Tresowany mężczyzna - Vilar Esther - ebook

Tresowany mężczyzna ebook

Vilar Esther

4,9

Opis

Publikacja w 1971 roku tego skrzącego się błyskotliwym humorem eseju ściągnęła na głowę Esther Vilar kłopoty podobne do tych, które nieco później spotkały Salmana Rushdiego, po ukazaniu się "Szatańskich wersetów", z tą wszakże różnicą, że wyrok śmierci (na szczęście tylko publicznej, choć zdarzały się i ataki fizyczne) na Autorkę wydali nie ajatollahowie, ale ich równie despotyczny europejski odpowiednik – pozbawione autoironii „postępowe” środowiska intelektualne, a przede wszystkim nadające im ton feministki i feminiści. Klątwie – po publikacji Tresowanego mężczyzny - towarzyszyły ataki w czołowych mediach, a nawet groźby fizycznej rozprawy z pisarką. Gra szła o wysoką stawkę; Vilar zakwestionowała pogląd o odwiecznym ucisku kobiet przez mężczyzn i zbudowane na nim roszczenia. Zdaniem pisarki, to kobiety owijają sobie mężczyzn i męski świat wokół palca, a rzekomo upośledzona pozycja kobiet jest li tylko zasłoną dymną, za którą ukrywa się prawdziwy ucisk. Mit po micie, zabobon po zabobonie, Vilar obala przeświadczenia leżące u podstaw kolejnych fal feminizmu. I choć autorka bardzo świadomie nie stroni od publicystycznej przesady, warto zadumać się nad tym, czy nawet najśmielej brzmiące tezy Esther Vilar nie są bliższe prawdzie o wiele bardziej niż mamy odwagę pomyśleć. Tresowany mężczyzna, przetłumaczony dotąd na wiele języków, ukazuje się w Polsce po raz pierwszy dopiero pół wieku po niemieckiej premierze. Jak silną burzę wywoła nad Wisłą? Czy i teraz prowokacyjne dzieło Esther Vilar wywoła wściekłą falę agresji?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 161

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,9 (8 ocen)
7
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Tygrysso

Nie oderwiesz się od lektury

Sama prawda. Mężczyźnu mają przerąbane.
20

Popularność




Spis treści

Wprowadzenie

Szczęście niewolnika

Czym jest mężczyzna?

Czym jest kobieta?

Kobiecy horyzont

Płeć piękna

Świat jest męski

Głupota czyni kobietę boską

Ujarzmianie mężczyzn

Manipulacja przez samoponiżanie się

Słowniczek

Kobiety działają bez emocji

Seks jako nagroda

Kobiece libido

Manipulacja przez blef

Skomercjalizowane modlitwy

Samotresura

Dzieci jako zakładnicy

Kobiece przywary

Maska kobiecości

Świat pracy jako łowisko

Kobieta „wyemancypowana”

Ruch wyzwolenia kobiet

Czym jest miłość?

Stopka redakcyjna

O autorce

ESTHER VILAR urodziła się w roku 1935 w Buenos Aires w Argentynie. Zanim została pisarką, studiowała medycynę i socjologię. Po światowym sukcesie Tresowanego mężczyzny napisała jeszcze dwie inne książki o relacjach między płciami, powieści Na dziewczęcej skórze, Matematyka Niny Gluckstein i Siedem pożarów Mademoiselle, a także wiele sztuk teatralnych, w tym Amerykańską papieżycę, Speer i Zazdrość.

Książkę tę dedykuję wszystkim tym, o których w niej nie piszę: nielicznym mężczyznom, którzy nie dają się wytresować, nielicznym kobietom, które nie są sprzedajne, oraz tym, które miały na tyle szczęścia, że utraciły swoją wartość rynkową, ponieważ są zbyt stare, zbyt brzydkie lub zbyt chore.

Esther Vilar

Wprowadzenie

Ponad trzydzieści pięć lat minęło od pierwszego wydania Tresowanego mężczyzny, małej rozprawy pisanej z wielką złością na światowy monopol opinii ruchu wyzwolenia kobiet. Uporczywie malowany przez feministyczne aktywistki portret nas jako ofiar mężczyzn był nie tylko upokarzający, ale też mało realistyczny. Jeżeli ktoś chce odmienić los naszej płci – a takie było wtedy, i jest dzisiaj, moje pragnienie – to powinien robić to uczciwiej. I może też z odrobiną humoru.

Przy okazji wznowienia tej książki chciałabym odpowiedzieć na dwa pytania, które ciągle słyszę w jej kontekście.

Ludzie często mnie pytają, czy napisałabym tę książkę ponownie. No cóż, myślę, że dobrze się stało, że ją napisałam. Jednak dzisiaj, z perspektywy czasu, mam wrażenie, że moja ówczesna odwaga wynikała głównie z braku wyobraźni. Pomimo wszystkiego, co napisałam, nie potrafiłam sobie wyobrazić siły, przeciwko której występuję. Najwyraźniej kobiety można krytykować – zwłaszcza gdy się jest kobietą – tylko dyskretnie, a zgody można oczekiwać tylko za zamkniętymi drzwiami. Jako że my, kobiety, dzięki względnie bezstresowemu życiu, żyjemy przeciętnie dłużej od mężczyzn i w rezultacie stanowimy większość wyborców w uprzemysłowionych krajach Zachodu, żaden polityk nie może sobie pozwolić na to, żeby nas urazić. Media też nie chcą omawiać tych kwestii. Zarabiają na reklamach, a zatem gdybyśmy my, kobiety, przestały czytać jakiś periodyk ze względu na to, że nie podoba nam się jego polityka redakcyjna, to zniknęłyby z niego reklamy skierowane do nas.

Dobrze przecież wiadomo, że to kobiety podejmują większość decyzji zakupowych.

Nie doceniłam też jednak lęku mężczyzn przed nową oceną ich sytuacji. Im więcej niezależności mężczyźni tracą w pracy – im bardziej ich praca staje się automatyczna i są kontrolowani przez komputery, a wizja bezrobocia zmusza ich do przyjmowania służalczej postawy wobec klientów i szefów – tym bardziej muszą się obawiać rozpoznania swego ciężkiego położenia. I tym ważniejsze staje się utrzymanie złudzenia, że to nie oni są zniewoleni, tylko te, dla których godzą się na taką egzystencję.

Może to zabrzmi absurdalnie, ale dzisiaj feministki są bardziej potrzebne mężczyznom niż ich żonom. Feministki jako ostatnie opisują mężczyzn tak, jak oni sami lubią się widzieć: jako samolubnych, opętanych żądzą władzy i bezwzględnych samców, pozbawionych zahamowań, gdy chodzi o zaspokajanie zwierzęcych instynktów.

Dlatego najbardziej agresywne aktywistki ruchu wyzwolenia kobiet znalazły się w tym dziwnym położeniu, że bardziej niż ktokolwiek inny przyczyniają się do utrzymania status quo. Bez ich aroganckich oskarżeń nie istniałby już mężczyzna macho, może tylko w kinie. Gdyby prasa nie stylizowała mężczyzn na drapieżne wilki, to te faktyczne baranki ofiarne w „męskim społeczeństwie” – sami mężczyźni – nie dreptałyby tak posłusznie do fabryk.

Nie byłam zatem w stanie wyobrazić sobie izolacji, w jaką wpadnę po napisaniu tej książki. Nie przewidziałam też konsekwencji dla mojego późniejszego pisania, a nawet życia prywatnego – do dzisiaj otrzymuję groźby. Kobieta, która wzięła w obronę arcywroga – nie zrównała życia domowego z więzienną izolatką, a towarzystwo małych dzieci opisała jako przyjemność, a nie brzemię – w opinii publicznej musiała stać się „mizoginistką”, a nawet „reakcjonistką” i „faszystką”. Czyż Karol Marks nie ustalił raz na zawsze, że w uprzemysłowionym społeczeństwie najbardziej uciskane jesteśmy my, kobiety? Czyż nie jest całkiem jasne, że ktoś, kto nie chciał uczestniczyć w kanonizacji własnej płci, jest też przeciwny równym szansom i równym wynagrodzeniom?

Innymi słowy, gdybym wtedy wiedziała to, co wiem teraz, to pewnie nie napisałabym tej książki. I właśnie dlatego tak się cieszę, że ją napisałam. Chciałabym skorzystać z okazji, by podziękować tej garstce osób, które wspierały mnie i moją pracę. Jak zwykle, większość z nich stanowiły kobiety.

Drugie pytanie, które często słyszę, dotyczy aktualności wyrażanych wtedy przeze mnie opinii. W jakim stopniu to, co pisałam ponad trzydzieści pięć lat temu, jest nadal aktualne w odniesieniu do „nowej kobiety” i „nowego mężczyzny”?

Oto lista kwestii, które w pierwszym wydaniu tej książki uznałam za najbardziej istotne elementy niekorzystnego położenia mężczyzn w porównaniu do kobiet.

1. Mężczyźni są powoływani do wojska, a kobiety nie.

2. Mężczyźni są wysyłani do walki na wojnie, a kobiety nie.

3. Mężczyźni przechodzą na emeryturę później niż kobiety (mimo że, ze względu na krótszą średnią długość życia, powinni mieć prawo do wcześniejszej emerytury).

4. Mężczyźni nie mają prawie żadnego wpływu na prokreację (nie mają ani pigułki, ani możliwości aborcji – mogą mieć tylko te dzieci, które kobiety chcą, żeby mieli).

5. Mężczyźni utrzymują kobiety, natomiast kobiety nie utrzymują mężczyzn, albo robią to tylko tymczasowo.

6. Mężczyźni pracują całe życie, a kobiety tylko tymczasowo, albo wcale.

7. Mimo że mężczyźni pracują całe życie, a kobiety tylko tymczasowo, albo wcale, mężczyźni są przeciętnie ubożsi od kobiet.

8. Mężczyźni jedynie „wypożyczają” swoje dzieci, natomiast kobiety mogą z nimi być na stałe (ponieważ mężczyźni, w odróżnieniu od kobiet, całe życie pracują, w razie rozwodu czy separacji automatycznie odbiera się im dzieci – uzasadniając to tym, że muszą pracować).

Jak widać, jeżeli coś się zmieniło, to władcza pozycja kobiet uległa jeszcze wzmocnieniu. W wielu krajach ścieżka kariery w wojsku jest dzisiaj otwarta dla kobiet – ale nie ma poboru dla wszystkich. Wiele kobiet uzyskało prawo wykonywania zawodu przez tyle samo lat, co ich koledzy – ale wiek emerytalny nie został podniesiony dla nas wszystkich.

I dzisiaj, podobnie jak wtedy, grupie pokrzywdzonej nawet nie przychodzi do głowy, by walczyć z tym groteskowym stanem rzeczy.

Tylko w przypadku szóstego punktu nastąpiła znacząca zmiana. W bardziej przyjemnych segmentach rynku pracy jest coraz więcej kobiet, które chętnie podejmują i utrzymują pracę, mimo posiadania upragnionych dzieci. Jednak tylko nieliczne z tych kobiet byłyby skłonne zapewnić wygodne życie nie tylko dzieciom, ale też ich ojcu, mimo często wysokich wynagrodzeń. Jeszcze mniej byłoby gotowych, w razie separacji, oddać swój dom i potomstwo, i utrzymywać następnego wielbiciela z tego, co im pozostało. Również mężczyznom byłoby to nie w smak: emancypacja emancypacją, ale „bycie utrzymankiem” kobiety nadal nie jest akceptowane – zajmowanie się domem i wychowywanie dzieci to nie są rzeczy godne „prawdziwego” mężczyzny.

Niestety, manipulowanie mężczyznami przez kobiety jest dzisiaj kwestią równie aktualną jak wtedy. Podobnie aktualne są środki, które mogłyby położyć temu kres – z korzyścią dla obu płci. W międzyczasie pojawiło się już jednak kilka feministek, które traktują mężczyzn jak ludzi, zatem może nie trzeba będzie prowadzić dalej tej dyskusji tak głośno jak kiedyś.

Esther Vilar

Szczęście niewolnika

Cytrynowe MG zjeżdża na pobocze i trochę niepewnie się zatrzymuje. Z samochodu wysiada kobieta i widzi, że w lewym przednim kole nie ma powietrza. Nie tracąc ani chwili, przystępuje do rozwiązania problemu: patrzy w stronę nadjeżdżających samochodów, jakby na kogoś czekała. Rozpoznając ten standardowy międzynarodowy sygnał kobiety w opałach („słaba niewiasta zawiedziona przez męską technikę”), wkrótce zatrzymuje się kierowca dużego kombi. W mgnieniu oka diagnozuje problem i pociesza kobietę: „To nic takiego; zaraz się zrobi”. Na dowód swego zdecydowania prosi ją o lewarek. Nie pyta, czy ona potrafi zmienić koło, bo wie, że kobieta – około trzydziestki, elegancko ubrana, w makijażu – nie potrafi. Ponieważ ona nie może odnaleźć lewarka, mężczyzna wyciąga swój lewarek i inne narzędzia. Po pięciu minutach robota jest skończona, a koło z przebitą oponą ląduje na swoim miejscu w bagażniku. Mężczyzna ma usmarowane ręce. Kobieta proponuje mu haftowaną chusteczkę, ale on grzecznie odmawia. W skrzynce z narzędziami ma starą szmatę na takie sytuacje. Kobieta wylewnie mu dziękuje i przeprasza za swoją „typowo kobiecą” niezdarność. Mówi, że pewnie tkwiłaby tu do zmroku, gdyby jej nie pomógł. Mężczyzna nic na to nie odpowiada, tylko szarmancko zamyka za nią drzwi do samochodu. Przez spuszczoną szybę radzi jej, żeby nie zwlekała z załataniem przebitej opony, a ona obiecuje, że jeszcze tego samego dnia pojedzie do warsztatu. I odjeżdża.

Zbierając narzędzia i wracając do swojego auta, mężczyzna myśli, że dobrze byłoby gdzieś umyć ręce. Jego buty – stał w błocie przy zmianie koła – nie są tak czyste, jak powinny być (jest handlowcem). Co więcej, będzie musiał się teraz śpieszyć, żeby zdążyć na następne spotkanie. Włączając silnik, myśli: „Ach, te kobiety! Jedna głupsza od drugiej”.

Zastanawia się, co zrobiłaby ta kobieta, gdyby nie pośpieszył jej z pomocą. Naciska pedał gazu i odjeżdża – szybciej niż zwykle. Musi nadrobić stracony czas. Po chwili zaczyna coś nucić pod nosem. W pewnym sensie jest szczęśliwy.

Niemal każdy mężczyzna postąpiłby w ten sposób. Podobnie też zachowałaby się większość kobiet. Kobieta bez zastanowienia skorzysta z pomocy mężczyzny przy każdej okazji, tylko dlatego, że mężczyźni to mężczyźni, a kobiety zupełnie się od nich różnią. Co innego mogłaby zrobić ta kobieta, gdy zepsuł się jej samochód? Nauczono ją polegać na mężczyźnie. Mężczyzna, dzięki swojej wiedzy, był w stanie szybko zmienić koło – i to bez żadnych kosztów dla niej. Pobrudził sobie ubranie, wystawił swój biznes na szwank, a nawet naraził potem własne życie, jadąc za szybko. Gdyby jednak znalazł w jej aucie jeszcze jakąś inną usterkę, to również by ją naprawił. Do tego właśnie służy jego wiedza o samochodach. Po co kobieta miałaby się uczyć zmieniać koło w samochodzie, jeśli druga płeć (połowa ludzkości) chętnie zrobi to za nią?

Kobiety pozwalają mężczyznom pracować za nie, myśleć za nie i brać za nie odpowiedzialność – w istocie eksploatują mężczyzn. Ale to przecież mężczyźni są silni, inteligentni i pomysłowi, a kobiety – słabe, głupie i pozbawione wyobraźni. Dlaczego zatem to mężczyźni są wyzyskiwani, a nie odwrotnie?

Czy to możliwe, że siła, inteligencja i wyobraźnia nie są koniecznymi wymogami do sprawowania władzy, tylko kwalifikacjami do niewoli? Czy to możliwe, że światem nie rządzą eksperci, ale istoty, które nie nadają się do niczego innego – kobiety?

A jeśli tak, to jak kobiety to robią, że ich ofiary nie czują się ani oszukane, ani upokorzone, lecz żyją w przeświadczeniu, że są tym, czym w najmniejszym stopniu nie są – panami świata? W jaki sposób kobiety potrafią wpoić mężczyznom to poczucie dumy i wyższości, które inspiruje ich do coraz większych osiągnięć?

I dlaczego kobiety nigdy nie zostały zdemaskowane?

Czym jest mężczyzna?

Mężczyzna jest człowiekiem, który pracuje. Dzięki pracy utrzymuje siebie, swoją żonę i dzieci swojej żony. Natomiast kobieta jest człowiekiem, który nie pracuje – albo pracuje tylko tymczasowo. Przez większość życia nie utrzymuje ani siebie, ani swoich dzieci, nie mówiąc już o mężu.

Wszystkie cechy mężczyzn, które kobieta uznaje za użyteczne, określa jako męskie; wszystkie inne, bezużyteczne dla niej czy kogokolwiek innego, określa jako babskie. Jeśli mężczyzna chce mieć powodzenie u kobiet, musi mieć męski wygląd, to znaczy taki, który pasuje do jego jedynej racji bytu: pracy. Jego wygląd musi być dostosowany do każdego zadania, jakie się przed nim postawi, a mężczyzna musi zawsze być w stanie je wykonać.

Z wyjątkiem nocy, na którą większość mężczyzn zakłada pasiaste piżamy z dwiema lub czterema kieszeniami, noszą oni swego rodzaju uniformy z wytrzymałego i plamoodpornego materiału w brązowym lub szarym kolorze. Te tzw. „garnitury” mogą mieć nawet dziesięć kieszeni, w których mężczyźni trzymają niezbędne do pracy narzędzia. Jako że kobieta nie pracuje, jej nocne i dzienne ubrania rzadko mają kieszenie.

Na spotkania towarzyskie mężczyźni mogą chodzić w czarnych ubraniach, na których widać plamy, ponieważ w takich sytuacjach jest mniejsze prawdopodobieństwo pobrudzenia się. Ponadto jasne kolory noszone przez kobiety lepiej się na takim tle prezentują. Czerwone lub zielone garnitury, w jakich sporadycznie widzi się mężczyzn, są dopuszczalne, ponieważ na zasadzie kontrastu wszyscy prawdziwi mężczyźni wyglądają wtedy znacznie bardziej męsko.

Reszta wyglądu mężczyzny jest też dostosowana do jego roli. Fryzura wymaga jedynie piętnastu minut u fryzjera raz na dwa, trzy tygodnie. Loki, fale i farbowanie są niepożądane, bo mogą mu przeszkadzać w pracy. Mężczyźni często pracują na otwartym powietrzu lub spędzają na nim dużo czasu, dlatego skomplikowane fryzury byłyby uciążliwe.

Co więcej, jest mało prawdopodobne, by takie fryzury zrobiły dobre wrażenie na kobietach, ponieważ w odróżnieniu od mężczyzn kobiety nie oceniają płci odmiennej z estetycznego punktu widzenia. Zatem większość mężczyzn, po jednej czy dwóch próbach indywidualnej stylizacji, dostrzega obojętność kobiet wobec tych wysiłków i powraca do standardowej fryzury, z krótkimi lub długimi włosami. To samo dotyczy brody. Tylko nadwrażliwi mężczyźni, zwykle ci z pretensjami intelektualnymi, chcąc pokazać, że są mentalnie twardzi, zapuszczają dziką brodę. Broda będzie jednak tolerowana przez kobiety, ponieważ jest ważnym wskaźnikiem charakteru mężczyzny, a zatem tego, jak można go najłatwiej wykorzystać. (Zwykle będzie to praca neurotycznego intelektualisty).

Na ogół mężczyzna każdego ranka przez około trzy minuty usuwa zarost za pomocą golarki elektrycznej. Przyjmuje się, że do pielęgnacji skóry wystarczy mu woda z mydłem. Wymaga się tylko, żeby był czysty i nie miał makijażu, aby wszyscy mogli zobaczyć, jak wygląda. Jeśli chodzi o paznokcie u rąk, to powinny być jak najkrótsze do pracy.

Poza obrączką ślubną – noszoną, by pokazać, że jest wykorzystywany przez określoną kobietę w określonym celu – prawdziwy mężczyzna nie nosi żadnych ozdób. Jego toporny, funkcjonalny zegarek na nadgarstku nie ma charakteru dekoracyjnego. Jest grubo ciosany, wodoszczelny, odporny na wstrząsy i pokazuje datę – trudno go nazwać ozdobą. Zwykle mężczyzna otrzymał go od kobiety, dla której pracuje.

Koszule, bielizna i skarpetki dla prawdziwych mężczyzn są tak standardowe, że różnią się tylko rozmiarem. Można je, nie tracąc wiele czasu, kupić w każdym sklepie. Tylko w przypadku krawatów panuje pewna swoboda – jednak mężczyzna jest zwykle tak nieprzyzwyczajony do swobodnego wyboru, że kobieta kupuje je dla niego.

Gdyby na Ziemi pojawił się przybysz z innej planety, toby musiał dojść do przekonania, że celem każdego mężczyzny jest jak największe upodobnienie się do innych mężczyzn.

Jednak ze względu na potrzebę realizacji różnych celów kobiety męskość i męska użyteczność mogą się dość znacznie różnić, ponieważ kobiety, które rzadko pracują, potrzebują mężczyzn do wszystkiego.

Niektórzy mężczyźni codziennie o ósmej rano ostrożnie wyjeżdżają wielkimi limuzynami ze swoich garaży. Inni godzinę wcześniej wyruszają sedanami klasy średniej. Jeszcze inni wychodzą, gdy jest jeszcze ciemno, w ciepłych swetrach i z drugim śniadaniem, aby autobusem, metrem lub pociągiem dotrzeć do fabryki albo na plac budowy. Zrządzeniem losu to zawsze ci ostatni, najbiedniejsi, są wyzyskiwani przez najmniej atrakcyjne kobiety. Rzecz w tym, że mężczyźni – w odróżnieniu od kobiet, które mają wyczucie, gdzie są pieniądze – patrzą jedynie na wygląd kobiety. Dlatego bardziej atrakcyjne kobiety z ich własnej klasy są im podbierane przez mężczyzn, którzy lepiej zarabiają.

Niezależnie od tego, czym dany mężczyzna się zajmuje i jak spędza dzień, jedno łączy go ze wszystkimi innymi mężczyznami: spędza go w upokarzający sposób. I nie robi tego dla siebie. Nie chodzi mu o własne utrzymanie – nie musiałby na nie aż tak harować, bo luksusy nic dla niego nie znaczą. Jest niezwykle dumny, że robi to dla innych. Na biurku będzie trzymał zdjęcie żony i dzieci, i przy każdej okazji będzie je pokazywał innym.

Bez względu na to, co mężczyzna w życiu robi – czy jest księgowym, lekarzem, kierowcą autobusu, czy dyrektorem firmy – jest tylko małym trybikiem w ogromnym i bezlitosnym systemie, zaprojektowanym tak, by maksymalnie go wykorzystać aż do śmierci.

Być może ciekawe jest dodawanie liczb i sprawdzanie, czy się zgadzają – ale jak długo można to robić? Całe życie? Na pewno nie. Być może to fantastyczne uczucie, gdy prowadzi się autobus przez zatłoczone miasto – ale zawsze tą samą trasą, w tym samym czasie, w tym samym mieście, dzień w dzień, rok w rok? Być może dyrektor firmy ma elektryzujące poczucie władzy nad armią swoich pracowników. Ale jak by się poczuł, gdyby nagle zdał sobie sprawę, że jest raczej ich więźniem niż panem?

Dawno już porzuciliśmy nasze zabawy z dzieciństwa. Będąc dziećmi, szybko się nudziliśmy i przechodziliśmy od jednej zabawy do drugiej. Mężczyzna jest jak dziecko skazane na tę samą zabawę do końca życia. Powód jest oczywisty: jak tylko okaże się, że ma jakiś talent, zostaje zmuszony do specjalizacji. Potem, ponieważ w tej dziedzinie jest w stanie zarobić więcej niż w innej, zmusza się go, żeby robił to w nieskończoność. Jeśli w szkole był dobry z matematyki, miał „głowę do liczb”, to zostanie skazany na dożywotnią pracę księgowego, matematyka, albo informatyka, ponieważ ma największy potencjał w tych dziedzinach. Dlatego będzie musiał dodawać liczby, naciskać klawisze i dodawać jeszcze więcej liczb, i nigdy nie będzie mógł powiedzieć: „Nudzę się. Chcę robić coś innego!”.

Kobieta, która go eksploatuje, nigdy mu nie pozwoli szukać czegoś innego. Popychany przez nią może się zaangażować w desperacką walkę z konkurentami o lepsze stanowisko i może nawet zostać głównym księgowym, albo dyrektorem banku. Ale czy nie płaci zbyt wysokiej ceny za większe wynagrodzenie?

Mężczyzna, który zmienia swój sposób życia – czy raczej zawód, ponieważ życie i zawód to dla niego jedno – jest postrzegany jako niesolidny. Jeśli zrobi to więcej niż raz, staje się społecznym wyrzutkiem i pozostanie sam.

Lęk przed społecznym wykluczeniem musi być naprawdę duży. Bo z jakiego innego powodu lekarz (który jako dziecko lubił obserwować kijanki w słoiku) miałby spędzać całe życie, rozcinając ohydne guzy albo badając ludzkie ekskrementy? Z jakiego innego powodu miałby całymi dniami zajmować się ludźmi tak odpychającymi, że odstręczają wszystkich innych? Czy pianista, który jako dziecko lubił pobrzdąkać sobie na pianinie, naprawdę czerpie przyjemność z grania przez całe życie tego samego nokturnu Chopina? Z jakiego innego powodu polityk, który jako uczeń odkrył techniki skutecznego manipulowania ludźmi, robi to nadal jako człowiek dorosły i w roli podrzędnego urzędnika państwowego wygłasza puste frazesy? Czy naprawdę lubi robić miny, rżnąć głupa, i słuchać idiotycznej paplaniny innych polityków? Z pewnością kiedyś marzył o innym życiu. Nawet gdyby został prezydentem Stanów Zjednoczonych, to czy cena za to nie byłaby zbyt wysoka?

Nie, nie da się przyjąć, że mężczyźni robią to wszystko dla przyjemności i nie pragną zmiany. Robią to, ponieważ tak zostali wytresowani: ich całe życie nie jest niczym innym jak serią uwarunkowanych odruchów, wyuczonych aktów. Mężczyzna, który nie jest już w stanie działać tak dalej, którego zdolność do zarabiania spadła, jest uznawany za nieudacznika. Ryzykuje utratą wszystkiego: żony, rodziny, domu, swego celu w życiu – wszystkich tych rzeczy, które w istocie dają mu poczucie bezpieczeństwa.

Oczywiście można by powiedzieć, że mężczyzna, który utracił zdolność do zarabiania, automatycznie uwalnia się od swego brzemienia i powinien się cieszyć z tego szczęśliwego zakończenia – jednak wolność jest ostatnią rzeczą, jakiej pragnie. Jak zobaczymy, mężczyzna działa zgodnie z zasadą przyjemności z braku wolności. Wolność przez całe życie byłaby dla niego jeszcze gorsza od dożywotniej niewoli.

Innymi słowy, mężczyzna zawsze szuka kogoś lub czegoś, co go zniewoli, ponieważ tylko jako niewolnik czuje się bezpiecznie. I przeważnie wybiera kobietę.

Kim lub czym jest zatem ta istota, która odpowiada za jego podrzędną egzystencję i wykorzystuje go w taki sposób, że on czuje się bezpiecznie tylko jako jej niewolnik?

Czym jest kobieta?

Jak już mówiliśmy, kobieta – w przeciwieństwie do mężczyzny – jest człowiekiem, który nie pracuje. Można by na tym poprzestać, bo niewiele więcej można o niej powiedzieć, gdyby nie to, że podstawowe pojęcie „człowiek” jest tak ogólne i mało precyzyjne, że obejmuje zarówno „mężczyznę”, jak i „kobietę”.

Życie daje człowiekowi dwie możliwości: egzystencję zwierzęcą, niższego rzędu albo egzystencję duchową. Na ogół kobieta wybiera tę pierwszą i decyduje się na dobre samopoczucie fizyczne, gniazdowanie i sposobność nieskrępowanej realizacji swoich potrzeb rodzenia i wychowywania.

W momencie narodzin mężczyźni i kobiety mają podobny potencjał intelektualny – nie ma istotnej różnicy między inteligencją obu płci. Wiadomo również, że zdolności nieużywane ulegają atrofii. Kobiety nie korzystają ze swoich zdolności umysłowych, zatem świadomie je niweczą. Po kilku latach sporadycznego treningu umysłowego dochodzą do etapu wtórnej, nieodwracalnej głupoty.

Dlaczego kobiety nie wykorzystują swego potencjału umysłowego?

Z tego prostego powodu, że nie muszą. Nie jest im konieczny do przetrwania. Teoretycznie jest możliwe, że piękna kobieta będzie miała inteligencję mniejszą od szympansa i nadal będzie mile widziana w towarzystwie.

Najpóźniej do dwunastego roku życia większość kobiet decyduje się na karierę prostytutki. Innymi słowy, kobieta planuje dla siebie przyszłość, w której wybierze mężczyznę i pozwoli mu pracować na siebie. W zamian za utrzymanie jest gotowa pozwolić mu regularnie korzystać ze swojej waginy. Kiedy kobieta podejmie już tę decyzję, przestaje się rozwijać intelektualnie. Oczywiście może potem jeszcze uzyskać rozmaite stopnie naukowe i dyplomy. Takie rzeczy podnoszą jej wartość rynkową w oczach mężczyzn, ponieważ mężczyźni są przekonani, że jeśli kobieta umie wyrecytować coś z pamięci, to zapewne to wie i rozumie. Ale w tym momencie ustaje możliwość prawdziwej komunikacji między płciami. Ich drogi rozchodzą się na zawsze.

Jednym