Bóg, nauka, dowody. Początek rewolucji. - Michel-Yves Bolloré,Olivier Bonnassies - ebook

Bóg, nauka, dowody. Początek rewolucji. ebook

Michel-Yves Bolloré, Olivier Bonnassies

0,0
75,00 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zaproszenie do refleksji i dialogu między nauką a religią. Przez blisko cztery wieki, od Kopernika przez Galileusza i Darwina do Freuda, dokonywano coraz to nowych spektakularnych odkryć naukowych, dzięki którym stwarzano wrażenie, że można objaśnić Wszechświat, nie uciekając się do działania jakiegoś kreatora. Tym sposobem w początkach XX wieku w sferze idei zatriumfował materializm. Ale późniejsze badania podważyły to, co dotąd powszechnie uważano za pewne, można więc dzisiaj powiedzieć, że materializm, który zawsze był wiarą taką samą jak inne, staje się wiarą irracjonalną. Autorzy przystępnie przedstawiają pasjonującą historię odkryć naukowych i przegląd niepodważonych nowych dowodów na istnienie Boga. Stawiają też pytanie: skoro na początku ubiegłego wieku wiara w Boga zdawała się kłócić z nauką, czy dzisiaj nie jest przeciwnie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 708

Rok wydania: 2025

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dieu, la science, les preuves: L’aube d’une révolution

© Michel-Yves Bolloré and Olivier Bonassies 2021

International Rights Management: Susanna Lea Associates

https://dieulasciencelespreuves.com

Copyright © 2025 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga

Copyright © 2025 for the Polish translation by Bożena Sęk

(under exclusive license to Wydawnictwo Sonia Draga)

Projekt graficzny okładki: Ilona Gostyńska-Rymkiewicz

Grafika na okładce: stock/Adobe Stock

Redakcja: Katarzyna Łopaciuk

Korekta: Joanna Rodkiewicz, Sandra Popławska, Iwona Wyrwisz

ISBN: 978-83-8230-988-1

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.

Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórców i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

Szanujmy cudzą własność i prawo!

Polska Izba Książki

Więcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl

WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.

ul. Fitelberga 1, 40-588 Katowice

tel. 32 782 64 77, e-mail: [email protected]

www.soniadraga.pl

www.postfactum.com.pl

www.facebook.com/PostFactumSoniaDraga

www.facebook.com/WydawnictwoSoniaDraga

E-wydanie 2025

PRZEDMOWA

Robert Woodrow Wilson, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie chemii z 1978 roku wraz z Arno Penziasem odkrył w 1964 roku mikrofalowe promieniowanie tła, prawdziwe echo Wielkiego Wybuchu. Odkrycie to kazało postawić pytanie o początek Wszechświata.

Książka ta bardzo dobrze przedstawia rozwój teorii Wielkiego Wybuchu oraz jej wpływ na naszą wiarę i wyobrażenie świata. Po lekturze rozdziałów poświęconych kosmologii uważam, że mamy tu wyjątkowo interesujące spojrzenie na naukę, kosmologię i na ich filozoficzne i religijne implikacje.

Autorzy, Michel-Yves Bolloré i Olivier Bonnassies, obaj inżynierowie, są zdania, że sprawcą początku Wszechświata mogłaby być jakaś inteligencja wyższa. Generalnie ta teza nie dostarcza mi wystarczających wyjaśnień, lecz akceptuję jej spójność. Chociaż jako kosmolog ograniczam się do interpretacji stricte naukowej, potrafię zrozumieć, że teoria Wielkiego Wybuchu może skłaniać do wyjaśnienia metafizycznego. W teorii stanu stacjonarnego, której broni Fred Hoyle, mój profesor kosmologii na Caltechu, Wszechświat jest wieczny i problem jego powstania w ogóle nie istnieje. Jeżeli jednak było inaczej, jak sugeruje teoria Wielkiego Wybuchu, to Wszechświat miał początek i w tym wypadku nie unikniemy pytania o jego stworzenie.

Tak się składa, że na początku swojej kariery uważałem – jak większość moich kolegów – że Wszechświat jest wieczny. Dla mnie istniał zatem od zawsze i kwestii jego pochodzenia w ogóle nie było. Nie wiedziałem wtedy, że jestem bliski odkrycia czegoś, co na zawsze zmieni moją wizję Kosmosu. Wiosną 1964 roku wraz z moim kolegą Arno Penziasem, przygotowując się do realizacji kilku projektów radioastronomicznych, dostrajaliśmy na terenie laboratoriów Bella w Holmdel ogromną antenę kierunkową o średnicy 20 stóp (6,096 metra). Jednym z tych projektów było poszukiwanie halo galaktycznego wokół Drogi Mlecznej. W trakcie przygotowań nieoczekiwanie przechwyciliśmy dziwny dodatkowy szum. Wtedy jeszcze do głowy nawet nam nie przyszło, że ów szum to ni mniej, ni więcej tylko echo powstania Wszechświata. Szczęśliwym trafem jeden z naszych kolegów, radioastronom Bernie Burke, zwrócił nam wówczas uwagę na prace młodego fizyka z Princeton, niejakiego Jima Peeblesa, który zgodnie z sugestią profesora Roberta Dicke’a obliczył, że promieniowanie resztkowe po Wielkim Wybuchu powinno dać się wychwycić w Kosmosie. Miał już wtedy napisany, ale jeszcze nieopublikowany artykuł na temat tej hipotezy. Zainspirowani nadzwyczajnymi perspektywami, jakie roztaczał ten artykuł (przewidywania te łącznie z wyjątkową karierą Jima Peeblesa jako kosmologa przyniosły mu w roku 2020 Nagrodę Nobla), przeprowadziliśmy na szybko jeszcze kilka testów i udało nam się opublikować ich wyniki równocześnie z artykułem Peeblesa i Dicke’a. Jedynym wytłumaczeniem rezultatów naszych testów było to, że bez wątpienia znaleźliśmy promieniowanie reliktowe1, pozostałość po bardzo odległej epoce istnienia Kosmosu, jak przewidywał Dicke i wyliczył Peebles.

Nasze odkrycie definitywnie zburzyło wiarę w to, że Wszechświat nie ma początku ani końca. Najdziwniejsze, że od pierwszych milisekund po Wielkim Wybuchu aż do dzisiaj ewolucja Wszechświata przepowiedziana przez współczesną fizykę jest zgodna z naszymi obserwacjami. Dlatego też teoria Wielkiego Wybuchu wydaje się wiernym przedstawieniem powstania i rozwoju Wszechświata. Uważam, że mamy tu do czynienia z wyjątkową zgodnością teorii z obserwacjami.

W tej komfortowej sytuacji stoją jednak przed nami dwa problemy. Pierwszy to ten, że znamy obecnie zaledwie około 4 procent materii i energii Wszechświata. Reszta to ciemna materia (około 26 procent) i ciemna energia (około 70 procent), tyle że nie mamy pojęcia, co to może być. Rozwiązanie tego problemu mogłoby poskutkować wyłonieniem się nowej fizyki, która wywróciłaby do góry nogami dzisiejsze rozumienie pochodzenia i ewolucji Kosmosu od chwili Wielkiego Wybuchu. Drugi problem jest chyba nawet poważniejszy. Otóż aby pierwotny Wszechświat mógł wyewoluować do takiego, że mogliśmy się w nim pojawić i dzisiaj rozumiemy go tak, a nie inaczej, Wielki Wybuch musiał być megaprecyzyjnie wyregulowany. Niewiarygodnie małe odchylenia w gęstości początkowego Wszechświata spowodowałyby albo ekspansję tak szybką, że Słońce i Ziemia nigdy by się nie uformowały, albo przeciwnie – rozszerzanie się trwałoby bardzo krótko i zaraz potem doszłoby do zapadnięcia się Kosmosu, na długo przed narodzinami Słońca, które powstało około 4,7 miliarda lat temu. Lektura tej książki pokaże czytelnikom, że być może inflacja kosmologiczna zainicjowała prawidłową ekspansję czasoprzestrzeni. Tyle że inflacja kosmologiczna zależy od nowych praw fizyki, które – nawet jeżeli nie są sprzeczne ze znanymi dzisiaj – nie zostały potwierdzone żadnymi obserwacjami. Ponadto teoria inflacji przybrała bardzo specyficzną formę: model ten wymaga, aby wartości pewnych stałych fizycznych były idealnie dostrojone. Tymczasem wartość jednej z nich, stałej kosmologicznej wprowadzonej przez Einsteina, różni się o 120 rzędów wielkości od tego, co fizyk nazwałby jej wartością naturalną. Wynika stąd, że gdyby inflacja była w stanie dostosować Wielki Wybuch do wymaganych wartości, faza ta nie mogłaby przebiec bez określonych ograniczeń. Dlatego teoria inflacji tylko przesuwa na inny poziom pytanie o początek Wszechświata, nijak nie rozwiązując problemu. Jedna z odpowiedzi wysuwa postulat, że jesteśmy częścią multiświata, który istnieje od zawsze, dokonało się w nim nieskończenie wiele big bangów i w każdym wystąpiły losowe stałe fizyczne. Tak na to patrząc, żyjemy w jednym z tych światów, w których szczęśliwie wystąpiły właściwe stałe początkowe i dzięki temu powstało w nim życie oraz istoty myślące, jak to opisują dobrze znane zasady antropiczne. Według mnie jednak żadna z tych hipotez nie proponuje przekonującego naukowego wyjaśnienia, w jaki sposób powstał Wszechświat.

Niniejsza książka w zgodzie z aktualną wiedzą naukową bada ideę siły sprawczej czy też Boga stwórcy obecną w wielu religiach. Niewątpliwie jeśli czytelnik jest osobą religijną w sensie ustanowionym w tradycji judeochrześcijańskiej, nie widzę lepszej niż Wielki Wybuch teorii powstania Wszechświata tak bardzo zgodnej z opisami przedstawionymi w Księdze Rodzaju. Tyle że znów takie podejście odsuwa kwestię najpierwszego początku. Jak mianowicie pojawiła się ta siła sprawcza czy też Bóg? I jakie ma właściwości?

Czasami, gdy wpatruję się w tysiące gwiazd świecących na ciemnym niebie, myślę o wszystkich tych, którzy tak jak ja podnoszą wzrok i zadają sobie pytanie, jak to wszystko się zaczęło. Oczywiście nie znam odpowiedzi. Może jednak choćby jakiś jej zaczątek znajdą w tej książce niektórzy czytelnicy.

Robert W. Wilson,

Uniwersytet Harvarda, 28 lipca 2021 roku

Słowo od autorów

Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku,

niniejsza książka to pokłosie trzech lat pracy badawczej prowadzonej przy wsparciu 20 specjalistów.

Przyświecał nam jeden cel: dać Wam narzędzia potrzebne do rozważenia kwestii istnienia stwórcy – kwestii, która dziś się domaga zbadania przy użyciu zupełnie nowych pojęć.

Pragnęlibyśmy, żebyście po przeczytaniu tego kompendium dysponowali wszystkimi elementami, dzięki którym rozsądek Wam podpowie, w co bez żadnych nacisków i w pełni dobrowolnie, w sposób oświecony należy wierzyć.

Przedstawiamy tu fakty, wyłącznie fakty. Nasza praca prowadzi do konkluzji, które – mamy nadzieję – przyczynią się do otwarcia dyskusji o sprawach zasadniczych.

Życzymy jak najprzyjemniejszej lektury!

Michel-Yves Bolloré

Olivier Bonnassies

Przedsłowie

Zawsze niezmiernie nas ciekawiło zestawienie wiedzy naukowej z kwestią istnienia Boga, chcieliśmy poczytać na ten temat, lecz nie znaleźliśmy takiego opracowania. Dlatego właśnie przystąpiliśmy do pracy, by napisać niniejszą książkę.

Pracowaliśmy zgodnie z rygorystycznymi standardami badań naukowych. Zależało nam na utrzymaniu podejścia racjonalnego i na uniknięciu dwóch pułapek właściwych naszym czasom. Z jednej strony pułapki kreacjonistycznej, która nakazuje odrzucać najnowsze odkrycia naukowe i trzymać się naciąganych wierzeń; z drugiej strony podejścia materialistycznego, które nie dopuszcza rozważania skutków wynikających z najnowszych odkryć naukowych.

Żyjemy w czasach wrzenia, gdy liczne odkrycia chwieją niektórymi przekonaniami wpajanymi nam od początku XX wieku. Jeszcze do niedawna wiara w Boga wydawała się sprzeczna z nauką. Dziś niespodziewanie nauka zdaje się stawać sojuszniczką Boga, a materializm, będący wierzeniem jak inne, z każdym dniem mocniej chwieje się w posadach.

Zapraszamy do zapoznania się z efektami naszych badań.

Książkę tę, napisaną przystępnie, choć bez nadmiernych uproszczeń, każdy może przeczytać. Składa się z niezależnych rozdziałów, do których czytelnik może sięgać zgodnie ze swoimi preferencjami – może się czuć jak przy bufecie i wybierać te partie, które go bardziej interesują, zostawiając w ogóle lub na później to, co uzna za zbyt trudne albo nieprzyjemne.

Staraliśmy się jak najjaśniej przedstawić historię tego, co wydaje się nam zaraniem rewolucji. Resztę pozostawiamy ocenie czytelników.

WPROWADZENIE

Rozdział pierwszyZaranie rewolucji

Nigdy wcześniej nie było tylu odkryć naukowych, i to tak spektakularnych i ogłoszonych w równie krótkim czasie. Dokonały przewrotu w naszym postrzeganiu Kosmosu i przywróciły na tapet kwestię istnienia stwórcy.

Fizyka niczym wezbrana rzeka wystąpiła z koryta i wdarła się w metafizykę. Z tego zderzenia wyłoniły się elementy, które wskazują, że musi być jakaś inteligencja stwórcza. Od blisko wieku nowe teorie podgrzewają dyskusje naukowców. I o tym właśnie w pierwszej kolejności chcemy tu opowiedzieć.

Przeżywamy bowiem zadziwiający moment historii poznania. W matematyce i w fizyce dokonał się taki postęp, że czas, wieczność, początek i koniec Wszechświata, nieprawdopodobne dostrojenie rządzących nim praw i pojawienie się życia – kwestie wcześniej uważane za pozostające poza zasięgiem ludzkiej wiedzy – stały się dzisiaj tematem badań naukowych.

Postęp naukowy w początkach XX wieku pociągnął za sobą diametralną zmianę sposobu rozumowania w porównaniu z tendencjami w poprzednich stuleciach, kiedy uważano, że nauka w żaden sposób nie może uczestniczyć w dyskusjach odnoszących się do istnienia Boga.

Szok rewolucyjnych odkryć

Śmierć cieplna Wszechświata jest pierwszym z tych odkryć. Hipotezę wyprowadzono z drugiej zasady termodynamiki sformułowanej w roku 1824 i potwierdzono w roku 1998 odkryciem przyspieszającej ekspansji Wszechświata. Śmierć cieplna Wszechświata wymusza założenie, że miał on początek. A każdy początek zakłada istnienie jakiegoś stwórcy.

Teoria względności to drugie odkrycie. Sformułowana została między rokiem 1905 a 1917 przez Alberta Einsteina i wielokrotnie potwierdzona eksperymentalnie. Według niej czas, przestrzeń i materia są powiązane i żaden z tych elementów nie może istnieć bez dwóch pozostałych. Co świadczy, że jeśli istnieje jakaś przyczyna leżąca u początków Wszechświata, to bez wątpienia nie jest ani czasowa, ani przestrzenna, ani materialna.

Wielki Wybuch to trzecie odkrycie opracowane teoretycznie w 1920 roku przez Friedmana i Lemaître’a, potwierdzone w 1964 roku. Opisuje ono początek Wszechświata tak dokładnie i spektakularnie, że wstrząsnęło światem idei – w niektórych krajach naukowcy bronili tego odkrycia i badali je z narażeniem życia. Cały jeden rozdział poświęcamy nieznanym szerzej prześladowaniom i wydawanym wyrokom, o których ludzie nie wiedzą lub które są przed nimi ukrywane, co w tragiczny sposób dowodzi, jak ważne są te odkrycia dla metafizyki.

Subtelne dostrojenie Wszechświata jest czwartym odkryciem, powszechnie akceptowanym od lat 70. XX wieku. Przysparza takiego problemu kosmologom materialistycznym, że aby go obejść, opracowują czysto spekulatywne i nieweryfikowalne modele wielu światów następujących po sobie albo równoległych.

Biologia pod koniec XX wieku wymusiła konieczność uznania, że mamy do czynienia z dodatkowym precyzyjnym dostrojeniem Wszechświata: takim, które pozwoliło na przejście od materii nieożywionej do życia. Okazało się bowiem, że to, co wcześniej uważano za skok na drugą stronę przepaści oddzielającej najbardziej złożoną formę nieożywioną od najprostszej znanej formy życia, jest w istocie pokonaniem ogromnej otchłani i nie mogło się dokonać tylko za sprawą przypadku. I skoro dzisiaj nie wiemy, jak się dokonało, a tym bardziej nie mamy pojęcia, jak takie wydarzenie powtórzyć, znaczy, że wiemy wystarczająco dużo, aby uznać, że jest to nieskończenie nieprawdopodobne.

Wcześniej kolejne odkrycia naukowe zdawały się stać w sprzeczności z wiarą

Od końca XVI wieku odkrycia naukowe zdawały się podważać fundamenty wiary w Boga i wstrząsały filarami religii. Oto zwięzłe przypomnienie poszczególnych etapów:

• udowodnienie, że Ziemia krąży wokół Słońca, a nie na odwrót (Kopernik, 1543 rok; Galileusz, 1610 rok);

• matematyczny opis Wszechświata jako prostego zrozumiałego mechanizmu (Newton, 1687 rok);

• pogląd, że Ziemia jest znacznie starsza, niż głoszono dotąd, uznając, że liczy kilka tysięcy lat (Buffon, 1787 rok; Lyell, 1830 rok; Kelvin, 1862 rok);

• deterministyczne postulaty odnoszące się do Wszechświata, w którym nie trzeba aniołów, aby popychały planety (Laplace, 1805 rok).

• pojawienie się życia w wyniku ewolucji, którą należy liczyć nie w tysiącach, lecz w milionach albo nawet w miliardach lat (Lamarck, 1809 rok);

• pogląd, że ewolucja opiera się nie na boskiej interwencji, lecz na doborze naturalnym (Darwin, 1859 rok);

• materialistyczna teoria marksistowska niczym urokliwe nowe otwarcie kusiła światem, w którym rządzą równość i sprawiedliwość (od 1870 roku);

• idee Freuda, który około 1890 roku wysunął teorię, że człowiek nie jest nawet panem swoich myśli, i zgodnie z nią proponował życie „wolne od przesądów”.

Jakże pyszałkowato wiedeński psychoanalityk mówił o trzykrotnym obrażeniu miłości własnej człowieka przez Kopernika, Darwina i przez niego samego, Freuda! Faktycznie była ona co rusz umniejszana: najpierw człowiek stracił swoje miejsce w geograficznym centrum Wszechświata, następnie go poniżono, mówiąc mu, że pochodzi od małpy, a na koniec wraz z teorią nieświadomości pozbawiono go nawet autonomii i władzy nad najgłębiej ukrytymi myślami.

Tym sposobem w ciągu trzech wieków, od Galileusza przez Darwina i Marksa do Freuda, podważono dużą część wiedzy, która stanowiła na pozór niewzruszone fundamenty myśli zachodniej, i zasiano popłoch wśród wierzących. W gruncie rzeczy nie było ku niemu powodu w związku z nowymi odkryciami, ponieważ te, które były zgodne z naukową prawdą, wcale nie kłóciły się z wiarą. Ludziom jednak brakowało dystansu i wiedzy, aby to sobie uświadomić. Dlatego postęp naukowy przyjmowano z niedowierzaniem, a nawet wrogo, prawdą jest bowiem, że odrzucenie dawnych przekonań i zmodyfikowanie swoich poglądów często wymaga ogromnego wysiłku.

Z entuzjazmem natomiast odnieśli się do tych odkryć materialiści, wykorzystując je do wsparcia swoich tez. Rozkwit ich teorii ogromnie ułatwiało to, że postęp techniczny wpływał na ograniczenie głodu i epidemii, pozwalał leczyć coraz więcej chorób, wydłużał życie, ograniczał śmiertelność wśród dzieci i dostarczał ludziom bezprecedensowej obfitości dóbr wszelakich. Nauka odsuwała na bok religię, a dostatek czynił pozornie bezprzedmiotową potrzebę zwracania się ku bogom w celu rozwiązywania ludzkich problemów. Kontekst zatem bardzo sprzyjał materializmowi, który zdawał się niepodzielnie panować nad intelektualnym światem w pierwszej połowie XX wieku.

W tych okolicznościach na Zachodzie częściej odchodzono od religii, zwłaszcza że coraz więcej osób wierzyło bardzo powierzchownie i laicyzacja postępowała. A wśród tych, którzy zachowali wiarę, potęgował się kompleks niższości wobec racjonalizmu. Trzymali się zatem na uboczu dyskusji naukowych i filozoficznych, zamknięci w swoim kręgu, z którego zresztą zabraniano im wychodzić, a jeśli wychodzili, musieli znosić kpiny, pogardę albo wrogość ze strony materialistów dominujących w środowiskach intelektualnych.

Druga połowa XX wieku przyniosła zmierzch myśli materialistycznej, która zdawała się niepokonana

Aż do połowy XX wieku rozum ludzki tkwił zatem w sieci trzech metod analizy, które całkowicie go odcinały od duchowości: marksizmu, freudyzmu i scjentyzmu. W końcu jednak sieć zaczęła tu i ówdzie pękać, co było pierwszym sygnałem, że niebawem zupełnie się pozrywa.

• W pierwszej połowie XX wieku pogląd, że Wszechświat jest prosty, mechanistyczny i deterministyczny, zburzyło potwierdzenie prawdziwości zasad mechaniki kwantowej i jej indeterministyczne postulaty.

• W roku 1990 rozpad marksistowskiego bloku sowieckiego i odrzucenie marksistowskiej doktryny ekonomicznej przez komunistyczne państwa w Azji dowiodły światu, że materialistyczne tezy marksistów były fałszywe. Przy okazji upadek komunizmu ujawnił gospodarcze, polityczne i humanitarne potworności, do których ten system dopuścił, na przykład istnienie gułagów, gdzie zginęły miliony ludzi.

• Niemal równocześnie doszło także do podważenia teorii freudowskich. W opublikowanej w roku 2005 Le Livre noir de la psychanalyse2[Czarnej księdze psychoanalizy] dokonano krytycznego podsumowania panowania i upadku bóstwa intelektualistów z pierwszej połowy XX wieku. Bóstwo co prawda spadło z piedestału3, lecz pozostawiło po sobie to, co wcześniej zmajstrowało, w szczególności ogromnie tolerancyjne podejście do edukacji i swobodę obyczajową – wszystko to trwale ukształtowało współczesny świat zachodni.

Oczywiście równoczesny upadek tych trzech filarów materializmu nie spowodował nawrotu do wiary, znacznie jednak nadwątlił ten system myśli, dla którego kolejnym ciosem były wspomniane wyżej odkrycia w dziedzinie kosmologii. Wniosły one nadzwyczaj mocne argumenty naukowe przemawiające za istnieniem stwórcy i z tego powodu zostały źle przyjęte przez naukowców ateistów, którzy od lat 30. XX wieku zdecydowanie je kwestionowali, dopóki rozum nie zaczął im podpowiadać, że dłużej to niemożliwe.

Poświęcimy długi rozdział temu sprzeciwowi pewnych materialistów. Przybierał on różne formy: od metodycznego wspierania alternatywnych teorii spekulatywnych – jak Big Crunch (Wielki Kolaps, Wielka Zapaść) albo teoria wielu światów – poprzez negowanie Big Bangu (Wielkiego Wybuchu) aż po zmuszenie do wyjazdu licznych naukowców z ZSRR i z Niemiec, a nawet skazywanie niektórych na śmierć. Wiele to mówi o zdolności ludzi do akceptowania naukowych tez, które są sprzeczne z ich wierzeniami…

Powyższe krótkie przypomnienie historii myśli było konieczne, aby umiejscowić nasze rozważania w kontekście historycznym i ideologicznym. O ile wierzącym trudno było zaakceptować odkrycia Galileusza i Darwina, chociaż w gruncie rzeczy nie były one sprzeczne z wiarą, o tyle materialistom znacznie trudniej jest się pogodzić ze śmiercią cieplną Wszechświata i z precyzyjnym dostrojeniem praw natury, ponieważ przysparzają im nieprzezwyciężonych problemów. Nie chodzi tu bowiem o zwykłą aktualizację poglądów, lecz o radykalne wywrócenie do góry nogami świata wewnętrznego.

Akceptację prawdy mogą utrudniać uczucia

Ludzka zdolność do zaakceptowania jakiejś tezy, choćby naukowej, zależy nie tylko od potwierdzających ją racjonalnych dowodów, ale także od kwestii emocjonalnych związanych z wnioskami, które wypływają z owej tezy.

Zwróćmy na przykład uwagę, że istnieją obecnie tematy naukowe neutralne emocjonalnie, jak choćby wyginięcie dinozaurów, powstanie Księżyca, pochodzenie wody na Ziemi czy nagłe zniknięcie człowieka neandertalskiego. Naukowcy czasem żywo o tym dyskutują, mogą popierać różne, a nawet przeciwne twierdzenia, ostatecznie jednak wnioski, jakiekolwiek one są, akceptują wszyscy, bo tematy te zostały pozbawione ładunku emocjonalnego.

Wystarczy jednak wejść na grunt tematów wrażliwych, które nawet rozpatrywane naukowo są częściowo upolitycznione (na przykład ocieplenie klimatu, ekologia, energia jądrowa, ekonomia marksistowska itp.), a umysł traci zdolność do racjonalnego rozumowania, ponieważ poglądy polityczne, uczucia i interesy osobiste nakładają się na przesłanki naukowe.

Jest to szczególnie widoczne, gdy porusza się temat istnienia stwórcy. Emocje wtedy jeszcze się nasilają, bo w grę wchodzi już nie tylko poznanie, ale też nasze życie. Ewentualną konieczność przyznania we wnioskach z badania, że być może jesteśmy dziełem jakiegoś stwórcy, do tego w pełni od niego zależnym, wiele osób postrzega jako fundamentalne kwestionowanie swojej autonomii.

A nie brakuje ludzi, dla których sprawą nadrzędną jest wolność i autonomia, możliwość osobistego decydowania o swoich czynach, pewność, że nie mają nad sobą ani boga, ani pana. Ich jaźń głęboka czuje się zagrożona deistycznymi tezami i broni się, mobilizując cały swój potencjał intelektualny nie po to, aby poszukiwać prawdy, lecz dla ochrony niezależności i wolności uznanych za priorytetowe. Nic zatem dziwnego, że temat ten wzbudza reakcje, które często przechodzą od znudzenia i obojętności do szyderstwa, pogardy, a nawet do przemocy, zamiast prowadzić do posłużenia się przemyślanymi argumentami.

Radioteleskopy w Nowym Meksyku wykorzystywane w programie SETI

Znamienne jest na przykład, że niektórzy wolą poświęcać dużo czasu i pieniędzy na poszukiwanie ewentualnych istot pozaziemskich (Obcych), jak w programie SETI (Search for Extra-Terrestrial Intelligence), zamiast obdarzyć odrobiną uwagi hipotezę stwórcy. Jeżeli bowiem jakiś bóg istnieje, to czy nie jest pozaziemską superistotą? Przecież jego istnienie – w przeciwieństwie do istnienia Obcych – jest znacznie bardziej prawdopodobne i lepiej przyjmowane, a ślady jego działań we Wszechświecie namacalne. Tego rodzaju dysproporcje świadczą w sumie o jakiejś formie strachu. Dla umysłu materialistycznego ekscytujące jest wychwytywanie odległych sygnałów życia pozaziemskiego, ale nie pociąga to za sobą podważania kwestii egzystencjalnych; uświadomienie sobie natomiast, że jakiś bóg istnieje, grozi ogromnym wstrząsem wewnętrznym.

Ideologie i emocje mogą więc przeszkadzać w akceptacji prawdy i w uczciwym badaniu dowodów zdolnych wywrócić do góry nogami naszą koncepcję świata.

Pragniemy w tym miejscu, na początku książki, zaznaczyć, że nie mamy ani chęci, ani ambicji walczyć na rzecz jakiejkolwiek religii, a tym bardziej wdawać się w rozważania na temat natury Boga czy Jego właściwości. Celem naszej pracy jest tylko zebranie w jednym tomie jak najbardziej aktualnej wiedzy odnoszącej się do możliwego istnienia stwórcy.

Ustalimy najpierw, czym w nauce jest dowód

W celu jasnego ustalenia wartości dowodów, które tu przedstawimy, zaczniemy od rozważenia, czym jest dowód w ogóle, a w nauce w szczególności.

Następnie określimy, co wynika z dwóch przeciwstawnych tez czy też wierzeń: z wiary w stwórcę i z wiary, że nie istnieje nic oprócz Wszechświata materialnego, ponieważ materializm to wiara taka sama jak każda inna.

Przekonamy się, że te dwie tezy generują wiele implikacji i w zależności od tego, czego dana teza dotyczy, każda z powodzeniem może zostać potwierdzona lub unieważniona za pomocą skonfrontowania jej ze światem rzeczywistym.

Temat części pierwszej: bieżący stan dowodów w świetle najnowszych badań naukowych

Chodzi o rewolucyjne odkrycia, które już wymieniliśmy we Wprowadzeniu, mianowicie o śmierć cieplną Wszechświata, Wielki Wybuch, precyzyjne dostrojenie Wszechświata i wynikające z tego zasady antropiczne, a na koniec o kwestię przejścia od materii nieożywionej do życia. Każdą z tych spraw zbadamy dogłębnie.

Temat części drugiej: racjonalne dowody pozanaukowe

W części drugiej przyjrzymy się dowodom z pól innych niż naukowe, odwołujących się jednak do rozumu. Jeśli się zakłada, że nie istnieje nic poza światem materialnym, zawsze w naukach przyrodniczych, podobnie jak w historii czy filozofii, warto się przyjrzeć anomaliom lub sprzecznościom, to znaczy faktom, które nie mają racjonalnego wyjaśnienia. Tu możemy wymienić pytania takie jak: skąd pochodzą niewytłumaczalne prawdy biblijne? Kim był Jezus? Czy dzieje narodu żydowskiego można wytłumaczyć logicznie? Co naprawdę się wydarzyło w Fatimie w 1917 roku? Czy nie ma granic w rozstrzyganiu przez człowieka, co jest dobre, a co złe? I tak dalej.

Wspomnimy także o miejscu i aktualnej wartości dowodów filozoficznych oraz o nawrocie zainteresowania nimi matematyków, na przykład Kurta Gödla.

Cała ta część będzie dla czytelników wszechstronnym przeglądem przekonujących argumentów.

Temat części trzeciej: czas skończyć ze zwyczajowymi zarzutami

Na zakończenie zaprezentujemy odpowiedzi na argumenty, które wykorzystywano w przeszłości i wykorzystuje się nadal do odrzucania idei istnienia stwórcy jako niemożliwej, a przynajmniej nierozstrzygalnej. Przykładowe argumenty: nie ma żadnego dowodu na istnienie Boga, inaczej wiedzielibyśmy o tym; nie trzeba Boga, by objaśnić Wszechświat; Pismo Święte to zbiór pradawnych mitów usianych błędami; religie tylko wywoływały wojny; skoro Bóg istnieje, to jak wytłumaczyć całe zło na Ziemi? I tak dalej.

Nawet jeśli to oklepane zagadnienia, potraktujemy je poważnie, dostarczając jak najklarowniejszych wyjaśnień.

Znak czasów

Czytelnicy z pewnością zauważą, że wiedza, która leży u podstaw przedstawianych tu dowodów, w większości pochodzi z czasów późniejszych niż początek XX wieku. Nie dokonaliśmy żadnej selekcji – to zwyczajne potwierdzenie, że czasy się zmieniają i że stoimy u bram rewolucji intelektualnej.

