Arabska córka - Tanya Valko - ebook + audiobook + książka

Arabska córka ebook i audiobook

Tanya Valko

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Kontynuacja bestsellerowej powieści „Arabska żona”.

Tanya Valko ponownie wprowadza czytelnika w świat wschodnich tradycji, przyjaźni i miłości. Główna bohaterka, pół Polka, pół Libijka, po przymusowej rozłące z matką, mając zaledwie kilka lat, rozpoczyna tułaczkę po odległych zakątkach świata. Najpierw udaje się z libijską rodziną do Ghany, następnie powraca z babcią do Trypolisu, by po paru latach, uciekając przed despotycznym ojcem, wylądować w Jemenie. Tam, już jako nastolatka, znajduje szczęście, przyjaźń i miłość... Niestety, styka się również z terrorem i zwolennikami ortodoksyjnego islamu. Jej mąż za wszelką cenę chce oczyścić imię swojej rodziny z piętna terroryzmu. Życie głównej bohaterki i jej rodziny jest zagrożone. Czy młoda kobieta zazna w końcu spokoju i szczęścia? Czy uda jej się odnaleźć matkę?

Tanya Valko – pseudonim absolwentki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Była nauczycielką w Szkole Polskiej w Libii, następnie długoletnią asystentką Ambasadorów RP. Obecnie mieszka w Arabii Saudyjskiej. Autorka książek o Libii: „Libia od kuchni”, „Życie codzienne w Trypolisie” oraz „Sahara – ocean ciszy”. Jej zainteresowanie zdrowym stylem życia zaowocowało książkami: „Dość odchudzania – czas na dietę” i „Nowoczesna książka kucharska”. W 2010 r. ukazał się jej debiut powieściowy „Arabska żona”, który stał się bestsellerem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 393

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 11 godz. 53 min

Lektor: Katarzyna Anzorge

Oceny
4,6 (513 oceny)
380
95
27
10
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Alusia8989

Całkiem niezła

Nie mogę znieść lektora
00
Ika-71

Dobrze spędzony czas

Dobra
00
donutdoll

Nie oderwiesz się od lektury

cudne❣️
00
iwka184

Nie oderwiesz się od lektury

Dalsza cześć bardzo ciekawa
00
kasiawisniewska

Nie oderwiesz się od lektury

Przerażająca i wzruszające jednocześnie jak wszystkie książki chyba z tego cyklu
00

Popularność




 

 

Copyright © Tanya Valko, 2010

 

Projekt okładki

Sylwia Turlejska

Agencja Interaktywna Studio Kreacji

www.studio-kreacji.pl

 

Zdjęcie na okładce

© Laila Jihad

 

Redaktor prowadzący

Anna Derengowska

 

Redakcja

Katarzyna Pawłowska

 

Korekta

Katarzyna Szajowska

 

ISBN 978-83-8234-553-7

 

Warszawa 2021

 

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

 

I Bóg uczynił dla was ziemię jak kobierzec,

abyście chodzili po niej szerokimi drogami1.

1 Koran, sura 71, wersy 19–20, przeł. Józef Bielawski, PIW 1986.

 

Wszelka zbieżność występujących w powieści nazw własnych z rzeczywistymi, w tym imion, nazwisk i nazw instytucji, jest zbiegiem okoliczności lub funkcjonują one jako powszechnie znane. Wszystkie wydarzenia opisane w książce są fikcją literacką.

 

1

PORZUCENIE

 

Wizyta strasznych zbójów

Zmartwiona Dorota siedzi przy oknie i stuka się w czoło milczącą czarną słuchawką telefonu. Do kogo może jeszcze zadzwonić, kto zechce pomóc zniszczonej kobiecie z dwójką małych dzieci, kto zechce z nią rozmawiać? Jest beznadziejnie samotna. Patrzy przez okno na opuszczony dom teściowej po drugiej stronie wąskiej ulicy i na zwiędnięte liście wirujące w szarym od pyłu powietrzu. Czuć zimę. Dorota mocno przytula niczego nieświadomą Darię, która słodko cmoka mleko z jej piersi, przymykając oczy z rozkoszy. Całuje jej maleńką, pokrytą delikatnym puszkiem główkę. Jej serce ściska się z bólu, a oczy wypełniają łzami. Starsza córeczka, Marysia, cicho wchodzi do pokoju i przytula się do pleców mamy. Jakaż ona stała się spokojna i smutna. Szóstym zmysłem wyczuwa, że jest źle. Nie wie, ale też nie pyta, dlaczego jej towarzysze, dzieci cioci Miriam, wyjechali tak nagle do ojca do Ameryki. Nie docieka, czemu kochająca babcia i ciocie rozmyły się we mgle. Parę razy tylko zagadnęła, czy może pójść je odwiedzić, a kiedy usłyszała „nie”, jeszcze bardziej zamknęła się w sobie. Nie zadała typowego dla dziecka pytania: Dlaczego? W tej sytuacji aż się o to prosi, lecz ona milczy i tylko patrzy spode łba na otaczający ją smutny świat. Ojca prawie w ogóle nie widuje, czasami jedynie słyszy jego krzyki i wymierzane matce razy. Zaczęła chodzić do arabskiej szkoły, bo najwyższy czas na edukację. Nie zaaklimatyzowała się jednak. Pewnego poranka stwierdziła, że więcej tam nie pójdzie i żeby jej nawet o to nie prosić. Tak też się stało, bo teraz matka woli mieć ją przy sobie.

– Basiu, tutaj Dot... – W końcu załamana Dorota decyduje się na jedyny telefon, który jeszcze jest w stanie wykonać.

– Mmm… – słyszy odpowiedź i rozpoznaje głos byłej przyjaciółki.

– Już nikt mi nie został, Basiuniu, w tobie jedyna nadzieja – mówi błagalnym tonem. – Przyjaciele powinni sobie wybaczać. Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia, ale wiesz, utknęłam na wsi, wśród problemów rodzinki i pieluszek wypełnionych kupką – usiłuje nadać swojej wypowiedzi żartobliwy ton, choć wcale nie jest jej do śmiechu.

– Jak trwoga, to do Boga – słyszy po dłuższej chwili. – Wszystko oczywiście wiemy i tylko się dziwimy, co ty, u diabła, jeszcze tutaj robisz?! – wykrzykuje Baśka.

– Jak to wiecie?! Co wiecie?! Czyżby nasza historia była już na pierwszych stronach lokalnych gazet?

– Trypolis to wbrew pozorom mała wiocha, a kiedy pracuje się w branży, tak jak mój stary, to nie sposób nie usłyszeć plotek. Jeśli Malika, była pani ambasador, pupilka wodza, wyjeżdża z dnia na dzień tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, i to na drugorzędne stanowisko, to coś jest nie tak. A kiedy jeszcze zabiera ze sobą całą najbliższą rodzinę, a resztę rozsyła po świecie, to już poważnie daje do myślenia.

– No tak, prosta układanka – przyznaje Dorota.

– Tylko, pozwolisz, że się powtórzę, nie mogę zrozumieć, czemu ty tutaj jeszcze siedzisz!? – znów podnosi głos. – Jesteś jakąś męczennicą?!

– Wiesz... – zaczyna cicho.

– Nie, nie wiem, nie rozumiem, nie ogarniam tego wszystkiego! Czemu nie wyjechałaś z matką, czemu nikt z tej pieprzonej, zakłamanej rodzinki ci nie pomógł, czemu tutaj siedzisz i czekasz na...

– Bo się nie dało – gwałtownie przerywa potok jej słów. – Bo oczywiście najpierw Ahmed nie chciał mnie wypuścić, a potem zdecydował, że ja mogę wypierdalać, ale dzieci zostają z nim. Ty sobie to wyobrażasz? Maleńka Daria, przecież ona ma dopiero sześć miesięcy... – Kobieta traci dech i nic już nie może z siebie wydusić.

– Czy mam ci powiedzieć: „A nie mówiłam?! A nie ostrzegałam?!”.

– Tak – wyrzuca z siebie i wybucha niepohamowanym płaczem.

– My teraz już nie możemy ci pomóc, nie przyłożymy do tego ręki – mówi twardo. – To jest zbyt wielkie gówno, w które nie damy się wciągnąć, nie utoniemy z tobą, przykro mi.

