Hamlet - William Shakespeare (Szekspir) - ebook

Opis

Hamlet to obowiązkowa lektura szkolna. Ebook "Hamlet" zawiera przypisy opracowane specjalnie dla uczennic i uczniów liceum i technikum.

Hamlet to tragedia z przełomu XVI i XVII angielskiego poety, dramaturga i aktora Wiliama Shakespeare'a.

Autor uważany jest za jednego z najwybitniejszych pisarzy literatury angielskiej oraz reformatorów teatru, tworzył jako jeden z niewielu zarówno komedie jak i tragedie. Jego sztuki zostały przetłumaczone na większość języków nowożytnych. Do jego zasług można też zaliczyć wprowadzenie ok. 600 słów do języka angielskiego.

Hamlet to jeden z najbardziej znanych dramatów oraz najczęściej wystawianych w teatrze utworów. Akcja rozgrywa się na zamku w Elsynor w Danii, gdzie w niewyjaśnionych okolicznościach ginie król, tytułowy bohater. Po jego śmierci władzę przejmuje jego brat Klaudiusz, który żeni się z wdową po Hamlecie. Do zamku wraca syn zabitego, również Hamlet, któremu objawia się duch zmarłego ojca. Wyjawia mu, kto go zabił oraz prosi syna o pomszczenie. Przed Hamletem stoi trudny wybór: czy pomścić swojego ojca, czy żyć jakby nic się nie stało?

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
 
tłum. Józef Paszkowski
Epoka: Renesans Rodzaj: Dramat Gatunek: Dramat szekspirowski, Tragedia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 162

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




William Shakespeare

Hamlet

tłum. Józef Paszkowski

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3970-0

Hamlet

Królewicz duński

OSOBY:
KLAUDIUSZ — król duńskiHAMLET — syn poprzedniego, a synowiec teraźniejszego królaPOLONIUSZ — szambelanHORACY — przyjaciel HamletaLAERTES — syn PoloniuszaWOLTYMAND, KORNELIUSZ, ROZENKRANC, GILDENSTERN, OZRYK — dworzanieKSIĄDZMARCELLUS, BERNARDO — oficerowieFRANCISKO — żołnierzRAJNOLD — sługa PoloniuszaROTMISTRZPOSEŁDUCH ojca HamletaFORTYNBRAS — książę norweskiGERTRUDA — królowa duńska, matka HamletaOFELIA — córka PoloniuszaPanowie, damy, oficerowie, żołnierze, aktorowie, grabarze, majtkowie, posłowie i inne osoby.
Rzecz się odbywa w Elzynorze1.
Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

AKT PIERWSZY

SCENA PIERWSZA

Taras przed zamkiem.
Francisko na warcie. Bernardo zbliża się ku niemu.

BERNARDO

Kto tu? 

FRANCISKO

Nie, pierwej ty sam mi odpowiedz; 
Stój, wymień hasło! 

BERNARDO

„Niech Bóg chroni króla.” 

FRANCISKO

Bernardo? 

BERNARDO

Ten sam. 

FRANCISKO

Bardzo akuratnie 
Stawiacie się na czas, panie Bernardo. 

BERNARDO

Tylko co biła dwunasta. Idź, spocznij, 
Francisko. 

FRANCISKO

Wdzięcznym wam za zluzowanie2, 
Bom zziąbł i głupio mi na sercu. 

BERNARDO

Miałżeś 
Spokojną wartę? 

FRANCISKO

Ani mysz nie przeszła. 

BERNARDO

Dobranoc. Jeśli napotkasz Marcella 
I Horacego, z którymi tej nocy 
Straż mam odbywać, powiedz, niech się śpieszą. 
Horacy i Marcellus wchodzą.

FRANCISKO

Zda mi się, że ich słyszę. — Stój! kto idzie? 

MARCELLUS

„Lennicy3 króla.” 

HORACY

„Przyjaciele kraju.” 

FRANCISKO

A zatem dobrej nocy. 

