Jedenaste nie dotykaj. Moja historia przemocy - Laura Priestess - ebook

Jedenaste nie dotykaj. Moja historia przemocy ebook

Priestess Laura

2,9

Opis

Niewinny? Bzdura! Klaps zawsze jest winny.

Nikt nie może przewidzieć wszystkich jego konsekwencji.

Nie wdajemy się w polemikę czy klaps to bicie, przemoc, czy metoda wychowawcza. Chcemy pokazać, że pułapki mogą czyhać tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa.

Przedstawiamy wstrząsającą historię dziewczynki, dla której klapsy, wymierzane przez ojca, stały się fetyszem towarzyszącym jej w dorosłym życiu; ukształtowały jej tożsamość seksualną i wpłynęły na postrzeganie samej siebie.

…………………………………………………………………….

„Ta książka to ważny głos w sporze o bicie dzieci. Autorka mówi „nie róbcie tego dzieciom, klapsy są dla dorosłych” i ma rację.

Anna Golus, inicjatorka kampanii „Kocham. Nie daję klapsów”

„Ta książka pozwoli czytelnikowi zrozumieć, jakie odległe konsekwencje na życie dorosłej kobiety wywiera doświadczanie w dzieciństwie przemocy usankcjonowanej przykrywką „dobrego wychowania”.

dr n. med. Andrzej Depko, Prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej

„Moim zdaniem już najwyższa pora, by to oprawcy zaczęli czuć wstyd, a nie ofiary. Ta książka jest krokiem właśnie w tę stronę.”

Kamil Nowak, Blog Ojciec

„To ostrzeżenie dla rodziców – przemoc niszczy dziecięcą psychikę, zwłaszcza jeśli jest to przemoc seksualna. A klaps nie jest niewinny.”

Jadwiga Samolińska, psycholożka, psychoterapeutka

„Książka ta wypełnia ogromną lukę na polskim rynku wydawniczym, obalając wciąż żywe tabu w dziedzinie relacji, przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej, rozwoju psychoseksualnego dziecka oraz jego integralności. Według mnie, to lektura obowiązkowa.”

Magdalena Widłak-Langer, psycholożka

„Po przeczytaniu tej relacji, żaden troszczący się o dobro dziecka rodzic nie wymierzy mu więcej klapsa, ani w pupę, ani gdzie indziej.”

Anna Jachim, coach rodzinny i autorka bloga Wychowanietoprzygoda.pl

„Jedna z najważniejszych książek tego roku ukazująca, jak bicie w pośladki może kształtować seksualność naszych dzieci.”

Diana Nowek, Institute of Nonverbal Communication

O AUTORCE:

Laura Priestess to pseudonim. Autorka nie chce zdradzać swojej tożsamości, co nie znaczy, że jest osobą anonimową. Jest twoją matką, sąsiadką, koleżanką, córką… Może być każdą kobietą mijaną codziennie na ulicy. Jednak ani w jej oczach, ani w jej uśmiechu nie dostrzeżesz nawet cienia traum, które nosi głęboko w sobie.

„Napisałam tę książkę nie tylko dla innych, ale też dla samej siebie. Jednak te dwa cele ściśle łączą się ze sobą. Powinnam mówić, mówić bardzo głośno, tak żeby mój głos przebił się przez tłum. Po to, by ochronić inne osoby, by pomóc tym, które doznały tego samego zła i potrzebują wsparcia”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 496

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,9 (13 ocen)
2
2
4
3
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Lex17

Nie oderwiesz się od lektury

jest trochę powtórzeń ale ważna książka!
00

Popularność




 

 

 

 

Copyright © Laura Priestess

 

Copyright © Wydawnictwo Replika, 2020

 

Wszelkie prawa zastrzeżone

 

 

Redakcja

Magdalena Kawka

 

Korekta

Maria Buczkowska

Joanna Podolska

 

Projekt okładki i ilustracji wewnątrz książki

Iza Szewczyk

 

Skład i łamanie

Dariusz Nowacki

 

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

Dariusz Nowacki

 

 

Wydanie elektroniczne 2020

 

ISBN 978-83-66481-88-6

 

 

Wydawca dołożył wszelkich starań w celu odnalezienia podmiotu autorskich praw majątkowych, jednakże w przypadku części fotografii nie udało się ustalić autorstwa lub skontaktować z autorem. Działając w poszanowaniu prawa, wydawca prosi autorów o kontakt.

 

 

Wydawnictwo Replika

ul. Szarotkowa 134, 60-175 Poznań

[email protected]

www.replika.eu

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Słowo od wydawcy

 

 

 

Drodzy czytelnicy,

oddajemy w wasze ręce poruszającą książkę o niełatwej tematyce, spisaną na podstawie przeżyć i doświadczeń autorki, która zgodziła się wpuścić czytelnika do najbardziej intymnych zakamarków swojej duszy.

Od dawna trwają dyskusje, że bicie, a tym samym przemoc wobec dzieci nie mogą być akceptowanymi społecznie sposobami na wychowanie. Wiele środowisk i organizacji walczy z rozpowszechnionymi hasłami, iż „klaps to nie bicie”, „klaps to nie przemoc”, „od klapsa jeszcze nikt nie umarł”, „pupa to nie szklanka”. Z badań wynika, iż prawie sześćdziesiąt procent z nas akceptuje klapsy, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że nie trzeba maltretować dziecka, aby wyrządzić mu krzywdę, i że pułapki tego typu zachowań mogą czyhać zupełnie gdzie indziej.

I właśnie o tym „gdzie indziej” traktuje niniejsza książka. Rodzic, wymierzając klapsa w pośladki, tę chronioną, szczególną część ciała, nie ma świadomości, że przekracza intymną granicę seksualności dziecka. Dotyka czegoś, czego ono jeszcze nie rozumie, nie umie nazwać, ale co instynktownie wyczuwa. Część ciała, którą nauczyło się uważać za prywatną, jest nagle dotykana na siłę przez dorosłego. A dziecku się wmawia, że jest to w porządku.

Autorka książki Jedenaste nie dotykaj porusza zatem ten trudny temat nowego, często zupełnie nieuświadomionego aspektu przemocy. Pisze o wpływie bicia, którego doświadczała w dzieciństwie, często w pośladki, na jej późniejsze życie i seksualność, podkreśla problemy, jakie z tego wynikły. Żeby uporać się z traumą, która naznaczyła całe jej życie, postanowiła zmierzyć się z tematem nieświadomie deformowanej dziecięcej seksualności; tematem tabu, który długo praktycznie nie istniał w społecznej świadomości.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Praca nad książką była dla autorki wyzwaniem. Targały nią ogromne emocje, stąd tak dużo w treści nacechowanych nimi określeń, odrobina patosu i afektacji. Nie chcieliśmy tego zmieniać. Nie jest to opracowanie naukowe, choć autorka korzystała z wielu źródeł, rozmawiała z psychologami, seksuologami, terapeutami, księżmi. W ostateczności jednak największą wartością tejże ksiażki jest bardzo osobista, intymna, a jednocześnie szczera opowieść o potrzebie miłości, szacunku i zrozumienia. Opowieść o bitej dziewczynce, która wyrosła na niepewną siebie kobietę. Czas się wyzbyć tej niezawinionej niepewności.

