Jestem DDA. Notatki z terapii. Jak wyjść z toksycznego domu - Szczerbaty Joanna - ebook + audiobook

Jestem DDA. Notatki z terapii. Jak wyjść z toksycznego domu ebook i audiobook

Szczerbaty Joanna

4,4

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

10 osób interesuje się tą książką

Opis

Wyjdź z domu i zacznij żyć!

 

Jestem dorosła, chcę zacząć żyć i dlatego rozpoczęłam terapię. Marzę, by żyć normalnie.

Mam problem z relacjami i chociaż chciałabym być kochana, robię wszystko, żeby tak nie było. Trudno mnie pokochać. Teraz to wiem.

Mój dom był domem złym.

 

Czy DDA jest chorobą, upośledzeniem, wyrokiem? Kim są Dorosłe Dzieci Alkoholików? Czy można wyjść ze złego domu i być szczęśliwym? Na czym polega terapia DDA? Jak przemienić bagaż trudnych doświadczeń w życiową siłę?

 

Joanna Szczerbaty, od lat pomaga osobom wychodzącym z domów alkoholowych. Słuchając osób w terapii stworzyła poruszającą historię o domu złym i powolnym, ale skutecznym wychodzeniu z niego, o traumach, bólu dorastania i wysiłku powrotu do normalnego życia.

W psychologicznym komentarzu do opowieści wyjaśnia, czym jest syndrom DDA, jak wygląda proces terapii i jakie dary potrafi dzięki niej odkryć osoba skrzywdzona.

 

Nawet najgorsza przeszłość ma to do siebie, że już minęła, a żałoba po tym, co było, nie może trwać wiecznie.

 

Ja jestem odpowiedzialna za siebie i za to, jak będę żyć. Musiałam wyzbyć się córki pijaka, a zostać Katarzyną, kobietą i matką, żoną i przyjaciółką z zupełnie inną matrycą niż ta, z której wyszłam. Wybrałam życie. Szukam siły w sobie, czerpię energię ze świata dookoła.

 

Joanna Szczerbaty, psycholog, terapeuta uzależnień, diagnosta i specjalista FAS. Kocha ludzi i pracę z nimi.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 138

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 13 min

Oceny
4,4 (108 ocen)
67
27
9
5
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
jaarma3

Dobrze spędzony czas

Pozycja warta przeczytania dla zainteresowanych. Audiobook do poprawy, ostatni rozdział jest źle wgrany, nie da się odsłuchać i trzeba go doczytać.
20
KamilkaLich

Nie oderwiesz się od lektury

Książka jest świetna, polecam każdemu kto waha się czy podjąć terapię własną. Ja koniec coś zacina w audiobooku
10
JusiaK

Dobrze spędzony czas

Książka pozwala zrozumieć DDA i dobrze się słucha. Jedynym mankamentem jest zakończenie. Urwane i tyle.
10
Rzajac1

Nie oderwiesz się od lektury

Głos wsparcia i nadziei dla osób DDA, w drodze do siebie.
10
Angelika111

Nie oderwiesz się od lektury

Jestem terapeutką i ta książka pomogła mi zrozumieć świat osób z dysfunkcyjnych rodzin. Może też być pomocna dla partnerów takich osób, bo pokazuje trudności z jakimi zmagają się DDA i DDD.
10

Popularność




Jo­anna Szczer­baty

Je­stem DDA

No­tatki z te­ra­pii. Jak wyjść z tok­sycz­nego domu

I

Ro­dzina

Dom zły

Za­wsze mu­sia­łam dbać o wszyst­kich w domu. By­łam naj­star­sza i zna­łam ten kosz­mar od po­czątku.

Wie­dzia­łam, jak się za­cho­wać, czego nie mó­wić i jak szybko wy­pro­wa­dzić wszyst­kich z domu, żeby nie wi­dzieli i nie sły­szeli, ale przede wszyst­kim nie do­stali tyle co ja. Ślady po ka­blach, sprzączce od pasa, i te naj­więk­sze, na du­szy, no­szę do dziś.

Sta­ra­łam się chro­nić mamę i młod­sze ro­dzeń­stwo.

Je­stem do­ro­sła, chcę za­cząć żyć i dla­tego roz­po­czę­łam te­ra­pię. Chcę żyć nor­mal­nie.

Mam pro­blem z re­la­cjami i cho­ciaż chcia­ła­bym być ko­chana, ro­bię wszystko, żeby tak nie było. Trudno mnie po­ko­chać. Te­raz to wiem.

Mój dom był do­mem złym.

Mam na imię Ka­sia. Dla in­nych mogę mieć inne imię. Dla wielu mogę być od­bi­ciem w lu­strze. Mogę być każ­dym. Są­siadką mi­janą na klatce, dziew­czyną, co sprze­daje w skle­pie z ciu­chami, pa­nią z okienka na po­czcie lub młodą mamą, grze­jącą twarz w wio­sen­nym słońcu. Nie no­szę wi­docz­nych śla­dów, umiem się uśmie­chać, cza­sem na­wet śmieję się gło­śno, a mój śmiech może za­ra­żać in­nych. Moje naj­więk­sze rany są w sa­mym środku mnie, umiej­sco­wione gdzieś mię­dzy ser­cem a żo­łąd­kiem, i mimo że są nie­wi­doczne na­wet w ba­da­niu, cią­gle bolą. Bo tak samo jak nie trzeba do­tknąć, aby uwie­rzyć, tak nie trzeba wi­dzieć, żeby po­czuć. Skrzyw­dzona mała Ka­sia raz za ra­zem daje znaki. Dziś już ją znam. Kie­dyś nie umia­łam w ża­den spo­sób po­móc ani so­bie, ani jej. Chcia­łam na­to­miast po­móc ca­łemu światu. Tylko tak mo­głam za­głu­szyć jej krzyk w so­bie. Krzy­czała z sa­mego środka kręgu, w któ­rym tkwiła moja ro­dzina. Ciemny krąg al­ko­holu, nie­na­wi­ści i prze­mocy – i w tym wszyst­kim mała dziew­czynka.

Mama i ja

Moja mama pod­dała się od razu.

Ro­biła wszystko, co jej ka­zał. Że­brała o każdy skra­wek mi­ło­ści. Bił ją czę­sto, rza­dziej gła­skał. Szar­pał, zmu­szał do pod­da­nia się i prze­pi­jał wszystko, co za­ro­bił. W domu nie było pie­nię­dzy. Ma­mie le­dwo star­czało, ale gdyby jej ka­zał, to da­łaby mu na­wet i to, co miała. Bo mama go ko­chała głu­pią, dziką mi­ło­ścią, która ją co­dzien­nie nisz­czyła. Chyba żyła tym, jaki był, za­nim za­czął pić. I cze­kała, że tam­ten wróci. Im bar­dziej pod­da­wała się jemu, tym bar­dziej tam­ten się od­da­lał.

W domu to był te­mat tabu. Nie wolno było mó­wić o tym, że tato pije. To na­wet nie był tato, ale ta­tuś. Ta­tuś ro­bił dzi­kie awan­tury, tłukł wszystko, co na­po­tkał na swo­jej dro­dze, wpa­dał w szał z nie­wia­do­mych przy­czyn i ła­god­niał, kiedy wszy­scy już byli prze­ra­żeni. Dziś my­ślę, że to na­sze prze­ra­że­nie i strach to było coś, co jemu do­da­wało sił, ba­wiło go, gdy cho­wa­li­śmy się po ką­tach. Mama ni­gdy nie po­tra­fiła się po­sta­wić, mimo że prze­cież wi­działa, co się dzieje.

Te­raz, kiedy je­stem do­ro­sła, mogę z nią o tym roz­ma­wiać. Za­py­ta­łam ją cał­kiem nie­dawno, dla­czego nie ode­szła od niego. Po­wie­działa, że bała się odejść, bo znała tylko taki świat, jaki urzą­dził jej oj­ciec. Ale tak samo bała się jego. Zresztą wszy­scy się ba­li­śmy. Nie­na­wiść przy­szła póź­niej.

Czy mi jej szkoda?

Te­raz je­stem na nią zła. Ale wiem też, że była z tym wszyst­kim sama, a to ro­dzi bez­sil­ność. Bez­sil­ność jest byle jaka, jest po­zor­nie nie­wi­doczna, ale po­wo­duje zni­ka­nie czło­wieka. Nie ma w so­bie nic, na­wet na­dziei. I moja mama była cała utkana z tej bez­sil­no­ści. Za­nim jej wy­ba­czy­łam, mu­sia­łam prze­stać za­da­wać so­bie naj­częst­sze py­ta­nie świata: dla­czego? Do­póki jest dla­czego, nie ma prze­ba­cze­nia.

Boże Na­ro­dze­nie

Święta to był kosz­mar. Cały czas z oj­cem w domu. Nie szli­śmy ni­g­dzie, bo był za­zdro­sny o spoj­rze­nia in­nych w stronę matki. Pa­mię­tam, że kie­dyś za­ga­dała się na klatce z są­sia­dem, który niósł cho­inkę. Oj­ciec do­stał po­tem szału i tak ją sprał, że nie wsta­wała kilka dni.

Tamte święta były bez cho­inki i bez pie­ro­gów, ale sie­dzia­łam przy łóżku mamy, jak­bym chciała od­go­nić śmierć. Jakby śmierć nie przy­cho­dziła, kiedy przy matce sie­dzi dziecko. Oj­ciec gdzieś po­lazł, wró­cił pod ko­niec dru­giego dnia świąt. Na czwo­ra­kach. I to był naj­lep­szy pre­zent. Bo jak był na czwo­raka, to nie bił. Zwy­czaj­nie szedł spać. Kiedy pił na umór, nie miał siły bić. Naj­go­rzej by­wało, gdy wra­cał nie­do­pity.

Zje­dli­śmy w tamte święta to, co ugo­to­wa­łam. Mia­łam wtedy dwa­na­ście lat. W za­mra­żal­niku były mro­żone wa­rzywa, w szafce ryż. Je­dli­śmy tę zupę cią­gle w na­pię­ciu, bo nie było wia­domo, kiedy on wróci. Każde pół go­dziny bez niego było da­rem.

Nie mie­li­śmy pre­zen­tów pod cho­inką, zresztą czę­sto cho­inki też nie było. Ale by­li­śmy wy­tre­no­wani w opo­wia­da­niu o tym, co do­sta­li­śmy. Wstyd za ojca, który to­wa­rzy­szył nam przez cały czas, na­uczył nas snu­cia „opo­wie­ści nie­praw­dzi­wych tre­ści”, bo chcie­li­śmy cho­ciaż tak pa­so­wać do in­nych. Wy­da­wało mi się, że to jest do­bre, bo prawdy o tym, jak jest w domu, wy­no­sić nie było wolno. Zresztą któż by w to uwie­rzył?

Pa­mię­tam, że raz oj­ciec przy­tar­gał od ko­goś żywą cho­inkę, a po­tem się wściekł i lał nas jej ga­łę­ziami. W Boże Na­ro­dze­nie mie­li­śmy w ca­łym domu las. Pach­niało cho­inką.

Nie by­łam na­uczona pa­trze­nia na pierw­szą gwiazdkę. Pa­trzy­łam, po­dob­nie jak moje ro­dzeń­stwo, w ja­kim sta­nie oj­ciec wróci do domu. I to było na­sze ocze­ki­wa­nie. Przez cały rok. Pierw­sza gwiazdka ni­czego nie obie­cy­wała, ale stan ojca już tak.

Moim ma­rze­niem było, żeby oj­ciec umarł. Na każde święta ży­czy­łam so­bie jego śmierci. To było zu­peł­nie świa­dome, bez żad­nej zło­ści, bez cie­nia nie­na­wi­ści. Jedni chcieli ro­wer, cze­ko­ladki, buty, wrotki, ja chcia­łam, żeby oj­ciec wy­szedł i ni­gdy nie wró­cił. Te my­śli mnie nie prze­ra­żały. Kie­dyś ksiądz na re­li­gii po­wie­dział, że nie wolno pra­gnąć śmierci in­nych, ale by­łam tak owład­nięta swoim pra­gnie­niem, że nie my­śla­łam o tym w ten spo­sób. Po pro­stu chcia­łam, żeby go nie było.

Ja i mój pierw­szy brat

Mój brat był główną ofiarą ojca. Oj­ciec naj­czę­ściej krzy­czał na niego i bił go czę­ściej niż in­nych. Uro­dził się pół­tora roku po mnie i we­dług ojca był za­kałą ca­łej ro­dziny. Zo­rien­to­wa­łam się w tym szybko i to z nim za­wsze ucie­ka­li­śmy na schody.

W le­cie było OK. Zimą, szcze­gól­nie w nocy, już tro­chę go­rzej. Ni­gdy przez to nie spa­łam spo­koj­nie, za­wsze na czu­wa­niu. Brat czę­sto pła­kał, mo­czył się w nocy, dla ojca był po­rażką. Dla mnie był ko­cha­nym bra­tem. Bał się ojca tak jak ja, ale to w końcu on ojca ude­rzył. Wstą­piły w niego siły, o któ­rych po­sia­da­niu na­wet nie wie­dział, ale o tym po­tem.

Na­zy­wam go pierw­szym, bo jest naj­waż­niej­szy. Obro­nił nas, choć sam do końca nie wie­dział, jak to się stało. Był ofiarą, a stał się moim obrońcą, bo­ha­te­rem.

Sam za­czął pró­bo­wać pić al­ko­hol, ma­jąc pięt­na­ście lat, z kum­plami. Ale po tym, co się wy­da­rzyło, nie pije w ogóle. Mówi, że już nie tknie al­ko­holu. Py­tam go nie­raz, czy ma wy­rzuty, od­po­wiada, że nie. Zgo­dził się pójść na te­ra­pię, bo bał się, że kie­dyś ude­rzy swoje dziecko, jak zo­sta­nie oj­cem.

Ma dziew­czynę, ona zna całą na­szą hi­sto­rię. Brat ma na imię Woj­tek. Zro­bił ma­turę, stu­diuje psy­cho­lo­gię. Po­ma­gamy so­bie i czę­sto roz­ma­wiamy. Mar­twię się o niego naj­mniej. Jest mą­dry, da so­bie radę. Pa­mięta ojca ta­kiego, jaki był dla nas. Nie uspra­wie­dli­wia go w ża­den spo­sób i nie udaje, że był inny. Kie­dyś oby­dwoje no­si­li­śmy w so­bie dużo zło­ści na na­sze ży­cie. Wy­da­wało nam się, że to jest styg­mat, który wi­dać od razu, kiedy się na nas pa­trzy. Ale to nie jest prawda. Nie jest ła­two żyć z prę­gami po bi­ciu, ale jesz­cze trud­niej wtedy, gdy się udaje, że ich nie ma. Oby­dwoje po­tra­fimy o tym spo­koj­nie roz­ma­wiać. Kie­dyś jedna z na­szych da­le­kich cio­tek gło­śno za­sta­na­wiała się, ja­kim trzeba być dziec­kiem, aby ni­gdy nie przyjść na grób ojca. Brat od­parł, że może warto od­wró­cić py­ta­nie i za­py­tać, ja­kim było się ro­dzi­cem, że dzieci na­wet zni­cza na gro­bie nie chcą za­pa­lić…

Mój brat jest dla mnie przy­kła­dem, że z naj­gor­szego ba­gna można wyjść. Bar­dzo sza­nuje swoją dziew­czynę, jest do­bry i opie­kuń­czy. Nie ma ła­two. Kie­dyś „ta­tuś” rzu­cił w niego szklanką, która pę­kła na jego twa­rzy. Ślady nosi do dziś. Ile razy pa­trzy w lu­stro, tyle razy wi­dzi, co zro­bił mu oj­ciec. Ale tak jak i ja już nie pyta dla­czego. Ra­czej je­ste­śmy cie­kawi, co da­lej z na­szym ży­ciem, jak je so­bie uło­żymy, czy uda nam się cał­kiem za­gu­bić w so­bie ojca de­spotę.

Ja i mój drugi brat

Po­ja­wił się jako trze­cie dziecko. Te­raz, jako do­ro­sła, wiem, że z ko­lej­nego aktu prze­mocy. Bo ina­czej nie można na­zwać tego, co było mię­dzy ro­dzi­cami. Mama dała mu na imię Ja­nek. Ojcu było to obo­jętne.

Wy­cho­wy­wa­łam go ja. Uczy­łam cho­dzić, jeść, prze­stać uży­wać pie­lu­szek. Mama była już wtedy za­mknięta, na­sta­wiona na uni­ka­nie cio­sów, nie na wy­cho­wa­nie dzieci. Mie­wała mo­menty, że sie­działa w jed­nym miej­scu jak po­ra­żona, jakby cze­kała na ude­rze­nie. Zni­kała w so­bie, od­ma­wiała ży­ciu prawa. Chciała być nie­wi­dzialna.

Drugi brat był mil­czący, spo­kojny, mało pła­kał, jakby czuł, że musi być ci­cho, bo tylko wtedy ma szansę nie obu­dzić niedź­wie­dzia. Stary niedź­wiedź mocno śpi – ta dzie­cięca za­bawa była na­szym kosz­mar­nie re­al­nym ży­ciem. Kiedy niedź­wiedź się bu­dził, ła­pał tego, kto szybko nie uciekł, i tłukł. Jesz­cze długo po­tem, gdy sły­sza­łam tę pio­senkę, czu­łam, jak prze­szywa mnie dreszcz stra­chu, i nie mo­głam się ru­szyć.

Mój drugi brat, chro­niony przez nas, był od za­wsze mil­czący. Do dziś trudno od niego co­kol­wiek usły­szeć. Ży­cie nie znosi pustki. Jak cze­goś nie wi­dać, to jest, ale gdzieś głę­boko scho­wane. I taki wła­śnie jest on. Mimo że go chro­ni­łam, jak mo­głam, wie­dział, co się dzieje, ale sam stał się nie­wi­dzialny. Na­wet gdy był bar­dzo prze­ra­żony, nie pła­kał. Był ci­chy i ni­czego od ni­kogo nie chciał.

Dziś jest sam. Trudno mu na­wią­zać kon­takt z in­nymi do­ros­łymi oprócz ro­dzeń­stwa. Dzwo­nimy do sie­bie, roz­ma­wiamy, wi­du­jemy się czę­sto. Nie wcho­dzi w żadne bliż­sze re­la­cje. Cią­gle jest jakby tro­chę nie­obecny.

Uwiel­bia słu­chać mu­zyki i oglą­dać do­bre kino. Dużo też czyta. Mogę na­wet po­wie­dzieć, że książki to jego pa­sja. Chyba w świe­cie prozy czuje się naj­le­piej.

Kiedy TO się stało, był w domu. Sie­dział w po­koju i czy­tał. Nie wi­dział wszyst­kiego, ale sły­szał. Wie, co się stało. Długo wtedy w nocy pła­kał.

Te­raz wiem, że mój brat to dziecko we mgle. Cho­ciaż wszystko prze­ży­wał, nie­stety nie umiał tego po­ka­zać, a jego sa­mot­ność w tym wszyst­kim była ogromna, jej roz­miar trudno ogar­nąć. Chcia­ła­bym mu po­móc, ale trudno do niego do­trzeć. Nie po­trafi do dziś wy­ja­wić swo­ich po­trzeb, jest mu wszystko obo­jętne. Jest za­radny, tylko po­zba­wiony chęci do ży­cia. Ni­gdy nie pił i ja­koś spe­cjal­nie nie ma na to ochoty. Zde­cy­do­wa­nie lubi sa­mot­ność.

Moja mała sio­strzyczka

Moja mała sio­strzyczka, kiedy TO się stało, miała może pięć lat. Bar­dzo mało mó­wiła, była zu­peł­nie wy­co­fana. Dziś jest już po na­uce w szkole spe­cjal­nej, nie czyta, da­lej mało mówi, prze­bywa w swoim świe­cie. Nikt nie wie, w ja­kim stop­niu pa­mięta ojca. Ni­gdy go nie ry­suje, nie po­ka­zuje na zdję­ciu, kiedy cza­sem oglą­damy stare al­bumy. Lubi jeść i wi­dać, że spra­wia jej to ra­dość. Cie­szy ją też mu­zyka, wtedy się oży­wia i błysz­czą jej oczy.

Jest naj­bar­dziej wi­doczną ofiarą tego, co było w domu, bo po niej na­wet fi­zycz­nie wi­dać cho­robę. Jest nie­peł­no­sprawna. Zro­bi­ła­bym dla niej wszystko i sta­ram się co­dzien­nie ją wi­dzieć. Bar­dzo lubi, kiedy przy­cho­dzę i za­bie­ram ją na spa­cer. Czę­sto, kiedy ją ob­ser­wuję, za­sta­na­wiam się, ja­kie my­śli są w jej gło­wie. Ła­pię ją cza­sem na tym, jak sku­pia na czymś uwagę, na kwiatku, ko­cie bie­ga­ją­cym po po­dwórku, czy­imś opo­wia­da­niu. Wtedy jakby sta­wała się in­nym czło­wie­kiem. Wy­daje się, że my­śli, że chce coś po­wie­dzieć, ale ni­gdy się tak nie stało. Na jej ży­cie zło­żyło się wiele trud­nych chwil. Pi­jań­stwo ojca, które przed jego śmier­cią było co­raz więk­sze i gor­sze w skut­kach, i po­rzu­ce­nie przez matkę, z czego zda­łam so­bie sprawę do­piero nie­dawno. Matka w ogóle się nią nie zaj­mo­wała. Od nie­mow­laka ro­bi­łam wszystko ja. Oj­ciec ra­czej nie zwra­cał na nią uwagi, zresztą była od za­wsze na­prawdę ci­cha. My­ślę, że są­sie­dzi chyba na­wet nie wie­dzieli, że po­ja­wiło się u nas ko­lejne dziecko. I to jest chyba naj­okrut­niej­sze. Ro­dzisz się, a lu­dzie obok na­wet tego nie za­uwa­żają.

Od uro­dze­nia była bar­dzo słaba i taka ma­lutka, jakby nie­do­ży­wiona. Matka na­wet te­raz nie pró­buje na­wią­zać z nią kon­taktu. My­ślę, że moja mała sio­stra mia­łaby le­piej w ja­kimś ośrodku. Po­dobno są te­raz ta­kie na­prawdę po­rządne dla dzieci. Mu­szę po­py­tać w opiece.

Spis tre­ści

I

Ro­dzina

Dom zły

Mama i ja

Boże Na­ro­dze­nie

Ja i mój pierw­szy brat

Ja i mój drugi brat

Moja mała sio­strzyczka

Śro­do­wi­sko

Szkoła pod­sta­wowa

Po­dwórko

Ko­le­żanki

Biust

Ła­zienka

Święta

So­bota

Ro­sół

Syl­we­ster

Opo­wieść no­wo­roczna

Ten je­den dzień

Stół

Ci­sza

Mo­dli­twa

Pączki

Pra­gnie­nia a po­win­no­ści

Ciało

Pa­mięć ciała

Kie­li­szek

Pa­protka

Droż­dże w sło­iku

Im­prezy

Spo­tka­nie

Dziew­czyna z ba­gna

Te­ra­pia

Je­stem, bo mogę

Ka­me­leon

Po­mię­dzy

Od­po­wie­dzial­ność

Kon­trola

Co czuję

Nor­mal­ność

Uczu­cia jesz­cze raz

Trudne słowo

Wy­ba­czyć

Re­ży­ser i kry­tyk

Strach przed po­rzu­ce­niem

Re­la­cje

Sku­lona w so­bie

Wstyd

Ba­da­nie

Styg­maty

To, co nie­po­ko­iło

Ma­tryca

Dziś wy­bie­ram ży­cie

A ty?

II

DDA – czym jest?

Czy to na pewno trauma?

Te­ra­pia – czy jest po­trzebna?

Etapy wzro­stu

Je­śli ni­gdy nie można było być dziec­kiem…

Wielka Ta­jem­nica

Po­czu­cie kon­troli

Stop emo­cjom – za­bi­cie spon­ta­nicz­nego dziecka

Pierw­sze imię – wstyd

Dru­gie imię – wina

Okropne my­śli – ru­mi­na­cje

Strach przed… wszyst­kim

Od kry­zysu do… im­pul­syw­no­ści

„Za­wsze” jest tam, gdzie „ni­gdy”

Za­ak­cep­tuj mnie – zro­bię dla cie­bie wszystko

Fał­szywe „self” – żeby tylko nikt się nie do­wie­dział

Wy­par­cie – nie­otwie­rana szu­flada

Je­stem nie­wy­star­cza­jąca – i co z tego?

W po­goni za bra­kiem

Za­da­nie do­mowe z od­por­no­ści

Je­den pije – reszta cho­ruje

Wspól­nik

Dziecko, które musi prze­trwać

Dom zły – fał­szywe oso­bo­wo­ści

Bo­ha­ter nie prosi o po­moc

Ko­zioł ofiarny – dziecko kło­pot

Dziecko we mgle – całe w ma­rze­niach

Będę twoją ma­skotką

Oraz inne role…

Uła­twiacz

Dziecko in­fan­tylne

Ra­tow­nik

Pro­wo­ka­tor

Ofiara

Pro­blem FAScy­nu­ją­cego dziecka

Czyn­niki chro­niące

Ży­cie w trój­ką­cie

Co jesz­cze może się stać?

Na sam ko­niec

© Wy­daw­nic­two WAM, 2023

Opieka re­dak­cyjna: Sła­wo­mir Ru­sin

Re­dak­cja: Anna Śle­dzi­kow­ska, Mo­nika Ło­jew­ska-Ciępka

Ko­rekta: Ka­ta­rzyna On­derka

Pro­jekt okładki: Mar­cin Ja­ku­bio­nek

Skład: Lu­cyna Ster­czew­ska

Pa­mię­taj! Książka to bar­dzo ważne wspar­cie, ale nie za­stąpi te­ra­pii czy po­mocy spe­cja­li­sty.

ePub e-ISBN: 978-83-277-3549-2

Mobi e-ISBN: 978-83-277-3550-8

MANDO

ul. Ko­per­nika 26 • 31-501 Kra­ków

tel. 12 62 93 200

www.wy­daw­nic­two­mando.pl

DZIAŁHAN­DLOWY

tel. 12 62 93 254-255

e-mail: han­del@wy­daw­nic­two­mando.pl