Recenzja książki „Gdzie śpiewają raki” Delii Owens.

Mateusz Woliński 28.01.2020

Często jesteśmy niewolnikami własnych wyobrażeń i stereotypów. Zarówno w życiu jak i w literaturze. Nie zawsze musi to być całkowicie negatywna postawa, językoznawstwo definiuje stereotyp jako potoczne wyobrażenie. Problem pojawi się dopiero, gdy jesteśmy głusi na argumenty i zamknięci na poznanie.

Z pewnym zderzeniem wyobrażeń spotykamy się właśnie w książce Delii Owens. Zarówno w jej odbiorze jak i samej fabule. Owens przenosi nas do sennego miasteczka Barkley Cove w Karolinie Południowej. Obserwujemy mieszkańców z dwóch perspektyw – początku lat 50, gdy poznajemy Kye oraz początku lat 70, gdy toczy się śledztwo w sprawie morderstwa.

Jednak wydaje się, że czas zatrzymał się w tym miejscu. Ludzie żyją ubogo, podziały ekonomiczne jak i rasowe są mocno wyczuwalne. Ludzie dzielą się na „tych z miasta” i tych, którzy żyją na bagnach. Mimo, że te światy trzymają się na dystans, to każda okazja jest dobra, aby „ci z miasta” poczuli się lepiej.

Jedynymi rozrywkami tu są gra w karty oraz alkohol. I w zasadzie ta egzystencja mogłaby tak trwać, gdyby matka Kyi nie porzuciła rodziny i uciekła od męża. Następnie starsi braci również uciekają od ojca. Aby na końcu również ojciec przepadł bez wieści. I tak zostajemy z 10 letnią dziewczynką zostawioną samą sobie na bagnach.

To studium przenikającej samotności. Kya została porzucona przez wszystkich, których uważała, że kocha. Wieczna i trwała była tylko przyroda, która dała jej kryjówkę, jedzenie oraz powolne rozumienie i akceptację. Czekała ją długa i bolesna droga do tego, aby tę samotność przyjąć i nauczyć się jej. Dzięki temu wytworzyła specyficzny i jedyny w swoim rodzaju związek z otaczającą ją fauną. Oczywiście, można się naigrywać, że jest to jakaś współczesna wersja Pocahontas.

Wiele jest w tej powieści elementów, których przyjęcie zależy tylko od nas. To prosta historia, która wzbudza emocje. Zbudowana na prostych antagonizmach – ktoś mnie skrzywdził, ale go kocham, czy mogę mu zaufać. To pytania, na które próbowała znaleźć odpowiedź i Jane Austin i Nicolas Sparks. Może naiwne, ale nadal nie wiemy jaka jest poprawna odpowiedź.

Delia Owens targa emocjami, trochę szantażuje czytelnika, ale robi to w dobrej wierze. To powieść, która uczy empatii, szacunku. Nie tylko do drugiego człowiek, ale również otaczającego świata.

Przeczytajcie, wzruszenia gwarantowane.

Delia Owens 
„Gdzie śpiewają raki” 
Tłum. Bohdan Maliborski  
Wydawnictwo Świat Książki 

Książka dostępna w ramach abonamentu Legimi.

Kategorie: