Życie patyczaków ubranych w czarne rurki - Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin - ebook + książka

Życie patyczaków ubranych w czarne rurki ebook

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin

3,6

Opis

Jak zostać modelką? Trzeba być szczupłym, wysokim, silnym psychicznie, wytrwałym, szczupłym, wysokim, nie mieć wielkiego ego, mieć silny charakter, być szczupłym, wysokim, znać angielski, być miłym, szczupłym i wysokim. Na początek wystarczy. Co jeszcze? Być nastolatką, ale nie płakać w poduszkę, że obok nie ma mamy. Nastolatka, która zaczyna karierę modelki w agencji, jedzie sama do obcego miasta w innym kraju i zostaje tam na tydzień, dwa, albo kilka miesięcy. Mieszka w obcym mieszkaniu, z obcymi dziewczynami. Nikt jej nie pyta, jak się czuje, czy dobrze sypia, tylko komunikuje, gdzie ma dziś iść na casting i znika. Sama robi sobie zakupy, gotuje obiady, robi pranie. Jest przestraszona, niepewna siebie, zdezorientowana i żeby dać sobie radę z tymi emocjami, musi jak najszybciej wydorośleć. Jak szybko wydorośleje, mniej ją będzie boleć nieustanne ocenianie. Bo istota tej pracy to codzienne poddawanie swojego ciała pod ocenę. Dla jednego jest zbyt gruba, dla drugiego zbyt chuda. Na jednym castingu ma zbyt ciemną karnację, na następnym zbyt jasną. Nie odpowiada klientowi, bo ma piegi, albo dlatego, że ich nie ma. Dla młodej dziewczyny taka sytuacja jest ciężka do uniesienia psychicznie. Ale jeżeli to wszystko, i jeszcze dużo, dużo więcej przetrzyma, to wygrała. Radzi sobie w nieprzewidywalnych sytuacjach, zna języki, nie boi się nawet najdalszych podróży, jest samodzielna. Jeśli modeling jej nie zniszczył, to dał jej wielkie doświadczenie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 180

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (37 ocen)
8
13
9
6
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
TBekierek

Dobrze spędzony czas

Ciekawe, nie wszystko złoto co się świeci. Polecam
00

Popularność




Wstęp

Wstęp

Byłam dumna, kiedy kilka lat temu zauwa­ży­łam, jak moja szes­na­sto­let­nia obec­nie córka spraw­nie prze­miesz­cza się po mie­ście. Wystar­czył jej adres, żeby z pomocą apli­ka­cji tele­fo­nicz­nej dostać się do dowol­nego miej­sca. Od kilku lat sama jeź­dzi na różne zaję­cia dodat­kowe, mel­duje się w recep­cji, uma­wia się z pro­wa­dzą­cymi. Roz­róż­nia wszyst­kie rodzaje bile­tów na koleje i wie, jakimi kolej­kami można jeź­dzić na bilety miej­skie. Jak ktoś się dziwi, co w tym trud­nego, to niech sam spró­buje.

Czy to zna­czy, że mogła­bym spo­koj­nie patrzeć, jak wsiada w samo­lot i leci sama do Medio­lanu, Paryża, Nowego Jorku czy Tokio? Na wycieczkę szkolną, kurs języ­kowy, zor­ga­ni­zo­wany wyjazd waka­cyjny – tak. Ale nie do pracy! Moja szes­na­sto­let­nia córka cho­dząca w poje­dynkę po Medio­la­nie, Paryżu, Nowym Jorku czy Tokio w poszu­ki­wa­niu adre­sów, pod któ­rymi odby­wają się spo­tka­nia rekru­ta­cyjne, nie mie­ści się w gra­ni­cach mojej wyobraźni.

A tak wła­śnie wygląda zazwy­czaj praca mode­lek. Nasto­la­tek, które uzgad­niają z mate­ma­tyczką i polo­nistką mate­riał do samo­dziel­nego prze­ro­bie­nia, które roz­pa­ko­wują walizkę w miesz­ka­niu dzie­lo­nym z innymi nasto­lat­kami z róż­nych miejsc świata i codzien­nie rano budzą się w obcym mie­ście, żeby szu­kać pracy. Czyli cho­dzić na castingi w poszu­ki­wa­niu kon­traktu, wypo­sa­żone jedy­nie w mapkę z zazna­czo­nymi punk­tami, w któ­rych powinny się tego dnia poja­wić.

A czy zja­dła śnia­da­nie? Nie zgu­biła się w mie­ście? Roz­wi­kłała sche­mat sieci metra? Nie zacze­piał jej ktoś? Skąd mia­ła­bym to wszystko wie­dzieć, gdyby moja szes­na­sto­let­nia córka poje­chała jako modelka do pracy w innym mie­ście w Euro­pie, Ame­ryce albo Azji?

Może moja szes­na­sto­let­nia córka odpo­wie­dzia­łaby mi na to tak: „Pokaż mi inną nasto­latkę, która ma świa­towe sto­lice w małym palcu, kiedy inni sie­dzą w szkole, ona lata po świe­cie, zara­bia, uczy się angiel­skiego, poznaje ludzi, radzi sobie, umie o sie­bie zadbać i zdo­bywa kom­pe­ten­cje na całe życie”. Tak mniej wię­cej mówią mi modelki albo byłe modelki, z któ­rymi roz­ma­wia­łam, żeby napi­sać tę książkę. Ile znam rówie­śni­czek mojej córki, które miały sesję zdję­ciową na sawan­nie? Jedną, boha­terkę tej książki.

Jed­nak widząc bajkę o kró­lew­nie, nie mogę stra­cić z oczu smo­ków. A smok to przede wszyst­kim samot­ność. Nasto­latka wyjeż­dża daleko od domu, gdzie nie ma nikogo, komu zale­ża­łoby w pierw­szej kolej­no­ści na niej. Zawód modelki wymaga od niej, aby była nasto­latką, ale zacho­wy­wała się jak doro­sła. Musi samo­dziel­nie radzić sobie w pracy, w domu, w obcym mie­ście, pod­pi­sy­wać kon­trakty, roz­ma­wiać z pra­co­dawcą. To wła­śnie ten smok, który nazywa się samot­no­ścią.

Doro­słość jest wpi­sana w ten zawód. Doro­słość, czyli odpo­wie­dzial­ność za sie­bie w śro­do­wi­sku, które nie jest zain­te­re­so­wane dobrem nie­let­niej osoby, tylko dobrem kon­traktu. Kon­kret­nie – pie­niędzmi. Szes­na­sto­let­nia dziew­czyna na końcu świata za matkę ma agentkę, któ­rej zada­niem jest zaro­bić pie­nią­dze dla agen­cji.

A czy ktoś widział pokój nasto­latki? Albo ina­czej – czy ktoś widział posprzą­tany pokój nasto­latki bez przy­po­mi­na­nia, że ma posprzą­tać, albo bez zbli­ża­ją­cej się wizyty nowych zna­jo­mych? A wagary – czy ktoś widział nasto­latkę, która cho­dzi sumien­nie na wszyst­kie lek­cje wyłącz­nie z poczu­cia odpo­wie­dzial­no­ści? Czy ktoś widział nasto­latkę, która kła­dzie się wcze­śnie spać, bo wie, że następ­nego dnia musi wstać wcze­śnie rano? Ja znam nie­wielu takich doro­słych. A nasto­let­nia modelka musi być taką osobą. Kolejny smok nazywa się więc przy­spie­szona doro­słość. Modelka, wbrew temu, że wyobra­żamy ją sobie jako wcią­ga­jącą koka­inę Kate Moss, musi być roz­sądną i zor­ga­ni­zo­waną osobą, która zarzą­dza swoim życiem jak roz­bu­do­wana apli­ka­cja „to do” do efek­tyw­nego zarzą­dzania cza­sem.

Co nie ozna­cza, że nie dosta­nie koka­iny. Jest dobra do tłu­mie­nia uczu­cia głodu. I to też może usły­szeć nasto­latka od agentki, która zastę­puje jej mamę. Bierz koka­inę, żeby zabić głód – nie­które tak radzą. Na szczę­ście rzadko. Naj­czę­ściej mówią, żeby zdrowo jeść. Zdrowo, czyli nisko­ka­lo­rycz­nie, ale z war­to­ściami odżyw­czymi, czyli błon­ni­kiem, bo długo daje poczu­cie syto­ści. O zdro­wiu nie­let­nia osoba sły­szy, kiedy agentka regu­lar­nie ją mie­rzy. Jeśli przy­bę­dzie jej cen­ty­metr w bio­drach, na castin­gach nie ma szans na zdo­by­cie zle­ceń. Po pro­stu nie zmie­ści się w ubra­nia. A ubra­nia są prze­cież w tej branży naj­waż­niej­szymi pod­mio­tami, boż­kami, a nawet grec­kimi bogami. Trzeba je czcić i trzeba przed nimi drżeć, aby zgrać się z nimi w cen­ty­metrach.

No i smok oce­nia­nia. Dwa razy byłam na roz­mo­wie kwa­li­fi­ka­cyj­nej, raz, kiedy mia­łam trzy­dzie­ści sześć lat, a drugi raz, kiedy byłam po pięć­dzie­siątce. Wie­dzia­łam już, co umiem, ile jestem warta, w czym jestem mocna i jak ukryć to, co jest moją sła­bo­ścią. A jed­nak czu­łam się jak przed wyso­kim sądem połą­czo­nym z nauczy­cie­lem od mate­ma­tyki, któ­rego ni­gdy nie zapo­mnę, bo przy nikim innym nie czu­łam się taka mała. Ja, doj­rzała, świa­doma swo­jej siły i kom­pe­ten­cji osoba, źle znio­słam oby­dwie roz­mowy kwa­li­fi­ka­cyjne i do dziś racjo­na­li­zuję sobie, dla­czego wtedy nie zosta­łam przy­jęta.

A rówie­śniczki mojej szes­na­sto­let­niej córki mają na dru­gie imię wysoka wraż­li­wość. Dotkniesz je pal­cem, a one mówią, że to roz­pa­lone żelazo. Popro­sisz, żeby wyszły z psem, a one ci powie­dzą, że ich nie­na­wi­dzisz. Zapy­tasz, czy wygod­nie im w tych spodniach, a zaczną krzy­czeć, że są takie grube.

I te nasto­latki z emo­cjami jak wul­kany, naje­żone czuł­kami wychwy­tu­ją­cymi we wszyst­kim ocenę, a już zwłasz­cza kry­tykę ich wyglądu, dostają pracę, któ­rej istotą jest nie­ustanne oce­nia­nie. Orga­ni­za­tor castingu potrze­buje ciała, które jak naj­le­piej zapre­zen­tuje jego ubra­nia – tyle widzi, kiedy do pomiesz­cze­nia wcho­dzą nasto­let­nie osoby. I albo ciało zostaje oce­nione dobrze, albo ciało się nie nadaje. I tak wiele razy dzien­nie.

Jest jesz­cze kilka innych smo­ków. Smok mole­sto­wa­nia to foto­graf, który krok po kroku dociera do miej­sca, w któ­rym pro­test prze­ciwko pozo­wa­niu topless będzie „nie­pro­fe­sjo­nalny”. Smok zabu­rzeń odży­wia­nia to ocze­ki­wane wymiary.

W tym zawo­dzie w ostat­nich latach wiele się zmie­niło. Na zagra­niczne kon­takty raczej nie jeż­dżą już trzy­na­sto­latki. Ubrań nie pre­zen­tują tylko żywe wie­szaki. W wiel­kich witry­nach skle­pów z odzieżą są zdję­cia osób z kilo­gra­mami, z latami, z nie­peł­no­spraw­no­ściami. Prze­mysł modowy zare­ago­wał na kry­tykę, przy­jął do wia­do­mo­ści, że zaraża klien­tów nie­re­al­nymi ocze­ki­wa­niami wobec sie­bie, gdy pre­zen­tuje swoje święte ubra­nia na model­kach, na któ­rych leżą one naj­le­piej, czyli na wychu­dzo­nych dzie­ciach. Ogła­sza, że jest cia­ło­po­zy­tywny.

XD, jak mówią nasto­latki. Wiel­kie witryny skle­powe to jedno, a codzien­ność – dru­gie. Kiedy prze­glą­damy ofertę skle­pów odzie­żo­wych w inter­ne­cie, zwiewne sukienki poka­zują zwiewne dziew­częta, co jakiś czas tylko sąsia­du­jące z dziew­czyną wyraź­nie nie chudą. Norma pozo­staje tak samo wychu­dzona, cia­ło­po­zy­tyw­ność jest dodat­kiem. Prze­mysł modowy dba o swój wize­ru­nek, idzie w ślad za spo­łecz­nymi prze­mia­nami. W skle­pach można kupić ubra­nia bez podziału na płeć, ale o więk­sze roz­miary łatwo tylko w teo­rii.

Czy warto być modelką? Moje roz­mów­czy­nie mówią, że tak, opo­wia­dają o tym, jak o przy­go­dzie życia. Ale nie wszyst­kie. Nie­które przy­znają, że koszt jest zbyt duży. A jedna z nich, która sty­li­zuje modelki do sesji zdję­cio­wych, dodaje, że nie pozwoli, by jej córka wyko­ny­wała ten zawód.

Słowniczek

Słow­ni­czek

Żeby zro­zu­mieć świat mode­lek, trzeba znać pod­sta­wowe poję­cia. Na począ­tek więc bran­żowy słow­nik wyra­żeń.

Agen­cja

Staj­nia mode­lek. Dziew­czyny (i chło­paki) pod­pi­sują kon­trakt z agen­cją, a ona zała­twia im pracę w Pol­sce i za gra­nicą, korzy­sta­jąc z kon­tak­tów z agen­cjami pośred­ni­czą­cymi mię­dzy nią a klien­tami. W agen­cji są zazwy­czaj białe ściany obwie­szone zdję­ciami jej pod­opiecz­nych, booke­rzy, któ­rzy rezer­wują dziew­czy­nom (i chło­pa­kom) prace, sco­uci, foto­grafki i foto­gra­fo­wie, a w tych naj­waż­niej­szych – cha­ry­zma­tyczni wła­ści­ciele, bogo­wie model­ko­wego życia i śmierci.

(Żeby lepiej wyja­śnić ten kli­mat, przy­ta­czam cytat z mojej roz­mowy tele­fo­nicz­nej z wła­ści­cie­lem agen­cji:

– Dzień dobry, piszę książkę o model­kach, pań­stwa agen­cja jest jedną z naj­waż­niej­szych agen­cji w Pol­sce. Mogli­by­śmy poroz­ma­wiać?

– Pani nie ma o tym zie­lo­nego poję­cia. Jasne, że ja mam, ale mnie się nie chce pani tego opo­wia­dać. Nie, nie będę z panią roz­ma­wiał, a beze mnie ta książka nie ma sensu, więc pani jej nie napi­sze. Z kim pani już roz­ma­wiała? Nie, no to są jakieś obrzeża. Cen­trum jest u mnie, ale ja nie będę pani opo­wia­dał o życiu pry­wat­nym moich naj­waż­niej­szych mode­lek. Aha, to co w takim razie panią inte­re­suje? A pani w ogóle umie pisać? Jakie książki pani napi­sała? Nic mi to nie mówi, to też nie, to też, o tę zapy­tam zna­jomą, która robi filmy, powie mi, czy to coś warte. Jeśli będzie mi się chciało, ode­zwę się.

Roz­łą­czył się.

Pierw­szy raz w pracy dzien­ni­kar­skiej spo­tyka mnie takie… No cóż, po pro­stu cham­stwo. Dzwo­nię do zna­jo­mej, która pisuje o świe­cie mody.

– Cześć, widzia­łam kie­dyś twój arty­kuł o tej agen­cji, roz­ma­wia­łaś z wła­ści­cie­lem. Ja nie mogę się otrzą­snąć. Zaraz po „dzień dobry” bez powodu i bez­in­te­re­sow­nie chciał mnie poni­żyć. A ja prze­cież jestem doro­sła, doj­rzała i dzwo­nię jako dzien­ni­karka, która może z nim poroz­ma­wiać, ale nie musi. Jak on w takim razie trak­tuje zalęk­nione nasto­latki, które są od niego cał­ko­wi­cie zależne?

– On jest znany z tego, że taki jest. Ze mną roz­ma­wiał tak samo. Ale jak modelka rokuje, że da mu zaro­bić, robi się dla niej bar­dzo miły).

Booker

Pośred­nik mię­dzy modelką a klien­tem.

Dług

Koszty orga­ni­za­cji wyjazdu modelki na castingi orga­ni­zo­wane za gra­nicą przez agen­cję na miej­scu. W koszt długu wcho­dzą bilety na samo­lot, miesz­ka­nie, dru­ko­wa­nie kom­po­zy­tek, czyli wizy­tó­wek modelki ze zdję­ciem. Modelka naj­pierw zara­bia na spłatę długu, a dopiero potem na sie­bie. Jeśli nie zarobi na dług, nie musi go zwra­cać, ale też wraca do domu bez pie­nię­dzy.

Forma

Stan, w któ­rym modelka ma naj­wy­żej 90 cen­ty­me­trów w bio­drach, 50 cen­ty­me­trów w udach, pła­ski, umię­śniony brzuch, zdrową cerę, błysz­czące włosy, duże oczy bez siń­ców, ogo­lone nogi, równo spi­ło­wane paznok­cie. Żeby być w for­mie, trzeba dużo tre­no­wać na siłowni, więc modelka w for­mie ma też dobrą formę w tra­dy­cyj­nym rozu­mie­niu tego słowa.

Książka

Port­fo­lio. „Robić książkę” to poje­chać na wyjazd, na któ­rym nic się nie zarobi (albo nie­wiele), ale za to powstaną zdję­cia do książki. Każda modelka musi mieć swoją książkę, więc bez­płatne sesje do niej są potrzebne.

Scout

Osoba, która zacze­pia dziew­czyny w pociągu, kinie, gale­rii han­dlo­wej i pro­po­nuje kon­takt z agen­cją. Scout szuka nowych twa­rzy, a te w branży modo­wej są nie­zbędne jak stały dopływ paliwa do łódki moto­ro­wej. Kariera mode­lek trwa krótko, więc nowe modelki są potrzebne zawsze, bo dzięki nim łódka pły­nie.

Ciężka praca bez blichtru i sławy

Ciężka praca bez blich­tru i sławy

Nie roz­le­ni­wić się, czyli nie przy­tyć, mieć aktu­alny typ urody, nie liczyć na magię poka­zów, tylko być goto­wym na ciężką pracę. Roman­tyczne histo­rie z pary­skich domów mody są dobre na filmy dla nasto­la­tek. Życie modelki toczy się na sesjach do kata­lo­gów, na wybie­gach, na Insta­gra­mie. Pra­co­wać, robić „joby”, zara­biać, póki jest uroda.

* * *

Mówią osoby, które od lat pra­cują w tej branży:

Sty­listka

pro­du­centka sesji zdję­cio­wych do pre­sti­żo­wych maga­zy­nów mody

Żeby być modelką, trzeba być foto­ge­nicz­nym, nie­ko­niecz­nie ład­nym. Trzeba dobrze wycho­dzić na zdję­ciach.

Foto­grafka

Teraz liczy się pomysł na sie­bie, jak się wyróż­nić, poka­zać, ważna jest cha­ry­zma. To decy­duje, czy modelka osią­gnie suk­ces. Jed­nak nie wszystko zależy od dziew­czyny. Są sprawy, które decy­dują o jej karie­rze, na które ona nie ma wpływu. Nie­stety. W jed­nym sezo­nie jest gwiazdą, a w innym znika, ale nie dla­tego, że przy­tyła, że się roz­le­ni­wiła. Wystar­czy, że mija moda na jej typ urody. Nic nie może z tym zro­bić, to nie zależy od niej. Ale efekt jest taki, że jesz­cze wczo­raj miała mnó­stwo pracy, a dziś nikt się nią nie inte­re­suje.

Bywa też, że dziew­czyny zmie­niają pomysł na sie­bie. Mają czter­na­ście, pięt­na­ście lat, jesz­cze nie wie­dzą, co chcą w życiu robić, i eks­pe­ry­men­tują, a potem wyco­fują się, wybie­rają naukę, pla­nują karierę w innym zawo­dzie. Kal­ku­lują, że uroda i warunki nie są dane na wiele lat, a prze­cież w modzie wła­śnie to jest potrzebne.

Sty­listka

pro­du­centka sesji zdję­cio­wych do pre­sti­żo­wych maga­zy­nów mody

Mało która modelka zostaje gwiazdą. Teraz już nawet nie ma takich gwiazd, jak kie­dyś. Mode­lek jest bar­dzo dużo i zaj­mują się codzienną harówką. Jeż­dżą na przy­kład na „joby” do Nie­miec, gdzie robią masowe sesje dla sie­ció­wek z ciu­chami, butami, dla dro­ge­rii, do fol­de­rów rekla­mo­wych. Praca trwa po kil­ka­na­ście godzin dzien­nie, nie ma w niej nic z magii pokazu. W ogóle mode­ling bar­dzo się zmie­nił przez spe­cja­li­za­cję. Potrzebne są na przy­kład modelki dłoni albo samych ust, można pozo­wać cały dzień i nie mieć ani jed­nego zdję­cia całej syl­wetki.

To jest ciężka praca. Więk­szość z tych dziew­czyn, które dostały się do dobrych agen­cji, będzie haro­wać, ale niech zapo­mną o popu­lar­no­ści, blich­trze i sła­wie. Pie­nią­dze? Tak, nie­wy­klu­czone. Mogą świet­nie zaro­bić pod warun­kiem, że będzie praca, czyli że klienci będą je chcieli. Bo sam kon­trakt z agen­cją jesz­cze pracy nie daje.

Naj­wię­cej teraz jeź­dzi się do Azji, Korei, Japo­nii. Dziew­czyna zostaje tam wysłana przez swoją agen­cję i na miej­scu musi cho­dzić na castingi, żeby zna­leźć pracę. Jeśli znaj­dzie, dużo zarobi, jeśli nie, to nie zarobi wcale.

Dziew­czyny jeż­dżą chęt­nie na „joby” do Nie­miec, gdzie robią kata­logi, czyli sesje do kata­lo­gów sie­ció­wek odzie­żo­wych, obuw­ni­czych czy kosme­tycz­nych. Jest tego mnó­stwo, bo każdy pro­dukt beauty fashion wymaga osoby, która go zapre­zen­tuje. To żmudna praca, nie ma z tego uzna­nia, ale zara­bia się około 1200 euro za dzień. Pracy jest dużo, więc dziew­czyny zasu­wają jak motorki, ale dzięki temu mają nie­złe pie­nią­dze. Jeśli trafi ci się dobry kon­trakt kosme­ty­ków, możesz zaro­bić na miesz­ka­nie w War­sza­wie i kupić je za gotówkę.

Są też jed­nak takie, które mie­sią­cami nie pra­cują, dora­biają jako hostessy, a tam nie ma zarob­ków. To może wyni­kać na przy­kład z tego, że w poprzed­nim sezo­nie dziew­czyna zro­biła za dużo kata­lo­gów, wzięło ją trzy­dzie­ści popu­lar­nych marek, wszę­dzie była i się prze­ja­dła, więc następ­nego roku nie ma roboty. Albo uroda prze­mi­nie.

Sesje robimy w stu­dio w War­sza­wie albo wyjaz­dowe. Na wyjazd dobie­rasz modelkę, która jest nie tylko pra­co­wita, ale też fajna i miła. Wtedy na pla­nie panuje dobra atmos­fera. Wszy­scy się cie­szą na wyjazdy z Pol­ski.

Pierw­sza liga mode­lek jest cor­rect, praca idzie pro­fe­sjo­nal­nie. Tym mniej zna­nym, ale już oby­tym, lubi ude­rzyć sodó­weczka. Na przy­kład nie podoba jej się, jak ją ubie­ram. Tłu­ma­czę, że to jest sesja dla klienta, ma być tak, żeby jemu się podo­bało. Inne narze­kają, że zbyt ciężko pra­cują. Mówię takim dziew­czy­nom: „Masz 20 lat, podró­żu­jesz po świe­cie, dużo zara­biasz i jesteś obra­żona, że masz dużo zajęć?”. Tu jest jak w każ­dej pracy, trzeba zro­bić, co jest do zro­bie­nia. Masz być przy­go­to­wana, w for­mie, szczu­pła, nogi ogo­lone, wyspana. Nie­raz przyj­dzie taka, która tego nie speł­nia. Impre­zo­wiczki na kacu zda­rzają się rzadko, ale jeśli już, to od razu widać po nich nie­prze­spaną noc. Dla­tego jak jeste­śmy na wyjeź­dzie na przy­kład w Hisz­pa­nii i ktoś pod­czas lun­chu pro­po­nuje wino, to nie lubię, gdy dziew­czyna pije, bo to można zauwa­żyć na jej twa­rzy już po dwóch lamp­kach.

FOTO­GRAFKA

Dużo się zmie­niło w ostat­nich latach. Nawet to, że do zawodu wcho­dzą też grub­sze i niż­sze dziew­czyny. Naj­więk­sza zmiana zaszła jed­nak w inter­ne­cie. Insta­gram zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wał ten zawód.

STY­LISTKA

Słu­chaj, jak z nimi roz­ma­wiasz, mówią ci, dla­czego chcą być model­kami? Bo wiesz, ja tego zupeł­nie nie rozu­miem.

Potężna machina do mielenia dziewczyn

Potężna machina do mie­le­nia dziew­czyn

„Potężna machina zwana biz­ne­sem modo­wym obraca się z roku na rok coraz szyb­ciej i miele tysiące dziew­czyn. Modelka dobra wczo­raj za tydzień jest już passé. Te roz­chwy­ty­wane przed rokiem naj­czę­ściej w nowym sezo­nie już nie ist­nieją. Pro­duk­cja super­mo­de­lek sta­nęła. Casting direc­to­rzy sza­cow­nych domów mody prze­ści­gają się w wyszu­ki­wa­niu nowych twa­rzy. Tu nawet nie cho­dzi o urodę. Liczy się pro­dukt dnia”.

Zuzanna Bijoch, Modelka. Pierw­sza powieść o modzie oparta na praw­dzi­wej histo­rii

* * *

Zuzanna Bijoch jest gwiazdą, top modelką, która cho­dzi na wybie­gach u naj­więk­szych pro­jek­tan­tów. Brała udział w gwiaz­dor­skim reality show. Napi­sała powieść o tym, jak to jest być modelką. To nie lite­ra­tura faktu, ale jak zapew­nia Bijoch, nic nie zostało zmy­ślone.

Sama jest gwiazdą, ale w wywia­dach opo­wiada, że czas gwiazd mija. Nie mija jed­nak czas mode­lek. Ubra­nia, buty, kosme­tyki, biżu­te­ria, to wszystko samo się nie zapre­zen­tuje. W cza­sach powszech­nych nowo­cze­snych tech­no­lo­gii, kiedy wszystko można zro­bić na kom­pu­te­rze, do pre­zen­to­wa­nia ubrań wciąż są potrzebne żywe osoby, które staną, zapo­zują, przejdą się, obrócą. Pod tym wzglę­dem nic się nie zmie­niło od cza­sów pierw­szych poka­zów stro­jów w XIX wieku.

Zmie­nia się za to spo­łeczna pozy­cja modelki. Te, które zostały gwiaz­dami, nie ogra­ni­czają się do pozo­wa­nia. Wyko­rzy­stują swoją sławę do tego, by robić coś wię­cej, chęt­nie dzia­łają na rzecz zwie­rząt czy walki z pato­lo­giami w świe­cie mody. O Anji Rubik mówi się nie tylko modelka, ale też akty­wistka. Napi­sała edu­ka­cyjny porad­nik o sek­sie dla mło­dzieży. Bywa uczest­niczką demon­stra­cji i akcji na rzecz praw kobiet, na przy­kład prawa do abor­cji. Kiedy nauczy­cielka aka­de­micka, socjo­lożka i femi­nistka Agnieszka Graff zapy­tała swo­ich stu­den­tów, kto jest dla nich ikoną femi­ni­zmu, nie odpo­wie­dzieli, że na przy­kład Marta Lem­part, liderka Strajku Kobiet, za którą dzie­siątki tysięcy osób wyszły na ulice w pro­te­ście prze­ciw zaostrza­niu prawa abor­cyj­nego. Dla stu­den­tów ikoną femi­ni­zmu jest Anja Rubik, która swój pro­test zazna­czyła na okładce pol­skiej edy­cji modo­wego maga­zynu „Voque”, pozu­jąc nago z czer­woną racą w ręce.

Jest jesz­cze tro­chę rów­nie wiel­kich, roz­po­zna­wal­nych mode­lek. Wiele z nich roz­bły­sło dawno temu i wciąż nie scho­dzi z pie­de­stału. Zmiany oby­cza­jowe i spo­łeczne spra­wiły, że 40-let­nia top modelka wciąż jest gwiazdą. Można być doj­rzałą kobietą i speł­niać kanony piękna. Jed­nak czas gwiazd powoli mija. Jak pisze Zuzanna Bijoch: „Pro­duk­cja supermode­lek sta­nęła. Casting direc­to­rzy sza­cow­nych domów mody prze­ści­gają się w wyszu­ki­wa­niu nowych twa­rzy”. Modelki zmie­niają się rów­nie czę­sto, jak kolek­cje w odzie­żo­wych sie­ciów­kach. Taniej jest zna­leźć nowe, niż prze­pła­cać za te z wysoką pozy­cją.

Jest jesz­cze Insta­gram. On żyje innym życiem niż wiel­kie maga­zyny mody, które kreują kariery. Insta­gram jest dostępny dla każ­dego, tam nie trzeba się dostać, tam trzeba zdo­by­wać fol­lo­wer­sów. Marki, które szu­kają mode­lek poza agen­cjami, na wła­sną rękę, zaczy­nają od spraw­dza­nia sta­ty­styk na Insta­gra­mie. Ta, która ma fol­lo­wer­sów idą­cych w tysiące, zwięk­sza swoją szansę na kon­trakt.

Podobno czas wybie­gów też mija. Pan­de­mia przy­spie­szyła zmiany. Kiedy pokazy nie mogły się odby­wać, nowe kolek­cje pre­zen­to­wano na Insta­gra­mie. I tak może już zostać. Pokaz to gigan­tyczna pro­duk­cja, ogromne koszty. Na Insta­gra­mie pod­czas rela­cji online ubra­nia sprze­dają insta girl, czyli dziew­czyny z armią fol­lo­wer­sów. Tłumy zapro­szo­nych gości na poka­zie to nic w porów­na­niu z zasię­gami tych dziew­czyn w inter­ne­cie. Po co więc pako­wać pie­nią­dze i ener­gię w pokazy? Ich cał­ko­wity koniec jesz­cze nie nad­szedł, ale to moż­liwa przy­szłość. Na razie dwa światy funk­cjo­nują obok sie­bie.

* * *

Branżę modową czeka nie­jedna rewo­lu­cja. Zmie­nia się pod napo­rem prze­mian oby­cza­jo­wych, które prze­obra­żają rów­nież inne branże, na przy­kład fil­mową, w któ­rej przed­mio­towe trak­to­wa­nie mło­dych kobiet było wszech­obecne. Teraz trzeba liczyć się z tym, że takie złe oby­czaje zostaną ujaw­nione i potę­pione. Modelki rów­nież coraz czę­ściej decy­dują się na com­ming outy doty­czące róż­nych pato­lo­gii ich świata. Mówią gło­śno o swo­ich zabu­rze­niach odży­wia­nia, o mole­sto­wa­niu. Nie­trudno się domy­ślić, że to plaga w zawo­dzie, który opiera się na pracy pięk­nym cia­łem, jed­nak wcze­śniej o tym nie mówiono.

Branża się zmie­nia, bo zmie­nia się też świat. Popraw­ność poli­tyczna nie pozwala już tole­ro­wać przed­mio­to­wego trak­to­wa­nia, prze­mysł modowy, który polega prze­cież na tym, że kobiety i męż­czyźni służą do poka­zy­wa­nia ubrań, będzie musiał się do tego przy­sto­so­wać. Już zaczyna.

Marka bie­liź­niar­ska Vic­to­ria’s Secret zre­zy­gno­wała nie­dawno ze swo­ich legen­dar­nych Anioł­ków. Była to grupa dwu­dzie­stu naj­lep­szych, wybra­nych mode­lek, które repre­zen­to­wały firmę na wybie­gach, w tele­wi­zji, w wywia­dach. Wystę­po­wały w spek­ta­ku­lar­nych, urzą­dzo­nych z baro­ko­wym roz­ma­chem poka­zach, zaaran­żo­wa­nych jak spek­takl teatralny, z aniel­skimi skrzy­dłami, roze­śmiane, kuszące. Aniołki były jak rodzina, jak uprzy­wi­le­jo­wana elita mode­lek. W ponad­dwu­dzie­sto­let­niej histo­rii ist­nie­nia Anioł­ków tylko czter­dzie­stu jeden dziew­czy­nom udało się osią­gnąć ten sta­tus.

Rodzina jed­nak oka­zała się pato­lo­giczna. Wychu­dzone dziew­czyny opo­wia­dały mediom o nie­ludz­kich die­tach koniecz­nych do tego, żeby wyglą­dać zja­wi­skowo w bie­liź­nie, o mole­sto­wa­niu sek­su­al­nym w fir­mie. Szczyt marzeń mode­lek oka­zy­wał się być szczy­tem ich uprzed­mio­to­wie­nia. Wize­ru­nek marki upa­dał, sprze­daż malała. Aż pre­zes Vic­to­ria’s Secret Mar­tin Waters oświad­czył: „Porzu­camy to, czego pra­gną męż­czyźni, na rzecz tego, o czym marzą kobiety. Od sek­sow­nych pro­duk­tów dla wybra­nych po coś sek­sow­nego dla wszyst­kich”.

I Anioł­ków w dotych­cza­so­wej postaci nie będzie. W ich miej­sce przy­szedł Kolek­tyw Vic­to­ria’ Secret, czyli sie­dem rzecz­ni­czek. Dotych­cza­sowe kry­te­rium wyboru pole­ga­jące na oce­nie ciała zastą­piło nowe – wybiera się postać, oso­bo­wość. Rzecz­niczki Vic­to­ria’ Secret to aktorka, pił­karka, przed­się­bior­czyni, akty­wistka LGBT, modelka trans­pł­ciowa.

Firma zapo­wie­działa też, że będzie pro­mo­wać cia­ło­po­zy­tyw­ność. Co zabawne, na dowód tego zaan­ga­żo­wała na pokaz modelkę w roz­mia­rze… 38. No ale po raz pierw­szy zapre­zen­to­wano modelkę o pięk­nej syl­wetce, jed­nak nie wychu­dzoną.

Marki szu­kają już wię­cej niż tylko dobrego wyglądu. Jeśli modelki są ich amba­sa­dor­kami, ocze­kują od nich odpo­wied­niego zacho­wa­nia, popu­lar­no­ści, odpo­wied­niego wize­runku. Modelka ma mieć twarz i ciało, ale także fol­lo­wer­sów, oso­bo­wość, ma brać udział w akcjach publicz­nych, z któ­rymi marka się utoż­sa­mia. Nie­dawno firma Rese­rved nie tylko zwol­niła w try­bie natych­mia­sto­wym modela, ale jesz­cze usu­nęła jego zdję­cia ze strony inter­ne­to­wej za skan­da­liczną wypo­wiedź o kobie­tach i gwał­tach. Zor­ga­ni­zo­wa­nie sesji look­bo­oko­wej to ogromne koszty, a mimo to firma wyrzu­ciła wszyst­kie zdję­cia do kosza z powo­dów wize­run­ko­wych. Współ­pracę z tym mode­lem zakoń­czyła też jego agen­cja Rebel Models, która natych­miast ogło­siła to publicz­nie.

* * *

Branża modowa pro­du­kuje co roku nowe armie mode­lek. Dba o to, żeby klientki i klienci kupo­wali nowe kolek­cje ubrań zarówno z luk­su­so­wych buti­ków, jak i popu­lar­nych sie­ció­wek. Modelki muszą poka­zać zmie­nia­jące się co pół roku kolek­cje. Modelka jest klu­czo­wym ele­men­tem tego prze­my­słu, jed­nak nie­ko­niecz­nie naj­więk­szą wygraną. To ona jest na pierw­szej linii, jed­nak nie roz­daje ról. Modelki mają aspi­ra­cje aktor­skie, gwiaz­dor­skie, chcą pra­co­wać w tele­wi­zji. Nie­które zostają w branży jako foto­grafki, wła­ści­cielki agen­cji, pro­jek­tantki. Inne odcho­dzą i zaj­mują się innym biz­ne­sem. To zawód na krótko, ale może być dobrym star­tem w życie. Jeśli ma się szczę­ście, można dużo zaro­bić.

To nie jest jed­nak praca dla każ­dego. Nie wystar­czy być ład­nym, trzeba być sil­nym. Bo można też dużo stra­cić – poczu­cie wła­snej war­to­ści, zdro­wie fizyczne i psy­chiczne, rela­cje ze zna­jo­mymi, bo praca modelki to cią­głe wyjazdy. Można utra­cić późne dzie­ciń­stwo albo nasto­let­nią mło­dość, bo ta praca to przy­spie­szone doj­rze­wa­nie.

Na pewno trzeba wie­dzieć, jak się w tym świe­cie poru­szać.

Nie dać się pokiereszować

Nie dać się pokie­re­szo­wać

Drzwi gabi­netu psy­cho­te­ra­peu­tycz­nego w kamie­nicy przy war­szaw­skim placu Zba­wi­ciela otwiera wysoka, szczu­pła, dłu­go­włosa blon­dynka w zwiew­nej spód­nicy, butach za kostkę i skó­rza­nej kurtce. Po moim wyj­ściu przyj­dzie do niej para na wizytę tera­peu­tyczną, ale ona wygląda tak, jakby miał się poja­wić foto­graf na sesję zdję­ciową.

* * *

– Wiem, ludzie wyobra­żają sobie psy­cho­te­ra­peutkę jako szarą, nie­rzu­ca­jącą się w oczy panią w śred­nim wieku – mówi, kiedy już sie­dzimy w mięk­kich wygod­nych fote­lach w jasnych paste­lo­wych odcie­niach.

Nazywa się Zuzanna Butryn, ma trzy­dzie­ści dwa lata, za sobą wiele lat mię­dzy­na­ro­do­wej kariery modelki oraz kilka jako psy­cho­te­ra­peutka.

– Kiedy otwie­ra­łam ośro­dek SENSE, dotarło do mnie, że nie­któ­rzy mówią „to ta modelka go zało­żyła”. Nie jestem przez takie osoby postrze­gana jako psy­cho­te­ra­peutka, cho­ciaż speł­niam się w tej pracy, odno­szę suk­cesy, mam dużo pacjen­tów, sporo zakoń­czo­nych uda­nych pro­ce­sów tera­peu­tycz­nych, wypo­wia­dam się czę­sto jako eks­pertka w mediach, a na­dal nie­które osoby uwa­żają, że ktoś, kto atrak­cyj­nie wygląda, musi być głupi. Czyli że psy­cho­te­ra­peutka nie może wyglą­dać za dobrze. To ste­reo­typy, któ­rymi nie zamie­rzam się ogra­ni­czać.

Dwie notki bio­gra­ficzne Zuzanny Butryn. Jedna z jej pro­filu na Face­bo­oku: „Psy­cho­lożka, psy­cho­te­ra­peutka. Eks­pertka w pro­gra­mach tele­wi­zyj­nych i radio­wych. Ofe­ruję pomoc psy­cho­lo­giczną, tera­pię indy­wi­du­alną oraz par”.

Druga z maga­zynu Miu­mag.pl z listo­pada 2014 roku: „Tym razem na nasze pyta­nia odpo­wiada Zuza Butryn – modelka D’vision oraz fina­listka tego­rocz­nej edy­cji kon­kursu Miss Polo­nia, która dzięki połą­cze­niu kla­sycz­nych rysów z posą­gową syl­wetką zachwyca wyjąt­kowo kobiecą urodą. W branży pra­cuje od 2003 roku, jako nasto­latka pod­pi­sała kon­trakty z pary­skim i nowo­jor­skim oddzia­łem Next, a dzi­siaj reali­zuje głów­nie zle­ce­nia direct booking z Europy. Jej twarz poja­wiła się na kar­tach więk­szo­ści pol­skich maga­zy­nów modo­wych oraz w kam­pa­niach takich marek jak Wit­t­chen, Rese­rved czy Elixa”.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki