Zniszczona. Wydanie drugie poprawione - Monika Rępalska - ebook + audiobook + książka

Zniszczona. Wydanie drugie poprawione ebook i audiobook

Rępalska Monika

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Zostałam sprzedana przez własną matkę za narkotyki. W wieku siedemnastu lat stałam się dziwką. Przez kilka lat byłam sponiewierana, moje ciało było własnością facetów, którzy codziennie odwiedzali mój pokój. Mogłabym z tym żyć, gdyby nie moja młodsza siostra. Chciałam dla niej innego życia, dlatego postanowiłam uciec z tego piekła. Właśnie tak znalazłam się w San Diego, gdzie od nowa zaczęłam tworzyć swoją historię. Byłam zamknięta na każdego faceta, który się do mnie przystawiał, dopóki nie trafiłam na Maksa. On dotarł do mnie, burząc ten mur, który zbudowałam wokół siebie. Nauczył mnie, jak cieszyć się seksem, którego myślałam, że nigdy nie polubię. Niestety moja bańka mydlana musiała pęknąć, a dawne życie przypomniało o sobie.

 

Teraz stoję pod ścianą, muszę dokonać wyboru, który daje mi Marco. Decyzja jest prosta. On znowu wygrał.

 

Wznowienie bestsellerowej powieści od której zaczęła się kariera autorki!

 

 

Od brutalności po przesympatyczny romans, od dużej dawki śmiechu po dramat - to wszystko zgotuje nam autorka! Po przeczytaniu, zobaczyłam jak świetnie bawiła się ona moimi emocjami. „Zniszczona” zaskoczy was! Będziecie się śmiać i drżeć ze strachu - gwarantuję wam! – Agnieszka Rybska - blonderka

 

Łatwo jest zniszczyć i zgnoić człowieka. Odebrać mu godność i najlepsze lata. Wyrwać mu z rąk najcenniejsze, co posiada. Jednakże trudniej jest przywrócić takiej osobie wiarę w to, że kiedyś życie może jeszcze zmienić się na lepsze. ,,Zniszczona” to mocna, kontrowersyjna, pełna niespodzianek i dramatyzmu, wzruszająca, napawająca optymizmem i wypełniona miłością historia, dla której warto zarwać noc. Polecam! – Katarzyna Ewa Górka @katherine_the_bookworm

 

Czarna perełka wśród premier 2019 roku. Historia mroczna, czarująca i z pazurem. Młoda kobieta po przejściach, która szuka normalności. Czy pozwoli się zniszczyć? Ta historia zostawiła nas w ścianie łez, tylko po to byśmy znowu mogły znaleźć uśmiech. - Papierowe Księżniczki - Daria Słonopas, Kasia Filipowicz

 

"Zniszczona" to opowieść o przyjaźni, miłości, a przede wszystkim o sile kobiecości. Ta książka pokazuje jak wiele potrafimy poświęcić dla osób, które kochamy. - Agnieszka Nikczyńska Książki takie jak my

 

To mocna i szokująca powieść o odwadze, poświęceniu, zdradzie i niezłomnej walce o prawo do własnego szczęścia. Wstrząsa, wzrusza, mrozi krew w żyłach, a zarazem w przejmujący sposób pokazuje, że są w życiu rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. Zapewniam Was, jeszcze długo po skończonej lekturze będziecie wracać do niej myślami. - Krystyna Meszka Literacki świat Cyrysi

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 228

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 53 min

Lektor: Monika Repalska

Oceny
4,3 (1175 ocen)
669
255
160
71
20
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
EwaNowak2019

Nie polecam

Szkoda czasu
30
Iwona_1234567

Nie polecam

tragedia, to jakieś wypociny gimnazjalistki. bez polotu wątki się gubią ramy czasu poplecione. nie no nie..... miała 17 lat, gdy matka sprzedała ja do burdelu..... i dalej nie warto szkoda czasu
20
Mumfun3

Nie polecam

Książka,która miała ciekawy pomysł kompletnie nie wypaliła. dość powiedzieć że jako nałogowy mól książkowy, który każda wolną chwilę spędza czytając naprawdę szukałam wymówki żeby do niej nie zaglądać.. Nie potrafię zostawić rozpoczętej książki, czy podoba się czy nie zawsze doczytuje do końca. Ta zaś przeszła jak lekarstwo, wmusiłam ale niesmak pozostał.
21
karolina05987

Całkiem niezła

miała potencjał ale trochę za mało się działo
10
Marzenka1982

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00

Popularność




Tej autorki w Wydawnictwie WasPos

CYKL ANIOŁY CIEMNOŚCI

Anioły ciemności. Piekielna miłość #1

Anioły ciemności. Odnaleźć siebie #2

Anioły ciemności. Demony przeszłości #3

POZOSTAŁE POZYCJE

Przyjacielski układ

Kupidyn

Płonący lód. Gra pozorów (razem z AnaRose)

Świąteczny plan (opowiadanie webooku)

Senny koszmar

Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka

Copyright © by Monika Rępalska, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2023All rights reservedWszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja i korektaJustyna KarolakLidia Szarna

Redakcja IIKinga Szelest

Korekta IIAneta Krajewska

Zdjęcia na okładceDmitrii Kotin - pl.123rf.comoraz pxhere.com

Projekt, skład i łamanie oraz wersja elektronicznaAdam Buzek/[email protected]

Wydanie II – poprawione (elektroniczne)

ISBN 978-83-8290-333-1

Wydawnictwo WasPosWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

EPILOG

Podziękowania

Od autorki

Tatuś, to dla Ciebie.

Dziękuję za zaszczepienie we mnie miłości do czytania, dzięki Tobie zaczęłam także pisać.

Rozdział 1

Leżę otępiała pod jakimś spasionym i spoconym ciałem, wyłączam myśli w czasie, kiedy on wbija się we mnie raz za razem. Ten stary oblech sapie, jednocześnie szepcząc mi do ucha zboczone słówka. To niby ma mi pomóc? Ciekawe, w czym – w dojściu? Już dawno nie zaznałam tego uczucia. Nie oszukujmy się: wiem, że nigdy nie będzie mi dane poznać kogoś odpowiedniego, założyć rodzinę i dawać bliskim szczęście, którego sama nigdy niedostałam.

Myślę o czymkolwiek, byle tylko się rozproszyć i zignorować ból rodzący się w moim wnętrzu. Facet chyba ma problemy, gdyż męczy mnie tymi burzliwymi pchnięciami już od dwudziestu minut. Od czasu do czasu pociera moją łechtaczkę swoimi grubymi paluchami. Ponownie czuję szczypanie przebijające się przez moją zbroję, którą tworzę za każdym razem, kiedy mam klienta. Osobiście nazwałabym tych facetów skurwysynami. Facetów, którzy wykorzystują mnie jak szmacianą lalkę, by spełniać swoje zboczone, sadomasochistycznefantazje.

Chyba się znudził, bo teraz przechodzi do gryzienia i ssania moichsutków.

Boże, facet, ogarnij się – mówię sobie w myślach. – Nie jestem twoją matką, a z moich piersi nie wypłynie mleko. Najgorsi są ci, którzy nie wiedzą, jak zabrać się dorzeczy.

– Cukiereczku, zaraz dojdę. Jak ztobą?

W końcu zaczęła chyba działać viagra, bo dziadek po tym całym oraniu mojego kruchego ciała dobija do brzegu. Nie zostaje mi nic innego, jak zadowolenie klienta i powiedzenie mu, że oczywiście, tak mi dobrze, że też zarazdojdę.

– Jesteś niesamowity. – Zmuszam się do przejechania moimi paznokciami po jego obrzydliwie owłosionych plecach. Z praktyki wiem, że to działa na tych obleśnychtypów.

Czuję, jak się zbliża, więc czas zacząć przedstawienie. Trochę krzyczę niczym gwiazda pornosa, a facet zadowolony chrząka, dochodząc. Po wszystkim pada na mnie i wygląda na wniebowziętego, jakby wszedł na Mount Everest. Tak, dziadku, też się cieszę, że już po wszystkim. Po kilku minutach zbiera się i zostawia mi meganapiwek, obiecując, że jeszcze mnieodwiedzi.

Leżałam przed nim rozkraczona z czterdzieści minut, aż rozbolały mnie uda. W łazience ściągam z siebie narzucony na moje nagie obolałe ciało satynowy szlafrok i wchodzę pod prysznic. Dokładnie się szoruję, lecz piersi oraz wewnętrzne strony ud traktuję ulgowo. Jestem w tych miejscach zaczerwieniona – wystarczy, że lekko się dotknę, a już mam ochotę się popłakać. Po kąpieli na wrażliwe miejsca nakładam balsam, mój dyskomfort do jutra musiustąpić.

Owłosiony facet, który, tak się składa, jest znanym sędzią biorącym łapówki, był moim ostatnim klientem dziś. Odkąd tu jestem, a mija już piąty rok tego piekła, stałam się najbardziej zabieganą dziwką w tym burdelu. Gdy miałam siedemnaście lat wszystko zostało mi odebrane przez moją biologiczną matkę, która postanowiła sprzedać mnie za kilka dolców, aby wydać je na prochy, od których była uzależniona. Nie znałam ojca, a matka nie miała rodziny. Zostałam sama, bez jakiejkolwiek pomocy. Nikomu nie życzę takiego dzieciństwa, przez jakie przeszłam, a tym bardziej takiejmatki.

Jedyne, z czego się cieszę, to to, że dała mi młodszą siostrę. Jest ona moim słońcem, w tym ponurym miejscu, które daje mi siły na kolejny dzień. Gdyby nie ona, nie miałabym ochoty walczyć o następny oddech. Poddałabym się bez walki, by żyć nadzieją na normalne życie, o którym marzyłam dla niej i dla siebie. Niestety, musi przebywać ze mną w tym strasznym miejscu, które nie jest odpowiednie dla pięcioletniego dziecka, ale zdecydowanie lepsze to niż sierociniec. Kobieta, która dała nam życie – wolę używać tego sformułowania, niż nazywać ją matką – zmarła z przedawkowania. Przedtem udało mi się załatwić dokumentację, która uczyniła mnie prawnym opiekunem mojej przyrodniej siostry. Jestem szczęśliwa, ponieważ zdążyłam to zrobić jeszcze przed sprzedaniem mnie do tego przerażającegomiejsca.

Moje dziewictwo, które chciałam zachować dla tego jedynego, zostało mi odebrane przez szefa tego brudnego interesu. Miałam jakieś tam pojęcie, jak to bywa między kobietą a mężczyzną, ale nie byłam przygotowana na to, co mniespotkało.

Przed tym całym zdarzeniem cieszyłam się, że mam zaokrąglone ciało. Szczupłe długie nogi, krągłe biodra, za które mogą łapać faceci. Jędrny tyłek, gdyż codziennie biegałam, płaski, wyrzeźbiony brzuch oraz bujne piersi. Długie kręcone brązoworude włosy, pełne usta, twarz w kształcie serca i wielkie zielone oczy, okolone długimi, grubymi podkręconymi rzęsami. Cieszyłam się, że jestem ładna – dla młodej nieświadomej dziewczyny, za którą odwraca się każdy chłopak w szkole, jest to niesamowiteuczucie.

To było kiedyś, teraz jestem inną osobą, pozbawioną emocji, zobojętniałą kukiełką na to całe popieprzone otoczenie. Nic poza moją siostrą mnie nie rusza, dla niej jednej zrobiłabymwszystko.

Mój pierwszy raz był straszny, ten skurwiel brał mnie mocno, na kilkanaście przeróżnych sposobów, wchodził w miejsca, o których nigdy dotąd nie pomyślałam, że można pieprzyć. Stosował na mnie swoje zabawki, które raniły moje ciało, a najgorsze, że musiałam spełniać jego rozkazy. Po wszystkim nie byłam w stanie wstać z łóżka, zostawił mnie samą i bezbronną po nocnymmaratonie.

– Kochanie, jeszcze kilka rundek z moimi chłopakami, a będziesz moim najcenniejszymnabytkiem.

Ze strachem w oczach patrzyłam, jak śmieje siędiabolicznie.

– Już widzę mnożące się pieniądze za to boskie ciało. Twoje drzwi nie będą się zamykały, gdy umieszczę cię na naszej stronieinternetowej.

Błagałam, żeby już wyszedł i zostawił mniesamą.

– Jeszcze jedno – odwrócił się do mnie z ręką na klamce – jak będziesz się dobrze spisywała, to może umieszczę z tobą siostrę. Tylko rób to, co ci każę, a dogadamy sięskarbie.

Gdy już wyglądało na to, że wyszedł na dobre, wydałam z siebie syk i powoli podniosłam się z łóżka. Musiałam zmyć ten ohydny brud. Nawet nie patrzyłam na siebie, bałam się tego, co zobaczę. Byłam tylko wdzięczna, że nie rozerwał mnie na pół tym swoim ogromnymfiutem.

Zerknęłam za siebie, widziałam pełno krwi. Boże, ona byłamoja!

Zebrałam w sobie odwagę, po czym popatrzyłam na swoje ciało. Było całe posiniaczone, w niektórych miejscach obtarte, mocno zaczerwienione z kilkoma widocznymi pogryzieniami. Na moich nogach widniała zaschnięta krew, na sam jej widok o mało nie zemdlałam. Nie płakałam; już dawno zabrakło mi łez. Ten skurwiel odebrał mi moją niewinność, chcąc zrobić ze mniedziwkę.

Niech sobie myśli, że mu się to uda. Zawładnął moim ciałem, ale duszy mu nie oddam, poczekam, aż Liz podrośnie, i ucieknę jak najdalej od niego i tego chorego świata – pomyślałam.

Tak, to właśnie poprzysięgłam sobie pięć lat temu, teraz ten czasnadchodzi.

Odkąd Marco zaczął zbijać na mnie kupę szmalu, stałam się jego ulubioną dziewczynką, z której zdaniem się liczy. Po tych kilku latach mogę wybierać sobieklientów.

Moim celem jest zwabiać tych najbogatszych, nic innego się nie liczy, nie zwracam uwagi na wygląd. Podczas gdy faceci mnie posuwają, staram się wyłączać swój umysł, chociaż jedyna myśl, która zaprząta mi głowę, to to, kiedy przyjdzie odpowiedni czas naucieczkę.

***

– Nat, dlaczego muszę spakować wszystkie swojerzeczy?

Patrzę na moją małą siostrzyczkę, która siedzi teraz przed szafą i pakuje swojeubrania.

– Kochanie – klękam przy niej, zakładając jej blond włoski za ucho – już ci mówiłam, robimy sobie długą wycieczkę daleko stąd. – Macham ręką, nakreślając jej, jakdaleko.

– A zabieramy ze sobą ciocię Sue i Claire? – Liz podnosi na mnie swoje wielkie niebieskieoczy.

– Nie, Liz, jedziemy same. – Chwytam delikatnie jej kruche ramionka i odwracam ją twarzą do siebie. – Teraz, kochanie, posłuchaj mnie bardzo uważnie. Nikomu nie możemy powiedzieć, że gdzieś się wybieramy. Jasne? – Uśmiecham się, aby jej nieprzestraszyć.

Mała kiwagłówką.

– Jesteście gotowe? – woła z korytarzaSante.

Jest naszym kierowcą, co miesiąc wozi wszystkie dziewczyny Marca do lekarza na badaniakontrolne.

To chyba jedyny plus mojej brudnej roboty. Jesteśmy badane od góry do dołu na wszystkie możliwe choroby. Nigdy nie wiadomo, co przenoszą ci wszyscy kolesie przychodzący do nas na najlepszy w swoim popapranym życiu numerek. Dodatkowo dostajemy zastrzyki antykoncepcyjne albo inne zabezpieczenia, ta decyzja należy do każdej znas.

– Trzymaj, weź jeszczeto.

Patrzę na torbę, którą wręcza mi Sue. Claire stoi z boku z Liz narękach.

– Nie mogę tego przyjąć – protestuję, szybko oddając jejtorbę.

– Nie interesuje nas teraz twoja duma, to prezent od nas – wtrąca sięClaire.

Sue i Claire to moje najlepsze przyjaciółki, to one pomogły mi w tych najtrudniejszych chwilach, które tuprzeżyłam.

Każda z nas znalazła się w tym miejscu z różnychpowodów.

Claire chciała mieć szybki i łatwy dostęp do kasy, poza tym uwielbiaseks.

Sue zaś jest samotną matką. Kiedy jej rodzina dowiedziała się, że będzie miała dziecko, wyrzuciła ją z rodzinnego domu. Po niespełna roku mieszkania na ulicy dostała się tutaj. Jest wdzięczna Marcowi za możliwość urodzenia i wychowania syna u niego oraz zapewnienie dobrze płatnej pracy. Jej, tak samo jak Claire, nie przeszkadza takie życie, ja natomiast chcę czegoś innego, lepszego dla siebie, a tym bardziej dlaLiz.

– To naprawdę sporo kasy, jestem bardzo wdzięczna za waszą pomoc. – Czuję kłujące łzy pod powiekami, ale szybko mrugam i przeganiam je, aby się nie rozpłakać. To chyba pierwszy raz od kilku lat, kiedy wzruszyłam się do łez. – Jesteście pewne, że nie będziecie miały przeze mnieproblemów?

– Spoko, młoda. Jak coś, poradzimy sobie z wielkim złym Markiem. – Sue puszcza mi oczko, na co sięuśmiecham.

– Dobra, tochodźmy.

Biorę Liz od Claire. Udajemy się na dół, gdzie czekają już na nas innedziewczyny.

– Teraz jest odpowiedni moment – szepcze mi do ucha Sue. – Zamiast wyjść do łazienki, idźcie z Liz na zaplecze. Wszystko jest już przygotowane. Samochód będzie na was czekał przy kawiarni Drivers. Tutaj masz dokumenty, które będą wam potrzebne do rozpoczęcia nowegożycia.

Jezu, te dziewczyny są kochane. Pomogły mi we wszystkim, nareszcie będę mogła oddychać pełną piersią. Moje ciało będzie należało tylko do mnie, a Liz zazna w końcu szczęśliwegodzieciństwa.

Przytulam mocno te niesamowite dziewczyny, którym jestem ogromnie wdzięczna, chwytam Liz w ramiona i wybiegam wąskim korytarzem na zewnątrz do upragnionejwolności.

***

– Nat, ile jeszcze? – Liz podskakuje niecierpliwie wfotelu.

– Kochanie, już jesteśmy blisko – mówię, zerkając na nią co jakiśczas.

Jeździmy tak już od tygodnia, a ja nadal nie mam planu. Zatrzymywałyśmy się na noc w przydrożnych motelach, ale nie możemy ciągle żyć w ten sposób. W końcu muszę coś wybrać, nigdzie nie będzie dość daleko, aby na dobre uciec od Marca, ale gdzieś musimy się osiedlić. Już jakiś czas temu minęłam tabliczkę z napisem „San Diego”. Może tam się wybierzemy? Tak, to dobrypomysł.

– Liz – uśmiecham się do niej szeroko – nasz przystanek to SanDiego.

– Hura! – Moja mała słodka siostrzyczka klaszczepodekscytowana.

Podczas jazdy próbuję w jakiś sposób zająć uwagę Liz, śpiewamy piosenki, które lecą w radiu, opowiadam jej, jaki będziemy miały śliczny małydomek.

– Oczywiście, kochanie, będziesz miała własny pokój, a wokół łóżka będzie pełno przeróżnych lalek. Co ty na to? – pytam.

– Tak, tak! Już gouwielbiam.

Kocham widzieć uśmiech na tej rumianej dziecięcejbuźce.

– Cieszę się, kochanie. No dobra, wysiadamy, nadszedł czas, aby cośzjeść.

Parkuję przy krawężniku obok włoskiej restauracji. Z zewnątrz wygląda dość dobrze, chyba Liz nie będzie wybredna i coś zje. Biorę małą za rękę, zamykam samochód i wchodzimy dośrodka.

Otwieram drzwi, a melodyjny dzwonek umocowany przy wejściu sygnalizuje o kolejnym przybyłym gościu. Liz rozgląda się dookoła, jej błyszczące, ciekawe oczka chłoną wszystko. W tym całym zgiełku udaje mi się znaleźć dla nas wolny stolik. Ciągnę siostrę za rękę w jedyny wolny kąt restauracji. W chwili, gdy udaje nam się usiąść, podchodzi do nas młoda dziewczyna. Na moje oko ma szesnaście lat, jest śliczna. Ma oliwkową cerę, duże czekoladowe oczy, długie kręcone, czarne włosy. Kiedy się uśmiecha do Liz, zauważam równe śnieżnobiałe zęby. Na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo sympatyczna. Życie nauczyło mnie jednak nie ufać tak łatwo ludziom, a przede wszystkim takim słodkim jak ta dziewczyna. Od razu przypomina mi się Marco: gdyby ją zauważył, chciałby ją mieć u siebie. Stop!

Nakazuję sobie dość myślenia o tym sadyście. Już jesteśmy bezpieczne, a Marco nie dorwie tejdziewczyny.

– Cześć, jestem Laura – szczebiocze dziewczyna i wyciąga do nas karty dań. – Proszę, to dla was. Jak się zdecydujecie, na co macie ochotę, wystarczy zawołać. – Błyska swoim kolejnym uśmiechem. – A może już chcecie coś zamówić? – dopytujesię.

– Musimy się jeszcze zastanowić – odpowiadam.

– Pewnie. – Puszcza oczko do Liz, odwraca się na pięcie i podchodzi do innegostolika.

Zerkam na menu, czytam małej, żeby sobie cośwybrała.

– I jak, co chcesz? – Patrzę na Liz zzakarty.

– Naleśniki z czekoladą. – Już widzę, jak sięoblizuje.

– Mówisz i masz, kochanie. – Uśmiecham się doniej.

Odkładam menu, podnoszę rękę, aby zawołać kelnerkę. Zamiast młodej dziewczyny podchodzi starsza pani. Kobieta jest przy kości, patrzy na nas ciepłymi oczami, a na pomarszczonej twarzy pojawia się szczery uśmiech. Grube włosy przyprószone siwizną ułożyła w kok na czubku głowy. Podnosi rękę nad swoją głowę i wyjmuje ołówek zkoka.

– Słucham, cukiereczku, co podać? – zwraca się doLiz.

Mała wcale nie jest wstydliwa, recytuje swoje zamówienie zpamięci.

Starsza pani zapisuje wszystko w swoim małym notesie, a później zwraca się do mnie z tym samympytaniem.

– Poproszę jajecznicę z bekonem, do tego jedną grahamkę i czarną mocnąkawę.

Muszę naładować się kofeiną, aby mieć siły na znalezienie nam lokum na dzisiejsząnoc.

– Z daleka jesteście? Nie kojarzę waszych ślicznychbuziek.

Próbuje nas zagadać, a moje ciało natychmiastsztywnieje.

Zanim zdążę udzielić informacji, Liz mówi zamnie.

– Nat zabrała nas nawycieczkę.

Szybko podnoszę wzrok na Liz. Ona wydaje się zadowolona, że podzieliła się tą wiadomością ze starsząpanią.

– Macie gdziespać?

Zaskakuje mnie tympytaniem.

– Przepraszam, ale nie rozumiem – mówię nieco za ostro, ale kobieta patrzy na mnie niewzruszona moimwybuchem.

Chyba nie uważa, że moje życie to nie jej sprawa. Przyszłyśmy zjeść, a nie dzielić się swoją historią z całkiem obcąosobą.

– Kochanie, widzę, że z czymś się borykasz – mówikobieta.

Co?! – wybucha w mojejgłowie.

– Jeżeli potrzebujesz pomocy – zerka na Liz – domu albo pracy, chętnie cośzaoferuję.

Zamurowuje mnie. Skąd ona niby wie, że potrzebujemy tegowszystkiego?

Muszę pomyśleć, dlatego teraz odpowiadamlakonicznie.

– Dziękuję za propozycję, ale teraz chciałybyśmy dostać nasze zamówienie. – Patrzę jej prosto w oczy, nie chcąc okazać strachu, że tak szybko mnierozpracowała.

– Za chwilkę przyślę do was moją wnuczkę z jedzeniem. – Głaszcze Liz po jej blond główce, jeszcze raz zerka na mnie, po czymodchodzi.

Po chwili zjawia się jej wnuczka z naszym zamówieniem. Jest to ta sama śliczna dziewczyna, która podeszła napoczątku.

– Proszę bardzo, to dla małej, a to dla ciebie. – Stawia przed nami pachnące domowym jedzeniem talerze. – Babcia pewnie już zdążyła was pomęczyć? – dopytuje sięnastolatka.

– Tak – przyznajęszczerze.

Jej babcia przeprowadziła swoje prywatne dochodzenie, jeżeli chodzi o nasządwójkę.

Dziewczyna zostawia nas same, kiedy tylko zabieramy się dojedzenia.

Liz po kilku gryzach swojego naleśnika ma buzię upaćkaną czekoladą. Ja pałaszuję przepyszną jajecznicę, aż mi się uszy trzęsą. W międzyczasie zastanawiam się, czy nie zgodzić się na propozycję tej szalonej starszej pani. Miałabym od razu pracę i dom. Wszystko, czego akurat teraz potrzebuję. Po przeanalizowaniu całej tej sytuacji jestem chyba gotowa podjąć toryzyko.

Kiedy kończymy swój posiłek, znów podchodzi do nas właścicielka. Już z daleka widzę, jak jej oczy się uśmiechają. Kim ona jest? Wiedźmą? Wygląda tak, jakby wiedziała, że chcę się zgodzić na jej wcześniejsząpropozycję.

– I jak ci smakowało, kochanie? – zwraca się doLiz.

– Pycha! – wykrzykuje zadowolona, na co kobieta obdarza ją miłymuśmiechem.

– Bardzo się cieszę. Takie pyszności robię cały czas dla moich wnuków, dlatego wiedziałam, że dodatkowa czekolada może cięuszczęśliwić.

A to spryciara, już zjednała sobieLiz.

– I jak? Przemyślałaś moją propozycję? – Przechyla głowę, świdrując mnie swoimi oczami podobnymi downuczki.

– A może pani powiedzieć coś więcej o mieszkaniu i pracy, którą miałabym wykonywać? – pytam, bo muszę wiedzieć, o czym mówimy. Nie mogę wpakować się z Liz w jakieś kłopoty, dopiero od jednychuciekłam.

Kobieta siada pomiędzy mną a Liz imówi:

– Mam do wynajęcia mieszkanie nad restauracją. Razem z mężem mieszkamy dom dalej, więc góra stoi pusta już od jakiegoś czasu. I tak mieliśmy ją wynająć, a teraz nadarza się okazja. Jeżeli chodzi o pracę, to niedługo zaczyna się szkoła, a moja wnuczka wraca do niej za tydzień. Dlatego potrzebuję kogoś do pomocy przy kelnerowaniu, pasuje ci to? – pyta.

Zerkam na Liz, a ona tozauważa.

– Jeżeli martwisz się o tę śliczną małą kruszynkę, to bez obawy, może z tobą przesiadywać w restauracji albo z nami w kuchni. Na pewno nie będzie przeszkadzała, już od dawna nie miałam do czynienia z takimi małymi dziećmi. Moi wnukowie jakoś nie śpieszą się do żeniaczki. Jak masz na imię, kochanie? – kieruje pytanie doLiz.

– Liz, a to moja siostraNat.

Boże, kocham jak mój aniołek sięuśmiecha.

Jest wtedy taka beztroska, właśnie tego od zawsze dla niejchciałam.

– Pięknie. – Kobieta po raz kolejny głaszcze Liz po głowie. – Tojak?

Wiercę się na krześle, zerkam na Liz. Co ja mam teraz zrobić? Myśl, Nat, szybko.

– Liz, kochanie, chciałabyś tutajzamieszkać?

Niech ona zdecyduje, wtedy nie będę czuła się wina, że podjęłam decyzję na własną rękę. To też jest jej nowe życie. Liz rozgląda się dookoła, po chwili zabieragłos.

– A będę miała własny pokój, jakobiecałaś?

Uśmiecham się, kiedy tomówi.

– Oczywiście, tam jest dużo miejsca, zaraz możemy wszystko obejrzeć, jeśli chcesz. – Kobieta ubiega mnie przed odpowiedzeniem na pytanieLiz.

– Okej, to chodźmy. – Mała zeskakuje z krzesła, bierze mnie za rękę i ciągnie za kobietą, która idzie przednami.

Przechodzimy obok baru i kierujemy się w głąb korytarza. Liz podskakuje, machając naszymi złączonymi rękami. Ja zaś rozglądam się wszędzie; mijamy kuchnię, wchodzimy po masywnych drewnianych schodach. Zatrzymujemy się przed drzwiami, kiedy kobieta jeotwiera.

– Proszę, możecie się spokojnie rozejrzeć. – Gestem zaprasza nas do środkapomieszczenia.

Z przedsionka przechodzimy od razu do ogromnego salonu. Jestem zaskoczona, gdyż jest on nowocześnie urządzony, niczego tu nie brakuje. Na środku znajduje się wielka beżowa kanapa, przed nią stoi szklany stolik. Na ścianie wisi pięćdziesięciocalowy telewizor, a przez ogromne okna wpada dużo światła dziennego, co nadaje przytulności wnętrzu. Liz biega po mieszkaniu i zagląda przez każdą parę znajdujących się tudrzwi.

– Spokojnie, urwisie – upominamją.

Sama udaję się do przestronnej kuchni, która jest dobrze wyposażona, w rogu stoi stół jadalniany mieszczący sześcioosobową rodzinę. Wow! Jak na razie to miejsce robi wrażenie, zastanawiam się, ile może kosztować, a tym samym zadaję sobie pytanie, czy będzie mnie na nie stać. Moje fundusze powoli maleją, a nie chcę wydać wszystkiego odrazu.

– Nat, ja zaklepuję sobie ten śliczny pokój! – wołaLiz.

Idę za jej głosem, zauważam ją, jak skacze po wielkim łóżku. Jej oczy błyszczą radością, odwracam się i widzę starszą panią z uśmiechem na ustach, kiedy patrzy na moją szczęśliwą siostrzyczkę. Swoim wyglądem przypomina mi teraz babcię, której nigdy nie miałam. Widać, że cieszy się szczęściemLiz.

– No, kochanie, widzę, że nasz mały skarb już znalazł swoje miejsce, idź zobaczyćswoje.

Wypycha mnie za drzwi, zmuszając do dalszegozwiedzania.

Otwieram drzwi naprzeciwko pokoju Liz i staję zamurowana. Ta sypialnia jest wielka jak każde pomieszczenie w tym mieszkaniu. W końcu będę miała przestrzeń tylko dla siebie, zero facetów dobijających się do moich drzwi o każdej porze dnia i nocy. Podchodzę do łóżka, dotykam miękkiego, pachnącego kwiataminakrycia.

– Podoba się? – Wzdrygam się, kiedy słyszę za sobą delikatny głoskobiety.

Powoli odwracam się twarzą doniej.

– Tutaj jest pięknie, ile kosztuje wynajem? Oczywiście, jeśli się zgodzimy tutaj zostać. – Nie mogę jej pokazać, że mizależy.

– O tym pogadamy później, przy herbacie. A teraz zostało ci jeszcze ostatniepomieszczenie.

Ten jej uśmiech zaczyna na mnie oddziaływać. Sama orientuję się, że chcę się do niej uśmiechnąć, ale tego nie robię. Otwieram kolejne drzwi i wchodzę do łazienki, która jest wspaniała. Znajdują się tutaj prysznic, narożna wanna, pralka i wiele innych łazienkowych dupereli. Oddycham głęboko, dobra, teraz czas pogadać ocenie.

– Tak, chcę ciasto bananowe! – Słyszę radosny piskLiz.

Teraz już nie mam wątpliwości, że podejmuję dobrą decyzję. A ta kobieta to anioł, który spadł nam z nieba. Nasze życie już zaczyna się zmieniać, a co przyniesie jutro, jeszcze się okaże. Pozwalam sobie na mały uśmiech, kierując się do salonu, gdzie słyszę śmiech Liz i starszejpani.

Rozdział 2

Nat, wstawaj! – Dziecięcy głosik Liz przebija się przez mójsen.

– Babcia mówiła wczoraj, że mam przyjść rano na moje ukochanenaleśniki.

Kiedy otwieram powoli oczy, widzę wielkie niebieskie ślepka tryskające szczęściem oraz szeroki szczerbaty uśmiech. Tydzień temu Liz wypadła jedynka, oczywiście schowałyśmy ząb, żeby wróżka zębuszka przyniosła jej następnego dnia prezent. Jak mała spała, wsadziłam jej pod poduszkę wymarzoną lalkę Barbie kupioną dwa dni wcześniej. Teraz, jak patrzę na jej rumianą buźkę z tą szczeliną między zębami, czuję ciepło w sercu. Ona jest taka kochana. Broniłam ją przed tym całym okrucieństwem tego przeklętego świata, w którym skazana była żyć, dlatego jest tak ufna i otwarta na każdego. Nie dopuszczałam do tego, aby była ze mną w czasie mojej pracy. Marco na moją prośbę wynajmował dla niej opiekunkę. Do tej pory zastanawiam się, czy był dla niej dobry, bo poczuł do niej sympatię, czy szykował ją do pracy u siebie, kiedy tylko podrosłaby na tyle, aby mógł wprowadzić ją w ten choryświat.

– No, Nat, bo wszystko mizjedzą.

Otrząsam się ze swoich rozmyślań, kiedy czuję, że Liz szarpie mnie zaramię.

– Kim są ci wszyscy? – Uśmiecham się do niej, łapię ją w ramiona, kładę na łóżko i łaskoczę, aż krzyczy, że ma dość. – Dobrze, to idź wziąć prysznic, umyj ząbki, wyszczotkuj włosy i ubierz się. Ja w tym czasie zrobię to samo. – Wstaję z łóżka, podnoszę ręce nad głową, rozciągając swoje spięte ciało. – A później zejdziemy na śniadanie. Co ty nato?

– Hura, jużbiegnę!

Po okrzyku zadowolenia Liz biegnie do siebie, a ja człapię do szafki i biorę swoje ubrania. Kiedy jesteśmy już gotowe, łapię małą rączkę Liz w swoją dłoń i schodzimy na dół. Ester, bo tak ma na imię starsza pani, powiedziała, że mogę przychodzić pomagać jej w restauracji, kiedy będę chciała. W momencie, gdy zaczynałam protestować, zbywała mnie machnięciem ręki. Dodała, że o strój nie muszę się martwić, mam się ubierać tak, aby było mi wygodnie, a fartuszek to tylko dodatek. Oczywiście po wczorajszej rozmowie kazała mówić do siebie „babciu”, grożąc, że jeśli się nie dostosuję, nie dostanę deseru po obiedzie. Jak tylko wypowiedziała te słowa ze śmiertelną powagą na twarzy, nie było mowy, żebym się nie roześmiała. Po jej groźbie utrzymuję swoje zdanie: ta kobieta jest szalona, ale zaczynam to w niejlubić.

– Babciu, jesteśmy! – krzyczy Liz, puszczając moją rękę, i w podskokach wbiega do kuchni, która tętniżyciem.

Zaglądam przez drzwi, w środku jest kilka osób, a te unoszące sięzapachy…

Jejku, dawno nie jadłam domowego jedzenia, a na dodatek tak dobrego, którego miałam okazję wczoraj skosztować. Przy kuchence kręci się dwóch mężczyzn, na moje oko mają góra po trzydzieści lat. Obaj, tak samo jak właścicielka, wyglądają na Włochów. Na tle ich oliwkowej cery, moja bladość rzuca się w oczy. Rozglądam się wokół i natrafiam na niebieskie oczy kolejnej osoby, tym razem młodej kobiety. Ma śliczną twarz z soczystymi ustami, które układają się w uśmiech na mój widok, ukazując równe bielutkiezęby.

– Ty pewnie jesteśNat?

Patrzę, jak wyciąga do mnie rękę. Nie zostaje mi nic innego, jak się z niąprzywitać.

– Cześć – mówię nieśmiało, przy okazji rozglądając się zaLiz.

– Babcia Ester mówiła, że będę miała od dziś pomoc. Cieszę się z tego niezmiernie. – Wygląda naprawdę sympatycznie, kiedy cały czas tak się do mnie uśmiecha. – A tak przy okazji: jestemElena.

– Bardzo mi miło cię poznać, Eleno. Nie widziałaś przypadkiem małej blondyneczki? – pytam, bo zaczynam się o nią martwić. – Biegła w tym kierunku przedchwilą.

