Gwieździste niebo nad nami. Tom 2: Kometa - Katarzyna Grabowska - ebook

Gwieździste niebo nad nami. Tom 2: Kometa ebook

Katarzyna Grabowska

0,0

Opis

Kometa to kontynuacja losów bohaterów znanych z Perseid – historia o nastoletnim buncie, błędnych decyzjach i uczuciach, które wymykają się spod kontroli. Relacje Nelki z matką nigdy nie były łatwe, ale teraz stają się jeszcze gorsze. Zwłaszcza odkąd w życiu Iwony pojawia się pewien policjant. W szkole sytuacja również nie ulega poprawie - Nelka nadal jest obiektem drwin i złośliwych plotek, a pewien żart kolegów z klasy prowadzi do tragedii. Uczucie do Adama także nie należy do prostych, gdyż na przeszkodzie mu staje Mati, który próbując zapomnieć o dziewczynie brata ucieka w niebezpieczny nałóg. Między nimi wszystkimi rośnie napięcie, a Nelka ma wrażenie, że stoi na krawędzi czegoś, czego nie potrafi nazwać. W tle rozbrzmiewa muzyka, a na niebie pojawia się kometa – zwiastun nieszczęścia. Nie wszyscy dostaną szansę na szczęśliwe zakończenie. Ale jedno jest pewne – tej historii nie da się zapomnieć.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 282

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Redakcja

Joanna Misztal

Projekt okładki

Dagmara Niedźwiecka-Musialik

Redakcja techniczna, skład i przygotowanie wersji elektronicznej

Maksym Leki

Korekta

Urszula Bańcerek

Marketing

[email protected]

Wydanie I, Siemianowice Śląskie 2025

Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA

41-100 Siemianowice Śląskie, ul. Olimpijska 12

tel. +48 600 472 609, +48 664 330 229

[email protected]

www.videograf.pl

© Wydawnictwa Videograf SA, Mikołów 2025

tekst © Katarzyna Grabowska

ISBN 978-83-8293-290-4

Rozdział I

Czas ma to do siebie, że nie stoi w miejscu. Dni mijają niepostrzeżenie, jeden za drugim, układając się w ciąg tygodni, miesięcy i lat. Pory roku następują po sobie zgodnie z pradawnym prawem natury, nie zważając na ludzkie pragnienia, by zatrzymać to, co piękne, i uniknąć tego, co sprawia ból.

Wczesna, wiosenna zieleń drzew, krucha i świeża, budzi się do życia, nieświadoma, jak szybko osiągnie pełen rozkwit. Lato obdarza świat ciepłem i barwami, zieleń gęstnieje, a powietrze pachnie słońcem i dojrzewającymi owocami. Ale nawet letnie dni, choć zdają się nie mieć końca, powoli ustępują miejsca jesieni.

Jesienny wiatr unosi zapach wilgotnej ziemi i strąca liście, które w tanecznym wirze opadają na ziemię, tworząc złocisty dywan. Każdy listek to ślad minionych dni – opowieść o ciepłych promieniach słońca, deszczowych porankach i wietrznych popołudniach. Nikt nie potrafi ich zatrzymać, podobnie jak nie sposób zatrzymać mijającego czasu.

Gdy nadchodzi zima, świat zamiera w bezruchu. Mróz ścina nagie gałęzie drzew, sprawiając, że zdają się jeszcze bardziej samotne na tle szarego nieba. A jednak śnieg, jakby z litości, otula je lekką, białą pierzyną, pozwalając im odpocząć. Czas zwalnia, dni stają się krótsze, a uśpiona przyroda czeka na nowy początek, na kolejne odrodzenie.

To, co w ostatnich miesiącach wydarzyło się w życiu Nelki, wywróciło jej świat do góry nogami. Rozwód rodziców, niespodziewana przeprowadzka na totalne zadupie, gdzie nie było ani internetu, ani zasięgu sieci komórkowej, wywołały w dziewczynie gniew i bunt. Matka odebrała jej wszystko, co było dla niej cenne: przyjaciół, chłopaka, radosne życie w Łodzi. W zamian zafundowała dom na odludziu, poczucie osamotnienia i nieakceptacji, a także pozwoliła poznać ból rozstania.

Spotkanie z Adamem na wzgórzu było jak zapowiedź czegoś, czego wtedy nie potrafiła jeszcze nazwać. Stał tam, zapatrzony w niebo, a ona – uciekając od własnych myśli, a przede wszystkim toksycznej, przejmującej się tylko sobą matki – znalazła się tuż obok niego. Nie podejrzewała, że ta noc, noc Perseid, zmieni wszystko. Adam stał się jej przyjacielem, kimś, komu mogła zaufać, nawet jeśli na początku nie chciała się do tego przyznać.

Mati, brat bliźniak Adama, był zupełnie inny. Tajemniczy, charyzmatyczny, nieprzewidywalny. Gdy po raz pierwszy na siebie wpadli, od razu jej się naraził. Był arogancki, pewny siebie i zachowywał się tak, jakby świat należał do niego. A jednak... Coś ją do niego ciągnęło, choć nie chciała tego przyznać nawet przed sobą.

Życie Kornelii na Świerkowej Polanie stało się chaotyczne, pełne napięcia i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Po rozstaniu z Filipem, po zdradzie najlepszej przyjaciółki, po kolejnych sprzeczkach z matką czuła, jakby jej świat się rozpadał. Adam był ostoją, ale to przy Matim serce waliło jej szybciej. To on wytrącał ją z równowagi, doprowadzał do szału i sprawiał, że czuła się zupełnie zagubiona.

Szkolny bal halloweenowy początkowo nie wzbudził zainteresowania Nelki, jednak kiedy dowiedziała się, że wystąpi na nim Darkness, zespół Matiego, zmieniła zdanie. Podejmując decyzję o udziale w zabawie, nie przypuszczała jednak, ile się wydarzy. Pocałunek z Matim w szatni, spięcie z Ewką, kłamstwa, zamieszanie, oskarżenia, gorące, pełne napięcia chwile w składziku, brutalne słowa, które padły zaraz potem. Mati mówił, że jej nie znosi, ale jego oczy zdradzały coś innego.

Wybiegła ze szkoły. Nie była w stanie dłużej tam zostać. Czuła się upokorzona, zagubiona i zła na cały świat. Przejęta swoją sytuacją, nie myślała o Adamie, który na wieść, że w dość nerwowej atmosferze opuściła bal, wyruszył pieszo, w środku nocy, gotowy pokonać kilometry, by ją odnaleźć. Nie wiedziała też, że Mati – ten, który ranił ją najmocniej – zrobił coś, czego nigdy by się po nim nie spodziewała.

Tamtej nocy wszystko się zmieniło. A to był dopiero początek.

***

Darkness zyskał po balu niespodziewaną popularność. Ich występ odbił się szerokim echem, a filmy z nagraniem koncertu krążyły po internecie, stając się viralem na TikToku. Mati, Greg i Kris dosłownie w kilka dni z prawie nieznanej grupy stali się rozpoznawalnym i bardzo popularnym zespołem, którego piosenki nuciła cała Polska, a nawet świat. Niedługo trzeba było czekać, żeby wkrótce zaczęto puszczać ich utwory w lokalnym radiu, a także – co totalnie zaskoczyło chłopaków – otrzymali zaproszenie do udziału w programie śniadaniowym w jednej z wielkich stacji telewizyjnych. Wszyscy zachwycali się trzema młodzieńcami odzianymi w czerń i grającymi mocne, rockowe nuty. Dla Matiego oznaczało to wielką zmianę – przeszedł na nauczanie domowe, co pozwalało mu skupić się na muzyce, a jednocześnie dawało szansę na zaliczenie klasy w normalnym terminie.

Nelka nie wiedziała, co czuć i co myśleć. Z jednej strony była wdzięczna losowi, że nie musi spotykać go codziennie w szkolnych murach. Z drugiej, brakowało jej jego obecności. Często łapała się na tym, że spoglądała na zajmowaną uprzednio przez niego ławkę, lub specjalnie podchodziła przed drzwi składziku, jakby ciągle miała nadzieję, że lada chwila zobaczy Matiego. W takich momentach zastanawiała się, czy on również czasem myśli o niej. Czy pamięta pocałunki, które jej skradł?

Adam stał się dla Nelki największym wsparciem w tych trudnych chwilach. Po balu, w noc pełną chłodu i mgły, przeszedł całą drogę z Ustrzyk Dolnych do Świerkowej Polany, gdzie mieszkała. Nie przestraszył go dystans ani późna godzina – chciał tylko być blisko niej. Udowodnić jej, jak bardzo jest dla niego ważna. Tym gestem zdobył jej serce. No może nie w pełni, gdyż część nadal należała do Matiego, ale zyskał w nim szczególne miejsce. Od tamtej pory byli oficjalnie razem, a Nelka czuła, że wreszcie ma w kimś oparcie. Czas spędzony z Adamem koił jej niepokój, pozwalał oderwać się od smutnych myśli i tęsknoty, chociaż nie dał rady wymazać wspomnień o pocałunku z Matim.

Jesienne miesiące minęły szybko i wielkimi krokami zbliżała się zima. Szkoła zaczęła tętnić przedświątecznym życiem. Klasy przystrojono girlandami i lampkami, uczniowie wymieniali się piernikami, a korytarze wypełniał zapach cynamonu i pomarańczy, o co zadbały kucharki ze szkolnej stołówki. Nadchodziła wigilia klasowa, a z nią tradycyjne losowanie kopert z nazwiskami osób, którym trzeba będzie kupić prezent.

Uczniowie ekscytowali się tym wydarzeniem, ciekawi, kto przypadnie im w udziale. Dzielili się swoimi pomysłami na podarki, starając się w ten sposób dać znać osobie, która ich wylosuje, co by chcieli otrzymać. Tradycją było, że nie informowali siebie o wynikach losowania i nikt nie miał pojęcia, od kogo dostaje prezent. To sprawiało, że sam fakt obdarowania i otrzymania nabierał specjalnego znaczenia. Nawet jeśli niektóre osoby nie lubiły się, nie mogły z czystej złośliwości odrzucić prezentu lub go wyśmiać, gdyż istniała szansa, że podarował go ktoś zupełnie inny.

Mati, chociaż nie brał udziału w zajęciach, nadal był na liście uczniów szkoły i – tak jak pozostałym – przysługiwał mu udział w klasowej wigilii. Pan Marciniec osobiście poinformował o tym jego matkę, przykazując, by chłopak zjawił się następnego dnia u niego w gabinecie.

Powrót do szkoły, nawet na chwilę, nie był tym, czego chciał Mati, ale dla świętego spokoju się zgodził. Wiedząc, że podczas trwania lekcji woźny nie wpuści go do szkoły, przyszedł tuż przed przerwą. Liczył, że może uda mu się przemknąć do gabinetu dyrektora zanim korytarze zaroją się od uczniów. Niestety, pan Henryk przetrzymał go przy wejściu do samego dzwonka i pozwolił iść dalej dopiero wtedy, gdy ten przebrzmiał.

Wystarczyła chwila, żeby wiadomość o pojawieniu się w szkole Matiego lotem błyskawicy obiegła cały budynek i zastępy ciekawskich ruszyły mu na spotkanie. Wszyscy patrzyli na niego z ciekawością – niektórzy z podziwem, inni z zazdrością, jeszcze inni z nostalgią. Nie mieściło się im w głowach, że chłopak, którego znali, którego tak często mijali na przerwach, w ciągu kilku chwil stał się sławny. Wystarczyły nagrania zamieszczone na TikToku.

Do Nelki też dotarła wiadomość o pojawieniu się Matiego. Mimo iż jej serce od razu zaczęło szybciej bić, nie chciała pokazać, jak bardzo jest poruszona. Adam, który od balu był z bratem na wojennej ścieżce, ciągle obwiniając go o to, że przez niego Nelka opuściła zabawę, nawet nie zareagował na te newsy. Miał dość Matiego w domu, żeby jeszcze ekscytować się jego przyjściem do szkoły.

Ciekawe jest to, że ani Mati, ani Nelka nie przyznali się Adamowi do tego, co zaszło pomiędzy nimi podczas balu halloweenowego. Gdy chłopak zjawił się w nocy na Świerkowej Polanie, powiedział, iż jest mu bardzo przykro z powodu tego, jak zachował się jego brat. Nelka przez moment była pewna, że zna prawdę, ale gdy dodał, że to Kajtek i Gutek powiedzieli mu o jej szarpaninie z Matim, zrozumiała, iż ma zupełnie mylny ogląd sytuacji. Nie wyprowadziła go jednak z błędu. Jeśli chciałaby to zrobić, musiałaby wyjawić szczegóły owego feralnego wieczoru, a na to nie mogła się zdobyć. Tak samo Mati. Gdy brat nawymyślał mu za to, jak potraktował Nelkę, ten przyjął to z chłodną obojętnością, kwitując wszystko dwoma słowami: „Odpierdol się”. Poza tym incydent z Ewką również nie został ujawniony. Nowe zeznania świadków rzuciły inne światło na całe zdarzenie, sprawiając, iż pani Łuczak zdecydowała się je zatuszować i nikt nie poniósł konsekwencji. Skończyło się jedynie na ostrej reprymendzie nauczycielki, udzielonej każdej z dziewcząt z osobna.

– No, co to za zbiegowisko? – Marciniec stanął za plecami uczniów otaczających półkolem drzwi do jego gabinetu.

Na dźwięk głosu dyrektora tłum rozstąpił się, robiąc dla niego przejście.

– O, jest nasza szkolna gwiazda muzyki – zadrwił nauczyciel, widząc Matiego.

– Dzień dobry. – Chłopak niechętnie przywitał Marcińca, nie chcąc robić obciachu matce.

– No wchodź, wchodź, bo widzę, że sławą dorównujesz już Beatlesom – zażartował dyrektor, otwierając drzwi i przepuszczając go w progu. – Pani skarb nas odwiedził – rzucił do siedzącej za biurkiem Izy. – Czyż to nie szczególne wyróżnienie?

Przeszedł przez pokój i otworzył kolejne drzwi. Ruchem ręki zaprosił Matiego, żeby ten wszedł. Od razu skierował się do biurka i usiadł w wysokim, skórzanym fotelu. Z blatu podniósł białą kopertę.

– Po to przyszedłeś, czyż nie?

– Mógł ją pan dać matce. – Chłopak zatrzymał się na wprost biurka, nie podchodząc jednak bliżej.

– Tradycja jest tradycją. Tylko do rąk własnych. Weźmiesz to ode mnie, czy nie?

Mati postąpił dwa kroki i wyciągnął rękę. Odebrał od nauczyciela zaklejoną szczelnie kopertę.

– Czy to wszystko? – zapytał.

– Prawie. Prezenty przynosicie do sekretariatu i wkładacie do naszykowanego tam worka. Macie na to czas do piętnastego grudnia. Nie piszecie od kogo, tylko wyraźnie, drukowanymi literami oznaczacie odbiorcę. Co do opakowania, to ma być nieprześwitujące, by nikt nie mógł zobaczyć, co znajduje się wewnątrz. Nie chwalicie się nikomu, kogo wylosowaliście – wyrecytował tekst, który powtarzał co roku. – Rozumiesz?

– Znam te zasady.

– No i świetnie. Kwota prezentu, tak jak ustaliliśmy w klasie, to pięćdziesiąt złotych.

– Czy muszę uczestniczyć w wigilii klasowej?

– Nie musisz, ale mam nadzieję, że zechcesz.

Mati opuścił gabinet, nie zatrzymując się przy biurku matki, która podniosła się tak, jakby chciała do niego zagadać. Wyszedł na korytarz. Przerwa się skończyła, więc dookoła panowała cisza.

Nieotworzoną kopertę wcisnął do kieszeni i skinąwszy na pożegnanie woźnemu Henrykowi, ruszył do wyjścia.

Śnieg cienką warstwą pokrył okolicę, przystrajając drzewa w białe szaty. Na oknach aut mróz wymalował fantastyczne pejzaże. Z ust Matiego przy każdym oddechu wydobywał się obłoczek pary.

Szybko pokonał niewielką odległość dzielącą liceum, do którego uczęszczał, od domu. Po wejściu do mieszkania zdjął kurtkę i glany, po czym przeszedł do pokoju. Usiadł na łóżku.

Tylu uczniów przybiegło dziś, by go zobaczyć, gdy zjawił się w szkole. Przez moment miał nadzieję, że dostrzeże wśród nich Nelkę, jednak się przeliczył. No ale czego mógł się spodziewać? Nelka była dziewczyną Adama i z tego, co zdążył się zorientować, przysłuchując jego rozmowom z matką, bardzo się do siebie zbliżyli. Wyobrażając sobie Kornelię całującą się z Adamem, poczuł niewysłowioną złość. Chwycił poduszkę i z rozmachem rzucił w kierunku biurka brata. Jasiek trafił w globus i strącił go z blatu.

Żeby się trochę uspokoić, postanowił otworzyć kopertę przyniesioną ze szkoły. Przypomniał sobie, że zostawił ją w kieszeni kurtki, przeszedł więc do przedpokoju i ją wyjął. Pospiesznie oderwał brzeg.

Ze środka wypadła niewielka, złożona na pół kartka, na której, po rozprostowaniu, ukazało się imię i nazwisko osoby, dla której miał kupić prezent.

Musiał odczytać je dwa razy, zanim do niego dotarło, kto ma być obdarowany. Kornelia Ostaszewska. Nelka.

Na moment świat wokół Matiego jakby się zatrzymał. Nie widział już nic, nie słyszał niczego. Trwał zawieszony w próżni, w której tuż przed sobą miał tylko duże litery układające się w imię i nazwisko Nelki. Wspomnienia uderzyły w niego z pełną siłą, powodując przyspieszone bicie serca. Przypomniał sobie wszystkie chwile, które dzielili – te pełne napięcia, te pełne gniewu, ale i te, w których na moment, choćby na krótką chwilę, nawiązywała się pomiędzy nimi niewidzialna więź. Teraz miał dla niej wybrać prezent. Coś, co miało być jedynie świątecznym gestem, ale dla niego stawało się czymś więcej.

***

Zgodnie z ustaleniami w połowie grudnia chłopcy z Darkness pojechali do Warszawy, gdzie czekał ich wywiad w telewizji śniadaniowej. Miało to być ich pierwsze spotkanie z mediami na tak szeroką skalę, więc byli trochę zestresowani. Ekscytacja mieszała się u nich z lekką tremą, co na początku było dość widoczne, bowiem siedzieli sztywno na kanapie i odpowiadali półsłówkami, ale dzięki wspaniałej parze prowadzących towarzyszące im napięcie szybko opadło. Atmosfera stała się luźniejsza, bardziej swobodna. Redaktorzy komplementowali ich występy, których fragmenty puszczali, by zaprezentować szerszej widowni, przytaczali komentarze widzów zamieszczane pod nagraniami na TikToku i YouTubie oraz gratulowali niezwykłego sukcesu. Cóż, Darkness w jedną noc stał się z prawie nieznanej grupy najczęściej wyszukiwaną kapelą w internecie.

Na koniec rozmowy prowadzący mieli dla chłopców jeszcze jedną niespodziankę.

– No dobrze, to teraz was zaskoczymy – oświadczył sympatyczny brunet o przyjemnym, nieco uwodzicielskim uśmiechu. – Mamy dla was niespodziankę. I to nie byle jaką.

– Taką z kategorii wow – dodała drobna blondynka w okularach.

– Dokładnie. Otóż jeden z największych producentów muzycznych w Polsce usłyszał wasze piosenki i jest zdecydowany podpisać z wami umowę.

– Że co? – Greg z niedowierzaniem popatrzył na prowadzących, po czym przeniósł wzrok na swoich przyjaciół, pewien, że się przesłyszał.

– Wyda wasz pierwszy album – doprecyzował redaktor. – O szczegółach porozmawiamy po programie, ale już teraz, na wizji, chcieliśmy przekazać wam tę wiadomość.

– No nie wierzę! – Kris potężnie uderzył obiema dłońmi w uda. – Jasna cholera!

– Tylko bez bluźnierstw – rzuciła szybko blondynka, odruchowo poprawiając okulary.

– To się wytnie – zaśmiał się brunet, widząc, jak chłopcy z Darkness podrywają się z kanapy, nie mogąc ukryć swojego podekscytowania i radości. – To miłe, że możemy sprawiać innym radość, zwłaszcza w tym przedświątecznym czasie. – Zwrócił się do kamery. – Na zakończenie zapraszamy państwa do wysłuchania jednego z utworów naszych gości, którzy zaśpiewają dla państwa specjalnie w naszym studiu. Oto Darkness, o którym wkrótce usłyszy cały świat, i ich piosenka Bez ciebie, która na YouTubie bije rekordy popularności.

Na niewielkiej scenie ustawiono już perkusję, a dwie gitary czekały oparte o bębny. Chłopcy ochoczo podeszli do instrumentów. Perspektywa nagrania płyty oszołomiła ich, ale nie na tyle, by uniemożliwić występ. Opanowali emocje i jak prawdziwi profesjonaliści ustawili się w gotowości do rozpoczęcia utworu, który już wcześniej ustalili z realizatorem. Na dany przez reżysera znak Kris jako pierwszy zabębnił pałeczkami po talerzach, wystukując początkowy rytm. Pozostali chłopcy gładko dołączyli do niego z gitarami, a wkrótce w studiu rozbrzmiał charakterystyczny, mocny, nieco ochrypły głos Matiego.

Wychodząc ze studia telewizyjnego, bogatsi o kilkaset złotych, które każdy z nich otrzymał w ramach honorarium, chłopcy poczuli się panami świata. Świadomość, że jedna z najlepszych wytwórni chce zainwestować w ich debiutancki album, dodała im skrzydeł. Postanowili uczcić ten dzień i ruszyli do miasta. Spacerując ulicami Warszawy, trafili do Złotych Tarasów.

– Panowie, to jest fenomenalne! Niedługo nie wejdziemy tu ot tak sobie – zapewniał Greg. – Gdy już będziemy bardzo sławni, specjalnie dla nas zamkną galerię, żebyśmy mogli w spokoju robić zakupy.

– Widzę, że palma zaczyna ci odbijać – zachichotał Kris. – Jeszcze płyta nienagrana, a ty już chcesz dla nas zamykać Złote Tarasy? Może od razu kolumnęprezydencką nam załatwią, jak będziemy przejeżdżać? – zażartował.

– Pomarzyć zawsze warto. No nic, rozejrzyjmy się trochę po sklepach. Kasę mamy, więc możemy zaszaleć. Obiecałem Wiki ładny prezent. – Greg rozejrzał się dookoła. – Tylko co mogę jej kupić?

– Może jakąś biżuterię – podsunął perkusista, oglądając się za mijającą ich wysoką blondynką. – Ale laska – gwizdnął. – Taką to bym brał.

– Wiki nie lubi biżuterii. – Greg pokręcił głową. – Ona z tych, co czytają.

– To chodźmy do empiku – zaproponował Kris. – Przy okazji zobaczymy, jakie mają albumy.

– Później do was dołączę – wymigał się Mati. Gdy usłyszał o prezencie dla Wiki, przypomniał sobie Nelkę. Uznał, że w Złotych Tarasach na pewno znajdzie coś, co doskonale nada się jako wigilijny upominek dla niej.

– A gdzie się wybierasz? – Kris przystanął w pół kroku. – Tak bez nas?

– Poszukam tylko czegoś dla mamy.

– Dla mamy, powiadasz? – Greg zmrużył oczy. – A może dla jakiejś panny?

– Przecież mówię, że dla mamy – burknął zły, że tak go dopytują.

– No dobra, dobra. To leć, ty maminsynku.

– Tylko nie zgub się! Jakby co, numer do mamy znasz!

Śmiejąc się i żartując z kolegi, oddalili się w poszukiwaniu empiku. Mati natychmiast zawrócił. Pamiętał, że idąc z chłopakami, mijali salon jubilerski. Zatrzymał się przed witryną i zapatrzył na wyłożoną w niej biżuterię. Złoto, srebro, diamenty. Różne wzory, kolory i ceny. Od tych dostępnych dla każdego, do takich, o jakich większość może tylko pomarzyć.

Wśród mieniących się precjozów Mati zauważył subtelną, pozłacaną bransoletkę z dwiema gwiazdkami. Jedna, większa, pusta w środku, z pozłacanymi ramionami i paskiem czarnej emalii, łączyła oba końce bransoletki. Druga, mniejsza, pełna, delikatnie zwisała obok. Była piękna i wyjątkowa – tak jak osoba, dla której miała być przeznaczona.

– Idealna – szepnął do siebie, wpatrując się w bransoletkę i czując dziwną pewność, że właśnie znalazł coś, czego podświadomie szukał od dawna.

Wszedł do salonu i poprosił o pokazanie upatrzonej ozdoby. Miła, starsza wiekiem ekspedientka wyjęła bransoletkę z gabloty i położyła na specjalnej wyściełanej tacce. Podsunęła ją Matiemu.

– To dla dziewczyny? – zapytała z uśmiechem.

– Tak.

Wziął do ręki delikatny łańcuszek z gwiazdkami i uważnie przyjrzał się mu z bliska. Przy okazji zerknął na metkę z ceną. No tak, czego zresztą się spodziewał? W takim salonie rzeczy przecież nie kosztują pięćdziesiąt złotych.

– To z naszej najnowszej kolekcji – dodała sprzedawczyni, widząc, iż chłopak się waha. – Wyjątkowa biżuteria dla wyjątkowej osoby. Dziewczyna będzie zachwycona.

– Dziewczyna? – Tuż za plecami Matiego rozległ się głos Grega. – No, stary, a nie dla mamy?

Mati zmieszał się i odłożył bransoletkę na tackę.

– Mieliście być w empiku – zauważył, odwracając się do kumpli.

– Mieliśmy, ale zachowywałeś się tak podejrzanie, że postanowiliśmy cię obserwować. Co tam znalazłeś dla dziewczyny? – Nachylił się, żeby zobaczyć oglądaną przez kolegę biżuterię. – To ty w ogóle masz dziewczynę?

– Proszę zapakować – rzucił Mati do ekspedientki, ignorując żarty chłopaków.

– No, no, cicha woda. – Kris cmoknął. – Zaraz nam tu wszystko wyśpiewasz.

– Nie ma o czym mówić. – Wzruszył ramionami, przechodząc do kasy.

– Jak to nie ma o czym mówić?

– Po prostu nie ma – uciął.

– No jak chcesz. Ale że kumplom z zespołu nie chcesz powiedzieć… – Nuta zawodu zabrzmiała w głosie Grega. – My tobie wszystko jak na spowiedzi.

Nie zważał na ich słowa. Wyjął pieniądze i zapłacił za bransoletkę. Cena kilkukrotnie przewyższała ustalony limit na prezenty świąteczne, ale Mati nie wahał się ani chwili. Jeśli nie mógł być z Nelką, to chociaż chciał, żeby miała po nim piękną pamiątkę. I to nic, że nigdy nie dowie się, że to on ją kupił.