Granice zdrady - Marek Teler - ebook + książka

Granice zdrady ebook

Marek Teler

0,0
39,92 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

"Tylko świnie siedzą w kinie, co bogatsze, to w teatrze” – to słynne hasło malowane na warszawskich murach przez w ramach małego sabotażu na wiele lat ukształtowało postrzeganie przez polskie społeczeństwo życia artystycznego w okresie niemieckiej okupacji. Konspiracyjny ZASP i Tajna Rada Teatralna już w 1940 r. wydały zakaz występów w koncesjonowanych przez okupanta teatrach. Na widowniach nie brakowało jednak stęsknionych za swoimi ulubieńcami warszawiaków. Z tego powodu nie wszyscy artyści podporządkowali się zakazom, byli tacy, którzy nie zrezygnowali z wykonywania zawodu. Im poświęcona jest ta książka.

Oby nigdy nie przyszło nam żyć w czasach wojny i stawać przed podobnymi dylematami, z jakimi mierzyli się oni ponad osiemdziesiąt lat temu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

„Tylko świ­nie sie­dzą w kinie, co bogat­sze to w teatrze” – to słynne hasło malo­wane na war­szaw­skich murach przez Szare Sze­regi w ramach małego sabo­tażu na wiele lat ukształ­to­wało postrze­ga­nie przez pol­skie spo­łe­czeń­stwo życia arty­stycz­nego w okre­sie nie­miec­kiej oku­pa­cji. Nawet widmo ostra­cy­zmu spo­łecz­nego nie odstra­szało jed­nak czę­ści miesz­kań­ców sto­licy przed przy­cho­dze­niem do kina i teatru w cza­sach, gdy wobec wszech­obec­nego nie­miec­kiego ter­roru każdy dzień mógł oka­zać się ich ostat­nim. Cho­ciaż kon­spi­ra­cyjny Zwią­zek Arty­stów Scen Pol­skich (ZASP) i Tajna Rada Teatralna już w 1940 roku wydały decy­zję o boj­ko­cie kon­ce­sjo­no­wa­nych przez oku­panta teatrów, które w odróż­nie­niu od taj­nych grup teatral­nych nazy­wano teatrami jaw­nymi, na widow­niach Kome­dii, Teatru Małych Form Minia­tury czy Teatru Roz­ma­ito­ści Jar nie bra­ko­wało stę­sk­nio­nych za swo­imi ulu­bio­nymi arty­stami war­sza­wia­ków1. Liczby mówią zresztą same za sie­bie – wysta­wiany w 1941 roku spek­takl teatru Kome­dia Znajda obej­rzało łącz­nie 15 207 osób, a jego wzno­wie­nie dwa lata póź­niej – 20 824 widzów2.

Od kiedy w kwiet­niu 1940 roku otwo­rzył podwoje pro­wa­dzony przez Sta­ni­sława Hein­ri­cha teatrzyk rewiowy Kometa, jak grzyby po desz­czu zaczęły wyra­stać w War­sza­wie nowe mniej lub bar­dziej ambitne sceny teatralne, z Teatrem Mia­sta War­szawy (współ­dzie­lo­nym w budynku daw­nego Teatru Pol­skiego z nie­miec­kim The­ater der Stadt War­schau) pod dyrek­cją Igo Syma i Kome­dią zarzą­dzaną przez Józefa Artura Hor­wa­tha na czele. Pre­zen­to­wano w nich sztuki w języku pol­skim i dla pol­skiej publicz­no­ści, a nie­kiedy nawet pol­skich auto­rów, jak choćby Moral­ność pani Dul­skiej Gabrieli Zapol­skiej czy Głupi Jakub Tade­usza Rit­t­nera. Cho­ciaż pod­le­gały one nie­miec­kiej cen­zu­rze, akto­rzy sta­rali się na różne spo­soby wpla­tać w nie ele­menty patrio­tyczne, czego naj­lep­szym przy­kła­dem był wysta­wiony w 1944 roku pod „neu­tral­nym” tytu­łem Sen nocy lip­co­wej spek­takl Kra­ko­wiacy i górale. Wśród arty­stów, któ­rzy grali na oku­pa­cyj­nych sce­nach War­szawy, zna­la­zły się zresztą takie przed­wo­jenne gwiazdy, jak Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski, Antoni Fert­ner, Józef Węgrzyn, Adolf Dym­sza, Maria Malicka, Ina Benita, Helena Gros­sówna czy Irena Mal­kie­wicz-Domań­ska3.

Skom­pli­ko­wane histo­rie akto­rów gra­ją­cych na deskach teatrów jaw­nych, któ­rzy nie­jed­no­krot­nie łączyli występy na sce­nie z pracą w kon­spi­ra­cji, opi­sy­wa­łem już w mojej wyda­nej w 2021 roku książce Zagadka Iny Benity. AK-torzy kon­tra kola­bo­ranci4. Zauwa­ży­łem wów­czas, że więk­szość dyrek­to­rów oku­pa­cyj­nych scen i sce­nek to postaci, które są już dziś zupeł­nie zapo­mniane i tra­fiły na tak zwany śmiet­nik histo­rii. O oso­bach takich jak Sta­ni­sław Hein­rich, Józef Artur Hor­wath czy Jan Ludwik Kamie­no­brodzki nawet w publi­ka­cjach poświę­co­nych teatrowi cza­sów wojny wspo­mina się jedy­nie pokrótce, przy­ta­cza­jąc mel­dunki Pol­skiego Pań­stwa Pod­ziem­nego doty­czące ich podej­rza­nych poczy­nań. Ich histo­ria nie zaczęła się jed­nak w cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej, a ich przed­wo­jenne życio­rysy są czę­sto dość zaska­ku­jące w kon­tek­ście doko­na­nych przez nich w oku­pa­cyj­nej rze­czy­wi­sto­ści wybo­rów. W publi­ka­cji Gra­nice zdrady. Arty­ści w cza­sie oku­pa­cji przy­bli­żam więc losy tych kon­tro­wer­syj­nych postaci od początku do końca, posił­ku­jąc się doku­men­tami, wspo­mnie­niami i arty­ku­łami pra­so­wymi.

Świat arty­styczny cza­sów wojny to jed­nak nie tylko teatry jawne, ale także utwory lite­rac­kie z prasy gadzi­no­wej, krót­ko­me­tra­żowe filmy o cha­rak­te­rze pro­pa­gan­do­wym czy pola­ko­żer­czy film Heim­kehr w reży­se­rii Gustava Ucicky’ego, w któ­rym wystą­piło kilku pol­skich akto­rów zwer­bo­wa­nych (nie­jed­no­krot­nie szan­ta­żem) przez współ­pra­cu­ją­cego z Niem­cami Igo Syma. W książce opi­suję więc także losy takich postaci, jak kie­row­nik admi­ni­stra­cyjny Film- und Pro­pa­gan­da­mit­tel-Ver­triebs­ge­sel­l­schaft Fran­ci­szek Peter­sile, naczelna poetka „Nowego Kuriera War­szaw­skiego” i „Fali” Helena Wiel­go­ma­sowa czy gra­jący w Heim­keh­rze Bogu­sław Sam­bor­ski i Wanda Orze­chow­ska-Szcze­pań­ska. Ich histo­rie, choć w komu­ni­stycz­nej rze­czy­wi­sto­ści przed­sta­wiane jako przy­kłady zaprze­da­nia się nie­miec­kiemu oku­pan­towi, po dokład­niej­szym zba­da­niu oka­zują się o wiele bar­dziej skom­pli­ko­wane i wymy­kają się jed­no­znacz­nej oce­nie.

W ostat­nim roz­dziale przy­bli­żam zaś życio­rysy dwóch mło­dziut­kich arty­stek, które w przeded­niu dru­giej wojny świa­to­wej roz­po­czy­nały dopiero karierę, a w warun­kach oku­pa­cyj­nych z powo­dze­niem ją roz­wi­jały. Lida Abti, uczen­nica słyn­nej śpie­waczki ope­ro­wej Ady Sari, nazy­wana była przez prasę gadzi­nową „sło­wi­kiem War­szawy”, z kolei Iwonka de Petry, jedna z dzie­cię­cych gwiazd przed­wo­jen­nego filmu Przez łzy do szczę­ścia, zyskała miano „pol­skiej Szir­lejki”. Obie po woj­nie zna­la­zły się na emi­gra­cji, gdzie z mniej­szym lub więk­szym powo­dze­niem kon­ty­nu­owały dzia­łal­ność arty­styczną.

O tym, jak trudno oce­niać po latach, kto w cza­sie wojny zacho­wał się wła­ści­wie, naj­le­piej świad­czy aneg­dota przy­to­czona przez aktora i reży­sera Jerzego Wal­dena w książce wspo­mnie­nio­wej Teatr potrzebny z 1964 roku:

Kie­dyś, skrę­ca­jąc z ulicy Cegiel­nia­nej [obec­nie Jara­cza – przyp. aut.] w Piotr­kow­ską [w Łodzi], wpa­dłem nie­ocze­ki­wa­nie w obję­cia kole­żanki, z którą przed laty uczy­łem się aktor­stwa pod kie­run­kiem [Alek­san­dra] Zelwe­ro­wi­cza. Po rado­snych powi­ta­niach zada­łem jej zba­na­li­zo­wane, ale podyk­to­wane życz­li­wo­ścią pyta­nie: – Co się z tobą działo pod­czas tych strasz­nych lat oku­pa­cji? Obrzu­ciła mnie dum­nym spoj­rze­niem. – Nie rozu­miem. Znasz mnie dobrze, więc wiesz, że nie potra­fi­ła­bym spla­mić god­no­ści pol­skiej aktorki. Nie zhań­bi­łam się współ­pracą z hitle­row­cami. Nie wystę­po­wa­łam na sce­nie. Pra­co­wa­łam ciężko jako kel­nerka. Uca­ło­wa­łem z sza­cun­kiem dło­nie pol­skiej Joanny d’Arc – w tym wypadku to okre­śle­nie lepiej paso­wało niż: Dzie­wica Orle­ań­ska – i wzru­szony ruszy­łem w dal­szą drogę. Po kilku minu­tach spo­tka­łem drugą kole­żankę. Nauczony poprzed­nim doświad­cze­niem tym razem sfor­mu­ło­wa­łem pyta­nie roz­sąd­niej. – Oczy­wi­ście za oku­pa­cji pra­co­wa­łaś jako kel­nerka? Wzrok nie może zabi­jać. Tylko to ura­to­wało mi życie. Ale nie oszczę­dziła mi tonu peł­nego pogardy. – Od razu widać, że dłu­gie lata spę­dzi­łeś z dala od kraju. Uczciwa Polka nie spla­mi­łaby się usłu­gi­wa­niem szwa­bom. Przez cały czas oku­pa­cji pra­co­wa­łam ciężko w moim fachu. Odsze­dłem otu­ma­niony. Od owych spo­tkań upły­nęło już wiele lat. Potra­fi­łem przez ten czas zna­leźć odpo­wiedź na sze­reg skom­pli­ko­wa­nych pro­ble­mów. Jed­nego tylko nie udało mi się wyja­śnić do dzi­siaj: która z moich szla­chet­nych kole­ża­nek miała rację?5

Pozo­sta­wiam zatem odpo­wiedź na to pyta­nie czy­tel­ni­kowi, nie narzu­ca­jąc swo­jej oceny, lecz pozo­sta­wia­jąc mu pole do wła­snej opi­nii i reflek­sji na temat doko­na­nych przez dwa­na­ścioro boha­te­rów tej książki wybo­rów. Oby ni­gdy nie przy­szło nam żyć w cza­sach wojny i sta­wać przed podob­nymi dyle­ma­tami, z jakimi mie­rzyli się oni ponad osiem­dzie­siąt lat temu.

Dyrektorzy, intendenci, kierownicy artystyczni

Igo Sym. Kulisy upadku słynnego amanta

Igo Sym

Kulisy upadku słyn­nego amanta

Przed wojną Igo Sym był gwiazdą pol­skiej, nie­miec­kiej i austriac­kiej kine­ma­to­gra­fii, przy­jaź­nił się z Mar­lene Die­trich oraz wystę­po­wał z pie­śniarką War­szawy Hanką Ordo­nówną. W cza­sie oku­pa­cji poka­zał swoje mroczne obli­cze, a za zdradę ojczy­zny zapła­cił naj­wyż­szą cenę.

Karol Antoni Juliusz Sym przy­szedł na świat 3 lipca 1896 roku w Inns­brucku jako syn Anto­niego Syma i Julianny Anny z Sep­pich. Ojciec aktora był pol­skim leśni­kiem, który przez wiele lat pra­co­wał w austro-węgier­skich lasach pań­stwo­wych w Gmun­den, Inns­brucku, Nie­po­ło­mi­cach i Miku­li­czy­nie. Następ­nie po pierw­szej woj­nie świa­to­wej był inspek­to­rem okrę­go­wym Dyrek­cji Lasów Pań­stwo­wych w War­sza­wie, a w latach 1928–1930 – dyrek­to­rem Dyrek­cji Lasów Pań­stwo­wych w Bia­ło­wieży6. Matka arty­sty miała z kolei pocho­dze­nie wło­sko-austriac­kie – była córką ślu­sa­rza Petera Erne­sta Sep­piego i Julianny Anny ze Ste­ixne­rów7. Karol Antoni Juliusz miał dwóch star­szych braci – bio­che­mika i enzy­mo­loga Erne­sta Teo­fila oraz kom­po­zy­tora Alfreda Alek­san­dra8. Jak wynika z zapisu z księgi chrztów kate­dry św. Jakuba w Inns­brucku, został ochrzczony 15 lipca 1896 roku przez księ­dza Josefa Rie­sera, a do chrztu trzy­mała go ciotka Anna Ste­ixner. Czter­dzie­ści pięć lat po powsta­niu ory­gi­nal­nego wpisu wprawna ręka austriac­kiego urzęd­nika dopi­sała przy akcie: „Zmarł 7 marca 1941 roku w War­schau-Stadt”9.

Karol Sym zdo­by­wał kolejno edu­ka­cję w Cesar­sko-Kró­lew­skim VIII Gim­na­zjum i Cesar­sko-Kró­lew­skiej II Szkole Real­nej we Lwo­wie, po czym przez ostatni rok uczył się w gim­na­zjum w Inns­brucku, gdzie w 1915 roku zdał maturę10. W tym samym roku wstą­pił na ochot­nika do armii Austro-Węgier, w ramach któ­rej wal­czył na fron­cie wło­skim. Zaczy­nał od stop­nia pod­cho­rą­żego, aby w ciągu następ­nych dwóch lat awan­so­wać kolejno na kadeta, cho­rą­żego i pod­po­rucz­nika. Znany był z odwagi i męstwa, a za zasługi na fron­cie wło­skim otrzy­mał Krzyż Woj­skowy Karola. Po odzy­ska­niu przez Pol­skę nie­pod­le­gło­ści prze­szedł do pol­skiej armii i brał udział mię­dzy innymi w bitwie pod Sko­czo­wem w stycz­niu 1919 roku, za co otrzy­mał Medal Pamiąt­kowy za Obronę Ślą­ska Cie­szyń­skiego (Medal Ślą­ski). „Stały cha­rak­ter, jest pod każ­dym wzglę­dem wzo­ro­wym i dziel­nym ofi­ce­rem, naj­lep­szym przy­kła­dem dla pod­wład­nych, odpo­wiada wyma­ga­niom ofi­cera zawo­do­wego nad­zwy­czaj­nie” – pisał o nim w opi­nii z 10 paź­dzier­nika 1919 roku dowódca 3 Bata­lionu 12 Pułku Pie­choty Ziemi. Nic więc dziw­nego, że już na początku 1920 roku Sym został mia­no­wany porucz­ni­kiem i zaczął peł­nić funk­cję adiu­tanta – kolejno w XI Bry­ga­dzie Pie­choty, 6 Dywi­zji Pie­choty Woj­ska Pol­skiego oraz Depar­ta­men­cie I Pie­choty Mini­ster­stwa Spraw Woj­skowych. W końcu w lutym 1921 roku objął funk­cję adiu­tanta dowódcy Obozu Warow­nego „Toruń” Edmunda Hau­sera, lecz już po pię­ciu mie­sią­cach został zde­mo­bi­li­zo­wany11.

W cza­sach, kiedy Pol­ska for­mo­wała swoje gra­nice po odzy­ska­niu nie­pod­le­gło­ści, Karol Antoni Juliusz Sym z dumą nosił mun­dur i szczy­cił się pol­skim pocho­dze­niem, podob­nie zresztą jak jego starsi bra­cia Ernest i Alfred. Adam Ste­in­born, który w latach 1920–1921 nie­jed­no­krot­nie spo­ty­kał Syma w Toru­niu u swo­ich rodzi­ców Ottona i Heleny Ste­in­bornów, tak zapa­mię­tał przy­szłego aktora:

Zna­łem Igo Syma na początku lat dwu­dzie­stych, wów­czas adiu­tanta gene­rała Józefa Hal­lera [w rze­czy­wi­sto­ści Sym był adiu­tan­tem gene­rała Edmunda Hau­sera – przyp. aut.]. Był zię­ciem Juliana Fałata: mężem Kuki Fała­tówny. Bywał razem z Fała­tem u moich rodzi­ców w Toru­niu. Mia­łem w albu­mie rodzin­nym jego zdję­cie przy stole w domu rodzi­ców, w mun­du­rze pol­skiego ofi­cera12.

Zwią­zek Karola Syma z córką słyn­nego akwa­re­li­sty Heleną Ritą Zdzi­sławą Fała­tówną, zwaną Kuką, zaczął się na początku 1918 roku, kiedy prze­by­wał on na kura­cji w sana­to­rium dok­tora Ludwika Jekelsa w Bystrej, po tym jak został ranny na fron­cie wło­skim. Pla­cówka mie­ściła się w pobliżu domu Fała­tów, więc Kuka czę­sto odwie­dzała ran­nych żoł­nie­rzy, któ­rzy leczyli się u dok­tora Jekelsa. W cza­sie jed­nej z wizyt poznała przy­stoj­nego żoł­nie­rza i zako­chała się w nim od pierw­szego wej­rze­nia. O rodzą­cym się uczu­ciu mię­dzy Kuką i Jul­kiem, jak powszech­nie nazy­wano Syma, wkrótce dowie­dział się ojciec dziew­czyny. W liście z lutego 1918 roku pisał do córki:

Co to za Lejt­nant Julian Sym w Sana­to­rium w Bystry, do któ­rego wysła­łaś kartę? Zaczy­nasz znowu urzą­dzać jakieś poza ple­cami moimi ren­dez vous i sza­cherki. Jesteś za młoda i uwa­żam za naj­lep­sze, abyś zli­kwi­do­wała twoją karierę arty­styczną i wró­ciła do Bystry. Jestem bar­dzo przy­gnę­biony i czuję, że ty mnie pocho­wasz wkrótce do grobu. Tylko Ty!13

Nie był jed­nak w sta­nie zapo­biec roz­wo­jowi wyda­rzeń, więc po począt­ko­wej nie­chęci do wybranka córki pogo­dził się w końcu z jej życio­wym wybo­rem.

Ślub Syma i Fała­tówny odbył się 19 czerwca 1920 roku w kościele gar­ni­zo­no­wym przy placu Saskim w War­sza­wie14. Nie­mal od samego początku sto­sunki mię­dzy mał­żon­kami nie ukła­dały się naj­le­piej: Kuka oka­zała się osobą o chi­me­rycz­nym uspo­so­bie­niu, a z cza­sem zaczęła zdra­dzać pierw­sze objawy zała­ma­nia ner­wo­wego. Kiedy kilka mie­sięcy po ślu­bie zaszła w ciążę, zamiast cie­szyć się per­spek­tywą macie­rzyń­stwa, roz­wa­żała abor­cję, od któ­rej usi­ło­wał odwieść ją ojciec. Osta­tecz­nie ciąża zakoń­czyła się naj­praw­do­po­dob­niej natu­ral­nym poro­nie­niem15. Jedyny syn pary Julian Piotr Sym przy­szedł na świat 29 maja 1922 roku w Kra­ko­wie, cztery mie­siące po tym, jak jego rodzice pod­jęli decy­zję o sepa­ra­cji. Kore­spon­den­cja mię­dzy praw­ni­kami Syma i Fała­tówny doty­cząca prze­pro­wa­dze­nia ich roz­wodu trwała nie­mal dwa lata, zanim 24 stycz­nia 1924 roku dowódca 12 Pułku Pie­choty Oswald Frank wydał zaświad­cze­nie o udzie­le­niu Karo­lowi Symowi roz­wodu z Heleną z Fała­tów „na pod­sta­wie ich zgod­nej prośby”16.

Cho­ciaż Sym dał Julia­nowi Pio­trowi swoje nazwi­sko, ni­gdy nie inte­re­so­wał się jego losem, być może powąt­pie­wa­jąc w swoje ojco­stwo. W cza­sie pro­cesu roz­wo­do­wego, który toczył się przed Sądem Kon­sy­stor­skim Ewan­ge­licko-Refor­mo­wa­nym w War­sza­wie, brat Kuki Lucjan Fałat i Miro­sława Szy­dłow­ska, bra­towa jej kochanka majora Miro­sława Szy­dłow­skiego, zeznali bowiem, że Fała­tówna „oddaje się cudzo­łó­stwu”17. Wyłączną opiekę nad synem sąd powie­rzył Kuce, która już pod koniec 1924 roku wyszła za praw­nika Mariana Józefa Niem­czew­skiego i docze­kała się jesz­cze dwojga dzieci – Lucyny i Lucjana18. Julian Piotr więk­szość czasu spę­dzał jed­nak u swo­jego dziadka Juliana Fałata w Bystrej, ponie­waż Kuka zaczęła mieć coraz więk­sze pro­blemy natury psy­chicz­nej i nie była w sta­nie zaj­mo­wać się dziec­kiem. Chło­piec prze­ja­wiał ponoć talenty arty­styczne, lecz jego przed­wcze­sna śmierć 20 paź­dzier­nika 1929 roku na zapa­le­nie opon mózgo­wych unie­moż­li­wiła mu ich roz­wi­nię­cie19. Okrutny finał spo­tkał rów­nież byłą żonę Syma – 16 marca 1931 roku popeł­niła samo­bój­stwo, ska­cząc z trze­ciego pię­tra miesz­ka­nia przy ulicy Sena­tor­skiej 19 w War­sza­wie20. W tym cza­sie Karol Sym był już wielką gwiazdą austriac­kiej i nie­miec­kiej kine­ma­to­gra­fii wystę­pu­jącą pod pseu­do­ni­mem arty­stycz­nym Igo Sym.

Zanim jed­nak przy­szły gwiaz­dor kina zade­biu­to­wał na wiel­kim ekra­nie, w latach 1922–1924 prze­by­wał w Żywcu, gdzie jego ojciec spra­wo­wał urząd star­szego radcy leśnic­twa w mająt­kach arcy­księ­cia Karola Ste­fana Habs­burga21. Z racji wyko­ny­wa­nego zawodu Antoni Sym miesz­kał wraz z żoną w nale­żą­cym do dyna­stii Habs­bur­gów Sta­rym Zamku, któ­rego histo­ria się­gała końca XV wieku, więc i jego syn zna­lazł dla sie­bie miej­sce w oka­za­łej posia­dło­ści22. Wkrótce po przy­jeź­dzie do Żywca Karol zatrud­nił się jako refe­rent do spraw eko­no­micz­nych w tam­tej­szej filii Banku Gospo­dar­stwa Kra­jo­wego, lecz – jak wspo­mi­nał po latach w wywia­dach pra­so­wych – praca ta nie speł­niała jego ambi­cji23. Aktyw­nie zaan­ga­żo­wał się też w życie arty­styczne mia­sta, już wów­czas kieł­ko­wała bowiem w jego gło­wie myśl o karie­rze aktor­skiej. W lutym 1924 roku został jed­nym z zało­ży­cieli żywiec­kiego Towa­rzy­stwa Śpie­wa­czego „Lut­nia”, lecz już po kilku mie­sią­cach prze­pro­wa­dził się do War­szawy, gdzie kon­ty­nu­ował karierę w ban­ko­wo­ści w cen­trali Banku Gospo­dar­stwa Kra­jo­wego24.

Przy­jazd do sto­licy oka­zał się dla Syma strza­łem w dzie­siątkę. W 1925 roku, po kil­ku­mie­sięcz­nym kur­sie w Insty­tu­cie Fil­mo­wym Wik­tora Bie­gań­skiego, zade­biu­to­wał na wiel­kim ekra­nie rolą adwo­kata Tade­usza Wyze­wi­cza w fil­mie Wam­piry War­szawy. Tajem­nica tak­sówki nr 1051, a następ­nie zagrał jesz­cze w dwóch pol­skich fil­mach – O czem się nie myśli i Kochanka Sza­moty. Już w lipcu 1926 roku młody gwiaz­dor fil­mowy wyje­chał do Wied­nia na zapro­sze­nie dyrek­tora wytwórni Sascha-Film Ale­xan­dra Kolow­rata i tra­fił na plan filmu Die Pra­ter­mizzi w reży­se­rii Gustava Ucicky’ego. Posłu­gi­wał się już wów­czas imie­niem Igo, pod któ­rym odtąd znała go pol­ska i zagra­niczna kine­ma­to­gra­fia. Film Die Pra­ter­mizzi poja­wił się na ekra­nach kin 7 stycz­nia 1927 roku, a dzięki sta­ra­niom Igo Syma w cza­sie jego wie­deń­skiej pre­miery zagrano pol­ski hymn, pod­kre­śla­jąc w ten spo­sób pocho­dze­nie gra­ją­cego główną rolę aktora25.

Pierw­szy austriacki film Igo Syma spo­tkał się z pozy­tyw­nymi recen­zjami kry­ty­ków, nic więc dziw­nego, że Ucicky obsa­dził go w roli archi­tekta Maxa Stögera w swo­jej kolej­nej pro­duk­cji Giełda miło­ści (Café Elek­tric). Główną rolę w obra­zie zagrała Mar­lene Die­trich, wów­czas dopiero wscho­dząca gwiazda świa­to­wej kine­ma­to­gra­fii. Mię­dzy nią a Symem nawią­zała się przy­jaźń, któ­rej mate­rial­nym dowo­dem jest muzyczna piła poda­ro­wana arty­stce przez pol­skiego amanta z dedy­ka­cją: Now Suidy [Swe­etie? Lindy? – przyp. aut.] is gone, the sun d’ont [sic!] shine… Igo, Vienna 192726. W lipcu 1933 roku pol­ski aktor z sen­ty­men­tem wspo­mi­nał aktorkę na łamach maga­zynu fil­mo­wego „Kino”:

Wów­czas była dosko­na­łym typem kocha­ją­cej matki i żony, wier­nej, odda­nej bez­gra­nicz­nie. Miała przy tym naturę dziecka. Gdy raz sły­szała moją grę na pile przy akom­pa­nia­men­cie gra­mo­fonu, do tego stop­nia upodo­bała sobie ten „instru­ment”, że poda­ro­wa­łem jej piłę. Cie­szyła się jak małe dziecko. Z dużym powo­dze­niem pro­du­ko­wała się na sce­nie rewio­wej grą na tej pile27.

Kiedy Mar­lene została ikoną Hol­ly­wood, nie utrzy­my­wała już bliż­szych kon­tak­tów z Symem, za to zna­jo­mość z Gusta­vem Ucic­kym przy­nio­sła akto­rowi w cza­sie oku­pa­cji nie­sławną rolę naga­nia­cza pol­skich akto­rów do filmu Heim­kehr.

Po suk­ce­sie w Austrii przy­szedł czas na pod­bój nie­miec­kiej kine­ma­to­gra­fii – w latach 1928–1931 Sym zagrał w ponad dwu­dzie­stu fil­mach i to w więk­szo­ści role główne lub przy­naj­mniej pierw­szo­pla­nowe. W mię­dzy­cza­sie zaczął też pró­bo­wać swo­ich sił na deskach teatru. W lipcu 1928 roku zagrał na swo­jej „śpie­wa­ją­cej pile” w ope­retce Artura Tade­usza Müllera Król kawy, a w lipcu 1931 roku wcie­lił się w postać adiu­tanta napo­le­oń­skiego w wysta­wio­nej na deskach wie­deń­skiego teatru Komödie ope­retce Wal­tera Kolla Majestät lässt bit­ten (Jego wyso­kość prosi)28. Pod koniec 1931 roku zde­cy­do­wał się jed­nak na powrót do Pol­ski, ponoć z powodu rosną­cych nastro­jów pro­hi­tle­row­skich w Niem­czech, cho­ciaż bar­dziej praw­do­po­dobne, że ze względu na słab­nącą popu­lar­ność po nasta­niu epoki kina dźwię­ko­wego. Sym oczy­wi­ście bar­dzo dobrze mówił po nie­miecku, miał jed­nak pro­blem z wymową „r”, co eli­mi­no­wało go z pozy­cji głów­nego amanta fil­mo­wego.

Po powro­cie do kraju Igo Sym z miej­sca stał się gwiazdą war­szaw­skiej rewii i ope­retki, wystę­pu­jąc w teatrach Banda, Mor­skie Oko, Cyga­ne­ria, Wielka Rewia czy Cyru­lik War­szaw­ski. Miło­śnicy kina mogli go zaś podzi­wiać w takich pol­skich fil­mach, jak Pałac na kół­kach, Szpieg w masce i Prze­bu­dze­nie. Popu­lar­ność aktora w Pol­sce była ogromna, o czym świad­czy choćby fakt, iż w 1933 roku był drugą osobą w kraju pod wzglę­dem otrzy­my­wa­nej kore­spon­den­cji, a wyprze­dzała go jedy­nie Alek­san­dra ze Szczer­biń­skich Pił­sud­ska29. Powrót do ojczy­zny zaowo­co­wał rów­nież kolej­nymi roman­sami Igo Syma, który w latach 1933– –1935 był zwią­zany ze słynną aktorką teatralną i fil­mową Iną Benitą, a następ­nie zwró­cił swoje serce w stronę Hanki Ordo­nówny30. Histo­rycy i bio­gra­fo­wie nie są jed­nak zgodni, czy romans Syma ze słynną Ordonką był praw­dziwą rela­cją, czy jedy­nie chwy­tem mar­ke­tin­go­wym mają­cym na celu reklamę ich wspól­nych wystę­pów sce­nicz­nych na tere­nie całej Pol­ski i wśród Polo­nii na Łotwie31. Ze względu na zna­ko­mitą zna­jo­mość języka nie­miec­kiego w 1937 roku Sym poja­wił się w fil­mie Dyplo­ma­tyczna żona, który zre­ali­zo­wano w dwóch wer­sjach języ­ko­wych – pol­skiej i nie­miec­kiej32.

Zapewne to wła­śnie w cza­sie pracy na pla­nie Dyplo­ma­tycz­nej żony, a wła­ści­wie Aben­teuer in War­schau, bo taki tytuł nosiła nie­miec­ko­ję­zyczna wer­sja filmu, Igo Sym odno­wił zna­jo­mo­ści z nie­miec­kimi arty­stami i otrzy­mał pro­po­zy­cję głów­nej roli skrzypka Fer­di­nanda Loh­nera w fil­mie Wil­liego For­sta Sere­nade. Aktor bez waha­nia przy­jął ofertę, zwłasz­cza że jego gaża miała wyno­sić aż 30 tysięcy marek33. Pre­miera filmu odbyła się 26 listo­pada 1937 roku w kinie Glo­ria Palast w Ber­li­nie, a kilka dni póź­niej Igo zaszczy­cił swoją obec­no­ścią jego pro­jek­cję w Stet­ti­nie (dzi­siej­szy Szcze­cin). Po uro­czy­stej szcze­ciń­skiej pre­mie­rze i towa­rzy­szą­cym jej wystaw­nym ban­kie­cie Sym po kry­jomu opu­ścił salę balową i udał się bocz­nymi uli­cami do Dowódz­twa Wywiadu Wehr­machtu (Wehr­macht­na­chrich­ten­kom­man­dan­tur), które mie­ściło się w budynku towa­rzy­stwa ubez­pie­cze­nio­wego „Ger­ma­nia” na Para­de­platz 16. Nie wie­dział, że jest obser­wo­wany przez człon­ków funk­cjo­nu­ją­cej w Szcze­cinie pla­cówki wywia­dow­czej „Port” kie­ro­wa­nej przez cho­rą­żego Kazi­mie­rza Ziem­bie­wi­cza ps. „Ziehm”. Spo­rzą­dzili oni dokładny raport ze swo­ich obser­wa­cji, który prze­ka­zali do cen­trali Oddziału II Sztabu Głów­nego Woj­ska Pol­skiego w War­sza­wie. Infor­ma­cja o domnie­ma­nej współ­pracy uwiel­bia­nego aktora z nie­miec­kim wywia­dem nie została jed­nak wów­czas potrak­to­wana poważ­nie i odło­żono doku­ment na półkę34.

Pod­ję­cie przez Syma współ­pracy z nie­miec­kim wywia­dem mogło mieć zwią­zek z oba­wami aktora, czy po latach nie­obec­no­ści w nie­miec­kiej kine­ma­to­gra­fii zosta­nie dobrze przy­jęty przez kry­tykę. Brzmi to jak błahy powód do zdrady, lecz trzeba pamię­tać, że wpływ na gusta fil­mowe w III Rze­szy miało Mini­ster­stwo Pro­pa­gandy pod prze­wod­nic­twem Jose­pha Goeb­belsa i to od jego decy­zji zale­żało, kto będzie ulu­bień­cem publicz­no­ści, a kto nie. Po pre­mie­rze Sere­nade aktor mógł ode­tchnąć z ulgą – par­tyjna gazeta NSDAP „Der Angriff” napi­sała o jego roli: „Igo Sym – wspa­niały”. Sam zaś w roz­mo­wie z dzien­ni­ka­rzem „Kina” po pre­mie­rze filmu mówił: „Ten mój come back – to wielki triumf mojej woli”, co mimo­wol­nie nasuwa sko­ja­rze­nie z tytu­łem nazi­stow­skiego filmu Leni Rie­fen­stahl35.

W latach 1938–1939 Igo Sym na­dal cie­szył się w Pol­sce nie­słab­nącą popu­lar­no­ścią, o czym świad­czą jego występy na deskach Teatru Malic­kiej i Teatru 8.15, a także angaż do dwóch kolej­nych fil­mów – Złota maska, w któ­rym zagrał archi­tekta Raszew­skiego, oraz Żona i nie żona, w któ­rym wcie­lił się w postać Duvala. Poja­wiły się one na ekra­nach kin już w cza­sach Gene­ral­nego Guber­na­tor­stwa – odpo­wied­nio 14 wrze­śnia 1940 i 28 lutego 1941 roku36. W ostat­nich dniach sierp­nia 1939 roku aktor włą­czył się w akcję kopa­nia rowów prze­ciw­lot­ni­czych przez miesz­kań­ców War­szawy, a „Express Lubel­ski i Wołyń­ski” infor­mo­wał: „A oto Igo Sym – jak widać ze zdję­cia – także nie próż­no­wał”37. Kiedy 8 wrze­śnia 1939 roku Niemcy weszli do War­szawy, dołą­czył z kolei do Straży Oby­wa­tel­skiej, a 25 wrze­śnia 1939 roku został tra­fiony nie­miec­kim odłam­kiem w bok, kiedy wydo­by­wał ran­nych spod gru­zów zbu­rzo­nej kamie­nicy. „Prze­nie­siono go do schronu Teatru Naro­do­wego, a póź­niej Wiel­kiego, gdzie się schro­nili i inni akto­rzy. Zaraz po kapi­tu­la­cji zabrały go wiel­bi­cielki i upro­wa­dziły na Stare Mia­sto” – pisała po latach Halina Roz­wa­dow­ska we Wspo­mnie­niach waż­nych i nieważ­nych38.

Kapi­tu­la­cja War­szawy i wkro­cze­nie do mia­sta nie­miec­kich wojsk roz­po­częły jed­nak zupeł­nie nowy roz­dział w życiu Syma, który zdjął maskę pol­skiego patrioty i poka­zał swoje praw­dziwe obli­cze. W paź­dzier­niku 1939 roku zaczął pra­co­wać jako tłu­macz w magi­stra­cie, a mie­siąc póź­niej prze­niósł się do komen­dan­tury nie­miec­kiej, gdzie zaj­mo­wał się reje­stra­cją samo­cho­dów. Jaga Boryta, sio­stra aktora Zbi­gniewa Sawana, wspo­mi­nała w 1995 roku w książce A chcia­łam być tylko aktorką…:

Kiedy Zbyszko Sawan przy reje­stro­wa­niu samo­chodu w jakimś tam nie­miec­kim urzę­dzie natknął się na urzę­du­ją­cego Syma, ten żalił mu się, że poma­wiają go o folks­doj­czo­stwo, a on jest tylko tłu­ma­czem. Niemcy go do tego zmu­sili, a prze­cież nie mógł się wyprzeć, że zna per­fekt nie­miecki39.

W tym cza­sie poja­wiły się pierw­sze pogło­ski o tym, że aktor denun­cjuje swo­ich kole­gów po fachu. Kiedy 24 paź­dzier­nika 1939 roku Niemcy aresz­to­wali słyn­nego kon­fe­ran­sjera Fry­de­ryka Jaro­sy­ego, oskar­żał on co prawda o zade­nun­cjo­wa­nie go reży­sera Jana Feth­kego, lecz w roz­mo­wie z Roma­nem Fajan­sem w 1945 roku doda­wał, że w cza­sie prze­słu­cha­nia „oskar­ży­ciel hitle­row­ski odczy­tał mię­dzy innymi tek­sty wszyst­kich przed­wo­jen­nych antyhitle­row­skich kon­fe­ran­sje­rek oskar­żo­nego, ste­no­gra­fo­wa­nych w swoim cza­sie tro­skli­wie przez Igo Syma”40. Zale­d­wie tydzień po Jaro­sym aresz­to­wano Hankę Ordo­nównę, co rów­nież wią­zano z dzia­łal­no­ścią Syma.

Opo­wia­dała mężowi w Tel Awi­wie, że obie­cał jej Igo Sym przy­nieść pew­nego umó­wio­nego dnia o godzi­nie 6 wie­czo­rem do jej domu (w alei Szu­stra) tro­chę zapa­sów żyw­no­ści – o które wów­czas było trudno bar­dzo – lecz o godz. 6 [wie­czo­rem] zamiast Syma z zapa­sami zja­wiło się gestapo, z naka­zem aresz­to­wa­nia

– wspo­mi­nała po latach sąsiadka aktora Aniela Lawiń­ska41. Sama Ordonka pisała jed­nak w swoim pamięt­niku, że owe zapasy żyw­no­ści przy­niósł jej aktor i reży­ser Tymo­te­usz Ortym-Pro­kul­ski i to wła­śnie jego podej­rze­wała o denun­cja­cję42. Fak­tem jest jed­nak, że Sym odmó­wił pomocy pie­śniarce, kiedy wysłała do niego gryps z Pawiaka z prośbą o ratu­nek43.

Z całą zaś pew­no­ścią już wów­czas naga­by­wał pol­skie aktorki, które jesie­nią 1939 roku zaczęły pra­co­wać w kawiar­niach arty­stycz­nych, aby wró­ciły do swo­jego zawodu i odda­wały swe usługi na rzecz nie­miec­kiej kine­ma­to­gra­fii. Lidia Wysocka wspo­mi­nała po latach:

I Sym od razu mi przy­pro­wa­dził pew­nego dnia do kawiarni jakieś strasz­nie grube fisze z Ufy – naj­po­tęż­niej­szej wytwórni fil­mo­wej nie­miec­kiej. Zapro­po­no­wano mi, że ja pojadę do tej Ufy, że oni mnie będą uczyli języka i będę gwiazdą filmu nie­miec­kiego […]. Oczy­wi­ście odmó­wi­łam, komen­tu­jąc to w ten spo­sób, że jest wrze­sień i nie jestem w nastroju, żeby w tej sytu­acji robić jaką­kol­wiek karierę, […] nie czuję się na siłach psy­chicz­nie44.

22 grud­nia 1939 roku otwarto z kolei w daw­nej sie­dzi­bie kina Pal­la­dium przy ulicy Zło­tej 7 pierw­sze kino prze­zna­czone tylko dla Niem­ców o nazwie Hel­go­land i mia­no­wano Syma jego kie­row­ni­kiem. W kolej­nych mie­sią­cach aktor zaczął też naj­praw­do­po­dob­niej spra­wo­wać pie­czę nad kinem Atlan­tic przy ulicy Chmiel­nej 3345.

Aktyw­ność Igo Syma w nie­miec­kich urzę­dach szybko zwró­ciła uwagę wywiadu i kontr­wy­wiadu Związku Walki Zbroj­nej. Jego ofi­ce­ro­wie zaczęli bacz­nie obser­wo­wać każdy krok aktora, podej­rze­wa­jąc, że może współ­pra­co­wać z gestapo. 19 kwiet­nia 1940 roku dono­szono: „W paź­dzier­niku zgło­sił się jako tłu­macz. Obec­nie pra­cuje w Reich­spro­pa­ganda, prze­ma­wiał przy otwie­ra­niu kin. Wyraź­nych dowo­dów współ­pracy nie ma”. Dokład­niej­szą jego cha­rak­te­ry­stykę przed­sta­wili trzy dni póź­niej „dr K” i „Zawadzki”:

Przed wojną ger­ma­no­fil, bywa­lec klubu hitle­row­skiego przy ulicy Fre­dry 6. Natych­miast po wkro­cze­niu Niem­ców do War­szawy wypły­nął jako tłu­macz w magi­stra­cie. Następ­nie pra­co­wał w komen­dan­tu­rze przy reje­stra­cji samo­cho­dów. Czę­sto spo­tyka się z cywil­nymi osob­ni­kami, z któ­rymi roz­ma­wia po nie­miecku. Wyciąga ludzi na roz­mowy poli­tyczne46.

Obser­wa­cją Igo Syma zaj­mo­wali się przede wszyst­kim Sta­ni­sław Łaniew­ski ps. „Dach” i Roman Nie­wia­ro­wicz ps. „Łada”, ale mel­dunki na jego temat pocho­dziły też od innych osób. 14 kwiet­nia 1940 roku „Wisła” pisał o Symie: „Aktor, szpieg nie­miecki, obec­nie kie­row­nik teatru Hel­go­land (Pal­la­dium) i Atlan­tic”. 26 kwiet­nia 1940 roku „Dach” rapor­to­wał z kolei:

W sfe­rach arty­stycz­nych powszech­nie jest uwa­żany za agenta gestapo. Powie­rzono mu zor­ga­ni­zo­wa­nie teatru „Kome­dia Pol­ska”. W cza­sie wizyt w urzę­dach nie­miec­kich z innymi arty­stami w spra­wach zwią­za­nych z orga­ni­za­cją teatru legi­ty­mo­wał się zaświad­cze­niem gestapo i pozdra­wiał Niem­ców Heil Hitler. Na tę oko­licz­ność są świad­ko­wie.

Dopiero jed­nak 7 czerwca 1940 roku „Dach” i „Wisła” napi­sali z całą sta­now­czo­ścią w swoim rapor­cie: „Współ­pra­cuje z gestapo”, a 12 lipca 1940 roku ich usta­le­nia potwier­dził „Edward”47.

Wspo­mi­nany w mel­dun­kach teatr Kome­dia roz­po­czął dzia­łal­ność 22 maja 1940 roku przy ulicy Kre­dy­to­wej 14, gdzie wcze­śniej znaj­do­wało się dość pry­mi­tywne kino Olza. W nie­miec­kich archi­wach zacho­wały się foto­gra­fie doku­men­tu­jące przy­go­to­wa­nia do otwar­cia oku­pa­cyj­nej sceny. Widać na nich Igo Syma w towa­rzy­stwie reży­sera Romana Nie­wia­ro­wi­cza, dyrek­tora sceny Józefa Artura Hor­wa­tha oraz jed­nej z głów­nych akto­rek Kome­dii – Iny Benity. Aktor cały czas był pod uro­kiem swo­jej daw­nej part­nerki i nie można wyklu­czyć, że to wła­śnie pod wpły­wem żywio­nych do niej uczuć posta­no­wił otwo­rzyć ten przy­by­tek sztuki. Wia­domo, że Benita uczest­ni­czyła w spo­tka­niach orga­ni­za­cyj­nych Kome­dii, a na jed­nym ze zdjęć trzyma nawet makietę sceny, co świad­czy o jej więk­szym zaan­ga­żo­wa­niu w przed­się­wzię­cie. Aktorka oka­zała się jed­nak odporna na urok daw­nego kochanka, ponie­waż kiedy kilka mie­sięcy póź­niej pro­po­no­wał jej rolę w fil­mie Heim­kehr, odpo­wie­działa mu z całą sta­now­czo­ścią: „Tu [w Pol­sce – przyp. aut.] jadłam chleb, nie zagram w anty­pol­skim fil­mie”48.

Naj­waż­niej­szą funk­cją, jaką spra­wo­wał Igo Sym w oku­po­wa­nej War­sza­wie, było jed­nak sta­no­wi­sko inten­denta (dyrek­tora) Teatru Mia­sta War­szawy, który obok nie­miec­kiego The­ater der Stadt War­schau funk­cjo­no­wał w murach przed­wo­jen­nego Teatru Pol­skiego. Przy­go­to­wa­nia do otwar­cia tego nowego przy­bytku sztuki, w któ­rym cztery razy w tygo­dniu pre­zen­to­wano spek­ta­kle dla Niem­ców, a trzy razy dla Pola­ków, roz­po­częły się wio­sną 1940 roku. Do Pol­ski przy­był wów­czas jako refe­rent ds. kul­tury i teatru w War­sza­wie Nie­miec Erich Clau­dius, który jesz­cze w cza­sach Repu­bliki Weimar­skiej pró­bo­wał swo­ich sił jako aktor, pro­du­cent, reży­ser i sce­na­rzy­sta, choć w żad­nej z tych dzie­dzin nie odniósł więk­szych suk­ce­sów49. Miał za to piękną córkę z pierw­szego mał­żeń­stwa Marie­lu­ise Clau­dius, popu­larną aktorkę teatralną i fil­mową, znaną mię­dzy innymi z roli hra­biny Cosel w pol­sko-nie­miec­kim fil­mie August Mocny z 1936 roku. To wła­śnie Clau­diu­sowi powie­rzono zor­ga­ni­zo­wa­nie wraz z Symem The­ater der Stadt War­schau – Teatru Mia­sta War­szawy, w któ­rym pierw­szy z nich miał odpo­wia­dać za pol­ski zespół, drugi zaś – za nie­miecki50.

Wybór Eri­cha Clau­diusa na refe­renta ds. kul­tury i teatru w oku­po­wa­nej sto­licy był dosyć zaska­ku­jący, ponie­waż nie cie­szył się on wśród człon­ków NSDAP dobrą opi­nią, a kilka lat przed wybu­chem wojny przed Komi­sją Docho­dze­niowo-Arbi­tra­żową (Unter­su­chungs- und Schlich­tung­saus­schuss) toczyło się postę­po­wa­nie zmie­rza­jące do wyklu­cze­nia go z par­tii za „podej­rzane zacho­wa­nia biz­ne­sowe” i „nie­mo­ralne pro­wa­dze­nie się”51. Życie pry­watne Clau­diusa fak­tycz­nie było dość burz­liwe. Po roz­wo­dzie z aktorką Lis­beth Reschke, z którą docze­kał się wspo­mnia­nej już Marie­lu­ise, oże­nił się z Ilse Peti­scus, z którą miał dwoje dzieci Bern­warda i Utę, lecz na początku lat trzy­dzie­stych porzu­cił ją dla Marie Char­lotte Ste­che, która współ­pra­co­wała z nim w zakre­sie pro­mo­wa­nia „dzieł nie­miec­kiej sztuki wyso­kiej” za gra­nicą. „Jego zacie­kłym prze­ciw­ni­kiem był Frie­drich Uebel­hoer, ofi­cer SS i czło­nek NSDAP w Reich­stagu, w 1940 roku mia­no­wany inspek­to­rem okręgu Rze­szy w Kraju Warty i pre­zy­den­tem rejen­cji kali­sko-łódz­kiej” – opo­wiada wnuk Clau­diusa Ale­xan­der Net­scha­jew. Dodaje on, że w utrzy­ma­niu się w sze­re­gach NSDAP pomo­gło ponoć Clau­diu­sowi wspar­cie ze strony samego Rudolfa Hessa52.

Kiedy Erich Clau­dius, jego trze­cia żona Marie Char­lotte i ich uko­chany jam­nik Wur­sch­tel przy­byli do War­szawy, nie zostali przy­jęci przez pol­skie śro­do­wi­sko arty­styczne z otwar­tymi ramio­nami, cho­ciaż część akto­rów – zapewne z obawy przed repre­sjami – sta­rała się pozy­skać ich względy. Boh­dan Korze­niew­ski wspo­mi­nał po latach, jaki widok zoba­czył z okna miesz­czą­cej się w foyer Teatru Pol­skiego kawiarni Bazar: „Przed budy­nek wycho­dzi para. Wysoki dorodny inten­dent ze swoją grubą nie­miecką żoną. Kro­czą dum­nie pod rękę, a trzy kroki za nimi idzie uśmiech­nięty Jerzy Lesz­czyń­ski, pro­wa­dząc na smy­czy ich pie­ska”53. Kilka mie­sięcy póź­niej Lesz­czyń­ski został zresztą jed­nym z akto­rów i reży­se­rów Teatru Mia­sta War­szawy, lecz po wyre­ży­se­ro­wa­niu sztuki Papa coś nabroił, w któ­rej zagrał także jedną z ról, zre­zy­gno­wał z pracy w teatrze, oba­wia­jąc się kary ze strony Pol­skiego Pań­stwa Pod­ziem­nego54.

Nie­miecki inten­dent nie dożył jed­nak otwar­cia The­ater der Stadt War­schau – Teatru Mia­sta War­szawy w paź­dzier­niku 1940 roku, ponie­waż już 13 lipca 1940 roku zmarł nagle w hotelu Bri­stol w tajem­ni­czych oko­licz­no­ściach. Po woj­nie reży­ser Roman Nie­wia­ro­wicz ujaw­nił na łamach „Tygo­dnika Powszech­nego”, że to wła­śnie jego bry­gada zli­kwi­do­wała go przy pomocy tru­ci­zny55. Rodzina Clau­diusa miała jed­nak inne infor­ma­cje doty­czące jego śmierci.

W naszej rodzi­nie kariera Eri­cha była przed­sta­wiana ina­czej – jako ide­ali­sta przy­je­chał do War­szawy, zauwa­żył, jak okrutni byli dla pol­skiej lud­no­ści nazi­ści, a potem został przez nich zamor­do­wany. Uwa­żam, że to piękna bajka, ale nie ma żad­nego pokry­cia w fak­tach. Fakt, że Erich został wyeli­mi­no­wany przez pol­skie pod­zie­mie, wydaje mi się bar­dzo praw­do­po­dob­nym wyja­śnie­niem jego nie­spo­dzie­wa­nej śmierci

– tłu­ma­czy Ale­xan­der Net­scha­jew56. Ilse Clau­dius, druga żona refe­renta ds. kul­tury i teatru w War­sza­wie, wspo­mi­nała zresztą w roz­mo­wie z wnu­kiem, że na krótko przed śmier­cią były mąż odwie­dził ją w Ber­li­nie i powie­dział jej: „Nie wiem, czy pora­dzę sobie w War­sza­wie”. Pocie­szała go wów­czas, nazy­wa­jąc Ein Stehaufmännchen-Männchen, czyli męż­czy­zną, który zawsze się pod­nosi, nie­za­leż­nie od tego, ile razy upad­nie57. Oka­zało się jed­nak, że star­cie z bry­gadą pol­skich patrio­tów było dla Eri­cha Clau­diusa śmier­tel­nym cio­sem…

Nie­długo po śmierci Clau­diusa uka­zał się pierw­szy numer maga­zynu dla Niem­ców w Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwie „War­schauer Kulturblätter” poświę­co­nego nie­miec­kiej kul­tu­rze i sztuce w oku­po­wa­nej War­sza­wie. Otwie­rał go por­tret zmar­łego refe­renta opa­trzony wzru­sza­jącą lau­da­cją:

Drogi Clau­diu­sie, byłeś arty­stą w peł­nym tego słowa zna­cze­niu. Mia­łeś obse­sję na punk­cie sztuki i ogromną miłość do niej. Ale byłeś kimś wię­cej, byłeś wojow­ni­kiem. Nie szu­ka­łeś wro­gów, ale ich dostrze­ga­łeś i podej­mo­wa­łeś walkę. Wielka bitwa i trudne potyczki nie osła­biły cię, nie rzu­ciły na zie­mię, lecz uczy­niły sil­nym i doj­rza­łym. Z jaką rado­ścią przy­ją­łeś powo­ła­nie do War­szawy. Jak szczę­śliwy byłeś tutaj, w swo­jej pracy. Jak poko­na­łeś trud­no­ści – ile szcze­gó­ło­wej pracy, aby wszystko przy­go­to­wać do wiel­kiego inte­lek­tu­al­nego dzieła, które wyraź­nie przed sobą widzia­łeś i które chcia­łeś zbu­do­wać dla Niem­ców – dla Nie­miec. Chcia­łeś dać z sie­bie wszystko, wcie­lić pomy­sły w życie. Z tą nadzieją i z tą wizją odsze­dłeś od nas. Ale prze­ka­za­łeś nam swoje plany i pomy­sły, a one zostaną zre­ali­zo­wane, Eri­chu Clau­diu­sie58.

Przed­sta­wie­nie musiało jed­nak trwać dalej. Od 24 lipca do 1 wrze­śnia 1940 roku odby­wały się w war­szaw­skim Teatrze Na Wyspie Som­mer­spiele dla nie­miec­kich żoł­nie­rzy, któ­rych przy­go­to­wa­niem zaj­mo­wał się tuż przed śmier­cią nie­miecki refe­rent. Wysta­wiono wów­czas Ifi­ge­nię w Tau­ry­dzie Johanna Wol­fganga Goethego, Gło­śną tajem­nicę Pedra Cal­de­rona i Zie­lo­nego Gila Tirsa de Moliny59. Cho­ciaż w sztu­kach wystę­po­wali przede wszyst­kim nie­mieccy akto­rzy, za sce­no­gra­fię odpo­wia­dał ceniony Sta­ni­sław Jarocki, a na sce­nie można było podzi­wiać kilku pol­skich tan­ce­rzy60. Było to swego rodzaju pre­lu­dium przed roz­po­czę­ciem pierw­szego sezonu dzia­łal­no­ści The­ater der Stadt War­schau – Teatru Mia­sta War­szawy.

Pismem z 23 sierp­nia 1940 roku pro­wa­dze­nie The­ater der Stadt War­schau – Teatru Mia­sta War­szawy powie­rzono Igo Symowi i wdo­wie po Eri­chu Clau­diu­sie Marie Char­lotte Clau­diu­so­wej, uzna­jąc, że spe­cy­fika pracy tego dwu­ję­zycz­nego teatru wymaga obec­no­ści dwóch osób na kie­row­ni­czych sta­no­wi­skach. Kom­pe­ten­cje Clau­diu­so­wej przed­sta­wiano nastę­pu­jąco:

Pani Clau­dius jako Niemka Rze­szy i wie­lo­let­nia człon­kini par­tii czuwa przede wszyst­kim nad ochroną nie­miec­kich inte­re­sów kul­tu­ral­nych i gwa­ran­tuje, że idee naro­do­wo­so­cja­li­styczne znajdą swe odzwier­cie­dle­nie w duchu i prak­tyce codzien­nej dzia­łal­no­ści The­ater der Stadt War­schau.

Do jej obo­wiąz­ków nale­żały też mię­dzy innymi orga­ni­za­cja nie­miec­kiego zespołu, tro­ska o reali­za­cję zadań spo­łecz­nych The­ater der Stadt War­schau, jak rów­nież pro­wa­dze­nie kore­spon­den­cji oraz opra­co­wy­wa­nie pla­nów orga­ni­za­cyj­nych i pro­jek­tów arty­stycz­nych61.

Igo Symowi prze­ka­zano w nad­zór przede wszyst­kim sprawy zwią­zane z pol­ską sceną ze względu na jego „dokładną zna­jo­mość pol­skich warun­ków i języka pol­skiego, bogate doświad­cze­nie zdo­byte w pol­skim śro­do­wi­sku arty­stycz­nym, jak rów­nież dokładną zna­jo­mość war­szaw­skich warun­ków gospo­dar­czych i kul­tu­ral­nych”. Jemu też przy­pa­dał w więk­szym stop­niu „nad­zór nad spra­wami finan­so­wymi i admi­ni­stra­cyj­nymi”, ponie­waż „opa­no­wał te zagad­nie­nia dzięki swo­jej wie­lo­let­niej pracy na sta­no­wi­sku pro­ku­renta banku”. W doku­men­cie pod­kre­ślono, że „reali­za­cja kie­row­nic­twa arty­stycz­nego, nad­zór nad pró­bami, warsz­ta­tami i wszel­kimi pra­cami zwią­za­nymi ze spek­ta­klami jest w każ­dym przy­padku przed­mio­tem ści­słej współ­pracy”. Ofi­cjal­nie jed­nak Igo Sym miał figu­ro­wać jako pierw­szy we wszel­kiej doku­men­ta­cji doty­czą­cej dzia­łal­no­ści teatru62. Zgod­nie z umową zawartą 1 wrze­śnia 1940 roku z guber­na­to­rem Ludwi­giem Fische­rem gaża Syma jako dyrek­tora (inten­denta) teatru wyno­siła 1171 zło­tych63.

Ofi­cjalne otwar­cie The­ater der Stadt War­schau nastą­piło 6 paź­dzier­nika 1940 roku w obec­no­ści gene­ral­nego guber­na­tora Hansa Franka, a sześć dni póź­niej podwoje otwo­rzył Teatr Mia­sta War­szawy. Na łamach prasy gadzi­no­wej pisano, że w reper­tu­arze znajdą się przede wszyst­kim „dobre ope­retki, kome­die, a poza tym i dra­maty”, a także wyraź­nie zazna­czono, że „z reper­tu­aru są wyłą­czone oczy­wi­ście sztuki pisa­rzy żydow­skich, jak rów­nież sztuki tłu­ma­czone przez żydów, które w dotych­cza­so­wym reper­tu­arze pol­skim odgry­wały znaczną rolę”64. Cho­ciaż część pol­skiego spo­łe­czeń­stwa przy­cho­dziła na spek­ta­kle Teatru Mia­sta War­szawy i innych teatrów jaw­nych, Pol­skie Pań­stwo Pod­ziemne ostro kry­ty­ko­wało je na łamach kon­spi­ra­cyj­nej prasy, a nawet orga­ni­zo­wało akcje małego sabo­tażu, takie jak choćby roz­py­la­nie w teatrach gazów łza­wią­cych i wywo­łu­ją­cych wymioty. Powszechna była też opi­nia, że dyrek­tor Sym to „kana­lia” i „jeden z naj­ni­żej sto­ją­cych inte­lek­tu­al­nie akto­rów war­szaw­skich”65.

W tym samym cza­sie Igo Symowi powie­rzono kolejne odpo­wie­dzialne zada­nie. Reży­ser Gustav Ucicky, znany dobrze akto­rowi z cza­sów jego kariery w austriac­kiej kine­ma­to­gra­fii, otrzy­mał od władz nie­miec­kich zada­nie zre­ali­zo­wa­nia filmu, który poka­zy­wałby rze­kome prze­śla­do­wa­nie nie­miec­kiej mniej­szo­ści naro­do­wej przez Pola­ków w 1939 roku, a tym samym uza­sad­niał dzia­ła­nia wojenne pro­wa­dzone przez nazi­stów. Dyrek­tor Teatru Mia­sta War­szawy miał wer­bo­wać pol­skich akto­rów do anty­pol­skiej czy wręcz pola­ko­żer­czej pro­duk­cji. 13 grud­nia 1940 i 4 stycz­nia 1941 roku Sym zawarł umowy z wytwór­nią Wien-Film, zgod­nie z któ­rymi miał peł­nić przy fil­mie funk­cję tłu­ma­cza, cho­ciaż sam w piśmie do wytwórni z 2 stycz­nia 1941 roku okre­ślił się mia­nem jej męża zaufa­nia i peł­no­moc­nika. Zgod­nie z kon­trak­tami miał otrzy­my­wać za swoją pracę tygo­dniowe wyna­gro­dze­nie w wyso­ko­ści 125 marek nie­miec­kich plus 250 zło­tych. Przy­słu­gi­wały mu rów­nież dieta 20 marek nie­miec­kich dzien­nie na pobyt w Wied­niu oraz bilety na pociąg dru­giej klasy z wago­nem sypial­nym z War­szawy do Wied­nia i z powro­tem66. Wia­domo jed­nak, że w prace nad fil­mem Heim­kehr zaan­ga­żo­wany był już znacz­nie wcze­śniej. Kapi­tan Wehr­machtu Wilm Hosen­feld, który peł­nił funk­cję ofi­cera łącz­ni­ko­wego przy eki­pie fil­mo­wej, zapi­sał bowiem w swoim dzien­niku pod datą 26 sierp­nia 1940 roku: „Z fil­mow­cami z towa­rzy­stwa Wien-Film szu­ka­li­śmy ple­ne­rów w oko­li­cach W[arszawy]. Reży­se­ria: [Gustav] Ucicky; sce­no­gra­fia: [Wal­ter] Röhrig; pro­duk­cja: [Erich] von Neus­ser; zdję­cia: [Günther] Anders; kie­row­nik let­nich ple­ne­rów: Igo Sym”67.

Namó­wie­nie pol­skich arty­stów do zagra­nia w ohyd­nym dziele nie­miec­kiej pro­pa­gandy sta­no­wiło jed­nak dla Syma nie lada wyzwa­nie. Aktor nie­jed­no­krot­nie posłu­gi­wał się przy tym pro­ce­de­rze szan­ta­żem, a jako osoba obe­znana w pol­skim świe­cie arty­stycz­nym znał wiele tajem­nic i nie­wy­god­nych fak­tów. W przy­padku Bogu­sława Sam­bor­skiego i Józefa Kon­drata wyko­rzy­stał żydow­skie pocho­dze­nie ich żon – odpo­wied­nio Stelli (Ste­fa­nii) Tara­pani i Guty Blu­men­feld. Nie­któ­rym akto­rom gro­ził z kolei, że za odmowę przy­ję­cia roli mogą zostać wywie­zieni do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych. Osta­tecz­nie na sku­tek dzia­łań Syma udało się zwer­bo­wać – oprócz wspo­mnia­nych Sam­bor­skiego i Kon­drata – mię­dzy innymi Michała Plu­ciń­skiego, Ste­fana Gol­czew­skiego, Juliu­sza Łusz­czew­skiego, Bole­sława Domi­niaka i Tade­usza Żel­skiego. Odmó­wili mu nato­miast sta­now­czo tacy arty­ści, jak: Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski, Roman Dereń, Antoni Różycki, Lili Zie­liń­ska czy Ina Benita. W przy­padku kilku akto­rów, mię­dzy innymi Jerzego Pichel­skiego, Sta­ni­sława Gro­lic­kiego, Fran­ciszka Domi­niaka i Hanny Cho­da­kow­skiej, umowy zostały pod­pi­sane, lecz arty­ści zerwali je, kiedy tylko poja­wiła się taka moż­li­wość po śmierci Syma68.

O tym, jak wyglą­dały kulisy zatrud­nia­nia pol­skich akto­rów do filmu Heim­kehr, wspo­mi­nał szcze­gó­łowo nama­wiany przez Syma do przy­ję­cia roli Feliks Żukow­ski w grud­niu 1972 roku w roz­mo­wie z „Dzien­ni­kiem Łódz­kim”. W cza­sie spo­tka­nia w hotelu Bri­stol Igo Sym powie­dział mu, że film będzie krę­cony w Pol­sce, a o tym, kto kogo zagra, zade­cy­duje reży­ser Ucicky. Żukow­ski był bar­dzo zdzi­wiony, kiedy dowie­dział się, iż nie dosta­nie sce­na­riu­sza, lecz jed­no­cze­śnie Sym zapew­niał go: „Bądź­cie dobrej myśli. Gwa­ran­tuję wam i dosko­nałe papiery, i nie­ty­kal­ność”. Począt­kowo akto­rowi kola­bo­ran­towi poma­gał Jerzy Gabry­el­ski, reży­ser mię­dzy innymi Czar­nych dia­men­tów, któ­remu Igo powie­dział, że zakłada „towa­rzy­stwo fil­mowe” mające wypro­du­ko­wać we współ­pracy z Wien-Fil­mem kilka dzieł „o wol­nych tema­tach” w pol­skiej i nie­miec­kiej wer­sji języ­ko­wej. Kiedy Gabry­el­ski dowie­dział się, jaka jest praw­dziwa idea filmu, natych­miast się wyco­fał. Wcze­śniej jed­nak zdą­żył poka­zać Ucicky’emu zdję­cia z Czar­nych dia­men­tów i to wła­śnie na nich reży­ser wypa­trzył Żukow­skiego69.

Po krót­kiej roz­mo­wie z Igo Symem Żukow­ski został wezwany do dwu­po­ko­jo­wego apar­ta­mentu, w któ­rym na czas pobytu w War­sza­wie miesz­kał Gustav Ucicky.

Zwra­cał się do mnie po nie­miecku, a ja słabo zna­łem ten język. Wyglą­dało tro­chę na to, że on bada, czy Polacy mogą się z nim poro­zu­mieć. Powie­dział, że chciałby, abym zagrał w jego fil­mie. Wtedy moja zna­jo­mość nie­miec­kiego gwał­tow­nie się pogor­szyła… Wresz­cie Ucicky zre­zy­gno­wał

– wspo­mi­nał w „Dzien­niku Łódz­kim” Żukow­ski. Domy­ślał się już, że może cho­dzić o film anty­pol­ski, więc zro­bił wszystko, aby go nie zaan­ga­żo­wano. Sym miał wów­czas powie­dzieć obu­rzony: „Prze­cież lepiej grać, niż być w Oświę­ci­miu”, na co Żukow­ski odparł: „To jesz­cze nie zna­czy, że my musimy być w Oświę­ci­miu. A poza tym nie rozu­miem, co to ma zna­czyć, że ty nam gro­zisz…”70. Po latach zaan­ga­żo­wany w oku­pa­cyjne życie teatralne reży­ser Tymo­te­usz Ortym wspo­mi­nał w publi­ko­wa­nych w odcin­kach wspo­mnie­niach Gdzie hra­biny były kel­ner­kami, że Ucicky – naj­wi­docz­niej w prze­ci­wień­stwie do Syma – „był bar­dzo życz­li­wie usto­sun­ko­wany do pol­skich akto­rów i narzu­cone mu przez Goeb­belsa zada­nie trak­to­wał z widocz­nym zaże­no­wa­niem”, a każ­dego z akto­rów witał sło­wami: „Przy­padł mi nie­miły udział zapro­po­no­wa­nia panu udziału w fil­mie prze­ciwko-pol­skim. Nie sądzę, by zgo­dził się pan na moją pro­po­zy­cję”71. Do rewe­la­cji Ortyma – choćby ze względu na jego oku­pa­cyjną dzia­łal­ność – należy pod­cho­dzić z pew­nym dystan­sem, lecz z zacho­wa­nych rela­cji wynika, że to Sym był w tym duecie „złym poli­cjan­tem”, który stra­szył arty­stów kon­se­kwen­cjami za odmowę udziału w fil­mie.

Zacho­wało się wiele rela­cji uka­zu­ją­cych Igo Syma w skraj­nie nega­tyw­nym świe­tle jako czło­wieka cał­ko­wi­cie zaprze­da­nego Niem­com i odda­nego pro­pa­gan­dzie oku­panta. Kiedy Gena Galew­ska, córka sce­no­grafa Józefa Galew­skiego i żona pisa­rza Tade­usza Wit­tlina, spo­tkała go na ulicy z opa­ską ze swa­styką na ręka­wie mary­narki, odpo­wie­dział zasko­czo­nej zna­jo­mej: „A pani sobie wyobra­żała, że daw­niej żyłem tylko z teatru? Nic podob­nego”. Jej ojciec Józef Galew­ski pisał wręcz w swoim nie­pu­bli­ko­wa­nym pamięt­niku:

Igo Sym kie­dyś w roz­mo­wie z córką wyszedł z sie­bie i zawo­łał: „Wszy­scy Polacy powin­ni­ście zgi­nąć w Oświę­ci­miu lub w wię­zie­niu!”. Widząc, że córka tym się zde­ner­wo­wała, zaczął ją prze­pra­szać, że powie­dział to na żarty i w końcu mówi: „W razie jeśli ojciec, pani lub matka będzie miała jakąś nie­przy­jem­ność od władz nie­miec­kich, pro­szę się zaraz powo­łać na mnie i dać mi znać”. Ale on miał tę nie­przy­jem­ność, że go zabili i nie potrze­bo­wa­li­śmy jego opieki i inter­wen­cji72.

Choć trzeba uczci­wie przy­znać, że Sym nie nale­żał do NSDAP, SS ani SA, jak rów­nież nie poja­wia się na liście żoł­nie­rzy Wehr­machtu, miał inne poważne grze­chy na sumie­niu, za które w końcu przy­szło mu zapła­cić73.

Pro­wa­dze­nie kon­ce­sjo­no­wa­nych przez oku­panta kin i teatru, wer­bo­wa­nie akto­rów do anty­pol­skiego czy wręcz pola­ko­żer­czego filmu, a ponoć także praca lek­tora w nie­miec­kim tygo­dniku dźwię­ko­wym… Dla pol­skiego pod­zie­mia były to wystar­cza­jące zarzuty, by roz­po­cząć przy­go­to­wa­nia do likwi­da­cji aktora-kola­bo­ranta. Decy­zję w tej spra­wie – nie wyrok, jak można prze­czy­tać w licz­nych publi­ka­cjach – wydał naj­praw­do­po­dob­niej komen­dant Okręgu War­szawa Mia­sto ZWZ Zdzi­sław Zającz­kow­ski74. Począt­kowo Roman Nie­wia­ro­wicz suge­ro­wał, aby podob­nie jak w przy­padku Eri­cha Clau­diusa wyko­rzy­stać tru­ci­znę i upo­zo­ro­wać atak serca, ale Sta­ni­sław Łaniew­ski powie­dział mu, że likwi­da­cja Syma ma być „sil­nym wstrzą­sem dla spo­łe­czeń­stwa i daniem dowodu, że pol­skie wła­dze pod­ziemne dzia­łają”. Zamiast tru­ci­zny miał być więc wyko­rzy­stany „Vis” cal. 9, czyli krótka broń palna. „Łada” zapro­po­no­wał wów­czas „Dachowi”, by prze­pro­wa­dzić akcję na ulicy Oboź­nej, dają­cej moż­li­wość szyb­kiego znik­nię­cia spraw­ców. Cynk o tym, że zbliża się Sym, miał dać likwi­da­to­rom aktor Mak­sy­mi­lian (Marek) Szacki. „Po wyroku ja mia­łem wbiec prze­ra­żony do gma­chu Teatru Pol­skiego [Teatru Mia­sta War­szawy – przyp. aut.], a oby­dwaj «strzelcy» mieli znik­nąć w dwóch prze­ciw­le­głych kie­run­kach” – wspo­mi­nał Nie­wia­ro­wicz w arty­kule Prawda o Igo Symie opu­bli­ko­wa­nym w 1946 roku w „Tygo­dniku Powszech­nym”. Sam musiał być obecny przy likwi­da­cji, aby wyklu­czyć pomyłkę strzel­ców i przy­pil­no­wać, by zro­bili wszystko zgod­nie z roz­ka­zem. Akcję jed­nak odwo­łano, ponie­waż Sym został pil­nie wezwany do Wied­nia w spra­wie for­mal­no­ści doty­czą­cych filmu Heim­kehr75.

Wkrótce Roman Nie­wia­ro­wicz pod­jął drugą próbę pozby­cia się Syma, lecz ona także zakoń­czyła się nie­po­wo­dze­niem. Tak rela­cjo­no­wał prze­bieg zda­rzeń na łamach „Tygo­dnika Powszech­nego”:

Nagły roz­kaz: wyko­na­nie wyroku ma nastą­pić w barze-restau­ra­cji, pro­wa­dzo­nej przez akto­rów w Teatrze Pol­skim [Teatrze Mia­sta War­szawy – przyp. aut.], pod­czas obiadu zor­ga­ni­zo­wa­nego przeze mnie. Uma­wiam się z Symem na godzinę 14:30, zapra­sza­jąc go na poże­gnalny obiad. Zja­wiam się pierw­szy i zaj­muję sto­lik z kanapką przy barze. Na sali jeden z moich sze­fów, w towa­rzy­stwie Ewy Sto­jow­skiej – aktorki – członka mojej bry­gady, przy innych sto­likach publicz­ność, a przy sto­liku obok, przed barem, dwaj „strzelcy”, ale inni! Znam ich, wiem, kim są, ale to nie ci ludzie, z któ­rymi naj­drob­niej­szy szcze­gół był omó­wiony.

Oka­zało się, że jeden z umó­wio­nych strzel­ców zgi­nął w nagłej strze­la­ni­nie, a drugi musiał ukry­wać się przed Niem­cami76.

Na obie­dzie towa­rzy­szyła Symowi inten­dentka Clau­diu­sowa, z którą Nie­wia­ro­wicz roz­ma­wiał na temat jej pasier­bicy, aktorki teatral­nej i fil­mo­wej Marie­lu­ise Clau­dius, wystę­pu­ją­cej nie­gdyś w Ham­burgu w jed­nej ze sztuk reży­sera. „Hasłem wyko­na­nia ma być moje uda­nie się do szatni, z któ­rej mam na widoku schody wej­ściowe i w razie czego swo­bodny obstrzał sali i scho­dów, jako zabez­pie­cze­nie «strzel­ców» od ewen­tu­al­nych nie­spo­dzia­nek” – rela­cjo­no­wał Nie­wia­ro­wicz w „Tygo­dniku Powszech­nym”. Kiedy jed­nak „Łada” zamó­wił do sto­lika trzy kie­liszki koniaku, aby uśpić czuj­ność Syma, otrzy­mał od swo­jego prze­ło­żo­nego sygnał, że akcja ma zostać wstrzy­mana77. Dopiero trze­cia próba zli­kwi­do­wa­nia arty­sty zakoń­czyła się powo­dze­niem.

Igo Sym został zastrze­lony 7 marca 1941 roku w swoim miesz­ka­niu przy ulicy Mazo­wiec­kiej 10 w War­sza­wie przez zespół bojowy „ZOM” kontr­wy­wiadu Okręgu War­szawa Mia­sto Związku Walki Zbroj­nej w skła­dzie: pod­po­rucz­nik Boh­dan Rogo­liń­ski ps. „Szary”, pod­po­rucz­nik Roman Roz­mi­łow­ski ps. „Srebrny”, „Zawada” i kapral Wik­tor Kli­ma­szew­ski ps. „Mały” (według rela­cji Ste­fana Matusz­czyka ps. „Porawa” byli to porucz­nik Leszek Kowa­lew­ski ps. „Twardy” i Roz­mi­łow­ski). Ostat­nie godziny życia Syma znane są szcze­gó­łowo dzięki rela­cji jego sąsiadki Anieli Lawiń­skiej, żony aktora i reży­sera Ludwika Lawiń­skiego. Tak opi­sy­wała ona prze­bieg zda­rzeń:

W noc poprze­dza­jącą zabój­stwo Igo Sym nabity we frak, w któ­rym zawsze pięk­nie wyglą­dał, wziął udział w dużym przy­ję­ciu (u Niem­ców, w alei Szu­cha), które trwało do rana, po czym udał się na dwo­rzec po swego brata młod­szego [star­szego o dwa lata Alfreda Syma – przyp. aut.], któ­rego udało mu się zwol­nić z nie­woli nie­miec­kiej – tuż po przy­ję­ciu przez tegoż „volks­deutsch’ostwa” (o tym wszyst­kim nie­dy­skret­nie poin­for­mo­wała mnie matka Iga [Julianna Symowa]). Po powro­cie do domu cała rodzina, tj. matka, Igo, jego brat i żona brata, zasie­dli do śnia­da­nia. Dobry nastrój śnia­da­nia rodzin­nego zakłó­cił bez­li­to­sny nakaz pod­zie­mia78.

Spo­rzą­dzony przez Zwią­zek Walki Zbroj­nej raport pre­cy­zo­wał, że aktor ode­brał star­szego brata z dworca o czwar­tej nad ranem, a więc trzy godziny przed śmier­cią79.

Samą likwi­da­cję współ­pra­cu­ją­cego z Niem­cami arty­sty dokład­nie opi­sał pod­po­rucz­nik Roman Roz­mi­łow­ski ps. „Zawada”, który oddał celny strzał do kola­bo­ranta, w wywia­dzie udzie­lo­nym pra­so­wemu spra­woz­dawcy wojen­nemu Ste­fa­nowi Koprowi ps. „Nie­na­ski”:

[Sym] miesz­kał na czwar­tym pię­trze przy ulicy Mazo­wiec­kiej 10. O godzi­nie 7.10 zapu­ka­li­śmy do drzwi. Otwo­rzyła słu­żąca. – Czy pana dyrek­tora Syma możemy pro­sić? – W tej chwili uka­zał się Sym. – Czy pan Igo Sym? – Tak. Czym mogę panom słu­żyć? W tej chwili wystrze­li­łem, mie­rząc z Visa pro­sto w serce. Strzał był celny. Szpi­cel upadł na twarz bez jęku. Ze scho­dów zbie­gli­śmy pędem. Póź­niej spo­koj­nie roze­szli­śmy się do domów80.

Nieco inną wer­sję wyda­rzeń przy­to­czył Ste­fan Matusz­czyk ps. „Porawa”, dowódca oddziału 993/W kontr­wy­wiadu Komendy Głów­nej Armii Kra­jo­wej w latach 1943–1944, w maszy­no­pi­sie Likwi­da­cja Igo Syma na ul. Mazo­wiec­kiej nr 10:

Pew­nego ranka zadzwo­nili oni [Kowa­lew­ski i Roz­mi­łow­ski – przyp. aut.] do miesz­ka­nia Igo Syma. Po dłuż­szej chwili ocze­ki­wa­nia męski głos w przed­po­koju zapy­tał po nie­miecku: „Kto tam?”. Odpo­wie­dział mu po nie­miecku por. „Srebrny”, że listo­nosz z depe­szą. Po chwili sły­chać było prze­krę­ca­nie klu­cza w drzwiach i odsu­nię­cie łań­cu­cha. Drzwi uchy­liły się. Por. „Twardy” runął na nie całym cię­ża­rem, odpy­cha­jąc w głąb przed­po­koju Igo Syma. Wska­kuje za nim do przed­po­koju, naci­ska język spu­stowy pisto­letu – nie­wy­pał. Repe­tuje broń. Igo Sym zdą­żył w tym cza­sie wycią­gnąć pisto­let z kie­szeni, jed­nak „Twardy” uprze­dził zdrajcę. Na odgłos strzału wypadł z pokoju jakiś męż­czy­zna. Był to brat Igo Syma, który został zwol­niony z Oflagu i tej nocy przy­je­chał do War­szawy i zatrzy­mał się u Igo Syma. Wyko­nawcy poin­for­mo­wali go, za co został ska­zany na karę śmierci Igo Sym. Po zabra­niu doku­men­tów Syma i pisto­letu wyko­nawcy wyszli81.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. T. Mościcki, Teatry War­szawy 1944–1945. Kro­nika, War­szawa 2012, s. 17–18. [wróć]

2. B. Korze­niew­ski, Teatr war­szaw­ski pod­czas oku­pa­cji, „Pamięt­nik Teatralny” 1963, t. 12, z. 1–4 (45–48). [wróć]

3. A. Wysiń­ski, Teatry jawne w Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwie, „Pamięt­nik Teatralny” 1963, t. 12, nr 1–4 (45–48). [wróć]

4. M. Teler, Zagadka Iny Benity. AK-torzy kon­tra kola­bo­ranci, War­szawa 2021. [wróć]

5. J. Wal­den, Teatr potrzebny, War­szawa 1964, s. 256–257. [wróć]

6. P. Bajko, Czwarty w Bia­ło­wieży, „Las Pol­ski” 2012, nr 12. [wróć]

7.Eheverkündigungen in Inns­bruck, „Inns­bruc­ker Nachrich­ten” 1892, nr 135. [wróć]

8. J. Tro­piło, Ernest Teo­fil Sym (1893–1950), wete­ry­narz, bio­che­mik, [w:] Pol­ski słow­nik bio­gra­ficzny, t. 46, Kra­ków 2009–2010, s. 226. [wróć]

9. Metryka chrztu Karla Antona Juliusa Syma, Tau­fbuch 1876–1897 der Pfarre Inns­bruck-St. Jakob, fol. 438. [wróć]

10.Spra­woz­da­nie dyrek­cji C.K. Gim­na­zjum VIII. we Lwo­wie za rok szkolny 1911, Lwów 1911, s. 80; R. Wło­dek, Igo Sym (1896–1941), aktor fil­mowy, kaba­re­towy, teatralny, dyrek­tor teatru, [w:] Pol­ski słow­nik bio­gra­ficzny, t. 46, Kra­ków 2009–2010, s. 226–229. [wróć]

11. Akta per­so­nalne Juliana Karola Syma, Cen­tralne Archi­wum Woj­skowe, sygn. AP 20079; Akta per­so­nalne Juliana Karola Syma, Cen­tralne Archi­wum Woj­skowe, sygn. AP 1029/31731/17791. [wróć]

12. A. Ste­in­born, Wspo­mnie­nia z lat 1939–1945, „Rocz­nik War­szaw­ski” 1987, t. 19. [wróć]

13. List Juliana Fałata do Heleny Fała­tówny z ok. 10 lutego 1918 roku, Muzeum Histo­ryczne w Biel­sku-Bia­łej, sygn. MBB/H-FJ/506. [wróć]

14. Metryka ślubu Karola Anto­niego Juliu­sza Syma i Heleny Rity Zdzi­sławy Fała­tówny, Księga zaślu­bio­nych para­fii rzym­sko­ka­to­lic­kiej św. Alek­san­dra w War­sza­wie, nr 307/1920. [wróć]

15. List Juliana Fałata do Heleny Symo­wej z 24 paź­dzier­nika 1920 roku, Muzeum Histo­ryczne w Biel­sku-Bia­łej, sygn. MBB/H-FJ/499. [wróć]

16. Akta per­so­nalne Juliana Karola Syma, Cen­tralne Archi­wum Woj­skowe, sygn. AP 1029/31731/17791. [wróć]

17. Pismo woź­nego Sądu Okrę­go­wego w War­sza­wie Sta­ni­sława Bącz­kow­skiego do Heleny Symo­wej z 23 czerwca 1923 roku, Muzeum Histo­ryczne w Biel­sku-Bia­łej, sygn. MBB/H-FJ/209. [wróć]

18. Dekret opieki dla Heleny Symo­wej z 5 maja 1923 roku, Muzeum Histo­ryczne w Biel­sku-Bia­łej, sygn. MBB/H-FJ/2028; M. Alek­san­dro­wicz, W fami­lij­nym gro­nie, „Wystaw­nik” 2013, nr 6. [wróć]

19.Julian [Sym] [nekro­log], „Kurier War­szaw­ski” 1929, nr 291. [wróć]

20.Tra­giczna śmierć córki J. Fałata, „Express Wie­czorny Ilu­stro­wany” 1931, nr 77. [wróć]

21.Sekwestr dóbr arc. Karola Ste­fana, „Ilu­stro­wany Dzien­nik Pol­ski” 1919, nr 28; Lista znaw­ców dla spraw o wywłasz­cze­nia na rok 1921, „Dzien­nik Urzę­dowy Mini­ster­stwa Spra­wie­dli­wo­ści” 1921, nr 4. [wróć]

22. Akta per­so­nalne Juliana Karola Syma, Cen­tralne Archi­wum Woj­skowe, sygn. AP 1029/31731/17791. [wróć]

23. M.L., Igo Sym na deskach teatral­nych, „Ilu­stro­wany Kurier Codzienny” 1931, nr 186. [wróć]

24.Dzie­się­cio­le­cie „Lutni” żywiec­kiej, „Ilu­stro­wany Kurier Codzienny” 1934, nr 57. [wróć]

25. Z. Schin­dler, Igo Sym (Spec. dla „Prze­glądu Wie­czor­nego”), „Prze­gląd Kre­sowy” 1930, nr 1. [wróć]

26.The Sin­ging Saw – Die sin­gende Säge, wer­ner­su­den­dorf.de, http://wer­ner­su­den­dorf.de/2019/05/the-sin­ging-saw-die-sin­gende-saege/ (dostęp: 20.12.2020). [wróć]

27. M.S., Sym o swo­ich part­ner­kach, „Kino” 1933, nr 28. [wróć]

28. j.w., Śpie­wa­jąca piła Igo Syma, „Wie­czór War­szaw­ski” 1928, nr 99; J. Ukra­iń­czyk, Igo Sym na sce­nie wie­deń­skiej, „Kino” 1931, nr 31. [wróć]

29. J., Kto odbiera naj­wię­cej listów, „ABC” 1933, nr 209. [wróć]

30. P. Gacek, Ina Benita. Za wcze­śnie na śmierć, War­szawa 2018, s. 47–48. [wróć]

31. A. Miesz­kow­ska, Hanka Ordo­nówna. Miłość jej wszystko wyba­czy, War­szawa 2019, s. 85–93. [wróć]

32. J. Ste­iner [J.St.], Gwiazdy, gwiazdy w redak­cji, „Kino” 1936, nr 52. [wróć]

33.Sym w Ber­li­nie, „Prawda o Fil­mie” 1937, nr 5. [wróć]

34. R. Cze­ja­rek, Sekrety Szcze­cina. Część 2, Łódź 2015, s. 11–15. [wróć]

35. J. Ste­iner [J.St.], Igo Sym i „Sere­nada”, „Kino” 1938, nr 1. [wróć]

36. K. Tro­ja­now­ski, Świ­nie w kinie? Film w oku­po­wa­nej Pol­sce, War­szawa 2018, s. 142–145. [wróć]

37.Arty­ści – ulu­bieńcy War­szawy kopią rowy ochronne, „Express Lubel­ski i Wołyń­ski” 1939, nr 239. [wróć]

38. H. Roz­wa­dow­ska, Wspo­mnie­nia ważne i nie­ważne, War­szawa 1966, s. 83–84. [wróć]

39. J. Boryta-Nowa­kow­ska, A chcia­łam być tylko aktorką…, War­szawa 1995, s. 29. [wróć]

40. R. Fajans, Z Fry­de­ry­kiem Jaro­sym, „Parada” 1945, nr 22. [wróć]

41. L. Lawiń­ski, Acz­kol­wiek, Lon­dyn 1963, s. 87. [wróć]

42. A. Miesz­kow­ska, op. cit., s. 128–131. [wróć]

43. L. Sem­po­liń­ski, Druga połowa życia, War­szawa 1985, s. 51–52. [wróć]

44.Kino w cza­sie oku­pa­cji – Igo Sym, reż. Krzysz­tof Gost­kow­ski, Pol­ska 1991. [wróć]

45. Kar­to­teka kontr­wy­wiadu ZWZ-AK, Archi­wum Insty­tutu Pamięci Naro­do­wej, IPN BU 2450. [wróć]

46.Ibi­dem. [wróć]

47.Ibi­dem. [wróć]

48. Wykaz osób wystę­pu­ją­cych w mate­ria­łach archi­wal­nych okresu oku­pa­cji roz­pra­co­wy­wa­nych przez wywiad i kontr­wy­wiad Armii Kra­jo­wej, Archi­wum Insty­tutu Pamięci Naro­do­wej, sygn. IPN BU 200/1, t. 1. [wróć]

49.Devoli Deut­sche Volks­licht­spiele, Devoli G.m.b.H. mit Sitz Naum­burg, naum­burg-geschichte.de, https://www.naum­burg-geschichte.de/geschichte/devoli.htm (dostęp: 2.11.2024). [wróć]

50. M. Teler, Upa­dły amant. Histo­ria Igo Syma, War­szawa 2021, s. 253–254. [wróć]

51. Infor­ma­cje p. Ale­xan­dra Net­scha­jewa z 9 paź­dzier­nika 2023 roku. [wróć]

52. Infor­ma­cje p. Ale­xan­dra Net­scha­jewa z 9 paź­dzier­nika 2023 roku i 19 stycz­nia 2024 roku. [wróć]

53. M. Szej­nert, Sława i infa­mia. Roz­mowa z Boh­da­nem Korze­niew­skim, Kra­ków 1992, s. 37–38. [wróć]

54.Słow­nik bio­gra­ficzny teatru pol­skiego, t. 1: 1765–1965, red. Z. Raszew­ski, War­szawa 1973, s. 378. [wróć]

55. R. Nie­wia­ro­wicz, Prawda o Igo Symie, „Tygo­dnik Powszechny” 1946, nr 14. [wróć]

56. Infor­ma­cja p. Ale­xan­dra Net­scha­jewa z 9 paź­dzier­nika 2023 roku. [wróć]

57. Infor­ma­cja p. Ale­xan­dra Net­scha­jewa z 16 paź­dzier­nika 2023 roku. [wróć]

58.Erich Clau­dius, „War­schauer Kulturblätter” 1940, nr 1. [wróć]

59. M. Get­ter, „War­schauer Kulturblätter” – pismo dla spo­łecz­no­ści nie­miec­kiej (1940–1943), „Dzieje Naj­now­sze” 2010, r. 42, nr 1. [wróć]

60. T. Mościcki, Teatry War­szawy 1944–1945. Kro­nika, War­szawa 2012, s. 763–766. [wróć]

61. Teatr Pol­ski w cza­sie wojny, Muzeum Teatralne w War­sza­wie, sygn. D.448–449.III, MT/IX/370. [wróć]

62. Teatr Pol­ski w cza­sie wojny, Muzeum Teatralne w War­sza­wie, sygn. D.448–449.III, MT/IX/370. [wróć]

63. Kar­to­teka Reichs­deut­schów i volks­deut­schów z dys­tryktu war­szaw­skiego, Archi­wum Insty­tutu Pamięci Naro­do­wej, sygn. IPN GK 876. [wróć]

64.Otwar­cie teatru miej­skiego w War­sza­wie, „Nowy Kurier War­szaw­ski” 1940, nr 235. [wróć]

65. S. Mar­czak-Obor­ski, Teatr czasu wojny. Pol­skie życie teatralne w latach II wojny świa­to­wej (1939–1945), War­szawa 1967, s. 310; L. Lan­dau, Kro­nika lat wojny i oku­pa­cji, t. 1, War­szawa 1962, s. 717. [wróć]

66. Umowa Igo Syma z 13 grud­nia 1940 roku, ze zbio­rów Fil­mar­chiv Austria; List ofer­towy Igo Syma z 2 stycz­nia 1941 roku, ze zbio­rów Fil­mar­chiv Austria; Umowa Igo Syma z 4 stycz­nia 1941 roku, ze zbio­rów Fil­mar­chiv Austria. [wróć]

67. W. Hosen­feld, „Sta­ram się rato­wać każ­dego”. Życie nie­miec­kiego ofi­cera w listach i dzien­ni­kach, War­szawa 2007, s. 362–363. [wróć]

68. Sprawę wer­bo­wa­nia pol­skich akto­rów do filmu Heim­kehr przez Igo Syma opi­suję szcze­gó­łowo w: M. Teler, op. cit., s. 238–243. [wróć]

69. J.P., Łódzki aktor Feliks Żukow­ski opo­wiada w jaki spo­sób Niemcy wer­bo­wali pol­skich arty­stów do filmu „Heim­kehr”, „Dzien­nik Łódzki” 1972, nr 288. Żukow­ski błęd­nie wspo­mina, że Ucicky rezy­do­wał w Hotelu Euro­pej­skim. [wróć]

70.Ibi­dem. [wróć]

71. T. Ortym, „Gdzie hra­biny były kel­ner­kami”. Wspo­mnie­nia z „Kre­sów”, „Kurier Pol­ski” 1962, nr 10. [wróć]

72. J. Galew­ski, Pamięt­nik, maszy­no­pis ze zbio­rów Insty­tutu Sztuki Pol­skiej Aka­de­mii Nauk, s. 10; B. Kunach, Być tym, co sły­nie, „Duży For­mat” 2003, nr 49. [wróć]

73. Kar­to­teka Reichs­deut­schów i volks­deut­schów z dys­tryktu war­szaw­skiego, Archi­wum Insty­tutu Pamięci Naro­do­wej, sygn. IPN GK 876; Infor­ma­cja Bun­de­sar­chiv Ber­lin z 9 lipca 2021 roku. [wróć]

74. J. Rze­pecki, Nie­wia­ro­wicz w kontr­wy­wia­dzie – orga­ni­za­cja pod­zie­mia – czy Schil­ler był ofi­ce­rem?, „Pamięt­nik Teatralny” 1964, t. 13, nr 4 (52). Sprawę likwi­da­cji Igo Syma i rze­ko­mego wyroku omó­wi­łem dokład­nie w: M. Teler, op. cit., s. 278–299. [wróć]

75. R. Nie­wia­ro­wicz, op. cit.[wróć]

76.Ibi­dem. [wróć]

77.Ibi­dem. [wróć]

78. L. Lawiń­ski, op. cit., s. 88. [wróć]

79. Mate­riały wywiadu i kontr­wy­wiadu AK Okręgu War­szaw­skiego, Archi­wum Insty­tutu Pamięci Naro­do­wej, sygn. IPN BU 380/1, t. 1. [wróć]

80. [S. Koper], Roz­mowa z czło­wie­kiem, który zgła­dził Syma, „Demo­krata” 1944, nr 178. [wróć]

81. S. Matusz­czyk, Likwi­da­cja Igo Syma na ul. Mazo­wiec­kiej nr 10, maszy­no­pis, Archi­wum Pań­stwowe w War­sza­wie, sygn. 72/1332/0/0/72/57. [wróć]