Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
77 osób interesuje się tą książką
Kinga i Wiktoria, studentki ostatniego roku medycyny postanawiają spędzić andrzejkowy wieczór na tradycyjnej zabawie, której nieodłącznym elementem są wróżby. Kiedy podczas losowania kart tarota Kinga wyciąga z talii kartę śmierci, wszyscy wróżą dziewczynie duże zmiany. Jednak gdy następnego ranka jej ciało zostaje znalezione w pobliskim sadzie, wróżba nabiera zupełnie innego znaczenia. Komisarz Oczko, który nie wierzy w żadne wróżby, musi ustalić kto i dlaczego zamordował studentkę.
To cykl opowiadań kryminalno-sensacyjnych, których akcja rozgrywa się na Pomorzu. Polecamy kolejne części o śledztwach komisarza Oczko, również cykl o komisarzu Andrzeju Papaju i cykl o detektywce Róży Wielopolskiej.
Tomasz Wandzel – Autor, który ma na swoim koncie powieści sensacyjne, kryminalne, obyczajowe oraz historyczne. Jest wielokrotnym stypendystą różnych instytucji, wspierających rozwój kultury m.in. Marszałka Województwa Pomorskiego oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Mieszka w Prabutach, które często pojawiają się w jego twórczości. Zawodowo pracuje jako copywriter.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 103
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tomasz Wandzel
Zła wróżba
Tom 28Komisarz Oczko
LIND & CO
LIND & CO
@lindcopl
e-mail: [email protected]
Tytuł oryginału:
Zła wróżba
Tom 28 Komisarz Oczko
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Wydawnictwa Lind&Co Polska sp. z o o.
Ten e-book jest zgodny z wymogami Europejskiego Aktu o Dostępności (EAA)
Wydanie I, 2025
Projekt okładki: Daniel Rusiłowicz
Grafika na okładce: robert_em © Unsplash
Copyright © dla tej edycji:
Wydawnictwo Lind&Co Polska sp. z o o, Gdańsk, 2025
ISBN 978-83-68524-30-7
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
– Jedziemy? – wybełkotała Wiktoria, zawzięcie szorując zęby.
Jednak zajęta dopracowywaniem makijażu Kinga nie odpowiedziała od razu. Najpierw pewnym ruchem poprawiła kreskę nad prawym okiem, a gdy uznała, że ten element make-upu wygląda perfekcyjnie, przeciągnęła jeszcze różową pomadką po dolnej wardze, podkreślając jej naturalne piękno.
– Pytałam, czy jedziemy – powtórzyła Wiktoria, odstawiając żółtą szczoteczkę do ceramicznego kubka w kształcie monstrualnego zęba.
– Słyszałam, ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy chce mi się spędzić andrzejki w jakiejś wiejskiej rozlatującej się stodole przy rytmach w stylu „Jesteś szalona” lub „Przez twe oczy zielone, zielone oszalałem” – odpowiedziała Kinga, nucąc pod nosem refren hitu Zenka Martyniuka. – Poza tym, czy nie jesteśmy za stare na lanie wosku, przekładanie butów, wróżenie z kart tarota i inne podobne atrakcje? – dodała, zamykając kuferek, a właściwie niewielką walizkę z kosmetykami.
– Po pierwsze to nie żadna wiejska stodoła, tylko nowoczesna remiza Ochotniczej Straży Pożarnej. Po drugie, mamy dopiero po dwadzieścia pięć lat, a ty mi tu wyjeżdżasz z tekstem o geriatrii – obruszyła się Wiki, teatralnie przewracając oczami.
– Ja mam dwadzieścia cztery – poprawiła Kinga – a skoro już wspomniałaś o seniorach, to pamiętasz, że za tydzień mamy kolokwium z chorób wieku starczego? – dodała, poprawiając niesforny kosmyk platynowych włosów, który jakby na przekór oczekiwaniom właścicielki postanowił zdeformować perfekcyjną fryzurę.
– No jasne, że pamiętam, a nawet coś tam się uczyłam, ale wracając do imprezy, to nie zapominaj, że masz zielone oczy i dla wielu jesteś diabelsko szalona, więc taki wieczór na pewno ci się spodoba.
– Spodoba albo i nie. Wszystko zależy od towarzystwa, bo jak mówi przysłowie: „Nieważne gdzie, ale ważne z kim”.
– Statecznych panów po pięćdziesiątce raczej tam nie będzie – uprzedziła Wiki, uświadamiając koleżance, że na typowych bumerów, do których nie wiedzieć czemu tamta od zawsze miała słabość, nie ma co liczyć, tak więc będzie musiała zadowolić się obecnością osobników z pokolenia Zet.
– Szkoda, bo chłopcy o adonisowych ciałach, skrywających umysły Piotrusia Pana, jakoś mnie nie kręcą – stwierdziła Kinga, która nigdy nie ukrywała swoich preferencji towarzyskich.
Na początku ich studenckiej znajomości Wiktoria nie była w stanie pojąć, co współlokatorka widzi w facetach, z których każdy mógłby być jej ojcem, a w niektórych przypadkach nawet dziadkiem. Tym bardziej że wszystkie związki Kingi kończyły się mniej więcej po sześciu miesiącach, a mimo to jej kolejny facet był w wieku poprzedniego. Po pięciu latach przyjaźni Wiki wciąż nie rozumiała wyborów przyjaciółki, ale zdążyła do nich przywyknąć jak do zmieniających się pór roku.
– Gdybyś jednak uznała, że warto starego piernika zamienić na młode ciacho, to wyjeżdżam o piętnastej – zażartowała, wychodząc z łazienki. Wiedziała, że aktualny związek koleżanki zaczyna przypominać zdewastowany pustostan i wystarczy jeden mocniejszy powiew emocji, aby ta krucha relacja legła w gruzach. Dlatego miała nadzieję, że te andrzejki Kinga spędzi inaczej. Co prawda jej obecny wybranek, notabene Andrzej, wyglądał na spoko gościa. Po pierwsze, mimo iż zbliżał się do sześćdziesiątki, prezencją mógł konkurować z czterdziestolatkami. Po drugie, jak to określiła Kinga, jego zainteresowania wykraczały poza jej anatomię. Po trzecie został dobrze wychowany przez rodziców, a sam zadbał o jeszcze lepsze wykształcenie, co przełożyło się na jego status majątkowy. Oczywiście ten fakt nie miał dla Kingi znaczenia, ponieważ wśród jej partnerów byli tacy, którzy ledwie wiązali koniec z końcem. Jednak według przyjaciółki mieli w sobie to coś. Andrzej Zapolski również musiał to mieć. Niestety miał także żonę, troje dzieci oraz dwoje wnucząt. To właśnie ten szczegół kładł się cieniem na szczęściu, którego tak pragnęła Kinga. Mężczyzna nie zamierzał dokonywać w swoim życiu rewolucji, a jedynie chciał je urozmaicić. Zatem żaden rozwód nie wchodził w grę, a Kinga miała do wyboru bycie tą drugą lub rozstanie.
– Jeśli się zdecyduję, puszczę ci SMS-a – zapowiedziała, ale w jej słowach trudno było się doszukiwać entuzjazmu. Dlatego gdy cztery godziny później Wiktoria odebrała wiadomość zawierającą tylko jedno słowo, szczerze się ucieszyła.
– Jakieś dobre wieści? – zagadnął Łukasz, z którym wyskoczyła do Maca na przedpołudniową kawę.
– Można tak powiedzieć.
– W takim razie chętnie poznam szczegóły, o ile nie są one objęte tajemnicą lekarską.
– Póki co jestem studentką piątego roku, więc można co najwyżej mówić o tajemnicy studenckiej – przypomniała Wiki, dopijając swoje americano.
– Czegoś takiego nie ma, zatem przekazuj tę dobrą nowinę – skwitował chłopak, z którym spotykała się od kilku tygodni.
