Detektyw 6/2019 - Polska Agencja Prasowa - ebook + audiobook

Detektyw 6/2019 ebook i audiobook

Polska Agencja Prasowa

3,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Detektyw” to najstarszy magazyn kryminalny w Polsce. Pierwszy numer ukazał się w 1987 roku. W piśmie opisywane są tylko prawdziwe historie. Miesięcznik  skierowany jest do amatorów suspensu, kryminału, sensacji, tajemnicy oraz historii z dreszczykiem. Każdy z tekstów opatrzony jest indywidualnie przygotowanymi rysunkami. Wyróżnikiem miesięcznika jest unikatowa na polskim rynku prasowym szata graficzna, utrzymana w czerwono-czarnej kolorystyce.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 141

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 4 min

Lektor: Magazyn Kryminalny Detektyw
Oceny
3,0 (3 oceny)
1
0
0
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




WYDAWCA

Polska Agencja Prasowa SA

ul. Bracka 6/8

00-502 Warszawa

[email protected]

tel. 22 509 29 05

ADRES REDAKCJI

ul. Bracka 6/8

00-502 Warszawa

e-mail: [email protected]

www.magazyndetektyw.pl

REDAKTOR NACZELNY

Krzysztof [email protected]

tel. 22 509 21 46

ZASTĘPCA RED. NACZ.SEKRETARZ REDAKCJI

Monika Frą[email protected]

tel. 22 509 25 98

REDAKTOR

Marta [email protected]

tel. 22 509 23 21

ILUSTRACJE

Jacek Rupiński

SKŁAD I ŁAMANIE

Maciej Kowalski:

[email protected]

REKLAMA

[email protected]

Wydawca ostrzega, że bezumowna sprzedaż aktualnych i archiwalnych numerów pisma po innej cenie niż ustalona przez Wydawcę, jest działaniem nielegalnym i skutkuje odpowiedzialnością karną.

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania i zmiany tekstów. Kopiowanie i rozpowszechnianie publikowanych materiałów wymaga pisemnej zgody Wydawcy. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń.

SKŁAD WERSJI ELEKTRONICZNEJ

Kamil Raczyński

konwersja.virtualo.pl

OD REDAKCJI

Bez pobłażania dla pijanych kierowców

Koniec kwietnia, droga ekspresowa S8, województwo łódzkie. Jeden z kierowców zaalarmował patrol Inspekcji Transportu Drogowego o niebezpiecznej sytuacji na drodze. – Mężczyzna nie panował nad ciężarówką. Jechał całą szerokością jezdni, odbijał się od barier drogowych. Kierowca nie reagował na sygnały dźwiękowe i nakaz zatrzymania się. Kilkukrotnie zajechał drogę próbującemu go wyprzedzić patrolowi ITD. Po sześciokilometrowym pościgu inspektorzy udaremnili mu dalszą jazdę – relacjonowała potem dziennikarzom Karolina Wieczorek, rzeczniczka Generalnego Inspektoratu Transportu Drogowego.

Kierowca nie mógł o własnych siłach opuścić pojazdu. I bynajmniej nie stan zdrowia był tego przyczyną, lecz nadmiar spożytego alkoholu (badanie na zawartość alkoholu wykazało ponad 5,6 promila w wydychanym powietrzu, choć – według policji – było to „zaledwie” 2,6 promila). W kabinie patrol ITD ujawnił napoczętą butelkę z alkoholem. Nie można wykluczyć, że kierowca raczył się nią podczas jazdy!

Po polskich drogach jeździ coraz więcej pijanych kierowców. Po raz pierwszy od kilku lat, w pierwszym kwartale 2019 roku, statystyki w tej dziedzinie mają tendencję wzrostową. Według policjantów jednym z powodów jest społeczne przyzwolenie dla szoferów na tzw. podwójnym gazie i zbyt niskie kary dla ludzi prowadzących po alkoholu. ■

Krzysztof Kilijanek

W NASTĘPNYM NUMERZE

• SKAZANY ZA NIEWINNOŚĆ – Czekałem na was 18 lat – powiedział Tomasz Komenda do dwóch policjantów, którzy w październiku 2018 roku zjawili się w jego więziennej celi. Mężczyzna przesiedział 18 lat za zbrodnię, której nie popełnił.

• POLOWANIE NA LUDZI – Za swoje niepowodzenia obwiniał innych ludzi, którzy nie mieli nic wspólnego z jego problemami. Kiedy przelała się czara goryczy, dokonał krwawej masakry w lokalnej restauracji z fast foodem, zabijając 21 osób, a 19 innych ciężko raniąc.

• NAJGORSZY ZŁODZIEJ – DOMOWY – Od zawsze, oprócz przestępstw zgłaszanych przez pokrzywdzonych i tych ujawnianych przez policjantów, istniała tzw. ciemna liczba przestępstw, które nie są nigdzie rejestrowane.

Prawdziwej skruchy nigdy nie było

Jerzy UBLIK

Gdyby dało się cofnąć czas, Andrzej zostałby w domu. Nie założyłby nowych spodni, nie zaprosiłby dwóch bliskich kolegów na imieninowe piwo, w końcu – nie wylądowałby w szpitalu z nożem w głowie…

Batalia o sprawiedliwy wyrok toczyła się od kilku lat. Najpierw Maciej D. został skazany na dożywocie za zamordowanie 20-letniego Andrzeja B. Potem jednak sąd apelacyjny obniżył mu wyrok do 15 lat więzienia. Na takie rozstrzygnięcie nie mogli zgodzić się rodzice ofiary. Wreszcie sprawa trafiła do ministra sprawiedliwości, z inicjatywy którego prokuratura złożyła kasację wyroku. Sąd Najwyższy uwzględnił wniosek ministra i skierował sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd apelacyjny. W ten sposób Maciej D. po raz kolejny stanął przed sądem.

– Jestem ćpunem, kłamcą, zabójcą. To ja zadałem śmiertelny cios nożem. Nie umiem wytłumaczyć, dlaczego to zrobiłem. Przepraszam i proszę o wybaczenie – walczył o swoją przyszłość Maciej D.

Czy to była prawdziwa skrucha? Obrońca mężczyzny twierdził, że przyznanie do winy bardzo dużo znaczy i że jego klient nie zasługuje na to, aby spędzić całe życie za kratkami. Czy rzeczywiście?

Mieli po 20 lat

Maciej D. aniołem nie był. Może dlatego, że w domu brakowało męskiej ręki? Ojciec chłopaka osierocił go, gdy ten miał zaledwie rok. Lekko nie było. Matka Maćka wyjechała zarabiać za granicę. Zajmowała się starszymi, często schorowanymi osobami. Pracowała głównie w Niemczech. Teresa D. nie była wyjątkiem. Wielu naszych rodaków podejmuje taką pracę. Syna zostawiła ze swoją matką.

Chłopak był inteligentny, ale charakterny. Co tu kryć, babcia miała z nim krzyż pański. Starała się jak mogła, ale nie radziła sobie z Maćkiem. Bił się z kolegami, chociaż z czasem okazało się, że bójki to był mały problem. Pierwszy raz popadł w konflikt z prawem, kiedy miał 12 lat. Zaczął kraść. Pojawiły się też narkotyki. W wychowanie dziecka wkroczył kurator. Jednak ani jego nadzór, ani umieszczenie nastolatka w placówce wychowawczej, nie pomogło wyprowadzić go na ludzi. Właściwie można było być pewnym, że będzie coraz gorzej i im Maciek będzie starszy, tym i problemy będą rosnąć. Po osiągnięciu pełnoletniości pojawiły się pierwsze wyroki. Do tego wszystkiego nie pasował poziom inteligencji, bo to był bystry chłopak, tylko niestety pociągało go zło.

Przeciwieństwem Macieja D. był Andrzej B. O takich chłopakach mówi się „normalny”. Wesoły, pracowity, ułożony. Pasjonował się hokejem i nawet grał w drużynie lokalnego klubu. Skończył technikum budowlane, w planach miał studia, ale póki co, postanowił zarabiać na siebie. Pracował w budowlance po słowackiej stronie.

30 listopada 2013 roku Andrzej wrócił dość późno z pracy. Szybko zjadł posiłek, umył się, założył nowe spodnie i powiedział:

– Mamo, lecę na imprezę.

– Synku, chce ci się iść? Nie jesteś zmęczony? Zostań, upiekłam ciasto – powiedziała z miłością matka.

Ale zdążyła tylko przytulić syna i złożyć mu życzenia imieninowe. Andrzej był jej najmłodszym dzieckiem. Wcale jej nie dziwiło, że nie został w domu. Miał 20 lat. Kiedy się bawić, jak nie w tym wieku? W dodatku była sobota. Wiedziała, że zaprosił na piwo dwóch bliskich kolegów: Konrada i Sylwka.

Młodzi mężczyźni spotkali się na rynku w N. Chcieli iść pobawić się do klubu Pixel. Nie tylko oni mieli takie plany. Kolejka do wejścia była długa…

Nóż może się przydać

Wandrzejki postanowił się zabawić także 21-letni Maciej D. Chciał też trochę odreagować miłosne niepowodzenia. Kilka miesięcy wcześniej poznał fajną dziewczynę. Aldona bardzo mu pasowała, ale on najwidoczniej nie spełniał jej oczekiwań, bo zerwała z nim znajomość. Pisał do niej SMS-y, miotał się. Miał nadzieję, że zmieni zdanie. Emocje sięgały zenitu. Dziewczyna jednak była nieugięta. Nawet na andrzejkową imprezę nie chciała z nim iść. Nie to nie. Dogadał się z pięcioma młodszymi kolegami (17-19 lat), oni też mieli ochotę wyjść się zabawić. Wcześniej jednak wpadli do domu Maćka. Wypili trochę piwa i wódki. Humory coraz bardziej dopisywały. Wreszcie postanowili pojechać do N. (wszyscy mieszkali w R., około 20 km od N.).

Maciej, wychodząc z domu, chwycił kuchenny nóż:

– Kto wie, może się przydać – rzucił zawadiacko do kolegów.

Zachichotali nerwowo.

Wsiedli do busa. Dobry nastrój ich nie opuszczał. Kiedy wysiedli w N., poszli do sklepu po kilka browarów. Wypili i poszli do klubu Pixel. W głowie już nieźle szumiało. Zwłaszcza Maćkowi, który wcześniej zażył solidną dawkę metadonu (leku przeciwbólowego) i zapił alkoholem. Dobrze się bawili, ale nie wszystkim ich styl się podobał. Wreszcie jeden z ochroniarzy wyprosił Maćka. Nie było się co szarpać. Koledzy solidarnie wyszli z nim przed klub. Stanęli blisko wejścia do lokalu, pod sklepem z elektroniką. Godzina była młoda, około 22. Zastanawiali się, gdzie ruszyć. Nagle ich uwagę zwróciło trzech nieznanych im kolesi stojących w kolejce do Pixela.

– Cwele, pedały, kur… – zawołał jeden z sześcioosobowej grupy mężczyzn z R. w stronę Andrzeja, Konrada i Sylwka.

– To do nas było? – zapytał Andrzej B.

– Czemu zgrywacie takich kozaków? – wsparł kolegę Konrad.

Na pytania dostali odpowiedź złożoną z solidnej wiązanki przekleństw. Jeden z mężczyzn z R. ruszył w stronę Andrzeja, Konrada i Sylwestra. Andrzej uderzył go w twarz. Zaczęła się szarpanina. Ciosy, kopniaki i wyzwiska były wymieniane z prędkością światła. Konrad dostał butelką w głowę. Ktoś złamał mu także kość śródręcza. Sylwester nie miał tak poważnych obrażeń, natomiast najgorzej było z Andrzejem. 20-latek mocno krwawił. Ugodzono go nożem w ramię i w plecy. Rany te zadał Maciej D. To on miał nóż. Tak, jak zakładał, zabierając go z domu, „przydał mu się”. Cały czas nie miał jednak dość. Podszedł jeszcze do Andrzeja, zamachnął się od góry i z całej siły wbił w głowę mężczyzny około 13-centymetrowe ostrze. Nóż przebił Andrzejowi B. czaszkę i mózg.

O godzinie 22.36 pogotowie dostało zgłoszenie o bójce na rynku w N. Andrzej, z nożem tkwiącym w głowie, został zabrany do szpitala w Krakowie. Natychmiast trafił na stół operacyjny. Lekarze mówili, że ma 1 procent szansy na przeżycie. Zmarł następnego dnia.

Mieszkańcy N. i okolic byli w szoku. Tym bardziej że wielu z nich znało obu chłopaków. Jak podaje „Dziennik Polski”, po tragedii przed klubem Pixel paliło się wiele zniczy. Mieszkańcy N. przychodzili i zapalali nowe światełka. We wtorek pojawiła się tam także matka zamordowanego Andrzeja B. Kobieta gołymi rękami usuwała zakrwawiony śnieg z chodnika.

– W bestialski sposób odebrali mi syna. Zadźgali go nożem jak jakąś świnię – łkała kobieta. – Miał całe życie przed sobą. Nie pił, nie rozrabiał. Był spokojnym człowiekiem. Zarabiał na siebie… Już go nie ma.