Halkionia - Papierski Maciej - ebook + książka

Halkionia ebook

Papierski Maciej

0,0

Opis

W Serii Mozaikowej prezentujemy głosy różnych pokoleń w ich najciekawszych przejawach. Charakterystyczne dla poezji Macieja Papierskiego jest operowanie niezwykłymi metaforami, szczególna muzyczność frazy oraz poruszanie się między tym, co wzniosłe a tym, co codzienne. Halkionia to tom utrzymany w ciemnej, lirycznej tonacji. Tytuł nawiązuje do tzw. Dni Alkione, czyli czasu, gdy bogowie nakazywali milczeć wzburzonym falom, by wśród skał mogły wykluć się małe zimorodki (mit o Alkionie i Keyksie). To metafora krótkich momentów przerwy w panowaniu brutalnych sił, które zagrażają temu, co piękne i nieskończenie kruche. Próbom znalezienia tych metafizycznych przebłysków wśród okrucieństwa świata poświęcone są wiersze tego tomu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 16

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Redaktor prowadząca: Anna Piwkowska

Redakcja i korekta: Aleksandra Nizioł

Projekt graficzny okładki: Piotr Kieżun

© Copyright by Maciej Papierski

© Copyright for this edition by Państwowy Instytut Wydawniczy 2025

Wydanie pierwsze

Warszawa 2025

Państwowy Instytut Wydawniczy

ul. Foksal 17, 00-372 Warszawa

tel. 22 826 02 01

[email protected]

Księgarnia internetowa: www.piw.pl

Polub PIW na Facebooku:

www.fb.com/panstwowyinstytutwydawniczy

ISBN 978-83-8196-650-4

PROLOG

Czytamy dużo tego lata. Być może któregoś dnia

osad opowieści sprawi, że pod powłoczką skóry

pojawi się świetlista warstwa. Czasem niemal to widzę –

jak po tysiącu i jednym rozdziale w którymś z nas następuje

coś, czy może raczej wszystko tam wraca. Jakby

bezgłośny, odtwarzany bez ustanku film nawinął się

w końcu na szpulę i stanął.

Żeby kochać, musimy mówić długo,

przez noc, aż wyczerpią się słowa,

jak płynący potok, gładzący jasny blat ziemi.

Aż przyjdzie ktoś i rozwiąże ten węzeł –

to, czego nie zdążyliśmy nazwać, aż przejdzie blask

przez szybę autobusu i, zamknąwszy książkę, wysiądziemy

przy rozsupłanej pętli

STUDIUM ŁASKI

I

odsuwam skobel na strych i gdy nikniesz w labiryntach

książek, w szczelnym milczeniu, w antracytowym płaszczu,

przeczuwam przetarcia podszewki, rozwarstwiające się

włókna. czas odmienia się przez przypadki – i nie ma co zbierać

twojej roztrzaskanej frazy, stłuczonego kalejdoskopu

nieprzeniknionego dla oka, zagrzebanego wśród pudeł,

stosów papierów, gratów. w błękitnym kurzu

efekt Tyndalla – niech ujawni zagubioną cząstkę,

zabraną ci jasność, w gwiezdnym popiele maku

zdmuchniętą z dłoni, jedyne białe ziarno

II