Rok 3333 - Julian Ursyn Niemcewicz - ebook

Rok 3333 ebook

Julian Ursyn Niemcewicz

0,0
12,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

"Rok 3333" to utwór Juliana Ursyna Niemcewicza, pisarza, historyka i działacza społecznego, a także uczestnika insurekcji kościuszkowskiej.
Julian Ursyn Niemcewicz w 1817 roku włączył się w debatę na temat uregulowania kwestii żydowskiej w Królestwie Polskim. Zrobił to nie w formie traktatu prawniczego, ale ostrej satyry politycznej, inicjując w literaturze polskiej konwencję typową dla political fiction.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 23

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Julian Ursyn Niemcewicz

ROK 3333

CZYLI SEN NIESŁYCHANY

Wydawnictwo Avia Artis

2024

ISBN: 978-83-8226-970-3
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Słowo wstępne

 „Dziwna lekkomyślność i niedbalstwo Polaków o dobra doczesne, zrobiły z Polski prawdziwe Eldorado dla Żydów“. Bismark.

 Więc dla śmiechu?  Dla śmiechu tylko wielki patryota i pełen zasług nasz pisarz dał nam tę książkę, ukazał grozę niebezpieczeństwa żydow­skiego dla Polski, przedstawił straszną przyszłość stolicy naszej zalewanej falą żydostwa?  Dla śmiechu tylko?  Kiedy w pierwszych latach ubiegłego stulecia, Juljan Ursyn Niemcewicz, zwrócił uwagę swoją na lud Izraela, który gnębiony i prześladowany w całej Europie, doznał przytułku w naszym kraju, i odpłacił mu się za to dobrodziejstwo tak, jak owemu chłopu z bajki odpłaciła się ogrzana za pazuchą jego żmija, rozsiedli wśród nas żydzi, stanowili zaledwie szóstą część ludności całego kraju.  Ale byli już w nim narodem w narodzie.  Obcy mu wiarą, językiem i duchem.  Niby kliny, rozsadzali spoistość jego narodowych konar.  Widząc ich solidarność i zwartość, śledząc za pulsem ich dążeń, wsłuchując się w szept ich pożądań, zrozumiał on, że nad nami zawisła przez nich groza niebezpieczeństwa wielkiego, że w niedalekiej być może przyszłości, Polska stanie oko w oko z strasznym wewnętrznym wrogiem, który do spółki z zewnętrznymi, wymierzy jej w samo serce cios.  „ Każdy się u nas pyta — napisał wtedy, — co będzie z imieniem Polaka, co się stanie z Chrześcijaństwem, jeżeli lud ten zostawszy przy swej oddzielności, przy swojej nienawiści i gru­bych przesądach, mnożyć się i dalej będzie w takiej jak dzisiaj progressyi?“  I na postawione to sobie pytanie, odpowiedział tą książką.  Rokiem 3333.  I ukazał w niej co będzie w stolicy Polski, w sercu, do którego się zbiega jej całej, jak szeroka i długa, — krew.  Czy tylko dla śmiechu?  Zapewne, że ten Moszkopolis w miejscu gdzie stała nasza polska „Warszawa, ten powożący żydowską „ dryndulką“ potomek Czartoryskich i Zamojskich, ta żydowska lejbgwardya króla żyda, gubiąca w błocie na paradzie pantofle, i ten waleczny hrabia Lejbuś, który na balu u hrabiny Rachel dał dowód przejmującego podziwem wszystkich żydów męstwa, gniotąc odważnie pająka, który się spuszczał z brudnego sufitu na głowę księżniczki Jesielównej, na każde usta uśmiech sprowadzić muszą, ale któż z nas nie zasępi się poważnie, gdy rozejrzawszy się po drogiej mu Warszawie, ujrzy obce mu i wrogie tłumy przepełniające wszystkie jej ulice, większość już domów naszych w żydów rękach, mnogość na każdym kroku sklepów, rozbrzmiewających dźwiękami obcego nam języka?  Więc gdy to ujrzy, śmiech podobny zniknie niezawodnie wtedy z jego ust, i dojdzie on do przekonania, że wielki obywa­tel, chciał w swojej pracy wyprorokować przyszłość Warszawie, jeżeli się nie opamięta, i spojrzawszy oko w oko niebezpieczeństwu, nie odżegna się od niego wysiłkiem woli.  Rzeczywiście, Niemcewicz pisząc swój rok 3333, ten cel na widoku miał.  Pragnął nas przestrzedz,  Pragnął nas przerazić,  Pragnął zbudzić w nas patryotyczną czujność.  Bo widział że źle się dzieje, że podkopują się podstawy naszego bytu, że obcy i wrogi przybysz, kopie nam powoli grób.  Rozpajając i niszcząc lichwą naszego chłopa,  Jak potop zalewając nasze miasta,  Znieprawiając naszą prasę,  Jad gangreny sącząc powoli w nasze żyły.  Taki nie inny cel miał on na widoku,  Do tego, jako kochający Polskę wierny jej syn, zmierzał.  A że patrzał jasno, więc widział więcej niż inni,