Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych tym, jak skutecznie wykorzystać sieć znajomych… będąc po prostu sobą.
– Tiffany Dufu, prezeska, The White House Project
Cóż mogę powiedzieć – po prostu niezwykle podoba mi się ta książka. Spostrzeżenia, koncepcje i złote myśli Lederman musi poznać każdy, kto wspina się po drabinie sukcesu w biznesie i w życiu.
— George C. Fraser, autor CLICK: Ten Truths of Building Extraordinary Relationships
Wszyscy wiemy, że nawiązywanie kontaktów jest bardzo ważne, by osiągnąć sukces, ale metody ich nawiązywania, o których zwykle czytamy, wymagają wiele pracy – i wydają się takie wymuszone! Czyż nie byłoby wspaniale, gdybyśmy umieli zawierać znajomości bardziej swobodnie i naturalnie?
Książka Lederman pokazuje nowy, bezbolesny sposób nawiązywania kontaktów, oparty na jednej prostej prawdzie: najchętniej robimy interesy z tymi, których lubimy. Z tej inspirującej książki dowiecie się, jak odkryć i uwydatnić swoje najbardziej sympatyczne cechy oraz między innymi w jaki sposób:
Ta ważna, ale też bardzo praktyczna książka, oparta na życiowych doświadczeniach i zawierająca wiele praktycznych ćwiczeń, pomoże wam ujawnić wszystkie cechy, dzięki którym możecie być lubiani – i podsunie łatwe oraz wygodne metody nawiązywania szczerych i sympatycznych kontaktów, które są korzystne dla was i wszystkich zainteresowanych.
Tworzenie relacji to podstawa sukcesu. A kiedy odkryjecie 11 zasad jak być lubianym, wasza droga do sukcesu w dowolnej dziedzinie będzie krótsza i przyjemniejsza, niż moglibyście sobie wyobrazić.
O autorce:
Michelle Tillis Lederman jest założycielką i dyrektorką naczelną firmy Executive Essentials, która opracowuje zindywidualizowane programy do nauki komunikacji i przywództwa. Lederman wykłada w Stern School of Business przy Uniwersytecie Nowojorskim i należy do zarządu American Management Association. Zgodnie ze swoim przekonaniem, że źródłem autentycznych wyników są autentyczne więzi, Lederman specjalizuje się w uczeniu ludzi, jak się komunikować, żeby nawiązywać kontakty. Prowadziła międzynarodowe szkolenia dla pracowników firm z listy Fortune 500, organizacji non profit i wyższych uczelni. Jest absolwentką Lehigh University i Columbia Business School, mieszka w South Orange w stanie New Jersey.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 255
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Recenzje z 11 zasad jak być lubianym
Zewsząd słyszymy tylko o tym, co powinniśmy zdobyć, aby osiągnąć sukces, tymczasem Michelle Lederman wreszcie uczy nas, że mamy już wszystko, co potrzebne, żeby nawiązać więź z innymi. Lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych tym, jak skutecznie wykorzystać sieć znajomych... będąc po prostu sobą.
Tiffany Dufu, prezeska, The White House Project
Cóż mogę powiedzieć – po prostu niezwykle podoba mi się ta książka. Nie mogłem się od niej oderwać. Spostrzeżenia, koncepcje i złote myśli Lederman musi poznać każdy, kto wspina się po drabinie sukcesu w biznesie i w życiu. Trudno o książkę, która trafniej i dobitniej mówi o znaczeniu i potędze relacji z ludźmi w naszym życiu i pokazuje, jak zawierać przyjaźnie do grobowej deski. Dziękuję, Michelle, że dałaś nam tę ważną i bardzo aktualną książkę. To prawdziwa perełka.
George C. Fraser, autor CLICK: Ten Truths of Building Extraordinary Relationships
„Sympatyczność” to potężny i często nieuchwytny czynnik wpływu, jaki wywieramy na innych. Michelle Lederman pokazuje, że fenomen ten można rozłożyć na czynniki pierwsze i dogłębnie zbadać. Wynikają stąd ważne wnioski zarówno dla organizacji, jak dla zwykłych ludzi.
Irv Schenkler, profesor zarządzania komunikacją; dyrektor programu zarządzania komunikacją w Stern School of Business, New York University
Zajmująca, dociekliwa i bardzo pożyteczna książka Lederman to lektura obowiązkowa dla pracujących mam, chcących poszerzyć swój krąg znajomych i zdobyć nowych sprzymierzeńców. I nie oszukujmy się, któż nie skorzystałby ze wskazówek, w jaki sposób najlepiej zagaić rozmowę? Michelle Lederman zaczyna od przygotowań, które należy podjąć jeszcze przed rozmową, prowadzi nas przez kolejne etapy rozmowy, a potem wskazuje, jak umacniać relację, którą nawiązaliśmy podczas rozmowy. Jej metoda jest niezawodna.
Suzanne Riss, redaktor naczelna pisma „Working Mother”
Programy tradycyjnych studiów biznesowych nie zawierają wielu elementów potrzebnych do tego, aby nasza edukacja była kompletna. Największe sukcesy odnoszą ci absolwenci, którzy opanowali sztukę nawiązywania kontaktów. Podstawy tej sztuki są jasno i inteligentnie wyłożone w tej książce. To więcej niż przewodnik po świecie kontaktów biznesowych; może śmiało służyć za przepis na sukces w pracy i w życiu.
Joan DeSalvatore, dyrektor naczelna College Bound Advising Today; była prodziekan Columbia Business School i College of Business and Economics na Lehigh University
Pędźcie po tę książkę! Michelle Tillis Lederman podaje w niej mnóstwo świetnych pomysłów na to, jak budować i podtrzymywać ważne z zawodowego punktu widzenia relacje – od kontaktu do więzi.
Ann Demarais, współautorka książki Pierwsze wrażenie: jak nas widzą inni
Nasze życie zawodowe najczęściej kręci się wokół relacji: z klientami, z szefami, kolegami z pracy itd. Michelle Lederman uczy autorefleksji, która pomaga zanalizować i objaśnić najprzydatniejsze narzędzie, jakim dysponujemy: nasze autentyczne ja. Autorka pokazuje, że mamy już to, czego potrzebujemy – musimy tylko zdać sobie z tego sprawę.
Sharon Gala, specjalistka od zarządzania portfelami inwestycyjnymi; prezeska MetLife Women’s Investment Network w latach 2010–2011
Pomysł rozpoczęcia od zmiany wyglądu ma podstawowe znaczenie – zwłaszcza dla kobiet i nowicjuszy w pracy. Michelle ma świeże podejście. Opowieści z życia wzięte i duża dawka humoru sprawiają, że książkę czyta się lekko. Polecam ją do prywatnej i służbowej biblioteki, bo koncepcję autorki można stosować zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym.
LaChonne Walton, dyrektorka Human Resources & Administration, Jazz w Lincoln Center
To mądra i praktyczna książka. Z początku pomyślałam: „Znam kilka osób, które powinny to przeczytać!”. Potem, kiedy zagłębiłam się w lekturę, powiedziałam: „Rany, jak to dobrze, że ja to przeczytałam!”. Jeśli uważacie, że osobowości i relacje są ważne w waszym biznesie i kontaktach interpersonalnych, musicie przeczytać książkę Lederman.
Becky Sheetz-Runkle, autorka Sun Tzu dla kobiet: 16 sprawdzonych strategii biznesowych
11 zasad jak być lubianym zawiera nowy – świeży i interesujący – punkt widzenia na kwestię nawiązywania kontaktów z ludźmi. Podkreślanie wagi budowania relacji i więzi przez autorkę to pożądana alternatywa dla podejścia polegającego na „urabianiu ludzi” – a wiele przykładów z życia rozsianych po książce na pewno znajdzie żywy oddźwięk wśród czytelników. Nie ma wątpliwości, że jest to książka, do której często będę sięgać i którą polecę osobom potrzebującym praktycznych wskazówek, jak nawiązywać trwałe relacje biznesowe.
Sheryl Parker, założycielka Powwow: A Network for Women Making a Difference
Michelle Tillis Lederman lansuje koncepcję „zrównoważonego rozwoju” w relacjach z ludźmi. Czytelnik dowiaduje się, jak sprawić, żeby rozmowa stała się początkiem więzi z drugą osobą. Książka ma charakter praktyczny, metodyczny i przeznaczona jest dla wszystkich, bez względu na umiejętności konwersacyjne i pozycję w hierarchii zawodowej.
Debra Fine, prelegentka, trenerka osobista i autorka bestsellera The Fine Art of the Big Talk: How to Win Clients, Deliver Great Presentations, and Solve Conflicts at Work
Mojej rodzinie,
Michaelowi, Jamesowi i Noahowi
mojemu sercu, mojej radości,
mojemu światu
Podziękowania
Pierwszą osobą, której muszę podziękować, jest mój mąż Michael. Bez Ciebie nie byłoby tej książki. Wiem, że zawsze mogę liczyć na twoje mądre opinie, rady i niezachwianą wiarę we mnie. Dziękuję Ci, że jesteś moim powiernikiem, największym oparciem i najlepszym przyjacielem. Kocham Cię. Moim synom, Jamesowi i Noahowi, dziękuję, że pozwoliliście mamie pisać, ale też często odrywaliście mnie od pracy, dzięki czemu mogłam chwilę odpocząć. Swojej mamie, ojcu i siostrze April dziękuję za wszystko, czego mnie nauczyli – tego, co znalazło się na kartach tej książki, i wielu innych rzeczy, na które zabrakło w niej miejsca.
Specjalne podziękowania należą się Ann Demarais. W czasie długiej pracy nad książką nie szczędziłaś mi swego czasu, wiedzy i siebie. Twoje doświadczenie, sposób widzenia wielu spraw i wskazówki były nieocenione. Dziękuję swojemu agentowi Johnowi Willigowi za wiarę w powodzenie tego projektu i za to, że nie tylko zna się na pisaniu książek, ale też umiał mi wyjaśnić, na czym ta sztuka polega.
Swój ostateczny kształt książka zawdzięcza wielu ludziom. Dave Conti pomógł mi dokładnie przemyśleć jej treść i konstrukcję. Dzięki pomysłom, uzupełnieniom i opiniom Lesley Alderman moje rozważania zyskały na jasności. Z całego serca dziękuję swojej redaktorce Meeghan Truelove. Dzięki Tobie moje słowa ożyły na stronach tej książki. Twój ogromny zapał i niespożyta energia okazały się zaraźliwe.
Ann Demarais, Dean Rubino i Michael Lederman czytali kolejne redakcje tekstu i dzielili się ze mną opiniami. Wasze uwagi dawały do myślenia i szczerze byłam wam za nie wdzięczna. Dziękuję Rebece Rodskog i Abby Katoni za nieustanną pomoc i wsparcie. Nie mogę też w tym miejscu pominąć Amy Blumkin, która zainspirowała mnie na początku mojej kariery zawodowej i inspiruje do dziś.
Dziękuję wszystkim, których historie znalazły się w książce: tym, którzy występują pod swymi prawdziwymi imionami, i tym, których imiona zmieniłam. Wszyscy byliście dla mnie źródłem natchnienia i wiele się od was nauczyłam.
