Ebook dostępny w abonamencie bez dopłat od 24.02.2026
Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Ta książka nie jest o polityce. To książka o każdym z nas – więc też o tobie. O naszych lękach, słabościach i ograniczeniach, które w skali globalnej decydują o tym, że świat znalazł się na niebezpiecznym kursie. Ta książka jest o tym, że zmiana tego kursu zależy od każdego z nas – więc również od ciebie. Ta książka jest o tym, że świat, który znamy i kochamy przetrwa pod warunkiem, że każdy z nas – więc i ty – przekroczy własną chciwość, lęk, nienawiść i narcystyczny egocentryzm. Ta książka jest też o nadziei – bo nieporównanie łatwiej jest zmienić siebie niż zmienić świat.
Daj sobie spokój to przesłanie wszystkich moich książek. Ale droga do wewnętrznego spokoju prowadzi przez samopoznanie i samozrozumienie. Nie licz na to, że inni dadzą ci spokój – tylko ty sam możesz go sobie dać.
Wojciech Eichelberger
Wojciech Eichelberger
Trener, coach, psychoterapeuta. Twórca idei i programu Instytutu Psychoimmunologii – IPSI, którego misją jest humanizowanie biznesu. Współtwórca platformy Positive Life organizującej psychologiczne szkolenia i kursy on-line. Jedna z wybitnych postaci polskiej psychologii i psychoterapii. Autor wielu bestselerowych książek z pogranicza psychologii, antropologii i duchowości. Od wielu lat obecny w radiu, telewizji, w renomowanych czasopismach i dziennikach. W pracy z ludźmi odwołuje się do podejścia integralnego, które prócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość.
Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Polonia Restituta za działalność konspiracyjną w okresie stanu wojennego.
Renata Arendt-Dziurdzikowska
Dziennikarka i pisarka zajmująca się zagadnieniami psychologii, rozwoju wewnętrznego i duchowości. Autorka i współautorka wielu książek. Certyfikowana coach.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 126
Wojciech Eichelberger
Trener, coach, psychoterapeuta. Twórca idei i programu Instytutu Psychoimmunologii – IPSI, którego misją jest humanizowanie biznesu. Współtwórca platformy Positive Life organizującej psychologiczne szkolenia i kursy on-line. Jedna z wybitnych postaci polskiej psychologii i psychoterapii. Autor wielu bestselerowych książek z pogranicza psychologii, antropologii i duchowości. Od wielu lat obecny w radiu, telewizji, w renomowanych czasopismach i dziennikach. W pracy z ludźmi odwołuje się do podejścia integralnego, które prócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Polonia Restituta za działalność konspiracyjną w okresie stanu wojennego.
www.wojciecheichelberger.pl
Renata Arendt-Dziurdzikowska
Dziennikarka i pisarka zajmująca się zagadnieniami psychologii, rozwoju wewnętrznego i duchowości. Autorka i współautorka wielu książek. Certyfikowana coach.
www.rdziurdzikowska.pl
Renata Arendt-Dziurdzikowska
R Gdy czytam dane o tym, jak traktujemy Ziemię, popadam w depresyjny nastrój. Kilka przykładów. Codziennie, z powodu działalności człowieka, znika z powierzchni Ziemi 137 gatunków zwierząt. Rocznie wycina się dwa miliony hektarów Puszczy Amazońskiej. Niemal o półtora miliarda ton rocznie powiększa się góra śmieci w krajach Unii Europejskiej. Co roku do mórz i oceanów trafia sześć milionów ton ropy naftowej, przez co zagrożone są wybrzeża, giną ptaki morskie, ryby, podwodne życie. A w Polsce? Choćby góry śmieci w lasach, w jeziorach, przy drogach. Mieszkam w otulinie Puszczy Kampinoskiej, która jest parkiem narodowym. W tym miejscu biznesmen wytapia tłuszcz, zatruwając powietrze, niszcząc zdrowie sobie i innym. Protesty mieszkańców nikogo z władz nie interesują. Dlaczego tak mało obchodzi nas los planety, dzięki której żyjemy, która nas karmi i podtrzymuje nasze życie? Wygląda to na zbiorowo, pomału popełniane samobójstwo.
