Co z tym światem? - Wojciech Eichelberger, Renata Arendt Dziurdzikowska - ebook + książka
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Ta książka nie jest o polityce. To książka o każdym z nas – więc też o tobie. O naszych lękach, słabościach i ograniczeniach, które w skali globalnej decydują o tym, że świat znalazł się na niebezpiecznym kursie. Ta książka jest o tym, że zmiana tego kursu zależy od każdego z nas – więc również od ciebie. Ta książka jest o tym, że świat, który znamy i kochamy przetrwa pod warunkiem, że każdy z nas – więc i ty – przekroczy własną chciwość, lęk, nienawiść i narcystyczny egocentryzm. Ta książka jest też o nadziei – bo nieporównanie łatwiej jest zmienić siebie niż zmienić świat.

Daj sobie spokój to przesłanie wszystkich moich książek. Ale droga do wewnętrznego spokoju prowadzi przez samopoznanie i samozrozumienie. Nie licz na to, że inni dadzą ci spokój – tylko ty sam możesz go sobie dać.

Wojciech Eichelberger

Wojciech Eichelberger

Trener, coach, psychoterapeuta. Twórca idei i programu Instytutu Psychoimmunologii – IPSI, którego misją jest humanizowanie biznesu. Współtwórca platformy Positive Life organizującej psychologiczne szkolenia i kursy on-line. Jedna z wybitnych postaci polskiej psychologii i psychoterapii. Autor wielu bestselerowych książek z pogranicza psychologii, antropologii i duchowości. Od wielu lat obecny w radiu, telewizji, w renomowanych czasopismach i dziennikach. W pracy z ludźmi odwołuje się do podejścia integralnego, które prócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość.

Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Polonia Restituta za działalność konspiracyjną w okresie stanu wojennego.

Renata Arendt-Dziurdzikowska

Dziennikarka i pisarka zajmująca się zagadnieniami psychologii, rozwoju wewnętrznego i duchowości. Autorka i współautorka wielu książek. Certyfikowana coach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 126

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



O autorach

Woj­ciech Eichel­ber­ger

Tre­ner, coach, psy­cho­te­ra­peuta. Twórca idei i pro­gramu Insty­tutu Psy­cho­im­mu­no­lo­gii – IPSI, któ­rego misją jest huma­ni­zo­wa­nie biz­nesu. Współ­twórca plat­formy Posi­tive Life orga­ni­zu­ją­cej psy­cho­lo­giczne szko­le­nia i kursy on-line. Jedna z wybit­nych postaci pol­skiej psy­cho­lo­gii i psy­cho­te­ra­pii. Autor wielu best­se­le­ro­wych ksią­żek z pogra­ni­cza psy­cho­lo­gii, antro­po­lo­gii i ducho­wo­ści. Od wielu lat obecny w radiu, tele­wi­zji, w reno­mo­wa­nych cza­so­pi­smach i dzien­ni­kach. W pracy z ludźmi odwo­łuje się do podej­ścia inte­gral­nego, które prócz psy­chiki bie­rze pod uwagę ciało, ener­gię i ducho­wość. Odzna­czony Krzy­żem Kawa­ler­skim Polo­nia Resti­tuta za dzia­łal­ność kon­spi­ra­cyjną w okre­sie stanu wojen­nego.

www.woj­cie­che­ichel­ber­ger.pl

Renata Arendt-Dziur­dzi­kow­ska

Dzien­ni­karka i pisarka zaj­mu­jąca się zagad­nie­niami psy­cho­lo­gii, roz­woju wewnętrz­nego i ducho­wo­ści. Autorka i współ­au­torka wielu ksią­żek. Cer­ty­fi­ko­wana coach.

www.rdziur­dzi­kow­ska.pl

1. Planeta

Renata Arendt-Dziur­dzi­kow­ska

R Gdy czy­tam dane o tym, jak trak­tu­jemy Zie­mię, popa­dam w depre­syjny nastrój. Kilka przy­kła­dów. Codzien­nie, z powodu dzia­łal­no­ści czło­wieka, znika z powierzchni Ziemi 137 gatun­ków zwie­rząt. Rocz­nie wycina się dwa miliony hek­ta­rów Pusz­czy Ama­zoń­skiej. Nie­mal o pół­tora miliarda ton rocz­nie powięk­sza się góra śmieci w kra­jach Unii Euro­pej­skiej. Co roku do mórz i oce­anów tra­fia sześć milio­nów ton ropy naf­to­wej, przez co zagro­żone są wybrzeża, giną ptaki mor­skie, ryby, pod­wodne życie. A w Pol­sce? Choćby góry śmieci w lasach, w jezio­rach, przy dro­gach. Miesz­kam w otu­li­nie Pusz­czy Kam­pi­no­skiej, która jest par­kiem naro­do­wym. W tym miej­scu biz­nes­men wyta­pia tłuszcz, zatru­wa­jąc powie­trze, nisz­cząc zdro­wie sobie i innym. Pro­te­sty miesz­kań­ców nikogo z władz nie inte­re­sują. Dla­czego tak mało obcho­dzi nas los pla­nety, dzięki któ­rej żyjemy, która nas karmi i pod­trzy­muje nasze życie? Wygląda to na zbio­rowo, pomału popeł­niane samo­bój­stwo.

Woj­ciech Eichel­ber­ger

W Zie­mia stała się nie­wol­nicą patriar­chatu, istotą nie­po­sia­da­jącą żad­nych praw, z którą nie ma powodu się liczyć. Pogarda i aro­gan­cja, z jaką jest trak­to­wana i wyko­rzy­sty­wana – nisz­cze­nie lasów, zatru­wa­nie wody i powie­trza, masowe mor­do­wa­nie i eks­plo­ato­wa­nie zwie­rząt – boli i obu­rza wielu wraż­li­wych ludzi obu płci. Ale mało kto chce ich słu­chać. W glo­bal­nej skali nasza ludzka chci­wość, bez­myśl­ność i aro­gan­cja każą nam pod­ci­nać gałąź, na któ­rej sie­dzimy, sikać sobie do zupy, nisz­czyć dom, w któ­rym przyj­dzie żyć wnu­kom i prawnu­kom. Żadne inne istoty nie zacho­wują się tak agre­syw­nie wobec wła­snego oto­cze­nia. Instynkt wymu­sza na nich życie w har­mo­nii ze śro­do­wi­skiem, bo to i tylko to gwa­ran­tuje prze­trwa­nie gatun­ków. A my zacho­wu­jemy się tak, jak­by­śmy jed­no­cze­śnie postra­dali zmy­sły, instynkt samo­za­cho­waw­czy, soli­dar­ność gatun­kową i ele­men­tarne poczu­cie przy­zwo­ito­ści. O świa­do­mo­ści i soli­dar­no­ści pla­ne­tar­nej nie wspo­mnę. W efek­cie, nie dość, że nisz­czymy Zie­mię, od któ­rej zależy nasze ist­nie­nie, to jesz­cze na doda­tek roz­mna­żamy się bez umiaru, wyda­jemy ogromne pie­nią­dze na prze­dłu­ża­nie życia za wszelką cenę i marzymy o tym, aby gene­tycz­nie zapro­gra­mo­wać sobie nie­śmier­tel­ność. A jeśli groźne pro­roc­twa eko­lo­gów się speł­nią i znisz­czymy naszą pla­netę, to co tam… prze­nie­siemy się gdzieś indziej i zaczniemy wszystko od początku. Na przy­kład na Mar­sie.

R Wydaje się, że my, kobiety, jeste­śmy bar­dziej wraż­liwe na losy Ziemi, jeste­śmy bar­dziej z Zie­mią zwią­zane. Jest taka cie­kawa książka Punkt zwrotny Fri­tjofa Capry, w któ­rej autor pisze o tym, że los Ziemi jest toż­samy z losem kobiet.

W Trudno nie zgo­dzić się z tą tezą. Patriar­chalna cywi­li­za­cja trak­tuje kobiety i Zie­mię w podobny spo­sób: z pogardą i aro­gan­cją. Dla­tego kobiety czę­ściej niż męż­czyźni soli­da­ry­zują się z Zie­mią, są jej orę­dow­nicz­kami i odru­chowo ją chro­nią. Jestem pewien, że to nie kobiety wyrzu­cają śmieci do lasów, nie one zatru­wają wodę i glebę. Kobiety instynk­tow­nie wie­dzą, że pla­neta zwana Zie­mią jest naszym wspól­nym, cudow­nym i jedy­nym ogro­dem, który rodzi i wspiera także nas, ludzi. Nie wolno go nisz­czyć i eks­plo­ato­wać, bo czy­niąc tak, nisz­czymy sie­bie. Na wiel­kich obsza­rach Ziemi kobiety są w podobny spo­sób jak ona eks­plo­ato­wane i wyko­rzy­sty­wane. Soli­da­ry­zo­wa­nie się z Zie­mią i jej obrona jest więc dla nich natu­ral­nym wyra­zem empa­tii i sio­strzeń­stwa.

Sto­pień, w jakim na tym świe­cie eks­plo­ato­wane i dewa­lu­owane są kobiety, jest cią­gle nie­uświa­do­mioną, gatun­kową hańbą. Wraz z aro­ganc­kim i ego­tycz­nym nad­uży­wa­niem przy­rody sta­nowi ona naj­więk­szy grzech naszej cywi­li­za­cji, który nie­uchron­nie spo­wo­duje nega­tywne kon­se­kwen­cje na skalę pla­ne­tarną. Postępy w rów­no­upraw­nie­niu kobiet są dalece nie­wy­star­cza­jące i – na zasa­dzie im dalej w las, tym wię­cej drzew – odsła­niają tylko kolejne obszary kobie­cego pie­kła. Nawet w kra­jach uzna­ją­cych zasad­ność i koniecz­ność eman­cy­pa­cji kobiet patriar­chalne ste­reo­typy cią­gle nie pozwa­lają na oto­cze­nie należ­nym sza­cun­kiem i uzna­niem ich pracy domo­wej, która od zara­nia dzie­jów jest nie­zau­wa­żana i nie­opła­cana. W ogrom­nej więk­szo­ści tzw. cywi­li­zo­wa­nych kra­jów kobieta może uro­dzić i wycho­wać kil­koro dzieci, ciężko prze­pra­co­wać w domu całe życie i nie mieć z tego tytułu prawa ani do ubez­pie­cze­nia, ani do eme­ry­tury. Jest trak­to­wana jak nie­wol­nica. Jeśli znu­dzi się mężowi albo zacho­ruje i zosta­nie z tego powodu porzu­cona, nie ma środ­ków do samo­dziel­nego życia. Z punktu widze­nia pań­stwa jest bez­u­ży­tecz­nym nie­ro­bem i paso­ży­tem. Może jedy­nie sko­rzy­stać z pomocy socjal­nej albo z pomocy doro­słych dzieci – jeśli się nad nią uli­tują.

Od pierw­szych lat życia więk­szość kobiet pada ofiarą nad­użyć sek­su­al­nych. Kobiety są na­dal masowo gwał­cone przez zwy­cię­skie armie, zmu­szane do pro­sty­tu­cji pod eko­no­miczną lub fizyczną pre­sją, sprze­da­wane i kupo­wane jak nie­wol­nice. Ale na eks­plo­ata­cji sek­su­al­nej się nie koń­czy. Kobiety są na wielką skalę eks­plo­ato­wane rów­nież bio­lo­gicz­nie, gdy uchwa­lane przez męż­czyzn w imię patriar­chal­nej pseu­do­re­li­gij­no­ści prawo, pozba­wia je moż­li­wo­ści decy­do­wa­nia o wła­snym losie, a ich ciała uznaje za upań­stwo­wione agre­gaty zobo­wią­zane do rodze­nia bez względu na zdro­wotne, eko­no­miczne, spo­łeczne czy rodzinne uwa­run­ko­wa­nia. Patriar­chalni fana­tycy i fun­da­men­ta­li­ści nie ukry­wają, że w ramach ich pro­jektu ide­al­nego świata kobiety powinny rodzić dzieci poczęte w każ­dych oko­licz­no­ściach, bez względu na sto­pień uszko­dzeń płodu i zagro­że­nia życia matki. W dodatku więk­szość męż­czyzn, są wśród nich także ci świa­tli i wykształ­ceni, na­dal hoduje ilu­zję wszech­po­tęż­nego władcy i domaga się dla sie­bie dzie­wi­czych agre­ga­tów repro­duk­cyj­nych – nie­tknię­tych, gwa­ran­to­wa­nych i zapie­czę­to­wa­nych. Skraj­nie okrut­nym, psy­cho­tycz­nym wręcz prze­ja­wem tej męskiej aber­ra­cji jest oby­czaj wyci­na­nia łech­ta­czek i zaszy­wa­nia warg sro­mo­wych dziew­czyn­kom w islam­skich rejo­nach Afryki.

W Nawet w tzw. kra­jach demo­kra­tycz­nych i cywi­li­zo­wa­nych kobiety cią­gle nie mają wystar­cza­ją­cego wpływu na sta­no­wie­nie prawa, na poli­tykę i na eko­no­mię. Pozba­wione dostępu do ołta­rzy i ambon nie mogą z pozy­cji ducho­wych auto­ry­te­tów gło­sić kobie­cego rozu­mie­nia i prze­ży­wa­nia ducho­wo­ści ani kobie­cej wizji świata. Dopusz­czone do ducho­wego naucza­nia z pew­no­ścią wiel­kim gło­sem woła­łyby w obro­nie zwie­rząt, lasów, łąk, wód i powie­trza. Bo patriar­chalna reli­gij­ność ni­gdy nie była i nie jest zdolna zatrosz­czyć się szcze­rze o to, co sama nazywa „boskim stwo­rze­niem”. Upar­cie hoł­duje roz­pacz­li­wie naiw­nemu prze­ko­na­niu, że Bóg stwo­rzył zie­mię i kobietę dla męż­czy­zny i naka­zał mu czy­nić je sobie pod­da­nymi. Dzi­siaj widać to wyraź­nie, że dal­sze pod­trzy­my­wa­nie tego dogma­tycz­nego złu­dze­nia grozi nam wszyst­kim nie­unik­nioną kata­strofą.

R Ale póki co niczego nam nie bra­kuje, cią­gle jest co jeść, jest czym oddy­chać. Może dla­tego lek­ce­wa­żymy zagro­że­nia. Prze­ra­ża­jące dane sta­ty­styczne nie doty­kają nas bez­po­śred­nio.

W Tylko tak się nam wydaje. Szcze­gól­nie kolej­nym poko­le­niom wycho­wa­nym w mia­stach. Ale wystar­czy posłu­chać ludzi, któ­rzy mają kon­takt z przy­rodą, dostrze­gają ją i rozu­mieją. Oka­zuje się wtedy, że ludzie od poko­leń wycho­wy­wani w zatru­tych aglo­me­ra­cjach już nie wie­dzą, jak pach­nie czy­ste powie­trze i czy­sty deszcz, który nie tak dawno jesz­cze dostar­czał kobie­tom naj­lep­szej wody do mycia wło­sów. Nie wie­dzą, jak wyglą­dają zdrowe lasy, czy­ste rzeki i jeziora, jak przy­grzewa przy­ja­zne słońce, jak sma­kuje praw­dziwy chleb, warzywa i owoce. Nawia­sem mówiąc, przy­da­łoby się stwo­rzyć dla celów edu­ka­cyj­nych Muzeum Sma­ków i Zapa­chów Czy­stej Przy­rody i Żyw­no­ści. l to jak naj­szyb­ciej. Zanim zabrak­nie świad­ków i eks­po­na­tów. Tym­cza­sem pozba­wione natu­ral­nych sma­ków i zapa­chów oto­cze­nie uzna­jemy za normę, bowiem nasze poję­cie normy zostało już cał­ko­wi­cie spa­czone. Stąd też bie­rze się ude­rza­jący brak wraż­li­wo­ści miast na losy Ziemi. Więk­szość ludz­ko­ści żyje w wynio­słych, kamien­nych mia­stach, wyra­ża­ją­cych męską domi­na­cję nad sym­bo­liczną kobietą, czyli żywą i dziką przy­rodą. Świat na­dal, w coraz więk­szym tem­pie się indu­stria­li­zuje. W efek­cie ode­rwane od natury, ego­tycz­nie i obse­syj­nie zaprząt­nięte wła­snymi pro­ble­mami, „męskie” mia­sta, coraz bar­dziej ślepe na bio­lo­giczne i kli­ma­tyczne zagro­że­nia, w coraz więk­szym stop­niu decy­dują o tym, co dzieje się z natu­ralną, „kobiecą” sub­stan­cją naszej pla­nety. W świe­tle tego nie spo­sób prze­ce­nić zna­cze­nia powszech­nej edu­ka­cji eko­lo­gicz­nej oraz sku­tecz­nej ochrony rezer­wa­tów przy­rody i natu­ral­nego rol­nic­twa. Czas już także naj­wyż­szy na wpro­wa­dze­nie powszech­nego naucza­nia głę­bo­kiej eko­lo­gii powią­za­nej z antro­po­lo­gią płci i histo­rią femi­ni­zmu.

R Zna­joma lekarka pedia­tra powie­działa mi, że już nie­mal w ogóle nie rodzą się zdrowe dzieci. Lista wcze­snych scho­rzeń jest coraz dłuż­sza; epi­de­mia aler­gii, skaz biał­ko­wych, nowo­two­rów itd. Gdy­by­śmy ten fakt połą­czyli z zatru­ciem śro­do­wi­ska, może wtedy prze­ję­li­by­śmy się losem Ziemi.

W Chora Matka-Zie­mia rodzi chore dzieci. Nasze ciała to prze­cież nic innego jak prze­two­rzona mate­ria i ener­gia Ziemi. Wszy­scy więc, w mniej­szym lub więk­szym stop­niu, cho­ru­jemy z powodu nara­sta­ją­cego zatru­cia śro­do­wi­ska. Praw­dzi­wie zdrowa wątroba to w dzi­siej­szych cza­sach rów­nież eks­po­nat muze­alny. Ale nie chcemy o tym wie­dzieć. Nie chcemy finan­so­wać rze­tel­nych badań na ten temat, bo nie chcemy psuć sobie rado­ści nie­ogra­ni­czo­nej kon­sump­cji i satys­fak­cji pły­ną­cej ze złu­dze­nia pano­wa­nia nad przy­rodą. Męscy przy­wódcy świata nie mają żad­nego inte­resu w tym, by kon­fron­to­wać się z wyma­ga­jącą zasad­ni­czych prze­war­to­ścio­wań i zmian sys­te­mo­wych rze­czy­wi­sto­ścią pla­nety. Nie­stety nie wygląda na to, że zdo­łamy zmą­drzeć przed szkodą. Media i poli­tycy, zamiast kształ­to­wać i upo­wszech­niać eko­lo­giczną świa­do­mość – zaj­mują się przy­pra­wia­niem eko­lo­gom gęby nie­od­po­wie­dzial­nych i nie­do­uczo­nych oszo­ło­mów. Gdy naj­waż­niej­sze są wskaź­niki gospo­dar­czego wzro­stu i popu­lar­ność wśród nie­świa­do­mych zagro­że­nia wybor­ców, wygod­niej jest szy­dzić z eko­lo­gów niż mieć odwagę ich wysłu­chać. Kolejne ekipy rzą­dzące muszą zbie­rać punkty na następne wybory, więc wpro­wa­dze­nie ogra­ni­czeń i prze­kształ­ceń wyni­ka­ją­cych z logiki eko­lo­gicz­nego myśle­nia i pla­ne­tar­nej soli­dar­no­ści jest poli­tycz­nie nie­opła­calne. A po nas choćby potop. Liczy się doraźny poli­tyczny zysk, a nie głę­boko poj­mo­wana odpo­wie­dzial­ność za przy­szłość pla­nety i ludzi na niej żyją­cych. Stany Zjed­no­czone, naj­więk­sze mocar­stwo świata, dają tu fatalny przy­kład. Po kil­ku­na­stu latach aro­ganc­kiego oporu, dopiero nie­dawno Ame­ry­ka­nie pod­pi­sali tzw. pro­to­kół z Kioto o ogra­ni­cze­niu emi­sji dwu­tlenku węgla do atmos­fery. Nie chcieli ogra­ni­czyć pro­duk­cji dóbr decy­du­ją­cych o wybor­czych zacho­wa­niach oby­wa­teli. Podob­nie postę­po­wały Chiny i Indie, opę­tane mocar­stwową obse­sją wzro­stu gospo­dar­czego za wszelką cenę. Skoro tak postę­pują naj­bo­gat­sze i naj­więk­sze kraje świata, to co mówić o innych, które czę­sto z tru­dem wiążą koniec z koń­cem. Cho­ciaż są chlubne wyjątki. Z nie­spo­ty­kaną gdzie indziej ofiar­no­ścią i kon­se­kwen­cją swoje śro­do­wi­sko natu­ralne chro­nią Skan­dy­na­wo­wie. Piękny to przy­kład, ale nie­stety nie da się ura­to­wać ogrom­nego ziem­skiego ogrodu, pie­lę­gnu­jąc tylko jedną z jego grzą­dek.

R Tylko raz, i to prze­jaz­dem, byłam w Szwe­cji. To, co mnie ude­rzyło, to sklepy z kosme­ty­kami w sza­rych papie­rach.

W Tam zna­le­ziono takie roz­wią­za­nia sys­te­mowe, które spra­wiają, że opłaca się pro­du­ko­wać z odzy­ska­nych surow­ców. W każ­dym domu jest pięć kubeł­ków na śmieci, do każ­dego wrzuca się co innego – papier, szkło, pla­stik, metal, bate­rie. Na każ­dym podwórku jest spe­cjalny pawi­lo­nik z wie­loma pojem­ni­kami słu­żą­cymi do selek­cji odpa­dów, które służby komu­nalne uty­li­zują. U nas, dopiero po ponad 25 latach trans­for­ma­cji, nie­udol­nie zabra­li­śmy się za uty­li­za­cję odpa­dów. Tak wygląda eko­lo­gia w pol­skim wyda­niu. Żało­sne samo­oszu­ki­wa­nie się. W Skan­dy­na­wii już trze­cie poko­le­nie grun­tow­nie wyedu­ko­wano eko­lo­gicz­nie. Tam nikt nie wyrzuci byle gdzie bate­rii, aku­mu­la­to­rów, pojem­ni­ków po tone­rach od dru­ka­rek itp. Wszy­scy wie­dzą od dziecka, że odpady prze­my­słu elek­tro­nicz­nego naj­bar­dziej zanie­czysz­czają śro­do­wi­sko. Wszy­scy wie­dzą, że tok­syczne sub­stan­cje łatwo dostają się do gleby i wód grun­to­wych, a potem jako skład­nik zbóż, warzyw, owo­ców, mleka i mięsa tra­fiają do ludz­kich orga­ni­zmów, które masowo od tego cho­rują – szcze­gól­nie na uczu­le­nia i nowo­twory. Dla­tego w dzia­ła­nia pro­eko­lo­giczne zaan­ga­żo­wani są tam wszy­scy – tele­wi­zja, radio, prasa, szkoły, przed­szkola, uni­wer­sy­tety, gminy, poli­tycy i ewan­ge­lic­kie kościoły. Tam widać jak pro­eko­lo­giczny sys­tem oświaty i edu­ka­cji spo­łecz­nej decy­duje o wyni­kach wybo­rów i skła­dzie elit poli­tycz­nych.

R Roz­ma­wia­łam z ludźmi, któ­rzy pro­wa­dzą nie­wiel­kie gospo­dar­stwa eko­lo­giczne. To jest bieda. Trzeba być nie­zwy­kle zde­ter­mi­no­wa­nym, dziel­nym i odważ­nym, żeby spró­bo­wać z tego wyżyć. Jeśli nie dostaną dopłat z Unii Euro­pej­skiej, zban­kru­tują. Wszystko stoi na gło­wie. To, co dobre i zdrowe po pro­stu się nie opłaca.

W Jeśli nie pomo­żemy sobie sami, to Unia nas nie ura­tuje. Konieczne są zmiany sys­temu roz­li­cza­nia kosz­tów inwe­sty­cji. Do tej pory w tych roz­li­cze­niach nie uwzględ­nia się trzech czyn­ni­ków – strat eko­lo­gicz­nych, zwią­za­nych z eks­plo­ata­cją Ziemi, strat w zdro­wiu ludz­kim i kosz­tów domo­wej pracy kobiet. Jeśli uwzględ­nić te koszty, to oka­zuje się, że nasza cywi­li­za­cja jest potwor­nie zadłu­żona. Ten dług trzeba będzie kie­dyś spła­cić. Już go spła­camy zdro­wiem naszym i naszych dzieci. Gdy­by­śmy naprawdę wzięli pod uwagę koszty eko­lo­giczne, zdro­wotne i te zwią­zane z domową pracą kobiet, to musie­li­by­śmy ina­czej pla­no­wać inwe­sty­cje, ina­czej wyglą­da­łaby ich opła­cal­ność. Ale by można było choćby zacząć myśleć o wpro­wa­dze­niu tak zasad­ni­czych zmian sys­te­mo­wych, nie­zbędna jest roz­wi­nięta świa­do­mość eko­lo­giczna elit poli­tycz­nych i usta­wo­daw­ców. A ta, jak widać, roz­wija się bar­dzo wolno.

R Więc co możemy zro­bić? Co może zro­bić każdy z nas? Przy­cho­dzą mi do głowy naj­prost­sze rze­czy – oszczę­dza­nie wody i ener­gii, nie­pro­du­ko­wa­nie wiecz­nych, nie­roz­pa­da­ją­cych się śmieci, wybie­ra­nie pro­duk­tów wyko­na­nych w ener­go­osz­częd­nych tech­no­lo­giach, ogra­ni­cze­nie spo­ży­cia mięsa, bo rosnące zapo­trze­bo­wa­nie na paszę dla zwie­rząt hodow­la­nych pro­wa­dzi do wyci­na­nia lasów, co dra­ma­tycz­nie zabu­rza eko­sys­tem. Naj­po­pu­lar­niej­sze hasło eko­lo­gów brzmi: „Myśl glo­bal­nie, dzia­łaj lokal­nie, reaguj oso­bi­ście”. Chyba dokład­nie o to cho­dzi.

W To wszystko jest bar­dzo ważne. Ale musimy się też nauczyć zarzą­dzać eko­lo­gią kraju i pla­nety przy pomocy kart do gło­so­wa­nia, bo w tych spra­wach nie­zbędne jest zaan­ga­żo­wa­nie państw i samo­rzą­dów. Co z tego, że sprzą­tam las wokół mojego domu i wywożę z niego śmieci na swój koszt, gdy tym­cza­sem góry śmieci rosną w innych miej­scach.

Nie­zbędne są grun­towne zmiany w powszech­nej świa­do­mo­ści eko­lo­gicz­nej. Pro­gramy edu­ka­cyjne, kam­pa­nie spo­łeczne, two­rze­nie i egze­kwo­wa­nie odpo­wied­nich praw. Ale doty­czy to także – a może przede wszyst­kim – reformy wyobra­żeń i wie­rzeń reli­gij­nych. Dopóki będziemy wyobra­żać sobie Boga gdzieś, daleko w nie­bie, pozo­sta­jąc śle­pymi na jego ziem­ską wszech­obec­ność we „wszel­kim stwo­rze­niu”, dopóty Zie­mia nie ma szans. Prze­cież Gene­sis trwa nie­ustan­nie, z chwili na chwilę, a my jak roz­pa­sku­dzone dzieci mar­no­tra­wimy wysiłki Wszech­świata, pod­trzy­mu­ją­cego nasze ist­nie­nie. Nie­stety na Ziemi święte są tylko budynki świą­tyń. Lasy, góry, rzeki, cała oży­wiona i nieoży­wiona przy­roda, po pro­stu zie­mia, na któ­rej owe świą­ty­nie stoją, nie może być uznana za świętą, bo to „ani­ma­lizm i pogań­stwo”. Zapewne dla­tego w semi­na­riach duchow­nych nie wykłada się eko­lo­gii.

W Chyba już jed­nak czas naj­wyż­szy na „pogań­skie” upodmio­to­wie­nie i kano­ni­za­cję Ziemi, na przy­zna­nie jej prawa do życia. Czas dostrzec, że nie tylko ludz­kie życie, ale wszel­kie życie prze­ja­wia­jące się w nie­zli­czo­nych for­mach, jest w isto­cie boskie i święte. Przy­bli­żymy się do tego, gdy kobiety zaczną w pełni uczest­ni­czyć w uchwa­la­niu praw i w rzą­dze­niu, współ­de­cy­do­wać o eko­no­mii i poli­tyce, gdy wniosą swój wkład w powszechną reli­gij­ność i ducho­wość. Bo patriar­chat ni­gdy nie zechce kano­ni­zo­wać Ziemi.

2. Mięso

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

3. Ciało

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

4. Posiadanie

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

5. Depresja

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

6. Idole

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

7. Udręczenie

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

8. Samotność

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

9. Wychowanie

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

10. Mistrz

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

11. Eutanazja

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

12. Nieśmiertelność

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

13. Bóg

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

14. Koniec

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

O książce