Kobiety, które pragną więcej. Życie seksualne Polek – historie prawdziwe - Sylwia Jędrzejewska, Andrzej Depko - ebook

Kobiety, które pragną więcej. Życie seksualne Polek – historie prawdziwe ebook

Sylwia Jędrzejewska, Andrzej Depko

4,0
39,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

To lektura dla dorosłych. Kobiety, które odważyły się odnaleźć swoją seksualność i – przede wszystkim – tożsamość, w rozmowach z dwójką doświadczonych seksuologów opowiadają o własnych doświadczeniach i poszukiwaniach.

Od tysięcy lat pozycja społeczna kobiet, a co za tym idzie, ich seksualność były kształtowane przez dominujący w większości społeczeństw i kultur patriarchat. Dopiero w XXI wieku rewolucja seksualna dała kobietom prawo do eksplorowania własnej seksualności. Bohaterki tej książki skorzystały z tej możliwości.

W poszukiwaniu spełnienia psychicznego i fizycznego, kobiecości czy przyjemności przekraczały kolejne stawiane przez społeczeństwo granice. Niektóre z nich odnalazły rozkosz w bólu, inne w bezwzględnej dominacji. Otwarte związki, kluby dla swingersów czy praktyki BDSM – każda odnalazła to, czego szukała.

Doktor Sylwia Jędrzejewska i doktor Andrzej Depko podczas szczerych, poruszających spotkań wydobywają z rozmówczyń najbardziej intymne, prywatne zwierzenia. Bohaterki opowiadają o powolnym procesie zrozumienia swoich pragnień, o trudnościach związanych z ich realizacją, o towarzyszących im na pewnych etapach rozterkach i dylematach.

Kobiety, które pragną więcej to nie tylko książka o seksie pełna pikantnych szczegółów. To przede wszystkim adresowane do wszystkich kobiet zaproszenie do własnych poszukiwań.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 645

Oceny
4,0 (2 oceny)
1
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Przed­mowa

To lek­tura dla doro­słych. Zawiera roz­mowy z kobie­tami, które zde­cy­do­wały się podzie­lić swo­imi nie­kon­wen­cjo­nal­nymi doświad­cze­niami sek­su­al­nymi.

Czy­ta­jąc te wywiady, odno­szę wra­że­nie, że fan­ta­zje, marze­nia i sny, które powie­rzały mi pacjentki, gdy w latach 70. i 80. zaj­mo­wa­łem się psy­cho­te­ra­pią i tre­nin­gami roz­woju oso­bi­stego, dziś zaczy­nają znaj­do­wać swój wyraz na „sce­nie zewnętrz­nej” – łamiąc ste­reo­typ, że aktywna sek­su­al­ność jest, i ma prawo być, jedy­nie domeną męż­czyzn.

Dziś coraz wię­cej kobiet przy­znaje sobie prawo i znaj­duje odwagę, by poszu­ki­wać wła­snej drogi speł­nie­nia w życiu oso­bi­stym i decy­do­wać, jakie miej­sce zajmą w nim miłość i sek­su­al­ność, jak mogą się mani­fe­sto­wać i reali­zo­wać.

Dla wielu osób, kobiet i męż­czyzn, sek­su­al­ność jest nie­od­łącz­nie zwią­zana z czu­ło­ścią i rodziną, jed­nak nie doty­czy to wszyst­kich.

Zna­joma wywo­dząca się z ary­sto­kra­tycz­nej rodziny powie­działa mi kie­dyś, że zie­mianki dzie­liły się na „matki” i „kochanki”. Oczy­wi­ście tylko te pierw­sze cie­szyły się spo­łeczną akcep­ta­cją. Te dru­gie musiały wyka­zy­wać wiele odwagi oso­bi­stej, aby żyć w zgo­dzie ze sobą.

Jestem prze­ko­nany, że jeśli zwią­zek dwojga ludzi opiera się na sza­cunku, intym­no­ści, potrze­bie wza­jem­nego zro­zu­mie­nia, kochan­ko­wie mogą sobie pozwo­lić na „uprzed­mio­to­wie­nie” – jeśli tylko tego pra­gną – pod warun­kiem że potem spo­tkają się w zaci­szu wspól­nej sypialni i przy­tu­leni do sie­bie opo­wie­dzą sobie o prze­ży­tych już doświad­cze­niach oraz zwie­rzą się z marzeń, które dopiero zamie­rzają speł­nić.

Bo – jak wspo­mnia­łem – jest to lek­tura dla doro­słych, ale warto dodać: także o doro­słych.

Jacek San­tor­ski

Mani­fest

W ciągu ostat­nich 5 tysięcy lat pozy­cja spo­łeczna kobiet, a co za tym idzie – ich sek­su­al­ność, była kształ­to­wana przez wyma­ga­nia domi­nu­ją­cego w więk­szo­ści spo­łe­czeństw i kul­tur sys­temu patriar­chal­nego. W takich warun­kach sek­su­al­ność kobiet nie mogła się nale­ży­cie roz­wi­jać ani mani­fe­sto­wać. Kobieta nie mogła reali­zo­wać swo­ich potrzeb w tym zakre­sie, wyra­żać wła­snych ocze­ki­wań lub pre­fe­ren­cji. Musiała dosto­so­wać wszel­kie reak­cje sek­su­alne do upodo­bań i życzeń męż­czyzn. Satys­fak­cję miała jej przy­no­sić świa­do­mość zaspo­ko­je­nia pra­gnień part­nera. Kobie­tom nie wolno było oka­zy­wać roz­cza­ro­wa­nia ani innych nega­tyw­nych odczuć zwią­za­nych z aktyw­no­ścią ero­tyczną. Na prze­strzeni wie­ków u męż­czyzn prze­ja­wiała się swo­ista anty­no­mia w podej­ściu do sek­su­al­no­ści kobiet. Sprzecz­ność pole­gała na tym, że z jed­nej strony kobiety o dużym tem­pe­ra­men­cie i reak­tyw­no­ści sek­su­alnej pocią­gały ich, a z dru­giej – wzbu­dzały w nich strach. W następ­stwie lęku o wła­sną spraw­ność sek­su­alną, a także ze względu na zagro­że­nie ciążą, któ­rej sprawcą mógłby być lep­szy, spraw­niej­szy, bar­dziej wydolny kocha­nek, męż­czyźni sta­rali się kon­tro­lo­wać i ogra­ni­czać sek­su­al­ność kobiet oraz mode­lo­wać ją według wła­snego uzna­nia. Takie wła­śnie nasta­wie­nie przez całe wieki wywie­rało decy­du­jący wpływ na prze­jawy kobie­cej sek­su­al­no­ści. W takiej rze­czy­wi­sto­ści nie znaj­do­wała ona opty­mal­nych warun­ków do roz­woju.

Kobiety są bar­dzo hoj­nie obda­ro­wane przez matkę naturę w zakre­sie moż­li­wo­ści czer­pa­nia roz­ko­szy z aktyw­no­ści sek­su­al­nej. Nasze ciała są wypo­sa­żone w liczne strefy ero­genne, któ­rych jest zde­cy­do­wa­nie wię­cej niż u męż­czyzn. Sta­no­wią one 15 pro­cent powierzchni ciała kobiety, a u męż­czyzn – zale­d­wie trzy pro­cent.

My, kobiety, posia­damy fizjo­lo­giczną zdol­ność do prze­ży­wa­nia orga­zmów wie­lo­krot­nych – czas trwa­nia naszego orga­zmu jest dłuż­szy, a dozna­nia – inten­syw­niej­sze. Pod­nie­cona sek­su­al­nie kobieta jest w sta­nie odbyć kil­ka­na­ście sto­sun­ków płcio­wych z rzędu. Nie­stety rzadko tra­fia na męż­czy­znę, który jest w sta­nie spro­stać wyma­ga­niom pobu­dzo­nej part­nerki. Po kilku kolej­nych sto­sun­kach męż­czyźni bez­pow­rot­nie tracą erek­cję, a wraz z nią ani­musz i chęć dal­szego, wspól­nego eks­plo­ro­wa­nia sek­su­al­no­ści. Tym­cza­sem kobieta na­dal może podej­mo­wać satys­fak­cjo­nu­jące współ­ży­cie z kolej­nymi part­ne­rami. Dla­tego czę­ści kobiet jed­no­cze­sne kon­takty sek­su­alne z kil­koma part­ne­rami przy­no­szą pełną satys­fak­cję, dostar­cza­jąc psy­chicz­nego i fizycz­nego speł­nie­nia.

Kobiece ciało jest wypo­sa­żone w narząd słu­żący wyłącz­nie do dostar­cza­nia przy­jem­no­ści sek­su­al­nej. To łech­taczka. Męż­czyźni takiego narządu nie posia­dają. To męska zazdrość o łech­taczkę przy­czy­niła się – w mecha­ni­zmie nie­uświa­do­mio­nego prze­nie­sie­nia – do przy­pi­sy­wa­nia kobie­tom zazdro­ści o prą­cie i zwią­za­nych z jego bra­kiem kom­plek­sów. Penis nie­stety nie jest narzą­dem, któ­rego można zazdro­ścić. W pew­nym momen­cie aktyw­no­ści sek­su­al­nej staje się nie­wy­dolny, nie­jed­no­krot­nie roz­cza­ro­wuje part­ne­rów, pod­czas gdy łech­taczka zawsze jest gotowa dostar­czać wła­ści­cielce przy­jem­no­ści i tak łatwo się nie męczy. To narząd posia­dający 8 tysięcy połą­czeń włó­kien ner­wo­wych – penis ma ich o połowę mniej. Ponadto gdyby łech­taczka była czymś gor­szym od prą­cia, nie byłoby powodu do oka­le­cza­nia kobiet na całym świe­cie poprzez zabieg eks­cy­zji, czyli wyci­na­nia łech­taczki. Według sza­cun­ków ONZ na świe­cie żyje około 130 milio­nów obrze­za­nych kobiet, a 2 miliony rocz­nie (około 6 tysięcy dzien­nie) na­dal pada ofiarą tej prak­tyki. Dziś obrze­za­nie kobiet lub oka­le­cza­nie ich narzą­dów płcio­wych wystę­puje w 28 kra­jach Afryki, jak rów­nież na tere­nie Azji, Ame­ryki Pół­noc­nej, Ame­ryki Środ­ko­wej, a nawet w Euro­pie. Kobiety nie wymy­śliły rów­nie hanieb­nego pro­ce­deru i nie obci­nają męż­czy­znom żołę­dzi prą­cia w ramach odre­ago­wy­wa­nia zawi­ści. „Zawdzię­czają” swoje cier­pie­nie pie­lę­gno­wa­nej przez męż­czyzn przez całe wieki zazdro­ści o łech­taczkę.

Sek­su­al­ność kobiet można było pacy­fi­ko­wać i wciąż się pacy­fi­kuje poprzez bar­ba­rzyń­skie usu­wa­nie łech­taczki, nato­miast w kra­jach, w któ­rych tego nie prak­ty­ko­wano, wpro­wa­dzono sys­tem zaka­zów i spo­łecz­nych ogra­ni­czeń. Kobiety, które nie chciały się im pod­po­rząd­ko­wać, palono na sto­sach, oskar­ża­jąc o ero­tyczne kon­takty z dia­błem. Tak działo się przez kolejne stu­le­cia w całej Euro­pie. W Pol­sce ostat­nia cza­row­nica spło­nęła na sto­sie w 1811 roku. Tym męż­czy­znom, któ­rzy uwa­żają, że sek­su­al­ność kobiet na­dal powinno się kon­tro­lo­wać i regla­men­to­wać, przy­to­czę słowa z bal­lady Bułata Oku­dżawy: „Co było, nie wróci i szaty roz­dzie­rać by próżno / Cóż, każda epoka ma wła­sny porzą­dek i ład”. Kobiety musiały cier­pli­wie cze­kać, aż nadej­dzie ich czas. Uwa­żam, że wresz­cie się docze­kały. Do wza­jem­nych rela­cji mię­dzy płciami wpro­wa­dzają powoli, acz nie­ubła­ga­nie nowy porzą­dek.

W XXI wieku my, kobiety, odzy­sku­jemy należne nam prawo do peł­nej swo­body w zakre­sie eks­plo­ro­wa­nia sek­su­al­no­ści, która jest nie­zbędna dla naszego pra­wi­dło­wego roz­woju, funk­cjo­no­wa­nia i dobro­stanu, zarówno fizycz­nego, jak i psy­chicz­nego.

Dopiero w ostat­nich 60 latach postę­pu­jący pro­ces eman­cy­pa­cji pozwo­lił kobie­tom na poszu­ki­wa­nia opty­mal­nej dla sie­bie drogi roz­woju, rów­nież sek­su­al­nego. Pierw­szym istot­nym czyn­ni­kiem pozwa­la­ją­cym kobie­cie ujaw­nić praw­dziwy ape­tyt sek­su­alny było uwol­nie­nie się od zagro­że­nia nie­po­żą­daną ciążą. Poja­wie­nie się tabletki anty­kon­cep­cyj­nej umoż­li­wiło kobie­cie podej­mo­wa­nie kon­tak­tów cie­le­snych zgod­nie z wła­snymi potrze­bami, w dowol­nym cza­sie, miej­scu i z dowol­nym part­ne­rem. Lęk przed kon­se­kwen­cjami w postaci ciąży prze­stał blo­ko­wać zdol­ność do czer­pa­nia peł­nej przy­jem­no­ści z podej­mo­wa­nej aktyw­no­ści sek­su­al­nej.

Kolej­nym czyn­ni­kiem była eko­no­miczna eman­cy­pa­cja kobiet. Dzięki moż­li­wo­ści roz­woju zawo­do­wego unie­za­leż­ni­ły­śmy się od finan­so­wej domi­na­cji part­nera. Potra­fimy zadbać o byt mate­rialny – wła­sny i naszego potom­stwa. Zara­biamy na sie­bie, a to pozwala nam decy­do­wać o sobie i swo­jej przy­szło­ści. Ta nie­za­leż­ność roz­ciąga się rów­nież na suwe­renne prawo do swo­bod­nego korzy­sta­nia z naszej sek­su­al­no­ści. To my zaczy­namy wyzna­czać stan­dardy i reguły czer­pa­nia przy­jem­no­ści z bycia isto­tami na wskroś sek­su­al­nymi.

Jak wspo­mnia­łam na wstę­pie, na prze­strzeni dzie­jów deter­mi­nanty spo­łeczno-kul­tu­rowe w decy­du­jący spo­sób mode­lo­wały formy eks­pre­sji sek­su­al­nej kobiet i dzieje się tak na­dal. Wpływy spo­łeczno-kul­tu­rowe cechują się ogromną róż­no­rod­no­ścią i zło­żo­no­ścią. Wystar­czy spoj­rzeć na wzorce kre­owane przez współ­cze­sne media. Oddzia­łują one na sek­su­al­ność kobiet w roz­ma­itej for­mie i na wielu płasz­czy­znach. Obec­nie obo­wią­zuje gło­szony przez media pogląd, że każda nor­malna kobieta odczuwa potrzeby sek­su­alne. To prawda, ale by osią­gnąć speł­nie­nie, kobieta musi być świa­doma swo­ich potrzeb sek­su­al­nych i pre­fe­ren­cji oraz zna­leźć w sobie odwagę, aby je reali­zo­wać. Nad­szedł wresz­cie czas, aby­śmy zaczęły otwar­cie mówić o swo­ich potrze­bach i ocze­ki­wa­niach. To począ­tek drogi do peł­nego pozna­nia, zaak­cep­to­wa­nia, a następ­nie ukształ­to­wa­nia wła­snej sek­su­al­no­ści. O takich wła­śnie oso­bach można prze­czy­tać w tej książce – to kobiety, które zaak­cep­to­wały sie­bie i swoją sek­su­al­ność.

Funk­cjo­no­wa­nie sek­su­alne każ­dego czło­wieka wynika m.in. z nie­usta­ją­cego oddzia­ły­wa­nia śro­do­wi­ska, w któ­rym żyje. W ramach pro­cesu socja­li­za­cji uczymy się dosto­so­wy­wać spo­sób zaspo­ka­ja­nia potrzeb sek­su­al­nych do okre­ślo­nych wyma­gań i hie­rar­chii war­to­ści, jakie panują w danym spo­łe­czeń­stwie. Naby­wa­nie wie­dzy o wyma­ga­niach spo­łecz­nych polega na zapo­zna­niu się z okre­ślo­nymi nor­mami i ewen­tu­al­nym przy­ję­ciu tychże norm za wła­sne, w pełni apro­bo­wane reguły postę­po­wa­nia. W przy­padku nas, kobiet, pro­ces socja­li­za­cji pro­wa­dził naj­czę­ściej do wewnętrz­nego kon­fliktu wyni­ka­ją­cego z koniecz­no­ści wyboru: czy kie­ro­wać się wła­snymi pra­gnie­niami, czy też spro­stać ocze­ki­wa­niom sze­roko rozu­mia­nego oto­cze­nia. Jeśli kobieta decy­do­wała się na eks­pre­sję swo­ich potrzeb – zwłasz­cza sek­su­al­nych – naj­czę­ściej nara­żała się na przy­kro­ści.

W XXI wieku tak być nie musi. Czasy się zmie­niły. Pozwolę sobie przy­to­czyć raz jesz­cze słowa bal­lady Bułata Oku­dżawy: „Dziś już nie musimy pie­chotą się wlec na spo­tka­nia / I tyle jest aut i rakiety uno­szą nas w dal”. Postęp naukowo-tech­niczny i spo­łeczno-eko­no­miczny, który doko­nał się na naszych oczach, nie pozo­staje bez wpływu na sek­su­al­ność kobiet. Naresz­cie zmie­niają się rów­nież wzorce kul­tu­rowe. Każda kobieta ma prawo zade­cy­do­wać, jak będzie mani­fe­sto­wała swoją sek­su­al­ność. Nie każda jed­nak wie, jak z tego prawa korzy­stać. Dla wielu kobiet wyra­ża­nie wprost swo­ich potrzeb w tej sfe­rze wciąż jest trudne z powodu głę­boko zako­rze­nio­nego prze­ko­na­nia, że naraża je to na styg­ma­ty­za­cję. Nad­szedł czas, aby zacząć zmie­niać nasta­wie­nie kobiet do swo­jej sek­su­al­no­ści. Meta­mor­foza powinna się doko­ny­wać poprzez uświa­do­mie­nie sobie, dla­czego mogę być i jestem sek­su­alna. Bio­lo­giczne (ana­to­miczno-fizjo­lo­giczne) uwa­run­ko­wa­nia deter­mi­nują posia­da­nie wła­snego poten­cjału sek­su­al­nego i ero­tycz­nego, który jest dyna­miczny i zależny od okresu życia, stanu zdro­wia i poziomu samo­ak­cep­ta­cji. My, kobiety, róż­nimy się od sie­bie tem­pe­ra­men­tem i potrze­bami, ale każda z nas może odkry­wać wła­sną sek­su­alną siłę, pie­lę­gno­wać ją, roz­wi­jać i cie­szyć się nią. Taka postawa będzie sprzy­jać zdro­wiu soma­tycz­nemu i psy­chicz­nemu, pozwoli cie­szyć się każ­dym mija­ją­cym dniem.

Czas uświa­do­mić kobie­tom, że akcep­to­wa­nie swo­jej sek­su­al­no­ści to akcep­to­wa­nie samej sie­bie we wszyst­kich wymia­rach oso­bo­wo­ści. Dzięki temu wokół nas będzie mniej nie­szczę­śli­wych i zgorzk­nia­łych kobiet, a także tych zło­śli­wych, opry­skli­wych i zazdro­snych.

W naszych cza­sach nastą­piła dia­me­tralna zmiana w rozu­mie­niu sek­su­al­no­ści kobiet. Pozna­jemy tajem­nice funk­cjo­no­wa­nia ludz­kiego mózgu i odmien­no­ści pomię­dzy płciami w tym zakre­sie. Ska­no­wa­nie mózgu, w funk­cjo­nal­nym rezo­nan­sie magne­tycz­nym, pozwala lepiej zro­zu­mieć tajem­nice kobie­cej ero­tyki. Udo­wod­niono, że kobieta może mieć bar­dzo udany seks z kimś, kogo zna bar­dzo krótko i z kim nie chce się wią­zać, a zara­zem nie osią­gać satys­fak­cji ze współ­ży­cia z uko­cha­nym męż­czy­zną, part­ne­rem życio­wym. Dla­czego? W czym kryje się tajem­nica? Oka­zuje się, że uczu­cie miło­ści nie musi towa­rzy­szyć namięt­no­ści. Lite­ra­tura i poezja, prze­kazy, na któ­rych się wycho­wy­wa­ły­śmy, prze­ko­ny­wały nas, że jest odwrot­nie. Pyta­nia pozo­stają bez odpo­wie­dzi.

Zanim jed­nak tech­niki obra­zo­wa­nia mózgu pozwolą nam odsło­nić wszyst­kie tajem­nice, zachę­cam kobiety, aby roz­po­częły indy­wi­du­alną kru­cjatę na rzecz wyzwo­le­nia kobie­cej sek­su­al­no­ści poprzez samo­po­zna­nie i samo­ak­cep­ta­cję. Histo­rie naszych boha­te­rek poka­zują, że jeśli czu­jemy, iż nie jest nam dobrze, i chcia­ły­by­śmy zmie­nić swoje życie, bo pra­gniemy cze­goś wię­cej, należy w pew­nym momen­cie mieć odwagę, by powie­dzieć sobie, że się tej zmiany pra­gnie, i zacząć jej doko­ny­wać. Życie powinno być przy­jemne i satys­fak­cjo­nu­jące dla nas samych, bo każda z nas jest tego warta. Jed­nak aby­śmy mogły reali­zo­wać swoje pra­gnienia, musimy je naj­pierw odkryć, poznać, a więc nabrać doświad­czeń. Warto to robić świa­do­mie, aby rze­czy­wi­ście wie­dzieć, co tak naprawdę spra­wia nam przy­jem­ność, co intry­guje, co kusi, co satys­fak­cjo­nuje i przy­nosi speł­nie­nie, czego chcemy wię­cej, a kiedy mamy już dość. Odważne kobiece poszu­ki­wa­nia i odkry­wa­nie wła­snych ero­tycz­nych pra­gnień, reali­zo­wa­nie ich w rze­czy­wi­sto­ści, ale rów­nież trud zmie­rze­nia się z wła­sną sek­su­al­no­ścią i życiem, roz­terki i dyle­maty – wszystko to odnaj­dzie­cie w tej książce, w fascy­nu­ją­cych bio­gra­fiach naszych roz­mów­czyń.

Życie sek­su­alne powinno dostar­czać kobie­cie szczę­ścia i przy­jem­no­ści, dawać siłę, ener­gię i poczu­cie speł­nie­nia. Każda z nas zasłu­guje na zado­wo­le­nie z życia ero­tycz­nego i satys­fak­cję sek­su­alną, prze­kłada się to bowiem na nasz ogólny dobro­stan. Nie oce­niajmy, nie war­to­ściujmy indy­wi­du­al­nych dróg pro­wa­dzą­cych do subiek­tyw­nych, głę­bo­kich prze­żyć, orga­zmów i doznań sek­su­al­nych każ­dej z nas. Żyjmy lub nauczmy się żyć w har­mo­nii z wła­sną sek­su­al­no­ścią, dając sobie prawo do spró­bo­wa­nia tego, na co mamy ochotę, do podą­ża­nia za wła­snymi fan­ta­zjami, za bio­lo­giczną naturą. Każda z nas, kobiet, ma prawo do odkry­wa­nia swo­ich zmy­sło­wych pra­gnień. Nasza sek­su­al­ność należy do nas, to my same możemy decy­do­wać o jej for­mach, inten­syw­no­ści jej wyra­ża­nia i spo­so­bach jej reali­za­cji. Każda kobieta ma prawo do odważ­nego podą­ża­nia za swo­imi potrze­bami, męż­czy­zna nato­miast powi­nien umie­jęt­nie korzy­stać z nie­do­ce­nia­nych wciąż moż­li­wo­ści sek­su­al­nych swo­jej part­nerki, aby oboje mogli prze­ży­wać auten­tyczną roz­kosz i umac­niać więź part­ner­ską, czy­niąc ją praw­dzi­wie głę­boką, wza­jem­nie zro­zu­miałą i nie­ro­ze­rwalną.

Życie jest tylko jedno. Nie warto go mar­no­wać, jest zbyt krót­kie.

Syl­wia Jędrze­jew­ska

Lilia

Chcia­łam prze­żyć coś, co okaże się nie­zwy­kłe, co prze­kro­czy wszel­kie moje doświad­cze­nia ero­tyczne, sek­su­alne

Gdybyś z per­spek­tywy minio­nych lat miała oce­nić swoją sek­su­al­ność, to jakie reflek­sje ci się nasu­wają? W jakim stop­niu deter­mi­no­wała twoje zado­wo­le­nie z życia i jak wpły­wała na budo­wa­nie rela­cji?

W jakiejś punk­ta­cji mam to oce­nić?

Swo­jej oso­bi­stej.

Od dwóch lat uwa­żam, że sek­su­al­ność jest dla mnie bar­dzo, bar­dzo ważna, cho­ciaż wcze­śniej nie mia­łam odwagi sama się do tego przy­znać.

Od dwóch lat, czyli od któ­rego roku życia?

Trzy­dzie­stego dzie­wią­tego.

Dopiero w trzy­dzie­stej dzie­wią­tej wio­śnie uświa­do­mi­łaś sobie, że seks jest dla cie­bie ważny?

Zawsze był, tylko nie mia­łam odwagi do pew­nych rze­czy się przy­znać. Kiedy dzieci były małe, jak każda kobieta mia­łam inne prio­ry­tety, co innego było dla mnie ważne, nie mia­łam czasu ani chęci, bo byłam zmę­czona, nie­wy­spana i cała reszta scho­dziła na dal­szy plan. Mia­łam dziwne sytu­acje rodzinne, nie takie, jakich ocze­ki­wa­łam.

Sytu­acje z rodzi­cami czy z part­ne­rem?

Zde­cy­do­wa­nie z part­ne­rem.

Ile lat jeste­ście razem?

Mał­żeń­stwem – szes­na­ście lat. Powie­dzia­łam, że seks ma dla mnie zna­cze­nie od dwóch lat, ponie­waż moto­rem napę­do­wym było to, że po kolej­nych pro­ble­mach mał­żeń­skich pozna­łam mło­dego faceta, który mnie dowar­to­ścio­wał.

Jaki facet jest dla cie­bie młody?

Trzy­dzie­sto­letni. Dla mnie młody. On mnie dowar­to­ścio­wał i dał nie­złego kopa, chęć do życia. Wcze­śniej moja ogólna samo­ocena, a jako kochanki zwłasz­cza, była raczej nie­wy­soka.

Dla­czego taka była?

Cza­sem sama zada­wa­łam sobie pyta­nie dla­czego. Za bar­dzo się sku­pi­łam na rodzi­nie, nie czu­łam wła­snych potrzeb. W pew­nym momen­cie mąż zaczął mnie tłam­sić. W jego oce­nie prze­sta­łam już być atrak­cyjną i war­to­ściową kobietą. Tak odbie­ra­łam jego zacho­wa­nie. Zawsze byłam osobą z dużym tem­pe­ra­men­tem, dość pewną sie­bie, a póź­niej ku mojemu zasko­cze­niu zaczęło to zmie­rzać w prze­ciw­nym kie­runku.

Czyżby mąż dawał ci odczuć, że twój wiek, docho­dzący do czter­dziestki, zaczyna mu prze­szka­dzać?

Tak i nie. Może wiek mu nawet nie prze­szka­dzał, bo zda­wał sobie sprawę, że na­dal podo­bam się męż­czy­znom, że wciąż jestem atrak­cyjna, ale jed­no­cze­śnie udo­wad­niał mi, że jestem już bar­dzo doj­rzała i mój czas zaraz się skoń­czy, więc powin­nam sie­dzieć w domo­wych pie­le­szach, dbać tylko o rodzinę i o niego. Ja w to uwie­rzy­łam, tro­chę dla świę­tego spo­koju, czy może dla­tego, że każda z nas sta­wiała na rodzinę, cudowny domek, pie­ska. Przez wiele lat pró­bo­wa­łam w to wie­rzyć i na tym się kon­cen­tro­wa­łam. Prze­sta­łam zupeł­nie być trak­to­wana przez męża jak kobieta, nie sły­sza­łam kom­ple­men­tów, słów uzna­nia, nie dosta­wa­łam już kwia­tów, nie byłam ni­gdzie zapra­szana, ustało zupeł­nie nasze życie sek­su­alne. We mnie nara­stała fru­stra­cja, a w mężu cią­głe nie­za­do­wo­le­nie ze wszyst­kiego. Aż przy­szedł kres i powie­dzia­łam sobie: „Babo, trzeba się za sie­bie wziąć”.

Skoro speł­ni­łaś się jako matka, odcho­wa­łaś dzieci, a w oczach męża widzia­łaś swoją obni­ża­jącą się atrak­cyj­ność i brak zain­te­re­so­wa­nia twoją osobą, to jakie zna­la­złaś roz­wią­za­nie?