Wojciech Eichelberger
W Ziemia stała się niewolnicą patriarchatu, istotą nieposiadającą żadnych praw, z którą nie ma powodu się liczyć. Pogarda i arogancja, z jaką jest traktowana i wykorzystywana – niszczenie lasów, zatruwanie wody i powietrza, masowe mordowanie i eksploatowanie zwierząt – boli i oburza wielu wrażliwych ludzi obu płci. Ale mało kto chce ich słuchać. W globalnej skali nasza ludzka chciwość, bezmyślność i arogancja każą nam podcinać gałąź, na której siedzimy, sikać sobie do zupy, niszczyć dom, w którym przyjdzie żyć wnukom i prawnukom. Żadne inne istoty nie zachowują się tak agresywnie wobec własnego otoczenia. Instynkt wymusza na nich życie w harmonii ze środowiskiem, bo to i tylko to gwarantuje przetrwanie gatunków. A my zachowujemy się tak, jakbyśmy jednocześnie postradali zmysły, instynkt samozachowawczy, solidarność gatunkową i elementarne poczucie przyzwoitości. O świadomości i solidarności planetarnej nie wspomnę. W efekcie, nie dość, że niszczymy Ziemię, od której zależy nasze istnienie, to jeszcze na dodatek rozmnażamy się bez umiaru, wydajemy ogromne pieniądze na przedłużanie życia za wszelką cenę i marzymy o tym, aby genetycznie zaprogramować sobie nieśmiertelność. A jeśli groźne proroctwa ekologów się spełnią i zniszczymy naszą planetę, to co tam… przeniesiemy się gdzieś indziej i zaczniemy wszystko od początku. Na przykład na Marsie.
R Wydaje się, że my, kobiety, jesteśmy bardziej wrażliwe na losy Ziemi, jesteśmy bardziej z Ziemią związane. Jest taka ciekawa książka Punkt zwrotny Fritjofa Capry, w której autor pisze o tym, że los Ziemi jest tożsamy z losem kobiet.
W Trudno nie zgodzić się z tą tezą. Patriarchalna cywilizacja traktuje kobiety i Ziemię w podobny sposób: z pogardą i arogancją. Dlatego kobiety częściej niż mężczyźni solidaryzują się z Ziemią, są jej orędowniczkami i odruchowo ją chronią. Jestem pewien, że to nie kobiety wyrzucają śmieci do lasów, nie one zatruwają wodę i glebę. Kobiety instynktownie wiedzą, że planeta zwana Ziemią jest naszym wspólnym, cudownym i jedynym ogrodem, który rodzi i wspiera także nas, ludzi. Nie wolno go niszczyć i eksploatować, bo czyniąc tak, niszczymy siebie. Na wielkich obszarach Ziemi kobiety są w podobny sposób jak ona eksploatowane i wykorzystywane. Solidaryzowanie się z Ziemią i jej obrona jest więc dla nich naturalnym wyrazem empatii i siostrzeństwa.
Stopień, w jakim na tym świecie eksploatowane i dewaluowane są kobiety, jest ciągle nieuświadomioną, gatunkową hańbą. Wraz z aroganckim i egotycznym nadużywaniem przyrody stanowi ona największy grzech naszej cywilizacji, który nieuchronnie spowoduje negatywne konsekwencje na skalę planetarną. Postępy w równouprawnieniu kobiet są dalece niewystarczające i – na zasadzie im dalej w las, tym więcej drzew – odsłaniają tylko kolejne obszary kobiecego piekła. Nawet w krajach uznających zasadność i konieczność emancypacji kobiet patriarchalne stereotypy ciągle nie pozwalają na otoczenie należnym szacunkiem i uznaniem ich pracy domowej, która od zarania dziejów jest niezauważana i nieopłacana. W ogromnej większości tzw. cywilizowanych krajów kobieta może urodzić i wychować kilkoro dzieci, ciężko przepracować w domu całe życie i nie mieć z tego tytułu prawa ani do ubezpieczenia, ani do emerytury. Jest traktowana jak niewolnica. Jeśli znudzi się mężowi albo zachoruje i zostanie z tego powodu porzucona, nie ma środków do samodzielnego życia. Z punktu widzenia państwa jest bezużytecznym nierobem i pasożytem. Może jedynie skorzystać z pomocy socjalnej albo z pomocy dorosłych dzieci – jeśli się nad nią ulitują.
Od pierwszych lat życia większość kobiet pada ofiarą nadużyć seksualnych. Kobiety są nadal masowo gwałcone przez zwycięskie armie, zmuszane do prostytucji pod ekonomiczną lub fizyczną presją, sprzedawane i kupowane jak niewolnice. Ale na eksploatacji seksualnej się nie kończy. Kobiety są na wielką skalę eksploatowane również biologicznie, gdy uchwalane przez mężczyzn w imię patriarchalnej pseudoreligijności prawo, pozbawia je możliwości decydowania o własnym losie, a ich ciała uznaje za upaństwowione agregaty zobowiązane do rodzenia bez względu na zdrowotne, ekonomiczne, społeczne czy rodzinne uwarunkowania. Patriarchalni fanatycy i fundamentaliści nie ukrywają, że w ramach ich projektu idealnego świata kobiety powinny rodzić dzieci poczęte w każdych okolicznościach, bez względu na stopień uszkodzeń płodu i zagrożenia życia matki. W dodatku większość mężczyzn, są wśród nich także ci światli i wykształceni, nadal hoduje iluzję wszechpotężnego władcy i domaga się dla siebie dziewiczych agregatów reprodukcyjnych – nietkniętych, gwarantowanych i zapieczętowanych. Skrajnie okrutnym, psychotycznym wręcz przejawem tej męskiej aberracji jest obyczaj wycinania łechtaczek i zaszywania warg sromowych dziewczynkom w islamskich rejonach Afryki.
W Nawet w tzw. krajach demokratycznych i cywilizowanych kobiety ciągle nie mają wystarczającego wpływu na stanowienie prawa, na politykę i na ekonomię. Pozbawione dostępu do ołtarzy i ambon nie mogą z pozycji duchowych autorytetów głosić kobiecego rozumienia i przeżywania duchowości ani kobiecej wizji świata. Dopuszczone do duchowego nauczania z pewnością wielkim głosem wołałyby w obronie zwierząt, lasów, łąk, wód i powietrza. Bo patriarchalna religijność nigdy nie była i nie jest zdolna zatroszczyć się szczerze o to, co sama nazywa „boskim stworzeniem”. Uparcie hołduje rozpaczliwie naiwnemu przekonaniu, że Bóg stworzył ziemię i kobietę dla mężczyzny i nakazał mu czynić je sobie poddanymi. Dzisiaj widać to wyraźnie, że dalsze podtrzymywanie tego dogmatycznego złudzenia grozi nam wszystkim nieuniknioną katastrofą.
R Ale póki co niczego nam nie brakuje, ciągle jest co jeść, jest czym oddychać. Może dlatego lekceważymy zagrożenia. Przerażające dane statystyczne nie dotykają nas bezpośrednio.
W Tylko tak się nam wydaje. Szczególnie kolejnym pokoleniom wychowanym w miastach. Ale wystarczy posłuchać ludzi, którzy mają kontakt z przyrodą, dostrzegają ją i rozumieją. Okazuje się wtedy, że ludzie od pokoleń wychowywani w zatrutych aglomeracjach już nie wiedzą, jak pachnie czyste powietrze i czysty deszcz, który nie tak dawno jeszcze dostarczał kobietom najlepszej wody do mycia włosów. Nie wiedzą, jak wyglądają zdrowe lasy, czyste rzeki i jeziora, jak przygrzewa przyjazne słońce, jak smakuje prawdziwy chleb, warzywa i owoce. Nawiasem mówiąc, przydałoby się stworzyć dla celów edukacyjnych Muzeum Smaków i Zapachów Czystej Przyrody i Żywności. l to jak najszybciej. Zanim zabraknie świadków i eksponatów. Tymczasem pozbawione naturalnych smaków i zapachów otoczenie uznajemy za normę, bowiem nasze pojęcie normy zostało już całkowicie spaczone. Stąd też bierze się uderzający brak wrażliwości miast na losy Ziemi. Większość ludzkości żyje w wyniosłych, kamiennych miastach, wyrażających męską dominację nad symboliczną kobietą, czyli żywą i dziką przyrodą. Świat nadal, w coraz większym tempie się industrializuje. W efekcie oderwane od natury, egotycznie i obsesyjnie zaprzątnięte własnymi problemami, „męskie” miasta, coraz bardziej ślepe na biologiczne i klimatyczne zagrożenia, w coraz większym stopniu decydują o tym, co dzieje się z naturalną, „kobiecą” substancją naszej planety. W świetle tego nie sposób przecenić znaczenia powszechnej edukacji ekologicznej oraz skutecznej ochrony rezerwatów przyrody i naturalnego rolnictwa. Czas już także najwyższy na wprowadzenie powszechnego nauczania głębokiej ekologii powiązanej z antropologią płci i historią feminizmu.
R Znajoma lekarka pediatra powiedziała mi, że już niemal w ogóle nie rodzą się zdrowe dzieci. Lista wczesnych schorzeń jest coraz dłuższa; epidemia alergii, skaz białkowych, nowotworów itd. Gdybyśmy ten fakt połączyli z zatruciem środowiska, może wtedy przejęlibyśmy się losem Ziemi.
W Chora Matka-Ziemia rodzi chore dzieci. Nasze ciała to przecież nic innego jak przetworzona materia i energia Ziemi. Wszyscy więc, w mniejszym lub większym stopniu, chorujemy z powodu narastającego zatrucia środowiska. Prawdziwie zdrowa wątroba to w dzisiejszych czasach również eksponat muzealny. Ale nie chcemy o tym wiedzieć. Nie chcemy finansować rzetelnych badań na ten temat, bo nie chcemy psuć sobie radości nieograniczonej konsumpcji i satysfakcji płynącej ze złudzenia panowania nad przyrodą. Męscy przywódcy świata nie mają żadnego interesu w tym, by konfrontować się z wymagającą zasadniczych przewartościowań i zmian systemowych rzeczywistością planety. Niestety nie wygląda na to, że zdołamy zmądrzeć przed szkodą. Media i politycy, zamiast kształtować i upowszechniać ekologiczną świadomość – zajmują się przyprawianiem ekologom gęby nieodpowiedzialnych i niedouczonych oszołomów. Gdy najważniejsze są wskaźniki gospodarczego wzrostu i popularność wśród nieświadomych zagrożenia wyborców, wygodniej jest szydzić z ekologów niż mieć odwagę ich wysłuchać. Kolejne ekipy rządzące muszą zbierać punkty na następne wybory, więc wprowadzenie ograniczeń i przekształceń wynikających z logiki ekologicznego myślenia i planetarnej solidarności jest politycznie nieopłacalne. A po nas choćby potop. Liczy się doraźny polityczny zysk, a nie głęboko pojmowana odpowiedzialność za przyszłość planety i ludzi na niej żyjących. Stany Zjednoczone, największe mocarstwo świata, dają tu fatalny przykład. Po kilkunastu latach aroganckiego oporu, dopiero niedawno Amerykanie podpisali tzw. protokół z Kioto o ograniczeniu emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Nie chcieli ograniczyć produkcji dóbr decydujących o wyborczych zachowaniach obywateli. Podobnie postępowały Chiny i Indie, opętane mocarstwową obsesją wzrostu gospodarczego za wszelką cenę. Skoro tak postępują najbogatsze i największe kraje świata, to co mówić o innych, które często z trudem wiążą koniec z końcem. Chociaż są chlubne wyjątki. Z niespotykaną gdzie indziej ofiarnością i konsekwencją swoje środowisko naturalne chronią Skandynawowie. Piękny to przykład, ale niestety nie da się uratować ogromnego ziemskiego ogrodu, pielęgnując tylko jedną z jego grządek.
R Tylko raz, i to przejazdem, byłam w Szwecji. To, co mnie uderzyło, to sklepy z kosmetykami w szarych papierach.
W Tam znaleziono takie rozwiązania systemowe, które sprawiają, że opłaca się produkować z odzyskanych surowców. W każdym domu jest pięć kubełków na śmieci, do każdego wrzuca się co innego – papier, szkło, plastik, metal, baterie. Na każdym podwórku jest specjalny pawilonik z wieloma pojemnikami służącymi do selekcji odpadów, które służby komunalne utylizują. U nas, dopiero po ponad 25 latach transformacji, nieudolnie zabraliśmy się za utylizację odpadów. Tak wygląda ekologia w polskim wydaniu. Żałosne samooszukiwanie się. W Skandynawii już trzecie pokolenie gruntownie wyedukowano ekologicznie. Tam nikt nie wyrzuci byle gdzie baterii, akumulatorów, pojemników po tonerach od drukarek itp. Wszyscy wiedzą od dziecka, że odpady przemysłu elektronicznego najbardziej zanieczyszczają środowisko. Wszyscy wiedzą, że toksyczne substancje łatwo dostają się do gleby i wód gruntowych, a potem jako składnik zbóż, warzyw, owoców, mleka i mięsa trafiają do ludzkich organizmów, które masowo od tego chorują – szczególnie na uczulenia i nowotwory. Dlatego w działania proekologiczne zaangażowani są tam wszyscy – telewizja, radio, prasa, szkoły, przedszkola, uniwersytety, gminy, politycy i ewangelickie kościoły. Tam widać jak proekologiczny system oświaty i edukacji społecznej decyduje o wynikach wyborów i składzie elit politycznych.
R Rozmawiałam z ludźmi, którzy prowadzą niewielkie gospodarstwa ekologiczne. To jest bieda. Trzeba być niezwykle zdeterminowanym, dzielnym i odważnym, żeby spróbować z tego wyżyć. Jeśli nie dostaną dopłat z Unii Europejskiej, zbankrutują. Wszystko stoi na głowie. To, co dobre i zdrowe po prostu się nie opłaca.
W Jeśli nie pomożemy sobie sami, to Unia nas nie uratuje. Konieczne są zmiany systemu rozliczania kosztów inwestycji. Do tej pory w tych rozliczeniach nie uwzględnia się trzech czynników – strat ekologicznych, związanych z eksploatacją Ziemi, strat w zdrowiu ludzkim i kosztów domowej pracy kobiet. Jeśli uwzględnić te koszty, to okazuje się, że nasza cywilizacja jest potwornie zadłużona. Ten dług trzeba będzie kiedyś spłacić. Już go spłacamy zdrowiem naszym i naszych dzieci. Gdybyśmy naprawdę wzięli pod uwagę koszty ekologiczne, zdrowotne i te związane z domową pracą kobiet, to musielibyśmy inaczej planować inwestycje, inaczej wyglądałaby ich opłacalność. Ale by można było choćby zacząć myśleć o wprowadzeniu tak zasadniczych zmian systemowych, niezbędna jest rozwinięta świadomość ekologiczna elit politycznych i ustawodawców. A ta, jak widać, rozwija się bardzo wolno.
R Więc co możemy zrobić? Co może zrobić każdy z nas? Przychodzą mi do głowy najprostsze rzeczy – oszczędzanie wody i energii, nieprodukowanie wiecznych, nierozpadających się śmieci, wybieranie produktów wykonanych w energooszczędnych technologiach, ograniczenie spożycia mięsa, bo rosnące zapotrzebowanie na paszę dla zwierząt hodowlanych prowadzi do wycinania lasów, co dramatycznie zaburza ekosystem. Najpopularniejsze hasło ekologów brzmi: „Myśl globalnie, działaj lokalnie, reaguj osobiście”. Chyba dokładnie o to chodzi.
W To wszystko jest bardzo ważne. Ale musimy się też nauczyć zarządzać ekologią kraju i planety przy pomocy kart do głosowania, bo w tych sprawach niezbędne jest zaangażowanie państw i samorządów. Co z tego, że sprzątam las wokół mojego domu i wywożę z niego śmieci na swój koszt, gdy tymczasem góry śmieci rosną w innych miejscach.
Niezbędne są gruntowne zmiany w powszechnej świadomości ekologicznej. Programy edukacyjne, kampanie społeczne, tworzenie i egzekwowanie odpowiednich praw. Ale dotyczy to także – a może przede wszystkim – reformy wyobrażeń i wierzeń religijnych. Dopóki będziemy wyobrażać sobie Boga gdzieś, daleko w niebie, pozostając ślepymi na jego ziemską wszechobecność we „wszelkim stworzeniu”, dopóty Ziemia nie ma szans. Przecież Genesis trwa nieustannie, z chwili na chwilę, a my jak rozpaskudzone dzieci marnotrawimy wysiłki Wszechświata, podtrzymującego nasze istnienie. Niestety na Ziemi święte są tylko budynki świątyń. Lasy, góry, rzeki, cała ożywiona i nieożywiona przyroda, po prostu ziemia, na której owe świątynie stoją, nie może być uznana za świętą, bo to „animalizm i pogaństwo”. Zapewne dlatego w seminariach duchownych nie wykłada się ekologii.
W Chyba już jednak czas najwyższy na „pogańskie” upodmiotowienie i kanonizację Ziemi, na przyznanie jej prawa do życia. Czas dostrzec, że nie tylko ludzkie życie, ale wszelkie życie przejawiające się w niezliczonych formach, jest w istocie boskie i święte. Przybliżymy się do tego, gdy kobiety zaczną w pełni uczestniczyć w uchwalaniu praw i w rządzeniu, współdecydować o ekonomii i polityce, gdy wniosą swój wkład w powszechną religijność i duchowość. Bo patriarchat nigdy nie zechce kanonizować Ziemi.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