Zapada cisza. W zasadzie Dorota powinna się rozłączyć, ale zamarła z przerażenia, jakby usłyszała wydany na siebie wyrok.

– Jednak mogę zadzwonić do Piotra, mam nadzieję, że jeszcze pamiętasz naszego miłego konsula? Masz szczęście, że nadal tutaj pracuje, bo to dobry chłop i z jajami.

– Tak? – jęczy cicho, wycierając nos trzęsącymi się palcami.

– Za pół godziny za rogiem waszej małej uliczki będzie stało auto, nie taksówka, tylko prywatny biały nissan. Nie pytaj kierowcy o nic, nie wymieniaj żadnego imienia czy nazwiska, nie mów nawet, gdzie ma cię zawieźć. On będzie wiedział. Teraz tylko ambasada może cię przygarnąć i tylko nasz MSZ może coś wymyślić, żeby cię stąd wyrwać. Jesteś w takiej sytuacji, że muszą ci pomóc. To już nie zwykłe problemy rodzinne.

– Ale ja nadal nie mam paszportów, ani nawet aktu urodzenia Darii.

– Gówno! – Baśka krzyczy wściekła. – Ty nic ze sobą nie bierzesz, rozumiesz, głupia kozo!? Żadnych toreb, żadnych walizek! Wychodzisz, tak jak stoisz, ewentualnie jednego pampersa w kieszeń i jalla2.

– Tak – odpowiada jak automat, spinając się w sobie.

– I nie dzwoń do mnie więcej. Jeśli ktoś zechce spojrzeć na billing, to i tak mam przesrane – tymi słowy bez pożegnania przyjaciółka kończy rozmowę.

Młoda matka zrywa się na równe nogi. Kładzie Darię na łóżku, Marysi wydaje krótkie polecenie zapakowania do szkolnego plecaczka najważniejszych rzeczy, a sama rzuca się do szafy w poszukiwaniu jak najmniejszej torby. Przecież musi wziąć ze sobą przynajmniej dwie pary majtek. Po piętnastu minutach jest gotowa. Stoi w drzwiach sypialni, po raz ostatni ogarniając ją wzrokiem.

Nagle słyszy trzaśnięcie drzwi wejściowych na dole i podniesione męskie głosy. Skóra jeży się jej na plecach. Przerażona rozgląda się dookoła, szukając innej drogi ucieczki. Zamiera jednak bezradnie, z Darią na ręku, Marysię przesuwa za siebie. Nie jest w stanie wykonać kroku.

– Nie wiem, po co tutaj w ogóle wszedłem – brzmi nieznajomy męski głos. – Co sobie wyobrażasz? Że funkcjonariusza możesz przekupić? – ktoś wrzeszczy i słychać uderzenie. – Mówię ci, do auta i po robocie. I tak się nie wykręcisz, bratku. – Znów cios i stłumiony jęk Ahmeda.

Dorota przykłada palec do ust i pokazuje Marysi: ani mru-mru. Przerażona poprawia Darii smoczek i na palcach wycofuje się z powrotem do sypialni. Nie wiadomo, co się stało, może ze strachu zbyt mocno ścisnęła maleńką córeczkę, a może jej walące serce obudziło niemowlaka – Daria nagle otwiera oczy, wykrzywia buzię i wydaje z siebie najpierw cichy pisk, a po chwili wyje już jak syrena. Dorota wbiega do pokoju, zamyka drzwi na klucz i barykaduje je ciężką komodą. Skąd ma tyle siły, żeby ją przesunąć, nie wiadomo. Na dodatek wykonuje to w zawrotnym tempie. Rzuca się pędem w najdalszy kąt sypialni, ciągnąc za sobą przerażoną Marysię. Siadają na podłodze i obejmują się kurczowo, lecz Daria nie przerywa swojego koncertu. Przerażona kobieta słyszy kroki na schodach i ze strachu zaciska szczękę. Ktoś szarpie klamkę, później wali w ciężkie drewniane drzwi, które powinny wytrzymać. Jednak po chwili mocne kopnięcie rozwala zamek i już wiadomo, że nic nie jest w stanie ich uratować. Wyrwane z zawiasów drzwi przewracają ciężką szafę. Kto może mieć tyle siły, a może tyle furii, żeby tak zrobić? Dorota nie chce się tego dowiedzieć i zamyka oczy. Dziewczynki zawodzą już razem.

– Aaa, taki kwiatuszek tutaj chowasz, skurwysynu. – Wielka męska kreatura obraca się w stronę Ahmeda stojącego niepewnie w wejściu i wymierza mu siarczysty policzek. – No, pokaż się tutaj. – W dwóch susach jest już przy kobiecie i ciągnie ją za włosy. – Jaką blondynę sobie przygruchał! – śmieje się obrzydliwie, ukazując przy tym pożółkłe nierówne zęby.

Unosi Dorotę za włosy i spódnicę i rzuca ją na wielkie małżeńskie łoże. Marysię pacnięciem odtrąca w kierunku leżącej na podłodze Darii. Jeszcze raz taksuje kobietę wzrokiem, ściąga popękane wargi, a potem powoli zwraca się w kierunku pokornego Ahmeda, męża i ojca rodziny.

– No – mówi w końcu, jakby dawkując napięcie. – Może się jednak dogadamy, koleś.

Puszcza blond włosy kobiety, a ona jak lwica broniąca małych rzuca się w kierunku zapłakanych i roztrzęsionych córeczek. Mężczyźni wychodzą z pokoju, zostawiając przerażoną gromadkę we łzach. Ahmed nie robi nawet jednego kroku w ich kierunku. Słychać szepty w korytarzu, a potem gardłowy obleśny śmiech opryszka. Jeszcze jeden głos, pełen rozbawienia, dołącza do pozostałych.

Po chwili akcja nabiera tempa, słychać głośny tupot nóg na schodach, jakieś rozmowy, czuć smród tanich papierosów. Kobieta z córkami siedzi na podłodze jak wmurowana, jakby była tylko obserwatorem toczących się zdarzeń. Ahmed wpada do sypialni. Nie patrząc na nią, wyrywa jej krzyczące dzieci, bierze je jak koty pod pachę i nie oglądając się za siebie, wychodzi. Do pokoju, z otwartą butelką whisky w dłoni, wchodzi główny oprawca i Dorota jest już pewna, na czym polega to dogadanie się. Jej kochany mąż bez namysłu i skrupułów sprzedał ją za swoją pieprzoną fundamentalistyczną skórę.

W miarę możliwości usiłuje stawiać opór, lecz siła obleśnego oprycha jest ogromna. Zapasy nie trwają nawet minuty i już czuje jego paluchy w swoim wnętrzu.

– Oj, cieplutka cipcia z ciebie – dyszy jej do ucha, a odór wydobywający się z jego ust zapiera dech w piersiach. – Ech, jak ja bym miał taką w domu, tobym się nigdzie po nocach nie włóczył i gówno by mnie obchodzili ci, co się bombkami obwieszają.

– Skurwysyn, zasrany gnój. – Kobieta wyrzuca z siebie wyzwiska, ledwo mogąc złapać oddech pod ciężarem przygniatającego ją wielkiego cielska.

– A to i racja. – Gwałciciel śmieje się, zrywając z niej przy tym majtki. – Święta racja, idiota z tego twojego chłopa.

Z tymi słowami wchodzi w nią jednym silnym pchnięciem i od bólu w kroczu, promieniującego gwałtowną falą na dół brzucha, Dorota prawie traci przytomność. Mężczyzna nie przestaje i bez spoczynku zalicza ją wielokrotnie, a ona spływa spermą i krwią. Jej zapłakane oczy powoli zasnuwa mgła. Jakby z oddali, z innego wymiaru, dochodzi do jej uszu własny jęk. W końcu oprawca wyciąga fiuta z głośnym plaśnięciem i zadowolony z siebie, jednym tchem opróżnia pół butelki whisky.

– Hej, nie bądź taki chytrus, daj innym poużywać! – słychać natarczywe męskie głosy dobiegające z korytarza. – Szefie...

– Niech mi no tu który teraz wejdzie, a zastrzelę jak psa – odgraża się dowódca grupy. – Jak skończę, to jeszcze się zabawicie – obiecuje, a jej jest już wszystko jedno. Ma tylko nadzieję, że tego nie przeżyje.

– No i co, laluniu, kontynuujemy? – pyta obmierźle.

Ostatkiem sił i świadomości zgwałcona kobieta rzuca się z pazurami na paskudną, dziobatą twarz oprawcy. Jeszcze widzi strużkę krwi płynącą znad brwi gwałciciela, a potem brutalnie, za nogi, zostaje obrócona na brzuch i przed oczami ma tylko kolorowy pled, który dostali z Ahmedem od jego matki na siódmą rocznicę ślubu.

* * *

Ahmed trzęsącymi się rękami usiłuje otworzyć drzwi do swojego wielkiego domu rodzinnego. Marysia stoi obok niego ze zwieszoną głową i wielkimi, smutnymi, nieprzytomnymi ze strachu oczami. Jej twarz wyraża nie tyle przerażenie, co zdumienie i jakąś nieobecność. Daria wije się pod ojcowską pachą jak piskorz, lecz płacz zamienił się w słabe, ledwo słyszalne kwilenie.

– Co się tutaj dzieje? – Drzwi gwałtownie się otwierają i staje w nich zagniewana i piękna starsza Arabka.

– Babcia! – Marysia rzuca się w jej objęcia i wybucha niepohamowanym płaczem. – Babuniu kochana, jesteś, nie wyjechałaś, nie zostawiłaś mnie – szlocha dziewczynka i wykrzywia usteczka w podkówkę.

– Wchodźcie prędko i zamykajcie drzwi. – Kobieta zaniepokojona popycha całą gromadkę do środka. – Gdzie Dorota, czemu ona też nie schroni się u mnie? – pyta ostro, spoglądając podejrzliwie na syna. – Wysłałeś ją samą do Polski! – mówi z wyrzutem.

– Potem pogadamy. – Ahmed wciska matce rozdygotaną Darię i pędem udaje się do swojego pokoju.

– Synu, zadałam ci pytanie! – krzyczy starsza kobieta. – Nie zachowuj się jak cham i nie odwracaj do mnie plecami. – Chwyta go mocno za rękaw koszuli i osadza w miejscu.

– Babciu, babciu! – Marysia, opanowując szloch, włącza się do rozmowy. – Babciu, mama została w tym wielkim domu cioci Miriam! Przyszły straszne zbóje, napadły na nas...

– Co ty, dziewczynko moja, opowiadasz? – Matka z niedowierzaniem patrzy w stronę Ahmeda.

– Ja nigdy nie kłamię, tak mnie uczyła mamunia i ty, babuniu. Nie wolno, ani w islamie, ani u chrześcijan, prawda?

– Tak, kochana, nie wolno kłamać i nie wolno też robić złych rzeczy, ale niektórzy ludzie wychowani w wierze dopuszczają się ich notorycznie – odpowiadając, nie patrzy na wnuczkę, lecz wymownie spogląda w oczy swojego syna. – Czy to prawda, Ahmedzie? – pyta zimno.

– Porozmawiamy później, bez dzieci. – Mężczyzna obraca się na pięcie i zamyka im drzwi przed nosem.

– Marysiu, mamie na pewno nic nie jest, tylko musi zapakować parę rzeczy do walizek, żebyście miały w co się przebrać.

– A te paskudne chłopy, oni rozwalili drzwi do sypialni i bili mamę i tatę!

– Naprawdę, nie mogę w to uwierzyć... – Arabka zawiesza głos, patrząc w próżnię.

– A tata nic nie zrobił, nie pomógł mamusi, tylko porwał nas i uciekł. Dlaczego, babciu? Dlaczego? Ja chcę do maaaamy. – Dziewczynka ponownie zaczyna płakać, dołącza do niej młodsza siostra, a kobieta nie wie, jak ma uspokoić roztrzęsione dzieci.

– Będziecie dzisiaj spać ze mną – wpada na jedyny dobry i możliwy do realizacji pomysł. – Chodź, Marysiu, wykąpiemy się, napijemy czekolady, a jak jutro rano wstaniesz, to mama już będzie w domu. Dobrze?

– Babuniu moja kochana… – Siedmiolatka przytula się do kwiecistej długiej spódnicy i obejmuje z drżeniem jedyną życzliwą jej osobę. Teraz już czuje się bezpieczna.

* * *

– Co tym razem zrobiłeś, ty diabelskie pomiotło?! – Arabska matka z rozwianym włosem wpada do pokoju, w którym jej syn pije ciepłą whisky prosto z butelki.

– Nie drzyj ryja, matko – odpowiada powoli Ahmed, obracając się w jej kierunku.

– Matka ma ryj?! Ale cóż, po tobie można się wszystkiego spodziewać. Nie masz szacunku dla nikogo i niczego na świecie, jesteś jeszcze podlejszy niż twój ojciec! – wykrzykuje na koniec.

– No to się do niego wyprowadź. A w ogóle to co ty tutaj robisz? Miałaś być w Akrze z Maliką i Chadidżą.

– Nie zmieniaj tematu. Myślałeś, że dom wolny, że nikt ci nie będzie przeszkadzał, ale się pomyliłeś. Mam prawo być tam, gdzie chcę. Co zrobiłeś tym razem tej biednej Dorocie?! Czy to prawda, co mówi Marysia?

– To cię nie powinno obchodzić. – Ahmed pociąga z butelki wielki łyk. – Ona dla ciebie ni brat, ni swat.

– Jest matką moich wnuczek, jest kobietą i na dokładkę bardzo ją polubiłam. Tym bardziej że z tobą miała same problemy i z godnością to wszystko znosiła. Wszystko zapewne dlatego, że cię kochała, a nie było warto.

– Idź spać, ja swoje problemy rozwiązuję sam. – Mężczyzna, ledwo trzymając się na nogach, wstaje i wypycha matkę za drzwi.

– Jeśli mi nie powiesz, co tam się dzieje, to sama pójdę i sprawdzę. – Kobieta zapiera się, trzymając kurczowo futryny.

– No to idź, może też się załapiesz na małe bzykanko. – Ahmed śmieje się lubieżnie.

– Co?! – wykrzykuje matka piskliwym z przerażenia głosem. – Ty to wszystko zainscenizowałeś?! – Chwyta się za gardło, gdyż oburzenie dławi ją i zapiera dech w piersiach. Jej twarz staje się ziemistopopielata, a wielkie czarne oczy patrzą z niedowierzaniem. – Wallahi3, niech mnie Bóg pokarze, że wydałam na świat takiego potwora.

* * *

Wczesnym rankiem Ahmed po cichu skrada się do wielkiego wymarłego domu. Wchodzi kuchennymi drzwiami, które są otwarte na oścież. W kuchni jest jak w chlewie – po ziemi walają się opróżnione butelki po whisky i wódce, na stole resztki jedzenia, które już zdążyły obleźć wszędobylskie muchy. Gdy orientuje się, że intruzi opuścili dom, wbiega na pierwsze piętro i z niepokojem wchodzi do sypialni. Widok jest straszny. Dorota leży z rozrzuconymi nogami, spomiędzy których wypływa krwawa maź. Nie daje znaku życia, jej twarz jest zapuchnięta i sina od razów. Mężczyzna pochyla się nad nią i nasłuchuje oddechu. Nie będąc pewien, z obrzydzeniem dotyka żyły na jej szyi, w której wyczuwa słaby puls.

– Kurwa! – mówi szeptem, z niezadowoleniem wykrzywiając usta i siadając ciężko na poplamionym małżeńskim łożu. – To mam niezły pasztet.

Wychodzi do sąsiedniego pokoju i zaczyna dzwonić w różne miejsca. Po kolejnej rozmowie z oddechem ulgi wraca do ledwo żywej żony, zawija jej pohańbione ciało w pled i znosi do garażu.

 

Dorotę budzi tępy ból promieniujący na cały brzuch, począwszy od pachwin, a skończywszy na przeponie. Nie ma pojęcia, gdzie się znajduje i co się dzieje. Coś szumi, coś kołysze ją do snu. Jest tak słaba, że nie może nawet podnieść powieki. Dotyka czegoś, w co jest zawinięta. To chyba pled z sypialni. Obolałymi rękami nasuwa go na głowę i znów zapada się w próżnię. Z odrętwienia budzi ją gwałtowne bujanie i podskoki, sprawiające obolałemu ciału niewypowiedzianą mękę. Gdzieś z oddali dochodzą głosy, ktoś pyta, drugi odpowiada. Z ogromnym trudem otwiera jedno oko i odkrywa twarz. Ciemność. Ciemność i zaduch. W panice zaczyna macać dookoła siebie. To chyba jest bagażnik. Chciałaby zacząć kopać i krzyczeć: „Ludzie, ratujcie mnie!”, lecz na nic nie ma siły. Brakuje jej powietrza, a ciało pokrywa zimny pot. Łzy napływają do oczu i przynoszą ukojenie. Niech już to się skończy, niech już będzie po wszystkim. Otacza ją coraz głębsza czerń, czuje, jak zapada się w sobie, oddala od otaczającej rzeczywistości, od własnego ciała i cierpienia.

– Rusz się! – Mocny uchwyt prawie łamie jej rękę i ktoś brutalnie wyciąga ją z ciemnej, śmierdzącej nory. – Co za pieprzona baba, co za syf i dno. Że też człowiek musi na to patrzeć. – Stary sękaty Arab usiłuje postawić ją na nogi, które jednak się uginają i Dorota ląduje na ziemi. Maca rękami dookoła i czuje piasek przesypujący się między palcami. Rześkie, wręcz zimne powietrze owiewa jej ciało i doprowadza do przytomności. Z trudem podnosi głowę. Spod na wpół przymkniętych, zapuchniętych powiek widzi w odległości około dwudziestu metrów męża, gwałtownie dyskutującego z nieznanym mężczyzną. Co on szykuje? Co tym razem? Czy znów oddaje jej ciało za swoją wolność? Z całych sił wytęża wzrok i zauważa, że w rękach nieznajomego ląduje gruby plik banknotów. Potem jeszcze trochę.

– Baba4! Dawaj tę tam do komórki! – Chyba się dogadali. – Fisa, fisa5, nie wszyscy muszą widzieć, co się tutaj wyprawia.

Ojciec mężczyzny z siłą ponad wiek szarpie i pogania kopniakami ledwo żywą kobietę, chcąc zaprowadzić ją do szałasu znajdującego się w rogu wielkiego podwórza. Ona usiłuje spojrzeć za siebie, chcąc się przekonać, że może to jakaś pomyłka. Przecież jej mąż, nawet będąc największym łajdakiem, nie może zostawić jej tutaj na pewną zgubę.

– Hmeda – krzyczy słabym głosem. – Ahmed, co ty wyprawiasz? Zabierz mnie stąd, człowieku!

Nie słyszy jednak odpowiedzi, zamiast tego dostaje od dziadka potężnego kuksańca w głowę, po którym pada na piach. Odwraca się w kierunku miejsca, gdzie mężczyźni dobijali targu. Nikogo już tam nie ma. Z drugiej strony wysokiego muru z piaskowca słychać oddalający się ryk silnika.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

1. PORZUCENIE

Wizyta strasznych zbójów

Ciemne sprawy

Choroba sieroca

2. ŻEGNAJ LIBIO – WITAJ GHANO

Życie dyplomacji i nowe zwyczaje

Codzienność w Akrze

Stary czarownik wudu z plemienia Aszantów

3. ŚWIĘTO OFIAROWANIA W TRYPOLISIE

Pielgrzymka babci do Mekki i Eid al-Adha

Odzyskanie Darii przez matkę

Wypadek Samiry

4. POWRÓT NA PLACÓWKĘ

Wonderful life

Szkolna wycieczka do fortu Elmina

Śmierć Maliki

5. HOME SWEET HOME

Sprzedaż majątku

Naciski

Czas na ucieczkę

6. RATUNEK W JEMENIE

Drugi dom w Sanie

Bin Laden

Tradycyjny ślub Marysi

Podróż poślubna po Arabii Felix

Rebelianci Al-Houti i związki z Al-Kaidą

Zamach z bombą w tyłku

Kolaborant z Jemenu

7. WYJAZD DO ARABII SAUDYJSKIEJ

Dobrobyt w Rijadzie

Spotkanie z palestyńskim Polakiem

Wycieczka do Madain Saleh

Odszukanie matki

2Jalla (arab.) – tu: wychodź; chodź, w drogę.

3Wallahi (arab.) – NaBoga!

4 Baba (arab. libijski) – tata.

5 Fisa (arab.) – szybko.