Jestem Saudyjką. Świat oczami kobiet z Arabii Saudyjskiej - Nicola Sutcliff - ebook + audiobook

Jestem Saudyjką. Świat oczami kobiet z Arabii Saudyjskiej ebook i audiobook

Sutcliff Nicola

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

15 osób interesuje się tą książką

Opis

Arabia Saudyjska to jeden z najbardziej tajemniczych krajów świata. Szczególnie dotyczy to życia kobiet, które dla człowieka Zachodu przedstawia tylko zbiór stereotypowych wyobrażeń.

Nicola Sutcliff postanowiła naocznie przekonać się, co kryje się za nikabem. Przez cztery lata mieszkała w Arabii Saudyjskiej, pracowała tam i widywała się z kobietami. Spotykała się ze znanymi na całym świecie saudyjskimi aktywistkami walczącymi o prawa kobiet, rozmawiała z żonami z poligamicznych rodzin, poznawała księżniczki i żyjące na pustyni Beduinki. Ze szczerych pełnych emocji rozmów wyłania się prawdziwy, zupełnie nieznany portret Saudyjki. Od religii i polityki przez problemy dnia codziennego, poligamiczne małżeństwa, niezrozumiały dla ludzi Zachodu system opiekuna prawnego aż po seksualność, rozmówczynie autorki opisują świat, który Europejczykowi wydaje się czymś obcym. To prawdziwa, inspirująca i odważna opowieść, która obala wiele stereotypów i ukazuje intymne myśli oraz szczegóły z codziennego życia kobiet w tym najbardziej intrygującym ze wszystkich krajów.

Nicola Sutcliff jest lingwistką, ukończyła studia na wydziale Modern Languages and European Studies na University of Bath, a następnie otrzymała dyplom Freelance and Feature Writing w London School of Journalism. Mieszka w Paryżu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 394

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 12 godz. 14 min

Lektor: Hanna Chojnacka

Oceny
4,3 (257 ocen)
123
96
33
3
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
livienn23

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobra książka.
00
bea-czarownica

Nie oderwiesz się od lektury

Wstrząsającą. Dziękuję.
00
tomaszkargul

Dobrze spędzony czas

warto przeczytać, tam mają całkiem inna mentalność,
00
pawelssss

Dobrze spędzony czas

Ważna książka pokazująca kulturę życia w Arabii Saudyjskiej. Książka nie powiela stereotypów. Pokazuje życie kobiet z różnych perspektyw, widzianych oczami kobiet z różnych warstw społecznych i krajów.
00
Wisienka3107

Nie oderwiesz się od lektury

Książka warta przeczytania. Pokazuje Arabię Saudyjską z innej strony, niż to, co serwują nam popularne media bazujące na sensacji
00

Popularność




 

 

Tytuł oryginału

QUEENS OF THE KINGDOM.

THE WOMEN OF SAUDI ARABIA SPEAK.

 

Copyright © 2019 Nicola Sutcliff

All rights reserved

 

Ilustracje

© Merieme Mesfioui, 2019

 

Projekt okładki

Paweł Panczakiewicz

 

Zdjęcie na okładce

© Joshua Windsor/Alamy Stock Photo/Indigo Images

 

Redaktor prowadzący

Adrian Markowski

 

Redakcja

Renata Bubrowiecka

 

Korekta

Katarzyna Kusojć

Maciej Korbasiński

 

ISBN 978-83-8234-690-9

 

Warszawa 2021

 

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

 

SŁOWNICZEK

 

abaja – długa luźna narzuta noszona przez kobiety w miejscach publicznych oraz w towarzystwie mężczyzn spoza rodziny; zwykle w kolorze czarnym

alhamduLillah – Bogu niech będą dzięki

baba – tata

hadis – udokumentowane słowa bądź czyny proroka Mahometa

hai’a – Komitet; potoczne określenie na Komitet Krzewienia Cnót i Zapobiegania Złu, przez obcokrajowców nazywany policją religijną

haram – coś zabronionego prawem szariatu; przeciwieństwo halal

hidżab – skromność w ubiorze obowiązująca zarówno kobiety, jak i mężczyzn; kolokwialnie często używa się tego słowa na określenie szala, którym kobiety zasłaniają głowę

imam – islamski przywódca religijny

insha’Allah –„jeśli Bóg da”, „jeśli Bóg pozwoli”

khalas – zawołanie oznaczające „dość tego!”, „basta!”

khula –rozwód na wniosek kobiety, którego warunkiem jest zrzeczenie się przez nią wdowiego posagu

mahram – mężczyzna, któremu nie wolno ożenić się z daną kobietą z uwagi na pokrewieństwo

Majlis al Shura –najwyższe ciało doradcze w monarchii teokratycznej Arabii Saudyjskiej, którego obowiązkiem jest przedkładanie projektów nowego prawa królowi; potocznie nazywane Radą Szury

masha’Allah –„Bóg tak chciał”; wyraz wdzięczności, radości lub pochwały

muttawa – ochotnik; osoba głęboko wierząca i pobożna, która stosuje szariat zgodnie z jego najbardziej dosłowną wykładnią i zachęca innych, by robili to samo; potocznie określenie członka Komitetu Krzewienia Cnót i Zapobiegania Złu

nikab – damska zasłona twarzy, zza której widać tylko oczy; zwykle w kolorze czarnym

Qabili – rodziny, które twierdzą, że wywodzą się od jednego z dwóch pierwszych plemion zamieszkujących pierwotnie Półwysep Arabski

Koran – święta księga islamu; muzułmanie uważają, że zawiera oryginalne, niezmienione słowa Allaha, przekazane przez proroka Mahometa

ramadan – dziewiąty miesiąc kalendarza islamskiego, w którym wszyscy muzułmanie od wschodu do zachodu słońca powstrzymują się od przyjmowania pokarmów i wody

rial – waluta saudyjska

salafizm – ruch w ramach islamu postulujący powrót do tradycji i praktyk pierwotnych trzech pokoleń muzułmanów, w tym tego, do którego należał prorok Mahomet

szariat – islamski system życia i prawa oparty na Koranie i hadisach; szariat pewnie nigdy nie zostanie zmieniony, ale podlega różnym interpretacjom

Rada Szury – patrz Majlis al Shura

szisza – fajka wodna

Sunna – zbiór praktyk religijnych, ustanowionych przez proroka Mahometa

tarha – damski szal do okrywania głowy, w Arabii Saudyjskiej noszony zwykle razem z abają

thawb – tradycyjna długa tunika męska w kolorze białym

Vision 2030 – narodowa strategia rozwoju, której celem jest dywersyfikacja gospodarki, uniezależnienie jej od ropy naftowej oraz promowanie zmian społecznych, publicznych i kulturowych

w’Allah – „przysięgam na Boga”

wahhabizm – bardzo konserwatywny odłam islamu, oparty na dosłownej interpretacji Koranu i hadisów; jego celem jest oczyszczenie wiary z jej współczesnych zniekształceń

wasta – autorytet społeczny i zawodowy, uzyskiwany dzięki nazwisku, koneksjom oraz wyświadczanym przysługom

yanee – „to znaczy”; często stosowany przerywnik wypowiedzi, odpowiednik: „rozumiesz”, „wiesz, jak jest”

 

WPROWADZENIE

 

Pewnego dnia, gdy miałam dwadzieścia kilka lat, tata postanowił odbyć ze mną poważną rozmowę na temat mojej przyszłości. Do tego momentu pracowałam jako nauczycielka, tłumaczka, koordynatorka logistyki i asystentka badawcza, mieszkałam też w kilku krajach. Mimo to mój ojciec martwił się o moją sytuację zawodową i finansową – uznał, że najwyższy czas zdecydować się na jakąś bardziej lukratywną długoterminową pracę.

Wzięłam sobie jego radę do serca. Trzy miesiące później, gdy znowu byłam w odwiedzinach w domu, z dumą zakomunikowałam mu, że zaproponowano mi stałą umowę z niezłym wynagrodzeniem, a do tego dającą mi możliwość działania w dwóch dziedzinach, które najbardziej mnie inspirowały: praw kobiet oraz przełomowej edukacji. Zatrudniłam się na pierwszym uniwersytecie dla kobiet… w Arabii Saudyjskiej. Te dwa słowa spowodowały, że z jego twarzy zniknął cały zachwyt.

Obawy moich rodziców były zrozumiałe. Ocen dokonujemy wyłącznie na podstawie tych informacji, którymi dysponujemy, a przecież Arabia Saudyjska była wówczas ulubionym czarnym bohaterem mediów światowych. Pod tym względem mogła się z nią równać chyba tylko Korea Północna.

W mediach dominował przekaz negatywny i był do tego bezustannie wałkowany. Każdy artykuł prasowy, jaki czytałam na temat tego kraju, wydawał się napisany według tego samego schematu. W pierwszym akapicie zarys problemu, w drugim – komentarz na temat zakazu prowadzenia samochodów przez kobiety (i to niezależnie od tego, czego dany tekst dotyczył), a w trzecim – koniecznie informacja na temat egzekucji wykonanych na polecenie państwa w ostatnich miesiącach.

Sensacyjny sposób pisania o tym regionie można usprawiedliwić tym, że reporterzy mieli utrudniony wjazd do Arabii Saudyjskiej, a na to nakładał się brak własnego przekazu medialnego płynącego z tego kraju. Choć zakrawa to na paradoks, prawdopodobnie to właśnie polityka „unikania szumu” oraz duża waga przywiązywana tam do prywatności powodują, że Arabia Saudyjska stała się przedmiotem tak wielkiej fascynacji. Co ciekawe, zainteresowanie to dotyczy w szczególności życia mieszkanek tego kraju.

Sama zainteresowałam się tym zagadnieniem, ale nie z uwagi na to, co mówiono nam o życiu Saudyjek, lecz z powodu tego, czego nam nie mówiono. Wychodzę z założenia, że życie składa się z najróżniejszych odcieni szarości i nie ma zbyt wiele wspólnego z utopijnymi lub dystopijnymi obrazami, które najłatwiej opisuje się w gazetach. Miałam jednocześnie poczucie, że choć uważałam się za feministkę i sojuszniczkę kobiet w ich walce na całym świecie, to tak naprawdę moje doświadczenia były bardzo ograniczone. Kimże ja byłam, by oceniać styl życia innej kobiety, skoro nigdy nie znalazłam się w jej sytuacji?

Spakowałam zatem walizkę, kupiłam na eBayu abaję i nikab, kryjącą całe ciało suknię i zasłonę na twarz, noszone przez kobiety w Arabii Saudyjskiej w miejscach publicznych (szybko miałam się przekonać, że wybrałam coś koszmarnie niemodnego), po czym odebrałam bilet do Rijadu.

W pierwszych dniach spędzonych w stolicy kilka rzeczy mnie zaniepokoiło. Musiałam siedzieć zamknięta na tylnej kanapie limuzyny z przyciemnionymi szybami, gdy mój służbowy kierowca odbierał dla mnie jedzenie z restauracji pozbawionych „pomieszczeń rodzinnych”. Na ulicach, na billboardach i w telewizji nie było widać kobiet. Mieszkałam do tej pory w uprzywilejowanym świecie białych i nie miałam okazji zrozumieć, jak ważną kwestią jest równa reprezentacja płci w mediach. Odnosiłam wrażenie, że połowa życia toczy się gdzie indziej.

Tak naprawdę jednak największym zaskoczeniem było dla mnie to, jak nieduży był w sumie mój szok kulturowy. Poza wspomnianymi wyżej niecodziennymi doświadczeniami życie biegło tu normalnym torem. Zakupy spożywcze robiłam w Safeway, a buty kupowałam w Marks & Spencer. Filmy oglądałam dzięki Amazon Prime, a moi saudyjscy współpracownicy żyli dokładnie tak samo.

Ujmując rzecz krótko, doszłam do wniosku, że poza kulturą i wiarą wszyscy mamy zdecydowanie więcej wspólnego niż tego, co nas różni. Wbrew temu, co każą nam myśleć sensacyjne nagłówki, kobiety w Arabii Saudyjskiej nie zajmują się głównie takimi kwestiami jak dżihad1, opresja patriarchalna czy wymiary materiału okrywającego ich ciała. Przede wszystkim interesują je standard edukacji zapewniany ich dzieciom, wyzwania związane z równoważeniem życia zawodowego z opieką nad dziećmi, no i oczywiście to, na kiedy zaplanowana jest premiera kolejnego sezonu The Walking Dead.

W pierwszych miesiącach w Rijadzie starałam się przyjąć miejscowe zwyczaje przynajmniej na tyle, na ile pozwala mi bardzo ograniczona wiedza. Zamieszkałam w centrum, a nie w dzielnicy zachodniej. Najczęściej zasłaniałam twarz nikabem, choć od kobiet innych narodowości się tego nie oczekuje. Po zakupy chodziłam na suk2, uczyłam się gotować z lokalnych składników, a taksówkarzy, ekspedientów w sklepach i studentów raczyłam moim łamanym egipskim arabskim, którego uczyłam się z aplikacji w telefonie.

Okazało się jednak, że pomimo wszystkich tych wysiłków i tak istniało ryzyko, że zostanę zamknięta w imigracyjnej bańce – zjawisko to występuje ze szczególnym nasileniem w Królestwie, gdzie prywatność życia rodzinnego to absolutna świętość i gdzie Saudyjczycy oraz przyjezdni są od siebie odgrodzeni murem. Wiedząc o tym, zaczęłam aktywnie nawiązywać kontakty z miejscowymi kobietami, pytać je o ich historie.

Początkowo te ich opowieści traktowałam jak swego rodzaju pamiątki, dzieliłam się nimi tylko w gronie rodziny i przyjaciół, uczyniłam z nich coś na kształt materiału do dość niecodziennego pamiętnika. Mimo wszystko zaczęłam jednak dostrzegać czysto ludzki aspekt ukryty w tych historiach. Moi rodzice już nie dzwonili i nie pytali, czy jestem bezpieczna. Teraz pytali, co tam u moich arabskich przyjaciół i studentek. Czy ten i ten ma się lepiej? Czy może tej studentce przydałyby się dodatkowe podręczniki, które można by jej wysłać? A może potrzebuje pomocy ze składaniem dokumentów? Żałowałam, że kobiet z Królestwa nie mogłam osobiście przedstawić szerszemu gronu ludzi.

Z czasem zaczęłam formalizować te działania. Kontaktowałam się z wpływowymi Saudyjkami przy okazji różnych wydarzeń organizowanych w ambasadzie w Rijadzie i przedstawiałam im mój pomysł na książkę złożoną z wywiadów. Ku mojej olbrzymiej wdzięczności spotkał mnie olbrzymi zaszczyt – zostałam zaproszona do domów starszych księżniczek, członkiń rad narodowych oraz aktywistek, których nazwiska widywałam do tej pory jedynie w gazetach.

Początkowo planowałam rozmawiać wyłącznie z kobietami wykonującymi zwykłe zawody, ale z uwagi na barierę językową oraz dość typowe dla nich zajmowanie się domem właśnie do tej grupy najtrudniej było mi dotrzeć. Wykazałam się jednak determinacją i coraz odważniej rozmawiałam z kobietami prowadzącymi stragany na targach, ekspedientkami, kasjerkami w supermarketach oraz kobietami, które spotykałam na lotnisku oraz w pociągach. Poprosiłam je o przysługę i dostawałam zaproszenia na spotkania rodzinne.

Z czasem zrozumiałam, że nie stworzę reprezentatywnego obrazu kobiet w tym dużym i zróżnicowanym społeczeństwie, jeśli ograniczę się do stolicy. Zaczęłam zatem jeździć na wschodnie, zachodnie i północne rubieże kraju, udałam się również na pustynię w poszukiwaniu ostatnich wspólnot Beduinów. Często podróżowałam sama, ale nigdy, ani razu nie czułam żadnego zagrożenia.

Mimo to zawsze, gdy poruszałam kwestię udzielenia mi wywiadu, spodziewałam się, że zostanę odprawiona z kwitkiem. Obca kobieta z innego kraju, która mówi koszmarnym arabskim i zadaje dociekliwe pytania… Ale zapraszano mnie do domów, częstowano przepysznymi lokalnymi daniami i opowiadano historie takie same jak w innych krajach, o trudnościach i sukcesach, o radościach i smutkach.

Przeprowadziłam łącznie pięćdziesiąt zarejestrowanych wywiadów oraz kilkadziesiąt nieoficjalnych rozmów. Do tej książki trafiło dwadzieścia dziewięć z nich, a wybrałam je w taki sposób, aby przedstawić najbardziej zróżnicowany obraz pochodzenia i poglądów. Pomimo moich różnych gaf ostatecznie mojej prośbie o wywiad uprzejmie odmówiono tylko dwa razy.

W wielu domach byłam pierwszym gościem z Zachodu. W niektórych przypadkach byłam też pierwszym człowiekiem z Zachodu, z którym moje bohaterki miały okazję rozmawiać. Zdarzało się, że napotykałam barierę językową i korzystałam z pomocy tłumaczy, których odgrywali uprzejmi i ciekawi mojej osoby najbliżsi. Z niektórymi kobietami spotykałam się po kilka razy, żeby zdążyły omówić wszystkie interesujące mnie kwestie. Tak oto stopniowo poznawałam prawdziwe oblicze Saudyjek.

Być może największą radość dała mi nieoczekiwana świadomość, że był to proces dwutorowy. Pod koniec mojego pierwszego semestru wykładów na saudyjskim uniwersytecie nieśmiało podeszła do mnie spokojna dziewczyna z bardzo religijnej i konserwatywnej rodziny, która trochę przestraszonym tonem wyznała: „Pani Nicolo, kiedyś nienawidziłam ludzi z Zachodu, myślałam, że wszyscy jesteście źli, ale od kiedy poznałam panią i [nazwisko mojej koleżanki z kadry]… teraz was już kocham!”.

Cóż, stereotypy są obecne we wszystkich kulturach. Gdy w latach dziewięćdziesiątych w Arabii Saudyjskiej dominowały izolacjonistyczne doktryny wahhabizmu i salafizmu, istotnie ograniczające dostęp do zagranicznych mediów, w kraju rozpowszechniano w dużych ilościach ulotki informujące o upadku kobiety Zachodu. Jedna z nich głosiła: „Gdy kobieta Zachodu się starzeje, przechodzi trzy etapy: najpierw kupuje sobie psa, żeby mieć jakieś towarzystwo, bo nie ma małżonka ani dzieci. Potem przenosi się do domu spokojnej starości, bo nie ma komu się nią zajmować. Na koniec odbierane są jej wszystkie pieniądze (jeśli jakieś ma) i przeznaczane na jej utrzymanie albo umiera sama – jak pies – bez nikogo u swego boku”. Jeszcze dzisiaj w przypływie szczerości moje rozmówczynie wyrażały zaniepokojenie faktem, że na Zachodzie kobiety są wbrew swojej woli wyrzucane przez rodziców z domu w dniu osiemnastych urodzin, że „co noc śpią w innym łóżku” oraz że podstawową dostępną dla nich ścieżką kariery jest prostytucja. Na koniec każdego spotkania zawsze dbałam, by one mogły wypytać mnie o to, co je interesowało.

Choć w dużej mierze udało nam się pokonać barierę kulturową i językową, to jednak czasem pojawiały się inne, bardziej subtelne trudności komunikacyjne. Niektóre z tych kobiet, zwłaszcza z mniej uprzywilejowanej ekonomicznie grupy, nie dysponowały odpowiednimi zasobami słów, aby wyrazić swoje marzenia albo frustracje. Po prostu nigdy wcześniej nikt nie zadawał im takich pytań. Trudno im było odpowiedzieć na co bardziej abstrakcyjne z moich pytań albo mnie nie udawało się zadać ich w odpowiednio przystępny sposób. Jak można obiektywnie ocenić swoją rolę w społeczeństwie albo swoją wolność, gdy nigdy nie znało się innej możliwości? Na ile łatwo byłoby nam scharakteryzować naszą „normalność” komuś, kto został wychowany w zupełnie innej kulturze? Dlatego moim zdaniem nie powinno nas dziwić, że spostrzeżenia i przemyślenia tych kobiet na różne tematy czasami wydają się sprzeczne.

W trakcie tych rozmów zaczęłam zwracać uwagę, że bardzo często przewija się w nich określenie „królowa”, które miało jednocześnie upełnomocniać i zaklinać rzeczywistość – od ideału matki jako „królowej” swojej rodziny po lokalne obiegowe powiedzonko, że „królowe nie prowadzą”. Określenie to jest bardzo bliskie Arabkom, a jednocześnie często bywa wyśmiewane przez aktywistki walczące o prawa kobiet, które chętnie nazywają swoją ojczyznę „królestwem jednego króla i milionów królowych”. Dzisiaj jednak w Arabii Saudyjskiej panują nastroje reformatorskie, więc być może jest to okazja, aby kobiety odzyskały kontrolę nad wymową tego określenia.

Bez względu na poglądy wszystkie te kobiety łączyły wielka gościnność oraz patriotyzm. Zdecydowanie nie były one uciskanymi ofiarami, które tylko czekają na ratunek ze strony społeczności międzynarodowej, jak czytałam o nich wcześniej w prasie czy w internecie. Gdy wspominałam o działaniach podejmowanych przez różne międzynarodowe organizacje pozarządowe prowadzące kampanie w ich imieniu, one patrzyły na mnie z niepomiernym zdziwieniem. Oczywiście mierzą się one z dużymi przeszkodami w kwestii własnych praw jako obywatelek kraju, ale jednocześnie są dumne ze swojej ojczyzny, swoich rodzin oraz zmian, których są świadkami i które same inicjują.

Wywiady zawarte w tej książce zostały przeprowadzone w latach 2014−2017. Dzisiaj dostrzegam, jak wspaniały był to czas dla kobiet w Arabii Saudyjskiej i na całym świecie. W tym okresie Saudyjki zyskały prawa wyborcze, prawo podejmowania pracy w handlu, przyjmowania pracy bez zgody męskiego opiekuna, a nawet prowadzenia własnej firmy. Wtedy jednak nie rozumiałam, że ujmuję obraz społeczeństwa stojącego u progu wielkich zmian.

Prace redakcyjne nad tym tekstem zdecydowanie ożywiły uchylenie słynnego zakazu prowadzenia pojazdów przez kobiety, otwarcie kin, a także liczne drobne zmiany w systemie opiekuńczym oraz przepisach regulujących małżeństwo i w kwestiach opieki nad dziećmi. Nagłówki w najpopularniejszych mediach zaczęły zmieniać się z „X rzeczy, których saudyjskie kobiet robić nie mogą” na „Od teraz saudyjskie kobiety mogą…”. Ta niesamowita ewolucja, jakże ciepło przywitana przez międzynarodowych obserwatorów oraz wielu Saudyjczyków, nie przebiegła całkowicie bezboleśnie. Arabia Saudyjska nadal pozostaje krajem nad wyraz konserwatywnym. Wprowadzenie tak radykalnych reform społecznych w sposób jak najmniej gwałtowny to zadanie niezwykle delikatne, a władcy zapowiedzieli jasno, że zmiany te będą ogłaszane wyłącznie zgodnie z ich harmonogramem i wyłącznie na ich polecenie.

W maju 2018 roku co najmniej czternastu walczących o prawa kobiet aktywistów – głównie kobiet (z częścią z nich prowadziłam wywiady do tej książki) – zostało aresztowanych w ramach tajnej prowokacji. Gdy tekst ten idzie do druku, większość z nich jest nadal uwięziona i niewiele wiadomo, gdzie te osoby są przetrzymywane i jakiego rodzaju zarzuty się im stawia. Po tamtych nieoczekiwanych wydarzeniach zapanowała atmosfera niepewności, w związku z czym część moich rozmówczyń zastrzegła sobie anonimowość.

Dlatego właśnie, ale także ze względu na przywiązanie do prywatności saudyjskiego społeczeństwa, a szczególnie kobiet, dane osobowe oraz niektóre szczegóły mogące zdradzać tożsamość części moich rozmówczyń zostały zmienione. Ich historie i wyrażone opinie pozostały nienaruszone.

Chciałabym też z całego serca przeprosić za wszystkie te przypadki, w których opublikowany tu tekst nie nadąża już za błyskawicznym rozwojem wypadków, za błędy w moim rozumieniu świętych pism islamu, a także prawa cywilnego oraz prawa szariatu, jak również za konieczność formułowania na kartach tej książki pewnych uogólnień. Moi przyjaciele z Arabii Saudyjskiej okazali mi niezwykłe wsparcie, odpowiadając na moje liczne pytania i analizując moje stwierdzenia.

Nagrywane przeze mnie rozmowy miały charakter nieformalny, w związku z czym częstokroć musiałam je skracać i nadawać im bardziej uporządkowany charakter. Ale w każdym przypadku starałam się zachować prawdziwy „głos” konkretnej kobiety, a w pracach redakcyjnych nie zniekształcałam znaczenia ich słów.

Ta książka powstała w hołdzie dla wszystkich kobiet, które otworzyły dla mnie swoje domy, częstowały mnie kawą z kardamonem, opowiadały swoje historie, roniły łzy i przedstawiały intymne szczegóły swojej podróży przez życie zupełnie obcej osobie, absolutnie niczego nie oczekując w zamian. Napisałam tę książkę dla królowych z Królestwa.

 

Informacja od autorki: Wszystkie rozmówczynie, których nazwisk tutaj nie podałam, zastrzegły swoją anonimowość. Opinie i poglądy wyrażone w rozdziałach towarzyszących tym wywiadom niekoniecznie zostały wyrażone przez którąkolwiek z moich rozmówczyń.

Starałam się zachować maksymalną rzetelność i dokładność, ale nie uważam się ani za historyka, ani za religioznawcę. Wszelkie błędy są niezamierzone i za nie przepraszam.

1 Walka, wysiłek; może oznaczać zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną walkę o wartości islamu.

2 Targowisko.

 

KOBIETA ZE WSI

 

 

MAMA MUNA

Prababka, sto lat, region Nadżd

Mama Muna ma sto lat, jest zatem starsza niż samo Królestwo. Urodziła się we względnie zamożnej rodzinie w czasach gospodarki wymiennej, a wychowała się w chacie z gliny. Jest jednym z ostatnich świadków dawnego życia, które zanika na skutek błyskawicznej modernizacji, jakiej jest poddawany kraj. Przeżyło pięcioro jej dzieci. Całe życie spędziła w jednym miejscu, ale miała okazję się przyglądać, jak jej mała wieś zamienia się w tętniące życiem miasto. Mama Muna mieszka obecnie w dużym, nowoczesnym domu swojej wnuczki.

Wioska liczyła sto trzydzieści domostw

Nie pamiętam, ile miałam lat, kiedy straciłam oko. Pamiętam tylko, że miałam wtedy trójkę dzieci. Wyszłam z domu zbierać drewno, żeby ugotować obiad. Wtedy w oko uderzył mnie jakiś patyk. Potem pamiętam już tylko ból i krew, dużo krwi. Nie wiem, jak mi je wyjęli i wszystko oczyścili. AlhamduLillah3, nie przeszkodziło mi to dożyć setki!

Dorastałam w domu z gliny. Wioska liczyła wtedy sto trzydzieści domostw, a wszystkie je otaczał długi mur. Do środka wchodziło się tylko jedną bramą, która była zamykana na noc po wieczornej modlitwie. Gdy ktoś się spóźnił, musiał przenocować do świtu na piasku. Dbaliśmy w ten sposób o bezpieczeństwo, bo policji wtedy nie było.

Życie sprowadzało się do pracy od rana do wieczora. Na nic innego w zasadzie nie starczało czasu. Mniej więcej co pięć, sześć dni spotykałyśmy się w grupie kobiet, żeby poplotkować, szyć, pleść kosze i zjeść trochę arbuza. To wszystko.

Nie było sklepów, więc suknie szyłyśmy sobie same – obowiązywał jeden krój i dwa rodzaje materiału do wyboru. Mniej więcej raz do roku, jakoś w porze Id al-Adha4, z Rijadu przyjeżdżała kobieta z wielką torbą perfum, bielizny i gotowych sukni. Otwierała tę torbę na środku mojej kuchni niczym skrzynię ze skarbami, a wtedy wszystkie sąsiadki zaczynały w niej gmerać. To był nasz odpowiednik impulsywnych zakupów.

Kobieta powinna troszczyć się o męża i opiekować dziećmi

Nie chodziłam do szkoły, bo wtedy dziewczęta się nie uczyły. Gdy byłam mała, próbowałam uczyć się w ramach dziewczęcego kuttub5, poznawałyśmy alfabet, uczyłyśmy się na pamięć Koranu, ale ja nie byłam najbystrzejsza, a nauczycielka, panna Haya, biła mnie za każdy popełniony błąd. Niemal codziennie wracałam do domu zalana łzami.

Pewnego dnia moja matka – niech spoczywa w spokoju – wzięła ode mnie tabliczkę i złamała ją na pół. Stwierdziła, że nauka czytania nie jest warta tego, żebym była taka nieszczęśliwa. Przecież i tak nigdy nie pójdę do pracy jak chłopcy. Od tamtego dnia zostawałam z nią w domu.

Dla kobiety to lepiej, gdy zostaje w domu; powinna troszczyć się o męża, opiekować się dziećmi. Mój mąż nie wiedziałby, jak nawiązać relację z małym dzieckiem. No bo niby jak? Przecież to nie on sprowadził je na świat.

To nie oznacza, że kobieta pracuje mniej niż mężczyzna. Za dawnych dni codziennie wstawałam przed świtem i rąbałam drewno, przynosiłam wodę, szyłam ubrania, mełłam pszenicę. Codziennie gotowałam dla piętnastu osób: męża, dzieci i chłopców pracujących w polu. Wszystko przygotowywałam na otwartym ogniu w kuchni.

Kobiety dzisiaj już tak nie pracują. Jedzenie kupują w restauracjach, a dzieci oddają opiekunkom. Widać, jak chodzą do pracy. Skoro kobieta już musi pracować, to trudno, ale niech uczy, niech pracuje w szkole. Nie powinna pracować z mężczyznami. Mieszanie ich w taki sposób, jak to się teraz robi w dużych miastach, może przynieść tylko kłopoty.

Gdy nadszedł czas spotkania, trzymała mnie za rękę

Pewnego dnia wróciłam do domu i zauważyłam, że mama ma na sobie abaję6. Zapytałam, dlaczego ubrała się tak w domu, na co ona odparła tylko: „Przyjdzie mężczyzna”. Tak właśnie dowiedziałam się, że wychodzę za mąż. Miałam trzynaście lat.

Wesele odbyło się tego samego dnia. Urządzono wielkie przyjęcie: kobiety z jednej strony domu, mężczyźni z drugiej, wszyscy śpiewali i tańczyli. Zabili wtedy wielbłąda i pięć kóz. Trzy kobiety zajmowały się samym wypiekiem chleba. To była wielka uczta, taka na piętnaście dań!

Ja jednak nie jadłam. Siedziałam sama w środku, czekałam na męża. Razem ze mną była tylko ar-rabeya, czyli specjalna służąca, która pomagała wyłącznie przy ślubach. Ułożyła mi włosy, zrobiła makijaż i wyjaśniła, jak się mam zachowywać przy mężu.

Gdy nadszedł czas spotkania, trzymała mnie za rękę. Byłam zbyt przerażona, by wejść do tamtego pokoju sama. Byłam młoda, niczego nie rozumiałam. Pamiętam, że powiedziała wtedy do niego: „Oto twoja żona, a teraz daj mi moje pieniądze!”. Potem khalas7 i już jej nie było.

Przez tydzień mieszkaliśmy z moimi rodzicami, a potem przeniosłam się do jego domu rodzinnego. Mieszkali tam jego bracia i wszystkie inne żony. Dzisiaj jest oczywiście inaczej, dziewczyna nie wyjdzie za mąż, jeśli nie dostanie własnego domu. Teraz wszyscy chcą żyć sami – jak koty! Wtedy nie było też samochodów. Do mojego nowego domu szłam sama wraz z posagiem otrzymanym od mamy.

Dostałam od niej perfumy, piżmo, szafran, złotą biżuterię i pięć długich sukni, które matka uszyła sama. Ona była bardzo zapobiegliwa, zastosowała specjalne przedłużenia z guzikami na dole i na rękawach, bo ja ciągle jeszcze rosłam.

Wydaje mi się, że mój mąż miał wtedy dwadzieścia kilka lat. Dobrze się dogadywaliśmy. Można powiedzieć, że nie znałam go zbyt dobrze, bo oboje całymi dniami byliśmy bardzo zajęci. Praca, praca, praca. Widywałam go tylko w nocy. Dzisiaj wygląda to inaczej. Dziewczęta poznają przyszłego męża przed ślubem, rozmawiają z nim przez telefon i w ogóle. Przychodzi do rodziców i prosi o rękę.

To pewnie lepiej, że dzisiaj dziewczęta są trochę starsze, niż ja byłam wtedy. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego mnie tak na niego rzucili. Byłam jeszcze dzieckiem.

Byłam dobrą matką, ale one i tak umierały

Gdy miałam jakieś piętnaście lat, zaczęłam zwracać uwagę na dziwne odczucia w podbrzuszu. Jak gdyby coś się tam ruszało. Próbowałam rozmawiać o tym z innymi kobietami, ale one mówiły, że wszystkie kobiety mają tak samo i że mam się tym nie martwić. Czas jednak płynął, a ja się martwiłam. To coś w środku cały czas się ruszało, a ja puchłam. Myślałam, że jestem chora, że może nawet umrę. Pewnego dnia w końcu poszłam do męża, powiedziałam mu, że coś jest bardzo nie tak i że idę po pomoc do mojej matki. Dopiero wtedy dowiedziałam się od niej o dziecku.

Nie miałam pojęcia, skąd się biorą dzieci. Gdy byłam dzieckiem, kobiety zawsze nas odganiały do zabawy, gdy siadały porozmawiać. Nikt mi nigdy niczego nie wytłumaczył. Mówiono nam, że dzieci są dostarczane pod mury miasta, to wszystko.

Gdy zaczęły się bóle, znowu poszłam do mamy. Zabrała mnie do sypialni, ale potem przyszli do niej goście i ona musiała ich przyjąć. Gdy ból jeszcze bardziej się nasilił, ścisnęłam rękami drewniany słup i zaczęłam się modlić. Mama mówi, że gdy tylko zamknęła drzwi za swoimi gośćmi, usłyszała z góry płacz dziecka. To był mój pierwszy syn, urodziłam go sama.

Drugi poród był dla mnie zaskoczeniem. Zaczęłam rodzić w oborze. Pępowinę przecięłam nożem i doprowadziłam się do porządku, zanim ktokolwiek się zorientował, że w ogóle coś się stało.

Za każdym razem po porodzie wracałam na czterdzieści dni do mamy. To czas na odpoczynek i naukę wszystkiego: karmienia, trzymania, ubierania. Naprawdę to lubiłam, yanee8. Byłam dobrą matką, ale one i tak umierały.

Urodziłam dziesięcioro dzieci: siedem dziewczynek i trzech chłopców. Straciłam trzy dziewczynki i jednego chłopca. Głównie przez – jak to się nazywa? – przez odrę. Nagle bardzo się rozpalały i w żaden sposób nie mogłam ich schłodzić. Potem na całym ciele dostawały czerwonej wysypki i przestawały jeść. W jednym roku straciłam jedno, rok później dwoje, tak to szło.

Wtedy tak to już było. Nie mieliśmy lekarzy, a wodę mieliśmy ze studni. Nie była czysta. Gdy ktoś zachorował, czekaliśmy, aż Bóg go uleczy. Jeśli Bóg wybierał śmierć, wtedy ten ktoś umierał. Ja sama byłam jednym z siedmiorga dzieci. Oprócz mnie przeżył tylko mój brat. Pamiętam, jak moje dwie siostry umarły tego samego dnia. Poszły popływać w jeziorze, a gdy wróciły, bardzo kaszlały. Nie mogły jeść i niedługo później zmarły. Może to była malaria, nie wiem. Najmłodsza z moich sióstr została stratowana przez krowę, która uciekła i biegła ulicą. Pozostali zmarli na odrę albo coś podobnego. Do dziś trudno mi o nich mówić, o moich dzieciach i moim rodzeństwie. Nawet po tych wszystkich latach ciągle mam ich w sercu. Do tego aspektu życia nie da się przywyknąć.

Okrywałam nawet palce

Okrywam się, bo boję się Boga, boję się ognia piekielnego. Jeśli nie będę się okrywać, nie wiem, dokąd trafię po śmierci.

Gdy byłam młoda, nie miałyśmy nikabów9. Gdy wychodziłam z domu, po prostu zasłaniałam twarz czarną woalką. Robię tak do dzisiaj. Abaje kiedyś też nie były takie lekkie jak dzisiaj. Wtedy były robione z wełny, więc były ciężkie i było w nich gorąco.

Nawet gdy niosłam akurat dzban z wodą na głowie, zaciągałam materiał na dłonie, żeby nie wystawał spod niego ani jeden palec. To haram10, chodzić i pokazywać się obcym mężczyznom to wstyd. Kto by się z taką ożenił?

Nie obawiałyśmy się za to rozmawiać z mężczyznami tak jak dzisiejsze dziewczęta. Witaliśmy się na ulicy. Mogłyśmy nawet przyjmować mężczyzn w domu, gdy nasi mężczyźni byli w pracy. Po prostu nie pokazywałyśmy im naszych twarzy.

Oczywiście dbałyśmy o to, aby pod spodem wyglądać ładnie dla naszych mężów. Same przygotowywałyśmy sobie produkty do makijażu. Kohl robiło się z drewna ruty stepowej, które się paliło, a następnie popiół mieliło się z odrobiną stibnitu11. Jest jeszcze inne drzewo, nazywamy je diram. Jego gałązki żuje się dopóty, dopóki usta nie zrobią się od tego różowe. Robię to do dziś. Na dłonie kładło się hennę, częściowo dlatego, że pięknie wygląda, a częściowo dlatego, że ma ona działanie lecznicze, gdy cały dzień pracuje się rękami.

W wiosce nie trzeba opiekuna

Mahram12 potrzebny jest tylko wtedy, gdy jedzie się w długą podróż, yanee, na przykład do innego miasta. Tak głosi nasza religia, trzeba mieć opiekuna. Gdy byłam młodsza, nawet się nad tym nie zastanawiałam. Kiedy chciałam odwiedzić matkę, siostry albo dzieci, po prostu tam szłam. Wszędzie było blisko. W wiosce nie trzeba opiekuna.

Gdyby mogło być po mojemu, cofnęłabym czas

Podoba mi się telefon, z moim bratem w Rijadzie mogę rozmawiać godzinami, ale całej reszty mogłabym nie mieć. Kiedyś życie było lepsze.

Kiedyś znałam wszystkich w mojej wsi i wszyscy znali mnie. Ludzie sobie pomagali. Gdy sąsiedzi gotowali coś dobrego, zawsze podrzucili talerz czy dwa. Gdy mieli przyjść goście, zjawiały się wszystkie kobiety z okolicy i pomagały w przygotowaniach. Wtedy nigdy nie było się samotnym.

W tamtych czasach w okresie ramadanu co wieczór zaczynaliśmy jeść w innym domu, czasami też na ulicy. Każdy przynosił jakieś danie i wszyscy siadaliśmy z lampami oliwnymi, śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Dzisiaj wszyscy siedzą w domach za wysokim murem, a do pracy jeżdżą daleko, do miasta. Dzisiaj nie znam już tych, którzy tu mieszkają.

Gdyby mogło być po mojemu, cofnęłabym czas, żeby znowu stało tu sto trzydzieści domów i żebyśmy znowu mieli tylko jedną bramę w murach.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

SŁOWNICZEK

WPROWADZENIE

KOBIETA ZE WSI

BEDUINKA

KSIĘŻNICZKA

KOBIETA GÓR

NASTANIE KRÓLESTWA

MUTTAWA

PROJEKTANTKA

DZIENNIKARKA

UCIEKINIERKA

KOBIETA I JEJ STATUS

NAUCZYCIELKA

DŻENTELMEN

BUNTOWNICZKA

PIERWSZA ŻONA

SPRAWY ROMANTYCZNE

LEKARKA

PRACOWNICA OCHRONY

PIŁKARKA

GOSPODYNI DOMOWA

ZDROWIE

STUDENTKA

INŻYNIER

BIZNESWOMAN

DZIEWCZYNA ZE SKLEPU

KOBIETY A PRACA

ADWOKAT

WIĘŹNIARKA

POLITYK

GŁOSY NIEUCISZONE

KRÓLOWA INSTAGRAMA

MODELKA

PRODUCENTKA FILMOWA

POPKULTURA 2.0

TATUAŻYSTKA HENNĄ

SPRZĄTACZKA

EKSPATKA

ŻYCIE NA KRAWĘDZI

PODZIĘKOWANIA

BIBLIOGRAFIA

3 „Bogu niech będą dzięki”.

4 Jedno z dwóch najważniejszych świąt islamskich.

5 Nieformalne grupy nauczania, głównie religii.

6 Damskie długie i luźne okrycie wierzchnie noszone w miejscach publicznych lub w towarzystwie mężczyzn spoza rodziny, zwykle w kolorze czarnym.

7 Zawołanie stanowiące odpowiednik „to tyle!”.

8 Często spotykany wypełniacz wypowiedzi, odpowiednik „naprawdę” albo „poważnie”.

9 Damska zasłona twarzy, spod której widać tylko oczy.

10 Coś zakazanego prawem szariatu.

11 Antymon.

12 Dowolny mężczyzna, którego kobieta nie może poślubić ze względu na pokrewieństwo, czyli na przykład ojciec, brat, wuj, bratanek lub siostrzeniec.