ZAKAZANA HISTORIA 11 - Leszek Pietrzak - ebook + książka

ZAKAZANA HISTORIA 11 ebook

Leszek Pietrzak

4,1

Opis

To już 11 tom "Zakazanej historii" dr. Leszka Pietrzaka.Znany publicysta szuka i znajduje ważne, ale mało znane lub niepopularne tematy z naszej historii. Zarówno tej nieco już odległej, jak i najnowszej. W tym zbiorze tekstów szczególnie wyróżnia się szkic pokazujący prawdziwe skutki działań Winstona Churchilla dla Polski, a także krótka biografia Ferdynda Ossendowskiego, jednego z najbardziej znanych polskich pisarzy w historii (popularnością wśród zagranicznych czytelników dorównywał mu tylko Henryk Sienkiewicz), skazanemu na zapomnienie, z powodu napisania znakomitej biografii Lenina, dzięki której stał się jego osobistym wrogiem. 

Dr Leszek Pietrzak wie, które tematy są niepopularne i dlaczego. Przez pierwsze dwadzieścia lat wolnej Polski pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, Instytucie Pamięci Narodowej, Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, a także był weryfikatorem Wojskowych Służb Informacyjnych.

Walka o prawdę historyczną jest elementem wali o władzę polityczną, także we współczesnej Polsce. "Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość" - zauważył brytyjski pisarz i myśliciel George Orwell. Dlatego po wojnie komuniści zaczęli walkę o władzę od cenzurowania, palenia i niszczenia przedwojennych książek. To był wstęp do pisanej na nowo historii. 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 140

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (8 ocen)
4
2
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Leszek Pietrzak

Zakazana Historia

11

Wydawnictwo Penelopa

Warszawa 2015

© Copyright Wydawnictwo Penelopa & Leszek Pietrzak Skład: Robert Lijka Projekt graficzny okładki: Dariusz Krupa Redakcja: Jan Piński ISBN: 978-83-62908-84-4 Wydawca: Jerzy Moraś Wydawnictwo „Penelopa” sp. z o.o, ul.Grażyny 13/lok.7 Druk: PETIT.S.K.,ul. Tokarska 13, 20-210 Lublin Wydanie I Warszawa 2015

Wstęp

To już 11 tom „Zakazanej historii” dr. Leszka Pietrzaka. Znany publicysta szuka i znajduje ważne, ale mało znane lub wręcz niepopularne tematy z naszej historii. Zarówno tej nieco już odległej, jak i najnowszej.

Dr Leszek Pietrzak wie, które tematy są niepopularne i dlaczego. Przez pierwsze dwadzieścia lat wolnej Polski pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, Instytucie Pamięci Narodowej, Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, a także był weryfikatorem żołnierzy Wojskowych Służb Informacyjnych.

Walka o prawdę historyczną jest elementem walki o władzę polityczną, także we współczesnej Polsce. „Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość” - zauważył brytyjski pisarz i myśliciel George Orwell.

Dlatego po wojnie, komuniści zaczęli walkę o władzę od  cenzurowania, palenia i niszczenia przedwojennych książek. To był wstęp do pisanej na nowo historii, dlatego dziś część historyków mówi o wojnie domowej po 1944 r., a nie walce z sowieckim okupantem.

W tym zbiorze na szczególne polecenie zasługują teksty o antypolskiej polityce Winstona Churchilla, prawdziwej historii sowieckiej partyzantki i o znienawidzonym przez komunistów Ferdynandzie Ossendowskim, który był jednym z najbardziej znanych za granicą polskich pisarzy XX wieku, a o którym jeszcze dziś podręczniki wspominają zdawkowo, albo wcale. Ów pisarz był tak znienawidzony przez sowietów, że gdy usłyszeli o jego śmierci w 1945 r., to wysłali specjalny oddział, by rozkopał grób, aby upewnić się, że to nie kolejna sztuczka śmiertelnego wroga towarzysza Lenina.

Zapraszam do lektury!

Jan Piński

Generał jednego powstania

Generał Józef Dowbor-Muśnicki, dowódca powstania wielkopolskiego, mimo swoich wojskowych kompetencji nie zrobił kariery w armii niepodległej Rzeczypospolitej.

Był jednym z najlepiej wykształconych polskich generałów, którzy zasilili szeregi tworzonej w 1918 r. armii. Miał też ogromne doświadczenie sztabowe i bojowe, a przy tym był perfekcjonistą i znakomitym organizatorem. Mimo to nie zrobił kariery w polskiej armii, ale też wcale o nią nie zabiegał. Rzeczywistość odrodzonej Polski go przerastała. Kłóciła się z jego przekonaniami. W armii karierę robili „partyzanci” Piłsudskiego, a nie zawodowi wojskowi. Dla Józefa Dowbora-Muśnickiego, który kształcił się w najlepszych uczelniach wojskowych Cesarstwa Rosyjskiego, a w czasie I wojny światowej zdobył liczne medale i odznaczenia, było to nie do zaakceptowania. Nie mógł pogodzić się zwłaszcza z tym, że armią dowodzi wojskowy dyletant, Józef Piłsudski. Uważał, że armia nie powinna być narzędziem w rękach polityków. Jako zdeklarowanego  monarchistę przerażał go postępujący chaos życia politycznego. Nie znosił waśni stronnictw, ani walki o władzę. Przyzwyczajony do carskiego porządku chciał, aby najwyższe władze cieszyły się poszanowaniem obywateli. Uważał, że kraj musi przede wszystkim umocnić swoją kruchą państwowość. Takie podejście do rzeczywistości dość szybko zepchnęło go na margines życia publicznego II RP. Potem zamknął się we własnym świecie, ale w wielu środowiskach cieszył się wielkim poważaniem. Widziano w nim nawet najlepszego kandydata na naczelnego wodza.

Sukces powstania wielkopolskiego, jednego z nielicznych zwycięskich zrywów narodowych w naszej historii, to w dużej mierze zasługa gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. To on zorganizował armię i obronił Wielkopolskę przed niemieckimi próbami  jej odbicia.

Dla przyszłej Polski

Rodzina Dowborów miała litewskie korzenie. Na początku XVI w. osiedliła się w okolicach miejscowości Muśniki, niedaleko Sandomierza. Na ziemię sandomierską licznie przybywali wówczas osadnicy. Stamtąd też rekrutowano uczestników wypraw na Moskwę. Niewykluczone, że brali w nich udział również przodkowie generała. Potem rodzina przeniosła się do Staszowa, gdzie w 1867 r. przyszedł na świat Józef Dowbor-Muśnicki. Po ukończeniu gimnazjum w Radomiu wybrał karierę wojskową. Uczył się w Korpusie Kadetów im. Mikołaja I w Petersburgu i w  Konstantynowskiej Szkole Wojskowej. Obie szkoły ukończył jako prymus. W 1888 r. jako świeży podporucznik otrzymał swój pierwszy przydział – do 140. Zarajskiego Pułku Piechoty stacjonującego w Kostromie nad Wołgą. Potem  został przeniesiony do 11. Pułku Grenadierów w Jarosławiu. Po sześciu latach wzorowej służby, jako bardzo obiecujący oficer, został skierowany  do elitarnej petersburskiej Akademii Sztabu Generalnego. Ponieważ Dowbor był katolikiem, musiał zmienić wyznanie, aby móc tam studiować. Po skończeniu z wyróżnieniem akademii odbywał praktykę w sztabie Moskiewskiego Okręgu Wojskowego, sztabie XVII Korpusu i w 2. Pułku Grenadierów, a w końcu został przyjęty w poczet oficerów Sztabu Generalnego. Gdy w 1904 r. wybuchła wojna rosyjsko-japońska, Dowbor pełnił funkcję oficera ds. zleceń przy I Korpusie Syberyjskim. Po zawarciu pokoju z Japonią był szefem sztabu Irkuckiego Okręgu Wojskowego, a potem szefem sztabu w 11. i 7. Dywizji Piechoty.

Z racji swojej wiedzy wojskowej i doświadczenia wojennego cieszył się już wtedy sporym uznaniem. Zresztą zawsze angażował się maksymalnie, aby być lepszym od innych. Takie podejście wyniósł z rodzinnego domu. Matka (Antonina z Wierzbickich) zawsze mu powtarzała, że jego wojskowa edukacja przyda się kiedyś Polsce, a Dowbor traktował jej słowa jako rodzaj szczególnego nakazu. Zupełnie bez znaczenia było to, że wojskową karierę robił w armii zaborcy.

Wojenna droga

W lipcu 1914 r. wraz z 7. Dywizją Piechoty Dowbor wyruszył na front I wojny światowej. Już pierwsze tygodnie pokazały, że jest dowódcą rzeczywiście zasługującym na uznanie.  Jednostki jego dywizji odniosły kilka spektakularnych sukcesów w starciach z siłami austriackimi. Natychmiast zauważyli to przełożeni Dowbora. Za jedną z bitew – pod Telatynem na Zamojszczyźnie, gdzie przeprowadził atak na pozycje austriackiego II Korpusu – został odznaczony najwyższym odznaczeniem w carskiej armii: Złotym Orężem św. Jerzego. Potem walczył na froncie niemieckim, uczestnicząc między innymi w walkach w rejonie Łodzi i Bełchatowa. W listopadzie 1914 r. osobiście przejął dowództwo 14. Pułku Strzelców Syberyjskich. W ciężkiej bitwie pod Przasnyszem został ranny i kilka miesięcy przebywał w szpitalu. Po powrocie do służby w pułku walczył między innymi w rejonie Chełmna, Kłodawy oraz Brześcia. Latem 1915 r. jego pułk, razem z innymi rosyjskimi formacjami, wycofał się na linię Dźwiny. Tam Dowbor został ranny po raz drugi. W sierpniu 1915 r.  mianowano go generałem porucznikiem i skierowano do sztabu I Armii. W styczniu następnego roku został przeniesiony do guberni orłowskiej, gdzie formował 123. Dywizję Piechoty pod swoim dowództwem. Walczył z nią przez kilka miesięcy na froncie tureckim. Od jesieni 1916 r. dowodził 38. Dywizją Piechoty, która toczyła zaciekłe walki w północnej Europie, usiłując przełamać niemiecki front, ale sytuacja coraz bardziej przypominała wojnę pozycyjną.

Dowbor znowu wrócił do pracy sztabowej, tym razem jako szef sztabu I Armii. Wtedy wiedział już, że rosyjskie siły nie są w stanie wygrać wojny. Zresztą na początku 1917 r. w  armii coraz powszechniejsze były antywojenne nastroje. W lutym w Rosji wybuchła rewolucja, która oprócz Petersburga szybko objęła również inne miasta. Władze w nich przejęły rady delegatów robotników i żołnierzy. Dowbor miał negatywny stosunek do rewolucji. Dla niego była złem. Mimo to po abdykacji cara Mikołaja II zdecydował się złożyć przysięgę na wierność rządowi tymczasowemu. Został też mianowany dowódcą XXXVIII Korpusu. Niebawem w Piotrogrodzie ukonstytuował się Naczelny Polski Komitet Wojskowy (Naczpol), którego zamiarem było stworzenie korpusu złożonego z Polaków służących w carskiej armii. Dowództwo nad I Korpusem Polskim powierzono Dowborowi-Muśnickiemu ze względu na jego wiedzę i doświadczenie bojowe. Ten wybór zaakceptowało także rosyjskie dowództwo, które 8 sierpnia 1917 r. ostatecznie zatwierdziło jego nominację.

Dowbor z zapałem przystąpił do organizowania korpusu na terenach Białorusi, jednak jego tworzenie hamowała trudna sytuacja aprowizacyjna. W październiku, gdy władzę w Rosji przejęli bolszewicy, położenie korpusu Dowbora mocno się skomplikowało. Od zachodu nacierały siły niemieckie, a od wschodu bolszewickie. Po zwycięskich starciach z bolszewikami dowborczycy opanowali rejon Bobrujska, który od tej pory stał się miejscem stacjonowania korpusu. Dowbor odrzucił ofertę układu z bolszewikami i postanowił podporządkować się powołanej pod egidą państw centralnych Radzie Regencyjnej. Liczył, że dzięki temu uda mu się ocalić korpus. Nawiązał również kontakt z dowództwem wojsk niemieckich i wynegocjował dwustronną umowę regulującą neutralny status korpusu. To pozwoliło na przedłużenie jego istnienia o kilka miesięcy. Jednak w maju 1918 r. Niemcy postawili ultimatum, żądając demobilizacji korpusu. Dowbor nie miał już wyboru. Nie chciał walczyć ani z Niemcami, ani z bolszewikami. Postanowił, że najlepszym rozwiązaniem będzie zachowanie sił korpusu dla rodzącej się Polski. Przyjął  ultimatum, zastrzegając w nim możliwość przerzucenia korpusu do kraju. Zanim do tego doszło, udało mu się zapobiec przejęciu kontroli nad korpusem przez „spiskowców” Piłsudskiego. Nie zawahał się nawet nazwać ich „łotrami działającym za czyjeś pieniądze”. W rezultacie na przełomie czerwca i lipca 1918 r. liczący około 23,5 tys. żołnierzy korpus został przerzucony do kraju. Tak kończyła się wojenna odyseja gen. Dowbora-Muśnickiego.

W walce o polskie granice

Opanowanie „spisku” w Bobrujsku było zasadniczym powodem chłodnego przyjęcia Dowbora w kraju przez obóz Piłsudskiego. Z dystansem odnosiła się do niego również endecja, która nie mogła mu zapomnieć aktu kapitulacji przed Niemcami. Dzięki pomocy księcia Michała Radziwiłła Dowbor zamieszkał w jego pałacyku myśliwskim w Staszowie. Cieszył się poważaniem miejscowych. Szanowali go też Austriacy. Wojna zmierzała już ku końcowi. 11 listopada 1918 r. podpisano rozejm w Compiègne, wstrzymujący działania na froncie zachodnim. Rada Regencyjna przekazała władzę powracającemu z Magdeburga Piłsudskiemu, który powiadomił mocarstwa zachodnie o powstaniu niepodległego państwa polskiego.

Polska już istniała, ale nadchodził czas walki o jej granice. 27 grudnia w Poznaniu wybuchło powstanie. Siłom powstańczym brakowało jednak prawdziwego dowódcy. Sytuację  postanowił wykorzystać Piłsudski, który zaproponował Komisariatowi Naczelnej Rady Ludowej (NRL) w Poznaniu dwóch kandydatów: gen. Dowbora-Muśnickiego i gen.  Henninga-Michaelisa. Rywalizację wygrał Dowbor (po raz drugi, bo rywalizowali już o dowodzenie Korpusem Polskim w Rosji), ale nie było to zupełnie przypadkowe. Piłsudski wysłał wcześniej do Poznania ppłk. Juliana Stachiewicza, który wyperswadował NRL wybór Dowbora, sugerując, że takie jest właśnie życzenie marszałka. Kilka dni później Piłsudski osobiście złożył mu ofertę dowodzenia wojskiem w Wielkopolsce. Zakładał, że Dowbor szybko wejdzie w konflikt z poznańskimi oficerami (którzy mieli za sobą służbę w armii niemieckiej) i w ten sposób pozbędzie się jeszcze jednego przeciwnika.

Formalnie Dowbor objął stanowisko głównodowodzącego dopiero 16 stycznia 1919 r. Zamierzał skupić się na sformowaniu regularnej armii, niezależnej od rządu w Warszawie i od Piłsudskiego, zaprzysiężonej jedynie na wierność NRL. Na jego polecenie Komisariat NRL wydał dekrety o zaciągu do służby wojskowej 11 roczników poborowych (1891-1901) oraz wszystkich oficerów i lekarzy. Dowbor rozwiązał też problem niedoboru kadry oficerskiej, szczególnie wyższej. Awansował młodszych oficerów i podoficerów z byłej armii niemieckiej. Z kolei wyższych oficerów sprowadził z Warszawy (w sporej części byli to jego dawni podwładni z Korpusu Polskiego). Zorganizował również szkoły wojskowe mające zapewnić dopływ kadr w przyszłości. Dokonał także podziału frontu wielkopolskiego na trzy główne odcinki: południowy, zachodni i północny, przydzielając im trzy okręgi wojskowe, przy czym dowódcy poszczególnych frontów byli jednocześnie dowódcami okręgów. Oddziały ochotnicze przekształcił w zwarte kompanie i bataliony, tworząc z nich zalążki przyszłych pułków, a następnie przystąpił do formowania dywizji. Stworzona przez niego Armia Wielkopolska składała się z trzech dywizji piechoty, pułków piechoty: toruńskiego i bytomskiego, trzech pułków kawalerii, trzech pułków artylerii ciężkiej, dywizjonu artylerii konnej, formacji lotniczej, dwóch batalionów saperów, dwóch batalionów łączności, batalionu kolejowego, oddziałów żandarmerii, oddziałów garnizonowych i innych. Dysponowała również służbą sanitarno-medyczną, w skład której wchodziło 6 szpitali polowych, składnica sanitarna oraz wytwórnia leków i opatrunków. Ogółem było to ponad 100 tys. żołnierzy, w tym 10 tys. oficerów oraz 92 tys. podoficerów i strzelców. Niewątpliwie w oczach lubiących porządek Wielkopolan było  to imponujące osiągnięcie. Szybko też Dowbor zyskał ich uznanie, a NRL mianowała go generałem broni. Najważniejsze było jednak to, że armia Dowbora zdołała utrzymać Wielkopolskę. Gdy na początku lutego 1919 r. Niemcy przeszli do kolejnej kontrofensywy chcąc odzyskać utraconą prowincję, Dowbor jeszcze raz zahamował ich postępy. Rozejm w Trewirze, zawarty 16 lutego 1919 r. między krajami ententy a Republiką Weimarską, objął swoimi postanowieniami również Wielkopolskę.

W następnych miesiącach zaczęło się scalanie Wielkopolski i jej armii z resztą tworzącego się państwa polskiego. Kończył się poznański okres kariery generała. Piłsudczycy stopniowo przejmowali kontrolę nad jego armią. Gdy w październiku 1919 r. odbyło się w Poznaniu oficjalne przekazanie Armii Wielkopolskiej pod komendę Piłsudskiego, Dowbor był  drugoplanową postacią tej uroczystości. W swoim ostatnim rozkazie z 13 listopada pożegnał się z żołnierzami. Wprawdzie pełnił jeszcze dowództwo frontu wielkopolskiego, ale ten tracił już strategiczne znaczenie. Teraz najważniejsza była sytuacja na wschodnich granicach.

Wobec wojny z bolszewikami

Wiosną 1920 r. w związku z likwidacją Dowództwa Frontu Wielkopolskiego Dowbor powołał Biuro Likwidacyjne, które miało uporządkować i zamknąć wszystkie sprawy organizacyjne. Urzędował nadal w Poznaniu, dzieląc czas między pracę i rodzinę, która mieszkała w Lusowie (Batorowie), gdzie kilka miesięcy wcześniej nabył niewielki majątek. Z uwagą obserwował sytuację w kraju. Wojnie z bolszewicką Rosją był od początku przeciwny. Sprzeciwiał się też wysyłaniu na front wschodni oddziałów wielkopolskich. Sytuacja na Wschodzie przybierała zły obrót, a po niefortunnej wyprawie kijowskiej coraz bardziej przypominała katastrofę. Większość polskiej prasy obwiniała za to Piłsudskiego. Do krytyki przyłączył się także Dowbor, który na łamach nowego dziennika „Rzeczpospolita” opublikował cykl artykułów krytykujących sposób prowadzenia wojny. W Belwederze teksty Dowbora zostały szybko zrozumiane i kilka tygodni później dziennik zamknięto. W lipcu groźba zajęcia Warszawy przez bolszewików stała się już realna. Wtedy właśnie Dowbor, coraz bardziej zaniepokojony losem kraju, zaczął słać telegramy i memoranda do naczelnego wodza i dowódcy armii ochotniczej, gen. Józefa Hallera. Postulował radykalne zmiany w sposobie prowadzenia wojny z bolszewikami. Jego kandydaturę na nowego dowódcę polskich wojsk zaczęli lansować narodowcy. W wyniku tej presji 5 sierpnia został wezwany do Belwederu. Piłsudski jeszcze raz zastawił na niego pułapkę. Zakomunikował Dowborowi, że strategiczną obronę stolicy powierza gen. Rydzowi-Śmigłemu, a jemu proponuje dowodzenie południową armią, operującą w rejonie Lwowa. Podkreślił, iż robi to tylko dlatego, że jej dowódca, gen. Iwaszkiewicz, „jest do niczego”. Piłsudski dobrze wiedział, że Dowbor ceni Iwaszkiewicza i tej propozycji nie przyjmie. I tak też się stało. Decyzja Dowbora została jednak źle odebrana przez narodowców, którzy wcześniej wspierali jego kandydaturę. Wielu z nich uważało, że „przez tę odmowę Dowbor skończył się politycznie i wojskowo”. Przeciwnicy generała zadbali o to, aby upowszechniło się odczucie, że w tak trudnym dla Polski momencie odmówił swojego poświęcenia. Krótko mówiąc – Dowbor w wojnie 1920 r. nie uczestniczył, ale walczyły w niej wyszkolone przez niego pułki wielkopolskie, które odegrały decydującą rolę.

Na uboczu

W sierpniu 1920 r. spotkał Dowbora osobisty dramat. Zmarła jego żona, pozostawiając czworo dzieci, w tym zaledwie miesięczną córkę Agnieszkę. Dowbor popadł w depresję.      W październiku złożył dymisję i został przeniesiony do rezerwy, choć miał dopiero 53 lata. Zajął się po trosze gospodarowaniem na roli, porządkowaniem akt I Korpusu Polskiego i Armii Wielkopolskiej oraz prowadzeniem pamiętników. Dopiero w następnych latach zaczął się bardziej udzielać. Był animatorem Stowarzyszenia Dowborczyków „Ku chwale Ojczyzny”, pełniąc funkcję honorowego prezesa. Działał w ruchu monarchistycznym, patronując wielu jego organizacjom. Patronował też korporacjom studenckim z Poznania i wielu drużynom harcerskim. W maju 1926 r., w czasie zorganizowanego przez Piłsudskiego przewrotu  wydawało się, że generał wyjdzie z cienia, lecz tak się nie stało. Gdy piłsudczycy przejęli władzę, generał ponownie się wycofał. W połowie lat 30. już bardzo niedomagał. Zmarł 26 października 1937 r.  Żegnali go tłumnie Wielkopolanie, byli powstańcy, dowborczycy. W mowach pożegnalnych podkreślano jego  cnoty, a za trumną niesiono odznaczenia:  rosyjskie, angielskie, włoskie, a nawet chińskie. Nie było tylko polskich.

W wolnej Polsce, dla której tyle lat się kształcił i na którą tak długo czekał, nie zrobił kariery. W każdym razie nie potoczyła się tak, jak można byłoby przypuszczać. Problem Dowbora polegał głównie na tym, że zabrakło mu cech polityka w bardzo politycznej rzeczywistości II Rzeczypospolitej. Jego naturze obce były polityczne przetargi i zakulisowe działania. Był prostolinijnym wojskowym. Na wojsku znał się najlepiej i jemu chciał oddać swoje zdolności i kompetencje w niepodległej Polsce. To okazało się niewystarczające do zrobienia kariery. Poza tym na jego drodze stanął Józef Piłsudski, dla którego armia była jedynie narzędziem polityki.

Osobisty wróg Lenina

Ferdynand Ossendowski to pisarz, którego twórczość demaskuje prawdziwe oblicze bolszewickiej Rosji. Nic więc dziwnego, że został wyklęty przez Sowietów, a jego książki wróciły na półki księgarń dopiero po upadku komunizmu.

W mroźne przedpołudnie 4 stycznia 1945 r. w kościele parafialnym w podwarszawskim Milanówku odbywała się msza pogrzebowa. Uczestniczyło w niej dwadzieścia, może trzydzieści osób. Na katafalku stała skromna drewniana trumna. Obok niej umieszczono tabliczkę z lakonicznym napisem: „Ferdynand Jerzy Ossendowski, żył lat 69”. W czasie uroczystości pogrzebowej nie było mów pożegnalnych i kwiatów. Trumnę złożono na miejscowym cmentarzu, pośpiesznie zasypując ziemny grób, na którym pozostały tylko krzyż i tabliczka. Nie był to czas, kiedy pogrzeby mogły swoją oprawą robić wrażenie. W Milanówku słychać było odgłosy karabinów i armatnich wystrzałów. 12 stycznia potężna kanonada artylerii zwiastowała ofensywę Armii Czerwonej. Rankiem 17 stycznia sowieckie wojska dotarły do Milanówka. Jak po latach wspominał mieszkający tam wówczas Adam Bień – członek władz Polskiego Państwa Podziemnego - tamtego dnia tylko „nieliczni obywatele Milanówka, z niemym zdumieniem, patrzyli na zasmoloną, obszarpaną armię, która pokonała Niemców...”. Potem wkroczyły sowieckie czołgi, wozy bojowe i furmanki. W następnych dniach przez miasteczko przetaczały się kolejne fale „zwycięzców” w swoim marszu na Berlin. Niewielka część z nich została zakwaterowana w miasteczku. Powszechne stały się rabunki i kradzieże, zwłaszcza zegarków ręcznych. Często dochodziło do tego, że sowieccy rabusie kłótnie pomiędzy sobą o łupy kończyli wymianą ognia. Zdarzały się również gwałty na kobietach. Mieszkająca  w Milanówku Amerykanka  Melania Kocyan Hellersperk po latach opowiadała historię o tym, jak sowieccy wyzwoliciele próbowali zgwałcić jej sąsiadkę. Kobieta uratowała się, w ostatniej chwili wyskakując przez okno. Doszło nawet do tego, że młode kobiety nie spędzały nocy w swoich domach w Milanówku. Ukrywała się również „Lania” Hellersperk, której po jakimś czasie zaczęli poszukiwać oficerowie sowieckiego Smierszu.

Nie tylko Amerykanka była na celowniku Sowietów. Jak się wkrótce okazało, szukali oni również Ferdynanda Ossendowskiego. Gdy odnaleźli jego świeży grób nie byli pewni, czy rzeczywiście należy on do pisarza. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości mogiłę rozkopano i wyjęto z niego zwłoki. Sprowadzony siłą na miejsce dentysta musiał stwierdzić po uzębieniu, czy to rzeczywiście ten, którego poszukują. Gdy okazało się to prawdą, sowieccy oficerowie wyraźnie byli zawiedzeni. Mieli nadzieję, że dopadną Ossendowskiego żywego!

Ferdynand Ossendowski od dawna był wrogiem sowieckiego państwa. To on obnażył prawdę na temat bolszewickiej Rosji i jej wodza Włodzimierza Lenina. Ossendowski był jednym z pierwszych, którzy ośmielili się uderzyć w ikonę Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej. Zrobił to w fabularyzowanej biografii przywódcy bolszewickiej rewolucji  pt. „Lenin”.  Jego książki były  tłumaczone na całym świecie i czytelnicy chętnie sięgali po nie. Chyba głównie dlatego, że zawierały one unikalną wiedzę praktyczną, jaką Ossendowski zdobył podróżując przez wiele lat po bezkresnej Rosji i  azjatyckich krajach. W przedwojennej Polsce na książkach Ossendowskiego wychowywały się kolejne pokolenia Polaków. W Polsce powojennej został zakazany, a jego książek nie można było wypożyczać nawet w uniwersyteckich bibliotekach. Gdy w 1989 r.  to się w  wreszcie zmieniło, okazało się, że książki Ossendowskiego nadal drażnią Rosjan, a on sam jest nadal wrogiem rosyjskiego państwa. Gdy w 2006 r. na warszawskiej Ochocie odsłonięto tablicę poświęconą pamięci o pisarzu, fakt ten nie uszedł uwadze rosyjskich mediów, które podkreślały, że Ossendowski to polski nacjonalista, który nienawidził Rosji.

W carskiej Rosji