11,99 zł
Gdy hiszpański milioner Javier Casas ulega wypadkowi, w szpitalu zjawia się jego żona Emily, która opuściła go sześć lat temu. Javier wciąż ją kocha i dostrzega szansę, by nakłonić ją do powrotu. Udaje, że stracił pamięć, a Emily rzeczywiście nie potrafi odmówić mu pomocy. Domyśla się, że Javier uciekł się do podstępu, by ją odzyskać, ale wciąż pamięta, jak bardzo czuła się samotna w ich małżeństwie. Jeśli mieliby być znów razem, mąż będzie musiał pokazać, że naprawdę mu na niej zależy…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 150
Rok wydania: 2025
Pippa Roscoe
Emily, wróć!
Tłumaczenie:
Agnieszka Cymbor
Tytuł oryginału: The Wife the Spaniard Never Forgot
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2023
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2023 by Pippa Roscoe
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2025
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-8342-923-6
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
Pokonując po dwa stopnie naraz, Javier Casas opuścił ekstrawaganckie wnętrza najnowszego klubu nocnego w Madrycie – In Venum. Nieziemsko zmęczony przypomniał sobie słowa przyjaciela, Santiego, że tak właśnie kończy się przekraczanie swoich granic. Santi wiedział, co mówi. Jednocześnie kończył kręcenie swojego ostatniego filmu i zamykał produkcję poprzedniego.
– Casas! – drapieżny kobiecy głos zatrzymał go w pół kroku.
Odwrócił się. Kobieta zatrzymała się dwa stopnie wyżej od niego, ale ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu Javiera sprawiło, że stał z nią oko w oko. Zauważył, że w drzwiach stanął bramkarz, gotowy służyć pomocą, ale odwołał go ruchem głowy. Da sobie radę sam. Kobieta cały wieczór starała się nie dostrzegać subtelnych wskazówek Javiera, że nie jest zainteresowany. Prawda była taka, że wcale nie chciał dziś przychodzić do klubu, ale jako cichy posiadacz prawie połowy udziałów, nie mógł nie pojawić się na otwarciu.
Zakończone czerwonymi paznokciami palce zacisnęły się na ramieniu Javiera.
– Miałam nadzieję, że gdzieś pójdziemy – powiedziała i oblizała usta w geście, który zapewne miał być pociągający, ale Javierowi wydał się niepokojący. Światło padające z otwartych drzwi uwidaczniało w jej rysach desperację.
– Idź do domu, Annalise.
– Nie na to mam ochotę… – wyszeptała i zanim zdążył zareagować, oparła się o niego i dotknęła jego rozporka. Przeklinając, wywinął się z jej ramion.
– Basta ya! – wykrzyknął, łapiąc ją za ręce. – Jestem żonaty!
Kobieta przewróciła oczami.
– Nigdy z nikim się nie pokazujesz, więc wszyscy wiedzą, że to ściema. Chyba że trzymasz żonę zamkniętą na cztery spusty.
Javier zmarszczył brwi, zastanawiając się kim są „wszyscy”.
– Mnie mógłbyś zamknąć, gdybyś chciał.
Nie miał czasu na te bzdury. Kierowca czekał, a za pięć godzin miał spotkanie. Skinął głową na ochroniarza, który błyskawicznie pojawił się przy jego boku.
– Upewnij się, że Annalise trafi do domu – rzucił, schodząc po schodach.
Podszedł do samochodu, gdzie jego kierowca, Esteban, przyglądał mu się z rozbawieniem.
– Nawet się nie odzywaj – rzucił przez zaciśnięte zęby.
– Ależ ja nic nie mówię, sir – odpowiedział niewinnie szofer.
Kiedy Javier rozsiadł się na kanapie, najpierw sprawdził kalendarz, następnie jakieś dwieście mejli i rodzinny czat, który miał z przyrodnią siostrą i matką. Jednak nic nie mogło odwrócić jego myśli od żony, której nie widział od sześciu lat.
Zły na siebie za brak samokontroli, sięgnął po artykuł opublikowany w ubiegłym miesiącu. Więcej niż piękna fasada – najmodniejsza dekoratorka wnętrz w Zjednoczonym Królestwie wprowadza zmiany. Przeczytał ten protekcjonalny artykuł chyba z dziesięć razy i za każdym razem jego wzrok przyciągała fotografia kobiety, która opuściła go w wieczór, kiedy ich życie miało się zmienić z zupełnie innych powodów.
Czarno-białe zdjęcie przedstawiało ją ubraną w białą koszulę, trzymającą kubek kawy i patrzącą prosto w obiektyw tak, jakby miała jakiś sekret do ujawnienia. Jej oczy lśniły w sposób, jakiego wcześniej nie widział. Ale tym, co go rozzłościło, był fakt, że kubek trzymała w taki sposób, żeby nie było widać jej serdecznego palca. Czy wciąż nosiła obrączkę?
Samochód zwolnił i skręcił w inną niż zwykle stronę. Javier zmarszczył brwi, łapiąc w przelocie spojrzenie Estebana w lusterku wstecznym.
– Jakieś źle oznaczone roboty drogowe. Musimy…
Cały świat zatrząsł się i wybuchł kawałkami metalu i strzaskanego szkła. Javier poczuł, że jego ciało unosi się do góry na fali uderzenia, które zmiażdżyło wnętrze, i stracił oddech w wyniku przeraźliwego bólu w boku. Czas na zmianę zwalniał i przyspieszał. Oślepiło go światło. Ktoś klęczał na szkle. Krew zalała mu oczy, ale nie mógł podnieść ręki, żeby ją zetrzeć.
Stało się coś bardzo złego, coś, czego nie mógł uchwycić. Usłyszał coś o szpitalu i poczuł irracjonalne przeświadczenie, że będzie dobrze. Spojrzał w lewo i zauważył swój roztrzaskany telefon oraz odłamki szkła na zdjęciu Emily, która właśnie miała mu wyjawić swój sekret. Ale w tym momencie cały świat zniknął w ciemności.
– To by było na tyle, panie i panowie, czas się rozejść.
– Ale, szefowo…
– Jest pierwsza w nocy, nie macie jakichś planów? Barów do odwiedzenia? Randek? Domów? – zażartowała Emily.
Uwielbiała swój mały zespół. Byli nienasyceni podobnie jak ona, ale wiedziała, że taki stan szybko prowadzi do wypalenia, a jej zależało na tym, by jej ludzie byli wypoczęci. Zdrowie psychiczne było równie ważne jak dobra wypłata.
– Ale nie ustaliliśmy jeszcze koloru płytek w łazience ani kolorystyki trzeciej i czwartej sypialni i…
– Zrobimy to jutro. – Emily zaczęła zbierać kubki po kawie, odcinając ich od źródła energii, więc jedno po drugim, jej dwóch projektantów, architekt i ukochana asystentka opuścili pokój.
Odetchnęła z ulgą, kiedy została sama. Zrobili kawał dobrej roboty przy projekcie Northcote w Cotswolds, ale restauracja w San Antonio była stresująca. Emily nie znalazła jeszcze pomysłu, nie miała natchnienia. I dopóki to się nie stanie, będzie niespokojna.
Było tak, odkąd skończyła kurs wieczorowy w Design Institute. Jej życie było straszne, kiedy wróciła z Hiszpanii ze złamanym sercem, bez dachu nad głową i pomysłu co dalej. Na szczęście jej przyjaciółka Francesca zaoferowała jej swoje mieszkanie na czas, kiedy podróżowała. Jedynym warunkiem było to, że miała nadzorować remont kuchni. Potrzebując odwrócenia uwagi od nadziei, że mąż, wstrząśnięty jej odejściem, przyjedzie po nią, Emily najpierw chodziła krok w krok za projektantem, a potem sama stała się kierownikiem całego przedsięwzięcia.
W ciągu następnych miesięcy straciła nadzieję, że Javier po nią przyjedzie. Zrozumiała, że mężczyzna, którego rozpaczliwie kochała, zaakceptował jej nieobecność tak, jak akceptuje się zmianę pogody. Żal prawie ją złamał, ale kiedy remont się skończył, Maggie, projektantka, zachęciła Emily do zapisania się na kurs w Instytucie. Twierdziła, że Emily ma talent.
Tak więc rzuciła się w świat projektowania. W dzień pracowała z Maggie, w nocy się uczyła. Jej pierwsze zlecenie było przerażające, ale dużo ją nauczyło i, co najważniejsze, zakończyło się ogromnym sukcesem. Klienci doceniali, że potrafiła im dać więcej, niż oczekiwali.
Czując, że potrzebuje dekompresji, Emily otworzyła lodówkę i nalała sobie kieliszek białego Rioja. Oparła się o blat kuchenny i chłonęła ciszę i przestrzeń swojego industrialnego loftu w Bermondsay. Biuro, pełne porozrzucanych papierów i laptopów na ogromnym stole, było oddzielone od części mieszkalnej wielkimi fabrycznymi oknami i ścianą zieleni.
Przed wygodną, narożną kanapą leżał puszysty biały dywan. Światło padało na leżącą na stoliku gazetę z ubiegłego miesiąca, gdzie opublikowano artykuł o niej. Patrząc na nią, Emily skrzywiła się z niesmakiem. Podobno nie ma czegoś takiego jak zła prasa, ale ewidentnie facet, który napisał artykuł, stracił swoje zasady. Zamiast na jej pracy, skoncentrował się niemal zupełnie na jej wyglądzie. Trzeba jednak przyznać, że rozgłos zwiększył ruch na jej stronie internetowej.
Wyjrzała przez okno na puste ulice południowego Londynu. Rzemieślnicze kafejki obok sieciowych coffee shopów, apartamenty spoglądające z góry na wiktoriańskie szeregówki, studia artystów obok pięciogwiazdkowych restauracji. Piękny londyński chaos w całym swoim przepychu. Emily uwielbiała to miejsce i swoją pracę, ale cały czas czuła, że czegoś brakuje. Odniosła sukces na gruncie zawodowym, co dało jej poczucie finansowego bezpieczeństwa, ale zaczęła odczuwać innego rodzaju potrzebę. Bardziej osobistą. Spojrzała na złoty krążek na swoim palcu. Wzięli ślub pośpiesznie, jakby już wtedy bali się, że zmienią zdanie. Wiedziała, że Javier wolałby ślub z pompą, ale ona była szczęśliwa. Prosta złota obrączka znaczyła dla niej więcej niż najbardziej okazały klejnot, który i tak by do niej nie pasował.
Patrzyła na swoją dłoń, wahając się. Jakby tego, co chciała zrobić, nie dało się już cofnąć. Zaciskając zęby, zdjęła obrączkę i położyła na parapecie. Poczuła się niepewnie. Łykiem wina spróbowała zabić smak napięcia w ustach. Potrząsnęła ręką i rozprostowała palce, mając dziwne wrażenie nieobecności.
Dzwonek telefonu ją przestraszył. Kto dzwonił o takiej porze? Zauważyła kierunkowy z Hiszpanii i poczucie czegoś strasznego ścisnęło jej gardło. Potwierdziła, że jest panią Casas i chwilę później kieliszek wyślizgnął się z jej palców i rozbił o podłogę.
Ból.
Ściskał mu głowę jak imadło. Kiedy oddychał, czuł się tak, jakby diabeł wbijał mu rozżarzony szpikulec między żebra. Z przyzwyczajenia powstrzymał cisnący się na usta jęk. Wiedział, że nie jest sam.
Wcześniej wydawało mu się, że słyszy swoją matkę, co sprawiło, że ponownie zemdlał. Teraz starał się zrozumieć głosy. Jakiś mężczyzna mówił coś cicho, ale z frustracją. Czyli matka naprawdę tu była.
Javier odetchnął na tyle, na ile mógł, i prawie krzyknął z bólu, tym razem w klatce piersiowej. Gdzieś w pokoju monitor zapiszczał głośno, co na moment zatrzymało rozmowę, ale po chwili maszyna podjęła stały rytm i głosy kontynuowały dyskusję.
Dlaczego nie pamiętał, co się stało? Wiedział tylko, że jest w szpitalu.
– Powinien siedzieć! – wykrzyknęła jego matka. Przez chwilę Javier zastanawiał się, czy Renata mówi o nim.
– Rozmawiał z policją, pomagał w dochodzeniu i obecnie nie ciążą na nim żadne zarzuty – wyjaśnił męski głos.
– Ale jak to możliwe? – zapytała Renata. – Przecież to on prowadził!
Esteban. Mieli wypadek? Czy coś mu się stało? Maszyna ponownie zapiszczała, denerwując Javiera. Chciał się odezwać, ale usta nie reagowały.
– Wypadek nie był jego winą. Dziś go wypiszą.
– A mój syn ma tu zostać? Chcę rozmawiać z pana szefem!
– Ja jestem szefem chirurgii.
– Kto jest nad panem?
– Pani Casas, może porozmawiamy w moim biurze?
– Nie zostawię syna! – Wściekłość w jej głosie była Javierowi bardzo dobrze znana. Przerażała go bardziej niż ból. Renata była bardzo trudnym człowiekiem i jedynym sposobem, jaki Javier znalazł, żeby sobie z nią radzić, był dystans. Gdyby nie jego siostra Gabi, oddaliłby się nawet na inny kontynent. Jego umęczony mózg wyrzucił wspomnienie, które podcięłoby mu nogi, gdyby stał. „Proszę mamo, to boli”. Javier ponownie stracił przytomność.
Kiedy ponownie się obudził, w pokoju panowała cisza. Postanowił zaryzykować i zerknąć spod ciężkich powiek. Jasne światło wbiło się w jego mózg jak nóż i Javier zamknął oczy. Spokój pozwolił mu skupić w końcu myśli. Był w In Venum… Wielkie otwarcie… Kobieta na schodach… Wsiadł do samochodu i… Roboty drogowe. Javier spiął się, przypominając sobie uderzenie, świat do góry nogami, krew na twarzy…
– Kim jest Emily? – zapytał nieznajomy kobiecy głos.
Monitor zapiszczał, kiedy serce Javiera zabiło mocnej na dźwięk tego imienia.
– On wciąż powtarza to imię.
– To nikt – sucho odpowiedziała jego matka.
– Mamo! – usłyszał swoją siostrę. – Emily to jego żona – wyjaśniła nieznajomej.
Javier poczuł, jak złość zaciska mu pięści. Jego żona to nie był „nikt”! Wiedział, że Renata nie pochwalała jego wyboru – jakaś Angielka, ledwo dwudziestoletnia, nieznająca słowa po hiszpańsku – ale jego żona to jego rodzina.
– Ta dziewczyna tylko…
Otworzył oczy i cokolwiek matka chciała powiedzieć, znikło w nagłym zamieszaniu. Ktoś go dotykał, potrząsał za ramię, powstrzymując przed ponowną utratą świadomości.
– Panie Casas? Słyszy mnie pan?
Kobieta była nieustępliwa i Javier chciał unieść ramię, żeby ją odsunąć, ale jego ręka podniosła się ledwo o centymetr. Dlaczego jego ciało go nie słuchało?
– Panie Casas, czy wie pan, gdzie się znajduje?
Nie mógł wydobyć z siebie dźwięku, więc tylko skinął głową, co spowodowało kolejną falę bólu.
– Podam panu trochę wody, proszę spróbować przełknąć.
Podano mu słomkę i po kilku próbach udało mu się nieco zwilżyć gardło.
– Spróbujmy jeszcze raz – powiedział męski głos, który Javier słyszał już wcześniej. – Czy wie pan gdzie jest?
– Tak – potwierdził cicho Javier.
– Wie pan, jak się tu znalazł?
Zanim udało mu się sformułować odpowiedź, mężczyzna zadał kolejne pytanie.
– Co jest ostatnią rzeczą, którą pan pamięta?
Javier wytężył umysł. Czuł, że to ważne pytanie. Jego wzrok prześlizgnął się po pokoju. Zauważył matkę, siostrę, lekarza i pielęgniarkę, a potem zatrzymał się na drzwiach.
– Emily.
