Droga Meduzo - Olivia A. Cole - ebook

Droga Meduzo ebook

Olivia A. Cole

4,2

Opis

W pierwszej klasie

potrafiłam latać.

Później wydarzyła się druga klasa.

Szesnastoletnia Alicia Rivers ma reputację, która ją wyprzedza. W jej historii kryje się jednak coś więcej niż słowa prześladujące ją na szkolnych korytarzach – szepty rozpadające się na milion różnych wyzwisk, które sprowadzają się do tego, że „sama się o to prosiła”.

Trauma zamieniła ją w kogoś, kogo nie poznaje. Świat odrzucił ją niczym mitologiczną Meduzę. Nie jest ofiarą, ale potworem we własnej opowieści.

Alicia została opuszczona przez najlepszą przyjaciółkę, odeszła z drużyny biegaczy i spędza teraz dni, czując się odizolowana i niewidzialna. Kiedy tajemnicze liściki zostawiane w jej szafce wskazują na istnienie kolejnej ofiary, Alicia z trudem próbuje zachować mur, który zbudowała wokół siebie.

Dziewczyna musi zdecydować, czy jest gotowa na przejęcie kontroli nad swoją historią, gniewem i ciałem w świecie, który wydaje się zdeterminowany, by ukarać ją za to, że przetrwała.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 246

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (45 ocen)
22
13
9
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
sniff

Nie oderwiesz się od lektury

Do wszystkich dziewczyn i kobiet: krzyk jest w was. Nie jesteście same. Krzyczcie. Usłyszymy was.
20
centner

Nie oderwiesz się od lektury

trudna, dosadna, wspaniała.
00
Olcia202020

Nie polecam

Nie jest dla mnie po prostu
00
asia5368

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa. Myślę, że warto przeczytać.
00
Miyuna

Dobrze spędzony czas

Ciekawa forma na ważne tematy.
00

Popularność




Dla mnie. Dla ciebie.

Ta książka porusza temat slut-shamingu, groomingu, molestowania i gwałtu. Kontakty do miejsc, które oferują wsparcie,

PIĄTEK, 31 SIERPNIA

Najgorszym aspektem pracy w fast foodzie jest identyfikator z imieniem,

bo zawsze znajdzie się jakaś mama z kuponami,

której się zdaje, że nastolatek przy kasie ją oszukuje,

więc wzrok kieruje na twoją klatkę piersiową,

żeby znaleźć sposób na odzyskanie kontroli nad sytuacją.

– Słuchaj – mówi, a ja widzę, jak jej rozbiegane oczy

szukają mojego imienia.

– Alicia. Policzyłaś mi za dużo za paluszki serowe.

Mam poprosić o kierownika czy jakoś to naprawisz?

Naprawić. Od zeszłego roku

wszystko brzmi jak sprawiedliwość

lub jej wymowny brak.

Uważa, że dwa dolary więcej na woskowym paragonie

wyrządzają jej paskudną krzywdę,

moje usta powinny ją przepraszać,

jednak mój umysł skupia się na czymś zupełnie innym:

cała szkoła/cały świat nazywa mnie dziwką

Sarah wycina mnie ze swojego życia jak złośliwego guza

moi rodzice i wióry ich życia między nimi

I tak koniec końców powiem:

– Zrobię, co w mojej mocy, proszę pani.

Zrobię, co w mojej mocy.

Obie wiemy,

że i tak wezwie kierownika,

i tak zrobi ze wszystkich świadków,

by zobaczyli, na co według siebie zasługuje,

nawet gdy mój uśmiech będzie przy tym tak promienny,

że aż się rozpadnie.

To moja ostatnia zmiana w tygodniu przed szkołą,

są tu tylko dziewczyny, nie ma ohydnego kierownika,

zbyt starych typów udających licealistów

i mierzących cię spojrzeniem znad zakręconych frytek.

Powolny dzień. Zero budowlańców,

gliniarzy czekających na darmowe jedzenie,

facetów w garniakach gardzących kuponami,

bo chcą, żebyś wiedział,

że są bogaci;

tylko nastolatki, które

chodzą do różnych szkół,

plotkują o rozmaitych kwestiach,

nie o sobie nawzajem,

a więc o niczym istotnym.

Stephanie jest kierowniczką zmiany,

a ma tylko dwadzieścia jeden lat, więc

kiedy nie ma klientów,

pozwala nam podgłośnić muzykę

i wtedy wszyscy śpiewamy.

Ostatni dzień sierpnia jest jak gilotyna

oddzielająca wrzesień od resztki lata

równym cięciem, czerwone słońce zalewa krwistym blaskiem

moje stopy, kiedy okrążam szkołę

w stroju roboczym z Meat Palace

po raz ostatni przed rozpoczęciem trzeciej klasy.

Jest pusta. Tylko ja

przyszłabym tutaj, kiedy wakacyjna

wolność opada jeszcze niczym złote confetti

i wciąż mieni się na ramionach.

Ale ja tak to lubię, tę ciszę, to,

jak piaskowe cegły chłoną zachód słońca,

przybierając przy tym kolor, który przywodzi

na myśl pustynię. Suchą, spaloną,

surową.

Nigdy stąd nie wyjeżdżałam.

Stopy wiodą mnie na bieżnię, jakby za nią tęskniły.

Może tęsknią. Może pamiętają

uczucie przemiany

z dziewczyny w mustanga

z falującą z radości piersią.

W pierwszej klasie

potrafiłam latać.

Później wydarzyła się druga klasa.

Spoglądam do tyłu na zaróżowione cegły

przyjmujące teraz głębszy odcień,

jako że słońce coraz bardziej się obniża.

Ja też się obniżam, siadam na trybunach,

metal grzeje moje uda.

W szkole nie ma żadnych ludzi,

ale pełno w niej wspomnień,

a ja nie chcę

żadnego z nich.

Matka proponuje, że wyprasuje mi mundurek, i mimo że chcę się zgodzić, mówię nie,

bo czasami

w tym miejscu,

w którym jestem,

miło jest odmówić

pomocy, ponieważ zgoda

nawet na wyprasowanie ubrań

to trochę jak zgoda

na wszystko,

podczas gdy całe moje życie

stało się tykającą bombą

pełną kawałków,

które wybuchają wściekłym

nie.

WTOREK, 4 WRZEŚNIA

Autobus szkolny zatrzymuje się na mojej ulicy, ale nie wsiadam.

Całe lato korzystałam z miejskich autobusów

i lubię, jak się wtedy czuję,

jakbym żyła w innym świecie

niż ludzie, którzy są moimi

rówieśnikami. Jaka jest różnica?

Przynajmniej w miejskim autobusie

mogę pociągnąć za linkę,

a to sprawia, że czuję,

jakbym miała kontrolę.

Mogę wysiąść, gdzie chcę,

kiedy chcę,

nawet jeśli mój cel

jest określony.

W miejskim autobusie nadal mogę się zastanawiać,

co ludzie w nim o mnie myślą,

natomiast w szkole,

gdy przejdę przez próg,

już wiem, co sobie myślą,

co wszyscy

powiedzą

o wersjach mnie, które niby znają,

ułożonych wśród

wszystkich dziewcząt, którymi byłam,

dla wyraźnego kontrastu.

Retrospekcje

Są jak zmarszczki na wodzie i zaczynają się

w moim wczesnym dzieciństwie:

Zabawa w fontannach w Elwain Park

bez koszulki, pięcioletnia płaska

pierś.

Osiem lat, wskazywanie staników w Targecie, mój brat

noszący je jak kapelusze, w czasie gdy matka robi zakupy,

a ja się śmieję.

Sarah kupująca pierwsze bikini, ja, dziesięcioletnia

i milcząca, czuję, jak niczym bluszcz wzrasta we mnie

nowa zazdrość.

Ja jedenastoletnia

Ja dwunastoletnia

Ja trzynastoletnia

Ja czternastoletnia

Wciąż ciekawa i ciekawa.

Ja rozgrzewająca się.

Wymykająca, żeby kupić pierwsze stringi.

Podekscytowana, że ktoś,

ktokolwiek,

zauważy.

Ja całująca Michaela Stronga

w dniu, w którym ściągnięto mi aparat,

bo chciałam poczuć, jak czyjś język

prześlizguje się po moich nowych zębach.

Ja słuchająca o tym, co robią

grzeczne dziewczynki, co myślą i mówią,

i zawsze czująca się jak jaskrawe przeciwieństwo,

nawet jeśli w cieniu.

Ja myśląca, że mam sekrety, aż do zeszłego roku,

kiedy dowiedziałam się, co to oznacza…

co to naprawdę oznacza…

ukrywać.

Zawsze jest biały dzieciak, który mówi: „Dlaczego czarne dzieciaki siedzą razem na stołówce? Same się izolują”.

A ja też jestem biała, więc co ja tam wiem,

ale myślę, że odpowiedź jest tak oczywista w szkole tak białej

jak ta,

gdzie na imprezach halloweenowych dalej widać blackface i redface,

gdzie samorząd uczniowski ledwo przegłosował

(5–6)

zachowanie specjalnego kalendarza z akcjami na Miesiąc Czarnej Historii

i gdzie cheerleaderki są białe, ale krzyczą „yas, queen, dawaj!”

między choreografiami.

Brzask Dnia Pierwszego,

wszyscy jesteśmy w stołówce, czekamy, aż nas zwolnią,

masa uczniowska unosi się jak na statku podczas sztormu,

każde z nas może zdecydować, gdzie pasuje, gdzie się wcisnąć, czy ktoś, kogo

nienawidzimy lub kochamy,

zablokował niektóre miejsca przy stolikach.

Dziewczyna, która mówi to w tym roku, to chuda blondynka,

drugoklasistka, jej stolik szepcze i się śmieje;

obrzuca spojrzeniem trzy stoliki, gdzie kilkanaścioro czarnoskórych

uczniów,

kilkoro z Meksyku i Salwadoru,

szuka schronienia w swoim towarzystwie.

Czemu miałoby być inaczej,

skoro siedzenie gdziekolwiek indziej w tym morzu zwężonych oczu i sztucznych śmiechów

byłoby jak skok za burtę?

Nigdy nie powiem, że mój ból równa się temu,

ale mogę powiedzieć, że wiem,

jakie to uczucie wejść na statek

i być pewnym, że wszyscy na pokładzie

cię obserwują, nie mają cię za marynarza,

a za kreaturę z głębin.

Jedyne wiadomości, jakie dostaję, są od ludzi z pracy.

Mariah: weźmiesz za mnie jutro zmianę

Alicia: o której

Mariah: 15.30

Mariah: …?

Alicia: Sorry, jestem w szkole. Tak, wezmę.

Mariah: myślałam, że rzucasz szkołę

Alicia: chciałabym

I od przypadkowych facetów.

On: Myślę o tobie

Alicia: Wiem, co to oznacza

On: taa;)

On: jesteś dziś wolna?

Alicia: jutro

Dzień pierwszy był sukcesem

na miarę przetrwania wizyty

w nawiedzonym domu:

przemierzałam szkolne korytarze i widziałam

wiele duchów,

ale nigdy

Diabła

we własnej osobie.

Garaż jest zadymiony

i ktoś, kto nie mieszka w tym szarym

domu, mógłby pomyśleć, że coś się pali.

Ale gdyby się przyjrzał, zobaczyłby, że nie,

dym, który widać, to tylko ślad po tym,

co wreszcie skończyło się palić.

Z mojej rodziny został tylko zimny węgielek. Rozwód

jest rozżarzony tylko przez chwilę. Tak jak pożar,

który w pewnym momencie staje się szarzyzną,

dym pnie się z niczego, góry popiołu.

Dym to matka siedząca na leżaku

z papierosem w dłoni i puszką po kawie obok

w roli popielniczki.

Rozmawia ze swoją matką

lub siostrą,

czasem z koleżanką z college’u,

i stąd, gdzie stoję w kuchni,

słyszę niski pomruk jej głosu,

brzęk puszki, gdy w nią stuka,

rozbryzg piwa na betonie.

Jesteśmy tylko my dwie.

Brat i ojciec stali się

ponurymi zjawami. Istnieją, ale w innym

samolocie. Moja matka jest tu, ze mną,

ale jest też gdzie indziej – w noce jak ta dzisiaj

garaż jest odległym wszechświatem,

do którego przebycia potrzebowałabym podróży w czasie.

Czasem staję przy drzwiach i próbuję podsłuchać,

podczas gdy resztki jedzenia kręcą się w mikrofalówce.

Sporadycznie matka się zaśmieje,

jednak głównie płacze.

Moi rodzice poznali się, gdy ojciec był w trakcie rozwodu

ze swoją pierwszą żoną, miał już jedno dziecko

gdzieś w Montanie.

Miał trzydzieści jeden lat, moja mama dwadzieścia,

tańczyła na studenckiej imprezie,

kiedy ją zobaczył,

jej włosy czarne jak świeżo wylany asfalt,

ale bardziej miękkie, kołysały się,

a on nigdy nie tańczył,

jednak tamtej nocy tańczył dla niej,

jak dziki ptak

stroszący pióra i wykonujący pokaz.

Lecz tak jak gęsi,

nie gołębie,

mój ojciec ma wiele partnerek,

i mimo że moja matka nadal rozpływa się

emocjonalnie nad miłością od pierwszego wejrzenia

(nawet teraz)

i nad tym, jak muzyka zwolniła,

kiedy ich spojrzenia się spotkały,

czasem zastanawiam się

(od rozwodu),

co w ogóle

robił na tej imprezie.

Portret dnia

Świt i tost.

Autobus i migające żółte światło.

Szkoła i ciche strumienie oceniania.

Chłopcy i ich palce w moich szlufkach,

nawet jeśli się nie znamy.

Nie ma Sarah. Nikogo oprócz

dziewczyny na fizyce, która się do mnie odzywa,

ale ona odzywa się do wszystkich.

Tydzień pierwszy i drugi za mną, a ja nie poszłam na plastykę,

dwa tygodnie omijałam korytarz,

na którym stało się „to”.

Wiele duchów, ale nie ma Diabła.

Autobus. Meat Palace.

Powtórz.

CZWARTEK, 13 WRZEŚNIA

Czasem ludzie wkładają karteczki przez kratkę mojej szafki

Czasem jest na nich jedno słowo, czasem kilka,

nigdy więcej niż jedno zdanie.

Na jednej pod koniec zeszłego roku szkolnego było:

seks to nie hobby,

i miałam tyle pytań, a pierwsze z nich brzmiało:

czy wkładanie komuś liścików do szafki to hobby?

Ale głos w mojej głowie

mówi mi, że jestem zbyt dojrzała,

by się tym przejąć.

Ten głos jest trochę

zbyt pewny siebie.

I tak się zaśmiałam,

kiedy zerknęłam na hobby

w słowniku

na telefonie:

hobby: (rz.) czynność regularnie wykonywana w wolnym czasie dla przyjemności.

Autorzy wiadomości nie marnują czasu w tym roku,

więc kiedy zauważam z końca korytarza wystającą

karteczkę, czuję, jak kurczy mi się żołądek, nawet gdy dojrzały

głos w głowie podpowiada mi coś

w stylu: „Zobaczmy, czy ich charakter pisma się poprawił”.

Poprawił.

Schludny niebieski długopis.

Kropeczki nad „i” w formie kółek.

Ale ta jest inna

od reszty.

Jest na niej napisane:

Co robi się w ciemnościach,

zostanie ujawnione w świetle

i jeśli nie wiedziałabym, że Sarah

jest prawie dwadzieścia kilometrów stąd

w nowej szkole, pomyślałabym, że to ona

wbija mi ostatnią szpilkę – brzmi to

dostatecznie biblijnie.

Z tyłu jest więcej słów,

ale ich nie czytam.

Pasuje do mnie wiele określeń,

ale „masochistka”

nie jest jednym z nich.

PIĄTEK, 14 WRZEŚNIA

Mam dwie koszulki do pracy, ale noszę tylko jedną.

Terry jest nowym kierownikiem restauracji – oddelegowanym, gdy

Joey został przyłapany

na organizowaniu fałszywego napadu, opróżnianiu

sejfu do swojego samochodu.

Żadnej torby ani nic. Za grosz rozumu.

Ale wolę już Joeya niż Terry’ego, który jest starszy, chodzi do

kościoła i nosi krawat,

codziennie, jakby nie wiedział, że to Meat Palace

w nijakiej dzielnicy miasta.

Kręci się w części drive-thru, kiedy pracuję, każe mi wyciągnąć kolczyk z nosa.

Udaje, że musi stać bardzo blisko mnie, by zobaczyć, czy na pewno go zdjęłam.

Myśli, że dlatego że mam szesnaście lat, nie znam wszystkich trików z podręcznika.

Może nie znam. Ale wiem,

że istnieje podręcznik

i że Terry korzysta z jego zawartości, kiedy

nachyla się blisko mnie, żeby zobaczyć kolczyk w nosie

przysuwa się blisko mnie, gdy dokłada serwetki

stoi blisko mnie, kiedy kasjerka idzie na przerwę

Blisko blisko blisko

Nigdy nie dotyka.

Wiem, że ten moment nadejdzie – jak zawsze,

kiedy mężczyźni tacy jak Terry odbierają twoje milczenie

jako zgodę –

albo lepiej: zupełne ignorowanie.

Wiedzą, że jeśli możesz twierdzić, że nie wiesz,

to oni też mogą,

jak dłoń w staniku nastolatki

jest tylko błędem,

omsknięciem,

zgodą na niezgodę.

Słyszę głos mojej (byłej) przyjaciółki, Sarah:

„Jeśli tak ci się nie podoba, rzuć to”.

„Jeśli tak ci to przeszkadza, czemu nic nie powiedziałaś?”.

W tamtym czasie (zanim się odcięła)

nie miałam słów, które mam teraz.

Nie wiedziałam, jak powiedzieć:

„Ten świat jest pełen wilków. Poznałam już

gorsze wilki od Terry’ego.

Terry jest tylko psem. Uciekanie przed psem

na tym etapie

na tym skrzyżowaniu

w mojej karierze z wilkami

jest jak przyznanie, że jestem zającem,

podczas gdy z dnia na dzień coraz bardziej czuję się jak byk.

Czasem wilki polują na byki

i wygrywają. Ale czasem

trafiają na rogi”.

Pierwszy wilk, którego pamiętam, pakował zakupy mojej mamy.

Miałam czternaście lat i dopiero co wróciliśmy z basenu.

(To nie oznacza, że miałam na sobie strój kąpielowy.

To nie oznacza, że miałam na sobie szorty.

Ludzie zawsze zastanawiają się, co miałam na sobie.

Dlaczego

kiedy chodzi o dziewczynki i wilki,

pozwalamy, by nasze głowy szukały powodów,

dla których zasłużyła na bycie ofiarą,

zanim spostrzeżemy jego kły?)

Miał na imię Adam. Miał dwadzieścia jeden lat…

Dowiedziałam się o tym później.

W tamtym czasie skanował brokuły i chleb

mamy

i gdy jej wzrok skierował się na torebkę,

jego spotkał się z moim.

Czasami sobie przypominam, jak rumieniec

rozlał mi się na twarzy, i zastanawiam się,

czy ostatecznie nie jestem winna. Ostatecznie

było mi miło, gdy mnie dostrzegł.

Starszy chłopak,

mężczyzna,

ktoś z perspektywą.

Niewiele osób tak naprawdę zauważało mnie w szkole

(przed „tym”).

Ale Adam zauważył.

Myślałam, że widzi coś, co umykało

moim rówieśnikom. Myślałam, że może w tamtej chwili

pod jarzeniowymi lampami

zmieniłam się w coś wartego uwagi.

Mój ojciec nigdy nie lubił konfrontacji.

Unikał jej jak zaschniętej gumy

na chodniku.

Może gdyby był inny,

cała reszta też byłaby inna.

Gdy ludzie udają, że nie żyjesz, stajesz się duchem w mieście duchów.

Kiedy zaczęłam sypiać z facetami, moja przyjaźń z Sarah

przybrała postać klepsydry.

Pierwszy terapeuta, do którego wysłała mnie mama, miał jedną;

przyprawiała mnie o niepokój.

Obserwowanie, jak ziarenka przesypują się przez otwór, który ledwo

dostrzegałam,

świadoma, że ich przepływ oznaczał koniec…

Mimo że nie mogłam doczekać się końca każdego spotkania,

nie potrafiłam oderwać wzroku od tej klepsydry.

Obserwowanie, jak Sarah się oddala, było podobne.

Pod koniec, po malinkach,

opakowaniach po kondomach,

zdjęciach na moim telefonie,

widziałam, jak jej piasek przemyka w dół,

jej telefony i wiadomości jak ostatnie ziarenka

zwalniały, zwalniały, zniknęły.

Koniec czasu.

Nie wiedziała o Pułkowniku.

Był jej ulubieńcem. Nominował ją

do ogólnokrajowych targów nauki.

Trzymał jej rękę wysoko w górze, kiedy wygrała,

stał z lśniącym, złotym pucharem,

we dwoje pozowali do zdjęcia,

które później wylądowało w artykule w internecie.

Nie wiedziała. Nie miałam jej tego za złe.

Mrugała, słysząc moje pytania:

„Czy jest momentami dziwny?

Wytwarza specyficzną aurę?”.

Później, bardziej dosadnie, jednej nocy, kiedy

oglądaliśmy coś na Netfliksie na jej kanapie,

na wpół senna:

„Czy wydaje ci się wilkiem?”.

– Nie, Alicia. Nie. Alicia, co, do kurwy.

Po tym stałam się dla niej nieznajoma, moja skóra

stała się przezroczysta, nie licząc kawałka

szyi, gdzie pozwoliłam Johnowi Pogrundowi

zostawić soczystą malinkę.

Widziała to. Koniec końców tylko to.

Dziewczyna, którą znała od drugiej klasy,

zniknęła i Sarah nawet nie starała się rozejrzeć,

dokąd poszła.

Piasek i piasek.

Koniec czasu.

Czas zawsze uciekał.

Przemowa Sarah

Pewnego tygodnia błagała mnie, żebym poszła z nią do kościoła,

mimo że kościół nigdy nie był moją broszką. Ja wychodziłam

nocami i wracałam do domu nad ranem, podczas gdy ona

zakładała wielkanocne sukienki i rajstopy.

„Spokojnie, możesz pożyczyć jedną z moich”,

gdy wymawiałam się dżinsami,

i może powinnam była wyczuć pułapkę,

ale włożyłam sukienkę, włożyłam błyszczące buciki

i usiadłam w sekcji młodzieżowej z Sarah w dniu,

kiedy wszyscy wygłaszali przygotowane mowy

na wybrany temat.

Nie pamiętam wszystkiego, co Sarah powiedziała tamtego dnia…

trzyminutowa mowa to dość sporo do zapamiętania.

Ale pamiętam bardzo dobrze ostatnią część,

i choć ani razu nie spojrzała w moją stronę

podczas przemowy, każde słowo było kierowane

w moją skórę i tam żyje

każda podła sylaba:

Noszę pierścionek czystości więc

mój umysł pozostaje nieskazitelny

moje ciało pozostaje nietknięte

moja dusza pozostaje niewinna

i kiedy dziewczęta ulegają ciału

żadne z tych słów ich nie opisuje

i nigdy nie opisze

ponownie.

To nie jest historia, którą opowiadam.

Niektórzy ludzie lubią mówić o swoim pierwszym razie,

ale nie ja. Mówię to tutaj,

żeby w ogóle gdzieś powiedzieć.

Był to Adam w parku, po tym, jak mnie przekonał,

bym pozwoliła odwieźć się do domu.

Poszłam do Krogera, żeby kupić lukrecję

do kina na sobotę.

Szłam przez parking, kiedy podjechał,

wciąż w stroju z pracy. Wciąż miał plakietkę z imieniem.

Nie wiem, co to był za samochód.

Taki, który jedzie okrężną drogą.

Powiedział, że chce mi pokazać swoją ulubioną

część parku blisko mojego domu.

Byłam tam wcześniej. Chodziłam tam

od małego, siedziałam

na trybunach z Sarah, patrzyłyśmy,

jak jej bracia grają w T-ball.

Przeprowadził mnie przez lasek

i wziął ze sobą koc,

jeśli mam być szczera, to dokładnie wiedziałam,

czego chciał, i nigdy niczego

nie zdradziłam Sarah, bo wiedziałam,

co by powiedziała, nawet jeśli tylko w myślach:

„Wiedziałaś, co chciał zrobić,

więc dlaczego poszłaś?

Szłaś obok niego jak

owieczka na rzeź”.

Jak mam powiedzieć, że wiedziałam, ale chciałam

się mylić.

Jak mam powiedzieć, że wiedziałam,

wiedziałam, że to w jakiś sposób

nieuniknione.

Jak mam powiedzieć, że owieczka

nie wie nic o rzezi, póki jej uszu

nie wypełnią krzyki.

Ale ja nawet nie krzyczałam.

To wydawało się absurdalne.

Bałam się, że ktoś na boisku do T-ballu

pomyśli, że umieram, nawet

jeśli jakaś część mnie

umierała.

Matka myśli, że przefarbowałam włosy na czerwono dla atencji…

Jak jej wytłumaczyć, że jednocześnie

myli się

i

ma rację.

Równo z wczorajszym wieczorem

moje włosy przybrały kolor cegły,

na chwilę zanim przebije

witrażowe

okno.

Moje włosy są koloru wozu strażackiego

jadącego przez płonący budynek.

Moje włosy są koloru trującej żaby:

pokolenia śmierci adaptujące się

do tego konkretnego koloru trucizny.

Nazywa się to ubarwieniem ostrzegawczym –

uczyliśmy się o tym na biologii.

To informacja od zwierzęcia

dla drapieżnika, że nie warto

przypuszczać ataku.

Jaskrawoczerwone i pomarańczowe,

barwy bólu,

PRZYPRAWIĘ CIĘ O MDŁOŚCI

ZABIJĘ CIĘ OD ŚRODKA

UWAGA!

MOŻE WYGLĄDAM JAK OFIARA

ALE ZAKOŃCZĘ

TWÓJ

ŻYWOT

Matka mówi, że chcę atencji,

i może ma rację.

Matka mówi, że to tylko komunikat,

i może ma rację.

Ale w mojej głowie to nie jest

„proszę”…

a raczej

„nie”

i dzięki temu właśnie wiem, że mężczyźni

nie są tak naprawdę wilkami,

bo może

wilk

by posłuchał.

Jeszcze jedna uwaga o dziewczynach, które robią rzeczy dla atencji

To ulubiony sposób ludzi na dyskredytowanie dziewcząt

jak ja

lub dziewcząt jak

każda:

„Robi to dla atencji”.

Czy mówią o

depresji

albo tatuażach

albo głośnym śmiechu

albo seksie

albo gniewie

Jeśli dziewczyny dotyczy

którakolwiek z tych rzeczy,

„robi to dla atencji”

i muszę zapytać

od kiedy to złe

i kiedy wszyscy zapomnieli,

że ludzie są jak

kwiaty…

że potrzebujemy

wody i światła,

by rosnąć?

PONIEDZIAŁEK, 24 WRZEŚNIA

Moje życie zostawia mnie w tyle, tak samo jak autobus.

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Droga Meduzo
Podziękowania
Uwaga dla Osób czytających
Karta redakcyjna

TYTUŁ ORY GINAŁ U:

Dear Medusa

Redaktorka prowadząca: Marta Budnik

Wydawczyni: Monika Rossiter

Redakcja: Magdalena Wołoszyn-Cępa

Korekta: Katarzyna Kusojć

Projekt okładki: Beatriz Ramo

Opracowanie graficzne okładki: Marta Lisowska

Copyright © 2023 by Olivia A. Cole. All rights reserved.

Jacket art copyright © 2023 by Beatriz Ramo

Copyright © 2024 for the Polish edition by Young an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2024

ISBN 978-83-8371-131-7

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek