Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy strach bywa zaraźliwy?
W jaki sposób zmiany klimatu wpływają na emocje ptaków?
Jaka jest różnica między strachem a lękiem?
Czy duży mózg gwarantuje wyższy poziom inteligencji?
"Czego się boją ptaki?" to niezwykła opowieść o emocjach, które decydują o przetrwaniu. Adam Zbyryt, ceniony przyrodnik i popularyzator nauki, zabierze cię w fascynującą podróż do świata skrzydlatych mieszkańców pól, lasów i miast. Jego książka to solidna porcja rzetelnej, popartej badaniami wiedzy i świetna motywacja do tego, by wziąć lornetkę i rozpocząć własne obserwacje.
Z tej książki dowiesz się, jak poziom hormonów stresu wiąże się z sukcesami lęgowymi bielików oraz skąd samce sójki wiedzą, jakie pożywienie dostarczyć samicom. Zrozumiesz też, czym jest gen ciekawości, który sikorki dzielą z ludźmi, oraz jak duże jest pole widzenia bocianów, znacząco ułatwiające im przetrwanie.
Nowe, poprawione i rozszerzone wydanie książki pt. "Krajobraz strachu" zilustrowane licznymi fotografiami to więcej niż lekcja ornitologii. To opowieść o delikatnej równowadze między odwagą a ostrożnością, która pozwala ptakom żyć, a nam je podziwiać.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 451
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Adam Zbyryt, 2025 Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2025
Redaktor inicjujący: Andrzej Szewczyk
Redaktorka prowadząca: Agata Ługowska
Marketing i promocja: Marta Szczurowska
Redakcja: Helena Piecuch
Korekta: Magdalena Owczarzak, Katarzyna Sarna
Projekt typograficzny, skład i łamanie: Stanisław Tuchołka | panbook.pl
Projekt okładki i strony tytułowe: Katarzyna Konior | studio.bluemango.pl
Ilustracja na okładce autorstwa Katarzyny Konior wykonana z wykorzystaniem grafik z książki Johna Jamesa Audubona Birds of America (1827). Domena publiczna. Źródło: Rawpixel
Autorem wszystkich zdjęć umieszczonych w książce jest Mateusz Piesiak. www.mateuszpiesiak.pl, IG: @mpwildlife, FB: Mateusz Piesiak Wildlife Photography
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.
ISBN 978-83-68610-46-8
Wydawnictwo Poznańskie Sp. z o.o. ul. Fredry 8, 61-701 Poznań tel. 61 853-99-10redakcja@wydawnictwopoznanskie.plwww.wydawnictwopoznanskie.pl
Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.
Wierzymy, że książki mogą zmienić świat. Wydajemy książki o przyrodzie, o naszych relacjach z dzikim światem, o tym, dokąd zmierza. Nasze książki pozwalają oderwać umysł, przynoszą ukojenie i pobudzają wrażliwość.
Chcemy pomóc Wam odkryć swoje zielone, naturolubne serce.
Chcemy przybliżyć Wam różnorodność naszej planety.
Bo to, co dzikie, nas zachwyca.
Inne naturolubne książki Wydawnictwa Poznańskiego:
David Attenborough, Colin Butfield, Ocean. Ostatnie dzikie miejsce, przełożył S. Królak
Oliver Franklin-Wallis, Zasypani. Sekretne życie śmieci, przełożył J. Konieczny
Robert Macfarlane, Dzikie miejsca, przełożyła K. Bażyńska-Chojnacka
Adam Zbyryt, Sensacyjne życie ptaków. Pierzaste wampiry, tęczowe albatrosy i trujące przepiórki
Łukasz Skop, Kwiaty bez ogródek
Łukasz Skop, Zrób ten zielnik
Jacek Karczewski, Zobacz ptaka. Opowieści po drodze
John Lewis-Stempel, Szarak za miedzą. Prywatne życie pola, przeł. H. Jankowska
John Lewis-Stempel, Prywatne życie łąki, przeł. M. Miłkowski
Łukasz Łebek, Co gryzie weterynarza
Dara McAnulty, Dziki rok. Zapiski młodego przyrodnika, przeł. K. Bażyńska-Chojnacka
David Attenborough, Życie na naszej planecie. Moja historia, wasza przyszłość, przeł. P. Surniak
Łukasz Łukasik, Magdalena Sarat, Łosie w kaczeńcach. O czym milczy Biebrza
Robert Macfarlane, Podziemia. Podróż w głąb czasu, przeł. J. Konieczny
Jacek Karczewski, Noc Sów. Opowieści z lasu
Jakub Chełmiński, Smog. Diesle, kopciuchy, kominy, czyli dlaczego w Polsce nie da się oddychać?
Jacek Karczewski, Jej wysokość gęś. Opowieści o ptakach
Daniel C. Taylor, Yeti. Jak poszukiwania legendarnego człowieka śniegu uratowały Himalaje, przeł. K. Bażyńska-Chojnacka
Robert Macfarlane, Góry. Stan umysłu, przeł. J. Konieczny
Robert Macfarlane, Szlaki. Opowieści o wędrówkach, przeł J. Konieczny
Magda Bloch, A Adi powiedział...
