Jak przekonać (prawie) każdego - Jared Cooney Horvath - ebook

Jak przekonać (prawie) każdego ebook

Jared Cooney Horvath

0,0

Opis

Nie wystarczy poznać triki, by być skutecznym nauczycielem. By naprawdę skutecznie przekazywać wiedzę, trzeba zrozumieć, jak ludzie przyswajają informacje.

Czego może nas nauczyć zatłoczony bar o skutecznych prezentacjach w PowerPoincie?

Co serialowe maratony ujawniają o tworzeniu trwałych wspomnień?

Dalzcego to zadine jset tak łwato pezrcztyać – i co nam mwói o nzsaym mlyśnieu?  

To poradnik dla wszystkich, którzy chcą skutecznie przekazywać innym wiedzę. Niezależnie od tego, czy robisz prezentację przed członkami swojego zespołu, prowadzisz wykład, jesteś nauczycielem, czy po prostu chciałbyś, żeby inni zapamiętywali to, co im mówisz, znajdziesz tu wartościowe i praktyczne informacje.

Książka zawiera 12 lekcji, w których autor, czerpiąc z badań naukowych oraz opisów zjawisk psychologicznych, przedstawia mechanizmy działania ludzkiego mózgu, zapamiętywania i uczenia się, i podpowiada, jak wykorzystać je przy przekazywaniu wiedzy w taki sposób, aby dotarła do odbiorców, zapadła im w pamięć i wywarła na nich wpływ. Liczne ilustracje, eksperymenty, przykłady i ćwiczenia udowadniają, że prezentowane sposoby naprawdę działają.  

Dzięki tej książce:

- zrozumiesz, jak działa nauka i zapamiętywanie,

- poznasz sposoby skutecznego przekazywania informacji,

- staniesz się mówcą, którego wszyscy chcą słuchać.  



Dr Jared Cooney Horvath jest ekspertem w dziedzinie neurobiologii edukacyjnej. Prowadzi badania i wykłada m.in. na Uniwersytecie Harvarda, w Harwardzkiej Szkole Medycznej oraz na Uniwersytecie Melbourne.

Patron medialny:

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 225

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Dla Bub za miłość i wsparciew trakcie tego procesu

Wstęp

Wszy­scy je­ste­śmy na­uczy­cie­lami.

Każdy, kto kie­dy­kol­wiek za­po­zna­wał współ­pra­cow­nika albo klienta z no­wym pro­gra­mem lub pro­ce­durą, jest na­uczy­cie­lem.

Każdy, kto kie­dy­kol­wiek uczył no­wi­cju­sza, jak za­mach­nąć się ki­jem gol­fo­wym, ude­rzyć piłkę do ba­se­balla albo kop­nąć piłkę nożną, jest na­uczy­cie­lem.

Każdy, kto kie­dy­kol­wiek stał przed pu­blicz­no­ścią, pre­zen­tu­jąc nowy po­mysł lub kon­cep­cję, jest na­uczy­cie­lem.

Każdy, kto kie­dy­kol­wiek był ro­dzi­cem… Chyba już wy­star­czy.

Pro­blem po­lega na tym, że choć wielu z nas co­dzien­nie prze­ka­zuje wie­dzę in­nym, tylko nie­liczni zo­stali wy­szko­leni w tym, jak to ro­bić, aby po­móc słu­cha­czom w lep­szym zro­zu­mie­niu, za­pa­mię­ta­niu i póź­niej­szym wy­ko­rzy­sty­wa­niu tych in­for­ma­cji. Mó­wiąc naj­pro­ściej: ni­gdy nas nie na­uczono, jak na­uczać. Aby roz­wią­zać ten pro­blem, czy­tamy książki (bar­dzo po­dobne do tej), które opi­sują mnó­stwo tech­nik i wska­zó­wek wspo­ma­ga­ją­cych na­ucza­nie. Wy­da­wa­łoby się, że po­stę­pu­jąc zgod­nie z nimi, po­win­ni­śmy in­spi­ro­wać na­szych roz­mów­ców i wpły­wać na nich z taką samą sku­tecz­no­ścią jak naj­lepsi z nas.

Nie­stety tego typu po­rad­niki bar­dzo rzadko po­ma­gają. Aby zro­zu­mieć, dla­czego tak się dzieje, spójrz na ry­sunki obok.

Je­den z koni zo­stał na­ry­so­wany przez wiel­kiego hisz­pań­skiego ar­ty­stę Pa­bla Pi­cassa, a drugi jest dzie­łem mo­jej sze­ścio­let­niej sio­strze­nicy. Oba ry­sunki są nie­wia­ry­god­nie pro­ste, ale nie są­dzę, aby kto­kol­wiek miał trud­no­ści z ich roz­róż­nie­niem. Dla­czego?

Ilustracja 1. Dwa proste rysunki koni

Cho­ciaż Pi­casso jest znany głów­nie z blo­ko­wych fi­gur przy­po­mi­na­ją­cych po­sta­cie z dzie­cię­cych ry­sun­ków, mało kto wie, że był praw­dzi­wym mi­strzem w swoim fa­chu. W trak­cie swo­jego ży­cia zdo­łał opa­no­wać pra­wie każdy pod­sta­wowy styl sztuki.

Ilustracja 2. Wiele stylów Picassa

Moja sio­strze­nica, ry­su­jąc ko­nia, ro­biła to z per­spek­tywy sto­sun­kowo ni­skiego po­ziomu zro­zu­mie­nia. Każda kre­ska ma tu swoje miej­sce i ła­two można roz­po­znać czy­stą pro­stotę tej tech­niki. Ina­czej było z Pi­cas­sem, gdy ry­so­wał ko­nia na gó­rze: jego ry­su­nek jest re­zul­ta­tem do­głęb­nego i szcze­gó­ło­wego zro­zu­mie­nia rze­mio­sła. Każda krzywa od­zwier­cie­dla wy­bór, świa­do­mość i cel, które za­prze­czają po­zor­nej pro­sto­cie tej po­staci.

I wła­śnie dla­tego po­rad­niki tak rzadko są sku­teczne. Cho­ciaż przed­sta­wione w nich wska­zówki i tech­niki mogą oka­zać się przy­datne w okre­ślo­nych oko­licz­no­ściach, to brak wie­dzy o tym, w jaki spo­sób się uczymy i za­pa­mię­tu­jemy, spra­wia, że bez­myśl­nie sto­su­jemy się do rad, nie ro­zu­mie­jąc za bar­dzo, dla­czego dzia­łają lub nie. Osta­tecz­nie efekt na­szych wy­sił­ków czę­ściej przy­po­mina ko­nia mo­jej sio­strze­nicy niż ry­su­nek Pi­cassa: pró­bu­jemy na­śla­do­wać po­wierz­chowną pro­stotę, nie wie­dząc, jak mo­dy­fi­ko­wać, per­so­na­li­zo­wać oraz do­sto­so­wy­wać tech­niki do zmie­nia­ją­cej się dy­na­micz­nie sy­tu­acji.

Lu­bię to po­rów­ny­wać do go­to­wa­nia. Je­żeli dam ci szcze­gó­łowy prze­pis na cia­sto, in­stru­ujący cię krok po kroku, co masz ro­bić, praw­do­po­dob­nie nie bę­dziesz mieć trud­no­ści z za­sto­so­wa­niem się do mo­ich wska­zó­wek. Zmik­suj trzy jajka z ma­słem, do­daj pełne mleko, wy­mie­szaj z mąką… Nic trud­nego. Ale co, je­śli aku­rat w domu nie masz ja­jek? Albo masz aler­gię na mleko? Bez głęb­szego zro­zu­mie­nia celu uży­cia po­szcze­gól­nych skład­ni­ków oraz ich wza­jem­nych re­la­cji mo­żesz ła­two się po­gu­bić i nikt ci nie pod­po­wie, ja­kie zmiany na­leży wpro­wa­dzić w prze­pi­sie, żeby pa­so­wał do two­jej uni­kal­nej kuchni, uni­kal­nych sma­ków albo uni­kal­nych wy­ma­gań.

Je­śli chcemy, żeby na­sze na­ucza­nie było sku­teczne, mu­simy zro­bić coś wię­cej niż tylko po­dać pro­sty prze­pis: mu­simy do­brze po­znać me­cha­ni­zmy, dzięki któ­rym prze­pis daje wy­śmie­nite re­zul­taty. In­nymi słowy, mu­simy zo­stać Pi­cas­sami na­ucza­nia.

I taki jest cel mo­jej książki. Przed­sta­wię ci 12 pod­sta­wo­wych kon­cep­cji do­ty­czą­cych tego, jak lu­dzie my­ślą, uczą się i za­pa­mię­tują. Będę po­sił­ko­wał się wy­ni­kami róż­nych ba­dań na te­mat mó­zgu, przed­sta­wiał opisy zja­wisk psy­cho­lo­gicz­nych, a także prze­pro­wa­dzał wiele cie­ka­wych eks­pe­ry­men­tów. Chcę ci po­móc wpro­wa­dzić te kon­cep­cje w ży­cie oraz le­piej je zro­zu­mieć, tak aby wszyst­kie in­for­ma­cje, które chcesz prze­ka­zać in­nym lu­dziom, zo­stały do­brze za­pa­mię­tane i wy­warły na nich od­po­wiedni wpływ – bez względu na sy­tu­ację lub oto­cze­nie.

Za­nim jed­nak za­czniemy, chcę wspo­mnieć o dwóch rze­czach, które praw­do­po­dob­nie już wiesz.

Po pierw­sze, kon­cep­cje, które bę­dziemy tu­taj oma­wiać, są fun­da­men­tem ucze­nia się i mają silne wspar­cie w po­staci wy­ni­ków ba­dań na te­mat mó­zgu i za­cho­wań czło­wieka. W tym przy­padku, gdy mó­wię „ba­da­nie”, nie mam na my­śli ja­kie­goś po­je­dyn­czego, za­po­mnia­nego eks­pe­ry­mentu na szczu­rach prze­pro­wa­dzo­nego w 1970 roku w sy­be­ryj­skiej dzi­czy, lecz sta­ran­nie opi­sane i wie­lo­krot­nie po­wtó­rzone ba­da­nia obej­mu­jące dzie­siątki lat pracy na­uko­wej. Nie mu­sisz mi wie­rzyć na słowo. Pod ko­niec książki znaj­dziesz link do ob­szer­nej strony in­ter­ne­to­wej ze źró­dłami, dzięki któ­rym bę­dziesz mógł zgłę­bić do­wolny z in­te­re­su­ją­cych cię te­ma­tów.

Po dru­gie, za­wsze gdy na­uczam stu­den­tów, kur­san­tów albo ze­społy pra­cow­ni­ków, wy­znaję tę samą fi­lo­zo­fię: je­śli nie zdo­łam spra­wić, że moi słu­cha­cze do­świad­czą kon­cep­cji, o któ­rej mó­wię, to zna­czy, że sam jesz­cze jej w pełni nie zro­zu­mia­łem. Bar­dzo się sta­ra­łem prze­strze­gać tej za­sady także w książce. Stąd te po­zor­nie przy­pad­kowe zmiany stylu i for­ma­to­wa­nia. Cho­ciaż nie­które moje de­cy­zje mogą ci się cza­sami wy­da­wać dziwne i dez­orien­tu­jące, za­pew­niam, że każda z nich ma kon­kretny cel zwią­zany z za­pa­mię­ty­wa­niem in­for­ma­cji. Cza­sami nie bę­dziesz od razu ro­zu­mieć, dla­czego uży­łem da­nego ob­razu, okre­śle­nia albo przy­kładu, ale obie­cuję ci, że wszystko na­bie­rze sensu, gdy skoń­czysz czy­tać tę książkę.

Je­żeli masz już dość cią­głego po­wta­rza­nia tych sa­mych rze­czy współ­pra­cow­ni­kom i klien­tom; je­śli iry­tuje cię, że ucznio­wie albo spor­towcy, któ­rych tre­nu­jesz, nie ro­bią zna­czą­cych po­stę­pów; je­śli nie chce ci się już wkła­dać ca­łego serca w pre­zen­ta­cje, bo wi­dzisz, że pu­blicz­ność bar­dzo szybko o nich za­po­mina – za­siądź do czy­ta­nia.

Czas do­wie­dzieć się, jak można za po­mocą słowa prze­ko­nać (pra­wie) każ­dego.

Rozdział 1

Tekst + mowa

Czym jest czytanie, jeśli nie bezgłośną konwersacją?

Charles Lamb

Wy­obraź so­bie taką sy­tu­ację: jest piąt­kowy wie­czór, a ty sie­dzisz ze zna­jo­mym w za­tło­czo­nym pu­bie, są­cząc obrzy­dli­wie dro­gie kra­ftowe piwo. Wo­kół was tło­czą się lu­dzie, któ­rzy pro­wa­dzą oży­wione dys­ku­sje na te­mat naj­cie­kaw­szych wy­da­rzeń mi­ja­ją­cego ty­go­dnia. Jest gło­śno i cha­otycz­nie – jed­nak po­mimo tego, że dźwięki od­bi­jają się od ścian po­miesz­cze­nia, je­steś w sta­nie pro­wa­dzić sen­sowną roz­mowę ze zna­jo­mym. To prawda, że gdy chcesz za­mó­wić ko­lejne piwo, mu­sisz prze­krzy­czeć kil­ka­na­ście in­nych gło­sów ry­wa­li­zu­ją­cych o uwagę bar­mana, ale nie masz żad­nych trud­no­ści z usły­sze­niem i zro­zu­mie­niem tego, co mówi twój ko­lega.

A te­raz wy­obraź so­bie, że jest śro­dowe po­po­łu­dnie. Sie­dzisz ra­zem ze współ­pra­cow­ni­kami przy du­żym stole kon­fe­ren­cyj­nym, sub­tel­nie bu­ja­jąc się na er­go­no­micz­nym fo­telu na kół­kach, i słu­chasz pre­zen­ta­cji uroz­ma­ico­nej slaj­dami przy­go­to­wa­nymi w Po­wer­Po­in­cie peł­nymi na­głów­ków, list punk­to­wa­nych i od­no­śni­ków. Osoba wy­gła­sza­jąca pre­zen­ta­cję po­siada dużą wie­dzę i jest pełna ener­gii, jed­nak ty – po­mimo naj­szczer­szych chęci – nie je­steś w sta­nie się sku­pić ani zro­zu­mieć oma­wia­nych kon­cep­cji.

Ilustracja 3. Pub kontra PowerPoint

Na pierw­szy rzut oka te dwa sce­na­riu­sze kom­plet­nie róż­nią się od sie­bie. Co jed­nak, je­śli ci po­wiem, że zdol­ność pro­wa­dze­nia roz­mowy w gło­śnym pu­bie i nie­umie­jęt­ność za­pa­mię­ta­nia więk­szo­ści in­for­ma­cji z pre­zen­ta­cji mają tę samą przy­czynę? Aby zro­zu­mieć, co łą­czy te dwie sy­tu­acje, wy­star­czy prze­nieść uwagę na to, czym się zaj­mu­jesz do­kład­nie w tej chwili – na czy­ta­nie.

Sekretna historia czytania

Wielu lu­dzi uważa, że czy­ta­nie to bez­gło­śna czyn­ność. Bi­blio­teki zde­cy­do­wa­nie nie sta­no­wią cen­trum ha­ła­śli­wej ak­tyw­no­ści – je­dyne, co można w nich usły­szeć, to oka­zjo­nalne stłu­mione kaszl­nię­cie albo że­nu­jący chi­chot.

Dla­tego też zdzi­wić cię może in­for­ma­cja, że bez­gło­śne czy­ta­nie nie za­wsze było w mo­dzie. Aż do końca VII wieku naj­częst­szą prak­tyką było czy­ta­nie na głos. Sta­ro­żytne bi­blio­teki sta­no­wiły kom­pletne prze­ci­wień­stwo oaz ci­szy i spo­koju. Pa­no­wał w nich zgiełk i na­wet ci, któ­rzy byli sami, od­czy­ty­wali so­bie tek­sty na głos. W daw­nych cza­sach czy­ta­nie po ci­chu było taką rzad­ko­ścią, że święty Au­gu­styn po­czuł po­trzebę, aby wspo­mnieć o tym w swoim dziele za­ty­tu­ło­wa­nym Wy­zna­nia, gdy pi­sał o bi­sku­pie Am­bro­żym: „Kiedy czy­tał, wo­dził tylko oczyma po kar­tach, i bez żad­nego ru­chu ust i ję­zyka sta­rał się poj­mo­wać my­śli au­tora. Czę­sto […] znaj­do­wa­łem go tak w mil­cze­niu czy­ta­ją­cego, ni­gdy ina­czej”[1].

czy­ta­nie­na­głos­by­ło­zwią­za­nez­tym­jak­pi­sa­no­sta­ro­żyt­ne­tek­sty­bo­wiem­nie­za­wie­ra­ły­one­od­stę­pów­mię­dzy­sło­wa­mi­zna­kó­win­ter­punk­cyj­ny­cha­ni­wiel­ki­chli­ter­je­śli­pój­dzie­sz­do­lo­kal­nej­bi­blio­te­kial­bo­mu­zeum­praw­do­po­dob­nie­znaj­dziesz­wie­le­przy­kła­dów­sta­ro­żyt­ny­chrę­ko­pi­sów­grec­ki­chi­ła­ciń­skich­na­pi­sa­ny­chw­ła­śniew­ta­ki­spo­sób

Taki styl pi­sa­nia nosi na­zwę scrip­tura con­ti­nua i jest do­wo­dem na to, że kie­dyś czy­tano głów­nie na głos. Po co komu od­stępy, znaki in­ter­punk­cyjne albo wiel­kie li­tery, gdy tekst jest od­czy­ty­wany na głos? Aby zro­zu­mieć, co mam na my­śli, gło­śno prze­czy­taj po­przedni aka­pit: praw­do­po­dob­nie za­uwa­żysz, że wiele waż­nych aspek­tów ję­zyka, ta­kich jak tempo czy­ta­nia, mo­du­la­cja głosu i za­mysł, po­ja­wia się na­tu­ral­nie na eta­pie wo­ka­li­za­cji bez żad­nego wy­siłku z two­jej strony.

Je­śli trak­to­wa­nie czy­ta­nia jako czyn­no­ści an­ga­żu­ją­cej głos wy­daje ci się tro­chę dziwne albo prze­sta­rzałe, ro­zej­rzyj się do­okoła: dzie­dzic­two tej prak­tyki jest wi­doczne we wszyst­kich aspek­tach współ­cze­snej cy­wi­li­za­cji. Wy­kłady na uczelni mają po­stać od­czy­ty­wa­nia na głos waż­nych in­for­ma­cji przez jedną osobę (na­wet na­sze słowo „lek­cja” po­cho­dzi od ła­ciń­skiego lec­tio ozna­cza­ją­cego czy­ta­nie, lek­turę). Na­bo­żeń­stwa ko­ścielne czę­sto przy­bie­rają formę od­czy­ty­wa­nia na głos tek­stów przed wier­nymi ze­bra­nymi w świą­tyni. Kon­fe­ren­cje na­ukowe, prze­mowy po­li­ty­ków, a na­wet co­ty­go­dniowe fir­mowe ze­bra­nia mają tę samą struk­turę – opartą na sta­ro­żyt­nej prak­tyce pu­blicz­nego od­czy­ty­wa­nia tek­stów na głos przed więk­szą grupą słu­cha­czy.

Po tym, jak na prze­ło­mie VIII i IX wieku ir­landzcy mnisi za­częli wsta­wiać od­stępy mię­dzy sło­wami, trend ten roz­po­wszech­nił się w ca­łej Eu­ro­pie, a wraz z nim przy­szła moda na czy­ta­nie po ci­chu. Wy­gląda więc na to, że dzięki gru­pie śre­dnio­wiecz­nych mni­chów mo­żesz przejść do dal­szej lek­tury, nie mar­twiąc się wi­zją pre­zen­to­wa­nia tych tre­ści w for­mie ust­nej…

… A może to nie do końca prawda?

Wy­star­czy chwilę się za­sta­no­wić, aby uświa­do­mić so­bie, że kon­cep­cja czy­ta­nia „po ci­chu” nie jest do końca trafna. Je­śli sku­pisz się na tym, co się dzieje w two­jej gło­wie, kiedy czy­tasz to zda­nie, praw­do­po­dob­nie pierw­szą rze­czą, jaką za­uwa­żysz, bę­dzie to, że coś sły­szysz (a mó­wiąc do­kład­niej – ko­goś).

Gdzieś głę­boko w two­jej gło­wie ja­kiś głos od­czy­tuje każde słowo, które na­po­tyka twój wzrok. W dzie­wię­ciu przy­pad­kach na dzie­sięć iden­ty­fi­ku­jesz ten głos jako wła­sny, ale nie za­wsze tak jest:

„I ate his li­ver with a side of fava be­ans and a nice Chianti”.

„I did not have se­xual re­la­tions with that wo­man”.

„That’s one small step for man, one giant leap for man­kind”[2].

Ilustracja 4. Jego jedwabisty baryton żyje w twojej głowie

Je­żeli ko­ja­rzysz te wy­po­wie­dzi, to bar­dzo moż­liwe, że czy­ta­jąc je, sły­szysz ko­lejno: przy­pra­wia­jący o ciarki głos Hop­kinsa, głos pew­nego sie­bie Clin­tona i głos Arm­stronga do­bie­ga­jący ze skrze­czą­cego gło­śnika. Oka­zuje się, że gdy czy­tamy słowa, które bar­dzo ko­ja­rzą nam się z okre­śloną osobą, sły­szymy jej głos. (Oczy­wi­ście dzieje się tak tylko wtedy, gdy znamy osobę, któ­rej wy­po­wiedź czy­tamy. Nie wy­obra­żam so­bie ni­kogo, no, może z wy­jąt­kiem mo­jej mamy, kto w tej chwili sły­szałby mój głos. Cześć, mamo!).

Wi­dać więc wy­raź­nie, że czy­ta­nie po ci­chu ma nie­wiele wspól­nego z ci­szą. Jed­nak ja­kie zna­cze­nie może to mieć dla tre­ści tego roz­działu? Aby zro­zu­mieć, dla­czego za­bra­łem cię w tę sza­loną po­dróż po hi­sto­rii czy­ta­nia, mu­simy na chwilę zmie­nić te­mat i przyj­rzeć się in­nemu – po­zor­nie nie­zwią­za­nemu z tym wszyst­kim – za­gad­nie­niu.

Dwukrotnie więcej pracy, dwukrotnie mniejszy efekt

Eksperyment 1.

Do prze­pro­wa­dze­nia tego eks­pe­ry­mentu bę­dziesz po­trze­bo­wać dwóch źró­deł dźwięku, z któ­rych od­two­rzysz czy­jeś wy­po­wie­dzi (w moim przy­padku naj­prost­szym ze­sta­wie­niem jest te­le­wi­zor i ra­dio).

Włącz te­le­wi­zor i po­szu­kaj ja­kie­goś pro­gramu in­for­ma­cyj­nego. Treść nie ma zna­cze­nia – mogą to być wia­do­mo­ści, sport albo po­goda. Po pro­stu znajdź ka­nał, na któ­rym ktoś coś mówi.Włącz ra­dio i po­szu­kaj ga­da­ją­cej sta­cji. Tu­taj treść rów­nież jest nie­istotna. Po pro­stu znajdź sta­cję, w któ­rej ktoś coś mówi.A oto twoje za­da­nie: po­sta­raj się jed­no­cze­śnie zro­zu­mieć słowa do­cho­dzące z te­le­wi­zora i z gło­śnika ra­dio­wego. No da­lej, spró­buj…

Praw­do­po­dob­nie ten eks­pe­ry­ment spra­wił ci dużo trud­no­ści (i był dość iry­tu­jący). Więk­szość z nas jest w sta­nie zro­zu­mieć słowa do­cho­dzące z te­le­wi­zora, ale tylko wtedy, gdy zi­gno­ru­jemy głos z ra­dia. Cza­sami na­wet je­ste­śmy w sta­nie do­kład­nie po­wie­dzieć, w któ­rym mo­men­cie na­sza uwaga „prze­ska­kuje” mię­dzy dwoma gło­sami, zu­peł­nie jakby w na­szej gło­wie znaj­do­wał się fi­zyczny prze­łącz­nik.

Na­ukowcy na­zy­wają to słu­cha­niem dy­cho­tycz­nym. Eks­pe­ry­ment ten po­ka­zuje, że cho­ciaż po­tra­fimy słu­chać wielu lu­dzi mó­wią­cych w tym sa­mym cza­sie, je­ste­śmy w sta­nie zro­zu­mieć tylko jed­nego z nich. A oto ważna in­for­ma­cja: kiedy pró­bu­jemy się sku­pić na dwóch wy­po­wie­dziach wy­gła­sza­nych w tym sa­mym cza­sie (tak jak przed chwilą), za­zwy­czaj nie ro­zu­miemy ani jed­nej, ani dru­giej! To tro­chę tak, jak­by­śmy oglą­dali jed­no­cze­śnie dwa różne od­cinki ulu­bio­nego se­rialu: cho­ciaż mają wiele cech wspól­nych (ci sami bo­ha­te­ro­wie, ta sama mu­zyka, ta sama fa­buła), je­ste­śmy zmu­szeni do szyb­kiego prze­łą­cza­nia uwagi mię­dzy jed­nym a dru­gim, a wtedy siłą rze­czy prze­ga­piamy ważne in­for­ma­cje z obu od­cin­ków. Po pew­nym cza­sie wszystko traci sens i spój­ność, a my czu­jemy się nie­pewni i zdez­o­rien­to­wani (Kim był ten fa­cet? Dla­czego ona tak na­gle się roz­zło­ściła? Za­raz, za­raz, gdzie jest Ed­dard Stark?).

Aby zro­zu­mieć, dla­czego słu­cha­nie dy­cho­tyczne jest nie­sku­teczne, mu­simy od­być krótką wy­cieczkę po mó­zgu.

Za ro­zu­mie­nie słowa mó­wio­nego od­po­wie­dzialne są trzy główne ob­szary. Pierw­szy z nich to kora słu­chowa. Ta część mó­zgu prze­twa­rza wła­ści­wo­ści do­cho­dzą­cych dźwię­ków, ta­kie jak wy­so­kość tonu czy gło­śność. Istotne jest to, że obej­muje ona obie pół­kule mó­zgowe. Dla­tego pod­czas eks­pe­ry­mentu sły­sze­li­śmy dźwięki za­równo z te­le­wi­zora, jak i z ra­dia. Nasz mózg ma wy­star­cza­jąco dużo ście­żek neu­ro­no­wych, żeby bez więk­szego trudu prze­two­rzyć dźwięki do­cho­dzące do oby­dwojga uszu. Ce­lem eks­pe­ry­mentu było jed­nak nie tylko usły­sze­nie dwóch róż­nych ście­żek dźwię­ko­wych, lecz także zro­zu­mie­nie każ­dej z nich.

Ilustracja 5. Twój mózg słuchający ustnych wypowiedzi

Na­stępne dwie czę­ści mó­zgu, które po­ma­gają zro­zu­mieć słowo mó­wione, to ośro­dek Broki i ośro­dek Wer­nic­kego. Prze­twa­rzają one słowo mó­wione tak, aby nadać mu sens. Co waż­niej­sze, znaj­dują się tylko po jed­nej stro­nie mó­zgu (u więk­szo­ści lu­dzi jest to lewa pół­kula). Ozna­cza to, że choć po­cząt­kowo pod­sta­wowe dźwięki ję­zyka są prze­twa­rzane przez obie pół­kule, póź­niej słowo mó­wione zo­stają prze­kie­ro­wane do tych dwóch ośrod­ków. Jak praw­do­po­dob­nie się do­my­ślasz, sta­no­wią one wą­skie gar­dło ca­łego pro­cesu.

Ilu­stracja 6. Wąskie gardło w postaci ośrodków Broki i Wernickego

Jest ono kon­tro­lo­wane przez trze­cią część mó­zgu od­po­wie­dzialną za zro­zu­mie­nie ust­nych wy­po­wie­dzi: lewy za­kręt czo­łowy dolny. Uważa się, że gdy pró­bu­jemy zro­zu­mieć dwie osoby mó­wiące jed­no­cze­śnie, ten ob­szar sku­tecz­nie blo­kuje je­den głos, a drugi prze­pusz­cza przez wą­skie gar­dło, czyli ośrodki Broki i Wer­nic­kego. To wła­śnie jest nasz fi­zyczny prze­łącz­nik, który mo­gli­śmy po­czuć pod­czas eks­pe­ry­mentu. Kiedy na­sza uwaga prze­ska­ki­wała mię­dzy te­le­wi­zo­rem a ra­diem, lewy za­kręt czo­łowy dolny na zmianę blo­ko­wał je­den i drugi stru­mień in­for­ma­cji.

Czę­sto wy­obra­żam so­bie to wą­skie gar­dło jako ko­lejkę do kon­troli bez­pie­czeń­stwa na lot­ni­sku. Ta me­ta­fora nie jest jed­nak do końca trafna, po­nie­waż na lot­ni­sku po upły­wie okre­ślo­nego czasu każdy z pa­sa­że­rów prze­cho­dzi kon­trolę i może pójść do swo­jego sa­mo­lotu. Na­to­miast w przy­padku ośrod­ków Broki i Wer­nic­kego każda in­for­ma­cja, która nie do­trze do wą­skiego gar­dła na­tych­miast, cał­ko­wi­cie prze­pada. Nie ma żad­nej ko­lejki ani li­sty ocze­ku­ją­cych. Wszyst­kie ustne wy­po­wie­dzi za­blo­ko­wane przez lewy za­kręt czo­łowy dolny zni­kają na do­bre: nie mamy już do nich do­stępu i nie mo­żemy prze­two­rzyć żad­nej z tych in­for­ma­cji.

A te­raz upo­rząd­kujmy so­bie wszyst­kie in­for­ma­cje, które do­tych­czas po­zna­li­śmy.

Czy­ta­nie dychotyczne?

Eksperyment 2.

Do tego eks­pe­ry­mentu bę­dziesz po­trze­bo­wać urzą­dze­nia, z któ­rego będą do­cho­dzić dźwięki czy­jejś wy­po­wie­dzi (te­le­wi­zor w zu­peł­no­ści wy­star­czy) i jed­nego tek­stu pi­sa­nego (pod­po­wiedź: mo­żesz użyć tego, który trzy­masz w ręku!).

Włącz te­le­wi­zor i po­szu­kaj pro­gramu typu ga­da­jące głowy. Tak jak w przy­padku po­przed­niego eks­pe­ry­mentu, treść nie ma zna­cze­nia – po pro­stu znajdź ka­nał, na któ­rym ktoś coś mówi.Otwórz tekst na frag­men­cie, któ­rego nie znasz (mo­żesz po pro­stu prze­rzu­cić do przodu kilka kar­tek tej książki).A oto twój cel: po­sta­raj się słu­chać tego, co mó­wią w te­le­wi­zji, czy­ta­jąc po ci­chu książkę – i jed­no­cze­śnie ro­zu­mieć oba stru­mie­nie in­for­ma­cji. No da­lej, spró­buj…

Ży­jemy w cią­głym po­śpie­chu, dla­tego czę­sto sta­ramy się wy­ko­rzy­stać każdą wolną chwilę na czy­ta­nie: w po­ciągu do pracy, w za­tło­czo­nej ka­wiarni, w ko­lejce w banku. Je­ste­śmy przy­zwy­cza­jeni do czy­ta­nia w ha­ła­sie i rzadko mamy trud­no­ści ze zro­zu­mie­niem tek­stu. Być może dla­tego dla wielu lu­dzi szo­ku­jące jest to, że nie po­tra­fimy zro­zu­mieć tego, co czy­tamy, gdy jed­no­cze­śnie pró­bu­jemy zro­zu­mieć to, co mówi ktoś inny.

Aby się do­wie­dzieć, dla­czego tak jest, wróćmy do mó­zgu.

Spójrz na ry­su­nek po­ni­żej. Do­strze­gasz coś zna­jo­mego?

Ilustracja 7. Twój mózg czyta po cichu… Czy coś wygląda znajomo?

Kiedy czy­tasz, w mó­zgu ak­ty­wo­wany jest ob­szar zwany korą wzro­kową. Jest to część mó­zgu, która prze­twa­rza tylko wi­zu­alne wła­ści­wo­ści ob­ra­zów do­cie­ra­ją­cych do two­ich oczu, ta­kie jak ko­lory, kra­wę­dzie i ruch. I ma to sens: na po­czątku pro­cesu czy­ta­nia mu­simy zo­ba­czyć słowa, za­nim bę­dziemy mo­gli je prze­czy­tać.

I tu­taj robi się cie­ka­wie. Nie­malże na­tych­miast po ak­ty­wa­cji kory wzro­ko­wej włą­czają się kora słu­chowa oraz ośrodki Broki i Wer­nic­kego. Dla­czego pod­czas ci­chego czy­ta­nia w mó­zgu ak­ty­wują się ob­szary od­po­wie­dzialne za mowę? To pro­ste: hi­sto­ryczne przej­ście z czy­ta­nia na głos do czy­ta­nia po ci­chu wcale nie było wielką zmianą, lecz je­dy­nie prze­nie­sie­niem wer­ba­li­za­cji ze strun gło­so­wych do mó­zgu. In­nymi słowy, twój mózg prze­twa­rza głos, za po­mocą któ­rego czy­tasz w my­ślach, nie­malże iden­tycz­nie, jak gdyby był to praw­dziwy, sły­szalny głos. I wła­śnie dla­tego jed­no­cze­sne czy­ta­nie tek­stu i słu­cha­nie czy­jejś wy­po­wie­dzi jest tym sa­mym, co próba zro­zu­mie­nia dwóch osób mó­wią­cych na­raz. Po pro­stu się nie da!

Po­wtó­rzę to raz jesz­cze: nie je­ste­śmy w sta­nie zro­zu­mieć tek­stu, który czy­tamy, jed­no­cze­śnie pró­bu­jąc zro­zu­mieć głos, któ­rego słu­chamy.

Wła­śnie dla­tego na po­czątku tego roz­działu za­mie­ści­łem ćwi­cze­nie na wy­obraź­nię. Kiedy pro­wa­dzisz roz­mowę w za­tło­czo­nym pu­bie, twoja kora słu­chowa w sza­leń­czym tem­pie prze­twa­rza mnó­stwo gło­sów, do­cie­ra­ją­cych do two­ich uszu ze wszyst­kich stron. Lewy za­kręt czo­łowy dolny ma za za­da­nie prze­fil­tro­wać uni­ka­towy głos two­jego roz­mówcy za po­mocą ośrod­ków Broki i Wer­nic­kego, tak aby dało się go zro­zu­mieć. To dla­tego cho­ciaż sły­szysz dzie­siątki prze­krzy­ku­ją­cych się gło­sów, są one dla cie­bie je­dy­nie szu­mem w tle, po­nie­waż ty sku­piasz się tylko na swoim roz­mówcy i ro­zu­miesz tylko jego.

Po­dobny pro­ces można za­ob­ser­wo­wać na ze­bra­niu w sali kon­fe­ren­cyj­nej: kiedy ktoś wy­gła­sza pre­zen­ta­cję i jed­no­cze­śnie po­ka­zuje prze­peł­nione tek­stem slajdy w Po­wer­Po­in­cie, na­sza kora słu­chowa w sza­leń­czym tem­pie prze­twa­rza za­równo dźwięk głosu tej osoby, jak i dźwięk na­szego wła­snego głosu, za po­mocą któ­rego czy­tamy po ci­chu w gło­wie. Pro­blemy po­ja­wiają się na eta­pie wą­skiego gar­dła, gdy mu­simy zde­cy­do­wać, który ze stru­mieni in­for­ma­cji prze­pu­ścimy przez ośrodki Broki i Wer­nic­kego.

Z po­wyż­szych in­for­ma­cji wiesz już, że je­śli wy­bie­rzemy je­den stru­mień (po­wiedzmy, że bę­dzie to głos czy­ta­jący w gło­wie), zro­zu­miemy go bez trudu, a głos osoby prze­pro­wa­dza­ją­cej pre­zen­ta­cję zo­sta­nie za­blo­ko­wany i zmieni się w nie­zro­zu­miały szum w tle. Jed­nak w tego typu sy­tu­acjach więk­szość z nas pró­buje przy­swoić jak naj­wię­cej in­for­ma­cji. Prze­ska­ku­jemy więc mię­dzy slaj­dami a gło­sem osoby wy­gła­sza­ją­cej pre­zen­ta­cję. A wtedy dzieje się to samo, co pod­czas jed­no­cze­snego oglą­da­nia dwóch róż­nych od­cin­ków se­rialu – cierpi na tym na­sze zro­zu­mie­nie obu stru­mieni.

To dla­tego po obej­rze­niu pre­zen­ta­cji lu­dzie czę­sto są jesz­cze bar­dziej zdez­o­rien­to­wani niż przed jej roz­po­czę­ciem.

Wnioski

1. Nie zamieszczaj tekstu na slajdach (dłuższego niż kilka słów)

Czy ci się to po­doba, czy nie, pre­zen­ta­cje na slaj­dach na do­bre za­go­ściły w sal­kach kon­fe­ren­cyj­nych, kla­sach lek­cyj­nych i szat­niach. Nie­stety wielu lu­dzi trak­tuje to na­rzę­dzie jako tani za­mien­nik no­tat­ni­ków i wy­peł­nia slajdy ogromną ilo­ścią tek­stu („Je­śli za­po­mnę po­ru­szyć ważny te­mat, pu­blicz­ność po pro­stu prze­czyta o nim na slaj­dzie za mną”).

Praw­do­po­dob­nie ro­zu­miesz już, dla­czego ta me­toda nie działa. Tak jak nie je­steś w sta­nie czy­tać tej książki, słu­cha­jąc jed­no­cze­śnie te­le­wi­zji, tak samo twoi od­biorcy nie po­tra­fią czy­tać two­ich slaj­dów, słu­cha­jąc tego, co mó­wisz. Któ­reś in­for­ma­cje mu­szą zo­stać za­blo­ko­wane i wy­eli­mi­no­wane, gdy do­trą do ośrod­ków Broki i Wer­nic­kego. I co się wtedy dzieje? Za­zwy­czaj pu­blicz­ność pró­buje prze­ska­ki­wać mię­dzy gło­sem wy­kła­dowcy a slaj­dami, przez co prze­ga­pia ważne in­for­ma­cje za­równo z wy­kładu, jak i z pre­zen­ta­cji. Prze­pro­wa­dzono wiele ba­dań po­ka­zu­ją­cych, że osoby, które do­stają in­for­ma­cje w jed­nej for­mie (ust­nie lub pi­sem­nie), ro­zu­mieją i za­pa­mię­tują wię­cej niż lu­dzie otrzy­mu­jący te same in­for­ma­cje jed­no­cze­śnie za po­mocą obu me­tod (ust­nie i pi­sem­nie).

Dla­tego też na­stęp­nym ra­zem, gdy bę­dziesz prze­pro­wa­dzać pre­zen­ta­cję, nie za­miesz­czaj tek­stu na slaj­dach (a je­śli się mar­twisz, że nie zdo­łasz za­pa­mię­tać wszyst­kich waż­nych do omó­wie­nia za­gad­nień, przy­go­tuj so­bie no­tatki i w ra­zie po­trzeby z nich sko­rzy­staj).

Za­raz, za­raz. Skoro umiesz­cze­nie tek­stu na slaj­dach utrud­nia na­ukę, to co mo­żemy na nich po­ka­zać, żeby wspo­móc pro­ces ucze­nia się? O tym opo­wiem w na­stęp­nym roz­dziale.

2. Nie rozdawaj dodatkowych materiałów zawierających tekst (maksymalnie możesz zamieścić na nich tylko kilka słów)

Popu­larną prak­tyką jest wrę­cza­nie uczest­ni­kom wy­kła­dów, lek­cji albo se­sji tre­nin­go­wych do­dat­ko­wych ma­te­ria­łów, które sta­no­wią uzu­peł­nie­nie tre­ści pre­zen­to­wa­nych ust­nie. Nie­stety, je­śli te ma­te­riały za­wie­rają tekst, na­po­tkamy te same pro­blemy, co wy­żej. Aby prze­czy­tać tekst z bro­szury, trzeba wy­łą­czyć słu­cha­nie. I na od­wrót – je­śli uczest­nik bę­dzie uważ­nie słu­chał wy­kła­dowcy, nie ma szans, aby w tym sa­mym cza­sie prze­czy­tał do­dat­kowe ma­te­riały. Dla­tego lep­szym roz­wią­za­niem jest roz­da­nie ma­te­ria­łów tek­sto­wych do­piero po za­koń­cze­niu pre­zen­ta­cji. A je­śli nie ma ta­kiej moż­li­wo­ści, pa­mię­taj o li­mi­cie słów klu­czo­wych (zob. s. 28) i zaj­rzyj do na­stęp­nego roz­działu, w któ­rym znaj­dziesz kilka do­dat­ko­wych wska­zó­wek.

Ilustracja 8. Nie rób tego!

3. Wysłuchaj prezentacji

Wiemy już, że pod­czas pre­zen­ta­cji nie na­leży wy­świe­tlać slaj­dów za­wie­ra­ją­cych dużo tek­stu ani roz­da­wać pi­sem­nych ma­te­ria­łów… Ale co, je­śli to my oglą­damy pre­zen­ta­cję, a osoba, która ją wy­gła­sza, nie wie o na­szych ogra­ni­cze­niach zwią­za­nych z przy­swa­ja­niem in­for­ma­cji? Wiesz już, że aby wy­nieść jak naj­wię­cej z wy­kładu, mu­sisz wy­brać je­den stru­mień in­for­ma­cji i sku­pić się tylko na nim. Który bę­dzie lep­szy?

Palące pytanie nr 1: SŁOWA KLUCZOWE

„Co, je­śli slajd za­wiera słowa, ale tylko kilka? Mogę za­mie­ścić na nim słowa klu­czowe?”.

Oto cie­ka­wostka: po­trzeba we­wnętrz­nego prze­ło­że­nia wi­zu­al­nego tek­stu na dźwię­kową mowę po­ja­wia się tylko wtedy, gdy czy­tamy dłuż­szy ciąg wy­ra­zów, na przy­kład całe zda­nie, aka­pit albo je­den slajd. Je­żeli jest to tylko kilka do­brze nam zna­nych słów, je­ste­śmy w sta­nie po­mi­nąć pro­ces wo­ka­li­za­cji i od razu ro­zu­miemy ich zna­cze­nie.

Dla­tego je­śli umie­ścisz na każ­dym slaj­dzie tylko kilka słów klu­czo­wych (za­sad­ni­czo liczba ta nie po­winna prze­kra­czać sze­ściu), nie po­winno to ni­komu utrud­nić zro­zu­mie­nia two­jej wy­po­wie­dzi. Jed­nak, jak już wspo­mnia­łem, w na­stęp­nym roz­dziale opo­wiem o in­nych tre­ściach, które można umie­ścić na slaj­dach, aby uła­twić od­bior­com zro­zu­mie­nie pre­zen­ta­cji.

Pa­lące pytanie nr 2: IDENTYCZNE SŁOWA

„Co, je­śli na slaj­dzie wy­pi­szę te same słowa, które wy­po­wia­dam na głos pod­czas pre­zen­ta­cji? Czy na­dal bę­dzie wy­stę­po­wał kon­flikt?”.