Zaczę­łam szu­kać opty­mal­nego roz­wią­za­nia pro­blemu.

No i co zro­bi­łaś?

To był czy­sty przy­pa­dek. Nawią­za­łam romans z mło­dym chło­pa­kiem, który dodał mi skrzy­deł.

Romans musi mieć jakiś począ­tek, jakoś się zawią­zać.

Moja kole­żanka stwier­dziła, że trzeba coś ze mną zro­bić, więc umó­wiła mnie na randkę w ciemno. Oka­zało się, że ta randka w ciemno była tra­fiona. Romans trwał kró­ciutko, rap­tem dwa mie­siące, ale zde­cy­do­wa­nie dodał mi skrzy­deł.

Pod jakim wzglę­dem?

Moja samo­ocena zde­cy­do­wa­nie się popra­wiła, nabra­łam odwagi, żeby przy­znać się do swo­ich potrzeb i zain­te­re­so­wań.

Po jakim cza­sie poszłaś z nim do łóżka?

Od razu na pierw­szej randce zro­bi­łam mu loda w samo­cho­dzie. Nie wie­rzy­łam w to, co się dzieje, w to, co robię.

Zro­bi­łaś mu loda, bo chciał, potrze­bo­wał albo ci zasu­ge­ro­wał?

To ja tego chcia­łam. W życiu bym nie podej­rze­wała, że mogę coś takiego zro­bić.

Co cię naszło?

Nic mnie nie naszło, ja chcia­łam tak zro­bić. To była zde­cy­do­wa­nie moja potrzeba.

Wyja­śnij nam: widzisz faceta pierw­szy raz i nagle czu­jesz, że chcesz mu zro­bić loda?

Sie­dzie­li­śmy razem parę godzin, dużo roz­ma­wia­li­śmy i nagle poczu­łam, że tego pra­gnę. Tak po pro­stu.

Był atrak­cyjny, elo­kwentny, inte­li­gentny? Uwo­dzący? Jaki?

To było dla mnie zasko­cze­nie. Młody facet spo­tyka się ze starą, czter­dzie­sto­let­nią babką i sie­dzi w nią zapa­trzony, z fascy­na­cją w oczach. To i mnie coś napa­dło.

Zro­bi­łaś mu loda i jak się w tym momen­cie poczu­łaś?

Bar­dzo faj­nie. Byłam odprę­żona i czu­łam się szczę­śliwa. Myśla­łam, że może sobie z tym nie pora­dzę, ale w tym momen­cie abso­lut­nie nie ode­bra­łam sie­bie jako ostat­niej zdziry.

A jaki był seks z tym mło­dzień­cem?

Z sek­sem było może gorzej. Były takie momenty, na początku, gdy czu­łam się bar­dziej skrę­po­wana, bo dalej mia­łam w gło­wie to, że jestem stara, a on taki piękny i cudowny. Odwieczny dyle­mat: jak ja mam się roze­brać? No ni­gdy w życiu. Póź­niej było odro­binę lepiej, ale szybko się to wszystko skoń­czyło, ponie­waż mój mąż mnie przy­ła­pał.

Na czym cię przy­ła­pał?

Nie przy­ła­pał mnie wprost, ale zaczął kon­tro­lo­wać mój tele­fon. Poja­wiły się podej­rze­nia w związku z połą­cze­niami o dziw­nych godzi­nach. Było ich za dużo.

Te podej­rze­nia wyni­kały tylko z tych połą­czeń czy naj­pierw zoba­czył, że zaczę­łaś kwit­nąć?

Myślę, że jedno i dru­gie. Chyba jed­nak bar­dziej z tego, że w moich oczach poja­wił się ten spe­cy­ficzny błysk. Zaczę­łam cho­dzić po domu i uśmie­chać się. Nuci­łam sobie, zmy­wa­jąc naczy­nia. Było widać, że jestem szczę­śliwa. Ponie­waż zna­li­śmy się już tyle lat, uznał, że nie zacho­wuję się nor­mal­nie. Dostrzegł róż­nicę i zaczął spraw­dzać.

Co było dalej?

Mąż wziął mnie na roz­mowę i pod­ję­li­śmy kolejną próbę rato­wa­nia mał­żeń­stwa. Przez parę mie­sięcy było cudow­nie. Poje­cha­li­śmy nawet na roman­tyczny wyjazd, ale nie­stety póź­niej wszystko wró­ciło do normy.

Jaki był seks z mężem po tym sek­sie z kochan­kiem?

Dla mnie zaska­ku­jąco dobry. Cho­ciaż żyli­śmy ze sobą od tylu lat, byłam zde­cy­do­wa­nie bar­dziej nakrę­cona. Zresztą na jakość seksu z mężem ni­gdy nie narze­ka­łam. Wia­domo, że po tylu latach w mał­żeń­stwie poja­wia się rutyna. Cza­sem bra­kuje chęci lub fan­ta­zji, ale jeżeli cho­dzi o jakość kon­tak­tów sek­su­al­nych, nie mogłam ni­gdy narze­kać.

Zróbmy prze­rwę i cof­nijmy się o ponad szes­na­ście lat, do cza­sów sprzed waszego mał­żeń­stwa. Skąd się dowie­dzia­łaś jako młoda dziew­czyna, że ist­nieje coś takiego jak seks? Jaką rolę odgrywa w życiu kobiety? Na czym polega?

Przy­znam szcze­rze, że trudno mi teraz odpo­wie­dzieć na pyta­nie, skąd się o tym dowie­dzia­łam. Nie wiem, naprawdę, nie pamię­tam. Wów­czas dla rodzi­ców to był jesz­cze temat tabu. Raz pod­rzu­cili mi jakąś książkę, nie pamię­tam zupeł­nie tytułu. Koja­rzę tylko, że na okładce byli nagi facet i naga kobieta. Poza tym były chyba jakieś roz­mowy z kole­żan­kami i kole­gami. Nie potra­fię sobie tak dokład­nie przy­po­mnieć.

W wieku pięt­na­stu, szes­na­stu lat mia­łaś już jakieś marze­nia, fan­ta­zje czy wyobra­że­nia o tym, jak ma ten seks wyglą­dać?

Nie pamię­tam, ale chyba nie mia­łam.

Czy pamię­tasz swoją pierw­szą mastur­ba­cję?

Nie pamię­tam, w jakim wieku zaczę­łam się mastur­bo­wać. Naprawdę, zupeł­nie nie pamię­tam.

A swój pierw­szy poca­łu­nek?

Po raz pierw­szy cało­wa­łam się z moim pierw­szym face­tem, z któ­rym poszłam do łóżka. Mia­łam wtedy sie­dem­na­ście lat.

Kto to był?

To był kolega, star­szy o trzy lata. Spo­ty­ka­łam się z nim pół roku. Pierw­sze doświad­cze­nia z pozna­wa­niem ciała, poca­łunki oraz odkry­wa­nie przy­jem­no­ści były wła­śnie z nim.

I to dawało ci przy­jem­ność?

Bar­dzo dużo przy­jem­no­ści, a także poczu­cie zado­wo­le­nia i speł­nie­nia.

Czy kocha­łaś tego pierw­szego męż­czy­znę? Czu­łaś, że to on jest tą osobą, z którą chcia­łaś to zro­bić po raz pierw­szy?

Zde­cy­do­wa­nie tak, nawet do tej pory mamy dobry kon­takt, cza­sem się spo­tkamy. Jak na tam­ten czas to była bar­dzo bli­ska rela­cja. Trudno ją nazwać zako­cha­niem, trwało to tylko pół roku. Póź­niej poja­wiły się kolejne fascy­na­cje, ale bar­dzo miło wspo­mi­nam tam­ten okres.

A dla­czego skoń­czyła się tamta rela­cja?

Dobre pyta­nie. Znu­dziło mi się chyba. Prawo mło­do­ści. Póź­niej była dłuż­sza prze­rwa, przez rok nic kon­kret­nego się nie działo. W wieku dzie­więt­na­stu lat pozna­łam pew­nego chło­paka. Byli­śmy ze sobą przez cztery lata, a potem pozna­łam mojego męża.

Zatrzy­majmy się przy chło­paku, z któ­rym byłaś cztery lata.

Byłam zako­chana. Świet­nie się doga­dy­wa­li­śmy, wtedy mi się wyda­wało, że mamy super­seks, ale byłam młoda i spe­cjal­nego doświad­cze­nia nie mia­łam. Paso­wało mi wszystko, co robi­li­śmy. Przy­je­chał z pier­ścion­kiem, zarę­czy­li­śmy się, ale póź­niej, po tych czte­rech latach, poja­wiły się znu­dze­nie i kry­zysy. Wtedy pozna­łam mojego męża i od razu naro­dziła się mię­dzy nami fascy­na­cja sek­su­alna.

Jak sądzisz, dla­czego na początku zna­jo­mo­ści z mężem była mię­dzy wami silna fascy­na­cja sek­su­alna?

Ja uwa­żam, że mię­dzy dwoj­giem ludzi musi zaist­nieć che­mia. To, że z jed­nym jest faj­nie, a z dru­gim już nie, tak naprawdę zależy od jakichś fero­mo­nów, które ludzi do sie­bie wza­jem­nie przy­cią­gają lub odpy­chają. Tak wynika z mojego doświad­cze­nia. Aby coś zaiskrzyło, musi zadzia­łać nie­uchwytny czyn­nik. Prze­cież z nie­któ­rymi face­tami iskrzy już od pierw­szego spoj­rze­nia i kobieta jest gotowa iść z nimi do łóżka po kwa­dran­sie. Doj­rzal­sze emo­cje poja­wiają się póź­niej.

Jak wyglą­dał wasz seks po pierw­szym razie? Ubar­wia­li­ście go w jakiś spo­sób?

Niczego cie­ka­wego wtedy nie było. Nor­malny seks w łóżku, na fotelu, pod prysz­ni­cem. Typowe sytu­acje, ale wtedy mi to wystar­czało, bo to też było dla mnie w jakiś spo­sób świeże. Byłam młodą osobą i nie wie­dzia­łam, że można coś nowego odkryć. Nie potrze­bo­wa­łam niczego wię­cej, byłam bar­dzo zafa­scy­no­wana jego osobą i całą sytu­acją. Tak to oce­niam z per­spek­tywy czasu.

Jeśli cho­dzi o poziom waszego tem­pe­ra­mentu, to kto z was miał ochotę czę­ściej?

To też się zmie­niało. Na początku chyba rze­czy­wi­ście ja, póź­niej, kiedy poja­wiły się dzieci, to wia­domo, że wszystko zaczęło się zupeł­nie zmie­niać. Pomi­jam etap, kiedy dzieci były małe. To się u nas zmie­niało, myślę, że raz ja mia­łam więk­szy tem­pe­ra­ment, innym razem mój mąż.

Twoim zda­niem na początku to ty mia­łaś więk­szy tem­pe­ra­ment?

Myślę, że tak. Z pew­no­ścią tak wła­śnie było. Potem obo­wiązki rodzi­ciel­skie mnie przy­tło­czyły i prze­kie­ro­wały myśle­nie na zupeł­nie inny tor.

Kiedy zaob­ser­wo­wa­łaś ponow­nie, że masz więk­szy tem­pe­ra­ment? Czy mąż wycho­dził naprze­ciw twoim potrze­bom, jak już odcho­wa­łaś dzieci?

W tym aspek­cie było tro­chę szar­pa­niny ze względu na nasze per­tur­ba­cje mał­żeń­skie. Gdy ja mia­łam dobry okres i chcia­łam, to mąż ucie­kał, i odwrot­nie. Zacho­wy­wa­li­śmy się jak przy­sło­wiowe żuraw i cza­pla. Do dziś nie potra­fię powie­dzieć, czym to było spo­wo­do­wane.

Jak sobie radzi­łaś z napię­ciem sek­su­al­nym w okre­sie, kiedy ty chcia­łaś, a on ucie­kał? Mastur­bo­wa­łaś się?

Tak, zde­cy­do­wa­nie tak. Oglą­da­łam też filmy por­no­gra­ficzne. To jesz­cze był ten etap, kiedy nie mia­łam odwagi zro­bić sama pierw­szego kroku, bo kobie­cie nie wypada. Tłu­ma­czy­łam sobie, że skoro jestem matką i żoną, to nie można szu­kać przy­jem­no­ści poza związ­kiem. Ow­szem, zda­rzyły mi się w tym cza­sie trzy, może cztery przy­pad­kowe przy­gody z nowo pozna­nymi face­tami, ale wyma­za­łam je z pamięci. Te dozna­nia nie zasłu­gują na to, żeby je pamię­tać. Były nie­szcze­gólne.

Jak rozu­miem, nie tra­fił swój na swego.

Tak. Po spo­tka­niach z tymi face­tami stwier­dza­łam, że z każ­dym z nich jest bez­na­dziej­nie. W ogóle nie mogłam tra­fić na osobę, z którą byłoby mi w łóżku lepiej niż z mężem.

Może brały jed­nak górę uczu­cia. Dla dobrego seksu emo­cje są bar­dzo istotne.

Być może. Prawda jest jed­nak taka, że jeden facet ci pasuje, a drugi już nie. Być może tra­fia­łam cały czas na tych, któ­rzy mi nie paso­wali. Trudno powie­dzieć, ale rze­czy­wi­ście stwier­dza­łam, że z moim mężem jed­nak jest faj­nie.

Skoro po sek­sie mia­łaś takie prze­ko­na­nie, że z mężem jed­nak jest faj­nie, to nie doku­czał ci potem kac moralny po przy­go­dzie z innym?

Do tej pory go mie­wam. Gdzieś tam z tyłu głowy tkwi nasze wycho­wa­nie, te wszyst­kie ste­reo­typy. One są głę­boko zako­rze­nione i nie pozwa­lają na to, żeby się tak w pełni swo­bod­nie zacho­wy­wać. Mimo wszystko u mnie dalej poku­tuje taki sche­mat, że chcia­ła­bym, by moja rodzina była naj­waż­niej­sza i fajna. Nie­stety po ostat­nich doświad­cze­niach jestem roz­darta, bo dla sie­bie też bym chciała coś zro­bić. Dla­tego dopa­dał mnie kac moralny.

Zako­cha­łaś się, wyszłaś za mąż z miło­ści, było fan­ta­stycz­nie, potem coś sia­dło, gasło, a ty zaczy­na­łaś się dusić, potrze­bo­wa­łaś jakiejś odskoczni, nabra­nia powie­trza, czer­pa­nia siły ze spo­tka­nia kogoś.

Zga­dza się, dokład­nie tak było. W moim mał­żeń­stwie od początku była szar­pa­nina, myślę, że mamy zupeł­nie różne cha­rak­tery. Pod tym wzglę­dem się nie dopa­so­wa­li­śmy. Naszemu życiu towa­rzy­szyły huś­tawki emo­cjo­nalne. Jeżeli mia­ła­bym spre­cy­zo­wać, czym były spo­wo­do­wane, nie potra­fi­ła­bym odpo­wie­dzieć. Na pewno łączyła nas fascy­na­cja. Miłość też była bar­dzo głę­boka, a mimo to raz było dobrze, a raz źle. Wiele osób pró­bo­wało nam uświa­do­mić, że abso­lut­nie nie powin­ni­śmy być razem. Zanim wyszłam za mąż, te szar­pa­niny już się zda­rzały, były awan­tury, trza­ska­nie drzwiami, a póź­niej powroty, wza­jemne upo­je­nia sobą. I tak jest cały czas.

Roz­mowę roz­po­czę­li­śmy od mał­żeń­stwa, potem zro­bi­li­śmy pauzę i cof­nę­li­śmy się. Teraz w ramach tej stop­klatki doszli­śmy z powro­tem do tego momentu, w któ­rym jesteś obec­nie. Jak dotych­cza­sowe doświad­cze­nia zmie­niły twoje spoj­rze­nie na seks?

Trudno mówić o doświad­cze­niach, bo ich na razie jest bar­dzo mało. Nazwa­ła­bym je raczej moimi odkry­ciami.

Jakiego odkry­cia doko­na­łaś po raz pierw­szy?

Już jakiś czas temu nara­stała we mnie potrzeba pój­ścia do łóżka z kil­koma face­tami i z kobietą.

A jak wpa­dłaś na pomysł, że chcesz iść do łóżka z paroma face­tami?

Nie wiem jak. Tak po pro­stu. Zaczęły nacho­dzić mnie takie myśli i fan­ta­zje. Nakrę­cało mnie wyobra­ża­nie sobie takich doświad­czeń sek­su­al­nych. Czer­pa­łam przy­jem­ność już z samych wyobra­żeń, ale też zaczę­łam odczu­wać, że chcia­ła­bym prze­żyć coś takiego naprawdę, w swoim życiu.

A skąd pomysł, że chcia­ła­byś spró­bo­wać seksu z kobietą?

Ta potrzeba poja­wiła się we mnie sama. Naj­pierw, jak już mówi­łam, były fan­ta­zje, być może spo­wo­do­wane jakimś fil­mem ero­tycz­nym, nie wiem. Przez długi czas nie mia­łam odwagi się do tego przy­znać nawet sama przed sobą, bo tak prze­cież nie wypada. Z cza­sem jed­nak kieł­ko­wała we mnie myśl, że może jed­nak faj­nie byłoby spró­bo­wać. Czego mam się wsty­dzić? Zaczę­łam do tego doj­rze­wać dopiero jakieś dwa lata temu, a rok póź­niej nie mia­łam jesz­cze odwagi zre­ali­zo­wać tego pomy­słu, nie wie­dzia­łam też, jak się do tego zabrać. Po coś się chyba jed­nak pewni ludzie w życiu każ­dego z nas poja­wiają. Tak pozna­łam Prze­mka, to był zupełny przy­pa­dek. Przy­je­chali na imprezę z Nor­ber­tem. Śmia­łam się, że on od razu wyczuł pismo nosem, bo już na pierw­szym spo­tka­niu zapro­po­no­wał…

Co ci zapro­po­no­wał?

Nie pamię­tam dokład­nie, od czego ta roz­mowa się zaczęła, chyba od naszych zain­te­re­so­wań, i szybko prze­szła na temat zain­te­re­so­wań sek­su­al­nych. On mówił o swo­ich, co rów­nież było dla mnie zasko­cze­niem. Prze­ko­na­łam się, że przed obcą osobą łatwiej się otwo­rzyć. Powie­dzia­łam mu o swo­ich fan­ta­zjach ero­tycz­nych, co było dla mnie kolej­nym ogrom­nym zasko­cze­niem – że tak otwar­cie obcemu face­towi coś takiego mówię.

I co wtedy powie­dzia­łaś? O jakiej swo­jej fan­ta­zji sek­su­al­nej?

Zaczy­nam się zasta­na­wiać, jak on mnie wtedy pod­szedł. Tego nie wiem, może było nieco za dużo alko­holu i jakoś tak samo poszło. Zaczął mówić o klu­bie.

O jakim klu­bie?

O klu­bie dla swin­ger­sów. Naj­bar­dziej mnie zain­te­re­so­wało w tej pierw­szej naszej roz­mo­wie, że przy­pro­wa­dziłby jakąś kole­żankę i że byłoby faj­nie. Od razu zaświe­ciła mi się lampka naka­zu­jąca cią­gnąć temat dalej. Nabra­łam jakiejś nie­wy­tłu­ma­czal­nej odwagi, co mnie zaska­ki­wało, ale i pod­nie­cało. Byłam cie­kawa sie­bie samej i tego, co może się jesz­cze zda­rzyć. Póź­niej wylą­do­wa­li­śmy w łóżku, seks był gorący, namiętny. To był mój drugi raz, kiedy na pierw­szym spo­tka­niu wylą­do­wa­łam z nowo pozna­nym face­tem w łóżku. Utrzy­ma­li­śmy zna­jo­mość i kon­ty­nu­owa­li­śmy temat, żeby to zro­bić jesz­cze z kimś innym w trój­ką­cie. Mówi­łam, że może być to trój­kąt z kobietą lub męż­czy­zną. Umó­wi­li­śmy się w hotelu, teo­re­tycz­nie mie­li­śmy być tylko sami. Oka­zało się jed­nak, że był tam jesz­cze jeden pan.

A ty się spo­dzie­wa­łaś pana czy pani?

Szcze­rze mówiąc, nikogo poza Prze­mkiem się nie spo­dzie­wa­łam. Tak to wszystko spe­cjal­nie zaaran­żo­wał, żebym się nie prze­stra­szyła speł­nie­nia wła­snych pra­gnień. Oka­zało się, że mi się to bar­dzo podoba.

Co ci się spodo­bało?

Chyba naj­bar­dziej to, że pierw­szy raz mogę zro­bić coś, co było i jest tema­tem tabu. Nie mia­łam odwagi się ni­gdy na to zdo­być, a teraz to się działo i oka­zało się, że mnie to bar­dzo kręci.

Czyli seks w trój­ką­cie z dwoma męż­czy­znami?

Tak, tak, tak. Nie spo­dzie­wa­łam się takiego sce­na­riu­sza i być może dla­tego byłam odważ­niej­sza. Spo­tka­li­śmy się w pokoju hote­lo­wym, byli­śmy sami, zasło­nił mi oczy, do cze­goś mnie przy­wią­zał, a potem przy­szedł ten kolega. Oby­dwaj zaczęli mnie doty­kać, pie­ścić, cało­wać po całym ciele. Pod­da­wa­łam się temu. Podo­bało mi się, że jestem zwią­zana, że nie widzę, co się dzieje, ale w pełni czuję. Stop­niowo dawa­łam przy­zwo­le­nie na coraz odważ­niej­sze piesz­czoty. Mia­łam wra­że­nie, że odczy­tują moje myśli, speł­nia­jąc krok po kroku poja­wia­jące się na bie­żąco pra­gnie­nia.

Nazwij, pro­szę, te pra­gnie­nia. Powiedz, jakie…

Och, na przy­kład… chcia­łam, żeby jed­no­cze­śnie jeden cało­wał mnie w usta i doty­kał moich piersi, a drugi lizał moją cipkę. Nie wiem, czym dałam znak, że w tym momen­cie tego chcę, ale wyobra­zi­łam sobie i dosta­łam taką piesz­czotę. Jakby czy­tali w moich myślach, podą­żali za moimi pra­gnie­niami. Oka­zało się, że jest super.

Co jest faj­nego dla kobiety w sek­sie z dwoma face­tami?

Myślę, że naj­wię­cej dzieje się, układa w gło­wie. Na pewno fajna jest fizycz­ność, ale to jed­nak nasz umysł naj­bar­dziej wtedy pra­cuje. Prze­ży­wa­łam, że jest ich dwóch, że dzięki temu można otrzy­mać wię­cej uwagi i jed­no­cze­snych piesz­czot. Według mnie to istotne, że jest się nie­jako w podwój­nym cen­trum zain­te­re­so­wa­nia.

Czy jeden nie był w sta­nie zaspo­koić two­jego tem­pe­ra­mentu?

Tem­pe­ra­ment jak naj­bar­dziej zaspo­koi jeden, ale inten­syw­ność doznań zapew­nia wła­śnie dwóch. Od dawna chcia­łam to zro­bić z dwoma męż­czy­znami, ale nie wie­dzia­łam, że jest aż tak faj­nie. Pytali mnie, czy mogą posu­nąć się dalej i dalej. Dużo czasu upły­nęło, zanim doszło do pene­tra­cji człon­kiem. Przed wnik­nię­ciem we mnie zapy­tali o to wyraź­nie i gło­śno – czy na pewno chcę jed­nego, a póź­niej dru­giego. Było pło­mien­nie i nie­zwy­kle żar­li­wie. Cały czas czu­łam ich oby­dwu, zaj­mu­ją­cych się mną, nie­od­stę­pu­ją­cych, dostar­cza­ją­cych mi doznań, kocha­ją­cych mnie jed­no­cze­śnie. To było wspa­niałe prze­ży­cie. Pamię­tam dosko­nale każdy szcze­gół tam­tej sytu­acji.

Co działo się dalej? Prak­ty­ku­jesz teraz od czasu do czasu seks w trój­ką­cie?

Nic wię­cej się nie zadziało w tema­cie trój­kąta z dwoma męż­czy­znami, bo nie było oka­zji. Ale wiem, że chcia­ła­bym to kon­ty­nu­ować.

Czy mia­łaś jesz­cze jakieś inne przy­gody sek­su­alne, o któ­rych chcesz nam opo­wie­dzieć?

Tak. Posta­no­wi­łam podą­żać za sytu­acjami, oko­licz­no­ściami, kli­ma­tem… za swoją wła­sną cie­ka­wo­ścią i odważ­nym odkry­wa­niem sie­bie. Chcia­łam prze­żyć coś, co okaże się nie­zwy­kłe, co prze­kro­czy wszel­kie moje doświad­cze­nia ero­tyczne, sek­su­alne. Wspo­mnia­łam wam o tym, że to Prze­mek jako pierw­szy opo­wie­dział mi o ist­nie­niu klu­bów dla swin­ger­sów. Byłam cie­kawa, jak to wygląda, jak bawią się tam ludzie, kobiety. Zaży­czy­łam sobie, żeby Prze­my­sław mnie tam zabrał. Czu­łam bar­dzo wyraź­nie, że moja dusza i ciało potrze­bują wol­no­ści, oswo­bo­dze­nia tłam­szo­nej dotąd przeze mnie cie­ka­wo­ści sek­su­alnej, że jestem gotowa, że potrze­buję prze­żyć coś wię­cej.

Wcho­dzisz do takiego klubu i co się dzieje?

Ser­decz­nie cię witają. Jeżeli jesteś tam pierw­szy raz, otrzy­mu­jesz od obsługi taką białą frotkę do zało­że­nia na rękę. Jest to infor­ma­cja dla wszyst­kich gości, że dana osoba jest tu po raz pierw­szy i należy się do niej odno­sić ze szcze­gólną aten­cją. Potem opro­wa­dzili nas po całym domu, żeby­śmy zoba­czyli wszyst­kie pokoje.

I jak taki dom wygląda?

Ku mojemu zasko­cze­niu było przy­tul­nie i bar­dzo cie­pło, a nie bur­de­lowo. Zoba­czy­łam, że to jest cał­kiem fajne i przy­jemne miej­sce. Takie, w któ­rym można posie­dzieć, poga­dać, a nie­ko­niecz­nie od razu iść się bzy­kać. Atmos­fera była spo­kojna, nie czu­łam się w żaden spo­sób skrę­po­wana.

Opo­wiedz nam o tym, pro­szę, jak­byś miała opo­wie­dzieć oso­bie, która kom­plet­nie nie wie, o co cho­dzi.

To miej­sce wygląda jak hotel, z barem, z prze­miłą obsługą.

Wygląda bar­dziej jak knajpa czy hote­lowe lobby?

Bar­dziej jak hote­lowe lobby, z luźną atmos­ferą, abso­lut­nie nie­zdra­dza­jącą tego, co się tam może dziać. Gdy pój­dzie się na górę, to już można się domy­ślić, ale na dole wszyst­kie pokoje wyglą­dają zupeł­nie zwy­czaj­nie, przy­jem­nie, z faj­nym nastro­jem i miłymi gośćmi.

Czy jak ktoś nie chce iść na górę, to nie musi?

Tam nikt niczego nie musi. Panuje atmos­fera jak na spo­tka­niu przy­ja­ciół. Każdy robi to, na co ma ochotę. Kamień spadł mi z serca, bo początki są trudne. Trzeba się oswoić z nową sytu­acją, prze­ła­mać lody. Nie wiem, czy sama dała­bym radę. We dwójkę było raź­niej.

Czy było tak jak w opo­wie­ściach Prze­mka?

Pierw­sze dwa razy spę­dzone w dwóch róż­nych klu­bach były zaska­ku­jąco towa­rzy­skie i spo­kojne. Nie działo się nic, co mogło mnie zasko­czyć i zaspo­koić moją chęć poszu­ki­wa­nia i doświad­cza­nia.

Zaska­ku­jąco towa­rzy­ski klub dla swin­ger­sów? Co masz na myśli?

Oby­dwa wie­czory prze­sie­dzia­łam, pozna­jąc róż­nych miłych ludzi. Ow­szem, z nie­któ­rymi męż­czy­znami tro­chę flir­to­wa­łam, otwar­cie roz­ma­wia­łam o tym, jaką przy­jem­ność można czer­pać z umie­jęt­no­ści cie­sze­nia się wła­sną sek­su­al­no­ścią i afir­mo­wa­nia jej. Jedne roz­mowy były poważne, inne klu­bowe, bez­tro­skie. Nikt mnie nie naga­by­wał, nikt nie zapro­po­no­wał wprost seksu. W zasa­dzie czu­łam się jak w zwy­kłym klu­bie, ale pośród nie­zwy­kle przy­ja­znych i sym­pa­tycz­nych ludzi. Ktoś posta­wił mi szam­pana, inny pod­czas roz­mowy odgar­nął włosy, tak żebym poczuła dresz­cze. Nic wię­cej.

A gdzie był wtedy twój prze­wod­nik Prze­mek, zosta­wił cię tam?

Umó­wi­li­śmy się, że będzie w pobliżu, że jeśli go będę potrze­bo­wała, dam mu znać. Chciał, żebym poczuła przy­ja­zny kli­mat takich miejsc, żebym się oswo­iła. Nie chciał, żebym czuła się wobec niego w jakiś spo­sób zobo­wią­zana towa­rzy­sko. Cza­sami przy­pro­wa­dzał mi kogoś i przed­sta­wiał lub pod­cho­dził i pytał, czy wszystko w porządku. Dobrze go nazwa­li­ście – prze­wod­nik.

Czyli poszłaś do klubu dla swin­ger­sów i prze­ga­da­łaś cały wie­czór?

Dwa pierw­sze razy w zasa­dzie tak. Poszłam do pokoju zabaw, ale tylko zoba­czyć, jak upra­wiają seks inni. Seks odby­wał się w róż­nych pomiesz­cze­niach. Tam bawiący się mają na sie­bie wyłącz­ność lub są otwarci na innych i można dołą­czyć. Byli tam sin­gle, były pary. Odwie­dzi­łam dar­kroom, czyli zaciem­nione pomiesz­cze­nie, w któ­rym wiele osób upra­wia ze sobą seks. Przy barze i sto­li­kach nie działo się nic oprócz roz­mów i tań­ców. Wie­dzia­łam, że jeśli wybra­ła­bym któ­re­goś z moich miłych roz­mówców, to mogła­bym się z nim bzy­kać.

Wra­cam do wątku zwią­za­nego z reali­za­cją two­jej sza­lo­nej fan­ta­zji sek­su­al­nej. Chcesz nam opo­wie­dzieć coś jesz­cze?

Po tym jak jasno i wyraź­nie spre­cy­zo­wa­łam swoje ocze­ki­wa­nia Prze­mkowi, on zor­ga­ni­zo­wał dla mnie sesję, taki swego rodzaju seans sek­su­alny, który bar­dzo ogól­nie omó­wi­li­śmy. Chcia­łam doświad­czeń z kobietą. Chcia­łam być spro­wo­ko­wana i popro­wa­dzona. Pra­gnę­łam kli­matu, piękna, pra­gnę­łam być roz­piesz­czana, ale i zdo­mi­no­wana, tro­chę przy­mu­szona. Ocze­ki­wa­łam doznań, deli­kat­no­ści na prze­mian z bólem.

Opo­wiedz, pro­szę, jak to wyglą­dało.

Prze­mek wpro­wa­dził mnie do zna­nego mi już klubu. Weszli­śmy na ostat­nie pię­tro, były tam spusz­czone schody przy­po­mi­na­jące dra­binę na strych. Podał mi rękę, a ja zdję­łam szpilki. Powie­dział, że jeśli powiem „stop”, speł­nia­nie moich życzeń zosta­nie prze­rwane i wyj­dziemy. Weszłam na górę, a on za mną, ase­ku­ru­jąc mnie; gdy weszli­śmy, schody zostały zło­żone. Pomiesz­cze­nie tonęło w pół­mroku. Duże łóżko, sofa, prę­gierz, dyby, klatka. Na ścia­nie roz­wie­szona kolek­cja pej­czy, szpi­crut, masek, piór i pió­rek do piesz­czot, praw­dziwe kaj­danki i takie z różo­wym futer­kiem, koron­kowe i saty­nowe. Kla­merki do bro­da­wek i inne rze­czy, któ­rych nie umiem do tej pory nawet nazwać. Obłędne.

Co działo się dalej?

Zza rogu wyszła kobieta moich marzeń. Wysoka, nie­zwy­kle szczu­pła, o pro­stych czar­nych wło­sach. Ubrana w lakie­ro­wane szpilki z odkry­tymi pal­cami. Miała na sobie gustowne skó­rzane spodnie i szy­kowny gor­set. Na twa­rzy koron­kową maskę. Czer­wone paznok­cie i usta prze­ła­my­wały czerń jej tajem­ni­czej postaci. Nasze oczy się spo­tkały, a mnie oblał dreszcz pod­nie­ce­nia i obłęd­nego pra­gnie­nia. Sta­łam osłu­piała. Prze­mek ukląkł, żeby nało­żyć mi szpilki, a potem usiadł na sofie. Wtedy zauwa­ży­łam, że w fotelu sie­dzi nie­ru­chomo jakiś męż­czy­zna. Kobieta bar­dzo powoli pode­szła do mnie. Deli­kat­nie unio­sła moją brodę, przy­glą­da­jąc mi się, jakby podej­mo­wała decy­zję, czy nadaję się do zabawy. Oglą­dała mnie cen­ty­metr po cen­ty­metrze z bli­ska, czu­łam jej zapach, cie­pło, deli­kat­ność skóry, ale też sta­now­czość i kobiecą moc, siłę. Byłam coraz bar­dziej pod­nie­cona sytu­acją, gotowa na wszystko. Kobieta zapy­tała, czy jej się pod­dam, czy na pewno tego chcę, czy będę jej słu­żyć. Mia­łam wra­że­nie, że zaczęła wni­kać w moją głowę. Świa­do­mie pod­da­wa­łam się jej wytycz­nym. Zaufa­łam jej. Odpły­wa­łam. Nie widzia­łam już nikogo i niczego. Przy­my­ka­łam oczy, klę­cząc, póź­niej leżąc; dałam się skrę­po­wać, ude­rzać szpi­crutą. Roz­ko­szo­wa­łam się jej poca­łun­kami skła­da­nymi na mojej szyi i sil­nym zaci­ska­niem jej dłoni na moich nad­garst­kach. Dosko­nale pie­ściła moje włosy, piersi, brzuch. Wyko­ny­wa­łam jej pole­ce­nia z przy­jem­no­ścią i peł­nym zaan­ga­żo­wa­niem. Ni­gdy nie myśla­łam, że będzie mnie pod­nie­cać ssa­nie i liza­nie kobie­cych dłoni, pal­ców u rąk, które wkła­dała mi do ust. Byłam zupeł­nie mokra, kiedy roz­ka­zała mi uklęk­nąć i cało­wać jej kostki i stopy ozdo­bione wyso­kimi szpil­kami i złotą bran­so­letką. Ni­gdy nie odczu­wa­łam takich pra­gnień. Ta kobieta wydo­stała je z mojego wnę­trza. Uto­nę­łam w eks­ta­zie, kiedy zde­cy­do­wa­nymi ruchami zakuła mnie w dyby i wymie­rzała odpo­wied­nią liczbę bole­snych lub bar­dzo deli­kat­nych batów. Póź­niej długo wabiła mnie ustami, draż­niąc jak zaka­za­nym owo­cem. Pamię­tam, że w pew­nym momen­cie zaczę­ły­śmy się cało­wać, namięt­nie, głę­boko, łako­mie.

To był twój pierw­szy poca­łu­nek z kobietą?

Tak, pamię­tam jego smak do dziś. Wspa­niały. Nie poca­łu­nek, ale dłu­gie cało­wa­nie się.

Co jesz­cze pamię­tasz? Pro­szę, opo­wia­daj dalej.

Roz­ka­zała, abym zdjęła spodnie. Zasło­niła mi w pew­nym momen­cie oczy, zwią­zała moje ręce lnianą liną przy­mo­co­waną do sufitu. Roz­sta­wiła nogi, zaku­wa­jąc je w kaj­danki z meta­lową, sztywną roz­pórką unie­moż­li­wia­jącą zaci­śnię­cie nóg. Sunęła swoją dys­cy­pliną po wewnętrz­nych stro­nach moich ud. Szep­tała: „Moja grzeczna dziew­czynka”. Pytała, czy mi dobrze, czy chcę jesz­cze i dalej. Z jed­nej strony opie­ko­wała się mną na gra­nicy moc­nych wra­żeń, dając mi nie­opi­sane prze­ży­cia, z dru­giej – czu­łam, że sama czer­pie z tego przy­jem­ność, co wzma­gało moje pod­nie­ce­nie. Zało­żyła mi na piersi kla­merki, bawiła się moim cia­łem, pro­wa­dząc po nim pej­czyk i baciki. Czu­łam przy­jemny ból i przy­jemne piesz­czoty. Czu­łam się cudow­nie. W końcu, cału­jąc mnie w prze­rwach mię­dzy bato­że­niem, wsu­nęła mi palce do cipki. Byłam zupeł­nie mokra. Odnio­słam wra­że­nie, że zemdleję z roz­ko­szy. Dopro­wa­dziła mnie pal­cem do orga­zmu, dwa razy. Dosłow­nie czu­łam, jak kaskada moich soków spływa mi po udach. Ni­gdy wcze­śniej ani póź­niej nie prze­ży­łam tak sil­nego orga­zmu. Kiedy szep­nę­łam, że omdle­wają mi ręce, uwol­niła mnie, dopro­wa­dza­jąc na smy­czy do dużego łóżka. Tam gła­dziła mi włosy, twarz, roz­ma­so­wała nad­garstki i wyba­to­żone pośladki. Czu­łam się przy niej wspa­niale, byłam speł­niona i bez­pieczna. Ślady mia­łam jesz­cze przez tydzień, a nie­po­wta­rzalne wspo­mnie­nie mam do dziś.

A co działo się wtedy z Prze­mkiem i tym męż­czy­zną?

Męż­czy­zna kilka razy podał mojej pani coś, o co popro­siła. Odpo­wiedni pejcz, linkę do krę­po­wa­nia mnie; wyglą­dało to, jakby był widzem, a jed­no­cze­śnie jej słu­żył. Prze­mek sie­dział w fotelu. Patrzył, był w pobliżu.

Czy w prze­szło­ści spo­tka­łaś na swo­jej dro­dze jakieś kobiety, które dzia­łały na twoją wyobraź­nię? Czy mia­łaś z nimi kon­takty sek­su­alne?

No wła­śnie wcze­śniej ni­gdy nie mia­łam. Nie ukry­wam, że czę­sto o tym myśla­łam, nato­miast nic takiego się nie wyda­rzyło. Może to wyni­kało z braku odwagi i moich zaha­mo­wań?

Czy mia­łaś jesz­cze jakieś nie­sa­mo­wite przy­gody w klu­bie?

Tak, mia­łam. Poje­cha­li­śmy do tego klubu z Prze­mkiem w dniu jego imie­nin. Zaraz po wej­ściu Prze­mek znik­nął na poga­duszki w jed­nym z pokoi, gdzie zna­jomi skła­dali mu życze­nia. Roz­mowy w tym gro­nie mnie nie inte­re­so­wały. Wspo­mnie­nia i opo­wie­ści, co u kogo sły­chać. Ja tych ludzi nie zna­łam. Wyszłam z tłumu gości sztur­mu­ją­cych bar i poszłam spraw­dzić, czy coś się już dzieje na górze. Sły­sza­łam od Prze­mka, że wsta­wiono tam fotel gine­ko­lo­giczny, który jest wyko­rzy­sty­wany do zabawy. Weszłam po scho­dach krę­co­nych, żeby to zoba­czyć. Zamiast drzwi w wej­ściu do jed­nego z pomiesz­czeń wisiała śnież­no­biała, pół­prze­zro­czy­sta zasłona. W środku było około sied­miu męż­czyzn i jedna kobieta. Kiedy zaj­rza­łam do środka, jej uwaga sku­piła się cał­ko­wi­cie na mnie. Oce­ni­łam zebra­nych tam face­tów. Ele­ganccy, zadbani, dość wysocy, dobrze zbu­do­wani. Wszy­scy w spodniach i jasnych, głów­nie bia­łych koszu­lach, ale boso. Zróż­ni­co­wani pod wzglę­dem urody, ale wszy­scy żar­tu­jący, roze­śmiani, natych­miast przy­jaź­nie i entu­zja­stycz­nie do mnie nasta­wieni. Przez głowę prze­szła mi myśl o sek­sie typu gang bang. Kobieta w wąskiej czar­nej sukience na ramiącz­kach się­ga­ją­cej aż do kolan, upię­tych czar­nych wło­sach i gustow­nych oku­la­rach Cha­nel przy­po­mi­nała mi do złu­dze­nia moją panią z pokoju BDSM. Wyso­kie czarne szpilki, czer­wona szminka, czarne saty­nowe ręka­wiczki za łok­cie. Pomy­śla­łam: to ona. Nie bawiła się z męż­czyznami, a raczej bawiła się nimi, pro­wa­dząc roz­mowę, kusząc, ale nie ofe­ru­jąc im nic oprócz wyda­wa­nych dys­po­zy­cji i nadziei na coś wię­cej. Od razu prze­szyła mnie wzro­kiem. Zna­łam już dosko­nale siłę takiego spoj­rze­nia. Rozpozna­łam rów­nież swoje nara­sta­jące pod­nie­ce­nie i chęć pod­da­nia się temu, co będzie się działo dalej. Poczu­łam dresz­cze, motyle w pod­brzu­szu, mięk­nące nogi. Byłam onie­śmie­lona, ale jed­no­cze­śnie nakrę­cona całą sytu­acją. Zapro­po­no­wała mi wypró­bo­wa­nie fotela gine­ko­lo­gicz­nego z zazna­cze­niem, że żaden z męż­czyzn mnie nie dotknie, ale będą patrzeć. Dodała, że prze­pro­wa­dzi dla tych przy­stoj­nia­ków egza­min teo­re­tyczny ze zna­jo­mo­ści ana­to­mii kobie­cych narzą­dów płcio­wych, a ja będę jej żywym mode­lem. Na koniec zbada mnie oso­bi­ście i dopro­wa­dzi do orga­zmu. Aksa­mitny głos brzmiał zna­jomo. Każdy ze zgro­ma­dzo­nych męż­czyzn przyj­mo­wał jej pro­po­zy­cję z entu­zja­zmem. Pomy­śla­łam, że to jesz­cze widocz­nie nie mój czas na gang bang, choć męż­czyźni wyjąt­kowo mi paso­wali. Testo­ste­ro­nowi samce alfa, może wszy­scy aż zbyt dosko­nali. To mnie pod­nieca, ale i blo­kuje. Ubrana byłam w nie­winną sukie­neczkę i dzie­wi­czo białe, koron­kowe stringi. Ten fotel gine­ko­lo­giczny był odre­stau­ro­wa­nym mode­lem z lat sześć­dzie­sią­tych ubie­głego wieku. Poczu­łam zna­jome uczu­cie pod­nie­ce­nia i zaufa­nia do brą­zo­wo­okiej kobiety. Z nią czu­łam się dobrze i bez­piecz­nie. Widzia­łam, jak rzą­dzi tymi o głowę wyż­szymi od niej sam­cami. Byli jej kom­plet­nie pod­po­rząd­ko­wani. Domy­śli­łam się, że wielu z nich nie zna, bo żądała przed­sta­wie­nia się i pre­zen­ta­cji. Prze­py­ty­wała ich o liczbę odby­tych sto­sun­ków i poziom umie­jęt­no­ści sek­su­al­nych, doda­jąc ze śmie­chem, że za chwilę dowiemy się, co wie­dzą o ana­to­mii i fizjo­lo­gii kobie­cych narzą­dów płcio­wych. Wszy­scy cze­kali na poten­cjalną pacjentkę. Odczy­tała moje przy­zwo­le­nie na zabawę. Dwóm naj­przy­stoj­niej­szym kazała podać mi rękę i wpro­wa­dzić do środka. Trzeci miał za zada­nie zdjąć mi majtki, tak jak potrafi zro­bić to naj­le­piej, ale rów­nież jak naj­wol­niej. Poszło mu jed­nak szybko. W tym samym cza­sie dumna pani gine­ko­log zaan­ga­żo­wała innych face­tów do zdję­cia jej ręka­wi­czek i umy­cia, a póź­niej osu­sze­nia rąk. Kolej­nemu roz­ka­zała zde­zyn­fe­ko­wać sie­dzi­sko fotela gine­ko­lo­gicz­nego. Działo się wiele rze­czy naraz. Wyko­nu­jąc kolejne pole­ce­nie pięk­nej pani, męż­czyźni pomo­gli mi usiąść na fotelu i dopaso­wali ręcz­nie regu­lo­wane strze­miona fotela gine­ko­lo­gicz­nego do dłu­go­ści moich nóg. Pani tro­skli­wie upew­niła się, czy jest mi wygod­nie. Pogła­skała mnie po gło­wie, bawiąc się moimi wło­sami. Zapy­tała, czy chcę, aby zasło­nić mi oczy. Nie chcia­łam, pra­gnę­łam patrzeć i poko­ny­wać wstyd, widzieć wzrok męż­czyzn sku­piony na mnie. Nie umiem opi­sać siły pod­nie­ce­nia, które towa­rzy­szyło mi tuż przed wyeks­po­no­wa­niem dla wszyst­kich mojego nagiego kro­cza. Czu­łam, że odkry­wam kolejne pokłady moich pod­niet. W pokoju pano­wała swo­bodna atmos­fera. Męż­czyźni byli skon­cen­tro­wani na pole­ce­niach pani pro­fe­sor. To doda­wało mi pew­no­ści, że nie wyda­rzy się nic, nad czym ona nie będzie mogła zapa­no­wać. Leża­łam roz­warta na fotelu gine­ko­lo­gicznym, a dookoła stało sied­miu przy­stoj­nia­ków i naj­pięk­niej­sza kobieta, jaką zna­łam.

Można powie­dzieć, że to reali­za­cja zabawy w dok­tora z okresu dzie­ciń­stwa w wer­sji dla doro­słych?

Tak i nie. Takie sko­ja­rze­nie mia­łam tylko przez ułamki sekund, bo tu działo się nie­po­rów­ny­wal­nie wię­cej.

Bawi­łaś się w dzie­ciń­stwie w leka­rza?

Tak, raz z bra­tem cio­tecz­nym.

Ile mia­łaś lat?

Nie pamię­tam, to był chyba czas począt­ków przed­szkola.

Co wtedy robi­li­ście?

Zba­da­li­śmy się wza­jem­nie. Ja jego ptaszka, a on moje gniazdko. Uzna­li­śmy, że nie są podobne, i koniec.

Nie wra­ca­łaś ni­gdy do takich zabaw?

Nie, wtedy chyba tylko zaspo­ko­iłam cie­ka­wość tego, czym różni się chło­piec od dziew­czynki, i koniec. Ach, może jesz­cze omó­wi­li­śmy temat, czy dziew­czynki mogą siu­siać na sto­jąco. Jak spró­bo­wa­łam, obsi­ka­łam sobie nogi, więc uzna­li­śmy, że nie. Nic wię­cej nie pamię­tam z tam­tej zabawy. Pew­nie na tym poprze­sta­łam.

Wróćmy do two­jej opo­wie­ści z klubu. Czy możesz opo­wie­dzieć, co działo się dalej?

Ona zało­żyła gumowe, medyczne ręka­wiczki. Do ręki kazała sobie podać szpi­crutę zastę­pu­jącą teraz wskaź­nik. Wska­zała na mnie i zapy­tała, czy jestem gotowa. Kiedy odpo­wie­dzia­łam, że tak, wszy­scy zamil­kli, a ona sek­sow­nie wyszep­tała: „Teraz sama odsłoń powoli cipkę”. Deli­kat­nie unio­słam brzeg sukienki. Kazała pod­wi­nąć ją wyżej, tak żeby było widać całe moje łono. Trzę­słam się z pod­nie­ce­nia. Widzia­łam, jak wpa­trzeni w mój srom męż­czyźni prze­ły­kają w pod­nie­ce­niu ślinę. Żaden z nich nie drgnął.

Uży­łaś sfor­mu­ło­wa­nia srom kobiecy, a nie duma kobieca. Srom tłu­ma­czy się z łaciny jako wstyd.

Tak, jak ja się wtedy wsty­dzi­łam… Myślę, że byłam cała czer­wona na twa­rzy, a jed­no­cze­śnie drża­łam z pod­nie­ce­nia. Wyschło mi zupeł­nie w ustach. W tym samym momen­cie pani kazała podać mi wodę w takim sta­ro­daw­nym kie­liszku, jak kie­dyś poda­wało się kro­ple żołąd­kowe. Wypi­łam dwa kie­liszki wody.

Co działo się dalej?

Zapro­siła pierw­szego ochot­nika i kazała mu usiąść przed moim kro­czem, na krę­co­nym bia­łym krze­sełku, zapewne kie­dyś wyko­rzy­sty­wa­nym w tym samym gabi­ne­cie gine­ko­lo­gicz­nym co fotel i kie­li­szek. Każda odpo­wiedź była oce­niana i zapi­sy­wana przez męż­czy­znę sie­dzą­cego w głę­bo­kim fotelu w kącie pokoju.

Zaczęła ich naprawdę prze­py­ty­wać?

Pierw­sze pyta­nie doty­czyło tego, dla­czego zaschło mi w ustach, a wej­ście do pochwy stało się wil­gotne. Potem prze­szła do łatwiej­szych pytań, pole­ciła nazy­wać wska­zy­wane czę­ści moich narzą­dów płcio­wych. Dosta­wała odpo­wie­dzi, na przy­kład „ja nie wiem, prze­cież to muszelka” zamiast „wargi sro­mowe mniej­sze” lub „kobiecy deli­katny guzi­czek” zamiast „łech­taczka”. Pozwa­lała oglą­dać moją cipkę z bli­ska, oma­wia­jąc każdą jej część. Kilku pierw­szych męż­czyzn na serio albo dla zabawy oblało egza­min. Póź­niej kolejni zapa­mię­ty­wali odpo­wie­dzi i mówili traf­nie. Pozwa­lała pową­chać mnie, obej­rzeć przez szkło powięk­sza­jące, ale nie dotknąć. Czu­łam, widzia­łam i sły­sza­łam pod­nie­ce­nie wszyst­kich tam obec­nych. Mną aż wstrzą­sało sek­su­alne napię­cie. Wszy­scy ubrani, a ja z bez­wstyd­nie wyeks­po­no­wa­nym kro­czem na fotelu gine­ko­lo­gicz­nym. W pew­nym momen­cie zapy­tała, czy możemy obej­rzeć mnie głę­biej za pomocą jed­no­ra­zo­wego wzier­nika. Zgo­dzi­łam się natych­miast. Nie trzeba było uży­wać żelu, taka byłam mokra z pod­nie­ce­nia. Wło­że­nie wzier­nika i jego roz­war­cie było niczym piesz­czota sek­su­alna. Marzy­łam, żeby wło­żono mi do środka coś wię­cej. Chcia­łam poczuć palec każ­dego z męż­czyzn, chcia­łam, żeby zaczęli mnie pie­ścić, kochać, pie­przyć, naj­le­piej wszy­scy naraz.

Czy tak się stało?

Nie. Myślę, że ona z pre­me­dy­ta­cją bawiła się naszym napię­ciem sek­su­al­nym, ocze­ki­wa­niem i wzmo­żo­nym pod­nie­ce­niem. Dosko­nale wie­działa, że działa na gra­nicy wytrzy­ma­ło­ści sek­su­al­nej mojej i obser­wa­to­rów. Widziała, że każdy z nich chciałby mnie posiąść na tym fotelu, ja też byłam na to gotowa, ale ste­ro­wana przez nią gra wstępna trwała bez końca, wpro­wa­dza­jąc mnie w obszary pra­gnień, któ­rych do tej pory nie czu­łam. To wszystko wciąż jest dla mnie trudne do opi­sa­nia.

Czy ta kobieta dopil­no­wała reguł, które usta­li­ły­ście przed zabawą?

Zde­cy­do­wa­nie tak. Tam było dużo osób, a w takich sytu­acjach ludzie z tego typu miejsc pil­nują ści­śle reguł, na które się uma­wiają. Jak tylko ktoś zaczy­nał się roz­pę­dzać, na przy­kład jeden z męż­czyzn chciał poli­zać moją cipkę, roz­ka­zała mu przejść do grupy obser­wa­to­rów. Nie zgo­dziła się na to, choć ja nie mia­łam nic prze­ciwko. Chcia­łam wię­cej, ale nie dosta­łam. Na koniec zba­dała mnie gine­ko­lo­gicz­nie, pal­cami uci­ska­jąc pod­brzu­sze. Póź­niej spraw­nie prze­szła do mastur­ba­cji, dopro­wa­dza­jąc mnie do orga­zmu. Cały czas miała na sobie medyczne ręka­wiczki. Jęcza­łam z roz­ko­szy. Do dziś widok takich ręka­wi­czek wywo­łuje u mnie przy­jemne dresz­cze.

Co robili wtedy tamci męż­czyźni?

Pozwa­lała im się doty­kać, ale żad­nemu nie wolno było mieć wytry­sku. Część z nich wyjęła swoje członki, mastur­bu­jąc się przy nas, a inni doty­kali się przez spodnie. Gdy doszłam, ona podała mi rękę i pomo­gła zejść z fotela. Przy­tu­liła do sie­bie i podzię­ko­wała. Powie­działa, że byłam wspa­niała, jak wtedy na górze. Dodała, że też jest mokra, a wszystko było dla niej nie­zwy­kłą przy­jem­no­ścią. Przy wszyst­kich poca­ło­wała mnie deli­kat­nie w usta. W tym momen­cie wszedł Prze­mek i spy­tał, co się tu dzieje.

Czu­wał nad tobą?

Dzi­siaj wiem, że przy­szedł w pew­nym momen­cie i obser­wo­wał wszystko zza zasłony.

Czy wiesz, kim była ta kobieta?

Wtedy gościem na imie­ni­nach Prze­mka.

A wcze­śniej?

Dominą na impre­zie.

Masz jesz­cze dużo fan­ta­zji do zre­ali­zo­wa­nia?

O tak, bez liku. Marzę o tej kobie­cie, marzę też o orgii z wie­loma męż­czy­znami. Nie mam odwagi jesz­cze sama się do pew­nych rze­czy przy­znać, ale faj­nie mieć wła­śnie takiego prze­wod­nika jak mój przy­ja­ciel Prze­mek.

A co on ci jesz­cze pro­po­nuje albo o czym opo­wiada? Co wywo­łuje u cie­bie dresz­cze i co fak­tycz­nie chcia­ła­byś zro­bić?

Na pewno mam ochotę na seks gru­powy. Chcia­ła­bym, żeby dopa­dło mnie wielu face­tów i żeby mnie porząd­nie zerżnęli.

Czyli kla­syczny gang bang?

Tak. To mnie naj­bar­dziej kręci i nie może wyjść mi z głowy.

Czego spo­dzie­wasz się po takim gang bangu? Czego oni ci dostar­czą? Emo­cji czy wyży­cia fizycz­nego?

Jed­nego i dru­giego. Na pewno żeby wyżyć się fizycz­nie, wystar­czy zro­bić to z jed­nym face­tem, ale jed­nak więk­sza liczba męż­czyzn wzbu­dza u mnie pożą­da­nie. Bar­dzo mnie to kręci.

A jeśli cho­dzi o poni­ża­nie, czy mia­łaś już takie fan­ta­zje albo pró­bo­wa­łaś pod­dać się męż­czyź­nie tak bar­dzo, żeby cię skrę­po­wał, zła­pał za włosy?

Tak, ale do pew­nych gra­nic. Uwiel­biam szar­pa­nie za włosy, ude­rza­nie po tyłku, uwiel­biam to. Jed­nak do bar­dzo eks­tre­mal­nych sytu­acji bym się nie posu­nęła, bo mnie to nie kręci, albo jesz­cze o tym nie wiem.

A co sądzisz o prak­ty­kach shi­bari?

To nie moja bajka. Byłam zasko­czona, gdy to oglą­da­łam, bo mnie shi­bari w ogóle nie rusza. Podobno są osoby, które strasz­nie się tym pod­nie­cają, ale na mnie zupeł­nie nie zro­biło to wra­że­nia.

Są osoby, dla któ­rych sam fakt bycia wią­za­nymi jest już wielką przy­jem­no­ścią.

Mnie pod­nieca, kiedy jest to ele­ment potrzeb­nej mi gry sek­su­al­nej, jak wtedy w hotelu z Prze­mkiem i Nor­ber­tem. Kiedy jestem zwią­zana, ale dzieje się to dalej w obrę­bie takich aktów jak gła­ska­nie, piesz­czoty, poca­łunki, kla­syczna deli­katna sty­mu­la­cja z moc­niej­szymi i moc­nymi ele­mentami. Wią­za­nie, skrę­po­wa­nie, jak powie­dzia­łam, musi być dla mnie czę­ścią aktu sek­su­al­nego, a nie główną przy­jem­no­ścią, jak to chyba jest w prak­ty­kach shi­bari.

Czy oprócz gang ban­gów i kon­taktu z tajem­ni­czą panią coś jesz­cze kieł­kuje w two­jej gło­wie?

Na dzi­siaj jestem na tym eta­pie, że pra­gnę tylko kon­taktu sek­su­al­nego z nią sam na sam oraz gang bangu. Na razie nic wię­cej nie uro­dziło mi się w gło­wie.

Co cię powstrzy­muje przed reali­za­cją tych fan­ta­zji?

Jedy­nie brak moż­li­wo­ści. Po pro­stu nie było odpo­wied­niej oka­zji. Ona znik­nęła.

Czy uwa­żasz, że jesteś dopiero na początku swo­jej drogi odkry­wa­nia uro­ków uroz­ma­ico­nego seksu?

Tak, i jestem gotowa posze­rzyć zakres moich poszu­ki­wań. Nie wiem, czego się spo­dzie­wać, wpraw­dzie mam swoje fan­ta­zje, o któ­rych mówię, ale nie wiem, czego się póź­niej spo­dzie­wać. Jest to dla mnie nowy temat, być może jeżeli spró­buję cze­goś innego, będę roz­cza­ro­wana. Pozna­nie dostar­cza róż­nych prze­żyć. Nie tylko pozy­tyw­nych.

Czy jeżeli przyj­dziesz do jakie­goś miej­sca, gdzie będą wyłącz­nie nie­zna­jomi, któ­rym zaufasz i oddasz się, to w two­jej gło­wie powsta­nie jakiś kon­kretny sce­na­riusz?

Nie­prze­wi­dy­walna sytu­acja z oso­bami, któ­rych nie znam, bar­dzo mnie kręci, nato­miast nic wię­cej na dzień dzi­siej­szy nie potra­fię powie­dzieć. Powód jest taki, że jestem zafik­so­wana na jed­nym punk­cie, żeby zro­bić coś kon­kret­nego. Muszę naj­pierw zre­ali­zo­wać moją naj­więk­szą fan­ta­zję. W wieku czter­dzie­stu lat odkry­łam nowe rze­czy, na razie sku­piam się na tym. Może za rok odkryję następne.

A co sądzisz o sek­sie z kobie­tami, ale w więk­szym gro­nie, na przy­kład pięć czy sześć kobiet naraz, które nawza­jem się nakrę­ciły i są tylko i wyłącz­nie dla sie­bie, czyli o takim kobie­cym gang bangu?

Na dzi­siaj raczej bym wolała kon­fi­gu­ra­cję dam­sko-męską, może w takim dużym gro­nie nie­ko­niecz­nie, ale z jedną kobietą na pewno dalej tak.

A pary?

Pary zde­cy­do­wa­nie tak.

Co sądzisz o sytu­acjach, gdy na tak zwa­nych domów­kach spo­ty­kają się dwie lub trzy pary?

To też by wcho­dziło w grę, jak naj­bar­dziej. Jesz­cze nie wiem, czego się można spo­dzie­wać na takich spo­tka­niach. Chcia­ła­bym je zoba­czyć, nie wiem, jak daleko mogła­bym się posu­nąć i co nowego mnie tam spo­tka.

Pod­su­mo­wu­jąc, odkry­łaś, że ist­nieje pewien obszar poszu­ki­wań, który jest dla cie­bie atrak­cyjny. Jesteś otwarta i gotowa na posze­rza­nie doświad­czeń. Cze­kasz na to, co się wyda­rzy. Będziesz pozna­wać te wszyst­kie tematy i po kolei zali­czać poszcze­gólne etapy, które pozwolą ci zre­ali­zo­wać wszyst­kie fan­ta­zje.

Mam nadzieję, że nie zabrak­nie mi odwagi. Sama jestem cie­kawa, na ile star­czy mi śmia­ło­ści i jak daleko się posunę. Tego nie wiem, bo jesz­cze tego nie odkry­łam.

Powiedzmy, że dosta­niesz infor­ma­cję od swo­jego kolegi Prze­mka: „Słu­chaj, w przy­szłym tygo­dniu, w czwar­tek, jest gang bang. Przy­jeż­dżaj”. Czy dzi­siaj już wiesz, że jest w tobie goto­wość do reali­za­cji tej fan­ta­zji?

Nie wiem, co zro­bię, czy będę miała na tyle odwagi. Bar­dzo chęt­nie bym się na coś takiego zde­cy­do­wała, ale są jesz­cze we mnie jakieś opory.

A czy powtó­rzy­ła­byś tamtą sytu­ację z dwoma face­tami?

Tę pierw­szą sytu­ację? Z hotelu? Powtó­rzy­ła­bym, na pewno. Z praw­dziwą przy­jem­no­ścią. Każdą z tych prze­ży­tych i tutaj opo­wie­dzia­nych bym powtó­rzyła.

Czyli praw­do­po­dob­nie z reali­za­cją następ­nej fan­ta­zji też będzie dobrze.

Oby tak było, ale te lęki gdzieś tam jesz­cze we mnie są. Jak tak dalej pój­dzie, pew­nie się ich pozbędę, ale początki są zawsze trudne.

Jak myślisz, co ci da pozby­cie się tych lęków?

Zde­cy­do­wa­nie więk­szą pew­ność i akcep­ta­cję samej sie­bie. Pozbędę się kom­plek­sów, któ­rych jak każda kobieta mam dużo.

Jesteś tak piękną kobietą, że nie powin­naś mieć kom­plek­sów.

Wszy­scy mi to powta­rzają, ale ja mam nieco zabu­rzoną samo­ocenę i teraz zaczy­nam to napra­wiać. Coraz wię­cej osób powta­rza, że powoli wra­cam do żywych. Zaczy­nam zacho­wy­wać się jak daw­niej, znowu się uśmie­cham. Przez wiele lat tego nie było, albo tylko spo­ra­dycz­nie, z czym zupeł­nie nie mogłam się pogo­dzić, bo zna­łam sie­bie sprzed iluś tam lat.

Wró­ci­łaś wła­śnie z waka­cji. Wyje­cha­łaś razem z kole­żan­kami do kurortu. Czy nie kusiło was, żeby poflir­to­wać z innymi wypo­czy­wa­ją­cymi?

No i tu was zasko­czę: abso­lut­nie mnie nie kusiło. Sama jestem zdzi­wiona, bo ja od zawsze byłam straszną flir­ciarą. Zupeł­nie wyłą­czy­ły­śmy się na tym wyjeź­dzie, pood­po­czy­wa­ły­śmy, pole­ża­ły­śmy, opa­la­ły­śmy się, nato­miast zupeł­nie mnie nie kusiło flir­to­wa­nie, krę­ce­nie z face­tami, nic, zupeł­nie. Może dla­tego, że wiesz, że ktoś na cie­bie czeka. Ja sobie wła­śnie w ten spo­sób odpo­wie­dzia­łam na to pyta­nie. Co zyskam? Pode­rwę sobie jakie­goś pierw­szego lep­szego faceta i co on może mi zapro­po­no­wać? Znowu się prze­ko­nam, że tak jak kie­dyś, ileś lat temu, jest bez­na­dziej­nie. On nie stłu­cze mi dupy, nie zwiąże, nie zrobi nic z tego, co lubię, więc po co mi to. Nie chce mi się, wola­łam czy­ste leni­stwo z kole­żan­kami, które nie znają ani moich nie­stan­dar­do­wych potrzeb sek­su­al­nych, ani tym bar­dziej speł­nień. Bała­bym się uzna­nia za dzi­waczną kobietę, a jesz­cze bar­dziej – odrzu­ce­nia. A ja tylko pra­gnę cze­goś innego sek­su­al­nie, cze­goś wię­cej psy­chicz­nie. W nie­któ­rych krę­gach znaj­duję zro­zu­mie­nie. Wiem już też, że są i inni, któ­rzy mają tak jak ja. Cie­szy mnie to.

Orchi­dea

Speł­nie­nie sek­su­alne daje mi siłę i moc, czuję się wtedy jak kró­lowa świata

Powiedz nam, pro­szę, jakie zna­cze­nie ma seks w twoim życiu.

Ogromne. Ogromne.

Uwa­żasz tak teraz czy uwa­ża­łaś tak zawsze?

Uwa­żam tak teraz. Musia­łam doj­rzeć emo­cjo­nal­nie, a co za tym szło – doj­rze­wała rów­nież moja sek­su­al­ność, czyli tak naprawdę moja kobie­cość. Trwało to wiele lat, w sumie około dzie­się­ciu lat pracy nad sobą. Pamię­tam sie­bie jako dwu­dzie­sto­latkę, która nie pozwa­lała poli­zać mężowi cycuszka, bo było to jakieś krę­pu­jące. Zaczę­łam pra­co­wać przede wszyst­kim nad moimi emo­cjami, bo czu­łam się nie­doj­rzała emo­cjo­nal­nie. Dopiero kiedy wkro­czy­łam w świat tańca i tańca brzu­cha, zaczę­łam odnaj­dy­wać swoją toż­sa­mość.

Ile mia­łaś lat, gdy zaczę­łaś tań­czyć?

Dwa­dzie­ścia pięć. Mia­łam już dziecko. Taniec brzu­cha jest tań­cem prze­zna­czo­nym dla kobiet. Nie­ważne, jaką masz figurę, jakie masz piersi, jaki masz tyłek, jakie masz ręce, dło­nie, włosy – wszystko w tym tańcu jest twoim atu­tem, abso­lut­nie wszystko. Kiedy uro­dzi­łam dziecko, mia­łam dwa­dzie­ścia lat. Moje ciało strasz­nie się zmie­niło, nikt mnie nie przy­go­to­wał na tak dra­styczną meta­mor­fozę. Przed ciążą moje piersi nie­wia­ry­god­nie ster­czały. Moja pupa była kształtna, jędrna i unie­siona, a po ciąży wszystko nagle mi opa­dło, schu­dłam do czter­dzie­stu pię­ciu kilo. Wyglą­da­łam jak inna osoba, jak­bym nagle stała się kimś innym. Taniec spo­wo­do­wał, że poczu­łam w sobie kobietę, zaczę­łam ina­czej się poru­szać. W moje ciało wstą­piła gra­cja, tak że męż­czyźni zaczęli zwra­cać na mnie uwagę ina­czej niż do tej pory. Ow­szem, zawsze przy­ku­wa­łam ich spoj­rze­nia, ale teraz było jakoś ina­czej i to mnie zachę­ciło do dal­szego zgłę­bia­nia, co się dzieje. Oprócz pozy­tyw­nej prze­miany ciała, ruchów, gestów popra­wiło się moje poczu­cie wła­snej war­to­ści, takie mocne ugrun­to­wa­nie sie­bie, poczu­cie wła­snej siły i inte­li­gen­cji. Obec­nie jestem w sta­nie z każ­dym poroz­ma­wiać, na każ­dym pozio­mie i na każdy temat. Z cza­sem sta­łam się nie­zwy­kle otwartą osobą, więc i mój seks jest zupeł­nie inny.

Ile teraz masz lat?

Trzy­dzie­ści pięć.

Czyli te ostat­nie dzie­sięć lat to czas inten­syw­nej ewo­lu­cji i prze­mian.

Nie­wąt­pli­wie.

Gdzie się uro­dzi­łaś?

W roku sie­dem­dzie­sią­tym ósmym w War­sza­wie.

Uro­dzi­łaś się i wycho­wa­łaś w War­sza­wie, w dużym mie­ście. Jak myślisz, dla­czego w wieku dzie­więt­na­stu lat wsty­dzi­łaś się, gdy mąż chciał poca­ło­wać twoją pierś?

Może nie do końca wsty­dzi­łam się, ale jakoś mi to nie paso­wało. Nie wiem, dla­czego tak reago­wa­łam.

Cof­nijmy się zatem do okresu socja­li­zo­wa­nia się two­jej sek­su­al­no­ści. Jesteś dziew­czynką dwu­na­sto-, trzy­na­sto-, czter­na­sto­let­nią i dowia­du­jesz się, czym jest seks, sek­su­al­ność, rola bio­lo­giczna kobiety. Jak w tym cza­sie pod­cho­dzi­łaś do tej nowej wie­dzy?

Wtedy? O sek­sie dowie­dzia­łam się od kole­żanki w wieku sze­ściu lat i to był mocny gwałt na mojej psy­chice. Nie wyobra­ża­łam sobie, że to coś ma we mnie wejść.

Dość wcze­śnie roz­po­czę­łaś edu­ka­cję sek­su­alną.

Tak, mia­łam sześć lat i to wła­śnie kole­żanka, sąsiadka z dołu, powie­działa, że pan wsa­dza pani. Wtedy naro­dziła się we mnie jakaś nie­zgoda, że tak nie wolno. Pierw­sze doświad­cze­nia sek­su­alne mia­łam dosyć szybko. Zawsze byłam atrak­cyjną dziew­czyną – mimo że byłam pun­kówą z kolo­ro­wymi wło­sami, zawsze uga­niał się za mną sznu­rek face­tów. Kiedy mia­łam trzy­na­ście lat, pewien chło­pak strasz­nie mnie spił, a potem wyko­rzy­stał, zgwał­cił. Taki był mój pierw­szy raz. Potem moja psy­chika zadzia­łała w ten spo­sób, że to ja zaczę­łam wyko­rzy­sty­wać face­tów. Pod­ry­wa­łam ich, chcia­łam prze­le­cieć i zosta­wia­łam. To była moja zemsta. Trwało to do sie­dem­na­stego roku życia. W tym okre­sie mia­łam już sporo doświad­czeń, nawet w wie­lo­ką­tach.

A skąd się wziął pomysł na wie­lo­kąty?

W namio­cie noco­wa­łam z trzema chłop­cami i jakoś tak pomy­śla­łam, że faj­nie się czuję, gdy z jed­nym z nich się zaba­wiam, a tamci nas obser­wują. Zadzia­łał jakiś bodziec i sama z sie­bie zaczę­łam dzia­łać. Cału­jąc się z jed­nym, wzię­łam dru­giego za rękę, no i tak jakoś zaczę­li­śmy we trójkę.

Czy to doświad­cze­nie wspo­mi­nasz jako pozy­tywne?

Bar­dzo pozy­tywne. Przez dwa tygo­dnie waka­cji sporą liczbę face­tów przy­gar­nę­łam na tym polu namio­to­wym.

Czy na te waka­cje poje­cha­łaś z jed­nym chło­pa­kiem?

Nie, poje­cha­łam zbie­rać tru­skawki i pierw­szego lub dru­giego dnia już wylą­do­wa­łam z tymi chłop­cami w namio­cie. To było mocne prze­ży­cie i naprawdę ode­bra­łam je jako coś bar­dzo faj­nego. Potem kocha­łam się z jakimś jesz­cze jed­nym i wła­śnie wtedy prze­ży­łam swój pierw­szy mocny orgazm. Pamię­tam go do tej pory. Czu­łam się, jak­bym się uno­siła, latała w powie­trzu, i to było wspa­niałe. Potem, gdy już mia­łam sta­łego chło­paka, te doświad­cze­nia z pola namio­to­wego tro­chę mnie zawsty­dzały. Drę­czyły mnie wyrzuty sumie­nia, że może jed­nak tro­chę prze­gię­łam, że to nie było wła­ściwe. Przy tym chło­paku zaczę­łam być taką cnotką. On chciał, żebym mu zro­biła loda, a ja – że może jed­nak nie. Zamie­rza­łam być teraz porządną dziew­czyną. Zaczęło mi się wtedy włą­czać to wszystko, co mówiły bab­cia i mama, jakby coś mi zostało zapro­gra­mo­wane. To spo­wo­do­wało, że seks prze­stał być dla mnie fajny. Zapro­gra­mo­wa­nie spa­cy­fi­ko­wało całą moją eks­pre­sję. Tak wyglą­dały moje początki.

Jak długo odgry­wa­łaś przed tym chło­pa­kiem porządną dziew­czynę?

Około trzech lat. Póź­niej znowu mia­łam chwilę licz­nych roman­sów, aż spo­tka­łam przy­szłego męża.

Jak prze­kła­dała się ta popraw­ność sek­su­alna na twoje życie poza­sek­su­alne? Czy nie mia­łaś wra­że­nia, że pod­cina ci skrzy­dła?

Począt­kowo nie mia­łam, ale póź­niej uświa­do­mi­łam sobie, że potrze­buję żyć ina­czej.

Czy swo­bodne życie dawało ci dużo wię­cej siły, chęci do dzia­ła­nia, było pozy­tyw­nym bodź­cem, czy może nie miało zna­cze­nia?

Na pewno miało zna­cze­nie. Kiedy tłam­si­łam swoją sek­su­al­ność, czu­łam się albo przy­ga­szona, albo zde­ner­wo­wana, mie­wa­łam wybu­chy pła­czu wymie­szane z poczu­ciem braku zado­wo­le­nia z życia i czę­sto odczu­wa­łam pozor­nie nie­uza­sad­nioną złość. Ponie­waż cały czas gasi­łam swój tem­pe­ra­ment i ape­tyt na seks, to się prze­kła­dało na moje życie. Pamię­tam, że byłam strasz­nie ner­wową osobą, bo nosi­łam w sobie napię­cia sek­su­alne, byłam po pro­stu nie­za­spo­ko­jona. Pra­gnę­łam cze­goś wię­cej od życia, rów­nież od życia ero­tycz­nego, ale wyda­wało mi się wtedy, że to jest nie do pogo­dze­nia z tym, co wypada, i z tym, czego dziew­czyna nie powinna robić, żeby trak­to­wano ją poważ­nie i z sza­cun­kiem. To, co odkry­łam i aktu­al­nie posia­dam, to świa­do­mość, że seks daje mi bar­dzo dużo życio­daj­nej ener­gii. Pozy­tyw­nie mnie nastraja, ta ener­gia mnie karmi. Speł­nie­nie sek­su­alne daje mi siłę i moc, czuję się wtedy jak kró­lowa świata. Czuję, że jestem naj­waż­niej­sza, a facet bar­dzo się stara robić dla mnie wszystko, bym czuła się fan­ta­stycz­nie. Ja rów­nież robię wszystko, żeby on czuł się tak samo. Taka obo­pólna wymiana ener­gii jest po pro­stu wspa­niała. Potem mam cudowny humor, jestem speł­niona. W moich aktu­al­nych związ­kach, kiedy mogę być abso­lut­nie sobą, a sek­su­al­ność jest total­nie uwol­niona, nie mam już tych napięć co daw­niej. Prze­sta­łam być ner­wową osobą.

Wróćmy teraz do dwu­dzie­stego pią­tego roku życia. W jaki spo­sób prze­war­to­ścio­wa­nie myśle­nia o sek­su­al­no­ści zaczęło się póź­niej prze­kła­dać na twoje doświad­cze­nia ero­tyczne?

Pod­czas trwa­nia mał­żeń­stwa mia­łam kochan­ków. Kiedy byłam z nimi, mąż o tym wie­dział. Mia­łam jego przy­zwo­le­nie, mogłam się spo­ty­kać. Mój mąż nie był w sta­nie mnie zaspo­koić, dla­tego poja­wiło się to ciche przy­zwo­le­nie.

Czyli mąż zga­dzał się na kochan­ków?

Powie­dział mi w pew­nym momen­cie: „Zawsze wie­dzia­łem o tych two­ich małych miłost­kach, one ni­gdy mi nie prze­szka­dzały”. Razem mie­li­śmy doświad­cze­nia z dziew­czy­nami w trój­ką­cie, żeby uroz­ma­icić nasze życie sek­su­alne.

A kto wymy­ślił trój­kąt z kobietą?

Mąż źle zin­ter­pre­to­wał moje słowa, że jest taki poukła­dany i nie ma w nim miej­sca na sza­leń­stwa. Gdy byli­śmy w jakimś klu­bie ze strip­ti­zem, zapro­po­no­wał dziwce z klubu, żeby poje­chała z nami do domu. Tak zin­ter­pre­to­wał moją potrzebę prze­ży­cia cze­goś sza­lo­nego.

Czy to był twój pierw­szy raz z kobietą?

Nie. Już wcze­śniej mia­łam doświad­cze­nia z kole­żan­kami, ale to był pierw­szy raz w trój­ką­cie z kobietą i męż­czy­zną. Potem jesz­cze raz gdzieś to powtó­rzy­li­śmy, ale jakoś nam to nie paso­wało. Myślę, że pro­blem tkwił w oso­bie, którą dobra­li­śmy. To nie była osoba zaufana, z którą się przy­jaź­ni­li­śmy, tylko zupeł­nie obca, i myślę, że na tym pole­gał pro­blem.

Skoro już jeste­śmy przy kobie­tach, opo­wiesz nam o swoim pierw­szym doświad­cze­niu z kole­żan­kami? Co spo­wo­do­wało, że chcia­łaś cze­goś takiego spró­bo­wać?

To był okres mię­dzy trzy­na­stym a sie­dem­na­stym rokiem życia. Wyje­cha­łam z kole­żan­kami pod namiot, coś tam sobie wypi­ły­śmy i padło pyta­nie, która z nas się naj­le­piej całuje. Tak zaczęły się wspólne poca­łunki, żeby to spraw­dzić. Gdy wygra­łam kon­kurs, to potem każda chciała się ze mną cało­wać. Z cza­sem na waka­cjach pozna­łam dziew­czynę, która była na dziew­czyny nasta­wiona. Powie­dzia­łam sobie: dobra, spró­buję, a co mi tam.

Czyli to ona cie­bie uwio­dła?

Nie uwio­dła. Wystar­czyło, że mnie zapy­tała, czy mam ochotę na seks. To się zda­rzyło w okre­sie, gdy inten­syw­nie szu­ka­łam nowych prze­żyć. Ponie­waż nie mia­łam sta­łego chło­paka, nie bałam się pró­bo­wać. Po wszyst­kim stwier­dzi­łam, że było przy­jem­nie, ale bez fajer­wer­ków. Mogę cycuszka poma­cać, mogę się poca­ło­wać, wło­żyć jej palce do cipki, ale żeby mnie to zafa­scy­no­wało, to nie bar­dzo.

Czy teraz też tak jest, czy już się to zmie­niło?

Teraz też tak jest. Jeżeli jakaś ule­gła chce mnie poli­zać, mówię: „No chodź, zleję ci zaraz cycu­cha”. Gdy widzę, że ta osoba się cie­szy, bo może ze mną obco­wać, to mnie to też cie­szy. Fajny jest taki prze­pływ ener­gii mię­dzy nami. Gdy­bym tylko miała coś robić dziew­czy­nie, to nie­ko­niecz­nie by mnie to pod­nie­cało. Mam jedną kole­żankę, z którą się cału­jemy, gdy bawimy się w parach: ona ze swoim mężem, a ja z kochan­kiem. Jest bar­dzo atrak­cyjna, fajna, pasuje mi jej zapach i uroda, ale nie jest tak, żeby mnie to sil­nie pod­nie­cało i speł­niało. Ja to tylko lubię.

Skoro lubisz, to odczu­wasz przy­jem­ność i dostar­czasz sobie doznań innych niż z męż­czy­zną. Gdy­byś miała uchwy­cić w kilku zda­niach róż­nicę, jaką wnosi w twoje życie ero­tyczne kobieta, a jaką męż­czy­zna, jak byś to opi­sała?

Przede wszyst­kim deli­kat­ność. Zupeł­nie inny dotyk, inna skóra, jedwa­bi­ste włosy. Z męż­czy­zną wszystko jest moc­niej­sze, bar­dziej zde­cy­do­wane i nachalne. Ich ener­gia jest przy­tła­cza­jąca, dyna­miczna i silna. Jej prze­ci­wień­stwem jest wspo­mniana deli­kat­ność, takie dziew­częce zabawy i inny poziom roze­dr­ga­nia. Kobieta jest dla mnie świetna na grę wstępną, zrobi to w zupeł­nie inny spo­sób niż męż­czy­zna. Kobiety zupeł­nie ina­czej się całują, kom­plet­nie ina­czej doty­kają. Deli­kat­niej i namięt­niej.

Pomimo tej deli­kat­no­ści, o któ­rej tak pięk­nie mówi­łaś, wolisz jed­nak siłę, o któ­rej też wspo­mnia­łaś.

Tak. Zde­cy­do­wa­nie wolę siłę.

Kiedy zaczę­łaś odkry­wać w sobie przy­jem­ność z domi­na­cji nad innymi oso­bami?

Mam już taką naturę, że roz­sta­wiam po kątach. Ma być tak, jak ja mówię, cho­ciaż cza­sami mi to prze­szka­dza. Gdy jeste­śmy w łóżku z moim kochan­kiem, nasz seks jest prze­różny, raz namiętny, raz na leniuszka. Lubię nawet poczy­tać książkę, gdy on mnie deli­kat­nie pie­ści, ale cza­sem mi się włą­cza agre­syw­ność. W łóżku potra­fię być potwor­nie agre­sywna, bar­dzo krzy­czę, uwal­niam z sie­bie to wszystko, co mi tam w środku buzuje. Pra­cuję z ener­gią, czuję ten cały prze­pływ w moim ciele. Sta­ram się to wszystko z sie­bie uwol­nić, więc krzy­czę, wrzesz­czę, pluję, ude­rzam, a nawet walę go mocno, mówię: „Teraz szyb­ciej, moc­niej” i zaczy­nam dyry­go­wać ryt­mem dla wła­snej przy­jem­no­ści. Roz­ka­zuję, dyk­tuję, co ma się zadziać. Kie­dyś przy­szłam do klubu wku­rzona, mój kocha­nek nie do końca się spraw­dził, a tam trwała impreza BDSM. Powie­dzia­łam tak dla żar­tów: „Komu mogę przy­lać w mordę?”, a tu nagle zja­wia się dwóch kolesi i jeden prosi: „Mnie uderz, pro­szę, mnie”, a drugi: „Ja chcę”.

Co to był za klub?

Dla swin­ger­sów. Klub Usta.

I co się póź­niej wyda­rzyło?

Upew­ni­łam się, czy to nie żarty, i zapy­ta­łam: „Czy na pewno mogę cię wal­nąć w twarz?”. Usły­sza­łam w odpo­wie­dzi: „Tak, możesz”, więc go ude­rzy­łam otwartą dło­nią, z liścia. A wtedy ten drugi jak żebrak popro­sił: „Ja też chcę, ja też chcę”. To ja wtedy sru tego dru­giego. Wła­ści­ciel klubu przy­le­ciał do mnie i dał mi pej­czyk. Wtedy powie­dzia­łam: „No to jesz­cze por­cja w dupkę. Zdej­mo­wać majtki”. Oni jak na roz­kaz zsu­nęli gatki w dół. Przy­la­łam każ­demu po dwa razy pej­czem w tyłek. Spodo­bała mi się taka zabawa. Skoń­czyło się tak, że jed­nego wzię­łam na pię­terko BDSM, zaku­łam go w dyby, przy­cze­pi­łam do krzyża i zaczę­łam go mocno bato­żyć, lać, kopać mu jajka, gnieść, dep­tać moimi szpil­kami. Patrzę, a jemu kuta­sek stoi jak wieża. Zdzi­wi­łam się, bo pierw­szy raz spo­tka­łam się z taką reak­cją u faceta. Pomy­śla­łam: „Co jest grane?” – i jesz­cze bar­dziej zaczę­łam go okła­dać, aż doszło u niego do samo­ist­nego wytry­sku, bez żad­nego sty­mu­lo­wa­nia narzą­dów płcio­wych. Wcze­śniej byłam na poka­zach BDSM i to, co tam widzia­łam, było dla mnie tro­chę nie­zro­zu­miałe. Dopiero teraz, kiedy oso­bi­ście tego doświad­czy­łam, dotarło do mnie, o co tak naprawdę cho­dzi. Dostrze­głam swoją ukrytą naturę. Uświa­do­mi­łam sobie, że bar­dzo odpo­wiada mi takie zacho­wa­nie i że raz na jakiś czas chcia­ła­bym tre­so­wać ule­głych. Tak to się mniej wię­cej zaczęło.

Jako domina przy­ję­łaś inne imię.

To już moje trze­cie imię. W krę­gach ule­głych znana jestem jako pani Fau­styna. Lubię skraj­no­ści, imię wła­śnie tej świę­tej i zara­zem dominy bar­dzo mi odpo­wiada.

Skąd ten pomysł?

Lubię kon­tra­sty. Osoby ule­głe same się do mnie zgła­szają. Lubię taką osobę pro­wa­dzić, mani­pu­lo­wać nią, przy­mu­sić do cze­goś, zoba­czyć, jak reaguje na eks­tre­malne bodźce. Ostat­nio posta­no­wi­łam spra­wić przy­jem­ność analną mojemu kochan­kowi, ale on jest taki jak prze­ciętny pol­ski męż­czy­zna…

Czyli jaki?

Za bar­dzo spięty. Posta­wi­łam jed­nak na swoim i dotar­łam w końcu aż do samego sedna. Bar­dzo mi potem dzię­ko­wał, że w końcu się udało, bo fak­tycz­nie przy­jem­ność była dla niego nie­sa­mo­wita. To jest bar­dzo głę­bo­kie dozna­nie, prze­ciętny orgazm razy sto. On po pro­stu wybuchł, wrzesz­czał, trząsł się. To było coś nie­sa­mo­wi­tego. Podoba mi się też to, że kiedy ja zaczy­nam ludźmi mani­pu­lo­wać i ich tre­so­wać, oni muszą poko­ny­wać swoje gra­nice. Bar­dzo satys­fak­cjo­nu­jące jest dla mnie obser­wo­wa­nie, jak oni sami prze­kra­czają wła­sne ogra­ni­cze­nia i czer­pią z tego przy­jem­ność. Wyru­szają nową ścieżką życia, na któ­rej mogą zdo­by­wać nowe doświad­cze­nia i czer­pią z niej przy­jem­ność.

Jak tra­fiasz na takich ludzi, gdzie się odnaj­du­je­cie?