Charles Foster, Jak zwierzę. Intymne zbliżenie z naturą, przeł. J. Konieczny
Pamięci Edwarda Ciosa, ukochanego dziadka,
który odsłonił przede mną piękno świata przyrody
„Każdy strach ma kilka pięter”
Wiesław Myśliwski,Traktat o łuskaniu fasoli
Droga strachu
Strach ma wielkie oczy – i choć to przysłowie oznacza, że zazwyczaj wyolbrzymiamy grożące nam niebezpieczeństwo, to w jego dosłownym znaczeniu kryje się ziarno prawdy. Mianowicie: kiedy się boimy, nasze źrenice ulegają rozszerzeniu. To istotne podczas procesu uczenia się nowych bodźców1 i poszerzania pola widzenia, głównie peryferyjnego. Pełni także funkcję sygnału ostrzegawczego dla innych członków grupy – zauważenie poszerzonych źrenic u pobratymca wywołuje w mózgu alarm. To niejedyna reakcja, jaka pojawia się w obliczu zagrożenia. Odczuwając strach, doświadczamy całej kaskady procesów natury fizjologicznej i behawioralnej.
Proces rozpoczyna się w centrum mózgu, a dokładnie w niewielkim organie, który ze względu na swój kształt został nazwany ciałem migdałowatym. W odpowiedzi na zagrożenie aktywuje on część układu nerwowego, określanego mianem autonomicznego, który stymuluje czynności odbywające się bez naszej wiedzy i woli. Pierwszą rzeczą, którą robi, jest uwolnienie hormonów stresu, takich jak kortyzol, noradrenalina i adrenalina; to one wprowadzają organizm w stan najwyższej gotowości. Następnie na skórze pojawia się gęsia skórka, dochodzi do przyspieszenia oddechu i pracy serca, zahamowania wydzielania śliny oraz wzrostu stężenia glukozy we krwi. Trawienie zostaje wstrzymane, usta wykrzywiają się w grymasie, brwi unoszą, oskrzela rozszerzają, a zwieracz kurczy. Skrzydełka nosa się unoszą, co wraz z przyspieszonym oddechem sprawia, że zwiększa się przepływ powietrza, a to pozwala lepiej chłonąć zapachy2. Może się to przydać do dokładniejszej oceny kryzysowej sytuacji. Ciało ulega zesztywnieniu i napięciu w oczekiwaniu na zagrożenie – osiąga fizjologiczny stan „uciekaj albo walcz”.
W czasie, gdy strach opanowuje całe ciało, kora mózgowa, czyli centrum racjonalnego rozumowania i osądu, chwilowo traci kontrolę nad podejmowaniem decyzji, wskutek czego umiejętność myślenia i logicznego wnioskowania zostaje gwałtowanie ograniczona. Wielu ludzi w takich momentach doświadcza różnych odczuć – na przykład ma wrażenie, że czas się zatrzymał albo że śnią. Są to tak zwane zjawiska dysocjacyjne. W końcu nad czym tu się zastanawiać, gdy ktoś chce cię pożreć lub zranić? Trzeba brać nogi za pas i uciekać gdzie pieprz rośnie! Ci, którzy w takich momentach za dużo myśleli, dawno skończyli w żołądkach tygrysów szablastozębnych. Z tego powodu w momencie zagrożenia stajemy się bezmyślnymi robotami. Od milionów lat ewolucja promowała zachowania, które wykluczają chłodną analizę sytuacji, gdyż ta zabiera zbyt dużo czasu. Niezwykle cennego, gdy staje się oko w oko ze śmiertelnym zagrożeniem. Czasami liczą się ułamki sekund. Ta strategia okazywała się skuteczna i nadal działa, choć dziś nie wykorzystujemy jej, by uciec przed pędzącym na nas mamutem, raczej staramy się uniknąć zderzenia z rozpędzonym pojazdem.
Taką drogę aktywacji strachu, przebiegającą bez udziału naszej jaźni, nazywamy podkorową lub niską. Stanowi ona pierwotny mechanizm obronny uruchamiający natychmiastową reakcję. Odczuwanie strachu nie zawsze wiąże się jednak z zagrożeniem powodującym realne szkody. W wielu przypadkach przerazi nas przesuwający się po chodniku cień, drgająca na wietrze gałąź, przelatujący nisko nad głową nietoperz lub zrywający się z zarośli ptak, a w mieście klakson samochodu. Mózg cały czas musi być czujny. Lepiej przestraszyć się dziesięć razy czegoś niegroźnego, niż raz dać się podejść i stracić zdrowie lub życie.
Późniejszą drogę aktywowania strachu nazywamy korową lub wysoką, a to dlatego, że polega ona na analitycznej ocenie rzeczywistego stanu zagrożenia, potencjalnych konsekwencji oraz słuszności reakcji i podjętych działań. To wówczas pojawiają się przemyślenia: dlaczego wybraliśmy tę drogę ucieczki, a nie inną? Jak to się stało, że zaatakowaliśmy w obronie własnej, skoro brzydzimy się przemocą albo jesteśmy z natury lękliwi? Skąd pomysł na kryjówkę, z której wystają nam nogi i czubek głowy? Dlaczego nie byliśmy w stanie się poruszyć?
Szczególnie to ostatnie jest niezwykle intrygujące. Może się wydawać, że zastyganie w bezruchu to ślepa uliczka ewolucji, gdyż sprowadza na organizm śmiertelne zagrożenie. Otóż nic bardziej mylnego. Zamrożenie ze strachu (ang. freezing) ma głębokie uzasadnienie praktyczne i jak się okazuje, jest ważną składową reakcji alarmowej, wcześniej opisywanej jako duet „uciekaj albo walcz”, a obecnie przedstawianej częściej jako obronny tercet: „walka, ucieczka, zamrożenie” (ang. fight, flight or freeze)3. Znieruchomienie może się okazać bardzo pomocne, gdy jako pierwsi spostrzeżemy przechodzącego obok drapieżnika. Istnieje szansa, że jeszcze nas nie zauważył i w ogóle nie zobaczy, jeśli się nie poruszymy. Takie zachowanie ma sens również wtedy, gdy zastanowimy się, jak daleko od potencjalnej kryjówki się znajdujemy. W dużej odległości od schronienia, zwłaszcza gdy drapieżnik jest sprinterem, lepiej zastygnąć ze strachu. Jeśli znajdujemy się bliżej kryjówki, korzystniej będzie umknąć. Co ciekawe, najpierw i tak na chwilę zastygniemy w bezruchu.
Znieruchomienie wywołane strachem jest regulowane w dużej mierze przez uwalnianie do krwi hormonu stresu – kortykosteronu u ptaków i gryzoni i kortyzolu u większości innych zwierząt, w tym ludzi. Na tym pierwszym związku skupię się w kolejnych rozdziałach, gdy będę pisał o stresie. Jeżeli jego uwalnianie odbywa się w długich odstępach czasu, hormon ten wpływa na większą mobilność organizmu, innymi słowy: na szybszą ucieczkę. W przypadku często powtarzających się stresujących sytuacji pojawiają się jednak zaburzenia lękowe, spadek aktywności ruchowej oraz częstsze i dłuższe okresy zamrożenia4. To wszystko może zwiększać prawdopodobieństwo zostania upolowanym. Co może to dla nas oznaczać? Okresowa stymulacja stresem jest pożądana, gdyż pozwala lepiej sobie radzić z zagrożeniami, ale chroniczny stres może prowadzić do szybszej śmierci. Nie chodzi tylko o to, że drapieżnik jest wtedy w stanie łatwiej schwytać ofiarę, lecz także o negatywne konsekwencje dla zdrowia osobnika, który stale obawia się niebezpieczeństwa.
Szkielet strachu
Czy szkielet może pośredniczyć w reakcjach wywołanych strachem? Gdy w latach 70. ubiegłego wieku grupa amerykańskich naukowców opisała nowy rodzaj białka występujący w kościach kurczaków, nazwany osteokalcyną5, nikt nie podejrzewał, że przyczyni się to do lepszego zrozumienia reakcji „uciekaj albo walcz”. Główną rolą tego białka jest uczestniczenie w procesie formowania kości i zębów. Jego funkcja w organizmie okazała się jednak znacznie bardziej złożona, niż pierwotnie podejrzewano6. Osteokalcyna działa również jak hormon, który kontroluje poziom cukru we krwi oraz spalanie tłuszczu, wpływa na rozwój mózgu u płodu, zapobiega lękowi i depresji oraz sprzyja uczeniu się i zapamiętywaniu, a ponadto zwiększa sprawność fizyczną i może ją przywracać w starszym wieku. Jakby tego było mało, odgrywa jeszcze jedną ważną rolę – głównego aktora w sztuce pod tytułem „uciekaj albo walcz”.
Okazuje się, że nie tylko najwięksi celebryci wśród hormonów stresu – czyli adrenalina, noradrenalina, kortyzol i kortykosteron – mają zdolność wprowadzania organizmu w stan pobudzenia do działania. Na scenie pojawia się wschodząca gwiazda – osteokalcyna – która działa z dużą mocą, i to niezależnie od pozostałych. Nawet jeżeli usunęlibyśmy człowiekowi, psu i myszy nadnercza – gruczoły, które wydzielają hormony stresu – byliby oni nadal zdolni do prawidłowej reakcji na zagrożenie. Jeżeli zaś wstrzyknęlibyśmy im czystą osteokalcynę w momencie, w którym są całkowicie zrelaksowani, zaczęliby się zachowywać, jakby właśnie stanęli twarzą w twarz ze śmiertelnym zagrożeniem7. Wyniki eksperymentu, który to potwierdził, pozwoliły na sformułowanie jednej z najciekawszych hipotez na temat ewolucji szkieletu u kręgowców. Otóż powstał on nie tylko po to, by utrzymywać ich ciała na lądzie, lecz także po to, by unikać niebezpieczeństwa8. To magazyn minerałów, ale również specjalnego akceleratora ruchu – na wypadek gdyby trzeba było uciekać przed zagrożeniem.
Ciekawe, ile się jeszcze dowiemy na temat mechanizmów odpowiedzialnych za reakcje zwierząt na strach i stres. Przykład osteokalcyny ilustruje bardzo ważną kwestię, którą będę rozwijał na kartach tej książki. Otóż w dzisiejszych czasach stan szkolnej i akademickiej wiedzy szybko się zmienia. Niektóre fakty, dotąd powszechnie uznawane, nagle się dezaktualizują i dewaluują. Dlatego warto być na bieżąco z doniesieniami ze świata nauki. Może się okazać, tak jak w tym przypadku, że kości, pozornie niemające nic wspólnego ze stresem, odgrywają ważną rolę podczas reagowania na zagrożenie. Decydują o naszym przetrwaniu – to one wraz z mięśniami stabilizują nasze nogi podczas panicznego biegu przed siebie.
Korzenie strachu
Strach pozwala nam unikać realnych niebezpieczeństw. Duża część pierwotnych lęków pozostała jednak głęboko w nas – można by rzec, że są zapisane w kościach – mimo że w dzisiejszym świecie nie mamy z nimi zbyt często do czynienia. Podczas oglądania zdjęć przedstawiających pająki i węże źrenice półrocznych niemowląt ulegają wyraźnemu rozszerzeniu. Nie dzieje się tak, gdy dzieci patrzą na neutralne obrazy ukazujące ryby i kwiaty, a nawet potencjalnie groźne zwierzęta, jak nosorożce i niedźwiedzie9. Przykład ten ukazuje, że nasz umysł jest doskonale przystosowany do niezwykle szybkiego identyfikowania i rozpoznawania kształtu pająków i węży oraz oceniania ich jako potencjalnego zagrożenia.
Umiejętności te ewoluowały prawdopodobnie jeszcze w Afryce, gdzie pierwsi ludzie musieli często obcować z tymi zwierzętami, zanim przedostali się na inne kontynenty10. Pająki i węże współistniały z ludźmi, a wcześniej z ich przodkami już około 60 milionów lat temu, pojawiły się więc znacznie wcześniej niż żyjące współcześnie niebezpieczne ssaki. Z tego względu skojarzenia z tymi pierwszymi zostały trwale zapisane w genomie hominidów i przekazane Homo sapiens jako coś nieprzyjemnego, na co trzeba uważać. Objawy ofidiofobii (lęku przed wężami) i arachnofobii (lęku przed pająkami) przejawia od 3,5% do 6% Europejczyków. Mam to szczęście, że nie należę do tej grupy. Kiedy widzę te zwierzęta, nie odczuwam żadnego dyskomfortu, mam nawet przyjemność z trzymania ich na rękach. Mieszkam pod jednym dachem z przedstawicielem rodziny ptasznikowatych – kusonóżką pomarańczowokolanową. Nie odczuwam żadnego strachu, gdy ten wielki owłosiony pająk spaceruje po mojej dłoni. Przeciwnie – fascynuje mnie i zachwyca, że tak niezwykłe zwierzęta żyją na naszej planecie.
Jak dowodzą badania przeprowadzone co prawda nie na ptakach, ale na niewielkim torbaczu z Australii, wielkouchu króliczym, zwierzęta tego gatunku potrafiły rozpoznawać zapach odchodów swojego naturalnego wroga, dingo, mimo że od pokoleń nie miały z nim do czynienia. To tak, jakby duch dawno wymarłego wroga ciągle wzbudzał lęk w swoich ofiarach. Właśnie w ten metaforyczny sposób zjawisko tłumaczy hipoteza duchów drapieżców (ang. the ghosts of predators past). „Pamięć” o zagrażającym zwierzęciu, jego obrazie, zapachu czy zachowaniu jest tym trwalsza, im dłużej ofiara i drapieżnik koegzystowały w przeszłości11. W przypadku wielkouchów i dingo było to około 4 tysięcy lat – od momentu, kiedy azjatyccy marynarze zawitali do Australii, a wraz z nimi przodkowie dzisiejszych dingo1*. Czy ta informacja jest więc zapisana w genach? Najprawdopodobniej tak. Nie znaleziono innego wyjaśnienia dla faktu, że tak długo utrzymuje się ona w populacjach wielkouchów.
Sytuacja przedstawia się nieco inaczej, gdy na dane zwierzę poluje więcej niż jeden gatunek drapieżnika. Wtedy u ofiary ewoluują mechanizmy obronne, które są odpowiedzią na presję wielu różnych zagrożeń działających równocześnie. Innymi słowy: organizmy nie przystosowują się do jednego rodzaju drapieżnika, ale do całego ich zespołu, którego członkowie mogą mieć różne strategie polowania i oddziaływać na ofiary z różnym nasileniem. Zachowania te są genetycznie powiązane i nie ewoluują niezależnie od siebie, dlatego obecność choćby jednego drapieżnika, nawet stosunkowo mało groźnego, może wystarczyć do utrzymania mechanizmów obronnych wobec innych, nieobecnych już drapieżników. Można sobie wyobrazić, że geny, które za nie odpowiadają, są ze sobą zlepione, gdyż w genomie leżą blisko siebie i nie rozdzielają się w czasie dziedziczenia. Są przez kolejne pokolenia przekazywane w całości.
Opisany wyżej mechanizm nazywamy plejotropią12, a zjawisko próbuje wyjaśnić hipoteza wielu drapieżników (ang. multipredator hypothesis). Dowody na jej potwierdzenie znaleziono podczas badań ptaków szponiastych i lemurów z Madagaskaru. Na widok sylwetek trzech aktualnie największych ptaków drapieżnych, które tam występują – kani czarnej, owadożera madagaskarskiego i myszołowa madagaskarskiego – dwa gatunki lemurów, sifaka biała i lemur katta, wydają odgłosy alarmowe i rzucają się do ucieczki13. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ptaki te nie są w stanie zagrozić dorosłym lemurom, a zaledwie kilka razy zaobserwowano, jak polują na ich młode. W 1995 roku odkryto jednak na Madagaskarze szczątki dużego orła z rodzaju Aquila. Do tego rodzaju należą także orły przednie gnieżdżące się w Karpatach, które bez większego problemu radzą sobie z młodymi kozicami, a przyuczone przez człowieka nawet z wilkami. Poza tym około 500 lat temu na Madagaskarze żył jeszcze jeden gatunek ptaka szponiastego specjalizujący się w polowaniach na lemury – wojownik madagaskarski. Mimo że wojowników od dawna nie ma na tej wyspie, zapisane w genach reakcje obronne na wspomniane wyżej trzy gatunki ptaków są powiązane z genami odpowiadającymi za reakcje na wymarłego orła i wojownika. Właśnie dlatego lemury na widok przelatującej kani wpadają w popłoch.