Od­po­wiedź jest pro­sta: tak.

Przy­czyna wiąże się z tem­pem. Prze­ciętna osoba mówi z pręd­ko­ścią około 130 słów na mi­nutę, a czyta z pręd­ko­ścią około 220 słów na mi­nutę (ci, któ­rzy mają wy­soko roz­wi­niętą umie­jęt­ność czy­ta­nia, po­tra­fią osią­gnąć tempo około 1000 słów na mi­nutę, co ozna­cza, że nie­któ­rzy czy­tel­nicy skoń­czą ten roz­dział szyb­ciej, niż trwa za­pa­rze­nie her­baty).

Dla­tego też, je­śli prze­ka­zu­jesz lu­dziom iden­tyczne in­for­ma­cje w for­mie ust­nej i pi­sem­nej, więk­szość z nich prze­czyta tekst szyb­ciej albo w in­nej ko­lej­no­ści, niż ty go wy­po­wiesz. A gdy tak się sta­nie, po­jawi się nasz pod­sta­wowy pro­blem, czyli kon­flikt mię­dzy sło­wami ge­ne­ro­wa­nymi pod­czas ci­chego czy­ta­nia a sło­wami wy­po­wia­da­nymi na głos, który pro­wa­dzi do wą­skiego gar­dła.

Poza tym każdy z nas do­brze wie, że czy­ta­nie na głos tek­stu umiesz­czo­nego na slaj­dzie jest fru­stru­jące i nudne. Stwier­dzono na­ukowo, że pod­czas pre­zen­ta­cji, która po­lega tylko na od­czy­ta­niu tek­stu ze slaj­dów, uczymy się mniej, niż gdy­by­śmy po pro­stu za­brali te slajdy i prze­czy­tali je na ka­na­pie w za­ci­szu wła­snego domu. Dla­tego też na­leży za wszelką cenę uni­kać ta­kiej formy pre­zen­to­wa­nia in­for­ma­cji.

Moja rada (choć przy­znaję, jest ona oparta je­dy­nie na wie­dzy aneg­do­tycz­nej), brzmi: za­wsze sku­piaj uwagę na oso­bie, która mówi. Slajdy są sta­tyczne i nie zmie­niają się przez kilka mi­nut, na­to­miast wy­kła­dowcy czę­sto re­agują na na­strój pu­blicz­no­ści, wzbo­ga­ca­jąc swoje wy­po­wie­dzi o opo­wie­ści, aneg­dotki i spon­ta­niczne ko­men­ta­rze, któ­rych nie ma na slaj­dach. Dla­tego też ist­nieją spore szanse na to, że od au­tora pre­zen­ta­cji otrzy­masz bar­dziej istotne, spójne i po pro­stu licz­niej­sze in­for­ma­cje, niż te, które wy­czy­tasz w jego no­tat­kach.

A je­śli bar­dzo się mar­twisz, że prze­ga­pisz klu­czowe za­gad­nie­nia, po za­koń­cze­niu pre­zen­ta­cji mo­żesz po­pro­sić o ko­pię slaj­dów, a póź­niej w za­ci­szu wła­snego domu uważ­nie je prze­czy­tać i spró­bo­wać je zro­zu­mieć.

Zu­peł­nie ina­czej dzieje się, kiedy ro­bimy głę­bo­kie no­tatki. Ich ce­lem jest zro­zu­mie­nie i upo­rząd­ko­wa­nie wy­po­wia­da­nych słów w taki spo­sób, aby na­brały głęb­szego zna­cze­nia. Ta­kie za­pi­ski czę­sto spra­wiają wra­że­nie cha­otycz­nych: za­wie­rają wiele ba­zgro­łów, li­nii i ra­mek. Nie­stety za­pi­sy­wa­nie in­for­ma­cji w ten spo­sób pro­wa­dzi do wą­skiego gar­dła: kiedy sku­piamy się na po­rząd­ko­wa­niu słów i no­to­wa­niu, głos osoby wy­gła­sza­ją­cej pre­zen­ta­cję staje się szu­mem w tle.

Ilu­stracja 9. Płytkie kontra głębokie notatki

Liczne ba­da­nia po­twier­dzają, że cho­ciaż ro­bie­nie głę­bo­kich no­ta­tek może pro­wa­dzić do wą­skiego gar­dła i przy­swo­je­nia mniej­szej liczby in­for­ma­cji pod­czas pre­zen­ta­cji, wspo­maga ono zro­zu­mie­nie i za­pa­mię­ty­wa­nie za­pi­sy­wa­nych tre­ści. In­nymi słowy, cho­ciaż na­uczysz się mniej, mo­żesz li­czyć na to, że le­piej to za­pa­mię­tasz. Dla­tego ro­biąc głę­bo­kie no­tatki, sta­raj się za­pi­sy­wać tylko te in­for­ma­cje, na któ­rych za­pa­mię­ta­niu ci za­leży.

W ten spo­sób prze­cho­dzimy do dru­giej waż­nej kwe­stii. Wielu lu­dzi twier­dzi, że ro­bie­nie no­ta­tek na kom­pu­te­rze jest gor­sze, niż sto­so­wa­nie tra­dy­cyj­nej me­tody dłu­go­pisu i ze­szytu. W rze­czy­wi­sto­ści samo na­rzę­dzie nie ma zna­cze­nia, lecz ro­dzaj no­ta­tek, które z jego po­mocą spo­rzą­dzamy. Wielu lu­dzi pi­sze na kla­wia­tu­rze szyb­ciej niż ręcz­nie, dla­tego naj­czę­ściej uży­wamy kom­pu­te­rów do ro­bie­nia płyt­kich no­ta­tek – skrzęt­nie no­tu­jemy każde usły­szane słowo, bo po pro­stu mo­żemy to zro­bić. Kiedy pi­szemy od­ręcz­nie, za­zwy­czaj ro­bimy głę­bo­kie no­tatki – naj­pierw prze­twa­rzamy i po­rząd­ku­jemy in­for­ma­cje w gło­wie, po­nie­waż wiemy, że nie je­ste­śmy w sta­nie za­pi­sać każ­dego usły­sza­nego słowa.

Dla­tego też nie ma nic złego w ro­bie­niu no­ta­tek na kom­pu­te­rze. Na­leży tylko pa­mię­tać, że ta­kie za­pi­ski za­zwy­czaj są płyt­kie, co ozna­cza, że mniej się z nich na­uczymy. Ro­bie­nie ręcz­nych no­ta­tek samo w so­bie nie ma więk­szej war­to­ści, jed­nak istotne jest to, że pra­wie za­wsze wy­ma­gają one głę­bo­kiego prze­twa­rza­nia in­for­ma­cji, co wspo­maga ich za­pa­mię­ty­wa­nie.

Pa­lące pytanie nr 3: ROBIENIE NOTATEK

„A co z ro­bie­niem no­ta­tek? Czy za­pi­sy­wa­nie słów pod­czas ust­nej pre­zen­ta­cji pro­wa­dzi do pro­blemu wą­skiego gar­dła?”.

Co cie­kawe, od­po­wiedź na to py­ta­nie za­leży od tego, jaką formę mają twoje no­tatki.

No­tatki można po­dzie­lić na dwie od­rębne ka­te­go­rie: płyt­kie i głę­bo­kie. Ce­lem tych pierw­szych jest po pro­stu za­pi­sa­nie jak naj­więk­szej liczby in­for­ma­cji, czyli za­sad­ni­czo stwo­rze­nie peł­nego trans­kryptu ust­nej pre­zen­ta­cji. Na szczę­ście tego typu no­tatki nie wy­wo­łują pro­blemu wą­skiego gar­dła. Wszyst­kie dźwięki, które do­cie­rają do two­ich uszu, lą­dują w for­mie pi­sem­nej na kartce.

Pro­blem jest inny: ro­biąc płyt­kie no­tatki, nie licz na to, że cze­go­kol­wiek się na­uczysz. Po­myśl o ste­no­gra­fach są­do­wych: ci mi­strzo­wie ro­bie­nia no­ta­tek po­tra­fią pi­sać w tem­pie po­nad 300 słów na mi­nutę i mogą za­no­to­wać nie­malże każde słowo wy­po­wie­dziane na­wet pod­czas naj­bar­dziej cha­otycz­nej roz­prawy są­do­wej. Gdyby jed­nak za­py­tać ich o szcze­góły kon­kret­nego pro­cesu, oka­za­łoby się, że nie­wiele z niego pa­mię­tają i nie po­sia­dają peł­nej wie­dzy o spra­wie. Wy­nika to z tego, że gdy ro­bimy płyt­kie no­tatki, zwra­camy uwagę je­dy­nie na dźwięk i ko­lej­ność wy­po­wia­da­nych słów, a nie na zna­cze­nie, ja­kie się za nimi kryje.

4. Nie ma żadnej różnicy między tekstem komputerowym a mową

Pro­jek­tanci pro­gra­mów cy­fro­wych i sa­mo­ucz­ków w swo­ich pro­duk­tach czę­sto wy­ko­rzy­stują za­równo tekst, jak i ustne wy­po­wie­dzi. Do­póki użyt­kow­nik ma kon­trolę nad tymi ele­men­tami i może w do­wol­nym mo­men­cie je włą­czyć lub wy­łą­czyć, sta­nowi to świetne roz­wią­za­nie. Pro­blem po­ja­wia się wtedy, gdy oba ele­menty są po­łą­czone w bez­myślny spo­sób i włą­czają się w tym sa­mym cza­sie nie­za­leż­nie od pre­fe­ren­cji użyt­kow­nika.

Jak pew­nie się do­my­ślasz, za­miesz­cze­nie w tym sa­mym pro­gra­mie tek­stu i ust­nych wy­po­wie­dzi – na­wet gdy są iden­tyczne – utrud­nia zro­zu­mie­nie i za­pa­mię­ta­nie za­pre­zen­to­wa­nego ma­te­riału. Dla­tego też warto za­sto­so­wać roz­wią­za­nia, które umoż­li­wią użyt­kow­ni­kom kon­tro­lo­wa­nie za­równo pi­sem­nych in­for­ma­cji, jak i ust­nych ko­men­ta­rzy.

Obec­nie na wielu stro­nach in­ter­ne­to­wych oprócz tra­dy­cyj­nego tek­stu można zna­leźć także na­gra­nia dźwię­kowe i filmy. Po­nie­waż użyt­kow­nicy mu­szą dzie­lić uwagę mię­dzy tekst a dźwięk lub filmy, warto za­dbać o to, aby opcje zwią­zane z od­twa­rza­niem na­grań były ła­two do­stępne i wy­raź­nie ozna­czone. Można też roz­wa­żyć osa­dze­nie na­grań au­dio lub wi­deo w wy­ska­ku­ją­cym oknie albo no­wej za­kładce – dzięki temu użyt­kow­nicy będą mo­gli sku­pić się wy­łącz­nie na ma­te­riale au­dio­wi­zu­al­nym, a tekst nie bę­dzie ich roz­pra­szał.

W skrócie

Nie da się jed­no­cze­śnie czy­tać słów i słu­chać czy­jejś wy­po­wie­dzi.

Ci­che czy­ta­nie wcale nie jest ta­kie ci­che.Wą­skie gar­dło w po­staci ośrod­ków Broki i Wer­nic­kego po­wo­duje, że w da­nym mo­men­cie czło­wiek jest w sta­nie zro­zu­mieć tylko je­den stru­mień in­for­ma­cji wer­bal­nych.Szyb­kie prze­ska­ki­wa­nie mię­dzy czy­ta­niem a słu­cha­niem ust­nej wy­po­wie­dzi utrud­nia za­pa­mię­ta­nie obu stru­mieni in­for­ma­cji.

Wskazówki

Nie za­miesz­czaj tek­stu na slaj­dach (dłuż­szego niż kilka słów).Słowa klu­czowe są do­zwo­lone (mak­sy­mal­nie sześć).Je­śli tekst mó­wiony jest taki sam jak pi­sany… to wciąż mamy ten sam pro­blem.Nie roz­da­waj do­dat­ko­wych ma­te­ria­łów za­wie­ra­ją­cych tekst (mak­sy­mal­nie mo­żesz za­mie­ścić na nich tylko kilka słów).Wy­słu­chaj pre­zen­ta­cji.Płyt­kie no­tatki mogą utrud­nić na­ukę.Głę­bo­kie no­tatki mogą po­pra­wić za­pa­mię­ty­wa­nie.Na kom­pu­te­rach ro­bimy płyt­kie no­tatki.Ręcz­nie pi­szemy głę­bo­kie no­tatki.Nie ma żad­nej róż­nicy mię­dzy tek­stem kom­pu­te­ro­wym a mową.

[1]Wy­zna­nia świę­tego Au­gu­styna, przeł. Mi­chał Bo­husz Szyszko, Księ­gar­nia Jó­zefa Za­wadz­kiego w Wil­nie, Wilno 1912, s. 100.

[2] Pol­skie tłu­ma­cze­nia tych zna­nych cy­ta­tów to: „Zja­dłem jego wą­trobę z fa­solką, po­pi­ja­jąc wy­bor­nym chianti”, „Nie mia­łem sto­sun­ków sek­su­al­nych z tą ko­bietą” i „To mały krok dla czło­wieka, ale wielki skok dla ludz­ko­ści” – przyp. tłum.

Rozdział 2

Obrazy + mowa

Słyszymy i rozumiemy tylko to, co już w połowie wiemy.

Henry David Thoreau

ABBA.

Dan­cing Qu­een.

Przy­znaję, że nie je­stem z tego zbyt dumny, ale gdy by­łem na­sto­lat­kiem, przez krótki czas uwiel­bia­łem tę pio­senkę. Po­dej­rze­wam, że w po­ło­wie lat 90. sły­sza­łem ją po­nad 300 razy – i przez cały ten czas by­łem świę­cie prze­ko­nany, że za­czyna się ona od słów „You can dance, you can die, ha­ving the time of your life”. Za­wsze wy­da­wało mi się to nieco ma­ka­bryczne, ale w końcu to ABBA… Czego in­nego mo­głem się spo­dzie­wać?

Przejdźmy te­raz szybko do bie­żą­cego roku. Sie­dzę w pracy i prze­glą­dam YouTube’a. Na­gle wy­świe­tla mi się ory­gi­nalny te­le­dysk Dan­cing Qu­een. Cho­ciaż tak bar­dzo uwiel­bia­łem tę pio­senkę, zna­łem ją tylko ze sły­sze­nia – te­raz wresz­cie mo­głem zo­ba­czyć, jak ABBA ją wy­ko­nuje.

Za­pra­gną­łem, aby mu­zyka prze­nio­sła mnie do cu­dow­nych cza­sów mo­jej mło­do­ści, na­ci­sną­łem więc Start… i wtedy to zo­ba­czy­łem. Pod­czas pierw­szego wersu pio­senki obie ar­tystki wy­raź­nie ścią­gnęły i za­okrą­gliły usta w gło­skę „dż”. Po raz pierw­szy w ży­ciu usły­sza­łem po­prawne słowa: „You can dance, you can jive”. Pio­senka nie mó­wiła o umie­ra­niu, lecz o wyj­ściu na par­kiet (co z per­spek­tywy czasu ma dużo wię­cej sensu).

Co ta­kiego się wy­da­rzyło? Jak to moż­liwe, że wi­dok śpie­wa­ją­cej osoby może nad­pi­sać dwa­dzie­ścia lat wspo­mnień, które zro­dziły się pod­czas słu­cha­nia tej pio­senki?

Słuchaj oczami, patrz uszami

Moja po­rażka w zro­zu­mie­niu tek­stu Dan­cing Qu­een jest przy­kła­dem efektu McGurka, zja­wi­ska psy­cho­lo­gicz­nego, które wy­ja­śnia, w jaki spo­sób to, co wi­dzimy, może wpły­wać na to, co sły­szymy.

Ty­powy eks­pe­ry­ment McGurka wy­gląda mniej wię­cej tak: uczest­nik sie­dzi przed ekra­nem kom­pu­tera i pa­trzy na męż­czy­znę, który z silną ar­ty­ku­la­cją wy­po­wiada słowo „baba”. Jed­no­cze­śnie z gło­śnika do­cho­dzi to samo słowo. Co se­kundę sły­szy ko­lejne: „baba… baba… baba”.

Na­gle, choć słowo do­cho­dzące z gło­śnika się nie zmie­nia, męż­czy­zna na ekra­nie za­czyna wy­po­wia­dać inne słowo. Nie za­ci­ska ust w sy­labę „ba”, lecz gór­nymi zę­bami do­tyka dol­nej wargi tak jak w sy­la­bie „fa”.

I wtedy to się dzieje.

Nie sły­szysz już sy­laby „ba”, tak jak do­tych­czas, lecz dużo ła­god­niej­sze „fa”. Mimo że na­gra­nie ani tro­chę się nie zmie­niło, za­czy­nasz sły­szeć zu­peł­nie inne słowo: „fafa… fafa… fafa”.

Po­dej­rze­wasz, że na­ukowcy chcą ci spła­tać fi­gla, więc za­my­kasz oczy. Gdy twarz znika, dźwięk wy­raź­nie się zmie­nia w pier­wotne „baba”. Jed­nak gdy tylko otwo­rzysz oczy i sku­pisz się z po­wro­tem na twa­rzy męż­czy­zny, za­czy­nasz znów sły­szeć „fafa”.

Ilustracja 10. Efekt McGurka

Wielu lu­dzi jest skłon­nych za­ak­cep­to­wać fakt, że ob­razy wpły­wają na to, co sły­szą (być może jest to zwią­zane z ma­te­rial­nym cha­rak­te­rem obiek­tów wi­zu­al­nych, kom­plet­nie róż­nym od nie­wi­dzial­nych fal dźwię­ko­wych). Nieco szo­ku­jące może być jed­nak to, że ta re­la­cja wcale nie jest jed­no­kie­run­kowa. Na każdy przy­pa­dek, w któ­rym ob­raz wpływa na dźwięk, mamy inny przy­pa­dek dźwięku wpły­wa­ją­cego na to, co wi­dzimy.

Być może naj­bar­dziej zna­nym przy­kła­dem tego zja­wi­ska jest tzw. ilu­zja Shamsa. Ty­powy eks­pe­ry­ment Shamsa za­czyna się po­dob­nie jak wy­żej opi­sany eks­pe­ry­ment McGurka. Sie­dzimy przed pu­stym ekra­nem kom­pu­tera. Na­gle z gło­śnika do­biega gło­śny sy­gnał dźwię­kowy od­twa­rzany w lo­so­wych od­stę­pach czasu. Jed­no­cze­śnie na ekra­nie po­ja­wia się i znika małe koło.

Raz po raz z gło­śni­ków do­bie­gają dwa sy­gnały emi­to­wane je­den po dru­gim, a w tym sa­mym cza­sie na ekra­nie po­ja­wiają się dwa koła wy­świe­tlone w ta­kim sa­mym od­stę­pie czasu. Pro­ste, prawda? Kiedy sły­szysz je­den dźwięk, wi­dzisz jedno koło; kiedy dźwięki są dwa, wi­dzisz dwa koła. Nie ma się czym eks­cy­to­wać.

Oczy­wi­ście to tylko ilu­zja. Bez względu na to, ile dźwię­ków sły­chać, na ekra­nie wy­świe­tlane jest za­wsze tylko jedno koło. Ni­gdy nie ma dwóch kół, jed­nak my mo­gli­by­śmy przy­siąc, że wi­dzie­li­śmy dwa koła, kiedy sły­sze­li­śmy dwa sy­gnały. I to wła­śnie od­wró­cony efekt McGurka. W tam­tym eks­pe­ry­men­cie ob­raz zmie­niał to, co sły­sze­li­śmy, a w tej ilu­zji dźwięki wpły­wają na to, co wi­dzimy.

Ekologiczna zmiana

Nie ulega wątpli­wo­ści, że ist­nieje silna i zin­te­gro­wana re­la­cja mię­dzy tym, co wi­dzimy, a tym, co sły­szymy. Jed­nak jak to wszystko działa?

W po­przed­nim roz­dziale do­wie­dzie­li­śmy się, że gdy coś sły­szymy, in­for­ma­cja ta jest prze­twa­rzana w ko­rze słu­cho­wej znaj­du­ją­cej się w bocz­nej czę­ści mó­zgu.

Z ko­lei, kiedy coś wi­dzimy, in­for­ma­cja ta jest prze­twa­rzana w ko­rze wzro­ko­wej z tyłu mó­zgu. Jest to bar­dzo duży ob­szar po­dzie­lony na kilka od­ręb­nych ośrod­ków, z któ­rych każdy jest od­po­wie­dzialny za prze­twa­rza­nie in­nych aspek­tów tego, co wi­dzimy. Je­żeli na przy­kład ob­ser­wu­jemy le­cą­cego ptaka, różne czę­ści kory wzro­ko­wej prze­twa­rzają jego syl­wetkę, ko­lor, ruch itd.

Ilustracja 11. Obszary mózgu odpowiedzialne za percepcję wzrokową

Prze­ko­na­li­śmy się już, że próba po­łą­cze­nia dwóch róż­nych stru­mieni in­for­ma­cji w je­den ka­nał pro­wa­dzi do wą­skiego gar­dła i po­wo­duje utratę in­for­ma­cji. Na szczę­ście nasz wzrok i słuch ko­rzy­stają z róż­nych ka­na­łów. Dzięki temu nie tylko eli­mi­nu­jemy wą­skie gar­dło, lecz także mo­żemy łą­czyć bodźce wzro­kowe i słu­chowe w je­den skon­so­li­do­wany sy­gnał. Pro­ces ten nosi na­zwę in­te­gra­cji sen­so­rycz­nej.

Ilustracja 12. Obrazy i dźwięki mogą się swobodnie mieszać – nie ma wąskiego gardła!

Sprawdźmy, co to ozna­cza w praw­dzi­wym ży­ciu.

Interpretacja

W kilku na­stęp­nych pod­roz­dzia­łach spró­buję ci po­ka­zać, w jaki spo­sób dźwięki i ob­razy two­rzą ra­zem zna­cze­nie. Nie je­stem w stu pro­cen­tach pe­wien, czy książka jest naj­lep­szym spo­so­bem na osią­gnię­cie tego celu, ale jak się do­wie­dzie­li­śmy w po­przed­nim roz­dziale, czy­ta­nie tek­stu można po­rów­nać do słu­cha­nia wy­po­wie­dzi ust­nej. Dla­tego cho­ciaż przy­kłady, któ­rych użyję, nie są ide­alne, po­winny być na tyle trafne, żeby prze­ka­zać naj­waż­niej­szy ko­mu­ni­kat.

Na po­czątku spójrz na ko­lejny ob­ra­zek, a po­tem prze­czy­taj tekst znaj­du­jący się pod nim.

Ilustracja 13. Interpretacja, część 1.

Jako że czy­ta­nie jest od­po­wied­ni­kiem słu­cha­nia, po­dej­rze­wam, że ten tekst był dla cie­bie pro­sty i zro­zu­miały. Nie­winna hi­sto­ryjka o grupce przy­ja­ciół, któ­rzy spo­tkali się w week­end, żeby po­grać w karty. Żad­nych wąt­pli­wo­ści.

A te­raz spójrz na ob­ra­zek na na­stęp­nej stro­nie i prze­czy­taj tekst pod nim.

Ta sama hi­sto­ria, te same słowa i te same dźwięki do­cho­dzące do two­ich uszu – jed­nak ob­ra­zek nad tek­stem zmie­nia to, w jaki spo­sób in­ter­pre­tu­jesz te dźwię­kowe in­for­ma­cje. Kiedy ob­ra­zek się zmie­nia, słowa ta­kie jak „gra” czy „dzwonki” na­bie­rają kom­plet­nie in­nego zna­cze­nia. Po­dob­nie ta­kie wy­ra­że­nia jak „sie­dzi w po­koju i gra” oraz „tempo gry przy­spie­sza” za­czy­nają nam się ko­ja­rzyć z zu­peł­nie czymś in­nym. Co ważne, ten pro­ces działa w obie strony: dźwięki, które sły­szysz (a w tym przy­padku czy­tasz), wpły­wają na to, jak in­ter­pre­tu­jesz każdy ob­raz. W pierw­szym przy­kła­dzie au­to­ma­tycz­nie uzna­jesz, że Ca­sey to chło­pak, który za­in­te­re­so­wał się kar­tami Ka­ren. Na­to­miast w dru­giej bez trudu przy­pi­su­jesz to imię dziew­czy­nie, którą za­cie­ka­wiły pier­ścionki Ka­ren w kształ­cie dzwon­ków.

Ilustracja 14. Interpretacja, część 2.

To wła­śnie mia­łem na my­śli wcze­śniej, pi­sząc o eko­lo­gicz­nym pro­ce­sie. Kiedy in­for­ma­cja do­ciera do na­szych oczu, zmie­nia to, w jaki spo­sób prze­twa­rzamy i in­ter­pre­tu­jemy ko­mu­ni­kat do­cho­dzący do na­szych uszu. I na od­wrót, kiedy sły­szymy ja­kiś ko­mu­ni­kat, zmie­nia on to, w jaki spo­sób prze­twa­rzamy i in­ter­pre­tu­jemy in­for­ma­cje wi­zu­alne. Ca­łość jest czymś wię­cej niż sumą czę­ści.

Zrozumienie

I znów, bio­rąc po­prawkę na to, że czy­ta­nie musi nam za­stą­pić słu­cha­nie, prze­czy­taj po­niż­szy frag­ment.

Gdyby ba­lony pę­kły, dźwięk nie do­tarłby do od­po­wied­niego pię­tra. Za­mknięte okno rów­nież by go za­trzy­mało, po­nie­waż więk­szość bu­dyn­ków ma do­brą izo­la­cję. Całe przed­się­wzię­cie jest uza­leż­nione od sta­łego do­pływu prądu, dla­tego ze­rwa­nie prze­wodu elek­trycz­nego wy­wo­ła­łoby po­ważne pro­blemy. Oczy­wi­ście można by krzy­czeć, ale głos czło­wieka nie jest wy­star­cza­jąco do­no­śny, aby po­niósł się tak da­leko. W in­stru­men­cie mo­głaby pęk­nąć struna, a wtedy za­bra­kłoby akom­pa­nia­mentu dla prze­ka­zy­wa­nej in­for­ma­cji. Zde­cy­do­wa­nie naj­lep­szym roz­wią­za­niem by­łoby zmniej­sze­nie dy­stansu. Wtedy spa­dłaby liczba po­ten­cjal­nych pro­ble­mów. A w przy­padku kon­taktu bez­po­śred­niego jest już na­prawdę nie­wiele rze­czy, które mo­głyby się nie udać.

Więk­szość lu­dzi uzna­łaby ten tekst za nieco dziwny. Na naj­bar­dziej pod­sta­wo­wym po­zio­mie jego treść jest pro­sta i zro­zu­miała, ale co ozna­czają te zda­nia? Cho­ciaż mają sens, bra­kuje cze­goś, co po­łą­czy­łoby je ze sobą w spójną kon­cep­cję. Je­śli spró­buję cię prze­py­tać z tego tek­stu, żeby spraw­dzić, co pa­mię­tasz, praw­do­po­dob­nie po­dasz mi kilka szcze­gó­łów, ale twój ogólny wy­nik bę­dzie słaby.

A te­raz spójrz na ry­su­nek po­ni­żej.

Ilustracja 15. Integracja sensoryczna wspomaga zrozumienie

Na­gle cały aka­pit na­biera sensu. Dzięki in­for­ma­cji wi­zu­al­nej to, co przed chwilą usły­sze­li­śmy, staje się ja­sne: do­strze­gli­śmy szcze­góły, zbu­do­wa­li­śmy sche­maty i osią­gnę­li­śmy zro­zu­mie­nie. Przed­tem tylko prze­czy­ta­li­śmy słowa, a te­raz już je ro­zu­miemy.

Jed­nak rów­nież w tym przy­padku nie jest to za­leż­ność jed­no­stronna. Gdy­by­śmy naj­pierw zo­ba­czyli sam ob­ra­zek – bez to­wa­rzy­szą­cych mu dźwię­ków albo słów – to praw­do­po­dob­nie uzna­li­by­śmy, że jest ładny, ale mało kon­kretny. Dzięki słow­nemu opi­sowi pewne szcze­góły na­brały wy­jąt­ko­wego zna­cze­nia (ka­ble łą­czące gło­śnik z kon­solą na ziemi, liczba pię­ter mię­dzy śpie­wa­kiem a ko­bietą), inne stały się tłem (księ­życ na nie­bie, bu­dynki mia­sta), a my osią­gnę­li­śmy pełne zro­zu­mie­nie tek­stu.

Czy to wszystko jest naprawdę potrzebne?

W każ­dym z po­wyż­szych przy­kła­dów mo­głem po pro­stu do­dać krótki ko­men­tarz, żeby wy­ja­śnić pewne kwe­stie. Wy­star­czyło, abym na­pi­sał: „Wy­obraź so­bie męż­czy­znę gra­ją­cego na gi­ta­rze, która jest pod­łą­czona do wzmac­nia­cza uno­szą­cego się na po­zio­mie szó­stego pię­tra i pod­pię­tego do kil­ku­na­stu ba­lo­nów…”. Wtedy wszystko by­łoby zro­zu­miałe i ża­den ry­su­nek nie byłby po­trzebny.

Jaki jest więc sens uzu­peł­nia­nia tek­stu o ob­razy?

Celowość i szczegółowość

Wszystko spro­wa­dza się do ce­lo­wo­ści i szcze­gó­ło­wo­ści. Aby ci to wy­ja­śnić, ni­żej za­mie­ści­łem ory­gi­nalny opis zna­nej po­staci li­te­rac­kiej. Prze­czy­taj go i sprawdź, ile czasu zaj­mie ci zi­den­ty­fi­ko­wa­nie tego bo­ha­tera.

Członki miał pro­por­cjo­nalne, rysy twa­rzy zaś wy­bra­łem dlań piękne. Żółta skóra z le­d­wo­ścią za­kry­wała pra­cu­jące pod nią mię­śnie i ar­te­rie, włosy czer­niły się w po­ły­skli­wych fa­lach, zęby bie­liły się na po­do­bień­stwo pe­reł, lecz te wspa­nia­ło­ści tym po­twor­niej od­ci­nały się na tle wod­ni­stych oczu, ma­ją­cych nie­mal tę samą barwę, co brud­no­białe oczo­doły, tu­dzież po­marsz­czo­nej cery i czar­nej kre­ski warg.

cy­tat z M. Shel­ley, Fran­ken­stein, czyli współ­cze­sny Pro­me­te­usz, przeł. Ma­ciej Płaza, Ve­sper, Czer­wo­nak 2013.

Ce­lo­wość: ob­razy po­zwa­lają nam na prze­twa­rza­nie nie­wia­ry­god­nej liczby in­for­ma­cji w im­po­nu­jąco krót­kim cza­sie. Pod­czas gdy prze­czy­ta­nie ory­gi­nal­nego opisu za­jęło ci około 30 se­kund, wy­star­czyło około 0,2 se­kundy na to, aby roz­po­znać po­stać na ob­razku.

„Za­raz, za­raz”, być może my­ślisz te­raz. „Prze­cież mo­głeś po pro­stu na­pi­sać «po­twór Fran­ken­ste­ina». Wtedy po­szłoby mi rów­nie szybko”. Masz cał­ko­witą ra­cję. Dla­tego prze­cho­dzimy do dru­giej kwe­stii.

Ilustracja 16. Tak jest dużo prościej

Szcze­gó­ło­wość: w ciągu ostat­niego stu­le­cia po­wstały dzie­siątki wer­sji po­twora Fran­ken­ste­ina. Oprócz ory­gi­nal­nego opisu Mary Shel­ley i naj­traf­niej­szego por­tretu Bo­risa Kar­loffa mamy rów­nież ko­miczną in­ter­pre­ta­cję Mło­dego Fran­ken­ste­ina Pe­tera Boyle’a, emo­cjo­nalną de­kon­struk­cję Ro­berta De Niro z fil­mo­wej wer­sji z 1994 roku, a także bladą go­tycką kre­ację Rory’ego Kin­ne­ara z an­giel­skiego se­rialu Dom grozy. Gdy­bym po pro­stu po­wie­dział „po­twór Fran­ken­ste­ina”, a na­stęp­nie przed­sta­wił długi słowny opis, to nie miał­bym żad­nej gwa­ran­cji, że wszy­scy czy­tel­nicy wy­obra­zi­liby so­bie tę samą po­stać. Po­nie­waż to, co wi­dzimy w my­ślach, wpływa na to, jak in­ter­pre­tu­jemy i ro­zu­miemy usły­szane słowa, do­piero po­ka­za­nie ob­razu spra­wia, że wszy­scy my­ślą o tym sa­mym i w taki sam spo­sób od­bie­rają usły­szaną treść.

Pod­su­mo­wu­jąc: sam dźwięk nie­sie ze sobą in­for­ma­cje. Same ob­razy niosą ze sobą in­for­ma­cje. Jed­nak po­łą­cze­nie dźwięku z ob­ra­zem może przy­nieść nie­sa­mo­wity efekt.

Wnioski

1. Na slajdach pokazuj (przede wszystkim) obrazy

W po­przed­nim roz­dziale do­wie­dzie­li­śmy się, że wsta­wia­nie tek­stu na slaj­dach w Po­wer­Po­in­cie zmu­sza od­bior­ców do do­ko­na­nia wy­boru mię­dzy słu­cha­niem tego, co mó­wisz, a czy­ta­niem na­pi­sa­nych przez cie­bie słów. Nie są bo­wiem w sta­nie ro­bić obu rze­czy na­raz. Co za­tem po­winno się zna­leźć na slaj­dach? Praw­do­po­dob­nie już się do­my­ślasz: ob­razy.

Jak wspo­mi­na­łem wy­żej, wi­zu­alne ob­razy i wy­po­wie­dzi ustne mogą być prze­twa­rzane jed­no­cze­śnie, ale to nie wszystko: taka kom­bi­na­cja po­maga w lep­szym in­ter­pre­to­wa­niu, ro­zu­mie­niu i za­pa­mię­ty­wa­niu pre­zen­to­wa­nego ma­te­riału. Po­łą­cze­nie ob­ra­zów i tek­stu mó­wio­nego po­zwala za­pa­mię­tać aż o 20 pro­cent wię­cej tre­ści (w po­rów­na­niu z sy­tu­acją, gdy te dwie formy prze­ka­zy­wa­nia in­for­ma­cji są sto­so­wane od­dziel­nie). Po­nadto udo­wod­niono, że wzbo­ga­ce­nie wy­po­wie­dzi ust­nej o ob­razy po­maga bar­dziej za­an­ga­żo­wać od­bior­ców, wzbu­dza w nich żyw­sze re­ak­cje i ro­dzi więk­szą sym­pa­tię. Po­ważne ba­da­nia na­ukowe wy­ka­zały, że gdy za­miast tek­stu umie­ścimy na slaj­dach ob­razy, nasi od­biorcy uznają, że je­ste­śmy le­piej przy­go­to­wani i bar­dziej pro­fe­sjo­nalni, a także bar­dziej nas po­lu­bią – nie żar­tuję!

Ilustracja 17. Jeden obraz na slajdzie wystarczy

Ilustracja 18. Wykresy nie są przetwarzane tak samo jak typowe obrazy

Palące pytanie nr 1: ILOŚĆ

„Ile ob­ra­zów mogę umie­ścić na jed­nym slaj­dzie?”.

Nie­któ­rzy po­pa­dają w prze­sadę, gdy do­wia­dują się o po­tę­dze ob­ra­zów. Ich tok ro­zu­mo­wa­nia jest pro­sty: je­żeli je­den ob­raz może po­pra­wić za­pa­mię­ty­wa­nie, to dzie­sięć ob­ra­zów po­winno przy­nieść fe­no­me­nalny efekt. Nie­stety wię­cej nie za­wsze zna­czy le­piej.

Wcze­śniej na­pi­sa­łem, że lu­dzie po­tra­fią ana­li­zo­wać i roz­po­zna­wać ob­razy z nie­wia­ry­godną pręd­ko­ścią (około 0,2 se­kundy). Nie­stety ta pręd­kość jest ogra­ni­czona tylko do jed­nego zło­żo­nego ob­razu na­raz. Je­śli mamy zro­zu­mieć wiele zło­żo­nych ob­ra­zów po­ka­zy­wa­nych w tym sa­mym mo­men­cie, mu­simy prze­two­rzyć każdy z nich po ko­lei. A to nie tylko wy­dłuża czas po­trzebny do ich zin­ter­pre­to­wa­nia, ale też wy­czer­puje na­sze za­soby uwagi i utrud­nia za­pa­mię­ta­nie tego, co zo­ba­czy­li­śmy. Gdy­bym po­ka­zał ci wiele róż­nych sce­nek na­raz, szanse na za­pa­mię­ta­nie każ­dej z nich by­łyby aż o 50 pro­cent mniej­sze, niż gdy­bym po­ka­zy­wał ci je po ko­lei.

Dla­tego gdy two­rzysz slajdy, spró­buj wy­obra­zić so­bie, że po­ka­zu­jesz ko­muś al­bum ze zdję­ciami. Ni­gdy nie prze­szłoby ci przez myśl, żeby roz­rzu­cić kil­ka­na­ście zdjęć na stole i przy­glą­dać się im wszyst­kim na­raz. Na­tu­ralną (i sku­teczną) prak­tyką jest oglą­da­nie zdjęć po ko­lei, po­nie­waż to umoż­li­wia prze­ana­li­zo­wa­nie i omó­wie­nie każ­dego z nich.

Palące pytanie nr 2: WYKRESY I TABELE

„A co z wy­kre­sami? Czy zin­ter­pre­to­wa­nie ich też zaj­muje tylko 0,2 se­kundy?”.

Je­śli masz za­pa­mię­tać tylko jedną rzecz z tego roz­działu, niech to bę­dzie stwier­dze­nie: wy­kresy i ta­bele są czymś in­nym niż ob­razy. To, że je­ste­śmy w sta­nie prze­ana­li­zo­wać zło­żoną scenę w mgnie­niu oka, wy­nika głów­nie z faktu, że więk­szość ob­ra­zów ma ja­kiś pod­sta­wowy sche­mat albo „istotę”. Je­żeli na przy­kład po­każę ci zdję­cie z ty­sią­cem zi­mo­zie­lo­nych drzew, nie mu­sisz ana­li­zo­wać każ­dej ro­śliny, żeby zro­zu­mieć istotę tego ob­razu i zo­ba­czyć, że przed­sta­wia on po pro­stu las.

Nie­stety wy­kresy i ta­bele rzadko mają taką istotę. Tu­taj zwy­kle naj­więk­sze zna­cze­nie mają kon­kretne szcze­góły – każda liczba, li­tera i kształt za­wiera in­for­ma­cje nie­zbędne do zro­zu­mie­nia ca­ło­ści. Z tego też po­wodu zro­zu­mie­nie wy­kre­sów i ta­bel wy­maga czasu i pra­wie ni­gdy nie jest ła­twe. Tak na­prawdę wy­świe­tle­nie slajdu z wy­kre­sem lub ta­belą można po­rów­nać do po­ka­za­nia ob­razka z se­rii Gdzie jest Wally?: cho­ciaż my do­kład­nie wiemy, gdzie na­leży spoj­rzeć, żeby zna­leźć in­for­ma­cje zwią­zane z tym, o czym wła­śnie mó­wimy, inni mu­szą prze­do­stać się przez skom­pli­ko­wany la­bi­rynt in­for­ma­cji, aby zro­zu­mieć to, co wi­dzą przed sobą. Mo­żesz się do­my­ślać, że kiedy lu­dzie są zmu­szeni do wy­tę­ża­nia uwagi i tracą ener­gię umy­słową na ana­li­zo­wa­nie wy­kresu lub ta­beli, pra­wie za­wsze cierpi na tym ich zdol­ność słu­cha­nia i zro­zu­mie­nia ust­nej wy­po­wie­dzi.

Je­żeli chcesz za­mie­ścić w swo­jej pre­zen­ta­cji wy­kres lub ta­belę, jedną z opcji jest po­ka­za­nie tylko wy­bra­nych in­for­ma­cji. Mo­żesz na przy­kład na po­czątku wy­świe­tlić i wy­ja­śnić same osie, a na­stęp­nie stop­niowo na­kła­dać na nie po­szcze­gólne dane, ko­lejno oma­wia­jąc każdy nowy ele­ment. Ten pro­ces po­zwala na szyb­kie za­po­zna­nie się z ry­sun­kiem i zwięk­sza szanse na to, że twoi od­biorcy sku­pią się na wła­ści­wych in­for­ma­cjach w od­po­wied­nim mo­men­cie, za­miast mar­no­wać cenne za­soby po­znaw­cze na próby roz­szy­fro­wa­nia skom­pli­ko­wa­nego ob­razu.

In­nym do­brym po­my­słem jest wy­raźne pod­kre­śle­nie albo opi­sa­nie naj­waż­niej­szych ele­men­tów ry­sunku, tak aby przy­cią­gnąć uwagę pu­blicz­no­ści tylko do miejsc war­tych omó­wie­nia. Na szczę­ście lu­dzie nie­malże au­to­ma­tycz­nie sku­piają się na tych ele­men­tach ob­razu, które w ten czy inny spo­sób prze­ła­mują jed­no­lity sche­mat. Psy­cho­lo­go­wie na­zy­wają to efek­tem wy­róż­nia­nia. Szary w mo­rzu czerni, po­gru­bie­nie w mo­rzu stan­dar­do­wego tek­stu, WIEL­KIE LI­TERY w mo­rzu ma­łych li­ter. Je­śli pu­blicz­ność bę­dzie od razu wie­działa, gdzie po­winna spoj­rzeć, ła­twiej jej bę­dzie zro­zu­mieć prze­ka­zy­wane tre­ści.

Ilustracja 19. Efekt wyróżniania

Palące pytanie nr 3: ZWIĄZEK Z TEMATEM

„Czy ob­razy mu­szą być zwią­zane z te­ma­tem, który oma­wiam?”.

Nie­stety słowa za­an­ga­żo­wa­nie i ucze­nie się nie są sy­no­ni­mami. Kiedy pu­blicz­ność jest za­an­ga­żo­wana, to zna­czy, że jest go­towa do przy­swo­je­nia no­wych in­for­ma­cji… Ale to wcale nie gwa­ran­tuje, że rze­czy­wi­ście się cze­goś na­uczy.

Pi­szę o tym, aby pod­kre­ślić fakt, że wzbo­ga­ca­nie ust­nej pre­zen­ta­cji o uro­cze, za­bawne albo inne nie­zwią­zane z te­ma­tem ob­razy rze­czy­wi­ście zwięk­sza za­an­ga­żo­wa­nie, ale jed­no­cze­śnie może utrud­nić za­pa­mię­ty­wa­nie. I na od­wrót – ob­razy, które wzbo­ga­cają tre­ści prze­ka­zy­wane ust­nie, po­ma­gają od­bior­com zbu­do­wać sil­niej­sze po­łą­cze­nia, co po­zy­tyw­nie wpły­nie na ich za­pa­mię­ty­wa­nie, ale może osła­bić za­an­ga­żo­wa­nie.

Wszystko za­tem za­leży od tego, jaki cel chcesz osią­gnąć. Na po­cząt­ko­wych eta­pach pre­zen­ta­cji, gdy naj­bar­dziej za­leży ci na przy­cią­gnię­ciu uwagi pu­blicz­no­ści, ob­razy nie­zwią­zane z te­ma­tem mogą się oka­zać twoim naj­więk­szym so­jusz­ni­kiem. Jed­nak póź­niej, gdy twoim ce­lem jest to, aby lu­dzie zro­zu­mieli i za­pa­mię­tali oma­wiane kwe­stie, tego typu ob­razy mogą być twoim naj­gor­szym wro­giem. Dla­tego za­sta­nów się, jaki jest główny cel za­miesz­cze­nia da­nego ob­razu na slaj­dzie, i na tej pod­sta­wie zde­cy­duj, jak bar­dzo po­wi­nien on być zwią­zany z tre­ścią two­jej wy­po­wie­dzi.

2. W rozdawanych materiałach zamieszczaj (głównie) obrazy

Je­śli cho­dzi o ma­te­riały roz­da­wane pu­blicz­no­ści pod­czas pre­zen­ta­cji, na­leży prze­strze­gać tych sa­mych ogól­nych za­sad, co w przy­padku slaj­dów w Po­wer­Po­in­cie. W po­przed­nim roz­dziale wy­ja­śni­łem, że ma­te­riały za­wie­ra­jące tekst zmu­szają od­bior­ców do do­ko­na­nia wy­boru mię­dzy czy­ta­niem a słu­cha­niem. Na szczę­ście bro­szury z ry­sun­kami nie wy­ma­gają po­dej­mo­wa­nia tej trud­nej de­cy­zji: lu­dzie są w sta­nie ana­li­zo­wać ob­razy na otrzy­ma­nych ma­te­ria­łach i jed­no­cze­śnie słu­chać cię ze zro­zu­mie­niem. Dla­tego po­sta­raj się, aby wszyst­kie dru­ko­wane ma­te­riały roz­da­wane pod­czas pre­zen­ta­cji za­wie­rały dużo wię­cej ob­ra­zów niż tek­stu. Weź jed­nak pod uwagę to, co po­wie­dzie­li­śmy przed chwilą na te­mat liczby, związku z te­ma­tem i uni­ka­to­wej na­tury wy­kre­sów i ta­bel.

3. Używaj obrazów do wzmacniania cyfrowej narracji/tekstu

Być może nie­po­trzeb­nie o tym wspo­mi­nam, ale kwe­stie nie­od­łącz­nie zwią­zane z wy­po­wie­dziami ust­nymi, tek­stem pi­sa­nym i ob­ra­zami do­ty­czą rów­nież pre­zen­ta­cji cy­fro­wych. Kiedy pra­cu­jesz nad ja­kimś no­wym pro­gra­mem albo stroną in­ter­ne­tową, która za­wiera wy­po­wie­dzi ustne i tekst pi­sany, sta­raj się wspo­ma­gać je ob­ra­zami. Tak samo jak wcze­śniej, je­śli twoim ce­lem jest po pro­stu przy­cią­gnię­cie uwagi i za­an­ga­żo­wa­nie lu­dzi, ob­razy wcale nie mu­szą być zwią­zane z te­ma­tem. Je­śli jed­nak za­leży ci na prze­ka­za­niu in­for­ma­cji i chcesz po­móc w ich za­pa­mię­ta­niu, za­dbaj o to, żeby ob­razy były zwią­zane z te­ma­tem i sta­no­wiły uzu­peł­nie­nie tek­stu.

4. Uważaj na efekt Attenborougha

Wy­daje się, że lu­dzie uwiel­biają ele­ganc­kie, sek­sowne, krzy­kliwe pro­dukty. Wy­star­czy spoj­rzeć na gwał­towny roz­wój efek­tów spe­cjal­nych w fil­mach, aby uświa­do­mić so­bie, że im więk­szy „efekt wow”, tym bar­dziej pu­blicz­ność się go do­maga. Praw­do­po­dob­nie ta sama za­sada do­ty­czy rów­nież przy­swa­ja­nia no­wych in­for­ma­cji. Więk­szość lu­dzi oglą­da­ją­cych do­sko­nale przy­go­to­wane i wy­pro­du­ko­wane na­gra­nia wi­deo albo pre­zen­ta­cje od­nosi wra­że­nie, że le­piej ro­zu­mie ich treść i wię­cej się z nich na­uczyła niż osoby, które obej­rzały ten sam ma­te­riał za­pre­zen­to­wany w su­chej, mniej wy­szu­ka­nej for­mie.

Tak na­prawdę wszystko jest ilu­zją. Bez względu na to, jak sek­sowna albo do­pra­co­wana wy­daje się dana pre­zen­ta­cja, nie wpływa to na ilość przy­swo­jo­nych in­for­ma­cji. Mo­żemy to na­zwać efek­tem At­ten­bo­ro­ugha. Więk­szość osób, które obej­rzały choćby jedną z do­sko­na­łych pro­duk­cji przy­rod­ni­czych Da­vida At­ten­bo­ro­ugha, jest go­towa przy­siąc, że za­pa­mię­tała każdy kadr pro­gramu. Tak na­prawdę jed­nak, gdyby po upły­wie ty­go­dnia spraw­dzić, co rze­czy­wi­ście pa­mię­tają, oka­za­łoby się, że za­po­mnieli do­kład­nie tyle samo, co ktoś, kto obej­rzał ten sam ma­te­riał za­pre­zen­to­wany w nieco prost­szej for­mie, za­wie­ra­jący nie­skom­pli­ko­wany tekst i sta­tyczne ob­razy.

Dla­tego chcę po­wie­dzieć jedno: kiedy pra­cu­jesz nad ma­te­ria­łami, z któ­rych inni mają czer­pać wie­dzę, nie trać zbyt dużo ener­gii na dro­bia­zgi. Je­śli masz dwie go­dziny na przy­go­to­wa­nie pre­zen­ta­cji, któ­rej naj­waż­niej­szym ce­lem jest to, aby lu­dzie za­pa­mię­tali jej treść i coś z niej wy­nie­śli, to dużo le­piej zro­bisz, wy­ko­rzy­stu­jąc ten czas na udo­sko­na­le­nie nar­ra­cji i do­pra­co­wa­nie pre­zen­to­wa­nych tre­ści niż na do­piesz­cza­nie oprawy ze­wnętrz­nej, która za­chwyci twoją pu­blicz­ność.

W skrócie

Kiedy słu­chamy wy­po­wie­dzi ust­nej, pa­trze­nie na ob­razy może wspo­móc ucze­nie się i po­pra­wić za­pa­mię­ty­wa­nie.

Bodźce wzro­kowe i słu­chowe są prze­twa­rzane osobno i two­rzą eko­lo­giczną kom­bi­na­cję: ca­łość jest więk­sza niż suma jej czę­ści.Wzrok i słuch łą­czą swoje siły, aby uła­twić zin­ter­pre­to­wa­nie i zro­zu­mie­nie tek­stu.Ob­razy wspo­ma­gają ce­lo­wość i spe­cy­ficz­ność, które trudno osią­gnąć wy­łącz­nie za po­mocą tek­stu mó­wio­nego.

Wskazówki

Na slaj­dach po­ka­zuj (przede wszyst­kim) ob­razy.Je­den ob­raz na slaj­dzie wy­star­czy.Ob­razy zwią­zane z te­ma­tem mogą wspo­móc przy­swa­ja­nie in­for­ma­cji; ob­razy nie­zwią­zane z te­ma­tem mogą zwięk­szyć za­in­te­re­so­wa­nie nim.Wy­kresy i ta­bele to coś in­nego niż zwy­kłe ob­razy!W roz­da­wa­nych ma­te­ria­łach za­miesz­czaj (głów­nie) ob­razy.Uży­waj ob­ra­zów do wzmac­nia­nia cy­fro­wej nar­ra­cji/tek­stu.Uwa­żaj na efekt At­ten­bo­ro­ugha.Za­an­ga­żo­wa­nie to nie to samo, co przy­swa­ja­nie wie­dzy.

Rozdział 3

Przestrzeń

Rozdział 4

Kontekst/stan

Rozdział 5

Wielozadaniowość

Rozdział 6

Przeplatanie

Rozdział 7

Błąd

Rozdział 8

Przypominanie

ROZDZIAŁ 9

Torowanie

ROZDZIAŁ 10

Opowieść

ROZDZIAŁ 11

Stres

ROZDZIAŁ 12

Rozproszenie

Posłowie

Wykaz źródeł

Pełną li­stę źró­deł i po­le­ca­nych ma­te­ria­łów, które po­słu­żyły mi jako pod­stawa do na­pi­sa­nia tej książki, znaj­dziesz na stro­nie www.lme­glo­bal.net/re­fe­ren­ces.

WSTĘP

Ilu­stra­cja 1, Pa­blo Pi­casso, Koń, © Suc­ces­sion Pi­casso/na li­cen­cji Vi­scopy, 2018; Athena Drys­dale, Szkic ró­żo­wego jed­no­rożca, wy­ko­rzy­stano za zgodą ar­tystki, 2018.

Ilu­stra­cja 2, Mę­ski tors, Pa­blo Pi­casso (1893) © Suc­ces­sion Pi­casso/na li­cen­cji Vi­scopy, 2018; Por­tret matki (1896) © Suc­ces­sion Pi­casso/na li­cen­cji Vi­scopy, 2018; Stary gi­ta­rzy­sta (1903) © Suc­ces­sion Pi­casso/na li­cen­cji Vi­scopy, 2018; Dziew­czyna z man­do­liną (1910) © Suc­ces­sion Pi­casso/na li­cen­cji Vi­scopy, 2018; Olga (1923) © Suc­ces­sion Pi­casso/na li­cen­cji Vi­scopy, 2018; Ką­piel z piłką pla­żową (1932) © Suc­ces­sion Pi­casso/ na li­cen­cji Vi­scopy, 2018.

ROZ­DZIAŁ 1

Ilu­stra­cja 3, shut­ter­stoc­k_404493943, shut­ter­stoc­k_479653255.

Ilu­stra­cja 4, Mor­gan Fre­eman, fot. Re­am­ro­nal­dre­gan, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Mor­gan-Fre­eman.jpg pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion 4.0.

Ilu­stra­cja 5, mó­zgi słu­cha­jące mowy: Sa­rah John­ston, 2018.

Ilu­stra­cja 6, ry­su­nek wą­skiego gar­dła: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 7, mó­zgi czy­ta­jące po ci­chu: Sa­rah John­ston, 2018.

Ilu­stra­cja 8, shut­ter­stoc­k_1007858200.

Ilu­stra­cja 9, skom­pu­te­ry­zo­wane no­tatki: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018; od­ręczne no­tatki: Sa­cha Chua, do­stępne na https://www.flickr.com/pho­tos/65214961@N00/12798461515 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion 2.0.

ROZ­DZIAŁ 2

Ilu­stra­cja 10, Baba/Fafa, fot. Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 11, dia­gram mó­zgu prze­twa­rza­ją­cego in­for­ma­cje wi­zu­alne: Sa­rah John­ston, 2018.

Ilu­stra­cja 12, dia­gram prze­twa­rza­nia sen­so­rycz­nego: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 13, trzy osoby gra­jące w karty: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018. Za­in­spi­ro­wane R.C. An­der­son, R.E. Rey­nolds, D.L. Schal­lert, E.T. Go­etz (1977). Ramy dla lep­szego zro­zu­mie­nia dys­ku­sji, „Ame­ri­can Edu­ca­tio­nal Re­se­arch Jo­ur­nal”, 14(4), s. 367–381.

Ilu­stra­cja 14, trzy osoby gra­jące na in­stru­men­tach: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018. Za­in­spi­ro­wane R.C. An­der­son, R.E. Rey­nolds, D.L. Schal­lert, E.T. Go­etz (1977). Ramy dla lep­szego zro­zu­mie­nia dys­ku­sji, „Ame­ri­can Edu­ca­tio­nal Re­se­arch Jo­ur­nal”, 14(4), s. 367–381.

Ilu­stra­cja 15, męż­czy­zna z gi­tarą i ba­lo­nami, „Jo­ur­nal of Ver­bal Le­ar­ning and Ver­bal Be­ha­vior”, 11(6), John D. Brad­man, Mar­cia K. John­son, „Con­te­xtual pre­re­qu­isi­tes for un­der­stan­ding: Some in­ve­sti­ga­tions of com­pre­hen­sion and re­call”, s. 717– 726, 1972, za zgodą El­se­vier, 2018.

Ilu­stra­cja 16, po­twór Fran­ken­ste­ina: Dr Ma­cro, do­stępne na https://com­mons.m.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Fran­ken­stein%27s_mon­ster_(Bo­ri­s_Kar­loff).jpg pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion.

Ilu­stra­cja 17, ekran pro­jek­cyjny: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/screen-pro­jec­tor-pro­jec­tion-tri­pod-37075 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; po­ciąg: be­n299, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/en­gine-train-ra­il­road-track-3080936 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; wa­ha­dło­wiec: Wi­kiI­ma­ges, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/roc­ket-launch-roc­ket-take-off-nasa-67649 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; sa­mo­chód wy­ści­gowy: Mi­ke­sPho­tos, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/lam­bor­ghini-car-au­to­mo­tive-drive-1334993 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; koń z po­wo­zem: na­sto­gadka, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/cart-cha­ise-tra­vel-cab-the-horse-2942512 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.

Ilu­stra­cja 18, ekran pro­jek­cyjny: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/screen-pro­jec­tor-pro­jec­tion-tri­pod-37075 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; góra: sa­kh­shar, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/na­ture-pa­no­ra­mic-mo­un­tain-tra­vel-3076910 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.; wy­kres: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 19, efekt wy­róż­nia­nia: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Pierw­sza prze­rwa

au­tor nie­znany, pla­kat z 1952 roku re­kla­mu­jący szkołę dla do­ro­słych z ry­sun­kiem męż­czy­zny bez głowy, do­stępne na http://www.pu­blic­do­ma­in­pic­tu­res.net/view-image.php?image=157286&pic­ture=adult-edu­ca­tion-vin­tage-po­ster pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion.

ROZ­DZIAŁ 3

Gra­fika 1, wy­ma­zy­wa­nie mó­zgu: Li­ght­spring, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji Shut­ter­stock.com, 2018; frag­ment mó­zgu Henry’ego Graya, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons. wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Gray­748.png pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion.

Gra­fika 2, frag­ment mó­zgu Henry’ego Graya, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Gray­748.png pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion; Elek­tro­kar­dio­gram: Eli­sa­Riva, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/elec­tro­car­dio­gram-he­art-care-1922703/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0. pro­jekt ga­zety: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Gra­fika 3, czło­wiek z hi­po­kam­pem: Umberto NURS, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Hip­po­lo­be­s_it.gif pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion; sam hi­po­kamp: prof. La­slo Se­ress, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Hip­po­cam­pu­s_and_ se­ahor­se­_crop­ped.JPG pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion 1.0; neu­rony: In­ter­net Ar­chive Book Ima­ges, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:A_text-bo­ok_o­f_phy­sio­lo­gy­_fo­r_me­di­ca­l_stu­dent­s_an­d_phy­si­cians_(1911)_(14592099789).jpg pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion..

Gra­fika 4, urzą­dze­nie GPS: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/gps-na­vi­ga­tion-gar­min-de­vice-304842 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; głowa z mapą: OpenC­li­part-Vec­tors, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/brain-chart-dia­gram-face-fringe-2029363 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; la­bi­rynt: Roy­alty Free HD Wal­l­pa­pers, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na http://the­wal­l­pa­per.co/do­wn­load-mo­bile-dark-back­gro­und­spat­tern-sam­sung-co­lo­ur­ful-maze-di­splay pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; sie­dzący męż­czy­zna: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018; pro­jekt ko­miksu: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Gra­fika 5, mo­delka na okładce cza­so­pi­sma z lat osiem­dzie­sią­tych: izu­sek, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji iStock.com, 2018.

Gra­fika 6, mo­del: Roy­alAn­war, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/mo­del-bu­si­ness­man-cor­po­rate-2911330/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; pro­jekt cza­so­pi­sma: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Gra­fika 7, ska­mie­lina: Da­de­rot, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:He­te­ro­don­to­sau­ru­s_tuc­ki­_ca­st_-_U­ni­ver­si­ty­_o­f_Ca­li­for­nia­_Mu­seu­m_o­f_Pa­le­on­to­lo­gy_-_Ber­ke­ley,_CA_-_D­SC04696.JPG pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion.

Gra­fika 8, plan­sze z li­te­rami L i T: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 20, ekran pro­jek­cyjny: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges, do­stępne na https://pi­xa­bay. com/en/screen-pro­jec­tor-pro­jec­tion-tri­pod-37075 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; ry­su­nek świni: OpenC­li­part-Vec­tors, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/p-576570/?no­_re­di­rect pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.

Ilu­stra­cja 21, ekran pro­jek­cyjny: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/screen-pro­jec­tor-pro­jec­tion-tri­pod-37075 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; ry­su­nek świni: OpenC­li­part-Vec­tors, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/p-576570/?no­_re­di­rect pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; ry­su­nek kaczki: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Yel­lo­w_duc­kling.png pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; ry­su­nek kró­lika: PDP, do­stępne na http://www.pu­blic­do­ma­in­pic­tu­res.net/view-image.php?image=154464&pic­ture=rab­bit-cute-cli­part pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion; wy­stra­szony kot: Spar­kle Mo­tion, do­stępne na https://www.flickr.com/pho­tos/54125007@N08/15634745431 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion 2.0.

Ilu­stra­cja 22, za­sada 180 stopni: Grm wnr, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:180_de­gre­e_rule.svg pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion 3.0.

ROZ­DZIAŁ 4

Ilu­stra­cja 23, męż­czy­zna z hi­po­kam­pem: Umberto NURS, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Hip­po­lo­be­s_it.gif pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion.

Ilu­stra­cja 24, shut­ter­stoc­k_288982655.

Ilu­stra­cja 25, ry­sunki nur­ków: Sa­rah John­ston, 2018.

Ilu­stra­cja 26, ry­sunki pi­ja­nego męż­czy­zny: Sa­rah John­ston, 2018.

Ilu­stra­cja 27, pa­mięć epi­zo­dyczna/se­man­tyczna, część I: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 28, pa­mięć epi­zo­dyczna/se­man­tyczna na ta­blicy kre­do­wej, część II: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 29, ry­su­nek Sta­tuy Wol­no­ści: Ro­nile, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/sta­tue-of-li­berty-new-york-ny-nyc-267948/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.

Druga prze­rwa (patrz Pierw­sza prze­rwa)

ROZ­DZIAŁ 5

Ilu­stra­cja 30, ry­su­nek Lat PFC: Sa­rah John­ston, 2018.

Ilu­stra­cja 31, kar­tridż z grą Nin­tendo: Evan-Amos, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:NES-Car­tridge.jpg pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; ro­bot: the­hor­ri­ble­joke, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/vi­deo-game-8-bit-old-school-re­tro-175621 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; kon­sola Nin­tendo: Evan-Amos do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:NES-Con­sole-Set.jpg pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; kli­part te­le­wi­zora: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/p-308962/?no­_re­di­rec­tht­tps://pi­xa­bay.com/p-308962/?no­_re­di­rect pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.

Ilu­stra­cja 32, ry­sunki mó­zgu: Sa­rah John­ston, 2018; shut­ter­stoc­k_126644501.

Ilu­stra­cja 33, czło­wiek z hi­po­kam­pem i prąż­ko­wiem: Umberto NURS, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Hip­po­lo­be­s_it.gif pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion.

Ilu­stra­cja 34, na­uczy­ciel sie­dzący na biurku: Du­et­to­gra­phics, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji Shut­ter­stock.com, 2018.

ROZ­DZIAŁ 6

Ilu­stra­cja 35, ry­su­nek mó­zgu: Sa­rah John­ston, 2018; bar­man: Re­troC­li­pArt, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji Shut­ter­stock.com, 2018; taca z na­po­jami: Re­troC­li­pArt, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji Shut­ter­stock.com, 2018; kel­nerka: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/se­rver-se­rvant-ta­ble-lady-293966/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.

Ilu­stra­cja 36, por­cjo­wa­nie li­ter: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 37, dłoń kel­nera z tacą: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018; szklanki z pi­wem: Own work, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Pin­t_Glass_(Mi­xing).svg pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; dzba­nek z pi­wem by Own work, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Pit­cher_(Beer).svg pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.

Ilu­stra­cja 38, dia­gram wią­za­nia bu­tów: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 39, dia­gram prze­pla­ta­nia: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 40, shut­ter­stoc­k_721226998.

Trze­cia prze­rwa

au­tor nie­znany, pla­kat z 1959 roku re­kla­mu­jący szkołę dla do­ro­słych, do­stępne na http://www.pu­blic­do­ma­in­pic­tu­res.net/view-image.php?image=157289&pic­ture=adult-edu­ca­tion-vin­tage-po­ster pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion.

ROZ­DZIAŁ 7

Ilu­stra­cja 41, 158, trój­kąt o Pa­ryżu: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 42, sche­mat przed­niej czę­ści kory za­krętu ob­rę­czy: Sa­rah John­ston, 2018; ry­su­nek alarmu błędu: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 43, ry­su­nek alarmu błędu: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018; fala mó­zgowa theta: Hugo Gam­boa do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Eeg_theta.svg pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion 3.0; fala mó­zgowa beta: Hugo Gam­boa do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Eeg_beta.svg pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion 3.0.; szkic głowy: PDP, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na http://www.pu­blic­do­ma­in­pic­tu­res.net/view-image.php?image=74363 pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion.

Ilu­stra­cja 44, czarne plamy: wer­ne­r22bri­gitte, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/frog-jun­gle-am­phi­bian-ani­mal-266885/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.

Ilu­stra­cja 45, żaba na kło­dzie: wer­ne­r22bri­gitte do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/frog-jun­gle-am­phi­bian-ani­mal-266885/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.

Ilu­stra­cje 46–48, znaki ogra­ni­cze­nia pręd­ko­ści: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 49, ko­bieta z wi­nem: Adam Blas­berg z Stock­byte Col­lec­tion, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji Getty Ima­ges, 2018.

ROZ­DZIAŁ 8

Ilu­stra­cja 50, szkic głowy: PDP, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na http://www.pu­blic­do­ma­in­pic­tu­res.net/view-image.php?image=74363 pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion; kli­part kuli ziem­skiej: GDJ, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/world-earth-pla­net-globe-map-1301744/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.

Ilu­stra­cja 51, szkic kaczki: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges, do­stępne na https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Yel­lo­w_duc­kling.png pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0.

Ilu­stra­cje 52–53, mózg: Sa­rah John­ston, 2018; dy­ry­gent: Hi­kin­gAr­tist.com, do­stępne na http:// www.pu­blic­do­ma­in­pic­tu­res.net/view-image.php?image=2698& pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion.

Ilu­stra­cja 54, mózg: Sa­rah John­ston, 2018; dy­ry­gent: Hi­kin­gAr­tist.com, do­stępne na http://www.pu­blic­do­ma­in­pic­tu­res.net/view-image.php?image=2698& pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion.

Ilu­stra­cja 55, cztery ko­biety: Sen­sor­Spot, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji iStock.com, 2018.

Ilu­stra­cja 56, sche­mat sieci sko­ja­rzeń: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 57, fiszki: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 58, drzwi: qi­mono, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/door-bad-luck-13-thir­teen-unlucky-1587023/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; męż­czy­zna przed drzwiami: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Czwarta prze­rwa (patrz Pierw­sza prze­rwa)

ROZ­DZIAŁ 9

Ilu­stra­cja 59, ręcz­nik: Pro­gram Exe­cu­tive Of­fice Sol­dier, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://www.flickr.com/pho­tos/pe­osol­dier/4997103062 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion 2.0.; bu­telka szam­ponu: bi­ju­toha, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/sham­poo-sham­poo-bot­tle-1860642/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; ja­gody: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/blu­eber­ries-le­ave-ripe-fo­rest-306718/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; jabłko: Clker-Free-Vec­tor-Ima­ges, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/green-ap­ple-fruit-tree-smith-304673/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; tru­skawka: GDJ, do­stępne na https://www.go­od­fre­epho­tos.com/vec­tor-ima­ges/shiny-straw­berry-vec­tor-gra­phic.png.php pod Pu­blic Do­main At­tri­bu­tion; słu­chawka prysz­ni­cowa: kboyd, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/p-653671/?no­_re­di­rect pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; ad­ap­ta­cja wszyst­kich ry­sun­ków: Ja­red Co­oney Ho­rvath.

Ilu­stra­cja 60, na­główki ga­zet: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 61, shut­ter­stoc­k_320661278.

Ilu­stra­cja 62, mó­zgi męż­czy­zny i ko­biety: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

ROZ­DZIAŁ 10

Ilu­stra­cja 63, gol­fi­sta z ło­patą: OpenC­li­part-Vec­tors, ad­ap­ta­cja: Ja­red Co­oney Ho­rvath, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/p-2028116/?no­_re­di­rect pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; sche­mat sieci sko­ja­rzeń: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 64, dziecko w czapce lot­nika: Sunny stu­dio, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji Shut­ter­stock.com, 2018.

Ilu­stra­cja 65, syn­chro­nia nar­ra­tora z pu­blicz­no­ścią: Chri­sto­phe Vor­let, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji ar­ty­sty, 2018.

Ilu­stra­cja 66, sche­mat fi­zycz­nego pchnię­cia: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 67, sche­mat psy­cho­lo­gicz­nego pchnię­cia: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 68, puz­zle: Ho­me­Stu­dio, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji Shut­ter­stock.com, 2018.

Piąta prze­rwa (patrz Pierw­sza prze­rwa)

ROZ­DZIAŁ 11

Ilu­stra­cja 69, wy­kres od­wró­co­nego U: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 70, ra­do­sne dziecko: vbo­ro­di­nova, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/babe-smile-new­born-small-child-2972222/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; wy­stra­szone dziecko: Mci­mage, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji Shut­ter­stock.com, 2018; roz­gnie­wane dziecko: Sa­rah Noda, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji Shut­ter­stock.com, 2018; zdzi­wione dziecko: fre­estocks-pho­tos, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/pe­ople-baby-blan­ket-boy-child-2942977/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; smutne dziecko: Ta­nia­VdB, do­stępne na https://pi­xa­bay.com/en/baby-te­ars-small-child-sad-cry-443390/ pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion CC0; obrzy­dzone dziecko: 2xSa­mara.com, wy­ko­rzy­stane na li­cen­cji Shut­ter­stock.com, 2018.

Ilu­stra­cja 71, ob­sada główna: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 72, akt I: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 73, akt II: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 74, akt III: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 75, spa­do­chro­nia­rze: Wo­ody Hib­bard, do­stępne na https://www.flickr.com/pho­tos/65214961@N00/12798461515 pod Cre­ative Com­mons At­tri­bu­tion 2.0.

ROZ­DZIAŁ 12

Ilu­stra­cja 76, wy­kres krzy­wej za­po­mi­na­nia: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 77, wy­kres roz­pro­szo­nej prak­tyki: Ja­red Co­oney Ho­rvath, 2018.

Ilu­stra­cja 78, shut­ter­stoc­k_142164154.

Ilu­stra­cja 79, shut­ter­stoc­k_167358809.

Ilu­stra­cja na końcu roz­działu, karta ty­tu­łowa: Ja­red Co­oney Ho­rvath (za­in­spi­ro­wane: Ma­gno­lia, reż. Paul Tho­mas An­der­son, 1999: je­den z dzie­się­ciu naj­lep­szych fil­mów w hi­sto­rii… je­śli go nie znasz, te­raz jest do­sko­nała oka­zja, żeby to nad­ro­bić!).

PO­SŁO­WIE

Ilu­stra­cja 80, Pa­blo Pi­casso, Koń, © Suc­ces­sion Pi­casso/na li­cen­cji Vi­scopy, 2018; Athena Drys­dale, Szkic ró­żo­wego jed­no­rożca, wy­ko­rzy­stano za zgodą ar­tystki, 2018.

Jak przekonać (prawie) każdego

Jared Cooney Horvath

Tłumaczenie: Joanna Sugiero

Original title: Stop Talking, Start Influencing Copyright © 2019 in text: Jared Cooney Horvath This edition published by arrangement with Exisle Publishing through Macadamia Literary Agency, Warsaw

© for the Polish edition: Wydawnictwo RM, 2024 All rights reserved.

Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.

Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

ISBN 978-83-8151-811-6 ISBN 978-83-7147-111-7 (ePub) ISBN 978-83-7147-112-4 (mobi)

Redaktor prowadząca: Barbara Ramza-KołodziejczykRedakcja: Klaudia GolonKorekta: Małgorzata RóżyckaProjekt graficzny okładki: Agata MuszalskaEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]