O krok od skandalu (Romans Historyczny) - Christine Merrill - ebook

O krok od skandalu (Romans Historyczny) ebook

Christine Merrill

3,9

Opis

Gdy panny Strickland dowiadują się, że rodzinną posiadłość odziedziczy daleki kuzyn z Ameryki, wpadają w popłoch. Nowy właściciel zapowiada inwentaryzację, a ich babcia niestety sprzedała sporo cennych przedmiotów. Hope Strickland szybko układa plan – najpierw odzyska rodzinne pamiątki, potem oczaruje kuzyna zza oceanu i wyjdzie za niego za mąż. W ten sposób babcia i siostra nie stracą dachu nad głową. W wyprawach do londyńskich lombardów towarzyszy jej wynajęty przez szwagra Gregory Drake. Ten irytująco przystojny mężczyzna wyciągnął z kłopotów niejedną arystokratyczną rodzinę. Jest skuteczny, ale ma kiepskie pochodzenie, Hope wie, że powinna go trzymać na dystans. A jednak pozwala mu się pocałować i chociaż odczuwa z tego powodu wyrzuty sumienia, to przede wszystkim ma ochotę przekonać się, jak to jest być prawdziwą skandalistką.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 286

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (52 oceny)
16
18
13
5
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Master89wt

Z braku laku…

O matko, główna bohaterka była tak irytująca, że ledwo doszłam do końca książki. za to Charity była wykreowana nieźle, mam nadzieję, że kolejna część będzie ciekawsza.
00

Popularność




Christine Merrill

O krok od skandalu

Tłumaczenie: Zofia Uhrynowska-Hanasz

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020

Tytuł oryginału: A Kiss Away from Scandal

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Ltd, 2018

Redaktor serii: Grażyna Ordęga

Opracowanie redakcyjne: Grażyna Ordęga

© 2018 by Christine Merrill

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Romans Historyczny są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-5486-1

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

Clarze Bloczynski: może być tylko jedna taka.

Rozdział pierwszy

– Mam problem.

Gregory Drake już tak miał, że większość jego rozmów zaczynała się od tych słów, choć gdy się miało na uwadze jego niezwykłą profesję, to nie było się czemu dziwić.

Bo Gregory zajmował się naprawami.

Jednakże nie w potocznym tego słowa znaczeniu. Zegarmistrz naprawia zegarki, druciarz garnki, natomiast Gregory, który nie był zwykłym rzemieślnikiem, tylko nadzwyczajnym znawcą natury ludzkiej, naprawiał życiowe ścieżki. Zgłaszali się do niego po pomoc ludzie z klas wyższych, gdy znaleźli się w sytuacji trudnej, ambarasującej czy po prostu niewygodnej.

Bo Gregory umiał rozwiązywać ich problemy. Szybko, dyskretnie i bez zbędnych słów.

Właśnie dlatego był mile widziany w londyńskich klubach Boodle’a, White’a i wielu innych. Choć do żadnego z nich nie należał, tak często pomagał ludziom w potrzebie, że nikt nie śmiał pytać o powód jego wizyt, gdy przyciszonym głosem wiódł rozmowy z ważnymi osobistościami. I mimo że członkowie socjety traktowali go jak kogoś z niższej sfery, to nawet ci wysoko postawieni, by nie robić kłopotu przyjaciołom, darzyli go szacunkiem. A nade wszystko nie chcieli zadzierać z kimś, na kogo mogli liczyć w trudnych chwilach.

Gregory wyciągnął nogi w stronę kominka, by pozbyć się styczniowego chłodu, po czym spojrzał wyczekująco na mężczyznę siedzącego w fotelu naprzeciwko.

– Czy pański problem dotyczy kobiety?

Aż do dnia ślubu James Leggett był osławionym rozpustnikiem, uganiał się za kobietami i często wywoływał skandale.

Leggett roześmiał się.

– W grę wchodzi kilka kobiet, ale nie w tym sensie, jak pan zapewne sądzi, mając na względzie moją reputację. Nie, nie jest to sprawa sercowa.

– Skoro więc nie chodzi o affaire de coeur, to na czym polega problem?

– Sprawa dotyczy rodziny mojej żony – odparł Leggett z westchnieniem. – Wszystkie te panie są urocze, ale jest ich stanowczo za dużo jak na jednego mężczyznę.

– Właśnie dlatego pan się do mnie zgłosił? – zapytał Gregory, skinieniem głowy zaznaczając, że domyśla się, w czym rzecz.

– Gałęzie drzewa genealogicznego rodziny Stricklandów są tak obwieszone kobietami, że to drzewo zaczyna obumierać. Moja ukochana Faith ma dwie siostry i babkę.

– Hrabinę Comstock, wdowę – dopowiedział Gregory, by zaznaczyć, że jest dobrze zorientowany. – Hrabia nie miał braci, a wszyscy trzej jego synowie nie żyją. Rozumiem jednak, że znalazł się jakiś daleki kuzyn w Ameryce, który dziedziczy tytuł hrabiowski.

– No właśnie. – Leggett skinął głową. – To stawia panie w dość niezręcznej sytuacji.

Wśród uczciwych ludzi nie byłoby problemu. W opinii Gregory’ego na mężczyznach powinien spoczywać prawny obowiązek zabezpieczenia przyszłości żeńskim członkom rodziny, a dobra familijne powinny być sprawiedliwie podzielone między rodzeństwo niezależnie od płci. Kto by jednak liczył się w tej sprawie z opinią człowieka, który nie dziedziczył majątku. Tak samo jak nie ma sensu rozmawiać o reformach z kimś, komu dobrze się wiedzie w tych czasach.

Gregory podumał chwilę, po czym oznajmił:

– Ująłbym to tak: ostatni hrabia zostawił im jakieś nędzne grosze, ale panie obawiają się, że nowy spadkobierca odbierze im również i to.

– Nie ma obawy, że panie umrą z głodu – pośpiesznie wtrącił Leggett. – Jeśli nie on, to ja wezmę to na siebie. Ale panie się denerwują. Spadkobierca zamówił audyt majoratu, który ma być gotowy na jego przyjazd.

Nagle wszystko stało się jasne.

– Innymi słowy, są jakieś problemy finansowe, czy tak?

– Hrabina jest uroczą osobą – powiedział Leggett z uśmiechem. – Czarującą i obdarzoną przemiłym usposobieniem, ale niezbyt mądrą. Nie potrafi przestać udawać, że ma pieniądze, których przecież nie ma.

– I wyprzedaje rodzinną biżuterię… – mruknął Gregory. Żony arystokratów nieraz tak bardzo przyzwyczajają się do błyskotek, które noszą, że zaczynają je uważać za swoją własność, a nie za klejnoty rodowe, które należą się następnym pokoleniom.

– Nie jest aż tak źle, ale wygląda na to, że pozbywała się mebli, obrazów i najróżniejszych drobiazgów. – Leggett rozłożył ręce, pokazując w ten sposób mnogość i różnorodność sprzeniewierzonych przedmiotów. – Wszystko jak leci. A jedyny zapis tych transakcji istnieje w jej dziurawej pamięci.

– Trzeba tych przedmiotów szukać w lombardach.

– Z konną platformą do pomocy. Bóg raczy wiedzieć, co poginęło. I będę musiał odkupić te rzeczy za własne pieniądze – smętnie skwitował Leggett. – A do tego załatwić wszystko przed przyjazdem nowego Comstocka. Mówi się, że u wybrzeży Filadelfii jest pogoda sztormowa, ale to nie zatrzyma jego przedstawiciela. Moja żona ma jeszcze dwie siostry na wydaniu i bardzo się boi, że każdy tego typu skandal może źle wpłynąć na ich reputację.

– Mam pewne kontakty, które mi pomogą w odzyskaniu tych przedmiotów – pocieszył go Gregory. – Nie pan pierwszy przychodzi do mnie z takim problemem. Jeżeli się tego podejmę, to na pewno dość szybko załatwię tę sprawę.

– Ale nie miał pan jeszcze do czynienia z siostrami Strickland – z niejaką rezygnacją orzekł Leggett.

Gregory odpowiedział na to pełnym otuchy uśmiechem, jego słowa też tchnęły optymizmem:

– Mają imiona od trzech cnót chrześcijańskich, to jakich mam się spodziewać kłopotów?

– Jakich kłopotów? Jeśli mam prorokować, to wszelkich możliwych. – Leggettowi drgnęły usta, co świadczyło o gorzkim doświadczeniu, zaraz jednak jego twarz się rozpogodziła. – Moja Faith, czyli chrześcijańska Wiara, to naturalnie sama słodycz i rozkosz. Ale zarazem osoba o żelaznej woli.

– Tarcza i bastion rodziny?

– Coś w tym rodzaju – odparł Leggett. – Jest z nich najstarsza i przywykła rządzić rodziną. Ale dla jej dobra i mojego spokoju chcę ją z tego wyłączyć. Gdybym jej tylko pozwolił, wzięłaby to na siebie. Wobec tego wyjedzie na miesiąc do Włoch, co umożliwi panu załatwienie sprawy.

– Tak z pewnością będzie najlepiej – odparł ostrożnie Gregory. – A pozostałe dwie panie?

– Charity jest najmłodsza.

