Historia niepełnosprawności - Marcin Garbat - ebook + książka

Historia niepełnosprawności ebook

Marcin Garbat

3,0

Opis

Historia niepełnosprawności. GENEZA I ROZWÓJ REHABILITACJI, POMOCY TECHNICZNYCH ORAZ WSPARCIA OSÓB Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIAMI MARCINA GARBATA to kompendium wiedzy na temat tej sfery ludzkiego życia, która przez wieki stanowiła swoiste tabu i dopiero na przełomie XIX i XX stulecia doczekała się otwartej debaty społecznej, analiz oraz prób rozwiązania najbardziej palących problemów.

Dokonując historycznej kwerendy, autor przedstawia ewolucję rozumienia pojęcia niepełnosprawności na przestrzeni kilku tysiącleci, a także wpływ społecznej percepcji na stosunek państwa, Kościoła oraz mas do osób z niepełnosprawnościami i, co za tym idzie, na ich pozycję w szeroko rozumianym środowisku.

Bada dzieje społecznej i medycznej rehabilitacji, losy wynalazków technicznych, a także rozwiązań prawnych ułatwiających jak najpełniejsze funkcjonowanie w otoczeniu pełnym barier i stereotypów.

Przybliża sylwetki tych, którzy przez swą ofiarną pracę, często pozostającą w ukryciu, starali się ulżyć niepełnosprawnym w okresach najmniejszego zrozumienia społecznego, oraz osób, których wynalazki i odkrycia stanowiły kamienie milowe na drodze do współczesnych standardów wyznaczających jak najwyższy stopień integracji w każdej sferze życia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1548

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

WSTĘP

Przyrodzoną cechą ludzkości jest nieustanne dążenie do zdobywania i pogłębiania wiedzy. Człowiek od początków swego istnienia zmaga się z nieznanym, które pragnie ogarnąć umysłem, zapamiętać i wykorzystać na przyszły swój pożytek. Wiedza jest zatem czymś, co ludzkość gromadzi od pierwszych pokoleń. My, ludzie, wciąż odkrywamy to, co ukryte, przyswajamy nieznane, łączymy z tym, co znamy i przekazujemy młodszym generacjom. Człowiek nie rodzi się przecież z umiejętnością pisania lub czytania – musi się tego nauczyć. Pewne gatunki zwierząt potrzebują czasem tysięcy lub milionów lat, żeby w drodze ewolucji przyswoić sobie nową umiejętność. A człowiek w swej wyjątkowości każdego dnia uczy się czegoś nowego.

Ludzie stworzyli bezpośrednie formy przekazywania wiedzy kolejnym pokoleniom. Należą do nich między innymi pismo i malarstwo. Słowo pisane obejmuje sięgającą tysięcy lat wiedzę z najróżnorodniejszych dziedzin i każdy może z tego bogactwa zaczerpnąć. Trzeba jednak umieć to robić. Na przykład tekst pisany po angielsku będzie zrozumiały dla Anglika, ale trudniejszy – lub wręcz niemożliwy do odcyfrowania – dla kogoś, kto nie zna tego języka.

Podobnie jest z niepełnosprawnością. Jeżeli ktoś nie zna jej istoty, nigdy nie będzie wiedział, na czym ona polega.

Przez stulecia różne społeczeństwa postrzegały osoby z niepełnosprawnościami przez pryzmat typowego kalectwa, niedostosowania, wady anatomicznej, urazów, szczególnie tych widocznych. Ludzie sprawni uczyli się żyć z osobami dotkniętymi niepełnosprawnością lub obok nich. Osobom z niepełnosprawnościami pomagano, tolerowano je albo eliminowano. W różnych okresach osoby dotknięte dysfunkcją ciała lub umysłu mogły liczyć na współczucie, wsparcie bądź pogardę. Powstało też wiele stereotypów dotyczących niepełnosprawności, zarówno tych o zabarwieniu pozytywnym, jak i pejoratywnym. Niektóre stereotypy, przesądy i szablonowe myślenie o osobach z niepełnosprawnościami powszechne są do dnia dzisiejszego. Inne w wyniku rozwoju społecznego zostały zatarte i zapomniane.

Czym zatem jest niepełnosprawność? Władysław Dykcik twierdzi, że pojęcie niepełnosprawności obejmuje różne ograniczenia funkcjonalne jednostek ludzkich w każdym społeczeństwie, wynikające z uszkodzenia zdolności wykonywania jakiejś czynności w sposób uważany za normalny, typowy dla życia ludzkiego. Ograniczenia te mogą mieć charakter stały lub przejściowy, całkowity lub częściowy, mogą dotyczyć sfery sensorycznej, fizycznej i psychicznej[1]. Chociaż pojęcie niepełnosprawności jest krytykowane, nadal ogromnie wpływa na teorię i praktykę nauk społecznych, podkreślając nie tylko realne braki, których doświadcza człowiek w swoim biologicznym wymiarze, ale w równej mierze wskazując na realne możliwości kompensacji i korekty, rozwijane dzięki adekwatnej reakcji pomocowej.

Uszkodzenie organizmu oraz ograniczona sprawność fizyczna lub psychiczna stały się motorem działań człowieka w celu jej przywrócenia. W odzyskaniu zdolności pełnienia funkcji, najpierw rodzinnych, a następnie społecznych i zawodowych, wykorzystywano dokonania nauk medycznych, społecznych, a także technicznych – łącząc przy tym wynalazki, technologie i rozwiązania techniczne z likwidowaniem barier, usprawnianiem i rehabilitacją.

Działalność rehabilitacyjna, aczkolwiek nie zawsze prowadzi do pełnych efektów, zapewnia jednak osobom z niepełnosprawnościami lepsze samopoczucie, ułatwia życie codzienne, aktywizuje umysłowo i fizycznie. Rehabilitacja ma szczególnie znaczenie dla tych osób, których choroba, upośledzenie lub wypadek doprowadziły do stanu rozgoryczenia, zobojętnienia i wyizolowania ze środowiska oraz dla osób, które boleśnie odczuwają swoją zależność od otoczenia w najprostszych czynnościach życiowych i pragnęłyby zmniejszyć swą nieporadność.

Długa była droga ludzkości do stworzenia i realizacji idei rehabilitacji osób z niepełnosprawnościami oraz do przyznania im prawa do zatrudnienia na równi z osobami pełnosprawnymi. Jeszcze kilka stuleci temu osoby o naruszonej sprawności organizmu traktowane były na ogół w sposób nieludzki. Ludzie ci byli często przedmiotem złośliwości i drwin. W czasach współczesnych, w których podziwiamy wspaniałe osiągnięcia naukowe, zwłaszcza w dziedzinie techniki, często zapomina się o tym, że na całokształt tych osiągnięć składa się doświadczenie lat, a nawet wieków. Rehabilitacja w swym obecnym ujęciu i formie organizacyjnej stanowi niewątpliwie nowy kierunek działania i postępowania w dziedzinie nie tylko ochrony zdrowia lub rozwijania i utrzymywania jak najlepszej sprawności fizycznej człowieka, ale także w obrębie funkcjonowania oraz rozwoju społecznego i zawodowego.

W swoim historycznym rozwoju rehabilitacja objęła najpierw weteranów wojennych i wojskowych, następnie dzieci i młodzież, a później osoby dorosłe i ludzi starszych.

Każde społeczeństwo odczuwa dług wdzięczności wobec swoich weteranów wojennych i wojskowych za poniesione przez nich ofiary na rzecz ogółu – ich dysfunkcje, rany i powstała w wyniku walki niepełnosprawność stają się przedmiotem czci i szacunku. Zostają oni bohaterami narodowymi.

Rehabilitacja dzieci i młodzieży, a także jej rozwój ma nieco inne podłoże. Ważna jest tu instynktowna miłość do dzieci, która zaciera różnice między warstwami społecznymi i jest powszechna. Niemały wpływ wywarła tu również kalkulacja ekonomiczna czynników odpowiedzialnych za opiekę nad dziećmi, czyli refleksja na tym, co jest bardziej opłacalne – kształcenie i usprawnianie dzieci, czy też udzielanie im biernej pomocy przez całe życie. Usługi rehabilitacyjne dla dzieci, świadczone przez państwo lub sektor non-profit, rozwijały się także z inicjatywy rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, którzy dokładali wszelkich starań, żeby dobrodziejstwa postępów medycyny i nauk społecznych wykorzystywane były w sposób maksymalny dla ulżenia ich doli.

Jeżeli chodzi o rozwój usług rehabilitacyjnych dla osób pracujących, to odegrały tu rolę zarówno względy społeczne, jak i ekonomiczne. Chodziło na przykład o dalsze wykorzystanie – mimo niepełnosprawności – wysokich kwalifikacji pracownika, umożliwienie mu utrzymania rodziny itp.

Rozwój rehabilitacji osób w starszym wieku napotykał różnego rodzaju problemy, gdyż poprawa stanu ich zdrowia jest trudniejsza do osiągnięcia, a wartość ekonomiczna ich pracy – nie zawsze doceniana przez młodszych i sprawniejszych, którzy kierują odpowiedzialnymi instytucjami. Ma tu również znaczenie fakt, że szczyt ich aktywności jest już właśnie poza nimi. Ale i w tych przypadkach bierze się pod uwagę humanitarne (zasłużyli lub zapracowali sobie na to), a także ekonomiczne aspekty. Im większa bowiem będzie ich samowystarczalność, tym mniejsza zajdzie potrzeba roztaczania nad nimi opieki, większa korzyść z ich doświadczenia, często bardzo dużego.

Poważne bodźce rozwoju rehabilitacji tkwią w wielu czynnikach. Profesor Aleksander Hulek za jeden z najważniejszych uważał wzrost poziomu humanitaryzmu. W dobie wyzwolenia narodów spod ucisku społecznego i ekonomicznego oraz politycznego, w czasach dążenia do równych praw dla wszystkich ludzi, zwrócono również uwagę na osoby trwale poszkodowane na zdrowiu. Wzrósł szacunek dla osobowości człowieka, jego wartości duchowej, a nie tylko walorów fizycznych. W ubiegłym stuleciu wysunięto wiele nowych wartości moralnych, a jedną z nich jest społeczna gotowość służenia osobom chwilowo i trwale słabszym lub mniej sprawnym.

Obecnie do rozwoju rehabilitacji przyczynia się też postęp techniczny w poszczególnych dyscyplinach naukowych zajmujących się człowiekiem i jego działaniem oraz rozwój tych nauk, które działanie to ułatwiają.

Prezentowana praca ma na celu przedstawienie historii ludzi z niepełnosprawnościami, ich rehabilitacji, długiej drogi do integracji i normalizacji ich życia. Zamiarem autora było przedstawienie historii zmagań osób nie całkiem sprawnych w zamierzchłych czasach, które niewiele się różnią od dzisiejszych potyczek ludzi z niepełnosprawnościami z brutalną rzeczywistością. Oczywiście, gdy ktoś jest bogaty i sławny, jest mu znacznie łatwiej, ale i tak przede wszystkim musi polegać na swej inteligencji, zaradności i umiejętnościach przystosowania się do zaistniałej sytuacji.

Historia zna wiele osób z niepełnosprawnością. Jej karty odsłaniają przed nami ciekawe losy takich osób, którym nigdy nie było łatwo żyć, a niektórym przyszło się bohatersko zmagać z wyjątkowymi wyzwaniami. Aby osoba z niepełnosprawnością osiągnęła sukces w jakiejś dziedzinie, musi być znacznie lepsza od człowieka zdrowego, bardziej cierpliwa i wytrwała, a i to nie gwarantuje powodzenia. Czasem po prostu należy mieć szczęście.

Wielu historyków ostrzega przed niebezpieczeństwem, jakie grozi zawsze, ilekroć coś uznaje się za pierwsze. Nie jest to pozbawione racji. Bardzo wielu wynalazkom niesłusznie przypisano pierwszeństwo tylko dlatego, że wzbudziły one większe zainteresowanie niż wcześniejsze odkrycia z tej samej dziedziny. Autor starał się wyjść poza popularną mitologię i podważyć twierdzenia wątpliwej natury, ale nie uważa, iż praca ma charakter rozstrzygający. Rzadko ma się niezachwianą pewność co do tego, czy jakieś konkretne przedsięwzięcie jest całkowicie oryginalne, toteż w niniejszej książce jest mowa o najwcześniejszych odkryciach, które udało się pozytywnie potwierdzić. Dlatego przy kreśleniu historycznych opisów autor nie dał się ponieść historycznej fikcji. Wszystkie podane tutaj fakty opierają się na materiale źródłowym, chociaż oczywiście są to źródła różnej proweniencji. Obok roczników, kronik, relacji z podróży, wspomnień i pamiętników, znajdują się także osobiste, czasami nawet intymne listy. Zawierają one olbrzymi zasób informacji, które – nie wiadomo dlaczego – pomijano w naukowych opracowaniach. Z całą pewnością wiele spośród tych informacji ma charakter bardzo subiektywny, ale nie można przecież obiektywizować ludzkich biografii. Nawet tam, gdzie informacja wyraźnie trąci plotką, należy szukać prawdy, bo każda plotka ziarno prawdy posiada. Nie bez powodu jeden z wybitnych polskich historyków, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, podkreślał, że legenda stoi u wrót każdej historii i nie można jej absolutnie lekceważyć[2].

PublikacjaHistoria niepełnosprawności. Geneza i rozwój rehabilitacji, pomocy technicznych oraz wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami nie aspiruje do roli podręcznika historii, chociaż od początku do końca opiera się na historycznych realiach. Są to jednak realia, które oficjalna historiografia na ogół bagatelizuje i pomija, ponieważ nie pasują one do uformowanego przed laty modelu historii powszechnej, który, z małymi tylko modyfikacjami, obowiązuje do dzisiaj. Rynek księgarski zasypany jest nieróżniącymi się od siebie opracowaniami, a każde z nich powtarza obiegowe teorie. Występujące w nich różnice są tak dalece nieuchwytne, że zauważa je jedynie profesjonalista, podczas gdy przeciętny Czytelnik przechodzi nad nimi do porządku dziennego. Czytelnikowi jest bowiem absolutnie obojętne, czy rehabilitacja została wprowadzona w średniowieczu, czy też w czasach nowożytnych, skoro i tak sięgamy po nią, gdy coś nam dolega.

Zasób wiedzy historycznej przeciętnego Czytelnika opiera się na standardach wyniesionych jeszcze ze szkoły i zawiera szczątkowe informacje na temat genezy leczenia, usprawniania czy rehabilitacji. Większość opracowań powiela standardy, poszerzając je niekiedy o pojęcie niepełnosprawności lub inwalidztwa, które niewielu tylko potrafi zrozumieć. Powtarzane do znudzenia wciąż te same fakty odbierają historii całą jej atrakcyjność i nauka, o której Jan Długosz pisał, że jest bodźcem do wielkich przedsięwzięć i czynów, traktowana bywa najczęściej jako tzw. dopust boży[3].

Niniejsza książka pragnie przełamać te uprzedzenia i proponuje nowe, odmienne spojrzenie na niepełnosprawność. Rezygnuje ona całkowicie z tasiemcowych opisów uwarunkowań społeczno-ekonomicznych, koncentrując się na faktach, wynalazkach i biografiach ludzi, którzy tworzyli historię rehabilitacji i przełamywania barier. Autor nie jest w swym założeniu bardzo odkrywczy, gdyż już niemal 150 lat temu wybitny, choć zapomniany, filozof angielski Tomasz Carlyle (1795–1881) pisał, że historia jest sumą ludzkich biografii[4].

Praca składa się z dziewięciu rozdziałów. Rozdział pierwszy i drugi wprowadzają Czytelnika w podstawowe zagadnienia – pedagogiczne, socjologiczne, somatyczne i psychologiczne. Pierwszy z nich poświecono postrzeganiu osób z niepełnosprawnościami w społeczeństwie. Ukazano, jak w miarę upływu czasu i postępu społecznego następowała zmiana społecznego wizerunku ludzi z niepełnosprawnościami. Od postawy integracji plemiennej właściwej ludom pierwotnym, przez izolację w czasach starożytnych, średniowieczną dyskryminację, późniejszą segregację, na integracji w czasach nam współczesnych skończywszy. W drugim rozdziale przedstawiono definicje niepełnosprawności na tle historycznym. Starano się dowieść, iż termin niepełnosprawność ma zabarwienie nie tylko medyczne, ale przede wszystkim jest terminem społecznym i, jak każde zjawisko społeczne, podlega ewolucyjnym zmianom.

Kolejne rozdziały – trzeci i czwarty – omawiają genezę i rozwój rehabilitacji medycznej oraz zaopatrzenia ortopedycznego. Dzieje rehabilitacji wiążą się jak najściślej z ogólnym rozwojem myśli ludzkiej i są jednym z ważniejszych ogniw w łańcuchu dziejów społeczeństwa. Toteż badania rozwoju wiedzy na ten temat muszą pozostawać w łączności z rozwojem i zmianą formacji społeczno-ekonomicznych oraz w ścisłym związku z ogólną historią kultury narodów. Świadczy o tym fakt, że w całym biegu historii ludzkości – w poszczególnych epokach rozwoju społeczeństwa – epoki postępu społecznego są jednocześnie erą rozwoju oraz wzrostu medycyny i rehabilitacji, a zastoje i regresje są okresami słabości i upadku tej dziedziny. Zarówno dzieje prawdziwych odkryć, jak też błędów i pomyłek, wiele mogą nauczyć badacza znającego je i umiejącego wyprowadzać z nich praktyczne wnioski.

Rozdziały piąty, szósty i siódmy dotyczą rozwoju rehabilitacji społecznej oraz likwidowania barier komunikacyjnych i technicznych. Likwidacja barier powinna powodować sprawniejsze działanie w społeczeństwie osoby z niepełnosprawnością, a także umożliwiać jej funkcjonowanie. W niektórych przypadkach działania te powinny zapewnić lub znacznie ułatwić opiekę nad osobą z niepełnosprawnością, w celu stworzenia jej możliwości przebywania lub funkcjonowania we własnym środowisku.

Ósmy rozdział poświęcono rehabilitacji zawodowej i zatrudnianiu osób z niepełnosprawnościami. Rys historyczny w tej dziedzinie jest nierozerwalnie związany z ukazaniem całego rozwoju społecznego. Historia ilustruje działalność osób trudniących się rehabilitacją zawodową ludzi z niepełnosprawnościami w czasach najdawniejszych i współcześnie, wśród ludów pierwotnych i w okresie starożytnego niewolnictwa, w epoce średniowiecza, feudalizmu i nowożytnego kapitalizmu. Ten sposób ukazania związków pomiędzy poszczególnymi etapami historii rehabilitacji zawodowej pozwala Czytelnikowi lepiej rozumieć, jakie siły napędowe kształtują współczesne podejście do zatrudniania osób z niepełnosprawnościami oraz to, co będzie je kształtować w przyszłości.

Ostatni, dziewiąty rozdział książki opisuje genezę oraz rozwój sportu i ruchu paraolimpijskiego na świecie i w Polsce.

Reasumując, można stwierdzić, że historia niepełnosprawności rozszerza i pogłębia wiedzę, uczy myślenia historycznego, chroni przed pomyłkami i bezkrytycznym podjęciem błędnej teorii lub metody terapeutycznej, ułatwia rozpoznanie przesądów, irracjonalnego podejścia oraz wybranie właściwej drogi postępowania. Przeciwstawia się jednostronnemu sposobowi myślenia, kształtuje humanitaryzm w uprawianiu zawodu terapeuty, przygotowuje do aktualnej działalności i codziennych trudów oraz wpływa na umacnianie pozytywnego wizerunku osób z niepełnosprawnościami w społeczeństwie. Autor zdaje sobie sprawę, iż jego książka zapewne spotka się z bardzo różnym przyjęciem. Część ludzi przywiązuje się bowiem do obiegowych stereotypów, a próbę ich obalenia traktuje jako obrazoburstwo i kradzież przyswojonych już przez nich wartości. Będą jednak z pewnością i tacy, którzy zaakceptują historyczny rewizjonizm autora, w myśl zasady nova, sed non nova – sposób inny, ale rzecz ta sama.

[1] W. Dykcik, Pedagogika specjalna, WN, Poznań 2001, s. 18.

[2] A. Oppman, Legendy Warszawskie, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1982, s. 27; Cz. Miłosz, Legendy nowoczesności, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010, s. 14.

[3] W. Szafrański, Pradzieje religii w Polsce, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1979, s. 355–386.

[4] C. Hall, Civilising Subjects: Metropole and Colony in the English Imagination, 1830–1867, University of Chicago Press, Chicago 2002, s. 25.

NIM ZACZĘŁA SIĘ HISTORIA

Prehistoria, prahistoria (łac. præ – przedrostek oznaczający uprzedniość, przed lubwcześniej) to najdłuższy okres dziejów ludzkości – od pojawienia się na Ziemi pierwszych człowiekowatych lub człowieka rozumnego do powstania pisma. Badanie tego okresu możliwe jest jedynie metodami archeologicznymi. Na terenach Afryki zaczyna się około pięć mln lat temu, razem z pojawieniem się pierwszych człowiekowatych. Na terenie Europy około miliona lat temu, natomiast na innych obszarach – wraz z momentem pojawienia się tam człowieka[1].

Dzieli się na sześć podstawowych epok[2]:

a. epoka kamienia – (ok. 2 mln lat – 3400/2000 p.n.e.),

‒ paleolit‒ (ok. 2 mln lat – ok. 11000 p.n.e.),

‒ mezolit – (ok. 10000 – ok. 5000 p.n.e.),

‒ neolit – (ok. 9000 – ok. 3400/2000 p.n.e.);

b. eneloit/chalkolit/epoka miedzi – (ok. 6000 – ok. 3400/2000 p.n.e.);

c. epoka brązu – (ok. 3400 – ok. 1200/750 p.n.e.);

d. epoka żelaza – (ok. 1200 p.n.e. do starożytności).

Prehistoria jest badana na podstawie materiału źródłowego niepisanego, a historia – pisanego. Przejście z prehistorii do historii nastąpiło, gdy pojawiło się pismo (ok. 3–4000 lat p.n.e.).

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż jedną z największych tajemnic współczesnej nauki jest odpowiedź na pytanie: Skąd w istocie na Ziemi pojawił się człowiek? W rozwiązaniu wspomnianej zagadki może przyjść z pomocą nauka historyczna oraz archeologiczna. Z punktu widzenia historii oraz archeologii pierwszorzędnym zadaniem w celu uzyskania ostatecznej odpowiedzi na powyższe pytanie, jest wskazanie na korzenie ludzkiej kultury.

Początki dziejów toną w mrokach przeszłości, najwcześniejsze pisane kroniki powstały bowiem ponad 5500 lat temu. Upływ czasu, jaki oddziela nas od autorów owych zapisków, jest jak mgnienie oka w porównaniu z bezmiarem prehistorii sięgającej pojawienia się najwcześniejszych przedstawicieli naszego gatunku – Homo habilis – żyjących w państwach Afryki Wschodniej około 2,5 mln lat temu[3].

Praludzie, utrzymujący się początkowo z polowań i zbieractwa, wraz z powiększaniem się ich mózgów zdobywali coraz to nowe umiejętności, które w ciągu tysięcy lat doskonaliły się i wzbogacały. Przed około milionem lat Homo erectus – istota ludzka o mózgu nieco większym od mózgu jej przodków – nauczyła się panować nad ogniem, sporządzała odzież i prymitywne schroniska, co pozwoliło jej wyjść poza Afrykę i zasiedlić mniej przyjazne, chłodniejsze obszary. Na podstawie prowadzonych przez archeologów badań stwierdza się, że już blisko półtora miliona względnie milion lat temu przodkowie współczesnego człowieka produkowali pierwsze prymitywne narzędzia. Z prac archeologicznych dowiadujemy się również o życiu codziennym pierwszych ludzi, o ich sposobie funkcjonowania, odżywiania się, o konstruowaniu broni oraz codziennych przedmiotów[4].

Ewolucja człowieka trwa nieprzerwanie bez mała od 20 mln lat. Takim, jakim jest dziś, człowiek stał się mniej więcej około 40–30 tys. lat temu. W tym czasie Europę zamieszkiwały dwa zupełnie różne gatunki istot praludzkich: Homoneanderthalensis orazHomo sapiens, silnie skorelowany z Homo habilis i Homo erectus. Jak wykazały badania genetyczne DNA przeprowadzone na szczątkach kopalnych znalezionych w licznych jaskiniach, istoty z gatunku Homo genetycznie nie wykazywały żadnych cech wspólnych z wcześniejszym gatunkiem neandertalskim. Choć przez jakiś czas oba gatunki zamieszkiwały te same terytoria Europy, brakuje jakichkolwiek danych empirycznych na to, aby się nawzajem krzyżowały.

Praludzie żyli na różnych kontynentach, w zróżnicowanych warunkach klimatycznych oraz geograficznych. Człowiek wytwarzał odmienne narzędzia i przedmioty życia codziennego, odmienną broń oraz kształtował swój, również często bardzo odmienny, byt duchowy. Należy wziąć pod uwagę węższy obszar występowania człowieka oraz charakterystyczne dla tego obszaru właściwości życia ludzkiego, cechy kultowo-religijne, społeczne, asymilacyjne.

Czy zatem w tamtych odległych czasach żyły osoby z niepełnosprawnościami? Bez wątpienia tak, przy czym nie wiadomo, jaki był ich status społeczny. Ludzie nie żyli w pokoju – toczyli wojny czy potyczki z sąsiadami. O terytorium, o dobra czy pożywienie. Można przypuszczać, że w ich wyniku zawsze jakaś część ludności, która przeżyła, doznała ran lub urazów powodujących obniżenie się sprawności organizmu. Zdarzały się również wypadki przy pracy w polu lub podczas używania prymitywnych urządzeń. Także porody nie zawsze przebiegały pomyślne. Ostatecznie ludzie starzeli się i ulegali chorobom. Wszystko to, podobnie jak dzisiaj, bywało przyczyną niepełnosprawności. Paradoksalnie o życiu w tamtych czasach oraz o losach ludzi możemy znacznie więcej powiedzieć na podstawie ich śmierci, a zwłaszcza zróżnicowanych sposobów odnoszenia się do niej tych, którzy pozostali przy życiu – szczególnie wtedy, gdy pochówek odbywał się przez złożenie ciała zmarłego lub zabitego w ziemi.

Ludzie pierwotni troszczyli się o swych zmarłych. Grzebali nie tylko osoby postawne i sprawne, ale również zdeformowane, wyraźnie kalekie i niepełnosprawne, ciężko i dotkliwie chorujące za życia. Wskazują na to ich kości: można z nich odczytać, na co osoby te chorowały lub co było prawdopodobną przyczyną ich kalectwa. Wiadomo jednak (z liczby ozdób noszonych za życia i po śmierci), że zwykle najwięcej ozdób posiadały osoby starsze (bardziej cenione i szanowane), a najmniej – dzieci i osoby z niepełnosprawnościami. Świadczy to o ich niższej pozycji w hierarchii społecznej. Ludzie pierwotni grzebali również osoby poddane wcześniej poważnym operacjom chirurgicznym. Dowodzą tego odkryte czaszki ze śladami wywierconych w nich otworów.

Okazuje się, że neandertalczycy w swoich intencjonalnych pochówkach nie pomijali osób z niepełnosprawnościami. O ich wrażliwości na cierpienie innych współplemieńców przekonuje nas znalezisko szczątków kostnych starszego niedołężnego mężczyzny w jaskini Shanidar, prawdopodobnie także niewidomego na skutek uszkodzenia lewego oczodołu, który nie mógłby przeżyć bez pomocy i opieki innych członków grupy[5]. Christopher Stringer i Robin McKie dopełniają tę wypowiedź informacją, że: (…) niektóre ciała wykazywały ciężkie, ale zaleczone rany – w jednym przypadku było to pęknięcie oczodołu, które zapewne spowodowało częściową ślepotę, a ponadto zmiażdżona prawa ręka oraz uszkodzona prawa stopa i noga. Okaleczenia te nie spowodowały jednak śmierci osobnika. Przeżył on, a to wskazywało, że neandertalczycy byli zdolni do współczucia i opiekuńczości wobec chorych[6]. Neandertalczycy żyli w Europie i zdecydowanie nie zjadali swoich pobratymców ani wrogów.

Nasi praprzodkowie przychodzili na świat w prymitywnych warunkach, przeważnie wprost na ziemi – w naturalnym środowisku. Czasem, w bardziej rozwiniętych kulturach, poród odbywał się na liściach, na trawie, na skórach zwierzęcych, w jaskiniach. Wszędzie tam były grzyby, pleśń, wilgotność i bakterie. O zakażenie nie było trudno. Wszystkie te czynniki bywały zatem zapewne przyczynami zgonów lub powstawania niepełnosprawności. Przyczyny tkwiły w zwykłych infekcjach, obrażeniach i powikłaniach okołoporodowych. Niepełnosprawność powodowały również typowe choroby wieku dziecięcego: nieprawidłowe wygięcie kręgosłupa, opóźnienie wyrzynania się zębów i rozmiękczenie szkliwa, podatność na złamania kości. W starszym wieku dochodziły do tego otwarte złamania kości, choroby odzwierzęce, surowa dieta, brak podstawowej higieny, a także choroby zakaźne roznoszone przez insekty (pchły, wszy, kleszcze). Wskazują na to poniższe, liczne wypowiedzi badaczy.

Dziesięć tysięcy lat temu ludzie żyli w niewielkich grupach. Choroby zakaźne mogły zatem prawie nie istnieć. Bez wątpienia było wtedy mnóstwo wszy i tasiemców, ponieważ ich długi żywot i skłonność do powtórnego zarażania swych nosicieli sprawia, że nie potrzebują wielu ludzi, aby przeżyć[7].

Oznaki gruźlicy, która może trwać kilkadziesiąt lat, widać w kościach ludzi zmarłych dziesiątki tysięcy lat temu[8]. Posocznica i zakażenie krwi zabijały dzieci, którym wypadały mleczne zęby.

Zanim zaczęto uprawiać ziemię, ludzie jedli dziesiątki rodzajów pożywienia. Wykopaliska w Syrii pokazują, że rosło wówczas pond sto pięćdziesiąt gatunków roślin jadalnych, ale gdy pojawiły się farmy, pozostało zaledwie kilka rodzajów zbóż i roślin strączkowych. Jeszcze w XIX wieku Aborygeni z północnego Queenslandu spożywali dwieście czterdzieści gatunków różnych roślin[9].

Skamieniałe kości sugerują, że zdrowie farmerów, zamiast się polepszyć, w rzeczywistości stawało się coraz gorsze. Pojawiły się choroby wynikłe z niedoboru składników odżywczych, ponieważ ilość białka w diecie spadła[10].

W tysiącleciu, w którym zaczęto uprawiać rolę, przeciętny wzrost mężczyzn w południowo-wschodniej Europie spadł o osiemnaście centymetrów. Kości mieszkańców Ameryki Północnej wykazują rozległe uszkodzenia, zwłaszcza w rejonie oczodołów, gdy głównym pożywieniem stała się kukurydza. Zawiera ona bardzo mało żelaza i białka, a co gorsza, ogranicza wchłanianie żelaza z innych źródeł, takich jak mięso. Doprowadziło to do gwałtownego rozwoju anemii. Jej ślady zachowały się w czaszkach ludzi, którzy przestawili się na uprawę kukurydzy[11].

 

W jaskini Szanidar w górach Zagros na terenie Iraku odnaleziono szkielet neandertalczyka z okresu paleolitu. Odkrycia dokonał Ralph Solecki i jego zespół z Columbia University w trakcie prac wykopaliskowych prowadzonych tam pod koniec lat 50. XX wieku. Oględziny szkieletu tego osobnika dowiodły, że uległ wypadkowi w młodym wieku. Stracił wtedy jedną rękę i oko, o czym świadczą pozarastane pęknięcia czaszki. Można przypuszczać, iż ten osobnik nie został wykluczony przez swoją grupę. Fakt, że dożył sędziwego, jak na owe czasy, wieku, może świadczyć o tym, iż wraz z członkami swojego plemienia uczestniczył w życiu społecznym na równych prawach. Musiał przecież jakoś zaspokajać swoje podstawowe potrzeby związane z głodem i egzystencją. Prawdopodobnie pod koniec swojego życia był na utrzymaniu wspólnoty. Jak się przypuszcza, utrzymanie to nie było jednak całkiem bezinteresowne. Być może był kimś ważnym dla wspólnoty, gdyż jego pochówek świadczy o wielkim szacunku do jego osoby. Zginął śmiercią tragiczną. Został przysypany złomem skalnym spadającym ze stropu jaskini podczas trzęsienia ziemi. Po tragicznej śmierci członkowie grupy, do której należał, obsypali go co najmniej ośmioma gatunkami kwiatów, które musieli specjalnie zebrać poza obrębem jaskini[12]. W wyniku penetracji tej samej jaskini znaleziono również osiem innych szkieletów, pochodzących od osób pochowanych intencjonalnie. Wszystkie te pochówki tworzyły rodzaj cmentarzyska, choć zaznaczyć należy, że poszczególne groby zakładane były w znacznych odstępach czasowych. Przyjmuje się, że mogą one być datowane ogólnie na okres 60–40 tys. lat temu, choć nie można wykluczyć datowania części z nich nawet 120 tys. lat wstecz[13].

Wielu informacji na temat niepełnosprawności dostarczają znaleziska pochodzące ze środkowej fazy górnej części paleolitu, czyli z okresu około 30–20 tys. lat temu. Rozwijała się wtedy, między innymi na Morawach, tzw. kultura pawłowska, której twórcami byli już ludzie współcześni (Homo sapiens). Swą nazwę zawdzięcza ona stanowisku Pavlov w Czechach. Ludność zaliczana do tej kultury praktykowała pochówki swoich bliskich. Odnaleziono sporo grobów, a w nich szczątki osób z widocznymi anatomicznymi zmianami patologicznymi. Odnajdywano je w grobach zbiorowych, gdzie aż połowa wszystkich szkieletów zachowanych w dobrym stanie wykazuje oznaki deformacji. Jednym z ciekawszych jest grób odkryty w Brnie, w którym pochowano masywnego mężczyznę w średnim wieku, mającego zdeformowane kości goleniowe, co najprawdopodobniej łączyło się z ciągłymi infekcjami i zaburzeniami metabolizmu. Przypuszcza się, iż zajmował wysoką pozycję w swojej społeczności, o czym świadczy bardzo bogate zdobienie jego stroju pogrzebowego, z którego zachowało się ponad 600 skorupek jednego z mięczaków, krążek z kości słoniowej i dwa pierścienie wycięte z margla[14].

Dowody na życie ludzi z niepełnosprawnościami w czasach prehistorycznych pochodzą również ze środkowej fazy epoki kamienia – mezolitu. Świadczą o tym szczątki ludzkie odkryte w miejscowości Afalou bou Rhummel w Algierii. Znaleziono tam grób mężczyzny, który cierpiał na chroniczne sztywnienie kolan. Przy takim schorzeniu mógł przeżyć i funkcjonować jedynie dzięki wsparciu swoich najbliższych. Trudno dzisiaj określić, na czym konkretnie wsparcie to polegało, z pewnością jednak bez niego osoba ta nie mogłaby funkcjonować[15].

W miarę zbliżania się do współcześniejszych nam okresów życia na Ziemi, znajdujemy w odkopywanych szkieletach coraz więcej zmian nowotworowych – zapalnych, wrodzonych, pourazowych i innych. Dla przykładu, wykopaliska archeologiczne w Wielkopolsce (w dolinie Warty i Baryczy) ujawniły szkielety ze śladami działania rozwiniętej sztuki chirurgicznej. Na ich podstawie ustalono, że już w okresie neolitu na tym terenie potrafiono nastawiać złamania kości i uzyskiwać ich zrost. Ludy zamieszkujące te ziemie z pewnością musiały wydać doświadczonych chirurgów, o czym świadczą trepanacje czaszki wykonywane najbardziej prymitywnymi narzędziami kamiennymi[16].

Młodsza część epoki kamienia, neolit, rozpoczęła się około 10 tys. lat temu na Bliskim Wschodzie. Jej wyróżnienie związane jest między innymi z początkami uprawy roślin i hodowli zwierząt, a także wytwarzania naczyń ceramicznych oraz narzędzi z kamienia gładzonego. Z Bliskiego Wschodu gospodarka rolnicza rozprzestrzeniła się w następnych wiekach na kontynent europejski, by w VI tysiącleciu przed Chrystusem dotrzeć na tereny dzisiejszej Polski[17]. Dowodem na obecność osób z niepełnosprawnościami w kulturze neolitu są odkrycia dokonane miejscowości Corconne (południowa Francja, region Langwedocja–Roussillon). Znaleziono wówczas szczątki osoby karłowatej, cierpiącej na achondroplazję. Jest to genetycznie uwarunkowana dysplazja kostna, powodująca (przy prawidłowej długości tułowia) skrócenie długości kończyn i dysmorfię twarzoczaszki. Rozwój intelektualny osób dotkniętych tą chorobą jest prawidłowy[18]. Na kości ramieniowej tego osobnika znaleziono ślady, które zinterpretowano jako pozostałość po nekroskopii wykonanej po jego śmierci. Zrobiono ją najprawdopodobniej w celu oceny, dlaczego jego kość ramieniowa była patologicznie ukształtowana[19].

Jeszcze inne ślady świadczące o wspieraniu osób z niepełnosprawnościami odkryto u Gotów zamieszkujących w III–IV wieku Kotlinę Hrubieszowską na Lubelszczyźnie. Szkielety znajdowane na cmentarzyskach tej kultury we wspomnianym rejonie wykazują liczne zmiany patologiczne w postaci nierównych kończyn oraz krzywicy kręgosłupa[20]. Sądzi się, iż tego typu zmiany były wynikiem złej diety, powszechnej awitaminozy oraz niedożywienia. Bardzo liczne są też źle zrośnięte złamania kończyn, będące wynikiem wypadków lub ran doznanych w potyczkach. Na podstawie przeprowadzonych badań archeolodzy wysunęli wniosek, iż osoby takie nie były pozbawiane pomocy i wsparcia. W przypadku osób dotkniętych tym rodzajem niepełnosprawności stosowano dwa rodzaje wsparcia: interwencje chirurgiczne oraz leczenie i kuracje. O interwencjach chirurgicznych świadczy lancet odkryty w jednym z grobów w miejscowości Masłomęcz. Goci u ludzi dotkniętych urazem lub uległych wypadkowi stosowali składanie kości, zszywanie ran oraz kuracje lecznicze. W okolicach źle zrośniętych złamań zawieszano niewielkie pojemniczki z brązu, zawierające najprawdopodobniej preparaty mające uśmierzać ból, szczególnie o charakterze reumatycznym. Przypuszcza się, że zabieg ten miał charakter bardziej magiczno-zapobiegawczy niż typowo leczniczy[21]. Wiadomo o tym dzięki znaleziskom w grobie odkrytym w miejscowości Gródek nad Bugiem.

Pierwotnie jedynymi barierami ograniczającymi swobodę przemieszczania się osób nie w pełni sprawnych były przeszkody naturalne: strome zbocza, zwalone w poprzek drogi drzewa, zapadliska, rzeki. Osoby z dysfunkcjami narządu ruchu mogły pokonywać przestrzeń przenoszone na barkach innych osób, w nosidłach czy lektykach, a po udomowieniu zwierząt (osłów, koni) – przemieszczały się na ich grzbiecie bądź w pojazdach przez nie ciągnionych. Zapewne gdy osoba z niepełnosprawnością była kimś ważnym, zajmowała wysoką pozycję społeczną, mogła liczyć na taką pomoc. W przeciwnym razie musiała radzić sobie sama.

Co do innych niepełnosprawności, możemy jedynie przypuszczać, jak było. Niemniej jednak osoby z niepełnosprawnościami były obecne w kulturach pierwotnych i uczestniczyły w ich życiu. Nie ma natomiast zgody wśród naukowców, jak te osoby były traktowane i jaką rolę odgrywały w owych kulturach. Wszystko opiera się głównie na domysłach i teoriach[22]. Uważa się, iż w niektórych plemionach ludzi z niepełnosprawnościami traktowano jak równych sobie, w innych wręcz przeciwnie – jak niepotrzebnych członków plemienia, którzy podczas koczowniczych wędrówek stanowili zbędny balast i dlatego często byli zostawiani samym sobie na pewną śmierć.

W ciągu tysięcy lat na Bliskim Wchodzie, w północnych Chinach, w Meksyku i w Peru powstały małe wsie. Wkrótce ta nowa gospodarka i towarzyszący jej styl życia przyjęły się także w sąsiednich rejonach. Od tamtej pory już nie myślistwo i zbieractwo, ale uprawa roli stała się źródłem utrzymania ludzi. Była to zmiana zasadnicza, która pociągnęła za sobą nieodwracalne skutki: rozwój miast, wynalezienie pisma i narodziny kultury.

[1] P. Kaczanowski, J.K. Kozłowski, Najdawniejsze dzieje ziem polskich (do VII w.), Oficyna Wydawnicza Fogra, Kraków 1998, s. 40–46.

[2] Daty w nawiasach nakładają się na siebie, ze względu na to, że na różnych terenach epoki te zaczynały się i kończyły w różnym czasie.

[3] F. Mallegni, Zarys ewolucji biologicznej człowieka – od najstarszych hominidów do człowieka współczesnego, [w:]Wielka historia świata, Świat przed „rewolucją” neolityczną, (red.) J.A. Gierowski, S. Grodziski, J. Wyrozumski, J.K. Kozłowski, Świat Książki, Oficyna Wydawnicza Fogra, Warszawa, Kraków 2004, s. 103; J.K. Kozłowski, Dolny paleolit, [w:]Wielka historia świata..., s. 135.

[4] P. Kaczanowski, J.K. Kozłowski, Najdawniejsze dzieje ziem polskich…, s. 50–58.

[5] W. Nowaczewska, A. Hałuszko, Pochówek neandertalczyka, [w:]Problemy współczesnej tanatologii, Medycyna – antropologia kultury – humanistyka, (red.) J. Kolbuszowski, Wrocławskie Towarzystwo Naukowe, Wrocław 2005, s. 266; autorki podają tę informację za: I. Tattersall, I stał się człowiek. Ewolucja i wyjątkowość człowieka, CiS, Warszawa 2001, s. 184–187.

[6] C. Stringer, R. McKie, Afrykański exodus. Pochodzenie człowieka współczesnego, (tłum.) A.J. Tomaszewski, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, s. 97.

[7] Tamże, s. 214.

[8] G. Clark, Przestrzeń, czas i człowiek, (tłum.) H. Turczyn-Zalewska, PIW, Warszawa 1998, s. 55.

[9] J.K. Kozłowski, Świat przed „rewolucją” neolityczną…, s. 344.

[10] C. Stringer, R. McKie, Afrykański exodus. Pochodzenie człowieka…, s. 172.

[11] Tamże.

[12] W. Chmielewski, Paleolit środkowy i górny, [w:]Prahistoria ziem polskich, Paleolit i mezolit, (red.) W. Chmielewski, W. Hensel, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1975, t. 1, s. 108; G. Clark, Przestrzeń, czas i człowiek…, s. 55; J.K. Kozłowski, Środkowy paleolit, [w:]Wielka historia świata..., s. 344.

[13] J.K. Kozłowski, Środkowy paleolit..., s. 345; G. Borowski, Sposoby wspierania osób niepełnosprawnych na przestrzeni dziejów – wybrane przykłady, „Niepełnosprawność – Zagadnienie, problemy, rozwiązania”, 2012, nr 4 (5), s. 91.

[14] M. Oliva, Civilizace moravského paleolitu a mezolitu, Moravské Zemské Muzeum, Brno 2005, s. 65–68.

[15] V. Delattre, R. Sallem, Décrypter la différence. L’archéologie du handicap, „Archéologia”, 2007, nr 448, s. 32.

[16] J. Forysiak, R.K. Bogrówka, M. Obremska, D. Pawłowski, P. Kittel, J. Twardy, Zapis gospodarki człowieka (od 1000 p.n.e. do 500 n.e.) w osadach wybranych torfowisk regionu łódzkiego, [w:]Środowisko przyrodnicze, gospodarka, osadnictwo i kultura symboliczna w V w. p.n.e. – VII w. n.e. w dorzeczach Odry, Wisły i Niemna, (red.) M. Karczewski, M. Karczewska, M. Makohonienko, D. Makowiecki, E. Smolska, P. Szwarczewski, Ośrodek Badań Europy Środkowo-Wschodniej, Wydział Historyczno-Socjologiczny Uniwersytetu w Białymstoku, Stowarzyszenie Archeologii Środowiskowej SAS, Wydział Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań 2010, s. 44.

[17] T. Wiślański, Podstawy gospodarcze plemion neolitycznych w Polsce północno-zachodniej, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa–Kraków 1969, s. 289.

[18] M. Connor, M. Ferguson-Smith, Podstawy genetyki klinicznej, (tłum.) T. Mazurczak, Polski Związek Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1998, s. 158.

[19] V. Delattre, R. Sallem, Décrypter la différence..., s. 27.

[20] G. Borowski, Sposoby wspierania osób niepełnosprawnych…, s. 91.

[21] A. Kokowski, Archeologia Gotów. Goci w Kotlinie Hrubieszowskiej, ideaMEDIA, Lublin 1999, s. 79–80.

[22] W. Chmielewski, Paleolit środkowy…, s. 108; G. Clark, Przestrzeń…, s. 55; J.K. Kozłowski, Środkowy paleolit…, s. 344.; A. Wierciński, Magia i religia. Szkice z antropologii religii, Nomos, Kraków 1994, s. 134–135; J. Wolf, Z. Burian, Pradzieje człowieka, (tłum.) E. i J. Kaźmierczakowie, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1982, s. 40.

ROZDZIAŁ IPOSTRZEGANIE OSÓB Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIAMI

Przyglądając się historii ludzkości, łatwo zauważyć, iż niewiele można w niej znaleźć zapisów na temat niepełnosprawności. Na próżno szukać szczegółowych lub nawet szczątkowych procesów rehabilitacji, leczenia czy też wsparcia osób z niepełnosprawnościami. Ludzie albo się ich wstydzili, chowali, albo nawet w skrajnych wypadkach unicestwiali. Działo się tak, ponieważ przez całe stulecia osoby z niepełnosprawnościami nie miały żadnych praw. Stosunkowo lepiej wiodło się tym, które mieszkały z bliskimi lub pochodziły z bogatych czy szlacheckich rodzin. Pozostałe osoby, które nie miały takiego szczęścia, żyły samotnie, pozbawione jakiegokolwiek zainteresowania zarówno ze strony ówczesnego społeczeństwa, jak i państwa. Sytuacja taka trwała niezmiennie aż do XVII wieku, kiedy to zaczęto stopniowo zmieniać zdanie na temat ludzi z niepełnosprawnościami. Zaczęto postrzegać ich jako osoby pełnowartościowe, niezwykle wrażliwe, z ogromnym potencjałem intelektualnym. Zaczęto zastanawiać się nie tylko nad przyczynami przychodzenia na świat ludzi o odmiennym poziomie intelektualnym, posiadającymi inną budowę ciała lub pozbawionymi pewnych cech, charakterystycznych dla przeciętnego człowieka, jak wzrok czy słuch. Z wielkim oporem rozpoczęto proces przełamywania niezliczonej liczby barier rozdzielających ludzi sprawnych i niepełnosprawnych. Proces ten trwa nieprzerwanie do dnia dzisiejszego i zapewne nie zakończy się prędko.

Postrzeganie oraz stosunek do osób z niepełnosprawnościami zmieniał się wraz z rozwojem cywilizacji. Było to następstwem lub wynikiem postępu technicznego i społecznego. Wyznaczały go dominujące na danym etapie rozwoju historycznego poglądy filozoficzne, społeczne, wierzenia religijne, moralność, systemy wartości, a także zwyczaje i obyczaje. Na przestrzeni dziejów naszej cywilizacji postawy wobec osób z niepełnosprawnościami zatoczyły wielkie koło – począwszy od postawy integracji plemiennej u ludzi pierwotnych, izolacji w czasach starożytnych, średniowiecznej dyskryminacji, późniejszej segregacji, na integracji w czasach nam współczesnych skończywszy.

 

1.1. STAROŻYTNOŚĆ

O traktowaniu osób z niepełnosprawnościami w czasach starożytnych także wiemy bardzo mało. Wiadomo jednak, iż była to przeważnie postawa dyskryminująca. Niepełnosprawność traktowano wówczas jako przejaw działania sił nadprzyrodzonych, a dotknięte nią osoby zazwyczaj skazywano na śmierć. Dla przykładu, Inkowie wierzyli, iż zniekształcenie ciała ludzkiego jest wynikiem działania nieprzychylnych duchów bądź karą bogów, dlatego izolowali chorych lub odmiennych od reszty swojego społeczeństwa. Osoby niesłyszące, niemówiące, ociemniałe, upośledzone, garbate i kulawe były skupione w oddzielnej kaście, która mogła zamieszkiwać tylko wybrane budynki i przebywać w ściśle określonych miejscach. Segregacja u tych Indian była posunięta do tego stopnia, że dla członków tej kasty przeznaczano płody ziemi z odpowiednio wyznaczonych pól i sadów. Ponadto osoby z niepełnosprawnościami mogły wchodzić w związki małżeńskie jedynie z osobami dotkniętymi tą samą dysfunkcją, na przykład niewidomi z niewidomymi.

Na podstawie badań etnologicznych Jana Koty, ogłoszonych w książce Obchodzenie się ze starcami i chorymi u narodów pierwotnych, stwierdza się, że w plemionach Australii i Nowej Gwinei niewidomych porzucano, ale nie uśmiercano, chyba że na ich własne życzenie. Prawo wspólnoty stawiano nad prawem jednostki – nie zajmowano się nią, gdy zagrażało to bezpieczeństwu wspólnoty. W Polinezji niewidomi byli wyszydzani[1].

Starożytne mity mezopotamskie odzwierciedlają pewien stosunek ówczesnego społeczeństwa do niepełnosprawności. Wiele z nich zawiera przekonanie, że człowiek, zarówno pełnosprawny, jak i z niepełnosprawnościami, został stworzony przez bogów, aby dla nich pracował. Dowodem na to jest sumeryjski mit o Enki i Ninmah – dwóch bogach odpowiedzialnych za tworzenie ludzi. Enki stworzył człowieka, aby był sługą króla, ale nie mógł zginać i podnosić rąk[2]. Drugiego człowieka, który był niewidomy, stworzył muzykiem. Trzeci mężczyzna, o sparaliżowanych nogach, otrzymał umiejętności złotnika, a czwarty, który był upośledzony intelektualnie albo głuchy, został kurierem lub posłańcem[3]. W starożytnej Mezopotamii świątynie zapewniały wsparcie dla wdów, sierot, starców, kobiet (zwłaszcza starszych), osób z niepełnosprawnościami (szczególnie niewidomych i głuchych). Ludzie tacy mieli możliwość pracy w świątyni, począwszy do sprzątania, na zarządzaniu majątkiem świątyni skończywszy. Była to praca na chwałę i świetność bogów. Osoby, których niepełnosprawność powstała z powodu lub na skutek umyślnego zranienia przez innego człowieka, otrzymywała rekompensatę w postaci finansowej albo w naturze (na przykład żywność), której celem było wyrównanie strat oraz potencjalnie utraconych zarobków bądź kosztów rehabilitacji. Na tym jednak kończyła się tolerancja starożytnych mieszkańców Mezopotamii. Mniej wyrozumiali byli dla osób z bardzo widoczną niepełnosprawnością. Ludzie tacy byli uważani za niebezpiecznych dla społeczeństwa – szczególnie cierpiący na nieuleczalne wówczas choroby, takie jak trąd. Osoby uznane za niebezpieczne dla społeczeństwa były zazwyczaj skazywane na śmierć[4]. Okrutnie obchodzono się również z osobami mającymi problemy z komunikowaniem się. Jąkających się, głuchych czy niewidomych uważano za zbędnych dla społeczeństwa, więc pozbywano się ich poprzez wypędzenie na pustynię i zostawieniu samym sobie[5].

Jako ciekawostkę można podać, iż w starożytnej Mezopotamia narodziny potworka traktowane były jako wróżba. Wynikało to między innymi z faktu, że ludy zamieszkujące ówcześnie Mezopotamię uprawiały wróżbiarstwo, a ono samo w sobie stanowiło wówczas ważną dyscyplinę naukową. W efekcie powstała astrologia – stworzona przez późniejszych Babilończyków[6]. Trudno określić jednak, jak poza tym traktowano osoby z niepełnosprawnością w Mezopotamii – już po ich narodzinach i po wykorzystaniu ich w charakterze wróżby.

W ruinach świątyni Memfis, w starożytnym Egipcie, zbudowanej około XV wieku p.n.e., odnaleźć można uwiecznioną postać kapłana, którego noga nosi znamiona deformacji, wskazując na przebytą chorobę Heinego-Medina. Mimo tego zniekształcenia, pełnił on ważną i zaszczytną funkcję, co może świadczyć o tym, iż w tym państwie nie wszystkie osoby chore były dyskryminowane i izolowane od reszty zdrowego społeczeństwa. Niemniej osoby kalekie i odmienne traktowano gorzej, a dzieci takie uśmiercano.

Karły były szczególnie dobrze traktowane w starożytnym Egipcie. Osoby karłowate osiągały bardzo wysoką pozycję w hierarchii społecznej. Wskazują na to liczne hieroglify w grobowcach i piramidach faraonów. Bardzo popularnym bóstwem zagrody domowej był Bes. Był to karzeł, któremu przypisywano zdolność ochrony ciężarnej kobiety lub przyszłej matki w wieku rozrodczym, a następnie urodzonego dziecka. Wyobrażano sobie, iż Bes podczas snu domowników wykonuje taniec po domostwie, odstraszając tym samym złe duchy, które mogły rzucić klątwę na dziecko lub matkę. Po porodzie Bes był zawsze w pobliżu dziecka. Kiedy dziecko się śmiało albo uśmiechnęło się bez wyraźnego powodu, wierzono, że Bes był gdzieś w pobliżu. Figurę Besa trzymano blisko drzwi, często w progu, aby chronić domowników.

Inaczej podchodzono do problemu niepełnosprawności w Sparcie, gdzie kult walecznego, pięknego, silnego wojownika determinował poczynania wobec ludzi z jakąkolwiek ułomnością. Zatem los osób z niepełnosprawnościami był z góry przesądzony. Nadzór państwa nad obywatelem rozpoczynał się zaraz po jego narodzinach. Noworodek był przedstawiony przez ojca eforowi, czyli urzędnikowi państwowemu. Chore, słabe lub w jakiś sposób inne dzieci były pozbawiane życia[7].

W Sparcie dzieci były własnością państwa, nie rodziców, a rezygnacja z niepełnosprawnego potomstwa było wymogiem prawnym. Nowo narodzonym niemowlętom pozwalano żyć tylko i wyłącznie wówczas, gdy były sprawne fizycznie i umysłowo. Musiały być prawidłowo rozwinięte, bez żadnych anomalii i deformacji fizycznych. Jeżeli występowały jakieś odstępstwa od przyjętego wzorca, to bez skrupułów zalecano usunięcie dziecka ze spartańskiej społeczności. Takie praktyki były obecne we wszystkich państwach greckich. W Sparcie o tym, czy dziecko pozostanie przy życiu, czy też umrze, decydowali urzędnicy państwowi. Prawo decydowania o losie dziecka przysługiwało nie ojcu, lecz starszyźnie społecznej – członkom fyli[8]. Każda jednostka, niezależnie od statusu społecznego, od urodzenia podporządkowana była nieubłaganym prawom państwowym[9].

Według Plutarcha, każde dziecko było kontrolowane przez starszych społeczności od razu po porodzie; jeśli wyglądało zdrowo, mogło żyć. Decydentem była więc swego rodzaju Rada Starszych. Ojciec przynosił niemowlę do drobiazgowego przeglądu sprawności psychofizycznej eforom – wysokim urzędnikom państwowym. Ci kierowali się przede wszystkim względami społecznymi, gdyż tężyzna fizyczna, obok karności, była podstawą spartańskiego wychowania. Najlepsze jednostki gwarantowały ciągłość i wysoką jakość całej wojskowej społeczności, najgorsze zaś były zbędne i nieprzydatne. Egzekucje słabych i niedorozwiniętych dzieci odbywały się poprzez porzucenie ich na wzgórzach Tajgetu[10], gdzie było skazane na śmierć głodową. Mógł je stamtąd zabrać jedynie litościwy helot[11] i wychować na niewolnika[12]. Życie jednostki w spartańskim społeczeństwie miało wyłącznie wartość instrumentalną i użytkową. Według prawa (…)życie Spartan było całkowicie podporządkowane interesom i rozkazom państwa. Sprawy prywatne poszczególnych obywateli, ich poglądy i dążenia nie były w spartańskiej organizacji państwowej brane pod uwagę. Każdy Spartanin rodził się i żył całkowicie dla wspólnego dobra reprezentowanego przez państwo. Dla jego bezpieczeństwa żył w stałym pogotowiu bojowym, wykonywał ofiarnie wszystkie jego rozkazy, a w razie potrzeby ginął mężnie na polu bitwy[13]. Takie prawo wprowadził Lykourgos, legendarny przywódca Spartan, w celu stworzenia rasy panów. Łatwo jest znaleźć paralele pomiędzy społeczeństwem Spartan, zbudowanym na idei czystości rasowej, militaryzmu, i nazistami, którzy również działali w celu wyeliminowania niepełnosprawnych poprzez wymuszenie sterylizacji osób z upośledzeniem i dali lekarzom prawo do przeprowadzania przymusowych aborcji. Naród Spartan miał być silny i zdrowy, pozbawiony wszelakich ułomności i deformacji. Trudno jednak powiedzieć, w jaki sposób odnoszono się do niepełnosprawności nabytej, nie ma bowiem informacji na ten temat[14].

Spartanie dbali przede wszystkim o wysoką sprawność fizyczną oraz o siłę mięśni. Miały się do niej przyczyniać dobrze dobrane pod względem tężyzny związki małżeńskie i pozamałżeńskie, o których kojarzeniu decydowały względy eugeniczne[15]. Wszystko było pod tym względem starannie przemyślane. Zalecano, a pewnie i stosowano w praktyce, eugenikę społeczną (eu genos – z gr. – dobrego pochodzenia, z dobrego rodu, rasowy)[16]. Polegało to na łączeniu w pary skrupulatnie wyselekcjonowanych kobiet i mężczyzn. Ich połączenie dawało prawdopodobieństwo, że potomstwo będzie posiadało jak najlepsze, preferowane cechy fizyczne i psychiczne, będące wypadkową cech obojga rodziców.

Inną praktyką, wymienianą czasami w źródłach wtórnych w odniesieniu do osób z niepełnosprawnościami, jest Pharmakos[17] lub kozioł ofiarny. W czasach wielkiego kryzysu, kiedy wspólnota była zagrożona, zinstytucjonalizowaną praktyką był wybór kogoś, aby uspokoić i zaspokoić bogów oraz oddalić zagrażające niebezpieczeństwo czy plagę[18]. Chociaż praktyka taka jest opisana w legendzie o Perseuszu, gdzie piękna Andromeda jest przykuta do skały i pozostawiona na pożarcie przez morskiego potwora, w rzeczywistości wybierano osoby najsłabsze, najmniejsze z całej wspólnoty: często kogoś biednego, brzydkiego lub z deformacją ciała[19]. Istnieją również spekulacje, że kozłem ofiarnym była osoba skazana na śmierć. Johannes Tzetzes w XII wieku n.e. pisze, że taką ofiarę przywiązywano do murów miejskich z żywnością umieszczoną w dłoniach i pozostawiono na łaskę zwierząt i ptactwa. Tzetzes oparł swoją pracę na dziełach poety Hipponaksa (VI wiek p.n.e.), który opisał tego typu przypadek. Praktyka ta jest przedstawiana również przez Lizjasza i Philostratusa, którzy opisują nieoficjalną pharmakos i (jak nazwalibyśmy to dzisiaj) przemoc wobec mężczyzny z niepełnosprawnością, jaka miała miejsce w mieście Apollonia, dotkniętym plagą[20].

U starożytnych Greków istniały wyraźne różnice w stosunku do niepełnosprawności. Niepełnosprawność uznawana była za słabość ludzkiego ciała (na przykład kulawizna, ślepota, głuchota itd.), a w odniesieniu do wrodzonych lub nabytych dysfunkcji za teratę, od greckiego słowa Teras, czyli potwory (na przykład gdy osoba nie posiadała kończyny lub posiadała dodatkowe kończyny, palce, ewentualnie gdy brakowało jakiejś części ciała lub wyglądała ona inaczej). Stosunek do osób z niepełnosprawnościami różnił się w zależności od przyczyny jej nabycia: jeżeli było wiadomo, że ktoś był niewidomy od urodzenia, okazywano takiej osobie dużo współczucia, ale jeśli został niewidomym w wyniku nadmiernego używania alkoholu, to do osoby takiej najczęściej odnoszono się z obrzydzeniem[21]. Podobnie osoby, które nabyły niepełnosprawność w wyniku ran wojennych lub wypadków (zwłaszcza przy budowie budowli publicznych), były traktowane lepiej od tych, które miały wrodzone niepełnosprawności[22].

Aby zrozumieć kulturę, historycy zajmujący się starożytnością często muszą spojrzeć na nią z punktu widzenia mitologii. W przypadku starożytnej Grecji jest to szczególnie istotne, ponieważ ówcześni Grecy sami uznawali swoją mitologię jako pewnego rodzaju źródło swojej kultury i historii. W literaturze greckiej było trzech bogów opisanych (mitologii greckiej) jako niepełnosprawnych: Hefajstos, Thersites i Tejrezjasz. Hefajstos był mitycznym greckim bogiem ognia i rzemieślników. Był synem Hery i Zeusa. Hefajstos był kulawy, ponieważ został zrzucony przez Zeusa z Olimpu na wyspę Lemnos, gdy wstawił się za matką wiszącą na tej górze. W wyniku upadku złamał nogę. Zaopiekowała się nim bogini morska Tetyda. Po dziewięciu latach sprowadził go na Olimp Dionizos – bóg wina. Jego kalectwo było źródłem humoru w tekstach Homera, choć praca Hefajstosa była bardzo szanowana. Thersites był fikcyjną postacią opisaną przez Homera w Iliadzie (księga 2). Był to bezczelny, złośliwy, najtchórzliwszy i najbrzydszy uczestnik wojny trojańskiej Odznaczał się rzadkimi włosami, przygarbionymi ramionami i krzywymi nogami. Wiele razy wszczynał kłótnię z dowódcami wojsk achajskich podczas wieców, w czasie których obrażał ich i buntował się przeciw nim. Kiedy się odgrażał, że postara się obniżyć morale armii, Odyseusz wychłostał go swym berłem lub kijem. Trzeci z nich, Tejrezjasz, był niewidomym prorokiem, afiliowanym przez Zeusa. Istnieje wiele opowieści o tym, w jaki sposób stał się niewidomy – podobno była to kara bogów za to, że ujawnił ich tajemnice.

Starożytna kultura grecka była pod każdym względem kulturą agonistyczną (od gr. słowa agon – zawody)[23]. Rywalizowano ze sobą nie tylko w sporcie, ale także w filozofii (zawody na argumenty), w teatrze, muzyce, tańcu, poezji, przemowach publicznych, śpiewach, szczodrości, liczbie znanych cytatów klasycznych pisarzy itp.[24]. Grecy byli skorzy do rywalizacji, do konkurowania ze sobą, do zabawy, zmagań, walki. Jak donosi starożytny historyk Plutarch z Cheronei, Spartanie kłócili się z Ateńczykami nawet o miejsce, które chcieli zająć w szyku bojowym podczas walki ze wspólnym wrogiem, np. Persami. Ciągle się przy tym przechwalali swymi sławnymi i mężnymi poprzednikami[25].

Z kulturą agonistyczną wiąże się ideał kalokagatii (kalós kai agathós – piękny i szlachetny, wysportowany i wykształcony, wygimnastykowany i dbający o intelekt)[26], zawierający w sobie posiadanie proporcjonalnie i harmonijnie zbudowanego ciała i dbałość o nie[27]. W starożytnej Grecji o ciało dbano w najprzeróżniejszy sposób, także poprzez stosowanie zabiegów, jak na przykład: odpowiednia dieta, szczególna higiena, kąpiel przed ćwiczeniami i po ćwiczeniach gimnastycznych, nacieranie oliwą, mycie rąk przed jedzeniem, ablucje przed ceremoniami religijnymi oraz gimnastyka. Grecy za barbarzyńców uważali tych, którzy nie uprawiają sportu, nie gimnastykują się oraz nie potrafią mówić i pisać po grecku. Sport był dla nich czymś elitarnym. Ten charakter sportu podkreśla informacja Arystotelesa: Kreteńczycy (…) przyznali bowiem niewolnikom wszelkie inne prawa takie same, a tylko zabronili im dostępu do gimnazjów i posiadania broni[28]. O sprawność fizyczną dbano od wczesnego dzieciństwa aż po starość. Trzeba tutaj podkreślić, że każdy mężczyzna musiał uprawiać sport. Mężczyźni w miejscach do uprawiania sportu występowali zupełnie nago (zarówno podczas treningów, jak i podczas oficjalnych zawodów sportowych), wysmarowani oliwką. Ponieważ kobiety nie uczestniczyły w ogóle w życiu publicznym, nie obserwowały również walk. Niemal nadzy mężczyźni walczyli także na wojnie podczas licznych bitew (Sokrates i Platon uczestniczyli w kilku ważnych bitwach). Ochrona ich ciała przed ciosami była doprawdy znikoma, zważywszy na broń, której używali. Chronieni byli jedynie napierśnikami, nagolennikami, hełmem i tarczą. Walczyli mieczami i oszczepami – twarzą w twarz, bezpośrednio siekąc przeciwnika, strzelali do siebie z łuków, atakowali ciężkimi wozami bojowymi, zdobywali twierdze, gdy lał się na nich z góry ukrop: gorący olej lub smoła. Jednakże wojenne kalectwo było w Grecji szanowane, a weteranami wojennymi (lub w przypadku śmierci – ich dziećmi) opiekowało się państwo na swój koszt[29].

Ciekawe światło na sposób odnoszenia się do osób z niepełnosprawnościami rzuca pewien incydent dotyczący dwóch znakomitych i znanych w Atenach filozofów. Jeden z nich nie chciał podać ręki sparaliżowanemu koledze. Speuzyp z Aten – po założycielu Akademii (Platonie) jej następca i dyrektor – został sparaliżowany. (…) Pewnego razu wieziony na małym wózku do Akademii spotkał po drodze Diogenesa i pozdrowił go, ten odparł: Ale ja nie pozdrawiam ciebie, który godzisz się na życie w takim stanie. W końcu, w podeszłym wieku, będąc w stanie depresji, odebrał sobie życie[30]. Plutarch z Cheronei zostawił przekaz o podobnym przypadku, kiedy to kulawy konstruktor machin wojennych noszony był w lektyce[31]. Tomasz Sahaj twierdzi, że zasługi, zdolności i użyteczność tego typu postaci rekompensowały ich kalectwo[32]. Wiele osób w starożytnej, cywilizowanej Grecji, zwłaszcza z niższych warstw społecznych, mniej wykształconych oraz niewolników, odczuwało prymitywny i zabobonny lęk przed ludźmi poważnie chorymi, zdeformowanymi oraz odstającymi od psychofizycznej normy. Szczególnie widoczne to było, gdy nie znano danej osoby, etiologii i charakteru dysfunkcji, a symptomy choroby lub niepełnosprawności były nagłe, gwałtowne, straszne i niepokojące, jak przy padaczce i innych tego typu chorobach[33].

Aleksander Krawczuk opisuje historię, w której chory na padaczkę przerażał innych: Jeden z niewolników, chłopiec imieniem Tallus, dostawał ataków trzy lub cztery razy dziennie. Rzucało go na ziemię; pieniąc się tłukł głową na wszystkie strony, wyglądał okropnie. (…) Nikt ze służby za żadne skarby nie jadłby z nim ze wspólnej miski, nikt nie wypiłby z garnka, który on pierwszy przytknął do ust. A gdy tylko wchodził do izby, wszyscy spluwali, żeby odwrócić od siebie złego ducha[34].

Bardziej okrutną relację o traktowaniu osób z niepełnosprawnością fizyczną podaje Plutarch z Cheronei. Co ciekawe, działo się to w świcie Aleksandra Macedońskiego, a ich postępowanie było wynikiem czystej ignorancji. I raz po kąpieli, gdy koło Aleksandra stał młody służący bardzo upośledzony i o śmiesznej powierzchowności, ale umiejący pięknie śpiewać[35] – sprawdzono na nim działanie ropy naftowej, którą Grecy zobaczyli po raz pierwszy w Babilonii. Z ciekawości podpalili kalekę żywcem. Choć szybko go ugasili, ciężko poparzony chłopiec bardzo cierpiał[36].

W starożytnym Rzymie do osób z niepełnosprawnościami podchodzono bardziej humanitarnie niż w Sparcie. Dzieci z widoczną niepełnosprawnością zabijano dopiero po trzecim roku życia, sądząc, iż po tym okresie może zostaną uzdrowione. Ponadto w Imperium Rzymskim wyznacznikiem stosunku do człowieka była zajmowana przez niego pozycja społeczna. Bogaci, w przeciwieństwie do biednych, mogli liczyć na pomoc medyczną. Osoby z niższych klas, które z powodu niepełnosprawności nie były w stanie utrzymać się z pracy, początkowo wyrzucano na bruk, z czasem zaczęto ich wywozić na jedną z wysp Tybru, gdzie znajdowała się świątynia Eskulapa, by w spokoju mogli zakończyć swe życie. W Rzymie po raz pierwszy zwrócono uwagę, iż umysłowo chorych można leczyć, stosując różne terapie i środki. Prawnie usankcjonowano kuratelę krewnych oraz terapię składającą się z wina i łagodnej muzyki. Było to znaczący postęp, zważywszy na fakt, iż wcześniej po prostu zamykano ich w lochach, twierdząc, że światło wzmaga u nich halucynacje i urojenia.

Religia rzymska również zachęcała rodziców do pokazania swojego potomstwa. Sprawność fizyczna i zdrowie były uważane za znaki łaski bogów, a niepełnosprawność – za objaw ich niezadowolenia. Z tego powodu dziecko z niepełnosprawnościami często postrzegano jako formę kary boskiej, nałożonej na jej rodziców. Rzymianie byli bardzo przesądni, więc interpretowali niezwykłe naturalne zjawiska jako oznaki nadciągającej katastrofy, a to zwiększało podejrzenia względem osób z niepełnosprawnościami. Nieprawidłowe porody były wskazówką, że katastrofa może być tuż „za rogiem”. Już sam rzeczownik monstrum jest podobny do czasownika monere oznaczającego aby ostrzec[37].

Ojciec posiadał całkowitą władzę nad swoją rodziną, wraz z jej całym żywym inwentarzem: żoną, dziećmi, niewolnikami i sługami. Władza ojca (patria potestas, manus) rozciągała się na wszystkich członków rodziny. W czasach najdawniejszych miał on wobec dzieci prawo życia i śmierci (ius vitae ac necis): mógł dziecko uznać i przyjąć do rodziny, mógł je też kazać porzucić, co często równało się śmierci[38]. Rzymski prawodawca oddał ojcu absolutną władzę nad synem, władzę, która trwała całe życie. Mógł go uwięzić, ochłostać, wysłać na wieś, by tam pracował jak więzień, a nawet zabić – pisał Dionizjos z Halikarnasu[39]. Rzymianin posiada więc straszną władzę, która zostanie mu odjęta dopiero w 374 roku n.e.: (…) prawo porzucania nowo narodzonych dzieci na śmietniskach publicznych, gdzie ginęły one z głodu i zimna, o ile nie zlitował się nad nimi przechodzień (…); niewątpliwie, o ile Rzymianin jest biedny, ucieka się tak samo chętnie jak niegdyś do tej swoistej formy legalnego dzieciobójstwa i (…)ojcowie stale porzucają bez wyrzutów sumienia zwłaszcza dzieci nieślubne i dziewczynki[40]. Takie postępowanie było powszechne. Nie zabraniały go ówczesne religie, tolerowała moralność. Jednakże, na co zwraca uwagę Elżbieta Żak, chociaż zjawisko porzucania dzieci występowało w całej historii państwa rzymskiego i na całym jego obszarze, nie można z niego wnioskować, że miało charakter masowy[41].

Dionizjos z Halikarnasu, retor i historyk z I wieku p.n.e., przedstawił treść ustawy królewskiej wydanej przez Romulusa, która nakładała na ojca obowiązek wychowania męskiego potomka i pierworodnej córki oraz zabraniała mu zabijania i porzucania dzieci do lat trzech. Ponadto ustawa nakazywała ojcu uśmiercać przez porzucenie natychmiast po urodzeniu dzieci potworki i kaleki. Niepełnosprawność dziecka musiała być potwierdzona przez pięciu świadków. Niepodporządkowanie się postanowieniom ustawy zagrożone było karą[42]. To stare prawo było powszechnie obowiązujące w Rzymie. Także następne nowelizacje prawa podtrzymały owe procedery. Ustawa XII Tablic zasadniczo powstała przez kodyfikację prawa już obowiązującego. Nic też dziwnego, że powtarzała postanowienie ustawy Romulusa na temat obowiązku niszczenia dziecka z niepełnosprawnościami lub potworka[43]. Monstrum vel prodigium przez prawo rzymskie traktowane były tak jak dzieci, które przyszły na świat nieżywe. W konsekwencji oznaczało to, że według prawa nie miały osobowości prawnej[44]. Podkreślić należy, że prawo rzymskie nie znało osobnego przestępstwa porzucenia dziecka. Sprawca podlegał więc karze, o ile jego czyn został uznany za zabójstwo[45]. Kompetentnymi i wystarczającymi świadkami tego, że kondycja dzieci jest niezadowalająca i trzeba się ich pozbyć, najczęściej byli najbliżsi sąsiedzi. Można sobie wyobrazić, ile mogło być pod tym względem nadużyć. Należało się jednak szybko decydować – w ciągu tygodnia – bo ósmego dnia w Rzymie obchodzono uroczyście urodziny dziecka i jego symboliczne wejście do rodziny (ojciec podnosił je w symbolicznym geście z ziemi)[46].

Z drugiej strony Ulpian (Gnaeus Domitius Annius Ulpianus), rzymski jurysta i pisarz (II wiek n.e.), oświadczył, że rodzice powinni mieć prawo do ubiegania się o posiadanie potomstwa, nawet jeśli ich dziecko mogło być wyłączone ze społeczeństwa.

Chociaż większość osób z niepełnosprawnościami mieszkających w Rzymie umierało poprzez zaniechanie lub brak leczenia, istnieje kilka przykładów dzieci, które były pielęgnowane i otoczone opieką. Pliniusz Młodszy daje przykład Quintusa Pediusa, wnuka konsula, którego Juliusz Cezar uczynił swoim wspólnym dziedzicem. Quintus Pedius nie mówił. Kiedy czołowy orator Messala Corvinus zalecił Quintusowi lekcje malarstwa, sugestia uzyskała aprobatę Octavii, siostry cesarza Augusta, która również wykazywała duże zainteresowanie postępami dziecka. Podobnie, przyszły cesarz Klaudiusz, który mógł cierpieć na porażenie mózgowe, otrzymał porządną edukację, właściwą szlachetnie urodzonym, oraz był szanowanym historykiem. Zarówno Quintus Pedius, jak i Klaudiusz czerpali korzyści z przynależności do rzymskich klas wyższych, co niewątpliwie uchroniło ich od losu przeciętnego Rzymianina z niepełnosprawnością.

W czasach starożytnych los większości osób z niepełnosprawnościami, w tym szczególnie niewidomych, sprowadzał się jednak do żebractwa. Mówca Cassius Severus zwracał uwagę na przedsiębiorstwa żebracze, w których pracowali niewidomi niewolnicy, żebrząc dla swego właściciela. Często niewidome dzieci były sprzedawane przez rodziny do takich przedsiębiorstw. Osoby ociemniałe w późniejszym wieku prowadziły wolne życie żebracze. We wszystkich państwach antycznych ślepotę uznawano za najcięższe kalectwo, a niewidomy żebrak miał pozycję uprzywilejowaną wśród proszących o jałmużnę. Ponad ten szeroko zorganizowany stan żebraczy mogli wybić się niewidomi, którzy wyróżniali się szczególnymi zdolnościami[47].

Jeden z filozofów powiedział: Kto był przyjacielem Muz, dysponował talentem śpiewaczym, potęgą słowa lub opanował sztukę gry na lirze czy harfie, ten cieszył się poważaniem jako pieśniarz ludowy lub bard. Kto miał dobrą pamięć, bogatą fantazję lub poetyckie zdolności, przekazywał potomności tradycje religijne i historyczne. A kto potrafił te talenty ubrać w szaty mistyki, otaczany był czcią, jako jasnowidz i prorok[48].

Zaczęto wierzyć, że ślepota sprzyja pogłębieniu ludzkiego poznania, który to pogląd przetrwał stulecia. Demokryt miał podobno odebrać sobie wzrok w nadziei głębszej medytacji filozoficznej.

Najgorszy był los niewolników, ponieważ ci cierpieli najbardziej. Niewolnictwo niosło za sobą wysokie ryzyko niepełnosprawności, ze względu na wytężoną i niebezpieczną pracę. Jeśli niewolnik stał się niezdolny do ciężkiej pracy fizycznej, wyrozumiały pan mógł przenieść go do wykonywania lżejszych obowiązków. Perykles, widząc niewolnika ze złamaną nogą, powiedział, że może on zostać opiekunem dziecięcia[49]. Ale tacy nieliczni niewolnicy byli szczęściarzami. Swetoniusz mówił, iż Cesarz Klaudiusz byłą autorem edyktu, w którym zakazał niewolnictwa osób z niepełnosprawnością. Uważał, iż ludzie ci nie powinni być zabijani – co wydaje się wskazywać na to, że wielu niewolników z niepełnosprawnościami było skazywanych na śmierć. Niektórzy Rzymianie nawet celowo okaleczali swoich niewolników z powodów czysto sadystycznych. Uważali też, że niepełnosprawny niewolnik działał jak talizman, trzymając zło z dala od swego właściciela. Za panowania cesarza Augusta wierzono, że dusza człowieka wędruje w czasie. Karły wskazywały żywemu człowiekowi najkrótszą drogę do niebios, zatem zbliżały ludzi do bogów. Żona Seneki posiadała karłowatego niewolnika o imieniu Harpaste[50].

Rzymianie lubili zbierać różnych „dziwaków” i byli gotowi płacić wygórowane ceny za „ciekawe okazy”. Dom, w którym nie było paru karłów, niemot, głupków, eunuchów czy garbusów, których głównym zadaniem zdawało się być uleganie poniżeniom i bolesnym upokorzeniom, by zapewnić rozrywkę w czasie obiadów czy innych uczt, był postrzegany za nienadążający za modą. Osoby takie były oglądane jak zwierzęta egzotyczne, które w ówczesnym czasie były bardzo popularne. Kwintylian (35–96 rok) – rzymski retor i pedagog w dziedzinie teorii wymowy – posunął się do stwierdzenia, że Rzymianie byli skłonni zapłacić więcej za samo posiadanie niepełnosprawnych niewolników, niż za to, co oni potrafili. Pewien człowiek zapłacił ogromne pieniądze za „zrobienie” z niewolnika osoby niepełnosprawnej tylko po to, by odkryć, że osoba ta pomimo ułomności fizycznych pozostała inteligentna. Po tym „eksperymencie” zażądał zwrotu pieniędzy, zdegustowany wynikiem[51].

 

Rysunek 1.1. Antyczna rzeźba karła z marmuru, Villa Albani, Rzym

Źródło: L. Trentin, What’s in a hump? Re-examining the Hunchback in THE Villa Albani-Torlonia, informacja dostępna na stronie internetowej: http://www.academia.edu/905269/Whats_in_a_Hump_Re-examining_the_Hunchback_in_the_Villa_Albani-Torlonia [dostęp: 4.10.2012].

 

Cesarze rzymscy szczególnie lubili karłów, często powierzając im poufne i odpowiedzialne stanowiska w sądzie (praktyka pochodząca z Egiptu). Tyberiusz, Klaudiusz, Neron i Domicjan są znani z tego, iż zatrudnili niewolników z niepełnosprawnościami jako bliskich powierników. W zapiskach pozostawionych przez Swetoniusza możemy przeczytać, że karzeł Tyberiusza otrzymał dozwoloną wolność słowa w wielu drażliwych kwestiach. Znany jest przypadek, gdy ten niewolnik podczas uczty zapytał publicznie cesarza o los Paconiusa, który został oskarżony o zdradę. Cesarz zbeształ go za hardość, ale kilka dni później napisał do senatu, aby ten jak najszybciej zdecydował o losie Paconiusa. Tyberiusz dzięki temu przyspieszył proces mężczyzny. Podobno cesarz Elegabalus posiadał tak wielu niezwykłych ludzi, że jego następca obawiał się o ich utrzymanie, które było na tyle kosztowne, iż mogłoby opróżnić skarbiec. Pozbył się zatem całej „kolekcji” bardzo szybko[52].

Jako ciekawostkę można dodać, iż w starożytnym Rzymie, w odróżnieniu od Greków i innych ludów indoeuropejskich, stosowano trójczłonowe nazwiska. Pierwszym z członów było imię (na przykład Gaius), drugim zaś – imię rodowe (na przykład Julius), natomiast trzeci człon to przydomek (na przykład Caesar – o bujnych włosach). Przydomków tych było zresztą mnóstwo, na przykład: Cicero (groszek), Brutus (głupek), Cato (surowych obyczajów) lub Pulcher (piękny). Były także przydomki, które zwracały uwagę na cechy anatomiczne, na przykład: Flaccus (o wielkich uszach) lub Mancinus (ułomny). Ten system nazwisk właściwy był dla całego społeczeństwa – zarówno dla warstw wyższych, jak i niższych[53]. Według Grzegorza Borowskiego ostatni ze wspomnianych przydomków może wskazywać, że w społeczeństwie rzymskim żyły osoby z niepełnosprawnościami i w jakiś sposób, przynajmniej częściowo, były akceptowane. Nadanie im przydomku „ułomny” mogło być oczywiście pewnym rodzajem stygmatyzacji, bardziej jednak świadczyło o włączeniu ich w strukturę społeczną starożytnego Rzymu, co samo w sobie było niewątpliwie wielkim wsparciem[54].

W społecznościach bliskowschodnich niechęć do osób z niepełnosprawnościami miała często podłoże religijne. W starożytnym Izraelu osoby niewidome, chrome, o zniekształconej twarzy, kalekie, ze złamaną ręką lub nogą, z bielmem na oku, liszajami, chore na świerzb i niedorozwinięte były wykluczone ze wspólnoty religijnej, gdyż te ułomności uniemożliwiały im składanie ofiar[55]. Jawnej dyskryminacji doświadczały również osoby z niepełnosprawnościami słuchu. Głuchym nie dawano takich samych praw jak pozostałym ludziom, ponieważ uznawano ich za podludzi. Według Tory i Talmudu osoby głuche nie mogły posiadać nieruchomości oraz innego majątku trwałego, brać udziału w duchowych obrzędach oraz występować w sądzie w roli świadka. Istniały również specjalne przepisy prawa dotyczące zawierania małżeństwa przez osoby głuche i z osobami głuchymi. Jeśli chodzi o niewidomych, to Żydzi wprawdzie nie uśmiercali dzieci dotkniętych ślepotą, ale sprzedawali je możnym, którzy zmuszali chłopców do żebractwa, a dziewczęta – do prostytucji. Dorośli niewidomi wykorzystywani byli do ciężkich prac w kopalniach, kamieniołomach, na galerach – gdzie przykuwano ich na całe życie. Zabijanie czy porzucanie dzieci niewidomych zabronione było również w Tybecie. U ludów germańskich, afrykańskich, azjatyckich oślepiano jeńców wojennych i przestępców, a następnie kierowano ich do ciężkich prac[56].

Biblia w Księdze Kapłańskiej opisuje, jak ludziom z niepełnosprawnościami zakazano bycia kapłanami lub uczestniczenia w mszy. W Księdze Kapłańskiej można przeczytać: Dalej Pan powiedział do Mojżesza: Tak mów do Aarona: Ktokolwiek z potomków twoich według ich przyszłych pokoleń będzie miał jakąś skazę, nie będzie mógł się zbliżyć, aby ofiarować pokarm swego Boga. Żaden człowiek, który ma skazę, nie może się zbliżać – ani niewidomy, ani chromy, ani mający zniekształconą twarz, ani kaleka, ani ten, który ma złamaną nogę albo rękę, ani garbaty, ani niedorozwinięty, ani ten, kto ma bielmo na oku, ani chory na świerzb, ani okryty liszajami, ani ten, kto ma zgniecione jądra. Żaden z potomków kapłana Aarona, mający jakąś skazę, nie będzie się zbliżał, aby złożyć spalaną ofiarę Panu. On ma skazę – nie będzie się zbliżał, aby ofiarować pokarm swego Boga. Jednakże wolno mu jeść pokarm swego Boga, zarówno święty, jak i najświętszy. Tylko nie będzie podchodził do zasłony i nie będzie się zbliżał do ołtarza, bo ma skazę. Nie będzie bezcześcił moich świętości, bo Ja, Pan, jestem tym, który je uświęca! Mojżesz powiedział to Aaronowi, jego synom i wszystkim Izraelitom[57].

Jednak chociaż osobom z niepełnosprawnościami odmówiono kapłaństwa i pewnych praw, prawo żydowskie podkreślało obowiązek ochrony bezbronnych sierot i wdów, kalek i ubogich. Niektóre części Talmudu określały niepełnosprawność jako święty stan, a podobne uczucia były wyrażane wobec tych, którzy pomagali ludziom z niepełnosprawnościami. W sercu prawa żydowskiego funkcjonowała idea, że każda istota ludzka – noworodek lub dorosły, zdeformowany bądź zdrowy, niewolnik czy wolny – został stworzony na obraz Boga. Zatem aborcja i dzieciobójstwo uznawano za praktyki pogańskie. Zakazano zabijania niemowląt, które były zniekształcone[58].

W państwie Izraelitów funkcjonował system szkolny dla dzieci pełnosprawnych, jednak na postawie zapisu w Księdze Chagiga,który brzmi: W sąsiedztwie rabina mieszkało dwoje dzieci głuchych, które codziennie udawały się razem z nim do szkoły, siadały naprzeciw nauczyciela, potakiwały głową w czasie lekcji i poruszały ustami[59]. Można więc przypuszczać, że do tych szkół uczęszczały nie tylko dzieci głuche, ale też z innymi niepełnosprawnościami.

Różny stosunek do osób z niepełnosprawnościami wynikał z rożnego rozumienia genezy dysfunkcji, szczególnie upośledzenia umysłowego, choroby psychicznej, ślepoty czy niemoty, jako rodzaju opętania i kary za grzechy (Izrael) bądź formy związków kultowo-mistycznych z bóstwem (Grecja, Indie). Z czasem stosunek osób sprawnych do niepełnosprawnych zaczęły normować sankcje religijne, np. buddyzm nakazywał zorganizowaną opiekę społeczną. Talmud dla przykładu traktował i traktuje wprawdzie ślepotę jako wielkie nieszczęście, nakazuje pomoc niewidomym, lecz jednocześnie uważa ich za podobnych zmarłym. Stosunek ten znalazł adekwatne odzwierciedlenie w ustawach pozbawiających niewidomego czynnych i biernych uprawnień obywatelskich, oślepienie zaś było jedną z najsurowszych sankcji karnych. Jedynie prawo rzymskie dopuszczało bogatego niewidomego do piastowania niższych stanowisk publicznych[60].

Tymczasem Celtowie wykazywali znacznie bardziej oświeconą postawę. Porządek społeczny opierał się na społeczności, demokracji i prawach jednostki. Każdy klan lub plemię w ramach własnego terytorium, było podzielone na trzy części (w zależności od stanu społecznego), które otrzymywały dochody ze wspólnej pracy lub łupów. Lider klanu i jego rodziny posiadał jedną część, kolejną odkładano do użytku dla biednych, chorych i niepełnosprawnych, a największa część była wspólna dla całego plemienia. Każdy członek plemienia pracował na własnej działce i płacił również podatki, które były częściowo wykorzystywane do utrzymania społeczności i wspierania potrzebujących. Celtowie mieli schroniska, sierocińce i szpitale. Najwcześniejsze znane było w Armagh w Irlandii 300 lat przed narodzinami Chrystusa. Starożytne prawo celtyckie ukazuje dobrze rozwiniętą służbę zdrowia. Każdy szczep był odpowiedzialny za opiekę nad chorymi, rannymi i niepełnosprawnymi. Obszar zamieszkiwania Celtów rozciągał się wówczas od Irlandii po Węgry, od Szwecji do Hiszpanię[61].

Wyjątkowa, jak na czasy starożytne, informacja na temat wspierania osób z niepełnosprawnością intelektualną pochodzi z Indii, gdzie w V wieku n.e. powstała książka nieznanego autora pod tytułem Pańczatantra (w wolnym tłumaczeniu: Przyjaciel wiedzy i lecznictwa). Pańczatantra to zbiór bajek i opowieści, gdzie znajduje się jeden z najstarszych opisów choroby umysłowej i wskazania świadczące o możliwości kształcenia dziecka upośledzonego. W książce tej najprawdopodobniej po raz pierwszy wyodrębniono upośledzenie umysłowe spośród ogółu chorób psychicznych. Poza tym wskazano pewne możliwości kształcenia osób z tym rodzajem niepełnosprawności[62]. Hinduskie święte księgi Wedy zawierają opisy porażenia mózgowego, epilepsji, otępienia i psychozy.

Z antycznej Babilonii znane są opisy epilepsji, zwanej tam świętą chorobą. Z zachowanych zbiorów prawa (między innymi z Kodeksu Hammurabiego) wynika, że osoby głuche, upośledzone bądź chore psychicznie zajmowały niską pozycję społeczną.