Gabiene 316 p.n.e - Michał Piekarski - ebook

Gabiene 316 p.n.e ebook

Michał Piekarski

4,2

Opis

W 323 roku p.n.e. nagle zmarł Aleksander Wielki, władca imperium macedońskiego rozciągającego się od Bałkanów przez Egipt, Bliski Wschód aż po wschodnie Indie. Do walki o schedę stanęli generałowie Aleksandra. Te zmagania przeszły do historii jako wojny diadochów (gr. następców). Wśród nich czołowe role odgrywali Eumenes z Kardii i Antygon Jednooki, obaj mistrzowie sztuki wojennej i forteli, podczas kampanii i bitew przypominający wytrawnych szachistów. Ich pojedynek zdeterminował przebieg drugiej wojny diadochów z lat 319-316 p.n.e., a jego wynik w dłuższej perspektywie przesądził o trwałym podziale imperium na kilka królestw.

Eumenes sprzymierzył się z Polyperchonem (sprawującym kuratelę nad ostatnim, nieślubnym potomkiem Wielkiego Macedończyka Aleksandrem IV) i dzięki jego pieniądzom oraz oddziałom ruszył do Persji. Zajął Babilon, Suzę i Persepolis. Do decydującej bitwy z wojskami Antygona Jednookiego doszło w 316 roku p.n.e. pod Gabiene (ok. 100 km na południowy wschód od dzisiejszego miasta Isfahan w środkowym Iranie). W niej górę wzięła jazda Antygona, która przedarła się na tyły wroga i zdobyła jego tabory. Eumenes został wydany przeciwnikom przez własnych żołnierzy i stracony, a triumfujący Antygon Jednooki stał się panem Azji.

Michał Piekarski barwnie przedstawia te wydarzenia oraz wojskowość z początku epoki hellenistycznej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 296

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (5 ocen)
2
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Wstęp

„Alek­san­der zmarł po dwu­na­sto­let­nim pano­wa­niu, a jego wodzo­wie objęli wła­dzę, każdy nad swoim dzia­łem. Po jego śmierci wszy­scy wło­żyli sobie na głowy dia­demy [kró­lew­skie] – po nich zaś ich syno­wie przez wiele lat – i doko­nali wiele złego na ziemi”. (Biblia Tysiąc­le­cia, Mch 1.1.7–9)

Czas tyta­nicz­nych zma­gań następ­ców Alek­san­dra Wiel­kiego, które prze­szły do histo­rii jako wojny dia­do­chów1, jest jed­nym z naj­bar­dziej fascy­nu­ją­cych okre­sów z wielu powo­dów. To wów­czas pośród bitew­nego zgiełku naro­dził się nowy świat cywi­li­za­cji hel­le­ni­stycz­nej. Wpły­nęła ona na ludz­kość od Słu­pów Hera­klesa na zacho­dzie po zapo­mniane kolo­nie grec­kie nad Indu­sem na wscho­dzie. Była to cywi­li­za­cja, w któ­rej nauka, kul­tura i sztuka roz­wi­nęły się jak ni­gdy wcze­śniej – jesz­cze długo po jej upadku nie osią­gnięto jej poziomu. Nawet gdy hel­le­ni­styczne impe­ria roz­sy­pały się w pył, Rzym wciąż sze­roko czer­pał z jej doko­nań.

Epoka zaczęła się wszakże od potęż­nego wstrząsu, jakim był upa­dek potęż­nego, acz efe­me­rycz­nego, impe­rium Mace­doń­czy­ków – wyku­tego mie­czem i włócz­nią przez Filipa II i jego syna Alek­san­dra. Obaj władcy nie osią­gnę­liby tego, gdyby nie mieli świet­nie wyszko­lo­nej armii i kręgu zdol­nych dowód­ców, któ­rzy czę­sto­kroć byli naj­lep­szymi spe­cja­li­stami w swo­ich dzie­dzi­nach: „Byli to bowiem mężo­wie tak dzielni i wzbu­dzali tak wielką cześć, że każ­dego z nich można było uwa­żać za króla. […] Kto by ich nie znał, mógłby sądzić, że zostali wybrani nie z jed­nego narodu, lecz ze wszyst­kich kra­jów świata. Ni­gdy bowiem przed­tem ani Mace­do­nia, ani żaden inny naród nie zasły­nął z tak wiel­kiej liczby zna­ko­mi­tych mężów”2. Nie­wielu z nich zakoń­czyło życie spo­koj­nie, więk­szość padła czy to w krwa­wym boju, czy to w wyniku okrut­nej zbrodni. Aż dwóch pole­gło dopiero w wieku osiem­dzie­się­ciu lat na czele swych wojsk pośród cha­osu bitwy!3.

Walka pomię­dzy nimi przy­brała postać tyta­nicz­nych zma­gań, przy któ­rych bledną wszyst­kie wcze­śniej­sze kam­pa­nie poza wyprawą Alek­san­dra na Wschód. Zacięte walki toczyły się na prze­strze­niach tysięcy kilo­me­trów – od lud­nych wybrzeży Morza Śród­ziem­nego, przez nie­do­stępne bastiony gór Zagros, po opusz­czone przez bogów i ludzi słone pusty­nie środ­ko­wego Iranu. Roz­mach ich dzia­łań, wiel­kość flot wojen­nych i liczeb­ność zastę­pów woj­ska dości­gnęły dopiero zma­ga­nia rzym­sko-kar­ta­giń­skie w dru­giej poło­wie III wieku4. Pośród całej ple­jady wodzów wybi­jały się zwłasz­cza dwie posta­cie: Eume­nes z Kar­dii i Anty­gon Jed­no­oki5. Ich poje­dy­nek zde­ter­mi­no­wał prze­bieg dru­giej wojny dia­do­chów, a wynik star­cia w dłuż­szej per­spek­ty­wie prze­są­dził o trwa­łym podziale impe­rium na kilka zwal­cza­ją­cych się kró­lestw.

Zarówno grecki sekre­tarz (Eume­nes), jak i mace­doń­ski ary­sto­krata (Anty­gon) nale­żeli do mistrzów sztuki wojen­nej z licz­nymi suk­ce­sami w polu na kon­cie. Obaj dowie­dli naj­wyż­szego kunsztu sztuki wojen­nej i sto­so­wa­nia for­teli, przy­po­mi­na­jąc wytraw­nych sza­chi­stów. Bywało, że wręcz „pró­bo­wali prze­chy­trzyć się wza­jem­nie, tak jakby brali udział we wstęp­nym kon­kur­sie umie­jęt­no­ści i poka­zali, że każdy z nich pokła­dał w sobie nadzieję zwy­cię­stwa”6.

Wojny dia­do­chów wciąż skry­wają tajem­nice. Nawet chro­no­lo­gia wyda­rzeń pozo­staje w dużej mie­rze jedy­nie rekon­struk­cją z uwagi na frag­men­ta­rycz­ność źró­deł. Nie­stety pod­sta­wowa praca antyczna na ten temat, autor­stwa Hie­ro­nima z Kar­dii, nie zacho­wała się w ory­gi­nale. Na szczę­ście stała się pod­stawą dla głów­nego zacho­wa­nego dla nas źró­dła wie­dzy o woj­nach dia­do­chów, jakim jest Biblio­teka Histo­ryczna Dio­dora. Nie­stety dzie­jo­pi­sarz korzy­stał z niej dość swo­bod­nie, mając w zwy­czaju nagle gubić pro­wa­dzone wątki. Wiele wspo­mnia­nych przez sycy­lij­skiego histo­ryka incy­den­tów i epi­zo­dów jest albo nie­do­sta­tecz­nie wyja­śnio­nych, albo tak luźno powią­za­nych ze sobą, że liczne kwe­stie pozo­stają dla nas wciąż nie­zro­zu­miałe.

Należy żało­wać, że nie zacho­wało się wiele innych prac, jak np. dzieło Arriana, który w dzie­się­ciu księ­gach opi­sał dzieje wojen dia­do­chów. Zostały po nim jedy­nie roz­siane frag­menty w papi­ru­sach, palimp­se­stach i frag­men­tach u X-wiecz­nego histo­ryka bizan­tyj­skiego Focju­sza.

Kolejną grupę źró­deł sta­no­wią prace bio­gra­ficzne Plu­tar­cha i Kor­ne­liu­sza Neposa. Sta­no­wią one zbiór aneg­dot przy­bli­ża­ją­cych syl­wetkę Eume­nesa z Kar­dii. Jako jedyny z dia­do­chów zna­lazł się on w cen­trum zain­te­re­so­wa­nia bio­gra­fów. Jed­no­cze­śnie nie są to prace stricte histo­ryczne, lecz mające mora­li­zo­wać czy­tel­nika. Przez pry­zmat kariery Eume­nesa łatwo bowiem zobra­zo­wać igraszki for­tuny, która dotyka każ­dego śmier­tel­nika.

Na sam koniec chciał­bym zło­żyć ser­deczne podzię­ko­wa­nia dla Artura Klimko za spo­rzą­dze­nie spe­cjal­nie do niniej­szej książki ilu­stra­cji z syl­wet­kami żoł­nie­rzy z cza­sów wojen dia­do­chów.

Roz­dział I. Gra o tron

Roz­dział I. Gra o tron

Śmierć Alek­san­dra oka­zała się począt­kiem okresu wiel­kich wojen domo­wych, które naj­pierw wstrzą­snęły impe­rium mace­doń­skim, a następ­nie dopro­wa­dziły do jego podziału. Samo wyda­rze­nie jest jed­nym z naj­le­piej udo­ku­men­to­wa­nych zda­rzeń z antyku, ale i tak zacho­wały się jedy­nie star­sze rela­cje, spo­rzą­dzone już za cza­sów rzym­skich. Nie są one siłą rze­czy wolne od znie­kształ­ceń, fan­ta­stycz­nych legend i kłamstw pro­pa­gan­do­wych, które z bie­giem czasu naro­sły wokół wyda­rzeń w Babi­lo­nie.

Z początku upalna późna wio­sna 323 roku nie wska­zy­wała na nad­cho­dzącą tra­ge­dię. Młody król, jak to miał w zwy­czaju, nie oszczę­dzał się i dzie­lił czas pomię­dzy nad­zór nad ostat­nimi przy­go­to­wa­niami do wyprawy na Ara­bię oraz odwie­dza­nie ban­kie­tów. Jed­nym z nich była uczta urzą­dzona na cześć zmar­łego nie­dawno Hefaj­stiona. Tego typu imprezy sta­no­wiły wów­czas popu­larną formę spę­dza­nia czasu wol­nego przez mace­doń­skich ary­sto­kra­tów. Mace­doń­czycy, w prze­ci­wień­stwie do Gre­ków, pre­fe­ro­wali przy tym wino bez żad­nych domie­szek wody. Dopra­wiony aro­ma­tycz­nymi zio­łami i zagęsz­czony czę­sto­kroć mio­dem napój nie miał wiele wspól­nego z dobrze nam zna­nym pro­secco czy winami sto­ło­wymi, lecz był mocny jak porto, a nawet wódka.

Alek­san­der, zamiast odpo­cząć po cało­noc­nej pija­tyce, zde­cy­do­wał się wstą­pić na kolejną imprezę, urzą­dzoną przez nie­ja­kiego Mediosa z Lar­risy, jed­nego z jego przy­bocz­nych hetaj­rów. Arge­ada wypił tam tzw. kubek Hera­klesa – czarę mogącą pomie­ścić nawet do 6 litrów wina. To, co się stało, prze­ka­zał nam Dio­dor: „Nagle [Alek­san­der – przyp. M.P.] krzyk­nął gło­śno, jakby tra­fiony potęż­nym cio­sem, po czym przy­ja­ciele zapro­wa­dzili go, trzy­ma­jąc za ręce, do jego apar­ta­men­tów. Szam­be­lani poło­żyli go do łóżka i tro­skli­wie doglą­dali, ból jed­nak się nasi­lał i wezwano medy­ków. Nikt jed­nak nie potra­fił mu pomóc i Alek­san­der konał w bólu i cier­pie­niu”7.

Choć Mace­doń­czyk na­dal pró­bo­wał się zaj­mo­wać spra­wami pań­stwo­wymi, nie mógł temu podo­łać i tra­wiony gorączką w ogóle prze­stał cho­dzić. Miej­sce jego ostat­niego pobytu natych­miast oto­czyły chmary zanie­po­ko­jo­nych pod­ko­mend­nych, któ­rzy nawet wybili dodat­kowe otwory w ścia­nach, by raz ostatni ujrzeć swego wodza i przejść obok łoża kona­ją­cego króla.

W końcu na wpół żywy Alek­san­der, oto­czony naj­bliż­szymi współ­pra­cow­ni­kami, podobno udzie­lił ostat­nich wska­zó­wek doty­czą­cych suk­ce­sji. Na pyta­nie, kto ma go zastą­pić, odpo­wie­dział krótko: „Naj­lep­szy”. Zresztą prze­wi­dy­wał, że „w związku z rywa­li­za­cją o tron szy­kują się wspa­niałe igrzy­ska pogrze­bowe”8. Miał też prze­ka­zać pier­ścień Per­dik­ka­sowi, jed­nej z czo­ło­wych postaci w jego pań­stwie. Ta opo­wieść jest zapewne apo­kry­ficzna, jed­nakże dosko­nale poka­zuje, że naj­po­tęż­niej­szy władca ówcze­snego świata nie miał pomy­słu na suk­ce­sję tronu, który zaj­mo­wał. Trudno zresztą się temu dzi­wić – młody wiek króla nie wska­zy­wał, by snuł jakieś plany na wypa­dek śmierci, a gwał­towne pogor­sze­nie stanu zdro­wia mogło mu unie­moż­li­wić jakie­kol­wiek dzia­ła­nia w tej mate­rii.

Do dzi­siaj nie znamy przy­czyn zgonu mło­dego władcy. Wer­sja o otru­ciu kusi otoczką dra­ma­ty­zmu, choć ni­gdy nie została prze­ko­nu­jąco udo­wod­niona. W zbrod­nię, jak się zdaje, mocno wie­rzyła matka Alek­san­dra – Olim­pias, która w 317 roku znisz­czyła grób domnie­ma­nego tru­ci­ciela Jola­osa. Takiemu bie­gowi wyda­rzeń prze­czy jed­nak późny okres poja­wie­nia się plotki – dopiero pięć lat po śmierci Alek­san­dra. Ponadto nie było tak naprawdę nikogo, kto bez­po­śred­nio sko­rzy­stałby na śmierci Arge­ady. Nawet Anty­pa­ter, zarządca euro­pej­skiej czę­ści impe­rium, wolał praw­do­po­dob­nie obrać drogę dyplo­ma­cji, by utrzy­mać swe sta­no­wi­sko. Rów­nież chaos i poli­tyczna iner­cja poli­tyczno-woj­sko­wej wier­chuszki pań­stwa Alek­san­dra świad­czy o powszech­nym i wyraź­nym zasko­cze­niu obro­tem spraw. Ówcze­śni wodzo­wie bar­dziej reago­wali na bie­żące wyda­rze­nia, niż reali­zo­wali dale­ko­siężne plany.

Alek­san­der zmarł „dnia 29. mie­siąca Aiaru” – czyli według kalen­da­rza grec­kiego 28. dnia mie­siąca Daisos, a wedle naszej rachuby 11 czerwca 323 roku9 – pod którą to datą babi­loń­ski dia­riusz lako­nicz­nie podaje: „Umarł król, chmury”. Pro­ro­cze słowa zmar­łego monar­chy bar­dzo szybko się potwier­dziły – gdy tylko zamknął oczy, pra­wie natych­miast roz­po­częła się jedna z naj­bar­dziej zacię­tych rywa­li­za­cji o wła­dzę i tery­to­ria, jakie widziała ludz­kość.

Nad rze­kami Babi­lonu

Już pierw­sze godziny po odej­ściu króla zwia­sto­wały chaos10. Nie tylko cały dwór wypeł­nił się nie­ludz­kim zawo­dze­niem i jękami, ale rów­nież „mło­dzieńcy ze zna­ko­mi­tych rodów, któ­rzy zawsze peł­nili straż przy oso­bie króla, nie byli w sta­nie znieść ogromu bole­ści […], roz­bie­gli się i jak nie­przy­tomni napeł­nili całe mia­sto roz­pa­czą i zawo­dze­niem, wyrzu­ca­jąc z sie­bie wszel­kie żale, jakie ból w takich oko­licz­no­ściach pod­suwa czło­wie­kowi”11.

Młody władca nie pozo­sta­wił po sobie legal­nego następcy, który mógł od razu prze­jąć wła­dzę. Jed­nak męska linia Arge­adów nie wyga­sła, gdyż wciąż żył brat Alek­san­dra – Arri­da­jos. Ponadto żona monar­chy, Rok­sana, była w szó­stym mie­siącu ciąży i sprawą otwartą pozo­sta­wała płeć nie­na­ro­dzo­nego jesz­cze dziecka. Brak suk­ce­sora tronu rodził zamęt w każ­dym ówcze­snym pań­stwie, jed­nakże doty­czyło to w szcze­gól­no­ści Mace­do­nii, która miała za sobą długą tra­dy­cję wstrzą­sów poli­tycz­nych i krwa­wych walk bra­to­bój­czych pomię­dzy naj­waż­niej­szymi rodami. Pra­wie zawsze koń­czyły się one cha­osem poli­tycz­nym i więk­szą lub mniej­szą rze­zią wśród ary­sto­kra­cji.

Tak rów­nież było gorą­cym latem 323 roku. Na poli­tycz­nej sce­nie prym wio­dło wów­czas trzech głów­nych akto­rów i to pomię­dzy nimi, wyda­wało się, roze­gra się osta­teczna walka o schedę. Pierw­szym był Per­dik­kas, który miał szczę­ście prze­by­wać w Babi­lo­nii przy umie­ra­ją­cym królu. Dru­gim był Kra­te­ros, nie­zwy­kle popu­larny wśród pro­stych żoł­nie­rzy mace­doń­skich, który wio­sną 323 roku masze­ro­wał przez mało­azja­tyc­kie bez­droża. Zmie­rzał do euro­pej­skiej czę­ści impe­rium, aby objąć urząd jej głów­nego zarządcy zamiast Anty­pa­tra. Ten ostatni, stary – jesz­cze z poko­le­nia ojca Alek­san­dra, Filipa II – ary­sto­krata, zdą­żył jed­nak ugrun­to­wać swą wła­dzę nad Mace­do­nią, Gre­cją i Tra­cją.

Los zrzą­dził, że to Per­dik­kas przez naj­bliż­sze trzy lata kształ­to­wał poli­tykę pań­stwa i miał decy­du­jący wpływ na bieg wyda­rzeń. Jego pozy­cja nie była przy­pad­kowa, gdyż kariera woj­skowa od początku wyprawy do Azji roz­wi­jała się obie­cu­jąco, a na krótko przed śmier­cią króla dostą­pił nawet zaszczytu obję­cia urzędu chi­lar­chy jazdy12.

Obrady doty­czące prze­ję­cia wła­dzy prze­bie­gały cha­otycz­nie. Na wiec żoł­nier­ski, który odbył się na jed­nym z babi­loń­skich pla­ców pała­co­wych, mieli się sta­wić jedy­nie ofi­ce­ro­wie wyczy­tani imien­nie przez herol­dów. Jed­nakże napie­ra­jący zewsząd tłum żoł­nie­rzy szybko prze­lał się na dzie­dzi­niec13. Zebra­nym od początku towa­rzy­szyło napię­cie. Per­dik­kas umie­ścił na pod­wyż­sze­niu tron, na któ­rym uło­żono kró­lew­skie szaty, dia­dem i pier­ścień Alek­san­dra, aby pod­kre­ślić legal­ność zgro­ma­dze­nia. Pierw­szy prze­mó­wił chi­lar­cha, lecz miał to czy­nić w spo­sób nie­zde­cy­do­wany. Zapro­po­no­wał wstrzy­ma­nie się z decy­zjami do czasu roz­wią­za­nia ciąży Rok­sany. Zgro­ma­dze­nie miało wybrać jed­nego z wodzów, który w razie naro­dzin dzie­dzica otrzy­małby tytuł regenta, a gdyby na świat przy­szła dziew­czynka, zostałby kró­lem poprzez mał­żeń­stwo z Rok­saną. Miało to pewną zaletę – nikt nie pod­wa­żał ojco­stwa Alek­san­dra, co zapew­niało cią­głość dyna­stii i – przy­naj­mniej w teo­rii – sta­bil­ność wła­dzy.

Ale pro­po­zy­cja Per­dik­kasa była obar­czona zasad­ni­czą wadą – rządy regenta byłyby pro­wi­zo­ryczne i trwały tylko trzy mie­siące. Nie dawały więc rękojmi co do trwa­ło­ści pod­ję­tych decy­zji. Nie jeste­śmy rów­nież pewni, czy funk­cja ta była rów­no­znaczna z regen­cją. To z kolei sta­wia­łoby pod zna­kiem zapy­ta­nia przez ten okres kwe­stię demo­bi­li­za­cji pozo­sta­łych w Babi­lo­nie żoł­nie­rzy i idące za nią nagrody pie­niężne. Miało to nie­ba­ga­telny wpływ na nastrój wete­ra­nów.

Pomysł Per­dik­kasa spo­tkał się z opo­rem zgro­ma­dzo­nych, a jeden z wyż­szych ofi­ce­rów, Near­chos, zapro­po­no­wał ogło­sze­nie kró­lem Hera­klesa, syna Bar­sine, kochanki zmar­łego Alek­san­dra. Pro­po­zy­cja ta nie była przy­pad­kowa, gdyż jedna z jej córek została żoną Near­chosa. Jed­nak zgro­ma­dze­nie woj­skowe przy­jęło pomysł wrogo, we wrza­wie ude­rza­jąc włócz­niami o tar­cze. Żoł­nie­rze nie chcieli na tro­nie pół­per­skiego „mie­szańca”, który w dodatku nie został ofi­cjal­nie uznany przez monar­chę za potomka. Żoł­nie­rze mogli do pew­nego stop­nia orien­to­wać się w koli­ga­cjach rodzin­nych, a pocho­dze­nie Near­chosa na pewno nie pomo­gło mu w pozy­ska­niu Mace­doń­czy­ków uczest­ni­czą­cych w wiecu.

Tę wiszącą w powie­trzu wro­gość natych­miast pod­chwy­cił Pto­le­me­usz i wysu­nął kolejną, nie mniej szo­ku­jącą, pro­po­zy­cję – kole­gialny sys­tem rzą­dów. Dawni człon­ko­wie rady kró­lew­skiej Alek­san­dra mieli się zbie­rać co jakiś czas w pałacu i w demo­kra­tyczny spo­sób kie­ro­wać spra­wami pań­stwa. Byłoby to szo­ku­jące novum dla kon­ser­wa­tyw­nych Mace­doń­czy­ków. Byli oni bowiem przy­zwy­cza­jeni do kon­cen­tra­cji wła­dzy w jed­nym ręku. Pto­le­me­usz w swoim wystą­pie­niu nie omiesz­kał rów­nież wyraź­nie zaata­ko­wać Per­dik­kasa, suge­ru­jąc, że jego supre­ma­cja jest tylko ilu­zo­ryczna.

Kur­cjusz (na pod­sta­wie jego opisu rekon­stru­uje się prze­bieg wiecu) przed­sta­wił chi­lar­chę niczym pło­chą pen­sjo­narkę, wręcz zawsty­dzoną bie­giem wyda­rzeń. Per­dik­kas miał się wyco­fać za sze­regi ofi­ce­rów sto­ją­cych w pobliżu tronu! Jest to jed­nak chyba tylko chwyt reto­ryczny, odno­szący się do cza­sów współ­cze­snych Kur­cjuszowi, gdyż „skrom­ność nie była cechą mace­doń­ską. Nie ma oczy­wi­stej oso­bi­stej lub spo­łecz­nej przy­czyny, dla któ­rej Per­dik­kas miał się wahać. Jego nie­pew­ność wyni­kała z bar­dzo waż­nego powodu poli­tycz­nego, który może być tylko taki, że zaak­cep­to­wa­nie jego osoby na naj­wyż­szym sta­no­wi­sku pozo­sta­wi­łaby nie­roz­wią­zany pro­blem osta­tecz­nej suk­ce­sji. Nie mógł być bez­pieczny, ani jako król, ani regent, dopóki nie uro­dzi się dziecko Rok­sany. Z tego też powodu począt­kowo zapro­po­no­wał, aby pocze­kać na poród”14.

Wtedy zaczął prze­ma­wiać Ari­sto­nos, który przy­po­mniał, że to wła­śnie Per­dik­kasa wśród tylu innych wybrał sam Alek­san­der. Pło­mienna mowa zadzia­łała i pośród okrzy­ków woj­ska Per­dik­kas się­gnął po kró­lew­skie insy­gnia. Była to wresz­cie jakaś kon­kretna wizja suk­ce­sji. Zamie­sza­nie wyko­rzy­stał Mele­ager, który wystą­pił z sze­re­gów i prze­mó­wił z ogromną pew­no­ścią sie­bie. Zaata­ko­wał Per­dik­kasa i ogło­sił, że praw­dzi­wymi spad­ko­bier­cami schedy po Alek­san­drze są jego żoł­nie­rze15.

Ponadto, jak przy­po­mniał Mele­ager, wciąż żył syn Filipa II i przy­rodni brat Alek­san­dra – Arri­da­jos16. Dotych­czas mło­dzie­niec trzy­mał się z dala od poli­tyki, ogra­ni­cza­jąc dzia­łal­ność do udziału w ofi­cjal­nych uro­czy­sto­ściach reli­gij­nych. Nie był to przy­pa­dek – bie­dak miał ogra­ni­cze­nia umy­słowe, któ­rych natura pozo­staje dla nas tajem­nicą. Jedy­nie Justyn wspo­mina o epi­lep­sji. Jed­nakże należy pamię­tać, że na tę cho­robę cier­piał rów­nież Juliusz Cezar, dla któ­rego nie było to prze­szkodą w aktyw­nym uczest­ni­cze­niu w życiu poli­tycz­nym repu­bliki rzym­skiej. Młody książę mimo ułom­no­ści miał jed­nak rów­nież zalety. W jego żyłach nie­wąt­pli­wie pły­nęła kró­lew­ska krew, cie­szył się popu­lar­no­ścią pośród zwy­kłych żoł­nie­rzy i przede wszyst­kim był na miej­scu, na „polu elek­cyj­nym” w Babi­lo­nie.

Powstał ogromny zamęt. Coraz wię­cej mace­doń­skich wete­ra­nów jęło wzno­sić okrzyki pochwalne na cześć Arri­da­josa. Zausz­nicy Per­dik­kasa pró­bo­wali rato­wać sytu­ację, wykrzy­ku­jąc z try­buny obe­lgi i mio­ta­jąc prze­kleń­stwa w stronę bied­nego księ­cia, ale wywo­łało to tylko nie­chęć żoł­nie­rzy wobec chi­lar­chy. Wyżsi ofi­ce­ro­wie wobec groźby zupeł­nej utraty kon­troli nad tłu­mem wyzna­czyli dwóch wodzów: Per­dik­kasa i Leon­na­tosa, na opie­ku­nów pogro­bowca Alek­san­dra. Praw­do­po­dob­nie zgro­ma­dzeni na wiecu żoł­nie­rze nie spo­dzie­wali się, że wybiorą następcę tronu, ale też nie zamie­rzali pokor­nie ocze­ki­wać wer­dyktu losu. Przy­świe­cał im kon­kretny cel – zwol­nie­nie ze służby i wypłata sowi­tych odpraw.

Tym­cza­sem w asy­ście zbroj­nych gwar­dzi­stów wpro­wa­dzono na salę Arri­da­josa, a ten, onie­śmie­lony, nie wie­dział, czy żoł­nie­rze pro­wa­dzą go na przy­szłą zgubę. Mło­dzie­niec pod­jął insy­gnia kró­lew­skie z tronu, a obok niego sta­nął w peł­nym opo­rzą­dze­niu Mele­ager jako straż­nik kró­lew­ski.

Tym­cza­sem wiec żoł­nier­ski wedle Kur­cju­sza stał się niczym „naj­głęb­sze morze, naj­więk­szy prze­stwór wzbu­rzo­nych wód nie potrafi roz­sza­leć się tak, jak to może uczy­nić tłum, zwłasz­cza gdy korzy­sta z nagle zdo­by­tej i mają­cej się wnet skoń­czyć swo­body. Jedni odda­wali wła­dzę Per­dik­ka­sowi, który wpierw został wybrany, dru­dzy – a tych było wię­cej – Arri­da­jo­sowi-Fili­powi, któ­rego odrzu­cono. Raz chcieli tego, raz tam­tego, nie mogli się zde­cy­do­wać. Na koniec jed­nak głosy prze­chy­liły się na stronę kró­lew­skiego potomka”17.

Per­dik­kas wraz z poplecz­ni­kami usu­nął się z dzie­dzińca. Naka­zał pil­no­wać kom­naty z cia­łem Alek­san­dra, lecz pozo­stało mu już nie­wielu ludzi. Było to rap­tem 600 zbroj­nych (hypa­spi­stów lub hetaj­rów) oraz hufiec zło­żony z mło­dziut­kich chłop­ców peł­nią­cych funk­cję paziów kró­lew­skich pod dowódz­twem Pto­le­me­usza. Na nic zdały się rygle i zabez­pie­cze­nia ani opór nie­licz­nych gwar­dzi­stów; wkrótce do pała­co­wych sal napły­nęły masy pro­stych żoł­nie­rzy. Nie obe­szło się bez krwa­wych prze­py­cha­nek.

Osta­tecz­nie zwo­len­ni­kom Per­dik­kasa, w tym Leon­na­to­sowi, Eume­ne­sowi z Kar­dii i Pto­le­me­uszowi, udało się prze­drzeć przez ciżbę żoł­nier­ską do dal­szej czę­ści pałacu, a stam­tąd wymknąć się poza obręb mia­sta. Tam połą­czyli się z hetaj­rami. Ary­sto­kra­tyczna kon­nica gre­mial­nie prze­szła na stronę Per­dik­kasa. Jej sym­pa­tie powo­do­wane kla­sową soli­dar­no­ścią w natu­ralny spo­sób skie­ro­wały się ku wyż­szym ofi­ce­rom.

Per­dik­kas przez pewien czas pozo­stał w pałacu. Wciąż miał nadzieję, że uda mu się prze­cią­gnąć na swoją stronę pie­chotę, ale naj­pierw musiał unik­nąć aresz­to­wa­nia przez sie­pa­czy Mele­agra. Ci jed­nak prze­stra­szyli się sta­now­czego wodza (co nie­zbyt kore­spon­duje z opi­sa­nym przez Kur­cju­sza zacho­wa­niem Per­dik­kasa pod­czas wiecu!) i jego obstawy. Wie­dząc, że jego życie jest zagro­żone, Per­dik­kas zde­cy­do­wał się wresz­cie dołą­czyć do obo­zu­ją­cej pod mia­stem jazdy. Wszystko odby­wało się przy zupeł­nej obo­jęt­no­ści nowego króla.

Obóz ary­sto­kra­tyczny prze­szedł do kontr­ataku. Kon­nica zablo­ko­wała wszyst­kie drogi wylo­towe z Babli­lonu i nie dopusz­czała żad­nych dostaw żyw­no­ści. Część miesz­kań­ców opu­ściła mia­sto, z kolei lud­ność wiej­ska tłum­nie zaczęła się wdzie­rać na ulice, pogłę­bia­jąc chaos. Pie­chota mace­doń­ska tym­cza­sem popa­dła w zupełny marazm. Nadzieje Mele­agra na zdo­by­cie wła­dzy runęły w nie­spełna kil­ka­dzie­siąt godzin.

W końcu pie­chu­rzy zaczęli pak­to­wać z Per­dik­ka­sem. Nego­cja­cje odbyły się za pośred­nic­twem Gre­ków. Byli to: Pasjas z Tesa­lii, Damyl­los z Mega­lo­po­lis i Peri­laos. W końcu udało się opra­co­wać wstępne poro­zu­mie­nie. Per­dik­kas miał być głów­nym opie­ku­nem króla z tytu­łem chi­lar­chy, a jego następcą został Mele­ager. Jed­no­cze­śnie zatwier­dzono Anty­pa­tra na sta­no­wi­sku głów­nego zarządcy w Euro­pie, a prze­by­wa­jący w Cyli­cji Kra­te­ros otrzy­mał spe­cjalny sta­tus opie­kuna króla Filipa III (takie imię dyna­styczne przy­jął Arri­da­jos).

Per­dik­kas jed­nak chciał szybko zli­kwi­do­wać głów­nego opo­nenta. Szybko nada­rzyła się oka­zja – kilka dni po kom­pro­mi­sie z Mele­agrem ogło­szono zamiar prze­pro­wa­dze­nia rytu­al­nego oczysz­cze­nia falangi. Chi­lar­cha zasto­so­wał for­tel: prze­ku­pił mia­no­wi­cie kilku żoł­nie­rzy i namó­wił, aby roz­gła­szali, że Mele­ager jest równy jest Per­dik­kasowi. Mele­ager, dowie­dziaw­szy się o tych pogło­skach, w dobrej wie­rze doniósł o wszyst­kim współ­rządcy. Razem ura­dzili, że w cza­sie uro­czy­sto­ści pochwycą wino­waj­ców.

Opis rytu­ału oczysz­cze­nia falangi sta­nowi jeden z naj­bar­dziej zagad­ko­wych opi­sów zwy­cza­jów Mace­doń­czy­ków u Kur­cju­sza. Rzym­ski histo­ryk naj­praw­do­po­dob­niej prze­ka­zał go za hipo­te­tycz­nym źró­dłem oma­wia­ją­cym tra­dy­cje mace­doń­skie. Dzi­siejsi histo­rycy przyj­mują, że ist­niał w sta­ro­żyt­no­ści hipo­te­tyczny trak­tat o tytule Ethe Make­do­nika18. Rytuał pole­gał na roz­rzu­ce­niu po pra­wej stro­nie placu ćwierć­tu­szy przed­niej suki wraz z głową, a po lewej dru­giej ćwierć­tu­szy wraz z wnętrz­no­ściami. Pomię­dzy nimi masze­ro­wały kolejno kolumny zbroj­nych Mace­doń­czy­ków. Praw­do­po­dob­nie woj­sko wystę­po­wało w peł­nym, parad­nym rynsz­tunku. Takie cere­mo­nie za cza­sów Alek­san­dra były relik­tami magii kon­tak­to­wej, naj­star­szym rodza­jem myśle­nia magicz­nego. Wywo­dziły się z pra­daw­nych cza­sów, gdy zamiast samicy psa skła­dano w ofie­rze ludzi. Zwy­czaj ten miał w mistyczny spo­sób sce­men­to­wać armię i oczy­ścić ją ze zła19.

Pod­czas uro­czy­sto­ści nastą­pił nie­ocze­ki­wany zwrot akcji: „Woj­ska już zbli­żały się do sie­bie, mała tylko prze­strzeń dzie­liła oby­dwa szyki. Wtedy król z oddzia­łem kon­nych pod­je­chał do pie­choty i zażą­dał, by wydano – w celu uka­ra­nia – spraw­ców nie­po­ro­zu­mie­nia (czy­nił to pod wpły­wem Per­dik­kasa, bo raczej powi­nien był tych ludzi bro­nić); gro­ził nawet, że jeżeli nie usłu­chają, rzuci na nich wszyst­kie oddziały kon­nicy i sło­nie. Pie­chota osłu­piała wobec nie­spo­dzie­wa­nego nie­bez­pie­czeń­stwa, a sam Mele­ager stał bez­radny, stra­ciw­szy odwagę. Naj­nie­bez­piecz­niej­szym wyj­ściem z danej sytu­acji było, tak się przy­naj­mniej zda­wało, cze­kać, co los przy­nie­sie, niż go wyzy­wać. Wtedy Per­dik­kas, zoba­czyw­szy żoł­nie­rzy tak osłu­pia­łych i bez­wol­nych, oddzie­lił od reszty woj­ska trzy­dzie­stu tych, któ­rzy poszli za Mele­agrem wtedy, kiedy wpadł z zebra­nia bez­po­śred­nio po śmierci Alek­san­dra, i rzu­cił ich wprost przed sło­nie na oczach całego woj­ska. Sło­nie stra­to­wały wszyst­kich”20.

Jatka miała miej­sce przy zupeł­nej obo­jęt­no­ści króla i prze­ra­że­niu Mele­agera. Ten ostatni, cho­ciaż nie zna­lazł się wśród pechow­ców, wie­dział już, że godziny jego życia zostały poli­czone. Po uro­czy­sto­ściach zbiegł do naj­bliż­szej świą­tyni, ale nie­wiele mu to pomo­gło. Sie­pa­cze Per­dik­kasa, nie zwa­ża­jąc na sacrum, wywle­kli nie­szczę­śnika i zamor­do­wali go z zimną krwią.

Po zabój­stwie Mele­agra nikt z obec­nych w Babi­lo­nie nie miał już odwagi, by kwe­stio­no­wać pozy­cję Per­dik­kasa. Nastą­pił okres inten­syw­nych nego­cja­cji, w wyniku któ­rych satra­pie zostały roz­dzie­lone pomię­dzy obec­nych w mie­ście. Nomi­na­cje zostały doko­nane w imie­niu króla, ale to Per­dik­kas, uzy­skaw­szy tytuł regenta, był głów­nym roz­gry­wa­ją­cym. Chciał zado­wo­lić swo­ich naj­waż­niej­szych zwo­len­ni­ków, jed­no­cze­śnie rów­no­wa­żąc ich sprzeczne rosz­cze­nia. Takie roz­wią­za­nie sta­no­wiło zarze­wie przy­szłych kon­flik­tów. Oprócz usta­le­nia osoby władcy nie unor­mo­wano jasnej hie­rar­chii wła­dzy ani nie opra­co­wano przej­rzy­stego sys­temu roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów, np. w postaci arbi­trażu. Poszcze­gólni mace­doń­scy ary­sto­kraci dzięki nomi­na­cjom zyskali duże moż­li­wo­ści sta­nia się udziel­nymi „ksią­żę­tami”. W razie wybu­chu kon­fliktu zbroj­nego poszcze­gólni wodzo­wie, zwłasz­cza z zachod­nich obsza­rów impe­rium, nie mieli innego wyboru, niż zacię­cie wal­czyć z rywa­lami do wła­dzy. Szcze­góły nego­cja­cji „zato­nęły” w pomroce dzie­jów, znamy jedy­nie ich osta­teczne wyniki, które obra­zuje poniż­sza tabela:

Nazwa satra­pii//jed­nostki tery­to­rial­nej

Imię satrapy

Naro­do­wość

Uwagi

Ara­cho­zja

Sybir­tos

Mace­doń­czyk

Sybir­tos był wzmian­ko­wany jako satrapa przez Mega­ste­nesa jesz­cze w 303 roku

Aria i Dran­giana

Sta­san­der

Grek z Soloi

Arme­nia

kra­ina poza kon­trolą Mace­doń­czy­ków

Babi­lo­nia

Archon

Mace­doń­czyk

Archon został póź­niej zabity przez Doki­mosa

Bak­tria i Sog­diana

Filip

Grek z Soloi

Filip praw­do­po­dob­nie był krew­nym Sta­san­dra

Cyli­cja

Filo­tas

Mace­doń­czyk

Filo­tas – przy­ja­ciel Kra­te­rosa

Indus

Poros

Ind

Poros to sprzy­mie­rzony król, poko­nany nad rzeką Hyda­spes w 326 roku

Egipt

Pto­le­me­usz

Mace­doń­czyk

Pto­le­me­uszowi przy­dzie­lono do kon­troli poprzed­niego satrapę, Greka Kle­ome­nesa

Epir

Anty­pa­ter

Mace­doń­czyk

Fry­gia Hel­le­spocka zwana też Mniej­szą

Leon­na­tos

Mace­doń­czyk

była to rekom­pen­sata za utratę jed­nego z waż­niej­szych sta­no­wisk w pań­stwie

Fry­gia Więk­sza, Lika­onia, Licja, Pam­fi­lia

Anty­gon Jed­no­oki

Mace­doń­czyk

satra­pie zesta­wione razem ze względu na wspólny zarząd ist­nie­jący od cza­sów Alek­san­dra Wiel­kiego

Gan­dhara/Indie

Peithon

Mace­doń­czyk

Gedro­zja

Sybir­tos

Mace­doń­czyk

Gre­cja

Anty­pa­ter

Mace­doń­czyk

grupa

poleis

(miast-państw) nomi­nal­nie nie­za­leż­nych, a w prak­tyce pod­le­głych Mace­doń­czy­kom

Hyr­ka­nia

Fra­ta­fer­nes

Pers

Ili­ria

Anty­pa­ter

Mace­doń­czyk

Kapa­do­cja

Eume­nes z Kar­dii

Grek

poza kon­trolą Mace­doń­czy­ków

Karia

Asan­der

Mace­doń­czyk

Kara­ma­nia

Tle­po­le­mos

Mace­doń­czyk

Lidia

Menan­der

Mace­doń­czyk

Mace­do­nia

Anty­pa­ter

Mace­doń­czyk

Media Mniej­sza

Atro­pa­ter

Pers

pod­bita w 320 roku przez Peithona – satrapa został wów­czas zabity

Media Więk­sza

Peithon

Mace­doń­czyk

Mezo­po­ta­mia

Arke­si­las

Mace­doń­czyk

Paro­pa­ni­sada

Oksy­ar­tes

Irań­czyk

satrapą był ojciec Rok­sany, teść Alek­san­dra Wiel­kiego

Par­tia

Fra­ta­fer­nes

Pers

Pen­dżab

Tak­si­les

Ind

satrapa stał się sprzy­mie­rzo­nym kró­lem

Per­sja

Peu­ka­stes

Mace­doń­czyk

– 

Suzjana

nn.

nn.

Syria

Leome­don

Grek

Tra­cja

Lizy­mach

Mace­doń­czyk

Lizy­mach praw­do­po­dob­nie nie peł­nił wów­czas funk­cji satrapy Tra­cji, ale jej stra­tega; póź­niej został jej kró­lem

Oprócz roz­da­nia nomi­na­cji Per­dik­kas zade­cy­do­wał o tzw. ostat­nich pla­nach Alek­san­dra. Nim młody król zamknął oczy na zawsze, zamie­rzał prze­pro­wa­dzić sze­reg ambit­nych przed­się­wzięć. Zostały one spi­sane w for­mie doku­mentu zna­le­zio­nego przez Per­dik­kasa pod­czas porząd­ko­wa­nia kró­lew­skiej kan­ce­la­rii. Wśród nich zna­la­zły się; fun­da­cja kosz­tow­nego gro­bowca Hefaj­stiona, wznie­sie­nie mau­zo­leum Filipa II prze­wyż­sza­ją­cego egip­skie pira­midy, liczne budowy świą­tyń grec­kich itp. W sfe­rze mili­tar­nej Alek­san­der obrał sobie za cel zwo­do­wa­nie tysiąca okrę­tów więk­szych niż triery, dzięki któ­rym można byłoby pro­wa­dzić eks­pan­sję aż po Słupy Hera­klesa.

Plany wojenne Per­dik­kas przed­ło­żył na wiecu żoł­nier­skim i pod­dał pod gło­so­wa­nie. Jak można się było spo­dzie­wać, żoł­nie­rze gre­mial­nie je odrzu­cili, głów­nie, jak traf­nie zwraca uwagę histo­ryk Krzysz­tof Nawotka, przez ryzyko pro­wa­dze­nia dal­szych uciąż­li­wych kam­pa­nii wojen­nych. Inwe­sty­cje budow­lane zostały oba­lone nie­jako „ryko­sze­tem”, gdyż wąt­pliwe, aby mace­doń­scy wojow­nicy opo­no­wali prze­ciw wznie­sie­niu dla popu­lar­nego w ich sze­re­gach Filipa II oka­za­łego gro­bowca21.

Ostat­nim akor­dem pierw­szego etapu walki o schedę po Alek­san­drze było zaaran­żo­wa­nie przez Rok­sanę z pomocą regenta zabój­stwa księż­ni­czek ache­me­nidz­kich będą­cych sio­strami Dariu­sza III: Sta­te­iry i Dry­pe­tis. Ich ciała zostały następ­nie wrzu­cone do studni. Ten okrutny czyn miał na celu zapo­biec wyko­rzy­sta­niu ich przez innych wodzów w roli narzę­dzia poli­tycz­nego i zabez­pie­czyć inte­resy syna Alek­san­dra, który miał wkrótce przyjść na świat. Sta­no­wiło to ponury pro­gno­styk co do losu rodu Arge­adów.

Roz­dział II. Osie­ro­cona armia

Roz­dział II. Osie­ro­cona armia

Śmierć Alek­san­dra odbiła się sze­ro­kim echem w całym ówcze­snym świe­cie i była dużym wstrzą­sem dla armii mace­doń­skiej. Odczu­cia woj­ska oddał póź­niej Plu­tarch: „Nie­zwłocz­nie po odej­ściu Alek­san­dra Leoste­nes powie­dział, że jego woj­sko błąka się to tu, to tam, i wpada samo na sie­bie; porów­nał je do ośle­pio­nego Cyklopa, wycią­ga­ją­cego ręce, które po omacku nie pro­wa­dziły go do żad­nego celu. Tak ów ogrom błą­kał się nie­pewny i pozba­wiony moc­nej pod­stawy na sku­tek braku dowódz­twa. […] Tak, utra­ciw­szy Alek­san­dra, jego armia jątrzyła się, dygo­tała, sza­mo­tała się z Per­dik­ka­sami, Mele­age­rami, Seleu­kami, Anty­go­nami, któ­rzy pró­bo­wali pod­trzy­mać gorące jesz­cze tchnie­nie i pul­su­jącą krew. W końcu obumarła i zgi­nęła, sama przez się rodząc – jak robac­two – nisko uro­dzo­nych kró­lów i wodzów, wyda­ją­cych ostat­nie tchnie­nie”22.

Armia mace­doń­ska, która goto­wała się do pod­boju Ara­bii, nie była tą samą siłą zbrojną, która w 334 roku prze­kro­czyła Hel­le­spont i wtar­gnęła do Azji. Ówcze­sne oddziały stricte mace­doń­skie, wspie­rane wydat­nie przez sojusz­ni­ków z Gre­cji wła­ści­wej i Bał­ka­nów, sta­no­wiły efekt reform ojca Alek­san­dra – Filipa II. Pod­stawą armii była jed­no­lita etnicz­nie pie­chota wywo­dząca się z wol­nego mace­doń­skiego chłop­stwa oraz jazda zło­żona z ary­sto­kra­tów. Ci, odmien­nie od swych grec­kich towa­rzy­szy, pre­fe­ro­wali fron­talne szarże w szyku kli­no­wym, szybko prze­cho­dząc do roz­strzy­gnię­cia w walce wręcz, zamiast zasy­py­wa­nia prze­ciw­nika gra­dem oszcze­pów.

Wraz z pod­bo­jem roz­le­głych obsza­rów Azji armia zmie­niła swe obli­cze. Już wcze­śniej sze­regi Alek­san­dra szybko powięk­szały się nie tylko o coraz to nowych grec­kich najem­ni­ków, ale też o setki auto­chto­nów peł­nią­cych służbę w róż­nych rodza­jach sił zbroj­nych: od lek­kiej pie­choty poczy­na­jąc, poprzez łucz­ni­ków aż po cięż­ko­zbrojną kon­nicę. Zmiany te zwień­czyła reforma w Opis, wprost zmie­rza­jąca do budowy armii nowego wzoru. Irań­czycy (Per­so­wie) zaczęli peł­nić wyso­kie sta­no­wi­ska dowód­cze oraz zastę­po­wać demo­bi­li­zo­wa­nych Mace­doń­czy­ków. Powstały irań­skie for­ma­cje Pie­szych Towa­rzy­szy oraz argy­ra­spi­dów23, coraz licz­niej wcie­lano też rdzen­nych Irań­czy­ków do kor­pusu hetaj­rów24.

Ule­gła zmia­nie nie tylko sama orga­ni­za­cja armii mace­doń­skiej. W prze­ciągu jede­na­stu lat kam­pa­nii, pod­czas któ­rej jedy­nie z rzadka miała okresy spo­koju i odpo­czynku, prze­kształ­ciła się rów­nież na zewnątrz. Dzięki napły­wowi bogactw wprost ze skarb­ców per­skich żoł­nie­rze mace­doń­scy mieli moż­li­wość kunsz­tow­nie ozda­biać swe opo­rzą­dze­nie sre­brem i zło­tem. Z jed­nej strony wzmac­niało to więź pomię­dzy wodzem a sze­re­go­wymi żoł­nie­rzami, z dru­giej zaś sami żoł­nie­rze, jako „ludzie Aresa”, mieli ten­den­cję do próż­no­ści i trium­fa­li­zmu woj­sko­wego. Nic zatem dziw­nego, że dia­do­cho­wie mieli do dys­po­zy­cji jedne z naj­bar­dziej róż­no­rod­nych i pstro­ka­tych sił zbroj­nych w antyku. Skła­dały się z pat­chwor­ko­wej mie­szanki ludów zamiesz­ku­ją­cych wiele zakąt­ków Europy i Azji. Pod dowódz­twem wybit­nych wodzów armie te nie tylko olśnie­wały, ale rów­nież do per­fek­cji dopro­wa­dziły dzia­ła­nie broni połą­czo­nych.

Liczeb­ność etnosu mace­doń­skiego w armiach dia­do­chów

Na wstę­pie należy się pochy­lić nad pro­ble­mem liczeb­no­ści etnicz­nych Mace­doń­czy­ków peł­nią­cych służbę w sze­re­gach armii róż­nych dia­do­chów. Nie­stety pro­sta próba zde­fi­nio­wa­nia „Mace­doń­czy­ków” jest wysoce pro­ble­ma­tyczna. Uznaje się, że był to lud zamiesz­ku­jący dolinę rzeki Aliak­mon i pół­nocno-wschod­nią część Gre­cji kon­ty­nen­tal­nej. Czcili tych samych bogów co Grecy oraz posłu­gi­wali się dia­lek­tem bar­dzo podob­nym do archa­icz­nego języka grec­kiego. Sami Mace­doń­czycy uwa­żali się za Hel­le­nów pomimo zło­śli­wo­ści autor­stwa ziom­ków z połu­dnia25.

Nie spo­sób podać dokład­nej liczeb­no­ści etnosu mace­doń­skiego bio­rą­cego udział w zma­ga­niach wojen­nych po śmierci Alek­san­dra. Do dzi­siaj trwa spór, ilu męż­czyzn mogło zostać zmo­bi­li­zo­wa­nych do służby w polu. John H. Ellis utrzy­muje, że w 334 roku pod bro­nią zna­la­zło się 35 000 Mace­doń­czy­ków, a dal­szych 50–60 000 two­rzyło bez­po­śred­nią rezerwę z teo­re­tyczną moż­li­wo­ścią powięk­sze­nia armii dal­szymi 50–80 000 „oby­wa­teli dru­giej kate­go­rii”. Razem moż­li­wo­ści mobi­li­za­cyjne obej­mo­wały 135–175 000 poten­cjal­nych rekru­tów. Inni bada­cze powięk­szają te sza­cunki do 240–300 000 męż­czyzn goto­wych do służby woj­sko­wej26. Powyż­sze liczby do pew­nego stop­nia mogą być praw­dziwe. Należy prze­cież doli­czyć wcho­dzące w doro­słość pod­czas dzia­łań wojen­nych pierw­szych dia­do­chów nowe rocz­niki mło­dych męż­czyzn, uro­dzo­nych pomię­dzy 347 a 334 rokiem. Nie dorów­ny­wali oni jed­nak doświad­cze­niem ani pozio­mem wyszko­le­nia star­szym kole­gom. Zaple­cze lud­no­ściowe dla armii mace­doń­skiej było cał­kiem duże, bowiem Mace­do­nii nie dosię­gły jesz­cze pro­blemy demo­gra­ficzne spo­wo­do­wane dre­na­żem mło­dych męż­czyzn wsku­tek wypraw Alek­san­dra, bra­to­bój­czych walk suk­ce­so­rów w samej ojczyź­nie, a wresz­cie apo­ka­lip­tycz­nego najazdu Cel­tów w 279 roku.

Oczy­wi­ście nie spo­sób było zmo­bi­li­zo­wać wszyst­kich sił, cho­ciażby przez wzgląd na ryzyko zała­ma­nia gospo­darki. W armii Anty­pa­tra sta­cjo­nu­ją­cej w Euro­pie w 334 roku pozo­sta­wało stale pod bro­nią od 5 do 12 000 Mace­doń­czy­ków27. Peł­nili oni służbę gar­ni­zo­nową w Mace­do­nii, strze­gli nowego porządku w Hel­la­dzie oraz spo­koju na trac­kiej gra­nicy pod nie­obec­ność monar­chy. Ich liczbę zwięk­szano w wypadku zagro­że­nia, choć naj­praw­do­po­dob­niej ni­gdy nie było potrzeby powo­ły­wa­nia pod broń wszyst­kich dostęp­nych żoł­nie­rzy. Pod­czas wojny lamij­skiej oraz bra­to­bój­czych walk w latach 317–316 zapo­trze­bo­wa­nie na świe­żego rekruta wzra­stało i rze­czy­wi­ście całe rze­sze mło­dych męż­czyzn zasi­lały na ogra­ni­czony czas sze­regi wojsk.

Pewną poszlaką co do liczeb­no­ści wyżej wska­za­nych rocz­ni­ków jest okre­śle­nie w kon­tek­ście bitwy pod Gabiene kon­tyn­gentu Mace­doń­czy­ków pozo­sta­wio­nych jesz­cze przez Anty­gona jako „wyrod­nych synów” wete­ra­nów Alek­san­dra. Mieli oni nie brać udziału we wcze­śniej­szych wal­kach i kam­pa­nia prze­ciw Eume­ne­sowi była dla nich pierw­szym spraw­dzia­nem bojo­wym. Pamię­tać przy tym należy, że Anty­pa­ter nie pozo­sta­wił wiel­kiemu stra­te­gowi Azji wszyst­kich mło­dych rekru­tów28.

Powyż­sze liczby nie miały jed­nak prze­ło­że­nia na dzia­ła­nia wojenne pro­wa­dzone w Azji. Jeśli cho­dzi o ten teatr wojenny, mamy jedy­nie roz­siane w źró­dłach szcząt­kowe infor­ma­cje, które mogą nam posłu­żyć do nakre­śle­nia ogól­nego obrazu Mace­doń­czy­ków wal­czą­cych w sze­re­gach armii suk­ce­so­rów.

Pod­sta­wo­wym źró­dłem jest frag­ment z Kur­cju­sza odno­szący się do armii Alek­san­dra w Babi­lo­nie. Rzym­ski histo­ryk oce­nia jej liczeb­ność na 13 000 pie­chu­rów i 2000 kon­nych. Jak pisze, dal­szych 10 000 wete­ra­nów wyru­szyło wraz z Kra­te­ro­sem w drogę powrotną do Europy29. Do powyż­szych sza­cun­ków powinni także być dołą­czeni żoł­nie­rze roz­pro­szeni po gar­ni­zo­nach roz­sia­nych w całej Azji Środ­ko­wej i satra­pach indyj­skich. Praw­do­po­dob­nie było to dodat­kowe 4000–5000 ludzi pod bro­nią, choć część z nich mogli sta­no­wić wysłu­żeni wete­rani30. Łącz­nie zatem w Azji w 323 roku znaj­do­wało się ok. 30 000 Mace­doń­czy­ków. Spo­śród tego grona jedy­nie kilku tysiącom wia­ru­sów było dane powró­cić na stałe do Europy. Reszta wygi­nęła na roz­le­głych prze­strze­niach kon­ty­nentu lub osie­dliła się w kolo­niach na Wscho­dzie.

Ozna­cza to, że w Azji w poszcze­gól­nych armiach prze­waga obco­ple­mień­ców nad Mace­doń­czy­kami mogła być nie­raz wprost przy­tła­cza­jąca. W owym cza­sie nie było wszakże utrwa­lo­nej świa­do­mo­ści naro­do­wej. Ist­niał, co prawda, i miał się dobrze pro­sty podział na linii „my” (Hel­le­no­wie) i „oni” (bar­ba­rzyńcy), ale nie wywo­ły­wał on roz­te­rek moral­nych wśród irań­skich czy też kapa­doc­kich żoł­nie­rzy (w każ­dym razie nie dotarła do naszych cza­sów żadna wzmianka o bun­cie wśród orien­tal­nych rekru­tów). Toteż nic dziw­nego, że czę­sto chęt­nie po nich się­gano. Na przy­kład w armii Peithona, zwal­cza­ją­cego bunty najem­ni­ków grec­kich w gór­nych satra­piach, na 3800 Mace­doń­czy­ków było 18 000 Irań­czy­ków, co, jak wyli­czył Olbrycht, daje 18% udziału etnosu mace­doń­skiego w zgru­po­wa­niu31.

Pie­chota

Naj­waż­niej­szym fila­rem armii dia­do­chów była mace­doń­ska pie­chota32. Sta­no­wiła ona naj­bar­dziej pożą­dany skład­nik w woj­skach wszyst­kich suk­ce­so­rów. To ona, jak to traf­nie ujął Dio­dor, „zawo­jo­wała włócz­nią” zie­mie Europy i Azji. Nie doko­na­łaby tego, gdyby nie świet­nie wyszko­lona i zde­ter­mi­no­wana for­ma­cja pezhe­ta­iroi (Piesi Towa­rzy­sze), uzbro­jona w cha­rak­te­ry­styczną długą broń drzew­cową.

Mace­do­nia była kra­jem górzy­stym z nie­licz­nymi ośrod­kami miej­skimi. Lud­ność w prze­wa­ża­ją­cej mie­rze zaj­mo­wała się paster­stwem i rol­nic­twem. Aktywny tryb życia, zwłasz­cza wędrówki za trzodą po gór­skich bez­dro­żach, czę­sto przy tym będąc obcią­żo­nym wszel­kiego rodzaju pakun­kami, spra­wiły, że twar­dzi górale wyróż­niali się silną budową ciała i zdro­wiem. Dzięki temu Mace­doń­czycy byli odporni na trudy wojenne. Jeśli do tego dodamy cha­rak­te­ry­styczne dla spo­łecz­no­ści gór­skich upór i chci­wość, otrzy­mamy dosko­nały mate­riał na rekruta. Porów­nuje się ich dzi­siaj do ogo­rza­łych karak­czań­skich paste­rzy, relik­to­wego ludu z pół­noc­nej Gre­cji33.

Główną bro­nią mace­doń­skiej pie­choty była włócz­nia o nazwie sarissa – wyko­nana z jesionu, dwu­ręczna, ważąca od 4,9 do 6 kg, w zależ­no­ści od dłu­go­ści34. Broń ta znaj­do­wała się w uży­ciu od cza­sów Filipa II (wedle innych źró­deł już od cza­sów Alek­san­dra II w I poło­wie IV wieku). Skła­dała się z masyw­nego grotu wyku­tego z żelaza dłu­go­ści od 27 cm do 51 cm i wadze docho­dzą­cej od 97 g do 1,235 g. Na końcu dla prze­ciw­wagi znaj­do­wał się meta­lowy tylec, który mógł docho­dzić do 44,5 cm i ważyć ponad 1 kg. Sama sarissa nie była wyko­nana z jed­nego dłu­giego kawałka drewna, lecz podzie­lona na dwie czę­ści, łączone pośrodku meta­lową tuleją dłu­go­ści ok. 17 cm35. Broń była skła­dana z pro­za­icz­nego powodu – dzięki temu było łatwiej było ją trans­por­to­wać.

Naj­więk­szy spór przy rekon­struk­cji sarissy budzi jej dłu­gość. Jest to spo­wo­do­wane mno­go­ścią źró­deł poda­ją­cych różne jej wymiary. Teo­frast (grecki uczony żyjący w cza­sach Alek­san­dra Wiel­kiego i wojen dia­do­chów) podaje, że naj­dłuż­sza mace­doń­ska sarissa miała 12 łokci (5,7 m). Okre­śle­nia „naj­dłuż­sza” suge­ruje, iż ist­niały rów­nież egzem­pla­rze krót­sze. O ist­nie­niu wła­śnie takich krót­szych włóczni donosi Askle­pio­dos, twórca trak­tatu o sztuce wojen­nej z I wieku p.n.e. Według niego naj­krót­szy uży­wany wów­czas „model” mace­doń­skiej broni drzew­co­wej posia­dał 10 łokci (4,8 m). Ale już w trak­cie kam­pa­nii Kle­ony­mosa na połu­dniu Pół­wy­spu Ape­niń­skiego w latach 303–302 roku korzy­stano już z 16-łok­cio­wych (7,6 m) włóczni36. O podob­nej dłu­go­ści infor­muje nas rów­nież Arrian w swym trak­ta­cie o tak­tyce. Potwier­dza tę wiel­kość Poli­biusz, wska­zu­jąc na skró­ce­nie sarissy pod­czas pano­wa­nia ostat­nich Anty­go­ni­dów z 16 łokci do 1437.

Wydaje się, że dłu­gość broni z bie­giem lat po pro­stu ewo­lu­owała. Z początku Mace­doń­czycy korzy­stali z 12-łok­cio­wych sariss, wystar­cza­ją­cych do zwal­cza­nia lek­kiej azja­tyc­kiej pie­choty. Nawet naj­groź­niej­szy prze­ciw­nicy pie­choty Alek­san­dra – najem­nicy greccy wypo­sa­żeni w tzw. uzbro­je­nie ifi­kra­tej­skie – mieli trzy­me­trowe włócz­nie, co bar­dzo utrud­niało im walkę z mace­doń­ską falangą. Wydłu­że­nie włóczni nastą­piło w cza­sie wojen dia­do­chów, ale źró­dła nie pozwa­lają nam na dokładne uchwy­ce­nie tego momentu.

Głów­nym powo­dem była koniecz­ność zdo­by­cia jak naj­więk­szej prze­wagi pod­czas walki z wrogą for­ma­cją mace­doń­skiej falangi. Nawet drobny szcze­gół potra­fił prze­wa­żyć szalę zwy­cię­stwa na korzyść jed­nej ze stron, a prze­dłu­że­nie drzewc, by góro­wać nad prze­ciw­ni­kiem zasię­giem broni, było logicz­nym roz­wią­za­niem. Sarissa była bro­nią pierw­szego ude­rze­nia. Jej zasięg pozwa­lał na wej­ście do akcji jed­no­cze­śnie pię­ciu sze­re­gów falan­gi­tów, co de facto ozna­czało, że w jed­nego nie­przy­ja­ciela sto­ją­cego naprze­ciw falangi było wyce­lo­wa­nych aż pięć gro­tów.

Włócz­niami tymi wypro­wa­dzano silne pchnię­cia. Uni­kano cio­sów wyko­ny­wa­nych z góry, sta­rano się dzier­żyć sarissę na wyso­ko­ści talii. Ist­niało bowiem ryzyko zra­nie­nia tyl­cem twa­rzy towa­rzy­sza z tyl­nego sze­regu. Pchnię­cia kie­ro­wano tors prze­ciw­nika lub bro­niąc się, sta­rano się trzy­mać go na dystans. Jedy­nym przy­pad­kiem, w któ­rym sarissa mogła być rze­czy­wi­ście trzy­mana powy­żej talii, byłoby zaj­mo­wa­nie przez falan­gitę sta­no­wi­ska na murze bądź na wznie­sie­niu, jak np. w trak­cie bitwy o Fort Wiel­błą­dzi38.

Drugą bro­nią mace­doń­skiego pie­chura był miecz. Jego dłu­gość oscy­lo­wała pomię­dzy 35 a 77 cm39. Korzy­stano z dwóch typów mie­czy. Jed­nym z nich był pro­sty, obo­sieczny xiphos z krzy­żową ręko­je­ścią, któ­rego ostrze roz­sze­rzało się od uchwytu do środka i ponow­nie zwę­żało ku górze. Słu­żył zarówno do wypro­wa­dza­nia pchnięć, jak i cięć. Jak zauważa histo­ryk Nicho­las Sekunda, roz­sze­rza­jący sztych powo­do­wał prze­su­nię­cie środka cięż­ko­ści broni ku ostremu koń­cowi, mak­sy­ma­li­zu­jąc siłę ude­rze­niową przy zada­wa­niu cio­sów wypro­wa­dza­nych z góry40.

Kolej­nymi typami mie­czy były kopis lub macha­ira41. W naj­now­szych opra­co­wa­niach doko­nuje się roz­róż­nie­nia tego oręża na pod­sta­wie szcze­gó­łów kon­struk­cyj­nych. Kopis miał krótką jed­no­sieczną głow­nię, z kolei macha­ira była tro­chę masyw­niej­sza i ele­gancko zakrzy­wiona na kształt jata­ganu. Ręko­je­ści tej broni czę­sto zakoń­czone były zdo­bie­niami w kształ­cie głów pta­ków, np. żurawi i orłów.

Główną osłoną mace­doń­skiego pie­chura była okrą­gła tar­cza zwana pelte, wyko­nana z solid­nego drewna o sze­ro­ko­ści ok. 60–70 cm, obi­tego bla­chą z brązu. Czę­stym moty­wem na tar­czy była począt­kowo ośmio­ra­mienna „gwiazda wergiń­ska”, sym­bol przy­jęty przez dom kró­lew­ski Arge­adów. Mogło to mieć zwią­zek z astro­lo­giczną ochroną, jaką mia­łoby zapew­niać bóstwo solarne. Nie­rzadko na tar­czach umiesz­czano rów­nież pół­księ­życe, a z bie­giem czasu poczęły się poja­wiać: bły­ska­wice, popier­sia bóstw, zwie­rzęta lub geo­me­tryczne wzory, upo­dab­nia­jące je do grec­kich42. Tar­cze były utrzy­mane w krzy­kli­wej kolo­ry­styce, bar­wione na kolory: bla­do­żółty, jasno­fioł­kowy, bla­do­ró­żowy, tera­ko­tową czer­wień czy błę­kitny43.

Wciąż nie­ja­sne jest, jak pie­chur trzy­mał tar­czę. Tech­nika walki sarissą unie­moż­li­wiała nor­malny chwyt jedną ręką. Pierw­szą moż­li­wo­ścią było zawie­sze­nie pelte na skó­rza­nym pasku, któ­rym prze­no­szono cię­żar tar­czy z ręki na ramię. Inną hipo­tezą jest prze­cią­gnię­cie ręki przez środ­kowy uchwyt (z grecka ochane) tar­czy, tak aby dłoń była wolna. Ostat­nia moż­li­wość, w któ­rej pie­chu­rzy prze­rzu­cali tar­cze na plecy wydaje się wyklu­czona z powodu nie­prak­tycz­no­ści takiego , roz­wią­za­nia.

Pie­chota mace­doń­ska sto­so­wała kilka rodza­jów heł­mów. Naj­po­pu­lar­niej­szy był typ pilos, wzo­ro­wany na stoż­ko­wej czapce fil­co­wej. Według Nicho­lasa Sekundy pod koniec pano­wa­nia Alek­san­dra Wiel­kiego miał on być wyda­wany żoł­nie­rzom jako ele­ment pod­sta­wo­wego wypo­sa­że­nia. W tym cza­sie zaczęto do niego dołą­czać na policzki dla wzmoc­nie­nia ochrony twa­rzy44. Wybór tego modelu hełmu był zapewne podyk­to­wany pro­stotą wyko­na­nia, który dzięki temu łatwo można było wdro­żyć do pro­duk­cji maso­wej. Źró­dła arche­olo­giczne wszakże wska­zują, że funk­cjo­no­wały rów­nież inne typy ochrony głowy: typu chal­kidz­kiego, attyc­kiego czy też trac­kiego oraz popu­larne wśród wete­ra­nów kam­pa­nii azja­tyc­kich hełmy fry­gij­skie45. W sta­ro­żyt­no­ści sta­rano się jak naj­dłu­żej korzy­stać z prak­tycz­nych i spraw­dzo­nych ele­men­tów uzbro­je­nia i wypo­sa­że­nia, dopóki pozo­sta­wały one w dobrym sta­nie.

Hełmy czę­sto bar­wiono na kolor błę­kitny, co było podyk­to­wane ochroną ich powierzchni przed rdzą, a użyt­kow­ni­ków przed sil­nymi pro­mie­niami słońca. Być może tylne sze­regi pre­fe­ro­wały czapki czy kape­lu­sze z sze­ro­kim ron­dem. Można w tym wypadku poku­sić się nawet o pewną ana­lo­gię z żoł­nie­rzami Wehr­machtu, któ­rzy na fron­to­wych zdję­ciach noszą róż­no­rodne nakry­cia głowy w warun­kach bojo­wych – od heł­mów, przez fura­żerki polowe, aż po czapki z dasz­kiem.

Ciało mace­doń­skiego pie­chura chro­nił pan­cerz lniany o nazwie lino­tho­rax. Skła­dał się on z wielu (zazwy­czaj od 15 do 20) warstw lnia­nej tka­niny łączo­nych za pomocą spo­iwa odzwie­rzę­cego. Zbroja w gór­nej czę­ści przy­kry­wała ramiona dużymi „nara­mien­ni­kami”, które były przy­mo­co­wane do płatu osła­nia­ją­cego klatkę pier­siową i brzuch użyt­kow­nika. Nie­które zbroje wzmac­niano dodat­kowo meta­lo­wymi płyt­kami w oko­licy pod­brzu­sza oraz więk­szym pła­tem na wyso­ko­ści prze­pony, który w przy­padku majęt­niej­szych wła­ści­cieli (a tych było sporo po zdo­by­ciu skar­bów Per­sji) czę­sto zdo­biono moty­wami mito­lo­gicz­nymi. Lino­tho­raxy były czę­sto bar­wione w róż­no­ra­kie, krzy­kliwe wzory w odcie­niach ochry, fio­letu czy pur­pury. Od pasa w dół po udo kro­cze osła­niały skó­rzane pasy zwane pte­ry­ges.

Kolej­nym rodza­jem pan­ce­rza uży­wa­nego przez mace­doń­ską pie­chotę był hemi­tho­ra­kion, czyli dosłow­nie pół­pan­cerz. Nie jest do końca jasne, co Hel­le­no­wie rozu­mieli pod tym poję­ciem – był to poje­dyn­czy płat osła­nia­jący przód wal­czą­cego czy też rodzaj zmo­dy­fi­ko­wa­nego lino­tho­raxa.

Nie­ja­sne jest zagad­nie­nie powszech­no­ści uży­cia pan­ce­rzy przez mace­doń­skich falan­gi­tów. W cza­sach antycz­nych nie było uni­fi­ka­cji wyglądu żoł­nie­rzy (choć monar­cho­wie takie próby podej­mo­wali, jak w przy­padku spisu z Amfi­po­lis, spo­rzą­dzo­nego przez Filipa V). Przyj­muje się, że pierw­sze sze­regi wojow­ni­ków miały kom­pletne uzbro­je­nie ochronne. Im dalej jed­nak w szyku, tym osłona sta­wała się słab­sza i rzad­sza. Ostatni żoł­nie­rze mieli jedy­nie hełmy pilos lub czapki exo­mis46. Ale reguł tu nie było albo na prze­strzeni czasu ule­gały one zmia­nom. Z pew­no­ścią każda ochrona ciała była pożą­dana, gdyż zwięk­szała szansę na prze­ży­cie. W nie­któ­rych okre­sach, gdy w rękach żoł­nie­rzy znaj­do­wała się więk­sza ilość dóbr zdo­by­tych pod­czas wypraw, pro­cent opan­ce­rzo­nych się zwięk­szał. Armia Filipa II mogła wyglą­dać jak ubogi krewny przy zastę­pach Eume­nesa czy Anty­gona Jed­no­okiego.

Na koniec należy zwró­cić uwagę na ochronę nóg mace­doń­skiego falan­gity. Powszechne były nago­le­nice, wska­zane już w opi­sie armii Filipa II jako stan­dar­dowe wypo­sa­że­nie Mace­doń­czy­ków. Miały one dwo­ja­kie zada­nie – z jed­nej strony zapew­niały ochronę przed cio­sami wymie­rzo­nymi w gole­nie, z dru­giej zaś osła­niały przed ura­zami wywo­ła­nymi w trak­cie mar­szu przez tylec sarissy.

Pła­sko­rzeźby i fre­ski czę­sto przed­sta­wiają Mace­doń­czy­ków w trak­cie boju boso, ale być może był to jedy­nie ówcze­sny arty­styczny topos. Z jed­nej strony arche­olo­gia pól bitew­nych dostar­cza dowo­dów na korzy­sta­nie z obu­wia w cza­sie bitwy, z dru­giej jed­nak mamy prze­kazy o bosym sta­wa­niu na ubi­tej ziemi. Z pew­no­ścią korzy­stano z butów w cza­sie dale­kich mar­szów, wszak trudno sobie wyobra­zić, by żoł­nie­rze boso masze­ro­wali po roz­grza­nym pustyn­nym pia­sku czy też przez oblo­dzone skały gór Zagros47.

Cał­ko­wita waga opo­rzą­dze­nia falan­gity wahała się w zależ­no­ści od rodzaju skom­ple­to­wa­nego rynsz­tunku od 19 do 25 kg (dla porów­na­nia waga ekwi­punku żoł­nie­rza pol­skiego w 1939 roku wyno­siła ok. 25 kg). Poni­żej podaję przy­kła­dowe zesta­wie­nie spo­rzą­dzone na pod­sta­wie pracy Chri­sto­phera Mat­thew48:

Ele­ment opo­rzą­dze­nia

Krótka spe­cy­fi­ka­cja

Waga

Pan­cerz

Pan­cerz lniany

lino­tho­rax

o gru­bo­ści płatu 5 mm z brą­zo­wymi płyt­kami w oko­licy pod­brzu­sza

5,4 kg

Hełm

Model typu

pilos

wyko­nany z brązu o gru­bo­ści 1,5 mm

1,8 kg

Osłona nóg

Nago­le­nice

2 kg

Sarissa

Model dłu­go­ści 12 łokci z mniej­szym gro­tem (27 cm).

4,92 kg (6,35–6,80 kg dla grotu 51 cm)

Miecz

Model dłu­go­ści 72 cm wraz ze skó­rzaną pochwą

1,5 kg

Tar­cza

Model typu

pelte

o sze­ro­ko­ści 62 cm, wzmoc­niony brą­zową bla­chą

4,6 kg

Razem

20,12 kg

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Dia­do­cho­wie – ter­min pocho­dzący od sta­ro­grec­kiego słowa diádochoi, tj. następca. Miano to okre­śla dowód­ców armii Alek­san­dra Mace­doń­skiego, któ­rzy wal­czyli o wła­dzę po jego śmierci. Ter­min został ukuty przez Johanna Gustava Droy­sena w XIX wieku. [wróć]

Marek Junia­nus Justy­nus, Zarys dzie­jów powszech­nych sta­ro­żyt­no­ści na pod­sta­wie Pom­pe­jusa Tro­gusa, przeł., wstę­pem i komen­ta­rzem opa­trzył I. Lewan­dow­ski, War­szawa 1988 (dalej cyt. Iust.) XIII.1. [wróć]

Anty­gon Jed­no­ooki w 301 roku pod Ipsos i Lizy­mach pod Kuro­pe­idon w 281 roku. [wróć]

Jeśli nie podano ina­czej, daty i stu­le­cia w tek­ście odno­szą się do epoki przed Chry­stu­sem. [wróć]

Dra­ma­tis per­so­nae pierw­szych wojen dia­do­chów omó­wi­łem w anek­sie. [wróć]

Dio­dor Sycy­lij­ski, The Library of History of Dio­do­rus Sicu­lus, Loeb Clas­si­cal Library, edi­tion 1963 (dalej cyt. Diod.) XIX.26. [wróć]

Diod. XVII.117. [wróć]

Kwin­tus Kur­cjusz Rufus, Histo­ria Alek­san­dra Wiel­kiego, prze­kład pod red. L. Win­ni­czuk, War­szawa 1976 (dalej cyt. CQR) X.5.14. [wróć]

K. Nawotka, Alek­san­der Wielki, Wro­cław 2007, s. 519. [wróć]

Naj­lep­szym źró­dłem dla bez­po­śred­nich wyda­rzeń po śmierci Alek­san­dra jest dla nas Kur­cjusz, w nieco mniej­szym stop­niu Justyn oraz frag­menty zagi­nio­nego dzieła Arriana. [wróć]

CQR X.5.15. [wróć]

Odpo­wied­nik sta­no­wi­ska wiel­kiego wezyra w pań­stwach Orientu. [wróć]

Sza­cuje się, że był to plac o powierzchni 60x55 m; por. E.M. Anson, Eume­nes of Car­dia. A Greek among Mace­do­nian, Leiden–Boston 2015, s. 62. [wróć]

R.M. Erring­ton, From Baby­lon to Tri­pa­ra­de­sos 323– 320 B.C., JHS (90) 1970, s. 51. [wróć]

Arrian przed­sta­wia bieg wyda­rzeń podob­nie do Kur­cju­sza, nato­miast Justyn uważa, że Mele­ager prze­szedł na stronę żoł­nie­rzy po pro­po­zy­cji obję­cia wła­dzy przez Arri­da­josa; Zob. Fla­wiusz Arrian, Wyprawa Alek­san­dra Wiel­kiego, przeł. H. Gesz­toft-Gasz­told, wstęp i komen­tarz J. Wol­ski, War­szawa 2004 (dalej cyt.: Arr.), Succ 1a, 1–3. Ponadto Justyn zwraca uwagę, że spo­tka­nia doty­czące suk­ce­sji odbyły się w for­mie trzech oddziel­nych wie­ców: dowód­ców, pie­choty i jazdy; Iust. XIII.3. [wróć]

A.B. Bosworth (The Legacy of Ale­xan­der. Poli­tics, War­fare and Pro­pa­ganda, under the Suc­ces­sors, Oxford 1992, s. 40) zauważa wsze­lako pewną nie­kon­se­kwen­cję w opi­sie wyda­rzeń Kur­cju­sza – jest nie do pomy­śle­nia, aby rada ary­sto­kra­cji mace­doń­skiej omó­wiła prawo do suk­ce­sji Hera­klesa, pomi­ja­jąc prawa Arri­da­josa, brata przy­rod­niego Alek­san­dra, przed­sta­wi­ciela rodu kró­lew­skiego. [wróć]

CQR. X.7.23. [wróć]

Kur­cjusz w swej nar­ra­cji wie­lo­krot­nie dawał świa­dec­two dosko­na­łej orien­ta­cji w niu­an­sach zwy­cza­jów mace­doń­skich. Wię­cej, [w:] K. Hol­zman, Wstęp, [do:] Kwin­tus Kur­cjusz Rufus, Histo­ria Alek­san­dra Wiel­kiego, prze­kład pod red. L. Win­ni­czuk, War­szawa 1976. [wróć]

D. Karu­na­ni­thy, Mace­doń­ska machina wojenna 359–281 p.n.e., Oświę­cim 2020, s. 79. [wróć]

CQR. X.9.15. [wróć]

K. Nawotka, Alek­san­der…, s. 509. [wróć]

Plu­tarch, Mora­lia, Loeb Clas­si­cal Library 1967 (dalej cyt. Plut., Mora­lia) 336e–337a. [wróć]

Była to inna for­ma­cja od swej póź­niej­szej, słyn­nej mace­doń­skiej imien­niczki. [wróć]

J.M. Olbrycht, Alek­san­der Wielki i świat irań­ski, Rze­szów 2004, s. 172. [wróć]

J. Rzepka, Monar­chia mace­doń­ska: zgro­ma­dze­nie i oby­wa­tel­stwo u schyłku epoki kla­sycz­nej i w okre­sie hel­le­ni­stycz­nym, War­szawa 2006, s. 21. [wróć]

Sze­rzej o tej tema­tyce, [w:] D. Karu­na­ni­thy, Mace­doń­ska…, s. 80. [wróć]

A.B. Bosworth, The Legacy…, s. 67, podaje obli­cze­nia doty­czące 5000 Make­do­nów. Z kolei Jacek Rzepka w Monar­chii mace­doń­skiej optuje za ich wyż­szą liczbą. Autor niniej­szej pracy przy­chyla się do poglądu pol­skiego bada­cza, gdyż liczba podana przez Austra­lij­czyka wydaje się zbyt niska jak na moż­li­wo­ści mobi­li­za­cyjne pań­stwa mace­doń­skiego, tym bar­dziej że w bitwie pod Kran­non wal­czyło ok. 14 000 pospiesz­nie zmo­bi­li­zo­wa­nych Mace­doń­czy­ków. [wróć]

Wię­cej roz­wa­żań na ten temat: A.B. Bosworth, The Legacy…, s. 91; Diod. XIX.14. [wróć]

Z czego 6000 to wete­rani, któ­rzy prze­kro­czyli wraz z Alek­san­drem Hel­le­spont w 334 roku, a 4000 ludzi pocho­dziło już z póź­niej­szych uzu­peł­nień. Warto się zasta­no­wić przy tym, ilu z nich wró­ciło za Hel­le­spont z powro­tem na wschód, kiedy Kra­te­ros wypra­wiał się na Per­dik­kasa; A.B. Bosworth, The Legacy…, s. 73. [wróć]

A.B. Bosworth, The Legacy…, s. 74; J.M. Olbrycht, Alek­san­der…, s. 198. [wróć]

Tamże, s. 200. [wróć]

Defi­nu­jemy ją jako Pie­szych Towa­rzy­szy słu­żą­cych w falan­dze. Wraz ze wzro­stem zna­cze­nia kon­tyn­gen­tów lek­kiej pie­choty z Bał­ka­nów i Azji udział etnicz­nych Mace­doń­czy­ków w lżej­szych for­ma­cjach był coraz mniej­szy, wręcz mar­gi­nalny. [wróć]

D. Karu­na­ni­thy, Mace­doń­ska…, s. 250. [wróć]

C.A. Mat­thew, An Invi­ci­ble Beast. Unde­stan­ding the Hel­le­ni­stic Pike-pha­lanx at War, Barn­sley 2015, s. 91. [wróć]

Nie jest to pewna infor­ma­cja. [wróć]

Czło­nek kró­lew­skiego rodu Agia­dów rodem ze Sparty. Jeden z kilku hel­leń­skich wodzów, któ­rzy na prze­strzeni dzie­jów zostali wezwani ze Wschodu, by wes­przeć Taren­tyj­czy­ków w walce z ludami Ita­lii. [wróć]

Naj­lep­szy prze­gląd źró­deł na ten temat podaje C.A. Mat­thew, An Invi­ci­ble Beast…, s. 67. [wróć]

C.A. Mat­thew, An Invi­ci­ble Beast…, s. 246. [wróć]

Tamże, s. 126. [wróć]

D. Karu­na­ni­thy, Mace­doń­ska…, s. 229. [wróć]

Arr., I.15; Plu­tarch, The Paral­lel Lives, Loeb Clas­si­cal Library, edi­tion 1923 (dalej cyt. Plut. Alex.) 32. [wróć]

N. Sekunda, Armie mace­doń­skie po Alek­san­drze Wiel­kim 323–168 przed Chr., Oświę­cim 2018, s. 19. [wróć]

D. Karu­na­ni­thy, Mace­doń­ska…, s. 187. [wróć]

N. Sekunda, Armie mace­doń­skie…, s. 20. [wróć]

D. Karu­na­ni­thy, Mace­doń­ska…, s. 179. [wróć]

Krótka tunika popu­larna na prze­ło­mie IV i III wieku. [wróć]

D. Karu­na­ni­thy, Mace­doń­ska…, s. 195. Resztki kościa­nych guzi­ków san­da­łów zna­le­ziono w gro­bach pole­głych w bitwie pod Che­ro­neą w 338 roku. [wróć]

C.A. Mat­thew, An Invi­ci­ble Beast…, s. 129. [wróć]