– Czyli Miłosierdzie… Jak mniemam, kochane dziecko.

– Ach, już nie dziecko, ma dziewiętnaście lat, ale to żadna pociecha, mówiąc oględnie. – Leggett rozejrzał się, czy ktoś nie usłyszał tego szczerego wyznania. – Blade dziewczę z językiem ostrym jak brzytwa i rozbuchanym intelektem. Mogłaby być wielką pomocą, gdyby tylko zdołał ją pan skłonić, by na chwilę odłożyła książki i wyszła z biblioteki. Ma umysł mistrza szachowego, więc jeśli będzie przeciwko panu, to przegra pan batalię, zanim ją pan rozpocznie.

Gregory skinął głową. Już wiedział, że musi zdobyć przychylność Charity.

– A ta trzecia? Hope, czyli Nadzieja?

– To enfant perdu, w sensie wojskowym naturalnie.

– Zagubione dziecko? – Gregory w milczeniu czekał na odpowiedź Leggetta, który właśnie łykał drinka.

– Wie pan, co w wojsku znaczy sprawa beznadziejna? Żołnierze idą na pewną śmierć, szarżują na armaty wroga. Zagubione dzieci, tak się nazywa takich żołnierzy.

– Liczą na nagrodę.

– Mimo prawie pewnej przegranej – potwierdził Leggett. – To najlepsza charakterystyka Hope Strickland, dziewczyny z planem. Według mnie z głupim planem. Ale to jej pomysł i nikt Hope od niego nie odwiedzie.

– A jakiż to plan?

– Otóż ma zamiar poślubić nowego hrabiego, kiedy tylko stanie na brytyjskiej ziemi. Uważa, że gdy się wżeni w rodzinę, to nie pozostanie mu nic innego, jak tylko przełknąć wiadomość, że wdowa beztrosko uszczupliła jego schedę.

– To byłoby korzystne – powiedział Gregory.

– Oszczędziłoby nam trudu szukania męża dla Charity – zgodził się Leggett. – Odrzuciła propozycję Faith, by zamieszkać z nami, i unika dżentelmenów, którzy mogliby starać się o jej rękę. Ale jeśli Hope złowi hrabiego, to Charity zostanie na wsi w bibliotece rezydencji Comstocków i wszystko będzie po staremu. – Zabrzmiało to tak, jakby Leggett opisywał cenny mebel, zbyt ciężki, by go ruszyć. – Tak czy inaczej – ciągnął – hrabia powinien mieć jakiś wpływ na wybór żony.

– A pan nic o nim nie wie – dodał Gregory. – Przecież może być już żonaty.

– Oczywiście… Albo za młody na małżeństwo. Albo za stary, żeby w ogóle o tym myśleć. A poza tym musiałby być człowiekiem na tyle wielkodusznym, by wybaczyć to podkradanie i w pierwszym rzędzie zadbać o dobre imię rodziny, a nie o pieniądze związane z nowym tytułem.

– Może w ogóle nie będzie to ktoś odpowiedni dla dobrze urodzonej panny – dodał Gregory.

– Nic o nim nie wiemy. Równie dobrze może być debilem, łajdakiem, zboczeńcem lub pijanicą, a ja nie mogę pozwolić na to, by Hope wpakowała się w jakieś nieszczęście, żeby utrzymać status quo dla dobra swej najmłodszej siostry.

Na twarzy Leggetta pojawił się znany Gregory’emu wyraz skrajnego zatroskania, który nieraz widywał u swoich klientów w sytuacjach bez wyjścia.

– Kobiety już takie są, że miewają różne pomysły – pocieszającym tonem skwitował Gregory. – Szczególnie kiedy myślą o rodzinie, a nie o sobie.

– Niewiele brakowało, by moja żona popełniła podobne szaleństwo. Kiedy ją poznałem, zamierzała wyjść za mąż dla pieniędzy, a nie z miłości. – Na twarzy Leggetta zagościł uśmiech. – Szczęśliwie zdołałem temu zapobiec, ale przecież nie mogę ożenić się ze wszystkimi siostrami tylko po to, by je ratować przed nimi samymi. – Znacząco spojrzał na Gregory’ego, sugerując, że odnajdywanie straconych przedmiotów nie będzie najtrudniejszą częścią jego zadania.

– Nie sądzi pan, że ja… – Gregory urwał. – Nie oczekuje pan chyba, że znajdę im mężów. – Szczycił się wprawdzie tym, że jest człowiekiem, który potrafi sprostać każdemu zadaniu, ale swataniem się nie zajmował.

– Niech Bóg broni! Wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że Charity to stracona pozycja. Ale Hope dostała od Boga aż nadto urody i wdzięku, by bez trudu znaleźć męża, gdyby tylko spróbowała się za nim rozejrzeć. Szkoda, żeby umknął nam sezon towarzyski, szkoda też odrzuconych ofert. A ona siedzi jak królewna uwięziona w wieży i czeka na ratunek, który może nigdy nie nadejść.

– Czy pan sobie życzy, bym przeprowadził wywiad co do spadkobiercy?

– Każda informacja byłaby cenna – odparł Leggett. – Gdyby pan na przykład odkrył, że jest w Ameryce jakaś żona i dziesiątka małych Stricklandów, to należy zawiadomić o tym Hope, żeby poniechała swoich planów.

– A jeśli mi się nie uda?

– Nie będę miał nic przeciwko temu, by pan dość swobodnie traktował prawdę – oznajmił Leggett. Innymi słowy, na swój sposób był takim samym optymistą, jak panna Hope Strickland, kierując się dość niefrasobliwą zasadą, że „wszystko jakoś da się załatwić po naszej myśli”.

Natomiast wielce doświadczony w tej materii Gregory Drake wiedział, że jednak nie wszystko.

– Pan sobie życzy, żebym ją oszukał? – zapytał, nie owijając w bawełnę. Nie był jednym z wysoko urodzonych, lecz cenił swój honor, czasem bardziej niż jego klienci cenili swój. A w tym konkretnym przypadku, gdyby już musiał dopuścić się kłamstwa, to nie ukrywałby tego przeniewierstwa pod eleganckim eufemizmem w rodzaju „swobodnego traktowania prawdy”.

Leggett westchnął.

– Zależy mi tylko na tym, żeby rozejrzała się wśród zainteresowanych ożenkiem dżentelmenów, których ma dosłownie pod nosem. No cóż, niech pan robi, co może, żeby ją przekonać. Szczegóły pozostawiam panu.

– Dziękuję bardzo. – To oznaczało, że ma dość dużą swobodę ruchów, zanim będzie musiał uciec się do oszustwa. I oby nie musiał.

– Jak rozumiem, obmyśli pan sensowny plan, ale nie sam, tylko we współpracy z panną Hope, bo to ona ma listę przedmiotów do odzyskania. – Leggett uśmiechnął się z satysfakcją jak człowiek, któremu, zamiast coś skomplikować, udało się to coś uprościć.

No to mam kłopot, pomyślał Gregory, ale swoje obawy wyraził ostrożnie, by nie sprzeciwiać się człowiekowi, który zamierzał go wynająć.

– Z doświadczenia wiem, że im mniej rodzina angażuje się w takie sprawy, tym szybciej udaje się je rozwiązać.

– Nie mówiłem, że będzie łatwo – odparł Leggett z tym samym uśmiechem zadowolenia. Widocznie myśl, że ktoś inny doświadczy tego, co siostry Strickland i ich zwariowana babka jemu zgotowały, sprawiła mu przyjemność. – Jako człowiek uczciwy zapłacę panu podwójne honorarium, ponieważ oczekuję rozwiązania dwóch problemów, nie jednego.

Na stole pojawiło się więcej pieniędzy, nim jeszcze Gregory otworzył usta, żeby postawić swoje warunki. A był pewien, że odzyska utracone rodzinne pamiątki, no i czy to trudne zadanie zapobiec małżeństwu, które jest mało prawdopodobne nawet bez jego interwencji?

Zauważył uśmiech Leggetta, zawahał się… i usłyszał:

– A więc potrójne wynagrodzenie. Wyjeżdżam na kontynent i chcę mieć pewność, że sprawa zostanie załatwiona.

– Proszę uważać sprawę za załatwioną. – Oferta była zbyt lukratywna, żeby ją odrzucić. Ale Gregory już czuł narastający niepokój.

– Dziękuję. Panna Hope Strickland, panna Charity i ich babcia są podczas sezonu towarzyskiego w Londynie w miejskiej rezydencji Comstocków przy Harley Street. Powiem im, że mają się spodziewać pańskiej wizyty.

– Bardzo dobrze – odparł Gregory, choć przyjęcie tego zlecenia dobrze nie wróżyło. Oczywiście poza wynagrodzeniem. I to wystarczyło na wykrzesanie uśmiechu, którym obdarzył swojego nowego pracodawcę.

– Mam nadzieję, że sprawa pozostanie między nami? – powiedział trochę zakłopotany Leggett. Nie przywykł do trudności, a teraz prosił o pomoc.

– Jak zawsze będę uosobieniem dyskrecji – odparł Gregory.

Gdy ktoś żyje z porządkowania spraw wysoko urodzonych, dyskrecję ma wpisaną w zawód.

Rozdział drugi

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
Karta redakcyjna
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty