22,00 zł
Żadna bajka nie lubi, kiedy wpycha się ją do nieprzyjemnej, ciemnej skrzyni i zamyka na siedem zamków. Staje się wtedy smutniejsza i mniej kolorowa. Wiedzą o tym wszystkie dzieci. I właśnie dlatego bajki trzeba często wyciągać i czytać, najlepiej zajadając się kanapkami z Nutellą. A niekiedy nawet trzeba zorganizować akcję poszukiwawczą i wyruszyć do czarnego lasu z czarnym domem ze złym czarnym nietoperzem, który zabiera i więzi wszystkie bajki. Ale żeby złego nietoperza już nie było i wszystkie bajki znów były bezpieczne, nie potrzeba czarów ani Złotej Rybki – bo żeby dokonywać cudów, wystarczy uwierzyć w siebie. I w ogromną moc bajek.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 24
Dla Majki i Michaławystarczy uwierzyć w siebiei w ogromną moc bajek
Była ciemna noc. Wszyscy ludzie dawno już spali. Nawet księżyc skończył swoją wędrówkę po niebie i razem z gwiazdkami ułożył się na mięciutkich chmurkach i zasnął, gdy nagle obudził się stół.
Stół był stary i od niepamiętnych czasów stał w kuchni. Stał zawsze w tym samym miejscu i straaaasznie mu się tu nudziło. Nie miał przyjaciół i był ciągle smutny.
Myślał i myślał, co by tu zmienić w swoim życiu, aż wymyślił.
„Chcę być koniem!
Poruszać swoją drewnianą, rzeźbioną nogą. Uuuuu” – przyjemnie zamruczał.
Podniósł ją troszeńkę i delikatnie stuknął nią o podłogę.
Leciutko, leciutko.
stuk! stuk! stuk!
„Hmm! Zupełnie nieźle to brzmi” – pomyślał.
Pomaleńku podniósł drugą nogę – i…
Stuk! Stuk! Stuk!
– Ooooo! Właśnie o to mi chodziło! – wykrzyknął.
Stuknął głośniej.
Stuk! Stuk! Stuk!
– Cudownie. Cudownie!
Stuknął jeszcze głośniej.
Stuk! Stuk! Stuk!
Uderzył z całej siły o podłogę.
Stuk! Stuk! Stuk!
– O, rany! Jak to fajnie brzmi. Zupełnie jak… Zupełnie jak… Tak, zupełnie tak, jak koński galop!
Stuk, stuk, stuk!
Teraz już wszystkimi czterema nogami wybijał szalone rytmy o drewnianą podłogę. W końcu zaczął tańczyć ze szczęścia i wołać:
– Jestem koniem!
Jestem koniem!
Jestem KONIEM!!!
Obudziły się inne sprzęty.
Krzesła z kolorowymi poduszkami na siedzeniach. Szafka na naczynia pomalowana w żółte słoneczniki, przykryta serwetą z długimi frędzlami. Wieszak na ubrania, na którym mieszkał słomkowy kapelusz z niebieską wstążką.
No i oczywiście mały telewizor, stojący na lodówce.
Telewizor był bardzo zarozumiały i uważał, że pozjadał wszystkie rozumy, ale jako że dostarczał dużo wiadomości i rozrywki, wszyscy mówili mu grzecznie „dzień dobry” i „dobranoc”, bo bali się, że się obrazi i nie pokaże im ich ulubionej bajeczki.
A stół fikał i brykał po kuchni, tupał nogami i wołał:
– Iiiii-ha-ha-ha, jestem koniem! Jestem koniem!
Przerażone krzesła zasłoniły oczy poduszkami i piszcząc pochowały się za firanką.
– Koniem? – spytała zaspana i przestraszona szafka. – A co to koń?
Szafka stała w kącie kuchni i nigdy nie widziała konia, więc na wszelki wypadek pozamykała szuflady i zwinęła słoneczniki w pączki.
– Koniem? – zapytał wieszak na ubrania. On też nigdy nie widział konia i myślał, że może stół zachorował, że ma gorączkę i majaczy.
– Koniem? – zapytały zza zasłony krzesła. – Ale my się boimy konia!
– Koniem?! – zapytał basem telewizor. – To niemożliwe! Popatrz, jak wygląda koń!
I rozświetlił ekran. Pogrzebał w programach i wszyscy zobaczyli prawdziwego konia.
Miał cztery nogi, oczy, rozwianą grzywę i wspaniały ogon.
– Widzisz? To jest prawdziwy koń! A ty masz tylko nogi. Nie można być koniem bez grzywy i ogona!
Stół posmutniał i przestał potupywać nogami.
Ale w tej chwili szafka wskoczyła na niego. Słoneczniki rozkwitły i wyglądały jak iskrzące się oczy, a frędzle przy serwecie zafalowały jak najwspanialsza grzywa.
– Co? Stół nie ma grzywy? Popatrz tylko! Takiej grzywy nie znajdziesz na żadnym programie – roześmiała się radośnie szafka.