Fenomenologia gniewu. 21 wierszy politycznych - Rich Adrienne - ebook
NOWOŚĆ

Fenomenologia gniewu. 21 wierszy politycznych ebook

Rich Adrienne

0,0

16 osób interesuje się tą książką

Opis

Tom, który wraca jak światło po sztormie: nie po to, by uspokajać, lecz by lepiej widzieć. Fenomenologia gniewu odsłania drugi biegun poetyckiej wrażliwości Adrienne Rich – gniew rozumiany jako troska i narzędzie poznania świata. Przekrojowy, nielinearny wybór pokazuje, jak prywatne doświadczenie przechodzi w mowę wspólnoty, a język staje się przestrzenią odmowy wobec narzuconych definicji ciała, ról i historii. To teksty ostre, analityczne, intymne, a zarazem niepokojąco aktualne. Polskie przekłady wydobywają pełnię rytmu i energii Rich, przywracając jej głos jako jedno z najważniejszych świadectw literackiego sprzeciwu. Czytana dziś w Polsce brzmi jak głos konieczny: przypomina, że gniew nie jest impulsem, lecz formą jasności wobec świata, który zmienia się zbyt wolno.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 33

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Kartografie milczenia

1.

Zaczyna się rozmowa

od kłamstwa. I każda 

osoba mówiąca tzw. wspólnym językiem czuje,

jak kra pęka, rozsuwa się

jakby bezwładnie, jakby bez szans

przeciwko sile natury

Wiersz może się zacząć

od kłamstwa. Zostać podarty.

Rozmowa podlega innym prawom

regeneruje się sama własną

fałszywą energią, nie daje się 

podrzeć. Wnika nam w krew. Powtarza się.

Wycina swoim jednozwrotnym rysikiem

izolację, której zaprzecza.

2.

Stacja z muzyką klasyczną

gra i gra godzinami w mieszkaniu

odbieranie i odbieranie

i odbieranie znów telefonu

Sylaby wypowiadają

stary skrypt w koło i w koło

Samotność kłamcy

życie w służbistej sieci kłamstwa

kręcenie gałkami mające utopić

przerażenie w niewypowiedzianym słowie

3.

Technologia milczenia

Rytuały, etykieta

zacieranie terminów

milczenie nie brak

słów czy muzyki czy nawet

surowych dźwięków

Milczenie to może być plan

skrupulatnie realizowany

rozpiska życia

Milczenie to byt

milczenie ma historię ma     kształt

Nie pomyl go

z brakiem czegoś

4.

Jak spokojne, jak uprzejme te słowa

zaczynają mi się wydawać

chociaż zaczęły się w smutku i gniewie

Czy przebiję tę błonę teorii

nie raniąc siebie lub ciebie

jest tu dosyć bólu

To dlatego gra stacja klasyczna czy tam jazzowa?

żeby nasz ból miał podstawę sensu?

5.

Milczenie rozbiera:

U Dreyera w Męczeństwie Joanny d’Arc

twarz Falconetti, ścięte włosy, wspaniała topografia

niemo lustrowana kamerą

Gdyby istniała poezja gdzie może się to wydarzyć

nie jako pusta przestrzeń albo słowa

naciągnięte jak skóra na znaczenia

ale jak milczenie zapadłe na koniec

nocy którą dwie osoby

przegadały do rana

6.

Wrzask

osoby bez głosu

Sama siebie nie słyszy, więc

pyta się siebie

Jak ja istnieję?

Chciałam przełamać w tobie to milczenie

Miałam pytania ale nie odpowiedziałaś

Miałam odpowiedzi ale nie przydały ci się

Nie przyda się to tobie ani pewnie innym

7.

To był zgrany motyw nawet jak na mnie:

Język nie zrobi wszystkiego –

namazać to na ścianach, gdzie martwi poeci

leżą w swoich mauzoleach

Gdyby z woli poety wiersz

mógł się ziścić

jako opustoszałe granitowe zbocze, uniesiona głowa

zroszona światłem

Gdyby mógł zwyczajnie spojrzeć ci w twarz

gołymi gałkami, nie dać ci się odwrócić,

abyśmy ty i ja, pragnące tego ziszczenia,

zostały w końcu oczyszczone w jego wzroku

8.

Nie. Niechaj mam ten proch,

te blade, ponuro wiszące chmury, te słowa

poruszające się z wściekłą precyzją

jak palce niewidomego dziecka

albo usta noworodka

brutalnie żarłoczne

Mnie nikt nie da, już od dawna

taka jest moja metoda

czy to otrąb sypiących się z luźno tkanego worka

czy bunsenowskiego płomienia niskiego i niebieskiego

Chociaż czasami zazdroszczę

czystego zwiastowania w oku

visio beatifica

chociaż czasami pragnę odwrócić się

jak eleuzyjski hierofant

unosząc jeden kłos zboża

aby powrócił konkretny, wiekuisty świat

to zawsze jednak wybieram

te słowa, te szepty, rozmowy

raz za razem pękające prawdą świeżą i zieloną.

1975

.

Cóż to są za czasy

Jest takie wzgórze z dwiema kępami drzew, między którymi łąka sięga szczytu,

a droga z czasów rewolucji odbija w cienie

obok kościoła opuszczonego przez prześladowanych,

którzy zniknęli w tych samych cieniach.

Spacerowałam tam, zbierając grzyby na skraju strachu, ale nie dajcie się zwieść,

to nie jest rosyjski wiersz, to nie jest gdzieś daleko, lecz tutaj,

w naszym kraju, który zbliża się do własnej prawdy i strachu,

własnych sposobów, by ludzie znikali.

Nie powiem wam, gdzie to miejsce, gdzie ciemna pajęczyna lasu

spotyka nieoznakowany pas światła –

nawiedzone skrzyżowania, eden próchnicy:

znam ludzi, co chcieliby je kupić, sprzedać, żeby znikło.

A skoro nie powiem wam, gdzie to jest, to czemu mówię 

do was w ogóle? Bo ciągle słuchacie, bo żeby głos wybrzmiewał

w czasach jak te, trzeba

mówić o drzewach.

1991

.

Życie w grzechu

Myślała, że garsoniera utrzyma się sama;

zero kurzu na umeblowaniu miłości.

Na wpół bluźnierstwem byłoby pragnąć milczenia kranów,

uwolnienia okien od brudu. Półmisek gruszek,

pianino nakryte perskim szalem, kot

czający się na urokliwą, śmieszną myszkę

zjawiły się po jego naleganiach.

Nie żeby o piątej każdy jeden schodek skręcał się

pod ciężkim krokiem mleczarza; nie żeby światło poranka

tak zimno nakreśliło skrawki

wczorajszego sera i trzy butelki jak nagrobne stele;

nie żeby na kuchennej półce, pośród talerzyków,

para owadzich ślepek złapała jej wzrok –

poseł z jakiejś wioski wśród listew...

A on tymczasem, ziewając,

wystukał parę nut na pianinie,

powiedział, że rozstrojone, machnął ręką na lustro,

potarł brodę i poszedł po papierosy;