Jesteśmy w zupełnie nowym miejscu, przez jakiś czas nie chcę spuszczać jej zoczu.

– Chodzi ci o Liz? – pyta.

Troszeczkę dziwę się, że już ją poznała. Przecież dzisiaj widziała ją pierwszy raz, i to, jak sądzę, dosłownie przezmoment.

– Patrząc po twojej minie, wnioskuję, że zastanawiasz się, skąd wiem o małej. Możewytłumaczę.

Oczywiście babcia Ester każdego już poinformowała o naszejdwójce.

Jak się okazuje, Ester uprzedziła wszystkich, jak mamy być traktowane, a w szczególności Liz. Po poznaniu całej ekipy zabieram się do pracy. Leo i Greg, bo tak mają na imię ci dwaj przesympatyczni faceci, tłumaczą mi, jak mam wczytywać zamówienia, aby mogli to wszystko później dla mnie przygotować. Kurczę, Elena to dopiero rozgadana i zwariowana dziewczyna. Pokazuje mi restaurację, wyjaśnia, co i jak, tak jak wcześniejchłopaki.

Po południu poznaję kolejnych ludzi. Jednym z nich jest cichy, dobrze zbudowany barman Jack. Chłopak wita mnie z dystansem, lecz kiedy tylko się odwracam, za każdym razem czuję na sobie jego przeszywający wzrok. Co prawda nie obawiam się Jacka, ale również bacznie go obserwuję, kiedy nie patrzy. Eliot to drugi barman. Ten człowiek chyba ma ADHD, wszędzie go pełno, ma tyle energii, pewnie za siebie i kolegę. Poza tym jest zabójczo przystojny, jak pozostali męscy członkowie ekipy. Taaa… Eliot na samym początku mnie czaruje, a jak się okazuje, że to na mnie nie działa, włącza mu się przyjacielska gadka. W ciągu ośmiu godzin pracy zdążam poznać całe jego życie. A także usłyszeć przechwałki o liczbie dziewczyn, które miał. Nie chcę chłopaka dołować, że nacięcia na jego ramie łóżka nigdy nie dorównają mojemustażowi.

Przez cały dzień pracuje mi się znakomicie, jeszcze w szkole uwielbiałam się uczyć, poznawać nowe rzeczy. Tutaj mogę robić coś innego niż rozkładanie nóg. Liz kilka razy pokazuje mi się na sali, informując, że nic jej nie jest. Cały czas chodzi za Ester, która z kolei nie spuszcza jej z oka, spełniając wszystkie jejzachcianki.

Kiedy zbliża się godzina obiadowa, poznaję właściciela, pana Luisa. Oczywiście nie ma mowy, abyśmy z Liz mówiły na niego inaczej, niż „dziadku”.

***

– Cześć, piękna, co masz do zaoferowania? Może siebie? – zaczepia mnie jakiś małolat, nie spuszczając wzroku z moichpiersi.

Liz z babcią Ester poszły już na górę, a ja pomagam chłopakom przy barze. Zegar dawno wybił jedenastą wieczorem, restauracja zmieniła się teraz w bar. Do szóstej po południu serwowaliśmy jeszcze późne obiady, a już od ósmej, kiedy zaczyna schodzić się młodzież, bar ożywa. Jako że chcę się jak najszybciej odwdzięczyć Ester i Luisowi za pomoc, postanawiam jeszcze zasuwać po nocy i pomagać Jackowi i Eliotowi zabarem.

– Koleś, uważaj, jak się odzywasz, bo wylecisz stąd, nawet tego nie zauważając – warczy na niegoJack.

Nie sądziłam, że z powodu śmiesznej odzywki stanie w mojej obronie. Jest mi bardzo miło, ale nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś mnie broni. Kiedy byłam w burdelu, każdy facet mógł robić ze mną, co chciał, a tym samym brać mnie na każdy możliwy sposób, jaki tylko sobie zażyczył. Zaczepka tego podpitego dupka trochę mrozi mnie w miejscu, ale jest to dosłownie sekunda. Gdyby nie interwencja mojego nowego kumpla, to sama bym sobieporadziła.

– Spoko, nie chcę problemów. Próbowałem tylko zgadać. – Chłopak podnosi ręce w geściepoddania.

– Lepiej się, kurwa, naucz odzywać do kobiety, zanim coś powiesz. Wtedy nie będziesz musiał przepraszać. – Jack srogo patrzy namałolata.

Ten chyba się go przestraszył, natychmiast mnie przeprasza, po czym szybko się wycofuje. Odprowadzam go jeszcze sekundę wzrokiem, patrzę, jak siada przy stoliku, mówi coś do swoich kumpli, machając przy tym rękami w nasząstronę.

– Dziękuję za pomoc, ale dałabym sobie radę. – Odwracam się doJacka.

Teraz tylko pochmurnie na mnie patrzy, kiwa głową i wraca do swojej pracy. Nie potrafię go rozgryźć. Patrzy na mnie, jakby od samego początku mnie nie trawił, a przecież nic mu nie zrobiłam. Później staje w mojej obronie, a na koniec, gdy mu dziękuję, odchodzi, nic już więcej niemówiąc.

– Jak tam mała? – pyta Eliot, kładąc swoje ramię na moimbarku.

– Na pewno jest więcej roboty wieczorami, ale mnie to nie przeszkadza. Tylko mogłoby być mniej napalonych chłopaków – mówię, co wywołuje u niego histerycznyśmiech.

– Czy ty widziałaś się ostatnio wlustrze?

Wiem, jak wyglądam. Codziennie rano i wieczorem przeglądam się wnim.

Przez mój wygląd między innymi stałam się gorącym towarem uMarca.

Mam wielkie zielone oczy, Ester powiedziała wczoraj, że są niespotykane. Pulchne usta, za które Elena podobno oddałaby życie. Długie zgrabne nogi, odstający tyłek, z którego rano śmiał się Eliot, kiedy przepychałam się pomiędzy stolikami i wywaliłam serwetki. Zapomniałabym o moich wydatnych piersiach, które przy mojej kruchej budowie ciała robią wrażenie. Każdy koleś, który podchodzi do baru, patrzy najpierw na nie, a dopiero później zaszczyca spojrzeniem mojątwarz.

– To niby ma być twoja odpowiedź? Dzięki, El, bo sama nigdy bym się tego nie domyśliła – mówięsarkastycznie.

– Chodziło mi o to, że jesteś gorącą laską, nic dziwnego, że faceci strzelają w twoim kierunku oczami. – Taaa, po raz kolejny liczy sięwygląd.

– Dobra, kumam. Bierzmy się lepiej do robienia drinków, bo Jack sam nie da rady. – Tym sposobem przerywam tęrozmowę.

Jest trzecia nad ranem, chłopaki wygoniły mnie już na górę. Powiedzieli, że sami dadzą sobie radę ze sprzątaniem. Rano podobno przychodzi druga zmiana, pewnie poznam kolejnych członkówekipy.

Po cichu skradam się do sypialni, żeby przypadkiem nie obudzićLiz.

Zaglądając do jej pokoju, zauważam najpierw leżącą na łóżku Ester, a dopiero później wtulone w nią małe ciałko Liz. Obie przykryte kocem, pomiędzy nimi leżą nowelalki.

Po południu Liz z Ester i Luisem poszli na spacer. Jak przyszli, okazało się, że nie mogli tak po prostu przejść obok sklepu dziecięcego, dlatego mamy w domu nowe zabawki. Traktują moją siostrę jak wnuczkę, co rozgrzewa moje serce. Relacja, która się między nimi narodziła, daje jej poczucie rodzinnego szczęścia i bezpieczeństwa, które od tak dawna pragnęłam jejzapewnić.

Podchodzę do nich i nachylam się nad Liz. Delikatnie, aby jej nie obudzić, odgarniam włoski z twarzy i składam delikatny całus na jej czole. Prostując się, zerkam jeszcze raz, aby zapamiętać ten słodki obrazek, po czym kieruję się do własnej sypialni. Leżę i patrzę w sufit, nie mogąc jeszcze zasnąć, cały czas zastanawiając się, jak udało mi się trafić na tak dobrych ludzi. Nie wiem, jak można być dla kogoś takim miłym, nawet go nie znając. W tej restauracji znalazłyśmy się przypadkowo, a wystarczyło kilka dni, żebym już nigdy nie chciała się stądruszać.

Rozdział 3

Kolejne dni wyglądają podobnie. Rano schodzimy z Liz na śniadanie, obowiązkowo muszą być dla niej naleśniki z polewą czekoladową – szczerze podziwiam ją, że do tej pory jej się jeszcze nie znudziły. Ja wypijam mocną czarną kawę, aby mieć energię na cały dzień. Kiedy posiłek dobiega końca, Ester zabiera małą do siebie, abym nie musiała się o nią martwić. Po dwóch miesiącach w końcu zaczęłam ufać swojej nowej rodzinie, Elena i Rose stały się moimi prawdziwymiprzyjaciółkami.

Rose poznałam trzeciego dnia mojego pobytu w San Diego. Jest dziewczyną z nocnej zmiany, a ja w czasie jej nieobecności pomagałam chłopakom w barze. Co prawda nie opowiadam im o sobie, a jeśli takowa sytuacja się zdarza, są to zmyślone przeze mnie historyjki. Ester nie daje się na to nabrać, od samego początku wiedziałam, że jest mądrą kobietą, której nie można oszukać. Kiedy tylko zaczyna swoje dochodzenie, staram się szybko zmieniać temat albo nic nie mówię. Wtedy patrzy na mnie wnikliwie, jakby w ten sposób mogła mnie przejrzeć. Po kilku nieudanych próbach zmuszenia mnie do rozmowy odpuszcza. Całe swoje zainteresowanie przenosi naLiz.

– To co, laska, idziemy jutro do tego salonu odnowy? – Elena zachodzi mnie od tyłu z pustą tacą, którą trzyma podpachą.

– I co tam będziemy robiły? – pytam. Nie kręcą mnie takierzeczy.

– Jak to co? Kochana, manicure, pedicure, depilacja, masaż, włosy, maseczki, mam wymieniać dalej?! – krzyczy zza baruRose.

Taaa, to było subtelne z jej strony, teraz El skupia całą swoją uwagę nanas.

– Hej, mogę wam pomóc? – Szczerzy się donas.

– Niby w czym? – Elena podnosi na niego swoją wyregulowanąbrew.

– Mogę was wymasować, ale jeden warunek – unosi palec, skupiając na sobie naszą uwagę – musicie byćnagie.

Po tych słowach dostaje od Rose po głowie ścierką, którą przed chwilą polerowałaszklanki.

– Chyba w twoich snach – burczyElena.

– Kochanie, ja już mam o tobie wspaniałe sny, może chcesz, żeby stały sięrzeczywistością?

Kolejny raz obrywa, ale tym razem odJacka.

– Aua! Co ja takiego powiedziałem? – Masuje się pogłowie.

– Po pierwsze i najważniejsze, wiesz, że jest to moja siostra, a po drugie, inne słownictwo dokobiet.

Szczęka mi opada na te słowa. Pracuję tu już od jakiegoś czasu i nikt nie raczył mnie poinformować, że oni są spokrewnieni. Nawet tego po nich niewidać.

– To wy jesteście rodzeństwem? – Odwracam się do mojej przyjaciółki, mam szok wypisany na twarzy. – Dlaczego nikt mi tego niepowiedział?

– Nie pytałaś – odzywa sięJack.

Po niecałym miesiącu zaczął mnie traktować jak członka ekipy, co prawda rzadko się odzywa, ale to już i tak duży postęp. Teraz można powiedzieć, że mamy relację kumpelską, choć zachowujemy cały czas pewien dystans między sobą. Jest cichy, ale pomimo tego wydaje mi się, że wie o mnie dużo więcej, niż chciałabym, abywiedział.

– Bardzo śmieszne. – Robię obrażoną minę, z czego wszyscy zaczynają sięśmiać.

– To jak z tym wyjściem? – dopytuje sięElena.

– Zgoda. Tylko pamiętajcie, jak czegoś nie będę chciała zrobić, nie zmuszacie mnie do tego – zastrzegam, grożąc impalcem.

– Jasne – odpowiada szybkoElena.

Coś czuję, że te dwie jutro nie dadzą mi świętegospokoju.

***

– Czy teraz, jak już mam na sobie tę mazistą zieloną papkę, powiecie mi, o czym tak między sobą szepczecie? Jesteście tak podekscytowane, czuję, że cośkombinujecie.

Mam za sobą już całe to paznokciowe wariactwo. Teraz leżymy w maseczkach upiększających rozpłaszczone należankach.

Na co to komu? – zastanawiamsię.

– I jak? Mówimy jej teraz? Z tą breją na twarzy i tak nie uciekniedaleko.

Dziewczyny rozmawiają między sobą, jakby mnie nie było. Wiedziałam, że coś się szykuje. Niby po co by mnie tak namawiały na to wyjście dospa?

– Dobra, ale obiecaj, że się na nas nie pogniewasz – mówiElena.

– Właściwie to chcemy dla ciebie jak najlepiej – dorzuca swoje trzy groszeRose.

– Co wy dwie znowu wymyśliłyście?! – podnoszę głos o oktawęwyżej.

Rety, odkąd pojawiłam się w Dolce – nawiasem mówiąc, tak nazywa się restauracja, w której pracuję – te dziewczyny cały czas próbują znaleźć mi faceta. Nie przyjmują do wiadomości, że mam dość relacji damsko-męskich. Musiałam wymyślić historię o tym, że dochodzę teraz do siebie po toksycznym związku i obecnie nie w głowie miamory.

– Na weekend zjeżdża się rodzina nonny1.

Liz wspominała mi wczoraj coś o tym, że Ester będzie miała za dwa dniurodziny.

– Dobrze, ale jaki to ma związek ze mną? – pytam ze zmarszczonymi brwiami, bo już się w tym wszystkimpogubiłam.

– Chodzi o to, że babcia Ester ma samych przystojnych wnuków, którzy ją terazodwiedzą.

I nagle wszystko staje sięjasne.

– Więc planujecie zrobić na nich piorunujące wrażenie w sobotę? – Odwracam się, posyłając przy tym wszystko wiedzącyuśmiech.

Zaczynają mówić jedna przez drugą, przy okazji uroczo się rumieniąc. Coraz bardziej jestem ciekawa tej całej imprezy urodzinowej. Nie należę jednak do rodziny, więc muszę wymyślić jakąś wycieczkę dla siebie i Liz tego dnia. Na pewno Ester będzie chciała nas zaprosić, lecz nie mamy prawa uczestniczyć w tego typu rodzinnychimprezach.

***

Pół dnia spędziłyśmy na tych całych zabiegach, aby wyglądać jak bóstwa. Dziewczyny przekonały mnie albo raczej zmusiły – to chyba lepsze określenie – żebym podcięła włosy i zmieniła kolor. Wcześniej moje kosmyki sięgały mi do pasa i były bez blasku. Teraz zostały mocno wycieniowane, ledwo dosięgają łopatek i mienią się złocistymi refleksami. Muszę przyznać, że podobam się samasobie.

Dlatego kiedy wchodzę do restauracji, każdy przerywa swoją pracę i patrzy na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Zaczynam się trochę niepokoić. Czyżbym źle wyglądała? A może tak radykalna zmiana wcale nie była dobrympomysłem?

– Nat, wyglądasz przepięknie. – Liz pobiega do mnie z wyciągniętymi rączkami, chcąc dotknąć moichwłosów.

– Podoba ci się? – pytam, kucając, żeby mogła pobawić się moją nowąfryzurą.

– Laska, teraz faceci będę ustawiać się do ciebie w kolejce – mówi zza baruEl.

– Uważaj na język, nadal jest tutaj Liz – poucza go jak zwykleJack.

Eliot w geście przeprosin unosi ręce, ale nie byłby sobą, gdyby nie puścił mi oczka. Najwidoczniej moje obawy związane ze zmianą wyglądu były niepotrzebne, ponieważ, jak widać, każdego zauroczyła nowa Nat, co jest miłymuczuciem.

***

Dzisiaj mam wolne, więc wykorzystuję ten czas na zabawę z siostrą. Właśnie wygłupiamy się na łóżku Liz, kiedy słyszę dzwonek dodrzwi.

– Cześć, kochanie, przyszłam zobaczyć twoją nową fryzurę, każdy tam na dole zachwyca się twoją przemianą – odzywa się Ester, gdy otwieram drzwi i wpuszczam ją dośrodka.

– Nonna, widziałaś, jak wygląda Nat? – Liz wybiega ze swojego pokoju i od razu rzuca się w ramionaEster.

– Nie miałam okazji, dlatego teraz wpadłam na chwilkę. – Całuje ją w czubek blond głowy. – Wyglądasz ślicznie, spodobasz się moim chłopakom wweekend.

– A ja? – dopytuje sięLiz.

– Oczywiście, ty, kochanie, jesteś najładniejszą dziewczynką, jakąznam.

Na słowa Ester siostra pokazuje swój szczerbatyuśmiech.

– Właśnie, jeżeli chodzi o weekend, dziewczyny wspomniały mi o waszym zjeździe rodzinnym i postanowiłam pojechać gdzieś z małą, żeby nieprzeszkadzać.

Liz niezainteresowana rozmową zostawia nas same i idzie do salonu oglądać jedną z ulubionychbajek.

– Nawet nie chcę słyszeć o tym, że nie będzie was na moichurodzinach!

Oho, znam ten wyraz twarzy, a jej kategoryczny głos mówi miwszystko.

Nat, zapomnij o swoich planach – dodaję sobie wmyślach.

– To nie jest na miejscu, żebym z Liz pchała się w twojąrodzinę…

– Przestań, dzieciaku, gadać głupoty – prycha, przerywając mi. – Jesteście dla mnie z Liz jak wnuczki, więc w sobotę widzę was obie o siódmej na dole w restauracji. Daleko nie macie, tylko spróbuj mi się nie pokazać, a każę cię przyprowadzićsiłą.

Obserwuję, jak wstaje od stołu, przy którym piłyśmy kawę, i zamaszystym krokiem kieruje się do wyjścia. Czy ja jąobraziłam?

Kurczę, ja tylko nie chciałam zakłócać ich rodzinnego święta. Mimo że Ester sama powiedziała, że traktuje nas jak własne wnuczki, chociaż nimi nie jesteśmy, nadal nie pojmuję, dlaczego miałybyśmyprzychodzić.

***

– Chodzimy już od czterech godzin i jeszcze nic nie wybrałyśmy – marudziRose.

Od rana krążymy po galeriach handlowych w poszukiwaniu prezentu dla Ester. Na siódmą wieczorem wszystkie mamy być gotowe. Cieszę się, że dziewczyny również są zaproszone, w ogóle wszyscy pracownicy mają się stawić na dzisiejszychurodzinach.

– A może zamiast trzech prezentów kupimy jeden? – proponujeElena.

– Chyba to będzie najlepszy pomysł – przytakuję.

Faktycznie, gdybyśmy miały szukać trzech prezentów, to chyba nie starczyłoby namdnia.

– Może kupimy nonnie medal? – pyta Liz. – Napiszemy, że ją kochamy i jestniezastąpiona.

Hm… Teraz jak o tym myślę, to nie jest głupi pomysł. W ten sposób podziękujemy jej za to, że wzięła nas pod swoje skrzydła i obdarzyła opieką, jakiej nigdy nie miałyśmy. To wyrazi więcej, niż jestem w stanie powiedzieć słowami. W końcu udaje nam się trafić na medal, który wszystkimodpowiada.

Teraz siedzimy w McDonaldzie, czekając na wygrawerowanie napisu, który ma zostać umieszczony na medalu. Przy okazji zajadamy się niezdrowym tłustym hamburgerem, popijając go truskawkowymshakiem.

– A będą tam jakieś dzieci? – dopytuje sięLiz.

– Obawiam się, że nie, kochanie.

Kiedy Elena udziela odpowiedzi, mała natychmiast markotnieje. Chyba czas się zastanowić nad posłaniem jej do przedszkola. Tam poznałabyrówieśników.

Ester zapewnia jej opiekę, kiedy ja pracuję, ale cały czas przebywa w towarzystwie dorosłych, nic dziwnego, że jej sięnudzi.

– Spokojnie, Liz, jak twoja siostra zrobi dobre wrażenie na chłopakach, może będziesz miała częstego gościa i wtedy go pomęczysz, żeby się z tobą pobawił – wypala Rose, a Elena wybuchaśmiechem.

– Nat, będziesz grzeczna, prawda? – Liz podnosi na mnie swoje wielkie lazurowe oczka, w których czai siępytanie.

– Oczywiście, że tak. Czy ja kiedyś byłam niegrzeczna? – Zaczynam ją łaskotać, a dziewczynom posyłam morderczespojrzenie.

Policzę się z nimi później za to ich głupiegadanie.

– Dobra, zbieramy się, ten gościu od grawerki dzwoni, wszystko gotowe – informuje nas Rose, chowając telefon do kieszenispodni.

Dziewczyny namówiły mnie na kupno bordowej sukienki, oczywiście powiedziałam im, że nie potrzebuję żadnych nowych rzeczy, ale sięuparły.

Stoję teraz w samej bieliźnie i patrzę na leżącą na łóżkukieckę.

Czy włożenie jej będzie właściwe? Przecież nie idę na podryw, tylko na rodzinną imprezę. Dawniej stroiłam się tak, kiedy miałam umówionego klienta, więc może stare dżinsy i zwykły T-shirt dziś będąodpowiedniejsze?

– Nat, zrobisz mi warkoczyka?! – krzyczy z salonu Liz, szybko rozwiewając mojewahanie.

Wkładam więc sukienkę, przynajmniej dziewczyny będą zadowolone z mojegowyboru.

– Dawno nie widziałam cię w sukience, tak śliczniewyglądasz.

To już drugi raz, kiedy słyszę od niej te słowa. Może czas najwyższy o siebie trochę zadbać i przestać chodzić w tych workowatychubraniach?