Co Polska i Polacy dali światu - Przemysław Słowiński, Teresa Kowalik - ebook

Co Polska i Polacy dali światu ebook

Przemysław Słowiński, Teresa Kowalik

5,0

Opis

Czytelnicy wspaniale przyjęli „Królewski dar“, w którym autorzy opisywali dorobek polskich wynalazców, odkrywców i badaczy. Oddajemy w ręce czytelnika kolejny tom monumentalnego dzieła – tym razem zawierający poczet żołnierzy, wodzów, polityków, biznesmenów, duchownych i bohaterów ratujących ludzkie życie. Ponad pięćdziesiąt postaci, o których powinieneś wiedzieć; tych pomnikowych i tych niedocenionych przez historię powszechną.

Łączyła ich polska nić wspólnoty.

Żołnierze i wodzowie

Krzysztof Arciszewski – Rogata dusza

Jan III Sobieski – Lew Lechistanu

Tadeusz Kościuszko – Polski i amerykański bohater

Tadeusz Rozwadowski – Pierwszy hetman odrodzonej ojczyzny

Stanisław Maczek – Bijcie się twardo, ale po rycersku

Witold Pilecki – Ochotnik do Auschwitz

Krystyna Skarbek – Ulubiony szpieg Churchilla

Jan Zumbach – As myśliwski – bohater bitwy o Anglię

Ryszard Kukliński – Pierwszy polski oficer w NATO

Politycy

Maryna Mniszchówna – Polska caryca

Józef Retinger – Postać tajemnicza, fascynująco-intrygująca

Zbigniew Brzeziński – Polak w Białym Domu

Biznesmeni

Jerzy Franciszek Kulczycki – Nauczył Europejczyków pić kawę

Helena Rubinstein – Cesarzowa piękna

Antoni Cierplikowski – „Król fryzjerów i fryzjer królów”

Barbara Piasecka-Johnson – Od pokojówki do multimilionerki

Duchowni

Maksymilian Kolbe –Teolog, Boży szaleniec, męczennik z Auschwitz

Władysław Bukowiński (i inni apostołowie ZSRS) – Przewodnicy do Niebieskiego Jeruzalem

Jan Paweł II – Pomazaniec z Krakowa

Ratujący ludzkie życie

Henryk Sławik – Wielki zapomniany bohater trzech narodów

Irena Sendlerowa – Matka dzieci Holocaustu

Wanda Błeńska – Matka trędowatych

Lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy interesują się historią i tych, którzy dobrze życzą Polsce.

W przygotowaniu – równie obszerny tom poświęcony artystom i sportowcom.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 618

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
miruko

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawe historie!
10
malgosiarudnicka

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawa pozycja. O niektórych osobach w ogóle się nie mówi.
00

Popularność



Podobne


Redakcja i korekta

Firma UKKLW – Małgorzata Ablewska,

Małgorzata Kryska-Mosur, Elżbieta Steglińska

 

Okładka i projekt graficzny

Fahrenheit 451

 

Dyrektor projekt.w wydawniczych

Maciej Marchewicz

 

Żródła ilustracji: Wikiepedia i wolne zasoby interetu,

oraz:

 

Hasan Almas/unsplash,

Tim Evans/unsplash,

www.maxfactor.com/pl-pl/ourbrand/max-factor-story

magazynlbg.pl,

materiały prasowe Vysoanska,

Eduardo Flore/unsplash,

Markus Spiske/unsplash,

old books/pixebay.

 

ISBN: 978-83-8079-616-4

 

 

Copyright ©

by Teresa Kowalik, Przemysław Słowiński

Copyright © for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2021

 

 

WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

www.wydawnictwofronda.pl

www.facebook.com/FrondaWydawnictwo

www.twitter.com/Wyd_Fronda

 

KonwersjaEpubeum

Zamiast wstępu

Najbardziej rozpoznawalni Polacy na świecie to papież Jan Paweł II, Lech Wałęsa i Robert Lewandowski. Świat zna również Fryderyka Chopina i Marię Skłodowską-Curie, chociaż nie wszyscy uważają ich za Polaków. Podobnie jak Mikołaja Kopernika.

Tymczasem na kartach naszej bogatej historii zapisało się złotymi zgłoskami wielu innych wybitnych, choć z różnych powodów zapomnianych w ojczyźnie rodaków. Żyli i pracowali na chwałę ludzkości w dalekich, obcych krajach, najczęściej z powodu zesłania lub przymusowej popowstaniowej lub powojennej emigracji. Część z nich, mimo niewątpliwych zasług dla świata, znana jest w naszym kraju tylko nielicznym zainteresowanym.

W Europie nieproporcjonalnie dużo emigrantów pochodzi z ziem polskich (podobnie jak z Irlandii i Sycylii). Powikłane i tragiczne dzieje naszego narodu sprawiły, że za granicą mieszka niemal jedna trzecia ogółu etnicznych Polaków. Wielkość polskiej diaspory oblicza się obecnie na 12–15 milionów

Emigrację można podzielić na dwie główne kategorie: polityczną i ekonomiczną. Jest wprawdzie jeszcze i trzecia kategoria, obejmująca milionowe rzesze Polaków, ale tych, których wysadzano z sań czy kibitek w tajgach Syberii bądź z bydlęcych wagonów gdzieś wśród suchych stepów Kazachstanu – trudno nazwać emigrantami. Trudno określić tą nazwą również tych, którzy pewnego pięknego dnia obudzili się we własnym łóżku, we własnym domu i z przerażeniem dowiedzieli się, że to łóżko i ten dom nie znajdują się już w Polsce, lecz w kraju nazywanym Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich.

Bieda, przegrane wojny i powstania powodowały exodus wciąż nowych i nowych pokoleń buntowniczych patriotów, którzy gdzieś tam w dalekich krajach, „przy stołach współczucia nurzali się w winie i obcym śpiewali o tej, co nie zginie”. Następnie był rok 1956, potem 1968 i ponownie liczne grupy Polaków rozjeżdżały się po wszystkich kontynentach, szukając tam wolności i chleba. Kolejną „Wielką Emigrację” sprokurowali dwaj wybitni demokraci, generałowie Jaruzelski i Kiszczak, wypędzając z Polski po 1981 roku ponad milion obywateli, zapełniających obozy przejściowe w Traiskirchen w Austrii, Friedland w RFN czy Latina we Włoszech.

 

Dawniej wyjeżdżali ci, którym żołądek przyrastał z głodu do kręgosłupa, a w ostatnich latach – obywatele chcący za wszelką cenę polepszyć swój ekonomiczny status. Biednych już nie było stać na to, aby wyjechać. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej (1 maja 2004 roku) najwięcej rodaków ruszyło na Wyspy Brytyjskie. Milion czy 600 tysięcy? Nikt dokładnie nie wie. Pewne jest natomiast, że największą zmianę demograficzną i kulturową przynieśliśmy do 4-milionowej Irlandii. Jest nas tam oficjalnie co najmniej 150 tysięcy. Niektóre skutki tej emigracji widać gołym okiem: zmniejszenie się bezrobocia, czy wręcz brak rąk do pracy w wielu dziedzinach gospodarki. Inne zobaczymy za parę lat. Opustoszałe wsie, starzejące się szybko miasta, niska aktywność gospodarcza i społeczna, rozłąki rodzin zmieniające się w rodzinne tragedie, spadający przyrost naturalny. No cóż, Ubi bene, ibi patria – jak powiadają wyjeżdżający. Gdzie dobrze, tam ojczyzna.

Jest rzeczą naturalną – i wysoce dla naszego kraju szkodliwą – że wśród emigrantów znajdował się duży procent ludzi wybitnych, wykształconych, utalentowanych i aktywnych, którzy swój rozum i zdolności musieli sprzedawać obcym. Nie ma na ziemskim globie miejsca – jakkolwiek by egzotycznie ono brzmiało: Barbados, Seszele, Madagaskar czy Gwadelupa – gdzie nie mieszkaliby Polacy. Jerozolima jest jednym z wielu miast na świecie, gdzie przybysz mówiący po polsku nie musi się obawiać, że nie odnajdzie drogi. Wielkie skupiska Polonii znajdują się w Kanadzie (Montreal, Quebec oraz prowincje: Ontario, Manitoba i Kolumbia Brytyjska), Brazylii (prowincje: Parana, Santa Catarina i Rio Grande do Sul), Australii (Sydney, Melbourne, Canberra, Brisbane), Rosji – gdzie los setek tysięcy polskiej ludności cywilnej deportowanej w latach 1939–1940 oraz dziesiątków tysięcy żołnierzy Armii Krajowej uwięzionych w latach 1944–1946 – wciąż jeszcze nie jest dokładnie znany.

W Europie polska emigracja jest najliczniejsza we Francji, Belgii, Niemczech i na Wyspach Brytyjskich. Sporo Polaków zamieszkuje również Italię, Szwajcarię i Holandię. Dużą grupę tworzą pozostałości polskiej i spolonizowanej ludności, która od wieków zamieszkiwała Litwę, Białoruś i Ukrainę.

 

„Wyzwolenie Polaków od pedagogiki wstydu należy do najważniejszych zadań stojących przed Kościołem w Polsce i przed państwem – twierdzi ksiądz Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika katolickiego «Idziemy». – Wzywa do tego abp Marek Jędraszewski wywiadzie «Dziesiątka za Polskę». Polska stanęła bowiem w centrum nie zawsze życzliwego zainteresowania europejskich instytucji i mediów. Na więcej przychylności możemy liczyć ze strony zwykłych ludzi w Europie Zachodniej, zmęczonych miałkością tamtejszych elit politycznych, skutkami realizowanej przez nie polityki multi-kulti oraz brakiem poczucia bezpieczeństwa. Polska broniąca swojej racji stanu odcina się od głównego nurtu nihilistycznych ideologii podmywających naszą cywilizację.

W Polsce, podobnie zresztą jak w USA, mamy szansę obalić mit, że chrześcijaństwo jest nie do pogodzenia z nowoczesnością. Trwające obchody 1050-lecia Chrztu Polski były opatrznościowym przygotowaniem nas do takiego świadectwa. Trzeba wrócić do chrztu jako źródeł swojej wiary i do źródeł wiary narodu, żeby móc się dzielić wiarą z innymi. Potrzeba również, jak pisał papież Franciszek w Evangelii gaudium, świadomości, że wiara jest skarbem, żeby móc dzielić się tym skarbem radośnie. Dlatego potrzeba wyzwolenia się spod presji wspomnianej już pedagogiki wstydu, która – jak znowu przypomina papież Franciszek – próbuje ukazywać Kościół i ludzi wierzących jako… ciemnogród.

(…) W Polsce, ze względu na szczególne związki Kościoła z narodem i z polską państwowością, pedagogika wstydu dotyka zarazem tego co katolickie i tego co narodowe. Z jednej strony bowiem to katolicyzm ukształtował naszą państwowość i narodową tożsamość, z drugiej zaś wolność Kościoła katolickiego w Polsce zawsze była uwarunkowana wolnością narodu. Pedagogika wstydu była jednym z narzędzi naszego zniewolenia. Tak było od zaborów z niewielkim przerwami aż do naszych czasów. Mieliśmy się ciągle wstydzić za naszych ojców, którzy przehulali I Rzeczpospolitą, za przegrane insurekcje, za utraconą niepodległość w roku 1939, za Powstanie Warszawskie, za Auschwitz, a nawet za Solidarność, wreszcie za papieża Polaka i za Kościół. Bo polskość, jak nam wmawiały do niedawna rządzące nami elity, to «obciach» i «nienormalność» .

Dlatego w nowym kontekście trzeba spojrzeć w prawdzie na nasze 1050-letnie dzieje, których «nie sposób zrozumieć bez Chrystusa». Były w nich momenty słabości i potknięcia. Więcej jednak było powodów do chwały dla narodu i dla Kościoła. Bo to Polska była już w średniowieczu ojczyzną praw człowieka i potem pierwszej w Europie konstytucji. Byliśmy krajem tolerancji, gościnnym dla wypędzanych z Zachodu Żydów, dla muzułmańskich Tatarów, dla wyrzuconych z Czech arian, dla starowierców z Rosji i katolików z Prus. Daliśmy światu myślicieli, artystów, odkrywców i świętych. Kochamy wolność nad życie, a równocześnie potrafimy być heroicznie wierni danemu słowu i temu, w co wierzymy. Kościół w Polsce dał światu św. Jana Pawła II, a w nim samą ideę Światowych Dni Młodzieży. Stąd również wyszła iskra Bożego Miłosierdzia. I tu przebiega dzisiaj front obrony naszej cywilizacji przeciwko dyktaturze relatywizmu.

Nasza przeszłość i teraźniejszość daje nam powody do dumy. Potrzeba jednak osobistego nawrócenia, aby to dziedzictwo Kościoła i chrześcijańskiego narodu w pełni przyjąć za własne. Żeby świadczyć o nim autentycznie i szczerze”.

*

„Zedrzeć z Polski «wygodny kostium ofiary» – napisał profesor Andrzej Nowak w książce Strachy i Lachy. – To zadanie postawiła sobie za cel najsilniejsza na rynku medialnym gazeta. I to ona faktycznie, na tle mizerii intelektualnej pozostałych mediów, dyktowała ogólny ton sprywatyzowanej w ten sposób polityce historycznej w Polsce. Pokazać przeszłość polskiej wspólnoty w taki sposób, żeby jedyną na ten obraz reakcją był wstyd i chęć ucieczki”.

„Będzie się popierać zepsucie obyczajów, ze świętej religii uczyni się straszaka, aby obrzydzić ją szlachetnym sercom, podłość będzie się nagradzać orderami i zaszczytami, lud ogłupiać wódką, szlachtę szlifami i stanowiskami, a za głowy tych, co będą stawiać opór, wyznaczy się cenę, aby rozprawić się z nimi w stosownej chwili”. Kto to powiedział? Nie, nie Jarosław Kaczyński, nie ojciec Tadeusz Rydzyk czy inny „oszołom”. Te słowa wyszły spod pióra Zygmunta Krasińskiego, i to ponad 180 lat temu! Czy nie brzmią one znajomo? Znajomo i aktualnie?

„Rok 1989 miał być początkiem wyjścia z «polskiego piekła», jak zgrabnie streścił mianowany wówczas premier sens naszej historii – pisze w książce Strachy i Lachy Andrzej Nowak. – Po rozpadzie sowieckiego imperium i naszym «wejściu do Europy » mieliśmy się już nie martwić niczym innym niż przezwyciężaniem naszych własnych historycznych grzechów i uformowanej przez «złą polską przeszłość» nieudolności w procesie dostosowania się do zachodnich wzorów modernizacji. Mieliśmy zapominać o tym wzorze przeszłości, w którego centrum była walka o polską wolność i niepodległość – od czasów Chrztu do zrywu Solidarności – i oporu przeciw «wronie » stanu wojennego. Mieliśmy jednak zarazem przypomnieć sobie o tym, że chcąc być wolni, chcąc rządzić się sobą – rządziliśmy «innymi», okrutnie, bezwzględnie, jak owi Persowie Herodota. Mieliśmy zobaczyć wstydliwą «podszewkę» polskiej historii. I tylko ją: historię Polski jako dzieje nietolerancji, dzieje przygotowań do Holokaustu, prześladowań mniejszości (ukraińskiej, niemieckiej, każdej innej), ograniczenia swobody jednostki, zacofanie względem centrów cywilizacji i kultury. Droga do upragnionej modernizacji miała prowadzić nie tylko przez wodę zapomnienia o nadającej sens trwaniu naszej wspólnoty własnej, szczególnej historii, której ośrodkiem musi być jakiś powód do dumy, do pozytywnej identyfikacji. Teraz mieliśmy przejść także przez rzekę wstydu. Polska historia jako źródło wstydu, z którego leczą nas dopiero rządy modernizującej «Polactwo» oświeconej elity (...)”.

 

„Naród polski do wolności urodzony, wolności przyuczony, woli przyjść na hak ostatni [umrzeć w mękach], niż karki swe swobodne, od wieluset laty, jarzmu tureckiemu podać” – mówił przed wezyrem Stanisław Żórawiński, kasztelan bełski, poseł z oblężonego przez przeważające siły turecko-tatarskie Chocimia w 1621 roku. Pan kasztelan wyraził w ten sposób przed satrapą wartość, której Polska była obrończynią – wolność. Oraz – w kontekście sytuacji: wojsko polsko-litewskie w sojuszu z Kozakami broniło Chocimia, bramy do Rzeczypospolitej, bramy do chrześcijańskiej Europy – wskazał na drugą, nie mniej ważną: wiarę chrześcijańską.

„Później był drugi, już bezapelacyjnie zwycięski dla nas, Chocim i wiktoria wiedeńska – pisze dr Robert Kościelny. – A jeszcze później: Cud nad Wisłą. A już zupełnie niedawno cudowny rok 1980. Za każdym razem byliśmy murem broniącym Europę przed barbarzyństwem cywilizacji śmierci, kultem niewoli. (…)

Byliśmy wielcy, kiedy nieśliśmy sąsiadom te dwie potężne idee: wiarę i wolność. Chrystianizacja Litwy, przeprowadzona w duchu nauk głoszonych w Konstancji przez księdza Pawła Włodkowica, a nie krzyżackiej praxis; władztwo Jagiellonów budowane w Europie Środkowo-Wschodniej: Polska, Litwa, dzisiejsza Białoruś, Ukraina, w Czechach i na Węgrzech oraz Chorwacji, z poszanowaniem praw i jestestwa narodów, wynikającym z polskiej myśli i praktyki politycznej; Unia z Litwą, na zasadzie wolni z wolnymi, równi z równymi; próba podobnej unii z Moskwą na początku XVII wieku; Akademia Wileńska utworzona przez króla Stefana z myślą niesienia wiary katolickiej do Skandynawii, a kultury łacińskiej na Wschód (łącznie z Chinami).

Za panowania monarchów elekcyjnych: Władysława IV oraz Jana III Sobieskiego, byliśmy natchnieniem i nadzieją dla podbitych przez islam chrześcijańskich narodów Bałkanów, w których pamięci zapisał się nasz Warneńczyk – syn Władysława Jagiełły. Z nadzieją patrzyły na nas ludy Europy, gdy w powstaniach narodowych, podejmowanych również za wolność naszą i waszą, naruszaliśmy ówczesną «europejską politykę spójności», gwarantowaną przez dyktat mocarstw: Rosji, Prus, Austrii. (…)

Polacy, jak wykazuje historia, mają dane im od przodków szlachetne zobowiązanie, wiano i drogowskaz na drogę życia, szczególnie przydatny w poplątanych czasach. Problem jest z przywództwem – dopóki barany stoją na czele lwów, będziemy widzami kolejnych przedstawień z udziałem przewodników przeciwstawnych stad – kto kogo bardziej spektakularnie wykiwa. Musimy się obudzić, zorganizować i wyłonić własne przywództwo, które byłoby zdolne podjąć zadania najambitniejsze. (…).

Mamy sobie i naszym braciom do zaoferowania dwie wartości: wolność i wiarę, czyli ten etos, w którym wszystkie na świecie narody czują się najlepiej. Mogą się rozwijać. Mogą żyć po swojemu. A przecież o zwycięstwo cywilizacji życia nam chodzi”.