Dziki poradnik przetrwania. Megaporcja wiedzy o zwierzętach - Agnieszka Graclik - ebook

Dziki poradnik przetrwania. Megaporcja wiedzy o zwierzętach ebook

Graclik Agnieszka

0,0
35,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

W naszym bezpiecznym, uporządkowanym życiu rzadko myślimy o nieszczęśnikach z drugiego końca łańcucha pokarmowego. A w przyrodzie nie ma zmiłuj – jeśli jesteś mały, musisz kombinować, inaczej cię zjedzą. Mnogość strategii, trików i chytrych forteli jest powalająca, a kreatywność zwierząt w wymyślaniu sposobów na przetrwanie – wprawia w osłupienie.

Przygotuj swoją szczękę na powolne opadanie, bo to NIE jest zwykły zbiór ciekawostek o zwierzętach. To opowieść o przebiegłych geniuszach, bezczelnych oszustach, a także o tych, którzy bronią się… klejem, kupą i włosami. Niektóre strategie – przywdzianie solidnej zbroi, zaopatrzenie się w groźną broń czy zatrudnienie agencji ochroniarskiej – od razu brzmią sensownie. Okazuje się jednak, że używanie własnej głowy zamiast drzwi do domu, udawanie czyjejś stopy, pupy czy języka albo namalowanie sobie oczu na plecach tak samo dobrze chroni przed drapieżnikami.

Na każdego wroga jest sposób, a pomysłowość natury nie ma granic – w myśl zasady, że jeśli coś jest głupie, ale działa, to wcale nie jest głupie.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 223

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



DZIKI PORADNIK PRZETRWANIA

Megaporcja wiedzy o zwierzętach. I o tym, jak nie dać się zeżreć!

AGNIESZKA GRACLIK

Tekst: Agnieszka Graclik

Ilustracje: Joanna Czarnecka

Redaktor inicjująco-prowadząca: Olga Gorczyca-Popławska

Korekta: Tomasz Karpowicz, Olek Zawisza

Projekt okładki i opracowanie graficzne: Ewa Sosnowska

© Copyright by Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o., 2022

All rights reserved

Warszawa 2022

Wydanie I

Niniejszy produkt objęty jest ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że wszelkie udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

ISBN: 978-83-280-9348-5

Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 48

tel. +48 22 826 08 82, fax +48 22 380 18 01

[email protected]

www.gwfoksal.pl

www.wydawnictwowilga.pl

Skład wersji elektronicznej: Michał Olewnik / Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.i Michał Latusek / Virtualo Sp. z o.o.

Wstęp

Zastanawiało cię kiedyś, jak to jest, kiedy wszystko dookoła chce cię pożreć? Na każdym kroku śledzi cię przebiegły myśliwy i tylko czeka na moment twojej nieuwagi… Oj, niełatwo jest być małym i przepysznym! Zwierzęta muszą sobie radzić z niebezpieczeństwami, które nam, ludziom, nie mieszczą się w głowie. Przykładowo: wstajesz rano i idziesz na śniadanie, a tu nagle okazuje się, że to ty będziesz czyimś śniadaniem… Od wieków trwa wyścig między drapieżnikami a ofiarami – aby przeżyć, jedne muszą się okazać sprytniejsze od drugich. Drapieżnik musi polować, a ofiara – skutecznie unikać stania się posiłkiem.

Zapraszam cię do fantastycznego świata podstępu, oszustwa, geniuszu i niepojętej odwagi. Przekonasz się, że zwierzęca pomysłowość nie zna granic, dowiesz się, czy warto udawać ptasią kupę, wyhodować sobie drugą głowę na ogonie i czy opłaca się chodzić wszędzie z kokosem pod pachą. Przedstawię ci techniki sprawdzone i pewne, nawet jeśli… nieprawdopodobne.

Skąd wiadomo, że to działa? Bo istnieje. Ewolucja nie pozwala na błędy, nie traci energii na bzdury: jeśli jakakolwiek strategia przetrwała do dziś, to z całą pewnością jest skuteczna i była szlifowana przez miliony lat.

My, ludzie, mamy to szczęście, że cywilizacja, w której żyjemy, zapewnia nam bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa. Dzięki naszym wielkim mózgom wypracowaliśmy system chroniący nas niemal idealnie. Nie musimy codziennie obawiać się o swoje życie – chociaż nieświadomie stosujemy wiele „zwierzęcych” technik przetrwania.

Na potrzeby tej opowieści, żeby pomóc ci lepiej wczuć się w sytuację stworzeń, którym życie nieźle daje w kość, spróbuję przeobrazić cię w małego robaczka… Wyobraź sobie, że patrzysz na świat z wysokości 5 centymetrów, masz miękkie, wiotkie ciałko i brak ci umiejętności obrony. To twoja pozycja wyjściowa. Ale nie martw się, spróbuję cię nauczyć technik przetrwania i wyposażyć w oręż, dzięki któremu nie będziesz się musiał bać.

Jak to w końcu jest z tą ewolucją?

Najprościej mówiąc, ewolucja to baaardzo powolny i długotrwały proces, który docenia dobre pomysły i odrzuca te kiepskie. U podstaw ewolucji leży fakt, że wszyscy jesteśmy mutantami! W każdej komóreczce naszego ciała znajdują się pliki z informacjami o nas – to geny. Zakodowane są tam dane na temat tego, ile mamy mieć wzrostu jako dorośli, jaki będziemy mieli kolor włosów i oczu, a nawet co nieco o naszym charakterze. Czasem jednak zdarza się, że pliki ulegają uszkodzeniu i nagle pojawia się u nas jakaś cecha, której nie mieli nasi rodzice i dziadkowie. To właśnie mutacja. Mutacja może być czymś kiepskim, co skończy się chorobą lub kalectwem, ale może też być zmianą na lepsze. Ewolucja sprawia, że te mutacje, które okazały się przydatne, utrwalają się w kolejnych pokoleniach. Łatwiej będzie to zrozumieć na przykładzie.

Wyobraź sobie zwierzęta podobne do sarny, które pasą się na łące. Wszystkie jedzą to samo – trawy i zioła rosnące na ziemi. Któregoś dnia rodzi się młode, u którego zaszła mutacja – pomieszały się informacje dotyczące długości ciała, przez co maluch ma znacznie dłuższe nogi i szyję niż jego rówieśnicy. Kiedy dorasta, odkrywa, że może dosięgnąć liści z pobliskich drzew. Stado robi sobie z niego żarty, że taki dryblas, że „Ha, ha, jaka pogoda tam na górze?”, ale tak naprawdę wszyscy mu zazdroszczą, bo też chętnie spróbowaliby liści. Dryblas – mutant dorasta i okazuje się, że dzięki swojemu wzrostowi jest lepiej odżywiony i silniejszy od reszty stada. Łatwiej mu pokonać konkurentów i zdobyć dziewczynę.

Swoją mutację przekazuje dzieciom i one również rodzą się wyższe niż rówieśnicy. Nie tylko zdobywają dzięki temu więcej pożywienia, lecz także budzą większy respekt wśród drapieżników. Łatwiej im przeżyć i przekazać dalej swoje geny. Potomkowie reszty stada z czasem wymierają, a wysokie mutanty żyją dalej. Co więcej, jest ich tyle, że nie tylko cała trawa zostaje wyjedzona, ale znikają również wszystkie liście, do których do tej pory sięgały. I wtedy rodzi się kolejny mutant o jeszcze dłuższej szyi niż reszta stada, który znów sięga wyżej i może jeść to, co niedostępne dla innych. Sytuacja powtarza się wiele razy, przez kolejne miliony lat, i ze zwierzęcia podobnego do sarny powstaje zwierzę podobne do żyrafy.

Podobnie bywa z innymi cechami, takimi jak ubarwienie czy długie szpony. Zwierzęta specjalizują się i zdobywają nowe umiejętności. Wszystko to dzieje się niesłychanie wolno, tak że nie sposób dostrzec tych zmian w inny sposób, niż – przykładowo – przez porównanie skamieniałych szczątków do zwierząt żyjących obecnie.

U ludzi widać mutacje bardzo wyraźnie: różnimy się wzrostem, wielkością uszu czy nosów, co niekiedy działa na naszą korzyść, a innym razem chętnie byśmy coś w sobie zmienili. Powiedzmy, że ktoś kocha zbierać grzyby, ale urośnie bardzo wysoki i będzie mu ciężko się do nich schylać. A ktoś inny – drobny i szczupły – będzie mógł zrobić karierę jako skoczek narciarski albo dżokej, ale zawodowym koszykarzem czy siatkarzem raczej nie zostanie.

Lekcja 1. Nie zjedzą cię, jeśli cię nie zobaczą

Niewidzialność bez peleryny niewidki? A jakże! Sztuka znikania jest nieskończenie pożyteczną umiejętnością. Mistrzowie tej strategii potrafią zmylić nawet najczulsze oko. Znikać można na wiele sposobów, a zwierzęta potrafią ukryć się nie tylko przed wzrokiem, ale i przed innymi zmysłami drapieżnika…

Załóż odpowiednie ciuchy!

Zacznijmy od podstaw: najprostszy sposób na unikanie bycia zauważonym to wtapianie się w tło. Trendy kolorystyczne w świecie zwierząt okazują się stałe i niezmienne – w modzie od zawsze są kolory ziemi, czyli odcienie brązu i zieleni. Kreację uzupełniają wszelkie wzorki, przypominające cienie rzucane przez drzewa – pasy, plamki, cętki i maziaje. Takie wdzianko zapewnia zwierzęciu ochronę, w przyrodzie raczej nikt nie chce być zauważony – ani drapieżnik, ani ofiara.

Szczęśliwcy zamieszkujący środowisko o mniej więcej stałej kolorystyce mają ułatwione zadanie – gekonowi pustynnemu jeden ciuszek wystarczy za całoroczny kamuflaż.

Piaskowy kolor, piaskowy wzorek i może śmigać bezpiecznie po pustyni, niewidoczny dla oczu drapieżników.

Ale już taka polska łasica?

Wiosną, latem i jesienią brązowe futerko świetnie się sprawdza i znakomicie maskuje. Ale co począć zimą, gdy śnieg wokoło, a brąz rzuca się w oczy? Spokojnie – matka natura zadbała o niewidzialność łasicy także zimą i dała jej drugie futerko – bielusieńkie! Tym sposobem łasica jest niemal niewidoczna na śniegu – zarówno dla większych drapieżników, jak i swoich ofiar. Niestety, ryzykiem takiej sezonowej zmiany garderoby jest to, że czasem można nie trafić w pogodę. Jeśli zimą nie ma śniegu, to biedna łasiczka bardzo na tym traci: biała mocno rzuca się w oczy na leśnej ściółce. Nawet w ciemnościach widać ją lepiej w świetle księżyca, niż gdyby pozostała brązowa. Dlatego kiedy zimą pada śnieg, zawsze myślę o łasicach i o tym, że pewnie właśnie kamień spada im z serca i wychodzą z norek bez strachu.

Zmiana futra to bardzo czasochłonny proces: włosy zaczynają intensywnie wypadać, a na ich miejscu wyrastają nowe. Ma to swoje zalety, bo raz futerko staje się grubsze, co przydaje się zimą, a raz – cieńsze. Ma też oczywistą wadę, czyli nie kamufluje jak należy przez cały czas. Spróbujmy więc innej taktyki.

Co powiesz na chromatofory? Pod tą nazwą kryją się struktury o absolutnie odlotowych właściwościach! Chromatofory to komórki skóry zdolne do zmiany barwy w zależności od potrzeb. Najbardziej znanymi posiadaczami chromatoforów są kameleony, chociaż w ich przypadku mamy do czynienia z pewnym szeroko powtarzanym mitem. Kameleon naprawdę potrafi w dość widowiskowy sposób zmienić barwę w ciągu kilku sekund, ale nie dlatego, że zmieniło się tło, ale ponieważ ktoś go zdenerwował. Spotykany często w kreskówkach motyw, kiedy to kameleon – położony chociażby na kraciastym obrusie – po chwili sam jest w kratkę, to bujda. Nie wierz też w filmiki z sieci, na których kameleony w ułamku sekundy zmieniają kolory od różu przez turkus, pomarańcz, czerwień i błękit, gdy tylko dotkną jakiegoś kolorowego przedmiotu.

W naturze kameleon, aby stać się niewidzialny, potrzebuje bardzo dyskretnych zmian w kolorystyce – przechodzi powolutku od jasnozielonych do ciemnozielonych listków i delikatnie zmienia odcień w czasie kilku minut. Tak powstała ta strategia i temu głównie służy – płynnemu wtapianiu się w tło. Ale jest wyjątek, który sprawił, że pojawiły się te wszystkie opowieści. Samce kameleonów są bardzo przywiązane do terytorium i zaciekle bronią swoich włości przed innymi samcami. Jeśli intruz wtargnie na czyjś teren, zaczyna się sroga bitwa na kolory. Samce stają naprzeciwko siebie, nadymają się, otwierają paszcze i syczą, żeby wręcz ociekać grozą i mrokiem. Wtedy ich chromatofory zaczynają szaleć! Barwy ochronne idą w odstawkę, liczy się tylko to, żeby kolorystycznie zmiażdżyć przeciwnika. Kontrastowe plamy, niebieskie i czerwone rozbłyski, a do tego przepychanie i gryzienie, które trwają, dopóki jeden z walczących nie spadnie z gałęzi.

Ale, ale! Chromatofory MOGĄ działać jak u kameleonów z kreskówki, tyle że u zupełnie innych zwierząt. Najbardziej spektakularna zmiana kolorów, o precyzji i szybkości tak niepojętej, że faktycznie wygląda jak przeróbka komputerowa, to specjalność mątw.

Mątwy to słonowodne stwory o niezwykłej inteligencji – udowodniono między innymi, że potrafią liczyć! Nieźle jak na mięczaka, prawda? Przeprowadzono eksperyment, w którym mątwy dostawały do wyboru krewetki w dwóch pojemniczkach i zawsze wybierały ten, w których było więcej jedzonka, nawet jeśli liczby różniły się od siebie nieznacznie (4 kontra 5).

Jednak zdolności umysłowe to nic w porównaniu z tym, co te zwierzęta wyczyniają z kamuflażem. Ich skóra jest usiana chromatoforami tak gęsto, że mątwa zmienia odcień z całkowicie białej do zupełnie czarnej w ułamku sekundy! Potrafi odtworzyć niemal dowolny wzór, a nawet pulsować jak neon, aby w ten sposób zahipnotyzować rybę i udaremnić jej ucieczkę. Mątwa umie tak idealnie wkomponować się w otoczenie, że nawet jeśli wiesz, że tam siedzi, i tak jej nie dostrzeżesz.

Zdolności w tym zakresie przejawiają również inne morskie głowonogi (tak nazywamy te morskie mięczaki) – ośmiornice. One też są piekielnie inteligentne, a kolory zmieniają na zawołanie niemal tak szybko jak mątwa. Dodatkowo potrafią wiele innych odlotowych rzeczy, więc wrócę do nich jeszcze kilkukrotnie.

Jeśli zwierzę rezygnuje z maskujących barw i przybiera bardziej jaskrawe kolory, musi mieć w tym jakiś interes, na przykład… chce zaimponować dziewczynom.

Najlepiej widać to u ptaków – samce są bardzo kolorowe, niekiedy mają długie, barwne pióra, utrudniające, a wręcz uniemożliwiające lot, jak u pawia, bażanta czy egzotycznych rajskich ptaków. Takie ubarwienie to przekaz: „Halo, moje panie! Zobaczcie, jaki jestem dzielny! Przeżyłem, mimo że jestem taki kolorowy i każdy drapieżnik mnie widzi!”, czyli ma ono świadczyć o zdrowiu, sprawności i sprycie samca, jego zdolnościach przetrwania. Część ptaków wybiera działania mniej radykalne – przywdziewają kolorowe ciuszki tylko w okresie godowym. Przykładowo: u kaczek można obserwować przepiękną kolorową szatę godową oraz maskującą szatę spoczynkową. Jednak taka radykalna wymiana piór wiąże się z dużym ryzykiem – pierzenie się to dla ptaka duży wysiłek, a kaczor podczas niego nie może latać.

Samice są znacznie bardziej rozsądne i przez cały rok perfekcyjnie umieją w znikanie! Podczas gdy pan paw pręży się i puszy, pani paw jest niepozorna, ubarwiona tak, aby nie było jej widać na gnieździe. Co oczywiste, pozostaje w ukryciu dla bezpieczeństwa dzieci. Wiele ptaków tak bardzo polega na swoim kamuflażu, że czeka z ucieczką do ostatniej chwili, w nadziei że drapieżnik ich nie dostrzeże. Spacerując w ciszy po łąkach, można się nieźle wystraszyć, kiedy nagle spod nóg wystartuje spłoszony ptak. Gniazdująca w ten sposób kuropatwa jest niemal niewidoczna w trawie, gdy siedzi w niej bez ruchu.

Dotyczy to także skowronka oraz bażanta.

Jest jeszcze kwestia deseni – pasków, plamek, maziajów. Popatrz na zebrę.

Tak, masz rację: doskonale ją widać. A teraz popatrz na nią w stadzie. Ha! Widzisz różnicę? Kiedy zebr jest więcej, ich paski się zlewają, a drapieżnik widzi tylko falującą paskowaną masę. Zebry są zwierzętami stadnymi nie bez przyczyny. Trudno z takiego tłumu wyłowić jedną sztukę do upolowania. Dodatkowo drapieżniki kotowate (lwy, tygrysy, lamparty) i psowate (wilki, lisy, szakale) widzą kolory zupełnie inaczej niż człowiek. Dostrzegają odcienie żółci, brązu i szarości, dlatego zebra, nawet jedna, jest dla nich znacznie mniej widoczna niż dla ciebie. Inaczej mówiąc: jeśli jakieś zwierzę jest dla ciebie dobrze widoczne, to oznacza, że nie ty jesteś jego głównym wrogiem – strategie drapieżników i ofiar się do siebie dostosowują.

Czarno-białe paski mają w sobie coś magicznego, ponieważ zwierzę o tym deseniu jest niewidoczne nawet dla… komarów! Okazuje się, że jeśli zwykłą czarną krowę pomalować w białe paski, komary będą ją gryźć znacznie rzadziej niż niepomalowaną. Jest to o tyle zadziwiające, że komary szukają ofiar za pomocą nie wzroku, ale węchu. Paski jednak są prawdopodobnie przyczyną jakichś zakłóceń w widzeniu owadów. Zwierzęta w paski są też rzadziej atakowane przez muchy tse-tse, a skoro tak, to ten deseń również na tym poziomie zwiększa ich szanse na przeżycie: mucha tse-tse przenosi śmiertelną chorobę – naganę – na którą rocznie umiera na świecie około 3 milionów sztuk bydła. Paski mogły więc teoretycznie powstać wyłącznie z powodu niebezpiecznych owadów, a nie – dla zmylenia drapieżników. Chociaż najpewniej oba te czynniki zadziałały jednocześnie.

Nie ruszaj się!

Same kolory ochronne to za mało. Żeby rozpłynąć się w powietrzu, trzeba się do tego odpowiednio zachowywać. Bardzo skuteczną metodą, chętnie praktykowaną przez różne zwierzęta, jest zamieranie. Zdarzyło ci się kiedyś obserwować pająka biegnącego po domu? Kątniki domowe – te czarne, włochate bestyjki, które czasem wyskakują spod mebli, co u wielu osób powoduje szybsze bicie serca – mają sztukę zamierania opanowaną do perfekcji.

Pająk, który nie wie, że go świetnie widać na białej ścianie, zamiera, bo takie zachowanie ma wdrukowane jako skuteczne. Gdyby zamarł w ten sposób na leśnej ściółce czy ścianie jaskini, naprawdę byłby niewidoczny. Ludzie niekoniecznie doceniają piękno tej strategii – w badaniach nad fobiami ustalono, że właśnie „niepokojący sposób chodzenia” jest tym, co najbardziej przeraża nas w pająkach. Głównie dlatego, że nie sposób do końca przewidzieć, w którą stronę pająk ruszy po tym, jak już się zatrzymał…

Nie wszystkie zwierzęta zamierają jednak w tak niepokojący sposób. U części z nich jest to przeurocze. Odruch zamierania mają pisklęta w gniazdach, na przykład skowronki.

Jeśli zbliża się do nich ktoś obcy – ani drgną! Gdy w trakcie spaceru po lesie natkniesz się na ptaszka w ściółce, zająca, sarnę czy leśną mysz, one również w pierwszej kolejności staną jak zamrożone w oczekiwaniu na twoją reakcję – jeśli przejdziesz spokojnie obok, to ani drgną.

Niektórzy ruszają się tak wolno, że nie muszą zamierać – to też całkiem niezłe rozwiązanie. Leniwiec albo nie rusza się wcale, albo porusza się tak powoli, że trudno go dostrzec w koronach drzew.

Jego powolność wbrew nazwie nie wynika z lenistwa, lecz z ekstremalnie niskokalorycznej diety: leniwiec oszczędza energię w każdy możliwy sposób. Ogranicza aktywność do minimum, ale również nie traci energii na rozwój mięśni – jego ciało to głównie przewód pokarmowy, trochę kości i futra.

Powolne życie ma dużo plusów – można wyhodować sobie na futerku zielone glony, przez co kamuflaż robi się doskonalszy. Jeśli trafi się smakowita kępa liści, można delektować się nią kilka dni, z przerwami jedynie na drzemki. Są też minusy – jeśli czasem trzeba zejść z drzewa, to robi się niebezpiecznie. Pytasz, po co wobec tego w ogóle schodzić z drzewa? Leniwce schodzą głównie po to, żeby… zrobić kupę. Te zwierzęta jedzą bardzo dużo liści i baaardzo wolno je trawią – to sposób, aby pozyskać z nich jak najwięcej energii. Masa roślinna w ich kiszkach osiąga poziom krytyczny co jakieś 5–7 dni i wtedy zwierzak schodzi za potrzebą. Leniwce są zaskakująco przyzwoite pod tym względem, mogłyby przecież zrzucić balast z wysokości i się nie przejmować – jak ptaki, wiewiórki czy małpy. Ale one mają wysoki poziom kultury osobistej, każdorazowo schodzą z drzewa, a przed załatwieniem się wykonują specjalny taniec, prawdopodobnie ułatwiający ten proces. Kiedy zrobią swoje, wspinają się z powrotem po pniu, lżejsze o jedną trzecią masy. O JEDNĄ TRZECIĄ MASY! Na ziemi leniwiec przestaje być niewidoczny, przez co jest narażony na niebezpieczeństwo, zwłaszcza że nie ma szans na szybką ucieczkę w razie ataku drapieżnika. No, ale cóż poradzić, kulturalne życie wymaga poświęceń!

Udawaj drzewo!

