Dooobry pies - Jessica Pierce - ebook

Dooobry pies ebook

Jessica Pierce

0,0
51,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Jedna z najlepszych książek roku według „New Scientist”!

 

Dooobry pies! Jak zbudować pełną radości relację ze swoim zwierzakiem to empatyczny poradnik dla psich opiekunów. Bioetyczka Jessica Pierce zaprasza nas do stworzenia głębszej i bardziej świadomej relacji z naszymi psami. Zamiast dominacji – współpraca. Poza nawykami – uważność. Autorka przedstawia praktyczne wskazówki dotyczące takich zagadnień, jak ruch na świeżym powietrzu, żywienie, zdrowie, wspólna zabawa, a także stosowanie obroży, smyczy czy kagańca. Pomaga rozpoznać potencjalne źródła niepokoju psów i stawia pytania o zasadność niektórych naszych oczekiwań wobec czworonogów.

Z tej pełnej ciepła książki dowiesz się, jak zrozumieć emocje psa, wspierać jego dobrostan i spojrzeć przychylniej na towarzysza, który bezgranicznie ci ufa. Opierając się na badaniach naukowych oraz własnym doświadczeniu i osobistej relacji z suczką Bellą, Jessica Pierce pokazuje, że wszystkie psy zasługują na naszą uwagę. I przekonuje, że dooobry pies powinien mieć równie dobrego opiekuna – a praca nad tym, by się nim stać, może być wielką frajdą i źródłem satysfakcji.

 

Jessica Pierce – uznana na całym świecie bioetyczka. Wykłada w Centrum Bioetyki i Nauk Humanistycznych na Uniwersytecie Medycznym Anschutz w Kolorado. Jej zainteresowania naukowe obejmują zarówno zagadnienia związane z odpowiedzialnością człowieka wobec przyrody, jak i szczegółowe analizy relacji między ludźmi a zwierzętami. Jest autorką jedenastu książek. Jej eseje ukazywały się m.in. w „New York Times”, „Washington Post”, „Guardian” oraz „Scientific American”. Mieszka w Górach Skalistych.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 381

Rok wydania: 2025

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginałuWho’s a Good Dog? And How to Be a Better Human

Projekt okładkiKarolina Żelazińska-Sobiech

Redaktor prowadzącyBartłomiej Kaftan

RedakcjaAgnieszka Radtke

KorektaKarolina Przybył Dorota Jabłońska

Licensed by The University of Chicago Press, Chicago, Illinois, U.S.A. Copyright © 2023 by The University of Chicago. All rights reserved. Copyright © for the Polish translation by Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik, 2025 Copyright © by Wielka Litera Sp. z o.o., Warszawa 2025

Żaden fragment tej książki nie może być wykorzystywany do szkolenia systemów sztucznej inteligencji.

ISBN 978-83-8360-286-8

Wielka Litera Sp. z o.o. ul. Wiertnicza 36 02-952 Warszawa

Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.

WSTĘP

Pies i ja

Przede wszystkim muszę przedstawić swoją psią przyjaciółkę Bellę. Współpracowała ze mną przy zbieraniu materiałów do książki i pisaniu jej – i bardziej niż jakikolwiek inny pies w moim życiu zmusiła mnie do zrewidowania poglądów na temat grzecznych psów i tego, jak być dobrym człowiekiem w relacji z psem. O Belli dowiecie się więcej w dalszej części, ale na początek przedstawiam kilka informacji.

Skulona we śnie Bella wygląda jak czarna fasolka. Za to gdy wstanie, odsłania charakterystyczne trójbarwne umaszczenie wynikające z genów owczarka australijskiego (aż 37,5 procent według wyników testu DNA) – ma białe łapki z brązowymi skarpetkami, białą klatkę piersiową i brzuch oraz białą końcówkę ogona. Jej duże aksamitne uszy opadają na boki, gdy jest rozluźniona, co czyni ją bardzo podobną do Yody z Gwiezdnych wojen. W ostatnim czasie jej pyszczek przyprószyła siwizna, podobnie jak czubki uszu i krawędzie tylnych łap. W chwili opublikowania tej książki Bella będzie miała blisko 13 lat – na myśl o tym wstrząsa mną lodowaty dreszcz przerażenia. Nie umiem sobie wyobrazić życia bez niej.

Bella zadomowiła się w moim sercu i duszy.

Gdy spotyka innego psa – a lubi poznawać nowe psy – jeży się jej kępka sierści na grzbiecie u nasady ogona. Nazywamy ją rekinią płetwą.

Najlepszą przyjaciółką Belli jest Poppy.

Bella ma przeszywający szczek, który – jeśli się go nie spodziewam – sprawia, że podskakuję w miejscu i czuję przypływ adrenaliny. Na szczęście szczeka rzadko – gdy na werandzie przycupnie sroka lub sójka, przed domem zatrzymuje się furgonetka UPS albo ktoś wchodzi do domu. Szczeka też bardzo intensywnie zaraz po zjedzeniu śniadania, gdy podchodzi do drzwi przed porannym spacerem. Ma także specjalne „jodłowanie” zarezerwowane na czas udawania się do łóżka. A kiedy czegoś chce, wyraża to warczeniem.

Odkąd ją znamy, lekko utyka na lewą łapę. Gdy zabraliśmy Bellę do weterynarza krótko po przywiezieniu jej ze schroniska, zapytaliśmy o to. Lekarka powiedziała, że według niej łapa doznała jakiegoś urazu i kiepsko się zagoiła. Może Bellę potrącił samochód albo uderzył ją człowiek? Poważne problemy Belli z poruszaniem się zaczęły się w lipcu 2020 roku, gdy zerwała sobie prawe więzadło krzyżowe doczaszkowe. Więzadło to prawdopodobnie słabło z czasem, a pewnego dnia pękło, gdy Bella zeskoczyła z naszego samochodu terenowego, żeby obwąchać psa na podjeździe.

Od razu wiedzieliśmy, że coś się stało: nie obciążała ani trochę prawej tylnej łapy. Zabraliśmy ją na prześwietlenie. Usłyszeliśmy obezwładniającą informację, że Bella zerwała więzadło i powinniśmy na poważnie rozważyć operację. Miała ona polegać na rozcięciu kości piszczelowej i umieszczeniu w niej płytki. Zdecydowaliśmy się na to. Mniej więcej dwa miesiące po osteotomii klinowej kości piszczelowej (TPLO), gdy Bella uwolniła się wreszcie od kołnierza i myśleliśmy, że wszystko zmierza ku dobremu, wyszła na podwórko zrobić siku i wysunęła się jej rzepka. Zachęcono nas do następnej operacji. Po kolejnym ciężkim miesiącu bolesnego gojenia się łapy zdjęto Belli gips i stwierdziliśmy, że rzepka nadal jest zwichnięta. Chirurg zaproponował jeszcze jedną próbę, ze zniżką, ale uciekaliśmy gdzie pieprz rośnie.

Teraz to ta niegdyś słabsza lewa łapa jest zdrowsza; prawa wygina się na zewnątrz i składa, a przy każdym kroku ciało Belli przechyla się najpierw w jedną, potem w drugą stronę, jak okręt w czasie sztormu. Mimo że podajemy jej cztery różne środki przeciwbólowe, chodzenie jest dla niej bolesne. Ale i tak się przemieszcza. Jej zdolność adaptacji mnie zadziwia.

Bella nienawidzi, kiedy kicham. Kładzie się gwałtownie na podłodze i zasłania głowę łapami, jakby się szykowała na uderzenie. Nie potrafię wyjaśnić tej jej fobii.

Gdy obie pracujemy – ja przy biurku, a Bella na swoim błękitnym posłaniu obok – co pół godziny przewraca się na grzbiet i leży brzuchem do góry. Zawsze zwracam uwagę na zieloną linię wytatuowaną na jej brzuchu – to znak, że została wysterylizowana podczas pobytu w schronisku.

Wiemy bardzo niewiele o pierwszym roku jej życia. Zabrano ją z ulicy w Longmont w stanie Kolorado i zawieziono do Longmont Humane Society. Odwiedziliśmy to schronisko w poszukiwaniu psa do adopcji w dniu, w którym zaprezentowano Bellę. Może dlatego, że była wyjątkowo urocza – miała wielkie uszy, białe skarpetki, ciemnobrązowe oczy z jasnobrązowymi „brwiami” – znajdowała się w wolnostojącej klatce tuż obok biurka, więc zobaczyliśmy ją zaraz po wejściu. Usiadłam na podłodze obok klatki i zaczęłam łagodnie przemawiać do Belli, by spróbować się z nią zaprzyjaźnić. A ona łypnęła na mnie spode łba i warknęła. Tak to było.

W notatkach medycznych sporządzonych podczas pobytu naszego psa w domu tymczasowym Bellę określono mianem „wymagającej”. W żargonie weterynaryjnym to prawdopodobnie eufemizm stwierdzenia „wymaga uważnego prowadzenia”, co z kolei jest złagodzonym sposobem opisania psów, które nie potrafią lub nie chcą spełniać typowych oczekiwań społeczeństwa ludzkiego i mogą gryźć lub zachowywać się „niewłaściwie” w pewnych sytuacjach. Bella nie przepada za ludźmi, chyba że należą do jej bardzo wąskiego kręgu składającego się obecnie z siedmiu osób. Jeśli jakiś nieznajomy człowiek zbliża się lub próbuje pogłaskać ją po głowie, Bella unosi górną wargę, a jeżeli ten ktoś się nie wycofa, może się spodziewać ostrzegawczego kłapania zębami. Rzadko zapraszamy gości z obawy przed zachowaniem Belli. Kiedy obcy wchodzą do domu, szczeka przez kilka długich minut, a my zażenowani sytuacją próbujemy jakoś rozmawiać pomimo hałasu. Potem Bella przechodzi do niespokojnej czujności, trzyma się blisko mnie albo mojego męża i przygląda się podejrzliwie towarzystwu; zrywa się na równe łapy i szczeka, jeśli ktoś wstaje i porusza się po domu. Nigdy nie jestem w pełni rozluźniona, gdy ktoś znajduje się w zasięgu radaru Belli. Lecz odwiedzanie innych lub spotykanie się poza domem też jest dla mnie trudne, ponieważ nie lubię zostawiać jej samej. Czuję silny niepokój, gdy jesteśmy rozdzielone, jakby brakowało mi jakiegoś kawałka mnie.

Bella jest wymagającą mikromenedżerką, uważnie śledzi wszelką aktywność w domu. Jesteśmy wiecznie obserwowani. Chodzi ze mną jak cień z pokoju do pokoju. Jeśli wyjdę na zewnątrz, czeka na jednym ze swoich trzech posterunków (drzwi wejściowe, przesuwne drzwi tarasowe, kanapa), aż bezpiecznie wrócę. Gdy oboje z mężem jesteśmy w domu, ale zajmujemy się różnymi sprawami, dzieli swój czas i regularnie sprawdza, gdzie jest on, a gdzie ja.

Bella bardzo lubi zabawki. Na krótkie spacery lub w podróż samochodem zabiera ze sobą pluszaka. Najczęściej po prostu go nosi, ale od czasu do czasu wykonuje coś, co uważam za genetycznie zakodowane zagryzanie ofiary – energicznie potrząsa zabawką, warcząc i lekko podskakując. Traktuje ją zmiennie i według harmonogramu, którego nie rozumiem. W pewnym momencie zabawka zostaje wypatroszona, podarta na strzępy i porzucona, gdy kawałki będą już za małe, żeby się nimi bawić w przeciąganie. Obecnie na topie są: puchaty niebieski yeti, pchła z wybałuszonymi żółtymi oczami i neonowozielonymi czułkami, piłka Chuckit! większa od głowy Belli, różowy piszczący aligator i fioletowa skórka dinozaura (został z niego tylko ten kawałek materiału).

Trenerzy psów nazwaliby Bellę psem „o silnej motywacji pokarmowej”. Zje niemal wszystko, a w szczególności przepada za masłem orzechowym, bananami, arbuzami i mrożonym zielonym groszkiem. Sałata należy do tych nielicznych produktów, których raczej nie lubi, choć daje radę ją zjeść, jeśli poda się ją z dressingiem. Uwielbia też zjadać śnieg, po który opuszcza głowę podczas zimowych spacerów, by nabierać go do pyska jak minikoparka.

Bella, podobnie jak ja, jest stworzeniem silnie przywiązanym do nawyków i rytuałów.

To przykład psa, którego – jak niektórzy by powiedzieli – należałoby ustawić. Jest zepsuta, reaktywna. Gdy opowiedziałam swojej (już byłej) przyjaciółce, że Bella gryzie mnie w stopy, kiedy ją przypadkiem kopnę w łóżku, wykrzyknęła: „Nie mogę uwierzyć, że to znosisz. Gdyby to był mój pies, już by był w drodze z powrotem do schroniska!”.

Bella podważyła moje poglądy na temat psów, zwłaszcza wyobrażenia o tym, co to znaczy być dobrym psem. Nie jest bowiem w żadnej mierze dobrym psem. Nie jest uległa, jest wręcz krnąbrna. Ma dziwactwa i ograniczoną tolerancję dla ludzi. Kradnie jedzenie z blatu i przewraca kosze na śmieci. Nie robi tego, o co proszę, chyba że pozostaje to w zgodzie z jej pomysłami albo zaproponuję jej w zamian należytą rekompensatę.

Jest doskonała taka, jaka jest, choć lekka poprawa dobrze by jej zrobiła.

Katie, weterynarka, wyjaśniając „problemy” Belli, powiedziała, że ona ma wąski krąg istot zaufanych i poczytuje sobie za życiową misję utrzymanie owego kręgu w stanie nienaruszonym i bezpiecznym. „Jest po prostu wsobnym psem”. A dla mnie z kolei najważniejsze jest dbanie o bezpieczeństwo i dobro Belli.

ROZDZIAŁ 1

TRUDNO BYĆ PSIM PUPILEM

Pies, dzień 751. Moi porywacze nadal mnie męczą dziwacznymi, piszczącymi zabawkami. Zjadają w mojej obecności sute posiłki, a ja jestem zmuszony zadowalać się suchą karmą. Ciągnę jakoś tylko dzięki nadziei na ucieczkę... i satysfakcji, jaką czerpię z tego, że od czasu do czasu zniszczę jakiś mebel. Boję się, że zwariuję.

Wycieraczka u sąsiadów1

Ta książka opowiada o etycznym życiu z psami, które wprowadzamy do ludzkiego domu, żeby były naszymi pupilami i towarzyszami.

Mniej więcej 20 procent z miliarda psów na świecie wiedzie żywot pupila lub psa towarzyszącego zamkniętego w czterech ścianach i zależnego od człowieka w sferze zaspokajania podstawowych potrzeb. Populacja psich pupili – licząca obecnie z grubsza 180 milionów – rozrosła się gwałtownie na przestrzeni ostatnich dekad i nic nie wskazuje na to, żeby ten trend miał zwolnić. Nie dość, że coraz więcej osób nabywa psy, to zmieniają się też sposoby życia ludzi i psów w domach, a te zmiany stawiają obydwa gatunki w obliczu nowych wyzwań.

Mam poczucie – podzielane przez wiele osób z psiego świata – że psi pupile nie miewają się dobrze. Miliony psów najbliżej związanych z ludźmi przeżywają kryzys. Obawa ta jest sprzeczna z popularną narracją dotyczącą psów podsycaną wyobrażeniami prezentowanymi w mediach. Historyjki z czasopism i gazet opiewają cuda życia psa w XXI wieku. Psy mają dostęp do najlepszej opieki weterynaryjnej, wysokiej jakości jedzenia, miękkich posłań, schronienia przed upałem i zimnem oraz ochrony przed pasożytami i chorobami. Tyle że te zewnętrzne oznaki dobrej opieki przysłaniają dyskomfort, jakiego doświadcza mnóstwo psów.

Chociaż wiele, a być może nawet większość, psów jest zadbanych, psy towarzyszące żyją z wysokim poziomem lęku. W badaniu z 2020 roku opublikowanym w „Scientific Reports”, w którym oceniano historię medyczną blisko 14 tysięcy psów, wykazano, że trzy czwarte z nich cierpi na jakiś problem będący pochodną lęku. U jednej trzeciej psów stwierdzono wrażliwość na hałas, w tym – ale nie tylko – strach przed burzą i fajerwerkami2. Lęk jest normalną reakcją fizjologiczną na bodźce i powstał po to, by utrzymywać organizm przy życiu. Ale lęk doświadczany przez psich pupili znacznie wykracza poza adaptacyjną reakcję na środowisko. Łatwo pomniejszyć znaczenie tego odkrycia. Zatrzymajmy się jednak i to przemyślmy. Nasze psy cierpią emocjonalnie, codziennie.

Innym wskaźnikiem psiego kryzysu jest coś, co wygląda jak epidemia problemów behawioralnych. W dużym badaniu przeprowadzonym przez analityka danych Iana Dinwoodiego i jego kolegów z ośrodka badającego zachowania psów mniej więcej 85 procent opiekunów zgłaszało problemy behawioralne u swoich zwierząt3. Podobne badanie przeprowadzone przez Ryoko Yamadę i jej kolegów z Weterynaryjnego Laboratorium Etologii w Tokio pozwoliło stwierdzić, że 86 procent opiekunów mówiło o niepożądanych zachowaniach u psów4. Podobne poziomy niezadowolenia z zachowania tych zwierząt potwierdzano w kolejnych badaniach.

Ogólnie wnioski sprowadzają się do dwóch przeplatających się spostrzeżeń: psom jest z ludźmi trudno, a ludziom jest trudno z psami. Zdaje się, że psy żyją w ogromnym stresie i ciężko jest im przystosować się do bardzo nienaturalnego ekosystemu ludzkiego domu w XXI wieku i nienaturalnych wymagań, jakie względem nich mamy. Ludziom dla odmiany trudno jest żyć harmonijnie z psami. Bez względu na to, jak bardzo je kochamy, całkiem sporo w ich zachowaniu nie lubimy. I rzeczywiście, jeżeli badania trafnie odzwierciedlają ludzkie doświadczenia, to wygląda na to, że większość psich zachowań uważamy za irytujące lub nieakceptowalne, a funkcjonowanie mocno zestresowanych, nieco niezrównoważonych psów może być dla nas szczególnie uciążliwe. Psy nie zachowują się zgodnie z planem.

Skomplikowany układ czynników demograficznych, kulturowych, estetycznych, historycznych i ekonomicznych zbiega się w relacjach psio-ludzkich i utrudnia nam koegzystencję. Zasugeruję, co według mnie się dzieje; a prawdopodobnie dzieje się znacznie więcej. Do każdego z tych punktów wrócimy w dalszej części książki. Jak zauważycie, te czynniki przeplatają się i nakładają na siebie nawzajem.

Jeszcze nigdy tyle psów nie żyło w domu. Liczba psich pupili na świecie rośnie systematycznie. Dzieje się tak od z grubsza 200 lat, a tempo tego wzrostu przyspieszyło w ostatniej dekadzie. W samych Stanach Zjednoczonych mamy około 83 miliony psów, a w dwóch trzecich wszystkich gospodarstw domowych przebywa co najmniej jeden psi pupil. Większe zagęszczenie populacji psów oznacza również większą potrzebę ich ograniczania. Ludzi też jest więcej. Miasta są bardziej zatłoczone, ludzie żyją w większym ścisku. Dla psów oznacza to mniej wolności, ponieważ zagęszczaniu się populacji ludzi i psów towarzyszy spadek tolerancji dla psów „luzem” oraz wzrost liczby potencjalnych konfliktów na linii pies–pies i człowiek–pies. Psy są trzymane w coraz bardziej niewolniczych warunkach i doświadczają skrajnego poziomu ograniczeń fizycznych oraz sensorycznych. Mnóstwo psów żyje niemal wyłącznie w czterech ścianach mieszkania i ma niewiele, jeśli w ogóle, okazji do opuszczania tego domowego boksu – nazwałabym taką sytuację „intensywnym udomowieniem”. A kiedy psy już wychodzą na świat, ich ruch i interakcje zmysłowe z otoczeniem są ograniczane przez obroże, smycze i ogrodzenia. Określenie „udomowiony” mogłoby sugerować, że psy niemieszkające w ludzkich domach są „bezdomne”, podczas gdy w rzeczywistości psy poruszające się swobodnie mają po prostu dość rozległe domy. Chyba trafniej byłoby nazwać psy wolnochodzące mającymi domy, dysponującymi wolnością wyboru i broniącymi swojego terenu w obrębie danego ekosystemu. Psi pupile dla odmiany muszą się godzić na przestrzeń fizyczną, w jakiej właściciel je umieści. Gdy używam określenia „udomowiony”, wykorzystuję wąskie znaczenie tego słowa, by opisać psa zamieszkującego obecnie ekosystem ludzkiego domu. Intensywnie udomowione psy pupile cierpią z powodu izolacji społecznej, zwłaszcza braku dostępu do samodzielnie ustanawianych interakcji z innymi psami. Środowisko ludzkiego domu wystawia psy na działanie wielu bodźców nienaturalnych, nieprzyjemnych i wywołujących lęk, od których pies nie może uciec, takich jak silnie pachnące środki czyszczące i detergenty, głośne dźwięki dobiegające z telewizora, mikrofalówek i syren; równocześnie w domach brakuje adekwatnej stymulacji sensorycznej, co prowadzi do nudy, frustracji i osowienia. Psy są „odpsiane”. Oczekuje się od nich, że będą tłumiły wiele naturalnych odruchów i specyficznych dla gatunku zachowań, takich jak znaczenie terenu, włóczęga, kopanie, gryzienie i zjadanie padliny. Są również często proszone o robienie rzeczy dla nich nienaturalnych, jak „grzeczne” chodzenie na smyczy, utrzymywanie ciasteczka na czubku nosa lub jeżdżenie na deskorolce. Nasze psy zostały „zatrudnione” do wykonywania emocjonalnej pracy o skali i charakterze dotychczas niespotykanych. Psy nie są już tylko towarzyszami lub partnerami w pracy. Są terapeutami i sierściastymi środkami przeciwdepresyjnymi. Ludzie nabywają psy dla wsparcia emocjonalnego, wykorzystują tę jakże ważną synchronizację emocjonalną ludzi i psów, a także psią empatię. Wysiłek emocjonalny może odciskać poważne piętno na psach, które niczym gąbki chłoną zalew ludzkiej rozpaczy. Zmieniły się nasze oczekiwania względem psów. Zależy nam na psach, które nie szczekają, nie linieją, nie ślinią się (a hodowcy zapewniają, że mogą to zagwarantować); chcemy psów, które „zachowują się perfekcyjnie” (psi trenerzy i poradniki obiecują, że pomogą nam to osiągnąć w mniej niż siedem dni); chcemy psów spokojnych, przyjacielskich, uległych. Wiele metod i technik wykorzystywanych w układaniu psów i modyfikowaniu ich zachowania może prowadzić do trwałych psychicznych szkód. W rezultacie izolacji i zniewolenia połączonych z naszymi oczekiwaniami odnośnie do tego, jakie psie zachowanie jest dobre, psy mają często ograniczone: autonomię, wybór i kontrolę nad własnym życiem.