Plejotropia, a więc dziedziczenie wspólne genów, może być związana nie tylko z reakcjami behawioralnymi, może też, jak sugerują naukowcy, dotyczyć także innych cech, jak elementy wyglądu. Oto przykład, który wymyśliłem, by wyjaśnić to zjawisko. Wyobraźmy sobie, że z jakiegoś obszaru znika krogulec, ptak szponiasty, który chętnie poluje na dymówki – dobrze nam znane ceglastogardłe jaskółki o widlastych ogonach, zasiedlające stajnie i obory. Załóżmy, że strach przed tym drapieżcą jest warunkowany przez ten sam gen, który wpływa na długość ogona – niezwykle ważną cechę, braną pod uwagę przez samice tego gatunku podczas wyboru partnera. Ponieważ długi ogon świadczy o atrakcyjności samca, jest on zachowywany w kolejnych pokoleniach. Wraz z tą cechą potomkowie będą więc dziedziczyć lęk przed krogulcem, mimo że drapieżnik ten wyginął wiele generacji wcześniej. Pamięć o nim, zapisana w genach i sprzężona z inną cechą – długością ogona – będzie trwać i czekać na moment, kiedy ponownie da o sobie znać, czyli do czasu powrotu krogulców na dawne tereny.
Nauka strachu
Strach przed drapieżnikiem może być przekazywany w genach, ale są na to także inne sposoby. Przesłanki wskazujące na istnienie zarówno pierwszego, jak i drugiego możemy zaobserwować u młodych sikor bogatek żyjących w Japonii. Mając 17 dni – dzień przed osiągnięciem wieku, w którym zazwyczaj opuszczają gniazda – zaczynają one w odmienne sposoby reagować na zawołania rodziców. Na odgłos alarmowy wskazujący na zbliżanie się wrony wielkodziobej, który można zapisać jako „jar”, przykucają w dziupli. Na odgłos „chicka”, czyli dźwięk informujący o ataku węża, połoza japońskiego, wyskakują z gniazda14. Skąd te różnice? W przypadku wrony, która ze względu na rozmiary ciała ma problemy z dostaniem się do dziupli, skuteczną strategią jest się nie wychylać. Wąż z łatwością wpełźnie do gniazda, więc w tym wypadku lepiej będzie jak najszybciej je opuścić. Kuzynki bogatek, pochodzące z Ameryki Północnej sikory jasnoskrzydłe, w wieku około 12 dni, czyli na kilka dni przed wylotem z gniazda, w odpowiedzi na zbliżające się zagrożenie zaczynają syczeć. Imitują w ten sposób odgłosy węża lub łasicy, które mają odstraszyć potencjalnego napastnika15.
Skąd pisklęta wiedzą, jak reagować na zawołania oznaczające pojawienie się różnych drapieżników? Informacja ta może być zapisana w genach, istnieje jednak alternatywne wyjaśnienie tego zjawiska – młode uczą się tego od rodziców. Ptaki „rozmawiają” ze swoim potomstwem, nawet gdy młode są jeszcze w jajach. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby uczyły je wtedy, jak reagować na poszczególne drapieżniki.
Samice australijskich zeberek – które można uznać za ptasi odpowiednik białych szczurów, gdyż są często wykorzystywane podczas badań w warunkach laboratoryjnych – zaczynają się odzywać w gnieździe specyficznym głosem, gdy temperatura otoczenia przekroczy 26 stopni Celsjusza. W jakim celu? Po to, aby poinformować młode, żeby szybciej się wykluły, ponieważ wtedy będą mniejsze!16 Fakt, że ptaki „rozmawiają” z potomstwem zamkniętym w jaju, brzmi niewiarygodnie, ale to prawda. Każdy, kto w dzieciństwie obcował z kurami lub ma tę przyjemność także dziś, wie, że kwoka porozumiewa się ze swoim potomstwem już kilka dni przed wykluciem. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż pisklęta są już wtedy w pełni ukształtowane i zdolne do przeżycia. Co więcej, same także wydają dźwięki, którymi komunikują się z matką.
Wróćmy do zeberek. Wcześniejsze wyklucie zapewniające mniejszy rozmiar ciała mogłoby się wydawać pozbawione sensu, gdyż z reguły osobniki o niższej masie charakteryzują się gorszą kondycją i dostosowaniem (ang. fitness2*). Okazało się jednak, że młodym samiczkom zeberek cecha ta pozwalała wybierać w kolejnych latach cieplejsze budki do gniazdowania, gdyż były w stanie lepiej znosić panujące w nich warunki17. Mało tego – wychowywały w nich więcej młodych, gdy po raz pierwszy przystąpiły do lęgów. W przypadku zeberek powiedzenie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”, jest znacznie bliższe prawdy, niż mogłoby się wydawać.
Choć zeberki nie znają się na ekologii, to w intuicyjny sposób korzystają z reguły Bergmanna. Wskazuje ona, że zwierzęta stałocieplne tego samego gatunku są tym większe, im chłodniejszy jest klimat; im zaś cieplej, tym są mniejsze. Mniejsze ciało to lepsza termoregulacja oraz mniejsze parowanie wody – kwestie niezwykle istotne w gorącym i suchym środowisku.
W najbliższej przyszłości tego rodzaju cechy mogą pozwolić różnym gatunkom lepiej się adaptować do warunków świata, w którym będą panować nieustanne upały.
Warunkowanie strachem
Znacznie częściej od genetycznego programu rozpoznawania drapieżników występuje zjawisko warunkowania strachem. Ewolucja nie wyjaśnia naszego lęku pojawiającego się na widok igieł, noży czy broni palnej, ponieważ przedmioty te pojawiły się w ludzkiej historii życia na Ziemi stosunkowo niedawno. Poza tym czasami boimy się rzeczy, które w założeniu wcale nie miały być straszne. Dlaczego na przykład klauni wzbudzają w nas tak silny niepokój? Wynika to właśnie z warunkowania strachem, czyli uczenia się o zagrożeniach, w tym wypadku oglądania filmów grozy takich jak To czy Terrifier.
Zjawisko to jest tak silne, że większość gatunków zwierząt, w tym człowieka, można uwarunkować w określony sposób na dowolny przedmiot. Po raz pierwszy wykazano to w nieludzkim eksperymencie przeprowadzonym w latach 20. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych na 11-miesięcznym chłopcu, znanym jako Mały Albert (ang. Little Albert). Te pseudobadania, gdyż tak je trzeba nazwać w świetle dzisiejszych standardów, wykazały, że można uwarunkować człowieka, aby bał się wszystkiego, w tym miękkich, pluszowych, białych przedmiotów, które zazwyczaj kojarzą się z pozytywnymi doznaniami18.
Z ewolucyjnego punktu widzenia warunkowanie strachem ma głęboki sens. Trudno, żeby każde niebezpieczne zdarzenie zostało zapisane w genach. Nie jest to nawet możliwe, gdyż aby tak się stało, działanie danego czynnika musiałoby być odpowiednio silne i rozciągnięte na wiele pokoleń. Przykładem mogą być pająki i węże w przypadku ludzi – ale wilki czy niedźwiedzie już nie wywołują tak silnych reakcji. Oznacza to, że spotkania z tymi drapieżnikami zdarzały się znacznie rzadziej, a prawdopodobieństwo utraty życia w wyniku zetknięcia się z nimi było zdecydowanie niższe niż podczas spotkania z wężami czy pająkami.
Z ewolucyjnego punktu widzenia znacznie prostszym rozwiązaniem jest warunkowanie strachem, czyli uczenie się o zagrożeniach przez własne doświadczenia lub doświadczenia innych. To wyjaśnia, dlaczego zwierzęta nie mają od urodzenia całej wiedzy na temat niebezpieczeństw, które na nie czyhają, i tego, jak sobie z nimi radzić. Zresztą nie miałoby to większego sensu, gdyż wiele zagrożeń zmienia się w czasie i przestrzeni. Znacznie łatwiej jest się nauczyć, na co należy uważać.
Jeśli już wiemy, że nie każde zagrożenie musi wzbudzać strach – nawet to śmiertelne w skutkach – łatwiej będzie nam zrozumieć, dlaczego niektóre ptaki nie bały się ludzi, a w konsekwencji były masowo zabijane. Najsłynniejszym przykładem jest dront dodo, enigmatyczny nielot, ogromny przedstawiciel rodziny gołębiowatych, który został wytrzebiony przez ludzi, zanim zdał sobie sprawę, że te dwunożne stworzenia to jego najwięksi zabójczy wrogowie.
Dodo występował na Mauritiusie, dużej wyspie pośrodku Oceanu Indyjskiego, której nigdy nie zasiedlała żadna rdzenna ludność. Brak ludzi i innych drapieżników spowodował, że przodek dodo, który dotarł na wyspę wiele milionów lat wcześniej, utracił zdolność lotu. W toku ewolucji zwiększyły się też rozmiary jego ciała. Taki wzrost mniejszych gatunków po dotarciu na wyspy nazywamy gigantyzmem wyspowym. Lot jest dla ptaków bardzo energochłonny, jeśli więc nie muszą uciekać przed drapieżnikami, a konkurencja o pokarm i miejsca do gniazdowania jest niewielka, to nie ma sensu utrzymywać tej zdolności. Mniejsza konkurencja i niewielkie zagęszczenie osobników na danym terenie pozwalają na zwiększenie rozmiarów. Odmienne zjawisko możemy obserwować w przypadku potomków dużych zwierząt, które dotarły na wyspy. Zmniejszają one swoje rozmiary, aby lepiej sobie radzić w walce o zasoby pokarmowe na ograniczonej przestrzeni.
Mauritius został odkryty w X wieku przez arabskich marynarzy, a pierwsi Europejczycy dotarli na wyspę w 1507 roku. Nadali jej nazwę Ilha do Cisne, czyli Wyspa Łabędzi – najprawdopodobniej to z nimi dodo skojarzyły się portugalskim marynarzom. Ziemia ta nie była zamieszkana przez ludzi aż do 1638 roku, gdy osiedlili się na niej Holendrzy. Choć do dziś pokutuje pogląd, że dodo wyginęły, gdyż zostały wybite przez ludzi, w rzeczywistości przyczyniło się do tego znacznie więcej czynników. Niestety wszystkie są związane z obecnością człowieka. Sprowadzone na wyspę psy i świnie pustoszyły gniazda tych ptaków, a ludzie niszczyli ich siedliska, eksploatując zasoby naturalne. Nie pomogła także niska liczebność osobników tego gatunku, która prawdopodobnie była wynikiem wcześniejszej powodzi na wyspie. Utarł się jednak pogląd, że dodo był na tyle głupi, że łatwo dał się zabijać – a to doprowadziło go do zguby. W języku angielskim używa się nawet zwrotu dumb-dodo, którym określa się wyjątkowo głupią osobę. To przyczynia się do kreowania bardzo krzywdzącego i nieprawdziwego wizerunku tego ciekawego gatunku.
Wróćmy do zagadnienia warunkowania strachem. Zanim pierwsi osadnicy przybyli na Mauritiusa i zaczęli zabijać dodo, ptak ten nie miał do czynienia z niczym choćby odrobinę podobnym do człowieka. Nie było możliwości, aby nastąpiło u niego genetyczne zaprogramowanie na to zagrożenie. Nie możemy tu brać pod uwagę żadnych duchów drapieżców, gdyż na wyspie w ogóle ich nie było. Dodo nie mógł wiedzieć, jak się zachowywać w stosunku do ludzi. Nauka przez warunkowanie strachem to jedyne, co mu zostało.
Ponieważ zachowało się niewiele zapisków dotyczących zachowania i biologii tego gatunku, nie wiemy nic na temat procesu warunkowania ani jego przebiegu. Wiemy, że zabijanie dodo wcale nie było tak proste, jak mogłoby się wydawać, gdyż ptaki te miały potężne dzioby, którymi się broniły. Ich ograniczenia polegające na braku zdolności lotu w zestawieniu z niezwykłymi umiejętnościami manualnymi i organizacyjnymi ludzi nie dawały jednak ptakom szans. Człowiek był w stanie zabijać mamuty już dziesiątki tysięcy lat wcześniej, nieloty na Mauritiusie nie stanowiły więc dla niego wyzwania.
Nie oznacza to, że dodo nie bał się ludzi. Brak reakcji na zagrożenie, choćby w postaci ucieczki, wcale nie musiał się wiązać z domniemaną głupotą i brakiem stresu (o czym więcej w kolejnych rozdziałach). W zależności od źródeł dodo wyginął w 1662 lub 1690 roku, więc od 24 do 52 lat od czasu skolonizowania wyspy. To zbyt krótki czas, by mogły się utrwalić genetyczne wzorce zachowań związanych z unikaniem drapieżników, takich jak ludzie. W wielu przypadkach to też za krótki okres, by nastąpiło warunkowanie strachem, zwłaszcza jeśli skuteczność zabijania tych ptaków nie pozwalała na przetrwanie dużej części osobników, które nauczyłyby się traktować człowieka jako poważne zagrożenie. Przykłady potwierdzające, że warunkowanie strachem wcale nie musi być szybkie i proste, możemy także zauważyć u współcześnie żyjących gatunków ptaków.
Kapturki to niewielkie ptaki śpiewające z rodziny pokrzewek, których melodyjny śpiew rozbrzmiewa każdej wiosny w naszych lasach i wśród gęstych zadrzewień. Jak wskazuje nazwa, ptaki te mają na głowach kontrastowe czapeczki – samce czarne, samice brunatne. Podczas obserwacji tego gatunku okazało się, że jego przedstawiciele nie potrafią rozpoznawać nowego zagrożenia ani odpowiednio na nie reagować. Chodzi tu o pochodzącego z Półwyspu Iberyjskiego inwazyjnego ślinika luzytańskiego, nagiego ślimaka trzonkoocznego, który w ostatnich latach szybko rozprzestrzenia się po całej Europie. To te ślimaki w różnych odcieniach brązu, od brunatnego do niemal pomarańczowego, które masowo pojawiają się po deszczu w wielu miejscach w Polsce i stanowią prawdziwą zmorę działkowców. Kapturki nie reagują na obecność ślinika – nawet w momencie, gdy ten wchodzi do gniazda i zjada ich jaja lub pisklęta. Mało tego – badania przeprowadzone z użyciem specjalnych mikrokamer uchwyciły sytuację, kiedy dorosłe ptaki ogrzewały pisklęta w chwili, gdy były one pożerane przez ślimaka19.
Ta sytuacja w wyraźny sposób obrazuje, że kapturki będą musiały się nauczyć rozpoznawać to zagrożenie i odpowiednio na nie reagować – i to jak najszybciej, bo ślimaki zasiedliły już powierzchnię całej Polski. W wielu miejscach nie sposób przejść tak, aby nie nastąpić na jednego z nich, szczególnie w wilgotny ciepły wieczór.
Czy kapturki czeka los podobny do dronta dodo? Mimo że populacja ślinika luzytańskiego bardzo szybko się powiększa, wątpię, by okazał się tak skuteczny w eksterminacji jak człowiek. Warunkowanie na taki bodziec jest jednak trudne. Ślimak jest powolny, nie ma kłów ani pazurów, a powodowane przez niego urazy, które prowadzą do śmierci piskląt, są czasami niewielkie. Raz to wygryziona dziura w brzuchu, innym razem na grzbiecie. Ptakom trudno połączyć śmierć piskląt z nietypowym zagrożeniem; tym bardziej że następuje ona po tym, jak ślimak opuści gniazdo.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
1 L. Leuchs i in., Neural Correlates of Pupil Dilation during Human Fear Learning, „NeuroImage” 2017, t. 147, s. 186–197. ↩
2 J.M. Susskind i in., Expressing Fear Enhances Sensory Acquisition, „Nature Neuroscience” 2008, t. 11, nr 7, s. 843–850. ↩
3 J. LeDoux, Lęk. Neuronauka na tropie źródeł lęku i strachu, przeł. M. Hohol, K. Wołoszyn-Hohol, Warszawa 2020. ↩
4 A. Skórzewska i in., The Effect of a Corticotropin-Releasing Factor Receptor 1 Antagonist on the Fear Conditioning Response in Low- And High-Anxiety Rats after Chronic Corticosterone Administration, „Stress” 2018, t. 22, nr 1, s. 1–10. ↩
5 P.V. Hauschka, J.B. Lian, P.M. Gallop, Direct Identification of the Calcium-Binding Amino Acid, Gamma-Carboxyglutamate, in Mineralized Tissue, „Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America” 1975, t. 72, nr 10, s. 3925–3929. ↩
6 Por. N.K. Lee i in., Endocrine Regulation of Energy Metabolism by the Skeleton, „Cell” 2007, t. 130, nr 3, s. 456–469; F. Oury i in., Maternal and Offspring Pools of Osteocalcin Influence Brain Development and Functions, „Cell” 2013, t. 155, nr 1, s. 228–241; P. Mera i in., Osteocalcin Signaling in Myofibers is Necessary and Sufficient for Optimum Adaptation to Exercise, „Cell Metabolism” 2016, t. 23, nr 6, s. 1078–1092. ↩
7 J.M. Berger i in., Mediation of the Acute Stress Response by the Skeleton, „Cell Metabolism” 2019, t. 30, nr 5, s. 890–902. ↩
8 E. Underwood, Hormone Secreted by Bones May Help Us Escape Danger, „Science” 12.09.2019, bit.ly/2xRiX2A, dostęp: 27.07.2025. ↩
9 S. Hoehl i in., Itsy Bitsy Spider...: Infants React with Increased Arousal to Spiders and Snakes, „Frontiers in Psychology” 2017, t. 8, nr 1710; S. Hoehl, Itsy Bitsy Spider: Fear of Spiders and Snakes is Deeply Embedded in Us, Max Planck Institute for Human Cognitive and Brain Sciences, 19.10.2017, bit.ly/396yIAv, dostęp: 27.07.2025. ↩
10 J.J. New, T.C. German, Spiders at the Cocktail Party: An Ancestral Threat that Surmounts Inattentional Blindness, „Evolution and Human Behavior” 2015, t. 36, nr 3, s. 165–173. ↩
11 L.A. Steindler i in., Discrimination of Introduced Predators by Ontogenetically Naïve Prey Scales with Duration of Shared Evolutionary History, „Animal Behaviour” 2018, t. 137, s. 133–139. ↩
12 D.T. Blumstein, The Multipredator Hypothesis and the Evolutionary Persistence of Antipredator Behavior, „Ethology” 2006, t. 112, s. 209–217. ↩
13 S.M. Goodman, The Enigma of Antipredator Behavior in Lemurs: Evidence of a Large Extinct Eagle on Madagascar, „International Journal of Primatology” 1994, t. 15, s. 129–134. ↩
14 T.N. Suzuki, Parental Alarm Calls Warn Nestlings about Different Predatory Threats, „Current Biology” 2011, t. 21, nr 1, s. 15–16. ↩
15 E.P. Odum, Annual Cycle of the Black-Capped Chickadee, „The Auk” 1941, t. 58, s. 314–333. ↩
16 M.M. Mariette, K.L. Buchanan, Prenatal Acoustic Communication Programs Offspring for High Posthatching Temperatures in a Songbird, „Science” 2016, t. 353, s. 812–814. ↩
17 Tamże. ↩
18 A.J. Fridlund i in., Little Albert: A Neurologically Impaired Child, „History of Psychology” 2012, t. 15, nr 4, s. 302–327. ↩
19 K. Leniowski, E. Węgrzyn, A. Wojton, Do Birds Understand What’s Going on in Their Nests? The Experimental Test of Insight in Small Passerines, „Ethology Ecology & Evolution” 2013, t. 25, nr 1, s. 70–81. ↩
1* Dingo australijski – przedstawiciel psowatych pochodzący od starożytnej rasy psów, która zdziczała (jeżeli nie wskazano inaczej, wszystkie przypisy dolne pochodzą od autora). ↩
2*Fitness (ang.) – w dużym uproszczeniu to swoista miara sukcesu reprodukcyjnego, która odzwierciedla, jak dobrze dany organizm jest przystosowany do życia w określonym środowisku. Zapamiętajcie, proszę, ten termin, bo często będę się do niego odwoływał. W naukach biologicznych jest on niezbędny do zrozumienia wielu aspektów zachowania zwierząt. ↩
