Autorskie rozważania o postaciach do kolorowania - Szczepan Parysz - ebook

Autorskie rozważania o postaciach do kolorowania ebook

Szczepan Parysz

0,0
9,62 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Książka „Autorskie rozważania o postaciach do kolorowania” przedstawia trzy grupy utworów. Pierwsza z nich ma na celu przekazanie fundamentalnych wartości, które pomimo licznych przeciwności losu jakie napotykają bohaterowie książki pomagają im odkryć to co najtrwalsze czyli: miłość, dążenie do celu, szacunek i więzi które czasami warto utrzymywać pomimo ponoszonych kosztów. Inna grupa wierszy mówi o głębokich przyjaźniach które rodzą się w bólach ale wtedy są trwalsze.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 20

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Szczepan Parysz

Autorskie rozważania o postaciach do kolorowania

IlustracjeKatarzyna Borzdyńska

© Szczepan Parysz, 2019

Książka „Autorskie rozważania o postaciach do kolorowania” przedstawia trzy grupy utworów. Pierwsza z nich ma na celu przekazanie

fundamentalnych wartości, które pomimo licznych przeciwności losu jakie napotykają bohaterowie książki pomagają im odkryć to co najtrwalsze czyli: miłość, dążenie do celu, szacunek i więzi które czasami warto utrzymywać pomimo ponoszonych kosztów. Inna grupa wierszy mówi o głębokich przyjaźniach które rodzą się w bólach ale wtedy są trwalsze.

ISBN 978-83-8155-436-7

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Bobslej w niedźwiedzim królestwie

Była sobie rodzinka w królestwie niedźwiedzi,

które kiedyś chłopiec ze zdjęciem sanek

odwiedził.

W skład rodzinki wchodzili mama

— królewna, tata — król i malutki uroczy

misiaczek — książę.

Nie wiem, czy na tych kilku stronach

opowiedzieć o nich zdążę,

ale postaram się to zrobić — najlepiej

jak umiem,

kierując się przy tym głównie sercem,

a nie tylko rozumem.

Gdy zobaczył ów książę chłopca z fotografią

sanek,

nie mógł spać, nie mógł jeść, tylko myślał:

jak by tu zapełnić sankami cały zamek?

Głowili się król i królowa niedźwiedzi,

czy chłopiec z obrazkiem sanek ich jeszcze

kiedyś odwiedzi.

Po jakimś czasie postanowili, że będą szukać

sanek.

A sam książę na wieść o tym chodził

podekscytowany cały poranek.

Zebrali więc wszystkich służących przed

ganek,

kazali im znaleźć sanie, nim tydzień odmierzy

zegarek.

Jeśli gdzieś tu w ogóle były sanki, to tylko

w parze z Eskimosami,

a na sam ich widok niedźwiedzie uciekały,

kręcąc ze złości nosami.

Bały się od zawsze Eskimosów srogich,

ale cóż było robić, gdy książę saniami pragnął

przemierzać swe drogi.

Szły więc i szukały.

Książę zaś płakał, a wraz z nim jego rodzice

płakali,

gdyż sanek nigdzie nie było.

A dookoła śniegu aż miło.

Posłańcy przebyli góry lodowe.

Znaleźli łyżwy jakieś nienowe.

Nie wiadomo: skąd i jak znaleźli też rower.

Nie zamierzali iść nawet tym tropem.

Aż wreszcie po wielkich trudach znaleźli

bobslej.

Piękny i lekki, który na płozach miał

posmarowany olej.

Fakt odnalezienia bobsleja nadawał sługom

ogromnej pewności,

że poddani się ucieszą — do królestwa wracali

więc na podwójnej prędkości.

A gdy już dotarli, mówili szczęśliwi:

„Oto jest bobslej, co księcia zadziwi”.

Lecz książę na to odpowiada głosem

rozkapryszonym:

„Jak to, czarny? Wolałbym w kolorze

zielonym”.

Cóż było robić, poszli więc szukać zielonych

sanek,

gdyż nie mogli odmówić tej parze oczu

o źrenicach wielkości szklanek.

Szli, biegli, ślizgali się po lodzie.

Wreszcie znaleźli parę sanek, o opływowym

kształcie i niezwykłym obwodzie.

Stały zanurzone do polowy w wodzie.

Były tak piękne, że trzeba było je

zabezpieczyć, by nie ukradł ich złodziej.

Ponownie przybyli do królestwa niedźwiedzi.

Mówią do księcia: „Oto twoje sanki,

na których wszystkich wyprzedzisz”.

Bo owe sanki były jeszcze szybsze niż bobslej,

choć trudno to sobie wyobrazić.

Pomyśleli sobie, że teraz to książę ich odmową

już nie urazi.

Jednak kapryśny książę mówi znudzony:

„Sanki są tak ładne, że nadałyby się dla

mojej przyszłej żony.

A właściwie to już mi się kaprys odmienił.

Wolę narty, więc ruszajcie w drogę” —

i żadnego więcej słowa z nimi nie zamienił.

Wtedy król nie wytrzymał i krzyknął: