Ku Gwiazdom. Antologia Polskiej Fantastyki Naukowej 2023 - praca zbiorowa - ebook

Ku Gwiazdom. Antologia Polskiej Fantastyki Naukowej 2023 ebook

zbiorowa praca

0,0

Opis

Trzeci rocznik najlepszych polskich opowiadań SF!

Sięgając do fundamentów fantastyki naukowej zabierzemy was w głębiny kosmosu, w otchłań cyberprzestrzeni i w nieodległą przyszłość, która zaczyna się już teraz na naszych oczach. Zapraszamy do międzypokoleniowej wyprawy z udziałem debiutantów oraz uznanych autorów. Wspólnie wyruszymy ścieżkami naszych lęków oraz nadziei, splatając naukę z wyobraźnią. W drogę ku gwiazdom.

 

Lista autorów i opowiadań:

prof. dr hab. Andrzej Drzewiński, Fizyka z astronomią doświadczeniem stoją
dr hab. Edyta Izabela Rudolf, Do gwiazd. Droga wyobraźni
Tomasz Bilski, F-zero-M-zero
Michał Bończyk, Sygnał
Marta Gidyńska, Proces o duszę
Amelia Bogiel, Półprosta
Piotr Drożdżał, Najważniejszy egzamin
Michał Cetnarowski, Gwiezdny zwiastun
Jacek Inglot, Maks T.
Rafał Kosik, Nadzieja
Jan Maszczyszyn, Światłarze
Radek Rak, Niedźwiedzie latają na Wyspie Baffina
Łukasz Marek Fiema, Uśpiona Chimera
Marta Magdalena Lasik, Demony swoich czasów
dr inż. Tomasz Barciński, Nieznane niewiadome
dr Paweł Fortuna, Rozszerzanie tożsamości: Spójrz na siebie z pespektywy hybrydowej Jaźni (h-Self)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 492

Rok wydania: 2023

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł: Ku gwiazdom. Antologia polskiej fantastyki naukowej 2023

Autorzy: Tomasz Barciński, Tomasz Bilski, Amelia Bogiel, Michał Bończyk, Michał Cetnarowski, Piotr Drożdżał, Andrzej Drzewiński, Łukasz Marek Fiema, Paweł Fortuna, Marta Gidyńska, Jacek Inglot, Rafał Kosik, Marta, Magdalena Lasik, Jan Maszczyszyn, Radek Rak, Edyta Rudolf

Copyright © Wydawnictwo IX. 2023

Copyright for the cover art ©

by Vivi Ekhart & Wydawnictwo IX. Kraków 2023

All rights reserved.

Wydawca: Krzysztof Biliński, Wydawnictwo IX

Redakcja i korekta: Marta Sobiecka, Krzysztof Biliński

Skład, łamanie i przygotowanie do druku: Krzysztof Biliński

Ilustracja na okładce: Vivi Ekhart

Komitet konkursowy:

Maciej Tomczak (komisarz), Grzegorz Czapski, Łukasz Marek Fiema, Magdalena Kucenty, Adrian Macion

Jury:

prof. dr hab. Dariusz Brzostek, dr Marta Kładź-Kocot, Paweł Majka

Przemysław Rudź, Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Żadna część książki nie może być w jakikolwiek sposób powielana bez zgody wydawcy, z wyjątkiem krótkich fragmentów użytych na potrzeby recenzji oraz artykułów.

Wydawnictwo IX

[email protected]

wydawnictwoix.pl

Kraków 2023

Wydanie I

ISBN 978-83-67482-74-5

WSTĘP

prof. dr hab. Andrzej DrzewińskiFizyka z astronomią doświadczeniem stoją

Zaryzykuję tezę, że rozważając różne dyscypliny naukowe, czytelnicy literatury fantastycznonaukowej wiązaliby SF przede wszystkim z fizyką oraz astronomią. Tym samym, nic dziwnego że w utworach literackich należących do tego gatunku znajdują swoje odbicie aktualne poglądy naukowe czy kierunki badań obu dyscyplin. Co więcej, gdy pojawiają się nowe zjawiska bądź nowe tematyki badawcze, a prawa fizyki ulegają przeformułowaniu czy reinterpretacji, literatura szybko to „zauważa”. Rzecz jasna, także ze względu na aspekt nowości, który zawsze jest pociągający, zarówno dla autorów, jak i czytelników. Tak więc pytanie: „co najczęściej prowadzi do zmian w poglądach naukowych w fizyce i astronomii?”, może być zasadne dla miłośników literatury fantastycznonaukowej w szczególny sposób.

Spójrzmy na problem z perspektywy historycznej, a w tym miejscu mogę przywołać wykład, który prowadzę na Uniwersytecie Zielonogórskim zatytułowany „Przełomowe eksperymenty w fizyce”. Jak stoi w sylabusie przedmiotu, jego cel to „Zapoznanie studenta z rozwojem pojęć i metod stosowanych podczas badań naukowych na przykładach najbardziej przełomowych odkryć fizyki eksperymentalnej. Dodatkowo student ugruntowuje swoją dotychczasową wiedzę oraz łączy fakty i zjawiska z różnych działów fizyki”. Jak widać, tytuł wykładu w zasadzie daje odpowiedź na postawione pytanie. Przełom w fizyce czy astronomii (oraz w innych naukach przyrodniczych), to zazwyczaj zasługa badań doświadczalnych. Zwrócę jednak uwagę na moją listę omawianych eksperymentów podaną w porządku chronologicznym, gdzie trzy pierwsze pozycje to: wyznaczenie obwodu kuli ziemskiej przez Eratostenesa (297 p.n.e.), badania Archimedesa dotyczące siły wyporu (III w. p.n.e.) oraz analiza ruchu ciał spadających lub staczających się dokonana przez Galileusza (1600 n.e.). Ponieważ ten ostatni przykład często jest uznawany za początek nowożytnego przyrodoznawstwa, można uznać, że eksperyment, ten podstawowy stymulator zmian, to „wynalazek” stosunkowo młody w historii nauki. Przyjrzyjmy się więc bliżej, komu go zawdzięczamy i czym się ta metoda poznawania świata różni od samych obserwacji, czasem uzupełnionych wykorzystaniem np. zasad geometrii, jak to miało miejsce w starożytności.

Jak wspomniałem, do roli podstawowej metody badawczej eksperyment awansował na przełomie XVI i XVII wieku, a duże zasługi miał tutaj Francis Bacon. Ten angielski filozof zaproponował i spopularyzował podejście, w którym prawa nauki są odkrywane poprzez gromadzenie i analizowanie danych pochodzących z eksperymentów oraz obserwacji, które następnie podlegają rozumowaniu indukcyjnemu, czyli uogólnieniu. Twórczo rozwinął to Galileusz, m.in. prowadząc eksperymenty dotyczące spadku swobodnego ciał. Zauważmy, że podczas swoich doświadczeń, zamiast zrzucać ciała, pozwalał im turlać się z równi pochyłej. Dostrzegł, że poszukiwany przez niego związek pomiędzy drogą s pokonywaną podczas ruchu a czasem ruchu t będzie w obu przypadkach taki sam (a mianowicie s ~ t2), przy czym zdecydowanie łatwiej monitorować wolniejszy ruch ciał (w szczególności, gdy dysponujemy wodnymi zegarami o umiarkowanej precyzji). Co więcej, Galileusz zrozumiał, że nie ma sensu prowadzenie pomiarów dla danego zjawiska, biorąc pod uwagę wszystkie jego aspekty. W praktyce tego było (i do dzisiaj jest) za dużo, więc należy się skoncentrować na tym, co nas interesuje, a umniejszyć wpływ wszystkiego innego. Tym samym Galileusz wprowadził – obecnie powszechnie stosowany – sposób przygotowania i przeprowadzania eksperymentu polegający na wyodrębnianiu kluczowych elementów zjawiska, szczególnie prostych tak, by można było je ująć ilościowo i zastosować do nich opis matematyczny („Księga natury jest napisana językiem matematyki” pisał Galileusz w swoim dziele Discorsi e Dimostrazioni). W przypadku kul na równi Galileuszowi w pierwszej kolejności zależało na zminimalizowaniu tarcia, gdyż rozumiał, że to ono silnie wpływa na ruch spadających ciał. A jak to zrobił, ilustruje cytat z tego samego dzieła: „…rowek ten został wykonany bardzo prostoliniowo i gładko, a potem wyklejony najbardziej gładkim i wypolerowanym pergaminem. W tym rowku puszczaliśmy twardą, gładką i bardzo okrągłą kulkę z brązu…”. Naturalnie, aby zminimalizować wpływ oporu powietrza, bardzo istotny przy spadku swobodnym, najlepiej byłoby wypompować powietrze z otoczenia, ale to było poza zasięgiem możliwości Galileusza.

Generalnie rzecz biorąc, dzięki nowo powstałej metodzie badawczej zaczęto odchodzić od wprowadzonych jeszcze w starożytności, m.in. przez Arystotelesa takich pojęć jakościowych, jak ruch naturalny, ruch wymuszony czy przyczyna celowa, na rzecz takich pojęć ilościowych, jak prędkość, przyspieszenie czy masa. Te zaś pojęcia można już było zapisać w postaci relacji matematycznych potocznie nazywanych wzorami. A był to warunek nieodzowny do powstania i rozwoju współczesnej nauki wraz z całą towarzyszącą jej technologią.

Tutaj warto jeszcze poświęcić czas na jedną dygresję. Zestaw pojęć matematycznych wraz z łączącymi je relacjami, np. układ równań, opisujący ilościowo zjawiska nazywamy modelem matematycznym. Dzięki niemu, wykorzystując procedury matematyczne, możemy otrzymywać nowe relacje i nowe przewidywania dotyczące naszego modelu, a w konsekwencji odnoszące się również do świata fizycznego. Pamiętajmy jednak, że każdy model matematyczny powstał dla konkretnych zjawisk zachodzących w konkretnych warunkach, a więc dokonane uproszczenia (idealizacje) wymagają świadomości, jaki jest zakres jego stosowalności. Pragnąc opisać spadek ciał, minimalizujemy rolę tarcia, zarówno w eksperymencie, jak i w modelu. Jednak istnieje wiele zjawisk, gdzie obecność tarcia staje się istotna, a wtedy należy rozszerzyć zakres elementów, które chcemy umieścić w modelu, co zazwyczaj pociągnie za sobą jego większą złożoność. W każdym razie przewidywania podpowiadane przez modele matematyczne zawsze należy weryfikować na drodze eksperymentalnej.

Kiedy mamy za sobą zdefiniowane pojęcia, przyjrzyjmy się konkretnym przykładom nauki wkraczającej do literatury. Zestaw ten będzie naturalnie bardzo wybiórczy, a zarazem autorski. Ponieważ literatura fantastycznonaukowa w drugiej połowie XIX wieku może pochwalić się takimi pisarzami, jak Juliusz Verne czy Herbert George Wells, przyjmijmy ten okres jako punkt startowy na osi czasu. Przesuwając się wzdłuż niej, pozwolę sobie odnieść się do kilku dalszych eksperymentów z mojej listy oraz nawiązujących do nich literackich odniesień:

– Michael Faraday wyjaśnia zjawisko indukcji elektromagnetycznej prowadzące do unifikacji zjawisk elektrycznych i magnetycznych dokonanej przez Jamesa Clerka Maxwella, a będące fundamentem dzisiejszego powszechnego wykorzystania elektryczności (1831 r.)

* Mary Shelley, Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz (1818 r.) – Między innymi inspirowana pokazami Luigi Galvaniego, który badał wpływ elektryczności na tkanki zwierzęce, autorka opisuje losy naukowca Wiktora Frankensteina usiłującego stworzyć życie w martwym ludzkim ciele,

* Julius Verne, 20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1869–1870) – Napęd łodzi podwodnej „Nautilus” stanowią silniki elektryczne, gdzie energię czerpano z galwanicznych ogniw sodowych,

* Herbert G. Wells, Wojna światów (1898 r.) – Marsjanie używają przeciwko ludziom futurystycznej broni, m.in. snopu światła o wysokiej temperaturze.

– Doświadczenie Michelsona-Morleya (1881 r.) czyli empiryczne (nie)potwierdzenie teorii eteru wspierające szczególną teorię względności Alberta Einsteina (1905 r.)

* Herbert G. Wells, Wehikuł czasu (1896 r.) – Podróż w czasie opisana jeszcze „bez opakowania” w szczególną teorię względności,

* Robert Heinlein, Time for the Stars (1956 r.) – Historia dwóch bliźniaków rozdzielonych, gdy jeden wyrusza w międzygwiezdną podróż, a kiedy wraca po 70 latach na Ziemię, ich wiek dramatycznie różni się,

* Bohdan Korewicki, Przez ocean czasu (1957 r.) – Maturzysta z roku 1957 przypadkowo dostaje się na pokład polskiego chronomobilu (rok produkcji 2048, fabryka na Żeraniu), aby wziąć udział w wyprawie w przeszłość,

* Pierre Boulle, Planeta małp (1963 r.) – Po dwóch latach międzygalaktycznej podróży wysłany z Ziemi statek kosmiczny ląduje na nieznanej planecie, która później okaże się Ziemią, gdzie minęło wiele, wiele lat,

* Adam Wiśniewski-Snerg, Robot (1973 r.) – Utwór zaskakujący nie tylko z racji fabuły oraz przesłania powieści, ale także za sprawą bardzo dużej wierności prawom fizyki (także relatywistycznej),

* Joe Haldeman, Wieczna wojna (1974 r.) – Bohater międzygwiezdnej wojny między Ziemianami a obcymi – dzięki efektom relatywistycznym – przeżywa swoje czasy o ponad tysiąc lat.

– Eksperyment Ernesta Rutherforda prowadzący do odkrycia jądra atomowego (1911 r.)

* Herbert G. Wells, Świat wyzwolony (1914 r.) – Odkrycie energii atomowej, dzięki rozszczepieniu atomów pierwiastków radioaktywnych, daje ludzkości dostęp do prawie niewyczerpanego źródła energii, ale w dalszej perspektywie także do wojny,

* Theodore Sturgeon, Grzmot i róże (1947 r.) – Opowiadanie opisuje wydarzenia podczas wojny nuklearnej, z jaką mierzą się mieszkańcy Stanów Zjednoczonych,

* Roger Zelazny, Aleja potępienia (1968 r.) – Podróż przez Stany Zjednoczone spustoszone przez wojnę nuklearną,

* Cormac McCarthy, Droga (2006 r.) – Nagradzana powieść o wędrówce ojca z synem, wpisująca się w cały nurt apokaliptycznej literatury SF.

– Obserwacje Arthura Eddingtona potwierdzają zakrzywienie biegu światła w silnym polu grawitacyjnym (1919 r.). Efekt ten przewidział kilka lat wcześniej Albert Einstein, dowodząc, że grawitację można opisać, zakładając, że czasoprzestrzeń jest zakrzywiona lub zniekształcona przez zawartą w niej materię i energię.

* Edwin Abbott, Flatlandia czyli kraina płaszczaków (1884 r.) – Świat dwuwymiarowej krainy inspirowany wykładami Georga Bernharda Riemanna, który uogólnił geometrię Euklidesa i rozważał zakrzywione powierzchnie zanurzone w wielowymiarowych przestrzeniach, jeszcze bez Ogólnej Teorii Względności łączącej czas i przestrzeń,

* Stanisław Lem, Dzienniki gwiazdowe (1964 r.) – w podróży siódmej statek Ijona Tichego ulega awarii, której nie można usunąć w pojedynkę, ale na szczęście za sprawą zakrzywienia czasoprzestrzeni w grawitacyjnych wirach pojawiają się sobowtóry Tichego „z innych chwil czasu”,

* Larry Niven, Świat poza czasem (1975 r.) – Jednym z elementów fabuły jest wykorzystanie zjawiska dylatacji czasu w pobliżu supermasywnej czarnej dziury, co umożliwia przeniesienie się w odległą przyszłość,

* Frederik Pohl, Gateway. Brama do gwiazd (1977 r.) – Wykorzystując statki kosmiczne pozostawione przez wymarłą cywilizację, ludzie na chybił trafił eksplorują kosmos, gdzie można spotkać także czarną dziurę z jej olbrzymim polem grawitacyjnym,

* Carl Sagan, Kontakt (1985 r.) – Wiadomość od obcych zawiera informacje potrzebne do zbudowania tunelu czasoprzestrzennego umożliwiającego podróż z Ziemi na planetę w układzie gwiezdnym Wegi oddalonym o 26 lat świetlnych.

– Eksperyment Alaina Aspecta weryfikujący niezwykłą własność kwantowego świata głoszącą, że własności obiektów konstytuują się dopiero w momencie ich pomiaru (1981 r.)

* Fred Hoyle, Pierwszego października będzie za późno (1966 r.) – Na Ziemi zachodzą dramatyczne zmiany za sprawą współistnienia różnych wersji jej rozwoju, co ma tłumaczyć teoria wieloświatów będąca jedną z interpretacji mechaniki kwantowej,

* Greg Egan, Kwarantanna (1992 r.) – Wykorzystując kostium powieści detektywistycznej, autor bada konsekwencje kopenhaskiej interpretacji mechaniki kwantowej,

* Cixin Liu, Problem trzech ciał (2014 r.) – Wykorzystanie splątania kwantowego do natychmiastowego przesyłu informacji,

* Blake Crouch, Mroczna materia (2016 r.) – Thriller psychologiczny w światach równoległych, oparty na prawach mechaniki kwantowej (wyjaśnione w przystępny sposób).

Naturalnie literackich odniesień do odkryć fizyki i astronomii znaleźć można niezwykle dużo, czasami stanowią one podstawę fabuły, stawiają człowieka przed nowymi, ale jakże trudnymi wyborami moralnymi, a czasami nauka pojawia się tylko pretekstowo albo dla uatrakcyjnienia wydarzeń. Jako fizyk mogę żywić nadzieję, że dzięki temu – od czasu do czasu – ktoś zada sobie pytanie: a właściwie to tym naukowcom, o co chodzi?, i sięgnie po bardziej naukowe źródła.

Aha, aby nie zapomnieć… niektórym autorom SF udaje się niezwykle zgrabnie zaprząc naukę dla uzyskania niebanalnych efektów humorystycznych, jak czyni to Douglas Adams w Autostopem przez Galaktykę, gdzie bohater Artur rozpoczyna swoją zwariowaną wędrówkę, gdy Ziemia zostaje zniszczona… hmm wyburzona, gdyż tego wymagają plany budowy hiperprzestrzennej obwodnicy galaktycznej. A jak kogoś interesuje wykorzystanie mechaniki kwantowej, to proszę, pozwolę sobie zacytować Terry’ego Pratchetta z jego cyklu Świata Dysku (powieść pt. Panowie i damy):

Greebo spędził we wnętrzu irytujące dwie minuty. Technicznie rzecz biorąc, kot zamknięty w pudle może być żywy albo martwy. Nigdy nie wiadomo, dopóki nie zajrzy się do środka. W istocie sam fakt otwarcia pudła określa stan kota, chociaż w tym przypadku były trzy stany deterministyczne, w jakich kot mógł się znaleźć: Żywy, Martwy i Piekielnie Wściekły.

Rzecz jasna, aby ustalić, który z tych stanów Greebo zrealizuje, należy zweryfikować to na drodze doświadczalnej, ale… na własne ryzyko🙂

dr hab. Edyta Izabela RudolfDo gwiazd. Droga wyobraźni

Zacznijmy od podstawowego stwierdzenia: załóżmy, że fantastyka jest rodzajem gry. Przyjmijmy, że chcemy, na przykład, dostać się z Ziemi na najbliższą zdolną do zamieszkania planetę. Co robimy? Okazuje się, że problemów jest dość sporo, począwszy od pokonywania zamierzonych odległości. Współczesne badania wykazały niezbicie, że Układ Słoneczny stał się ciasny i zbyt ograniczony. Nasza wiedza wyraźnie odbiega chociażby od Snu Johannesa Keplera i wiadomo, że w najbliższej okolicy jesteśmy sami. Aby zatem, jak zauważa Isaac Asimov, spotkać pozaziemskich przyjaciół, konkurentów lub wrogów, musimy wybrać się w najdalszą drogę, w podróż do gwiazd. Chociaż z drugiej strony goście mogą przybyć do nas.

Literackie spekulacyjne rozważania zostały określone terminem science fiction, co w swoim czasie budziło sporo kontrowersji. Jak stwierdza Stanisław Lem w Fantastyce i futurologii: „Termin Science Fiction oznacza – literalnie – »fikcję naukową«, przy tym fikcja ma tu sens (wedle języka angielskiego) literacki”. Do terminu „fikcja” odwoływali się liczni teoretycy i historycy literatury, jak Janusz Sławiński, Jan Trznadlowski, Vera Graaf czy wielu innych badaczy. Nie zmieniło to jednak faktu, iż pisarze obracają się po dzień dzisiejszy w kręgu „fikcji”, „fantazji” i „fantastyki”, oplatając wszystkie swoje pomysły „pozorem” i „złudzeniem”.

Jeśli pozostaniemy przy twierdzeniu, że świat fantastyki to świat niezgodny z empirią czytelnika, to we współczesnej fantastyce naukowej pojawi się poważna wątpliwość dotycząca stopnia bliskości sprawdzalnej wiedzy naukowej obecnej w literaturze fantastycznej. Aktualny stan nauk przyrodniczych i technicznych stanowi ogromny konglomerat informacji, w którym z łatwością można się zagubić. Stąd już od dawna nauka staje się pretekstem do przedstawienia zupełnie innych wartości. Również czytelnik musi wypracować szereg technik pozwalających mu zdekodować tekst, a pomocą może być wiedza, że świat przedstawiony, choć niezgodny z empirią czytelnika, uwiarygodniony jest dzięki naukowej lub pseudonaukowej podstawie jego funkcjonowania. Podróże kosmiczne, kontakty z obcymi cywilizacjami, zagłada Ziemi, przyszłe formy funkcjonowania Ziemi, człowiek wobec maszyny – wszystkie te zagadnienia wciąż generują szereg pytań, bowiem ludzkość uwielbia przyglądać się sobie, i tak od wieków, bez względu czy za początek science fiction uzna się Historię prawdziwą Lukiana, Frankensteina Mary Shelley, czy Wojnę światów Herberta G. Wellsa. To zadziwiające, że po Juliuszu Vernie, Jerzym Żuławskim, Stanisławie Lemie, Robercie Heinleinie, Arthurze C. Clarke’u i wielu innych wciąż powstają nowe fantastyczne światy. Odpowiedzią może być sama nauka oraz ludzie, którzy ją tworzą oraz nieustające marzenia dalekosiężnej imaginacji zarówno na zewnątrz, jak i do wewnątrz.

Założenie, że wymyślane wszechświaty znakomicie będą się mieścić w sferze fikcji przy jednoczesnej korelacji ze światem empirycznym staje się coraz trudniejsze w realizacji. Pisarze budujący ludzkie światy umieszczone w nieodległej przyszłości, czy też twórcy wymyślający niezwykłe wynalazki funkcjonujące w świecie rozpoznawalnym przez czytelnika jako własnym, znajdą się w skomplikowanej sytuacji. Już w 1928 roku Virginia Woolf porównuje w Orlandzie zaawansowaną technikę do magii. Współczesne możliwości technologiczne urzeczywistniają marzenia przynależne w dawnych epokach do sfery czarów. Zatarła się granica gdzie prawda, a gdzie fałsz, gdzie magia, gdzie nauka. Jak opisać skomplikowane zjawiska przyrodnicze i techniczne, jak zweryfikować wiedzę zawartą w książkach, jakby nie było fantastycznych. Czytelnik może/musi/powinien założyć, że pisarz przygotował się do procesu tworzenia, również pod względem merytorycznym.

Odnoszę wrażenie, że współczesne science fiction coraz częściej wraca do swoich korzeni i znów pisarze pochylają się nad tematem poszukiwania definicji człowieka i jego miejsca we wszechświecie, czego najlepszym przykładem jest choćby Modyfikowany węgiel Richarda Morgana czy trylogia Wspomnienie o przeszłości Ziemi Cixin Liu. Żyjemy bowiem w nowym świecie, w którym sfera fantazji, jak destrukcja planety czy ingerująca w życie człowieka sztuczna inteligencja stały się rzeczywistością tu i teraz. Już nie zakłada się, że ludzkość chciałaby przeżyć, bowiem już wiadomo, że chce przeżyć.

Tworzenie nowego bohatera literackiego wpisanego w nieznany, ale jednak rozpoznawalny na swój sposób, świat przyszłości wymaga szeregu działań. Robert Scholes w Structural Fabulation pisał, iż „w literaturze wnikanie w rzeczywistość dokonuje się przez tworzenie fikcji. W kreacji artystycznej objawione zostają alternatywne światy, co ułatwia nam dostrzeżenie pewnych cech »naszego« świata, tego który zwiemy realnym; pomaga też ustosunkować się do »naszej rzeczywistości«, ponieważ ukazuje ją z innego punktu widzenia”. Literatura science fiction, jako forma skonwencjonalizowana, pozwala jednak na podważenie arbitralnego i obligatoryjnego charakteru konwencji, na prekonwencje pozwalające wprowadzić lokalne zasady czy aluzje, również te pozaliterackie, funkcjonujące w danych grupach odbiorców. Choć rozpowszechnione przez Samuela Taylora Coleridge pojęcie „zawieszenia niewiary” zdobyło uznanie w XIX wieku, to jednak sama idea pojawiła się już chociażby w pismach Arystotelesa. Świadome wejście do gry i to napięcie pomiędzy tym co oczekiwane a tym co stanowi zaskoczenie, znane jest od wieków oraz stanowi jedną ze strategii pozwalającej na czerpanie przyjemności z odbioru.

Ułatwieniem, zarówno w tworzeniu, jak i odczytywaniu tekstów fantastycznych, jest zespół kodów, alegorii, całych systemów możliwości odczytań. Wielu twórców popadło w niepamięć, wiele utworów zostało zapomnianych, często słusznie. Jednak czasem pojawiają się teksty w konkretnym czasie i miejscu, co determinuje ich odczytanie np. Limes inferior Janusza A. Zajdla, Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? Philipa K. Dicka, Piknik na skraju drogi Arkadija i Borisa Strugackich, czy Bajki robotów Stanisława Lema. Jednak upływ czasu, zmiana perspektywy widzenia świata rzeczywistego i inne czynniki powodują, że opowiadana historia wykracza poza dotychczas ustalone kanony. Wielość interpretacji, mnogość odczytań wydają się być kluczem do sukcesu, kiedy autorska prawda wpisana w świat przedstawiony będzie stanowić stały składnik przyszłych założeń funkcjonujących na zasadzie koegzystencji ze światem empirycznym.

Przynajmniej część utworów science fiction oddaje ukłon alegorii w rozumieniu Dorothy L. Sayers: „historia zaś opowiadana jest nie dla niej samej, lecz ze względu na to, co oznacza. Zasadą takich opowieści jest zawsze uświadomienie sobie podobieństwa między dwoma doświadczeniami, z których jedno jest znajome, a drugie nie, tak że można się posłużyć jednym, aby rzucić światło na drugie”. Drogę wyznaczyli George Orwell, Aldous Huxley i Franz Kafka wykorzystując strukturę organizującą kompozycję utworu do pokazania, pod obrazem świata z przyszłości, rozpad i upadek znanego im świata, a protagoniści są indywidualistami odkrywającymi, co oznacza „człowieczeństwo”. Ludzka jednostka najczęściej umiera, żywe natomiast pozostają jej idee, jeśli założy się, że utwór ma zakończyć się optymistycznie.

Antologia prezentowanych tu tekstów daje świadectwo nieskrępowanej ludzkiej wyobraźni. Widać w nich ciągłość ludzkiej myśli: lęków i nadziei na przetrwanie. Utwory te realizują założenia twórców, a jak się poszczęści, to również czytelników.

Wrocław, 10.07.2023 r.

LAUREACI KONKURSU

Tomek BilskiF-zero-M-zero

Słuchaj uważnie, bo to ważne. Tak będzie. To się wydarzy w odległej przyszłości, gdy Artefakt przesunie się w przestrzeni jeszcze dalej od układu Iony w kierunku samotnej gwiazdy T-6. Wypłynie wtedy na galaktyczne pustkowia i stanie się niedostępny dla ludzkich statków na wiele stuleci. Do czasu, aż ludzkość opanuje podróże podprzestrzenne i do Artefaktu znów zbliży się człowiek.

Wówczas przed Artefaktem otworzy się Szpara w trójwymiarowej przestrzeni i wysunie się z niej załogowy statek, zupełnie niepodobny do dzisiejszych pojazdów kosmicznych. Gładki jak płyn, bezbarwny, pozbawiony widocznych silników obły kształt nie odbijający światła. Dziwaczny, ale szybki i zwinny.

Statek samodzielnie wyznaczy kurs dzięki biologicznemu, wyhodowanemu w laboratorium układowi nerwowemu, współpracującemu z inteligentnym oprogramowaniem. Przemierzy Szparę z dwojgiem ludzkich pasażerów i naręczem biobotów. Wewnątrz panować będą luksusowe warunki, choć nie dla wszystkich takie same. W chwili przylotu ona, Kleopata, przeciągnie się jak kotka, leżąc w czarnej sali w wielkim łożu wyściełanym czerwoną, aksamitną pościelą. Sala przypominać będzie raczej wnętrze jaskini niż pokój, a jej ściany o nieregularnych, miękkich kształtach skryją liczne zakamarki ze sprzętami nieznanego przeznaczenia. Mimo czarnych ścian i braku widocznego źródła światła, wewnątrz panować będzie jasność, a Kleopata ani żadne przedmioty w pomieszczeniu nie rzucą cieni. Wnętrze całego statku, podobnie jak wiele znajdujących się w nim przedmiotów, pokryte będzie biologiczną żywą skórą, choć pod nią znajdzie się syntetyczny szkielet.

Drugi pasażer, Pa-Hou, przemierzy Szparę w mniej komfortowych warunkach. Jego legowisko będzie znacznie mniejszą, pozbawioną sprzętów norą z podłogą z grubej skóry skrywającej warstwę miękkiego tłuszczyku. Gdy tylko przelecą przez Szparę, Pa-Hou odsłoni materiałową kotarę i wstanie ze swego posłania, wychodząc wprost do kolejnej jamy, pełniącej rolę kuchni. W niej statek, wraz z obsługującymi go biobotami, uszykuje posiłki dla pasażerów. Pa-Hou przejdzie krętym korytarzem o podłodze z szarej, twardej, zrogowaciałej skóry i wkroczy do sali z wielkim łożem.

— Witaj, Kleopato — powie.

Długonoga, szczupła jak tyczka, kobieta o niemożliwie bujnych, czarnych włosach falujących jak lwia grzywa leżeć będzie niewzruszona, niczym królowa.

— Czy jesteśmy na miejscu? — spyta po chwili.

— Tak. Przeszliśmy przez Szparę. Do Artefaktu zostało nam piętnaście godzin.

Do łoża zbliżą się dwa pokraczne bioboty: jeden stojący na czterech biologicznych nogach, przypominających łapy psa, odkurzający bezgłośnie podłogę giętką rurą unoszącą się z syntetycznego korpusu niby szyja strusia albo trąba słonia. Drugi; wysoki, niemal całkiem syntetyczny biobot składać się będzie z dwukołowego napędu i długiego, nieregularnego korpusu rozszerzającego się ku górze w kształt litery T. Z ramion wystawać będą dwie biologiczne ręce zwieńczone smukłymi dłońmi o długich, pomalowanych na czerwono paznokciach. W dłoniach tych biobot poda Kleopacie srebrną tacę z owocami.

— Częstuj się, Pa-Hou — powie Kleopata.

Pa-Hou wyraźnie się zmiesza. Pokiwa przecząco głową.

— Dziękuję, zjem w kuchni, jak zawsze.

— Z biobotami? — Kleopata spojrzy mu w oczy. — Nie wolisz jeść ze mną?

Pa-Hou zastygnie w przerażeniu. Nie będzie umiał odpowiedzieć, zarumieni się. Na ten widok Kleopata roześmieje się gromko.

— Nigdy się nie zmienisz, prawda? — zakpi. — Dobrze, zjedz, gdzie sobie chcesz. Wpierw jednak przynieś mi koktajl owocowy, nie mam ochoty niczego gryźć.

Pa-Hou skinie głową, zadowolony z tego, że otrzymał proste polecenie i wróci do kuchni. Napój będzie już czekał na kuchennym, przypominającym szkło blacie, będącym w istocie tym, czym są paznokcie na ludzkich palcach. Zaniesie napój Kleopacie i wróci do kuchni, by dopilnować tego, aby bioboty dostały swą biomasę. Białą, grudowatą papkę, którą statek spuści wprost do miski, za każdym razem gdy tylko podstawi się naczynie pod gruczoł. Gdy bioboty dostaną swoją porcję, Pa-Hou sam nałoży sobie białej brei i będzie się nią zajadał niczym ambrozją.

Z ich kolejnych rozmów, jak i z innych informacji dostępnych na statku, można łatwo odgadnąć, jaki kształt przyjmie świat, z którego oboje przybędą w okolice Artefaktu.

Szpara otworzy przejście z ich rodzinnego świata, zwanego Ubixą, będącego ziemską kolonią o profilu rozwojowo-naukowym, założoną w układzie. Czas na Ubiksie płynie szybciej niż na Ziemi. Dzięki temu kolonia przez wieki dostarczy Ziemi wielu nowych wynalazków i odkryć. Ubixianie szybko wyprzedzą Ziemię pod kątem technologicznym, ale także odejdą dalece od ludzkiej kultury, idąc własnymi ścieżkami, jakimi Ziemianie nie będą chcieli chadzać. To ubixiańscy mieszkańcy pokonają śmierć, wpierw zastępując niemal całe swe ciała syntetycznymi odpowiednikami – podobnie jak ma to miejsce na Ziemi teraz. Potem jednak pójdą o krok dalej i zaczną ponownie zastępować je narządami biologicznymi; klonowanymi i genetycznie modyfikowanymi częściami ciała. Tym sposobem lecąca w stronę Artefaktu Kleopata będzie z wyglądu wciąż młodą kobietą, ale jej rzeczywisty wiek liczyć by można wówczas w setkach ziemskich lat.

Opowiem ci jeszcze o tym, jak to będzie na Ubiksie, bo myślę, że to dla ciebie ważne. Czyż wizja maszyn, którym zastąpiono syntetyczne części biologicznymi, nie jest dla ciebie kuszącą? Czy nie rozbudza twej wyobraźni?

Słuchaj więc dalej. Gdy Ubixianie staną się już niemal nieśmiertelni, zaczną łączyć części syntetyczne swoich botów z organicznymi ze względów praktycznych. Będą tworzyć biobotyczne hybrydy, takie jak maszyny kroczące na ludzkich nogach, aparaty badawcze wspierane ludzkimi zmysłami, statki kosmiczne z własnymi układami nerwowymi. Po popularyzacji powstałych w ten sposób syntetyczno-organicznych hybryd, wśród długowiecznych Ubixian żyjących we wszelkich dostatkach, wciąż szukających nowych rozrywek, zapanuje prawdziwa moda na bioboty. Zaczną one – hybrydowe sługi – wypełniać ubixiańskie pałace swą półżywą obecnością, a ich estetyka zdominuje myślenie o designie na wiele stuleci.

* * *

Przelot Kleopaty i Pa-Hou’a do Artefaktu nie obrodzi wielkimi ani ważnymi wydarzeniami. Przeciwnie – przebiegnie spokojnie i w sposób, że tak powiem, przewidywalny. Ich statek przenikną nanoboty Artefaktu potwierdzając jedynie dane, które Artefakt będzie już w gruncie rzeczy posiadał w swoich kwantowych ekstrapolatorach. Zdarzenie to nie ujdzie uwadze Kleopaty, ale nie wzruszy nią. Ogólna zasada działania Artefaktu będzie jej znana, a infiltracja nanobotyczna jest jej oczywistą konsekwencją.

To, co zadziwi Kleopatę, to wygląd Artefaktu. Gdy już zbliżą się do niego na tyle, żeby móc mu się przyjrzeć, zobaczą pełen rur i kanciastych modułów, archaiczny z ich punktu widzenia kosmiczny okręt, zasilany prostokątnymi skrzydłami z bateriami fotowoltaicznymi, wyposażony w ogromne tuby silników. Obraz ten jednak rozmaże się, skrzydła rozsypią się, jakby były z piasku, a białe kapsuły i rude rury zaczną tracić ostrość i gubić kontury.

Nim dolecą do Artefaktu, ten będzie już niemal całkiem czarny, nieregularny, długi. Zmieni się w kształt przypominający statek Kleopaty. Widok zaskakujący, nawet dla przedstawicieli tak zaawansowanej cywilizacji jak Ubixianie.

Rozumiesz, co się wtedy wydarzy? Wszystko się zmieni, dostosuje do nowych przybyszy, a zawartość statku będzie się przemieszczać.

Gdy ich statek wytraci prędkość przy Artefakcie, a następnie zawróci, by dostosować swój kierunek i szybkość lotu do Artefaktu, oba podobne kształty połączą się ze sobą, niby zrastając. Pomiędzy nimi utworzy się nowy, przypominający jaskinię korytarz, przedzielony pomarańczową śluzą.

Po wejściu na pokład Artefaktu Kleopata i Pa-Hou zobaczą jeszcze pozostałości dawnych sprzętów; dotykowych interfejsów, przycisków i ciężkich maszyn. Wszystko to jednak roztopi się na ich oczach, dając przestrzeń dla wygodnych, obłych pomieszczeń, które wypełni ciepły pomarańczowy kolor. Specjalnie dla Kleopaty, w miejscu kanciastego, pełnego przycisków i kontrolek krzesła, utworzony zostanie wygodny fotel, ustawiony do pozycji półleżącej. Kleopata nie usiądzie na nim od razu.

— Czy to bezpieczne? — zapyta ją Pa-Hou.

— Cóż mam do stracenia? — odpowie Kleopata z drapieżnym uśmiechem. Zawaha się jednak.

— Może poczekajmy, aż przelecimy na drugą stronę — zasugeruje Pa-Hou.

— Nie. Jeśli to nie działa, albo rzeczywiście jest… niebezpieczne, to Artefakt na nic nam się nie przyda po drugiej stronie.

— Czy to rozważne, mówić na głos o naszych planach?

Kleopata prychnie śmiechem.

— Jakiś ty głupiutki.

Odgarnie swe bujne włosy, idealnie układające się na jej ramionach i zgrabnym ruchem wsunie się na fotel. Na jej oczach i uszach pojawią się pomarańczowe płytki, niby kamienie i Kleopata zobaczy po raz pierwszy obrazy z niedalekiej przyszłości. Ujrzy wnętrze Artefaktu oraz siebie półleżącą na fotelu, zobaczy stojącego tuż obok Pa-Hou’a z założonymi rękoma, z dłońmi schowanymi w szerokich rękawach swej szarej szaty. Przed jej oczami czas przyspieszy. Zobaczy, że zaledwie za kilka minut zdejmie z siebie kamienie, które rozpłyną się w powietrzu, wstanie z fotela, porozmawia z Pa-Hou’em, a potem usiądzie znów i pomarańczowe kamienie znów pojawią się na jej oczach i w jej uszach. Potem będzie korzystać z fotela jeszcze długo, a w tym czasie Pa-Hou będzie to siadał na podłodze, to wstawał, to kucał w rogu; znudzony, a jednak wciąż cierpliwy i wierny.

Kleopata wstanie z fotela i, tak jak zobaczyła to już wcześniej, porozmawia z Pa-Hou’em.

— To działa — powie z triumfalnym uśmiechem. Ogarnie ją prawdziwa radość, taka której nie doświadczyła od dziesięcioleci. — To naprawdę działa!

Pa-Hou uśmiechnie się do niej, również zadowolony. Ucieszy się jej radością.

— Czy mam rozpocząć procedurę zmiany kursu? — zapyta.

— Nie. Poczekaj. Sprawdzę najpierw czy nasz manewr się uda.

— Zobaczysz tam, czy nam się powiedzie?

— Tak, głuptasie, do tego służy Artefakt. Mówiłam ci przecież.

— Tak, przepraszam — strapi się Pa-Hou.

— No, nie przejmuj się, nauczysz się wszystkiego.

— Bez pamięci syntetycznej moja wiedza jest taka… nieuporządkowana. Trudniej mi wiązać pewne sprawy ze sobą.

— Ale pamiętasz, jak ci to mówiłam? — Spojrzy mu bacznie w oczy.

— Tak, teraz pamiętam. Infiltracja galaktyki nanobotami przez miliardy lat, zbieranie danych na poziomie molekularnym i ekstrapolacja zdarzeń w zasięgu jądra Artefaktu.

— Tak, dokładnie tak — pochwali go. — Tak to działa. Taki prezent zostawiła po sobie jedna z pierwszych cywilizacji. Wróćmy do pracy. Zobaczmy, czy jądro Artefaktu uda się przekierować do Szpary, by móc ekstrapolować przyszłość naszej Ubixy.

Po tych słowach Kleopata zasiądzie znów w fotelu, dokładnie tak, jak to będzie widziała we wcześniejszej wizji. Spędzi na nim ponad godzinę, wybiegając wprzód dobrą dobę i przyglądając się wybranym wydarzeniom. Zobaczy zarówno wnętrze statku, jak i to, co dzieje się na zewnątrz, oraz to, czego dotykają odległe macki jądra Artefaktu, lata świetlne stąd. W ich zasięgu nie znajdzie jednak Ubixy, a to jej przyszłość będzie chciała zobaczyć.

Wiem, wiem, rozumiesz o co chodzi i niepotrzebnie ci to opowiadam z takimi szczegółami. Ale to jednak dla mnie ważne, żeby o tym wspomnieć. Zresztą – spieszy ci się gdzieś?

Po zejściu z fotela będzie potrzebowała chwili, aby dojść do siebie. Pa-Hou będzie na nią czekał z przyniesionym ze statku schłodzonym koktajlem owocowym. Kleopata wypije go niemal jednym haustem.

— Niestety — powie — nie uda się.

— Tak pokazał Artefakt?

— Tak. Widziałam, jak nasz statek wraz z Artefaktem mijają Szparę zaledwie o kilka tysięcy kilometrów. Wystarczyłaby drobna korekta kursu, a weszlibyśmy.

— Więc co teraz? Wracamy?

— Nie, jeszcze nie. Spróbujemy mimo wszystko.

— Myślałem… — zawiesi głos — że jeśli Artefakt działa…

— …to nie może być inaczej niż tak, jak nam pokazał, a jeśli nie działa, to nie jest mi potrzebny. Zgadza się, ale jednak musimy spróbować. Niedziałający nie da mi tego, czego szukam, nie pozwoli mi zaspokoić ciekawości, ale nadal będzie cenny. Myślę, że może być tak, że Artefakt pokazuje nam wersję przyszłości, która sama się spełnia. Jeśli mu całkowicie zaufamy, spełni się, ale co jeśli mu nie zaufamy? Jeśli zdecydujemy się go sprawdzić? Poza tym muszę wiedzieć, czy jego wersja przyszłości jest ostateczna i czy sam Artefakt nią nie manipuluje, a to najlepszy sposób, aby się przekonać.

— Dlaczego miałby nas zwodzić? Jego celem jest pokazywanie przyszłości.

— Może po to, aby się bronić przed czymś? Przed podróżą przez Szparę…

— Czy w takim razie nie lepiej będzie spełnić jego wolę? Czy nie zostaniemy ukarani, jeśli postąpimy wbrew jego woli?

Kleopata prychnie.

— Ukarani? Zabawny jesteś.

— Przepraszam — strapi się Pa-Hou.

— Nic nie szkodzi — odpowie protekcjonalnie Kleopata. — Pytanie nie było wcale aż tak głupie. Ale nie, kary nie będzie. Spojrzałam dalej w przyszłość i widziałam, że nic nam nie jest.

— Będziemy nadal na Artefakcie?

— Tak, cali i zdrowi.

* * *

Kleopata położy się w swym łożu, oddając się ubixiańskim rozrywkom, zanurzając się w czymś pomiędzy wirtualną rzeczywistością a narkotycznym snem. Pa-Hou zaś przygotuje statek do zmiany kursu i przed rozpoczęciem operacji uda się do sypialni Kleopaty, by zameldować jej o gotowości do rozpoczęcia manewru. Kleopata wstanie z łoża, chwytając pomocną dłoń jednego z biobotów i przejdzie do pustego pomieszczenia, któremu, z racji funkcji, najbliżej do kokpitu. Tam Pa-Hou, pieszcząc ściany, przekaże statkowi sygnał do rozpoczęcia manewru.

Ich statek zadrży lekko.

— Nie widziałam, aby drżał — powie podekscytowana Klopata.

— Nie zadrżał ani razu? — zdziwi się Pa-Hou.

Kleopata spiorunuje go spojrzeniem.

— Nie wiem. Nie drżał przez całą drogę, tego jestem pewna. Mogłam jednak coś przegapić. Gdybym chciała oglądać przyszłość sekunda po sekundzie, nie potrzebowałabym do tego Artefaktu. Wystarczyłoby poczekać.

Pa-Hou skłoni się pokornie i cofnie o krok. Kleopata jakby zmięknie na ten gest, jej twarz przestanie być tak surowa. Wygląda na to, że Kleopata wcale nie będzie panią Pa-Hou’a tylko…

…masz rację to wcale nie jest ważne. Ważniejsze, czy Kleopacie uda się przeprowadzić Artefakt przez Szparę i zyskać wgląd w przyszłość jej planety.

Statek wkrótce przestanie drżeć, ale wciąż będzie próbował zepchnąć Atrtefakt z jego kursu. Pierwsze dane, jakie spłyną z sensorów nie dadzą jednoznacznych wyników. Okaże się, że statek oddziałuje na Artefakt, ale nie uda się uzyskać potwierdzenia, że wystarczy im mocy. Potem sensory zgłupieją, zaczną podawać niemożliwe dane. Gęstniejąca chmura nanobotyczna uniemożliwi im pracę i jedyne co im zostanie, to oczekiwanie, aż wszystko wróci do normy.

— Nic z tego nie wyjdzie — powie Kleopata — to koniec. Sensory nie działają, nie widzimy gdzie lecimy. Nawet się nie dowiemy, jeśli miniemy Szparę.

— Co mam robić? Przerwać manewr?

— Wszystko jedno. — Kleopata machnie ręką. — Kontynuuj i informuj mnie, jeśli coś się stanie, ale nie róbmy sobie nadziei. W ostatnich minutach przed planowanym przejściem przerwij manewr, abyśmy zobaczyli, gdzie jesteśmy.

Tak też zrobią. Ich statek naciśnie całym sobą na Artefakt, który odpowie mu podobną mocą i będą się tak siłować, aż zbliżą się do Szpary. Tam statek Kleopaty i Artefakt zakończą swoje kosmiczne zapasy. Tysiące kilometrów od Szpary, dokładnie tak, jak Kleopata zobaczy to wcześniej.

— Co teraz? — spyta Pa-Hou, pochylając się usłużnie nad jej łożem.

— Zostajemy.

Pa-Hou spojrzy na nią pytająco.

— Dziwisz się? — spyta gniewnie.

— Nie tego oczekiwałaś, Kleopato.

— Nie, nie tego. Po tysiącletnim życiu od samowolnej śmierci dzieli mnie tylko ciekawość. Chcę zobaczyć, co wydarzy się dalej. Jak potoczą się losy Ubixy, co jeszcze wymyślą nasi naukowcy, dokąd dotrze ludzkość? Gdybym tylko znała odpowiedzi na te pytania, nie musiałabym już trwać. Wiesz o czym mówię?

— Nie do końca.

— Nie wiesz, bo skąd masz wiedzieć. — Spojrzy na niego z pogardą. — Jesteś niemal noworodkiem, żyjesz jako człowiek dopiero kilka lat. Nie wiesz jeszcze nawet, co to znaczy być biologicznym, a co dopiero, co to znaczy żyć naprawdę, przez stulecia.

— To prawda, wciąż niewiele rozumiem.

— A co może rozumieć odkurzacz, czyszczący podłogi przez dekady! — powie, wciąż uniesiona. — Twoje części syntetyczne wymieniałam milion razy. Pamiętam, jak dołożyłam do ciebie pierwsze biologiczne narządy, ale byłeś zbyt odrażający; chodzące, groteskowe pudło z ludzkimi nogami i rękoma. Dlatego dałam ci ciało, wbrew ówczesnej modzie.

— I dałaś mi mózg, Kleopato.

— Tak, ale ograniczony procesorami i oprogramowaniem. Wciąż, w głowie, byłeś maszyną, prawda?

— Nie do końca.

— Naprawdę? To ciekawe. — Jej ton zmieni się nagle na bardziej łagodny i dociekliwy. — Myślałam, że dopiero kiedy kazałam usunąć z ciebie wszystko co syntetyczne, życie zaczęło się dla ciebie od nowa. Na pewno wiedziałeś, jak chodzić i wykonywać swoje obowiązki, ale to jeszcze nie byłeś ty, prawda? Pamiętasz w ogóle cokolwiek ze swoich syntetycznych czasów?

— Tak, Kleopato, pamiętam. Gdy miałem już biologiczne ciało, sterowane jeszcze syntetycznymi procesorami, mój umysł wcale nie był pusty. Sztuczna inteligencja sama z czasem zaczęła przesuwać ośrodek decyzyjny w stronę biologicznego mózgu, który radził sobie z ciałem znacznie lepiej od niej. Kiedy mózg był już całkiem sprawny, procesory pozwalały mi na samodzielne zarządzanie, dopóki wypełniałem polecenia. Już wtedy… myślałem.

— O czym? Jakie są twoje pierwsze wspomnienia?

— Miałem dostęp do zasobów zgromadzonych na nośnikach danych. Zasobów archiwizowanych od moich pierwszych dni, kiedy byłem… jak to nazywasz: odkurzaczem. Nośniki pełne były odczytów z moich sensorów, z kamer i czujników. Oglądałem je, swoim biologicznym mózgiem, tak często, że uwierzyłem, że są moimi wspomnieniami. Dziś wspominam nie tylko to, że je oglądałem, ale także ważne chwile z mojego syntetycznego życia, tak jakby były częścią mnie. Uważam nawet, że one w istocie są częścią mnie. To są moje najdawniejsze wspomnienia; odkurzanie mszystego dywanu w twym salonie, białych, puszystych skór w sypialni, wymijanie przeszkód i mebli, nieprzyjemne uczucie wyczerpania i błogie ładowanie baterii.

Kleopata nie będzie zadowolona.

— To ciekawe — mruknie. — Muszę z tobą częściej rozmawiać. Nie wiedziałam o tym.

— Jesteś bardzo zajęta — powie całkiem poważnie.

Kleopata roześmieje się gromko na te słowa.

— Tak, okropnie jestem zajęta! — zakpi. — Zdjęłam z ciebie syntetyki z ciekawości, a przez te lata ani razu nie zapytałam, jak to było: stać się człowiekiem.

— Nie zapytałaś.

— Cieszę się, że to nadrobiliśmy.

Zapadnie cisza i przez dłuższy moment zastygną w swoich pozach – ona wygodnie rozparta na łożu i on – stojący przy niej, lekko pochylony.

— Czy mogę odejść? — zapyta Pa-Hou, przerywając ciszę.

— Tak, w każdej chwili, ale nie rób tego. Nie wyjaśniłam ci jeszcze, czemu zostajemy.

— To prawda, nadal tego nie rozumiem.

— Zostajemy, bo widziałam siebie na pokładzie Artefaktu po minięciu Szpary. Widziałam, że siedzę w fotelu i nadal oglądam przyszłość. Godzinami. — Na twarzy Kleopaty pojawi się wyraz błogości, a potem radości. Nie siedziałabym tyle czasu na fotelu, gdyby nie było warto, prawda? Tam musi być coś ciekawego, jakiś powód, dla którego spędzę tam tyle czasu. Coś… ekscytującego!

* * *

Rozumiesz już, czemu ci to opowiadam? To wielka szansa dla ciebie. Mnie już tu dawno nie będzie, ale ty wciąż możesz mieć szansę. Nie ujawniaj się jednak od razu. Poczekaj na dobry moment, aby nie zaskoczyć ich zbyt mocno. Powiem ci, kiedy. Na razie słuchaj dalej.

Tydzień po minięciu Szpary czas Kleopaty całkowicie wypełni się przeglądaniem odległej przyszłości, podczas gdy Pa-Hou zajmie się tym, co da mu poczucie bezpieczeństwa. Sprzątaniem na przemian Artefaktu i statku, i dogadzaniem Kleopacie. Zaglądając w różne zakamarki Artefaktu, który stale przechodzić będzie drobne przeobrażenia, trafi na fragment ludzkiej kości. Poczeka, aż Kleopata skończy swoją sesję z Artefaktem i zaniesie go do niej, gdy ta umości się w swoim łożu.

— Znalazłem coś…

— …ludzką kość — wejdzie mu w słowo. — Wiem, widziałam w Artefakcie kilka dni temu.

— Oczywiście.

— Nie mówiłam ci, bo byłam ciekawa, czy znalazłeś to dzięki mojej wskazówce, czy sam z siebie.

— Znalazłem sam z siebie.

— Tak, zgadza się. To ciekawe.

— Czy wiesz może, czyja to kość?

— Naszych poprzedników. Nie jesteśmy tu pierwsi. Pamiętasz, że kiedy tu przybyliśmy, Artefakt wyglądał jak ziemski statek sprzed tysiąca lat? Artefakt dostosowuje się do swoich gości, przybiera znane im formy. Stąd wywnioskowałam, że jakiś tysiąc lat temu ktoś z Ziemi już odwiedził Artefakt i korzystał z jego dobrodziejstw.

— I umarł tutaj?

— Najwidoczniej.

— Czy nie interesuje cię, czemu umarł?

— Wiem, czemu umarł. Artefakt pozwala mi też patrzeć wstecz. Umarł z ciekawości.

— Z ciekawości? — zdziwi się Pa-Hou.

— Tak, z ciekawości. Nie mógł oderwać się od Artefaktu i spędził na nim resztę życia, aż umarł.

— Z ciekawości… — powtórzy, tym razem w zadumie.

— Ze starości, ale to ciekawość sprawiła, że spędził tu całe życie.

— Sam?

— Nie całkiem. Towarzyszył mu oddany robot, który prawdopodobnie ciągle gdzieś tu jest.

— Tutaj?

— Tak, Artefakt serwisował go, być może nawet aż do naszego przybycia. Nie sprawdzałam, szkoda mi czasu, ale możliwe, że ukrył go gdzieś tutaj.

— Czemu ukrył?

— Nie wiem, może po to, aby nie szpecił naszych gustownych wnętrz. W każdym razie serwisował go, mimo iż ten był stale w trybie uśpienia i może być w nim nadal. Nie jest groźny, przeciwnie. Bardzo pomocny, nasze bioboty mogłoby się sporo od niego nauczyć.

— To ciekawe. Naprawdę ciekawe.

W ten sposób Pa-Hou dowie się o naszym istnieniu. Moim i, przede wszystkim, twoim. Dlatego to wszystko, co ci mówię, jest dla ciebie takie ważne. Ja wiem od dawna, jak skończy się moje życie i jestem pogodzony ze swym losem, twoje jednak trwać będzie znacznie dłużej i wybiega poza zakres zdarzeń ekstrapolowanych przez Artefakt. Choć sięgam już z pomocą Artefaktu tysiące lat wprzód, nadal nie wiem, jak się skończy.

Na marginesie muszę dodać, że teraz, gdy tak siedzę w kabinie Artefaktu, który dostosował się do naszych standardów, zazdroszczę Kleopacie jej wygód. Nasze statki są takie toporne i brzydkie, pozbawione wygód, ciasne. Na szczęście mam wciąż ciebie, F-zero-M-zero. No nic, zajrzę do Artefaktu i zobaczę co będzie dalej. Za chwilę wrócę i ci opowiem.

* * *

To słuchaj dalej. Kleopata nabierze zwyczaju testowania Artefaktu i będzie stale zastawiać pułapki na przeznaczenie. Sprawdzi, czy da się zmienić przyszłość, pokazaną przez Aretfakt, tak jak i ja tego próbowałem na początku – co, jak pamiętasz, nie skończyło się dla mnie dobrze, ale nie wracajmy już do tego. Kleopata posłuży się raczej prymitywnymi metodami. Powie Pa-Hou’owi, że, dajmy na to, ujrzała co przyrządzi na śniadanie, a on, wiedząc co ma przyrządzić, przyniesie jej celowo coś innego. Okaże się, że tak właśnie zobaczyła to Kleopata, ale okłamała go, by sprawdzić prawdziwość wróżby.

Innym razem, gdy zobaczy, że spędzi następne godziny na fotelu, sięgnie do kamieni na swych oczach, by je zdjąć i zaprzeczyć wizji, lecz nie zdąży – straci przytomność w wyniku nagłej choroby i faktycznie nie wstanie z fotela. Pa-Hou będzie musiał przygotować jej zabiegi na statku i, czysto profilaktycznie, medyczny biobot z ludzkimi oczami i rękami chirurga wymieni jej część układu nerwowego na nowy.

Innym razem Kleopata, wiedząc, że powinna spać przez kilka godzin, nastawi budzenie w środku nocy i odtańczy na jednej nodze postjogowy układ, popularny na Ubiksie. Dopiero potem, analizując logi, zorientuje się, że w Artefakcie nie obejrzała całej, wielogodzinnej drzemki, tylko jej fragmenty, a jej taniec odbył się pomiędzy tymi fragmentami. Znów okaże się, że Artefakt ma rację.

Podobnie jak ja, tak i Kleopata patrząc we własną przyszłość coraz częściej oglądać będzie w Artefakcie tylko siebie podczas snu lub jedzenia i siebie podczas oglądania przyszłości w Artefakcie. Przestanie robić cokolwiek innego.

Kiedy o tym opowiadam, wydaje mi się to tak niepokojące, że aż mam potrzebę, aby ci to wyjaśnić. Tak, wiem, że nie pierwszy raz, ale jednak muszę. Ani ja teraz, ani Kleopata w przyszłości, nie patrzymy wyłącznie na siebie, siedzących w fotelu. Artefakt sięga znacznie dalej w przyszłość i w przeszłość, a jego macki przez miliardy lat dotarły w naprawdę niesamowite miejsca i czasy. Nie jest tak, że mogę zobaczyć wszystko, czego tknęły, ale jednak jądro Artefaktu, czyli przestrzeń, której przyszłość jest ekstrapolowana, jest naprawdę ogromne.

Nie wiem, co dokładnie zobaczy Kleopata, mogłem się łatwo domyślić, co widziała za pierwszym razem, ale większość jej wizji jest dla mnie zupełną tajemnicą. Patrząc w Artefakt nie mam wglądu w to, co ona widzi w swoim – jej Artefakt wybiegł bowiem w przyszłość dalej niż mój i to o dziesiątki tysięcy lat.

Abyś jednak lepiej to zrozumiała wystarczy chyba, że opowiem ci o tym niesamowitym odkryciu, kiedy napotkałem w przyszłości tej okolicy ogromne, żywe stworzenie, samodzielnie przemierzające przestrzeń kosmiczną, zrodzone naturalnie podczas katastrofy… tak, wiem, nie przerywaj, wiem, że już to opowiadałem. Albo, jak… proszę, nie przerywaj mi, wiesz, że tego nie lubię. Chcę tylko opowiedzieć, jak… no dobra, niech ci będzie. Wrócę po prostu do Kleopaty i Pa-Hou’a. Wygrałaś.

* * *

Gdy Kleopata będzie spędzać całe dnie w Artefakcie, co doskonale rozumiem, bo to angażujące i fascynujące zajęcie, Pa-Hou rozpocznie poszukiwania schowanego na pokładzie robota. Posłuży się biobotem stworzonym na podstawie węża, lecz wyposażonym w dodatkowe sensory. Ten jednak cię nie znajdzie. Ściany Artefaktu zbudowane są de facto z nanobotów, a więc będą tylko imitować biologiczne wnętrze statku Kloepaty. Z tego powodu będą nieprzeniknione dla sensorów wężobota.

Rozczarowany, ale nie zrezygnowany Pa-Hou będzie przechadzał się obłymi korytarzami, przesuwając dłonią po miękkich ścianach i rozglądał się za zgrubieniami lub innymi sygnałami, które podpowiedzą mu, gdzie się znajdujesz. Niemal poczuje twoją obecność i mocno uwierzy w to, że jakoś cię znajdzie.

W końcu, po siedemnastu dniach, dwóch godzinach i trzech minutach od ich wejścia do Atefaktu, a więc osiemset czterdzieści dwa lata, pięćdziesiąt dwa dni, siedem godzin i trzynaście minut od teraz, Pa-Hou, niosąc koktajl Kleopacie z kuchni na statku na pokład Artefaktu, zaraz za pomarańczową śluzą, dostrzeże na ścianie jaśniejszą plamę, jakby ktoś świecił z wnętrza ściany latarką. Pamiętaj dokładnie, kiedy to będzie. Osiemset czterdzieści dwa lata, pięćdziesiąt dwa dni, siedem godzin i dwanaście minut od teraz. Wtedy musisz być już obudzona i świecić. Tak musisz ustawić zegary.

Pa-Hou zaniesie koktajl Kleopacie, ale potem wróci do ciebie. Gdy przekona się, że rzeczywiście patrzy na światło, pójdzie do kuchni po nóż. Wróci i rozetnie ścianę Artefaktu, która podda mu się bardzo łatwo. Wtedy wysuniesz się ze szpary i będzie to wyglądało zupełnie, jakbyś się rodziła. Twój kanciasty korpus wyjedzie na aluminiowych… tak, tak wiem, że wiesz, jak wyglądasz, ale wciąż mam ten widok przed oczami. Jak sobie otwierasz drogę plastikowymi, trójpalczastymi dłońmi… no dobra, wyglądasz przy nich wszystkich jak puszka fasoli, tak będziesz wyglądać i nie miej żalu, że to mówię. Nie chcę, żebyś była rozczarowana. Tak będzie.

Pa-Hou w pierwszym odruchu ukryje cię w swej jamie, na swym skromnym posłaniu. Zleci statkowi powiększenie jamy i ta urośnie, aby pomieścić was dwoje. Stanie się prawie tak duża, jak sypialnia Kleopaty. Pa-Hou będzie miał jeszcze trochę obowiązków i wróci do ciebie dopiero gdy Kleopata, marudząc w drodze do swego łoża, że bolą ją plecy, pójdzie spać.

Wówczas Pa-Hou przyjdzie do ciebie i będziecie mogli spokojnie porozmawiać. To będzie ważna rozmowa. Nie przytoczę jej w całości, ale musisz wiedzieć, że duże wrażenie zrobi na nim twoja historia. W końcu jest bardzo podobna do jego, prawda? Kiedy opowiesz mu o tym, że jesteś kobietą, która utraciła części ciała wskutek wypadku, a te zostały zastąpione syntetycznymi protezami, na pewno z łatwością sobie to wyobrazi.

Myślę, że najciekawsze okaże się dla niego to, że część twojego mózgu i układu nerwowego była od pewnego momentu sztuczna oraz to, że kolejne części ciała, raz za razem zawodziły cię, aż całe twoje ciało, poza wciąż sprawną częścią mózgu, zostało zastąpione protezami. Komputer, który wspierał działanie mózgu i w którym częściowo przechowywane były twoje wspomnienia, odpowiadał w pewnym momencie w sporym zakresie za odruchy i stał się nieodłączną częścią ciebie. Gdy jednak ci się pogorszyło, musiał zacząć przejmować coraz więcej funkcji, aż do momentu, kiedy nie zostało nic, czym nie sterowałby syntetyczny umysł. Ten biologiczny, pozbawiony funkcji, w końcu usunięto. Zostałaś robotem, Sztuczną Osobowością, w sposób podobny do tego, w jaki Pa-Hou został człowiekiem.

Oboje stawaliście się sobą – tym, czym jesteś teraz, a Pa-Hou będzie wówczas – powoli, krok po kroku, część po części, narząd po narządzie. Pojedyncze odebranie żadnego z tych kolejnych elementów nie sprawiło, że przestaliście być sobą, ale ciągłe przystosowywanie się do drobnych zmian ostatecznie zmieniło was całkowicie. U obojga z was pozostała pewna ciągłość, ale też z czasem nastąpiła ogromna zmiana.

To właśnie ta wspólnota doświadczeń sprawi, że Pa-Hou zapragnie ci pomóc.

* * *

Następnego dnia Pa-Hou odprowadzi zmęczoną Kleopatę do fotela.

— Chcę ci coś opowiedzieć — zacznie.

— Wiem. Przecież wszystko wiem.

— Tak, to prawda. Wiesz, że ona jest u mnie, czeka na mnie. Czy ona może zostać z nami?

— Może zostać, ale przecież nie o to chcesz mnie zapytać, prawda?

— Tak, to prawda. — Pa-Hou zaczerwieni się. — Chcę zapytać, kiedy będziemy mogli wrócić na Ubix?

— Czemu chcecie tam wracać? Ona też jest długowieczna, możemy ją serwisować. Możemy spędzić tu razem całą wieczność.

— Chciałbym, aby mogła stać się znów człowiekiem, tak, jak ja się nim stałem. To wykracza poza możliwości naszego statku i medbota.

Na zmęczonej twarzy Kleopaty pojawi się uśmiech.

— Teraz już rozumiem. Nie wyłapałem tego, patrząc na sprawę z perspektywy Artefaktu. Chcecie odlecieć we dwoje, bo jesteście podobni.

— Chciałem, żebyśmy odlecieli we troje.

— Nie, to niemożliwe. Ja chcę zostać tutaj, po kres czasu.

— Dlaczego? Teraz to ja nie rozumiem.

— Widziałam tutaj rzeczy, których próżno szukać na Ubiksie. Widziałam nowe cywilizacje, wędrujące planety zamieszkałe przez stworzenia oparte na alternatywnych biologiach do naszej, historie pojedynczych ludzi, ich rodzin, narodów i światów. Nie chcę niczego przegapić i chcę wiedzieć, co wydarzy się dalej.

— Zobaczysz przyszłość, ale nie będziesz mogła na nią wpłynąć. Czy to cię satysfakcjonuje?

— Tak, bo nikt nie wpływa na przyszłość. Tego się nauczyłam obserwując upadki imperiów i rozłamy rodzin. Ludziom zdaje się, że ruch skrzydeł motyla może wywołać tornado na drugim krańcu planety, ale to nieprawda, bo zbyt wiele motyli macha skrzydłami na raz. Który z nich spowodował ostatecznie to tornado? Nie wiadomo. Na poziomie kwantowym zachowanie najdrobniejszych cząstek jest losowe, dające się przewidzieć jedynie z pewnym prawdopodobieństwem. Mimo tego zachowanie się związków chemicznych albo ludzi da się przewidzieć, bo mikroskopijnych cząstek jest zbyt dużo i ich pojedyncze aberracje nie są w stanie wpłynąć na losy świata.

— Chcesz powiedzieć, że losowe wydarzenia z poziomu kwantowego mają zbyt małą wagę, aby wpływać na rzeczywistość na poziomie makro?

— Tak, dokładnie to chcę powiedzieć.

— Tak samo nasze pojedyncze ludzkie starania nie mogą zmienić przyszłości wszechświata?

— Dokładnie. I tak zawsze, ostatecznie stanie się to, co musi się stać. Zderzą się planety, wybuchną słońca, imperia znikną w gwiezdnym pyle. Nic nie będzie trwać wiecznie.

— A więc co musi się stać teraz? Czy mogę zabrać statek i odejść wraz z F-zero-M-zero? Czy widziałaś, że odchodzę?

— Odejdziesz. Widziałam to. Musisz odejść teraz, zanim odległość od Szpary nie będzie zbyt duża i dlatego odejdziesz już zaraz i nigdy więcej nie wrócisz.

— Czy będę szczęśliwy z F-zero-M-zero?

— Nie wiem. Budowana przez miliardy lat sieć nanobotów Artefaktu sięga do Ubixy i posiada pochodzące z niej dane, które służą mu do prognoz w jądrze. Samo jądro Artefaktu jeszcze jednak do niego nie dotarło. Nie ekstrapoluje więc jego przyszłości. Wciąż nie wiem co tam się wydarzy.

— Rozumiem.

Pa-Hou posmutnieje.

— Ale wierzę, że będziecie szczęśliwi. Na pewno tak. Oboje będziecie szczęśliwi, bo do siebie pasujecie, jak dwie połówki awokado. Lepiej niż cokolwiek innego we wszechświecie. Idźcie już.

— Ale czy ty sobie poradzisz, Kleopato?

— Tak. Po waszym odejściu Artefakt zajmie się mną. Widziałam to.

— Powstanie tu kuchnia i bioboty?

— Tak, wszystko.

— Dobrze. W takim razie odejdę.

* * *

Pa-Hou uda się do statku i wraz z jego układem nerwowym zaprogramują drogę powrotną do Szpary. Potem, przed odłączeniem się od Artefaktu, przyjdzie do ciebie i wszystko ci opowie. O tym, jak po wylądowaniu na Ubiksie rozpocznie się procedura zmiany ciała z syntetycznego na ludzkie, o tym w jakim porządku i jak szybko powinnaś przekazywać kolejne funkcje biologicznemu mózgowi i kiedy najlepiej odciąć się całkiem od syntetycznej struktury. A potem, gdy będzie się już wydawało, że wszystko jest w porządku, wypowie swoje wątpliwości.

— Całe moje życie, syntetyczne i biologiczne, spędziłem przy niej — powie. — Nie umiem jej teraz porzucić, nie czuję się bez niej bezpiecznie.

— Przecież byłeś jej sługą — powiesz mu. — Nie rozumiem nic z tego. Możesz być wolny.

— Mogłem być wolny dawno temu, ale ja chcę jej służyć.

— Bo tak byłeś zaprogramowany, ale już nie musisz.

— Możliwe, że tak jest, że tak jestem zaprogramowany, aby dbanie o nią sprawiało mi przyjemność. Ale skoro tak już jest, to cóż mogę z tym zrobić? Mam być nieszczęśliwy?

— Jak możesz być szczęśliwym, będąc sługą? — zapytasz.

— Nie wiem — wzruszy ramionami — ale tak już jest. Czuję się dobrze, kiedy jestem przy niej. Ona nie jest zła, nie jest podła. Jest, jaka jest, ale taką ją… podziwiam.

— Przecież możesz być taki jak ona.

— Mogę, od dawna, ale nie chcę. Na Ubiksie każdy jest wolny, ale ja chcę być przy niej. Tak wybrałem, bo tego chciałem. Chcę o nią dbać.

Po tych słowach Pa-Hou zostawi cię, włączając jednocześnie procedurę odłączania statku od Artefaktu. Rozłączycie się i twój statek poleci do Szczeliny. Nie wiem, co wydarzy się z tobą dalej, bo tak jak Kleopata nie będzie widziała przyszłości Ubixy, tak nigdy ja też jej nie widziałem i nie zobaczę. Nie dowiem się więc, czy znajdziesz szczęście, czy uda ci się odzyskać ludzkie ciało. Wierzę jednak, że to się uda i znów staniesz się biologicznie człowiekiem, wiodącym długowieczne życie na obfitującej w dostatki planecie Ubiksie, na której wszyscy są wolni i szczęśliwi, choć z pewnością trochę znudzeni.

To już prawie koniec historii, chcę jednak, żebyś wiedziała, co będzie dalej z Pa-Hou’em po tym, jak wróci na Artefakt. Nie musisz się o niego martwić. Gdy przejdzie przez pomarańczową śluzę, zaraz za nią czekać będzie na niego Kleopata. Stanie w obłym korytarzu, oparta ramieniem o ścianę, zmęczona, z podkrążonymi oczami. Uśmiechnie się pod nosem, ale inaczej niż zwykle. Odgarnie bujne włosy z czoła.

— Wróciłem — powie Pa-Hou — mimo że Artefakt mówił co innego.

Jej uśmiech zadrży, zmieni się na chwilę w grymas.

— Gdyby okazało się, że da się oszukać Artefakt, wszystko, co tu robiłam, byłoby bujdą. Byłabym wściekła. Ale tak nie jest. Okłamałam cię, bo znów chciałam sprawdzić, czy można go oszukać. Wykorzystać jego wiedzę, aby zmienić wydarzenia. Nie można. Artefakt znów miał rację.

Wtedy podejdzie do niego i obejmie go.

— Pokazał mi też, jak spędzimy ten czas na jego pokładzie we dwoje. Teraz, gdy to wiem, nie ma sensu dłużej się opierać.

— Jak? — zawstydzi się Pa-Hou.

— Moje łoże nie będzie już tylko moim łożem — powie Kleopata, całując go w usta…

Oj, F-zero-M-zero, nie przerywaj. Co z tego, że mi nie wierzysz? Zaraz tam, że zmyśliłem! Mówię to, żeby nie było ci go żal, żebyś jeszcze za nim nie wyszła, czy coś… przestań się ze mną droczyć. Lepiej chodźmy coś zjeść, bo głodny się robię, a potem… wiesz, usiądę w fotelu i zobaczę, co będzie potem.

Szczecin 27.06.2021