WIELKI ODWRÓT

Pięć wieków odkryć jako podstawa rozwoju, a następnie schyłku poglądów materialistycznych

Projekt zbudowany przede wszystkim na rozumie

Treść niniejszej pracy może się wydać niezwykła i niektórych pewnie zdziwi, że znajdują się tu zarazem najnowsze osiągnięcia nauki, refleksje na temat Pisma Świętego czy opowieść o cudzie w Portugalii. Na to wszystko jest tutaj miejsce, bo pogląd, że „nie istnieje nic oprócz Wszechświata materialnego”, pociąga za sobą nieuchronnie stwierdzenie, że cudów nie ma i że wszelkie tego rodzaju opowieści, nawet najbardziej zaskakujące, można wyjaśnić bez odwoływania się do tego, co nadprzyrodzone. Dlatego ewentualne potwierdzenie, że jest odwrotnie, byłoby doskonałym dowodem na to, że ta teoria jest błędna, a zatem prawdziwa jest teoria przeciwna.

Podsumowując: Bóg istnieje albo nie – odpowiedź nie zależy od nas i jest dwojaka. Tak albo nie. Dotąd przeszkodą w poznaniu jej mogła być nasza niedostateczna wiedza. Odkąd jednak z różnych dziedzin nauki posypały się spójne dowody, nie dość, że liczne, to jeszcze racjonalne i uzyskane niezależnie jedne od drugich, na zagadnienie istnienia bądź nieistnienia Boga padło nowe światło. Być może decydujące.

Rozdział drugiCo to jest dowód?

Przedstawienie panoramy aktualnych dowodów na istnienie Boga ze szczególnym uwzględnieniem najnowszych odkryć naukowych4 – oto cel niniejszej książki.

Dość jasno rozumiemy pojęcia „Bóg” i „nauka”, wiemy, co oznaczają i co obejmują5, inaczej jednak rzecz ma się ze słowem „dowód”. Po francusku ma ono dwa różne znaczenia6, co mogłoby skutkować nieporozumieniami w kwestiach natury i doniosłości dowodów, które przedstawimy dalej. Dlatego musimy tę sprawę wyjaśnić.

Niniejszy rozdział nie jest powiązany z pozostałymi, mogą go więc pominąć czytelnicy, którzy stwierdzą, że dla nich nic ciekawego nie wnosi.

I. Czym jest dowód ogólnie

Według słownika Le Robert dowód jest tym, „co pozwala stwierdzić, że coś jest prawdziwe”7; według francuskiej Wikipedii „dowód naukowy jest tym, co pozwala wzmocnić albo osłabić jakąś teorię bądź hipotezę”. W każdym razie słowniki zgodnie stwierdzają, że dowód jest tym, co służy do ustalenia, że coś jest prawdziwe. Ta definicja znakomicie pasuje do naszej pracy, bo jej celem jest ustalenie, która z dwóch przeciwnych tez jest prawdziwa: „Wszechświat powstał za sprawą stwórcy” czy jej pozorne przeciwieństwo: „Wszechświat jest wyłącznie materialny”8 w sensie, że nie istnieje nic innego poza Wszechświatem fizycznym.

Najczęściej terminu „dowód” używa się w odniesieniu do dowodów, które nie udowadniają niczego w sposób absolutny, lecz pozostawiają jakiś margines niepewności. W związku z tym pozostają otwarte na kontestację, nie są ostateczne w czasie i nie wymagają powszechnej akceptacji. Swoją drogą dzięki matematyce znamy także inne pojęcie: „dowód absolutny”. Pojęcia te nie są ze sobą sprzeczne: różnią się w definicji, ponieważ używane są w różnych dziedzinach i różna jest ich siła. Dowody absolutne stanowią zatem podzbiór pojęcia „dowód”, są przypadkiem szczególnym mającym zastosowanie tylko w niektórych obszarach.

Zaczniemy od dowodu absolutnego, ponieważ to pojęcie jest prostsze.

II. Dowody absolutne – dowody w naukach formalnych

Nauki formalne (inaczej teoretyczne) bazują na abstrakcji logicznej i na światach zamkniętych. Do dziedzin formalnych zaliczamy nauki matematyczne, w tym teorię gier, czystą logikę (matematyczną), metafizykę i niektóre rozumowania filozoficzne, a także wszystkie dyscypliny charakteryzujące się tym, że reguły i lista wstępnych danych są z góry ustalone i w ograniczonej liczbie.

W takiej nauce punktem wyjścia jest przyjęta stała liczba aksjomatów, założeń i hipotez, co wyklucza jakąkolwiek nieprzewidywalność: nic nie może wpłynąć na rozumowanie. W związku z powyższym w dziedzinie formalnej prawidłowe rozumowanie posiłkujące się rzetelnymi danymi zawsze prowadzi do prawidłowego, bezdyskusyjnego i ostatecznego wniosku.

W geometrii euklidesowej można w ten sposób udowodnić, że w trójkącie równobocznym wszystkie kąty są jednakowe, że w trójkącie prostokątnym kwadrat długości przeciwprostokątnej jest równy sumie kwadratów długości przyprostokątnych i że w szachach w konkretnej sytuacji nieunikniony jest mat w trzech ruchach.

Dowód w dziedzinie formalnej to dowód absolutny. Kiedy jest niezbity i zrozumiały, przekonuje wszystkich, ponieważ jest uniwersalny i ostateczny w czasie i przestrzeni. Jest absolutny, nawet jeżeli dojście do niego wymagało wielu kroków.

Znakomitą ilustracją tego jest przeprowadzenie dowodu wielkiego twierdzenia Fermata przez angielskiego matematyka Andrew Wilesa, który potrzebował na to ponad 100 stron. Nad dowodem (twierdzenie mówi: dla liczby naturalnej n > 2 nie istnieją takie liczby naturalne dodatnie x, y, z, które spełniałyby równanie xn + yn = zn) Andrew Wiles pracował latami, posługując się rozumowaniem z różnych gałęzi matematyki, a wynik opublikował dopiero w 1995 roku. Po zweryfikowaniu każdego etapu przez kompetentnych matematyków – naukowców reprezentujących odpowiednie dyscypliny – cała społeczność naukowa przyjęła dowód twierdzenia bezdyskusyjnie i bez wyjątków. Nadal jednak niepodobna eksperymentalnie potwierdzić, że twierdzenie Fermata jest prawdziwe, co jest znaczącym faktem.

Mówiąc o dowodach w odniesieniu do nauk matematycznych, zawsze będziemy mieli na myśli dowody absolutne. Takie dowody są powszechnie akceptowane i niezmienne w czasie.

Tyle że dowody absolutne nie istnieją w naukach realnych, zazwyczaj nazywanych empirycznymi lub indukcyjnymi. Zaraz zobaczymy, o co tu chodzi.

III. Dowody w naukach empirycznych

W naukach empirycznych, odnoszących się do naszego realnego świata, prawidłowe rozumowanie na podstawie rzetelnych danych niekoniecznie prowadzi do słusznego wniosku. Jeśli tę prawdę, niestety nadzwyczajnie sprzeczną z logiką, ignorują decydenci, może to skutkować poważnymi błędami.

Aby mieć pewność, że wyciągnięty zostanie słuszny wniosek, należałoby bowiem zastosować prawidłowe rozumowanie do całości danych albo parametrów odnoszących się do problemu. Tymczasem w świecie materialnym nigdy nie znamy w pełni rzeczywistości – a zatem nigdy nie mamy wszystkich danych. A jeżeli nawet je mamy, częstokroć jest ich zbyt wiele, żeby wszystkie brać pod uwagę.

W związku z tym w naukach empirycznych dowody absolutne nie istnieją, a w każdym razie na ogół nie są nam dostępne. Są tylko dowody na istnienie czynników zmiennych, których włączenie do rozumowania może prowadzić do wewnętrznego przekonania, że nie ma tu miejsca na wątpliwości9.

Tę osobliwość ilustruje tragiczna prawdziwa historia.

W latach 50. XX wieku w Chinach nastał czas niskich zbiorów zbóż. Odpowiedzialni za rolnictwo poinformowali Mao Zedonga, że wróble wydziobały dużą część zasianego ziarna, co było prawdą. Mao przeprowadził poprawne rozumowanie: jeżeli wybije się ptaki, nie będą zjadały części zasiewów – słuszny wniosek – w związku z czym zbiory będą obfitsze – jak się okazało, ten wniosek był fałszywy. W roku 1958, w czasach Wielkiego Skoku, bez uprzednich prób na mniejszym terenie przeprowadzono kampanię tępienia wróbli. Jej skutkiem był wielki głód, który pochłonął miliony istnień. Jeden fakt bowiem umknął Mao Zedongowi i jego doradcom: ptaki co prawda wydziobywały część zasianego ziarna, ale przede wszystkim wyjadały owady, które o wiele bardziej szkodziły zbiorom. Jak zatem widać, pominięcie jednej tylko danej doprowadziło do rezultatów całkowicie odwrotnych niż spodziewane.

Kampania walki z czterema plagami

W naukach empirycznych, czyli w naszym świecie, dowód jest czymś więcej niż argumentem, ale znaczy o wiele mniej niż w naukach matematycznych.

Ponieważ dowody odnoszące się do świata empirycznego (poznawanego zmysłami) nie są absolutne, zazwyczaj badacze starają się zwiększyć ich liczbę i zróżnicować pochodzenie, aby jak najmocniej podbudować prawdę wynikającą z tezy, której mają dowieść. Dlatego właśnie w dziedzinach empirycznych na ogół mówi się o „dowodach” w liczbie mnogiej, w dziedzinach formalnych natomiast o jednym „dowodzie”, ponieważ tu z definicji wystarczy jeden dowód absolutny10.

Zacznijmy od dwóch przykładów z życia wziętych, które pokażą nieabsolutny charakter dowodów w dziedzinie empirycznej i w związku z tym konieczność dysponowania większą ich liczbą różnego pochodzenia.

Weźmy najpierw rozprawę sądową w sprawie kryminalnej. Prokurator musi przedstawić dowody winy oskarżonego. Dowody te mogą być materialne bądź niematerialne. Ich siła będzie większa albo mniejsza, to zależy od przypadku. Być może będą to ślady DNA, grupa krwi ze znalezionych plam, odciski palców oskarżonego lub ślady stóp na ziemi. Może prokurator zaprezentuje również billingi rozmów z telefonu komórkowego, a także wypowiedzi świadków, którzy widzieli oskarżonego na miejscu zbrodni. Ich zeznania będą miały większą bądź mniejszą wartość, to zależy od osobowości świadka, wieku, zawodu, a nawet reputacji. Zbieżne zeznania kilku świadków niezależnych, czyli nieznających się nawzajem, będą się bardziej liczyły niż zeznania osób powiązanych rodzinnie. Należy tu zaznaczyć, że żaden z tych dowodów nie będzie miał rangi dowodu absolutnego, bo nawet mocny dowód materialny może być skutkiem jakiegoś wymyślnego spisku. Jeżeli jednak dowody będą zarazem liczne, mocne, zbieżne i niezależne, sędziowie prawdopodobnie pominą zdroworozsądkowe wątpliwości i skłonią się ku swojemu wewnętrznemu przekonaniu, co im pozwoli zadecydować o winie oskarżonego.

Inny przykład: jeżeli pewnego dnia rankiem mieszkańcy wsi znajdą swoje krowy z przegryzionymi gardłami, mogą podejrzewać, że w okolicy grasuje niedźwiedź, i na potwierdzenie zaczną szukać dowodów. Przeanalizują zatem kolejne ślady: rany zwierząt, odciski łap, resztki pożywienia, a nawet odchody. Wypytają także świadków – bezpośrednich albo nie, na przykład człowieka, który zna człowieka, który widział niedźwiedzia. Wszystkie te dowody, mocniejsze lub słabsze i różnej natury, pozwolą im ocenić sytuację i podjąć stosowne środki zaradcze.

Te dwa przykłady zaświadczają, że w dziedzinie empirycznej należy, tak jak w śledztwie, dysponować jak najliczniejszymi dowodami, zbieżnymi i niezależnymi, żeby z pominięciem zdroworozsądkowych wątpliwości osiągnąć oczekiwane przekonanie.

W związku z powyższym wyjaśniamy: naszym celem nie jest udowodnić w tej książce istnienie Boga, lecz dostarczyć racjonalnych dowodów na jego istnienie – dowodów licznych, zbieżnych i pochodzących z różnych dziedzin nauki, a więc niezależnych. A to już bardzo dużo. Zebrane razem te dowody powinny przekonać czytelnika. Ale osądzić będzie musiał je samodzielnie.

IV. Dowody empiryczne w naukach przyrodniczych

Nauki przyrodnicze należą do empirycznych, a zatem nie istnieją w nich dowody absolutne. Zwykle metoda postępowania polega tu na obserwacji pozwalającej zbudować teorię, której implikacje dają się zaobserwować w świecie rzeczywistym.

Według Karla Poppera: „W naukach empirycznych, jedynych, które mogą nam dostarczyć informacji o świecie, w którym żyjemy, nie ma dowodów, jeżeli przez dowód rozumiemy argument, który ustanawia raz na zawsze prawdziwość jakiejś teorii”11.

W naukach empirycznych ważność tezy buduje się w co najmniej dwóch etapach spośród czterech.

• Etap pierwszy to sformułowanie teorii na podstawie obserwacji. Cel teorii to stworzenie prostego sterowalnego świata, który jest przedstawieniem świata rzeczywistego albo jego analogią. Ten teoretyczny świat zawiera w sobie wewnętrzną logikę, która generuje implikacje. Implikacje te są konieczne dla ustalenia ważności teorii.

• Etap drugi polega na porównaniu implikacji z danymi możliwymi do zaobserwowania w świecie rzeczywistym. Jeżeli rzeczywistość obserwowana jest sprzeczna z przewidywanymi implikacjami, można wysnuć z tego wniosek, że teoria jest fałszywa; jeżeli natomiast implikacje zgadzają się z rzeczywistością, znaczy to, że teoria jest być może prawdziwa. Skądinąd im więcej jest implikacji i im są one silniejsze, tym odważniej można uważać teorię za mocno ugruntowaną.

Te dwa pierwsze etapy to minimum, na którym opiera się każda teoria naukowa. Na szczęście w wielu wypadkach można ją jeszcze mocniej podbudować.

• Etap trzeci – jeśli tylko można go zastosować – polega na stworzeniu matematycznego modelu świata teoretycznego, a następnie na uruchomieniu go i badaniu wynikających z niego skutków i przewidywań, które później porównuje się z rzeczywistością. Jeżeli model jest zgodny z rzeczywistością, dowód bardzo się wzmacnia, zwłaszcza jeżeli model przewiduje nieoczekiwane skutki, które w trakcie badania się potwierdzają.

• Etap czwarty, ostatni, jeżeli można go zastosować, ma jeszcze silniejszą wartość dowodową: chodzi o możliwość przeprowadzania eksperymentu powtarzalnego. Jeżeli teorię da się zweryfikować eksperymentalnie i eksperyment ten powtarzać, oznacza to, że dowód został bardzo wzmocniony.

Prawo powszechnego ciążenia Newtona jako ilustracja powyższego

Do zilustrowania tych czterech etapów znakomicie nadaje się prawo powszechnego ciążenia Newtona. Anegdota mówi, że patrząc na spadające jabłko, Isaac Newton zaczął się zastanawiać, dlaczego owoc spada prostopadle do ziemi.

• Etap pierwszy, teoria: na podstawie wstępnej obserwacji Newton wymyślił teorię, zgodnie z którą ciała się przyciągają siłą będącą funkcją ich masy i dzielącej je odległości.

Sformułowane przez Newtona prawo powszechnego ciążenia okazało się zgodne z rzeczywistością

• Etap drugi, implikacje: weryfikując pierwsze skutki swojej teorii, Newton stwierdził, że jabłko spadło na ziemię, a nie na odwrót, ponieważ jest małe, a Ziemia ogromna. Ponadto na półkuli południowej jabłko również spadnie na ziemię, chociaż z punktu widzenia obserwatora na półkuli północnej jabłoń i ludzie tam są „do góry nogami”. Implikacje teorii okazały się więc zgodne z rzeczywistością.

• Etap trzeci, model matematyczny: Newton rozwinął model matematyczny swojej teorii w postaci postulatu, który mówi, że wartość siły przyciągania między dwoma ciałami jest wprost proporcjonalna do iloczynu ich mas i odwrotnie proporcjonalna do kwadratu odległości między ich środkami, co wyraża się wzorem:

Na podstawie tego modelu Newton obliczył orbity planet – eliptyczne, co ani Kopernikowi, ani Galileuszowi nie przeszło przez myśl, Kepler jednak to przewidział na podstawie obserwacji Marsa. Rozwijając swój model, Newton opracował kalendarz prognostyczny zaćmień Księżyca i planet.

• Etap czwarty, eksperymenty: przewidywania Newtona, które w jego czasach każdy mógł zweryfikować, okazały się słuszne. Czyli teoria sprawdziła się w świecie rzeczywistym – ba! potwierdzono nawet wysnute na jej podstawie przewidywania – wobec czego uznano ją za dowiedzioną na tyle, na ile dało się ją udowodnić, i cała społeczność naukowa ją zaakceptowała.

W późniejszych czasach Newtonowskie prawo powszechnego ciążenia zastąpiła teoria względności Einsteina, ale nie można powiedzieć, że teoria Newtona była fałszywa. Nastąpił po prostu przeskok od jednego dobrego przybliżenia do rzeczywistości do drugiego, lepszego. Nazywamy to teoriami zbieżnymi.

Teorie naukowe można podzielić na grupy na podstawie siły dowodów

Wartość teorii zależy więc od liczby etapów, przez które można ją skutecznie przeprowadzić. W zależności od tego, czy zostanie zweryfikowana dwu-, trzy- bądź czteroetapowo, jak wskazaliśmy wyżej, można będzie ją zaklasyfikować do jednej z pięciu grup: od grupy drugiej (najsilniejszej dowodowo) do grupy szóstej (najsłabszej dowodowo). Do grupy pierwszej należą teorie potwierdzone dowodami absolutnymi.

• Grupa 1: teorie potwierdzone dowodami absolutnymi w dziedzinie teoretycznej (formalnej).

• Grupa 2: teorie, które dają się skonfrontować z rzeczywistością, przedstawić w formie modelu (matematycznego) i potwierdzić eksperymentalnie.

W tej grupie mieści się wiele dyscyplin naukowych, większość z nich to nauki fizyczne: mechanika, elektrostatyka, elektromagnetyzm, a poza tym nauki chemiczne itp. Dla tej grupy dowody są tak mocne, że niemal absolutne i właściwie nie podlegają dyskusji, nawet jeżeli dopiero mają zostać dopracowane na podstawie nowych zbieżnych modeli.

• Grupa 3: teorie dające się skonfrontować z rzeczywistością, podlegające modelowaniu, ale nie eksperymentowaniu.

Ta grupa obejmuje wiele dyscyplin, w tym kosmologię, klimatologię (w szczególności badania nad ociepleniem klimatu), ekonometrię itp. Chociaż nie poddają się eksperymentowaniu, można je modelować, a przewidywania wynikające z modeli mogą być weryfikowane. Siła dowodów jest w tej grupie duża.

• Grupa 4: teorie dające się skonfrontować z rzeczywistością, podlegające eksperymentowaniu, ale nie modelowaniu.

Zaliczamy tu większość dyscyplin takich jak fizjologia, farmakologia, biologia itp. Mimo że teorie w tej grupie nie poddają się modelowaniu, są również mocne, ponieważ powtarzanie eksperymentów umożliwia weryfikację na wysokim poziomie, dzięki czemu w tej grupie, podobnie jak w poprzedniej, mamy wysoką wiarygodność dowodów, chociaż z różnych przyczyn.

• Grupa 5: teorie dające się skonfrontować z rzeczywistością, ale niepodlegające modelowaniu ani eksperymentowaniu.

Wartość dowodów w tej grupie jest niższa niż w poprzednich. Należy do niej jednak wiele dyscyplin, których nikt nie zamierza wykluczyć z pola badań naukowych. Mamy tu na przykład teorię ewolucji Darwina, której nie da się (a przynajmniej nie dało się przez ponad 100 lat) modelować ani dowieść eksperymentalnie. Zaliczają się do niej także różne kwestie będące przedmiotem zainteresowania naukowców, jak choćby paleontologów (wyginięcie dinozaurów, zniknięcie człowieka neandertalskiego itp.), poza tym kwestia pochodzenia życia na Ziemi, pochodzenie Księżyca, pochodzenie wody na naszej planecie itp.

Teorie w tej grupie nie podlegają ani modelowaniu, ani eksperymentowaniu – potwierdza się je tylko na podstawie konfrontacji ich implikacji z tym, co można zaobserwować w świecie rzeczywistym. Do tej grupy należą dwie przeciwstawne teorie: „istnieje stwórca” oraz „Wszechświat jest wyłącznie materialny”. I w rzeczy samej żadna z nich nie poddaje się modelowaniu, nie da się też przeprowadzać eksperymentów na potwierdzenie którejś, ale ich liczne implikacje logiczne, jak się przekonamy, można skonfrontować z rzeczywistością tak samo jak inne teorie z tej grupy.

• Grupa 6: teorie niedające się skonfrontować z rzeczywistością, niepodlegające modelowaniu ani eksperymentowaniu.

Ta grupa obejmuje teorie czysto spekulatywne, jak teoria wieloświata albo światów równoległych. Ponieważ nie wynikają z nich żadne implikacje, które dałoby się zaobserwować, pozostają czystymi hipotezami, a o dowodach w ogóle nie można mówić.

Tabela podsumowująca rozmieszczenie sześciu grup dowodów

W poniższej tabeli postaraliśmy się przedstawić sześć grup dowodów w dwóch rodzajach nauk – od dowodu absolutnego w naukach teoretycznych do dowodu bezwartościowego w ostatniej grupie nauk empirycznych.

Metodologia, którą się posługujemy, wywodzi się z prac austriackiego filozofa nauki Karla Poppera (1902–1994). Według niego za naukową można uznać tezę, pod warunkiem że wypływa z teorii, która wywodzi się z obserwacji, i że teoria ta jest potencjalnie falsyfikowalna (można ją odrzucić); inaczej mówiąc, musi zawierać wystarczająco dużo implikacji, które można zaobserwować i podważyć. Dla Poppera falsyfikowalność to klucz pozwalający zdecydować, czy dana teoria lub teza jest naukowa, czy nie.

Zauważmy, że w świetle powyższego tezy odnoszące się do wieloświata nie byłyby tezami naukowymi, bo nie mają dających się zaobserwować implikacji, i przeciwnie – teza, że Bóg nie istnieje, jak najbardziej spełniałaby konieczne warunki.

Dziedzina

Rozumowanie

Siła dowodu

Nauki teoretyczne

Przeprowadzenie dowodu

Dowód absolutny

Grupa 1: matematyka, teoria gier, logika, algorytmika

Nauki empiryczne

Obserwacja

Konfrontacja z rzeczywistością

Modelowanie

Eksperymentowanie

Grupa 2: fizyka (mechanika, mechanika kwantowa, elektrostatyka, elektromagnetyzm), chemia

Tak

Tak

Tak

Tak

Dowód bardzo mocny, bliski absolutnemu

Grupa 3: kosmologia (Wielki Wybuch, śmierć cieplna Wszechświata, zasady antropiczne itd.), klimatologia itd.

Tak

Tak

Tak

Nie

Dowód mocny

Grupa 4: fizjologia, farmakologia, medycyna

Tak

Tak

Nie

Tak

Dowód mocny

Grupa 5: teoria ewolucji, paleontologia, pochodzenie życia na Ziemi, pochodzenie Księżyca, pochodzenie wody, istnienie Boga stwórcy

Tak

Tak

Nie

Nie

Siła dowodu zależy od jakości i liczby związków między implikacjami teorii a dającą się zaobserwować rzeczywistością

Grupa 6: światy równoległe; to, co było przed Wielkim Wybuchem

Tak

Nie

Nie

Nie

Dowodów brak; czysta spekulacja

Warto tu zaznaczyć, że pewna liczba naukowców i filozofów podziela pogląd, że tezy o istnieniu Boga i o jego nieistnieniu są tezami naukowymi. To przede wszystkim przypadek Richarda Dawkinsa, jednego z mentorów współczesnego ateizmu. W swojej bestselerowej książce Bóg urojony12 stwierdza: „«Hipoteza Boga» jest niczym innym, jak pewną naukową hipotezą dotyczącą Wszechświata, a zatem należy do niej podchodzić równie sceptycznie, jak do każdej innej naukowej hipotezy”; „Czy Bóg istnieje, czy nie istnieje – to pytanie czysto naukowe; być może kiedyś poznamy na nie ostateczną odpowiedź, natomiast na razie możemy z czystym sumieniem posługiwać się kategorią prawdopodobieństwa”; „[…] przeciwnie do Huxleya ja twierdzę, że istnienie Boga jest hipotezą naukową taką samą jak każda inna. Nawet jeśli trudno ją zweryfikować, to przynależy ona do tej samej kategorii CHAP, «chwilowego agnostycyzmu», co problem wielkich wymierań w permie i kredzie”.

Ponieważ poza naukami formalnymi nie ma dowodów absolutnych13, za przekonujące można i należy uznawać serie niezależnych i zbieżnych dowodów. Dlatego też w tej książce nie ograniczamy się do dowodów pozyskanych na gruncie naukowym, ale przedstawiamy również bazujące na filozofii i moralności (etyce), a także zagadki historyczne, które dotąd nie znalazły zadowalającego materialistycznego wyjaśnienia.

W drugiej części zatem omówimy pewne kwestie historyczne, biblijne, istnienie Jezusa Chrystusa i cud, który się dokonał w Portugalii. Niektórzy może uznają, że te rozdziały to nieuzasadnione wycieczki poza obszar nauki, nie będzie to jednak odejście od meritum, lecz wynik decyzji usprawiedliwionej koniecznością zgromadzenia dowodów pochodzących z różnych obszarów.

Skoro powiedzieliśmy sobie wszystko o dowodach, przejdźmy do poszukiwania implikacji dwóch tez: „Wszechświat jest dziełem stwórcy” i jej pozornego przeciwieństwa: „Wszechświat jest wyłącznie materialny”14.

Rozdział trzeciImplikacje wynikające z dwóch teorii: „istnieje stwórca” versus „Wszechświat jest wyłącznie materialny”

Jeśli chodzi o Wszechświat, ścierają się dwie teorie: materialistyczna, która utrzymuje, że jest on wyłącznie materialny, i druga, która postuluje istnienie stwórcy. Ponieważ żadna z nich nie poddaje się modelowaniu ani poświadczaniu za pomocą eksperymentów, zasadność obydwóch można stwierdzić w jeden sposób: badając ich implikacje, o czym była mowa w poprzednim rozdziale.

Czy jednak te implikacje w ogóle istnieją?

Panuje dość powszechne przekonanie, że zasadniczo nie ma żadnych widocznych skutków istnienia bądź nieistnienia stwórcy. Ten pogląd, choć tak szeroko znany, jest jednak fałszywy.

W tym rozdziale zamierzamy wykazać, że implikacje te istnieją i nawet są dość liczne. Choć dotąd zawsze uważano, że niektóre – na przykład „Wszechświat miał początek” albo „praw rządzących Wszechświatem nie należy postrzegać jako bardzo sprzyjających życiu” – są poza zasięgiem ludzkiego poznania, stały się dzisiaj tematem dyskusji naukowców.

Trzy ważne fakty wynikają jasno z zestawienia, które prezentujemy poniżej

Po pierwsze, daje się zaobserwować dużo implikacji, co bardzo sprzyja rozdzieleniu obu teorii. Im więcej bowiem istnieje implikacji dających się zaobserwować i skonfrontować z rzeczywistością, tym mocniej będzie podbudowany końcowy osąd, który pozwoli ustalić prawdziwość jednej z teorii.

Jeżeli Wszechświat jest wyłącznie materialny (w materialistycznym rozumieniu), to*:

Jeżeli Wszechświat powstał za sprawą stwórcy, to:

1. Wszechświat nie może mieć początku.

2. Wszechświat nie może mieć końca w rodzaju śmierci cieplnej, bo taki koniec implikuje jakiś początek.

3. Prawami natury rządzi przypadek, w związku z czym jest mało prawdopodobne, aby sprzyjały życiu.

4. Nie mogą się w nim zdarzać cuda.

5. Nie ma w nim miejsca na proroctwa ani objawienia.

6. Dobro i zło podlegają demokratycznej rozstrzygalności bez żadnych ograniczeń.

7. Duchy nie istnieją, podobnie jak diabeł, aniołowie, demony.

1. Można zakładać, że Wszechświat ma jakąś celowość.

2. Można zakładać, że jest zorganizowany i poznawalny rozumem.

3. Można zakładać, że miał początek.

4. Cuda są możliwe.

5. Proroctwa i objawienia są możliwe.

* W zestawieniu ograniczyliśmy się do siedmiu implikacji, jest ich jednak więcej, może nie tak mocnych, ale nie bez znaczenia. Skoro zatem nie istnieje nic poza Wszechświatem materialnym, należy wziąć pod uwagę również inne skutki, dość problematyczne, na przykład:

• Na początku Wszechświata nie była przestrzegana zasada zachowania masy i energii.

• Przed początkiem nie była przestrzegana zasada rosnącej entropii.

• Nauki matematyczne to wymysł człowieka i nie mogły istnieć wcześniej niezależnie od naszego Wszechświata.

• Świadomość musi być produktem materii i nie może istnieć niezależnie od materialnej aktywności mózgu. A zatem wszelkie „doświadczenia śmierci” (ang. near-death experience, NDE) są tylko złudzeniem.

• Piękno musi być subiektywne, gdyby bowiem było obiektywne i wynikało z racjonalnych przesłanek harmonii, byłoby niemożliwe i nie dałoby się objaśnić powszechnego przekonania, że natura jest niemal uniwersalnie piękna.

Po drugie, implikacje wynikające z tych dwóch teorii nie są symetryczne. Teoria Wszechświata wyłącznie materialnego generuje znacznie więcej implikacji niż teoria Wszechświata powstałego za sprawą stwórcy i co najważniejsze, implikacje pierwszej teorii są wyrazistsze i dokładniejsze niż teorii przeciwnej. Wynika z tego, że najprostsza droga do uwiarygodnienia teorii istnienia stwórcy wiedzie przez wykazanie, że niemożliwe jest istnienie Wszechświata czysto materialnego.

Po trzecie, chociaż ani jedna, ani druga teoria nie poddaje się modelowaniu ani nie pozwala przeprowadzać eksperymentów, obydwie wnoszą ważne implikacje dające się skonfrontować z rzeczywistością i obydwie należą do grupy piątej naszego zestawienia dowodów. Przypomnijmy, że w tej grupie teorie mogą być potwierdzane albo odrzucane za pomocą skonfrontowania ich implikacji ze światem rzeczywistym. A zatem obie teorie, „Wszechświat jest wyłącznie materialny” i „Wszechświat powstał za sprawą stwórcy”, mieszczą się na tym samym poziomie co inne teorie naukowe z grupy piątej – a do nich należy między innymi teoria ewolucji, której nikt nie chciał usunąć z obszaru badań naukowych.

Przyjrzymy się teraz dokładniej tym implikacjom, aby ustalić, jaką rację bytu i wagę ma każda z nich.

I. Badanie implikacji twierdzenia „Wszechświat jest wyłącznie materialny”

Jeżeli Wszechświat jest wyłącznie materialny, to:

1. Wszechświat nie może mieć początku

A to z dwóch powodów, filozoficznego i naukowego:

a) powód filozoficzny – jak wyłożył to około 450 roku przed Chr. Parmenides, „nigdy moc przekonywania nie stwierdzi tego, iż z niebytu powstaje cokolwiek”15. Tej logicznej oczywistości nigdy nie podważył żaden poważny filozof16.

b) powód naukowy – jedno z najlepiej poznanych praw Wszechświata mówi, że „nic nie ginie i nic nie powstaje”17 i że wielkość masy i energii w układzie stałym pozostaje jednakowa. W związku z tym niemożliwe są zmiany wielkości masy i energii18. A zatem pojawienie się masy i energii z niczego na początku Wszechświata oznaczałoby złamanie tego prawa.

Implikacja ta ma kapitalne znaczenie dla naszych rozważań, jest bowiem binarna, oferuje tylko dwie możliwości. Jeśli więc przyjmiemy, że prawdziwe jest założenie: „Jeżeli Wszechświat jest wyłącznie materialny, to nie może mieć początku”, to wynika z niego twierdzenie przeciwne: „Jeżeli Wszechświat miał początek, to istnieje jakiś stwórca”. Postulat ten, doskonale znany od zawsze, nie miał wcześniej wartości argumentacyjnej, ponieważ był nierozstrzygalny i uważany za niedostępny ludzkiemu poznaniu. Tyle że dziś mamy sytuację niezwykłą: kwestia początku Wszechświata stała się przedmiotem badań naukowych i jest rozstrzygalna – można wręcz powiedzieć, że rozstrzygnięta, zwłaszcza od ostatnich odkryć dotyczących śmierci cieplnej Wszechświata i kosmologii Wielkiego Wybuchu. Nic więc dziwnego, że większość uczonych materialistów odrzuca te twierdzenia – gdyby ich bowiem nie odrzucali, musieliby przyznać, że jest jakiś stwórca, czego oczywiście nie mogą zrobić. Dlatego zawsze będą woleli wspierać każdą inną hipotezę, choćby zupełnie bezpodstawną.

2. Wszechświat nie może mieć końca (śmierć cieplna), bo koniec implikuje początek

Druga zasada termodynamiki sformułowana przez Clausiusa na podstawie prac Carnota głosi, że bez dostarczenia z zewnątrz czynnika albo energii każdy układ izolowany się wyczerpuje, a jego entropia rośnie19. Z Wszechświatem jest jak ze świeczką, która powolutku się spala i jeśli spojrzeć w przyszłość, wcześniej czy później wypali się do końca. I na odwrót – jeżeli spojrzeć w przeszłość, entropia maleje, to znaczy, że uporządkowanie rośnie, nie może jednak rosnąć w nieskończoność, w związku z czym nie może istnieć układ izolowany, który od zarania maleje. Jak w reakcji na to odkrycie słusznie zauważyli materialiści, w tym na przykład Ernst Haeckel20, jeżeli druga zasada termodynamiki jest prawdziwa, wymaga początku Wszechświata, bo gdyby Wszechświat istniał wiecznie, od wieczności byłby wypalony.

Przekonany oczywistością tego rozumowania słynny filozof marksistowski Fryderyk Engels napisał do Karola Marksa 21 marca 1869 roku: „[…] początkowy «gorący stan», od którego zaczyna się oziębienie, staje się absolutnie niewytłumaczalny, nawet absurdalny, zakłada więc istnienie Boga”21. Engels utrzymuje wręcz, że druga zasada termodynamiki musi być fałszywa, ponieważ zaakceptowanie jej prowadziłoby do przyznania, że Wszechświat miał początek, a zatem stwórcę, ta hipoteza zaś stoi w sprzeczności z jego materializmem dialektycznym22.

3. Prawa deterministyczne obowiązują wszędzie, a rozkład rzeczy odbywa się losowo

Skoro nie ma stwórcy i skoro Wszechświat jest wyłącznie materialny, powinny nim rządzić stałe niezmienne prawa wykluczające jakikolwiek kres. Wszystko, co dzieje się we Wszechświecie, może być więc jedynie sprawą przypadku, który tym sposobem bezwzględnie staje się jedynym motorem ewolucji rzeczy. W związku z tym nie można utrzymywać, że prawa rządzące Kosmosem jakoś szczególnie sprzyjają człowiekowi (z wyjątkiem spekulatywnej teorii wieloświata). Niemożliwe jest ani precyzyjne dostrojenie Wszechświata, ani zasady antropiczne.

4. Nie mogą zdarzać się cuda

Jeżeli prawa rządzące materialnym Wszechświatem znajdują zawsze i wszędzie zastosowanie w sposób deterministyczny, jakikolwiek cud jest niemożliwy, a fakty przedstawiane jako cud mogą być wyłącznie skutkiem złudzenia albo błędnej oceny.

5. Niemożliwe są proroctwa i objawienia

Z tych samych powodów niemożliwe są proroctwa, czyli jasne opisy przyszłych wydarzeń wątpliwych i nieprzewidywalnych. Jeśli więc są głoszone, jest to wynikiem naiwności albo manipulacji. Podobnie niemożliwe są objawienia.

6. Nie ma absolutnego dobra i zła

Dlatego bez żadnych ograniczeń rozstrzyga się demokratycznie, czy coś jest dobre, czy złe.

7. Świat pozamaterialny nie istnieje

Nie istnieją diabły, aniołowie, złe duchy, opętania, egzorcyzmy.

II. Badanie implikacji tezy „Wszechświat powstał za sprawą stwórcy”

Skoro Wszechświat jest dziełem jakiegoś stwórcy, to:

1. Można założyć, że Wszechświat ma jakiś cel, do czegoś dąży

Skoro stworzenie Wszechświata jest efektem inteligentnego zamysłu, logika nakazuje uważać, że ewolucja Kosmosu odbywa się z czyjegoś rozkazu i przebiega w kierunku z góry ustalonym.

2. Można założyć, że Wszechświat jest uporządkowany i zrozumiały

Jeżeli Wszechświat został stworzony przez doskonałą inteligentną istotę boską i jeżeli powstał po to, by wyłoniło się z niego coś złożonego w ogóle, a człowiek w szczególności, logika każe przyjąć, że jest uporządkowany i zrozumiały.

3. Można założyć, że Wszechświat ma początek

Skoro jest dziełem stwórcy, rozumie się to samo przez się.

4. Cuda są możliwe

Albo za sprawą praprzyczyn (co pociągałoby naruszenie praw powszechnie obowiązujących we Wszechświecie), albo za sprawą przyczyn wtórnych (opatrznościowych zbiegów okoliczności).

5. Proroctwa i objawienia są możliwe

Wszechwiedzący stwórca zna przyszłość, proroctwa są zatem możliwe, podobnie jak objawienia.

III. Co zdeklarowany materialista powinien uważać za prawdziwe

W obliczu implikacji, które przejrzeliśmy powyżej, zdeklarowany materialista nie może się ograniczyć do wiary tylko w materialność Wszechświata, czyli w to, że nie istnieje stwórca, diabeł, dusze – to akurat w sumie łatwo obronić.

Jeżeli chce być logiczny i konsekwentny, powinien również wierzyć we wszystkie poniższe twierdzenia i popierać je. To postulaty konkretne, poddające się badaniu i nieodzowne:

• Wszechświat nie miał początku.

• Wszechświat nie zmierza ku śmierci cieplnej, chociaż dzisiaj na ogół twierdzi się inaczej.

• Wszechświat oczywiście sprzyja człowiekowi (precyzyjne dostrojenie); ponieważ jednak jest to statystycznie niemożliwe, muszą istnieć miliardy światów, nawet jeżeli jest to najczystsza hipoteza bez choćby cienia dowodu.

• Niektóre z najważniejszych praw fizyki, powszechnie uznanych za uniwersalne i niezmienne, zostały złamane w pewnych momentach historii Wszechświata (na przykład zasady zachowania masy i energii na początku Wszechświata).

• Ponieważ dobro i zło nie mają charakteru absolutnego, na gruncie filozoficznym i etycznym są demokratycznie rozstrzygalne i nie mają ograniczeń.

• Wszelkie opisane przypadki cudów, proroctw i objawień to tylko złudzenie lub szarlataneria.

Zaczniemy od przyjrzenia się dwóm pierwszym punktom, na których bazuje materializm, mianowicie że Wszechświat nie może mieć początku i że nie zmierza do śmierci cieplnej. Obydwa twierdzenia są fałszywe, o czym się przekonamy.

CZĘŚĆ PIERWSZADOWODY WYNIKAJĄCE Z NAUKI

Rozdział czwartyŚmierć cieplna Wszechświata: historia końca, dowód na początek

Od paleniska do gwiazd: analogia dla lepszego zrozumienia śmierci cieplnej Wszechświata

Z Wszechświatem jest jak z ogniem w kominku. Jeden i drugi podlega prawom termodynamiki, obydwa się wypalą w skończonym czasie.

Kiedy obserwuję ogień trzaskający w kominku, widzę, że polana płoną i spalają się z czasem – a zatem powoli kolejno znikną. Mogę stąd wywnioskować, że za kilka godzin na palenisku zostanie tylko zimny popiół.

Mogę jednak wysnuć inny wniosek, równie ważny, a może ważniejszy: otóż ogień nie płonie od zawsze, ponieważ spalanie przebiega z prędkością, którą można zmierzyć. Gdyby płonął od zawsze, już by się wypalił, czyli osiągnąłby kres.

Dedukuję z tego, że u początków ogniska musiało być ułożenie drew i ktoś, kto je podpalił.

Podobnie jest ze Wszechświatem, który się wypala z prędkością możliwą do zaobserwowania: gdyby istniał od zawsze, już by się wypalił, a więc skończył. Dlatego śmierć cieplna Wszechświata implikuje jego absolutny początek.

Wstęp

Kwestia śmierci cieplnej Wszechświata, temat gorący, a nawet wybuchowy, paradoksalnie mniej rozpaliła umysły niż teoria Wielkiego Wybuchu, która wywołała liczne debaty i polemiki. Czyżby badania nad śmiercią Wszechświata wzbudzały w nas podświadomie większy lęk niż studiowanie jego początków? Tymczasem odkrycie śmierci termicznej prowadzi do wniosków o zasadniczym znaczeniu i stanowi jeden z najsilniejszych dowodów, że Kosmos miał początek. Wprowadza również złożone pojęcie entropii powiązane z nieodwracalnością czasu – i to będzie wątek przewodni tego rozdziału.

Przyjrzyjmy się dziejom Wszechświata od końca, aby lepiej zrozumieć jego pochodzenie.

Jaka przyszłość czeka Wszechświat?

Po dwóch wiekach rozważania tej kwestii dziś niemal jednogłośnie się przyjmuje, że cały Wszechświat czeka nieuchronna śmierć cieplna. Nasze Słońce, które istnieje od 4,5 miliarda lat, będzie świeciło jeszcze drugie tyle, później przekształci się w czerwonego olbrzyma (który wchłonie Ziemię i Marsa), następnie w białego karła, po czym zgaśnie. Wszystkie gwiazdy wszędzie tak zgasną – z braku paliwa – tak jak gaśnie kominek, kiedy drewno się w nim spali23.

Tego bardzo ważnego odkrycia dokonano w drugiej połowie XIX wieku, ale musiało minąć kilkadziesiąt lat, zanim zyskało akceptację. Jego prawdziwość potwierdziły wszystkie późniejsze teorie i obserwacje, a jego logicznym następstwem była dogłębna zmiana naszego postrzegania świata.

I. Historia odkrycia śmierci cieplnej Wszechświata

Sadi Carnot kładzie podwaliny pod nowy dział fizyki: termodynamikę (1824 rok)

Wszystko zaczyna się w roku 1824 w Paryżu. Carnot, publikując w wieku 27 lat swoją jedyną pracę zatytułowaną Réflexion sur la puissance motrice du feu et sur les machines propres à développer cette puissance [Rozprawa o sile poruszającej ognia i o maszynach zdolnych zwiększyć tę siłę], kładzie podwaliny pod zupełnie nowy dział nauki nazwany później termodynamiką. Wtedy pojęcie to jest jeszcze nieznane – wymyśli je w połowie XIX wieku William Thomson, bardziej znany jako lord Kelvin, ale Carnotowi przysługuje miano twórcy tego działu o fundamentalnym znaczeniu z teoretycznego, jak i z praktycznego punktu widzenia. Właśnie jemu zawdzięczamy rzeczowy opis silnika cieplnego, początki silników samochodowych i później powstanie silników odrzutowych. Carnot umiera bardzo młodo w roku 1832, mając zaledwie 36 lat; pozostawia niedokończone dzieło, bardzo obiecujące i o fundamentalnym znaczeniu.

Nicolas Léonard Sadi Carnot (1796–1832)

Rudolf Clausius przejmuje pałeczkę i formułuje drugą zasadę termodynamiki (1865 rok)

Wykorzystując teoretyczne narzędzia pozostawione przez Carnota i jego prace z zakresu maszyn cieplnych, a także wkład Benjamina Thompsona hrabiego Rumforda (tarcie produkuje ciepło) i Hermanna von Helmholtza (zasada zachowania energii, gdzie ciepło jest formą energii), Rudolf Clausius w 1865 roku formułuje uniwersalną zasadę, według której bez wniesienia czynnika zewnętrznego albo energii w każdym układzie izolowanym nieodwracalnie rośnie to, co Clausius nazywa jego entropią (z greckiego: zwrócenie się, obrót) w trakcie zmian od stanu początkowego do osiągnięcia końcowej równowagi. Wynika stąd, że powrót do stanu początkowego jest niemożliwy24. Clausius ogłasza więc śmiały postulat, który niebawem zostanie nazwany drugą zasadą termodynamiki25, i szybko ruszają prace mające dowieść ważności i uniwersalności tego prawa.

Ilya Prigogine, laureat Nagrody Nobla z 1977 roku w dziedzinie chemii, jest bez wątpienia uczonym, który najwięcej czasu poświęcił na przemyślenia związane z drugą zasadą termodynamiki i z jej konsekwencjami26. Decydująca chwila nastąpiła, kiedy dynamicznej wieczności przeciwstawiono właśnie drugą zasadę termodynamiki sformułowaną przez Clausiusa w 1865 roku: prawo nieodwracalnego wzrostu entropii. Determinizmowi dynamicznemu przeciwstawiono równie nieuchronny determinizm procesów, w których niwelowane są różnice ciśnienia, temperatury, stężenia substancji chemicznych i które nieodwracalnie doprowadzają izolowany układ termodynamiczny do stanu równowagi, maksymalnej entropii. Prigogine zauważa jednak, że błędem byłoby myśleć, iż druga zasada termodynamiki stała się źródłem pesymizmu i obaw. Dla niektórych fizyków, takich jak Max Planck, a zwłaszcza Ludwig Boltzmann, była także symbolem decydującego zwrotu: fizyka mogła wreszcie, tak jak inne gałęzie nauki, opisywać naturę w trakcie stawania się – opisywać świat otwarty na historię.

Inaczej mówiąc, pojęcie entropii jest cenne, ponieważ daje nowy impuls sposobowi postrzegania końca Wszechświata, nową perspektywę.

Ludwig Boltzmann za pomocą swoich równań przedstawia entropię w formie modelu i wysnuwa mocne wnioski (1878 rok)

Ludwig Boltzmann (1844–1906)

Formułę tę, wyrytą na nagrobku jej autora, podobno Einstein uznał kiedyś za „najważniejszą dla fizyki”28. To istotnie rewolucyjna idea, która dowodzi, że chaos charakteryzujący taki czy inny obiekt statystycznie może tylko wzrastać. Nigdy nie dzieje się inaczej. Ani przeciwnie.

Helmholtz i lord Kelvin rozwijają postulat „śmierci cieplnej” Wszechświata (1854 rok i 1862 rok)

W artykule z 1854 roku pruski naukowiec Hermann von Helmholtz29 pisze wprost, że jego zdaniem Wszechświat czeka tylko jedno: „śmierć cieplna”30. Wyjaśnia, że gwiazdy stopniowo będą gasły jedna po drugiej i temperatura w Kosmosie będzie spadała, aż „wszystko zostanie skazane na wieczny spoczynek”. Kilka lat później lord Kelvin podbuduje argumentami postulat śmierci cieplnej31.

Lord Kelvin

Arthur Eddington podsumowuje teorię śmierci cieplnej, wykazując, że istnieje „strzałka czasu” (1928 rok)

Z drugiej zasady termodynamiki wynika istnienie „strzałki czasu”. Jak wiadomo, w układzie zamkniętym entropia wzrasta. Wystarczy więc w dwóch różnych momentach zmierzyć jego entropię, aby się przekonać, który jest poprzedzający – czyli jak jest skierowana termodynamiczna strzałka czasu. Jeżeli ten postulat zastosujemy do Wszechświata32, będziemy mówili o „kosmologicznej strzałce czasu”. Odkrycie to jest tak głęboką i radykalną zmianą podejścia do badań Kosmosu, że powoduje liczne implikacje na gruncie metafizyki i filozofii. Wyklucza koncepcje świata cyklicznego, ideę wiecznego powrotu, w szczególności metafizykę starożytną i hinduską – dziś nikt się tymi teoriami nie zajmuje.

Ewidentne konsekwencje tego nowego odkrycia tłumaczą, dlaczego odnosząca się do Wszechświata teza spotkała się z tyloma zastrzeżeniami i oporami. Chociaż niepodobna przecenić jej wartość, musiało minąć ponad pół wieku, zanim cała społeczność naukowa uznała ją i zaakceptowała. I trudno się dziwić – jej implikacje wstrząsnęły utrwalonymi pewnikami!

Pierwsza wybuchowa konsekwencja metafizyczna: Wszechświat musi mieć początek

Z materialistycznego punktu widzenia Wszechświat jest gigantycznym układem zamkniętym, ponieważ jest wszystkim, co istnieje, i poza nim nie istnieje nic. Z Wszechświatem jest więc jak z ogniem w kominku albo ze spalającą się powoli świeczką – jeśli spojrzeć w przyszłość, wiadomo, że wcześniej czy później wypali się do końca. Jeżeli w myśl tej logiki spojrzeć w przeszłość, Wszechświat musiał mieć początek, bo niepodobna wyobrazić sobie układu zamkniętego, który spala się od wieczności, ponieważ od wieczności już byłby wypalony. Jakikolwiek czas T odejmiemy od nieskończoności, wynikiem zawsze będzie nieskończoność. Gdyby zatem Wszechświat zużywał swoją energię od nieskończonego czasu, powinien był ją wyczerpać nieskończenie dawno. A tak przecież nie jest, czyli Wszechświat musiał mieć początek.

Początek absolutny Wszechświata wymaga transcendentnej przyczyny, bo zgodnie z argumentowaniem w kalamie33:

• Wszystko, co ma początek, ma przyczynę.

• Wszechświat ma początek.

• Wszechświat zatem ma też przyczynę.

Druga konsekwencja, jeszcze bardziej rewolucyjna: Wszechświat w swoich początkach był bardzo uporządkowany

Zgodnie z poglądem Boltzmanna wyrażonym w 1878 roku entropia Wszechświata musiała mieć w jego początkach skrajnie niską wartość. Boltzmann doskonale to przewidywał. I dużo później potwierdzą to prace Rogera Penrose’a. Ale minimalna entropia Wszechświata oznacza, że u zarania wszystko, absolutnie wszystko było fantastycznie wyliczone. Uporządkowane. Jakim cudem? Boltzmann na próżno się starał – nie zdołał przedstawić formalnego dowodu. Dopiero ponad 100 lat później wrócił temat precyzyjnego dostrojenia Wszechświata. Boltzmann za wcześnie słusznie to przewidział, czym sprowokował kolegów badaczy do ataków, które tak przybrały na sile, że jego delikatna psychika tego nie wytrzymała: w 1906 roku znaleziono go powieszonego.

Odkrycia Boltzmanna i wściekłe ataki jego sławnych przeciwników

• Henri Poincaré

Przesłanki obliczeń Boltzmanna wprowadzają domniemanie nieodwracalności. A Poincaré wraz z większością ówczesnych naukowców nie dopuszczali myśli, że procesy dynamiczne są nieodwracalne.

• Ernst Mach

Wielki austriacki uczony Ernst Mach, który musiał ustąpić Boltzmannowi postawionemu na czele Katedry Filozofii i Historii Nauki w Wiedniu, poprzysiągł sobie, że „uciszy tego naukowca, którego idee są groźne dla fizyki”34. Mach, zaangażowany materialista, podpora Komuny Paryskiej, nigdy nie zaakceptował prac Boltzmanna i we wszystkich wystąpieniach publicznych wytaczał przeciw niemu działa.

• Ernst Haeckel

Inni naukowcy oczywiście zauważyli, że nowy postulat narzuca początek Wszechświata, co podważało ich najgłębsze przekonania. Wielki biolog Ernst Haeckel posunął się do tego, że oświadczył, iż druga zasada termodynamiki nie może być prawdziwa, i poświęcił dużą część życia, aby to udowodnić.

• Fryderyk Engels

Był współtwórcą marksizmu, wyznawał pogląd o czasie kołowym. Z całych sił zwalczał postulat Boltzmanna, który podważał materializm dialektyczny.

• Svante Arrhenius

Wielki chemik szwedzki, laureat Nagrody Nobla z 1903 roku w dziedzinie chemii, w swojej książce Jak powstają światy pisze: „Gdyby Clausius miał słuszność, to ta śmierć ciepła od nieskończonych czasów istnienia świata dawno by nastąpić musiała, a tak bynajmniej nie jest. Albo też może świat nie istniał nieskończenie długo, lecz miał początek, to jednak przeczy pierwszej części postulatu Clausiusa, że energia świata jest stałą, gdyż przecież byłaby musiała powstać w chwili stworzenia. To jest dla nas zupełnie niezrozumiałe”35.