Biblia DMSO. Tom 1. Skuteczne terapie - dr Hartmut P. A. Fischer - ebook

Biblia DMSO. Tom 1. Skuteczne terapie ebook

dr Hartmut P. A. Fischer

0,0

Opis

To kompendium wiedzy o zdrowiu i naturalnych terapiach pomoże ci zachować dobrą kondycję i samopoczucie bez wychodzenia z domu. Odkryjesz, jak skutecznie wykorzystać DMSO na twarz oraz inne preparaty wzmacniające organizm, takie jak MMS. Książka zawiera szczegółowe instrukcje, jak stosować DMSO na co dzień, by walczyć z zakwaszeniem organizmu, bólem i stanami zapalnymi. Dowiesz się również, jak DMSO może przyspieszać gojenie ran i wygładzać blizny. W książce znajdziesz kompleksowy zestaw metod zdrowotnych, które pozwolą ci skutecznie leczyć ostre i przewlekłe objawy. Ta książka to twoja droga do terapeutycznej wolności, bezpieczeństwa i niezależności, umożliwiająca prowadzenie naturalnie zdrowego życia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 676

Rok wydania: 2024

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




REDAKCJA: Irena Kloskowska

SKŁAD: Krzysztof Nierodziński

PROJEKT OKŁADKI: Krzysztof Nierodziński

TŁUMACZENIE: Piotr Lewiński

Wydanie I

Białystok 2024

ISBN: 978-83-8272-820-0

Tytuł oryginału: Medizin zum Selbermachen mit DMSO & Co.: Ihr Gesundheitswerkzeugkasten

Copyright © by Dr. Hartmut Fischer and Dominik Dietz

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Vital, Białystok 2023

All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy żadna część tej książki nie może być powielana w jakimkolwiek procesie mechanicznym, fotograficznym lub elektronicznym ani w formie nagrania fonograficznego. Nie może też być przechowywana w systemie wyszukiwania, przesyłana lub w inny sposób kopiowana do użytku publicznego lub prywatnego – w inny sposób niż „dozwolony użytek” obejmujący krótkie cytaty zawarte w artykułach i recenzjach.

Książka ta zawiera porady i informacje odnoszące się do opieki zdrowotnej. Nie powinny one jednak zastępować porady lekarza ani dietetyka. Jeśli podejrzewasz u siebie problemy zdrowotne lub wiesz o nich, powinieneś skonsultować się z lekarzem, zanim rozpoczniesz jakikolwiek program poprawy zdrowia czy leczenia. Dołożono wszelkich starań, aby informacje zaprezentowane w tej książce były rzetelne i aktualne podczas daty jej publikacji. Wydawca ani autor nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek skutki dla zdrowia, mogące wystąpić w wyniku stosowania zaprezentowanych w książce metod.

Dimetylosulfotlenek (DMSO) nie jest oficjalnie dopuszczonym środkiem leczniczym w Polsce w kontekście stosowania go jako leku w medycynie konwencjonalnej. DMSO jest substancją chemiczną, która ma zastosowania przemysłowe i medyczne, ale jego stosowanie w medycynie jest bardzo ograniczone i najczęściej dotyczy wybranych przypadków oraz obszarów badawczych.

W Polsce DMSO jest stosowany głównie w weterynarii oraz w niektórych specjalistycznych dziedzinach medycyny. W innych krajach DMSO jest używany w leczeniu niektórych schorzeń, jednak w Polsce jego stosowanie jest ograniczone i nie jest to środek szeroko dostępny ani powszechnie stosowany w leczeniu ludzi. Jeśli rozważasz użycie DMSO, zdecydowanie zaleca się skonsultowanie się z lekarzem, aby omówić ryzyko i korzyści związane z jego stosowaniem.

DMSO i inne wspomniane w książce środki są dostępne w sklepie www.vitalni24.pl

15-762 Białystok

ul. Antoniuk Fabr. 55/24

85 662 92 67 – redakcja

85 654 78 06 – sekretariat

85 653 13 03 – dział handlowy – hurt

85 654 78 35 – www.vitalni24.pl – detal

strona wydawnictwa: www.wydawnictwovital.pl

Więcej informacji znajdziesz na portalu www.odzywianie24.pl

Wprowadzenie

Kiedy ponad dziesięć lat temu dr Fischer założył Praxisinstitut Naturmedizin, wiele środków medycznych nie było powszechnie dostępnych. Wyciągi roślinne, a więc autentyczne fitofarmaceutyki, oraz liczne „stare” środki domowe, które poznał już jako student, a nawet uczeń, i chciał teraz stosować, znajdował jedynie w postaci „rozwodnionej” jako drażetki, małowartościowe kapsułki, w niedostatecznych dawkach, czasami dostępne tylko na receptę lub obarczone innymi wadami. Wystarczy sobie przypomnieć, że na przykład witamina D3 nie była wówczas jeszcze w powszechnej sprzedaży i nikt nie wiedział, gdzie można nabyć DMSO o farmaceutycznym stopniu czystości.

Ta niekorzystna sytuacja wyjściowa zmotywowała dr. Fischera do (ponownego) zrobienia dokładnie tego, czego nauczył się jako przyrodnik na uniwersytecie, a także później jako pracownik placówki badawczej branży farmaceutycznej. Do przewertowania literatury specjalistycznej i wyszukania odpowiednich substancji.

W ten sposób szybko opracował własny zestaw środków zdrowotnych złożony z czystych, łatwo dostępnych, sprawdzonych, prostych, a zarazem wysoce skutecznych specyfików, z DMSO jako środkiem głównym i wieloma innymi substancjami, które dobrze się z nim łączą.

Zarówno do osobistego użytku w domu, jak i do wykorzystania terapeutycznego w gabinetach lekarskich i szpitalach, we wszystkich możliwych postaciach stosowania, w tym jako wstrzyknięć i infuzji.

To „medyczne zrób to sam” doprowadziło nie tylko do publikacji Das DMSO Handbuch (wydanie polskie: DMSO naturalny środek przeciwzapalny i przeciwbólowy), pierwszej niemieckojęzycznej książki na temat DMSO, lecz także do wzrostu zainteresowania seminariami, wykładami i innymi źródłami ogólnych informacji. To ostatnie skłoniło dr. Fischera do (nie)regularnego publikowania od 2017 roku „osobistego bezpłatnego biuletynu na temat DMSO & Co.”, a jego lista dystrybucyjna szybko się wydłużała.

Różnorodna tematyka tych biuletynów złożyła się do dziś na znaczny zasób pomysłów i inspiracji do użytku osobistego oraz pracy terapeutycznej z medycyną, która znów zbliżyła się do człowieka. Ten obszerny materiał został teraz uporządkowany i zredagowany, co umożliwiło powstanie tej wspaniałej książki.

W ten sposób wiedza o skutecznych, bezpośrednich możliwościach terapii po pierwsze, zostaje przekazana wielu lekarzom i specjalistom medycyny alternatywnej, a po drugie, wielu ludzi zostanie zachęconych do samodzielnego uzyskania tych prostych, sprawdzonych, niedrogich i naturalnych środków, jak też mistrzowsko kreatywnego stosowania ich także w domu.

Uwzględniono tu osobiste doświadczenia, a także liczne relacje użytkowników stosujących te środki na własną rękę oraz terapeutów, zwłaszcza tych, których dr Fischer ma okazję spotykać osobiście podczas seminariów, warsztatów i kongresów.

DMSO jako środek główny odgrywa tutaj ważną rolę, podobnie jak wiele innych „skutecznych specyfików domowych”, roślin leczniczych, metod oraz pomocy mentalnych i emocjonalnych. Taki zakres jest potrzebny, by uwzględnić indywidualne objawy i ich przyczyny. To cecha charakterystyczna medycyny integracyjnej. Integracja to proces scalania różnych części w jedną całość. Medycyna taka niczego nie wyklucza, nie ma uprzedzeń i nie przestrzega żadnych dogmatów.

Wszystkie tematy, środki i metody omówione w biuletynach dr. Fischera mogą budzić kontrowersje. Ponieważ jednak ich stosowanie przyniosło jak dotąd pozytywne efekty praktyczne, należy je wziąć pod uwagę. Drogę do zdrowia wskazują różnorodne inspiracje.

Dlatego powinniśmy stale trzymać nasze zdrowie we własnych rękach. Można zachować zdrowie i leczyć choroby za pomocą materialnych domowych środków dla ciała oraz duchowych domowych środków dla umysłu.

„ Celem zawsze powinna być samopomoc! Tylko ona sprawia, że jesteśmy wolni, niezależni oraz odporni na kryzysy i pozostaje w harmonii ze zdolnością samostanowienia, której pragniemy dla siebie, ale możemy też wspierać u wszystkich innych. Zadaniem tej książki jest przekazanie inspiracji, które każdy może dalej samodzielnie rozwijać.

Medyczne zrób to sam

„Medyczne zrób to sam” – wiele osób nie zdawało sobie dotąd sprawy, jakie znaczenie ma dziś pewien stopień medycznej niezależności i dlaczego ważne jest, byśmy jak nasi dziadkowie i pradziadkowie mieli zawsze przygotowane w domach i gabinetach lekarskich/terapeutycznych sprawdzone środki do samodzielnego stosowania, a także wiedzieli, jak się nimi posługiwać.

Myśl przewodnia

Potrzebujemy repertuaru sprawdzonych, dostępnych bez recepty środków, dobrze tolerowanych przez organizm i wysoce skutecznych, które możemy mieć pod ręką zarówno w domu, jak i w gabinecie/szpitalu, oraz stosować w sposób w dużej mierze oczywisty.

Kreatywnie, intuicyjnie i mistrzowsko. Bez ulotki informacyjnej.

Wczesnym latem tego roku doświadczyliśmy dokładnie tego, co od lat wyjaśniam na przykładach podczas seminariów: w przypadku nieprzewidzianych, wcześniej niewyobrażalnych wydarzeń, zagrożona jest przede wszystkim normalna opieka medyczna.

Niedobory leków, zamknięte izby przyjęć, apteki, gabinety lekarskie – wszystko to widzieliśmy od lat na własne oczy „z daleka” w pobliskich dotkniętych kryzysem krajach Europy, takich jak Włochy czy Grecja, albo za pośrednictwem telewizji oglądaliśmy w innych częściach świata.

Należy podkreślić, że chodzi o zapewnienie leczenia ostrych i przewlekłych objawów, a także łagodnych i poważnych chorób, na które stale i codziennie zapadają ludzie z naszego otoczenia, a nawet my sami – a nie o powodujące obecny chaos dziwaczne i nienaukowe rozdmuchanie pewnej choroby przeziębieniowej.

Czy podstawowa idea wszystkich prac nad DMSO przeniknęła już wystarczająco daleko? Medycyna ma prawo, powinna i może powrócić do ludzi!

Wiedza i umiejętność samodzielnego korzystania w razie potrzeby z wszechstronnych, prostych, a zarazem wysoce skutecznych środków oraz przemyślane ich gromadzenie pozwalają zachować spokój i opanowanie nawet w przypadku załamania się publicznego systemu opieki zdrowotnej niezależnie od tego, jakie czynniki polityczne, ekonomiczne, monopolistyczne lub inne to spowodują.

Korzystaj więc swobodnie z ofert poszerzenia i skonsolidowania swojego zakresu terapii i możliwości samopomocy.

Wykorzystuj swoje naturalne zdolności i mowę ciała

Dające się szybko zastosować możliwości zachowania lub przywrócenia zdrowia własnego bądź też naszych klientów czy pacjentów z każdym dniem nabierają wagi. Są dziś tak ważne, jak niegdyś, kiedy nieliczni lekarze tylko rzadko składali wizyty domowe, duże i wielopokoleniowe rodziny zdane były na siebie, a pielęgniarki środowiskowe leczyły głównie urazy. Dziś, jak widzimy, przyczyny są zupełnie inne, ale pilnie pojawia się potrzeba uzyskania dogodnego stopnia niezależności w dziedzinie skutecznej, a zarazem dobrze tolerowanej przez organizm medycyny.

Zaskakujące jest to, że choć wiele osób od dawna zdaje sobie sprawę, iż należy ustanowić dogodny poziom niezależności w obszarach zaopatrzenia w żywność, produkty higieniczne, narzędzia, wodę/elektryczność i inne, nasze postrzeganie zdrowia nadal w dużym stopniu opiera się na ogólnym systemie opieki zdrowotnej.

Może to być mylące, pomijając fakt, że nie liczy się już szybka i skuteczna pomoc, gdyż od dawna bardziej chodzi o (opłacalną) diagnostykę niż o dobroczynne łagodzenie objawów i skuteczne leczenie.

Na diagnostykę i badanie przyczyn znajdzie się jeszcze czas.

Można by odnieść wrażenie, że samo wykrywanie i dokumentowanie chorób stało się nadrzędnym modelem biznesowym, a związane z tym wytyczne dotyczące leczenia są raczej traktowane jak obciążający element.

Od dawna wiele osób skarży się, że „lekarze nigdy już nie oglądają ani nie dotykają chorego” w ramach badania fizykalnego. Wzrok mają utkwiony w ekranie i tylko mimochodem wypytują pacjenta i dokumentują jego stan. Nawet urazy sportowe czy dolegliwości stawów można zaklasyfikować i wpisać do komputera. A kiedyś przecież wyznawano dewizę: „Nie stawiaj rozpoznania bez zdjęcia ubrania!”.

„ Wykorzystuj więc ponownie swoje naturalne zdolności i mowę ciała, aby dowiedzieć się, które sprawdzone i proste środki zaradcze przynoszą szybki sukces w przypadku szerokiej gamy objawów i chorób.

I podziel się tym wspaniałomyślnie z przyjaciółmi, znajomymi i klientami.

Praxisinstitut Naturmedizin

Integracja ciała, umysłu i duszy obejmuje substancje, rośliny, dłonie, słowa, miejsca i inne rzeczy. W ten sposób powstaje całkiem własny, indywidualny zestaw środków zdrowotnych. Możesz to zrobić!

Rozdział 1Twój zestaw środków zdrowotnych do użycia w domu i gabinecie lekarskim

Nauczyciel może być nauczycielem tylko tam, gdzie znajdzie się uczeń. Wśród wielu ludzi, którzy dali się wystraszyć mediom, nie widać uczniów.

Ważne jest, by nie tylko teraz mieć w domu i w gabinecie lekarskim skuteczny zestaw środków zdrowotnych.

Spotykając się z ludźmi, chętnie dzielimy się wiedzą na temat wysoceskutecznych, sprawdzonych domowych sposobów.

Nie żeby pouczać, lecz żeby usłużyć.

Lęk (tylko) powoduje choroby! – koniec piątego cyklu Kondratiewa

„Żyjemy w zwariowanych czasach!” – stwierdził Horacy Slughorn, nauczyciel eliksirów Harry’ego Pottera, chcąc sobie przez to wynegocjować wyższą pensję. Wiele osób pyta mnie dzisiaj: czy rzeczywiście żyjemy w szczególnie niespokojnych czasach, w epoce przełomu, w okresie silnych zmian? Owszem, tak właśnie jest. Jest to historyczna konstelacja, którą większość z nas tylko raz przeżywa świadomie lub nieświadomie – koniec (i nowy początek) „długiej fali”, w ekonomii zwanej też cyklem Kondratiewa. Piątej, od początku industrializacji w połowie osiemnastego wieku. A to rodzi lęki, których wiele osób nie potrafi sobie wyjaśnić. Przyjrzyjmy się najpierw sytuacji, a ponieważ jesteśmy mniej więcej w środku naszego życia, przypomnijmy sobie bujne sceny niesamowitego, wściekłego okresu, który właśnie dobiega końca.

Już na przełomie wieków przedwcześnie wieszczono koniec piątego cyklu technologicznego. W połączeniu z zapowiedzią, że początek szóstego cyklu Kondratiewa przyniesie przełomowe i globalne, podstawowe innowacje w dziedzinie biotechnologii/medycyny oraz zdrowia psychospołecznego. Zrobiło się o tym cicho. Ważne wskaźniki mówią innym językiem.

Nawet długo omawiane tematy nanotechnologii/nowych materiałów albo „wynalezienie na nowo” produkcji poprzez druk 3D czy nawet upragnione opanowanie fuzji jądrowej na Ziemi – wszystko to się rozwiało. Nic z tego nie zostało.

Nowy cykl będzie zdominowany i napędzany przez połączenie technologii sztucznej inteligencji i robotyki.

Ludzie już mi mówią: „Nigdy nie wsiądę do samochodu autonomicznego!” albo pytają: „Co się stanie z tymi wszystkimi miejscami pracy?” czy też: „Czy rzeczywiście w kasie chorych, towarzystwie ubezpieczeniowym albo banku będę rozmawiać już tylko ze sztucznymi głosami?”.

Historia: na początku lat sześćdziesiątych „wynaleziono” zintegrowany układ scalony, czyli mikrochip, a w 1965 roku opracowano jego wersje komercyjne. Dokładnie w 1970 roku Gordon Moore sformułował postulat, który stał się znany jako prawo Moore’a: „moc”, prędkość lub gęstość komponentów układów scalonych podwaja się mniej więcej co półtora roku. Oczywiście z zachowaniem normalnych cen rynkowych, więc można to wykorzystać komercyjnie.

Na początku lat siedemdziesiątych mój najstarszy brat dostał na Boże Narodzenie jeden z pierwszych dostępnych u Neckermanna kalkulatorów kieszonkowych z grubymi, czerwonymi cyframi LED. Fantastyczny. Mimo to nasz ojciec w swoim biurze nadal pracował na suwaku logarytmicznym. Nieco później, bo w 1975 roku, w gimnazjum pojawił się nowy przedmiot fakultatywny – informatyka i pierwsze komputery Commodore z wydłużonymi czarno-białymi ekranami – z brązowymi szklanymi lampami elektronowymi, ciężkimi, o przekątnej zaledwie osiemnastu centymetrów. Fantastyczne. W tym samym czasie pojawili się wizjonerzy, co typowe dla początkowej fazy nowego cyklu Kondratiewa. Powstały Microsoft, Apple, Cisco…

Jednym z zaskakujących zwrotów akcji w tym słynnym cyklu IT, który oczywiście przekroczył rozmiary wszystkich poprzednich, jest to, że w ostatniej jednej trzeciej tej długiej fali prawie cała siła nowych osiągnięć, a także przepływów finansowych skupiła się w jednym obszarze zastosowań: komunikacji i przetwarzaniu mobilnym. Wraz z wprowadzeniem w 2007 roku pierwszych iPhonów. Zaskoczyło to nawet Billa Gatesa, jak sam niedawno stwierdził publicznie. A teraz znowu czytamy wszędzie takie tytuły, jak: „Era smartfonów dobiega końca…”.

W tym samym 2007 roku – cóż za zbieg okoliczności – Gordon Moore oznajmił, że samospełniająca się przepowiednia nazwana jego imieniem, czyli prawo Moore’a, będzie obowiązywać już tylko przez około 10–15 lat. Rok 2007 plus 10–15 lat, to właśnie teraz! W 2016 roku Intel ogłosił najnowsze podwojenie gęstości swoich tranzystorów, z zastrzeżeniem jednak, że zostanie ono opóźnione – z punktu widzenia Intela było to pierwsze w historii obalenie prawa Moore’a.

I cóż za niespodzianka. Zajmujący dotąd zawsze drugie miejsce producent chipów, firma AMD, pod koniec 2018 roku wprowadził do dostępnych na rynku chipów nową technologię 7 nanometrów. Intel jeszcze tego nie rozpracował! Tego rodzaju „mocne” wiadomości, które prawie już nie interesują opinii publicznej, a także brak szaleńczo-euforycznych reakcji na wprowadzanie nowych generacji smartfonów to kolejne nieomylne oznaki wygasania fali.

A ma to swoje fizyczne przyczyny! Zmniejszenie o połowę długości bramek w chipach krzemowych z 14 do 7 nanometrów sprawia, że era „komputerów elektronowych” osiąga granicę wykonalności. Tym razem nie chodzi o techniki pomocnicze, takie jak wielkość dysków krzemowych (płytek) czy naświetlanie struktur do litografii (normalne zielone światło, jak słyszeliśmy na lekcjach fizyki, ma względnie ogromną długość fali – 540 nanometrów). Tym razem jest to ograniczenie podstawowe.

Jeśli długość bramki zmniejszy się jeszcze o połowę, czyli do 3,5 nanometra, przewodniki elektryczne osiągną granicę efektów tunelowania kwantowego, co oznacza, że na przykład nie będzie już zapewniona wolność od błędów. Ma to też coś wspólnego z oporem elektrycznym, a także sferami wpływu atomów, tak zwanymi promieniami van der Waalsa (owszem, to także materiał ze szkoły średniej). Odległość 3,5 nanometra to 3500 pikometrów, a więc tylko mniej więcej dwudziestokrotność promienia atomowego domieszkowanego atomu, na przykład galu, fosforu czy glinu (w każdym przypadku około 180 pikometrów). Chociaż prawdopodobnie nadal będzie możliwe osiągnięcie tego etapu redukcji za pomocą sprytnych operacji równoległych i innych sztuczek, nie uda się to już w okresie Moore’a, a potem już „ani kroku dalej”.

Technologia komputerów elektronowych, a więc napędzanych elektrycznością, wyczerpała się. Zamiennika na razie nie widać – komputery fotonowe czy kwantowe muszą pokonać jeszcze większe przeszkody know-how, niż jesteśmy w stanie to osiągnąć w kolejnym, szóstym cyklu. Podstawowe innowacje, które obecnie oczekują, będą współpracować z istniejącymi i nowo optymalizowanymi komputerami na chipach krzemowych. Jest to typowe dla zazębiania się cykli. Krawędź prowadząca jest również typowa dla cykli obejmujących typowy „przypadkowy cud gospodarczy” na krótko przed końcem oraz typowe chaotyczne „filozofie czasu końca”, które wynikają z rozproszonych lęków i powtórzeń (!).

Nawet jeśli większość ludzi już o tym zapomniała lub nie doświadczyła – jak to było pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy dobiegał końca czwarty cykl Kondratiewa…?

Mieszanka ekstatycznej euforii po lądowaniu na Księżycu, poszukiwania sensu życia ruchu Love & Peace z 68. roku, odrzucenia establishmentu, które przerodziło się nawet w terroryzm Frakcji Czerwonej Armii. Tym razem mamy na szczęście do czynienia z (w dużej mierze) pokojowymi prorokami katastrofy klimatycznej. Wszystko to pasuje do wzorca długich fal. Ludzie ci powołują się na naukę, ale błędnie odczytują dane naukowe, bo globalne ocieplenie postępuje pełną parą i jest absolutnie nie do zatrzymania, nawet „baaardzo szybko” i nawet w najbliższy piątek.

Dlatego nie są już potrzebni prorocy czasów ostatecznych, a raczej pokolenia inżynierów instant (nazywam ich tak od czasu zmiany/skrócenia programu studiów z dyplomowych na licencjackie), którzy uporają się z bałaganem, jaki przyniosła ze sobą „epoka dawnych inżynierów” z jej filozofią myślenia i pracy zredukowaną do: więcej, szybciej, wspanialej.

Cykle Kondriatiewa trwają mniej więcej 50-60 lat. Jeśli rozważymy dotychczasowe, a więc od 1750 roku do dzisiaj, to wyniesie to średnio 54 lata. Przy czym, także tego nauczono nas w szkole, podejście statystyczne „dozwolone” jest właściwie dopiero po siedmiokrotnym powtórzeniu jakiegoś wydarzenia. Cykle te mają tendencję do skracania się z biegiem czasu, tak że od 1970 roku do 2020 roku upłynęło pięćdziesiąt lat. Microsoft założono w 1975 roku, Apple w 1976 roku, a potem pojawili się inni wizjonerzy, których dziś fetuje się na giełdach.

Wszystko to, jak zwykle, prowadzi jednak do niejasnych lęków. Dlatego pierwsze przesłanie, by zdystansować się wobec tych obaw i nie dać im wpędzić się w chorobę, brzmi: także wtedy mówiono: „Nigdy nie wsiądę do kolei żelaznej albo do automobilu, lecz pozostanę przy moim konnym powozie”. Także wtedy mówiono: „Nie zainstaluję w domu oświetlenia elektrycznego, to szalenie niebezpieczne. Zachowam lampy naftowe”. Oraz „Nie kupię pralki elektrycznej – ona nie upierze tak dobrze, jak ja ręcznie!”. I tak dalej, i tak dalej.

Nasze (nie)świadome opory wobec tego, co już zapowiedziano, są więc przede wszystkim całkiem normalne, całkiem ludzkie. Istnieją jednak jeszcze bardziej istotne powody, by nie ulegać ogólnym lękom przed nowymi technologiami czy zmianami klimatycznymi. Najważniejszą cechą samego człowieka jest to, że potrafi ponownie uporządkować spowodowany przez siebie bałagan, to znaczy działać w zrównoważony sposób poprzez konieczne zmiany i reakcje. A to najlepiej udaje się bez lęku!

Gdziekolwiek we wszechświecie powstaje wielofunkcyjne miejsce przecięcia umysłu i materii (nazywamy je tu mózgiem albo rozumem), nieuchronnie rozpoczyna się walka dobra i zła, światła i ciemności, wraz z towarzyszącymi jej wynalazkami technicznymi, takimi jak choćby kamienny pięściak. W mitologii odpowiada to kosztowaniu z „zakazanego drzewa wiedzy o dobru i złu”. Zamiast kultywować wewnętrzny opór wobec tego wiecznego stanu rzeczy i wciąż na nowo pytać: „Kiedy w końcu zapanuje na całej planecie pokój?” albo: „Przeciw czemu musimy znów teraz demonstrować?”, możemy uczynić z nich podstawę naszego działania – całkiem konkretnie opowiedzieć się za światłem.

Jak wiadomo, każdą technologię można wykorzystać zarówno z korzyścią dla człowieka i natury, jak i przeciw nim. Dotyczy to także wspomnianego pięściaka, którego można użyć do wyrobu innych narzędzi czy budowy schronienia albo do zabicia bliźniego. Jeśli dążymy ku światłu, w naturalny i łatwy sposób możemy wykorzystywać nowe technologie z korzyścią dla ludzi. Pewnego dnia może także z korzyścią dla dającej bardziej wiarygodne wyniki medycyny, chwilowo jeszcze nieosiągalnej. Dzieje się tak dlatego, że wymogi technologiczne są w tej dziedzinie znacznie wyższe niż w przypadku niezawodności serwisów informacyjnych, zamówień internetowych, wiadomości w mediach społecznościowych czy błyskawicznych przelewów.

Należy o tym od czasu do czasu przypominać, zachowując realistyczną skromność. Potrzeba do tego większych wizjonerów i geniuszy niż dotychczasowi, gdyż w przypadku człowieka i jego organizmu chodzi o najbardziej złożony system poddający się badaniu.

„ Dlatego jak dawniej powinniśmy brać swoje zdrowie we własne ręce.

Za pomocą materialnych środków domowych dla ciała oraz duchowych środków domowych dla umysłu możemy zachować zdrowie i leczyć choroby.

Intuicja, wolność i łatwość mogą rozproszyć powszechnie występujące lęki.

Nowe technologie – sztuczna inteligencja i robotyka – będą nam służyć, jeśli starannie zadbamy, abyśmy to nie my sami im służyli! Zasada „rzeczy służą nam, a nie my rzeczom” obowiązuje już w codziennym obchodzeniu się ze smartfonem, co każdy zna z własnego doświadczenia.

Sztuczna inteligencja z sieciami neuronalnymi i programowanymi przez nie „robotami” może przejąć zarówno rutynowe czynności, jak i rozwiązywanie złożonych problemów. Krytyczne komentarze na temat zmywarek słyszy się tylko od osób, które ich nigdy nie miały.

Jeśli w przyszłości dużą część naszej pracy przejmą „maszyny”, zbliżymy się do naszego prawdziwego przeznaczenia. Bo żaden robot wyposażony w sztuczną sieć neuronalną nie potrafi czegoś takiego, jak powołanie do życia dziecka, założenie w ogrodzie permakultury czy towarzyszenie starszej osobie w procesie umierania. Homo sapiens, rozumiejący, stanie się wtedy Homo sapiens rex, królem wśród rozumnych.

Mimo wszelkiej niepewności i krytyki cyfryzacja jednoznacznie wiąże się z sukcesami społecznymi, jak to obrazowo wyjaśnia znany socjolog Armin Nassehi w książce Muster. A cyfryzacja nie rozpoczęła się od wynalezienia chipów, lecz znacznie wcześniej, a mianowicie wraz z początkiem industrializacji. Rozpoczęła się wtedy, kiedy człowiek zaczął liczyć i oceniać. Liczbę mieszkańców, narodzin, produktywność, dni choroby i tak dalej. Tyle że to właśnie piąty cykl przyniósł szybkie rozprzestrzenienie się cyfr w naszych kieszeniach.

Kończą się niesamowite czasy – trwały od okresu karty pocztowej i telefonu z tarczą do WhatsAppa i Facebooka. Czeka nas kilka nowych dziesięcioleci, które znów pozwolą nam zmieniać się i wzrastać, jeżeli przyjmiemy je z czystymi intencjami. Nie lękajcie się, lecz zachowajcie wewnętrzny spokój. Znów przychodzi nam z pomocą Hermann Hesse: „W każdym początku wielki czar się chowa…”.

Polecamy