MARCELLUS

Bądź zdrów, stary. 
Kto cię zluzował? 

FRANCISKO

Bernardo. Dobranoc. 
odchodzi

MARCELLUS

Hola! Bernardo! 

BERNARDO

Ho! czy to Horacy 
Z tobą, Marcellu? 

HORACY

Niby on. 

BERNARDO

Witajcie. 

HORACY

I cóż? Czy owa postać i tej nocy 
Dała się widzieć? 

BERNARDO

Ja nic nie widziałem. 

MARCELLUS

Horacy mówi, że to przywidzenie. 
I nie chce wierzyć wieści o tym strasznym, 
Dwa razy przez nas widzianym zjawisku; 
Uprosiłem go przeto, aby z nami 
Przepędził część tej nocy dla sprawdzenia 
Świadectwa naszych oczu i zbadania 
Tego widziadła, jeżeli znów przyjdzie. 

HORACY

Nic z tego; ręczę, że nie przyjdzie. 

BERNARDO

Usiądź 
I ścierp, że jeszcze raz zaszturmujemy4
Do twego ucha, które tak jest mocno 
Obwarowane przeciw opisowi 
Tego, czegośmy przez dwie noce5 byli 
Świadkami. 

HORACY

Dobrze, usiądźmy; Bernardo! 
Opowiedz, jak to było. 

BERNARDO

Przeszłej nocy, 
Gdy owa jasna gwiazda na zachodzie 
Tę samą stronę nieba oświecała, 
Gdzie teraz błyszczy, i zamkowy zegar 
Bił pierwszą, Marcel i ja ujrzeliśmy... 

MARCELLUS

Przestań; spojrzyjcie tam: nadchodzi znowu. 
Duch się ukazuje.

BERNARDO

Zupełnie postać nieboszczyka króla6. 

MARCELLUS

Horacy, przemów doń, uczony jesteś. 

BERNARDO

Możeż być większe podobieństwo? powiedz. 

HORACY

Prawda; słupieję7 z trwogi i zdumienia. 

BERNARDO

Zdawałoby się, że chce, aby który 
Z nas doń przemówił. 

MARCELLUS

Przemów doń, Horacy. 

HORACY

Ktoś ty, co nocnej pory nadużywasz 
I śmiesz przywłaszczać sobie tę wspaniałą 
Wojenną postać, którą pogrzebiony8
Duński monarcha za życia przybierał? 
Zaklinam cię na Boga: odpowiadaj. 

MARCELLUS

To mu się nie podoba. 

BERNARDO

Patrz, odchodzi. 

HORACY

Stój! mów; zaklinam cię: mów. 
Duch znika.

MARCELLUS

Już go nie ma. 

BERNARDO

I cóż, Horacy? Pobladłeś, drżysz cały. 
Powieszże jeszcze, że to urojenie? 
Co myślisz o tym? 

HORACY

Bóg świadkiem, że nigdy 
Nie byłbym temu wierzył, gdyby nie to 
Tak jawne, dotykalne przeświadczenie 
Własnych mych oczu. 

MARCELLUS

Nie jestże to widmo 
Podobne, powiedz, do zmarłego króla? 

HORACY

Jak ty do siebie. Taką właśnie zbroję 
Miał wtedy, kiedy Norweżczyka pobił: 
Tak samo, pomnę, marszczył czoło wtedy, 
Kiedy po bitwie zaciętej na lodach 
Rozbił tabory Polaków.9 Rzecz dziwna! 

MARCELLUS

Tak to dwa razy punkt o tejże samej 
Godzinie przeszło marsowymi kroki 
To widmo mimo naszych posterunków. 

HORACY

Co by to w gruncie mogło znaczyć, nie wiem; 
Atoli wedle kalibru i skali 
Mojego sądu, jest to prognostykiem10
Jakichś szczególnych wstrząśnień w naszym kraju. 

MARCELLUS

Siądźcie i niech mi powie, kto świadomy, 
Na co te ciągłe i tak ścisłe warty 
Poddanych w kraju noc w noc niepokoją? 
Na co to lanie dział i skupywanie11
Po obcych targach narzędzi wojennych? 
Ten ruch w warsztatach okrętowych, kędy12
Trud robotnika nie zna odróżnienia 
Między niedzielą a resztą tygodnia? 
Co powoduje ten gwałtowny pośpiech, 
Dający dniowi noc za towarzyszkę? 
Objaśniż13 mi to kto? 

HORACY

Ja ci objaśnię. 
Przynajmniej wieści chodzą w taki sposób: 
Ostatni duński monarcha, którego 
Obraz dopiero co nam się ukazał, 
Był, jak wiadomo, zmuszony do boju 
Przez norweskiego króla, Fortynbrasa14, 
Zazdroszczącego mu jego potęgi. 
Mężny nasz Hamlet15 (jako taki bowiem 
Słynie w tej stronie znajomego świata) 
Położył trupem tego Fortynbrasa, 
Który na mocy aktu, pieczęciami 
Zatwierdzonego i uświęconego 
Wojennym prawem, był obowiązany 
Części swych krajów ustąpić zwycięzcy, 
Tak jak nawzajem nasz król, na zasadzie 
Klauzuli16 tegoż samego układu, 
Byłby był musiał odpowiednią porcję 
Swych dzierżaw oddać na wieczne dziedzictwo 
Fortynbrasowi, gdyby ten był przemógł17. 
Owóż syn tego, panie, Fortynbrasa, 
Awanturniczym pobudzony szałem, 
Zgromadził teraz zebraną po różnych 
Kątach Norwegii, za strawę i jurgielt18, 
Tłuszczę19 bezdomnych wagabundów20 w celu, 
Który bynajmniej nie trąci tchórzostwem, 
A który, jak to nasz rząd odgaduje, 
Nie na czym innym się zasadza, jeno 
Na odebraniu nam siłą oręża 
W drodze przemocy wyż rzeczonych21 krain, 
Które utracił był jego poprzednik; 
I to, jak mi się zdaje, jest przyczyną 
Owych uzbrojeń, powodem czat22 naszych 
I źródłem tego wrzenia w całym kraju. 

BERNARDO

I ja tak samo sądzę; tym ci bardziej, 
Że to zjawisko w wojennym przyborze23
Odwiedza nasze czaty i przybiera 
Na siebie postać nieboszczyka króla, 
Który tych wojen był i jest sprężyną. 

HORACY

Znak to dla oczu ducha płodny w groźbę. 
Gdy Rzym na szczycie stał swojej potęgi, 
Krótko przed śmiercią wielkiego Juliusza24
Otworzyły się groby i umarli 
Błądzili jęcząc po ulicach Rzymu; 
Widziane były różne dziwowiska: 
Jako to gwiazdy z ogonem, deszcz krwawy, 
Plamy na słońcu i owa wilgotna 
Gwiazda25, rządząca państwami Neptuna, 
Zmierzchła, jak gdyby na sąd ostateczny. 
I otóż takie same poprzedniki 
Smutnych wypadków, które jako gońce 
Biegną przed losem albo są prologiem 
Wróżb przyjść mających, nieba i podziemia 
Zsyłają teraz i naszemu państwu. 
Duch powraca.
Patrzcie! znów idzie. Zastąpię mu drogę, 
Choćbym miał zdrowiem przypłacić. Stój, maro! 
Możesz–li wydać głos albo przynajmniej 
Dźwięk jakikolwiek przystępny dla ucha: 
To mów! 
Jest–li czyn jaki do spełnienia, zdolny 
Dopomóc tobie, a mnie przynieść zaszczyt: 
To mów! 
Masz–li świadomość losów tego kraju, 
Które, wprzód znając, można by odwrócić: 
To mów! 
Albo–li może za życia pogrzebłeś26
W nieprawy sposób zgromadzone skarby, 
Za co wy, duchy, bywacie, jak mówią, 
Skazane nieraz tułać się po śmierci. 
Kur pieje.
Mów! Stój! Mów! — zabież27 mu drogę, Marcellu! 

MARCELLUS

Mamże nań natrzeć halabardą28? 

HORACY

Natrzyj. 
Jeśli nie stanie. 

BERNARDO

Tu jest! 

HORACY

Tu jest! 
Duch znika.

MARCELLUS

Zniknął. 
Krzywdzim tę postać tak majestatyczną, 
Chcąc ją przemocą zatrzymać; powietrze 
Tylko chwytamy i czcza nasza groźba 
Złośliwym tylko jest urągowiskiem29. 

BERNARDO

Chciał coś podobno mówić, gdy kur zapiał. 

HORACY

Wtem nagle wzdrygnął się jak winowajca 
Na głos strasznego apelu. Słyszałem, 
Że kur, ten trębacz zwiastujący ranek, 
Swoim donośnym, przeraźliwym głosem 
Przebudza bóstwo dnia, i na to hasło 
Wszelki duch, czy to błądzący na ziemi, 
Czy w wodzie, w ogniu czy w powietrzu, śpiesznie 
Wraca, skąd wyszedł; a że to jest prawdą, 
Dowodem właśnie to, cośmy widzieli. 

MARCELLUS

Zadrżał i rozwiał się, skoro kur zapiał, 
Mówią, że ranny ten ptak w owej porze, 
Kiedy święcimy narodzenie Pana, 
Po całych nocach zwykł śpiewać i wtedy 
Żaden duch nie śmie wyjść z swego siedliska: 
Noce są zdrowe, gwiazdy nieszkodliwe, 
Złe śpi, ustają czarodziejskie wpływy, 
Tak święty jest ten czas i dobroczynny. 

HORACY

Słyszałem i ja o tym i po części 
Sam daję temu wiarę. Ale patrzcie, 
Już dzień w różanym płaszczu strząsa rosę 
Na owym wzgórku wschodnim. Zejdźmy z warty. 
Moja zaś rada, abyśmy niezwłocznie 
O tym, czegośmy tu świadkami byli, 
Uwiadomili młodego Hamleta; 
Bo prawie pewien jestem, że to widmo, 
Milczące dla nas, przemówi do niego. 
Czy się zgadzacie na to, co nam zrobić 
Zarówno serce, jak powinność każe? 

MARCELLUS

Jak najzupełniej, i wiem nawet, gdzie go 
Na osobności zdybiemy dziś z rana. 
Wychodzą.

SCENA DRUGA

Sala audiencjonalna30 w zamku.
Król, Królowa, Hamlet, Poloniusz, Laertes, Woltymand, Korneliusz, panowie i orszak.

KRÓL

Jakkolwiek świeżo tkwi w naszej pamięci 
Zgon kochanego, drogiego naszego 
Brata Hamleta, jakkolwiek by przeto 
Sercu naszemu godziło się w ciężkim 
Żalu pogrążyć, a całemu państwu 
Zawrzeć się31 w jeden fałd kiru32, o tyle 
Jednak rozwaga czyni gwałt naturze, 
Że pomnąc o nim nie zapominamy 
O sobie samych. Dlatego — z zatrutą, 
Że tak powiemy, od smutku radością, 
Z pogodą w jednym, a łzą w drugim oku, 
Z bukietem w ręku, a jękiem na ustach, 
Na równi ważąc wesele i boleść — 
Połączyliśmy się małżeńskim węzłem 
Z tą niegdyś siostrą naszą, a następnie 
Dziedziczką tego wojennego państwa. 
Co wszakże czyniąc, nie postąpiliśmy 
Wbrew światlejszemu waszemu uznaniu, 
Które swobodnie objawione dało 
Temu krokowi sankcje33. Dzięki za to. — 
A teraz wiedzcie, że młody Fortynbras, 
Czyli34 to naszą lekceważąc wartość, 
Czyli to sądząc, że z śmiercią drogiego 
Brata naszego w królestwie tym znajdzie 
Nieład i bezrząd, i na tym jedynie 
Budując płonną nadzieję korzyści, 
Nie zaniedbuje naglić nas przez posłów 
O zwrot tych krain, które prawomocnie, 
Za sprawą świętej pamięci Hamleta, 
Brata naszego, z rąk jego rodzica 
Przeszły na własność Danii. Tyle o nim. 
Terazże o nas i o celu, w jakim 
Tu się zeszliśmy. Wzywamy tym pismem 
Stryja młodego Fortynbrasa, dzisiaj 
Króla Norwegii, który, z sił opadły, 
Obłożnie chory, może i nie słyszał 
O tych zabiegach swojego synowca, 
Aby powstrzymał go od dalszych kroków 
W tej sprawie, aby mu wzbronił zbierania 
Wojsk i zaciągów35 złożonych wszak z jego 
Wiernych poddanych. Wam zaś, Korneliuszu 
I Woltymandzie, poruczamy36 zanieść 
To pismo, łącznie z pozdrowieniem naszym, 
Władcy Norwegii, nie upoważniając 
Was do wchodzenia z nim w nic więcej nad to, 
Co treść powyższych słów naszych zakreśla. 
Bywajcie nam więc zdrowi i niech pośpiech 
Chwali gorliwość waszą. 

KORNELIUSZ I WOLTYMAND

Jak we wszystkim, 
Tak i w tym starać się będziem jej dowieść. 

KRÓL

Nie wątpię o tym. Bywajcież nam zdrowi. 
Korneliusz i Woltymand wychodzą.
Miałeś nas o coś prosić, Laertesie; 
Jakiż jest przedmiot tej prośby? Mów śmiało. 
Nie traci próżno słów, kto się udaje 
Ze słusznym żądaniem do monarchy Danii. 
Czegóż byś pragnął, czego bym nie gotów 
Spełnić wprzód jeszcze, niżeliś zapragnął? 
Głowa nie bliżej jest pokrewna sercu, 
Ręka nie skorsza ku przysłudze ustom 
Jak tron nasz ojcu twemu, Laertesie, 
Czegóż więc żądasz? 

LAERTES

Pozwolenia waszej 
Królewskiej mości na powrót do Francji, 
Skąd chętnie wprawdzie tu przybyłem, aby 
Złożyć powinny hołd przy koronacji 
Waszej królewskiej mości, ale teraz, 
Gdym już dopełnił tego obowiązku, 
Życzenia moje i myśli, wyznaję, 
Ciągną mię znowu do Francji; ku czemu 
O przychylenie się i przebaczenie 
Kornie śmiem waszą królewską mość błagać. 

KRÓL

Cóż na to ojciec waszmości? Przystajeż37
Na to, Poloniuszu? 

POLONIUSZ

Usilnymi prośby 
Póty kołatał do mojego serca, 
Ażem do życzeń jego mimochętnie38
Przyłożył pieczęć zezwolenia. Racz mu 
Wasza królewska mość nie bronić jechać. 

KRÓL

Jedź więc, rozrządzaj według woli czasem 
I łaską naszą. Do ciebie się teraz 
Zwracam, kochany synowcze39 Hamlecie, 
Synu mój. 

HAMLET

na stronie
Trochę więcej niż synowcze, 
A mniej niż synu. 

KRÓL

Jakiż tego powód, 
Że czarne chmury wciąż cię otaczają? 

HAMLET

I owszem, panie, jestem wystawiony 
Bardzo na słońce. 

KRÓLOWA

Kochany Hamlecie, 
Zrzuć tę ponurą barwę i przyjaźnie 
Wypogodzonym okiem spójrz na Danię; 
Przestań powieki ustawicznie spuszczać 
W ziemię, o drogim ojcu rozmyślając. 
Co żyje, musi umrzeć; dziś tu gości, 
A jutro w progi przechodzi wieczności; 
To pospolita rzecz. 

HAMLET

W istocie, pani, 
Zbyt pospolita. 

KRÓLOWA

Gdy wszystkim jest wspólna, 
Czemuż się tobie zdaje tak szczególna? 

HAMLET

Zdaje się, pani! bynajmniej, jest raczej; 
U mnie nic żadne „zdaje się” nie znaczy, 
Niczym sam przez się ten oczom widzialny 
Czarnej żałoby strój konwencjonalny; 
Wietrzne z trudnością wydawane tchnienie, 
Obficie z oczu ciekące strumienie, 
Żałość na widok stawiana obliczem, 
Miną, gestami — to wszystko jest niczem. 
To tylko zdaje się, bo potajemnie 
Można być obcym temu; ale we mnie 
Jest coś, co w ramę oznak się nie mieści, 
W tę larwę żalu, liberię40 boleści. 

KRÓL

Godzien pochwały, Hamlecie, ten smutek, 
Którym oddajesz cześć pamięci ojca; 
Lecz wiedz, że ojciec twój miał także ojca 
I że go także utracił tak samo 
Jak tamten swego. Dobry syn powinien 
Jakiś czas boleć po śmierci rodzica; 
Lecz uporczywie trwać w utyskiwaniach 
Jest to bezbożny okazywać upór, 
Sprzeciwiający się wyrokom niebios; 
Jest to niemęskie okazywać serce, 
Niesforny umysł i płochą rozwagę. 
Bo skoro wiemy, że coś jest zwyczajnym, 
Jak każda inna rzecz najpowszedniejsza, 
Na cóż, stawiając opór konieczności, 
Brać to do serca? Wstydź się, jest to grzechem 
Przeciw naturze, przeciw niebu, przeciw 
Zmarłemu nawet; jest to na ostatek 
Wbrew rozumowi, który od skonania 
Pierwszego z ludzi aż do śmierci tego, 
Którego świeżą opłakujem stratę, 
Ciągle i ciągle woła: Tak być musi! 
Rzuć więc, prosimy cię, te płonne żale 
I pomnij, że masz w nas drugiego ojca, 
Niechaj się dowie świat, żeś ty najbliższym 
Naszego tronu i naszego serca; 
Co się zaś tyczy twojego zamiaru 
Wrócenia nazad do szkół wittenberskich41
Jest on życzeniom naszym wręcz przeciwny; 
Przeto wzywamy cię, abyś się zgodził 
Na pozostanie tu pod czułą pieczą 
Naszego oka, jako nasz najmilszy 
Dworzanin, krewny i syn. 

KRÓLOWA

O, Hamlecie, 
Nie daj się matce prosić nadaremnie; 
Pozostań z nami, porzuć myśl jechania 
Do Wittenbergi. 

HAMLET

Ze wszystkich sił moich 
Będę–ć42 posłusznym, pani. 

KRÓL

To mi piękna, 
Co się nazywa, synowska odpowiedź! 
Pójdź, ukochana żono, ta uprzejma, 
Nieprzymuszona powolność Hamleta 
Rozpromieniła mi serce; dlatego 
Każdy wzniesiony dziś na zamku toast 
Moździerze wzbiją w obłoki i niebo, 
Wtórząc radosnym królewskim wiwatom, 
Odpowie ziemi równym grzmotem. Idźmy. 
Król, Królowa i wszyscy prócz Hamleta wychodzą.

HAMLET

Bogdaj to trwałe, zbyt wytrwałe ciało 
Stopniało, w lotną parę się rozwiało! 
Lub bogdaj Ten, tam w niebie, nie był karą 
Zagroził samobójcy! Boże! Boże! 
Jak nudnym, nędznym, lichym i jałowym 
Zda mi się cały obrót tego świata! 
To nie pielony ogród, samym tylko 
Bujnie krzewiącym się chwastem porosły. 
O wstydzie! że też mogło przyjść do tego! 
Parę miesięcy dopiero, jak umarł! 
Nie, nie, i tego nie ma — taki dobry, 
Taki anielski król, naprzeciw tego 
Istny Hyperion43 naprzeciw satyra; 
A tak do matki mojej przywiązany, 
Że nie mógł ścierpieć nawet, aby lada 
Przyostry powiew dotknął się jej twarzy. 
Ona zaś — trzebaż, abym to pamiętał! — 
Wieszała mu się u szyi tak chciwie, 
Jakby w niej rosła żądza pieszczot w miarę 
Zaspokajania jej. I w miesiąc potem... 
O, precz z tą myślą!... Słabości, nazwisko 
Twoje: kobieta. — W jeden marny miesiąc, 
Nim jeszcze zdarła te trzewiki, w których 
Szła za biednego mego ojca ciałem, 
Zalana łzami jako Niobe44 — patrzcie! — 
Boże mój! zwierzę, bezrozumne zwierzę 
Dłużej by czuło żal — zostaje żoną 
Mojego stryja, brata mego ojca, 
Lecz który tak jest do brata podobny 
Jak ja do Herkulesa. W jeden miesiąc, 
Nim jeszcze słony osad łez nieszczerych 
Z zaczerwienionych powiek jej ustąpił, 
Została żoną innego! Tak prędko, 
Tak lekko skoczyć w kazirodne łoże! 
Nie jest to dobrym ani wyjść nie może 
Na dobre. Ale pękaj, serce moje, 
Bo usta milczeć muszą. 
Horacy, Bernardo i Marcellus wchodzą.

HORACY

Przyjm pozdrowienie nasze, drogi książę. 

HAMLET

Miło mi widzieć panów w dobrym zdrowiu. 
Wszak to Horacy! albo zapomniałem, 
Jak się sam zowię. 

HORACY

Ten sam i jak zawsze 
Królewiczowskiej mości biedny sługa. 

HAMLET

Dobry przyjaciel raczej; weź to miano, 
A mnie daj tamto. Cóż cię z Wittenbergi 
Sprowadza? — Wszak to Marcellus? 

MARCELLUS

Tak, panie. 

HAMLET

Bardzom rad widzieć pana. Dobry wieczór. 
Ale na serio, powiedz mi, Horacy, 
Co cię przywiodło z Wittenbergi? 

HORACY

Skłonność 
Do próżniackiego życia, mości książę. 

HAMLET

Tego by nie śmiał mi powiedzieć nawet 
Twój nieprzyjaciel i sam też źle czynisz, 
Chcąc ucho moje przymusić do wiary 
W własne zeznanie twoje przeciw tobie. 
Wiem, żeś nie próżniak; jakiż więc być może 
Cel przebywania twego w Elzynorze? 
Nauczysz się tu pić tęgo. 

HORACY

Przybyłem 
Na pogrzeb ojca twego, mości książę. 

HAMLET

Nie żartuj ze mnie, szkolny towarzyszu; 
Przybyłeś raczej na ślub matki mojej. 

HORACY

W istocie, prędko nastąpił po tamtym. 

HAMLET

Oszczędność, bracie, oszczędność! Przygrzane 
Resztki przysmaków z pogrzebowej stypy 
Dały traktament45 na ucztę weselną. 
O mój Horacy, wolałbym był ujrzeć 
Najzawziętszego mego wroga w niebie 
Niż dożyć tego dnia. Mój biedny ojciec!... 
Zda mi się, że go widzę. 

HORACY

Gdzie?! 

HAMLET

Przed duszy 
Mojej oczyma.46

HORACY

Widziałem go niegdyś; 
Był to król, jakich mało. 

HAMLET

Człowiek, powiedz; 
Chociażby wszystko w tym fałszywym świecie 
Było tym, czym się na pozór wydaje, 
Jeszcze by drugi taki się nie znalazł. 

HORACY

Zda mi się, że go widziałem tej nocy. 

HAMLET

Widziałeś? kogo? 

HORACY

Króla, ojca waszej 
Książęcej mości. 

HAMLET

Króla? mego ojca?! 

HORACY

Zawieś na chwilę zdumienie, o panie, 
I bacznym uchem racz wysłuchać tego 
Nadzwyczajnego doniesienia, które, 
Zgodnie z świadectwem tych dwóch zacnych ludzi, 
Mam ci uczynić. 

HAMLET

Mów, na miłość boską! 

HORACY

Przez dwie już noce po sobie idące, 
Wśród głuchej ciszy północnej, ciż sami 
Oficerowie, Marcel i Bernardo, 
Straż odbywając przy zamku, miewają 
Następujące widzenie: 
Postać podobna do świętej pamięci 
Ojca twojego, panie, uzbrojona 
Jak najkompletniej od stóp aż do głowy, 
Staje przed nimi, uroczystym krokiem 
Przechodzi mimo, z wolna i poważnie; 
Trzykroć przeciąga przed ich zdumiałymi 
I struchlałymi oczyma tak blisko, 
Że ich nieledwie buławą dotyka; 
Oni zaś stoją jak wryci i, jakby 
Zgalareceni przerażeniem, nie śmią 
Przemówić do niej ani słowa. Mając 
Wieść o tym sobie przez nich udzieloną 
Jak najtajemniej, udałem się z nimi 
Następnej nocy samotrzeć47 na wartę; 
I rzeczywiście o tym samym czasie, 
W taki sam sposób, co do joty zgodnie 
Z przywiedzionymi szczegółami, przyszło 
Widziadło. Znałem ojca twego, panie: 
Te ręce mniej są do siebie podobne. 

HAMLET

Gdzie się to działo? 

HORACY

Na tarasie, panie. 

HAMLET

Nie przemówiłżeś do tego zjawiska? 

HORACY

I owszem, ale żadnej odpowiedzi 
Nie otrzymałem. Raz tylko podniosło 
Głowę i zdało się chcieć coś powiedzieć; 
Ale w tej chwili zapiał kur poranny, 
Na głos którego zerwało się nagle 
I znikło nam sprzed oczu. 

HAMLET

Osobliwe! 

HORACY

Jak żyw tu stoję, mości książę, jest to 
Rzetelna prawda i mieliśmy sobie 
Za obowiązek donieść o tym waszej 
Książęcej mości. 

HAMLET

Zaprawdę, to widmo 
Niespokojności mię nabawia. Macież 
Tej nocy wartę? 

WSZYSCY TRZEJ

Mamy, mości książę. 

HAMLET

Było więc uzbrojone? 

WSZYSCY TRZEJ

Tak jest, panie. 

HAMLET

Od stóp do głowy? 

WSZYSCY TRZEJ

Od czaszki do kostek. 

HAMLET

Nie widzieliście więc jego oblicza? 

HORACY

I owszem: miało przyłbicę wzniesioną. 

HAMLET

Groźnież na twarzy wyglądało? 

HORACY

Smutno 
Bardziej niż gniewnie. 

HAMLET

Blado czy rumiano? 

HORACY

O, bardzo blado. 

HAMLET

I wzrok w was wlepiało? 

HORACY

Nieporuszenie. 

HAMLET

Szkoda, żem tam nie był. 

HORACY

Byłbyś był, panie, osłupiał. 

HAMLET

Być może, 
Być może. Długoż bawiło? 

HORACY

Tak długo, 
Jak długo by ktoś przy średnim pośpiechu 
Sto musiał liczyć. 

MARCELLUS I BERNARDO

O, dłużej. 

HORACY

Nie wtedy, 
Kiedy ja byłem. 

HAMLET

Siwąż miało brodę? 

HORACY

Zupełnie taką, jaką u zmarłego 
Króla widziałem: czarną, posrebrzoną. 

HAMLET

Będę dziś z wami na warcie: być może, 
Iż przyjdzie znowu. 

HORACY

Przyjdzie niezawodnie. 

HAMLET

Skoro przybiera postać mego ojca, 
Muszę z nim mówić, choćby całe piekło, 
Rozwarłszy paszczę, milczeć mi kazało. 
Co do was, moi panowie, jeśliście 
Tę okoliczność dotąd zataili, 
Trzymajcież ją i nadal pod zamknięciem,