Są zwierzęta, które kwestie maskowania podnoszą na jeszcze wyższy poziom. Wtapianie się w tło nazywamy mimetyzmem – do rekordzistów w tej umiejętności należą bezkręgowce. Nie dość, że potrafią one perfekcyjnie dopasować się barwą i deseniem do tła, to nawet kształt ich ciała jest dopasowany do fragmentu otoczenia, który imitują.

Złoty medal w kategorii „zieleń” należy się liśćcom. Samica liścca olbrzymiego do złudzenia przypomina liść, a do tego nieapetyczny liść – pożółkły, z zaschniętymi, brązowymi brzegami.

Na widok takiego starego „liścia” każdy roślinożerca wzdrygnie się z niesmakiem. Do tego liściec buja się przy chodzeniu, tak aby wyglądać jak liść podczas lekkich podmuchów wiatru. Kiedy dmuchniesz na jakiegoś straszyka, bardzo zajętego udawaniem liścia, zatańczy, przekonany, że zawiał wiatr. Podobnie jeśli mu puścisz muzykę dudniącą basami, będzie się gibał na boki jak zawodowy raper.

Patyczaki, czyli chyba najbardziej znane straszyki – jak sama nazwa wskazuje – starają się przypominać patyki.

Wychodzi im to tak dobrze, że niemal nie sposób zobaczyć ich wśród gałęzi. Co ciekawe, również jajeczka straszyków udają, że są czymś innym – wyglądają jak nasionka, a mama straszykowa rozrzuca je dookoła siebie, żeby nie leżały w grupie i nie zwróciły przez to czyjejś uwagi.

Kapitalny drzewny kamuflaż noszą najbardziej mistyczne polskie ptaki – lelki.

Legendy, jakimi obrósł ten gatunek, wiążą go ze światem duchów, a w dawnej Polsce lelkowi przypisywano podkradanie się nocą do śpiących kóz i spijanie ich mleka – stąd jego nazwa gatunkowa: lelek kozodój. Tymczasem lelek, choć z pewnością jest jednym z najbardziej niezwykłych polskich ptaków, od koziego mleka woli latające owady. Lelki mają krótkie palce, przez co nie są w stanie siadać na gałęziach, jak to robią inne ptaki, zamiast tego przysiadają więc na ziemi lub na grubszych konarach i… zamieniają się w kawał drewna. Ich kamuflaż jest tak doskonały, że prędzej można na lelka nadepnąć, niż go dostrzec. Wzór na jego piórach stanowi idealne odwzorowanie lekko zmurszałej kory, a sposób, w jaki zastyga – absolutny bezruch – czyni go niewidocznym. Na łowy lelek rusza dopiero o zmierzchu, w locie przypomina większą jaskółkę, natomiast z bliska – karykaturalną postać z kreskówki. Przyzwyczailiśmy się do ptasich dziobów w różnych wariantach, ale to, co ze swoim potrafi zrobić lelek, przekracza ludzkie pojęcie. Gdy dziób ma zamknięty, wygląda dość normalnie, nawet całkiem uroczo, bo dziobek wydaje się maleńki. Ale gdy go otwiera… Jego szczęka wygląda, jakby była na zawiasach i dochodziła do środka czaszki, wręcz rozpoławiała głowę. Pojawia się ogromna gęba, do której wpadają komary, ćmy i inne nocne owady. Lelek na łowach to po prostu wielka latająca rozdziawiona paszcza. Podobno przydaje się ona nie tylko do polowania. Lelki kozodoje zakładają gniazda na ziemi, a rodzice wysiadują jaja na zmianę. Niektórzy twierdzą, że kiedy do gniazda zbliża się drapieżnik, lelek ratuje jajka, przenosząc je w swojej ogromniastej paszczy. Czy to prawda, nie wiadomo, ale warunki ten ptak ma ku temu doskonałe.

Znakomite w udawaniu drzewa są również gady – grupa gekonów nadrzewnych doskonale imituje korę i liście. Przykładem gekon fałdoskóry, którego ciało jest pokryte deseniem w typie kory. Ponadto dookoła całego ciała i ogona to zwierzę ma coś w rodzaju falbanki z luźnej skóry. Falbanka łączy również jego palce, niczym błona pławna u kaczek. Gdy gekon kładzie się na gałęzi, fałda opływa ją tak doskonale, że nie widać, w którym miejscu kończy się drzewo, a zaczyna zwierzę. Dodatkowo fałdy pomagają gekonowi w pokonywaniu znacznych odległości – gdy skacze, zwiększają jego powierzchnię nośną i pomagają szybować z gałęzi na gałąź.

Do liści upodabniają się gekony liścioogonowe, i to perfekcyjnie. Tak mocno wczuwają się w rolę suchego liścia, że podczas snu zwieszają się z gałązek na dwóch łapkach, a kiedy coś je wystraszy, spadają, aby być jeszcze bardziej wiarygodne w swej roli.

Mówiąc o suchych liściach, nie sposób nie wspomnieć o modliszce liściogłowej. Modliszki są jednymi z najcudowniejszych owadów do obserwowania! Precyzja, z jaką na ich ciele został oddany każdy szczegół suchego liścia – powala. Mimo tego przebrania modliszka jest niebywale skutecznym myśliwym – wszystko działa u niej precyzyjnie, tak że listkowe ozdobniki w żaden sposób nie wpływają na sprawność łowną.

Równie skuteczne przebranie, a jednocześnie niesłychanie widowiskowe, ma różowo-biała modliszka storczykowa. Jedyne, po czym można ją wypatrzyć, to jej charakterystyczne trójkątne oczy.

Przyjrzyj się innym świetnie zakamuflowanym zwierzętom. Spektakularne, prawda?

Udawaj glony!

Kamuflaż w wodach mórz i oceanów często jest dość dziwaczny. Przykładowo: pławikonik australijski udaje glony, ale nie takie tam smutne, zgniłozielone wodorosty, jakie możemy spotkać w naszych zimnych wodach.

O nie, oceaniczne makroglony to pełen wypas! I to właśnie do nich upodabniają się pławikoniki australijskie – całe ich ciało pokrywają wypustki do złudzenia imitujące listki. Pławikonik potrafi też zmieniać kolor, tak aby lepiej dopasować się do konkretnych glonów, które akurat udaje. Jeszcze ciekawiej są przebrane pigmejskie koniki morskie, które upodabniają się do kolorowych koralowców.

Ich kamuflaż jest tak skuteczny, że człowiek odkrył je zupełnym przypadkiem, kiedy do laboratorium zabrano kawałek koralowca, aby go lepiej zbadać. Koniki pigmejskie są maleńkie, dorastają maksymalnie do dwóch centymetrów, a zwykle nie przekraczają wielkości ziarnka ryżu.

Jak u wszystkich koników morskich, także u pigmejskich i pławikoników australijskich mamy do czynienia z nietypową opieką nad potomstwem: „ciążę” nosi samiec, a nie – samica. W trakcie godów samica składa jajeczka do specjalnej kieszonki na brzuchu samca, który nosi je przez kilka tygodni, aż wyklują się młode – każde wyglądające jak maleńki wodorościk czy koralowiec.

Z oceanicznych stworzeń na uwagę zasługuje również szkaradnica – niesamowita ryba przydenna, której cała powierzchnia ciała jest pokryta mnóstwem wyrostków i wypustek, co tworzy doskonałą iluzję powierzchni skalnej porośniętej glonami.

Jeśli szkaradnica się nie poruszy, jest w zasadzie nie do zauważenia. Jednak w jej przypadku kamuflaż sprzyja nie tylko ukryciu się przed wrogami, lecz także przeprowadzeniu skutecznego ataku. Szkaradnica to drapieżne i bardzo niebezpieczne zwierzę – jest silnie jadowita, a jej jad może zabić człowieka.

Udawaj… kupę!

Mimetyzm w najdziwniejszym wydaniu opanowała grupa zwierząt udających ptasie kupy. Owszem, brzmi ekscentrycznie, ale zanim odrzucisz ten pomysł, pozwól, że troszkę o nim opowiem.

Kilka gatunków pająków udaje odchody tak przekonująco (kolorystyka, faktura, nawet lekki połysk w opcji „świeża kupa”), że nie połakomi się na nie żaden drapieżnik.

No bo kto by polował na odchody?! Dodatkowo takie „kupne” wdzianko przyciąga muchy, które – niczego nieświadome – wpadają prosto w pajęcze sidła. Dla lepszego efektu te pająki często szukają śladów po prawdziwych ptasich odchodach i siedzą na nich w oczekiwaniu na głodne muchy. Czyż to nie genialne? Image ptasiej kupy stosują też chrząszcze, żaby czy motyle.

Dotyczy to także ich gąsienic).

Jeden gatunek z tej ostatniej grupy zasługuje na szczególne uznanie.

Aby uwiarygodnić swoją tożsamość stolca, ćma z gatunku Macrocilix maia wykształciła na skrzydłach… wizerunek much jedzących kupę!

Absolutnie odjechana koncepcja! „Muchy” umieszczone są równo, symetrycznie na obu skrzydłach, i niezwykle wiernie oddane – mają czerwoną głowę, zarys nóg i skrzydeł, a ta część rysunku, która ma wyglądać jak odchody, ma nawet odbłysk światła, żeby kupa wyglądała na świeżą. Co więcej, dla drapieżnych niedowiarków ta ćma wydziela zapach ptasich odchodów…

Bądź przezroczysty!

To jeden z najbardziej bajeranckich sposobów na ukrycie się! Cała masa stworzeń, głównie wodnych, wypracowała w toku ewolucji przezroczyste struktury w ciele. Niekiedy nawet całe ciało jest szkliste! Takie zwierzęta są niemal nie do zauważenia w lekko falującej wodzie. Klasycznym, najbardziej znanym przykładem są meduzy – ich wiotkie, eteryczne, galaretowate ciało składa się w 99% z wody, a mimo to meduzy należą do najbardziej niebezpiecznych zwierząt na Ziemi.

Ich tajną bronią – poza przezroczystością – są parzydełka. Meduza ma długie, frędzlowate czułki, wyposażone w komórki parzydełkowe – każda komórka zawiera wić skręconą jak sprężynka, zakończoną ostrym harpunem, i solidną dawkę paraliżującego jadu. Końcówka harpuna jest bardzo czuła – przy najlżejszym dotyku wystrzeliwuje wraz z wicią z komórki parzydełkowej i wbija się w ciało napastnika lub ofiary, na którą meduza poluje. Harpuny zahaczają o skórę, a ponieważ każdy jest na wici, bardzo trudno oderwać je od ciała, ofiara (lub napastnik) zostaje więc oplątana czułkami meduzy, z których sączy się paraliżująca toksyna. Zaatakowane zwierzę popada w odrętwienie, a meduza zaczyna ucztę. Najbardziej jadowita meduza (a zarazem – jedno z najbardziej niebezpiecznych zwierząt świata) ma wielkość monety jednogroszowej, a jej czułki mogą się ciągnąć nawet metr za nią. Jej jad opisuje się jako sto razy silniejszy niż jad kobry i tysiąc razy silniejszy niż jad ptasznika. Na szczęście poparzenia od niej są bardzo rzadkie, a chociaż ogromnie bolesne, to możliwe do wyleczenia.

Dość dobrze znanym – przynajmniej miłośnikom akwarystyki – przezroczystym stworem jest sumik szklisty.

To drobna, całkowicie płaska azjatycka rybka, o niemal w całości przezroczystym ciałku (nieprzejrzyste są tylko głowa i kręgosłup). Sumiki żyją w ławicach, są bardzo łagodne i płochliwe. Niestety, ten oryginalny wygląd jest ich przekleństwem, bo są traktowane przez ludzi jako atrakcyjny dodatek do zbiornika i często kupowane pojedynczo, co dla ryby ławicowej stanowi naprawdę smutny los. Dodatkowo bardzo słabo rozmnażają się w niewoli, więc wszystkie osobniki dostępne w sklepach zoologicznych pochodzą z odłowu.

Wiele zwierząt jest przezroczystych za młodu, gdy są najbardziej narażone na zjedzenie. Kiedy dorastają i coraz mniej drapieżników im zagraża – nabierają koloru. Przykładem może być pokolec królewski.

Niemal całkiem transparentne stadium larwalne mają – przykładowo – kałamarnice.

Dotyczy to także niektórych gatunków fląder.

Dzieje się tak również dlatego, że przezroczystość wiąże się z brakiem we krwi hemoglobiny, a więc czynnika związanego z przenoszeniem tlenu. Z tego powodu przezroczyste zwierzęta są na ogół bardzo małe lub płaskie, tak aby tlen z wody natleniał ich ciało od zewnątrz. Tak się dzieje z postaciami młodocianymi wielu ryb, chociażby rodzimego węgorza. Larwy węgorza po wykluciu są właściwie całkowicie przezroczyste, dlatego mówi się na nie „larwy szkliste”. Kiedy zaczynają jeść, ich przewód pokarmowy wypełnia się treścią i wzdłuż ciała pojawia się czarna kreseczka. Wraz z wiekiem przezroczystość zanika, pojawia się czerwona krew, a ryba staje się niezłą bestią!

Węgorze dorastają do dwóch metrów długości i są długowieczne – najstarszy znany węgorz dożył blisko 70 lat! Są przy tym niebywale żarłoczne i odważne – w razie potrzeby potrafią pełzać po lądzie na niezbyt długie dystanse. Dla drapieżników węgorz ma przykrą niespodziankę, gdyż jego mięso jest trujące. Niestety, zawarta w nim toksyna neutralizuje się w wysokiej temperaturze, dlatego dla wielu ludzi węgorz jest przysmakiem. Popyt na jego mięso i niezrównoważone połowy przyczyniły się do krytycznego zagrożenia wyginięciem populacji węgorza w większości Europy.