Chcę być święta /E-BOOK/ - Małgorzata Król - ebook

Chcę być święta /E-BOOK/ ebook

Małgorzata Król

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Polki, które zmieniły świat!

Emilia Wojtyłowa, Wanda Błeńska, Wanta Półtawska, Helena Kmieć...

Czy świętość jest zarezerwowana tylko dla wybranych? Czy można odnaleźć ją w codziennym życiu, w trosce o rodzinę, w pracy, w chwilach poświęconych innym?

Małgorzata Król w swojej książce przybliża historie dziesięciu kobiet, których na pierwszy rzut oka nie wyróżniało nic nadzwyczajnego. Zmagały się z trudnościami, miewały kryzysy i doświadczały cierpienia. Kierując się wewnętrznym przynagleniem, przemieniały swoje środowiska, czyniąc je lepszymi. Książka Małgorzaty Król to pasjonująca opowieść o mocy wiary i sile tkwiącej w każdej i w każdym z nas...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 156

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Redakcja i korekta: Magdalena Maziarz

Projekt okładki: Magdalena Nadany-Mardyła, Magdalena Spyrka

Skład, łamanie, opracowanie graficzne: Agnieszka Siekierżycka

Ilustracje na okładce: Shutterstock

© Copyright by Małgorzata Król

© Copyright by Wydawnictwo AA, Kraków 2025

ISBN 978-83-8340-215-4

Wydawnictwo AA s.c.

31-574 Kraków, ul. Ciepłownicza 29

tel. 12 345 42 00, tel. kom. 695 994 193

www.religijna.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk

Wstęp

Kochaj Jezusa w tabernakulum, bo On Życiem życia twego, sercem Twego serca. (…) Choćby wszystko cię zdradziło, wszystko cię opuściło, On zawsze zostanie przy tobie, zawsze będzie ci obrońcą i opiekunem. Kochaj całą wolą twego serca, a wtedy będziesz apostołką Eucharystii wszędzie, gdzie cię Bóg postawi…

(św. Urszula Ledóchowska)

Ludzie zobowiązani są do dawania świadectwa swojej wiary. I nie chodzi o jakąś szczególną manifestację, a tym bardziej o pokazową pobożność czy dewocję. Chodzi o zwykłą, codzienną postawę, w której nie brakuje troski i miłości o rodzinę, pomocy potrzebującym i godzenia się z wszelkimi trudami. Czyż znamy takie osoby? Na pewno. Ale wciąż jest ich mało, zwłaszcza, że niewielu rozumie obowiązek apostolstwa w swoim środowisku. Na Soborze Watykańskim II w 1965 r. powstał dekret o apostolstwie świeckich. Już w pierwszych słowach wstępu dokumentu o nazwie Apostolicam Actuositatem napisano: „Święty Sobór chcąc spotęgować działalność apostolską Ludu Bożego, zwraca się z troską do wiernych świeckich, o których szczególnym i bezwzględnie koniecznym udziale w posłannictwie Kościoła wspominał już na innych miejscach. Nigdy bowiem nie może w Kościele zabraknąć apostolstwa świeckich, które wypływa z samego ich powołania chrześcijańskiego. Jak samorzutna i jak owocna była tego rodzaju działalność w zaraniu Kościoła, ­pokazuje jasno samo Pismo Święte (por. Dz 11, 19–21; 18, 26; Rz 16, 1–16; Flp 4, 3)”.

Dalej zaś zaznaczono: „Apostołom i ich następcom powierzył Chrystus urząd nauczania, uświęcania i rządzenia w Jego imieniu i Jego mocą. Jednak i ludzie świeccy, stawszy się uczestnikami funkcji kapłańskiej, prorockiej i królewskiej Chrystusa, mają swój udział w posłannictwie całego Ludu Bożego w Kościele i w świecie. I rzeczywiście sprawują oni apostolstwo przez swą pracę zmierzającą do szerzenia Ewangelii oraz uświęcania ludzi i do przepajania duchem ewangelicznym oraz doskonalenia porządku spraw doczesnych, tak że ich wysiłek w tej dziedzinie daje jawnie świadectwo o Chrystusie i służy zbawieniu ludzi”.

Wspomniany dekret wskazuje konkretne sfery, w których apostolstwo może się urzeczywistniać. Należą do nich z całą pewnością działalność charytatywna („gdziekolwiek znajdują się ludzie, którym brak pokarmu i napoju, ubrania, mieszkania, lekarstw, pracy, oświaty, środków do prowadzenia życia godnego człowieka, ludzie nękani chorobami i przeciwnościami, cierpiący wygnanie i więzienie, tam miłość chrześcijańska winna ich szukać i znajdywać”), współpraca z innymi członkami wspólnoty („niech świeccy przyzwyczajają się (…) współpracować w miarę sił we wszystkich poczynaniach apostolskich i misyjnych swojej kościelnej rodziny”) oraz krzewienie wiary między małżonkami i ich pociechami („zawsze było obowiązkiem małżonków, a dziś stanowi najważniejszą część ich apostolstwa: ukazywać i potwierdzać swoim życiem nierozerwalność i świętość węzła małżeńskiego; mocno podkreślać prawo i obowiązek rodziców i opiekunów do chrześcijańskiego wychowania dzieci; bronić godności i należnej autonomii rodziny”), jak również dbanie o kulturę i sztukę, staranie się o kształtowanie w środowisku społecznym chrześcijańskiego sposobu myślenia i obyczajów, popieranie w narodzie sprawiedliwości i ­moralności.

Już po raz kolejny, na podstawie opowieści o osobach dających właściwy przykład, pragnę udowodnić, iż świętość nie jest niczym nadzwyczajnym i że trzeba realizować ją w zwykłym, codziennym życiu poprzez przynależne nam posłannictwo: rodzicielskie, małżeńskie, zawodowe, itd. W każdej z ról życiowych trzeba nam dążyć do świętości, gdyż usilnie podkreślam, że świętość jest dla każdego człowieka, a człowiek święty to nie człowiek bez grzechu. Bo istotą świętości jest przyjmowanie woli Bożej, czyli tego, co nas spotyka i wypełnianie słów Ewangelii, a więc np. nieodpowiadanie złem na zło. Taką właśnie świętość prezentowały bohaterki książki. Nie wyróżniały się żadnymi nadzwyczajnymi charyzmatami, darami czy stygmatami, itd. Potrafiły natomiast żyć prostymi zasadami: wiernością, uczciwością, pracowitością, obowiązkowością, modlitwą, troską o innych; przejmowały się jedynie swoimi grzechami i dążyły do poprawy duchowej, a nie do zbytków czy luksusów, bo one nie są skarbami, które nakazuje nam Jezus gromadzić (Mt 6, 9–24). My też możemy tak jak Emilia Wojtyłowa, Wanda Błeńska, Joanna Krypajtis, Stefania Łącka, Helena Kmieć, Małgorzata Wiewiorra, Stefania Mędrzak, Aleksandra Gabrysiak, Wanda Półtawska i Leokadia Małunowicz zmierzać ku świętości w swym codziennym życiu, pamiętając, że „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18, 36).

Emilia Wojtyła (1884–1929)

Służebnica Boża Emilia Wojtyła

Miłość jest najtrudniejszą z cnót, żąda bowiem ofiary.

(Zygmunt Krasiński)

Jesienią 1919 r. Emilia Wojtyłowa (z domu Kaczorowska) dowiedziała się, że jest w stanie błogosławionym. Jednakże po chwili euforii w jej duszy zagościł smutek. Ciąża była bowiem zagrożona. Kobieta, zdaniem lekarza, nie mogła urodzić żywego dziecka, a nawet gdyby tak się stało, to z pewnością ona nie przeżyłaby porodu. W takiej sytuacji ginekolog zasugerował aborcję. Emilia odmówiła, powierzając Boga swój los i los dziecka. Ta decyzja ukazuje cechę charakteru, którą matka papieża kierowała się przez całe życie: posłuszeństwo woli Bożej.

Kaczorowscy

Emilia Wojtyła była rodowitą krakowianką, choć jej przodkowie mieszkali w różnych częściach Polski. Pradziadek Emilii, Jan Kaczorowski (1741–1827), pochodził z Magnuszewa położonego na ziemi radomskiej. Miejscowość należała wówczas do Zamoyskich, u których mężczyzna był stajennym. Ożenił się z miejscową panną, Ewą Adamkiewicz. W 1797 r. przyszedł na świat ich syn, Mikołaj.

Jan Paweł II wiedział o mazowieckich korzeniach rodziny ze strony matki, o czym opowiadała Ewa Malinowska z Urzędu Gminy Magnuszew (świadectwo w książce Matka papieża Mileny Kindziuk). Według jej relacji, podczas pielgrzymki do Rzymu, ktoś w obecności Ojca Świętego krzyknął, że grupa przyjechała z Magnuszewa, na co Jan Paweł II odpowiedział: „To mój ród niedaleko stamtąd!”.

Mikołaj Kaczorowski, dziadek Emilii, również związał swoje życie ze służbą u Zamoyskich. Podobnie jak ojciec opiekował się ich końmi. Zamoyscy musieli cenić go jako pracownika, bowiem był stajennym nie tylko w Magnuszewie, ale także w innych ich dobrach. Mikołaj prawdopodobnie pracował w należących do nich stajniach w Warszawie. Na pewno zaś wyjeżdżał do Maciejowic (obecnie powiat garwoliński). W mieście poznał Franciszkę Kurzawę, z którą stanął przed ołtarzem w 1826 r. Rok po ślubie urodził im się syn Antoni. Kilka lat później małżonkowie przeprowadzili się do Michalowa koło Szczebrzeszyna, gdzie w 1832 r. przyszła na świat ich córka Zofia.

Andrzej Zamoyski wyjechał na ziemię lubelską, a Kaczorowski z rodziną wraz z nim. Zresztą Andrzej Artur Zamoyski, popularnie zwany „Panem Andrzejem”, to ciekawa postać w arystokratycznym rodzie. Był synem ordynata Stanisława Kostki Zamoyskiego, wojewody Księstwa Warszawskiego i prezesa Senatu Królestwa Polskiego, członka i prezesa wielu towarzystw naukowych oraz księżniczki Zofii z Czartoryskich (nazywaną „Matką Rodu Zamoyskich”. Wychowywał się z licznym rodzeństwem, wśród którego warto wspomnieć chociażby Gryzeldę, matkę Służebnicy Bożej Jadwigi Zamoyskiej i generała Władysława Zamoyskiego, działacza niepodległościowego, męża wspomnianej kandydatki na ołtarze. Andrzej Zamoyski urodził się 2 kwietnia 1800 r. w Wiedniu, podczas podróży rodziców po Europie. Dzieciństwo spędził w Paryżu, gdzie pobierał pierwsze nauki. W 1816 r. wyjechał z braćmi na studia do Genewy. Zamoyscy wychowywani w atmosferze umiłowania Ojczyzny nie zaniedbywali swych patriotycznych obowiązków, dlatego w Szwajcarii uczyli się historii i literatury polskiej. W 1819 r. Andrzej wyjechał na kolejne studia do szkockiego Edynburga. Wreszcie po trzyletnim pobycie powrócił do ojczystego kraju, pojął za żonę Różę z Potockich i zaczął angażować się w działalność polityczną i gospodarczą Królestwa Polskiego. Rodzinny majątek w Klemensowie unowocześniał, wprowadzając nowe metody gospodarowania i, co wtedy było czymś wyjątkowym, zwolnił włościan od pańszczyzny w zamian za płacenie czynszu. Zapisał się, jak wielu członków rodu, złotymi zgłoskami w historii Polski.

Tymczasem Mikołaj Kaczorowski, po pewnym czasie ze stajennego awansował on na stangreta Andrzeja Zamoyskiego. Jako osobisty służący hrabiego wyjechał z nim do Warszawy. Był na tyle zaufanym sługą, że mieszkał z arystokratą w pałacu. Podobnie zresztą w Michalowie Kaczorowski zajmował domek blisko rezydencji, nie mieszkał jak zwykli słudzy w czworakach. Wkrótce ten dobry okres skończył się, gdyż Zamoyski popadł w niełaskę u władz carskich, musiał opuścić kraj i udać się w przymusową podróż po Europie. Dopiero w 1868 r. Andrzej Zamoyski powrócił do Ojczyzny, do Krakowa i w tymże mieście zmarł 29 października 1874 r. Jego wierny sługa mieszkał w Michalowie. W 1841 r. zmarła jego pierwsza żona Franciszka, osierocając czworo dzieci. Rok po jej śmierci Kaczorowski ożenił się z Urszulą Malinowską, z którą miał siedmioro dzieci, w tym urodzonego 29 czerwca 1849 r. Feliksa, ojca Emilii, dziadka Jana Pawła II.

Córka rzemieślnika

Feliks Kaczorowski dzieciństwo, jak również wczesną młodość, spędził w Michalowie. Dopiero w wieku dwudziestu kilku lat wyjechał do Krakowa. Najprawdopodobniej była to podróż za hrabią Andrzejem Zamoyskim, bowiem Feliks, podobnie jak ojciec, służył u arystokraty. Wkrótce jednak Zamoyski zmarł, a Kaczorowski przeprowadził się do Białej (dziś to miasto Bielsko-Biała). Ta emigracja była zapewne spowodowana poszukiwaniem pracy. W XIX w. w mieście prężnie rozwijał się przemysł.

W 1875 r. Feliks Kaczorowski ożenił się z pochodzącą z Białej Marią Anną Scholz (spotyka się także zapis nazwiska w formie: Scholc), córką szewca. Małżonkowie mieli dziewięcioro dzieci, czworo pierwszych przyszło na świat w Białej. Kilka lat po ślubie Feliks z rodziną przeprowadził się do Krakowa. Tu jako piąta z rodzeństwa urodziła się Emilia, matka Jana Pawła II. Przyszła na świat dokładnie 26 marca 1884 r., została ochrzczona w kościele św. Mikołaja, otrzymując dwa imiona, pierwsze już wymienione, a na drugie: Anna (takie imię nosiła również matka Emilii).

Feliks Kaczorowski z zawodu był rymarzem, czyli rzemieślnikiem zajmującym się wytwarzaniem siodeł oraz innych elementów końskiej uprzęży. Fachu tego nauczył się jeszcze w Michalowie. W Krakowie założył własny zakład usługowy, co pozwalało rodzinie żyć na dostatnim poziomie. W „Kalendarzu krakowskim” z 1900 r. ukazało się ogłoszenie zakładu Feliksa Kaczorowskiego, w którym reklamodawca oferował:

„(…) gotowe powozy nowe i używane do sprzedania oraz (…) pracownię wyrobów siodlarskich i rymarskich, ręcząc za doborową, gustowną i punktualną robotę”.

W 1890 r. Emilia, mając 6 lat, zaczęła uczęszczać do szkoły. W opracowaniach czytamy, że szkoła galicyjska była z języka polska, z ducha – austriacka. Prawdopodobnie była to do żeńska szkoła prowadzona przez siostry zakonne. Emilia zdobyła solidne wykształcenie, biegle mówiła po niemiecku, grała też na pianinie.

Przyszła matka papieża wychowywała się w duchu religijności, za którą odpowiedzialni byli rodzice. Kaczorowscy razem z dziećmi zbierali się na wspólnej modlitwie, a w niedzielę chodzili do kościoła. Rodzina boleśnie doświadczyła śmierci kilkorga dzieci i ich matki. Emilia najpierw w wieku 2 lat pożegnała malutką, bo roczną, siostrzyczkę Wiktorię, następnie w 1892 r. brata Feliksa. Z kolei w 1897 r., w wieku 44 lat, odeszła jej matka Maria. Emilia wchodziła wówczas w dorosłość, musiała mocno odczuć brak rodzicielki, zresztą sama zmarła w podobnym wieku. Po śmierci żony Feliks Kaczorowski ożenił się po raz drugi, co ciekawe także z panną z Białej – Joanną, która urodziła mu jeszcze czworo dzieci. Tak więc Emilia dorastała z macochą i przyrodnim rodzeństwem. Musiała jednak ponownie zmierzyć się ze śmiercią rodzeństwa: w 1902 r. zmarła jej siostra Olga, a trzy lata później siostra Helena. W 1908 r. umarł natomiast ojciec rodziny, Feliks Kaczorowski.

Troski i radości żony i matki

W 1905 r. Emilia poznała podoficera Karola Wojtyłę, w następnym roku 10 lutego 1906 r. odbył się ich ślub w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Krakowie. Małżonkowie zamieszkali początkowo w podkrakowskiej wsi Krowodrza, którą w 1909 r. włączono w obszar miasta. Tu, 27 sierpnia 1906 r., przyszedł na świat pierworodny syn Wojtyłów, Edmund. Latem 1913 r. rodzina przeprowadziła się do Wadowic. Ten wyjazd był związany z decyzją władz wojskowych, które Karol Wojtyła musiał respektować. Emilia z mężem i synkiem zamieszkali w wynajętym mieszkaniu niedaleko koszar 56. Pułku Piechoty. A we wrześniu Edmund zaczął uczęszczać do lokalnej szkoły. Rok później losy rodziny Wojtyłów, jak i wielu Polaków, uległy znaczącej zmianie. W 1914 r. rozpoczęła się pierwsza z dwóch wojen światowych, nazywana wówczas „wielką wojną”. Karol jako wojskowy był poddany rozkazom cesarza Austro-Węgier. W listopadzie 1914 r. pułk, do którego należał mężczyzna, został ewakuowany do miejscowości Hranice na Morawach (obecnie część Czech). Emilia nie chciała rozstawać się z mężem i ­pojechała wraz z nim, zabierając ze sobą Edmunda, który w Hranicach kontynuował naukę w szkole powszechnej. Na Morawach kobieta zetknęła się z okrucieństwem wojny. Drżała o męża i syna. Na szczęście Karol nie ucierpiał w krwawych walkach, a front przesunął się na wschód, dzięki czemu rodzina mogła wrócić do Wadowic już rok później – w sierpniu 1915 r.

Zdjęcie ślubne Emilii i Karola Wojtyłów

Emilia zapewne cieszyła się z powrotu do domu, również ze względu na fakt, iż spodziewała się kolejnego dziecka. Jednak i w Wadowicach toczyła się wojna, dlatego Karol w trosce o żonę odwiózł ją do jej rodziny w Białej, by tam spokojnie doczekała rozwiązania. Emilia była wątłego zdrowia, wymagała zatem starannej opieki, którą – z uwagi na nadmiar obowiązków zawodowych – nie mógł zapewnić jej mąż. 7 lipca 1916 r. kobieta urodziła dziewczynkę. Był to niestety poród przedwczesny. Dziecko zaraz po narodzeniu zaczęło się dusić wodami płodowymi i 16 godzin później zmarło. Matka zdążyła ochrzcić niemowlę nadając imiona: Olga Maria. Następnego dnia do Białej przyjechał Karol Wojtyła. Po trzech dniach żegnania zmarłej w domu (jak to wówczas było w zwyczaju), pochowano ją na miejscowym cmentarzu. Jan Paweł II wiedział o śmierci o swojej siostry, mógł jednak nawet nie znać jej imienia. W swoim testamencie wspominał ją wszakże anonimowo:

W miarę jak zbliża się kres mego ziemskiego życia, wracam pamięcią do jego początku, do moich Rodziców, brata i Siostry (której nie znałem, bo zmarła przed moim narodzeniem).

Emilia Wojtyłowa z synem Edmundem

W 1918 r. Wojtyłowie przeprowadzili się do nowego, większego mieszkania. Wynajęli jeden z lokali w kamienicy należącej do żydowskiego kupca Bałamutha przy ul. Rynek w Wadowicach (obecnie ulica Kościelna) naprzeciw kościoła Ofiarowania NMP. Mieszkanie liczyło trzy pomieszczenia w amfiladzie. Przy drzwiach wejściowych Emilia zawiesiła kropielnicę, by każdy, kto przekracza próg domu, przeżegnał się wodą święconą. Pierwsze z pomieszczeń stanowiła kuchnia, następnie przechodziło się do mniejszego pokoju, który zajmował Edmund, a na końcu znajdował się drugi, większy pokój, który służył jako salon i sypialnia małżeńska. To Emilia dbała o dom, Karol zaś, po zakończeniu kariery wojskowej, pracował jako urzędnik w Powiatowej Komendzie Uzupełnień w Wadowicach.

Mieszkanie Wojtyłów, jak wynika ze wspomnień osób w nim przebywających, było skromne, lecz gustownie urządzone. Jego pani domu, Emilia, dbała również o odpowiednie przyjęcie gości. Bronisław Wojtyła, kuzyn Karola, odwiedzający rodzinę przyszłego papieża w Wadowicach ­opowiadał:

W (…) salonie zbieraliśmy się, gdy przyjeżdżaliśmy całą rodziną z Czańca do Wadowic. Emilia podawała wtedy dorosłym do stołu, a nam, dzieciom, szykowała osobne nakrycia w innym miejscu pokoju.

Trzy lata po śmierci Olgi Emilia ponownie oczekiwała dziecka. Ze względu na poważne komplikacje wadowicki położnik, który badał kobietę, doradzał aborcję. Wojtyłowa odmówiła, zdając sobie sprawę, że tą decyzją naraża życie dwóch osób: swoje oraz dziecka będącego w jej łonie. Na szczęście znalazła oparcie w mężu. Karol troskliwie zajął się żoną, a także poprosił o prowadzenie ciąży wojskowego lekarza. Samuel Taub, mimo świadomości ryzyka, nie nalegał na aborcję. Z jego pomocą i przy wsparciu rodziny Emilia 18 maja 1920 r. urodziła zdrowego, silnego chłopca, któremu nadano imiona Karol Józef.

Kobieta bardzo cieszyła się z narodzin chłopca. Do swojego synka, którego w rodzinie nazywano Lolkiem, ona zwracała się jeszcze czulej: Loluś. I pieczołowicie się nim opiekowała: kołysała, przebierała, śpiewała do snu. Dodatkowo zajmowała się teściem, Maciejem Wojtyłą, który wtenczas u nich mieszkał. Zmarł, kiedy mały Karol miał trzy latka. Sąsiadki często widziały radosną Emilię spacerującą z wózkiem. Do jednej z nich powiedziała: „To dziecko będzie kimś wielkim”.

Niestety trudna ciąża i poród mocno nadszarpnęły wątłe już zdrowie matki przyszłego papieża. Nadal jednak zajmowała się domem, mężem, dziećmi. Sąsiadki potwierdzały później, że mieszkanie zawsze było zadbane, wysprzątane. Ponadto Emilia szyła na maszynie, co również nie było lekkim zajęciem. Chciała w ten sposób wspomóc rodzinny budżet, do którego doszły wydatki związane ze studiami Edmunda (w 1924 r. wyjechał do Krakowa, by rozpocząć studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim) oraz z edukacją Karola (w 1926 r. zaczął on uczęszczać do szkoły podstawowej).

Karol w dniu Pierwszej Komunii

Choroba Emilii dała o sobie silniej znać w 1927 r. , kobieta z trudem wykonywała jakiekolwiek czynności, a wkrótce zupełnie nie wychodziła z mieszkania. Większość dnia spędzała w łóżku. Wówczas jej mąż przeszedł na wcześniejszą emeryturę i przejął domowe obowiązki. Nie wiadomo jednak, na co dokładnie chorowała matka papieża. Nie zachowała się żadna dokumentacja medyczna, być może ówczesna medycyna nie potrafiła postawić diagnozy. Lecz w świadectwie zgonu jako przyczynę śmierci wpisano: zapalenie mięśnia sercowego i niewydolność nerek.

Na początku 1929 r. jej stan pogorszył się na tyle, iż już nie miała siły, by zadbać o strój chłopca, dlatego Karol w dniu Pierwszej Komunii miał na sobie dziewczęce buciki, które dała mu jedna z sąsiadek. Matka zmarła 13 kwietnia. Do ostatniej chwili czuwał przy niej mąż, który na jej prośbę sprowadził kapłana. Przed śmiercią przyjęła sakrament namaszczenia chorych i przyjęła Komunię Świętą. Kiedy mały Karol wrócił ze szkoły, już nie żyła. Sąsiadka wyjaśniła mu, że „mama poszła do nieba”.

16 kwietnia odbył się pogrzeb Emilii Wojtyłowej. Najpierw odprawiono Mszę Świętą w kościele parafialnym w Wadowicach, po czym trumnę z ciałem przewieziono do Krakowa. Kobieta spoczęła w rodzinnym grobie Kaczorowskich.

Z mężem na ołtarze

Nie sposób nie odnieść wrażenia, iż Wojtyłowie zasługują na miano „świętej rodziny”. Ich synowie, czerpiąc przykład z rodziców, wyrośli na osoby szczerze wierzące, pełne odwagi i oddania. Warto w tym miejscu wspomnieć o Edmundzie, bracie Jana Pawła II, który został lekarzem. Po skończeniu studiów praktykował w Szpitalu Świętego Ludwika w Krakowie, a w 1931 r. został nominowany na sekundariusza (zastępcę ordynatora) Oddziału Zakaźnego Szpitala Miejskiego w Bielsku. Jesienią 1932 r. na oddział trafiła młoda dziewczyna chora na szkarlatynę. Inni medycy nie dawali jej szans na przeżycie, lecz Edmund Wojtyła pragnął ją ratować. Gdy pacjentkę przeniesiono do izolatki, osobiście i jako jedyny się nią zajmował. Niestety wkrótce zaraził się od niej. Najpierw zmarła dziewczyna, a 4 grudnia 1932 r. on. W chwili śmierci miał 26 lat. Z pewnością swój zawód traktował jako służbę i tak umarł. Ale czy tego właśnie nie nauczył się w domu? Widział przecież matkę, chorą i słabą, dzielnie zajmującą się domem i rodziną. Siłę Wojtyłowa niewątpliwie znajdowała w modlitwie i wierze.

Jan Paweł II, wychowywany w atmosferze miłości i religijności, wyrósł na dobrego, mądrego i pobożnego mężczyznę. Zarówno Emilia, jak i Karol, przekazywali synom właściwe wartości. Jak wspominał później papież, nieraz widywał ojca klęczącego i zatopionego w rozmowie z Bogiem. O matce powiedział zaś, że to ona nauczyła go pierwszej modlitwy i znaku krzyża. Czytała też chłopcom Pismo Święte. Marzyła, aby mieć dwóch synów: lekarza i księdza. Jej pragnienie się spełniło. Jan Paweł II w książce Dar i Tajemnica zapisał następujące wspomnienie o Emilii:

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Służebnica Boża Wanda Błeńska

Ten naprawdę jest wielki, kto się odznacza wielką miłością.

(Tomasz a Kempis, O naśladowaniu Chrystusa)

Dostępne w wersji pełnej

Kandydatka na ołtarze Joanna Krypajtis

Jakże słodkie jest imię krzyża; tu, u stóp krzyża Jezusa, dusze przyoblekają się w światłość, rozpłomieniają się miłością; tu otrzymują skrzydła, by wzbić się do lotów najwyższych.

(św. ojciec Pio)

Dostępne w wersji pełnej

Służebnica Boża Stefania Łącka

Chwała Boża realizuje się na ziemi innymi metodami niż chwała ludzka. Chwała Boża wypełnia się przez cichość, uniżenie, miłosierdzie, pokój, przez łagodną dobroć.

(Jezus do Alicji Lenczewskiej)

Dostępne w wersji pełnej

Służebnica Boża Helena Kmieć

Dajesz mi Bożeżycie po życiujeszcze za życia

znak, bym prócz Ciebienie chciał nic więcejmieć do zdobycia

znak, bym prócz Ciebienie miał na świecieżadnych przystani

(Sergiusz Riabinin)

Dostępne w wersji pełnej

Sługa Boża Małgorzata Wiewiorra

Czysta dusza jest jak piękna perła. Dopóki jest ukryta w muszli na dnie morza, nikt nie myśli, aby ją podziwiać, ale jeżeli wydobędziecie ją na słońce, jaśnieje i przyciąga wzrok: tak jest z czystą duszą, która ukryta przed oczami świata, pewnego dnia zajaśnieje przed aniołami w słońcu wieczności.

(św. Jan Maria Vianney)

Dostępne w wersji pełnej

Kandydatka na ołtarze Stefania Mędrzak

(…) na czym polega nasza miłość ku Bogu, a to jest na pełnieniu woli Bożej.

(z Dzienniczka św. siostry Faustyny)

Dostępne w wersji pełnej

Sługa Boża Aleksandra Gabrysiak

Wielka jest tajemnica człowieka – ma ciało, ale ma też nadprzyrodzoną duszę. Jezus nam mówi: „Kto odwiedza chorego, pomaga mi”. To misja kapłańska! Jak kapłan może dotykać Jezusa, tak my, lekarze, dotykamy Jezusa w ciele naszych chorych: biednych, młodych, starych, dzieci.

(z notatek św. Joanny Beretty Molli)

Dostępne w wersji pełnej

Kandydatka na ołtarze Wanda Półtawska

Wpatruj się w Niego, rozmyślaj o Nim, uwielbiaj i staraj się Go naśladować. Jeśli będziesz z Nim cierpieć, będziesz z Nim królować; jeśli będziesz dzielić z Nim ból, będziesz dzielić radość…

(św. Klara z Asyżu)

Dostępne w wersji pełnej

Kandydatka na ołtarze Leokadia Małunowiczówna

Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych.

(1 Kor 9, 22)

Dostępne w wersji pełnej

Bibliografia i źródła fotografii

Dostępne w wersji pełnej

Spis treści

Okładka

Karta tytułowa

Karta redakcyjna

Wstęp

Służebnica Boża Emilia Wojtyła

Służebnica Boża Wanda Błeńska

Kandydatka na ołtarze Joanna Krypajtis

Służebnica Boża Stefania Łącka

Służebnica Boża Helena Kmieć

Sługa Boża Małgorzata Wiewiorra

Kandydatka na ołtarze Stefania Mędrzak

Sługa Boża Aleksandra Gabrysiak

Kandydatka na ołtarze Wanda Półtawska

Kandydatka na ołtarze Leokadia Małunowiczówna

Bibliografia i źródła fotografii

Punkty orientacyjne

Okładka

Strona tytułowa

Prawa autorskie

Spis treści