Stojąc w wejściu do szpitalnego pokoju Javiera, Emily wyglądała na oszołomioną. Nie spodziewała się takiego widoku. Javier leżał w szpitalnej piżamie, podłączony do monitorów. Na policzku wykwitł mu ogromny siniak, czoło przecinało rozległe skaleczenie, ale to bladość jego skóry ją zszokowała. Javier nigdy nie był blady.
Przez całą chaotyczną, pełną zamieszania podróż Emily przekonywała sama siebie, że nic mu się nie stało. Przecież nie mógł istnieć świat, w którym Javier nie byłby potężną siłą natury. Mogła tylko wierzyć, że to jakieś nieporozumienie. Ale prawie trzy godziny lotu dały jej czas na zastanowienie.
Starała się nie przeceniać faktu, że wciąż pozostała jego osobą do kontaktu w razie wypadku. Nie mogła sobie pozwolić na żadną nadzieję. Nie dałaby rady znowu przez to wszystko przechodzić.
Pojechała do szpitala i znalazła oddział, ale prawie minęła jego pokój. Zerknęła szybko do środka i zatrzymała się nagle. Z sercem dudniącym w uszach słuchała, jak odpowiada lekarzowi, pragnąc się upewnić, że wszystko w porządku. Jej kciuk pogładził obrączkę, którą ponownie założyła, zanim wybiegła z domu. I wtedy usłyszała swoje imię w jego ustach.
Ich oczy się spotkały. Emily znieruchomiała zupełnie, przykuta do miejsca intensywnością jego wzroku.
– Amnezja! – wykrzyknęła Renata i Emily, zmęczona i zdenerwowana, przewróciła oczami. Wydało jej się, że dostrzegła rozbawienie w oczach Javiera.
Lekarz spostrzegł ją stojącą w drzwiach.
– Mój syn ma amnezję! Zróbcie coś!
– Pani Casas. – Doktor wziął Renatę pod ramię i wyprowadził na korytarz, gdzie stała Emily. Renata poczerwieniała na jej widok.
– Nie wiem, co ona tu robi – powiedziała szybko po hiszpańsku.
– Jest na liście do kontaktu – stwierdził lekarz. – Jest pani żoną pana Casas? – zapytał również po hiszpańsku.
– Ona nie mówi po hiszpańsku – wypaliła Renata, zanim Emily zdążyła odpowiedzieć. Pogarda w jej głosie była doskonale słyszalna.
Prawdą było, że na początku ich znajomości Emily nie znała hiszpańskiego. Jednak nauczyła się tego języka po powrocie do Londynu, sądząc, że może jej się jeszcze kiedyś przydać.
Renata ewidentnie ignorowała Emily i było to wciąż przykre. Nawet po tylu latach. Nie chcąc jej bardziej rozdrażniać, Emily pozwoliła lekarzowi wyjaśnić stan Javiera po angielsku. Miał pęknięte trzy żebra, kilka siniaków i rozcięć, ale udało mu się uniknąć poważniejszych obrażeń. Przez ramię lekarza dostrzegła, jak Javier kłóci się z pielęgniarką na temat elektrod, które starał się odczepić od swojej piersi.
Korzystając z zamieszania, przyglądała mu się głodnymi oczami. Jego ogromna sylwetka wyglądała niemal zabawnie w małym szpitalnym łóżku. Jednak w pokrywających jego twarz siniakach nie było nic śmiesznego. Odkąd poznała Javiera, był olśniewającą eksplozją kolorów i energii. Męski i czarujący, potrafił zwalać kobiety z nóg. Ona wpadła po uszy.
Jak tylko wzrok Javiera wrócił do niej, spojrzała na lekarza.
– Martwi się pan o jego pamięć? – zapytała, nieświadomie przerywając Renacie.
– Tak. Ma wstrząs mózgu. Skany pokazują opuchnięcia, ale przeprowadzimy jeszcze kilka testów, żeby sprawdzić, czy jest się czym martwić.
Zmusiła się, żeby spojrzeć na Javiera przez okno do pokoju i zauważyła w jego oczach determinację, wyrachowanie. Najwidoczniej wszystko było w porządku z jego głową. Ale nikt tego nie zauważał, oprócz niej.
– Co to znaczy? Czy on ma… amnezję?