 

„Napisałam tę książkę nie tylko dla innych, ale też dla samej siebie. Jednak te dwa cele ściśle łączą się ze sobą. Powinnam mówić, mówić bardzo głośno, tak żeby mój głos przebił się przez tłum. Po to, by ochronić inne osoby, by pomóc tym, które doznały tego samego zła i potrzebują wsparcia”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dla M.P.Ż. – w podziękowaniu

za twoją Futrzaną Bliskość i Mruczącą Obecność

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Flagellantyzm(…) to odmiana sadyzmu przejawiająca się w chłostaniu z motywów seksualnych. Nazwa pochodzi z łacińskiego flagella – rózga. Gdy chłostanie wbudowane jest w system wychowawczy, wówczas nazywa się dippoldyzmem lub sadyzmem wychowawczym (od Dippolda, studenta, który jako nauczyciel domowy z motywów seksualnych zastosował tak surową karę chłosty, że spowodował śmierć wychowywanego chłopca).

Ludzie z cechami flagellantyzmu mogą uzyskać zaspokojenie seksualne jedynie poprzez chłostanie siebie lub innych osób. (…) Zasadniczą podnietę stanowi widok obnażonych pośladków. Typowymi pretekstami do chłostania i rytuałami są gry i zabawy w sędziego i grzesznika, pana i niewolnika (lub panią i niewolnika), wychowawcę i wychowanka.

Ponieważ udowodniono, że wskutek stosowania kar cielesnych u dzieci dochodziło do rozwoju flagellantyzmu, kary tego rodzaju w procesie wychowania zostały zniesione.

Kazimierz Imieliński, Seksiatria, t. 2, Patologia seksualna

 

Bardzo istotną sprawą, o której rzadko się wspomina i o której najwyraźniej zapominają dorośli bagatelizujący klapsy, jest fakt, że pośladki to miejsce intymne. (…)

Chyba w żadnej innej dziedzinie dziecko nie otrzymuje bardziej sprzecznych komunikatów. Uczy się, że dotykanie pewnych miejsc jest złe i niedozwolone, a bicie ich – dobre i dozwolone.

Anna Golus, Dzieciństwo w cieniu rózgi. Historia i oblicza przemocy wobec dzieci

 

Nie trzeba patrzeć na ilustracje w podręczniku do anatomii człowieka, by wiedzieć, w jak bliskiej odległości od pośladków znajdują się u obu płci genitalia. Gdy pośladki są bite, napływa do nich krew, wywołując zaczerwienienie. Krew napływa również w tak bliskie miejsca intymne, co ma miejsce także podczas podniecenia seksualnego. A kiedy podczas lania pupa jest wypięta, co często się zdarza, zwłaszcza podczas karania dziecka „przez kolano”, klapsy czy razy spadają nie tylko na pośladki, ale też na genitalia! I choć dla większości z nas ból niewiele ma wspólnego z rozkoszą seksualną, to faktem jest, że tego rodzaju „stymulacja” jest pierwszym doświadczeniem erotycznym dziecka.

Anna Golus, Już bez bicia? Spór o klapsa

 

Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem; ciemność czynią światłem, a światło ciemnością; czynią gorycz – słodyczą, a słodycz – goryczą.

Biblia Warszawska, ST, (Iz. 5.20)

 

Kto zaś zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, lepiej będzie dla niego, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i utopiono go w głębi morza. (…) Baczcie, abyście nie gardzili żadnym z tych małych, bo powiadam wam, że aniołowie ich w niebie ustawicznie patrzą na oblicze Ojca mojego, który jest w niebie.

Biblia Warszawska,NT, (Mt 18.6–10)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podziękowania

 

 

 

Szczególnie gorąco dziękuję mojej przyjaciółce Annie za „koło ratunkowe”, które mi rzuciła, kiedy tonęłam w morzu wtórnej wiktymizacji.

Dziękuję za Twoją wiarę, zrozumienie i bliskość.

Dziękuję również za Twój pomysł, żebym napisała tę książkę, i Twoje ogromne wsparcie, kiedy się tego podjęłam. Bez Ciebie nigdy bym się na to nie zdobyła, a ta książka by nie powstała.

Ogromne podziękowania składam dla Pana Pastora Doktora Lesława Juszczyszyna za jego zdolność do widzenia bez filtrów i za odwagę do opowiadania się za prawdą. Serdecznie dziękuję za Twoje słowo wstępne, które wyraziście rozświetla przesłanie mojej książki.

Ogromne podziękowania chciałabym złożyć Panu Doktorowi Andrzejowi Depko za to, że poświęcił mi swój czas, oraz za jego cenną radę, bym na początku wyszczególniła cele tej książki, a także za inne wskazówki. Bez nich moja książka nie miałaby klarownego przesłania.

Serdecznie dziękuję Dale’owi – policjantowi z sekcji gwałtów, za zrozumienie oraz za Twoją motywację, bym miała więcej odwagi w pisaniu.

Serdeczne podziękowania kieruję dla Pani Jadwigi Samolińskiej – dziecięcej psycholożki – za poświęcony czas i wskazówki odnośnie do uzupełnienia zagadnienia dziecięcej seksualności. Dzięki Twoim sugestiom rozszerzyłam pewien fundamentalnie ważny wątek.

Chciałabym również złożyć ogromne podziękowania Wydawnictwu Replika, a w szczególności Pani Magdalenie Kawce za doskonałe oszlifowanie mojej książki oraz Pani Izie Szewczyk za piękne, wymowne ilustracje i okładkę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wstęp

 

 

 

„Pupa nie szklanka – nie zbije się” – usłyszałem w pokoju nauczycielskim z ust wychowawczyni. „Trzeba paskiem naganiać rozum z tyłka do głowy” – twierdził brat mojej matki.

„Gałązkę trzeba naginać za młodu, bo później nie da się złamać” – pouczał starszy sąsiad moich rodziców.

Takie „mądrości”, bezmyślnie i bezrefleksyjnie powtarzane z pokolenia na pokolenie, uzasadniały oraz ciągle uzasadniają bicie dzieci „dla ich dobra”.

Kwintesencją tego jest stwierdzenie: „Kocham, dlatego biję!”.

Najprostszą i najpowszechniejszą metodą wychowawczą stał się klaps. Jest klaps „dla otrzeźwienia”, jest klaps „dla ostrzeżenia” oraz jest klaps „dla ukarania”. Niechętnie rodzice przyznają się do klapsa, który służy rozładowaniu ich własnych emocji. Całkowitym natomiast milczeniem okryty jest klaps wymierzany córkom lubieżną ręką ojca. O tym klapsie jest ta książka. O klapsie, który rozbudza seksualnie dziecko, o klapsie pełnym seksualnej przemocy, o klapsie, który potrafi zrujnować życie.

Obecnie w Polsce jesteśmy świadkami tego, z jakim trudem dorośli, wykorzystywani seksualnie w dzieciństwie, dochodzą sprawiedliwości za wyrządzone im krzywdy. Nic dziwnego. Za sprawcami przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej stoją wieki indoktrynacji religijnej. Zwolennicy pedagogiki strachu dopuszczają się nieuczciwej nadinterpretacji Biblii, by uzasadnić przemoc wobec najsłabszych. Wykorzystują zdania o karceniu dla umotywowania, że dzieci można bić, a nawet należy to robić, aby wyprowadzić je „na ludzi”. Czy Jezus zachęcał do bicia dzieci?!

Żyjemy w wyjątkowo zakłamanym i zepsutym świecie. Za sprawcami przemocy wobec dzieci stoją potężne instytucje państwowe oraz niestety kościoły. Jeśli chodzi o państwo, da się zauważyć powolne zmiany. Wymiar sprawiedliwości odważnie opowiada się po stronie krzywdzonych i wykorzystywanych dzieci. Ciągle jednak zbyt mało robi dla ich ochrony. Nadal funkcjonuje zasada przedawnienia, która tak naprawdę daje ochronę przestępcom. Odnotować przy tym należy, że coraz częściej zdarzają się bezwzględne wyroki na świeckich i duchownych sprawcach przemocy seksualnej wobec chłopców oraz dziewczynek. Droga, jaka pozostała do przebycia, wydaje się jeszcze długa i pełna cierpień. Zmowa milczenia sprawia, że ofiary boją się dochodzić prawdy, a jeśli zdobywają się na odwagę mówienia, narażają się na odrzucenie przez rodziny oraz przyjaciół. O ile łatwiej zmienić przepisy prawa, aniżeli je właściwie zastosować w praktyce. Potrzebna jest jeszcze zmiana myślenia – rodziców, nauczycieli, wychowawców, duchowych przywódców, ludzi kultury i sędziów. Potrzebna jest zmiana serca! Dlatego tak konieczna jest ta książka.

Autorka, obdarowana klapsami przez własnego ojca, krzyczy z głębi swojego bólu o gwałcie dokonywanym na dziewczynkach pod pozorem „ojcowskiej troski”. Kiedy piszę te słowa, widzę grymasy na twarzach i złośliwe uśmiechy ludzi, którzy zaznawali przemocy jako dzieci, a dzisiaj sami ją stosują, uznając to za coś normalnego! Jedenaste nie dotykajto książka, jakiej nikt dotąd nie napisał. Osobista, szczera, pełna emocji i brutalnej prawdy o nas wszystkich. „Że klaps może być gwałtem?”. Już słyszę te pełne drwiny i niedowierzania prześmiewcze głosy. Dzieciom wykorzystywanym seksualnie taka postawa dorosłych nie jest obca. Kiedy w końcu zbiorą się na odwagę, aby zduszonym głosem opowiedzieć komuś zaufanemu o przemocy, jakiej zaznali, słyszą: „nie zmyślaj, nie opowiadaj bzdur, to nie może być prawda, nie oskarżaj, przestań o tym mówić, kto ci uwierzy”. Dzieci molestowane słyszą nieraz szyderczy śmiech i są traktowane z lekceważeniem nawet wtedy, gdy wyjawiają swoją traumę w dorosłym życiu. To nie powinno ujść nikomu płazem. To ciężki grzech, że śmiejecie się z krzywdy dziecka, wobec którego zły człowiek złamał szóste przykazanie dekalogu. Zwłaszcza wy – ludzie kościoła – odpowiecie za to, co zrobiliście dzieciom. Ale także za to, czego nie zrobiliście, a powinniście byli zrobić. Nie unikniecie kary z ręki naszego Miłosiernego Boga, który przebacza, ale też rozlicza. Nie zapominajcie, że dziecko jest obrazem Jezusa! Kamień młyński na szyję to jedna z łagodniejszych opcji. Jezus nie pozwoli szydzić z siebie i dekalog nie przestał obowiązywać.

Czytałem Jedenaste nie dotykaj z zapartym tchem, ze ściśniętym gardłem, ze ścierpniętą skórą. Tym bardziej, że znam Laurę z czasów studenckich. Nie domyślałem się wtedy, co się kryje za jej drżącym głosem i jaka burza wstrząsa jej filigranowym ciałem. Lauro, wybacz i… dziękuję! Otworzyłaś przede mną światy, jakich nie znałem. To twoja historia, twój ból, twoje zmagania. To piękna historia. Chcę wierzyć, że twoja książka ocali niejedno życie. Wiem na pewno, iż zmiękczy serce niejednej matki i niejednego ojca, którzy po nią sięgną. Ta książka daje również nadzieję tym wszystkim, którzy byli skrzywdzeni podobnie jak Ty. Ta książka nie daje spokoju. Ona krzyczy: nie milcz, nie miej udziału, nie krzywdź! Przyłóż rękę, by ocalić niewinność!

doktor Lesław Juszczyszyn

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Prolog

 

 

 

25 lipca 2017 rok

 

Czas ze smartfonem szybko się ulatnia. Szeleszczą białe strony internetu. Papierowa cisza, przetykana krótkimi błyskami zdjęć porno, a na nich: tradycyjny seks hetero, seks grupowy, seks lesbijski, seks analny. Szukam inspiracji i ilustracji do mojej książki, obrazków, które byłyby tak czytelne, że same wypowiedziałyby wszystko, całą prawdę, bez owijania w bawełnę. Jednak żadne z przeglądanych zdjęć nie robi na mnie najmniejszego wrażenia. Są puste, bezbarwne i bezpłciowe. Przezroczyste. Patrząc na nie, nie odnajduję w nich erotyzmu, perwersji ani grozy grzechu, przeciwnie, dziwi mnie, że mogą budzić czyjeś namiętne pragnienia.

Znudzona, planuję odłożyć smartfon, lecz nagle mój wzrok pada na kolejne zdjęcie. I wtedy, bez żadnego ostrzeżenia, przeszywa mnie ognisty piorun. Jego szpic wbija się głęboko między moje nogi. Czuję, jak płomień pierwotnej żądzy błyskawicznie obejmuje moje ciało. Pulsuje w okolicach żołądka, z prędkością światła ogarnia końce palców i twarz. Moje oczy się rozszerzają, a całe ciało zaczyna drżeć. Bezwiednie rozchylam usta, nabieram powietrza i… wypuszczam je z długim westchnieniem.

Po chwili bardzo ostrożnie spoglądam jeszcze raz, mrużę oczy, ciężko i powoli wciągam powietrze.

Na otwartym właśnie zdjęciu stoi PAN.

Pan, od którego bije blask. Wyprostowany, w eleganckiej marynarce. Na lewej ręce, nonszalancko trzymanej w kieszeni, lśni ekskluzywny, drogi zegarek. Zarówno spodnie, stanowiące komplet z marynarką, jak i biała koszula są nieskazitelne. Na szyi ma długi krawat z wyraźnie oznaczonym logo najlepszej marki. Kusi kilkudniowy zarost i wąskie, surowe usta bez uśmiechu.

Cały jego wizerunek jest jak wrodzona platońska idea męskości i elegancji.

 

Ponownie spoglądam na prawą rękę Pana i moje ciało przeszywa kolejny dreszcz. W lekko uniesionej prawej ręce PAN TRZYMA PAS. Skórzany, szeroki pas z metalową sprzączką. Teraz już uśmiecham się promiennie, a moje przymrużone oczy błyszczą. Pas wyciągnięty ze spodni to jeden z moich najsilniejszych fetyszy.

 

 

Mniej więcej trzydzieści pięć lat wcześniej

Rok 1982 lub 1983

 

Jestem małą, niewinną, około trzyletnią dziewczynką. Mam włosy upięte w dwa krótkie, sterczące na boki kucyki i najbardziej lubię nosić błękitną sukienkę, zdobioną haftem w różnokolorowe wzorki, szeroko rozkloszowaną, z falbanką u dołu. Jestem śliczna i okrąglutka, ale często płaczę oraz bardzo się boję, gdyż w moim domu codziennością są dzikie awantury i groźby. Mój ojciec codziennie wpada w niekontrolowaną wściekłość, którą artykułuje słowami „bo wpadnę w szał” i grozi mojej matce.

Być może to dlatego tak często neurotycznie się dotykam i pocieram między nóżkami. A może jest jeszcze jakiś inny, zewnętrzny powód. Jakkolwiek by nie było, bardzo często czuję silne ssanie w tym miejscu, głęboko w środku mojego ciała. Ssanie silne, uciążliwe i męczące, które nie ma nic wspólnego z przyjemnością. Staram się pozbyć tego dręczącego uczucia, kładę się więc na brzuszku i mocno naciskam oraz pocieram jego źródło.

Tego dnia z jakichś przyczyn jestem całkiem rozebrana. Moje rączki są niewprawne, a ulga nie przychodzi, więc męczę się i dalej walczę z tym niechcianym odczuciem.

Do pokoju wchodzi moja mama. Patrzy na mnie groźnie i potępiająco. Wyraźnie ma zamiar mi przeszkodzić, gdyż słyszę jej szorstkie słowa: „Lauro, przestań, bo tata przyjdzie i cię zbije”.

Nie przestaję, ponieważ to napięcie oraz rozedrganie między nogami jest strasznie uciążliwe i nie mogę go znieść ani myśleć o niczym innym. Nie mogę sobie poradzić, a mama jeszcze mi przeszkadza. Chcę, żeby dała mi spokój.

Do pokoju wchodzi ojciec, zbliża się do mnie, a następnie bez ostrzeżenia podnosi rękę i bardzo powoli dotyka dłonią moich gołych pośladków. Chwilę zatrzymuje dłoń na moim ciele, a następnie ponownie ją podnosi i dotyka mnie jeszcze raz. To nie uderzenie, lecz raczej dotyk „za karę”, bez zamachnięcia. Bez typowego odgłosu, który słychać, gdy ręka dorosłego z rozmachem spada na pupę dziecka. Bez fizycznego bólu. Lżejszy klaps jest niemożliwy, wielu dorosłych uznałoby go za całkiem nieszkodliwy.

Jednak w tym krótkim momencie ogarnia mnie fala nagłych, całkiem nowych i nieznanych dotąd uczuć.

Czuję ten dotyk, czuję go na najbardziej wrażliwym seksualnie miejscu mojego ciała i czuję przypływ jeszcze silniejszego podniecenia. Czuję zhańbienie, podległość, niechcianą uległość wobec tego niechcianego dotyku mężczyzny, bezbronność, przerażenie, niedowierzanie, strach i wszechogarniające poniżenie.

Podniecenie zlewa się w jedno uczucie z seksualnym poniżeniem, bo przecież ten dotyk miał być za karę. Podniecenie „za karę”. Dotyk pośladków „za karę” jako najwyższy wymiar podniecenia.

To moje pierwsze doświadczenie erotyczne, które zakodowuje się w psychice na zawsze. W tym momencie moje dzieciństwo się kończy. Świat małej, niewinnej dziewczynki sypie się w gruzy. Nie ma już bezpieczeństwa ani sprawiedliwości. Nie ma dokąd uciec ani komu się poskarżyć, bo przecież to moja matka kazała mnie karać złym dotykiem. Bo przecież to mój ojciec zbezcześcił Świątynię Mojej Niewinności. Bo legalną karą za wrażliwość i seksualność jest gwałt.

Od tej pory nie będę już dzieckiem, będę obca i inna. Będę się błąkać po świecie samotna i niezrozumiana. Odrzucona.

Ale teraz okropnie płaczę, że moje ciało nie jest już moje, że nie mam dość fizycznej i psychicznej siły, by je ochronić przed dotykiem, którego sobie nie życzę. Płaczę, bo czuję się bezbronną, skalaną kobietą.

 

 

Rok 1984, 1985, a może 1986

 

Mój ojciec zbiera gazety. Nie wyrzuca ich, tylko magazynuje w wysokiej stercie obok wersalki. Pewnego dnia w moje ręce wpada jedna z nich, która beztrosko leży sobie gdzieś na wierzchu. To czasopismo będzie wydawane i popularne przez kolejne trzydzieści lat; zawsze od tego dnia będzie budzić we mnie wstręt oraz poczucie krzywdy i zgorszenia.

Nieświadoma niebezpieczeństwa, spoglądam na nie i mój oddech zamiera. Oczy rozszerzają się w szoku i odrętwieniu. To moje pierwsze zetknięcie z pornografią. Rysunkową, ale dla mnie – kilkuletniej dziewczynki – bardzo gorszącą. Na ostatniej stronie zawsze znajduje się rysunek. Przeważnie nie zwracam na niego uwagi, tymczasem ten – razi mnie jak piorun.

Widnieje na nim siedzący na krześle mężczyzna. Budzi we mnie wstręt, gdyż trzyma przemocą dziewczynę, młodą kobietę, odwróconą tyłem, przełożoną wbrew jej woli przez jego kolana. Dziewczyna leży na brzuchu, więc jest całkowicie bezbronna i nie może się wyrwać. Chyba ma na sobie buty na obcasie i krótką spódniczkę z falbanką, podniesioną do góry. Jest wbrew swojej woli pozbawiona majtek, przegięta wpół, na rysunku widnieją nagie pośladki… Mężczyzna ma uniesioną rękę i rytmicznie uderza w jej najbardziej intymne oraz erogenne miejsce. Nie tylko bije, ale obraża i poniża.

A ona płacze, gdyż pozbawia ją całkowicie kobiecej godności. Czuję jej niechciane podniecenie, którego według świata – nie powinna czuć. Czuję jej rozpacz, że wolno ją gwałcić. I choć nie znam jeszcze tego słowa, to z pewnością właśnie wtedy bym go użyła. Naprawdę w tym momencie nie obchodzi mnie, czy ją to boli, ja widzę gwałconą kobietę, obmacywaną na siłę po pośladkach. Nie obchodzi mnie też, czy mężczyzna uderza ręką, czy pasem, bo obecnie podnieca mnie to mniej więcej tak samo.

Patrząc na ten rysunek, płaczę tak samo jak ta dziewczyna, bo to jedyny i najgorszy gwałt, jaki znam. W moim odczuciu ten dotyk musi ją podniecać wbrew jej woli.

Ze łzami w oczach pokazuję rysunek dorosłej osobie z mojej rodziny, a ona tłumaczy mi, że „tatuś bije tę dziewczynkę, bo była niegrzeczna”. Choć nie znam jeszcze takich słów jak gwałt i molestowanie, nie mam wątpliwości, że właśnie o to chodzi na rysunku. O gwałt i molestowanie. Świat okazuje się więc być takim strasznym miejscem, w którym gwałt jest dozwolony, a nawet nakazany.

Od kiedy mój ojciec dotknął mnie po raz pierwszy, ingerując w moją seksualność, dotykałam się, wyobrażając sobie perwersyjne sceny, w których dorośli biją po pośladkach dzieci. Jeśli myślałam o takich sprawach – po jakimś czasie przychodziło to miłe kojące uczucie, rozlewające się między moimi nogami, które natychmiast pociągało za sobą obrzydzenie i wstręt do własnego ciała, moich myśli oraz do mnie samej, bo przecież to, co robię, jest grzeszne i złe.

Od czasu tego przerażającego obrazka w gazecie będę zgorszona w podobny sposób jeszcze bardzo wiele razy. Każdy z tych przypadków ugruntuje moje masochistyczne pragnienia, które znienawidzę. Będę się dotykać coraz częściej, a moje orgazmy staną się tak silne, że pozazdrościłaby mi ich niejedna dojrzała kobieta, gdyby nie to, że będę bardzo nieszczęśliwa, kiedy je osiągnę.

Jako mała dziewczynka jestem absolutnie przekonana, że dorośli biją dzieci po pupie po to, żeby budzić to ssanie między nogami. To ssące poniżenie i dotyk mają być karą. Świat jest zboczony i przerażający.

 

 

Mniej więcej trzydzieści cztery lata później

Wrzesień 2017 rok

 

Mam trzydzieści siedem lat i nigdy nie noszę rozkloszowanych sukienek. Kolejny dzień jestem w pracy i jak zwykle mam bardzo dużo obowiązków. Czasami jednak udaje się znaleźć chwilę na wyszukiwanie w internecie klimatycznych zdjęć lub obrazków do mojej książki. Jeśli znajduję coś naprawdę ładnego, wysyłam to mojemu mężowi, żeby zapoznał się z tym, co kręci mnie najbardziej w magicznym klimacie BDSM.

Najpiękniejsze zdjęcia są czarno-białe, wyraźne i klarowne, jak relacja pana i niewolnicy, dominacja oraz uległość, sadyzm, a także masochizm. Wystarczy wpisać w Google BDSM art, by pokazały się zdjęcia, które ukazują tę niezwykłą relację jako sztukę i same są formą sztuki.

Tego dnia jednak wpisuję dodatkowe słowo, odnoszące się do popularnej, choć podejrzanie traktowanej, seksualnej aktywności BDSM spanking art. Wystukuję hasło, nieświadoma zbliżającego się niebezpieczeństwa.

Spoglądam na wynik, mój oddech zamiera, a oczy się rozszerzają. Szok i odrętwienie. To moje drugie w życiu zetknięcie z dziecięcą pornografią. Na ekranie monitora w galerii Google widnieją setki zdjęć. Potwornych zdjęć i rysunków o jednej tematyce: dzieci ukazanych w sytuacjach seksualnego sadomasochizmu, uległości i dominacji, a dokładnie spankingu.

Zdecydowana większość tych obrazków pochodzi ze stron pornograficznych. I na absolutnie wszystkich jest dokładnie ten sam widok, który zgorszył mnie jako kilkulatkę. Dziewczynki oraz nastolatki, rozbierane siłą przez mężczyzn, do naga, i klepane dłonią lub uderzane jakimś narzędziem po pośladkach. Wszystkie obrazki kipią wulgarną, chorobliwą, pedofilską lubieżnością. Są straszne. Gorszą mnie i przerażają. Jak można coś takiego robić dzieciom oraz młodym kobietom? Jak można takimi rzeczami się podniecać i udostępniać to w sieci? Jak można w ogóle robić dziecku coś tak bardzo erotycznego?

Zaczyna powoli do mnie docierać, że ta ogromna ilość rysunków i fotografii wskazuje na to, jak powszechnym zjawiskiem jest pedofilia sadomasochistyczna, o której istnieniu niewiele osób ma odwagę głośno mówić.

Wiem, jakie spustoszenie w psychice niewinnego dziecka mogą wywołać takie obrazki, jeśli przypadkowo się na nie natknie. Wiem, jak wiele złego mogą podpowiedzieć pedofilom i sadystycznym ojcom, którzy mogą uznać, że to doskonały pretekst, by złapać córkę za tyłek.

A więc wtedy, dawno temu, gdy jako dziecko zobaczyłam tamten rysunek w gazecie, nie zdawało mi się. To nie moja dziecięca wyobraźnia była chora. Naprawdę istnieją dorośli, którzy je tworzą z lubieżnych pobudek. Zawsze wiedziałam i czułam, że wtedy prawidłowo odczytałam ten brudny, zły erotyzm, teraz jednak mam przed sobą dowód autentyczności i słuszności mojej dziecięcej oceny.

W mojej głowie, lub raczej w moim sercu, wciąż kołacze się to pytanie: dlaczego wtedy wolno było publikować takie treści? Czasy niestety wcale się nie zmieniły.

Rok temu w „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł: Klaps jest obowiązkiem rodziców. Był on zilustrowany podobnym rysunkiem, który, choć nie pochodzi ze strony pornograficznej, pojawia się w wyszukiwarce Googlepomiędzy rycinami, przedstawiającymi bicie dzieci i umieszczonymi na stronach pornograficznych. Ich treść niczym się nie różni: rozebrane do naga dziecko, przemocą trzymane przez osobę dorosłą i uderzane w miejsce intymne, a wszystko w atmosferze poniżenia dziecięcej intymności i tryumfu władzy, która płonie w oczach oprawcy.

Ile osób, które widziały ilustrację w „Rzeczpospolitej”, uznało, że to „po prostu metoda wychowawcza”?

Ile osób, widząc jeden ze znalezionych przeze mnie pornograficznych rysunków, myśli to samo, jeśli nie wiedzą, z jakiego źródła pochodzą?

Ile osób wyraziłoby aprobatę takiego traktowania dziecka, zamykając oczy na wyraźną, celową, brutalną ingerencję w prywatną sferę dziecięcej seksualności i intymności?

Przesyłam mojej przyjaciółce Annie[1] linki do galerii Google, a ona przekazuje je znajomemu w policji.

Mam czyste sumienie, lecz prześladują mnie koszmarne sny. Jestem w jakimś murowanym pomieszczeniu gdzieś głęboko pod ziemią, przez chwilę jest to zamek królewski, który kiedyś zwiedzałam. Mijam salę tortur, a potem biegnę po krętych schodach wieży coraz wyżej i wyżej, coraz szybciej i szybciej, bo cały czas goni mnie jakiś złowrogi mężczyzna. Na zakrętach migają mi tylko jego brązowe buty. Nie mogę się od niego uwolnić i wydostać na powierzchnię.

 

Od dnia mojej pierwszej komunii świętej minęło już ponad trzydzieści lat. Byłam wtedy przerażona wizją wyznania obcemu człowiekowi podczas spowiedzi moich mrocznych tajemnic. Prawie całe życie czułam się inna, skalana, skażona, napiętnowana i odrzucona, jakbym była w połowie martwa. Dzisiaj nie odczuwam już tego w takim stopniu jak dawniej i nie jest to już tak bardzo przytłaczające.

Przez długie lata byłam pewna, że nigdy nie będę potrafiła zdradzić nikomu moich szokujących, perwersyjnych sekretów. Czas płynął, a potwór zamieciony pod dywan towarzyszył mi każdego dnia i był coraz większy. W końcu jego macki przestały się mieścić pod dywanem, a ja zrozumiałam, że dłużej nie jestem w stanie go ukrywać. To, co wydawało się zupełnie niemożliwe do wyjawienia, gdy miałam osiem lat, stało się koniecznością, gdy skończyłam trzydzieści sześć. Choć było to bardzo trudne, stanęłam z moim potworem twarzą w twarz.

Jest jednak wiele osób, którym nigdy się to nie udało, i ich potwory nadal dobrze się mają. Świat im nie pomaga, lecz milczy, swoim milczeniem wspomagając ich wtórną wiktymizację, poczucie samotności, inności i bezbronności.

Dlatego moim obowiązkiem jest nie milczeć, skoro odzyskałam głos.

Moja książka opowiada o dotyku nazywanym „klapsem”, oraz o jego powiązaniach z seksualnością. Jej głównym zamierzeniem jest zerwanie lśniącej zasłony tabu, które nie pozwala na takie tematy mówić ani myśleć i które jest współodpowiedzialne za rozwój dramatów.

Jeśli kogoś dziwi, że uważam klapsa za dotyk przekraczający granice intymności – musi to wynikać z nieznajomości fizjologii: erogennego unerwienia pośladków oraz bezpośredniej bliskości narządów płciowych (zwłaszcza u osób płci żeńskiej).

Jeśli ktoś nie rozumie, iż uderzenie w pośladki może być seksualnym wykorzystaniem,musi on być nieświadomy, że flagellacja to ponadczasowa czynność erotyczna. I że istnieją osoby, które są owładnięte tą żądzą wobec dzieci.

Jeśli ktoś jest pewny, iż nie może ono odebrać klapsa seksualnie, źródłem tego przekonania musi być brak świadomości, że dziecko jest istotą zdolną do odbioru bodźców seksualnych.

W kolejnych rozdziałach, opierając się na źródłach, obserwacjach i doświadczeniach, piszę o tych wszystkich, powiązanych ze sobą, zagadnieniach.

Starałam się, by przedstawiona przeze mnie wiedza pochodziła z pewnych źródeł i by była intersubiektywnie sprawdzalna. Dlatego, odwołując się do konkretnych autorów, w przypisach zawsze podaję szczegółowe dane dzieła, łącznie z numerami stron, by każdy mógł łatwo sprawdzić prawdziwość przedstawionych przeze mnie teorii.

O poruszanych przeze mnie tematach przeważnie się nie mówi, tak jak gdyby dzieci nie mogły, nie miały prawa odebrać klapsa seksualnie. W licznych publikacjach, które potępiają przemoc wobec dzieci, problem związku klapsa z seksualnością jest przeważnie całkowicie przemilczany. Natomiast jeśli już zostanie poruszony, natychmiast spotyka się z agresywną pogardą i wyśmianiem. Z czego wynika tak powszechna niewiedza i nieznajomość problemu?

Żadna kobieta nie powie: „Nieraz dostałam lanie po tyłku od policjanta/szefa/kontrolera biletów/księdza podczas spowiedzi i nie uważam, że zostałam skrzywdzona”.

Albo: „Która z nas nie dostała klapsa od lekarza i czy któraś ma z tego powodu traumę?”.

Nikt nie zadaje takich pytań, bo wszyscy wiedzą, że klepanie kobiety po pośladkach to molestowanie. Natomiast gdy mowa o dzieciach, klapsy w pupę nie gorszą, nie wywołują rumieńców.

Klaps to nic innego jak dokonane z rozmachem dotknięcie pośladków dłonią. Jak to możliwe, że dotyk ten widziany jest przeważnie na dwa skrajnie różne sposoby? Jakby w społeczeństwie funkcjonowała zasada zakładania specjalnych okularów, które fałszują rzeczywistość.

Pierwsze okulary służą do patrzenia na osoby dorosłe. Ten, kto je zakłada, widzi w klapsie pikantną zabawę, grzeszną, szokującą perwersję. Klaps widziany przez te okulary szokuje, nieraz gorszy i zapewne dlatego… tak wiele osób kusi oraz podnieca. Nierzadko bywa skrywanym, wstydliwym pragnieniem, a także fetyszem.

Po zmianie okularów obraz diametralnie się zmienia. Drugie okulary służą do patrzenia na dzieci. Wtedy klaps staje się jedynie metodą wychowawczą, zupełnie niewinną, aseksualną, pozbawioną najmniejszego erotycznego wydźwięku. Jakby dotykał pośladków istoty całkowicie aseksualnej, pozbawionej miejsc intymnych i erogennych.

Jaki ukazałby się widok, gdyby spojrzeć na dokonanego przemocą klapsa bez żadnych okularów? Nie wnikając, nie dzieląc ludzi na dorosłych i dzieci?

Zobaczymy wtedy niechciany dotyk intymnego, potencjalnie bardzo erogennego miejsca; dotyk, który poniża, obraża i może podniecać – każdego, dziecko również, bo tak działa fizjologia.

Oczywiście, wiem o tym, że wiele dzieci nie odbiera klapsa erotycznie, nie czują się one seksualnie poniżone, podniecone i nie doznają seksualnej traumy. To wszystko zależy naturalnie od całokształtu sytuacji, w tym również od intencji dorosłego, który uderza. Czy pragnie poniżać, czy czerpie z tego przyjemność, czy tylko nie radzi sobie z wychowaniem, nie umie inaczej, puszczają mu nerwy?

Sama widziałam przed laty dziecko, które śmiało się beztrosko, gdy klepnął je sfrustrowany rodzic. Widziałam też takie, które czuło się tym zawstydzone i poniżone, gdyż… rodzic chciał je zawstydzić oraz poniżyć. Intencje dorosłego, jego stosunek do dziecka, relacja oparta na przyjaźni lub strachu mają tutaj ogromne znaczenie.

Żaden klaps wymierzony dziecku nie powinien mieć miejsca; każdy poniża, przekracza intymne, fizyczne oraz duchowe granice, każdy uczy braku szacunku dla innych i prawa pięści. Każdy niesie ryzyko dla seksualności, ale poziom tego ryzyka jest różny, w zależności od konkretnej sytuacji.

Bardzo zależy mi na podkreśleniu, że jestem świadoma, iż większość rodziców, wymierzających dziecku klapsa, nie kieruje się seksualnymi pobudkami ani nie odczuwa erotycznej satysfakcji z tego powodu. Co nie zmienia faktu, że klapsy zawsze naruszają intymność dziecka. Rodzice najczęściej nie są tego świadomi, nie mają o tym najmniejszego pojęcia. W takich przypadkach klaps jest zachowaniem ryzykownym i szkodliwym, ale nie jest molestowaniem.

Nie wiem, jaki procent dzieci odbiera klapsa seksualnie czy erotycznie. Ile z nich klaps pobudza seksualnie, ile wtrąca w odmęty masochizmu. Nie wiem, jaki procent dorosłych ma seksualne, lubieżne – uświadomione lub nie – intencje i pobudki, by dopuszczać się takich praktyk. Nie wiem, ile dzieci czuje się klapsem molestowanych, ale wiem, że takie dzieci istnieją, i dlatego o takich problemach powinno się mówić, by przestrzegać, ratować oraz chronić.

Obecnie, jeśli w ogóle dojdzie do dyskusji, najgłośniej rozbrzmiewają głosy: „Byłem bity i nic się nie stało”, „Nie doznałam przez bicie żadnej traumy”, „Dzięki klapsom wyrosłem na porządnego człowieka”.

Te przykłady klarownie pokazują, że bicie i klapsy nie wychowują i niczego dobrego nie uczą. Autorzy takich wypowiedzi nie widzą nic poza czubkiem własnego nosa. Bicie nie nauczyło ich empatii, współczucia, obiektywizmu, szacunku, umiejętności słuchania drugiej osoby, bo przemoc nie może tego nauczyć. Są przekonani, że jeśli im od klapsa nic się nie stało, to nikomu innemu również.

Wiem, że dzieci, którym klaps zniszczył życie, wyrył seksualne traumy, istnieją, bo sama byłam takim dzieckiem. Wiem, jak to jest być niewidzialnym dzieckiem i dlatego napisałam tę książkę. Miałam dwa cele: pierwszy dotyczył świata, drugi mnie samej.

Chciałabym, by została zerwana lśniąca zasłona milczenia, która chroni sprawców i generuje kolejne dramaty; żeby poniższe zagadnienia przestały być tabu, a stały się przedmiotem społecznego dyskursu:

1. Żebyśmy pamiętali, że dziecko jest istotą seksualną, zdolną do odbioru seksualnych bodźców, do odczuwania seksualnego pobudzenia, i dlatego do jego intymności dorośli powinni się odnosić z szacunkiem i wielką ostrożnością.

2. Że pośladki są miejscem intymnym i potencjalnie bardzo erogennym u każdego człowieka – w tym również u dziecka, zwłaszcza u dziewczynek, ze względu na bliskość narządów płciowych i ich wspólne unerwienie. Właśnie dlatego nie powinno się ich dotykać częściej niż to konieczne (higiena, zabiegi medyczne).

3. Flagellacja, czy inaczej spanking, to popularna od bardzo dawna czynność erotyczna, która nie powinna być nigdy stosowana wobec dzieci, ponieważ zawsze oznacza przekroczenie intymności i może pobudzić je seksualnie. W efekcie na zawsze mogą zostać okaleczone psychicznie, tak jak ja.

4. Chcę opowiedzieć o tym, że seksualność dziecka jest bardzo plastyczna i erotyzm może się w niej na zawsze zakodować jako bicie po pośladkach oraz poniżanie. (Tak jak mi się to zakodowało na zawsze).

Pierwsze erotyczne doświadczenie odciska się na miękkiej dziecięcej seksualności jak stygmat. Jeśli jest bardzo silne, głębokie i traumatyczne – zastyga w erotycznej tożsamości na stałe.

5. Skoro dorosła kobieta ma prawo nie życzyć sobie, żeby ktoś ją klepał po pośladkach, to dziewczynka również powinna mieć prawo do tego, by jej miejsca intymne były traktowane z szacunkiem.

6. Istnieje specyficzna grupa pedofili, którzy są zainteresowani biciem i klepaniem dzieci po pośladkach, gdyż pobudza ich to seksualnie. Moim celem jest przestrzec przed nimi rodziców, matki przed partnerami, którzy mają lubieżne motywy, a udają, że dotykają pośladków dziecka z powodów wychowawczych.

Moim celem jest przestrzec również przed tymi, którzy mają lubieżne pobudki, ale sobie tego nie uświadamiają.

7. Chciałabym, żeby osoby, których seksualność została okaleczona w dzieciństwie i które jej nienawidzą – mogły się z nią pogodzić. Nawet jeśli seksualność została okaleczona rysem masochizmu, lepiej jest się nią cieszyć, niż być oziębłym i nic nie czuć.

8. Pragnę, żeby ci, którzy mają za sobą podobne do moich traumy i doświadczenia – mogli się dowiedzieć, że to nie oni są „zboczeni”, a reakcje ich ciał na uderzanie pośladków były całkowicie normalne i zgodne z fizjologią.

9. Chciałabym, żeby ludzie, którzy noszą w sobie takie tajemnice i czują się skażeni, zbrukani, ale nie mówią nikomu ze strachu, że nikt im nie uwierzy – mieli odwagę szukać pomocy u psychoterapeuty.

10. Chcę, żeby te tematy przestały być tabu, ponieważ społeczne milczenie nasila wtórną wiktymizację ofiar, które czują się odrzucone, niezrozumiane i niewidzialne.

 

W pełni zdaję sobie sprawę, że nie jestem specjalistą w dziedzinach seksuologii ani psychologii. Jestem jednak absolwentką magisterskich studiów humanistycznych, a moja praca dyplomowa dotyczyła problemu relacji międzyludzkich w ujęciu jednego z najbardziej znanych psychologów. Myślę, że ukończone studia podniosły moje kompetencje do pisania.

Jednak największą wartością tej książki jest fakt, iż stanowi ona moje osobiste świadectwo; piszę o czymś, co sama przeżyłam. Odwołuję się w niej do wielu naukowych źródeł, gdyż bez nich moja historia mogłaby zostać uznana za „rzadki przypadek”, „nietypowe zjawisko”. W rzeczywistości nie jest ona niczym niezwykłym; historie Goodgirl, Bethanie Fenimore, Jeana-Jacques’a Rousseau, Leopolda von Sacher-Masocha i innych osób szczegółowo opisuję na jej dalszych stronach.

Mam nadzieję, że moja książka stanie się inspiracją dla specjalistów, by w naukowy sposób zajęli się tym ważnym, pomijanym tematem, o którym Sigmund Freud pisał, że „wszyscy pedagodzy o tym dobrze wiedzą”[2].

W chwili obecnej pan Freud bardzo by się zdziwił.

Jest jeszczedrugi główny cel. Dla Laury. Żebym mogła wykrzyczeć to wszystko, co dusiłam w sobie przez trzydzieści trzy lata, i to, co najgorsze – przez dwadzieścia trzy. Żeby wymieciony spod dywanu potwór odsunął się ode mnie jeszcze trochę. Jednak aby te cele mogły zostać zrealizowane, muszę jeszcze tę książkę wydać, pokazać ją w społeczeństwie, w którym każdy gwałt stanowi tabu, a wszystkie jego ofiary obarczane są dodatkowym ciężarem – przymusem milczenia.

Przemoc seksualna w formie akceptowalnego społecznie klapsa, który jest tematem mojej książki, stanowi tabu podwójne, podniesione do kwadratu. Ludzie boją się złamać nakaz milczenia i mówić o gwałtach. Tym trudniej zapewne jest im wyjść z tłumu i potwierdzić, że zachowanie, stosowane jako powszechna kara wobec dzieci, również bywa gwałtem. I że ten dotyk zawsze stanowi w jakimś stopniu naruszenie intymności.

Znana pisarkaAlice Miller w ramach kampanii NoSpank pisała o konieczności łamania tego podwójnego tabu, jednak jej głos niestety zginął gdzieś w tłumie. Seksuolodzy i lekarze – tacy jak Doppet, Fischer, Dryjski czy współcześni Jordan Riak oraz Murray A. Straus – również usiłowali przestrzegać przed zagrożeniem dla dziecięcej seksualności, które czai się w wymierzaniu niewinnych klapsów. Ich głos niestety również się nie przebił.

We współczesnym świecie często poruszany jest temat gwałtów i przemocy seksualnej, jednak przeważnie nie mówi się głośno o konkretnych dramatach. Ofiary są uciszane, przekonywane, że „nic się nie stało”, że powinny zapomnieć i zająć się teraźniejszością. Uczucia ofiar, których psychika została zdruzgotana, są deprecjonowane, a one same czują się wyalienowane, odrzucone. Świat nie chce ich wysłuchać, nie chce dotykać tabu. Problem ten wyjątkowo klarownie i przejrzyście opisuje Zofia Nawrocka w swojej książce Gwałt. Głos kobiet wobec społecznego tabu. Inspiracją do jej napisania były własne, osobiste doświadczenia autorki. Nikt nie zna tak dobrze uczuć i sytuacji ofiary gwałtu, jak ona sama. Nikt nigdy tak trafnie jak ona tego nie opisze.

Jednak doświadczenie gwałtu jest dla psychiki tak druzgocące, że potrzeba czasu i wielu przemyśleń, by ofiara nauczyła się mówić o tym, co się właściwie stało. By znaleźć odpowiednie słowa do opisania swojej krzywdy oraz cierpienia, nauczyć się rozpoznawać i nazywać emocje. Najważniejszą umiejętnością jest nabranie dystansu, by swoje doświadczenie móc przelać na papier. W innym wypadku, jak pisze Zofia Nawrocka, zamiast tekstu musiałaby załączyć swój nagrany krzyk.

Tak właśnie na początku było ze mną. Pisałam bloga, który był moim chaotycznym krzykiem. Czułam, że ktoś wyrządził mi wielką seksualną krzywdę, że świat nie stoi po mojej stronie. Nie umiałam jednak tych rozedrganych uczuć i myśli uporządkować ani nazwać. Zostawiłam ten krzyk w głębinach internetu (usunęłam tylko część postów) jako świadectwo uczuć ofiary, która tłumiła swoją traumę przez bardzo wiele lat.

Okładka książki Zofii Nawrockiej jest wyjątkowo czytelna. Ona sama krzyczy, ale to już jest uporządkowany, bardzo wyraźny krzyk, skierowany w konkretną stronę. Ukazuje, jak gwałt rozdziera kobietę od środka, jak wdziera się między jej nogi i przenika coraz głębiej, przeszywa całe ciało i psychikę. Tak ważne jest, by to traumatyczne przeżycie nie zostało stłumione, uciszone przez zatwardziałą, seksistowską część społeczeństwa. By ofiara mogła ten cały emocjonalny ładunek wykrzyczeć, nie dusić go w sobie, umieć nazwać. Mówienie o tym doświadczeniu w pewien sposób wyzwala, uwalnia od poczucia wymuszonego milczenia, które staje się dla ofiary dodatkowym wymiarem gwałtu. Kiedy milczy, jest nadal bierna, stłamszona, bezbronna, bezradna – jak wtedy, gdy została zgwałcona. Kiedy przerywa milczenie, dopuszcza do siebie emocje, zaczyna o nich mówić, tym samym pokonuje chociaż w pewnym stopniu swoją bierność. Odzyskuje część kontroli. Ofiary gwałtu, kiedy już są na to gotowe, odczuwają ogromną potrzebę, by mówić o tym, co je spotkało.

I niestety bardzo często zderzają się wtedy z nieczułym światem, który chce zakneblować im usta[3].

Te wszystkie doświadczenia są mi tak bardzo bliskie. To, co mnie spotkało, było silnym wstrząsem, który zburzył wszystko, całe moje poczucie tożsamości i relacje ze światem. Wyparłam to i codziennie przez dwadzieścia trzy lata dusiłam w sobie. Macki zamiecionego pod dywan potwora każdego dnia się wysuwały, raniły, rozdzierały ranę w sercu. A ja cierpiałam tak bardzo, że codziennie systematycznie zamiatałam je po cichutku pod dywan lub obcinałam toporkiem.

Kiedy wreszcie przestałam tę traumę dusić w sobie, okazało się, że nie umiem o niej mówić; było dokładnie tak, jak pisze Zofia Nawrocka. Wiedziałam tylko, iż ktoś wyrządził mi okrutną krzywdę. Na moim blogu wyrzucałam z siebie całą masę chaotycznych, rozpaczliwych, pełnych bólu myśli. Jakbym konwulsyjnie wymiotowała zdarzeniami sprzed dwudziestu trzech lat. Jakaś kobieta napisała w komentarzu, że nie da się czytać tych chaotycznych wykrzykników. Potrzebowałam wielu miesięcy, by poukładać i uporządkować uczucia, by móc o tym wszystkim pisać z dystansem.

Oczywiście, że napisałam tę książkę nie tylko dla innych, ale też dla samej siebie. Jednak te dwa cele ściśle się ze sobą łączą. Powinnam mówić, mówić bardzo głośno, żeby mój głos przebił się przez tłum. Po to, by ochronić innych, by pomóc tym, którzy doznali tego samego zła i potrzebują wsparcia.

Aby zrealizować te cele, muszę jeszcze znaleźć wydawnictwo, które się odważy wyjść przed szereg, dołączyć do mojego głosu i powiedzieć: „Słuchajcie, ona ma rację. Klapsy to zabawa dla dorosłych”.

 

 

Ciąg dalszy w wersji pełnej

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Przypisy

 

 

 

[1] Wszystkie imiona zostały zmienione.

[2] Por. S. Freud, Życie seksualne,Wydawnictwo KR, Warszawa 1998, s. 84.

[3] Por. Z. Nawrocka, Gwałt. Głos kobiet wobec społecznego tabu, Książka i Prasa, Warszawa 2013, s. 7–11, 89–116, 254–271.