Fragles. Gang Mutantów - Artur Górski - ebook

Fragles. Gang Mutantów ebook

Artur Górski

0,0
40,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Za niewinnym i sympatycznie brzmiącym pseudonimem krył się wyjątkowo brutalny i bezwzględny gangster. Fragles – czyli Krzysztof Mrozowski – uważany był za człowieka, który nie zawaha się wypowiedzieć wojny nawet potężniejszemu od siebie przeciwnikowi. Jak mówili ci, którzy go znali, będąc gangsterem, czuł się jednocześnie policjantem, który robi porządki w świecie kryminalnym.

Młody Mrozowski służył w elitarnej jednostce antyterrorystycznej na lotnisku Okęcie, ale szybko się zorientował, że prawdziwe pieniądze i władzę da mu przejście na ciemną stronę mocy. Stał się bodaj najsłynniejszym w kraju „odwróconym policjantem”, który zamiast chronić zwykłych ludzi, był ich największym koszmarem. Fragles, kojarzony głównie z grupą Mutantów – tą samą, której działalność zakończyły krwawe wydarzenia w podwarszawskiej Magdalence – w rzeczywistości działał wyłącznie na własny rachunek, współpracując z wieloma liczącymi się bandami Mazowsza, między innymi z grupą wołomińską Klepaka i grupą markowską Kikira. Jest też bardzo prawdopodobne, że był jednym z mózgów akcji uprowadzenia Krzysztofa Olewnika – powołana w tej sprawie komisja sejmowa poważnie brała pod uwagę jego udział w tym dramatycznym zdarzeniu.

Fragles zginął w ulicznej wymianie ognia z funkcjonariuszami Komendy Stołecznej w styczniu 2003 roku – został zabity przez tych, których zdradził. Oczywiście śmierć nie była zemstą za opuszczenie szeregów policji i przejście na stronę zła, ale kolejnym krokiem w stronę likwidacji grupy Mutantów.

Książka „Fragles. Gang Mutantów” Artura Górskiego to próba pokazania człowieka, który zawsze wierzył w to, co robi: najpierw jako stróż prawa, a później jako osoba spod niego wyjęta. To portret człowieka, który umarł dokładnie tak, jak żył.

Artur Górski (ur. 1964) – dziennikarz, reporter wojenny, historyk, autor ponad 40 książek, zarówno z kategorii literatura faktu, jak i beletrystycznych. Twórca i redaktor naczelny magazynu „Focus Śledczy”. Autor głośnej serii „Masa o polskiej mafii” (ponad półtora miliona sprzedanych egzemplarzy), wywiadu rzeki z byłym rezydentem rosyjskiej mafii w Polsce pt. „Ruska mafia” oraz napisanej wspólnie z Moniką Banasiak książki „Słowikowa o więzieniach dla kobiet”. Swoje przeżycia z czasu współpracy z byłymi gangsterami opisał – w nieco zbeletryzowanej wersji – w powieści „Spowiednik mafii”. Laureat nagrody Bestseller Empiku za 2014 rok. Autor książki „Za kratami”, poświęconej realiom polskich zakładów karnych. Duże zainteresowanie czytelników wzbudziła jego książka „Gangi Izraela”, omawiająca – w reporterskiej formie – działalność izraelskich grup mafijnych, a także książka „Grupa Wagnera i inne prywatne armie świata”. Jest ekspertem telewizyjnych programów „Interwencja” oraz „Miasto Gniewu”, a także autorem dwóch sezonów serialu audio „Dorwać gangstera”, napisanego dla Audioteki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 151

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © Artur Górski, 2025

Projekt okładki

Paweł Panczakiewicz

Zdjęcia w środku

materiały policyjne;

ADAM NOCOŃ/SE/EAST NEWS;

Darek Redos/REPORTER;

Paweł Kula/PAP

Redaktor prowadzący

Michał Nalewski

Redakcja

Anna Płaskoń-Sokołowska

Korekta

Grażyna Nawrocka

ISBN 978-83-8391-709-2

Warszawa 2025

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

[email protected]

OD AUTORA

Czasy rodzimej mafii i jej krwawych wojen, które przetoczyły się przez Polskę w latach 90., powoli stają się historią – taką, w którą dziś nawet trudno uwierzyć. Ludziom urodzonym po 2000 roku, a więc po tym, jak organy ścigania skutecznie rozbiły największą strukturę przestępczości zorganizowanej, czyli grupę pruszkowską, coraz trudniej ogarnąć rozumem, że to mogło się dziać naprawdę, że odgłos wystrzałów z broni maszynowej na polskich ulicach był po prostu jednym z elementów miejskiej kakofonii. I że ci, którzy strzelali, nierzadko zabijając, jakimś sposobem prawie nigdy nie trafiali w ręce policji i kontynuowali swój – jak to się mawia – przestępczy proceder. Przyznam, że nawet ja, który dobrze pamiętam tamte czasy, łapię się na tym, że powątpiewam, czy to wszystko naprawdę miało miejsce. No bo przecież nie żyliśmy w jakiejś dziczy ogarniętej plemienną wojną, ale w demokratycznym kraju, aspirującym do cywilizowanego Zachodu, sięgającym po Noble, Oscary i medale olimpijskie… A jednak w tak korzystnych okolicznościach geopolitycznych stworzyliśmy koszmar, który – gdyby nie determinacja tak zwanych instytucji bezpieczeństwa – mógłby dalej trwać, rozwijać się i kolonizować kolejne pola, tym razem w ramach legalnej działalności.

W trzecim tomie serii „Polscy gangsterzy” przedstawiam czytelnikom sylwetkę przestępcy, który wprawdzie nie miał w półświatku tej pozycji co choćby członkowie pruszkowskiego zarządu, ale i tak wszyscy wiedzieli, że lepiej z nim nie zadzierać i korzystniej będzie okazywać mu szacunek. Tym bohaterem jest Krzysztof Mrozowski, pseudonim Fragles – człowiek, który porzucił mundur policyjnego antyterrorysty, aby stać się jednym z najbrutalniejszych gangsterów w kraju. Opowieść o nim to w jakimś sensie kontynuacja poprzedniego tomu, poświęconego Marianowi Klepackiemu, pseudonim Klepak – Fragles działał bowiem na jego terenie i przez długi czas pod jego skrzydłami. Po śmierci Klepaka próbował wejść w komitywę z jego synem Jackiem Klepackim, ale zdaje się, że panom nie było już po drodze.

Wprawdzie dziś pseudonim Fragles kojarzy się niemal wyłącznie z bandą Mutantów (tych, których ostateczny kres nastąpił po ponurych wydarzeniach w Magdalence w 2003 roku), ale ta grupa była dla Mrozowskiego czymś w rodzaju ostatniej stacji na jego przestępczej trasie. Miał on bowiem bardzo szerokie znajomości w wielu gangach Mazowsza i robił interesy z licznymi bossami. I przed żadnym z nich nie odczuwał większego respektu. Jeden z moich rozmówców, zresztą były policjant, scharakteryzował go tak: „On się cały czas czuł gliną, także jako gangster – robił porządki po swojemu i nie przyjmował do wiadomości, że ktoś może mieć inne zdanie”.

Rzecz w tym, że tego byłego policjanta zabili właśnie… policjanci, w czasie gdy pętla zarzucona na Mutantów coraz bardziej się zaciskała i było jasne, że pogoń za członkami tej krwawej grupy długo już nie potrwa. Tego krytycznego dnia akurat nie miał przy sobie broni – gdyby ją miał, być może polałoby się więcej krwi, ale raczej nie uratowałaby mu życia…

Niniejszy tom jest więc nie tylko biografią Krzysztofa Mrozowskiego (a wręcz w ogóle nie przypomina biografii), ale także opowieścią o Mutantach i innych grupach, z którymi współpracował Fragles.

Gdy w Sejmie została powołana komisja śledcza mająca na celu wyjaśnienie sprawy uprowadzenia i zamordowania Krzysztofa Olewnika, jej członkowie wielokrotnie pytali świadków o Fraglesa. Wiedzieli doskonale, że był to gangster o potężnych wpływach i jeśli na jego terenie doszło do tak wielkiej akcji przestępczej, to nie można wykluczać, że sam był w nią zamieszany. A czy był? W tej książce podsuwam pewien trop do rozważenia. Zresztą Fragles. Gang Mutantów to pozycja bardziej reporterska niż dwa pierwsze tomy serii „Polscy gangsterzy”. Rzadziej opieram się tu na wiedzy dostępnej w bibliotekach czy archiwach, a częściej oddaję głos ludziom, którzy z Fraglesem – czy szerzej, z mazowieckimi grupami przestępczymi – mieli taki czy inny kontakt: byłym gangsterom, policjantom, znajomym bandytów. Dzięki ich relacjom możemy się choć trochę przybliżyć do prawdy o rzeczywistym wpływie podziemia kryminalnego na codzienność Polaków ćwierć wieku temu.

Generalnie w sprawie działalności Fraglesa narosło wiele wątpliwości i pytań, na które po śmierci gangstera już nie szukano odpowiedzi. Temat został głęboko zakopany, żeby przypadkiem nie prowokował do stawiania kolejnych, być może dla wielu niewygodnych, pytań.

Ja czytelników tej książki też zostawiam bez pełnej listy „słów i czynów” tego watażki z podwarszawskiego Serocka – tak naprawdę nie wiem, czy jest sens drążyć, za czym jeszcze mógł stać, kogo skrzywdzić, komu zagrażać.

Ważne, że tacy jak on raczej należą już do przeszłości…

PROLOG

Biała, mocno zabrudzona toyota celica na zdjęciu wykonanym przez policyjnego fotografa nie wygląda, jakby chwilę wcześniej znajdowała się w samym centrum krwawego dramatu. Dopiero zbliżenia na poszczególne elementy pokazują prawdę – na masce pojazdu widoczne są niewielkie czarne zabrudzenia; ślady po butach policjanta, który wskoczył na sportową toyotę, by oddać strzał. Kolejne zdjęcie pokazuje przednią szybę – pierwsze, co rzuca się w oczy, to czerwono-żółta kierownica, dowód, że właściciel dbał o to, żeby jego zabawki były widoczne. Kilkadziesiąt centymetrów wyżej, oznaczony numerem pięć, widnieje biały punkt – to miejsce wlotu kuli. Tej, która zabiła poszukiwanego. Zresztą w toyocie było ich dwóch – obaj nie przeżyli starcia z policją. Śladów po kulach, rozsianych po całej karoserii, jest więcej, ale one nie robią takiego wrażenia jak ten oznaczony piątką.

Na trawniku obok pojazdu leżą telefony komórkowe, nokie z końca lat 90. Widać też spory obiekt okryty czarną folią – ciało jednego z tych, na których policja urządziła zasadzkę. To znaczy, że zdjęcie zostało wykonane już po pierwszych oględzinach – na wcześniejszych fotografiach widać ciało z różnych stron – z dalszej odległości i na zbliżeniu. Gangster ma na sobie jasne spodnie, szarą kurtkę, z kieszeni której wystają pieniądze, i czarne sportowe buty. Jego głowa spoczywa w kałuży krwi. Na twarzy maluje się spokój, zupełnie jakby na moment przysnął, jakby chwilę wcześniej nie przeżył najbardziej dramatycznych chwil w swoim niezbyt długim życiu. Są też fotografie wykonane po zdjęciu ubrania – na zwłokach pozostawiono jedynie majtki: tors gangstera ozdabiają imponujące tatuaże, stanowiące bez wątpienia pamiątkę po odsiadce. W oczy rzuca się przede wszystkim pokaźna gwiazda i dwie belki. Te ostatnie w wojsku oznaczałyby majora, w świecie przestępców – pięć lat odsiadki.

To on strzelał do policjantów – jego wysłużony SEAM, kaliber 6.35 mm został znaleziony obok samochodu.

Ale to nie było ciało bohatera niniejszej książki, tylko jego kompana, który poniósł śmierć na miejscu. Ten drugi został przewieziony do szpitala, choć lekarz, który go tam badał, stwierdził, że życia uratować się nie da…

*

To pytanie nie daje mi spokoju: czy gdyby miał wtedy przy sobie broń, strzelałby do policjantów, czy też odezwałoby się w nim sumienie i oszczędziłby swoich byłych kolegów ze służby? Ta druga możliwość zakrawa chyba jednak na romantyczną naiwność, zresztą czy naprawdę policjanci byli jego kolegami ze służby? On – zresztą wiele lat wcześniej – był funkcjonariuszem Plutonu Antyterrorystycznego, którego zadaniem była ochrona Okęcia i startujących z niego samolotów. Z tymi, którzy go ścigali, od miesięcy nie miał zbyt wiele wspólnego – on był dla nich celem, oni dla niego wrogami. Długo go szukali, aż w końcu udało im się go dopaść.

Był 21 stycznia 2003 roku, tuż po godzinie szesnastej – wyjątkowo gorący czas dla policji, która niemal każdego dnia odbierała zgłoszenia o kolejnych porachunkach w kryminalnym podziemiu. Wprawdzie na samym Mazowszu działało wówczas kilka wyjątkowo groźnych grup przestępczych, ale organy ścigania koncentrowały się przede wszystkim na zlikwidowaniu gangu Mutantów – struktury wywodzącej się z podwarszawskiego Piastowa, która w krótkim czasie zasłynęła ze swego okrucieństwa.

Policjanci dostali cynk od informatora, że Krzysztof Mrozowski, pseudonim Fragles, i Piotr R., pseudonim Gruby, spotkają się ze swoimi kontrahentami z podwarszawskiego Piaseczna w jednej z galerii handlowych na warszawskim Ursynowie. Chodziło najprawdopodobniej o jakiś narkotykowy deal. Cynk wydawał się bardzo prawdopodobny, więc policjanci z wydziału terroru kryminalnego Komendy Stołecznej Policji ruszyli w tamtą stronę dwoma samochodami, tyle że różnymi trasami. Informacja o możliwej akcji dotarła do antyterrorystów, więc również ich spodziewano się na miejscu akcji – policyjny pościg musiał mieć w ręku wszystkie argumenty, bo przecież chodziło o skrajnie niebezpiecznych bandytów.

Akcja przebiegła bardzo szybko. Można wręcz powiedzieć, że wydarzenia wymknęły się spod kontroli – i policjantów, i gangsterów. Gdy biała toyota celica, obiekt dumy Fraglesa, przejeżdżała przez skrzyżowanie ulic Rosoła i Ciszewskiego, drogę zajechał jej nieoznakowany samochód policyjny. Toyota się zatrzymała, a w jej stronę ruszyło czterech funkcjonariuszy. Gdy jeden z nich wydał gangsterom polecenie opuszczenia pojazdu, padł strzał. Ten, który przebił szybę…

Zaczęła się wymiana ognia, ale nie trwała ona długo, minutę, może nawet krócej. Gruby zginął na miejscu, ciężko ranny Fragles wyzionął ducha na stole operacyjnym.

Chwilę wcześniej na rogu ulic Cynamonowej i Ciszewskiego, czyli także na Ursynowie, policja zatrzymała trzech innych członków grupy Mutantów, którzy uczestniczyli we wspomnianym spotkaniu biznesowym. Ci poruszali się czerwoną toyotą corollą. Nie byli na tyle zdeterminowani, żeby próbować stawić opór policji.

Krótka, choć burzliwa historia grupy Mutantów dobiegała końca, ale tragiczny finał miał się rozegrać nieco ponad miesiąc później w podwarszawskiej Magdalence.

ROZDZIAŁ 1

PAROLE, CZYLI BOLESNA LEKCJA

To, co wydarzyło się na ursynowskim skrzyżowaniu, było konsekwencją tragicznych wydarzeń, do których doszło rok wcześniej, 23 marca 2002 roku – gangsterzy z grupy Mutantów zastrzelili policjanta, podkomisarza Mirosława Żaka, naczelnika Sekcji Kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie. Żak był doświadczonym funkcjonariuszem, rozpoczął służbę pod koniec lat 70., ale pewnie nie podejrzewał, że wyjazd do wsi Parole, gdzie gangsterzy ukryli skradzionego tira, okaże się akcją skrajnie niebezpieczną. O sprawie nieco szerzej pisałem w poprzednim tomie serii „Polscy gangsterzy”, więc tu tylko przypomnę, że podczas gdy policjanci ewidencjonowali przejęty ładunek, na miejscu pojawili się ci, którzy uważali się za prawowitych właścicieli tira. Sądząc, że mają do czynienia z inną grupą przestępczą, rozpoczęli ostrzał. Podkomisarz Żak, który nawet nie miał przy sobie broni, zginął, stając się jedyną ofiarą śmiertelną tego zdarzenia. Oczywiście nie udało się wówczas zatrzymać żadnego z napastników, ale po krótkim śledztwie ustalono, kto wchodził w skład ekipy.

Ujęcie zabójców podkomisarza było dla policji kwestią honoru, więc wkrótce została utworzona specjalna grupa pościgowa, która miała za zadanie ujęcie wszystkich gangsterów związanych z grupą Mutantów. Bo grupa ta nie była monolitem – podobnie jak wiele innych przestępczych struktur miała oczywiście swój trzon, czy może raczej coś w rodzaju kierownictwa, ale współpracowali z nią gangsterzy działający także w innych „zespołach”, związani z różnymi ośrodkami kryminalnymi. Tak jak choćby bohater niniejszego tomu, czyli Fragles, który został przez media (i nie tylko przez nie, również przez policję) powiązany z grupą Mutantów. Ale dla Krzysztofa Mrozowskiego było to jedno z kilku „miejsc pracy”. Inna sprawa, że on sam raczej nie czuł się związany z jakąś konkretną ekipą, był raczej wolnym elektronem, który współpracuje z tymi, z którymi jest mu akurat po drodze. Pod tym względem jego historia jest dość podobna do życiorysu bohatera pierwszego tomu mojej serii, czyli Komandosa.

Tak czy inaczej powstała grupa pościgowa, która z czasem stała się inspiracją dla filmowców – na kanwie prowadzonych przez nią śledztw powstał serial Patryka Vegi Pitbull. Wśród fikcyjnych postaci, wykreowanych na podstawie historii prawdziwych bandytów, znalazł się Gremlins (grany przez Pawła Grochowskiego), odwrócony antyterrorysta, który przeszedł na stronę mafii. Łatwo się domyślić, że jest to filmowe alter ego Fraglesa. Opisana na początku książki akcja zatrzymania Gremlinsa, podczas której zginął gangster, została pokazana w 16. odcinku (drugi sezon) serialu – jak to bywa na ekranie – w nieco bardziej spektakularny sposób, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Generalnie Pitbull jest raczej luźną interpretacją tego, co wydarzyło się ponad dwadzieścia lat temu, a o samym Gremlinsie dowiadujemy się niewiele; głównie milczy, choć doskonale posługuje się bronią. W sumie trochę szkoda, bo ci, którzy spędzili lata u boku Krzysztofa Mrozowskiego – czy to jako jego kompani z grupy przestępczej, czy po prostu znajomi – twierdzą, że był, jakkolwiek to zabrzmi, ciekawym człowiekiem.

Podczas strzelaniny z policją Gremlins zasłania się ciałem gangstera, który jechał razem z nim i poniósł śmierć jako pierwszy. W internecie zaroiło się od komentarzy „znawców tematu”, utrzymujących, że było na odwrót – że to Gruby zasłaniał się ciałem Fraglesa. Oczywiście to niemożliwe, bo przecież Gruby zginął pierwszy…

Jednak lektura odnoszących się do serialu komentarzy jest interesująca, tym bardziej że niektóre wpisy pochodzą od tych, którzy w taki czy inny sposób przewinęli się przez kryminalne podziemie, a nawet spędzili kilka lat w więzieniu. Jest też dowodem na to, że sprawa Mutantów i rozbijania tej grupy jeszcze długo rozpalała emocje dużej części społeczeństwa.

W serialu za rozbicie grupy odpowiada niewielka ekipa kryminalnych, wśród których jedną z najbardziej wyrazistych postaci jest niejaki Despero, czyli alter ego nieżyjącego już policjanta Sławomira Opali. W rzeczywistości za wojnę z Mutantami odpowiadało o wiele więcej funkcjonariuszy, dla których sprawa ta stanowiła nie kolejne służbowe zadanie, ale wręcz misję życia.

*

Jak wspomniałem, o tym, że Fragles i Gruby będą wracać następnego dnia przez Ursynów, policja dowiedziała się od Marka M., pseudonim Muł. To gangster dość luźno związany z Mutantami, który jednak przez pewien czas był – jeśli można użyć takiego określenia – wysoko notowany w półświatku, a o jego wyczynach mówiło wielu. Tak jak o akcji, w której wystąpił jako… prokurator! A oto w skrócie jej przebieg.

Pewien paser, współpracujący z grupą markowską (kierowaną przez Andrzeja Cz. „Kikira”), został zatrzymany przez policję i trafił do aresztu śledczego. Oznaczało to, że tym samym wyschło źródło pieniędzy, ale gangsterzy uznali, że można wyciągnąć je jeszcze od rodziny zatrzymanego. Do jego bliskich udała się delegacja z półświatka, głosząc dobrą nowinę – mają „swojego” prokuratora, który za drobną (no, może nie aż tak drobną) opłatą wydobędzie nieszczęśnika z opresji. Mówiąc bardziej wprost: doprowadzi do jego zwolnienia. Jak napisał dziennikarz śledczy Rafał Pasztelański w artykule opublikowanym na portalu Wirtualna Polska: „W rolę prokuratora wcielił się Marek K. ps. Muł. Ubrany w elegancki garnitur, ze specjalnie spreparowanymi na tę okazję aktami prokuratorskimi, stawił się na spotkaniu z rodziną. Negocjacje prowadzono w okolicach Rzeszowa. »Prokurator« posługiwał się fachowym prawniczym językiem. W końcu zgodził się załatwić uchylenie aresztu paserowi, ale ze względu na skomplikowany charakter sprawy zażądał… 120 tysięcy złotych łapówki. Rodzina całą sumę zapłaciła – opowiada jeden ze śledczych”.

I na tym pewnie sprawa by się skończyła, ale jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Gangsterzy, którym tak łatwo przyszło zdobycie niemałej, bądź co bądź, sumy, uznali, że dalej będą drenować majątek rodziny pasera. Tym razem jednak nie działali w „białych rękawiczkach” – napadli na dom pasera i potraktowali swoje ofiary wyjątkowo brutalnie. Udało im się zdobyć dodatkowe prawie 100 tysięcy złotych.

Kiedy Muł trafił za kraty, usłyszał zarzuty dotyczące nie tylko tej sprawy, ale także innych rozbójniczych wymuszeń, których dopuścił się na przestrzeni swojej kariery, czyli od połowy lat 90. Pasztelański zwraca uwagę na fakt, że Muł zasiadł na ławie oskarżonych razem ze swym kompanem, Rafałem R. z gangu markowskiego – R. został aresztowany razem ze sławnym producentem filmowym Lwem Rywinem w sprawie… fałszowania dokumentacji medycznej. Rafałowi R. odpowiednie dokumenty medyczne potrzebne były do uniknięcia, czy raczej skrócenia, odsiadki. Okazuje się, że producent filmowy także poszukiwał kogoś, kto mu wystawi „lewe” medyczne papiery. Przypomnijmy w największym skrócie jego perypetie z prawem. Otóż Lew Rywin został skazany za płatną protekcję (czy raczej ofertę płatnej protekcji), jaką zaproponował latem 2002 roku wydawnictwu Agora, reprezentowanemu przez prezes Wandę Rapaczyńską i redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Adama Michnika. Chodziło o to, aby w ustawie o radiofonii i telewizji znalazł się zapis umożliwiający Agorze zakup stacji telewizyjnej Polsat – za tę usługę partia rządząca, czyli Sojusz Lewicy Demokratycznej, miałaby dostać ponad 17 milionów dolarów, a producent zostałby szefem stacji. Michnik jednak potajemnie nagrał swoją rozmowę z Rywinem i po jakimś czasie (pojawiły się pytania, dlaczego nie od razu) upublicznił jej zapis. Wymiar sprawiedliwości nie miał innego wyjścia i w 2004 roku skazał producenta na dwa lata więzienia. Ten spędził za kratami nieco ponad rok, ale – przy pomocy syna – szukał dojścia do lekarzy, którzy potwierdziliby kiepski stan jego zdrowia. To jednak wyszło na jaw dopiero po jakimś czasie i w 2017 roku Rywin usłyszał kolejny zarzut: tym razem chodziło o posłużenie się sfałszowaną dokumentacją medyczną. Ponownie trafił do więzienia, przy czym ze stosunkowo łagodnym wyrokiem – ośmiu miesięcy. Po sześciu został zwolniony do domu, gdzie resztę kary odbył w trybie nadzoru elektronicznego. I tak Rywin z ulubieńca salonów, i to na całym świecie, stał się kimś, kogo na salony raczej nie wypada już zapraszać, tym bardziej że mniej więcej w tym okresie wypłynęły na światło dzienne informacje wskazujące na to, że w czasach PRL współpracował z bezpieką. Oczywiście, w niczym to nie umniejsza jego roli w polskim kinie (był producentem między innymi Pianisty Romana Polańskiego, Pana Tadeusza Andrzeja Wajdy czy koproducentem Listy Schindlera Stevena Spielberga), a także nie plasuje go w tej samej kategorii przestępców co bohaterowie niniejszej książki. Po prostu facet dał się wpuścić w trujące maliny, a potem złe zdarzenia posypały się lawinowo. I na pewno nie przygotowywał Muła do roli prokuratora…

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI