Detektyw Extra 3/2017 - Polska Agencja Prasowa - ebook + audiobook

Detektyw Extra 3/2017 ebook i audiobook

Polska Agencja Prasowa

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Kwartalnik o tematyce sensacyjno-kryminalnej. Pismo kierowane jest do amatorów kryminału, sensacji, tajemnicy oraz historii z dreszczykiem. Magazyn w całości poświęcony jest sprawom kryminalnym, które wydarzyły się w PRL. Wszystkie publikowane w magazynach teksty – reportaże, relacje, sprawozdania i felietony – oparte są na faktach, a  niepowtarzalna grafika wyróżnia je spośród innych czasopism.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 147

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 49 min

Oceny
4,0 (9 ocen)
4
2
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




WYDAWCA

Al. Jerozolimskie 107, 02-011 Warszawa

Tel.: (22) 429 24 00, www.pwrsa.pl

ADRES REDAKCJI

Al. Jerozolimskie 107, 02-011 Warszawa

Tel.: (22) 429 24 50

www.magazyndetektyw.pl

[email protected]

REDAKTOR NACZELNA

Monika Frą[email protected]

ZASTĘPCA REDAKTOR NACZELNEJ

Krzysztof [email protected]

REDAKCJA

Magdalena Gawlikowska

[email protected]

Anna Rychlewicz

[email protected]

PROJEKT GRAFICZNY

Monika Kamińska

SKŁAD I ŁAMANIE:

LiS

REKLAMA

[email protected]

Wydawca ostrzega, że bezumowna sprzedaż aktualnych i archiwalnych numerów pisma po innej cenie niż ustalona przez Wydawcę, jest działaniem nielegalnym i skutkuje odpowiedzialnością karną.

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania i zmiany tekstów. Kopiowanie i rozpowszechnianie publikowanych materiałów wymaga pisemnej zgody Wydawcy. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń.

SKŁAD WERSJI ELEKTRONICZNEJ

Marcin Kapusta

konwersja.virtualo.pl

OD REDAKCJI

Mimo że PRL nazywany był szarą epoką, na mapach wielu miast nie brakowało tętniących życiem lokali gastronomicznych. Niedostatek różnych produktów wymusił na właścicielach restauracji liczne kompromisy. W wyszukanych lokalach można było zamówić szampana i kawior, w popularnych – meduzę z lornetą, czyli galaretę pod dwie setki czystej. W knajpach przesiadywali poeci, aktorzy, robotnicy i lekkoduchy. Zabawa rozkręcała się z każdą kolejną godziną i osuszoną flaszką. Łatwo było zatracić się w takiej atmosferze. Pisał o tym m.in. Marek Hłasko w „Pięknych dwudziestoletnich” wyznając, że bijatyki w warszawskiej „Kameralnej” niejednokrotnie kończyły się w komisariacie przy Bednarskiej. „Kameralna” gromadziła biesiadną elitę, ale inne lokale – nie tylko w stolicy – cieszyły się złą sławą, bo wiadomo było, że przyciągają „element” zajmujący się załatwianiem ciemnych interesów.

Dzisiaj restauracje, puby, dyskoteki stylizowane bywają na PRL-owską modłę. Cieszą, śmieszą, przyciągają tłumy. To, co kiedyś było szarą rzeczywistością, dzisiaj dodaje kolorytu na gastronomicznej mapie miast.

Zapraszam do lektury „Detektywa Extra”, gdzie również nie brakuje spotkań „podejrzanego elementu” w ciemnych interesach. ■

Monika Frączak

Kozioł ofiarny

Anna PACUŁA

Kara śmierci orzeczona wobec Stanisława Wawrzeckiego, dyrektora warszawskiego Miejskiego Handlu Mięsem, była w PRL-u po 1956 roku jedynym wykonanym wyrokiem śmierci za przestępstwo gospodarcze. Zdaniem opinii publicznej był to „mord sądowy”, na którego wykonanie miał nalegać sam Władysław Gomułka. Sekretarz PZPR (samouk ekonomiczny) twierdził, że w sklepach brakuje towarów, bo ktoś je kradnie!

Mięso w PRL-u miało status obiektu pożądania. Społeczeństwo było przekonane, że wartościowy, bogaty w składniki odżywcze obiad to taki, gdzie na talerzu znajduje się mięso. Co ciekawe, w drugiej połowie lat 50. ludzie spożywali go rocznie więcej niż społeczeństwo II RP. W latach 60. przeciętny obywatel zjadał w ciągu roku około 200 kg ziemniaków, 50 kg mięsa i 5 kg ryb.

Jedzenie mięsa stało się symbolem dostatku i zaradności życiowej. Mięsa nie kupowało się, tylko zdobywało, a kiedy padało hasło „Mięso rzucili” – przed sklepami ustawiały się kolejki klientów pełnych nadziei na zdobycie kawałka schabu, karkówki, antrykotu czy… czegokolwiek.

Władza usprawiedliwiała braki w sklepach, tłumacząc Polakom, że jedzą za dużo mięsa. Zatroskane gospodynie domowe wymieniały się przepisami kucharskimi na alternatywny i smaczny obiad, ale nie można powiedzieć, że np. kotlety z mortadeli były ulubioną potrawą Polaków.

– Zapotrzebowanie kraju na produkty pochodzenia zwierzęcego wciąż wzrasta. Nasze rolnictwo musi tym potrzebom sprostać. Państwo podejmuje dodatkowe środki, które powinny zapewnić dalsze powiększenie produkcji mięsa – uspokajał Władysław Gomułka.

W 1965 roku powstał nawet pomysł produkowania kiełbasy sojowej (nieliczni wówczas wegetarianie pewnie bardzo się ucieszyli), jednak w planie społeczno-gospodarczego rozwoju nie zaplanowano importu soi.

Szczęściarzem był ten, kto miał w rodzinie pracownika sklepu mięsnego. A kierownik takiego sklepu – to była szycha! Kierownik uciekał się do różnych sztuczek, by zarobić dodatkowe pieniądze na handlu deficytowym towarem. Sprzyjało temu dostarczanie do sklepów mięsa w ćwierć– i półtuszach. Właśnie tak sprzedawano szynkę z dużą ilością wykrojonego wraz z nią tłuszczu.

Społeczeństwo nerwowo reagowało na takie praktyki. Władza wiedziała, że niepokojom społecznym trzeba „jakoś” zaradzić. Musiał znaleźć się winny i należało go przykładnie ukarać.