeckość państwa wyklucza skuteczną patriotyczną współpracę. Celem jest religianctwo. Państwo żydowskie stanowi dumny symbol silnych granic, odrzuca próby ingerencji w jego sprawy międzynarodowych instytucji, takich jak ONZ, i przedstawia siebie jako państwo przede wszystkim dla Żydów.

Palestyński intelektualista Edward Said nie miał złudzeń co do jego prawdziwych początków. W 1984 roku pisał: „Syjonizm wyrastał z europejskiego nacjonalizmu, antysemityzmu i kolonializmu jak kwiat w cieplarnianych warunkach, podczas gdy nacjonalizm palestyński, wywodzący się z wielkiej fali arabskich i islamskich nastrojów antykolonialnych, od 1967 roku, choć zabarwiony wstecznym sentymentem religijnym, mieści się w głównym nurcie świeckiej myśli postimperialistycznej”7.

To ta skrajna forma nacjonalizmu jest od ponad pięćdziesięciu lat komercjalizowana. Shir Hever, jeden z najbardziej przenikliwych ekspertów od ekonomicznych aspektów izraelskiej okupacji, powiedział mi, że izraelscy producenci broni sprzedają określony przekaz, który odzwierciedla doświadczenie brutalnego traktowania Palestyńczyków: „Przedstawiciele [izraelskich] firm zbrojeniowych, kiedy jadą do Europy, żeby sprzedawać swoje produkty, powtarzają tę samą mantrę. Mówią, że ci Europejczycy są tacy naiwni. Myślą, że mogą mieć prawa człowieka. Myślą, że mogą zachować prywatność, ale to nonsens. My wiemy, że jedynym sposobem walki z terroryzmem jest ocenianie ludzi na podstawie wyglądu i koloru skóry”.

Izrael od swoich narodzin w 1948 roku był państwem etnonacjonalistycznym, ale w XXI wieku ten status się wzmocnił – można powiedzieć, do wersji turbo. Najskuteczniej spośród izraelskich przywódców realizował tę politykę Binjamin Netanjahu, zagorzały zwolennik wiecznej okupacji ziem palestyńskich. Był najdłużej piastującym urząd premierem w historii kraju, chociaż w końcu stracił stanowisko w 2021 roku, po ponad dwunastu latach sprawowania władzy. Po wygranych wyborach w listopadzie 2022 roku ponownie stanął na czele rządu, który utworzyła najbardziej prawicowa koalicja w dziejach Izraela. Zwycięska okazała się sama wizja Netanjahu, bo udało mu się skłonić wiele innych krajów, by wzorowały się na jego ojczyźnie. Netanjahizm to ideologia, która go przeżyje.

„Rolą Izraela jest służenie za wzór” – powiedział neokonserwatysta Elliott Abrams, jeden z głównych architektów „wojny z terroryzmem” za czasów amerykańskich prezydentów George’a W. Busha i Donalda Trumpa. W przemówieniu wygłoszonym na konferencji konserwatystów w Jerozolimie w maju 2022 roku przekonywał, że żydowskie państwo powinno się stać dla świata „przykładem potęgi militarnej, innowacyjności i zachęcania do rodzenia dzieci”8.

Izrael rozwinął światowej klasy przemysł zbrojeniowy. Wyprodukowany sprzęt chętnie testuje w okupowanej Palestynie, a następnie reklamuje jako „sprawdzony w warunkach bojowych”. W ten sposób, wykorzystując markę IDF, izraelskie firmy z branży bezpieczeństwa odnoszą spektakularne sukcesy. Laboratorium Palestyna to ich wizytówka.

Przypomnijmy sobie niesławne oprogramowanie Pegasus umożliwiające włamywanie się do telefonów komórkowych, stworzone przez izraelską NSO Group, które rozprzestrzeniło się w epoce Netanjahu, kiedy Izrael za jego pomocą zjednywał sobie dyplomatyczne poparcie na arenie międzynarodowej. „Etnonacjonalizm Izraela w starym stylu i twarde traktowanie Palestyńczyków, które dawniej były obciążeniem w relacjach międzynarodowych, stały się atutem” – pisali Max Fisher i Amanda Taub w „New York Timesie” w 2019 roku9.

Izrael długo na to pracował. Z lektury Pity the Nation (Litość nad krajem),głośnej książki dziennikarza Roberta Fiska o wojnie domowej w Libanie, wyraźnie wynika, że izraelski zestaw chwytów retorycznych został opracowany na początku lat osiemdziesiątych, kiedy izraelska armia najechała i okupowała ten kraj, co miało dla niego katastrofalne skutki. Izraelczycy używali wtedy terminu „chirurgiczna precyzja” na opisanie śmiercionośnych ataków dokonywanych przez ich siły powietrzne. Było to kłamstwo, ponieważ zamordowano wówczas bardzo wielu niewinnych Libańczyków.

Jednakże, co pokazuję w tej książce, mimo nieudanej operacji wojskowej w Libanie Izrael wykorzystał tę wojnę do zareklamowania swojego uzbrojenia i taktyki. Izraelska propaganda oferowała atrakcyjną receptę krajom, które uwierzyły, że państwo żydowskie może pomóc im rozwiązać ich własne problemy wewnętrzne. Było w tym twierdzeniu nieco prawdy, chociaż odbywało się to znacznym kosztem ludzkim.