Nie tylko psy borykają się z tą niemożliwą do utrzymania sytuacją. Ludzie, którzy starają się zapewnić swoim psom dobre życie, także przeżywają trudności – podobnie jak profesjonaliści, tacy jak trenerzy, behawioryści i weterynarze, którzy pracują z psami i ich opiekunami. Co możemy na to poradzić? Możemy przyjrzeć się relacjom człowiek–pies i sprawdzić, co idzie nie tak, oraz zastanowić się, jak zmienić oczekiwania i założenia, żeby działać lepiej. Każdy z nas, ludzi żyjących z czworonożnym towarzyszem, może stać się bardziej wyczulony na zawiłości koegzystencji.

Na marginesie: krótka przygoda z COVID-19

Warto wspomnieć o COVID-19 jako dodatkowym – i możliwe, że istotnym – czynniku oddziałującym na relacje człowiek–pies. Jest zbyt wcześnie, aby dało się dokładnie stwierdzić, jak sytuacja psich pupili zmieniała się z powodu pandemii i czy COVID-19 spowoduje trwałe zmiany w praktyce opieki nad psami, więc nie będę się rozpisywać na ten temat. Wydaje się jednak, że pandemia okaże się czymś więcej niż tylko krótkim sygnałem w historii relacji ludzi i psów.

Co wiemy na pewno? Wiele psów domowych doświadczało ogromnego niepokoju w codziennym życiu, podobnie jak ludzie. Wzorce psiego życia uległy gwałtownej zmianie, równolegle do zmian zachodzących w życiu ludzi. Psy przyzwyczajone do spędzania czasu samotnie, gdy ich opiekunowie chodzili do pracy, nagle przestały zostawać same; psy przyzwyczajone do codziennych wypadów do parku i zabawy z kumplami siedziały w domach z powodu lockdownu. Ludzie cierpieli emocjonalnie i fizycznie, a psy niewątpliwie odczuwały tego skutki.

Zmieniły się również wzorce nabywania psów. Na początku pandemii odnotowano szaleństwo adoptowania psów ze schronisk oraz kupowania ich od hodowców, dostawców internetowych i z innych źródeł. Po dwóch latach pandemii trend się odwrócił. Schroniska w wielu miejscach Stanów Zjednoczonych i świata nagle zalała fala niechcianych psów. Schronisko w Denver, żeby podać przykład z mojego małego zakątka świata, odnotowało trzydziestopięcioprocentowy wzrost liczby niechcianych psów w pierwszej połowie 2022 roku w porównaniu z tym samym okresem w 2019 roku. Nie dość, że psy napływają do schronisk, to spędzają w nich więcej czasu, zanim trafią do nowego domu. Powtarzając obawy wielu schronisk i przytułków, schronisko z Denver ostrzega, że znalazło się „na granicy wydolności”5.

Czego jeszcze tak naprawdę nie wiemy? W jaki sposób pandemia wpłynęła na psy nabyte w tym czasie i jak można to porównać z wpływem tego wydarzenia historycznego na psy, które przebywały już w gospodarstwach domowych? Czy psy, które w dobie lockdownu były szczeniętami, cierpią z powodu braków w socjalizacji z innymi psami i obcymi ludźmi? Jak może się to przejawiać? Czy pandemia wywołała epidemię lęku separacyjnego u psów, które nie nauczyły się zostawać same? Czy obecne problemy behawioralne różnią się od problemów sprzed pandemii? Czy psi dobrostan uległ poprawie w okresie pandemii, bo ludzie spędzali więcej czasu w domu i poświęcali więcej uwagi i energii swoim psim przyjaciołom? A może się pogorszył, bo kiedy ludzie są w domach, rośnie ryzyko konfliktu z psem? Czy psy ucierpiały przez to, że siedziały zamknięte z samotnymi, zalęknionymi ludźmi? A może emocjonalna praca psów w dobie pandemii dawała im poczucie sensu? Z fascynacją będę śledzić dążenia badaczy do zrozumienia, co się wydarzyło, i określenia, co się zmieniło oraz jak i czy owe zmiany będą trwałe.

ŻYCIE Z PSAMI

Psy i ludzie zajmują wspólną przestrzeń etyczną i angażują się w dwustronne negocjowanie zasad, granic i stosownego zachowania. Ta książka analizuje ową wspólną przestrzeń – aczkolwiek głównie z perspektywy człowieka, rzecz jasna. Moim celem jest zachęcić czytelnika do przesyconej większą ciekawością i – mam nadzieję – uważniejszej, bardziej nagradzającej relacji z psem. Nie podsuwam „właściwego sposobu” życia z psem i nie wierzę w istnienie czegoś takiego. Istnieje wiele potencjalnych rodzajów relacji człowieka ze zwierzęciem. Mogą być one obopólnie motywujące i pozwalać partnerom w tym związku na dobre życie, w którym doświadczenia i doznania są w zasadzie wysoce satysfakcjonujące, zapewniające spełnienie i interesujące. Na każdym skrzyżowaniu wspólnego życia dochodzi do kompromisów, porażek i cierpienia. Tak to już jest. Niestety wiele aspektów naszej koegzystencji z psami jest zarówno dobrych, jak i złych (na przykład smycze). Przyjrzymy się tym dwuznacznościom w kolejnych rozdziałach.

Ta książka opowiada o konkretnej decyzji połączenia i skrzyżowania swojej drogi z drogą życia psa poprzez zaproszenie go do swojego domu. Mówię o tobie i twoim czworołapym, sierściastym, obdarzonym mokrym nosem cudzie, który może właśnie wpatrywać się w ciebie wyczekująco z nadzieją, że odłożysz książkę, abyście mogli razem porobić coś ciekawego.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

PRZYPISY

Rozdział 1

1 High Cotton Doormats, https://highcotton.com/collections/doormats. ↩

2 M. Salonen in., Prevalence, Comorbidity and Breed Differences. ↩

3 I. Dinwoodie i in., Demographics and Comorbidity of Behavior Problems, s. 62. ↩

4 R. Yamada i in., Prevalence of 25 Canine Behavioral Problems. (Pełne adresy bibliograficzne znajdują się w rozdziale Bibliografia – przyp. red.). ↩

5 CBS Colorado. „More People Surrendering Pets as Denver Animal Shelter Reaches Capacity Crisis”, 27 maja 2022. https://www.cbsnews.com/colorado/news/foster-surrender-pets-denver-animal-shelter-capacity-crisis/. ↩