Łukasza poznała podczas grupowego wyjścia na kręgle, gdzie za sprawą losowania stworzyli drużynę, która pozostałym trzem zespołom nie dała żadnych szans. Po skończonej grze w ramach świętowania zwycięstwa bez większych oporów przyjęła zaproszenie na kawę. W trakcie tej spontanicznej randki dowiedziała się, że jej bowlingowy partner grę w kręgle trenuje zawodowo, a przy losowaniu zespołów oszukiwał, aby tylko być z nią w drużynie. Wtedy uznała, że zachował się jak bohater amerykańskiej komedii romantycznej, które chętnie oglądała, ale do miłosnych perypetii serwowanych widzom przez filmowców z Miasta Aniołów podchodziła z dystansem.
– Kinga zdecydowała się pojechać z nami na andrzejkową imprezę.
– Czyli wreszcie poznam dziewczynę, która prawdopodobnie cierpi na gerontofilię.
– Nie gadaj głupot, ona po prostu woli dojrzałych facetów – obruszyła się Wiki, stając w obronie przyjaciółki. Owszem, choć sama uważała, że upodobania Kingi trudno uznać za wpisujące się w ogólnie przyjęte normy, to była daleka od osądzania jej wyborów, a tym bardziej sugerowania jakichkolwiek zaburzeń.
– A kto jeszcze tam będzie? – zainteresował się Łukasz, zmieniając temat.
– Dawni znajomi z liceum, moi rodzice, bliższa i dalsza rodzina oraz sporo ludzi, których kompletnie nie znam. Impreza jest ogólnodostępna, a sala może pomieścić jakieś dwieście osób.
– Czyli będzie tłoczno i wesoło.
– Na bank – zapewniła – ale resztę pytań musisz zostawić na później, bo za dziesięć minut zaczyna się wykład u profesora Głowackiego, a on nie toleruje spóźnialskich – dodała, sięgając po leżącą na sąsiednim krześle kurtkę.
– To leć, bo jeszcze gotów wpisać cię na czarną listę.
Wiki już chciała odpowiedzieć, że podobno taka lista rzeczywiście istnieje, ale czas działał na jej niekorzyść. Dlatego poświęciła tylko sekundę na cmoknięcie Łukasza w policzek i opuściła lokal.
Ja to zawsze mam pecha – mruknęła pod nosem, czując pierwsze krople listopadowego deszczu na czole. Naciągnęła na głowę kaptur, przyśpieszyła kroku i kilka minut później przemoczona wpadła do auli, zajęła swoje miejsce i udając skoncentrowaną studentkę, odliczała w myślach minuty do zakończenia wykładu.
Głowacki skończył dokładnie o czternastej trzydzieści, ale tego można się było po nim spodziewać. Wśród studentów i pozostałych wykładowców krążyła nawet anegdota, że był bardziej punktualny niż przedwojenne pociągi. Początkowo dziewczyna nie rozumiała tego porównania i dopiero gdy podczas jakiejś rodzinnej imprezy przytoczyła dykteryjkę o profesorze Głowackim, jej ojciec, który przez blisko trzydzieści lat pracował jako maszynista, wyjaśnił, że podobno w dwudziestoleciu międzywojennym polskie pociągi jeździły z taką punktualnością, iż można było na podstawie czasu przyjazdu zegarki ustawiać.
– Oczywiście w całej tej propagandzie kluczowe jest słowo „podobno” – zastrzegł ojciec.
O ile punktualność dawnych pociągów trudno było udowodnić, o tyle w przypadku Głowackiego był to fakt niezaprzeczalny. Podobnie jak to, że w piątkowe popołudnie gdańskie ulice będą zakorkowane.
– Lepiej wyślij koleżance wiadomość, że spóźnimy się co najmniej dziesięć minut – poradził Łukasz, hamując za białym fiatem, którego kierowca niespodziewanie zatrzymał się przed skrzyżowaniem, a szkoda, bo mogli jeszcze przejechać na żółtym. Ostatecznie, gdy podjechali pod blok, w którym wynajmowały mieszkanie, dochodziła piętnasta trzydzieści. Na widok Kingi stojącej pod daszkiem osłaniającym wejście do budynku, Łukasz zrobił zaskoczoną minę.
– Myślałem, że skoro gustuje w kategorii pięćdziesiąt plus, to czegoś jej brakuje – mruknął, nie odrywając od dziewczyny oczu.
– A niby czego ma jej brakować? Ręki, nogi, zębów?
– Miałem na myśli urodę.
Akurat tego ma pod dostatkiem – z zazdrością pomyślała Wiktoria. Choć sama uważała siebie za atrakcyjną, to musiała uczciwie przyznać, że uroda Kingi oszałamiała i gdy wychodziły gdzieś razem, to faceci bez względu na wiek oglądali się głównie za przyjaciółką.
– Rozumiem, że chciałbyś mieć teraz sześć krzyżyków na karku – warknęła, gromiąc Łukasza wzrokiem.
– Jasne, że nie, a poza tym jesteś od niej piękniejsza – skwapliwie zapewnił chłopak, zatrzymując auto obok wysokiej blondynki o długich jasnych włosach. Jej owalna twarz z dużymi zielonymi oczami zapadała w pamięć, a figura o doskonałych proporcjach przyciągała męskie spojrzenia jak magnes. – Pomogę jej z walizką – zaproponował Łukasz i z pośpiechem, którego Wiki nigdy wcześniej u niego nie widziała, wysiadł z samochodu, okrążył go, skłonił się przed Kingą jak angielski lokaj, odebrał od niej bagaż, a następnie szarmanckim gestem otworzył drzwi auta. Poczekał aż dziewczyna wsiądzie i dopiero wtedy umieścił walizkę w bagażniku.
Obserwując zachowanie swojego chłopaka, Wiktoria miała ochotę parsknąć śmiechem. Oczywiście niczego podobnego nie zrobiła, bo wtedy musiałaby wytłumaczyć nagły atak wesołości. Zamiast tego zaczęła relacjonować Kindze zagadnienia, jakie Głowacki poruszał na wykładzie. Początkowo koleżanka wykazywała zainteresowanie, jednak coraz częściej skupiała swoją uwagę na lusterku wstecznym, za pomocą którego Łukasz posyłał jej ukradkowe spojrzenia. Wiktoria udawała, że niczego nie dostrzega, choć doskonale widziała ogniki zachwytu w jego oczach.
Co za dupek! Nie dalej jak kilkanaście minut temu zapewniał, że jestem najpiękniejszą kobietą, a teraz bezczelnie próbuje flirtować z moją przyjaciółką – pomyślała, obiecując sobie, że przy pierwszej nadarzającej się okazji wygarnie Łukaszowi, co myśli o takim zachowaniu. Do tej pory, a miała już za sobą kilka związków, jeszcze nigdy nie była zazdrosna o faceta. Co więcej, uważała, że nie zniży się do tak przyziemnych emocji, a jednak teraz odczuwała złość. Złość na siedzącego obok Łukasza, który rozbierał wzrokiem siedzącą z tyłu Kingę. Na przyjaciółkę, której jakoś wcale to nie przeszkadzało, a może wręcz czuła się z tym dobrze. W końcu na samą siebie. Przecież gdyby nie zaproponowała współlokatorce wyjazdu, atmosfera w samochodzie nie byłaby gęsta jak powietrze przed letnią burzą. Gdy godzinę później dojechali na miejsce, Wiktoria odetchnęła z ulgą. Wydawało się też, że Łukasz stracił zainteresowanie Kingą, która wbrew temu, co mówiła kilka godzin wcześniej, bardzo dobrze odnajdowała się w towarzystwie rówieśników. Z łatwością nawiązywała nowe znajomości, chętnie tańczyła, sypała dowcipami. Jednym słowem była duszą towarzystwa.
Może musi odreagować – pomyślała Wiki, postanawiając odsunąć w czasie rozprawę z Łukaszem. Tym bardziej że impreza zaczynała się rozkręcać, a jej pretensje pod adresem chłopaka, choć uzasadnione, mogłyby wywołać między nimi niepotrzebne kwasy, a tego póki co wolała uniknąć. Zamierzała po prostu dobrze się bawić, a przykre tematy zostawić na później.
Gdy po mniej więcej dwóch godzinach podeszła do baru po kolejnego drinka, zobaczyła scenę, której kompletnie się nie spodziewała. Oto przy ustawionym w rogu sali stoliku zauważyła swojego ojca w towarzystwie Kingi. Pogrążona w rozmowie para zdawała się nie dostrzegać tego, co działo się wokół. Jedno spojrzenie na twarz rodzica wystarczyło, aby Wiktoria zrozumiała, że nie jest to zwykła rozmowa, ale początek czegoś, co może mieć poważne konsekwencje. Takiego scenariusza nie przewidziała. Ba, nawet jej przez myśl nie przeszło, że ojciec mógłby zainteresować się kimś w jej wieku. Zwłaszcza że nie było to ich pierwsze spotkanie. Jednak tym razem Kinga wyraźnie kokietowała mężczyznę, co nigdy wcześniej nie miało miejsca.
– A co dla ciebie Wiki? – głos kolegi z liceum obsługującego bar wyrwał ją z rozmyślań o scenie, jaka rozgrywała się przy jednym z ustawionych na uboczu stolików.
– Daj mi dwie cole – poprosiła, przekrzykując zespół muzyczny, który maltretował właśnie kawałek o supermocach, oryginalnie wykonywany przez Męskie Granie.
– Z wkładką czy bez?
– Tym razem bez – odpowiedziała po chwili zastanowienia. Zdawała sobie sprawę, że być może będzie musiała zainterweniować, aby kochany tatuś i najlepsza przyjaciółka nie wywinęli jakiegoś szalonego numeru, a to wymagało w miarę trzeźwego umysłu.
– Moja dziewczyna też lubi bez, ale się boi – wypalił barman, jednak zaserwowany dowcip o wyraźnym seksistowskim zabarwieniu rozśmieszył jedynie autora.
– I ma rację, bo z bucem też bym się bała – skomentowała Wiktoria, zabierając butelki i ruszając do stolika, przy którym czekał Łukasz. Wręczając mu chłodny napój, zastanawiała się, czy powiedzieć o tym, co przed momentem widziała, ale chłopak ją uprzedził.
– Czyżby Kinga zamierzała poderwać twojego ojca?
Chociaż pytaniu towarzyszył lekki uśmiech, sugerujący, iż miał to być żart, Wiktorii nie było do śmiechu.
– Niech tylko spróbuje, to osobiście wybiję jej starszych panów z głowy – odpowiedziała, upijając duży łyk coli.
– Jeśli chcesz, mogę go uwolnić od jej towarzystwa – zaproponował Łukasz, robiąc ruch, jakby chciał wstać od stolika.
– Zostaw, przecież nie jest taki głupi, by dać się omotać – odpowiedziała Wiki, ale dobrze wiedziała, że Kinga w swoich podbojach zazwyczaj była stroną wygrywającą. Oczywiście do czasu, gdy jej oczekiwania przerastały możliwości lub chęci zdobytego mężczyzny.
– Poza tym za piętnaście minut zaczną się wróżby, więc i tak będą musieli skończyć to słodkie tête-à-tête – dodała, spoglądając na zegarek, a później chcąc być lojalną córką, wysłała matce SMS-a, prosząc, aby ta mimo lekkiego przeziębienia jednak przyszła na zabawę. Niestety odpowiedź uświadomiła Wiktorii, że zachowaniem Kingi będzie musiała zająć się sama.
Gdy po kilkunastu minutach zespół muzyczny ogłosił przerwę, zapraszając jednocześnie do stanowisk, przy których uczestniczki imprezy mogły poznać swoją przyszłość, Kinga podeszła do stolika Wiktorii, a następnie już razem ruszyły do najbliższego stanowiska, gdzie wróżono z wosku. Chętnych było wiele, więc dopiero po kwadransie Wiktoria przelała przez dziurkę od klucza gorący wosk, który zastygając na zimnej wodzie, utworzył coś na kształt chmury.
– Czekają cię duże zmiany, tylko musisz ich chcieć i być na nie gotowa – zakomunikowała przebrana za wróżkę dziewczyna.
– Pewnie wygrasz w totka – zażartowała Kinga, biorąc do ręki naczynie z woskiem.
– Wygląda mi to na kota – zawyrokowała wróżka, przypatrując się pływającemu po wodzie woskowi – zatem nie powinnaś podejmować pochopnych decyzji – dodała, wyjaśniając znaczenie woskowego kształtu.
– Bardzo ciekawe – skomentowała Wiki, ruszając do stolika z kartami tarota.
– Jesteście gotowe na poznanie swojej przyszłości? – zapytała kolejna wróżka, zręcznymi ruchami rozkładając na blacie talię kart.
– Oczywiście, w końcu po to tutaj przyjechałyśmy – zapewniła Kinga, odwracając jedną z kart. Oczom obecnych ukazał się jeździec na koniu. Postać miała na sobie szary płaszcz, a w ręku dzierżyła sierp.
– Rozumiem, że spotkam na swojej drodze przystojnego dżokeja?
– Niewykluczone – odparła wróżka – bo choć jest to karta śmierci, to tak naprawdę nie symbolizuje umierania, ale zmienność ludzkiego życia. Można więc przyjąć, że nadchodzący rok będzie dla ciebie pełen zmian.
– Czyli Heraklit miał rację, mówiąc, że „Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana” – skwitowała Kinga, cytując słynnego greckiego filozofa i nie czekając aż Wiktoria odkryje kartę, odeszła w kierunku stolika, przy którym siedział szpakowaty mężczyzna około sześćdziesiątki.
Wiki przyglądała się przyjaciółce z rosnącym zdumieniem, które w chwili, gdy Kinga i jej ojciec ruszyli do wyjścia, przerodziło się w niedowierzanie. Zaskoczenie było tak duże, że dziewczyna zamierzała pobiec za parą, jednak powstrzymały ją słowa wróżki:
– A ty którą kartę wybierasz?
Wiktoria nieprzytomnym wzrokiem obrzuciła rozłożoną na stole talię, a następnie wskazała jedną z kart w najwyższym rzędzie. Wróżka z lekkim ociąganiem uniosła kartonik, odwróciła go, a na jej twarzy pojawił się serdeczny uśmiech.
– Brawo, trafiłaś kartę miłości – oświadczyła, wyjaśniając, co symbolizuje spleciona para otoczona aniołami.
W innych okolicznościach Wiki próbowałaby wymyślić jakiś pasujący do sytuacji komentarz, lecz teraz zdobyła się tylko na krótkie podziękowanie i szybkim krokiem ruszyła do stolika, przy którym powinien czekać Łukasz, jednak chłopaka tam nie było. Zdezorientowana uważnie zlustrowała salę, lecz nigdzie nie dostrzegła znajomej sylwetki.
A ten gdzie się, kurwa, podział – zaklęła w myślach i ponownie, tym razem dokładniej, rozejrzała się wokół. Gdy zrozumiała, że Łukasz, podobnie jak ojciec i Kinga, musiał wyjść na zewnątrz, z oparcia krzesła porwała kurtkę, zarzuciła na ramiona i ruszyła do wyjścia. Po chwili owionęło ją zimne powietrze, w którym tańczyły pierwsze płatki śniegu. Przed budynkiem nie było nikogo. Nie wiedząc, co powinna teraz zrobić, sięgnęła do kieszeni po smartfon i wybrała numer chłopaka. Ten jednak nie odbierał. Odczekała więc pięć minut i spróbowała ponownie, ale i tym razem spotkało ją rozczarowanie. Już miała wrócić do środka, gdy trzymany w dłoni smartfon cicho zawibrował.
No wreszcie – pomyślała, spoglądając na ekran, ale zamiast numeru Łukasza, zobaczyła numer matki. Przez moment wahała się, czy powinna odebrać. Bała się, że matka dzwoni, aby porozmawiać z ojcem, któremu zepsuła się komórka i chwilowo był bez własnego telefonu. Ostatecznie odebrała, postanawiając, że jeśli ma rację, coś na szybko wymyśli.
– Wiki, nocujecie z Łukaszem u nas czy też wracacie do Gdańska?
– Nocujemy – odpowiedziała Wiktoria, nie bardzo rozumiejąc drugą część pytania zadanego przez matkę.
– To dobrze, bo gdy ojciec powiedział, że Kinga zmieniła plany i wróciła do Gdańska, pomyślałam, że wy również postanowiliście wrócić.
Zaskoczona Wiki już chciała zapytać, skąd ojciec ma takie informacje, ale uznała, że lepiej zrobi, dzwoniąc do przyjaciółki. Ta jednak podobnie jak Łukasz nie odbierała.
Dziwne to wszystko – mruknęła Wiktoria, wracając do środka, gdzie ku swojej konsternacji zobaczyła Łukasza siedzącego przy ich stoliku.
– Poszłaś się przewietrzyć?
– A ty gdzie się podziewałeś? – spytała, ignorując pytanie chłopaka.
– Odwiedziłem tutejszy kibelek, a jeśli chcesz znać szczegóły, to była jedyneczka i dwójeczka.
– To wcale nie było zabawne – zauważyła Wiki, krzywiąc się z obrzydzenia.
– Dobrze w takim razie było siku i…
– Kinga wróciła do Gdańska – oświadczyła, wchodząc Łukaszowi w słowo.
– Jak to wróciła? – zdziwił się chłopak. – Przecież w bagażniku jest jej walizka.
– Nie mam pojęcia, ale tak twierdzi mój ojciec.
– Czyli nie musisz się obawiać, że zostanie twoją macochą.
– Twoje żarty jakoś mnie nie bawią.
– To może do niej zadzwoń i zapytaj co się stało?
– Próbowałam, ale nie odbiera i mówiąc szczerze, to wszystko mi się nie podoba.
– Chyba trochę przesadzasz. W końcu dziewczyna jest pełnoletnia – stwierdził Łukasz.
– Wiem, ale i tak mam złe przeczucia – odpowiedziała Wiktoria.
Kilka godzin później, gdy wczesnym rankiem w sąsiadującym z remizą sadzie zostały odnalezione zwłoki Kingi Świder, Wiki zrozumiała, że przyjaciółka wcale nie wróciła do Gdańska. Jednak znacznie gorsza była myśl, że ostatnią osobą, z którą widziano żywą Kingę, był jej ojciec.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Tomasz Wandzel
Chłopiec z Kresów – historia prawdziwa
Hycel
Dom w chmurach
Blanka L – Sława, pieniądze i seks
Kłamstwa i sekrety – historia Róży Wittelsbach
Chwila prawdy – niewiarygodna historia Krystyny Górskiej
Chłopiec, który przeżył Auschwitz – historia prawdziwa
Grzeczna dziewczynka
Żółty długopis
Córka zakonnika
Zwłoki przy molo.
Cykl Komisarz Andrzej Papaj
Dotrzeć do prawdy
, tom 1
Uciec od prawdy
, tom 2.
Cykl Róża Wielopolska
Czyste zło
, tom 1
Święte zło
, tom 2.
Cykl Sopockie tango
Sopockie tango
, tom 1
Ostatnie tango w Sopocie
, tom 2.
Cykl Komisarz Oczko
Pierwsza sprawa
, odcinek 1
Skutek śmiertelny
, odcinek 2
Przerwać milczenie
, odcinek 3
Córka milionera
, odcinek 4
Świąteczny wampir
, odcinek 5
Śmierć na służbie
, odcinek 6
Ostatni samobójca
, odcinek 7
Czas śmierci
, odcinek 8
Śmiertelny turnus
, odcinek 9
W obronie własnej
, odcinek 10
Krwawe party
, odcinek 11
Człowiek z koneksjami
, odcinek 12
Sowica
, odcinek 13
Oko za oko
, odcinek 14
Cukierek albo śmierć
, odcinek 15
Dziwny wypadek
, odcinek 16
Zgon Świętego Mikołaja
, odcinek 17
Kasjerka
, odcinek 18
Zatrute serca
, odcinek 19
Śmierć podcastera
, odcinek 20
Sacrum
, odcinek 21
Ostatni skok
, odcinek 22
Dwa strzały
, odcinek 23
Najwyższa wygrana
, odcinek 24
Dowody winy
, odcinek 25
Martwa panna młoda
, odcinek 26
Polowanie
, odcinek 27
Zła wróżba
, odcinek 28
Wśród nocnej ciszy
, odcinek 29
Pieniądze tatusia
, odcinek 30
Nocny pociąg
, odcinek 31
Przed sezonem
, odcinek 32
Wyścig z czasem
, odcinek 33
Słowo przeciw słowu
, odcinek 34
