Gwieździste niebo nad nami. Tom 1: Perseidy - Katarzyna Grabowska - ebook + książka
NOWOŚĆ

Gwieździste niebo nad nami. Tom 1: Perseidy ebook

Katarzyna Grabowska

5,0

16 osób interesuje się tą książką

Opis

Perseidy to historia o zmianach, buncie i uczuciach, na które nikt nie jest gotowy. 17-letnia Nelka nie chciała wyjeżdżać z Łodzi, ale rozwód rodziców sprawił, że utknęła w małym miasteczku w Bieszczadach, gdzie wszyscy znają się od dziecka, a ona jest tylko tą nową. W szkole czuje się jak intruz, w domu jej relacje z matką są coraz bardziej napięte. Jedyną osobą, przy której może być sobą, okazuje się Adam – klasowy prymus, którego poznaje w noc spadających gwiazd. Ale Adam ma brata bliźniaka, Matiego – charyzmatycznego wokalistę rockowego zespołu. Nelka coraz bardziej gubi się w swoich uczuciach, a napięcie między tą trójką narasta. Kiedy nadchodzi bal halloweenowy, dziewczyna czuje, że to może być przełomowy moment – tylko czy na pewno jest na niego gotowa?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 231

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Veronica41pl

Nie oderwiesz się od lektury

A może by tak rzucić wszystko i uciec w Bieszczady? Takie rozwiązanie wydaje się Iwonie idealne. Powrócić wraz nastoletnią córką w rodzinne strony i ułożyć sobie życie od nowa. Ale dla Korneli wybór matki to jedna z najdotkliwszych kar jaka mogła ją spotkać. Jej życie ulegnie drastycznej zmianie, a strata tego co znane doprowadzi do wielu konfliktów między nią a jej rodzicielką. Może chłopak, którego Nelka poznaje pierwszej nocy po przeprowadzce pomoże jej zaaklimatyzować się w jej nowym świecie. Ale co jeśli na horyzoncie pojawi się jego brat bliźniak? To historia o utracie tego co znane. To historia o miłości od pierwszego wejrzenia, o miłości, która jest skomplikowanym i często bolesnym doświadczeniem. To historia o nastoletnim buncie, kłopotach z jakimi mierzą się młodzi ludzie. To historia o tym jak ciężko jest czasem być rodzicem.To historia, która wciąga czytelnika w świat Nelki, Adama i Matiego. To historia, która wywołuje emocje! To historia, której warto poświęcić swój czas! ...
10



Redakcja

Joanna Misztal

Projekt okładki

Dagmara Niedźwiecka-Musialik

Redakcja techniczna, skład, łamanie i przygotowanie wersji elektronicznej

Maksym Leki

Korekta

Urszula Bańcerek

Marketing

[email protected]

Wydanie I, Siemianowice Śląskie 2025

Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA

41-100 Siemianowice Śląskie, ul. Olimpijska 12

tel. +48 600 472 609, +48 664 330 229

[email protected]

www.videograf.pl

© Wydawnictwa Videograf SA, Mikołów 2025

tekst © Katarzyna Grabowska

ISBN 978-83-8293-289-8

Rozdział l

Kornelia ogarnęła wzrokiem pusty pokój, który przez siedemnaście lat stanowił jej azyl. W nim spędziła pierwsze miesiące po narodzinach, w nim uczyła się stawiać pierwsze kroki. To tu, siedząc na krześle przy biurku ustawionym pod oknem, z mozołem pisała literki, starając się pojąć ich sens i połączyć w wyrazy. To również tu spędziła wiele godzin na rozmowach z przyjaciółkami i to tu pocałowała się z Filipem.

Przymknęła powieki i przez chwilę poczuła się tak jak dawniej. Oczami wyobraźni zobaczyła znane sprzęty i miała wręcz wrażenie, że za chwilę ocknie się z okropnego snu i wszystko zostanie po staremu. Nie będzie musiała wyjeżdżać z Łodzi, nie będzie musiała opuszczać domu, szkoły i znajomych. Mama i tato pogodzą się i…

Wzdrygnęła się. Ostatnie cztery lata to była nieustanna huśtawka nastrojów. Matka i ojciec, kiedyś tak sobie bliscy, stali się dla siebie obcymi ludźmi. Właściwie to ojciec pierwszy zaczął się odsuwać od rodziny, coraz rzadziej bywając w domu. Długie wyjazdy służbowe, narady, inspekcje i miliony innych powodów sprawiały, że pomiędzy nim a matką pojawiła się przepaść, która z każdym kolejnym dniem pogłębiała się, aż w końcu stała tak głęboka i szeroka, że nawet mediator rodzinny, do którego udali się w celu ratowania małżeństwa, nie mógł już pomóc zbudować mostu. Co gorsza, okazało się, że na drodze ewentualnego pojednania stanęła jeszcze jedna, ale chyba najważniejsza przeszkoda, a była nią nowa znajoma ojca, wierna asystentka, która szybko poszerzyła swoje służbowe obowiązki, wcielając się w rolę jego kolejnej życiowej partnerki.

Sprawa rozwodowa trwała długo i była pełna burzliwych dyskusji oraz wzajemnych oskarżeń, ostatecznie jednak adwokaci obu stron doszli do porozumienia w sprawie podziału majątku i opieki nad jedyną córką państwa Ostaszewskich. Dom, w którym dorastała Kornelia, miał zostać sprzedany, a uzyskane z transakcji pieniądze podzielone równo pomiędzy byłych małżonków. Ojciec zgodził się płacić wysokie alimenty na dorastające dziecko, dopóki będzie się ono uczyło, ale nie dłużej niż do dwudziestego szóstego roku życia, a także zostawił żonie nowiutkie volvo. W zamian matka Kornelii zrzekła się praw do firmy założonej i prowadzonej przez męża. Rozwód stał się faktem.

Na początku jeszcze wszystko było po staremu. Ojciec wprawdzie wyprowadził się, jednak Kornelia wraz z matką nadal mieszkały w pięknej willi usytuowanej na obrzeżach Lasu Łagiewnickiego. Życie toczyło się ustalonym rytmem, który czasem zakłócały odwiedziny osób zainteresowanych zakupem rezydencji. Większość klientów biura nieruchomości oglądała nowoczesną willę, podziwiała wypielęgnowany ogród przylegający bezpośrednio do linii lasu, ale cena wskazana w ofercie okazywała się dla nich zaporowa.

Minął luty, marzec, kwiecień. Nastał maj, później czerwiec i lipiec. I właśnie wtedy, gdy Kornelia nabrała już pewności, iż z braku chętnych do nabycia ich domu, zostaną tu na zawsze, znalazł się kupiec. Polak wracający do rodzinnego miasta po latach pobytu w Stanach nawet się zbytnio nie targował. Co więcej, dopłacił sporo za pozostawienie większości sprzętów.

– Co ja będę po sklepach teraz ganiał – tłumaczył podczas rozmowy z matką Kornelii. – Jak na mój gust, wystrój jest super.

– Pana żona może mieć odmienne zdanie – zasugerowała ostrożnie.

– Jak coś się jej nie spodoba, to sobie zmieni. Ważne, że zaraz po przyjeździe do Łodzi będzie mogła zamieszkać w gotowym domu. Trochę goni nas czas, dlatego przede wszystkim szukam umeblowanych rezydencji, które nie będą wymagać remontu. Prawdę mówiąc, obejrzałem ich już kilkanaście i dopiero ta wzbudziła moje zainteresowanie. Widać, że zadbała pani o szczegóły. W dodatku ten piękny ogród… Wiem, że raczej powinienem wytykać mankamenty, żeby jak najbardziej zbić cenę, ale nie mam zamiaru grać na czas i szargać nerwów zarówno pani, jak i sobie. Po prostu chcę kupić ten dom. W całości, z wyposażeniem, a nawet z nim przede wszystkim. Mam nadzieję, że dla pani to nie będzie problem?

– Właściwie nie – przyznała. – Nawet martwiłam się, co zrobię z większością sprzętów, gdyż tam, gdzie się przeprowadzam, jest mniejszy metraż.

– Czyli było sądzone nam się spotkać. – Zatarł dłonie z uciechy. – Ja odejmę pani kłopotu, a pani odejmie go mnie. Pani na tym nie straci, a ja zyskam święty spokój. Wszyscy będą szczęśliwi.

– W takim razie zgoda.

– Świetnie. Tylko…

Iwona zamarła. Czyli jednak był jakiś kruczek.

– Zależy mi, żeby wyprowadzili się państwo najpóźniej do połowy sierpnia. Moja żona z córką przylatują dwudziestego i chciałbym, żeby od razu dom na nie czekał.

– Do połowy sierpnia? – powtórzyła.

– Czy to problem? – zaniepokoił się.

– Żaden problem. Ja też chcę jak najszybciej zacząć życie w nowym miejscu.

Wiadomość o podpisaniu umowy sprzedaży domu była dla Kornelii dość przykra, ale jakoś ją zaakceptowała. Jednak kiedy usłyszała, że za otrzymane pieniądze matka wcale nie zamierza kupować apartamentu w centrum miasta, tylko – o zgrozo! – planuje przeprowadzkę w Bieszczady, do miejscowości, w której się wychowała, poczuła, że ziemia usuwa się jej spod nóg.

Oczywiście od razu wyraziła swój sprzeciw.

– Chyba żartujesz! Bieszczady? Ja nigdzie się stąd nie ruszam! Jak możesz myśleć o przeprowadzce na takie zadupie? Co z tego, że tam dorastałaś? Ja dorastam tutaj! Tutaj! I chcę tu zostać! Nie pojadę do żadnej zabitej dechami dziury! – wykrzyczała matce.

Ta jednak pozostała niewzruszona.

– Zabita dechami dziura? Świerkowa Polana to piękne miejsce koło Ustrzyk Dolnych. Wychowałam się tam i do tej pory wspominam z sentymentem lata spędzone w tamtym domu. Jestem pewna, że też będziesz zachwycona. Widoki są przepiękne. Tyle zieleni i…

– W Łodzi też jest ładnie – sprzeciwiła się. – Są tu dobre szkoły i uniwersytet.

– Myślisz, że w Ustrzykach nie ma liceum? Jest! Sama je kończyłam. – Dumnie wypięła pierś. – W dodatku ma bardzo wysoki poziom. A co do studiów… Czyż nie marzyłaś o tym, by uczyć się za granicą? Nie musisz więc tak bardzo obstawać teraz za Łodzią.

– No tak, ale…

– Żadne ale, Nelciu. To już postanowione. Wracam do korzeni, a ty ze mną. Zobaczysz, jak będzie nam tam dobrze. Ostatnie cztery lata to była jakaś masakra. Potrzebujemy wyciszenia. Jeszcze mi kiedyś podziękujesz, że podjęłam taką decyzję.

Dalsza rozmowa z matką nie miała sensu, gdyż ta najwyraźniej oczami wyobraźni już widziała się spacerującą wraz z córką po bieszczadzkich szlakach nieodłącznie kojarzących się jej z utraconą młodością. Kornelia postanowiła więc zwrócić się o pomoc do ojca. Zadzwoniła do niego, ale nie odebrał połączenia. Dopiero po kilku godzinach oddzwonił.

– No, co tam chciałaś? – zapytał na wstępie, od razu przechodząc do konkretów, nawet nie kłopocząc się wykrzesaniem z siebie minimalnego zainteresowania tym, co porabia niewidziana od kilku miesięcy córka.

– Cześć, tato. Jak pewnie wiesz, znalazł się kupiec na dom i musimy się wyprowadzić.

– No wiem – zniecierpliwił się. – Matka kazała ci zadzwonić, bo ma zamiar wyszarpnąć więcej kasy?

– Nie.

– Nie? To o co chodzi? Ja nie mam czasu na jakieś durne rozmowy. Mój czas to pieniądz! Rozumiesz?

– Bo mama chce, żebyśmy przeniosły się w Bieszczady.

– No wiem. I co z tego?

– Ale ja nie chcę się tam przenosić. Nie chcę mieszkać w Bieszczadach! – wyrzuciła z siebie.

– To niby gdzie chcesz?

– Tu, w Łodzi…

– Ale przecież matka wyjeżdża. Miałabyś zostać sama w Łodzi? To nie przejdzie.

– A może mogłabym zamieszkać u ciebie? – zasugerowała nieśmiało. – Nie zajmę dużo miejsca. Wystarczy mi tylko kąt do spania i…

– Nawet nie gadaj takich głupstw – zdenerwował się. – Matka ma się tobą zajmować, więc naturalne jest to, że jedziesz z nią.

– Ale tato, ja już jestem prawie dorosła. Za kilka miesięcy skończę osiemnaście lat. Nikt nie musi się mną zajmować. Wystarczy, jak pozwolisz, bym zamieszkała z tobą i… Sandrą… – zająknęła się, wymawiając imię nowej partnerki ojca.

– A toś sobie wymyśliła! – parsknął śmiechem. – Sąd zadecydował, że jesteś pod opieką matki – uciął kategorycznym tonem. – Decyzja sądu jest ostateczna.

– Ale ja nie chcę wyjeżdżać! Tu mam szkołę, znajomych i…

– Tam też jest szkoła, a znajomych znajdziesz nowych. – Nie dawał się przekonać jej argumentom. – Bieszczady są piękne. Na pewno ci się tam spodoba. Wybacz, Kornelio, ale muszę kończyć. Mam za chwilę ważną kolację biznesową. Życzę ci szczęśliwej podróży. Odezwę się w wolnej chwili.

– Tato! – krzyknęła, ale on już zakończył połączenie.

Kornelia zrozumiała, że jej zdanie nie ma żadnego znaczenia. Chociaż rodzice powinni myśleć i o jej szczęściu, kierowali się wyłącznie swoimi potrzebami. Ojciec skreślił ich rodzinę, koncentrując się na nowej partnerce, a matka pozwoliła sobie na szaleńczy powrót do miejsc, w których dorastała, pragnąc zapewne w ten sposób odnaleźć swoją utraconą młodość.

Zrozpaczona i załamana sytuacją Nelka postanowiła poprosić o pomoc swojego chłopaka Filipa, z którym od kilku miesięcy tworzyła parę. Filip był od niej starszy, w tym roku skończył dwadzieścia lat, ale mimo młodego wieku odnosił już spore sukcesy w mediach społecznościowych. Prowadząc konto na TikToku, stał się influencerem obserwowanym przez dwa miliony osób i zarabiającym w ten sposób niezłe pieniądze.

– Co się stało, myszko? – Chłopak od razu dostrzegł smutek widoczny w oczach Kornelii. – Płakałaś?

Kiwnęła głową.

– Znalazł się chętny na nasz dom.

– No i co w tym strasznego? Przeprowadzicie się gdzieś indziej. Może twoja matka kupi jakiś apartament w centrum? Przyznaję, że dojazd do ciebie zajmuje mi trochę czasu. Te korki w godzinach szczytu to jakaś masakra.

– A będzie zajmował jeszcze więcej – westchnęła.

– No nie mów! Czyżby twoja stara planowała zamieszkać na wsi pod miastem? – Zaśmiał się. – To ostatnio modne.

– Prawie zgadłeś.

– Prawie?

– No tak. Jednak postanowiła zamieszkać w Bieszczadach zamiast pod Łodzią.

Parsknął śmiechem i śmiał się tak przez dobrą chwilę.

– Niezły żart – ocenił. – Prawie mnie nabrałaś.

– Ale ja nie żartuję. Matka naprawdę chce się przenieść w Bieszczady. Stamtąd pochodzi i wzięło ją na sentymenty. Postanowiła, że zamieszkamy w jej rodzinnym domu. Rozumiesz?

– Kurwa! – Przeczesał palcami obcięte na jeżyka jasne włosy. – I ty przenosisz się razem z nią? Nie możesz zostać z ojcem?

– Nie chcę wyjeżdżać, ale nie mam wyboru. Próbowałam rozmawiać z mamą, a później ze starym, ale to tak, jakbym rzucała grochem o ścianę. Są głusi na moje argumenty. Już postanowili i kropka.

– No to kiedy się przenosicie? – przeszedł do konkretów.

– Ten gość, co kupuje od nas chatę, chce, byśmy wyprowadziły się do połowy sierpnia.

– Kurwa, ale to przecież Bieszczady. Tam nawet psy szczekają dupami.

– Dzięki za pocieszenie. Myślałam, że chociaż ty mi jakoś pomożesz.

– Nic nie przychodzi mi do głowy. Co ja mógłbym zrobić?

– Może pobierzemy się i wtedy będę mogła tu zostać? – Uchwyciła się ostatniej deski ratunku. Wprawdzie wiedziała, że to durny pomysł, ale jedyny, jaki jej pozostał.

– Teraz to już naprawdę żartujesz. – Filip wstał z kanapy, na której siedzieli. – Nawet nie jesteś pełnoletnia. Uczysz się jeszcze i w ogóle… Za młodzi jesteśmy na takie poważne decyzje.

– Ale przecież młodzi ludzie, tacy w naszym wieku, też się pobierają. Poza tym świetnie zarabiasz, więc nie musielibyśmy być zależni od nikogo i…

– No proszę, Nelka! Wiesz, jak taki ślub mógłby wpłynąć na moje konto? Przecież większość obserwatorów to dziewczyny, dla których jestem Bogiem. – Dumnie wypiął pierś. – Właśnie prowadzę rozmowy z pewną firmą. Mogę zostać twarzą marki. Może nawet wystąpię w filmie… Świat staje przede mną otworem. Nie mogę zmarnować tej szansy. Gdybym cię poślubił… Kocham cię i w ogóle, ale w tej chwili są inne priorytety. Nie chciałbym, żebyś stała się dla mnie kulą u nogi.

– Tak, jasne… Byłabym kulą u nogi. – Również się podniosła. Dzień, chociaż upalny i słoneczny, nagle wydał się jej posępny i chłodny. Wzdrygnęła się, czując zimno, które ją przeniknęło w momencie, gdy Filip wypowiedział te okropne słowa.

– Ej, no Nelka, nie rób takiej miny. – Zrozumiał, że trochę przesadził, i próbował jakoś zatuszować swoją gafę. – To była tylko taka przenośnia. Przecież wiesz, że jesteś dla mnie całym światem. Tylko że teraz… Teraz mamy czas, żeby się rozwijać, dążyć do obranych celów. Małżeństwo na razie nie jest tym, co mnie pociąga. Owszem, kiedyś na pewno, ale nie teraz. Za kilka lat…

– Tylko że ty zostaniesz tu, a ja będę tam. Jak wyobrażasz sobie nasz związek? Nawet nie za kilka lat, ale za miesiąc, rok… No powiedz!

Prawdę mówiąc, Filip wcale sobie tego nie wyobrażał, ale nie chciał dobijać dziewczyny.

– Mamy dwudziesty pierwszy wiek – oznajmił z pewnością siebie. – Istnieje coś takiego jak internet, telefony komórkowe i w ogóle… Zresztą te całe Bieszczady wcale nie są aż tak daleko. To zaledwie kilka godzin jazdy samochodem. Będziemy się odwiedzać. Ty, to nawet fajna sprawa. Będę mógł spędzać u ciebie część wakacji. Może nagram jakieś filmiki z podboju dzikich okolic – zaśmiał się. – No, nie podchodź do tego w aż tak dramatyczny sposób. Niektórzy wyjeżdżają na drugą półkulę i nic złego się nie dzieje. Powinniśmy zacząć się przyzwyczajać do tego, że nie zawsze możemy być razem. Ale za to gdy się spotkamy, nadrobimy chwile rozłąki. No, Nelka. – Podszedł do niej i ujął jej podbródek dwoma palcami, zmuszając, by uniosła spojrzenie. – Nie smuć się. – Uśmiechnął się do niej. – Wszystko będzie dobrze. Przecież cię kocham.

– Ja ciebie też.

Przytuliła się do niego, odnajdując w jego ramionach odrobinę ciepła, którego tak bardzo teraz potrzebowała.

***

Kolejne dni minęły na pakowaniu, a moment wyjazdu zbliżał się nieubłaganie. Ostatniego wieczoru Filip wraz z Beatą, najlepszą przyjaciółką Kornelii, zorganizowali dla niej pożegnanie. Zabrali ją do Manufaktury, gdzie spędzili trochę czasu, buszując po sklepach i nagrywając filmiki zakupowe, a następnie udali się na Retkinię. Tu, w kawiarni Boogie Cafe, w której często się spotykali, czekał już na nich stolik. Gdy zajęli miejsca, kelnerka przyniosła zamówiony wcześniej tort, na którym pyszniły się szczyty górskie, wśród których ledwie widoczna była lukrowa chatka z czerwonym serduszkiem na dachu. Napis na torcie brzmiał „Nasze serca zawsze będą z Tobą”.

– Jezu! – Nelka nie mogła wyjść z podziwu. – To jest piękne. Kocham was.

– My ciebie też. – Beata na żywo transmitowała spotkanie w social mediach. – Nasza przyjaciółka wyjeżdża na prawdziwe zadupie – relacjonowała obserwatorom. – Bieszczady? Mówi wam to coś? Dla mnie to taki polski koniec świata. Hej, jest tu w ogóle ktoś z Bieszczad? Pewnie nie, bo tam cywilizacja nie dociera – zaśmiała się. – Ale jakby co, to Nelka jedzie do was. Przyjmijcie ją ciepło.

***

Kornelia, wracając do domu sportowym samochodem Filipa, chłonęła ostatnie momenty bliskości z ukochanym. Do tej pory nie rozstawali się na tak długo. Mocno ściskała dłoń chłopaka, tak jakby miała zamiar stopić swoje palce z jego.

Później, gdy już dotarli na miejsce i wysiedli z auta, stając przed zamkniętą bramą wjazdową, nadal nie wypuszczając z uścisku dłoni Filipa, spojrzała na bryłę willi, która od jutra miała być dla niej obcym domem, i głęboko wciągnęła powietrze do płuc. Przeniosła wzrok na chłopaka.

– Boję się – wyszeptała.

– Czego? Przecież zapewniliśmy cię, że rozłąka niczego między nami nie zmieni.

– A jeśli zmieni? Jeśli to moje pożegnanie i z tym miejscem, i z wami?

– Nie przesadzaj – zaśmiał się. – Wkrótce znowu się zobaczymy.

– Nie zapomnisz o mnie i o tym, co nas łączy?

Filip był już trochę zmęczony tą ciągłą koniecznością zapewniania, że wyjazd w Bieszczady nie przekreśli ich relacji. Prawdę mówiąc, nie był pewien, co przyniesie kolejny dzień. Jako człowiek nastawiony na sukces, na pierwszym miejscu stawiał zasięgi i swoje najbliższe plany wiązał właśnie z działaniami mającymi je zwiększyć. Owszem, kochał Nelkę, ale to była młodzieńcza miłość, bardziej oparta na zauroczeniu i fascynacji seksualnej, niż uczucie mające solidne podstawy. Wprawdzie czasem wyobrażał sobie wspólną przyszłość, jednak właściwie na miejscu Kornelii mogła być każda inna dziewczyna.

– Powinnaś mieć więcej wiary we mnie – mruknął wykrętnie. – Jeśli mamy być razem, to nic tego nie zmieni.

– Nie wiem, jak ja to wytrzymam.

– Dasz radę. Jesteś silna i nie tak łatwo cię złamać. No już, nie płacz, bo nie chcę widzieć cię zasmarkanej. Uszy do góry. Wszystko będzie dobrze. Będziemy do siebie często dzwonić i pisać. Nagramy wspólne live’y. Zobaczysz, że nawet nie odczujesz, iż dzieli nas tyle kilometrów.

– Pięćset sześćdziesiąt – wtrąciła. – Sprawdziłam w mapach Google.

– Co to jest niespełna sześćset kilometrów? Przecież na studia chciałaś wyjechać do dziadków do Melbourne. Wtedy dopiero dzieliłaby nas odległość.

– Ale do studiów zostały jeszcze dwa lata, a te Bieszczady są już teraz.

– No to mamy mały sprawdzian naszego uczucia. Będzie dobrze, Nelka.

Pochylił się i pocałował ją prosto w usta, sprawiając, iż na moment zaparło jej dech w piersiach. Zarzuciła mu ręce na szyję i poddała się uczuciu, które ją wypełniało. Widmo wyjazdu odeszło w cień. Teraz liczyła się tylko ta chwila. Gorące pocałunki i zachodzące słońce, którego promienie igrały w jasnych włosach Filipa.

– Nelka? A czemu nie wchodzisz do domu? – Romantyczny nastrój przerwała matka, która z okna pokoju widziała podjeżdżający sportowy samochód Filipa i wysiadającą z niego córkę. Zniecierpliwiona oczekiwaniem, aż dziewczyna wejdzie do środka, postanowiła ją nieco pospieszyć, dlatego otworzyła drzwi, zeszła po schodach i zbliżyła się do furtki.

– Dzień dobry pani. – Filip błyskawicznie odsunął się od Nelki, która z prawdziwym żalem wypuściła go z objęć.

– Właściwie dobry wieczór – poprawiła go Iwona, obrzucając dość niechętnym spojrzeniem. Chłopak córki od pierwszego spotkania nie przypadł jej do gustu. – Nie stójcie tak na ulicy, tylko wejdźcie do domu. – Uczyniła zachęcający ruch ręką. – Widzę, że nie możecie się rozstać.

– Dziękuję, ale ja już będę wracał do siebie. Tylko odwiozłem Nelkę. – Wskazał na zaparkowany samochód. – Trzymaj się, Nelka. Wszystko będzie dobrze. I pisz do mnie. – Wyjął z kieszeni spodni telefon i potrząsnął nim. – Będziemy w kontakcie.

Odwrócił się i ruszył w stronę auta.

– Filip! – krzyknęła Nelka. Gdyby matka nie chwyciła jej za ramię, pewnie pobiegłaby za chłopakiem.

– Dziecko, nie rób melodramatycznych scen. – Kobieta nachyliła się do córki. – Chłopcy nie szanują łatwych dziewcząt. To myśliwi, którzy muszą walczyć o zdobycz. Nie podawaj się im na tacy, bo się tobą szybko znudzą.

– Na tacy? – Dziewczyna popatrzyła na matkę ze złością. Sportowy samochód z piskiem opon ruszył sprzed domu i po chwili zniknął za zakrętem ulicy. – W takim razie czemu ty nie wprowadziłaś w życie swoich światłych rad i pozwoliłaś, żeby ojciec cię zostawił?

– Ojciec mnie nie zostawił. Razem podjęliśmy decyzję o rozstaniu.

– I dlatego przez ostatnie cztery lata ciągle się kłóciliście, a on był rzadkim gościem w domu? Miał cię dość! Znudziłaś mu się. To dlatego znalazł sobie inną kobietę i…

Nelka nie dokończyła, gdyż matka zrobiła coś, czego nigdy w życiu nie robiła. Jednym zwinnym ruchem wymierzyła córce policzek.

– Jezu, Nelka! Przepraszam! – krzyknęła przerażona swoim zachowaniem. Działała wzburzona pod wpływem chwili i dopiero po fakcie dotarło do niej, co się stało. – Jezu, dziecko, ja nie chciałam!

– Chciałaś! – Przyłożyła dłoń do piekącego policzka. – Nienawidzę cię! Przez ciebie straciłam wszystko, co miało dla mnie znaczenie. Ojca, dom, przyjaciół i Filipa… Wszystko mi odebrałaś i jeszcze każesz jechać w te durne Bieszczady! Nienawidzę cię! – powtórzyła z mocą.

Wyminęła matkę i z płaczem wbiegła do domu, nawet nie zastanawiając się nad tym, że po raz ostatni przekracza jego próg.

***

Kornelia włożyła laptop do podręcznej torby i z ociąganiem podniosła się z łóżka. Zanim wstała, przygładziła dłonią szaro-srebrną narzutę. Potoczyła wzrokiem po pomieszczeniu, które przez tyle lat było jej schronieniem. Pamiątki, ukochane maskotki, książki i kilka drobnych sprzętów zabierała ze sobą w nowe miejsce, ale większość rzeczy, które towarzyszyły jej na co dzień, zostawiała w Łodzi. Ba, właściwie nawet już nie należały do niej. Odkąd matka podpisała umowę, dom oraz jego wyposażenie stały się własnością innego człowieka. Przez ostatnie dni korzystała z nich jako gość.

Zamrugała powiekami, bowiem poczuła, że łzy cisną się pod nie coraz natarczywiej.

Chwilę zadumy przerwał jej głos matki dobiegający z korytarza.

– Nelka, chodź już. Musimy ruszać. Przed nami długa droga.

Niechętnie obejrzała się na drzwi. Gdyby tak mogła sprzeciwić się decyzji sądu! Gdyby mogła sprzeciwić się matce i ojcu! Do pełnoletności brakowało jej tak niewiele, zaledwie dziesięć miesięcy, ale dla sądu nadal była tylko dzieckiem, które nie miało prawa decydować o swoim losie. Mimo iż wszystko buntowało się w niej przeciw temu, musiała podporządkować się decyzji wymiaru sprawiedliwości, który uznał, że podlega opiece matki.

Od wczorajszej wieczornej awantury Nelka nie zamieniła z nią ani słowa. Teraz też nie miała ochoty na jakikolwiek kontakt. Przerzuciła przez ramię podręczną torbę z laptopem i szła długim korytarzem, starając się nie patrzeć na mijane drzwi do pokoi, których układ znała na pamięć i z każdym miała związane jakieś wspomnienia. W końcu zeszła po schodach na parter. Iwona stała przy wyjściu i niecierpliwie stukała palcem w wyświetlacz swojego telefonu, co wskazywało na to, że jest zdenerwowana.

– Co ty tam na górze robiłaś? – zapytała, gdy córka podeszła do niej.

Nelka wzruszyła ramionami. Wyminęła rodzicielkę i wyszła przed dom. Podchodząc do otwartych drzwi samochodu, usłyszała, jak matka przekręca klucz w zamku. Czyli to naprawdę koniec.

Matka wyprowadziła samochód na zewnątrz, zamknęła bramę i wrzuciła klucze, tak jak się umówiła z nowym nabywcą, do skrzynki na listy. Na powrót podeszła do samochodu i usiadła za kierownicą. Na moment odwróciła się i popatrzyła na siedzącą z tyłu córkę.

– Gotowa?

Kornelia nie odpowiedziała, bo niby co miała powiedzieć? Że nie jest gotowa? Że ponad wszystko pragnie tu zostać? Przecież i tak jej zdanie nie miało znaczenia. I tak będzie to, co postanowi matka.

– No to jedziemy.

Dziewczyna zacisnęła powieki. Nie chciała patrzeć na pozostawiany dom, na ulice, które znała i które tyle razy przemierzała. Na miasto, które od tej pory miało przestać być jej miejscem na Ziemi.