Zmysłowa agentka - Michelle Celmer - ebook

Zmysłowa agentka ebook

Michelle Celmer

3,8

Opis

Jordan Everette, jeden z szefów koncernu naftowego, uważnie obserwuje nową sekretarkę. Jest zbyt seksowna i zbyt profesjonalna. Postanawia uwieść piękną Jane i w ten sposób poznać prawdę o niej. Nawet mu do głowy nie przychodzi, że Jane została tu przysłana z tajną misją i że to ona próbuje odkryć prawdę o nim...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 153

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (38 ocen)
13
12
8
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Michelle Celmer

Zmysłowa agentka

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Poradzisz sobie.

Jane Monroe poszła z parkingu do głównego wejścia siedziby koncernu Western Oil. Zatrzymała się przed szklanymi drzwiami i wciągnęła w płuca zimne styczniowe powietrze, usiłując opanować zdenerwowanie.

W ciągu pierwszych sześciu miesięcy pracy w agencji detektywistycznej Edwin Associates spędziła setki godzin przy komputerze, sprawdzając dane środowiskowe, tropiąc ojców ociągających się z płaceniem alimentów i odnajdując aktywa ukryte przez oszukańczych byłych mężów. Udzielała również kompetentnych porad prawnych. A wszystko to prowadziło ją właśnie do tej chwili. Do jej pierwszej tajnej misji.

Zadrżała tyleż ze zdenerwowania, co wskutek porywu przenikliwego wiatru, i na wysokich obcasach nieco chwiejnie wkroczyła do holu. Przeszła przez bramkę z wykrywaczem metalu i machnęła identyfikatorem umożliwiającym swobodne poruszanie się po budynku, nawet w strefach zarezerwowanych wyłącznie dla najwyższych rangą pracowników.

Minęła zatłoczony barek kawowy i windą wjechała na drugie piętro, gdzie miała się zgłosić do działu kadr.

Niektórzy ludzie, zwłaszcza rodzice i rodzeństwo, uznaliby, że Jane, pracując w Edwin Associates, marnuje swoje kwalifikacje. Dlatego nie wyjawiła, czym naprawdę się zajmuje. Sądzono, że zatrudniła się w wydziale prawnym miejscowej korporacji. Teraz jednak, gdy otrzymała tę sprawę i została agentką śledczą, owa wersja nabierze pozorów prawdopodobieństwa.

Miała pracować w biurze miliardera Jordana Everette’a, dyrektora do spraw operacyjnych w koncernie paliwowym Western Oil – człowieka podejrzanego o przyjęcie łapówek i sabotaż. Podstawiono ją na miejsce jego sekretarki, która udała się na urlop macierzyński. Ta sprawa była dla Jane szansą zawodową, toteż nie mogła jej schrzanić.

Agencja przygotowała charakterystykę Jordana Everette’a, lecz miała ją przesłać dopiero dziś wieczorem. Do tego czasu Jane musiała więc działać po omacku. Nie widziała nawet fotografii swego „szefa”, jednak na podstawie pozycji, jaką zajmował w koncernie, wytworzyła sobie jego obraz. Pod pięćdziesiątkę, zapewne łysiejący, zaokrąglony w pasie z powodu nieracjonalnego odżywiania się i nadużywania whisky. Miłośnik gry w golfa i cygar, akuratny i pewny siebie.

Obciągnęła krótką obcisłą spódniczkę, kompletnie odmienną od tradycyjnych kostiumów, jakie zwykle nosiła. Uznano, że Everette, zdeklarowany stary kawaler, lepiej zareaguje na kuse spódniczki i szpilki niż na spodnie i skórzane czółenka. Toteż nieśmiała i spędzająca czas głównie przy komputerze Jane Monroe, która na pierwszą prawdziwą randkę umówiła się dopiero na drugim roku college’u, miała grać rolę seksownej sekretarki. Pierwotnie to zadanie przydzielono innej pracownicy agencji, lecz ostatecznie otrzymała je do wykonania Jane.

Ona natomiast wciąż nie była pewna, czy poradzi sobie w roli tajnej agentki, ale po weekendzie spędzonym na wizytach u fryzjerki i kosmetyczki i na zakupach strojów w magazynie Macy’s oraz po zamianie okularów na szkła kontaktowe, stwierdziła ze zdziwieniem, że istotnie wygląda seksownie. Przyjechała dziś do siedziby koncernu z niezwykłym u niej poczuciem pewności siebie. Dopiero gdy wysiadała z samochodu, uświadomiła sobie, jak trudne czeka ją zadanie.

Pomyślne rozwiązanie tej sprawy mogło znacznie przyspieszyć jej karierę. Chciała zostać partnerem w agencji śledczej, a w dalszej perspektywie osiągnąć pozycję młodszego wspólnika.

Byłaby pierwszą kobietą, która wspięła się tak wysoko w hierarchii zdominowanej przez mężczyzn firmy. A raczej, która wydrapałaby sobie drogę wzwyż pazurami, pomyślała cierpko, co zresztą byłoby teraz o wiele łatwiejsze z nowymi, krzykliwie czerwonymi tipsami.

W dziale kadr przyjęła ją starsza kobieta o surowym wyglądzie. Zmierzyła Jane taksującym spojrzeniem i powiedziała chłodno:

– Witamy w Western Oil, panno Monroe.

Chociaż tajni agenci często posługują się fałszywymi nazwiskami, Jane postanowiła zachować jak najwięcej elementów ze swego prawdziwego życia. Im mniej zmyśleń, tym mniej szczegółów do zapamiętania.

– Nazywam się Brown – mówiła dalej kobieta. – Zaprowadzę panią. Proszę za mną. – W drodze do windy rzuciła: – Zakładam, że biuro pośrednictwa pracy przekazało pani egzemplarz regulaminu obowiązującego w naszej firmie?

– Oczywiście – odrzekła Jane.

Nauczyła się go na pamięć. Przed Edwin Associates pracowała jedynie w kancelarii adwokackiej swojej rodziny – przez pięć przygnębiających lat po ukończeniu studiów, zanim wreszcie zdobyła się na odwagę, by zrealizować marzenia o zostaniu prywatnym detektywem.

Wjechały na najwyższe piętro zajmowane przez członków kierownictwa. Jane mocno biło serce i brakowało jej tchu ze zdenerwowania – albo może z powodu modnego opiętego stanika. Przeszły przez kolejne stanowisko ochrony. Pani Brown przedstawiła ją strażnikowi – dwudziestokilkuletniemu, ostrzyżonemu po wojskowemu blondynowi, potężnie zbudowanemu i uzbrojonemu po zęby. Mężczyzna, Michael Weiss, dyskretnie zerknął na jej nogi w szpilkach. Jane nie była niska, miała metr siedemdziesiąt wzrostu, ale teraz czuła się jak Amazonka.

Strażnik zanotował coś i uprzedził ją, by zawsze miała identyfikator przypięty w widocznym miejscu. Najwyraźniej ściśle przestrzegano tutaj wymogów bezpieczeństwa.

Gdy szły korytarzem do biura kierownictwa, przysięgłaby, że ochroniarz gapi się na jej tyłek. Nie przywykła, by mężczyźni zwracali na nią uwagę. Zazwyczaj rzucali tylko przelotne spojrzenie, jakby była niewidzialna lub zlewała się z tłem. Ta nowa sytuacja dosyć ją ekscytowała, mimo iż nie dotyczyła naprawdę jej. Kiedy pozbędzie się przebrania, stanie się znowu nieinteresującą Jane Monroe.

Podeszły do recepcji.

– To panna Monroe, tymczasowa sekretarka pana Everette’a – oznajmiła pani Brown, rzuciła Jane lekceważące, niemal wrogie spojrzenie i wyszła.

Kobieta za biurkiem przewróciła oczami i spoglądając za nią, mruknęła z przeciągłym teksańskim akcentem:

– Tak, pani Przemądrzała. – Wstała i uśmiechnęła się do Jane. Była niska, miła i dość pulchna. – Jestem Jen Walters. Witamy na najwyższym piętrze, panno Monroe.

– Cześć, Jen – rzekła, ściskając jej dłoń. – Mów mi po prostu Jane.

Recepcjonistka zmierzyła ją wzrokiem, potrząsnęła głową i powiedziała:

– Och, skarbie, dziewczyny cię znienawidzą.

Znienawidzą? Jane zamarło serce.

– Czy traktują tak wszystkie tymczasowe pracownice?

– Wszystkie, które są tak ładne jak ty.

Jane nie wiedziała, co odpowiedzieć. Pierwszy raz w życiu ktoś zarzucił jej nadmiar urody. I dlaczego miano by ją z tego powodu znienawidzić?

Jen roześmiała się i klepnęła ją w ramię.

– Żartowałam! Nie martw się. Tutaj wszyscy są bardzo mili.

Jane poczuła ulgę. Nie przybyła tu, by nawiązać przyjaźnie, ale niemiło jest pracować we wrogim otoczeniu.

– Wcale nie jestem ładna – zaprzeczyła.

Jen znowu się zaśmiała.

– Nie masz lusterka? Jesteś zachwycająca. I dałabym wszystko za twoją smukłą figurę.

– Jeżeli przez smukłą figurę rozumiesz brak biustu i bioder…

– Uwierz mi, nie wszystkim facetom chodzi o duże cycki.

Jane uśmiechnęła się. Przyjazne zachowanie recepcjonistki sprawiło, że opadło z niej napięcie.

– Oprowadzę cię – zaproponowała Jen. – Pan Everette jest na zebraniu, ale powinien wkrótce wrócić.

Pokazała, gdzie są toalety i kuchenkę, przedstawiła innym sekretarkom z piętra – wszystkie okazały się bardzo miłe – a potem zaprowadziła Jane do jej biurka.

– Tiffany zostawiła ci szczegółowe instrukcje dotyczące twoich obowiązków i wymagań pana Everette’a – powiedziała, wskazując wydruk obok najwyższej klasy monitora. – Chciała przekazać ci to osobiście, ale lada dzień urodzi.

Jane niewiele wiedziała o dzieciach. Wprawdzie obydwaj jej starsi bracia byli żonaci, lecz jeszcze nie dochowali się potomstwa, a starszą siostrę nazbyt pochłaniała kariera zawodowa, by w ogóle pomyślała o małżeństwie, a co dopiero o macierzyństwie.

– Jeśli będziesz miała jakieś pytania, śmiało dzwoń do mnie – rzekła Jen. – Numer znajdziesz w biurowej książce telefonicznej.

Jane podziękowała recepcjonistce, a po jej odejściu zajrzała do gabinetu szefa. Za wysokimi od podłogi do sufitu oknami zajmującymi dwie ściany rozciągała się panorama El Paso.

– Gabinet narożny. Pięknie – mruknęła do siebie.

Wróciła do biurka, schowała komórkę do górnej szuflady i włączyła komputer, a potem przejrzała instrukcje Tiffany. Były całkiem proste: jaką kawę pije pan Everette, czyje telefony do niego trzeba łączyć natychmiast, a czyje przełączać na automatyczne oddzwanianie. Zauważyła, że na tej drugiej liście figuruje jego matka. Nic, z czym nie potrafiłby sobie łatwo poradzić. Z notatki wynikało, że ma też załatwiać niektóre prywatne sprawy szefa, na przykład rezerwacje w najlepszych restauracjach, co mogło jedynie pomóc w jej misji.

Rozważyła, czy przejrzeć pliki w komputerze, jednak było mało prawdopodobne, by znalazła tam coś obciążającego Everette’a. Zamiast tego postanowiła więc przed spotkaniem z nim poprawić makijaż.

Udała się do toalety. Poprawiła szminką usta i nałożyła na twarz nieco mineralnego podkładu, który nadał skórze gładki, niemal eteryczny wygląd. W wieku dwudziestu ośmiu lat – no dobrze, od jutra już dwudziestu dziewięciu – nie miała zmarszczek, ale podkład przykrył piegi, stanowiące jej zmorę już od szkoły średniej. Niełatwo być dwa lata młodszą od koleżanek w klasie, a jeszcze trudniej, gdy się na taką wygląda.

Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Nigdy nie przypuszczała, że makijaż może aż tak bardzo ją odmienić. Wyglądała naprawdę efektownie. Ale nie zdziała wiele, gapiąc się przez cały dzień w lustro…

Wracając, wstąpiła do kuchenki i wzięła kubek kawy. Weszła do gabinetu i zobaczyła, że przy jej biurku ktoś siedzi. Zaskoczona przystanęła tak gwałtownie, że oblała sobie kawą palce. Zerknęła na tabliczkę na drzwiach. Nie, nie pomyliła pokoju. Kim więc jest ten facet?

Siedział rozparty na jej krześle, trzymając na biurku nogi w modnych butach, i przeglądał notkę od Tiffany. Był bez marynarki, w koszuli z podwiniętymi rękawami. Miał modnie ostrzyżone ciemnoblond włosy i chłopięcą urodę, która przyprawia dziewczyny o mocne bicie serca. Jane również tak właśnie zareagowała na jego widok.

Ale kto to jest i dlaczego siedzi przy jej biurku?

– Mogę w czymś pomóc? – zapytała.

Mężczyzna podniósł na nią ciepłe spojrzenie brązowych oczu.

– Mam szczerą nadzieję, że tak – odrzekł i wstał.

Jane w szpilkach mierzyła co najmniej metr osiemdziesiąt, lecz musiała podnieść głowę, by spojrzeć mu w oczy. Był wysoki, szczupły i wysportowany.

– Jesteś zapewne nową sekretarką.

Wyciągnął rękę. Wytarła swoją o spódnicę, przełożywszy najpierw kubek z kawą do drugiej. Dłoń miał dużą, ciepłą i zaskakująco szorstką jak na takiego przystojniaka, a uścisk mocny i zdecydowany. Jane nie umknęło, że gdy na nią spojrzał, w jego oczach zamigotał błysk aprobaty.

– Jestem Jane Monroe – powiedziała.

– Miło mi cię poznać, Jane Monroe. Przy okazji – dodał. – Dzwoniła do ciebie jakaś Mary.

Jane zamarło serce. Jej siostra Mary? Jak się dowiedziała, gdzie ją znajdzie? Jej rodzina nie wie nawet, że pracuje w Edwin Associates.

– Zadzwoniła tutaj? – spytała zaskoczona.

– Na komórkę – wyjaśnił, po czym wyjął ją z szuflady.

– Odebrał pan telefon do mnie?

Do diabła, za kogo ten facet się uważa?

– Właściwie, zanim znalazłem ją w szufladzie, włączyła się poczta głosowa. Ale wyświetliło się imię „Mary”.

Kimkolwiek był, miał mnóstwo tupetu.

– Zawsze wtrąca się pan w cudze prywatne sprawy?

Wzruszył ramionami.

– Tylko kiedy liczę, że odkryję coś interesującego.

Nie takiej aroganckiej odpowiedzi oczekiwała.

– Kim pan jest?

– Nie wiesz?

– A powinnam?

Zaciekawienie na jego twarzy ustąpiło miejsca rozbawieniu.

– Jordan Everette, panno Monroe – rzekł z uśmiechem. – Twój nowy szef.

Tytuł oryginału: Much More Than a Mistress

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2011

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2011 by Michelle Celmer

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2013

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Gorący Romans są zastrzeżone.

Harlequin Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-238-9579-4

GR – 987

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.