Callas, moja rywalka - Schmitt Éric-Emmanuel - ebook + książka

Callas, moja rywalka ebook

Schmitt Éric-Emmanuel

0,0
44,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

PORUSZAJĄCY PORTRET GENIALNEJ ŚPIEWACZKI NAKREŚLONY PIÓREM FRANCUSKIEGO WIRTUOZA SŁOWA

Gdy Carlotta Berlumi po raz pierwszy spotkała Marię Callas w drugorzędnej operze, nie spodziewała się, że ta brzydka Greczynka wkrótce podbije najważniejsze sceny muzyczne i serca melomanów na całym świecie.

Nie wiedziała też, że właśnie zaczyna się pojedynek na głosy i emocje, w którym stawką będą nie tylko uznanie i sława, ale też uczucia kochanków.

W tej historii pasja miesza się z udręką, a fascynacja z bólem niespełnienia. „Callas, moja rywalka” to opowieść o tym, że pasja może być zarówno darem, jak i przekleństwem. To sugestywny obraz tego, jak łatwo można się zatracić w cudzym blasku i pozwolić, by fałszywa nuta zdominowała całe nasze życie.

Éric-Emmanuel Schmitt, autor „Oskara i pani Róży”, po raz kolejny udowadnia, że jest prawdziwym mistrzem krótkiej formy. Choć Carlotta Berlumi nigdy nie istniała, inspiracją do stworzenia jej postaci były życiorysy wielu prawdziwych rywalek Callas. Za jej pośrednictwem autor nie tylko odsłania istotę geniuszu wielkiej artystki, ale również stawia pytania o cenę, którą trzeba zapłacić za spełnienie marzeń, i o pasję, której nie sposób porzucić.

Literacka perełka, która poruszy serce mocniej niż niejedna aria!

***

Éric-Emmanuel Schmitt - francuski powieściopisarz, dramaturg, eseista i filozof. Jeden z najpoczytniejszych francuskojęzycznych autorów na świecie, uwielbiany także przez polskich czytelników. Jego książki tłumaczone są na 35 języków. Najpopularniejsze utwory Schmitta to „Oskar i pani Róża”, „Dziecko Noego” i „Pan Ibrahim i kwiaty Koranu”.W Polsce wydawana jest także jego bestsellerowa seria powieściowa o historii ludzkości „Podróż przez czas” (dotychczas ukazały się trzy tomy: „Raje utracone”, „Brama do nieba” i „Ciemne słońce”). Éric-Emmanuel Schmitt jest również miłośnikiem i znawcą opery. Przetłumaczył na język francuski libretta do „Wesela Figara" i „Don Giovanniego". Na podstawie jego powieści powstały także opery „Oscar und die Dame in rosa" oraz „Così fan tutte".

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 74

Data ważności licencji: 7/22/2029

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału

La Rivale

Copyright © Éditions Albin Michel – Paris, 2023

Copyright © for the translation by Adriana Celińska

Projekt okładki

Eliza Luty

Fotografia na okładce

© Keystone Press / Alamy / BE&W

Elementy graficzne na okładce

© Zhang Ruoai / rawpixel

Redaktorka nabywająca

Dominika Kardaś

Redaktorka prowadząca

Magda Jankowska

Adiustacja

Aleksandra Żdan

Korekta

Dorota Ponikowska

Joanna Wiśniewska

Łamanie

Lucyna Sterczewska

Koordynatorka produkcji

Helena Piecuch

Przygotowanie do druku

Maria Gromek

Opieka promocyjna

Bogna Piechocka

ISBN 978-83-8367-626-5

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]

Wydanie I, Kraków 2025

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk

Po wejściu do gmachu opery Enzo prawie zemdlał.

Za każdym razem ogarniało go w tej sali nieodparte wrażenie, jakby zaraz w jego wnętrzu miał pęknąć balon z tlenem, który nabrzmiewał, wypełniając klatkę piersiową, rozdymając płuca, napierając na żebra, zaokrąglając je, by finalnie jego ciało upodobniło się kształtem do owalnego pomieszczenia, urosło do gigantycznych rozmiarów, rozciągało się od podłogi aż do żyrandola, obejmując parter, balkony, galerie. Gdy tak stał w ogromnej pustej sali, wcale nie czuł się mały, wręcz przeciwnie, był wielki jak otaczająca go przestrzeń, pęcherzyki płucne zlewały się z licznymi lożami, krew mieszała się z purpurą wyściełanych aksamitem foteli, a lśniące złocenia odzwierciedlały euforycz­ne mrowienie rozchodzące się po jego skórze. Zwielo­krotniony, wspaniały, spełniony, aż zataczał się z radości.

Dawno temu w Rimini spacerował po piasku za rę­kę z dziadkiem, który go ostrzegł:

– Sercami Włochów rządzą dwie instytucje: Kościół i opera. Dusze jednych wzruszają witraże, pozostałych porywa kurtyna.

– A ty, dziadku, co wolisz?

– Operę, mój chłopcze, bo jest ucieleśnieniem namiętności, emocji, przepychu, patosu, płomiennego szaleństwa. Twoja babcia natomiast zdecydowanie skłania się ku Kościołowi, modlitwie, świecom i pokucie. – Westchnął i dodał: – Niestety nie da się oddać serca obu.

Kilka lat później, w towarzystwie dziadka, który go wychował, Enzo odkrył operę. Przeszły go ciarki, zadrżał, oddech zamarł mu w piersi i od tamtej pory ciągle słuchał nagrań, oglądał przedstawienia, kartkował stare programy na wyblakłym papierze, chodził na występy słynnych śpiewaków, którzy zatrzymywali się w nadmorskim miasteczku. Rossiniego, Belliniego, Verdiego, Pucciniego postrzegał jako bogów, którym należą się cześć i chwała. Wkrótce nowa religia szczelnie wypełniła życie chłopca, stopniowo odsuwając go od babci zaabsorbowanej Biblią i zdrowaśkami, odłożył więc na dobre różaniec, który mu podarowała, a pożyczył od niej zakurzoną lornetkę teatralną. Jego koledzy świata nie widzieli poza piłką nożną, do niego jednak przemawiała wyłącznie opera. W wieku dwudziestu lat wyjechał z Rimini do Mediolanu, gdzie znalazł pracę jako przewodnik. Turyści go lubili. Był szczupły, miał lekko przygarbione ramiona, zapadniętą klatkę piersiową, niesforną grzywkę, a twarz – miękką, bladą, bez wydatnych rysów, charakteru dodawały jej jedynie okulary w grubych szylkretowych oprawkach.

Enzo wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję, by przebywać w gmachu opery. Ze względu na pracę zaglądał tam w ciągu dnia, gdy po szybkim oprowadzeniu po katedrze i galerii sztuki kierował turystów do La Scali, wieczorami natomiast wracał na przedstawienia. Przez dwa lata nic nie osłabiło czaru świątyni, a im częściej w niej bywał, tym bardziej wyostrzony miał słuch i tym lepiej odbierał wszelkie dźwięki, nawet gdy scena świeciła pustkami, jak tamtego ranka, kiedy kurtyna była zasunięta, orkiestron pusty, a ciszę zakłócał jedynie szelest duchów.

– Dla każdego śpiewaka i każdej śpiewaczki występ w mediolańskiej La Scali jest tożsamy z konsekracją – powiedział Enzo oprowadzanej grupie Francuzów.

– Dlaczego?

Szpakowaty sześćdziesięciolatek o nastroszonych włosach, w beżowych bermudach i zatłuszczonych okularach na nosie od świtu bombardował przewodnika pytaniami.

Rozbawiony Enzo zmrużył oczy. Oczywiście Francuz był oburzony, że Mediolan cieszył się większym prestiżem niż Paryż. Z jakiegoś powodu ten ciekawski żabojad nie dziwił się również temu, że włoski z wyrazistymi samogłoskami i stanowczymi spółgłoskami zdecydowanie lepiej sprawdza się w śpiewie niż francuski z jego zmętniałym od samogłosek nosowych i spłowiałym od krtaniowego „r” brzmieniem. Enzo jako syn ojczyzny belcanto z dumą wypiął pierś.

– Dlaczego akurat La Scala? – powtórzył sceptycznie sześćdziesięciolatek.

Czym ten teatr z mnogością pięter, sztywnym dostojeństwem, olbrzymią sceną narażoną na przeciągi i zgiełk kulis wyróżniał się na tle innych?

– Za wielkością La Scali przemawiają jej publiczność i historia! – uniósł się Enzo. – Wytrawni, wyrobieni i wymagający widzowie, których niektórzy uznaliby za stronniczych, i przeszłość, po­nieważ doskonałość przyciąga doskonałość. Wszyscy wielcy śpiewacy, wszystkie wybitne śpiewaczki, zarówno kobiety, jak i mężczyźni pielęgnują w duszy tylko jedno marzenie: stanąć na deskach La Scali. Tutejszy angaż jest równy Nagrodzie Nobla w dziedzinie opery! W tych murach zachwycali Caruso, Gigli, Flagstad, Del Monaco, Schwarzkopf, Pavarotti, Sutherland, Caballé, Domingo… a przede wszystkim, co należy mocno podkreślić, bogini, majestatyczna Callas!

Nagle rozległ się dziwny odgłos przypominający splunięcie.

Grupa zaczęła się rozglądać, na widowni siedziała jednak tylko staruszka wpatrzona jak zahipnotyzowana w kurtynę. Na pewno się przesłyszeli.

– Maria Callas kilkakrotnie występowała w La Scali – ciągnął dalej Enzo – a te występy uważa się za jej najwybitniejsze osiągnięcia, na przykład jej interpretacja Violetty z Traviaty wręcz przeszła do legendy.

– W którym roku? – zapytał sześćdziesięciolatek.

Próbuje mnie ośmieszyć, pomyślał Enzo, poddaje mnie przesłuchaniu, choć wcale nie jest zainteresowany, chce mnie tylko przyłapać na braku wiedzy.

– W tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym piątym. A dokładnie w maju tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego piątego roku. Orkiestrą dyrygował wówczas Carlo Maria Giulini, a reżyser filmowy Luchino Visconti wybrał do roli głównej Marię Callas. Była to najbardziej porywająca adaptacja, jaką świat dotąd widział.

Znów rozległ się odgłos plucia.

Enzo obrócił się i uważnie przyjrzał wszystkim rzędom, jednemu po drugim. Nie, nie było tam nikogo, oczywiście oprócz starszej pani. Czy ktoś położył się na podłodze i schował pomiędzy fotelami? Enzo ufał jednak ochronie opery, więc błyskawicznie odrzucił tę myśl i niezrażony mówił dalej:

– Podczas wykonania arii Addio, del passato w trzecim akcie śpiewaczki sopranowe zazwyczaj zachwycają publiczność krystalicznie czystą ostatnią nutą, żeby popisać się barwą głosu, lecz Maria Callas zaryzykowała brzydkie załamanie, ponieważ uznała, że to rozdzierający serce jęk, szloch umierającej kobiety, rozpacz chorej zniszczonej przez gruźlicę.

– Nie miała wyboru! Gdyby pokusiła się o piękny koniec, wszyscy przekonaliby się, jaki ma ­fa­talny głos.

Nie było żadnych wątpliwości: odpowiedź padła z pierwszych rzędów na parterze. Te okrutne, wypowiedziane szorstkim głosem słowa zszokowały zebranych. Enzo zamilkł, rozejrzał się dookoła, zatrzymał wzrok na nieruchomej kobiecie o woskowej cerze, a potem znowu rozejrzał się po pustych fotelach. Skonsternowany postanowił ciągnąć opowieść, choć mówił teraz ze zdecydowanie mniejszą pewnością siebie:

– Nie trzeba dodawać, panie i panowie, że ówczesna publika w większości zupełnie nie była przygotowana na podobną interpretację i szokującą artystyczną wizję. Z przykrością przypomnę, że w tym gmachu Marię Callas równie często oklaskiwano, co wygwizdywano.

– Zgadza się!

Ubrana w płaszcz w cętki imitujące futro pantery staruszka podniosła się z fotela. Miała zadarty nos, zaczerwienione skronie i niepokojąco błys­kające czarne oczy. Cała się trzęsła. Gniew napełnił ją energią, jakiej nikt by się nie spodziewał u osoby w równie podeszłym wieku.

– Obrzucano ją pęczkami rzodkiewek. Pac! Na proscenium. Workami rzepy! Pac, pac! Turlały się po rampie. Mediolańscy handlarze warzywami nieźle się wzbogacili dzięki Callas. Połowa widzów celowała w nią składnikami, z których wyszłoby wyborne minestrone. Nie wszyscy, jak widać, byli głusi!

W młodzieńcu się zagotowało, gdy usłyszał, że atakowana jest jedna z jego idolek.

– Callas zrewolucjonizowała współczesną operę, co oburzyło zwolenników tradycji. Dziś, z perspektywy czasu, możemy w uczciwszy sposób ocenić jej wkład w historię opery. Po śmierci doceniono ją bardziej niż za życia.

Niestety gdy tylko Enzo podnosił głos, tracił nad nim panowanie, zacinał się i utykał w wysokich tonacjach, co przekształciło jego replikę w kwik zarzynanego prosięcia. W obliczu wokalnej porażki młodzieńca starsza pani głośno cmoknęła z wyraźną dezaprobatą i odpowiedziała:

– Jak pan śmie poważać się na wydawanie sądów na temat warsztatu śpiewaków, skoro sam pan najwyraźniej nie opanował podstaw poprawnej dykcji!

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Éric-Emmanuel Schmitt – francuski powieścio­pisarz, dramaturg, eseista i filozof. Ukończył École normale supérieure, jedną z najlepszych i najbardziej prestiżowych uczelni humanistycznych we Francji, gdzie uzyskał również doktorat z filozofii. Największą popularność przyniosły mu jednak publikacje, które stworzył na podstawie sztuk teatralnych i na rzecz których porzucił ostatecznie karierę na uniwersytecie. W ciągu zaledwie dekady stał się jednym z najpoczytniejszych francuskojęzycznych autorów na świecie. Jego książki są tłumaczone na 35 języków, a sztuki wystawiane w ponad 40 krajach. Najpopularniejsze utwory Schmitta to Oskar i pani Róża, Dziecko Noego oraz Pan Ibrahim i kwiaty Koranu. Éric-Emmanuel Schmitt jest również miłośnikiem i znawcą opery. Przetłumaczył na francuski libretta do Wesela Figara i Don Giovanniego. Na podstawie jego powieści powstały opery Oscar und die Dame in rosa oraz Così fan tutte.

INNE KSIĄŻKI ÉRICA-EMMANUELA SCHMITTA WYDANE PRZEZ ZNAK

Brama do nieba

Ciemne słońce

Człowiek, który widział więcej

Dziecko Noego

Dziennik utraconej miłości

Ewangelia według Piłata

Félix i niewidzialne źródło

Historie miłosne

Intrygantki

Kiedy byłem dziełem sztuki

Kiki van Beethoven

Kobieta w lustrze

Księga o Niewidzialnym

Madame Pylinska i sekret Chopina

Małe zbrodnie małżeńskie

Małe zbrodnie małżeńskie (z ilustracjami)

Małżeństwo we troje

Marzycielka z Ostendy

Moje Ewangelie

Moje życie z Mozartem

Napój miłosny

Noc ognia

Odette i inne historie miłosne

Opowieści o Niewidzialnym

Oskar i pani Róża

Pan Ibrahim i kwiaty Koranu

Papugi z placu d’Arezzo

Przypadek Adolfa H.

Raje utracone

Sekta egoistów

Sen o Jerozolimie

Tajemnica pani Ming

Talent do życia. Najpiękniejsze aforyzmy

Tektonika uczuć

Trucicielka

Ulisses z Bagdadu

Zapasy z życiem

Zazdrośnice

Zemsta i przebaczenie