Często pytano mnie, dlaczego wybrałam wydawnictwo AMACOM. Na tę decyzję złożyło się wiele przyczyn, ale najważniejsze było to, że po prostu lubiłam jego redaktorkę naczelną Ellen Kadin. Dziękuję Ci, Ellen, za wsparcie, cierpliwość, a zwłaszcza za to, że jesteś tak sympatyczną osobą.
Wstęp
Zawsze wydawało mi się, że wiem prawie wszystko o tym, jak nawiązywać kontakty z ludźmi i budować relacje. Ale pewnego dnia to przekonanie zostało zachwiane. Prowadziłam na uniwersytecie nowojorskim zajęcia z komunikacji wewnątrzorganizacyjnej dla drugiego roku studiów biznesowych. Studenci poznawali sposoby skutecznego komunikowania się. W ciągu semestru omawialiśmy wiele zagadnień – od rozumienia słuchacza do tworzenia ustnych i pisemnych prezentacji – ale przede wszystkim starałam się wpoić studentom jedną naczelną zasadę: każdy komunikat musi mieć jakiś cel. Jeśli nie wiecie, do czego zmierzacie, przypominałam, tylko marnujecie czas i nadużywacie cierpliwości odbiorcy. Powtarzałam to do znudzenia przy każdej okazji.
Ale któregoś dnia zapytałam studentów: „Jak sądzicie, co jest moim celem w czasie tego semestru? Do czego zmierzam?”. Młody człowiek siedzący w pierwszej ławce ochoczo podniósł rękę. Uśmiechając się szeroko, zawołał: „Chce pani, żebyśmy ją polubili!”.
Zdziwiłam się, ale odpowiedziałam szybko i z pozornym lekceważeniem: „Nie, nie o to mi chodzi. Naprawdę nie zależy na tym, czy będziecie mnie lubić, czy nie”. Jednak zastanawiając się nad tym później, uświadomiłam sobie, że moja odpowiedź nie była prawdziwa. Bo tak naprawdę zależało mi na tym, żeby mnie polubili. Któż nie chce być lubiany?
Miałam do siebie pretensje, że odpowiedziałam na pytanie w sposób tak impulsywny i obcesowy – bo w głębi duszy czułam, że student ma rację. Gotowa byłam nawet przyznać, że chcę być lubiana, ale wolałam, aby studenci o tym nie wiedzieli. Sądziłam, że ktoś, kto bardzo stara się być lubiany, jest człowiekiem słabym, nieco żałosnym i w gruncie rzeczy mało sympatycznym.
Do dziś nie wiem, czy student powiedział to, co naprawdę myślał, czy chciał się tylko popisać przed kolegami i koleżankami. Tak czy owak incydent wywarł na mnie głęboki wpływ. Zaczęłam się zastanawiać nad „sympatycznością”, czyli tym, co sprawia, że ludzie nas lubią. I nie tylko nad tym, dlaczego chcemy być lubiani, ale też dlaczego powinniśmy chcieć być lubiani. Zmienił się kierunek mojej pracy, moje podejście do nauczania i moje metody nawiązywania kontaktów z ludźmi i budowania relacji. Dziś koncentruję się na takich kwestiach, jak bycie sympatycznym, lubienie samego siebie i ludzi, których poznajemy.
Wielu specjalistów od nawiązywania kontaktów każe ludziom postępować w sposób planowy i do bólu wyrachowany, skupiając uwagę na tym, jak przypodobać się ludziom ważnym i wpływowym. Przy takim podejściu poznawanie ludzi i nawiązywanie znajomości zaczyna przypominać przykry obowiązek. A przecież wiadomo, że jeśli zmuszamy się do czegoś, trudno nam zrobić to dobrze.
Wbrew radom wspomnianych specjalistów (które ja też uważałam wcześniej za słuszne) nie każda społeczna interakcja musi mieć jasno określony cel. Konkretne efekty jakiejś rozmowy nie są najważniejsze, ponieważ w budowaniu relacji nie chodzi o transakcję wymienną – chodzi o wzajemne poznanie się. Chodzi o nawiązanie autentycznego i szczerego kontaktu, który będzie korzystny dla wszystkich zainteresowanych. Chodzi o to, żeby polubić innych i dać się im polubić.
Wzajemna sympatia to nie zawsze idylla i harmonia. Pod pewnymi względami jest nawet wprost przeciwnie. Wykorzystywanie wzajemnej sympatii nie może się obyć bez odkrywania tego, co jest podłożem tej sympatii – w nas, w drugiej osobie, w naszej znajomości. Tylko dzięki autentyczności kontakt może przerodzić się w bliską więź. „Nawiązywanie kontaktów” to po prostu inny sposób myślenia o tym, w jaki sposób zbudować relację. Stosunki z innymi ludźmi, niezależnie od tego, czy na gruncie zawodowym, czy prywatnym, dają nam oparcie i pozwalają robić postępy we wszystkich dziedzinach naszego życia.
Aby w pełni wykorzystać potencjał sympatyczności, musimy zrozumieć, czym ona jest i jakie ma znaczenie. Oczywiście różnimy się i różnorodność tę należy akceptować i pochwalać. Każdy z nas bywa sympatyczny na swój sposób. Jednak podstawowe przesłanki sympatyczności, czyli powody, dla których możemy być lubiani, są wspólne nam wszystkim. Nazywam je 11 zasadami jak być lubianym. Książka ta zgłębia po kolei wszystkie te „zasady”, pokazując, jak funkcjonują w świecie biznesu i w kontaktach towarzyskich oraz jak stosować je w życiu.
Ten nowy paradygmat nawiązywania kontaktów i budowania relacji minimalizuje ryzyko nieautentyczności i niewykorzystania dogodnych okazji. W dalszej części książki pokażę, jak odkryć w sobie cechy, które powodują, że ludzie mogą nas polubić, i jak te cechy ujawnić, aby tworzyć szczere i autentyczne więzi, korzystne dla obu stron. Patrząc na kontakty z ludźmi przez pryzmat tych cech, będziemy mogli skuteczniej i bardziej swobodnie budować bliskie relacje.
Nawet ci, którym kontakty z nieznanymi ludźmi, rozmowa z nimi albo zwracanie się do nich z prośbą przychodzą bez trudu, skorzystają na nowym podejściu. Zerwanie z tradycyjnym sposobem myślenia w tej kwestii i przyjęcie zasad sympatyczności znacznie ułatwi nam zbliżenie się do innych ludzi i umacnianie stosunków z nimi.
Aby móc tworzyć owocne i trwałe relacje, trzeba najpierw wyzbyć się zwyczajowego myślenia wyłącznie o własnej korzyści, tak powszechnego w świecie biznesu i tak łatwo wkradającego się w nasze prywatne życie. Zamiast pytać: „Co ta osoba może zrobić dla mnie?”, trzeba zapytać: „Co mogę zrobić dla tej osoby?”. I zamiast zastanawiać się: „Jaką korzyść może mi przynieść ta sytuacja?”, należy pomyśleć: „Jaką korzyść ta sytuacja może przynieść nam obu?”.
Trzeba więc zmienić podejście i zacząć:
• Myśleć nie tylko o sobie, ale też o innych.
• Rozmawiać nie tylko o pracy, lecz także o wielu sprawach.
• Nie skupiać się tylko na chwili obecnej, ale również wybiegać w przyszłość.
Albowiem w tym wszystkim chodzi nie o ciebie – chodzi o relację.
Część A
Przed rozmową: bądź sobą
Nasz ojciec, to znaczy mój i mojej siostry, miał takie powiedzenie: „Świat jest lustrem”. W dzieciństwie często powtarzałam te słowa, ale nigdy właściwie nie zastanawiałam się nad ich sensem. Któregoś dnia ojciec kazał mi stanąć przed lustrem i powiedział: „Uśmiechnij się”. W lustrze zobaczyłam osobę, która się do mnie uśmiecha. Tata rzekł: „Zrób złą minę”. Wykrzywiłam się do dziewczynki w lustrze, a ta wykrzywiła się do mnie. Wtedy ojciec kazał mi usiąść i wyjaśnił: „To, co pokazujesz światu, świat pokaże tobie. Radość, którą okazujesz, myśli, którymi się dzielisz, to radość, którą otrzymasz od świata, to myśli, które usłyszysz”. Jest to szczera prawda, ale dopiero później zdałam sobie sprawę, że istnieją setki powiedzeń wyrażających tę samą myśl: „Co zasiejesz, to i żąć będziesz”, „Ile dasz, tyle otrzymasz”, „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie” i moje ulubione „Karma wraca”.
Z czasem myśl ta nabrała dla mnie ściśle określonego znaczenia. Kiedy skończyłam studia i poszłam do pracy, zaczęłam dostrzegać coraz więcej dowodów na słuszność ojcowskiego powiedzenia, że „świat jest lustrem”. Pracując czy to z nowym, czy z dobrze już znanym klientem, zauważyłam, że od mojego nastawienia bardzo wiele zależy. Kiedy miałam zły dzień, wszystko szło jak po grudzie. Gdy czułam się pewna siebie i panowałam nad sytuacją, spotkanie było udane i owocne. Moje nastawienie w danej chwili – to, co myślałam, jak się zachowywałam, jakie założenia przyjmowałam – miało wpływ na pierwsze wrażenie, jakie wywierałam na rozmówcach. Na tej podstawie wyrabiali sobie opinię o mnie, a od tego zależało, czy złapaliśmy kontakt. Im bardziej byłam świadoma swojego nastroju, tym lepiej potrafiłam wyrażać swe prawdziwe ja w różnych sytuacjach. Dzięki temu umiałam tak kształtować swoje zachowanie, żeby nawiązać jak najmocniejszą nić porozumienia z rozmówcą.
Do czego zmierzam? Chodzi o to, że część pracy nad nawiązywaniem kontaktów i budowaniem relacji jest wykonywana, zanim jeszcze dochodzi do rozmowy. Wszystkie cztery rozdziały tej części książki dotyczą tego, jak uświadomić sobie swoje autentyczne i wartościowe cechy – słowem, to, co jest w nas sympatycznego – i jak przekonać się, że od naszego nastawienia zależy opinia ludzi o nas i nasza zdolność do porozumienia się z nimi. Bez zrozumienia tej kwestii nie będziemy umieli pokazać innym, że można nas lubić. A dopiero wtedy, gdy przekonamy innych, że da się nas lubić, będziemy mogli stworzyć trwałe i wzajemnie korzystne więzi z ludźmi – bez względu na to, czy znamy ich od lat, czy widzimy pierwszy raz w życiu.
1
Zasada autentyczności
Bądź zawsze autentyczny. A autentyczny jesteś wtedy, gdy nie boisz się krytyki, albo zanim jeszcze świat zaczyna tobą komenderować i mówić ci, jaki powinieneś być.
Dr Phil McGraw („Dr Phil”), psycholog, prezenter telewizyjny
Samuel, kierownik w prestiżowym muzeum nowojorskim, brał udział w całodziennym szkoleniu poświęconym asertywności, które prowadziłam. Podczas zajęć prawie się nie odzywał, chociaż przez cały czas pilnie notował. Po zajęciach poczekał, aż wszyscy wyjdą, i dopiero wtedy podszedł do mnie. Wyznał, że czuje się zupełnie zagubiony podczas przyjęć, konferencji i innych okazji towarzyskich czy służbowych, w których musi uczestniczyć jako świeżo upieczony kierownik działu rozwoju.
Kiedy opowiadał mi o działalności muzeum, widać było, że ta praca go pasjonuje. Dlatego byłam w szoku, słysząc, że zastanawia się nad złożeniem wymówienia. Samuel uważał, że jego nieumiejętność nawiązywania kontaktów z ludźmi szkodzi muzeum, więc nie nadaje się do tej pracy. Pocieszyłam go: moim zdaniem jego towarzyskie braki da się przezwyciężyć. Wyraźnie podniosło go to na duchu. Żeby mu pomóc, musiałam najpierw zobaczyć go w akcji i ustalić, skąd się bierze jego towarzyska nieporadność. Samuel zaprosił mnie więc na imprezę organizowaną w celu zebrania środków na działalność muzeum. Przyjęłam zaproszenie.
Ledwie przyjechałam na miejsce, usłyszałam głośny, drażniący śmiech. Odwróciłam się, żeby zobaczyć, kto się tak śmieje, i ze zdziwieniem stwierdziłam, że to Samuel. Nie mogłam uwierzyć, że te ochrypłe, irytujące dźwięki wydaje delikatny i dobrze wychowany człowiek, z którym rozmawiałam kilka dni wcześniej.
Przez całą imprezę sztuczny uśmiech nie schodził z twarzy Samuela. Co jakiś czas spoglądał na mnie i podnosząc brwi, pokazywał, że stara się „bawić towarzystwo”. Pod koniec wyglądał jednak na śmiertelnie zmęczonego wielkim wysiłkiem, jaki w to wkładał. I na tym polegał problem – musiał się wysilać, zamiast po prostu być z ludźmi, mówić, słuchać, dzielić się wrażeniami.
Kiedy później rozmawialiśmy o tym wieczorze, Samuel był przygnębiony, chociaż niezbyt zdziwiony, że przejrzałam jego sztuczny uśmiech. „Tak się starałem, żeby wydać się sympatycznym i ujmującym, zachowywać się tak, jak powinna zachowywać się osoba na moim stanowisku” – tłumaczył.
„Wiem – odparłam. – W tym cały sęk”.
Kiedy zachowujemy się naturalnie i autentycznie, nasze starania o nawiązanie kontaktu z innymi mają największe szanse powodzenia. Relacje rozwijają się wtedy łatwiej i trwają dłużej, a my czujemy się lepiej w stosunkach z tymi, z którymi obcujemy w życiu i w pracy.
Przez lata uczyłam studentów, jak przygotowywać się do jednego z najważniejszych zadań, jakie czekają nas w życiu zawodowym – rozmowy o pracę. Pamiętam, że jeden z tych studentów – nazywał się Raj – był w takiej sytuacji zawsze skrępowany i sztuczny. Miał ironiczne poczucie humoru i podczas zwykłych rozmów zachowywał się bardzo swobodnie, ale gdy tylko inscenizowaliśmy rozmowę kwalifikacyjną, jego osobowość gdzieś znikała. Próbowałam czymś odwrócić jego uwagę, żeby przełamać paraliżujące go onieśmielenie, ale gdy tylko zauważył, że zadaję mu pytanie związane z przyszłą pracą, drętwiał, stawał się oficjalny i śmiertelnie poważny. Zaczynał nawet używać innych słów.
Starałam się go przekonać – i w końcu mi się udało – że nie ma dobrego albo złego sposobu obcowania z ludźmi; nie ma jednego słusznego sposobu bycia. Co jednemu wydaje się właściwe, innemu może wydać się całkowicie nie do przyjęcia. Najważniejsze jest to, co tobie wydaje się właściwe. Gdy tylko Raj nauczył się być sobą w naszych inscenizowanych rozmowach, zaczął myśleć elastycznie, odpowiadać szybciej i w ogóle sprawiał znacznie sympatyczniejsze wrażenie. Dawał się lubić.
Bądź sobą, bądź naturalny, bądź autentyczny
Co to znaczy „być autentycznym”? U każdego z nas będzie to oczywiście oznaczać co innego, ponieważ każdy ma własne poglądy, sposób bycia, przekonania, umiejętności, wiedzę, cele w życiu i zestaw wartości. Ale w znaczeniu ogólnym autentyczność jest tym samym dla każdego człowieka: oznacza po prostu bycie sobą. Oto zasada autentyczności: twoje prawdziwe ja to najlepsze ja.
Będąc sobą, zachowujemy się naturalnie – do tego stopnia, że nawet tego nie zauważamy. Natomiast kiedy nie jesteśmy sobą, od razu to dostrzegamy. Czujemy się wtedy nieswojo, nawet niezręcznie, zachowujemy się niepewnie i nerwowo. Najczęściej też sytuacja taka jest dla nas męcząca. Wynika to z psychicznego wysiłku, jakiego wymaga zmuszanie się do nienaturalnego zachowania, gdy robimy coś, co nie do końca wydaje nam się właściwe, co odbieramy jako nieautentyczne.
Co przeżywamy, gdy nie jesteśmy sobą? Pytałam o to wielu ludzi i najczęściej słyszałam:
• Nie podoba mi się ta sytuacja, ale staram się być uprzejmy.
• Nie podoba mi się ta osoba, ale staram się zachowywać właściwie.
• Muszę zachowywać się tak, jak zachowuje się człowiek sukcesu.
• Skoro ludzie nie odbierają mnie pozytywnie, mam przynajmniej wymówkę, dlaczego zachowuję się nienaturalnie.
• Czuję się nieswojo i nie wiem, co na to poradzić.
Co wyrażają te odpowiedzi? Jedno z dwojga: poczucie, że powinniśmy zachowywać się w określony sposób, albo lęk przed zranieniem. Zakładamy maskę, gdy boimy się pewnych sytuacji albo czujemy, że sobie z nimi nie radzimy.
Autentyczność to nie tylko temat tego rozdziału, to także motyw przewodni całej książki. Po przeczytaniu następnych rozdziałów dowiecie się, że autentyczność jest niejako wpisana we wszystkie pozostałe zasady. To fundament sympatyczności, ponieważ dotyczy jej istoty: twoje prawdziwe ja to najlepsze ja – i najskuteczniejsze narzędzie tworzenia prawdziwych więzi z ludźmi.
ĆWICZENIE: KIEDY JESTEM SOBĄ?
Aby dokładnie określić, co to znaczy być sobą, zwróć uwagę, co odczuwasz na początku i na końcu interakcji z osobą wcześniej nieznaną.
• Jeśli doświadczasz uczucia lęku, zastanów się, co dokładnie powoduje ten lęk. Czy chodzi o osobę, zadanie do wykonania, czy o otoczenie?
• Jeśli czujesz się swobodnie, zadaj sobie pytanie: co sprawia, że czuję się spokojny i zrelaksowany?
Przeanalizuj swoje reakcje na daną sytuację, zastanów się, jaki miały charakter i dlaczego właśnie taki. Taka analiza ujawni, w jakich sytuacjach nie zachowujesz się naturalnie, a w jakich bez wysiłku czujesz się sobą. Wykorzystaj tę wiedzę jako swoją „bazę”, aby do niej wracać, gdy będziesz chciał sobie przypomnieć, czym jest dla ciebie autentyczność.
Dlaczego autentyczność ma takie znaczenie
Wróćmy na chwilę do Samuela. Kiedy pierwszy raz opowiadał mi o pozyskiwaniu środków na działalność muzeum i o planach jego rozwoju, wyrażał swój entuzjazm w sposób naturalny i bezpośredni. Wzruszyła mnie jego szczerość. Ale kilka dni później, gdy zobaczyłam go podczas muzealnej imprezy, jego przyklejony do twarzy uśmiech i wybuchy sztucznego śmiechu świadczyły, że czuje się bardzo nieswojo. Dlatego potencjalni sponsorzy, których usiłował sobie zjednać, nie mogli dostrzec jego autentycznej pasji zawodowej i zaangażowania w działalność muzeum.
Autentyczność jest tym, kim jesteśmy – naszymi prawdziwymi reakcjami, naturalnym zachowaniem. Wyrażanie swojej prawdziwej osobowości to warunek nawiązania zażyłych stosunków z innymi. Jeśli ujawnisz swoje autentyczne ja, ludzie odpłacą ci tym samym, a to umożliwi wzajemne zrozumienie, więź i rozwój.
Jak to się robi?
Cała uroda zasady autentyczności polega na jej prostocie: nie wysilaj się, zwyczajnie bądź sobą. Oczywiście łatwiej to powiedzieć, niż zrobić. W swoim zagonionym życiu nie mamy wiele czasu, żeby zastanawiać się nad różnymi sytuacjami, możemy więc nie uświadamiać sobie, kiedy sobą jesteśmy, a kiedy nie. Ale nawet gdy zdajemy sobie sprawę, że nie do końca jesteśmy sobą – kiedy udajemy, bo uważamy, że tak będzie lepiej, albo nie angażujemy się w pełni, sądząc, że nie mamy czasu na takie zaangażowanie – trudno wyrzec się takich zachowań. Chodzi jednak o to, żeby nie próbować być kimś, kim naszym zdaniem „powinniśmy” być. I dotyczy to zarówno zbyt zajętego szefa, niemającego czasu na drobiazgi, jak i potulnego nowego pracownika, który wstydzi się wyrazić swoją opinię. Nie łam sobie zawczasu głowy, jak masz się zachować, nie patrz na siebie oczami innych. Nie myśl za dużo, po prostu bądź sobą.
W rzadkich chwilach, gdy nie mam za dużo do roboty, oddaję się wstydliwej przyjemności oglądania programów typu reality show. W wielu z nich dochodzi do starcia różnych typów osobowości, co mnie osobiście fascynuje. Zastanawiając się nad tym, czemu kibicuję jednym zawodnikom, a innym nie, dochodzę zawsze do tego samego wniosku: osoby, które zyskują moją sympatię, zachowują się naturalnie. W jednym z programów pewna zawodniczka paplała jak najęta, co bywało irytujące. Zdawała sobie sprawę z tej przypadłości i próbowała z nią walczyć, ale w końcu zawsze wpadała w podniecenie i zaczynała wyrzucać z siebie słowa jak karabin maszynowy. Niektórych uczestników drażniło jej trajkotanie, ale ponieważ zachowywała się naturalnie, akceptowała swoją słabość i traktowała ją z humorem, budziła sympatię. W innym programie występowała dziewczyna, która z początku sprawiała wrażenie oziębłej piękności. Wyglądało na to, że będzie budziła zazdrość i spolaryzuje całą grupę. Okazało się, że jest naiwnym głuptaskiem. Jej naiwność była jednak całkowicie naturalna, ona sama zupełnie się jej nie wstydziła, a poza tym nie była zarozumiała. To sprawiało, że nie można było jej nie polubić.
Kiedy przeanalizowaliśmy z Samuelem jego nienaturalne zachowanie podczas muzealnej imprezy, zaczęłam mu doradzać, jak ma w podobnych sytuacjach identyfikować swoje słabości i wykorzystywać zalety. Zwróciłam uwagę, że dzieci najczęściej nie kontrolują swoich zachowań i ujawniają swe prawdziwe ja. Opowiedziałam Samuelowi o swojej przyjaciółce, dyrektorce szkoły podstawowej, mającej dość szokująco nienaturalne rude włosy. Zawsze wiedziała, co uczniowie myślą o jej fryzurze, bo nie krępowały się z wypowiadaniem swojej opinii. „Podobają mi się pani nowe włosy, bo pasują do mojego płaszcza!” – powiedział jeden, a drugi zapytał: „Dlaczego zrobiła sobie pani takie włosy?”. Ilekroć o tym mówiła, z uśmiechem wyrażała podziw dla dziecięcej szczerości.
Oczywiście nie zależało nam na tym, żeby Samuel był tak spontaniczny jak dzieci i pokładał się ze śmiechu na widok dziwacznego kapelusza swojego sponsora. Niemniej staraliśmy się nawiązać do owego braku skrępowania, jakim odznaczamy się w dzieciństwie, zanim dorosłość nie zaczyna modyfikować naszych zachowań według tego, co uważa za dobrze widziane przez otoczenie. Próbowaliśmy wrócić do czasów poprzedzających dorosłe troski i obowiązki, do czasów, w których nasze emocje, zamiary i zachowania są w dużej mierze niekontrolowane.
W końcu Samuel odkrył, dzięki czemu czuje się swobodnie wśród ludzi. Zrozumiał wtedy, że choć boi się tłumu i konieczności bycia duszą towarzystwa, potrafi zachowywać się zupełnie naturalnie w małym gronie albo podczas rozmowy w cztery oczy. W takich sytuacjach z łatwością wciągał sponsorów i potencjalnych sponsorów w dyskusję o muzeum.
ĆWICZENIE: SPRAWDZIAN AUTENTYCZNOŚCI
Kiedy w sytuacji publicznej czujesz się skrępowany albo rozkojarzony, zadaj sobie pytanie: Czy jestem sobą? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to świetnie, kontynuuj. Czasami poczucie rozkojarzenia oznacza tylko, że powinieneś ponownie się skoncentrować, aby nawiązać autentyczny kontakt z otoczeniem. A poczucie skrępowania może wynikać stąd, że wywierasz na siebie presję, aby osiągnąć coś pozytywnego. W takich okolicznościach poczucie skrępowania jest zupełnie naturalne.
Jeśli jednak odpowiedź na wspomniane pytanie jest przecząca, powinieneś zastanowić się, dlaczego czujesz się skrępowany albo rozkojarzony.
• Czy zmieniasz swoje zachowanie zgodnie z tym, co uważasz za właściwe w danej sytuacji?
• Czy dana sytuacja ma w sobie coś, co sprawia, że czujesz się zdenerwowany, nieprzygotowany albo nie na miejscu?
Odetchnij głęboko i przypomnij sobie, że potrafisz zachowywać się naturalnie i autentycznie. Zadaj sobie pytanie: „Co najgorszego może mnie spotkać?”. Przekonasz się, że zazwyczaj odpowiedź nie jest taka straszna. Zastanów się, co możesz wnieść do sytuacji. Powrót do swego prawdziwego ja da ci potrzebne oparcie bez względu na rezultaty.
Zaprzyjaźniaj się z tymi, z którymi chcesz się zaprzyjaźnić
Pierwszego dnia moich studiów biznesowych nasz rok został podzielony na sześćdziesięciopięcioosobowe grupy. Członkowie danej grupy mieli na pierwszym roku wspólne zajęcia, przez co w naturalny sposób wśród studentów tworzyły się różne „paczki”.
Moja grupa podzieliła się na kilka podgrup według pewnych wspólnych cech, takich jak miejsce pochodzenia, pozycja majątkowa i charakter przyszłej kariery zawodowej. Dwie „paczki”, z którymi byłam związana, skupiały się wokół chłopaka z Bostonu i chłopaka z Brooklynu. Grupa bostońska ubierała się w koszulki polo i spodnie khaki. Jej członkowie mieli bardziej wyrafinowane maniery i poczucie humoru, prowadzili elitarny tryb życia i mieli liczne stosunki w sferach towarzyskich i biznesowych. Grupa brooklyńska, w której rej wodził brooklyńczyk o imieniu Dean (alias Dino), była zdecydowanie mniej wyrafinowana i szczyciła się tym. Jej członkowie nie byli tak uprzywilejowani jak bostończycy, zachowywali się hałaśliwiej, niesforniej, często żartując wesoło i obscenicznie.
Grupy te bardzo się różniły, ale obie traktowały mnie życzliwie. Lubiłam brooklyńczyków i bostończyków i przestawałam to z jednymi, to z drugimi. Być może gdybym myślała tylko o tym, która grupa może „bardziej mi się przydać”, postanowiłabym przyłączyć się do tej elitarnej i zamożnej. Pewnie nawiązałabym niezwykle przydatne kontakty (i zostałabym zaproszona na jakieś wspaniałe wakacje do Hamptons), ale wyrafinowanie bostończyków nie do końca współgrało z moją osobowością. Będąc z nimi, miałam poczucie, że muszę powściągać swoją żywiołową, ekstrawertyczną naturę. Moje stosunki z bostończykami czasami miały więc dość luźny i wymuszony charakter. Natomiast w towarzystwie brooklyńczyków czułam się zawsze swobodniejsza i weselsza. Nadal uważam wielu bostończyków za przyjaciół, ale moje relacje z brooklyńczykami stały się z czasem znacznie silniejsze, po prostu dlatego, że mogłam być wśród nich naprawdę sobą.
Kiedy zaczęłam przestawać z grupą brooklyńską, nie myślałam o niczym poza przyjaźnią i wspólnymi zainteresowaniami, ale więzi, które wtedy nawiązałam, nadal wzbogacają moje życie i pracę. Po latach, kiedy zadzwoniłam do Dina i powiedziałam mu, że zostałam zwolniona z pracy, zrobiłam to zupełnie bezinteresownie. Chciałam po prostu zwierzyć się przyjacielowi ze swego zmartwienia. Wcale nie liczyłam na to, że odpowie: „Przyjeżdżaj, jest tu dla ciebie praca” – choć niecały tydzień po telefonie to właśnie usłyszałam. Brooklyńczycy są dla mnie kimś więcej niż przyjaciółmi; zostali moimi ważnymi klientami, kolegami z pracy, punktem odniesienia i źródłem informacji, zarówno zawodowej, jak prywatnej. Ale kiedy się z nimi zaprzyjaźniałam, o niczym takim nie myślałam.
Wniosek? Nawiązuj takie kontakty, jakie ci odpowiadają, nie takie, jakie twoim zdaniem powinieneś nawiązać. Buduj relacje z ludźmi, których lubisz, na podstawie swoich autentycznych doświadczeń, to jest takich, podczas których jesteś naprawdę sobą. Reszta przyjdzie sama. Sieć znajomych, którą stworzysz, będzie cię wspierać.
ĆWICZENIE: WYKONAJ ZADANIE, ZMIEŃ FORMUŁĘ ALBO ZREZYGNUJ
Kiedy dokonujesz wyborów, których chcesz dokonać, a nie takich, których twoim zdaniem dokonać należy, ujawnia się twoje prawdziwe ja. Nie chodzi tylko o wybór sytuacji, w których chcesz brać udział, ale także o to, jak reagować na rozgrywające się wydarzenia.
W danej sytuacji możemy zająć jedną z czterech podstawowych postaw. Mogą one potwierdzać nasze autentyczne cechy albo pomagać nam tak dostosować swoje nastawienie, żeby cechy te się ujawniły.
Szansa:
To postawa wobec zadań, które cię autentycznie interesują i ekscytują.
Chęć:
To nastawienie do zadań, które swobodnie wybierasz, nawet jeśli wybranie ich i wykonanie nie zawsze jest łatwe.
Konieczność:
To postawa wobec zadań, których się boisz, chociaż trzeba je wykonać.
Powinność:
To nastawienie do zadań, które według społeczeństwa, bliskich ci ludzi albo jakiegoś innego zewnętrznego czynnika powinieneś dla własnego dobra wykonać. I chociaż możesz się zgadzać z taką oceną, zadania z tej kategorii nie należą do tych, które pragniesz wykonać, ale raczej czujesz się zobowiązany do ich wykonania.
Aby to lepiej zrozumieć, wybierz jakąś pozycję ze swojej listy spraw do załatwienia albo kalendarza spotkań. Potem szybko, bez zastanowienia, zaznacz postawę, która najlepiej odpowiada twojemu nastawieniu do danego zadania: Szansa, Chęć, Konieczność, Powinność. Zdziwisz się, jak wiele ujawni to proste ćwiczenie. Jeśli na przykład masz w planie prelekcję w miejscowej szkole średniej, możesz pomyśleć: „Mam szansę przemawiać do czterystu inteligentnych uczniów” albo „Muszę przemawiać do czterystu rozbrykanych nastolatków”. Ta sama sytuacja, odmienne postawy. Kiedy stwierdzisz, jakie jest twoje instynktowne nastawienie, możesz rozważyć istniejące możliwości i zdecydować, co robić dalej.
MOŻLIWOŚĆ 1: WYKONAJ ZADANIE
Jeśli twoja postawa wobec danego zadania wyraża się słowami „szansa” lub „chęć”, decyzja o jego wykonaniu jest łatwa. Jeżeli do twojej postawy pasują słowa „konieczność” albo „powinność”, nadal możesz uznać, że należy wykonać zadanie, o ile jest ono dostatecznie ważne, chociaż niespecjalnie się do tego palisz. W takich okolicznościach staraj się wywiązać z zadania w taki sposób, aby pozostać sobą. Samuel na przykład musi nie tylko brać udział w imprezach organizowanych w celu zbierania funduszy, ale także zajmować gości rozmową. To główna część jego pracy, choć sprawia mu ona duże trudności. Zamiast jednak starać się być duszą towarzystwa i narzucać sobie nienaturalną dla siebie rolę, woli rozmawiać w mniejszym gronie, dzięki czemu czuje się pewniej i osiąga znacznie lepsze wyniki. Objął stanowisko, na którym pewne zachowania są dla niego „koniecznością”, ale znalazł taki sposób wykonywania obowiązków, żeby pozostać sobą.
MOŻLIWOŚĆ 2: PRZEFORMUŁUJ ZADANIE
Czasami znajdując się w sytuacji „konieczności” albo „powinności”, można spojrzeć na nią pod innym kątem. Jeśli na przykład na początku zadanie Samuela brzmiało według niego tak: „Muszę wziąć udział w imprezie zorganizowanej w celu zbierania funduszy i rozmawiać z gośćmi”, mógł on je przeformułować, mówiąc sobie: „Chcę opowiedzieć ludziom o wszystkich tych wspaniałych rzeczach, które zaplanowało muzeum”. Zmieniając formułę trudnego i budzącego lęk zadania, możemy skoncentrować się na tych jego aspektach, które poprawiają nam samopoczucie i dodają energii, przesuwając je do kategorii „szansa” albo „chęć”.
MOŻLIWOŚĆ 3: ZREZYGNUJ
Nie