Wieczna Świadomość - dr Pim Van Lommel - ebook

Wieczna Świadomość ebook

Pim Van Lommel

3,3

Opis

W 2001 roku kardiolog PIM van LOMMEL opublikował w renomowanym piśmie „The Lancet” wyniki swoich ośmioletnich badań nad doświadczeniem śmierci klinicznej (DŚK) u 344 pacjentów, którzy przeżyli w szpitalu zatrzymanie akcji serca. Okazało się, ze 62 osoby przeżyły doświadczenie śmierci klinicznej. Artykuł stał się sensacją światową. Nie można odtąd ignorować zjawiska doświadczenia śmierci klinicznej. Występuje ono częściej, niż myślano, i nie da się sprowadzić do fantazji, psychozy lub objawów niedotlenienia. Doświadczenie śmierci klinicznej znacząco zmienia dalsze życie ludzi. W książce Wieczna Świadomość autor próbuje wyjaśnić krok po kroku, jak może dochodzić do tak niezwykłych przeżyć. Przytacza wiele historii i przykładów.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 519

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (9 ocen)
2
2
3
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wprowadzenie

Każda nauka opiera się na doświadczeniach, wszystkie teorie są weryfikowane przez spostrzeżenia. Pojedynczy fakt może obalić cały system teorii.

Frederik van Eeden1 (1860–1932), lekarz i pisarz

Jak to się zaczęło

Jest rok 1969. Na oddziale kardiologicznym alarm. Na monitorze pacjenta z zawałem serca widać ciągłą linię. Ustała praca serca. Dwie pielęgniarki biegną do sali, zasłaniają łóżko parawanem. Pacjent jest nieprzytomny. Jedna z nich rozpoczyna masaż serca, druga wkłada pacjentowi krótką rurkę do ust przez maskę twarzową, zaczyna podawać tlen. Trzecia biegnie po defibrylator do sali reanimacyjnej. Defibrylator zostaje włączony, elektrody posmarowane żelem, pierś pacjenta odsłonięta. Wszyscy odsuwają się i następuje defibrylacja. Pacjent otrzymuje silny wstrząs elektryczny. Bez skutku. Na nowo podejmuje się masaż serca i sztuczne oddychanie, lekarz decyduje o podaniu dodatkowych środków przez kroplówkę. Potem druga defibrylacja. Teraz serce zaczyna bić, po paru minutach pacjent wraca do świadomości. Był nieprzytomny przez jakieś cztery minuty. Lekarz i pielęgniarki oddychają z ulgą. Tym lekarzem byłem ja. W tamtym roku rozpocząłem specjalizację kardiologii.

Po tej udanej reanimacji wszyscy się cieszyliśmy – wszyscy, oprócz pacjenta. Ku zdziwieniu obecnych był zawiedziony, że odzyskał świadomość. Opowiadał coś o tunelu, kolorach, świetle, cudownym krajobrazie i muzyce. Był bardzo wzruszony. Wtedy jeszcze nie znano terminu „doświadczenie śmierci klinicznej”, a ja nigdy wcześniej nie słyszałem o tym, że ludzie mogą sobie przypominać coś z chwili, kiedy ich serce przestało bić. W czasie studiów uczono mnie, że jest to absolutnie niemożliwe: nieprzytomny oznacza pozbawiony świadomości i dotyczy to zarówno pacjentów w czasie zatrzymania pracy serca, jak i w śpiączce. W takim momencie człowiek nie ma prawa zachować świadomości, nie ma prawa nic pamiętać, bo ustają wszystkie funkcje mózgu. W momencie zatrzymania pracy serca pacjent jest nieprzytomny, nie oddycha, nie można wyczuć pulsu ani zmierzyć ciśnienia krwi.

Śmierć kliniczna w szpitalu

Pierwsze oddziały kardiologiczne w szpitalach holenderskich rozpoczęły działalność w 1966 roku, kiedy okazało się, że masaż serca, podanie tlenu i defibrylacja zewnętrzna są nową, skuteczną metodą dla pacjentów z zatrzymaniem krążenia. Ustanie pracy serca było jedną z najczęstszych przyczyn śmierci pacjentów z zawałem. W Holandii co roku około czterdziestu tysięcy ludzi umiera na zatrzymanie krążenia. Odkąd wprowadzono nowoczesne metody reanimacji i założono oddziały kardiologiczne, ich liczba wyraźnie się zmniejsza, coraz więcej osób wraca do życia dzięki reanimacji.

Pracując jako kardiolog, prawie codziennie stykałem się ze zjawiskiem śmierci. Lekarz jest niemal zmuszony do rozważań na temat emocjonalnych, filozoficznych i fizjologicznych aspektów życia i śmierci. Te rozmyślania stają się głębsze, jeśli w życiu osobistym przeżywamy śmierć bliskiej osoby. W moim przypadku była to śmierć matki zmarłej w wieku 62 lat i brata zmarłego w wieku 41 lat.

Nigdy nie zapomniałem pacjenta z 1969 roku, który zachował wspomnienia z chwili reanimacji, ale nic z tego nie wynikało. W 1986 roku przeczytałem książkę o doświadczeniach śmierci klinicznej autorstwa George’a Ritchiego Powrót z jutra2. Ritchie był studentem medycyny i w 1943 roku chorował na obustronne zapalenie płuc, w czasie którego przeżył doświadczenie śmierci klinicznej. W tamtych czasach penicylina nie była jeszcze szeroko stosowana. Ritchie miał przez jakiś czas bardzo wysoką gorączkę i silnie się pocił, następnie zmarł – nie oddychał, nie można było wyczuć pulsu. Lekarz stwierdził zgon i zakrył go prześcieradłem. Jednego z pielęgniarzy tak wstrząsnęła śmierć Ritchiego, że namówił lekarza, żeby ten zrobił Ritchiemu zastrzyk z adrenaliny w okolicach piersi – nie było to wtedy standardowe postępowanie. Ku zdumieniu lekarza i pielęgniarza po prawie dziewięciu minutach „śmierci” George Ritchie wrócił do świadomości. Z tych minut bardzo wiele szczegółów zapamiętał. Początkowo nie mógł i nie śmiał mówić o tym nikomu. Potem napisał książkę o swoich przeżyciach. Kiedy został psychiatrą, opowiadał o doświadczeniu studentom. Jednego ze studentów, Raymonda Moody’ego, ta historia tak zafrapowała, że poświęcił się studiom nad doznaniami ludzi w sytuacjach krytycznych w medycynie. W 1975 roku napisał książkę Życie po życiu3, która stała się światowym bestsellerem. W tej książce Moody po raz pierwszy użył terminu near-death-experience– doświadczenie śmierci klinicznej lub doświadczenie z pogranicza śmierci.

Kiedy przeczytałem książkę Ritchiego, zacząłem się zastanawiać, jak można zachować świadomość w sytuacji ustania pracy serca i czy to zjawisko występuje częściej. W roku 1986 postanowiłem w związku z tym przepytać wszystkich pacjentów, którzy byli wcześniej reanimowani, czy przypominają sobie coś z tej chwili. Ku mojemu zdziwieniu w ciągu dwóch lat zebrałem dwanaście relacji o doświadczeniu śmierci klinicznej. A przepytałem pięćdziesięciu pacjentów, którzy przeżyli taką reanimację. Oprócz tego przypadku z 1969 roku nigdy przedtem o tym nie słyszałem. Nigdy też nie pytałem, bo nie przyszło mi to do głowy. Te wszystkie historie wzbudziły moją ciekawość.

Współczesna wiedza medyczna wyklucza zachowanie świadomości w momencie zatrzymania pracy serca. Pacjenci są w tym czasie w stanie śmierci klinicznej. Śmierć kliniczna jest definiowana jako stan nieświadomości będący następstwem niedostatecznego ukrwienia mózgu, spowodowanego brakiem krążenia i (lub) oddychania, tak jak ma to miejsce wskutek zatrzymania pracy serca przy zawale. Jeśli w tym czasie w ciągu pięciu – dziesięciu minut nie nastąpi reanimacja, to w komórkach mózgu powstają nieodwracalne zmiany i pacjent prawie zawsze umiera, nawet jeśli reanimacja jest w stanie przywrócić akcję serca.

O funkcjach mózgu i świadomości

Wszystko zaczęło się od ciekawości, zadawania pytań, szukania wyjaśnienia dla obiektywnych obserwacji i subiektywnych doświadczeń. Zjawisko doświadczenia śmierci klinicznej (DŚK) jest niezwykłym stanem świadomości i pojawia się w sytuacjach fizjologicznego, psychicznego lub emocjonalnego zagrożenia życia. Jak i dlaczego powstaje? W jaki sposób powstały fazy przeżywania tego doświadczenia? Dlaczego po tym zjawisku w życiu ludzi zachodzą tak istotne zmiany? Nie byłem zadowolony ze wszystkich odpowiedzi, uważałem je za niepełne, nieprawdziwe lub nieudokumentowane. Wyrosłem w środowisku akademickim, gdzie wpojono mi, że na wszystko można znaleźć wytłumaczenie w kategoriach materializmu i redukcjonizmu. Jak dotąd ten punkt widzenia przyjmowałem bez dyskusji.

Kiedy zagłębiałem się w personalne, psychologiczne, społeczne i naukowe aspekty doświadczenia śmierci klinicznej, pojawiły się następne pytania: Kim jestem? Dlaczego jestem? Jakie jest źródło życia? Kiedy i w jaki sposób nastąpi koniec mojego życia? Co znaczy dla mnie śmierć? Czy moje „życie” będzie istniało dalej? We wszystkich czasach i w różnych kulturach, w każdym okresie życia, przy narodzinach dziecka czy wnuków, przy konfrontacji ze śmiercią lub w innych sytuacjach kryzysowych te podstawowe pytania wciąż zmuszają do zastanowienia. Cud narodzin dziecka. Tajemnica śmierci. Nie ma jednak zadowalających odpowiedzi. Niezależnie od tego co zdarza się w naszym życiu, niezależnie od rozwoju osobowości, sukcesów i porażek, sławy, władzy czy zgromadzonego bogactwa zawsze czeka nas śmierć. Wszystko, co człowiek nagromadzi w ciągu życia, wkrótce przepadnie. Narodziny i śmierć to realia obecne w każdej chwili naszego życia, bo nasze ciało ciągle przechodzi proces obumierania i odnowy.

Niektórzy naukowcy nie wierzą w problemy nie do rozwiązania – widocznie pytania są źle postawione. W 2005 roku ukazało się jubileuszowe wydanie pisma „Science” ze 125 pytaniami, na które naukowcy jeszcze nie znaleźli odpowiedzi4. Po pierwszym pytaniu: Z czego składa się kosmos?, drugie brzmiało: Co jest biologiczną podstawą świadomości? Sformułowałbym je nieco inaczej: Czy istnieje biologiczna podstawa świadomości? Poza tym w naszej świadomości można wyróżnić czynniki czasowe i ponadczasowe. Następne pytanie brzmi więc: Czy można mówić o początku świadomości i czy nastąpi kiedyś koniec naszej świadomości?

Próbując odpowiedzieć na te pytania, musimy przyjrzeć się relacjom między funkcjami mózgu i świadomością. Po pierwsze, musimy ustalić, czy istnieją wskazania, że można zachować świadomość podczas snu, w śpiączce, w stanie śmierci mózgu, śmierci klinicznej, w agonii i w stanie definitywnej śmierci. Jeśli odpowiedź na te pytania jest pozytywna, to musimy poszukać naukowego wytłumaczenia, dlaczego jest to możliwe, i zbadać relacje między funkcjami mózgu i świadomością w różnych sytuacjach. Prowadzi to do serii pytań, które zostaną omówione w tej książce.

Gdzie przebywam w czasie snu? Czy wtedy można zachować świadomość?Zdarza się zachowanie świadomości podczas narkozy. Jak można wytłumaczyć fakt, że niektórzy pacjenci będący pod narkozą potrafią dokładnie opisać, co mówili do siebie lekarze i co robili. Zdarza się to najczęściej w momencie wystąpienia komplikacji podczas operacji.Czy można mówić o świadomości w przypadkach śpiączki? W jednym z aktualnych wydań „Science”5 znajduje się artykuł omawiający naukowe dowody na istnienie świadomości u pacjentki w stanie wegetatywnym. To jest forma śpiączki, w której występuje samodzielne oddychanie i odruchy z pnia mózgu. Pacjentka na prośbę werbalną miała wyobrazić sobie grę w tenisa lub spacer po własnym domu. W mózgu zarejestrowano podobne reakcje jak u zdrowych ochotników biorących udział w badaniu. Można to wytłumaczyć jedynie tym, że pacjentka mimo stanu wegetatywnego była w stanie zrozumieć prośbę i wykonać polecenie. Badania wykazały, że miała świadomość siebie i swojego otoczenia, ale z powodu uszkodzenia mózgu nie mogła przekazać myśli i uczuć światu zewnętrznemu. W książce Uit coma6 (Obudzić się ze śpiączki) Alison Korthals Altes opisuje swoje obserwacje personelu i rodziny na oddziale intensywnej terapii podczas trzytygodniowej śpiączki po wypadku samochodowym. Czy można mówić o świadomości w przypadkach stwierdzonej śmierci mózgu? W książce Droomvlucht in coma7 (Lot w śpiączce) Jan Kerkhoffs opisuje, jak wskutek komplikacji po złożonej operacji mózgu lekarze neurolodzy orzekli śmierć mózgową, a on zachował świadomość. Mógł opowiedzieć o swoich doświadczeniach tylko dlatego, że rodzina odmówiła donacji organów. Ku zdumieniu wszystkich obudził się ze śpiączki po trzech tygodniach. Czy śmierć mózgowa jest naprawdę śmiercią, czy początkiem procesu umierania, który może trwać godziny lub dni i co w tym czasie dzieje się ze świadomością?Czy śmierć kliniczna równa się utracie świadomości? Z wielu relacji, które przytaczane są w tej książce, wynika, że w sytuacji zatrzymania pracy serca ludzie zachowują bardzo wyraźną świadomość.Czy można mówić o świadomości, kiedy ktoś umiera definitywnie i jego ciało jest zimne? Tym pytaniem zajmę się później.

Czy świadomość istnieje po śmierci?

Omal nie umrzeć – to nie to samo co umrzeć naprawdę. Pozostaje pytanie, czy badania nad doświadczeniem śmierci klinicznej dostarczają nam wiedzy na temat tego, co dzieje się ze świadomością po śmierci. Najpierw musimy ostrożnie postawić pytanie, czy i jak można doświadczać świadomości po śmierci. Jak możemy się zastanawiać, co dzieje się z naszą świadomością, jeśli jesteśmy martwi? Skąd pochodzą nasze zapatrywania na śmierć? Dlaczego mamy właściwie zgłębiać problem śmierci, zastanawiać się, co śmierć oznacza? Konfrontacja ze śmiercią natychmiast wywołuje pytania, ponieważ jest ona w naszym społeczeństwie tematem tabu, chociaż przecież czymś normalnym. Ludzie umierają codziennie. Dzisiaj, kiedy to czytacie, w Holandii umrze mniej więcej 375 osób (w Polsce umiera codziennie około 1038 osób – dane z 2008 roku). To znaczy, że co roku w Holandii umiera 135 000 ludzi (w Polsce 379 000 osób – 2008 rok), na świecie ponad 70 milionów.

Każdego roku rodzi się jednak więcej ludzi, niż umiera, i dlatego liczba ludności na kuli ziemskiej wzrasta. W Holandii rodzi się codziennie około 515 niemowląt (w Polsce około 1134–2008 rok). Śmierć jest tak samo normalna jak narodziny. Tyle że śmierć została wyrzucona z naszego społeczeństwa. Ludzie coraz częściej umierają w szpitalach i domach opieki – chociaż ostatnio wzrasta liczba ludzi umierających w domu lub w hospicjach.

Co to jest życie, co to jest śmierć i co się dzieje, kiedy umieram? Dlaczego większość ludzi boi się śmierci? Śmierć może być przecież wyzwoleniem po długiej i ciężkiej chorobie. Dlaczego lekarze uznają śmierć pacjenta za porażkę? Czy dlatego, że nie pozostał przy życiu? Dlaczego człowiek nie może „zwyczajnie” umrzeć po poważnej, śmiertelnej chorobie, dlaczego personel męczy go najpierw sztucznym oddychaniem, odżywianiem i zakładaniem kroplówek? Dlaczego ludzie w ostatnim stadium złośliwych chorób wybierają chemoterapię, żeby choć trochę przedłużyć sobie życie, podczas gdy jakości tego życia i tak nie da się już poprawić? Dlaczego naszą pierwszą myślą jest przedłużenie życia i odsunięcie śmierci? Zadanie lekarza polega na przedłużeniu pacjentowi życia, często zgodnie z jego najgłębszym życzeniem. Pacjent pomimo wielu ograniczeń – bólu, duszności – chce przedłużyć swoje życie. Czy przyczyną jest strach przed śmiercią? Czy nasze poglądy na śmierć są prawdziwe? Czy śmierć rzeczywiście jest końcem wszystkiego?

W edukacji lekarzy mało uwagi poświęca się śmierci i jej znaczeniu. Do chwili ukończenia akademii studenci medycyny niewiele zastanawiali się nad śmiercią. Za życia w ciele człowieka co sekundę umiera pięćset tysięcy komórek, co minutę trzydzieści milionów, codziennie pięćdziesiąt miliardów. Te komórki są wciąż od nowa odbudowywane. Co parę lat człowiek ma całkiem nowe ciało. Śmierć komórek jest zatem zupełnie czymś innym niż śmierć ciała. Człowiek ma w ciągu życia ciągle zmieniające się ciało, co sekundę inne. Ale tego nie zauważa, nie zdaje sobie sprawy. Skąd bierze się ciągłość tego stale zmieniającego się ciała? Komórki to cegiełki, które można porównać do cegieł domu: ale kto projektuje ten dom, kto planuje i koordynuje budowę? Przecież nie te cegiełki. Logiczne jest zatem pytanie: W jaki sposób odbywa się budowa i koordynacja tego wciąż zmieniającego się ciała?

Każde ciało funkcjonuje w ten sam sposób z punktu widzenia biochemii i fizjologii, ale każdy człowiek jest inny. Jak powstają te różnice? Rozbieżności dotyczą nie tylko aspektów fizycznych. Ludzie różnią się charakterem, uczuciami, nastrojem, inteligencją, zaangażowaniem, ideami i potrzebami. Świadomość odgrywa w tych różnicach ważną rolę. Pytanie brzmi więc: Czy ciało jest człowiekiem lub czy człowiek jest ciałem?

Ponad połowa mieszkańców Holandii jest przekonana, że życie kończy się na śmierci8. Uważają, że śmierć oznacza koniec naszej tożsamości, myśli, wspomnień i jest końcem naszej świadomości. Około czterdziestu, pięćdziesięciu procent ludności wierzy w jakąś formę życia po śmierci8. Wielu ludzi nie zastanawia się wcale, czy ich poglądy są prawdziwe – dopóki konfrontacja ze śmiercią, ciężką chorobą w rodzinie lub poważnym wypadkiem nie zmusi ich do refleksji nad własną śmiertelnością.

Jeśli człowiek zacznie studiować temat śmierci w historii, kulturach i religiach wszystkich czasów, może wyrobić sobie inny obraz śmierci. Może się tak stać również po przestudiowaniu najnowszych badań naukowych nad doświadczeniami śmierci klinicznej. Okazuje się, że po takim przeżyciu większość ludzi zupełnie nie boi się śmierci. Wiedzą z doświadczenia, że życie nie zatrzymuje się na śmierci i że można mówić o dalszym istnieniu. Jeden z pacjentów opisał to tak:

„Dyskusja na temat czegoś, co może zostać udowodnione tylko przez śmierć, to nie moja sprawa. Dla mnie to doświadczenie było decydujące, uwierzyłem, że świadomość istnieje w życiu pozagrobowym. Śmierć nie okazała się śmiercią, ale inną formą życia”.

Według ludzi, którzy przeżyli takie doświadczenie, śmierć oznacza jedynie zmianę stanu istnienia, z szerszą i wyższą świadomością, która jest obecna wszędzie i jednocześnie, bo nie jest związana z ciałem.

Rola nauki w badaniach nad świadomością

Filozof nauki Ilja Maso uważa, że u większości naukowców największym uznaniem cieszą się badania oparte na materializmie, założeniach redukcjonistycznych i mechanistycznych9. Na te badania przeznacza się najwięcej środków, w tych dziedzinach osiąga się najlepsze rezultaty, tu pracują najtęższe głowy. Im bardziej badania odbiegają od paradygmatu materialistycznego, tym dalsza ich pozycja w hierarchii, tym mniej środków mają do dyspozycji i nie zwraca się na te badania uwagi. Za to dużo pieniędzy przeznacza się na badania z najwyższych pozycji w hierarchii, a tymczasem badania na najniższych pozycjach zajmują się istotnymi właściwościami, potrzebami i problemami ludzkości. Prawdziwa nauka nie powinna się ograniczać jedynie do doświadczeń materialistycznych, a więc niepełnych, ale powinna się otworzyć na nowe, czasami niewytłumaczalne, zjawiska, potraktować je jako wyzwania i szukać teorii potrafiących je wyjaśnić. Maso mówi o „nauce inkluzywnej”, w której jest miejsce na teorie lepiej pasujące do naszych wysiłków uzyskania wiedzy o subiektywnych aspektach świata i nas samych, nieograniczającej się tylko do materii. Psycholog Abraham H. Maslow (1908–1970) przedstawił dobrą definicję zakresu nauki inkluzywnej10:

„Trzeba zaakceptować obowiązek uznania i opisania całej rzeczywistości, wszystkiego, co istnieje, wszystkich zdarzeń. Nauka musi przede wszystkim starać się objąć i włączyć wszystkie dziedziny. Musi zaakceptować istnienie tego, czego nie potrafi wytłumaczyć, na co nie ma teorii, czego nie da się zmierzyć, przewidzieć, opanować czy uregulować. Musi być przygotowana nawet na przeciwstawności, sprawy nielogiczne i tajemnicze, ulotne, mające podwójne znaczenie, archaiczne, nieświadome oraz na wszystkie aspekty istnienia, których nie da się wymienić. Nauka w najlepszym wydaniu jest całkowicie otwarta na wszystko i niczego nie wyklucza. Jest szeroko dostępna”.

Amerykański filozof nauki Thomas Kuhn (1922–1996) uważa, że większość naukowców do tej pory próbuje połączyć fakty z teorią za pomocą przyjętego z założenia paradygmatu (materialistycznego), którego istotę opisuje jako wiarę i przekonania dzielone przez „naukowców”11. Rezultaty badań naukowych, których nie da się wytłumaczyć zgodnie z obowiązującym obrazem świata, nazywa się abnormalnymi, ponieważ zagrażają istniejącemu paradygmatowi i podważają założenia, na których oparty jest powszechny wizerunek świata. Takie obserwacje są na początku niezauważane, potem ignorowane, odrzucane jako błędne, a nawet ośmieszane. Doświadczenia śmierci klinicznej należą do kategorii takich abnormalnych obserwacji. Badania tego typu dają nauce szansę na skorygowanie istniejących teorii lub stworzenie nowych, które umożliwiają wytłumaczenie tych zjawisk. Nowe teorie nigdy nie są akceptowane z wielkim entuzjazmem, jeśli nie pasują do przyjętego, panującego, materialistycznego paradygmatu. Jeszcze do tej pory aktualne jest zdanie psychiatry Iana Stevensona (1918–2007), który napisał kiedyś tak:

„Często się mówi, że nie ma dla ludzi nic gorszego niż nowy pomysł, myślę, że jest to szczególnie prawdziwe w przypadku naukowców”.

Większość ludzi zajmujących się badaniami świadomości, a więc neuropsychologów, psychologów, psychiatrów, filozofów, do tej pory uważa, że świadomość da się wytłumaczyć za pomocą teorii materializmu i redukcjonizmu. Znany filozof Daniel Dennett12 jest przekonany, podobnie jak wielu innych, że świadomość to nic innego jak materia. Wiara, że nasze subiektywne doświadczenia, nasza świadomość jest czymś czysto indywidualnym i różni się od świadomości kogoś innego, to tylko iluzja. Według tych naukowców świadomość w całości pochodzi z materii naszego mózgu. Jeśli to prawda, wszystko, co przeżywamy w naszej świadomości, jest wyrazem pracy maszyny sterowanej przez klasyczną fizykę i chemię, a nasze zachowanie oczywistym następstwem pracy komórek nerwowych w mózgu. Teoria, że wszystkie doświadczenia subiektywne i myśli nie są niczym innym jak tylko skutkiem pracy mózgu, oznacza też, że trudno mówić o wolnej woli człowieka. Ten pogląd ma olbrzymie konsekwencje dla pojęć odpowiedzialności moralnej i wolności osobistej.

Potrzeba nowego spojrzenia na ten problem

Jeśli chcesz udowodnić nieprawdziwość tezy, że wszystkie wrony są czarne... wystarczy udowodnić istnienie tylko jednej białej wrony

William James (1842–1910), psycholog

Jeśli w badaniach empirycznych odkrywa się zjawiska czy fakty niepasujące do istniejących teorii naukowych, nie należy ich ignorować, przemilczać lub ośmieszać, co niestety, do dzisiaj jest często występującym fenomenem. Nowe obserwacje powinny się przyczyniać do rozszerzania lub zmiany teorii naukowych, a w razie konieczności ich odrzucenia, poszukania nowych. Do badania świadomości i jej lepszego zrozumienia potrzeba nowych sposobów myślenia i form nauki. Niektórzy naukowcy, na przykład filozof Chalmers, są otwarci na nowe spojrzenie na naukę i poważnie traktują badania nad świadomością13. Świadomość stawia nas przed jednym z najważniejszych problemów we współczesnej nauce. Nie ma nic bardziej znanego jak świadome przeżycia, ale nie ma nic trudniejszego, jak znalezienie dobrego wytłumaczenia dla tego faktu. Chalmers wyspecjalizował się w badaniach nad świadomością i przedstawił przegląd istniejących teorii tłumaczących związki między mózgiem a świadomością14. W następnych rozdziałach książki zajmę się tym szerzej.

W przeszłości zdarzały się już momenty, kiedy powstawały nowe dyscypliny naukowe, ponieważ nowe obserwacje nie mieściły się w granicach panujących teorii naukowych i nie potrafiły ich wyjaśnić. Na początku zeszłego wieku powstała fizyka kwantowa, pewnych zjawisk bowiem nie dało się wytłumaczyć za pomocą fizyki klasycznej. Fizyka kwantowa postawiła nasz dotychczasowy obraz świata na głowie. Trudność zaakceptowania nowych poglądów z fizyki kwantowej wynikała z materialistycznego obrazu świata, w jakim wyrośliśmy. Według niektórych naukowców w fizyce kwantowej kluczowe znaczenie w kreowaniu i doświadczaniu świata fizycznego, w jakim żyjemy, przypisuje się świadomości. Ta, jak dotąd, nieakceptowana powszechnie interpretacja oznacza, że obraz rzeczywistości opiera się na informacjach odbieranych przez świadomość. Zmienia to nowoczesną naukę w naukę subiektywną, w której podstawowe znaczenie ma świadomość. Fizyk kwantowy Werner Heisenberg (1901–1976) formułuje to tak15.

„Uczony nie powinien się dłużej uważać za badacza natury, ale przeciwnie, za część wzajemnego oddziaływania między człowiekiem a naturą. Metodyka nauki... zmienia i transformuje obiekt: nie można uważać procedury za niezależną od wpływu badacza na badany obiekt”.

Podczas doświadczenia śmierci klinicznej pewne aspekty świadomości są doznawane w sposób przypominający, czy też analogiczny do pojęć z fizyki kwantowej. Fizyka kwantowa nie może oczywiście wytłumaczyć świadomości, ale w połączeniu z wynikami badań nad doświadczeniem śmierci klinicznej i wnioskami stąd płynącymi może przyczynić się do lepszego zrozumienia mechanizmu komunikacji czy przepływu informacji między świadomością a mózgiem.

Nauka to stawianie pytań bez uprzedzeń

Według mnie współczesna nauka powinna zrewidować założenia co do charakteru rzeczywistości zmysłowej, ponieważ zaniedbuje, a wręcz wyklucza i neguje ważne obszary świadomości. Nauka za punkt wyjścia przyjmuje najczęściej rzeczywistość, która opiera się na danych fizycznie namacalnych. Jednocześnie człowiek (intuicyjnie) zdaje sobie sprawę, że oprócz obiektywnych, odbieranych przez zmysły obserwacji istnieją aspekty subiektywne, takie jak uczucia, inspiracja i intuicja, które mają znaczenie. Za pomocą współczesnych technik nauki człowiek nie jest w stanie zmierzyć zawartości świadomości ani stwierdzić jej występowania. Nie można udowodnić naukowo, że ktoś jest zakochany, zachwycony muzyką lub że podoba mu się określony obraz. Można jedynie zmierzyć zmiany aktywności chemicznej, elektrycznej i magnetycznej mózgu, a nie zawartości myśli, uczuć i emocji. Za pomocą czysto materialistycznych współcześnie dostępnych badań istot żywych nie można wykazać istnienia ich świadomości. Gdybyśmy z własnego doświadczenia nie znali naszej świadomości – uczuć, emocji i myśli – nie potrafilibyśmy jej zaobserwować za pomocą zmysłów. Człowiek powinien sobie zdawać sprawę, że obraz świata zewnętrznego pochodzi z nawarstwienia własnych obserwacji zjawisk zewnętrznych, mierzalnych i odtwarzalnych. Nie ma innej możliwości. Każdy człowiek kreuje własną rzeczywistość na podstawie swojej świadomości. Kiedy ktoś jest zakochany, świat wydaje mu się wspaniały, kiedy ma depresję, to ten sam świat jest męką. „Obiektywny” świat zewnętrzny jest więc jedynie obrazem zbudowanym na podstawie własnej świadomości. W ten sposób ludzie tworzą własny obraz świata. I to jest dla większości naukowców trudne do zaakceptowania.

Wieczna świadomość

Na podstawie badań prospektywnych nad doświadczeniem śmierci klinicznej, ostatnich wyników badań neurofizjologicznych i teorii fizyki kwantowej jestem przekonany, że świadomości nie można zlokalizować w czasie i miejscu. Nazywamy to nielokalnością. Pełna i wieczna świadomość jest obecna wszędzie i nie jest związana z czasem i miejscem w przestrzeni; przeszłość, przyszłość i teraźniejszość są dostępne jednocześnie. Wieczna świadomość jest cały czas wokół nas i w nas. Z założeń teoretycznych wynika, że nielokalna przestrzeń i nielokalna świadomość są niewykrywalne i niemierzalne w świecie fizycznym. Mózg i ciało funkcjonują jako stacja zbiorcza, aby część naszej całkowitej świadomości i część naszych wspomnień była odbierana przez naszą aktywną świadomość. Nielokalna świadomość obejmuje o wiele więcej niż jawna świadomość. Nasze mózgi można porównać do odbiorników telewizyjnych, które odbierają informacje z pól elektromagnetycznych i dekodują je w obraz i dźwięk, a jednocześnie do kamery telewizyjnej, która zamienia obraz i dźwięk na fale elektromagnetyczne. Świadomość przekazuje informacje mózgowi i poprzez mózg otrzymuje informacje z ciała i zmysłów. Funkcję mózgu można określić jako odbiornik – nadajnik, a więc mózg nie tworzy świadomości, ale jedynie ułatwia jej odbiór, umożliwia doświadczanie świadomości. Mamy coraz więcej dowodów na to, że świadomość wpływa bezpośrednio na funkcje i anatomię mózgu i ciała, w czym ważną rolę odgrywa DNA.

Na podstawie badań nad doświadczeniem śmierci klinicznej powstała koncepcja nielokalnej i wiecznej (nieskończonej) świadomości. Ta teoria pozwala zrozumieć różnorodność i niezwykłość doświadczeń świadomości, takich jak doświadczenia religijne i mistyczne, wizje na łożu śmierci, doświadczenia przedśmiertne i pośmiertne, wyczuloną intuicję, sny przepowiadające przyszłość, kontakt świadomości na odległość, wpływ świadomości na materię. W końcu trudno uniknąć konkluzji, że wieczna świadomość zawsze istniała i będzie istniała niezależnie od naszego ciała. Nie ma początku i końca. Dlatego powinniśmy poważnie rozważyć prawdopodobieństwo, że śmierć, podobnie jak narodziny, mogą okazać się jedynie przejściem do innego stanu świadomości, a podczas życia ciało funkcjonuje jako przekaźnik lub miejsce rezonansowe.

Doświadczenie śmierci klinicznej: pomost między nauką i życiem duchowym

Mam nadzieję, że ta książka zostanie przyjęta ze zrozumieniem i bez uprzedzeń. Na podstawie badań naukowych można przyjąć, że świadomość jest nielokalna i występuje wszędzie. W ten sposób książka może się stać przyczynkiem do stworzenia nowych teorii na temat świadomości i jej relacji z mózgiem. Zdaję sobie sprawę, że ta praca jest dopiero początkiem badań i dyskusji i że w tej chwili nie można sformułować ostatecznych odpowiedzi na wiele ważnych pytań dotyczących świadomości i relacji między świadomością i mózgiem. Niewątpliwie również w przyszłości wiele pytań dotyczących świadomości i tajemnicy życia i śmierci pozostanie bez odpowiedzi. Jednak paradygmat czysto materialistyczny należy poddać dyskusji, jeśli jesteśmy w stanie wykazać istnienie abnormalnych i wyjątkowych obserwacji i zjawisk. Doświadczenie śmierci klinicznej do nich należy. Świadomość jest do tej pory wielką tajemnicą, ale nowe teorie naukowe oparte na badaniach nad tym doświadczeniem zdają się w dużym stopniu przyczyniać do znalezienia odpowiedzi na niektóre pytania. Wydaje się, że jeden niezwykły fakt, którego nie da się wytłumaczyć za pomocą istniejących teorii, jest w stanie fundamentalnie zmienić naukę.

Ta książka wywoła prawdopodobnie wiele dyskusji. Zdaję sobie sprawę, że niektóre tematy będą nowe, a nawet niewyobrażalne dla większości czytelników. Dotyczy to szczególnie ludzi, którzy nigdy wcześniej o tym nie słyszeli i nie czytali. Setki tysięcy ludzi, którzy przeżyli takie doświadczenie, rozpoznają pewnie wiele z opisywanych zjawisk.

Doświadczenie śmierci klinicznej jest zarówno wyrazem poważnego kryzysu istnienia, jak i ważną lekcją życia. Zmiany, które następują w ludziach po przeżyciu tego doświadczenia, powstają wskutek świadomego doświadczenia wymiaru, w którym czas i odległość nie grają roli, gdzie przeszłość i przyszłość jest odbierana jednocześnie, gdzie człowiek czuje się spełniony i gdzie poznał wszystko, gdzie można zaznać nieskończonej miłości i wiedzy. Te zmiany w życiu wynikają ze zrozumienia, że miłość i uwaga poświęcona sobie i innym, światowi nas otaczającemu jest ważną częścią życia. Po przeżyciu doświadczenia śmierci klinicznej ludzie rozumieją, że wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni, że każda myśl ma wpływ na nich samych i na innych, że nasza świadomość istnieje nadal po śmierci ciała. Człowiek rozumie, że śmierć nie jest końcem.

Ludzie, którzy przeżyli doświadczenie śmierci klinicznej, wiele mnie nauczyli. Rozmowy z nimi oraz badania nad znaczeniem tego zjawiska wpłynęły na zmianę moich poglądów na sens życia i śmierci. Myślę, że ta lektura może skłonić do rozmyślań. Nie trzeba osobiście tego przeżyć, żeby zastanowić się nad tymi kwestiami.

Akceptacja nowej teorii w nauce, a teorii na temat wiecznej świadomości szczególnie, wymaga otwartego podejścia do tematu i porzucenia dotychczasowych dogmatów. Nie dotyczy to tylko świata nauki, ale również problemów naszego współczesnego świata. Otwarte spojrzenie na uniwersalne pytania w kwestiach życia, śmierci i świadomości może znacząco zmienić obraz człowieka. Mam szczerą nadzieję, że ta książka przyczyni się do pozytywnych zmian.

Struktura książki

Szczegółowy opis doświadczenia śmierci klinicznej i wpływ tego przeżycia na dalsze życie znajduje sie w rozdziale 1. Rozdział 2 zawiera krótki rys historyczny pierwszych badań nad tym zjawiskiem oraz opis dwunastu elementów występujących w tym doświadczeniu. Opis uzupełniłem wiele mówiącymi cytatami. W rozdziale 3 omówiłem długotrwałe, pozytywne zmiany zachodzące w życiu ludzi po doświadczeniu śmierci klinicznej w czasie zatrzymania pracy serca trwającego zaledwie parę minut. Poruszam też wiele problemów pojawiających się w procesie integracji tego doświadczenia. Niestety, ludzie zbyt często traktują takie osoby jak marzycieli, fantastów, ludzi, którym się pomieszało w głowie. W rozdziale 4 zajmuję się tym zjawiskiem u dzieci, ponieważ nieprawdopodobne jest, aby takie przeżycia u małych dzieci były wywołane wpływami zewnętrznymi. Dzieci przypominają sobie dokładnie takie same elementy doświadczenia śmierci klinicznej jak dorośli i również wyraźnie zmieniają się po tym przeżyciu.

W rozdziale 5 omawiam wszystkie znane teorie próbujące wytłumaczyć to zjawisko i spojrzeć na nie krytycznym okiem. Aby stworzyć teorię tłumaczącą doświadczenie śmierci klinicznej we wszystkich aspektach, należy brać pod uwagę różne warunki występowania tego zjawiska oraz różnorodność elementów, z jakich się składa. Rozdział 6 poświęcony jest holenderskim badaniom nad doświadczeniem śmierci klinicznej u 344 pacjentów, którzy przeżyli zatrzymanie pracy serca16, omawiam rezultaty i wnioski płynące z tych badań, porównuję je do badań angielskich i amerykańskich17,18,19. Cztery prospektywne projekty badawcze jednoznacznie dowodzą, że wszystkie wymienione elementy doświadczenia śmierci klinicznej są przeżywane w czasie zatrzymania pracy serca, a więc w momencie, kiedy ustaje krążenie krwi w mózgu. Jak to jest możliwe? Rozdział 7 zajmuje się wyjaśnieniem procesów, które zachodzą w mózgu, kiedy nagle zostaje odcięty dopływ tlenu z powodu zatrzymania pracy serca i spadku ciśnienia krwi. W rozdziale 8 przedstawiona jest głębsza analiza normalnej pracy mózgu i ograniczonej wiedzy współczesnej nauki na temat relacji między mózgiem i świadomością.

W rozdziale 9 zajmuję się przedstawieniem pojęć fizyki kwantowej, które mogą być pomocne w zrozumieniu funkcjonowania naszej świadomości. W rozdziale 10 zawarta jest analiza związków pomiędzy mózgiem i świadomością na podstawie przedstawionych wcześniej teorii oraz parę nowych koncepcji, które mogą być naukowym wytłumaczeniem tych związków. W rozdziale 11 omawiam nowe poglądy na rolę DNA w naszym stale zmieniającym się ciele oraz możliwą rolę DNA jako interfejsu między nielokalną świadomością a ciałem przy koordynowaniu zachowań komórek, systemu komórkowego, organów i organizmu jako całości. W rozdziale 12 obszernie przedstawiam koncepcję nielokalnej i wiecznej świadomości, opierając się na badaniach empirycznych.

Teoria wiecznej i nielokalnej świadomości nie jest nowa. W rozdziale 13 zamieszczam cytaty z tekstów antycznych i średniowiecznych Europy i Azji. Doświadczenia poszerzonej i wiecznej świadomości są tu szeroko przedstawiane. W rozdziale 14 odpowiadam na niektóre powszechnie zadawane pytania dotyczące badań nad doświadczeniem śmierci klinicznej, reinkarnacji i oddawania organów. Na koniec w rozdziale 15 pragnę podkreślić znaczenie badań nad tym doświadczeniem, nie tylko dla teorii nauki. Mają one duże znaczenie praktyczne dla pracowników służby zdrowia, osób opiekujących się umierającymi i ich rodzinami. Wszyscy powinni posiadać wiedzę na temat tych niezwykłych przeżyć pojawiających się w przypadkach śmierci klinicznej, śpiączki czy agonii.

1

Śmierć kliniczna i życie potem

To jest test, za pomocą którego można się przekonać, czy twoje zadanie na ziemi zostało wypełnione: jeśli żyjesz, to znaczy, że masz jeszcze coś do zrobienia.

Richard Bach, pisarz

Najpierw pragnę przytoczyć typowy opis przypadku śmierci klinicznej i trudnego procesu zaakceptowania tego faktu, który nastąpił po tym przeżyciu. W tym wypadku powodem śmierci klinicznej były poważne komplikacje podczas porodu.

 

„Dwudziestego trzeciego września 1978 roku poczułam pierwsze skurcze porodowe. Byłam w dziewiątym miesiącu ciąży, jak się potem okazało, z naszą drugą córeczką. Cała ciąża przebiegała normalnie. Po pewnym czasie, kiedy skurcze się nasiliły, ja, mój mąż i położna pojechaliśmy do szpitala. Zaprowadzono mnie do sali porodowej. Położna regularnie osłuchiwała mój brzuch za pomocą wielkiej, drewnianej trąbki. Przekłuto mi błony płodowe. Na sali zrobiło się bardzo cicho. Wszyscy chodzili w kółko i porozumiewali się szeptem. Na moje pytanie, co się stało, ani ja, ani mój mąż nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Skurcze ustąpiły, ale czułam się świetnie. Tymczasem zjawił się ginekolog i więcej pielęgniarek. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Powiedzieli mi, że mam przeć. Nie czuję skurczów! Nie mogę przeć. Słyszę szczękanie narzędzi: szczypiec, nożyczek, miseczek, widzę opatrunki. Mąż zemdlał, wyniesiono go z sali i ułożono w przejściu.

Nagle zauważyłam, że patrzę z góry na kobietę leżącą na łóżku, z nogami szeroko rozstawionymi i umieszczonymi na podpórkach. Widzę panikę wśród lekarzy i pielęgniarek, mnóstwo krwi na łóżku i na podłodze. Widzę, jak duże dłonie silnie naciskają na brzuch kobiety i rodzi się dziecko. Natychmiast zabierają je do innego pomieszczenia. Pielęgniarki są przygnębione. Wszyscy na coś czekają. Moja głowa twardo uderza o łóżko, kiedy szybkim ruchem wyciągają spode mnie poduszkę. Znowu duże zamieszanie. Lecę jak strzała przez ciemny tunel. Ogarnia mnie uczucie potężnego spokoju i szczęścia. Czuję się ogromnie szczęśliwa, zadowolona, spokojna i rozluźniona. Słyszę przepiękną muzykę. Widzę łąkę ze ślicznymi kwiatami we wszystkich możliwych kolorach. W oddali dostrzegam piękne, jasne, ciepłe światło. Muszę tam iść. Widzę istotę w jasnych szatach. Czeka na mnie i wyciąga rękę. Czuję, że oczekuje mnie z ciepłem i miłością. Trzymając się za ręce, idziemy w kierunku ciepłego światła. Nagle puszcza moją dłoń i odwraca się ode mnie. Czuję, że coś wsysa mnie z powrotem. Muszę wracać. Czuję, jak pielęgniarka mocno uderza mnie w policzki i woła.

Po pewnym czasie (?) zdaję sobie sprawę z tego, gdzie jestem, i wiem, że to z moim dzieckiem stało się coś niedobrego. Nasza córeczka nie żyje. Jak ten powrót do życia boli! Jak bardzo chciałabym wrócić do... no właśnie, gdzie. Życie toczy się dalej.

Przyczyną mojej śmierci klinicznej było silne krwawienie okołoporodowe. Personel nie zauważył, czy też niedostatecznie zwrócił uwagę na krwawienie w czasie porodu. Prawdopodobnie wszyscy skupili się na samym porodzie. Dopiero w ostatnim momencie podjęto odpowiednie środki, wyciągnięto poduszkę spod mojej głowy, przeprowadzono transfuzję krwi i... Nie widziałam tego wszystkiego, bo w tym czasie przebywałam w rajskiej krainie szczęśliwości.

Powrót z tego pięknego świata, z tego doświadczenia, do normalnego świata był zimny, nieprzyjemny i przede wszystkim pozbawiony miłości. Pielęgniarka, której próbowałam opowiedzieć, jak piękne rzeczy widziałam, pozbyła się mnie uwagą, że wkrótce dostanę lekarstwa, zasnę głęboko i zapomnę o tym wszystkim. Zapomnę? O tym? Wcale tego nie chciałam. Ja chciałam tam właśnie wrócić. Ginekolog uspokajał mnie, że jestem jeszcze młoda, że jeszcze będę mogła rodzić dzieci, że muszę żyć dalej i nie myśleć o przeszłości.

Przestałam opowiadać o tym, co przeżyłam. Trudno znaleźć słowa mogące opisać moje doświadczenie, nic nie potrafiło tego oddać. Ale co dalej? Komu mogłam w takim razie tę historię opowiedzieć? Co się ze mną działo? Oszalałam?

Jedynie mojemu partnerowi do znudzenia powtarzałam tę historię. Słuchał, pytał, ale sam też nie za bardzo wiedział, czego doświadczyłam, co mam z tym zrobić, jak coś takiego się nazywa i czy tylko ja jedna przeżyłam taką przygodę. Do dzisiaj jestem mu bardzo wdzięczna, że potrafił tak słuchać. To przeżycie nie miało wpływu na stosunki między nami. Teraz wiem, że to bardzo cenna rzecz taka bezwarunkowa miłość. Czułam się tak, jakbym była jedyną osobą, która uległa takiemu doświadczeniu. Na tym świecie nikt mnie nie pytał o to przeżycie, nikt nie chciał o tym nic wiedzieć. W moim przypadku było to tym boleśniejsze, że oczekiwałam narodzin dziecka, a musiałam się zmierzyć z jego śmiercią. Już sam ten fakt jest dla wielu szokiem, a tym bardziej moje przeżycia, które dla wielu wydawałyby się niewiarygodne.

Żyłam w tym czasie jak robot. Dbałam o męża, opiekowałam się córeczką, ale myślami byłam gdzie indziej. Przy moich przeżyciach. W jaki sposób można tam wrócić? Gdzie można usłyszeć taką niebiańską muzykę, zobaczyć takie kolory, kwiaty, światło, doświadczyć takiej bezwarunkowej miłości? Czy oszalałam? Co się ze mną dzieje?

W pracy magisterskiej umieszczam ważną radę dla pracowników służby zdrowia: „Gdybym wtedy otrzymała jeden procent porad, które są teraz dostępne w książkach i artykułach na temat doświadczenia śmierci klinicznej, byłabym niezmiernie wdzięczna!”. W 1978 roku służba zdrowia była widocznie niedostatecznie poinformowana o takich doświadczeniach. Oprócz ginekologa, pielęgniarek i położnej nikt się ze mną nie kontaktował. Lekarz domowy nie przyszedł mnie odwiedzić ani po porodzie, ani w następnych tygodniach. Nie chciał rozmawiać ze mną. Czyżby zakładał, że wszystko jest w porządku? Ja również nie poszłam do niego, bo co mu miałam powiedzieć? Doszłam do wniosku, że to doświadczenie nie jest normalne i że lepiej milczeć. Kontrola u ginekologa przebiegała normalnie. Fizjologicznie wszystko było w porządku. Poza tym nikt o nic nie pytał.

A ja milczałam.

Przez lata żyłam w milczeniu i poszukiwałam. Kiedy w końcu znalazłam w bibliotece książkę, w której znajdował się opis doświadczenia śmierci klinicznej, nie chciało mi się wierzyć, że ja coś takiego przeżyłam. To niemożliwe! Nie ufałam samej sobie. Bardzo powoli zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, co przeżyłam, że to prawda. Starałam się ją zaakceptować. Nie było to proste. W ciągu wielu lat rozwinęłam w sobie strategię ucieczki od tego tematu. Uciekałam od uczuć, od siebie. Starałam się coraz więcej pracować, fanatycznie uprawiałam jogging (jakże symboliczne!). Uciekałam od siebie i tego doświadczenia. Początkowo życie płynęło normalnie, przynajmniej według reguł tego świata. Czasami stałam nawet na podium zwycięzcy z kwiatami w rękach, ale to nie były kwiaty, których szukałam. Miałam coraz więcej trudności w zaakceptowaniu zdania innych. Byłam w konflikcie ze sobą, między tym, co czułam, a tym, co wiedziałam. Życie stawało się coraz trudniejsze.

Ciało zaczęło protestować. Byłam zestresowana, przepracowana, spalona. Wpadłam w depresję. Terapię prowadził psycholog homeopata. To nie był przypadek! To była pierwsza osoba, która z uwagą mnie wysłuchała. Nie zdziwił się, pozwolił mi wszystko opowiedzieć i przyjął to normalnie. Minęło jednak dwadzieścia lat od przeżycia doświadczenia śmierci klinicznej. Poradził mi zająć się tym doświadczeniem – narysować, opisać. Dzięki niemu i razem z nim odbyłam inspirującą podróż w głąb siebie. Pogodziłam się z sobą i zaakceptowałam moje przeżycie. Zrozumiałam, że nie oszalałam, ale zmieniłam się pod wpływem tego doświadczenia. Dlatego całkowicie zniknął strach przed śmiercią. To była ogromna różnica w porównaniu z latami przed tym przeżyciem. Wtedy bardzo bałam się śmierci i często o tym myślałam. Przez to przeżycie mam trudności z pojęciem czasu. Wcale się nim nie przejmuję, a przedtem żyłam z zegarkiem w ręku. Świat rzeczy materialnych stał się dla mnie nieważny. Liczy się tylko bezwarunkowa miłość. I miałam ją w osobie mojego męża, chociaż czytałam jakieś badania, że ludzie nie potrafią jej przeżywać. Mnie nikt nie chce wierzyć! Po tym przeżyciu czuję się czasami czarną owcą wśród ludzi. Na wakacjach wciąż poszukuję krajobrazów, kolorów i kwiatów, które wtedy widziałam. Nie lubię kłótni, chcę otaczać się spokojem. Nie potrafię się sprzeczać.

Teraz, po tej terapii i podróży w głąb siebie, cieszę się, że przeżyłam doświadczenie śmierci klinicznej. To było piękne przeżycie, dało mi spokój, pozwoliło odnaleźć siebie, w końcu zaakceptować to przeżycie. Dobrze mi żyć z tym doświadczeniem. Widzę świat w lepszych kolorach, cieszę się życiem. Moje uczucia i myśli są ważne, nie oszalałam, nie jestem dziwaczką. Pozwalają mi odnaleźć się w chaotycznym świecie, bronić własnego zdania. Uważam, że moim zadaniem jest szerzenie wiedzy o doświadczeniu śmierci klinicznej, szczególnie wśród pracowników służby zdrowia. Mój miniwywiad wśród lekarzy miejscowości, w której mieszkam, udowodnił, że do tej pory nie wiedzą, jak obchodzić się z pacjentem, który coś takiego przeżył.

Najważniejsze jest to, że mogę być taka, jaka jestem, razem z moimi przeżyciami. Jestem tym, kim jestem: ani mniej, ani więcej. I to dobrze”.

E.M.

2

Co to jest doświadczenie śmierci klinicznej

Warto umrzeć, żeby wiedzieć, co to znaczy żyć.

T.S. Elliot (1888–1965), poeta i pisarz

Definicja

W całej historii, we wszystkich okresach i kulturach, znane są opisy niezwykłych przeżyć ludzi w momentach zagrażających życiu1. Obecnie nazywamy to doświadczeniem śmierci klinicznej – DŚK. Zjawisko to można zdefiniować jako relację ze wspomnień i wszystkich przeżyć podczas nadzwyczajnego stanu świadomości, w którym występują specyficzne elementy, takie jak doświadczenie przemieszczania się przez tunel ze światłem na końcu, panorama życia, spotkanie ze zmarłymi osobami, możliwość obserwowania reanimacji własnej osoby. Ten niezwykły stan świadomości może wystąpić w czasie zatrzymania pracy serca, podczas śmierci klinicznej, ale również ciężkiej choroby lub bez żadnych powodów zdrowotnych. Takie doświadczenie ma zawsze duży, długotrwały wpływ na dalsze życie człowieka i jego stosunek do życia. Najczęściej zanika strach przed śmiercią. Subiektywny charakter przeżycia i brak punktów odniesienia powodują, że interpretacja tego doświadczenia jest silnie uzależniona od indywidualnych czynników kulturalnych i religijnych. Dziecko opisze je inaczej niż dorosły, chrześcijanin inaczej niż buddysta czy ateista.

Inną dobrą definicją jest według mnie ta podana przez amerykańskiego badacza śmierci klinicznej Bruce’a Greysona: „Doświadczenie śmierci klinicznej to znaczące przeżycie psychologiczne z elementami mistycznymi i transcendentalnymi, pojawiające się u ludzi w sytuacjach bliskich śmierci lub w czasie poważnych zagrożeń emocjonalnych czy zdrowotnych”. Profesor Janice Holden, przewodnicząca IANDS (International Association of Near-Death Studies) pisze: „Doświadczenie śmierci klinicznej to relacje ze wspomnień i głębokich doświadczeń psychicznych, z pojawiającymi się w nich powszechnie cechami «paranormalnymi», transcendentalnymi i mistycznymi, które występują w stanie niezwykłej świadomości powstałej w okresach poważnych zagrożeń zdrowotnych, psychologicznych, emocjonalnych lub śmierci duchowej. Przeżycie tego doświadczenia powoduje określone konsekwencje w zachowaniu człowieka”.

Warunki diagnozy doświadczenia śmierci klinicznej

W przeszłości doświadczenie to nosiło często inną nazwę – wizje, objawienia, doświadczenia mistyczne czy religijne. W starożytności były opisywane jako podróż do świata ciemności. Termin „śmierć” jest nieco mylący, bo przeżycia te występują w różnych okolicznościach, nie tylko u ludzi bliskich śmierci, ale też u ludzi nieznajdujących się w sytuacjach zagrożeń zdrowia psychicznego czy fizycznego. Szerzej zajmę się tym w dalszej części książki. Chociaż te doświadczenia występują w wielu sytuacjach, to najczęściej zdarzają się w przypadkach zakłócenia funkcji mózgu, na przykład kiedy ustaje praca serca. Inne porównywalne sytuacje kliniczne to uszkodzenie mózgu i śpiączka wskutek wypadków komunikacyjnych, wylew krwi do mózgu, utrata przytomności z powodu dużego ubytku krwi podczas porodu lub wskutek komplikacji podczas operacji. U dzieci znanym przypadkiem pojawiania się tego doświadczenia jest tonięcie, duszenie lub choroby niestanowiące bezpośredniego zagrożenia życia, ale objawiające się bardzo wysoką gorączką. Te doświadczenia występują również w sytuacjach długotrwałej izolacji, depresji lub bez żadnego powodu medycznego, w czasie spaceru na łonie natury, podczas medytacji.

Identyczne doświadczenia występują w momencie śmiertelnego strachu – fear-death experiences, są spowodowane nagłym, panicznym strachem przed śmiercią i są notowane w przypadkach związanych z poważnym wypadkiem samochodowym lub na przykład w czasie uprawiania sportów wysokogórskich. Podobne doświadczenia pojawiają się też podczas agonii, noszą nazwę wizji na łożu śmierci – deathbed visions lub near-death awareness.

W rozdziale 5 zajmę się szerzej omówieniem różnych okoliczności występowania tych doświadczeń. Fakt, że to doświadczenie zdarza się w bardzo różnorodnych warunkach, podczas śpiączki, narkozy, ale również bez żadnego powodu medycznego, jest ważny w dalszej dyskusji na temat przyczyn występowania tego przeżycia. W rozdziale 4 i 6 przedstawię parę teorii próbujących wytłumaczyć to zjawisko. W tym miejscu chcę zwrócić jedynie uwagę na fakt, iż wytłumaczeniem doświadczenia śmierci klinicznej nie może być niedostatek tlenu w mózgu, bo zjawiska te pojawiają się u ludzi z depresją i przebywających w skrajnej izolacji, czyli przy pełnym zachowaniu funkcji mózgu. Zachowanie świadomości w momencie ustania funkcji mózgu prowokuje do zadawania pytań na temat związków zachodzących między mózgiem i świadomością.

Częstotliwość występowania doświadczenia śmierci klinicznej

Coraz częściej notuje się przypadki wystąpienia doświadczenia śmierci klinicznej, co jest związane z większą szansą przeżycia zawałów serca z powodu lepszych technik reanimacji i metod leczenia. Na świecie żyją miliony ludzi, którzy przeżyli to doświadczenie, szacuje się, że w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat około 25 milionów. Najnowsze badania w USA2 i Niemczech3 dowodzą, że około 4,2% ludności przeżyło doświadczenie śmierci klinicznej. Biorąc te wyniki pod uwagę, można przyjąć, że dzieje się podobnie i w społeczeństwie holenderskim – to oznacza 600 tysięcy osób, które przeżyły to doświadczenie (w Polsce około 1,5 miliona osób).

Tak duże liczby pacjentów świadczą o tym, że zjawisko to musi się pojawiać często w przypadkach poważnych chorób. Prawdopodobnie szpitale nie raportują należycie tego faktu. Wytłumaczeniem może być to, że według obecnej wiedzy medycznej doświadczenie śmierci klinicznej jest niewytłumaczalne i dlatego większość lekarzy uważa takie przeżycie za fenomen niezrozumiały i niemożliwy. Fakt, że świat medyczny nie jest otwarty na tego typu zjawiska, powoduje, że pacjenci niechętnie meldują o tym lekarzom. Badania wykazują, że większość pacjentów milczy na ten temat. Zazwyczaj zostali zrażeni pierwszą próbą, kiedy starali się komuś ostrożnie opowiedzieć, co przeżyli4. Ta sytuacja została potwierdzona w 1994 roku podczas kongresu na temat doświadczenia śmierci klinicznej w szpitalu uniwersyteckim w USA. Na sali zgromadziło się trzystu słuchaczy. Po kilku odczytach na ten temat oraz relacjach paru osób, wstał człowiek i oświadczył: Od ponad 25 lat pracuję jako kardiolog, jeszcze nigdy nie słyszałem tak nieprawdopodobnych historii. To bzdura, nie wierzę w ani jedno słowo. Na to inny człowiek na sali podniósł się z krzesła: Jestem jednym z pana pacjentów, parę lat temu przeżyłem zatrzymanie krążenia, przeżyłem w tym czasie doświadczenie śmierci klinicznej. Pan jest ostatnią osobą, której miałbym ochotę kiedykolwiek to opowiedzieć. Wiedza zdobyta w czasie studiów przeszkadza lekarzom w zaakceptowaniu istnienia tego zjawiska. Jeden z lekarzy, który sam przeżył takie doświadczenie w czasie zatrzymania akcji serca podczas operacji by-passów, napisał do mnie: Zawsze byłem przekonany, że coś takiego nie istnieje. Inny lekarz rodzinny, który przeżył doświadczenie śmierci klinicznej w czasie zabiegu cewnikowania aorty, próbował na ten temat rozmawiać z kolegami lekarzami: Kardiolodzy byli nastawieni sceptycznie, chociaż starali się być uprzejmi. Po paru latach byłem na kontroli u internisty, który też nie chciał rozmawiać na ten temat. Nie da się rozmawiać o tym z lekarzami.

Podział doświadczenia śmierci klinicznej na fazy według Moody’ego

W 1975 roku Raymond Moody5 napisał pierwszą książkę na temat doświadczenia śmierci klinicznej. Wymienił w niej dwanaście elementów występujących w tym przeżyciu. Podkreślił, że większość ludzi przeżywa tylko kilka, rzadko zdarza się, że ktoś przeżywa dwanaście elementów. Każde to doświadczenie jest przeżyciem indywidualnym, doświadczanym jako całość, a nie jako następujące po sobie części.

Różna jest też kolejność przeżyć. Uważam, że warto zaznaczyć, iż przeprowadzono badania porównawcze, żeby sprawdzić, czy występuje różnica między relacjami z książki Moody’ego a zgromadzonymi wcześniej danymi na temat doświadczenia śmierci klinicznej przed 1975 rokiem6. Chodziło o to, żeby zbadać, czy wielka popularność tej książki nie miała wpływu na relacje ludzi. Okazało się, że wszystkie wymienione przez niego elementy występują regularnie w sprawozdaniach przed 1975 rokiem, jedynym wyjątkiem jest meldowane nieco rzadziej uczucie podróży przez tunel. Sposób przeżywania doświadczenia śmierci klinicznej i następujące potem zmiany w człowieku są w zasadzie takie same na całym świecie, chociaż można mówić o pewnych różnicach kulturowych w interpretacji. Z badań międzykulturowych wynika, że element tunelu rzadziej pojawia się u Indian Ameryki Północnej, Aborygenów w Australii i mieszkańców wysp Oceanu Spokojnego7.

Moody opisuje dwanaście możliwych elementów składających się na doświadczenie śmierci klinicznej i porządek, w którym najczęściej występują:

1. Niezdolność opisu.

2. Uczucie błogiego spokoju i pogody ducha, brak odczuwania bólu.

3. Świadomość własnej śmierci. Czasami słychać jakieś dźwięki.

4. Uczucie unoszenia się, opuszczania ciała. Z takiej pozycji ludzie obserwują własną reanimację lub operację.

5a. Uczucie znajdowania się w ciemnym pomieszczeniu. Tylko 12% ludzi uważa to uczucie za budzące lęk. W ciemnej przestrzeni pojawia się świetlny punkt, który ich przyciąga i który opisują jako:

5b. Uczucie przemieszczania się tunelem. Z dużą szybkością lecą w stronę światła.

5c. Około 1–2% ludzi zostaje w ciemnym tunelu, co wzbudza uczucie przerażenia. Mówi się o tym jako o doświadczeniu piekła.

6. Doświadczenie przebywania w nieziemskim otoczeniu, oszałamiający krajobraz, przepiękne kolory, wspaniałe kwiaty i czasami muzyka.

7. Spotkanie i kontakt ze zmarłymi.

8. Spotkanie ze źródłem promieniującego światła lub świetlistą istotą. Człowiek doświadcza uczucia całkowitej akceptacji i bezwarunkowej miłości oraz posiadania głębokiej wiedzy i mądrości.

9. Panorama życia, spojrzenie wstecz na własne życie od chwili narodzin, powrót do dawnych przeżyć. Człowiek w mgnieniu oka przeżywa jednocześnie całe swoje życie, wydaje się, że czas i przestrzeń nie istnieją, wszystko dzieje się jednocześnie, człowiek potrafi całymi dniami opowiadać o tym, co przeżył w ciągu paru minut.

10. Spojrzenie w przyszłość – flash forward. Człowiek może spojrzeć na swoje przyszłe życie. I tutaj czas i przestrzeń nie istnieją.

11. Doświadczenie uczucia przekraczania granicy. Człowiek zdaje sobie sprawę, że jeśli przekroczy tę granicę, nie będzie mógł wrócić do swojego ciała.

12. Świadomy powrót do ciała. Powrót do chorego ciała jest często głębokim zawodem, że utraciło się coś tak wspaniałego.

Podział doświadczenia śmierci klinicznej na fazy według innych kryteriów

Elementy występujące w pracy Moody’ego z 1975 roku potwierdził badaniami Kenneth Ring w 1980 roku8. Dokonał podziału, w którym wyróżnia pięć faz doświadczenia śmierci klinicznej.

Trzy lata później kardiolog Michael Sabom przedstawił podział na trzy główne typy9. W 1983 roku Bruce Greyson podzielił zjawisko na cztery komponenty10. Chcę szerzej przedstawić te podziały, ponieważ każdy z nich wnosi coś nowego. Ludzie, którzy sami doświadczyli takiego przeżycia, uważają je za bardzo indywidualne, niedające się podzielić na fazy czy komponenty.

Podział według Ringa

Ring uważał, że podział na dwanaście elementów nie tłumaczy tego zjawiska tak dobrze, jak podział na fazy. Najczęściej pojawiają się elementy występujące na początku. Im dalej są wymieniane, tym rzadziej występują.

Wyróżnił pierwszą fazę „uczuciową”, w której człowieka ogarnia absolutny spokój, zadowolenie, szczęście, równowaga ducha. Znika uczucie bólu. Ta faza jest prawie zawsze przeżywana pozytywnie i występuje w 60% przypadków. Druga faza to uczucie opuszczania ciała, relacjonowana w 37% przypadków. Niektórzy opisują ją jako uczucie braku posiadania ciała, nie czują bólu i ograniczeń cielesnych, inni mogą obserwować swoje ciało, unosząc się nad nim. Zupełnie wyraźnie widzą i słyszą, co dzieje się z ich ciałem. Nie czują związku z tym ciałem, ale czują się całkowitą osobą. W trzeciej fazie ludzie znajdują się w ciemnym otoczeniu (23% przypadków), ogarnia ich spokój. Niektórzy zostają tutaj, inni szybkim lotem podążają tunelem w kierunku oślepiającego światła, bardzo jasnego, promieniującego bezwarunkową miłością i akceptacją. Ta czwarta faza opisywana jest przez 16% pacjentów. Piąta i ostatnia faza to wkroczenie do nieziemskiej rzeczywistości niebywałej piękności, słychać piękną muzykę, czasami spotyka się zmarłych bliskich i przyjaciół. Tutaj można też spojrzeć w przeszłość i przyszłość. Powrót do własnego ciała jest bardzo nieprzyjemny, przykro opuszczać tak wspaniałą krainę. Ring podkreśla, że jego badania wykazują spójność z badaniami Moody’ego.

Podział według Saboma

Po ukazaniu się książki Moody’ego paru przyjaciół Michaela Saboma zapytało go, dlaczego on, kardiolog, nigdy nie słyszał o doświadczeniu śmierci klinicznej. Sabom z dużym sceptycyzmem zaczął przepytywać pacjentów po reanimacji, czy przypominają sobie coś z okresu utraty przytomności. Ku swemu ogromnemu zdziwieniu po paru tygodniach usłyszał relację o bardzo intensywnym i rozszerzonym doświadczeniu śmierci klinicznej. To był dla niego sygnał do rozpoczęcia badań na ten temat, głównie wśród pacjentów chorych na serce. Na podstawie tych badań napisał w 1982 roku książkę, w której podzielił to doświadczenie na trzy kategorie.

Pierwszą kategorię nazwał autoskopią, ponieważ człowieka ogarnia uczucie opuszczania ciała, następuje wyraźne oddzielenie ciała od świadomości. Człowiek może obserwować reanimację własnego ciała, widzi całe otoczenie, najczęściej z pozycji unoszenia się pod sufitem. To przeżycie występowało u 53% biorących udział w badaniach. Człowiek nie może komunikować się z żyjącymi, chociaż widzi i słyszy ich bardzo wyraźnie. Przemieszcza się za pomocą siły myśli (mental force). Kiedy chce coś usłyszeć lub zobaczyć, wystarczy, że o tym pomyśli, a już się tam znajduje. Niefizyczne ciało potrafi przemieszczać się w poprzek ścian i ludzi. Moment powrotu do ciała fizycznego zbiega się z momentem (czasami nawet doświadczanej) udanej reanimacji. Personel szpitala był niekiedy zdumiony szczegółami, jakie pacjenci potrafili przytoczyć z zabiegu reanimacji, i początkowo nie dowierzali tym relacjom. Dokładne sprawozdania z własnej reanimacji doprowadziły Saboma do konkluzji, że uczucie opuszczania ciała i sprawdzane potem relacje występowały w momencie zatrzymania pracy serca. Chciał się przekonać, czy opisy własnej reanimacji nie były tworzone po fakcie, na przykład na podstawie programów medycznych w telewizji, dlatego poprosił dwudziestu pięciu pacjentów, którzy nie meldowali doświadczenia śmierci klinicznej, o opisanie ich reanimacji. Wszyscy popełnili przynajmniej jeden błąd w opisie, tymczasem opisy pacjentów, którzy przeżyli to doświadczenie, zgadzały się w 100%. Ludzie, którzy przeżyli uczucie opuszczania ciała, potrafili czasami opowiedzieć bardzo specyficzne i niestandardowe szczegóły, o których w żaden sposób nie mogli wiedzieć.

Druga kategoria obejmuje opisy obiektów i zdarzeń w innym wymiarze (cechy transcendentalne) i była przeżywana przez 54% pacjentów. Opisywana jest jako przebywanie w ciemnym otoczeniu lub pustce, człowieka ogarnia uczucie spokoju. Potem następuje spotkanie z promienistym, oślepiającym światłem na końcu tunelu, po czym osoba znajduje się w nieziemskim, niebiańskim otoczeniu, w którym prawie połowa pacjentów spotykała zmarłych bliskich lub przyjaciół i czuła duchowe zjednoczenie z nimi. Najczęściej porozumiewano się co do problemu, czy wracać do ziemskiego ciała. Niektórzy mogli spojrzeć wstecz na swoje życie, mieli poczucie dotykania granicy śmierci.

Trzecia kategoria to pacjenci przeżywający obie formy: formę autoskopową i formę transcendentalną, składające się z różnych elementów. Tę kategorię stwierdzono u około 20% pacjentów.

Termin używany przez Saboma – „autoskopowy” – jest właściwie błędny dla opisania uczucia opuszczania ciała. W przypadkach autoskopii pacjenci z zaburzeniami psychiatrycznymi widzą sobowtóra swojego fizycznego ciała. W przypadku uczucia opuszczenia ciała pacjent może dokładnie obserwować swoje ciało fizyczne, martwe, z pozycji unoszenia się nad nim.

Podział według Greysona

Bruce Greyson z listy osiemdziesięciu cech występujących w doświadczeniach śmierci klinicznej ułożył listę szesnastu elementów podzielonych na cztery kategorie: kognitywną, afektywną, „paranormalną” i „transcendentalną”. Część kognitywna obejmuje utratę poczucia czasu, przyśpieszoną szybkość myślenia, spojrzenie w przeszłość i przyszłość, możliwość posiadania wiedzy uniwersalnej. Element afektywny dotyczy uczuć zadowolenia, radości, kosmicznego poczucia jedności i wrażenia wchłonięcia, połączenia się z pięknym, ale nie oślepiającym, światłem. Zjawiska niedające się wytłumaczyć prawami fizyki i panującymi powszechnie poglądami nazywamy paranormalnymi. Do części paranormalnej należą: wyczulony słuch i wzmożone doświadczania przeżyć, doświadczanie świadomości na odległość, podwyższona zdolność intuicyjna, wizje przepowiadające przyszłość oraz uczucie opuszczania ciała. Słowo „transcendentalny” oznacza dokładnie wykraczający poza ziemską rzeczywistość. Elementy transcendentalne to doznanie znajdowania się w nieziemskiej rzeczywistości, spotkanie czy też uczucie obecności istot mistycznych, spotkanie lub komunikacja z osobami zmarłymi lub z postaciami religijnymi i poczucie przekraczania granicy. Najczęściej pacjenci meldują o przeżyciach afektywnych i transcendentalnych, paranormalne i kognitywne cechy występują rzadziej.

Różnica między retrospektywnymi i prospektywnymi badaniami naukowymi

W przypadku badania danych empirycznych lub epidemiologicznych rozróżniamy dwa rodzaje badań naukowych. W badaniach retrospektywnych zadaje się pytania osobom, które zgłosiły się do tych badań z ogłoszenia, po przeczytaniu artykułu lub wysłuchaniu programów w radiu czy po obejrzeniu telewizji. Są to więc ochotnicy. Niektórzy zgłaszają się dziesięć lub dwadzieścia lat po doświadczeniu śmierci klinicznej. Trudno ustalić wtedy medyczną przyczynę powstania ich doświadczenia. Nie wiemy również, dlaczego to robią. Zakłada się, że wiele osób celowo nie zgłasza się lub nie śmie zgłosić się na takie badania albo nic o nich nie wie. Dlatego wyniki badań retrospektywnych nie zawsze są wiarygodne.

Czterech najważniejszych badaczy doświadczenia śmierci klinicznej – Moody, Ring, Sabom i Greyson – opierali swoje teorie i podział tego doświadczenia na elementy, fazy i komponenty na badaniach retrospektywnych. Tylko badania Saboma były z założenia częściowo prospektywne.

Badania prospektywne obejmują monitorowanie wszystkich pacjentów od początku, od momentu diagnozy, w ciągu kilku dni po śpiączce lub po przeżyciu zatrzymania krążenia. Pacjenci są pytani, czy przypominają sobie cokolwiek z okresu utraty przytomności. Badacze mogą zarejestrować wszystkie informacje medyczne pacjentów i dlatego badania prospektywne mają większą wartość naukową. Studia prospektywne można przeprowadzić tylko na pacjentach znajdujących się w stanach chorobowych zagrażających życiu. Pisałem już, że w przeszłości wszystkie badania opierały się na założeniach retrospektywnych. W ostatnich latach opublikowano wyniki paru badań prospektywnych na temat DŚK na pacjentach, którzy przeżyli zatrzymanie krążenia. Więcej na ten temat w rozdziałach 5 i 6.

Głębokość doświadczenia śmierci klinicznej

Definicje są ważne w nauce, żeby opisać i ocenić ważność i kompleksowość doświadczenia. Jeśli w badaniach pacjent zamelduje o przeżyciu, to jego wspomnienia są kodowane według specjalnego klucza przy użyciu skali. Głębokość doświadczenia mierzy się według liczby raportowanych elementów doświadczenia śmierci klinicznej. Im więcej elementów, tym głębsze doświadczenie, tym wyższy będzie wynik. Niektóre elementy mają większą wartość w skali niż inne.

Kenneth Ring wymyślił skalę do badania głębokości przeżycia doświadczenia śmierci klinicznej, nazywaną WCEI – Weighted Core Experience Index. W badaniach retrospektywnych wynik 0–6 uważa się za zbyt niski, by zakwalifikować go do określenia przeżycia jako doświadczenie śmierci klinicznej. Wynik 7–9 – za wynik średni, a głębokie przeżycie w tej skali mieści się w granicach 10–29.

Bruce Greyson przystosował tę skalę do nowego systemu, tak żeby w badaniach retrospektywnych mierzyć nie tylko głębokość przeżycia doświadczenia śmierci klinicznej, ale wyeliminować podobne określone zachowania, ale nimi niebędące. Ta nowa „skala Greysona” daje lepszy obraz doświadczenia śmierci klinicznej, jest prostsza w użyciu i stwarza możliwość oddzielenia przeżyć będących następstwem uszkodzeń mózgu, specyficznych reakcji stresowych w warunkach zagrożenia życia i stanu świadomości spowodowanej zażywaniem narkotyków. Skala zawiera wartości od 0 do 32, punkt 7 jest punktem zwrotnym, powyżej którego mówimy o przeżyciu doświadczenia śmierci klinicznej. Greyson obliczył też, że oba systemy są dokładne i bardzo do siebie podobne, współczynnik korelacji wynosi 90. Skala WCEI jest najlepszym narzędziem do badania głębokości przeżycia doświadczenia śmierci klinicznej, a skala Greysona jest używana do wykrycia przeżyć w badanej populacji.

W obu skalach wynik poniżej 6 w badaniach retrospektywnych nie kwalifikuje się do przeżyć doświadczenia śmierci klinicznej. Moim zdaniem w ostatnich badaniach prospektywnych, kiedy monitoruje się pacjenta od momentu odzyskania świadomości, każde wspomnienie z okresu utraty przytomności, nawet z tylko jednym elementem (a więc bardzo niski wynik w skali WCEI), powinno się kwalifikować jako doświadczenie śmierci klinicznej. Wynika to z tego, że w badaniach holenderskich wszyscy pacjenci, u których rejestrowano bardzo niski wynik tuż po odzyskaniu świadomości, tak zwane „powierzchowne” doświadczenie śmierci klinicznej, w późniejszych wywiadach wykazywali klasyczne zmiany osobowości. Więcej na ten temat w rozdziałach 3 i 6.

Dwanaście elementów śmierci klinicznej poparte przykładami

Podział Moody’ego na dwanaście elementów jest zręcznym punktem wyjścia omówienia rozmaitych aspektów tego zjawiska. Zdaję sobie sprawę, że podział na elementy jest sztuczny, ponieważ jest to proces ciągły, gdzie jeden element przechodzi w drugi. Aczkolwiek podział ten ma też praktyczne znaczenie, dlatego że każdy z elementów wywołuje pytania o możliwości naukowego wytłumaczenia doświadczenia śmierci klinicznej. Jak to możliwe, że ludzie potrafią obserwować reanimację własnego ciała z pozycji „wiszenia pod sufitem”? Jak mogą jasno myśleć i mieć wspomnienia, nie posiadając ciała fizycznego? Jak mogą spotykać zmarłych bliskich i ich rozpoznawać? Jak w ciągu paru minut mogą spojrzeć w przeszłość i przyszłość swojego życia, jak gdyby w tym nieziemskim otoczeniu nie istniały czas i przestrzeń?

Wszystkie elementy zostaną omówione oddzielnie w kolejności, w jakiej najczęściej występują. Wszystkie są uzupełnione przykładami. W opisie niektórych zdecydowałem się na podanie kilku cytatów, aby lepiej pokazać różnorodność przeżyć. Większość cytatów pochodzi od osób, które poznałem osobiście. Opisywały mi swoje przeżycia ustnie lub pisemnie. Cytaty są anonimowe, pozbawione szczegółów mogących doprowadzić do identyfikacji osób. Dla zachowania autentyczności podaję cytaty w formie niezmienionej, chociaż czasami nie jest to najbardziej poprawny język. Relacje złożone w języku angielskim są tłumaczone przeze mnie.

1. Niezdolność opisu

Doświadczenia doznawane w czasie sytuacji zagrażających życiu są całkowicie nieznane i trudne do opisania, człowiek doświadcza czegoś, co leży poza naszym normalnym doświadczeniem świata. Dlatego zrozumiały jest fakt, że trudno znaleźć właściwe słowa opisujące te przeżycia.

„Byłam tam. Byłam po drugiej stronie. Przez bardzo długi czas tylko to mogłam wymówić. Do dzisiaj łzy cisną mi się do oczu, kiedy myślę o tym przeżyciu. Zbyt wiele! Zbyt wiele, by wyrazić słowami. Inny wymiar, tak to teraz nazywam, tam, gdzie nie ma różnicy między dobrem i złem, nie ma czasu i przestrzeni. Głęboka, intensywna, czysta miłość, przy której blaknie nasza ludzka miłość w ziemskim wymiarze, a która jest tylko cieniem tego, czym miłość może być. Kłamstwo, w którym tu żyjemy, staje się jasne, a jednocześnie niemożliwe do wytłumaczenia w ograniczonym, ziemskim języku. Wszystko, co widziałam, było przepełnione nieopisaną miłością. Wiedza i informacje, które do mnie docierały, były jasne i czyste. Wiedziałam, gdzie jestem, nie było tam różnicy między życiem i śmiercią. Jestem głęboko sfrustrowana, że nie mogę tego wyrazić ludzkim językiem”.

„Żałuję, że słowa nie oddają tego, co przeżyłem. Muszę przyznać, iż język ludzki jest żałośnie ubogi, nie jest w stanie adekwatnie opisać tego, czego doświadczyłem, głębi innego wymiaru, który widziałem. Właściwie nie ma pióra zdolnego opisać to, co przeżyłem”.

2. Uczucie błogiego spokoju i pogody ducha, brak odczuwania bólu

Doznawanie spokoju, szczęścia i miłości są dla większości ludzi pierwszym, czego doświadczają w czasie tego przeżycia. Ból, który towarzyszy zawałowi serca lub ofierze wypadku samochodowego, nagle znika.

„Ból, który odczuwałem, nacisk na piersi zniknęły. Cała atmosfera dawała uczucie spokoju. Jeszcze nigdy nie czułem się tak szczęśliwy”.

3. Świadomość śmierci

Wiele zamieszania u pacjentów wprowadza deklaracja lekarzy, że są martwi, podczas gdy w tym samym momencie czują się żywi i zdrowi. Jeśli w tym momencie słychać jakieś dźwięki, to są to najczęściej szumy lub gwizdy, czasami głośny „klik” lub ciche szemranie.

„Osobliwe jest to, że wcale się nie zdziwiłem, nie czułem żadnej emocji. Bardzo trzeźwo pomyślałem: A więc jestem martwy. To się nazywa śmiercią”.

4. Uczucie unoszenia się, opuszczania ciała

Podczas tego przeżycia ludzie doznają uczucia unoszenia się nad swoim ciałem. Ich relacje można potem sprawdzić i porównać z rzeczywistością. Pacjenci mają uczucie, że porzucają ciało jak stary płaszcz, ku ich ogromnemu zdziwieniu zachowują swoją tożsamość, mają zdolność odczuwania, reagowania i poczucie bardzo trzeźwej świadomości.

Przeżycie rozpoczyna się od uczucia opuszczania ciała fizycznego przy zachowaniu funkcjonowania świadomości. Czasami pojawia się strach, bezskuteczna próba powrotu do ciała, ale często odczuwane jest wyzwolenie, zdziwienie, kiedy obserwuje się własne, martwe, uszkodzone ciało. Najczęściej obserwuje się je z pozycji „wiszenia pod sufitem”, ale czasami nie można rozpoznać swojego ciała ze względu na nienaturalną pozycję. Człowiek znajduje się w nowym, nic nieważącym ciele, określanym jako „duchowe” lub „niefizyczne”, które beż żadnego oporu przesuwa się przez ściany i drzwi. Nie może komunikować się z żyjącymi ludźmi ani ich dotykać. Ku wielkiemu zdziwieniu żywi nie zauważają obecności tego duchowego ciała, chociaż ono potrafi wszystko widzieć i słyszeć. Potrafi doświadczać otoczenia wokół siebie, widząc jednocześnie wszystkie szczegóły i panoramę sytuacji z dużej wysokości. Osoby niewidome widzą, a osoby niesłyszące dokładnie słyszą rozmowy. Ludzie opowiadają, że wystarczy pomyśleć o kimś, żeby natychmiast znaleźć się przy nim.

To doświadczenie opuszczania ciała jest bardzo ważne dla lekarzy, pielęgniarzy i rodziny, ponieważ można sprawdzić i potwierdzić szczegóły opowiadane przez pacjenta. Jest też dowodem, że nie są to halucynacje, bo w takim wypadku pacjent odczuwa swoje wizje jako prawdziwe przeżycia, ale nie zgadzają się one z rzeczywistością. Halucynacja, podobnie jak psychoza czy wizje wywołane narkotykami, nie znajduje potwierdzenia w obiektywnej rzeczywistości. Nie są to również urojenia, czyli nieprawidłowa interpretacja prawdziwej rzeczywistości, ani iluzje, omamy, czyli wytwory chorej wyobraźni lub nieprawidłowa wizja rzeczywistości. Nasuwa się więc pytanie, czy wystąpienie z ciała może być formą niezmysłowego postrzegania świata?

Doświadczenie jest ważne dla rozważań naukowych, dlatego postanowiłem przedstawić wiele różnych cytatów dotyczących bardzo różnorodnych przeżyć. Pierwszy cytat to relacja pielęgniarza oddziału kardiologicznego (cytat z naszego artykułu w „The Lancet”11). Relacja jest sprawdzona przez nasz personel, świadomie poprosiliśmy o opis pielęgniarza, a nie pacjenta, aby był jak najbardziej obiektywny.

„Ambulans przywozi podczas nocnego dyżuru 44-letniego, nieprzytomnego pacjenta z oznakami sinicy (fioletowoniebieskie zabarwienie skóry). Godzinę wcześniej przechodnie znaleźli go na trawniku, udzielili mu pierwszej pomocy – masaż serca. Po przyjeździe natychmiast rozpoczęto wentylację za pomocą ambu, zastosowano masaż serca i defibrylację. Potem podczas przejęcia wentylacji i zakładania rurki intubacyjnej zauważyłem, że pacjent ma sztuczną szczękę. Wyjąłem górną protezę i położyłem na wózku. Dalej prowadziliśmy zabiegi reanimacyjne. Po około półtorej godziny pacjent miał stabilny rytm serca i dostateczne ciśnienie krwi, był nadal wentylowany przez rurkę intubacyjną i wciąż był nieprzytomny. Został przewieziony na oddział intensywnej terapii, gdzie nadal był sztucznie wentylowany. Spotkałem go po tygodniu, gdy rozdawałem lekarstwa na oddziale kardiologicznym, dokąd dopiero co wrócił. Zobaczył mnie i mówi: O, ten pan wie, gdzie podziała się moja sztuczna szczęka. Byłem zaskoczony. On ciągnął: Przecież był pan wtedy, kiedy przywieźli mnie do szpitala, wyjął pan moją sztuczną szczękę i położył na takim wózku, stały na nim różne butelki, miał taką wyciąganą szufladkę i tam włożył pan moją protezę. Zdziwiłem się przede wszystkim dlatego, że w tamtym momencie pacjent był nieprzytomny i reanimowany. Kiedy zacząłem pytać, okazało się, że pacjent widział siebie leżącego w łóżku i z góry oglądał, jak lekarze i pielęgniarze go reanimują. Potrafił dokładnie i bezbłędnie opisać małe pomieszczenie reanimacyjne i wygląd wszystkich obecnych wtedy osób. Bardzo się bał, że przerwiemy reanimację i że pozwolimy mu umrzeć. To prawda, że stan pacjenta był bardzo zły i czarno widzieliśmy szansę jego wyzdrowienia. Pacjent mówił, że bezskutecznie próbował dać nam do zrozumienia, że żyje i że musimy go dalej reanimować. Był pod głębokim wrażeniem tego przeżycia i mówił, że nie boi się już śmierci”.

Następny cytat to relacja pacjenta, który przeżył doświadczenie śmierci klinicznej podczas komplikacji w czasie operacji:

„Nie, nigdy wcześniej nie słyszałem o doświadczeniu śmierci klinicznej i nigdy nie interesowałem się zjawiskami paranormalnymi ani niczym podobnym. Nagle uświadomiłem sobie, że unoszę się nad stołem operacyjnym i oglądam zamieszanie na dole nad ciałem operowanego. Szybko zdaję sobie sprawę, że to moje ciało. Wisiałem nad lampą, ale mogłem przez nią patrzeć. Słyszałem wszystko, co mówiono. Pamiętam, jak ktoś krzyczał: No dalej, ty cholerny dupku. Jeszcze dziwniejsze było to, że nie tylko słyszałem, co mówili, ale wiedziałem, co każdy z nich myśli, tak to odbierałem. To był bardzo trudny moment, bo jak potem słyszałem, nagle ustała praca serca i reanimacja trwała cztery i pół minuty. Tymczasem już po trzech, trzech i pół minutach następuje uszkodzenie mózgu! Słyszałem, jak lekarz mówi, że chyba nie żyję. Potwierdził później, że tak powiedział, i był bardzo zdziwiony, że to słyszałem. Powiedziałem im wtedy, że powinni uważać na to, co mówią w czasie operacji”.

Następny cytat to relacja psychologa Carla Gustava Junga (1875–1961), który doświadczył opuszczenia ciała w czasie zawału serca w 1944 roku12. Opis Ziemi z kosmosu jest o tyle fascynujący, że zdjęcia potwierdzające ten obraz znamy dopiero od czterdziestu lat.

„Wydawało mi się, że unoszę się wysoko w przestrzeni. Daleko na dole zobaczyłem Ziemię skąpaną w pięknym, niebieskim świetle. Zobaczyłem ciemnoniebieskie oceany i kontynenty. U moich stóp leżał Cejlon, a przed sobą widziałem subkontynent indyjski. Moje pole widzenia nie ograniczało się tylko do Ziemi, ale jej kula była bardzo charakterystyczna, kontury błyszczały srebrzyście, cała była otulona cudownym, niebieskim światłem. Niektóre miejsca na ziemi były kolorowe, takie ciemnozielone punkty, jak oksydowane srebro. Z lewej strony leżała rozległa równina – czerwonożółta pustynia arabska. Miałem wrażenie, że srebro ziemi przybrało tam kolor czerwieni i żółci. Potem było Morze Czerwone, a daleko, daleko, na lewo u góry odkryłem fragment Morza Śródziemnego. Szczególnie temu się przypatrywałem. Wszystko inne było niewyraźne. Widziałem też ośnieżone szczyty Himalajów, ale były otulone mgłą czy chmurami. Nie patrzyłem w prawo. Wiedziałem, że za chwilę opuszczę Ziemię. Potem pytałem, na jakiej wysokości trzeba się znaleźć, żeby podziwiać takie widoki. Okazało się, że jakieś tysiąc pięćset kilometrów! Widok Ziemi z kosmosu był najwspanialszym widokiem, jaki kiedykolwiek w życiu widziałem”.

Relacja kobiety, która przeżyła głęboką śpiączkę, o decyzji o odłączeniu respiratora, ponieważ neurolog stwierdził śmierć mózgu.

„Pacjentka znajdowała się w głębokiej śpiączce, nie było oznak żadnej aktywności mózgu. Przy jej łóżku lekarz rozmawiał z mężem. Lekarz przewidywał, że będzie żyła jak roślinka w szklarni i namawiał męża do odłączenia aparatury podtrzymującej życie. Mąż miał jeszcze nadzieję, że żona się obudzi, i nie podjął takiej decyzji. Po paru miesiącach kobieta wybudziła się ze śpiączki mimo ponurych prognoz lekarza. Wtedy okazało się, że w ciągu prawie całego okresu śpiączki słyszała wszystko, co działo się wokół niej, a więc i rozmowę między lekarzem i mężem na temat odłączenia aparatury! Opowiadała, jak strasznie to przeżywała, jak z całych sił próbowała krzyczeć, że żyje, że chce żyć, wrócić do męża i dzieci”.

Relacja daltonisty:

„Widziałem naprawdę przepiękne kolory, co było zaskoczeniem, bo jestem daltonistą. Potrafię odróżnić kolory podstawowe, ale nie kolory pastelowe. Wtedy widziałem je wszystkie, rozróżniałem wszystkie niuanse. Nie pytajcie mnie, jak się nazywały, bo nie wiem, nie znam ich”.

Teraz przedstawię relację Vicki, kobiety niewidomej od urodzenia. Urodziła się w 1951 roku jako wcześniak, po dwudziestu dwóch tygodniach ciąży. Umieszczono ją w prymitywnym wówczas inkubatorze z dopływem czystego tlenu do oddychania. Taka koncentracja tlenu uszkadza gałkę oczną i nerw wzrokowy, czego wówczas nie wiedziano. Tysiące niemowląt, które leżały wtedy w inkubatorach całkowicie utraciły wzrok. U Vicki stwierdzono całkowitą atrofię gałki ocznej i nerwu wzrokowego. Ośrodek wzroku, czyli część kory mózgowej z tyłu głowy odpowiedzialna za przyjmowanie impulsów świetlnych i zamienianie ich w obrazy, był niedorozwinięty, ponieważ nie otrzymywał impulsów świetlnych.

Doświadczenie śmierci klinicznej Vicki jest opisane w książce Ringa i Coopera13. Telewizja BBC przeprowadziła z nią obszerny wywiad w programie „The Day I Died”. Vicki miała 22 lata, kiedy w 1973 roku uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu. Potężne uderzenie wyrzuciło ją z pojazdu. Była nieprzytomna, miała wstrząs mózgu, złamania czaszki, pęknięte kręgi szyjne i kręgi piersiowe oraz złamaną nogę. Przez moment widziała jeszcze z góry wrak samochodu (jako niewidoma osoba rozpoznała wrak volkswagena busa), potem obserwowała z góry swoje ciało na oddziale ratunkowym szpitala, dokąd zabrała ją karetka. Widziała pokój z ciałem leżącym na metalowych noszach, dwie osoby, mogła słyszeć, co mówią i że martwią się bardzo stanem pacjenta. Dopiero potem zorientowała się, że to jej ciało, rozpoznała obrączkę ślubną, którą znała oczywiście tylko z dotyku. Kiedy „przemieszczała się przez sufit” widziała dach szpitala i drzewa.

„Jeszcze nigdy nic nie widziałam: ani światła, ani cienia, zupełnie nic. Wiele osób pyta, czy widzę czerń. Nie, nie widzę. Zupełnie nic nie widzę. W snach nie widzę obrazów, żadnych przedstawień wizualnych. Moje zmysły to tylko smak, dotyk, dźwięk i zapach. Nie doznaję żadnych wrażeń wizualnych.

Pierwszą rzecz, którą sobie przypominam, jest to, że znalazłam się w «Harbour View Medical Centre» i na wszystko patrzyłam z góry. Bałam się, bo jeszcze nigdy nic nie widziałam, nigdy wcześniej nie doznałam wrażeń wizualnych! Na początku byłam przerażona. W końcu rozpoznałam swoją obrączkę i włosy. Pomyślałam: Czy to moje ciało leży tam na dole? Umarłam, czy co? Oni wciąż wołali: Ona wciąż nie oddycha, nie oddycha! I ciągle coś robili z tym ciałem, które, jak dopiero co odkryłam, było moim ciałem. Miałam takie uczucie: No i co z tego? Czemu oni się tak wysilają? Postanowiłam odejść, bo i tak nie mogłam się porozumieć z tymi ludźmi. Jak tylko tak pomyślałam, to poleciałam do góry i przeniknęłam przez sufit, jakby go nie było. Cudownie było znaleźć się na zewnątrz, być wolnym, nie bałam się, że w coś uderzę, wiedziałam, dokąd zmierzam. Słyszałam żywiołowe dźwięki, jak gong na wietrze, najbardziej niewiarygodne dźwięki, jakie sobie można wyobrazić – od najniższych do najwyższych tonów. Kiedy zbliżałam się do tego obszaru, to widziałam drzewa, ptaki i parę osób, miałam wrażenie, że są utkani ze światła. Mogłam ich widzieć, to było niesamowite, naprawdę wspaniałe, byłam oszołomiona tym odkryciem, bo nie potrafiłam sobie nigdy wyobrazić światła. I jeszcze coś... Do tej pory czuję się wzruszona, kiedy o tym mówię... miałam wrażenie, że mogę posiadać każdą wiedzę, jakiej zapragnę... I w tym innym świecie spotkałam paru znajomych, którzy mnie przywitali. Było ich pięcioro. Debby i Diana to były moje przyjaciółki ze szkoły, zmarły już dawno, jedna w wieku jedenastu, druga w wieku sześciu lat. Obie były niewidome i niedorozwinięte umysłowo, ale tutaj wyglądały promiennie i pięknie, były zdrowe i pełne życia. Nie były już dziećmi, ale były, jak to się mówi, w wieku rozkwitu kobiecej urody. Poza tym widziałam małżeństwo, które opiekowało się mną, kiedy byłam dzieckiem – państwo Zilk. Oboje już nie żyli. Potem spotkałam babcię, która mnie właściwie wychowała. Zmarła dwa lata przed tym wypadkiem. Babcia stała trochę z tyłu i wyciągnęła ręce, żeby mnie uściskać... I wtedy zostałam odesłana do swojego ciała. Ból był nie do wytrzymania. Przypominam sobie, że czułam się bardzo chora”.

To doświadczenie osoby niewidomej od urodzenia, która ma uszkodzoną gałkę oczną, nerw wzrokowy i niedorozwinięty ośrodek wzroku, rodzi wiele pytań. W jaki sposób mogła przeżyć takie doświadczenie, znajdować się poza ciałem, w momencie kiedy była nieprzytomna na skutek wstrząsu mózgu po wypadku samochodowym? Od urodzenia przecież nie widziała. Jak mogła zatem widzieć, że znajduje się poza ciałem? Co widziała? W jaki sposób? Jak może zachować świadomość w czasie, kiedy jest nieprzytomna? Według obecnej wiedzy medycznej jest to niemożliwe. Historia Vicki i innych osób niewidomych zmusza naukę do przemyślenia teorii na temat związków świadomości z mózgiem. Doświadczenie Vicki nie może być produktem doznania zmysłowego ani wytworem ośrodka wzroku, ani fantazją, bo jej relacja została dokładnie porównana z rzeczywistością. Te problemy poruszam w rozdziałach 7, 8 i 10.

5a. Uczucie znajdowania się w ciemnym pomieszczeniu

Ludzie czują, że zostają nagle wciągani do ciemnej, zamkniętej przestrzeni, pustki, czegoś w rodzaju studni. Około 15% pacjentów czuje strach.

„...potem zapanowała ciemność, ale zachowałem świadomość, bo wspomnienia są do tej pory jasne... W ciemności kolor zmieniał się z czarnego na ciemnoniebieski, nie ciemny, ale głęboko szafirowy, aż oniemiałem...”.

„...Szybko znalazłem się w czymś w rodzaju tunelu, który nie miał końca. Nie mogłem wrócić, ale droga naprzód też była straszna, bo gdzie niby miałem iść? A może się po drodze uduszę? Tunel był ciasny, mocno mnie ściskał. Po długiej drodze – dłuższej niż strach – przecisnąłem się przez tunel, wydostałem się do jakiegoś światła, które mnie wchłonęło, połączyłem się z nim całkowicie...”.

5b. Uczucie przemieszczania się tunelem

W ciemnej przestrzeni można dostrzec świetlisty punkt, człowiek z niezwykłą szybkością leci w kierunku tego światła. Ludzie opisują to przeżycie jako przemieszczanie się tunelem.

Hieronim Bosch (1453–1516)