Złączeni pokusą - Reilly Cora - ebook + książka
BESTSELLER

Złączeni pokusą ebook

Reilly Cora

4,5

33 osoby interesują się tą książką

Opis

Czwarty tom serii okrzykniętej najlepszą zagraniczną serią mafijną! 

Liliana Scuderi zakochała się w Romero od pierwszego wejrzenia i mimo upływu lat jej uczucia wobec niego się nie zmieniły. Teraz, kiedy jest już w wieku, w którym według mafijnych standardów może wziąć ślub, ma nadzieję, że w przeciwieństwie do swoich sióstr sama będzie mogła wybrać sobie męża. 

Jednak ojciec obiecuje ją mężczyźnie, który jest od niej dwa razy starszy. Dziewczyna stara się wpłynąć na zmianę tej decyzji, lecz traci nadzieję, gdy jej błagania nie przynoszą żadnych efektów. 

Romero od początku ignorował Lily. Jej wiek oraz pozycja sprawiały, że nie zwracał na nią uwagi. Jednak teraz dziewczyna nie jest już podlotkiem tylko młodą kobietą. Romero pragnie jej, choć została obiecana innemu, a to może zapoczątkować wojnę nowojorczyków z chicagowskim oddziałem. Do tej pory Romero zawsze postępował zgodnie ze złożoną przysięgą. Tym razem będzie musiał dokonać wyboru, który może go kosztować życie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 353

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (431 ocen)
284
95
40
11
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wikt0riax

Całkiem niezła

Chyba najnudniejsza książka z serii....od samego początku było wiadomo jak to się skończy, sam zamysł to że ona kochała się w nim od dziecka a on dopiero pozniej dosłownie oszalał na jej punkcie, jakoś to do mnie nie przemawia I dlaczego w każdej książce pikantne sceny są opisane tak samo....
30
DBaldyga_6

Nie oderwiesz się od lektury

niesamowita, przeczytaj
10
dodusia27

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała 😊 fantastyczne nawiązanie do wątku rodziny z poprzednich części.
10
AgaKoz2801
(edytowany)

Dobrze spędzony czas

W czwartym tomie serii poznajemy historię najmłodszej siostry Scuderi Lilliany i jej zakazanej miłości do Romero. Świetnie się ją czytało zwłaszcza że widzimy tu już dorosłą Lily a nie naiwne dziecko. Jej romans z ochroniarzem dla wszystkich przyniesie zmiany. Oczywiste jednak że jej ojciec Rocco ma dla niej inne plany i nie liczy się z jej zdaniem. Kolejny raz okazuje się że wolność i prawo wyboru ma swoją krwawą cenę. Tak naprawdę tylko z odpowiednimi sojusznikami bohaterowie mogą powalczyć o szczęście w tym świecie. Fajne sceny rodzinne z LucaAria MateoGinnna. Gdy zaczynałam 1 tom Złączonych sądziłam że to będzie trylogia o 3 siostrach Scuderii ale to coś o wiele większego bo saga mafijna Cory ma już ok 20 książek i 3 powiązane ze sobą serie a uniwersum autorki powiększyło się o dużo nowych postaci z których wiele czeka na swoją własną historię. To świetna wiadomość bo świat Cory uzależnia i sprawia że z niecierpliwością czeka się na kolejną książkę.
00
karolina_wilczek1

Nie oderwiesz się od lektury

🥵🥵🥵
00

Popularność




Tytuł oryginału

Bound by Temptation

Copyright © 2015 by Cora Reilly

All rights reserved

Copyright © for Polish edition

Wydawnictwo NieZwykłe

Oświęcim 2020

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Redakcja:

Patrycja Siedlecka

Korekta:

Justyna Nowak

Katarzyna Olchowy

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Projekt okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Dystrybucja: ATENEUM www.ateneum.net.pl

Numer ISBN: 978-83-8178-346-0

Prolog

Liliana

Wiedziałam, że robię coś złego. Gdyby ktoś się o tym dowiedział… Gdyby dowiedział się o tym mój ojciec, to trzymałby mnie pod kluczem w Chicago. Już nigdy nie pozwoliłby mi wyjść z domu. To, co robiłam, było niestosowne i nieprzystające damie. Ludzie nadal obmawiali Giannę, choć minęło już kilka lat od czasu skandalu, który wywołała. Rzuciliby się na kolejną ofiarę, gdyby tylko ją znaleźli, a złapanie kolejnej dziewczyny Scuderi na gorącym uczynku byłoby chyba najlepszą rzeczą, jaka mogłaby się im przytrafić.

I w głębi duszy wiedziałam, że jeśli chodziło o opieranie się pokusie, to byłam taka sama, jak Gianna. Po prostu nie potrafiłam tego robić. Drzwi od pokoju Romero były otwarte. Weszłam na palcach do jego sypialni, wstrzymując oddech. Nie zastałam go, ale słyszałam wodę płynącą w łazience. Ruszyłam cicho w tamtym kierunku. Drzwi były uchylone, więc zerknęłam przez nie.

Romero miał swoje nawyki, więc, tak jak się tego spodziewałam, znalazłam go pod prysznicem. Jednak z mojego punktu obserwacyjnego nie widziałam zbyt wiele. Stopą rozwarłam drzwi nieco szerzej i wślizgnęłam się do środka.

Na jego widok zaparło mi dech w piersiach. Stał plecami do mnie i mył włosy, napinając mięśnie ramion oraz pleców. Mój wzrok powędrował niżej, w stronę idealnie ukształtowanych pośladków. Nigdy nie widziałam mężczyzny nago, lecz nie sądziłam, żeby ktokolwiek mógł się równać z Romero. Same mięśnie i opalenizna. Był silny i wysoki.

Zaczął się odwracać. Powinnam była wtedy uciec, ale zamiast tego wciąż się w niego wpatrywałam, zafascynowana boskim ciałem. Czy on był podniecony? Kiedy mnie zauważył, spiął się. Spojrzał mi w oczy, po czym przesunął wzrokiem po mojej koszuli nocnej i nagich nogach. I wtedy miałam już odpowiedź. Wcześniej nie był tak naprawdę podniecony.

O cholera.

Poczułam, jak się czerwienię na widok sztywniejącego członka Romero. Z trudem powstrzymałam się od pokonania dzielącego nas dystansu i dotknięcia go.

Romero niespiesznie otworzył drzwi kabiny i owinął ręcznik wokół bioder, po czym wyszedł, ociekając wodą. Poczułam ostry zapach żelu pod prysznic – mięty pieprzowej i drzewa sandałowego. Zbliżył się do mnie powoli, stawiając pewne kroki długimi nogami.

– Wiesz… – powiedział dziwnie surowym głosem. – Gdyby ktoś nas tak znalazł, to mógłby sobie coś pomyśleć. Coś, co mnie kosztowałoby życie, a ciebie reputację.

Nadal nie mogłam się ruszyć. Znieruchomiałam jak głaz, choć moje wnętrzności zdawały się płonąć, zamieniać w rozgrzaną do czerwoności lawę. Nie potrafiłam odwrócić wzroku. Nie chciałam odwracać wzroku.

Skierowałam oczy na brzeg ręcznika spoczywającego na biodrach, na cienką linię ciemnych włosów znikających pod nim, na cudowne „V” znajdujące się między biodrami. Bezwiednie poruszyłam ręką, wyciągając ją w stronę klatki piersiowej Romero, w kierunku tatuażu ze znakiem Famiglii, znajdującym się na lewej piersi. Chciałam poczuć jego skórę pod opuszkami palców.

Zanim udało mi się go dotknąć, Romero złapał mnie za nadgarstek i ścisnął niemal boleśnie. Szybko spojrzałam w górę, na wpół zawstydzona, na wpół zaskoczona. Zadrżałam na widok tego, co zobaczyłam na twarzy mężczyzny.

Pochylił się, coraz bardziej się do mnie zbliżając. Przymknęłam delikatnie oczy, ale oczekiwany pocałunek nie nadszedł. Usłyszałam skrzypnięcie i zerknęłam na Romero. Po prostu otworzył szerzej drzwi łazienki. To dlatego się do mnie przysunął. Wcale nie chciał mnie pocałować. Zalała mnie fala wstydu. Jak mogłam sobie pomyśleć, że był mną zainteresowany? Należał do mafii.

– Musisz stąd wyjść – wymamrotał, prostując się. Nadal trzymał mnie za nadgarstek.

– To mnie puść.

Puścił bez wahania i zrobił krok w tył. Nie ruszyłam się. Chciałam go dotknąć, chciałam, żeby on dotknął mnie. Przeklął i szybko zbliżył się do mnie, jedną rękę układając z tyłu mojej głowy, a drugą na moim biodrze. Jego dotyk był podniecający. Był zarówno ostrzeżeniem, jak i obietnicą. Już prawie smakowałam warg Romero. Dotyk tego mężczyzny sprawiał, że czułam się bardziej żywa niż kiedykolwiek.

– Wyjdź – wychrypiał. – Wyjdź, zanim złamię przysięgę. – Była to na wpół prośba, a na wpół rozkaz.

Rozdział pierwszy

Cztery lata wcześniej

Liliana

Nadal płonęłam ze wstydu, kiedy wspominałam pierwszą żenującą próbę flirtowania z Romero. Matka i moja siostra Aria zawsze ostrzegały mnie, żebym nie prowokowała mężczyzn, więc przy nikim nie byłam tak śmiała, co przy Romero. Wydawał się niegroźny, jakby nigdy nie mógł mnie skrzywdzić, nieważne, jak bardzo bym go nie sprowokowała. Byłam młoda i głupia, i chociaż miałam tylko czternaście lat, byłam przekonana o tym, że wiedziałam wszystko, co trzeba wiedzieć na temat mężczyzn i miłości oraz wszystkich tych rzeczach.

Było to na kilka dni przed ślubem Arii. Luca przysłał do nas Romero, żeby chronił moją siostrę, ponieważ uważał, że ludzie ojca nie zrobią tego wystarczająco dobrze. Co było niedorzeczne, ponieważ Umberto chronił mnie, Giannę i Arię od dnia naszych narodzin. Wybór ochroniarza przyszłej żony był poważną sprawą – tak blisko dopuszczało się tylko kogoś, do kogo miało się bezgraniczne zaufanie. Jednakże to nie dlatego zaufałam Romero.

Wyglądał cudownie w białej koszuli, czarnych eleganckich spodniach i kamizelce skrywającej kaburę na broń, kiedy wszedł do apartamentu, który dzieliłam z siostrami w hotelu Mandarin Oriental. I z jakiegoś powodu, gdy spojrzałam w jego brązowe oczy, zdawał się milszy od innych mężczyzn z naszego świata. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nie byłam pewna, co sobie myślałam albo co chciałam osiągnąć, ale jak tylko spoczął, podeszłam do niego wolnym krokiem i usiadłam mu na kolanach. Miał umięśnione ciało, a pod piękną warstwą zewnętrzną skrywała się siła. Spiął się, lecz zobaczyłam w jego oczach coś, przez co tego dnia się w nim zakochałam. W przeszłości, kiedy flirtowałam z żołnierzami taty, widziałam w ich wzroku coś, przez co nie miałam wątpliwości, że nie zawahaliby się mnie wykorzystać, gdybym nie była córką swojego ojca. Ale przy Romero nie musiałam się o to martwić, ponieważ wyglądał, jakby nie zamierzał brać ode mnie więcej, niż sama byłam gotowa mu dać. Gdy usiadłam mu na kolanach, dostrzegłam w jego oczach konsternację i obawę. Jednak mnie nie zepchnął, w ogóle się nie ruszył. Palce mężczyzny w dalszym ciągu spoczywały na podłokietnikach. Był niezwykle opanowany. Zdawał się dobrym chłopakiem i przypominał tych podziwianych przeze mnie z daleka, jakich nie można było znaleźć w mafii. Był niczym rycerz w lśniącej zbroi, kwintesencja snów głupiutkich dziewczyn… Dziewczyn takich jak ja. Aria się wkurzyła i odesłała mnie do pokoju, ale zanim wyszłam, zerknęłam po raz ostatni na mężczyznę, który na zawsze skradł moje serce. Romero. Żołnierz nowojorskiej Famiglii.

***

Zaledwie kilka miesięcy później dowiedziałam się, że Romero nie był tym, za kogo go miałam; kim chciałam, żeby był i kogo z niego zrobiłam. Ten dzień jeszcze długo mnie prześladował. Właśnie wtedy moje zauroczenie mogło mi przejść na zawsze.

Rodzice zabrali mnie, Giannę i Fabiano do Nowego Jorku na pogrzeb Salvatore Vitiello, ojca Luki i Matteo, chociaż w ogóle go nie znałam. Byłam bardzo podekscytowana, ponieważ wiedziałam, że znowu zobaczę się z Arią. Jednak ten wyjazd szybko zmienił się w koszmar, prawdziwy przedsmak tego, co oznaczało życie w naszym świecie.

Gdy Rosjanie zaatakowali posesję Vitiellich w Hamptons, Romero zabrał mnie i mojego brata Fabiano do pokoju, gdzie zostaliśmy sami do czasu, aż z odsieczą przyszła Famiglia kierowana przez Lucę. Ktoś dał mojemu bratu środek uspokajający, ponieważ kompletnie mu odbiło, kiedy nasz ochroniarz zginął na naszych oczach od strzału w głowę. Ja byłam dziwnie spokojna, prawie, jakbym znajdowała się w transie, leżąc przy Fabiano w łóżku i wsłuchując się w dźwięki dochodzące z korytarza. Za każdym razem, kiedy ktoś mijał nasz pokój, spinałam się, gotowa na kolejny atak. Aż w końcu napisała do mnie Gianna, pytając, gdzie jestem. Jeszcze nigdy nie poruszałam się tak szybko. W niecałe dwie sekundy wyskoczyłam z łóżka, przeszłam przez pokój i otworzyłam drzwi na oścież. Gianna stała na korytarzu, a jej rude włosy były w kompletnym nieładzie. Jak tylko ją przytuliłam, od razu poczułam się lepiej i bezpieczniej. Skrzywiła się, ponieważ za mocno ją ścisnęłam – Rosjanie ją posiniaczyli. Od czasu przeprowadzki Arii, to Gianna zajęła miejsce naszej matki, która była zbyt zajęta obowiązkami związanymi ze spotkaniami towarzyskimi oraz zaspokajaniem każdej zachcianki ojca.

– Gdzie idziesz? – zapytałam, rozglądając się na prawo i lewo.

– Na dół. Chcę zobaczyć zniszczenia.

Poczułam panikę. Nie chciałam znowu zostawać sama, a Fabi miał się obudzić dopiero za kilka godzin, więc pomimo moich obaw, co znajdziemy na parterze, zeszłam z siostrą na dół. Większość mebli w salonie została zniszczona podczas potyczki z Rosjanami i niemal całą powierzchnię tego pomieszczenia pokrywała czerwona ciecz. Nigdy nie przeszkadzał mi widok krwi. Fabi zawsze przychodził do mnie pokazać obrażenia, szczególnie kiedy zebrała się w nich ropa, ponieważ źle je oczyszczał. I nawet teraz, gdy mijałyśmy tę całą czerwień pokrywającą białe dywany i sofy, to nie na jej widok czułam ucisk w żołądku. To przez wspomnienie wcześniejszych wydarzeń. Nawet nie czułam zapachu krwi, ponieważ miałam zatkany nos od płaczu. Ucieszyłam się, kiedy Gianna ruszyła w stronę innej części domu, lecz wtedy dobiegł nas pierwszy krzyk z piwnicy. Był to pełen bólu, wysoki wrzask. Głos należał do mężczyzny, choć wcześniej zdawało mi się niemożliwe, żeby mężczyzna wydał z siebie taki dźwięk. Odwróciłabym się na pięcie i udała, że nic tam nie było. Jednak Gianna była inna.

Otworzyła stalowe drzwi, które prowadziły do podziemnych pokoi. Na schodach było ciemno, ale z głębi znajdującej się w dole piwnicy wylewało się światło. Zadrżałam.

– Nie zamierzasz tam schodzić, prawda? – zapytałam szeptem. Powinnam była znać odpowiedź. To była Gianna. Czy ona kiedykolwiek postępowała rozważnie?

– Zamierzam, ale ty zostaniesz na schodach – oznajmiła, po czym zaczęła schodzić. Zawahałam się na sekundę, a następnie ruszyłam za nią. Nikt nie mógłby mi zarzucić tego, że potrafię słuchać rozkazów. Co do tej kwestii byłyśmy do siebie bardzo podobne.

Gianna zgromiła mnie wzrokiem.

– Zostań tu. Obiecaj mi.

Chciałam się z nią kłócić, w końcu nie byłam już dzieckiem, lecz wtedy z pomieszczenia znajdującego się u podstawy schodów dobiegło nas wycie, przez które zjeżyły mi się włoski na karku.

– Okej. Obiecuję – zapewniłam ją szybko.

Gianna odwróciła się i pokonała pozostałe stopnie. Zatrzymała się na chwilę na ostatnim, po czym w końcu znalazła się w piwnicy. Choć widziałam tylko część pleców, to i tak zauważyłam, jak napinają się jej mięśnie, więc cokolwiek tam zobaczyła, to z pewnością było to coś, co ją zaniepokoiło. Usłyszałam zduszony krzyk, na który Gianna się wzdrygnęła. Ignorując dudnienie w uszach, zeszłam po cichu na dół. Musiałam dowiedzieć się, co widziała siostra. Nie było łatwo ją przestraszyć.

Już schodząc, wiedziałam, że tego pożałuję, jednak nie potrafiłam się oprzeć. Byłam zmęczona tym, jak wszystko zawsze mnie omijało, ponieważ byłam za młoda. Każdego dnia przypominano mi, jak wielkiej wymagam ochrony.

Gdy tylko stopy znalazły się na podłodze piwnicy, mój wzrok padł na środek pomieszczenia. Na początku nie mogłam nawet pojąć, co się działo. Najwyraźniej mózg dał mi szansę na to, żeby odejść i udawać głupią. Jednak zamiast uciec, zostałam i po prostu wpatrywałam się w odgrywaną scenę. Nie przestawałam patrzeć, podczas gdy mój mózg wchodził na najwyższy bieg, chłonąc każdy szczegół, każdy makabryczny szczegół tego, co rozgrywało się przed moimi oczami. Szczegóły, które dokładnie pamiętałam, nawet po latach.

Było tam dwóch Rosjan; zostali przywiązani do krzeseł. Była też krew. Matteo wraz z jakimś mężczyzną bili ich i cięli rozgrzanymi nożami. Miałam wrażenie, jakby wszystko się ode mnie oddaliło, żołądek podszedł mi do gardła, i wtedy mój wzrok spoczął na Romero oraz jego brązowych oczach, które nie wyrażały teraz tyle dobroci, ile zapamiętałam. Dłonie miał pokryte krwią. Dobry chłopak i wymarzony rycerz w lśniącej zbroi? To nie był on. Wrzask wyrwał się z mojego ciała, ale wiedziałam o tym tylko dlatego, że czułam ucisk w klatce piersiowej i gardle. Nie słyszałam niczego poza szumem w uszach. Wszyscy wpatrywali się we mnie, jakbym to ja była nienormalna. Nie byłam pewna, co wydarzyło się po tym. Zapamiętałam tylko urywki. Łapiące mnie dłonie, mocno trzymające ramiona. Uspokajające słowa, które w ogóle nie pomagały. Pamiętałam ciepłą klatkę piersiową na moich plecach i zapach krwi. Poczułam krótki, piekący ból, kiedy Matteo coś mi wstrzyknął, i wtedy świat stał się dziwnie spokojny. Przerażenie, teraz ukryte, nadal się gdzieś czaiło. Widziałam jak przez mgłę, że Romero ukląkł przy mnie, po czym podniósł i wyprostował się, trzymając mocno w ramionach. Narzucone mi poczucie spokoju zwyciężyło i rozluźniłam się, wtulając w jego klatkę piersiową. Tuż przed oczami zobaczyłam czerwoną plamę szpecącą jego nieskazitelnie białą koszulę. Krew torturowanych mężczyzn. Przerażenie chciało przedrzeć się przez lek, ale na darmo. Poddałam się. Zamknęłam delikatnie powieki, z rezygnacją poddając się czekającemu mnie losowi.

Romero

Moim zadaniem jako członka mafii od zawsze było chronienie tych, których przysięgałem strzec: słabszych, dzieci i kobiet. Właśnie temu celowi poświęciłem życie. Co prawda krzywdzenie innych oraz bycie brutalnym i oziębłym stanowiło dużą część mojej pracy, ale dzięki pilnowaniu, żeby inni byli bezpieczni, mogłem się poczuć, jakby było we mnie więcej niż tylko zło. Chociaż nie miało to znaczenia, ponieważ zrobiłbym każdą złą rzecz, o którą poprosiłby mnie Luca. Łatwo było zapomnieć, że pomimo naszych morali oraz kodeksów, my, gangsterzy, dla większości ludzi uosabialiśmy zło. Krzyk Liliany przypomniał mi o naszej prawdziwej naturze, o mojej prawdziwej naturze. Wrzaski Rosjan mnie nie poruszyły. W przeszłości słyszałem podobne, a nawet gorsze. Lecz ten niekończący się pisk dziewczynki, którą mieliśmy chronić, był niczym nóż wbity prosto w serce.

Najgorszy był wyraz jej twarzy i oczu. To one pokazały mi dokładnie, czym byłem. Może dobry mężczyzna poprzysiągłby sobie, że stanie się lepszym człowiekiem, ale ja byłem dobry w swojej pracy. Przez większość czasu lubiłem swoją robotę. Nawet wyrażająca oszołomienie twarz Liliany nie mogła zniechęcić mnie do pracy w mafii. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że to nie będzie najgorszy sposób, w jaki spierdolę jej życie.

Liliana nie przestawała krzyczeć.

– Romero! – warknął Matteo. – Zajmij się Lilianą.

Ruszyłem w jej stronę, lecz patrzyła na mnie niewidzącym wzrokiem. Gianna drgnęła, jakby chciała stanąć mi na drodze, ale za chwilę pozwoliła mi przejść.

Stalowe drzwi znajdujące się u szczytu schodów otworzyły się z hukiem i do piwnicy wpadł Luca.

– Co tu się, kurwa, dzieje?!

Znajdowałem się tuż przed Lilianą, która nie przestawała krzyczeć.

– Uspokój się, Lily. Wszystko w porządku – wymamrotałem. Wyglądała, jakby mnie nie słyszała.

Wyciągnąłem dłoń i zacisnąłem palce na jej chudym ramieniu, ale na dotyk zareagowała ucieczką. Odskoczyła i próbowała mnie zaatakować, lecz objąłem ją na wysokości klatki piersiowej, przyciskając jej ręce do boku. Czułem ciężki oddech dziewczyny, kiedy starała się mi wyrwać.

Krzyczała i kopała. Była drobną dziewczyną, ale i tak cholernie trudno było ją utrzymać.

– Niech się zamknie! Aria to usłyszy – warknął Luca. Próbował złapać ją za nogi, ale udało jej się kopnąć go w brodę. Zrobił kilka chwiejnych kroków do tyłu, chociaż raczej z zaskoczenia niż czegokolwiek innego.

Kurwa. Zdarzyło mi się walczyć z mężczyznami dwa razy większymi od Liliany, którzy mieli dużo doświadczenia w walce, lecz przy nich byłem bezwzględny, zamierzałem ich zabić, podczas gdy Lilianę musiałem obezwładnić, nie robiąc jej krzywdy. Luca stanął w obliczu tego samego problemu. Aria by się wściekła, gdyby skrzywdził jej młodszą siostrę i chociaż Luca był capo, to Aria miała nad nim władzę.

– Lily – Gianna próbowała uspokoić siostrę. – Lily, przestań.

Tito ruszył się z zamiarem pomocy, ale Matteo go odepchnął.

– Nie. Nie wtrącaj się.

Liliana wiła się w moich ramionach. Miałem wrażenie, jakbym trzymał próbującego uwolnić się kota. Podniosła nogi i odbiła się nimi od ściany. Był to niespodziewany ruch, więc potknąłem się i poleciałem do tyłu. Nadal przyciskałem do siebie Lilianę, jednak rozluźniłem uścisk. Wstała, zanim zdążyłem ją złapać, i spróbowała wyminąć biegiem Matteo, lecz był dla niej zbyt szybki. Jedną ręką złapał ją za nadgarstek, a drugą owinął wokół talii. Chwilę później leżała na plecach, a on klęczał na jej nogach, przygważdżając ręce dziewczyny nad głową. Skoczyłem na równe nogi. Nie spodobało mi się to, co widziałem. Żadna czternastolatka nie powinna tutaj być, nie powinna doświadczać takich okropieństw. Luca ruszył w ich stronę ze strzykawką w ręce.

– Nie róbcie jej krzywdy! – krzyknęła Gianna. – Nie waż się jej, kurwa, tknąć!

– Bardzo staram się jej nic nie zrobić, ale ona mi to utrudnia. Luca, teraz! – warknął Matteo, w dalszym ciągu przygważdżając Lilianę do podłogi.

Gianna zaszła Luce drogę.

– Co to?

– Środek na uspokojenie – odpowiedział Matteo.

– Zejdź mi, kurwa, z drogi – powiedział Luca, wymijając ją. Uklęknął przy Lilianie i wepchnął igłę w jej ramię. Przestała się wyrywać. Matteo puścił jej nadgarstki i wyprostował się. Kiedy Liliana została uwolniona, jęknęła i trzęsąc się, zwinęła się w kulkę, po czym zaczęła płakać. Luca westchnął, przeczesując włosy dłońmi. Na jego twarzy zauważyłem poczucie winy.

– Będziecie się smażyć w piekle – powiedziała Gianna. Uklękła obok siostry i pogłaskała ją po głowie.

Jeden z Rosjan miał czelność się zaśmiać i Matteo w jednej chwili znalazł się tuż przed nim.

– Zamknij się, kurwa, albo, przysięgam, potnę ci fiuta na kawałeczki i każę ci na niego patrzeć.

– Romero, zanieś Lilianę do jej pokoju i powiedz lekarzowi, żeby ją zbadał – rozkazał Luca.

Skinąłem głową. Schyliłem się nad Lilianą, wsunąłem ręce pod jej drobne ciało i uniosłem ją.

Przycisnęła twarz do mojej klatki piersiowej, łkając. To był obraz, który jeszcze długo miał mnie prześladować.

Liliana

Obudziłam się, czując pod sobą coś ciepłego i miękkiego. Mój umysł nadal wolno działał, ale wspomnienia były jasne i wyraźne. Bardziej wyraźne niż to, co zobaczyłam wokół siebie, kiedy w końcu odważyłam się otworzyć oczy. Moją uwagę przykuł ruch w rogu pokoju. Romero opierał się o przeciwległą ścianę. Szybko obrzuciłam wzrokiem pokój, do którego zostałam przyniesiona. To była sypialnia dla gości, a ja znajdowałam się w niej sama z Romero. Gdyby nie utrzymujące się działanie tego, co Matteo mi wcześniej wstrzyknął, znowu zaczęłabym krzyczeć. Zamiast tego niemo przyglądałam się podchodzącemu do mnie mężczyźnie. Nie byłam pewna, dlaczego kiedykolwiek wydawał mi się nieszkodliwy, ponieważ teraz każdy jego ruch wskazywał na to, jak bardzo był niebezpieczny. Gdy Romero już prawie stał przy moim łóżku, skrzywiłam się i wcisnęłam głowę w poduszkę. Zatrzymał się, a spojrzenie jego ciemnych oczu złagodniało, choć ja nie dałam się już nabrać na widoczną w nich dobroć. Nie po tym, co widziałam.

– Wszystko w porządku. Jesteś bezpieczna.

Nigdy nie czułam się, jakbym była w niebezpieczeństwie. Do teraz. Chciałam odzyskać błogą nieświadomość. Nic nie powiedziałam.

Romero wziął ze stolika nocnego szklankę wody i wyciągnął ją do mnie. Przyjrzałam się jego dłoniom, szukając na nich śladu krwi, ale musiał je bardzo dokładnie wyczyścić. Nie było na nich ani odrobiny czerwieni, nawet między palcami i pod paznokciami. Prawdopodobnie miał dużą wprawę w pozbywaniu się plam. Na samą myśl poczułam gulę w gardle.

– Musisz coś wypić, mała.

Szybko spojrzałam mu w twarz.

– Nie jestem dzieckiem.

Na twarzy Romero pojawił się ślad uśmiechu.

– Oczywiście, że nie, Liliano.

Przyjrzałam się jego twarzy, szukając na niej śladu kpiny, śladu mroku, jaki ujrzałam w piwnicy, ale Romero wyglądał teraz jak dobry facet, którym chciałam, żeby był. Usiadłam i wzięłam od niego szklankę. Drżała mi dłoń, jednak udało mi się nie wylać na siebie wody. Po dwóch łykach oddałam szklankę Romero.

– Niedługo będziesz mogła pójść do sióstr, ale najpierw Luca chce porozmawiać z tobą o tym, co dziś zobaczyłaś – oświadczył ze spokojem.

Strach przeszył mnie niczym zimne ostrze. Kiedy chwilę później usłyszałam pukanie, wyślizgnęłam się z łóżka. Do pokoju wszedł Luca i zamknął za sobą drzwi. Szybko przeniosłam wzrok z niego na Romero. Nie chciałam znowu wpaść w szał, ale czułam, jak pomimo nadal działającego środka uspokajającego dopada mnie kolejny atak paniki. Jeszcze nigdy nie byłam z nimi sam na sam, a po wydarzeniach tego dnia, to było dla mnie zbyt wiele.

– Nikt nie zamierza cię skrzywdzić – oznajmił Luca głębokim głosem. Chciałam mu wierzyć. Zdawało się, że Aria go kocha, więc nie mógł być zły, a poza tym nie było go w piwnicy, kiedy torturowano Rosjan. Zaryzykowałam i znowu spojrzałam na wpatrującego się we mnie Romero.

Spuściłam głowę.

– Wiem – powiedziałam w końcu. Pewnie dało się słyszeć, jak bardzo nie wierzę we własne słowa. Zrobiłam głęboki wdech i wbiłam wzrok w podbródek Luki. – Chciałeś ze mną o czymś porozmawiać, tak?

Skinął głową. Nie przysunął się bliżej. Romero też tego nie zrobił. Pewnie z łatwością dostrzegli mój strach.

– Nie możesz powiedzieć Arii o tym, co dzisiaj zobaczyłaś. Zmartwiłaby się.

– Nie powiem jej – obiecałam szybko. Nigdy nie zamierzałam z nią o tym rozmawiać. Nie chciałam przypominać sobie tego, co się wydarzyło, a tym bardziej nie zamierzałam nikomu o tym mówić. Gdybym mogła, od razu wymazałabym to z pamięci.

Mężczyźni spojrzeli po sobie, a następnie Luca otworzył drzwi.

– Jesteś o wiele rozsądniejsza od Gianny. Przypominasz mi Arię.

Z jakiegoś powodu te słowa sprawiły, że poczułam się jak tchórz. Chociaż Aria wcale nim nie była. Obie moje siostry były odważne na swój własny sposób. Poczułam się jak tchórz, ponieważ zgodziłam się zachować milczenie z egoistycznych pobudek – chciałam zapomnieć o tym, co wydarzyło się w piwnicy – a nie dlatego, że chciałam chronić Arię przed prawdą. Z pewnością poradziłaby sobie z nią o wiele lepiej niż ja.

– Możesz zabrać ją do Gianny, ale upewnij się, żeby nie chodziły już po domu – rozkazał Luca.

– A co z Arią? – wyrzuciłam z siebie.

Luca spiął się.

– Śpi. Możesz zobaczyć się z nią później. – I po tych słowach wyszedł.

Objęłam się w talii.

– Czy moi rodzice wiedzą, co się wydarzyło?

– Tak. Twój ojciec odbierze was, jak już załatwi sprawy i wtedy wrócicie do Chicago. Prawdopodobnie jutro rano. – Romero czekał, ale ja się nie ruszyłam. Z jakiegoś powodu czułam dreszcze, kiedy myślałam, że miałabym się do niego zbliżyć, co było niedorzeczne, ponieważ jeszcze nie tak dawno temu wyobrażałam sobie, jak się całujemy.

Otworzył szeroko drzwi i wycofał się.

– Gianna na pewno nie może się doczekać, aż cię zobaczy.

Robiąc głęboki wdech, zmusiłam się do ruszenia w jego kierunku. Był zupełnie zrelaksowany i miał spokojny wyraz twarzy, więc pomimo panicznego strachu wciąż buzującego głęboko w moim ciele, poczułam delikatne motyle w brzuchu, gdy mijałam Romero. Może to z powodu szoku. Nie mogłam przecież nadal się w nim kochać. Nie po tym, co dzisiaj zobaczyłam.

Rozdział drugi

Liliana

Za każdym razem, kiedy zdawało mi się, że pogodziłam się z tym, co wydarzyło się zeszłego września, coś przypominało mi o tym dniu i wtedy mój żołądek zamieniał się w kamień. Tak jak tego dnia. Gianna i ja leciałyśmy do Nowego Jorku, w odwiedziny do Matteo, Arii i Luki. Ojciec w końcu się poddał i pozwolił nam znowu opuścić Chicago, żeby świętować moje piętnaste urodziny. Po wydarzeniach z udziałem Rosjan, trzymał nas krótko.

– Wszystko w porządku? – zapytała cicho Gianna, gdy lądowanie samolotu wyrwało mnie z zamyślenia. Już sam powrót do Nowego Jorku oraz widok Matteo i Luki wystarczył, żeby wypełnić mój nos słodkim smrodem świeżej krwi.

– Tak – odpowiedziałam szybko. Nie byłam już małą dziewczynką, która potrzebowała ochrony starszych sióstr. – Nic mi nie jest.

Razem z Gianną przeszłyśmy przez drzwi, wchodząc prosto do zatłoczonej poczekalni lotniska JFK. Kiedy już prawie byłyśmy przy naszych gospodarzach, Aria podbiegła do nas i rzuciła się na nas obie.

– Tak bardzo za wami tęskniłam.

Teraz, gdy znowu byłam przy niej, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Jeszcze raz zeszłabym prosto do tej piwnicy, gdybym dzięki temu mogła znowu zobaczyć się z Arią.

Siostra rzuciła na mnie okiem.

– Jesteś teraz równie wysoka, co ja. Nadal pamiętam, jak wszędzie chodziłaś ze mną za rękę.

Rozejrzałam się szybko. Na szczęście w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby to usłyszeć.

– Nie mów takich rzeczy, jak Romero będzie w pobliżu. A tak w ogóle, to gdzie on jest? – Nieco zbyt późno zdałam sobie sprawę z tego, jak idiotycznie zabrzmiałam. Zarumieniłam się.

Aria się zaśmiała.

– Prawdopodobnie u siebie.

Wzruszyłam ramionami, ale było już za późno. Co prawda nie zapomniałam widoku krwi na dłoniach Romero, lecz z jakiegoś powodu nie bałam się go tak samo mocno, co Matteo czy nawet Luki. I dopiero gdy ruszyłyśmy w ich stronę, zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo mnie przerażają. Serce zaczęło mi bić mocniej i poczułam, że nadchodzi kolejny atak paniki. Od tygodni żadnego nie miałam, więc z całych sił walczyłam z tym uczuciem.

– Nasza solenizantka – powiedział Matteo z uśmiechem. Jakim cudem ten czarujący facet mógł być tym samym ubrudzonym czyjąś krwią mężczyzną, którego widziałam w piwnicy?

– Jeszcze nie – powiedziałam. Powoli zaczynałam się uspokajać. W rzeczywistości Matteo nie był tak przerażający, co w moich wspomnieniach. – Chyba że masz dla mnie wcześniejszy prezent.

– Podoba mi się to, jak myślisz – stwierdził Matteo, puszczając do mnie oczko. Wziął ode mnie walizkę, a następnie wyciągnął do mnie rękę. Zerknęłam na Giannę. – Nie weźmiesz bagażu Gianny? – Nie chciałam, żeby myślała, że flirtuję z jej narzeczonym, nawet jeśli zachowywała się, jakby za nim nie przepadała, chociaż przyłapałam ich, jak się całowali na weselu Arii.

– Luca może się nim zająć – powiedział Matteo.

Gianna spiorunowała go wzrokiem, po czym posłała mi uśmiech.

– No, dalej.

Wzięłam Matteo pod rękę. Nie byłam pewna, dlaczego Gianna tak bardzo nim gardziła, ponieważ zaczęło się to, jeszcze zanim zajrzałyśmy do piwnicy, więc na pewno nie chodziło o tamto wydarzenie. Ale to nie była moja sprawa, a Gianna i tak nie rozmawiała ze mną o swoich uczuciach. Od tego była Aria. Według nich byłam zbyt młoda, żeby to zrozumieć. Jednakże wiedziałam więcej niż się tego spodziewały.

***

Pięćdziesiąt minut później dotarliśmy do bloku, w którym mieszkali Luca i Aria. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze windy, sprawdzając, czy makijaż mi się nie rozmazał i czy nie miałam niczego między zębami. Nie widziałam Romero od kilku miesięcy i chciałam zrobić na nim dobre wrażenie. Ale kiedy weszliśmy do mieszkania, Romero jeszcze tam nie było. Zaczęłam rozglądać się po całym apartamencie, aż w końcu Aria nachyliła się do mnie i wyszeptała:

– Nie martw się, Romero niedługo do nas dołączy.

– Nie szukałam go – burknęłam szybko, jednak tego nie kupiła. Odwróciłam wzrok, nie dając jej szansy na to, żeby zauważyć mój rumieniec.

– Oczywiście – powiedziała, uśmiechając się znacząco. – Przyjdzie w okolicach kolacji, żeby nas pilnować, kiedy Matteo i Luca będą musieli wyjść, żeby zająć się biznesem.

Poczułam narastające podekscytowanie, choć było ono wymieszane z uczuciem niepokoju i podenerwowania. Zdarzało mi się mieć koszmary o tym, co wydarzyło się w piwnicy, lecz nie konkretnie o Romero. Zastanawiałam się, czy spotkanie z nim na żywo nie przypomni mi o wszystkim, co złe. A to nawet nie był główny powód, dla którego byłam tak niespokojna. Do tej pory Romero zawsze mnie ignorował, no, nie mnie a moje zaloty. Wciąż byłam dla niego dzieckiem. Może w końcu okazałby więcej zainteresowania mną albo w ogóle jakiekolwiek zainteresowania. Wreszcie kończyłam piętnaście lat, a poza tym już nie raz przyłapałam żołnierzy ojca na tym, jak lustrowali mnie wzrokiem. A może nie byłam w typie Romero, niezależnie od wieku? Nie wiedziałam nawet, czy był z jakąś dziewczyną albo czy był jakiejś obiecany.

Podczas kolacji widziałam, że Aria i Gianna wymieniały co jakiś czas spojrzenia. Nie byłam pewna, co to oznacza. Rozmawiały o mnie?

Winda zadźwięczała i zaczęła zjeżdżać.

– To Romero – oznajmiła Aria. Luca posłał jej zdziwione spojrzenie, a ja w ogóle nie zareagowałam, tylko skinęłam głową, jakby mnie to nie obchodziło. No ale przecież oczywiście, że mnie obchodziło. Cieszyłam się, że siostra dała mi o tym znać.

– Muszę do łazienki – powiedziałam, starając się brzmieć swobodnie. Gianna przewróciła oczami. Chwyciłam torebkę leżącą na podłodze i szybko ruszyłam w stronę łazienki dla gości. Kiedy się w niej zamknęłam, usłyszałam dźwięk rozsuwających się drzwi od windy. Chwilę później rozbrzmiał głos Romero. Był niski, ale nie chrapliwy. Uwielbiałam jego brzmienie.

Spojrzałam w lustro i szybko odświeżyłam makijaż, a następnie zmierzwiłam ciemnoblond włosy. Nie były tak jasne i ładne, jak Arii, i nie przyciągały tak wzroku, jak rude włosy Gianny, chociaż mogło być gorzej. Inni pewnie zauważyli, że poszłam do łazienki, żeby poprawić swój wygląd, a przynajmniej siostry, lecz mnie to nie obchodziło. Chciałam wyglądać ładnie dla Romero. Starając się przybrać pozory wyluzowanej, wyszłam z łazienki. Romero zajął miejsce przy stole i nakładał na talerz resztki naszego deseru: tiramisu i panna cotty. Zajął miejsce tuż obok mnie. Zerknęłam na Arię, zastanawiając się, czy ona miała z tym coś wspólnego. Po prostu się uśmiechnęła, za to Gianna nawet nie starała się ukryć rozbawienia. Naprawdę miałam nadzieję, że nie zrobi mi wstydu przed wszystkimi. Podeszłam wolnym krokiem do swojego krzesła, chcąc wyglądać na dorosłą i zrelaksowaną, jednak oprócz szybkiego uśmiechu Romero w ogóle nie zwrócił na mnie uwagi. Poczułam ogromne rozczarowanie. Usiadłam obok niego i wzięłam łyk wody. Raczej po to, żeby coś zrobić, a nie dlatego, że naprawdę chciało mi się pić.

Jeśli myślałam, że oczywisty brak zainteresowania mną ze strony Romero był najbardziej żenującą rzeczą, jaka przytrafi mi się tego dnia, to bardzo się myliłam. Kiedy Matteo i Luca wyszli na jakieś spotkanie biznesowe, stało się jasne, że Gianna i Aria szukały okazji do tego, żeby zostać same. Gdyby chodziło tylko o mnie, to mogłyby po prostu poprosić, abym wyszła, ale najwyraźniej musiały pozbyć się też Romero. Aria nachyliła się do mnie i szepnęła do ucha:

– Mogłabyś odwrócić na chwilę jego uwagę? To ważne. – Nie dała mi szansy na odmowę ani zadanie jakichkolwiek pytań.

– Romero, co ty na to, żeby pograć z Lily w scrabble? Wygląda, jakby się okropnie nudziła, a Aria i ja musimy pogadać – powiedziała znacząco Gianna.

Okryłam się purpurą. Zazwyczaj Gianna nie sprawiała, że byłam zawstydzona. Niestety tym razem to zrobiła. Jej propozycja zabrzmiała, jakby prosiła Romero o niańczenie mnie, podczas gdy ona z Arią będą rozmawiały o sprawach dorosłych.

Romero przyszedł do nas z kuchni, gdzie sprawdzał coś na telefonie, i zatrzymał się przy mnie, niedaleko stołu w salonie. Nie mogłam na niego patrzeć. Co on sobie teraz myślał? Spojrzałam na niego spod rzęs. Nie wyglądał na podirytowanego, ale to nie oznaczało, że naprawdę miał ochotę spędzać wieczór, zabawiając mnie. Był ochroniarzem, a nie niańką.

– Twoja siostra wygląda, jakby wolała spędzić czas z wami – powiedział Giannie. Następnie spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami. – Na pewno chcesz zagrać ze mną w scrabble? – zapytał, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Mało kto pytał mnie o to, czego chciałam. Nawet siostry czasami zapominały, że miałam własne opinie i potrzeby.

Aria i Gianna posłały mi znaczące spojrzenie. Musiałam przekonać Romero, że właśnie tego chciałam, ponieważ w przeciwnym razie zniszczyłabym ich plany.

– Tak, bardzo chciałabym zagrać z tobą w scrabble. Kocham tę grę. Proszę? – poprosiłam, uśmiechając się promiennie. Nawet nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio grałam. W naszej rodzinie nigdy nie spędzało się czasu przy planszówkach.

Romero zerknął na moje siostry. Na jego twarzy zauważyłam odrobinę podejrzliwości.

– Mogłybyście do nas dołączyć – stwierdził.

– Wolałabym zagrać tylko z tobą – oznajmiłam flirtującym tonem. Gianna puściła do mnie oczko, kiedy Romero nie patrzył. – Dziewczyny nienawidzą tej gry, tak jak wszyscy, których znam. Jesteś moją jedyną nadzieją.

Romero uśmiechnął się szeroko i skinął głową.

– Dobrze, ale musisz być cierpliwa. Już dawno w to nie grałem.

Gra w scrabble z Romero okazała się bardzo fajna. Po raz pierwszy naprawdę spędzaliśmy czas we dwoje. Spojrzałam znad dopiero co ułożonego przez siebie słówka, zastanawiając się, czy powinnam zadać Romero pytanie, które wypalało mi dziurę w brzuchu. Romero był zajęty wymyślaniem kolejnego słowa, przeuroczo marszcząc ciemne brwi. Chciałam nachylić się nad planszą i pocałować go.

– Masz dziewczynę? – wypaliłam, kiedy już nie mogłam się dłużej powstrzymać. I wtedy zechciałam umrzeć. Najwyraźniej nie potrzebowałam sióstr, żeby mogły mnie zawstydzać. Sama sobie świetnie z tym radziłam.

Romero spojrzał do góry. Wyglądał na zdziwionego i rozbawionego. Poczułam rumieniec wędrujący w górę mojej szyi.

Nieźle to rozegrałaś, Lily.

Zabrzmiałam jak kretynka.

– Czy ty próbujesz odwrócić moją uwagę od gry, żeby wygrać?

Zachichotałam, ciesząc się, że nie był na mnie zły za zadawanie tak osobistych pytań. Znowu skupił się na literach znajdujących się przed nim i moje rozbawienie znikło, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że nie odpowiedział na pytanie. Może jednak miał dziewczynę? Nie mogłam go znowu o to zapytać, ponieważ brzmiałabym wtedy na zdesperowaną.

Opadłam na oparcie krzesła, czując podirytowanie. Mój wzrok powędrował na taras znajdujący się na dachu, gdzie siostry rozmawiały ze sobą.

Aria i Gianna prawdopodobnie myślały, że nie byłam pewna, czy coś kombinują. Sądziły, że kompletnie nie mam pojęcia, co się wokół mnie dzieje. Może i flirtowałam z Romero, ale i tak widziałam dyskretne spojrzenia, jakie sobie posyłały. O nic nie pytałam, ponieważ niczego bym się od nich nie dowiedziała, i wtedy jeszcze bardziej czułabym się jak piąte koło u wozu. Nie robiły tego z okrucieństwa, a jednak mnie to bolało. Aria wyglądała na zmartwioną czymś, co powiedziała Gianna. Musiałam zwalczyć potrzebę podejścia do nich i zapytania, co się dzieje.

– Teraz twoja kolej.

Podskoczyłam na dźwięk głosu Romero.

Zarumieniłam się i szybko przejrzałam słowa znajdujące się na planszy, ale nie potrafiłam się skoncentrować.

– Chcesz już skończyć? – zapytał po kilku minutach. Brzmiał, jakby to było coś, czego on chciał. Pewnie okropnie się nudził.

Opierając się uczuciu rozczarowania, skinęłam głową.

– Tak. Poczytam przez chwilę w swoim pokoju. – Wstałam, licząc na to, że nie było po mnie widać tego, co czułam, ale, jak się okazało, nie musiałam się martwić. Romero z rozkojarzeniem posłał mi uśmiech i podniósł telefon, żeby sprawdzić wiadomości. Powoli się wycofałam. Nie spojrzał już w górę. Musiałam wymyślić jakiś sposób na zdobycie jego uwagi, i to bez uciekania się do głupich gierek.

***

Z okazji moich urodzin Aria udekorowała całe mieszkanie balonami, jakbym była jakimś przedszkolakiem. Myślałam, że może będziemy mogły pójść do jednego z klubów Luki, jednak nawet Aria nie chciała mnie tam zabrać. Sądząc po ilości jedzenia na stole, wyglądało to, jakby szykowała się ogromna impreza, ale miały przyjść tylko dwie młodsze siostry Romero. Aria poprosiła go, żeby je przyprowadził. Czułam się jak żałosny dzieciak bez przyjaciół, któremu siostra musiała szukać znajomych. Może powinnam była zostać w Chicago? Wtedy przynajmniej spędziłabym ten dzień z przyjaciółmi.

Kiedy Romero przyszedł ze swoimi siostrami, uśmiechnęłam się najbardziej promiennie, jak potrafiłam.

– Wszystkiego najlepszego, Liliano – powiedział, wręczając mi kopertę. Znajdował się w niej voucher do księgarni. – Aria powiedziała, że uwielbiasz czytać.

– Tak, dziękuję – odpowiedziałam. Z jakiegoś powodu liczyłam na inny prezent od niego. Na coś osobistego, coś, co pokazałoby, że jestem wyjątkowa.

– To moje siostry. – Wskazał na wyższą dziewczynę z grubymi brązowymi lokami. – To Tamara, ma piętnaście lat, tak jak ty. – Uśmiechnęłam się, a ona odwzajemniła mój uśmiech, chociaż wyglądała na tak samo zmieszaną, co ja. – A to jest Keira, ma dwanaście lat. Na pewno się dogadacie. – Oczywiście miałam spędzać czas z nimi, ponieważ nadal byłam zbyt młoda, żeby przebywać z Arią, Lucą i resztą. Irytowało mnie to. Co prawda Tamara i Keira wydawały się całkiem miłe, ale ja nie przyleciałam do Nowego Jorku po to, żeby bawić się jak dziecko. Rzucając mi kolejny uśmiech, Romero ruszył w stronę Luki i Matteo, a ja poprowadziłam jego siostry do Arii, Gianny i bufetu.

Bardzo starałam się cieszyć tym wieczorem i miło traktować siostry Romero, lecz w swoje urodziny pragnęłam czegoś wyjątkowego, czegoś, o czym marzyłam już od długiego czasu. Kiedy zauważyłam, że Romero wychodzi na taras, żeby odebrać telefon, wyślizgnęłam się za nim. Miałam nadzieję, że reszta gości była zajęta sobą i nie wychwyci mojej kilkuminutowej nieobecności. Romero rozmawiał i na początku mnie nie zauważył. Ruszyłam cicho w jego kierunku, obserwując go. Opierał się o barierkę. Rękawy podwinął do łokci, odsłaniając umięśnione przedramiona. Zastanawiałam się, co bym poczuła, gdybym przesunęła po nich dłońmi i dotknęła skóry.

Gdy mnie zauważył, zmarszczył brwi i wyprostował się. Przysunęłam się, aby być bliżej niego. Rozłączył się i włożył telefon do kieszeni.

– Nie powinnaś być w środku ze swoimi gośćmi? – zapytał, uśmiechając się. Jego uśmiech nie był tak szczery, jak zazwyczaj.

Przysunęłam się jeszcze bliżej i również się uśmiechnęłam.

– Musiałam zaczerpnąć nieco świeżego powietrza.

Romero obserwował mnie z niepokojem.

– Powinniśmy wracać do środka.

– Jest coś, co chciałabym dostać na urodziny – oznajmiłam cicho. – Coś, co tylko ty możesz mi dać. – Powtarzałam te słowa w swojej głowie niezliczoną ilość razy, ale teraz nie brzmiały nawet w połowie tak uwodzicielsko, jak to sobie wyobrażałam.

– Liliana – zaczął Romero, spinając się nieco.

Nie chciałam słuchać tego, co zamierzał mi powiedzieć. Szybko stanęłam na palcach i spróbowałam go pocałować. Złapał mnie za ramiona, zanim moje usta dotknęły jego, i przytrzymał z daleka od siebie, jakbym miała jakąś zaraźliwą chorobę.

– Co ty robisz? – Puścił mnie i cofnął się o kilka kroków. – Jesteś dzieckiem, a ja żołnierzem Famiglii. Nie jestem zabawką, którą możesz się bawić, kiedy się nudzisz.

Nie spodziewałam się takiej reakcji. Zdziwienia i zszokowania, jak najbardziej, ale złości? Nigdy.

– Ja tylko chciałam cię pocałować. Nie chcę grać w żadne gierki. Lubię cię.

Romero pokręcił głową, wskazując szklane drzwi.

– Wracaj do środka, zanim twoje siostry zaczną się zastanawiać, gdzie jesteś.

Brzmiał jak starszy brat, a chciałam, żeby był dla mnie kimś zupełnie innym. Odwróciłam się na pięcie i szybko weszłam do mieszkania. Moje serce zdawało się kurczyć w piersi. Z jakiegoś powodu nigdy nie przyszło mi do głowy, że Romero mógłby mnie odtrącić. Tak często marzyłam o naszym pierwszym pocałunku, że nigdy nie przyszło mi na myśl, że mógłby się w ogóle nie wydarzyć. Przez resztę wieczora z trudem potrafiłam udawać szczęśliwą, szczególnie kiedy w zasięgu mojego wzroku pojawiał się Romero. Ucieszyłam się, gdy wreszcie nadszedł czas powrotu do Chicago. Miałam przez długi czas nie zobaczyć się z Romero; na tyle długi, żeby o nim zapomnieć i znaleźć sobie inny obiekt zainteresowania.

Romero

Wiedziałem, że Liliana się we mnie kocha. Aria mi o tym wspominała. Jednak nigdy nie spodziewałem się, że najmłodsza z sióstr Scuderi spróbuje zrobić coś w związku ze swoimi uczuciami. Była ładnym dzieckiem. Ale nadal dzieckiem.

Ani trochę nie byłem nią zainteresowany i musiałem dać jej to do zrozumienia najszybciej, jak było to możliwe. Wyglądała na cholernie zranioną, kiedy na nią naskoczyłem, lecz nie miałem wyboru. Nawet gdyby nie była jeszcze tak młoda, to nie mógłbym jej pozwolić mnie pocałować. Ja byłem żołnierzem Famiglii, a ona była córką consigliere chicagowskiego oddziału.

Gdy wróciłem do salonu, Luca podszedł do mnie.

– Co to miało być? Dlaczego Liliana była z tobą na zewnątrz?

Oczywiście, że to zauważył. Jemu nigdy nie umykał żaden szczegół.

– Próbowała mnie pocałować.

Luca uniósł brwi.

– Zakładam, że ją odtrąciłeś.

– Naprawdę musisz o to pytać? Jest w wieku mojej siostry.

– Jej wiek nie jest tu największym problemem. Przynajmniej nie w oczach jej ojca.

– Wiem. – Byłem żołnierzem, a dziewczyny takie jak Liliana miały nie wykraczać poza swoje kręgi towarzyskie.

Luca westchnął.

– Ta dziewczyna będzie tak samo problematyczna, co Gianna. Jeśli nie bardziej.

Miałem przeczucie, że Luca może mieć rację.

Rozdział trzeci

Liliana

– Co za bezczelna dziewucha! Mam z nią same problemy! – Słowa ojca rozbrzmiały w całym domu. Fabiano zerknął na mnie swoimi dużymi niebieskimi oczami, jakbym znała odpowiedzi na jego pytania. Moją głowę też wypełniały same znaki zapytania. Nie byłam do końca pewna, co się wydarzyło, ale miałam o tym jako takie pojęcie. Gianna znikła, kiedy była u Arii w Nowym Jorku. A teraz wszyscy jej szukali. Nic dziwnego, że Aria mnie do siebie nie zaprosiła. Co prawda nie miałam ochoty tam wracać po tym, jak zachowałam się przy Romero cztery tygodnie wcześniej, lecz i tak poczułam ukłucie żalu, że siostry zaplanowały coś za moimi plecami. A tak właściwie za plecami wszystkich.

Zeszłam po schodach, gestem nakazując Fabiano zostać na miejscu, po czym powoli zbliżyłam się do biura ojca. Matka była w środku i płakała. Tato rozmawiał przez telefon, a jego nadal zdenerwowany, choć nieco bardziej opanowany ton głosu wskazywał na to, że po drugiej stronie słuchawki znajdował się Dante Cavallaro. Cavallaro był jedyną osobą, którą ojciec naprawdę szanował. Mama zauważyła mnie w progu i szybko pokręciła głową, ale ja zrobiłam kolejny krok do przodu i weszłam do biura.

Wiedziałam, że lepiej było nie zbliżać się do ojca, kiedy był w takim humorze. Co prawda zazwyczaj naskakiwał na Giannę, a nie na mnie, lecz teraz nie było z nami siostry.

Ojciec rozłączył się, po czym spojrzał na mnie zmrużonymi oczami.

– Czy pozwoliłem ci wejść?

Jego głos był niczym smagnięcie bicza, jednak ja ani drgnęłam.

– Co się stało z Gianną?

Matka posłała mi ostrzegawcze spojrzenie.

– Twoja siostra uciekła. Pewnie jakiś idiota zrobi jej dziecko. Ta dziewczyna zniszczy swoją reputację, nie wspominając już o reputacji całej naszej rodziny.

– Może wróci – zasugerowałam, choć z jakiegoś powodu wiedziałam, że nie zamierzała tego zrobić. Gianna nie zrobiła tego pod wpływem impulsu. Zaplanowała tę operację najprawdopodobniej kilka miesięcy temu. To wyjaśniłoby te wszystkie wymiany spojrzeń między nią a Arią podczas naszej ostatniej wizyty w Nowym Jorku. Dlaczego mi nie powiedziały? Nie miały do mnie zaufania? Myślały, że przy pierwszej okazji pobiegnę do ojca? I wtedy pojawiła się kolejna myśl. Skoro Gianny nie było, skoro nie poślubiła Matteo, to kto to zrobi? Zalała mnie fala strachu. Co, jeśli ojciec zmusi mnie do tego ślubu? Miałam nadzieję, że teraz, kiedy siostry zostały wydane za mąż z powodów politycznych, ja będę mogła poślubić kogoś z miłości. Może to było samolubne – myśleć w ten sposób – ale nie mogłam nic na to poradzić. Oczami wyobraźni ujrzałam Romero, choć wiedziałam, jak nierozsądnie było myśleć o nim, gdy myślałam o ślubie. Nawet gdyby Gianna wróciła i poślubiła Matteo, to prawie na pewno nie udałoby mi się przekonać ojca, żeby wydał mnie za zwykłego żołnierza, a w szczególności żołnierza z Nowego Jorku. Nie wspominając już o tym, że Romero wcale mnie nie chciał i obiecałam sobie, że o nim zapomnę.

Świetnie o tym wszystkim wiedziałam, a jednak wciąż miałam nadzieję i marzenia. Czasami zdawało mi się, że już tylko to mi pozostało.

– Do tego czasu będzie ją miało wielu mężczyzn. Nawet jeśli wróci, to nie będzie nic warta – wypluł z siebie ojciec. Skrzywiłam się, przerażona jego kąśliwymi słowami. Nic nie warta? Na pewno byłyśmy dla niego czymś więcej niż tylko towarem, który mógł sprzedać. Czymś więcej niż tylko cienką błoną znajdującą się między naszymi nogami.

Ojciec chwycił mnie za ramiona. Wzrokiem wypalał dziurę w mojej twarzy. Cofnęłam głowę, wciąż będąc w jego uścisku.