Netanjahizm ma na celu zduszenie palestyńskich aspiracji. Barack Obama, kiedy był prezydentem Stanów Zjednoczonych, twierdził, że nie da się bez końca okupować jakiegoś narodu, bo rasizm i kolonializm są reliktami innej epoki. Netanjahu stanowczo się z nim nie zgadzał. Jego zdaniem, jak tłumaczył żydowski pisarz Peter Beinart, „przyszłość należy nie do liberalizmu według definicji Obamy – tolerancja, równe prawa, praworządność – lecz do autorytarnego kapitalizmu: rządów, które łączą agresywny, często rasistowski nacjonalizm z potęgą gospodarczą i technologiczną. W przyszłości, sugerował Netanjahu, pojawią się przywódcy, którzy będą przypominać nie Obamę, lecz jego”10.

W przekazie Netanjahu i jego następców Izrael jest idealnym nowoczesnym państwem narodowym, które odrzuca wielokulturowe założenia Europy Zachodniej i innych części Zachodu. Podczas spotkania w 2017 roku Netanjahu został przypadkowo nagrany, gdy mówił przywódcom Węgier i Czech, żeby nie wierzyli w zapewnienia Unii Europejskiej, że warunkiem współpracy z Izraelem w zakresie technologii jest jego postęp w rozmowach pokojowych z Palestyńczykami.

Miał rację. Unia Europejska nigdy nie zaprzestała współpracy z izraelskimi firmami mimo okupacji Palestyny, ale uwagi Netanjahu były pouczające. „Europa musi zdecydować, czy chce żyć i prosperować, czy zwiędnąć i zniknąć” – mówił. „Widzę, że jesteście zszokowani, bo nie jestem politycznie poprawny […]. Jesteśmy częścią kultury europejskiej. Europa kończy się w Izraelu. Na wschód od Izraela nie ma już Europy”.

Netanjahu był dumny ze swego dzieła. Izraelski dziennikarz „Ha­aretzu” Gideon Levy opowiedział mi o prywatnym spotkaniu w 2016 roku ówczesnego premiera z redakcją gazety. Netanjahu mówił przez cztery godziny. Zdaniem Levy’ego premier był w dobrym nastroju, nie potrzebował jedzenia ani picia. Mając za plecami mapę świata, wymieniał osiągnięcia swojej polityki zagranicznej, między innymi budowanie dobrych relacji z Indiami, Europą Wschodnią, Afryką, Azją i Stanami Zjednoczonymi. Stwierdził, że Izrael jest światowym liderem w dziedzinie uzbrojenia, cybertechnologii i hydrotechniki.

„Kolory na jego mapie świata wskazywały, że prawie cały [świat] jest w naszych rękach” – relacjonował później Levy. „Po spotkaniu ze 144 przywódcami państw pozostaje tylko problem z Europą Zachodnią. Wszyscy inni są po naszej stronie albo już prawie dali się przekonać (i wydaje mi się, że ma tu słuszność)”11. Netanjahu miał na myśli, że Europa Zachodnia jest nieistotna. Levy tłumaczył mi to następująco: Europa Zachodnia powinna reprezentować liberalizm, kulturę i demokrację, ale Netanjahu postrzegał ją jako robiącą dużo szumu hałastrę. Poza tą retoryką Unia Europejska jest największym partnerem handlowym Izraela, a za czasów Netanjahu zacieśniła więzi z tym krajem, mimo że okupacja Palestyny się zaostrzyła.

Naftali Bennett, następca Netanjahu na stanowisku premiera, jeszcze bardziej otwarcie mówił o roli Izraela jako „światła wolności”. Było to w 2015 roku, kiedy był ministrem gospodarki i przewodniczącym skrajnie prawicowej partii Żydowski Dom. Przemawiał wprost do kamery, stojąc na Zachodnim Brzegu. Ostrzegł, że państwo jest ze wszystkich stron otoczone muzułmańskimi terrorystami, a potem powiedział: „Izrael znajduje się na pierwszej linii globalnej wojny z terroryzmem. Jest to granica między wolnym, cywilizowanym światem a radykalnym islamem. Powstrzymujemy falę radykalnego islamu przed dotarciem z Iranu i Iraku aż do Europy. Kiedy walczymy tu z terroryzmem, chronimy Londyn, Paryż i Madryt”. Bennett przekonywał, że wycofanie się z Zachodniego Brzegu jest niemożliwe: „Jeśli zrezygnujemy z tej ziemi i oddamy ją naszym wrogom, moich czworo dzieci tutaj w Raananie [miasto w Izraelu] znajdzie się w niebezpieczeństwie. Są o jeden pocisk od katastrofy”. Na koniec ostrzegł Europejczyków, a tym samym również wszystkich na Zachodzie, by nie ośmielili się nawet sugerować, że izraelska okupacja jest niemoralna, bo Izrael jest szpicą w globalnej walce o demokrację. „Wasza wojna o demokrację zaczyna się tutaj” – obwieścił. „Właśnie tutaj zaczyna się wasza walka o wolność słowa. Właśnie tutaj zaczyna się wasza walka o godność i wolność”12.

Zarówno dawni, jak i obecni przywódcy Izraela są przywiązani do obrazu tego państwa jako globalnej Sparty. Zaraz po odzyskaniu władzy przez talibów w Afganistanie w 2021 roku Netanjahu napisał na Facebooku, jaką naukę wyciągnął z tych wydarzeń: „Właściwa doktryna jest taka, że nie możemy polegać na innych, by zapewnili nam bezpieczeństwo, musimy bronić się sami, własnymi siłami, przed każdym zagrożeniem”.

Izrael jest podziwiany jako kraj, który radzi sobie sam i nie wstydzi się użyć brutalnej siły, by zachować niezależność13. Andrew Feinstein, pochodzący z RPA dziennikarz i pisarz, były polityk, jest ekspertem od światowego przemysłu zbrojeniowego i nielegalnego handlu bronią. Opowiedział mi, jak w 2009 roku brał udział w Międzynarodowym Salonie Lotniczym w Paryżu, najważniejszej na świecie imprezie przemysłu lotniczego. Widział, jak Elbit Systems, największa firma sektora obronnego w Izraelu, reklamuje swój sprzęt w luksusowym hotelu przed elitarną widownią międzynarodowych nabywców. Elbit pokazywał promocyjny film o dronach zabójcach, wykorzystywanych w wojnach Izraela przeciwko Gazie i na Zachodnim Brzegu.

Materiał nakręcono kilka miesięcy wcześniej, przedstawiał rekonesans przeprowadzany wśród Palestyńczyków na terytoriach okupowanych. Zlikwidowano cel. Feinstein relacjonował mi, co się działo podczas projekcji filmu: „Była tam grupka bardzo atrakcyjnych młodych kobiet, z których jedna klęczała obok osób mających najlepsze miejsca w pierwszym rzędzie, ewidentnie dla nich wcześniej zarezerwowane. Byli to generałowie i urzędnicy do spraw zamówień publicznych. Udało mi się usiąść tuż za jednym z generałów i posłuchać, jak ta młoda kobieta tłumaczy mu wszystkie szczegóły, a on przyjmuje to z zachwytem”.

Kilka miesięcy później w wyniku dziennikarskiego śledztwa Feinstein odkrył, że w prezentowanym na filmie ataku dronów zginęła pewna liczba niewinnych Palestyńczyków, w tym dzieci. Tego na paryskim salonie nie pokazano. „Tak wyglądał mój pierwszy kontakt z izraelskim przemysłem zbrojeniowym i sposobem, w jaki się reklamuje” – powiedział Feinstein. „Żaden inny kraj produkujący broń nie ośmieliłby się pokazać prawdziwego materiału tego rodzaju”.

Zdaniem Feinsteina nie do pomyślenia byłoby, żeby Lockheed Martin albo BAE Systems – dwie inne wielkie firmy z branży obronnej, których macki sięgają licznych wojen na całym świecie – prezentowały kupcom „nagrania z bombardowania niewinnych cywilów w Jemenie czy atak dronów gdzieś na Bliskim Wschodzie. Izrael natomiast przekracza wszelkie granice – zarówno w swoich działaniach, jak i w sposobie ukierunkowania gospodarki. Do tego dochodzi jego ogólna samowola i lekceważenie prawa międzynarodowego. Izrael po prostu ma je gdzieś”.

Greg Grandin, historyk i laureat Nagrody Pulitzera, twierdzi w przyjętej z uznaniem książce Empire Workshop: Latin America, the United States, and the Making of an Imperial Republic(Warsztaty imperium. Ameryka Łacińska, Stany Zjednoczone i powstanie imperialnej republiki) z 2006 roku, że Waszyngton tradycyjnie postrzega Amerykę Łacińską jako „warsztat czy też poligon, na którym Stany Zjednoczone mogą się przegrupowywać w okresach oszczędności i cięcia kosztów”, by przetestować nowe sposoby kontrolowania sąsiadów14. Takim warsztatem dla Izraela jest Palestyna, okupowany kraj tuż za progiem, zamieszkany przez miliony podporządkowanych Izraelowi ludzi, stanowiący laboratorium, gdzie wypróbowuje się najbardziej precyzyjne i skuteczne metody dominacji.

Izrael, jako wzór etnonacjonalizmu, potrafi skomercjalizować to przesłanie. Choć niektóre kraje chcą używać izraelskiej broni lub technologii po prostu do szpiegowania dysydentów i opozycji lub krzyżowania im szyków i nie są zainteresowane budowaniem własnego państwa etnoreligijnego, wiele innych daje się zwieść mitom o izraelskiej supremacji rasowej i chce ją naśladować u siebie. Przemysł obronny Izraela jest amoralny, ponieważ w taki sposób się rozwija. Sprzedaje swoje produkty każdemu, z wyjątkiem oficjalnych wrogów, takich jak Korea Północna, Iran czy Syria.

Według izraelskiego analityka wojskowego i dziennikarza Yossiego Melmana Izrael w XX i XXI wieku budował swoje relacje międzynarodowe za pomocą „dyplomacji szpiegowskiej”. Melman ma tu na myśli to, że izraelskiego establishmentu wojskowego nie obchodzi, iż jego narzędzia inwigilacji i śmiercionośna broń trafiają w najróżniejsze zakątki świata, chociaż wojskowi świetnie znają „zagrożenia związane ze sprzedażą takiego inwazyjnego sprzętu rządom niegodnym zaufania”. Izrael „hoduje handlarzy bronią, przedsiębiorców z branży bezpieczeństwa i technologicznych magików, otacza ich czcią i zmienia w nietykalnych bohaterów ojczyzny”15.

Ten przekaz trafia na podatny grunt. Sprzedaż izraelskiej broni w 2021 roku osiągnęła rekordową wartość 11,3 miliarda dolarów, co oznaczało wzrost o 55 procent w ciągu dwóch lat. Największym odbiorcą była Europa, jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę, a na drugim miejscu znalazła się Azja z regionem Pacyfiku. Państwo żydowskie sprzedawało między innymi rakiety, systemy obrony przeciwlotniczej, pociski balistyczne, cyberbroń i radary. W rezultacie Izrael należy dziś do pierwszej dziesiątki największych eksporterów broni na świecie, a dostarczał sprzęt takim krajom jak Indie, Azerbejdżan i Turcja, które zaogniły konflikty w swoich regionach. Według danych ujawnionych w 2022 roku przez Eitaya Macka, izraelskiego prawnika zajmującego się prawami człowieka, izraelski rząd zatwierdzał każdy kontrakt zbrojeniowy od 2007 roku.

Można się spierać, czy jakikolwiek kraj kieruje się czymś więcej niż własnym interesem, ale Izrael chyba jako jedyny wśród państw nazywających siebie demokracjami nie krytykuje otwarcie wojennych okrucieństw popełnianych na świecie ani nie nakłada za nie sankcji. Nie potępił od razu Rosji, gdy w 2022 roku najechała Ukrainę, ani nie wyraził poparcia dla Ukrainy. Ponieważ państwo żydowskie chce dalej bombardować cele w Syrii, które nazywa terrorystycznymi, musiało pójść na ustępstwa wobec Moskwy, patronki syryjskiego prezydenta Baszara al-Assada.

Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski wywołał potężne zakłopotanie w Izraelu, gdy w marcu 2022 roku przemówił przez wideopołączenie w Knesecie i domagał się konkretniejszego wsparcia, w tym broni. Porównał groźną sytuację swojego kraju do Holokaustu, starannie pomijając kwestie ukraińskiego współudziału w mordowaniu Żydów podczas II wojny światowej oraz obecności neonazistowskich żołnierzy, pułku Azowa, w dzisiejszych siłach zbrojnych Ukrainy. Izraelski polityk Simcha Rotman odrzucił wtedy prośbę Zełenskiego o pomoc. „W końcu jesteśmy moralnym narodem” – powiedział. „Światłem wśród narodów”. Rotman był zły, że Zełenski prosi Izrael o potraktowanie Ukrainy tak, jak zdaniem ukraińskiego przywódcy jego kraj traktował Żydów podczas Holokaustu.

Zełenski wyjaśnił swoją wizję ukraińskim dziennikarzom w kwietniu 2022 roku, kiedy oświadczył, że Izrael jest dla Ukrainy idealnym wzorem:

Staniemy się „wielkim Izraelem” z własną twarzą. Nie zdziwi nas, jeśli w kinach czy supermarketach pojawią się przedstawiciele sił zbrojnych albo Gwardii Narodowej – ludzie z bronią. Ukraina z pewnością nie będzie taka, jaką chcieliśmy ją widzieć na początku. To niemożliwe. Absolutnie liberalna, europejska – taka nie będzie. Jej siła będzie wypływać z siły każdego domu, każdego budynku, każdej osoby16.

Kilka dni później wspierany przez NATO think tank Atlantic Council opublikował szczegółowy plan opracowany przez Daniela B. Shapiro, byłego amerykańskiego ambasadora w Izraelu za prezydentury Baracka Obamy, dotyczący tego, jak Ukraina mogłaby się stać „wielkim Izraelem”17.

Nie po raz pierwszy ukraiński prezydent, Żyd z pochodzenia, stawiał swojemu krajowi Izrael za wzór. Wychwalał go pod koniec 2021 roku podczas Kijowskiego Forum Żydowskiego. Twierdził, że państwo żydowskie jest „często dla Ukraińców przykładem” oraz że „zarówno Ukraińcy, jak i Żydzi cenią wolność”. W trakcie konfliktu między Hamasem a Izraelem w 2021 roku Zełenski napisał na Twitterze, że Izrael jest „ofiarą”, bo na jego miasta spadają rakiety Hamasu.

Izrael często się asekurował w wojennych czasach, nie chciał na przykład potępić serbskich zbrodni podczas kryzysu na Bałkanach w latach dziewięćdziesiątych. Nawet kiedy pojawiły się doniesienia o zbombardowaniu przez Serbów targowiska w Sarajewie w 1994 roku – ataku, w którym zginęło ponad stu cywilów – Izrael nie zajął stanowiska, które jednoznacznie wskazywałoby winnych i ofiary18.

Jeszcze gorsza była jego postawa w czasie ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku. Izraelski rząd wysłał ekipę pomocy medycznej na ratunek ocalałym, pod kierownic­twem mi­nistra ochrony środowiska Josiego Sarida. Była to jednak misja na pokaz, bo wcześniej Izrael dostarczał broń brutalnemu reżimowi Hutu, który zabił około 800 tysięcy Tutsich w ciągu stu dni. Dostawy te, zarówno przed ludobójstwem, jak w jego trakcie, obejmowały pistolety maszynowe Uzi oraz granaty ręczne. Kiedy Sarid został zapytany, czy Izrael popiera masakry dokonywane przez Hutu, odparł: „Nie mamy kontroli nad tym, dokąd trafia nasza broń”19.

Świat wiedział, co się dzieje w Rwandzie, zarówno w poprzedzającym ludobójstwo okresie szczucia przeciwko Tutsim, jak i w trakcie masakr, nic jednak nie zrobił. Żadne nowoczesne technologie ani narzędzia wzmożonej inwigilacji nie mogły powstrzymać tej zbrodni, skoro zachodnie mocarstwa uzbrajały sprawców. Izrael mógł przynajmniej próbować ograniczyć rzeź, używając swojego przepastnego arsenału inwigilacyjnego do ostrzegania Tutsich, ale wybrał inaczej: dolał ogromną ilość oliwy do ognia, tym samym bezpośrednio wikłając się w masakry.

W swojej książce New Dark Age (Nowe wieki ciemne), będącej ostrzeżeniem przed zagrożeniami masowego szpiegowania, brytyjski pisarz i artysta James Bridle tłumaczył, że inwigilacja „jest działaniem nastawionym wyłącznie na przeszłość, nie sprawdza się w czasie teraźniejszym i jest podporządkowana utrwalonym i całkowicie skompromitowanym interesom władzy. W Rwandzie i Srebrenicy [gdzie w 1995 roku ponad osiem tysięcy bośniac­kich muzułmanów zostało zamordowanych przez serbskich bojowników] zabrakło nie dowodów zbrodni, lecz woli do podjęcia działań”20.

Powściągliwość Izraela w reakcji na agresję Rosji w 2022 roku nie była zaskakująca, skoro to izraelska firma Cellebrite sprzedała Władimirowi Putinowi cyfrowe narzędzie do hakowania telefonów, którego ten od lat używał do inwigilacji dysydentów i przeciwników politycznych, stosując je dziesiątki tysięcy razy. Izrael nie sprzedał Ukrainie wyrafinowanego oprogramowania szpiegującego Pegasus wyprodukowanego przez NSO Group, mimo że prosiła o to od 2019 roku: nie chciał rozgniewać Moskwy. Był zatem współwinny osuwaniu się Rosji w autorytaryzm.

W ciągu kilku dni po inwazji Rosji na Ukrainę na całym świecie poszybował w górę kurs akcji firm z branży obronnej, w tym największej izraelskiej Elbit Systems, której notowania giełdowe wzrosły o 70 procent w stosunku do roku poprzedniego. Jednym z najbardziej poszukiwanych rodzajów izraelskiej broni jest system przechwytywania pocisków rakietowych. Amerykańscy analitycy finansowi z Citi twierdzili, że inwestowanie w akcje producentów broni jest etyczne, ponieważ „obrona wartości liberalnych demokracji i tworzenie systemów odstraszania […] przyczynia się do zachowania pokoju i globalnej stabilności”21.

Ogromnie wzrósł też popyt na produkty izraelskich firm z branży cyberbezpieczeństwa. Minister spraw wewnętrznych Ajelet Szaked oznajmiła, że Izrael skorzysta finansowo, ponieważ kraje europejskie chcą izraelskiego uzbrojenia22. Powiedziała głośno to, o czym zwykle mówi się tylko po cichu – nie wstydziła się dostrzec okazji w chwili kryzysu. „Mamy bezprecedensowe możliwości i szalony potencjał” – przekazało dziennikowi „Ha­aretz” źródło z izraelskiego przemysłu obronnego23.

Izrael nie tylko eksportuje swoją wiedzę ekspercką w zakresie okupacji. Niektórzy Amerykanie chcą ją zdobywać na miejscu, w samym państwie żydowskim, by następnie przenieść te nauki do ojczystego kraju. W 2004 roku działająca w Stanach Zjednoczonych proizraelska Liga przeciw Zniesławieniom (Anti-Defamation League – ADL), która określa się jako organizacja broniąca praw obywatelskich, zaczęła wysyłać do Izraela delegacje amerykańskich policjantów. Miała nadzieję, że poznają oni izraelskie metody walki z terroryzmem i zdobędą wiedzę, która po atakach 11 września 2001 roku nabrała szczególnego znaczenia. W ramach programu ADL oraz działań innych proizraelskich organizacji kraj ten odwiedziło dotąd ponad tysiąc policjantów ze Stanów Zjednoczonych. Uczą się tego, co izraelski aparat bezpieczeństwa ma im do przekazania na temat zamachowców samobójców, działań wywiadowczych i terroryzmu.

ADL ma długą historię jako zaciekle proizraelska organizacja lobbingowa, która posługuje się językiem praw człowieka, ale nigdy nie miała czasu zająć się kwestią równości Palestyńczyków. W latach dziewięćdziesiątych pracownik ADL Roy Bullock pod przykrywką infiltrował lewicowe i afroamerykańskie organizacje, żeby zbierać informacje na temat domniemanych wrogów Izraela24. Ten sam człowiek przekazywał także informacje rządowi RPA za czasów apartheidu. Operacja ta wpisuje się w znany schemat, który ADL stosuje do dziś. Jednym z głównych celów Ligi zawsze było atakowanie krytyków państwa żydowskiego25.

Wbrew plotkom nie ma dowodów na to, że Derek Chauvin, policjant, który zabił Afroamerykanina George’a Floyda w maju 2020 roku, nauczył się techniki przyduszania kolanem na szkoleniu w Izraelu. Jednak Siły Obronne Izraela rutynowo ją stosują wobec Palestyńczyków. Według dyrektora ADL do spraw inicjatyw krajowego porządku publicznego Davida C. Friedmana celem programu policyjnego Ligi jest nawiązanie stosunków „między organami ścigania w dwóch demokracjach”. Amerykańscy policjanci, którzy wyjechali na szkolenia, „wracają i są syjonistami. Rozumieją Izrael i jego potrzeby w zakresie bezpieczeństwa lepiej niż wiele innych osób i grup”26.

Izraelizacja amerykańskich służb bezpieczeństwa przyśpieszyła po zamachach 11 września, chociaż siły porządku publicznego w Stanach Zjednoczonych nie potrzebowały izraelskich szkoleń, żeby stać się przemocowe i rasistowskie. Amerykańskie organy ścigania mają długą niechlubną tradycję nieuzasadnionego nękania i przemocy wobec Afroamerykanów i przedstawicieli innych mniejszości, z aresztowaniami i zabójstwami włącznie. Wywodzi się ona z czasów utrzymywania i bronienia niewolnictwa i białej supremacji na terytorium Stanów Zjednoczonych – co odzwierciedla traktowanie Palestyńczyków przez Izrael. Z pewnością amerykańskie i izraelskie służby porządkowe uczyły się od siebie nawzajem podczas wyjazdów do obu krajów. We wrześniu 2022 roku komendant Straży Granicznej Izraela generał Amir Cohen gościł u swojego amerykańskiego odpowiednika Raula Oritza, dowódcy amerykańskiej Straży Granicznej. Oritz wyraził zainteresowanie poznaniem „nieśmiercionośnych” metod stosowanych przez Izraelczyków do rozpędzania manifestacji. W odpowiedzi Cohen zaprezentował dron, który zrzuca gaz łzawiący na demonstrantów27.

Podczas zimnej wojny Stany Zjednoczone szkoliły siły policyjne w ponad pięćdziesięciu krajach, ucząc je metod tłumienia protestów28. Wielu czarnych Amerykanów uważa dziś, że policja okupuje ich miasta, bo masowa inwigilacja, w tym także za pomocą dronów i technologii rozpoznawania twarzy, jest dziś zjawiskiem powszechnym. Izraelska firma Cellebrite sprzedaje swoje narzędzia do hakowania telefonów wielu jednostkom policji w całych Stanach Zjednoczonych29. „Izrael to Harvard antyterroryzmu” – zauważył komendant Policji Kapitolu Terrance W. Gainer w 2005 roku30.

Ruch Black Lives Matter otwarcie powiązał kolonizację Palestyny ze sposobami traktowania mniejszości przez amerykańskie organy ścigania. Afroamerykańska kongresmenka Cori Bush napisała w 2021 roku na Twitterze: „Walka czarnych i walka Palestyńczyków o wyzwolenie są z sobą powiązane i nie odpuścimy, dopóki wszyscy nie będziemy wolni”.

Najskuteczniejszą kampanię przeciwko wysyłaniu delegacji amerykańskiej policji do Izraela przeprowadziła działająca w Stanach organizacja Jewish Voice for Peace. W 2017 roku rozpoczęła akcję pod hasłem „Śmiercionośna wymiana” (Deadly Exchange), postulując zakończenie tych programów, bo „zbiegała się w nich usankcjonowana przez państwo przemoc w Stanach i Izraelu”31.

Kiedy George Floyd zginął z rąk policji, kierownictwo ADL w tajnej wewnętrznej notatce zalecało zakończenie szkoleń w Izraelu:

W świetle realnej brutalności zmilitaryzowanych sił policyjnych w Stanach Zjednoczonych musimy zadać sobie trudne pytania, na przykład, czy nie przyczyniamy się do tego problemu. Musimy zadać sobie pytanie, po co amerykańska policja, egzekwująca amerykańskie prawo, miałaby się koniecznie spotykać z członkami izraelskich struktur wojskowych. Musimy zadać sobie pytanie, czy po powrocie do kraju szkoleni przez nas policjanci są bardziej skłonni do stosowania siły32.

Ostatecznie ADL zdecydowało się utrzymać programy szkoleń w Izraelu.

Jednym z organizatorów kampanii Deadly Exchange jest Efraim Efrati, były żołnierz IDF, który stał się ostrym krytykiem okupacji Palestyny. Powiedział mi, że kiedy zgłębiał ten temat, znalazł wymowny przykład na to, że izraelska okupacja stanowi potężną inspirację dla osób, które chcą stosować podobne metody w swoim kraju: „Słyszałem, że wielu amerykańskich policjantów cynicznie podchodziło do izraelskich szkoleń. Traktowali je nie jako źródło praktycznych rad, tylko sposób na awans i nauczenie się agresywniejszego podejścia”.

W tej książce skupiam się przede wszystkim na kwestii wykorzystywania Palestyny jako laboratorium, w którym testuje się metody kontroli i separacji grup ludności. Przyglądam się, w jaki sposób Izrael eksportuje okupację i dlaczego jest to tak atrakcyjny model. Jak się przekonamy, z analizy tej żydowskie państwo wyłania się jako jeden z najbardziej wpływowych krajów na świecie. W kolejnych rozdziałach nie tylko wymieniam liczne kraje, w których izraelskie narzędzia i technologie śledzenia podkopały możliwości rozwoju demokracji, lecz także ujawniam kampanię wywierania wpływu na ideologicznie pokrewne etnonacjonalistyczne podmioty oraz ich wspierania.

Stwierdzenie, że izraelskie firmy zarabiają na okupacji, nie powinno być poglądem kontrowersyjnym. Moja książka jest pełna przykładów izraelskich korporacji, które lansują prowadzone w Palestynie działania i pokazują, jak można ten model dopasować do innych scenariuszy. A jednak kiedy rozmawiałem z jednym z najsłynniejszych izraelskich dziennikarzy śledczych Ronenem Bergmanem, piszącym dla „New York Timesa”, autorem głośnej książki Powstań i zabij pierwszy. Tajna historia skrytobójczych akcji izraelskich służb specjalnych z 2018 roku, zaprotestował on przeciwko takiemu ujęciu sprawy.

Bergman przyznał, że „okupacja Palestyny jest wątp­liwa moralnie. Kontrolowanie innych ludzi na innym terytorium bez zapewnienia im równych praw podkopuje izraelską demokrację”. Jednak naciskany, by wypowiedział się na temat wykorzystywania tej okupacji jako narzędzia marketingowego, odparł:

Nic mi nie wiadomo o żadnej firmie, która reklamowałaby swoje produkty, chwaląc się wprost, że zostały one użyte przeciwko Palestyńczykom. Oczywiście wiele z tych produktów to sprzęt do walki z terroryzmem, można więc się domyślać, skąd pochodzą organizacje i osoby, przeciwko którym był stosowany. Istnieje różnica między czymś, co reklamujesz, a czymś, co mówisz na spotkaniu z potencjalnym klientem, gdzie, jak zakładam, można się poczuć swobodniej.

Stwierdził, że w sytuacji, gdy rośnie w siłę nawołujący do bojkotu Izraela ruch BDS (Boycott, Divestment and Sanctions – bojkot, wycofanie inwestycji i sankcje), z punktu widzenia izraelskich firm z branży obronnej „nieostrożnością byłoby wspominanie wprost o Palestyńczykach. Chwalenie się wykorzystaniem nowego karabinu maszynowego na [palestyńskich] terytoriach okupowanych, żeby zainteresować kogoś zakupem tej broni, mogłoby przynieść skutek przeciwny do zamierzonego”. Dowody są jednak jasne, a w tej książce szczegółowo pokazuję, w jaki sposób okupacja Palestyny staje się idealnym narzędziem marketingowym.

Laboratorium Palestyna to ostrzeżenie, że nigdy jeszcze nie było tak łatwo zarażać despotyzmem, jak dziś dzięki kompaktowej technologii. Stojące za nim etnonacjonalistyczne idee przemawiają do milionów ludzi, ponieważ demokratyczni przywódcy zawiedli pokładane w nich nadzieje. W badaniu Pew Research Center przeprowadzonym w 2020 roku w 34 krajach tylko 44 procent respondentów stwierdziło, że są zadowoleni z demokracji, 52 procent zaś odpowiedziało na to pytanie przecząco.

Ideologia etnonacjonalistyczna zyskuje na sile, gdy demokracja – wraz ze swoim mechanizmem rozliczalności władzy – traci na znaczeniu. Model izraelski staje się wówczas najważniejszym wzorem i ostatecznym celem.

Dalsza część w wersji pełnej

Przypisy

Przedmowa. Laboratorium Gaza

1 Najstarszy (założony w 1919) i najbardziej ceniony izraelski dziennik poranny, wydawany w języku hebrajskim („Ha-Arec”) i angielskim („Ha­aretz”), liberalny, niezwiązany z żadną partią (przyp. tłum.).

2Gideon Levy, No victory awaits Israel in Rafah. Only more death and destruction, „Ha­aretz”, 10.04.2024 (przyp. tłum.).

Wstęp

Motto – cyt. za: Nathan Thrall, The Separate Regimes Delusion: Nathan Thrall on Israel’s Apartheid, „London Review of Books”,21.01.2021.

1 Peter Beinart, Why American liberals now call Israel an apartheid state, Beinart Notebook (blog), 15.02.2022, peterbeinart.substack.com.

2 Amos Schocken, A lesson in Zionism for MK Amichai Chikli, „Ha­aretz”, 8.12.2021.

3 Haggai Matar, IDF censorship hits an 11-year low, +972 Magazine, 28.06.2022, 972mag.com. Bardzo niewielu izraelskich dziennikarzy potępia ekstremalny charakter izraelskiej cenzury, ale Yossi Melman w 2022 r. napisał, że Izrael „jest jedynym zachodnim krajem, który zakazuje swoim mediom publikowania informacji na temat sprzedaży broni”. Zob. Yossi Melman, How Israel’s censor helps arms dealers, „Ha­aretz”, 31.07.2022.

4 Maha Nasser, US media talks a lot about Palestinians – just without Palestinians, +972 Magazine, 2.10.2020, 972mag.com.

5 Ben Lorder, How the Israeliflag became a symbol for white nationalists, +972 Magazine, 22.01.2021, 972mag.com.

6White nationalist Richard Spencer backs Israel’s contentious nation-state law, „Ha­aretz”, 22.07.2018 (przyp. tłum.).

7 Edward Said, Permission to narrate, „London Review of Books”,16.02.1984.

8 Noam Sheizaf, An Israeli home for America’s New Right, +972 Magazine, 18.07.2022, 972mag.com.

9 Max Fisher, Amanda Taub, Netanyahuism is winning in Israel – and globally, The Interpreter, „New York Times”, 11.04.2019.

10 Peter Beinart, Benjamin Netanyahu, father of our illiberal age, Beinart Notebook (blog), 14.06.2021, peterbeinart.substack.com.

11 Gideon Levy, An overwhelming one-man theater performance by Benjamin Netanyahu, „Ha­aretz”, 18.08.2016.

12 Lahav Harkov, Bennett to Europe: Israel is on the front lines in war against terror and radical Islam, „Jerusalem Post”, 17.02.2015 (przyp. tłum.).

13 Anat Peled, Milan Czerny, How Israel has become a dangerous model for Russia and Ukraine, „Ha­aretz”, 14.02.2022.

14 Greg Grandin, Empire’s Workshop: Latin America, the United States, and the Making of an Imperial Republic, New York 2021, s. 5.

15 Yossi Melman, A wild, dangerous military-security complex has wielded power in Israel, „Ha­aretz”, 20.01.2022.

16 Sam Sokol, Zelenskyy says post-war Ukraine will emulate Israel, won’t be ‘liberal, European’, „Ha­aretz”, 5.04.2022.

17 Daniel B. Shapiro, Zelenskyy wants Ukraine to be a ‘big Israel.’ Here’s a road map, „Atlantic Council”, 6.04.2022.

18 Eitay Mack, How Israel is helping Putin, „Ha­aretz”, 7.03.2022.

19 Tenże, Israel’s support to Ukraine involves no policies, only disgrace and shticks, „Wire”, 23.03.2022, thewire.in.

20 James Bridle, New Dark Age: Technology and the End of the Future, London 2019, s. 243–244.

21 Jeff Sommer, Russia’s war prompts a pitch for ‘socially responsible’ military stocks, „New York Times”, 4.03.2022.

22 Yossi Verter, Israel has failed this week’s test of humility and enlightenment, „Ha­aretz”, 4.03.2022.

23 Yoram Gabison, An early winner of Russia’s invasion: Israel’s defense industry, „Ha­aretz”, 1.03.2022.

24 Richard D. Paddock, Infiltrated 30 groups, ADL figure says: Spying, Roy Bullock, admits selling information to South Africa was wrong but insists he never acted dishonestly, „Los Angeles Times”, 21.04.1993.

25 Alex Kane, Jacob Hutt, How the ADL’s Israel advocacy undermines its civil rights work, „Jewish Currents”, wiosna 2021.

26 Ben Hartman, American law enforcement learns anti-terror tactics from Israeli experts, „Jerusalem Post”, 9.01.2015.

27 Richard Silverstein, Israeli Border Police demonstrates riot control methods, tear gas drone to US Border Patrol, „Tikun Olam”, 19.09.2022.

28An empire of patrolmen: An interview with Stuart Schrader, „Jacobin”, 18.10.2019.

29 Mara Hvistendahl, Sam Biddle, Use of controversial phone-hacking tool is spreading across federal government, Intercept, 9.02.2022, theintercept.com.

30 Sari Horwitz, Israeli experts teach police on terrorism, „Washington Post”, 12.06.2005.

31 Jewish Voice for Peace, deadlyexchange.org.

32 Alex Kane, Sam Levin, Internal ADL memo recommended ending police delegations to Israel amid backlash, „Jewish Currents”, 17.03.2022.

Spis treści

Okładka

Karta tytułowa

Karta redakcyjna

Spis treści

Przedmowa. Laboratorium Gaza

Wstęp

Przypisy

Punkty orientacyjne

Okładka

Strona tytułowa

Strona redakcyjna

Spis treści

Dedykacja

Meritum publikacji