Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W Serii Mozaikowej prezentujemy głosy różnych pokoleń w ich najciekawszych przejawach. Charakterystyczne dla poezji Macieja Papierskiego jest operowanie niezwykłymi metaforami, szczególna muzyczność frazy oraz poruszanie się między tym, co wzniosłe a tym, co codzienne. Halkionia to tom utrzymany w ciemnej, lirycznej tonacji. Tytuł nawiązuje do tzw. Dni Alkione, czyli czasu, gdy bogowie nakazywali milczeć wzburzonym falom, by wśród skał mogły wykluć się małe zimorodki (mit o Alkionie i Keyksie). To metafora krótkich momentów przerwy w panowaniu brutalnych sił, które zagrażają temu, co piękne i nieskończenie kruche. Próbom znalezienia tych metafizycznych przebłysków wśród okrucieństwa świata poświęcone są wiersze tego tomu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 16
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redaktor prowadząca: Anna Piwkowska
Redakcja i korekta: Aleksandra Nizioł
Projekt graficzny okładki: Piotr Kieżun
© Copyright by Maciej Papierski
© Copyright for this edition by Państwowy Instytut Wydawniczy 2025
Wydanie pierwsze
Warszawa 2025
Państwowy Instytut Wydawniczy
ul. Foksal 17, 00-372 Warszawa
tel. 22 826 02 01
Księgarnia internetowa: www.piw.pl
Polub PIW na Facebooku:
www.fb.com/panstwowyinstytutwydawniczy
ISBN 978-83-8196-650-4
Czytamy dużo tego lata. Być może któregoś dnia
osad opowieści sprawi, że pod powłoczką skóry
pojawi się świetlista warstwa. Czasem niemal to widzę –
jak po tysiącu i jednym rozdziale w którymś z nas następuje
coś, czy może raczej wszystko tam wraca. Jakby
bezgłośny, odtwarzany bez ustanku film nawinął się
w końcu na szpulę i stanął.
Żeby kochać, musimy mówić długo,
przez noc, aż wyczerpią się słowa,
jak płynący potok, gładzący jasny blat ziemi.
Aż przyjdzie ktoś i rozwiąże ten węzeł –
to, czego nie zdążyliśmy nazwać, aż przejdzie blask
przez szybę autobusu i, zamknąwszy książkę, wysiądziemy
przy rozsupłanej pętli
I
odsuwam skobel na strych i gdy nikniesz w labiryntach
książek, w szczelnym milczeniu, w antracytowym płaszczu,
przeczuwam przetarcia podszewki, rozwarstwiające się
włókna. czas odmienia się przez przypadki – i nie ma co zbierać
twojej roztrzaskanej frazy, stłuczonego kalejdoskopu
nieprzeniknionego dla oka, zagrzebanego wśród pudeł,
stosów papierów, gratów. w błękitnym kurzu
efekt Tyndalla – niech ujawni zagubioną cząstkę,
zabraną ci jasność, w gwiezdnym popiele maku
zdmuchniętą z dłoni, jedyne białe ziarno
II