– Zależy, co pamięta. Celem rehabilitacji na razie jest zapewnić mu spokój i nie wymuszać wspomnień.
Emily nie do końca rozumiała, o czym mówi lekarz, ale wiedziała, że trzeba poczekać.
– Proszę przeprowadzić testy.
Następne godziny minęły jej na siedzeniu przed pokojem Javiera, kiedy on był badany. Jego matka była zadowolona z takiej sytuacji. Siostra Javiera, Gabi, wyszła i usiadła w ciszy obok Emily. Zaskoczyła ją, kiedy wzięła ją za rękę i mocno uścisnęła. Pamiętała Gabi jako nastolatkę. Teraz siedziała przed nią piękna kobieta. Żadna nie czuła potrzeby rozmowy, zanim nie dowiedzą się więcej.
Co miała teraz robić? Jakiekolwiek będą wyniki, Javier będzie potrzebował pomocy. Może zatrudni kogoś, kto będzie się nim opiekował? Wiedziała, że przeprowadził się do mieszkania w Madrycie. Wstydliwie czytała każdą wzmiankę o nim w kolumnach plotkarskich. Będzie w porządku, zapewniała się w kółko. Będzie dobrze. Tyle musiała wiedzieć, żeby wrócić do domu. Jeśli wszystko pójdzie po jej myśli, być może jutro będzie z powrotem w Londynie i starci tylko jeden dzień pracy.
Jednak wiedziała, że oszukuje sama siebie. Minęło sześć lat, odkąd ostatni raz widziała męża, ale czuła, że nadszedł czas. Nie ukryje się przed tym małżeństwem z hiszpańskim miliarderem. Poczuła lodowaty dreszcz, kiedy lekarz wyszedł z zagadkowym wyrazem twarzy.
– Pan Casas ma się dobrze. Jest zupełnie sprawny i myśli logicznie, jednak ostatnie lata wydają się nieobecne w jego pamięci. Jego mózg walczy teraz z uszkodzeniem i istotne jest, by nie zaburzać jego spokoju. Ważne, żebyście przy nim byli. Może się zdarzyć, że poczuje się sfrustrowany, będzie zadawał te same pytania. Pani też należy się pomoc i wsparcie.
– Mi? Ale dlaczego mi? – mózg Emily nie nadążał.
– Bo przecież to pani zabierze go do domu za kilka dni i będzie się nim opiekowała, czyż nie?
Podniosła głowę i spojrzała na Javiera. Patrzył na nią wyczekująco. Emily zrozumiała w końcu, co mówił lekarz. Czego od niej oczekiwano. Co Javier na niej wymuszał. W głębi serca wiedziała, że nie ma żadnej amnezji. Jego oczy mówiły, że wszystko pamięta. Co gorsza, widziała w nich złość. Tej złości nie było tam kiedyś. Obudziła ją jej ucieczka sześć lat temu.
Ewidentnie jej mąż rozpoczął jakąś grę i to ją wprawiło w oburzenie. Czy chciał ją w ten sposób ukarać? Swojej winy w tym, co się stało, na pewno nie dostrzegał. Ale Javier Casas, człowiek, który nigdy się nie mylił, tym razem popełnił błąd. Nie znał jej teraz. Nie zdawał sobie sprawy, że nie była już tą samą nieśmiałą dziewczyną, którą poślubił. I jeśli chciał mieszać w jej życiu, mógł się spodziewać tego samego.
Weszła do pokoju i wzięła go za rękę. Przez chwilę zdawało jej się, że zauważyła błysk w jego oczach. Kontakt fizyczny wstrząsnął nimi obojgiem. Ale to nie był już jej troskliwy mąż, którego szaleńczo pokochała w wieku dziewiętnastu lat i który zaoferował jej cały świat. To był mężczyzna, który uznawał tylko swoje warunki. I tym razem miała zamiar odpłacić mu tym samym. Pochyliła się nad nim, niby czule odgarniając jego gęste ciemne włosy z czoła, i zbliżyła usta do jego ucha.
– Jeśli sądzisz, że dam się nabrać na to wszystko, to grubo się mylisz.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji